Ze świata nieruchomości - strona 71

Polacy nie wykorzystują szansy na inwestycje za granicą

Wielu z nas zastanawia się nad osobistymi inwestycjami, czyli nad tym jak i gdzie skutecznie ulokować swoje pieniądze.
Co to jest inwestycja

Definicja inwestycji mówi, że są to wydatki poniesione obecnie na rzecz korzyści spodziewanych w przyszłości Ekonomiści i inwestorzy zjawisko to nazywają efektem korzyści odroczonych w czasie. Bywa, że efekty inwestycji spodziewane są w dość odległym horyzoncie inwestycyjnym - wtedy mówimy o inwestycjach długoterminowych.

Do grupy inwestycji długoterminowych należą między innymi inwestycje w nieruchomości. Wymagają one przede wszystkim sprecyzowania swoich oczekiwań, konkretnego pomysłu na życie i dostrzeżenia potencjalnych możliwości dalszego funkcjonowania nieruchomości.

Czy opłaca się inwestować w nieruchomości

Obecnie inwestowanie w nieruchomości nie stanowi już dla Polaków nieosiągalnego marzenia. Kupno nieruchomości w krajach Unii pod względami formalnymi nie stanowi obecnie problemu. Wciąż nie potrafimy w pełni wykorzystywać szansy, jaką daje nam gwarantowana przez członkostwo w Unii Europejskiej swoboda przepływu kapitału oraz wysoce konkurencyjny rynek usług bankowych.

W obecnych realiach rynkowych szacuje się, że przeciętna inwestycja w nieruchomość położoną nad Morzem Śródziemnym zwróci się po 10 latach. To nie jest dużo, zważywszy, że z nieruchomości można stale korzystać, nawet gdy realnie za nią jeszcze nie zapłaciliśmy całej ceny (w trakcie spłacania kredytu hipotecznego).



Polacy nie wykorzystują szansy na inwestycje za granicą

Klauzule niedozwolone w umowie z deweloper

W umowie deweloper zobowiązuje się do wybudowania budynku mieszkalnego wraz z określonym lokalem mieszkalnym, wyodrębnienia w tym budynku konkretnego mieszkania, przeniesienia prawa własności tego lokalu na kupującego.
Jednak zanim skorzystamy z okazji, sprawdźmy treść umowy, którą do podpisania podsuwa nam deweloper, bo może ona zawierać tzw. klazule niedozwolone.

Czym są klauzule abuzywne?

To inaczej niedozwolone postanowienia umowne. Jako indywidualni nabywcy mieszkań i domów nie mamy znaczącego wpływu na profesjonalnych - silniejszych ekonomicznie, uczestników obrotu gospodarczego, często do tego monopolistów. Świadome wykorzystywanie przez przedsiębiorców swojej pozycji powoduje, że deweloperzy w umowach narzucają nabywcom mieszkań klauzule, które nie są dla nich korzystne. W konsekwencji uznając, iż nie mamy wpływu na warunki proponowanej umowy, przystajemy na nią w zaproponowanym przez dewelopera brzmieniu. W taki sposób często akceptujemy postanowienia, które są niezgodne z prawem.

Chcąc chronić słabszego uczestnika obrotu, ustawodawca wprowadził do kodeksu cywilnego przepis art. 385(1) k.c., który stanowi, że postanowienia umowy zawieranej z konsumentem nie uzgodnione indywidualnie nie wiążą go, jeśli kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy. Nieuzgodnione indywidualnie są te postanowienia umowy, na których treść nabywca mieszkania nie miał rzeczywistego wpływu. Zawsze jednak obowiązują zapisy określające główne świadczenia stron - na przykład cenę lub wynagrodzenie, jeżeli zostały sformułowane w sposób jednoznaczny, to znaczy nie budzący wątpliwości.

Konkretnym wskazywaniem, które postanowienia nie są zgodne z prawem zajmują się sądy i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który publikuje aktualną listę przykładowych niedozwolonych uregulowań, dostępną na stronie www.uokik.gov.pl.

Klasycznym przykładem niedozwolonej klauzuli jest zapis w umowie wyłączający odpowiedzialność przedsiębiorcy za niewykonanie lub nienależyte wykonanie zobowiązania lub stawiający jako warunek odstąpienia od umowy zapłacenie kary.

Możemy ponadto wyróżnić:

  • tzw. klauzule waloryzacyjne - jak wynika z kontroli, są bardzo często formułowane w sposób, który przerzuca z dewelopera na konsumenta ryzyko związane ze zmianą warunków prawno - ekonomicznych podczas długotrwałego procesu inwestycyjnego. Kontrolerzy zakwestionowali m.in. następujące zapisy w umowach deweloperskich: postanowienie waloryzujące cenę z uwagi na zmianą stawki podatku VAT, np.:

Koszt budowy może ulec zmianie w przypadku: a/ wykonania w lokalu robót dodatkowych i zamiennych, b/ wystąpienia innych nie przewidzianych umową okoliczności, c/ zmiany stawki podatku VAT;

  • klauzule przyznające deweloperom prawo do jednostronnej zmiany umowy lub istotnych cech świadczenia bez ważnej przyczyny wskazanej w umowie - należą do jednych z najbardziej jaskrawych przykładów postanowień niedozwolonych, jednakże nadal można się z nimi spotkać w umowach deweloperskich, np:

Prace budowlane na Nieruchomości prowadzone będą zgodnie z Harmonogramem Robót, z tym zastrzeżeniem, że w uzasadnionych przypadkach, Inwestorowi przysługuje prawo modyfikacji Harmonogramu Robót (...);

  • zapisy nakładające na konsumenta rażąco wygórowane kary umowne lub odstępne - kontrolerzy UOKiK nie zakwestionowali samej zasadności ustalania oraz pobierania przez deweloperów kary umownej na wypadek odstąpienia od umowy, a jedynie rażąco wygórowane kwoty w tym zakresie, np.: Jeżeli z przyczyn zależnych od jednej ze Stron niniejszej umowy, Umowa Przyrzeczona nie zostanie zawarta, Strona ta zobowiązana będzie zapłacić drugiej Stronie karę umowną w wysokości 5% (pięć procent) Ceny w terminie 30 (trzydziestu) dni od daty otrzymania przez stronę pisma wzywającego do zapłaty;

- postanowienia wprowadzające zarząd nad nieruchomością - jak uznali kontrolerzy wprowadzanie do wzorców umowy postanowień przyznających deweloperowi pełnienie funkcji zarządcy nieruchomości przez określony czas np.: 2 - 3 lata, ogranicza prawa właścicieli lokali wynikające z ustawy z dnia 24 czerwca 1994 r. o własności lokali, w kwestii określenia sposobu zarządu nieruchomością wspólną, np.:

DEWELOPER zobowiązuje się przez okres dwóch lat we, własnym zakresie lub wskaże firmę zarządzającą do końca 2004 roku zapewnić odpłatną na koszt KUPUJĄCEGO i z jego upoważnienia udzielonego niniejszą umową administrację budynku. Po upływie tego terminu sposób administracji zostanie ustalony przez właścicieli lokali w trybie wynikającym z ustawy o własności lokali;

  • klauzule uprawniające deweloperów do jednostronnego odbioru wybudowanej nieruchomości lub jednostronnego stwierdzenia jej zgodności z zawartą umową - ten problem był już wielokrotnie podnoszony zarówno w telewizji jak i w prasie, jednakże jak wynika z raportów nadal zdarzają się przypadki stosowania w tym zakresie klauzul abuzywnych, np.:

O terminie odbioru kupujący zostaną powiadomieni na piśmie z 7-dniowym wyprzedzeniem. W przypadku niestawiennictwa do odbioru końcowego w tym terminie przedmiot odbioru uważać się będzie za odebrany bez zastrzeżeń, a sprzedającej przysługiwać będzie prawo do sporządzenia jednostronnego protokołu odbioru, co będzie podstawą do ostatecznego rozliczenia usług budowlanych wykonanych przez wykonawcę i do wystawienia końcowej faktury VAT;

Jak się ochronić?


Po pierwsze, nabywca mieszkania, często w umowie określony Zamawiającym, który odnalazł w proponowanym przez dewelopera kontrakcie niedozwolone postanowienie, powinien je zakwestionować przed jego podpisaniem. Jeśli deweloper nie wyrazi zgody na zmianę podważanych punktów umowy, najlepiej poszukać wśród konkurencji innego kontrahenta lub skonsultować problem z prawnikiem. W szczególności, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w zakup mieszkania czy domu zainwestujemy oszczędności życia, bądź zaciągniemy kredyt hipoteczny na wiele lat.

Po drugie, każdy potencjalny nabywca mieszkania lub domu może również na tym etapie wytoczyć - przed Sąd Okręgowy w Warszawie - Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, powództwo o uznanie postanowień umownych za niedozwolone. Jest to kontrola wzorcowego zapisu dokonywana w oderwaniu od konkretnej umowy, innymi słowy przed jej podpisaniem.

W razie uwzględnienia powództwa sąd zakazuje przedsiębiorcy wykorzystywania uznanych za niedozwolone postanowień, a ich treść trafia do rejestru prowadzonego przez Prezesa UOKiK Dzięki jednemu z orzeczeń Sądu Najwyższego mamy gwarancję, że wpis do rejestru będzie odnosił się do wszystkich przedsiębiorców, a nie tylko do tego, który daną klauzulę zastosował. Ponadto obejmie on również zapisy tożsame pod względem treści z klauzulą wpisaną, a nie jedynie brzmiące identycznie (uchwała SN z dnia 13 lipca 2006 r., III SZP 3/06).

Natomiast, jeśli już po podpisaniu umowy zorientujemy się, że zawiera ona niedozwolone postanowienia, to - zgodnie z przepisami - takie klauzule nie wiążą nas z mocy prawa (ex lege). Jeśli jednak deweloper nie uzna naszych racji, konsument-nabywca będzie musiał zwrócić się do sądu rejonowego lub okręgowego o uznanie danego postanowienia za niewiążące i w procesie sądowym dochodzić swoich roszczeń.
Ale uwaga. Kwestionować można te postanowienia, które nie były z konsumentem indywidualnie uzgodnione. W praktyce, jeżeli jakieś postanowienie, zostało uzgodnione z klientem indywidualnie, a jest ono ewidentnie dla niego niekorzystne, nie oznacza to automatycznie, że postanowienie takie jest niedozwolone. Istotą uznania postanowienia niekorzystnego za niedozwolone, jest brak możliwości faktycznego wpływu nabywcy mieszkania na jego brzmienie.

Jak kupić mieszkanie - porady prawnika

Deweloperzy, chcąc zminimalizować ryzyko pozwów sądowych, zabezpieczają się wymagając od konsumentów oświadczeń, potwierdzających, iż ci mieli możliwość zapoznania się z treścią umowy przed jej podpisaniem, negocjacji jej warunków oraz że zrozumieli postanowienia podpisywanej umowy. Przedsiębiorcy gromadzą i przechowują również korespondencję prowadzoną ze swoimi klientami tak, aby w przypadku sporu, mieć dowody potwierdzające prowadzenie indywidualnych uzgodnień.

Z pewnością dużym ułatwieniem dla konsumentów jest fakt, że niedozwolone postanowienia stają się bezskuteczne z mocy prawa. Dla uniknięcia ewentualnych sporów w przyszłości, nic nie stoi na przeszkodzie, by konsumenci, którzy podpisali umowy i mają wątpliwości, dla ostatecznego wyjaśnienia kontrowersji skorzystali z tzw. powództwa o ustalenie (w trybie art. 189 kodeksu postępowania cywilnego). W jego toku sąd rozstrzygnie, czy określone postanowienia umowne mają niedozwolony charakter. Takie orzeczenie jednoznacznie zinterpretuje łączącą nas z deweloperem umowę. Skutki takiej incydentalnej kontroli będą miały moc wyłącznie wobec stron umowy.

Świadomość prawna nabywców mieszkań i domów systematycznie rośnie. Niemniej ilość spraw sądowych pokazuje, jak często nie przywiązujemy wagi do tego, co podpisujemy. Trzeba pamiętać o tym, że klienci najlepiej zadbają o swoje interesy, licząc na własną przezorność i zaradność w tak ważnych i życiowych sprawach jak nabycie mieszkania.


Autor jest radcą prawnym Chałas i Wspólnicy Kancelaria Prawna Oddział we Wrocławiu

Klauzule niedozwolone w umowie z deweloper

W umowie deweloper zobowiązuje się do wybudowania budynku mieszkalnego wraz z określonym lokalem mieszkalnym, wyodrębnienia w tym budynku konkretnego mieszkania, przeniesienia prawa własności tego lokalu na kupującego.
Jednak zanim skorzystamy z okazji, sprawdźmy treść umowy, którą do podpisania podsuwa nam deweloper, bo może ona zawierać tzw. klazule niedozwolone.

Czym są klauzule abuzywne?

To inaczej niedozwolone postanowienia umowne. Jako indywidualni nabywcy mieszkań i domów nie mamy znaczącego wpływu na profesjonalnych - silniejszych ekonomicznie, uczestników obrotu gospodarczego, często do tego monopolistów. Świadome wykorzystywanie przez przedsiębiorców swojej pozycji powoduje, że deweloperzy w umowach narzucają nabywcom mieszkań klauzule, które nie są dla nich korzystne. W konsekwencji uznając, iż nie mamy wpływu na warunki proponowanej umowy, przystajemy na nią w zaproponowanym przez dewelopera brzmieniu. W taki sposób często akceptujemy postanowienia, które są niezgodne z prawem.

Chcąc chronić słabszego uczestnika obrotu, ustawodawca wprowadził do kodeksu cywilnego przepis art. 385(1) k.c., który stanowi, że postanowienia umowy zawieranej z konsumentem nie uzgodnione indywidualnie nie wiążą go, jeśli kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy. Nieuzgodnione indywidualnie są te postanowienia umowy, na których treść nabywca mieszkania nie miał rzeczywistego wpływu. Zawsze jednak obowiązują zapisy określające główne świadczenia stron - na przykład cenę lub wynagrodzenie, jeżeli zostały sformułowane w sposób jednoznaczny, to znaczy nie budzący wątpliwości.

Konkretnym wskazywaniem, które postanowienia nie są zgodne z prawem zajmują się sądy i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który publikuje aktualną listę przykładowych niedozwolonych uregulowań, dostępną na stronie www.uokik.gov.pl.

Klasycznym przykładem niedozwolonej klauzuli jest zapis w umowie wyłączający odpowiedzialność przedsiębiorcy za niewykonanie lub nienależyte wykonanie zobowiązania lub stawiający jako warunek odstąpienia od umowy zapłacenie kary.

Możemy ponadto wyróżnić:

  • tzw. klauzule waloryzacyjne - jak wynika z kontroli, są bardzo często formułowane w sposób, który przerzuca z dewelopera na konsumenta ryzyko związane ze zmianą warunków prawno - ekonomicznych podczas długotrwałego procesu inwestycyjnego. Kontrolerzy zakwestionowali m.in. następujące zapisy w umowach deweloperskich: postanowienie waloryzujące cenę z uwagi na zmianą stawki podatku VAT, np.:

Koszt budowy może ulec zmianie w przypadku: a/ wykonania w lokalu robót dodatkowych i zamiennych, b/ wystąpienia innych nie przewidzianych umową okoliczności, c/ zmiany stawki podatku VAT;

  • klauzule przyznające deweloperom prawo do jednostronnej zmiany umowy lub istotnych cech świadczenia bez ważnej przyczyny wskazanej w umowie - należą do jednych z najbardziej jaskrawych przykładów postanowień niedozwolonych, jednakże nadal można się z nimi spotkać w umowach deweloperskich, np:

Prace budowlane na Nieruchomości prowadzone będą zgodnie z Harmonogramem Robót, z tym zastrzeżeniem, że w uzasadnionych przypadkach, Inwestorowi przysługuje prawo modyfikacji Harmonogramu Robót (...);

  • zapisy nakładające na konsumenta rażąco wygórowane kary umowne lub odstępne - kontrolerzy UOKiK nie zakwestionowali samej zasadności ustalania oraz pobierania przez deweloperów kary umownej na wypadek odstąpienia od umowy, a jedynie rażąco wygórowane kwoty w tym zakresie, np.: Jeżeli z przyczyn zależnych od jednej ze Stron niniejszej umowy, Umowa Przyrzeczona nie zostanie zawarta, Strona ta zobowiązana będzie zapłacić drugiej Stronie karę umowną w wysokości 5% (pięć procent) Ceny w terminie 30 (trzydziestu) dni od daty otrzymania przez stronę pisma wzywającego do zapłaty;

- postanowienia wprowadzające zarząd nad nieruchomością - jak uznali kontrolerzy wprowadzanie do wzorców umowy postanowień przyznających deweloperowi pełnienie funkcji zarządcy nieruchomości przez określony czas np.: 2 - 3 lata, ogranicza prawa właścicieli lokali wynikające z ustawy z dnia 24 czerwca 1994 r. o własności lokali, w kwestii określenia sposobu zarządu nieruchomością wspólną, np.:

DEWELOPER zobowiązuje się przez okres dwóch lat we, własnym zakresie lub wskaże firmę zarządzającą do końca 2004 roku zapewnić odpłatną na koszt KUPUJĄCEGO i z jego upoważnienia udzielonego niniejszą umową administrację budynku. Po upływie tego terminu sposób administracji zostanie ustalony przez właścicieli lokali w trybie wynikającym z ustawy o własności lokali;

  • klauzule uprawniające deweloperów do jednostronnego odbioru wybudowanej nieruchomości lub jednostronnego stwierdzenia jej zgodności z zawartą umową - ten problem był już wielokrotnie podnoszony zarówno w telewizji jak i w prasie, jednakże jak wynika z raportów nadal zdarzają się przypadki stosowania w tym zakresie klauzul abuzywnych, np.:

O terminie odbioru kupujący zostaną powiadomieni na piśmie z 7-dniowym wyprzedzeniem. W przypadku niestawiennictwa do odbioru końcowego w tym terminie przedmiot odbioru uważać się będzie za odebrany bez zastrzeżeń, a sprzedającej przysługiwać będzie prawo do sporządzenia jednostronnego protokołu odbioru, co będzie podstawą do ostatecznego rozliczenia usług budowlanych wykonanych przez wykonawcę i do wystawienia końcowej faktury VAT;

Jak się ochronić?


Po pierwsze, nabywca mieszkania, często w umowie określony Zamawiającym, który odnalazł w proponowanym przez dewelopera kontrakcie niedozwolone postanowienie, powinien je zakwestionować przed jego podpisaniem. Jeśli deweloper nie wyrazi zgody na zmianę podważanych punktów umowy, najlepiej poszukać wśród konkurencji innego kontrahenta lub skonsultować problem z prawnikiem. W szczególności, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w zakup mieszkania czy domu zainwestujemy oszczędności życia, bądź zaciągniemy kredyt hipoteczny na wiele lat.

Po drugie, każdy potencjalny nabywca mieszkania lub domu może również na tym etapie wytoczyć - przed Sąd Okręgowy w Warszawie - Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, powództwo o uznanie postanowień umownych za niedozwolone. Jest to kontrola wzorcowego zapisu dokonywana w oderwaniu od konkretnej umowy, innymi słowy przed jej podpisaniem.

W razie uwzględnienia powództwa sąd zakazuje przedsiębiorcy wykorzystywania uznanych za niedozwolone postanowień, a ich treść trafia do rejestru prowadzonego przez Prezesa UOKiK Dzięki jednemu z orzeczeń Sądu Najwyższego mamy gwarancję, że wpis do rejestru będzie odnosił się do wszystkich przedsiębiorców, a nie tylko do tego, który daną klauzulę zastosował. Ponadto obejmie on również zapisy tożsame pod względem treści z klauzulą wpisaną, a nie jedynie brzmiące identycznie (uchwała SN z dnia 13 lipca 2006 r., III SZP 3/06).

Natomiast, jeśli już po podpisaniu umowy zorientujemy się, że zawiera ona niedozwolone postanowienia, to - zgodnie z przepisami - takie klauzule nie wiążą nas z mocy prawa (ex lege). Jeśli jednak deweloper nie uzna naszych racji, konsument-nabywca będzie musiał zwrócić się do sądu rejonowego lub okręgowego o uznanie danego postanowienia za niewiążące i w procesie sądowym dochodzić swoich roszczeń.
Ale uwaga. Kwestionować można te postanowienia, które nie były z konsumentem indywidualnie uzgodnione. W praktyce, jeżeli jakieś postanowienie, zostało uzgodnione z klientem indywidualnie, a jest ono ewidentnie dla niego niekorzystne, nie oznacza to automatycznie, że postanowienie takie jest niedozwolone. Istotą uznania postanowienia niekorzystnego za niedozwolone, jest brak możliwości faktycznego wpływu nabywcy mieszkania na jego brzmienie.

Jak kupić mieszkanie - porady prawnika

Deweloperzy, chcąc zminimalizować ryzyko pozwów sądowych, zabezpieczają się wymagając od konsumentów oświadczeń, potwierdzających, iż ci mieli możliwość zapoznania się z treścią umowy przed jej podpisaniem, negocjacji jej warunków oraz że zrozumieli postanowienia podpisywanej umowy. Przedsiębiorcy gromadzą i przechowują również korespondencję prowadzoną ze swoimi klientami tak, aby w przypadku sporu, mieć dowody potwierdzające prowadzenie indywidualnych uzgodnień.

Z pewnością dużym ułatwieniem dla konsumentów jest fakt, że niedozwolone postanowienia stają się bezskuteczne z mocy prawa. Dla uniknięcia ewentualnych sporów w przyszłości, nic nie stoi na przeszkodzie, by konsumenci, którzy podpisali umowy i mają wątpliwości, dla ostatecznego wyjaśnienia kontrowersji skorzystali z tzw. powództwa o ustalenie (w trybie art. 189 kodeksu postępowania cywilnego). W jego toku sąd rozstrzygnie, czy określone postanowienia umowne mają niedozwolony charakter. Takie orzeczenie jednoznacznie zinterpretuje łączącą nas z deweloperem umowę. Skutki takiej incydentalnej kontroli będą miały moc wyłącznie wobec stron umowy.

Świadomość prawna nabywców mieszkań i domów systematycznie rośnie. Niemniej ilość spraw sądowych pokazuje, jak często nie przywiązujemy wagi do tego, co podpisujemy. Trzeba pamiętać o tym, że klienci najlepiej zadbają o swoje interesy, licząc na własną przezorność i zaradność w tak ważnych i życiowych sprawach jak nabycie mieszkania.


Autor jest radcą prawnym Chałas i Wspólnicy Kancelaria Prawna Oddział we Wrocławiu

NBP: Banki spodziewają się zaostrzenia polityki kredytowej

W IV kwartale banki spodziewają się niewielkiego zaostrzenia polityki kredytowej w segmencie kredytów mieszkaniowych i długoterminowych kredytów dla przedsiębiorstw oraz dalszego zaostrzenia tej polityki odnośnie kredytów konsumpcyjnych - wynika z badań NBP "Sytuacja na rynku kredytowym".

W przypadku krótkoterminowych kredytów dla przedsiębiorców banki spodziewają się, że w IV kwartale nastąpi niewielkie złagodzenie kryteriów ich przyznawania, zarówno dla dużych, jak i małych i średnich przedsiębiorstw.

Dalsze zaostrzenie polityki kredytowej w segmencie kredytów mieszkaniowych zapowiada 11 proc. banków. Większość banków nie planuje jednak zmian w polityce kredytowej, a pojedyncze banki zapowiadają nieznaczne złagodzenie kryteriów i warunków kredytu. Blisko połowa banków przewiduje wzrost popytu na kredyty mieszkaniowe.

Banki oczekują w IV kwartale 2009 r. dalszego zaostrzenia polityki kredytowej w segmencie kredytów konsumpcyjnych. Oczekiwania takie ma około 40 proc. banków, przy czym 9 proc. przewiduje, że znacznie zaostrzy politykę kredytową.

Z ankiety wynika, że w III kwartale banki po raz kolejny zaostrzyły politykę kredytową we wszystkich segmentach rynku.

- W przypadku kredytów dla przedsiębiorstw i kredytów mieszkaniowych dla gospodarstw domowych skala zaostrzenia kryteriów i warunków była jednak istotnie mniejsza niż w poprzednich kwartałach - napisano w raporcie.

- Natomiast w segmencie kredytów konsumpcyjnych, które zwykle związane są z wyższym ryzykiem, banki zaostrzyły politykę kredytową w wysokim stopniu - dodano.

Około jedna czwarta banków zaostrzyło kryteria udzielania kredytów mieszkaniowych, a w segmencie kredytów konsumpcyjnych kryteria zaostrzyło około dwie trzecie banków.

W segmencie kredytów dla przedsiębiorstw zaostrzenie kryteriów w mniejszym stopniu dotyczyło kredytów dla dużych przedsiębiorstw. W przypadku kredytów dla małych i średnich przedsiębiorstw zaostrzenie kryteriów było powszechniejsze i dotyczyło w większym stopniu kredytów długoterminowych niż krótkoterminowych.

Ankieta została przeprowadzona na przełomie września i października 2009 r. wśród 30 banków, których łączny udział należności od przedsiębiorstw i gospodarstw domowych w portfelu sektora bankowego wynosi 83,5 proc.

PAP

NBP: Banki spodziewają się zaostrzenia polityki kredytowej

W IV kwartale banki spodziewają się niewielkiego zaostrzenia polityki kredytowej w segmencie kredytów mieszkaniowych i długoterminowych kredytów dla przedsiębiorstw oraz dalszego zaostrzenia tej polityki odnośnie kredytów konsumpcyjnych - wynika z badań NBP "Sytuacja na rynku kredytowym".

W przypadku krótkoterminowych kredytów dla przedsiębiorców banki spodziewają się, że w IV kwartale nastąpi niewielkie złagodzenie kryteriów ich przyznawania, zarówno dla dużych, jak i małych i średnich przedsiębiorstw.

Dalsze zaostrzenie polityki kredytowej w segmencie kredytów mieszkaniowych zapowiada 11 proc. banków. Większość banków nie planuje jednak zmian w polityce kredytowej, a pojedyncze banki zapowiadają nieznaczne złagodzenie kryteriów i warunków kredytu. Blisko połowa banków przewiduje wzrost popytu na kredyty mieszkaniowe.

Banki oczekują w IV kwartale 2009 r. dalszego zaostrzenia polityki kredytowej w segmencie kredytów konsumpcyjnych. Oczekiwania takie ma około 40 proc. banków, przy czym 9 proc. przewiduje, że znacznie zaostrzy politykę kredytową.

Z ankiety wynika, że w III kwartale banki po raz kolejny zaostrzyły politykę kredytową we wszystkich segmentach rynku.

- W przypadku kredytów dla przedsiębiorstw i kredytów mieszkaniowych dla gospodarstw domowych skala zaostrzenia kryteriów i warunków była jednak istotnie mniejsza niż w poprzednich kwartałach - napisano w raporcie.

- Natomiast w segmencie kredytów konsumpcyjnych, które zwykle związane są z wyższym ryzykiem, banki zaostrzyły politykę kredytową w wysokim stopniu - dodano.

Około jedna czwarta banków zaostrzyło kryteria udzielania kredytów mieszkaniowych, a w segmencie kredytów konsumpcyjnych kryteria zaostrzyło około dwie trzecie banków.

W segmencie kredytów dla przedsiębiorstw zaostrzenie kryteriów w mniejszym stopniu dotyczyło kredytów dla dużych przedsiębiorstw. W przypadku kredytów dla małych i średnich przedsiębiorstw zaostrzenie kryteriów było powszechniejsze i dotyczyło w większym stopniu kredytów długoterminowych niż krótkoterminowych.

Ankieta została przeprowadzona na przełomie września i października 2009 r. wśród 30 banków, których łączny udział należności od przedsiębiorstw i gospodarstw domowych w portfelu sektora bankowego wynosi 83,5 proc.

PAP

Kup taniej mieszkanie na aukcji nieruchomości

Chcesz kupić mieszkanie nawet o kilkadziesiąt procent taniej? Skorzystaj z oferty pierwszej aukcji nieruchomości. Licytacja odbędzie się 22 listopada w jednym z warszawskich hoteli.

Wśród wystawionych na sprzedaż mieszkań jest kilka naprawdę ciekawych ofert. I tak na przykład na licytację trafi mieszkanie na warszawskim Żoliborzu, którego cena wywoławcza za metr kwadratowy to 4,5 tys. zł, czyli aż o połowę mniej niż średnia cena metra w stolicy. Ale takich interesujących ofert - jak zaznacza Krzysztof Brenda z redakcji ekonomicznej RMF FM - jest znacznie więcej. Łącznie na pierwszej aukcji wystawionych zostanie 29 mieszkań.

Podczas licytacji będzie można nie tylko porównać oferty, ale także poradzić się prawnika czy skorzystać z pomocy doradców finansowych.

Taka aukcja to oczywiście okazja, ale i szansa dla deweloperów, którzy ostatnio borykali się z kryzysem. Taki marketingowy chwyt z pewnością przyciągnie klientów.

źródło informacji: RMF

Kup taniej mieszkanie na aukcji nieruchomości

Chcesz kupić mieszkanie nawet o kilkadziesiąt procent taniej? Skorzystaj z oferty pierwszej aukcji nieruchomości. Licytacja odbędzie się 22 listopada w jednym z warszawskich hoteli.

Wśród wystawionych na sprzedaż mieszkań jest kilka naprawdę ciekawych ofert. I tak na przykład na licytację trafi mieszkanie na warszawskim Żoliborzu, którego cena wywoławcza za metr kwadratowy to 4,5 tys. zł, czyli aż o połowę mniej niż średnia cena metra w stolicy. Ale takich interesujących ofert - jak zaznacza Krzysztof Brenda z redakcji ekonomicznej RMF FM - jest znacznie więcej. Łącznie na pierwszej aukcji wystawionych zostanie 29 mieszkań.

Podczas licytacji będzie można nie tylko porównać oferty, ale także poradzić się prawnika czy skorzystać z pomocy doradców finansowych.

Taka aukcja to oczywiście okazja, ale i szansa dla deweloperów, którzy ostatnio borykali się z kryzysem. Taki marketingowy chwyt z pewnością przyciągnie klientów.

źródło informacji: RMF

Sprzedaż budynku ambasady USA w Londynie

Departament Stanu USA podpisał umowę sprzedaży budynku ambasady amerykańskiej, mieszczącego się przy placu Grosvenor w Londynie, ze spółką Qatari Diar Real Estate Investment Company z siedzibą w Doha, w Katarze. Ze strony USA umowę podpisał Ambasador Stanów Zjednoczonych w Wielkiej Brytanii, Louis B. Susman.
Podpisanie umowy przez Stany Zjednoczone to kolejny krok w procesie relokacji ambasady do nowoczesnego budynku, który zostanie zbudowany w rejonie Nine Elms w dzielnicy Wandsworth w Londynie. Przyszły budynek ambasady amerykańskiej będzie doskonale wpisywał się w charakter miasta, podkreślając jednocześnie wyjątkowe zalety architektury amerykańskiej. Nowa siedziba placówki dyplomatycznej USA będzie nowoczesnym obiektem łączącym wygodę, bezpieczeństwo oraz najnowsze rozwiązania architektoniczne.

Na początku 2010 r. Departament Stanu ogłosi zwycięzcę konkursu na projekt nowego budynku ambasady USA w Londynie.

Początek budowy planowany jest wstępnie na 2012 lub 2013 r., a ukończenie na 2016 lub 2017 r., jednak rzeczywista data rozpoczęcia realizacji projektu uzależniona jest od wielu czynników. 

Do czasu zakończenia procesu relokacji ambasada Stanów Zjednoczonych będzie się nadal mieściła w obecnie zajmowanym budynku przy placu Grosvenor.
 
W transakcji rządowi Stanów Zjednoczonych doradzała firma Cushman & Wakefield

Cushman & Wakefield

gk

Sprzedaż budynku ambasady USA w Londynie

Departament Stanu USA podpisał umowę sprzedaży budynku ambasady amerykańskiej, mieszczącego się przy placu Grosvenor w Londynie, ze spółką Qatari Diar Real Estate Investment Company z siedzibą w Doha, w Katarze. Ze strony USA umowę podpisał Ambasador Stanów Zjednoczonych w Wielkiej Brytanii, Louis B. Susman.
Podpisanie umowy przez Stany Zjednoczone to kolejny krok w procesie relokacji ambasady do nowoczesnego budynku, który zostanie zbudowany w rejonie Nine Elms w dzielnicy Wandsworth w Londynie. Przyszły budynek ambasady amerykańskiej będzie doskonale wpisywał się w charakter miasta, podkreślając jednocześnie wyjątkowe zalety architektury amerykańskiej. Nowa siedziba placówki dyplomatycznej USA będzie nowoczesnym obiektem łączącym wygodę, bezpieczeństwo oraz najnowsze rozwiązania architektoniczne.

Na początku 2010 r. Departament Stanu ogłosi zwycięzcę konkursu na projekt nowego budynku ambasady USA w Londynie.

Początek budowy planowany jest wstępnie na 2012 lub 2013 r., a ukończenie na 2016 lub 2017 r., jednak rzeczywista data rozpoczęcia realizacji projektu uzależniona jest od wielu czynników. 

Do czasu zakończenia procesu relokacji ambasada Stanów Zjednoczonych będzie się nadal mieściła w obecnie zajmowanym budynku przy placu Grosvenor.
 
W transakcji rządowi Stanów Zjednoczonych doradzała firma Cushman & Wakefield

Cushman & Wakefield

gk

Rozbieżnosci między powierzchnią projektowaną a wykonaną lokalu

Jak zabezpieczyć się przed stratą, gdy powierzchnia rzeczywista lokalu różni się od ustalonej w umowie deweloperskiej? W przypadku zakupu mieszkania na rynku pierwotnym dosyć często zdarza się, że rzeczywista powierzchnia lokalu, ustalona na podstawie pomiarów powykonawczych, różni się od projektowanej. Może to mieć bezpośredni wpływ na wzrost ceny mieszkania – gdy deweloper zażąda dopłaty za dodatkową powierzchnię – lub na opłacalność całej transakcji, jeśli mimo zmniejszenia powierzchni lokalu deweloper nie obniży ceny za metr.
Część deweloperów stosuje we wzorcach umownych klauzulę, według której istnienie rozbieżności między wielkością powierzchni wynikającą z projektu a powierzchnią rzeczywistą lokalu nie stanowi zmiany warunków umowy. Tym samym nabywca nie może odstąpić od nabycia mieszkania powołując się na zmianę powierzchni lokalu w porównaniu do projektu

Takie rozwiązanie jest ryzykowne dla nabywcy. Przykładowo, sprzedający może zażądać dopłaty z tytułu  zwiększenia powierzchni lokalu. Zdarza się też, że deweloper nie obniża kwoty ustalonej w umowie deweloperskiej, chociaż rzeczywista powierzchnia lokalu jest mniejsza od projektowanej, tym samym cena za metr wzrasta.

Stosowaniu przez deweloperów klauzul powodujących brak możliwości odstąpienia od umowy przez nabywcę – mimo zmiany powierzchni lokalu – stara się przeciwdziałać Polski Związek Firm Deweloperskich przez ustalony Katalog Zasad Umowy Deweloperskiej.  Dopuszcza on co prawda możliwość zmiany ustalonej powierzchni lokalu, jednak różnica między powierzchnią projektowaną a wykonaną nie powinna przekraczać 2%. W przeciwnym razie nabywca może odstąpić od umowy.

Postanowienia Katalogu Zasad Umowy Deweloperskiej są jedynie wzorem, który deweloperzy powinni stosować, nie jest natomiast wiążącym strony dokumentem. Dlatego nabywca mieszkania powinien chronić swoje interesy żądając, aby obowiązki i uprawienia stron przysługujące w razie wystąpienia rozbieżności zostały szczegółowo uregulowane w umowie deweloperskiej. Strony mogą ustalić mianowicie, jaka procentowa różnica w ustalonej wielkości lokalu może stanowić istotną zmianę warunków umowy i jednocześnie podstawę do odstąpienia od niej. Jeśli umowa przyznaje deweloperowi prawo do określenia ceny w razie rozbieżności między wielkością lokalu projektowanego i wykonanego, to powinna ona również zawierać uprawnienie nabywcy do odstąpienia od transakcji z tej przyczyny. Ponadto, wskazane jest zapisanie w umowie metody pomiaru powierzchni lokalu, a także zasad rozliczeń z tytułu zmiany metrażu.

Obliczanie powierzchni lokalu


Prawo dopuszcza dowolność stron umowy sprzedaży lokalu mieszkalnego w wyborze metody obliczania jego powierzchni. W praktyce najczęściej do pomiaru stosowane są metody według powierzchni użytkowej i powierzchni wewnętrznej.

Powierzchnia wewnętrzna stanowi miarę wielkości samego lokalu. Natomiast powierzchnia użytkowa służy do określenia udziału w nieruchomości wspólnej i ustanowienia odrębnej własności lokalu. Przy jej pomiarze uwzględnia się powierzchnię wewnętrzną lokalu oraz – co do zasady – dolicza pomieszczenia przynależne, czyli przeznaczone do wyłącznego użytku właściciela danego lokalu. Zazwyczaj są to: piwnica, strych, komórka lokatorska i garaż. Do tej kategorii zalicza się czasem także balkon. Strony umowy mogą też przyjąć korzystniejsze dla nabywcy metody obliczania powierzchni ze względu np. na niższą wysokość części pomieszczeń (tzw. skosy).

Umowa deweloperska powinna wyraźnie określać, według jakich kryteriów (norm budowlanych) będzie liczona wielkość lokalu. W szczególności warto wskazać, jaka metoda zostanie przyjęta do ustalenia, czy wystąpiły rozbieżności między powierzchnią projektowaną i wykonaną. Powykonawczy pomiar powierzchni przeprowadzany jest zwykle na koszt dewelopera, który powinien powołać w tym celu osobę posiadającą stosowne uprawnienia.

Wobec obecnych bardzo wysokich cen mieszkań, nawet niewielkie zmiany ustalonej powierzchni lokalu mogą powodować straty finansowe. Z tego względu tak istotne jest wprowadzenie do umowy klauzul zabezpieczających interesy obu stron umowy deweloperskiej. W szczególności nabywca mieszkania powinien domagać się zmiany niekorzystnych dla niego zapisów, zawartych we wzorcach umownych stosowanych przez dewelopera bądź, jeżeli kwestie te nie są uregulowane, doprecyzowania ich w umowie.

Anita Woźniak, radca prawny
Kancelaria Chajec, Don-Siemion & Żyto (CDZ)

gk

Rozbieżnosci między powierzchnią projektowaną a wykonaną lokalu

Jak zabezpieczyć się przed stratą, gdy powierzchnia rzeczywista lokalu różni się od ustalonej w umowie deweloperskiej? W przypadku zakupu mieszkania na rynku pierwotnym dosyć często zdarza się, że rzeczywista powierzchnia lokalu, ustalona na podstawie pomiarów powykonawczych, różni się od projektowanej. Może to mieć bezpośredni wpływ na wzrost ceny mieszkania – gdy deweloper zażąda dopłaty za dodatkową powierzchnię – lub na opłacalność całej transakcji, jeśli mimo zmniejszenia powierzchni lokalu deweloper nie obniży ceny za metr.
Część deweloperów stosuje we wzorcach umownych klauzulę, według której istnienie rozbieżności między wielkością powierzchni wynikającą z projektu a powierzchnią rzeczywistą lokalu nie stanowi zmiany warunków umowy. Tym samym nabywca nie może odstąpić od nabycia mieszkania powołując się na zmianę powierzchni lokalu w porównaniu do projektu

Takie rozwiązanie jest ryzykowne dla nabywcy. Przykładowo, sprzedający może zażądać dopłaty z tytułu  zwiększenia powierzchni lokalu. Zdarza się też, że deweloper nie obniża kwoty ustalonej w umowie deweloperskiej, chociaż rzeczywista powierzchnia lokalu jest mniejsza od projektowanej, tym samym cena za metr wzrasta.

Stosowaniu przez deweloperów klauzul powodujących brak możliwości odstąpienia od umowy przez nabywcę – mimo zmiany powierzchni lokalu – stara się przeciwdziałać Polski Związek Firm Deweloperskich przez ustalony Katalog Zasad Umowy Deweloperskiej.  Dopuszcza on co prawda możliwość zmiany ustalonej powierzchni lokalu, jednak różnica między powierzchnią projektowaną a wykonaną nie powinna przekraczać 2%. W przeciwnym razie nabywca może odstąpić od umowy.

Postanowienia Katalogu Zasad Umowy Deweloperskiej są jedynie wzorem, który deweloperzy powinni stosować, nie jest natomiast wiążącym strony dokumentem. Dlatego nabywca mieszkania powinien chronić swoje interesy żądając, aby obowiązki i uprawienia stron przysługujące w razie wystąpienia rozbieżności zostały szczegółowo uregulowane w umowie deweloperskiej. Strony mogą ustalić mianowicie, jaka procentowa różnica w ustalonej wielkości lokalu może stanowić istotną zmianę warunków umowy i jednocześnie podstawę do odstąpienia od niej. Jeśli umowa przyznaje deweloperowi prawo do określenia ceny w razie rozbieżności między wielkością lokalu projektowanego i wykonanego, to powinna ona również zawierać uprawnienie nabywcy do odstąpienia od transakcji z tej przyczyny. Ponadto, wskazane jest zapisanie w umowie metody pomiaru powierzchni lokalu, a także zasad rozliczeń z tytułu zmiany metrażu.

Obliczanie powierzchni lokalu


Prawo dopuszcza dowolność stron umowy sprzedaży lokalu mieszkalnego w wyborze metody obliczania jego powierzchni. W praktyce najczęściej do pomiaru stosowane są metody według powierzchni użytkowej i powierzchni wewnętrznej.

Powierzchnia wewnętrzna stanowi miarę wielkości samego lokalu. Natomiast powierzchnia użytkowa służy do określenia udziału w nieruchomości wspólnej i ustanowienia odrębnej własności lokalu. Przy jej pomiarze uwzględnia się powierzchnię wewnętrzną lokalu oraz – co do zasady – dolicza pomieszczenia przynależne, czyli przeznaczone do wyłącznego użytku właściciela danego lokalu. Zazwyczaj są to: piwnica, strych, komórka lokatorska i garaż. Do tej kategorii zalicza się czasem także balkon. Strony umowy mogą też przyjąć korzystniejsze dla nabywcy metody obliczania powierzchni ze względu np. na niższą wysokość części pomieszczeń (tzw. skosy).

Umowa deweloperska powinna wyraźnie określać, według jakich kryteriów (norm budowlanych) będzie liczona wielkość lokalu. W szczególności warto wskazać, jaka metoda zostanie przyjęta do ustalenia, czy wystąpiły rozbieżności między powierzchnią projektowaną i wykonaną. Powykonawczy pomiar powierzchni przeprowadzany jest zwykle na koszt dewelopera, który powinien powołać w tym celu osobę posiadającą stosowne uprawnienia.

Wobec obecnych bardzo wysokich cen mieszkań, nawet niewielkie zmiany ustalonej powierzchni lokalu mogą powodować straty finansowe. Z tego względu tak istotne jest wprowadzenie do umowy klauzul zabezpieczających interesy obu stron umowy deweloperskiej. W szczególności nabywca mieszkania powinien domagać się zmiany niekorzystnych dla niego zapisów, zawartych we wzorcach umownych stosowanych przez dewelopera bądź, jeżeli kwestie te nie są uregulowane, doprecyzowania ich w umowie.

Anita Woźniak, radca prawny
Kancelaria Chajec, Don-Siemion & Żyto (CDZ)

gk

Apartament w Hiszpanii na firmę?

Kupno nieruchomości na firmę wiąże się z wieloma korzyściami podatkowymi, jedną z nich może być możliwość odzyskania podatku VAT. Warto wiedzieć, iż odzyskać VAT możemy także kupując nieruchomość za granicą np. w Hiszpanii. Taką nieruchomość możemy nabyć na spółkę polską lub hiszpańską. Jak to zrobić? Informacje poniżej.
Spółka w Hiszpanii ?

Certificación Negativa del Nombre jest zaświadczeniem imiennym spółki, jednocześnie jest pierwszym, niezbędnym krokiem do założenia spółki handlowej w Hiszpanii, potwierdzającym, iż w Hiszpanii nie istnieje żadna inna firma o takiej samej nazwie. Aby otrzymać ten dokument musimy zwrócić się do Centralnego Rejestru Handlowego. Dla bezpieczeństwa zaleca się podanie przynajmniej trzech proponowanych nazw spółki, aby zapobiec kilkakrotnemu składaniu wniosku. Aby zwiększyć konkurencyjność naszej spółki na rynku zaleca się także zastrzeżenie nazwy firmowej oraz logo.

Krok drugi: konto w banku


Kolejnym etapem jest otwarcie rachunku bankowego w jednym z hiszpańskich banków. Aby to zrobić potrzebny będzie nam dokument potwierdzający nazwę firmy z siedzibą w Hiszpanii. Na naszym nowym koncie bankowym powinniśmy również zdeponować kapitał spółki. Jest to niezbędna formalność. Kolejnym krokiem jest złożenie w biurze notarialnym zaświadczenia z banku i projektu statutu spółki. Na podstawie tych dokumentów notariusz przygotuje umowę założenia spółki. Następnie należy opłacić podatek w wysokości 1% kapitału spółki (Impuesto Sobre Operaciones Societarias) oraz wpisać spółkę do Rejestru Handlowego właściwego dla siedziby firmy. W tym momencie nasza spółka nabiera mocy prawnej i otrzymuje numer NIF, Número de Identificación Fiscal, czyli numer identyfikacji podatkowej.

To jeszcze nie wszystko

Kolejnym krokiem jest skierowanie się do urzędu miasta w celu uzyskania zezwolenia na rozpoczęcie działalności, czyli Licencia Municipal de Apertura. Zaświadczenie to potwierdza, że działalność gospodarcza jest zgodna z normami przewidzianymi przez plany urbanistyczne miasta. Jeżeli okaże się, ze zakupiona nieruchomość wymaga przebudowy lub remontu konieczne jest uzyskanie Licencia Municipal de Obras, czyli pozwolenia na wykonanie robót. Jeżeli natomiast nieruchomość w pełni odpowiada naszym oczekiwaniom, kolejnym etapem jest wpis do rejestrów (Inscripciones Registrales). W przypadku zakupu nieruchomości i założenia lub anulowania hipoteki na tę nieruchomość, lub też dokonania jakiegokolwiek aktu przekazania własności, należy dokonać wpisu do rejestru nieruchomości (Registro de la Propiedad Inmobiliaria). Ważnym dokumentem są też zgłoszenia rozpoczęcia działalności gospodarczej podlegającej opodatkowaniu (Declaración Censal de Comienzo de Actividad oraz Impuesto sobre Actividades Económicas).

W przypadku gdy planujemy zatrudnienie nowych pracowników w hiszpańskim oddziale firmy musimy zgłosić się do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (Tesorerìa General de la Seguridad Social). Tam będziemy mogli uzyskać numer identyfikacyjny ubezpieczenia. Dla przedsiębiorcy prowadzącego działalność indywidualną przewidziany jest specjalny tryb ubezpieczenia (Régimen Especial de Autónomos). Należy również zarejestrować ewentualnych nowozatrudnionych pracowników już w dniu podpisania umowy o pracę.

Zalety

Jedną z głównych zalet kupna nieruchomości na firmę jest możliwość odzyskania podatku VAT, o czym wspomnieliśmy już na wstępie. Poza tym, wszelkie formalności i prowadzenie księgowości w Hiszpanii jest dużo mniej skomplikowane niż w Polsce. Ponadto, „Nieruchomość kupiona na spółkę handlową w Hiszpanii podczas wynajmu generuje duży dochód. Z tych przychodów można finansować koszty związane z jej obsługą, takie jak naprawa czy comiesięczne wynagrodzenie, przekazywane firmie deweloperskiej za kompletną obsługę apartamentu” – mówi Marcin Borski, Partner Zarządzający z firmy Casa en Sol, specjalizującej się w obsłudze klientów polskich w Hiszpanii w zakresie kupna nieruchomości.

Autor: Małgorzata Wargocka
Źródło: Casa en Sol

Apartament w Hiszpanii na firmę?

Kupno nieruchomości na firmę wiąże się z wieloma korzyściami podatkowymi, jedną z nich może być możliwość odzyskania podatku VAT. Warto wiedzieć, iż odzyskać VAT możemy także kupując nieruchomość za granicą np. w Hiszpanii. Taką nieruchomość możemy nabyć na spółkę polską lub hiszpańską. Jak to zrobić? Informacje poniżej.
Spółka w Hiszpanii ?

Certificación Negativa del Nombre jest zaświadczeniem imiennym spółki, jednocześnie jest pierwszym, niezbędnym krokiem do założenia spółki handlowej w Hiszpanii, potwierdzającym, iż w Hiszpanii nie istnieje żadna inna firma o takiej samej nazwie. Aby otrzymać ten dokument musimy zwrócić się do Centralnego Rejestru Handlowego. Dla bezpieczeństwa zaleca się podanie przynajmniej trzech proponowanych nazw spółki, aby zapobiec kilkakrotnemu składaniu wniosku. Aby zwiększyć konkurencyjność naszej spółki na rynku zaleca się także zastrzeżenie nazwy firmowej oraz logo.

Krok drugi: konto w banku


Kolejnym etapem jest otwarcie rachunku bankowego w jednym z hiszpańskich banków. Aby to zrobić potrzebny będzie nam dokument potwierdzający nazwę firmy z siedzibą w Hiszpanii. Na naszym nowym koncie bankowym powinniśmy również zdeponować kapitał spółki. Jest to niezbędna formalność. Kolejnym krokiem jest złożenie w biurze notarialnym zaświadczenia z banku i projektu statutu spółki. Na podstawie tych dokumentów notariusz przygotuje umowę założenia spółki. Następnie należy opłacić podatek w wysokości 1% kapitału spółki (Impuesto Sobre Operaciones Societarias) oraz wpisać spółkę do Rejestru Handlowego właściwego dla siedziby firmy. W tym momencie nasza spółka nabiera mocy prawnej i otrzymuje numer NIF, Número de Identificación Fiscal, czyli numer identyfikacji podatkowej.

To jeszcze nie wszystko

Kolejnym krokiem jest skierowanie się do urzędu miasta w celu uzyskania zezwolenia na rozpoczęcie działalności, czyli Licencia Municipal de Apertura. Zaświadczenie to potwierdza, że działalność gospodarcza jest zgodna z normami przewidzianymi przez plany urbanistyczne miasta. Jeżeli okaże się, ze zakupiona nieruchomość wymaga przebudowy lub remontu konieczne jest uzyskanie Licencia Municipal de Obras, czyli pozwolenia na wykonanie robót. Jeżeli natomiast nieruchomość w pełni odpowiada naszym oczekiwaniom, kolejnym etapem jest wpis do rejestrów (Inscripciones Registrales). W przypadku zakupu nieruchomości i założenia lub anulowania hipoteki na tę nieruchomość, lub też dokonania jakiegokolwiek aktu przekazania własności, należy dokonać wpisu do rejestru nieruchomości (Registro de la Propiedad Inmobiliaria). Ważnym dokumentem są też zgłoszenia rozpoczęcia działalności gospodarczej podlegającej opodatkowaniu (Declaración Censal de Comienzo de Actividad oraz Impuesto sobre Actividades Económicas).

W przypadku gdy planujemy zatrudnienie nowych pracowników w hiszpańskim oddziale firmy musimy zgłosić się do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (Tesorerìa General de la Seguridad Social). Tam będziemy mogli uzyskać numer identyfikacyjny ubezpieczenia. Dla przedsiębiorcy prowadzącego działalność indywidualną przewidziany jest specjalny tryb ubezpieczenia (Régimen Especial de Autónomos). Należy również zarejestrować ewentualnych nowozatrudnionych pracowników już w dniu podpisania umowy o pracę.

Zalety

Jedną z głównych zalet kupna nieruchomości na firmę jest możliwość odzyskania podatku VAT, o czym wspomnieliśmy już na wstępie. Poza tym, wszelkie formalności i prowadzenie księgowości w Hiszpanii jest dużo mniej skomplikowane niż w Polsce. Ponadto, „Nieruchomość kupiona na spółkę handlową w Hiszpanii podczas wynajmu generuje duży dochód. Z tych przychodów można finansować koszty związane z jej obsługą, takie jak naprawa czy comiesięczne wynagrodzenie, przekazywane firmie deweloperskiej za kompletną obsługę apartamentu” – mówi Marcin Borski, Partner Zarządzający z firmy Casa en Sol, specjalizującej się w obsłudze klientów polskich w Hiszpanii w zakresie kupna nieruchomości.

Autor: Małgorzata Wargocka
Źródło: Casa en Sol

Na Euro skorzystają wszyscy

Inwestycje drogowe zrealizowane przy okazji Euro 2012 ułatwią życie przede wszystkim mieszkańcom zachodniej części Poznania. Skorzystają jednak na tym również lokatorzy podmiejskich osiedli, którym skróci się czas podróży i polepszy dojazd do centrum.

Inwestowanie na EURO 2012 generuje między innymi rozbudowę i powstanie nowych dróg. Tak się dzieje w południowo-zachodniej części Poznania. Plan przebudowy zachodniej części poznańskich dróg uwzględnia ulicę Grunwaldzką, która zostanie przebudowana do układu dwujezdniowego z dwoma wiaduktami na odcinku od ulicy Smoluchowskiego do ulicy Malwowej. Roboty drogowe mają być ukończone planowo z końcem 2011 roku. Dodatkowym atutem jest ścieżka rowerowa, której budowę już rozpoczęto. Będzie przebiegała od Mostu Teatralnego do Plewisk.

Ulica Bukowska, której przebudowa rozpocznie się w listopadzie br. bez utrudnień na drodze, ma zostać ukończona w czerwcu 2011. Obejmie ona odcinek od ulicy Prostej do granic miasta. Niedawno rozstrzygnięty został przetarg na tę budowę. Wielkopolski Zarząd Dróg Wojewódzkich poszerzy także odcinek od granic miasta aż do zachodniej obwodnicy Poznania. Ułatwi to niewątpliwie mieszkańcom zachodniej części miasta dotarcie na powstającą arterię.

Plan inwestycyjny zakłada przede wszystkim budowę zachodniej obwodnicy S11, od autostrady A2 do Swadzimia. I etap zostanie ukończony w 2011 roku, a całość w maju 2012 roku. Wszystkie projekty i prace mają zostać zamknięte do EURO 2012.

Przebudowa poznańskich dróg niewątpliwie sprzyja nie tylko mieszkańcom aglomeracji, ale również mieszkańcom gmin takich jak Dopiewo, Komorniki, Dąbrowa, Rokietnica czy Plewiska. - Mieszkańcy będą mieć łatwiejszy dojazd do centrum Poznania i szybki zjazd na autostradę - mówi Agnieszka Węgrowska z Nickel Development, inwestora w Dąbrówce. - Z naszego osiedla będzie można szybko i niemal bezkolizyjnie dotrzeć do Poznania już nie tylko pociągiem, który jedzie 15 minut do stacji Poznań Główny, ale także samochodem - dodaje Węgrowska.

Rozbudowa dróg i inwestycje związane z Euro 2012 wpłyną pozytywnie na komunikację z podmiejskimi osiedlami. Z założenia nowe drogi mają usprawnić dojazd do lotniska Ławica, autostrady A2 i przede wszystkim stadionu miejskiego. Już widać, iż korzyści będzie zdecydowanie więcej.

 

Informacja prasowa interia.pl

Na Euro skorzystają wszyscy

Inwestycje drogowe zrealizowane przy okazji Euro 2012 ułatwią życie przede wszystkim mieszkańcom zachodniej części Poznania. Skorzystają jednak na tym również lokatorzy podmiejskich osiedli, którym skróci się czas podróży i polepszy dojazd do centrum.

Inwestowanie na EURO 2012 generuje między innymi rozbudowę i powstanie nowych dróg. Tak się dzieje w południowo-zachodniej części Poznania. Plan przebudowy zachodniej części poznańskich dróg uwzględnia ulicę Grunwaldzką, która zostanie przebudowana do układu dwujezdniowego z dwoma wiaduktami na odcinku od ulicy Smoluchowskiego do ulicy Malwowej. Roboty drogowe mają być ukończone planowo z końcem 2011 roku. Dodatkowym atutem jest ścieżka rowerowa, której budowę już rozpoczęto. Będzie przebiegała od Mostu Teatralnego do Plewisk.

Ulica Bukowska, której przebudowa rozpocznie się w listopadzie br. bez utrudnień na drodze, ma zostać ukończona w czerwcu 2011. Obejmie ona odcinek od ulicy Prostej do granic miasta. Niedawno rozstrzygnięty został przetarg na tę budowę. Wielkopolski Zarząd Dróg Wojewódzkich poszerzy także odcinek od granic miasta aż do zachodniej obwodnicy Poznania. Ułatwi to niewątpliwie mieszkańcom zachodniej części miasta dotarcie na powstającą arterię.

Plan inwestycyjny zakłada przede wszystkim budowę zachodniej obwodnicy S11, od autostrady A2 do Swadzimia. I etap zostanie ukończony w 2011 roku, a całość w maju 2012 roku. Wszystkie projekty i prace mają zostać zamknięte do EURO 2012.

Przebudowa poznańskich dróg niewątpliwie sprzyja nie tylko mieszkańcom aglomeracji, ale również mieszkańcom gmin takich jak Dopiewo, Komorniki, Dąbrowa, Rokietnica czy Plewiska. - Mieszkańcy będą mieć łatwiejszy dojazd do centrum Poznania i szybki zjazd na autostradę - mówi Agnieszka Węgrowska z Nickel Development, inwestora w Dąbrówce. - Z naszego osiedla będzie można szybko i niemal bezkolizyjnie dotrzeć do Poznania już nie tylko pociągiem, który jedzie 15 minut do stacji Poznań Główny, ale także samochodem - dodaje Węgrowska.

Rozbudowa dróg i inwestycje związane z Euro 2012 wpłyną pozytywnie na komunikację z podmiejskimi osiedlami. Z założenia nowe drogi mają usprawnić dojazd do lotniska Ławica, autostrady A2 i przede wszystkim stadionu miejskiego. Już widać, iż korzyści będzie zdecydowanie więcej.

 

Informacja prasowa interia.pl

Liczba umów na sprzedaż domów w USA nieoczekiwanie w górę

Liczba umów na sprzedaż domów, podpisanych we wrześniu przez Amerykanów nieoczekiwanie wzrosła miesiąc do miesiąca o 6,1 proc. - podało w poniedziałek Krajowe Stowarzyszenie Pośredników w Handlu Nieruchomościami (National Association of Realtors).
Analitycy z Wall Street nie spodziewali się we wrześniu zmiany liczby umów mdm.

W sierpniu liczba podpisanych umów na sprzedaż domu (pending home sales) wzrosła o 6,4 proc. miesiąc do miesiąca.


Źródło: PAP

Liczba umów na sprzedaż domów w USA nieoczekiwanie w górę

Liczba umów na sprzedaż domów, podpisanych we wrześniu przez Amerykanów nieoczekiwanie wzrosła miesiąc do miesiąca o 6,1 proc. - podało w poniedziałek Krajowe Stowarzyszenie Pośredników w Handlu Nieruchomościami (National Association of Realtors).
Analitycy z Wall Street nie spodziewali się we wrześniu zmiany liczby umów mdm.

W sierpniu liczba podpisanych umów na sprzedaż domu (pending home sales) wzrosła o 6,4 proc. miesiąc do miesiąca.


Źródło: PAP

ANR przekazała nieodpłatnie grunty o wartości ok. 13 mld zł

Grunty o wartości prawie 13 miliardów zł przekazała od 1990 r. nieodpłatnie Agencja Nieruchomości Rolnych m.in. Lasom Państwowym, samorządom lokalnym i organizacjom kościelnym. Udostępniła ona w tej formie ponad 338 tys. hektarów ziemi.

Działalność Agencji polega głównie na sprzedaży i wydzierżawianiu państwowej ziemi rolnej, z czego Skarb Państwa czerpie duże dochody (od wejścia Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. - 6 mld zł). ANR angażuje się jednak również w działania, które wspierają gminy w budowie i remoncie infrastruktury - powiedziała PAP rzecznik ANR Grażyna Kapelko.

Najwięcej ziemi rolnej z państwowych zasobów trafiło bezpłatnie do Lasów Państwowych - ponad 147 tys. ha. Ponad 83 tys. ha dostały organizacje kościelne różnych wyznań. 92,5 tys. ha Agencja przekazała samorządom terytorialnym, m.in. na inwestycje infrastrukturalne. Są to takie przedsięwzięcia jak: budowa dróg, ulic, mostów, wodociągów, kanalizacji, wysypisk śmieci, budynków socjalnych, ośrodków kulturalnych, targowisk czy cmentarzy.

Jak zauważyła rzecznik, gdyby Agencja nie przekazywała bezpłatnie ziemi, wiele społeczności lokalnych nie mogłoby się rozwijać, a pieniądze na inwestycje w ich miejscowościach musiałyby pochodzić z budżetów samorządów.

Dodała, że ostatnio taką ważną inicjatywą jest budowa tzw. orlików. Gdyby nie państwowe grunty, które część gmin otrzymała od Agencji na budowę boisk, koszty ich powstawania byłyby o wiele większe lub mogłyby one nie powstać.

W ciągu 18 lat, tj. od momentu utworzenia Agencji, najwięcej gruntów otrzymały samorządy z województwa: warmińsko-mazurskiego (ponad 6,5 tys. ha) oraz zachodniopomorskiego (ok. 5,4 tys. ha); najmniej dostało Łódzkie (1,2 tys. ha) i Małopolskie (1,25 tys. ha).

Agencja pomaga także gminom w remontach i przebudowie budynków mieszkalnych, które przekazała im nieodpłatnie, a które były w złym stanie technicznym. Na ten cel ANR już przeznaczyła miliard złotych.

Nieodpłatnie nieruchomości są przekazywane na wniosek samorządu lokalnego, który musi poinformować Agencję o rodzaju planowanej inwestycji. Powinna być ona zrealizowana z pieniędzy publicznych i służyć lokalnej społeczności.

Gmina, która otrzyma za darmo agencyjną ziemię, nie może jej sprzedać lub samowolnie zmienić przeznaczenia użytkowania tych gruntów. Jeżeli jednak zrobi to przed upływem 10 lat, ANR może zażądać zapłaty za te grunty po aktualnych cenach rynkowych.

Źródło: PAP

ANR przekazała nieodpłatnie grunty o wartości ok. 13 mld zł

Grunty o wartości prawie 13 miliardów zł przekazała od 1990 r. nieodpłatnie Agencja Nieruchomości Rolnych m.in. Lasom Państwowym, samorządom lokalnym i organizacjom kościelnym. Udostępniła ona w tej formie ponad 338 tys. hektarów ziemi.

Działalność Agencji polega głównie na sprzedaży i wydzierżawianiu państwowej ziemi rolnej, z czego Skarb Państwa czerpie duże dochody (od wejścia Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. - 6 mld zł). ANR angażuje się jednak również w działania, które wspierają gminy w budowie i remoncie infrastruktury - powiedziała PAP rzecznik ANR Grażyna Kapelko.

Najwięcej ziemi rolnej z państwowych zasobów trafiło bezpłatnie do Lasów Państwowych - ponad 147 tys. ha. Ponad 83 tys. ha dostały organizacje kościelne różnych wyznań. 92,5 tys. ha Agencja przekazała samorządom terytorialnym, m.in. na inwestycje infrastrukturalne. Są to takie przedsięwzięcia jak: budowa dróg, ulic, mostów, wodociągów, kanalizacji, wysypisk śmieci, budynków socjalnych, ośrodków kulturalnych, targowisk czy cmentarzy.

Jak zauważyła rzecznik, gdyby Agencja nie przekazywała bezpłatnie ziemi, wiele społeczności lokalnych nie mogłoby się rozwijać, a pieniądze na inwestycje w ich miejscowościach musiałyby pochodzić z budżetów samorządów.

Dodała, że ostatnio taką ważną inicjatywą jest budowa tzw. orlików. Gdyby nie państwowe grunty, które część gmin otrzymała od Agencji na budowę boisk, koszty ich powstawania byłyby o wiele większe lub mogłyby one nie powstać.

W ciągu 18 lat, tj. od momentu utworzenia Agencji, najwięcej gruntów otrzymały samorządy z województwa: warmińsko-mazurskiego (ponad 6,5 tys. ha) oraz zachodniopomorskiego (ok. 5,4 tys. ha); najmniej dostało Łódzkie (1,2 tys. ha) i Małopolskie (1,25 tys. ha).

Agencja pomaga także gminom w remontach i przebudowie budynków mieszkalnych, które przekazała im nieodpłatnie, a które były w złym stanie technicznym. Na ten cel ANR już przeznaczyła miliard złotych.

Nieodpłatnie nieruchomości są przekazywane na wniosek samorządu lokalnego, który musi poinformować Agencję o rodzaju planowanej inwestycji. Powinna być ona zrealizowana z pieniędzy publicznych i służyć lokalnej społeczności.

Gmina, która otrzyma za darmo agencyjną ziemię, nie może jej sprzedać lub samowolnie zmienić przeznaczenia użytkowania tych gruntów. Jeżeli jednak zrobi to przed upływem 10 lat, ANR może zażądać zapłaty za te grunty po aktualnych cenach rynkowych.

Źródło: PAP

Inteligentna przestrzeń – miasta przyszłości

Od niedawna panuje moda na określanie pewnych rozwiązań technologicznych, wprowadzanych do naszych przestrzeni życia, inteligentnymi. Jednak wychodząc z zamkniętych przestrzeni domów czy biur na ulice miast, o inteligentnych rozwiązaniach można raczej zapomnieć.
Czy w przyszłości będzie inaczej? Czy mamy szansę na inteligentne rozwiązania w naszych miastach? Inteligentne rozwiązania to takie, które w maksymalny sposób oszczędzają czas, ułatwiają wykonywanie wielu czynności, są przyjazne dla środowiska i w maksymalny sposób oszczędzają energię. Miasto powinno być tak zorganizowane, aby w jak najskuteczniej ułatwiać życie mieszkańców – zapewniać łatwy dostęp do usług, instytucji i sklepów, wprowadzając ekologiczne rozwiązania eliminujące zbytnie zużycie energii oraz nadmierną emisję dwutlenku węgla.

Amsterdam jest pierwszym miastem w Europie, które można określić mianem inteligentnego. Wprowadzono tam program Amsterdam Smart City, według którego należy poszukiwać tzw. inteligentnych:
•    sieci przesyłu energii, eliminujących straty podczas przesyłu i pozwalających zarządzać przepływem energii bardziej efektywnie,
•    liczników dających użytkownikom informację zwrotną na temat zużycia, co pomaga w wydajnym zarządzaniu zużyciem energii,
•    technologii przy budowie budynków,
•    urządzeń, by zredukować zużycie energii w domach, nieruchomościach komercyjnych, budynkach i przestrzeniach publicznych oraz w transporcie.
W celu realizacji poszczególnych etapów projektu sektor publiczny współpracuje z sektorem prywatnym, m.in. z Accenture – największym na świecie przedsiębiorstwem outsourcingowym i konsultingowym w dziedzinie zarządzania i wysokich technologii.

Na uwagę zasługuje również projekt Wielkiego Paryża, którego realizacja jest planowana na lata 2012–2022. Jednym z głównych założeń jest ulepszenie komunikacji w regionie paryskim i budowa 130 km automatycznego, kursującego całą dobę „supermetra” wokół stolicy Francji, które łączyłoby przyszłe podparyskie centra ekonomiczne z lotniskami: Rossy-Charles-de-Gaulle na północy i Orly na południu. Na przekształcenie Paryża w metropolię nowoczesną i zarazem ekologiczną przeznaczono 35 mld euro. Nad projektem pracują najpopularniejsi światowi architekci i urbaniści, m.in. Richard Rogers, Jean Nouvela czy Christian de Portzamparca.

worzenie przestrzeni przyjaznej człowiekowi jest głównym założeniem tzw. nowego urbanizmu. Powstały w Stanach Zjednoczonych kierunek jest odpowiedzią na tworzenie się monotonicznych obszarów podmiejskich, które zmuszają ich mieszkańców do korzystania z samochodu, co powoduje korki i tym samym wydłuża czas dojazdu do pracy, sklepu czy szkoły. Nowe założenia stawiają na takie zorganizowanie przestrzeni, aby do usług i instytucji można było dostać się w ciągu 5 min pieszo lub za pomocą transportu publicznego. Wymaga to rezygnacji z wielkopowierzchniowych parkingów, powierzchni handlowych czy wielkich obszarów sypialni miejskich, a wprowadzenia większej dywersyfikacji przestrzeni.

Realizowanie nowoczesnych trendów nie jest łatwe i wymaga nakładów, jednak korzyści płynące z takich rozwiązań są z pewnością bezcenne. W polskich miastach tworzenie inteligentnych przestrzeni to jeszcze science fiction, jednak pozwoliłoby uniknąć błędów, które obecnie są naprawiane na Zachodzie.

Agnieszka Michalak
Gazeta Inwestycyjna INWESTOR



gk

 

Inteligentna przestrzeń – miasta przyszłości

Od niedawna panuje moda na określanie pewnych rozwiązań technologicznych, wprowadzanych do naszych przestrzeni życia, inteligentnymi. Jednak wychodząc z zamkniętych przestrzeni domów czy biur na ulice miast, o inteligentnych rozwiązaniach można raczej zapomnieć.
Czy w przyszłości będzie inaczej? Czy mamy szansę na inteligentne rozwiązania w naszych miastach? Inteligentne rozwiązania to takie, które w maksymalny sposób oszczędzają czas, ułatwiają wykonywanie wielu czynności, są przyjazne dla środowiska i w maksymalny sposób oszczędzają energię. Miasto powinno być tak zorganizowane, aby w jak najskuteczniej ułatwiać życie mieszkańców – zapewniać łatwy dostęp do usług, instytucji i sklepów, wprowadzając ekologiczne rozwiązania eliminujące zbytnie zużycie energii oraz nadmierną emisję dwutlenku węgla.

Amsterdam jest pierwszym miastem w Europie, które można określić mianem inteligentnego. Wprowadzono tam program Amsterdam Smart City, według którego należy poszukiwać tzw. inteligentnych:
•    sieci przesyłu energii, eliminujących straty podczas przesyłu i pozwalających zarządzać przepływem energii bardziej efektywnie,
•    liczników dających użytkownikom informację zwrotną na temat zużycia, co pomaga w wydajnym zarządzaniu zużyciem energii,
•    technologii przy budowie budynków,
•    urządzeń, by zredukować zużycie energii w domach, nieruchomościach komercyjnych, budynkach i przestrzeniach publicznych oraz w transporcie.
W celu realizacji poszczególnych etapów projektu sektor publiczny współpracuje z sektorem prywatnym, m.in. z Accenture – największym na świecie przedsiębiorstwem outsourcingowym i konsultingowym w dziedzinie zarządzania i wysokich technologii.

Na uwagę zasługuje również projekt Wielkiego Paryża, którego realizacja jest planowana na lata 2012–2022. Jednym z głównych założeń jest ulepszenie komunikacji w regionie paryskim i budowa 130 km automatycznego, kursującego całą dobę „supermetra” wokół stolicy Francji, które łączyłoby przyszłe podparyskie centra ekonomiczne z lotniskami: Rossy-Charles-de-Gaulle na północy i Orly na południu. Na przekształcenie Paryża w metropolię nowoczesną i zarazem ekologiczną przeznaczono 35 mld euro. Nad projektem pracują najpopularniejsi światowi architekci i urbaniści, m.in. Richard Rogers, Jean Nouvela czy Christian de Portzamparca.

worzenie przestrzeni przyjaznej człowiekowi jest głównym założeniem tzw. nowego urbanizmu. Powstały w Stanach Zjednoczonych kierunek jest odpowiedzią na tworzenie się monotonicznych obszarów podmiejskich, które zmuszają ich mieszkańców do korzystania z samochodu, co powoduje korki i tym samym wydłuża czas dojazdu do pracy, sklepu czy szkoły. Nowe założenia stawiają na takie zorganizowanie przestrzeni, aby do usług i instytucji można było dostać się w ciągu 5 min pieszo lub za pomocą transportu publicznego. Wymaga to rezygnacji z wielkopowierzchniowych parkingów, powierzchni handlowych czy wielkich obszarów sypialni miejskich, a wprowadzenia większej dywersyfikacji przestrzeni.

Realizowanie nowoczesnych trendów nie jest łatwe i wymaga nakładów, jednak korzyści płynące z takich rozwiązań są z pewnością bezcenne. W polskich miastach tworzenie inteligentnych przestrzeni to jeszcze science fiction, jednak pozwoliłoby uniknąć błędów, które obecnie są naprawiane na Zachodzie.

Agnieszka Michalak
Gazeta Inwestycyjna INWESTOR



gk

 

Jak sprawdzić firmę deweloperską?

Sytuacja na pierwotnym rynku nieruchomości wciąż ewoluuje, zmieniają się też relacje klient-deweloper. Osoby zainteresowane zakupem nowo wybudowanych mieszkań zadają sobie jednak niezmiennie pytanie: Jak sprawdzić firmę deweloperską i inwestycję, aby podjąć dobrą decyzję?

Istotne, aby poznać opinie innych klientów o inwestorze i dowiedzieć się jakie mają doświadczenia z realizacji umowy. Jeśli deweloper jest członkiem Polskiego Związku Firm Deweloperskich i przestrzega zasad zawartych w Kodeksie Dobrych Praktyk to będzie to dla nas gwarancją jakości jego usług. Oczywistym jest też, że lepiej wybierać inwestycje z niezbyt odległym terminem oddania lokali do użytku.

Co sprawdzić?

Podstawową kwestią są dokumenty mówiące o tym, czy deweloper posiada tytuł prawny do nieruchomości, na której planuje inwestycje. Informacji o stanie prawnym gruntów dostarczy odpis z księgi wieczystej nieruchomości i odpis z rejestru gruntów. Należy także zapoznać się z KRS firmy i upewnić się, czy posiada pozwolenie na budowę oraz decyzję zatwierdzającą projekt techniczny.

Umowa

Lepszym rozwiązaniem jest sporządzenie umowy w formie aktu notarialnego z wpisem roszczenia o zawarcie umowy ostatecznej do księgi wieczystej realizowanej nieruchomości, niż w zwykłej formie pisemnej. W przypadku aktu notarialnego kupujący może nie tylko rozliczyć się z wpłaconych środków, ale również żądać zawarcia umowy.

Jeśli chcemy upewnić się, czy umowa nie zawiera tzw. niedozwolonych klauzul możemy to sprawdzić na stronie internetowej Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który je publikuje. Integralną częścią umowy powinny być: rzut graficzny mieszkania, specyfikacja materiałów budowlanych i standardu wykończenia lokalu. W umowie powinien być dokładnie określony termin ukończenia inwestycji i data przeniesienia na kupującego praw własności nieruchomości w stanie wolnym od wszelkich obciążeń. Przeglądając dokument zwróćmy szczególną uwagę na zapisy dotyczące kar umownych, np. za nieterminowe wpłaty lub odstąpienie od umowy.

Płatność

Dziś warunki rynkowe sprzyjają kupującym.

- Powszechną praktyką stało się dziś indywidualnie negocjowanie cen lokali, podobnie jak poszczególnych postanowień umów deweloperskich. Rozpoczęliśmy podpisywanie umów rezerwacyjnych na mieszkania, które powstaną w drugim etapie realizacji osiedla Alpha, właśnie po to aby zagwarantować naszym klientom zachowanie obecnych promocyjnych cen na lokale, których budowę rozpoczniemy w styczniu przyszłego roku – mówi Teresa Witkowska, dyrektor Sprzedaży w RED Real Estate Development.

Terminy wpłat kolejnych transz powinny być powiązane z datami oddawania kolejnych faz realizacji inwestycji. Najlepszym rozwiązaniem dla nabywców jest oferowany przez niektórych inwestorów system wpłat, w którym tylko 10-30 procent wartości mieszkania płacimy po podpisaniu umowy, a pozostałą część dopiero po odebraniu kluczy. Jeśli zaś dysponujemy gotówką i zadeklarujemy wcześniejszą wpłatę większej części należności w niektórych przypadkach możemy otrzymać od dewelopera interesujący rabat.

Źródło: RED real estate development

Jak sprawdzić firmę deweloperską?

Sytuacja na pierwotnym rynku nieruchomości wciąż ewoluuje, zmieniają się też relacje klient-deweloper. Osoby zainteresowane zakupem nowo wybudowanych mieszkań zadają sobie jednak niezmiennie pytanie: Jak sprawdzić firmę deweloperską i inwestycję, aby podjąć dobrą decyzję?

Istotne, aby poznać opinie innych klientów o inwestorze i dowiedzieć się jakie mają doświadczenia z realizacji umowy. Jeśli deweloper jest członkiem Polskiego Związku Firm Deweloperskich i przestrzega zasad zawartych w Kodeksie Dobrych Praktyk to będzie to dla nas gwarancją jakości jego usług. Oczywistym jest też, że lepiej wybierać inwestycje z niezbyt odległym terminem oddania lokali do użytku.

Co sprawdzić?

Podstawową kwestią są dokumenty mówiące o tym, czy deweloper posiada tytuł prawny do nieruchomości, na której planuje inwestycje. Informacji o stanie prawnym gruntów dostarczy odpis z księgi wieczystej nieruchomości i odpis z rejestru gruntów. Należy także zapoznać się z KRS firmy i upewnić się, czy posiada pozwolenie na budowę oraz decyzję zatwierdzającą projekt techniczny.

Umowa

Lepszym rozwiązaniem jest sporządzenie umowy w formie aktu notarialnego z wpisem roszczenia o zawarcie umowy ostatecznej do księgi wieczystej realizowanej nieruchomości, niż w zwykłej formie pisemnej. W przypadku aktu notarialnego kupujący może nie tylko rozliczyć się z wpłaconych środków, ale również żądać zawarcia umowy.

Jeśli chcemy upewnić się, czy umowa nie zawiera tzw. niedozwolonych klauzul możemy to sprawdzić na stronie internetowej Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który je publikuje. Integralną częścią umowy powinny być: rzut graficzny mieszkania, specyfikacja materiałów budowlanych i standardu wykończenia lokalu. W umowie powinien być dokładnie określony termin ukończenia inwestycji i data przeniesienia na kupującego praw własności nieruchomości w stanie wolnym od wszelkich obciążeń. Przeglądając dokument zwróćmy szczególną uwagę na zapisy dotyczące kar umownych, np. za nieterminowe wpłaty lub odstąpienie od umowy.

Płatność

Dziś warunki rynkowe sprzyjają kupującym.

- Powszechną praktyką stało się dziś indywidualnie negocjowanie cen lokali, podobnie jak poszczególnych postanowień umów deweloperskich. Rozpoczęliśmy podpisywanie umów rezerwacyjnych na mieszkania, które powstaną w drugim etapie realizacji osiedla Alpha, właśnie po to aby zagwarantować naszym klientom zachowanie obecnych promocyjnych cen na lokale, których budowę rozpoczniemy w styczniu przyszłego roku – mówi Teresa Witkowska, dyrektor Sprzedaży w RED Real Estate Development.

Terminy wpłat kolejnych transz powinny być powiązane z datami oddawania kolejnych faz realizacji inwestycji. Najlepszym rozwiązaniem dla nabywców jest oferowany przez niektórych inwestorów system wpłat, w którym tylko 10-30 procent wartości mieszkania płacimy po podpisaniu umowy, a pozostałą część dopiero po odebraniu kluczy. Jeśli zaś dysponujemy gotówką i zadeklarujemy wcześniejszą wpłatę większej części należności w niektórych przypadkach możemy otrzymać od dewelopera interesujący rabat.

Źródło: RED real estate development

III Akademia Energooszczędności

W listopadzie tego roku odbędą się VI Międzynarodowe Dni Domów Pasywnych, organizowane przez Instytut Domów Pasywnych w Darmstadt – twórcę idei pasywności. Ta międzynarodowa impreza jest doskonałą okazją do zaprezentowania nie tylko pierwszego i do tej pory jedynego certyfikowanego domu pasywnego w Polsce, ale także przekazania wiedzy dotyczącej coraz prężniej rozwijającego się budownictwa energooszczędnego.
W ramach Dni Domów Pasywnych odbędzie się III Akademia Energooszczędności (5 listopada) oraz Targi Budownictwa Energooszczędnego (6-7 listopada), w ramach których odbędą się wykłady połączone z działaniami promocyjnymi stanowiącymi realizację projektu ILETE.

pasyw_certyfikat

Jest to już trzecia akademia organizowana przez biuro projektowe Lipińscy Domy, podczas której zaprezentujemy praktyczną wiedzę i doświadczenie wielu specjalistów w branży budownictwa energooszczędnego, a także związane z nim nowe technologie oraz zagadnienia prawne.

Współorganizatorem Akademii jest Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który z tej okazji ogłosił konkurs na najlepszą pracę magisterską dotyczącą nowatorskich rozwiązań technologicznych propagujących energooszczędność i ekologię, spośród studentów dolnośląskich uczelni. To wymierny efekt dotychczasowych, skutecznych działań biura Lipińscy Domy zaszczepienia także w Polsce proekologicznego myślenia, realizujący się w postaci młodej kadry naukowców i specjalistów z branży szeroko rozumianej energooszczędności.

Celem organizowanej przez Lipińscy Domy III Akademii Energooszczędności oraz Targów Budownictwa Energooszczędnego jest promowanie dobrych praktyk w budownictwie – od projektu po realizację. Na akademii będzie można dokonać także analizy nowych technologii i systemów oraz ich uzasadnienia ekonomicznego.

Uczestnicy Akademii otrzymają odpowiedzi na pytania m.in.:

  • jak praktycznie wykorzystać rozwiązania zmniejszające zużycie energii?
  • jak pozyskać energię alternatywną do poprawy bilansu cieplnego budynku?
  • jak prawidłowo oszacować nakłady inwestycyjne na dom energooszczędny, aby zwróciły się jak najszybciej

Zaproszeni goście opowiedzą także o wykorzystaniu nowych technologii w budownictwie, oraz o tym:

  • jak nie utracić zakładanych znakomitych parametrów zapotrzebowania na ciepło, poprzez zlekceważenie negatywnego wpływu mostków termicznych?
  • jak dobór nowoczesnych systemów grzewczych wpływa na realne koszty ogrzewania?
  • jak połączyć dobre parametry materiałów izolacyjnych z wytrzymałością materiałów konstrukcyjnych?

Wykładowcami podczas Akademii Energooszczędności będą między innymi:

  • dr Szymon Firląg – specjalista d.s. budownictwa pasywnego i energooszczędnego, Instytut Budynków Pasywnych przy Narodowej Agencji Poszanowania Energii, twórca polskiej wersji programu PPHP do obliczeń budynków pasywnych pod kierunkiem Passivhaus Institut Darmstadt
  • mgr inż. Jerzy Żurawski – audytor Dolnośląskiej Agencji Energii i Środowiska, CEM (Certified Energy Manager), audytor UE
  • dr Jarosław Gniazdowski – Uniwersytet Zielonogórski, Prezes lubuskiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
  • Ludwika i Miłosz Lipińscy – architekci, autorzy pierwszego certyfikowanego domu pasywnego w Polsce.

Zapraszamy do wzięcia udziału!

Źródło: M.&L. LIPIŃSCY Biuro Projektowe

III Akademia Energooszczędności

W listopadzie tego roku odbędą się VI Międzynarodowe Dni Domów Pasywnych, organizowane przez Instytut Domów Pasywnych w Darmstadt – twórcę idei pasywności. Ta międzynarodowa impreza jest doskonałą okazją do zaprezentowania nie tylko pierwszego i do tej pory jedynego certyfikowanego domu pasywnego w Polsce, ale także przekazania wiedzy dotyczącej coraz prężniej rozwijającego się budownictwa energooszczędnego.
W ramach Dni Domów Pasywnych odbędzie się III Akademia Energooszczędności (5 listopada) oraz Targi Budownictwa Energooszczędnego (6-7 listopada), w ramach których odbędą się wykłady połączone z działaniami promocyjnymi stanowiącymi realizację projektu ILETE.

pasyw_certyfikat

Jest to już trzecia akademia organizowana przez biuro projektowe Lipińscy Domy, podczas której zaprezentujemy praktyczną wiedzę i doświadczenie wielu specjalistów w branży budownictwa energooszczędnego, a także związane z nim nowe technologie oraz zagadnienia prawne.

Współorganizatorem Akademii jest Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który z tej okazji ogłosił konkurs na najlepszą pracę magisterską dotyczącą nowatorskich rozwiązań technologicznych propagujących energooszczędność i ekologię, spośród studentów dolnośląskich uczelni. To wymierny efekt dotychczasowych, skutecznych działań biura Lipińscy Domy zaszczepienia także w Polsce proekologicznego myślenia, realizujący się w postaci młodej kadry naukowców i specjalistów z branży szeroko rozumianej energooszczędności.

Celem organizowanej przez Lipińscy Domy III Akademii Energooszczędności oraz Targów Budownictwa Energooszczędnego jest promowanie dobrych praktyk w budownictwie – od projektu po realizację. Na akademii będzie można dokonać także analizy nowych technologii i systemów oraz ich uzasadnienia ekonomicznego.

Uczestnicy Akademii otrzymają odpowiedzi na pytania m.in.:

  • jak praktycznie wykorzystać rozwiązania zmniejszające zużycie energii?
  • jak pozyskać energię alternatywną do poprawy bilansu cieplnego budynku?
  • jak prawidłowo oszacować nakłady inwestycyjne na dom energooszczędny, aby zwróciły się jak najszybciej

Zaproszeni goście opowiedzą także o wykorzystaniu nowych technologii w budownictwie, oraz o tym:

  • jak nie utracić zakładanych znakomitych parametrów zapotrzebowania na ciepło, poprzez zlekceważenie negatywnego wpływu mostków termicznych?
  • jak dobór nowoczesnych systemów grzewczych wpływa na realne koszty ogrzewania?
  • jak połączyć dobre parametry materiałów izolacyjnych z wytrzymałością materiałów konstrukcyjnych?

Wykładowcami podczas Akademii Energooszczędności będą między innymi:

  • dr Szymon Firląg – specjalista d.s. budownictwa pasywnego i energooszczędnego, Instytut Budynków Pasywnych przy Narodowej Agencji Poszanowania Energii, twórca polskiej wersji programu PPHP do obliczeń budynków pasywnych pod kierunkiem Passivhaus Institut Darmstadt
  • mgr inż. Jerzy Żurawski – audytor Dolnośląskiej Agencji Energii i Środowiska, CEM (Certified Energy Manager), audytor UE
  • dr Jarosław Gniazdowski – Uniwersytet Zielonogórski, Prezes lubuskiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
  • Ludwika i Miłosz Lipińscy – architekci, autorzy pierwszego certyfikowanego domu pasywnego w Polsce.

Zapraszamy do wzięcia udziału!

Źródło: M.&L. LIPIŃSCY Biuro Projektowe

Jak ubezpieczyć wynajmowane mieszkanie

W dzisiejszych czasach, kiedy zakup własnych czterech kątów, wielu młodych ludzi porównuje ze zdobyciem Kilimandżaro, wynajem staje się coraz bardziej popularny. Już nie tylko studenckie czasy charakteryzują się najmowanym lokum, lecz także te późniejsze. Ale nie ma co narzekać. Mamy przecież kapitalizm, na zachodzie ludzie także spłacają swoje domy przez całe życie i jest to traktowane całkiem normalnie.
ymczasem przemierzając dłuższą lub krótszą drogę w kierunku wymarzonego własnego M trzy, cztery, czy też innej wielkości, gromadzimy stopniowo kolejne składniki dobytku. Najpierw tylko komputer, potem może jakiś telewizor, rower, mikrofalówka, toster. Może być nawet zestaw kina domowego. Własne mieszkanie jest na tyle odległe, że nie warto odkładać wszystkich małych przyjemności, które są z nim związane. W ten sposób w ciągu tych kilku lat nasz skromny majątek się powiększa i czeka, aż będziemy mogli trafić razem z nim do celu naszej drogi.

Może się okazać, że nasze skarby, w wyniku zdarzeń losowych czy też kradzieży, przepada. Do wynajmowanego mieszkania tez się można włamać, a tym bardziej „oczyścić” je z wszystkich wartościowych ruchomości.

Może zdarzyć się pożar. Kto za to będzie odpowiadał? Jak myślisz? Najprostsza odpowiedź nie jest niestety prawdziwa. To wcale nie jest wina właściciela i wcale nie musi on rekompensować Ci wszelkich strat związanych z tragedią. Jak więc zabezpieczyć własny dobytek? Zacznijmy od tego, kto za co odpowiada w domu lub mieszkaniu, które jest przedmiotem najmu.

Wynajem – kto za co w tym związku odpowiada?

Najemca, czyli osoba która za pewną stałą opłatę, mieszka w lokalu, który do niego nie należy, odpowiada za własne rzeczy, oraz za szkody, które wyrządzi innym np. poprzez zalanie sąsiadów.

Z kolei właściciel, czyli wynajmujący, jest odpowiedzialny za ruchomości, które należą do niego, za szkody, które wyrządzi innym oraz za mury i stałe elementy w budynku lub lokalu.

Warto się w tym miejscu zatrzymać na szkodach wyrządzonych osobom trzecim. Jeżeli przykładowe zalanie sąsiadów, było spowodowane awarią instalacji, odpowiedzialny za to zdarzenie jest właściciel. Gdy przyczyną był źle dokręcony kran, winą zostanie obarczony lokator.

Oczywiście nie rozpatrujemy tutaj przypadków, gdy najemca przyczyni się do szkód w mieniu właściciela. Reasumując, każda ze stron powinna zadbać o bezpieczeństwo tego, co do niej należy i oprócz tego zaopatrzyć się w ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej.

Ubezpieczenie mieszkania

Jak zatem zabezpieczyć się przed stratą własnego dobytku, jeżeli wynajmujesz mieszkanie, a jak, jeżeli jesteś najemcą. Lokator powinien zadbać o ubezpieczenie ruchomości domowych od ognia i innych zdarzeń losowych (np. na wypadek pożaru, uderzenia piorunu itp.) oraz od kradzieży z włamaniem, rabunku i dewastacji. Dopełnieniem takiego pakietu powinno być jeszcze ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej w życiu prywatnym.
Z kolei właściciel powinien zadbać przede wszystkim o ubezpieczenie murów i stałych elementów wynajmowanego domu lub mieszkania od ognia i innych zdarzeń losowych, a także polisę OC w życiu prywatnym. Jeżeli w lokalu znajdują się jakieś ruchomości należące do właściciela (np. meble, telewizor), warto dokupić jeszcze ubezpieczenie ruchomości domowych.

Ubezpieczenie właściciela nie wystarczy?

Może się wydawać, że jeżeli właściciel ma pełny pakiet ubezpieczeń mieszkania to przedmioty należące do najmującego też będą bezpieczne. Niestety nie. Polisa wynajmującego chroni tylko jego majątek. Podobnie jest z ubezpieczeniem OC, które nie obejmuje odpowiedzialności cywilnej lokatora.

Tak to wygląda w przypadku standardowych wariantów polis mieszkaniowych. Niektóre towarzystwa oferują opcję ubezpieczenia mieszkania, która zabezpiecza ruchomości zarówno właściciela jak i lokatora. Zasada ta działa także, jeżeli chodzi o odpowiedzialność cywilną. Jeżeli lokator zaleje sąsiadów, szkoda może być zlikwidowana z OC właściciela. Koszt takich specjalnych wariantów zazwyczaj jest o około 40% większy od składki za standardowy zakres. Właściciel, który chce zabezpieczyć swoje mieszkanie na wszelką ewentualność, może w ten sposób zrobić prezent swoim lokatorom.

Ubezpieczenie dla NAJEMCY:
- ruchomości domowych od ognia i innych zdarzeń losowych - 20.000 zł
- ruchomości domowych od kradzieży z włamaniem lub rabunku - 10.000 zł
- OC - 20.000 zł

Compensa
Concordia
Warta
Inter Polska
Hestia
Składka roczna
127 zł
135 zł
199 zł
100 zł*
168 zł
Ubezpieczenie dla WYNAJMUJĄCEGO:
Składka roczna
Compensa
Concordia
Warta
Inter Polska
Hestia
WARIANT I
Ubezpieczenie murów od ognia i innych zdarzeń losowych – 100 000 zł, OC – 50 000 zł
116 zł
55 zł
151 zł
84 zł
103 zł
WARIANT II
Ubezpieczenie murów od ognia i innych zdarzeń losowych – 300 000 zł, OC – 100 000 zł
300 zł
165 zł
416 zł
210 zł
248 zl
WARIANT III
Ubezpieczenie murów od ognia i innych zdarzeń losowych – 500 000 zł, OC – 250 000 zł
580 zł
275 zł
587 zł
366 zł
418 zł

Piotr Szostakiewicz (ubezpieczenie.com.pl), Tomasz Litwiniuk ( porównanie ubezpieczeń TotalMoney.pl )

 

Gazeta Prawna

Jak ubezpieczyć wynajmowane mieszkanie

W dzisiejszych czasach, kiedy zakup własnych czterech kątów, wielu młodych ludzi porównuje ze zdobyciem Kilimandżaro, wynajem staje się coraz bardziej popularny. Już nie tylko studenckie czasy charakteryzują się najmowanym lokum, lecz także te późniejsze. Ale nie ma co narzekać. Mamy przecież kapitalizm, na zachodzie ludzie także spłacają swoje domy przez całe życie i jest to traktowane całkiem normalnie.
ymczasem przemierzając dłuższą lub krótszą drogę w kierunku wymarzonego własnego M trzy, cztery, czy też innej wielkości, gromadzimy stopniowo kolejne składniki dobytku. Najpierw tylko komputer, potem może jakiś telewizor, rower, mikrofalówka, toster. Może być nawet zestaw kina domowego. Własne mieszkanie jest na tyle odległe, że nie warto odkładać wszystkich małych przyjemności, które są z nim związane. W ten sposób w ciągu tych kilku lat nasz skromny majątek się powiększa i czeka, aż będziemy mogli trafić razem z nim do celu naszej drogi.

Może się okazać, że nasze skarby, w wyniku zdarzeń losowych czy też kradzieży, przepada. Do wynajmowanego mieszkania tez się można włamać, a tym bardziej „oczyścić” je z wszystkich wartościowych ruchomości.

Może zdarzyć się pożar. Kto za to będzie odpowiadał? Jak myślisz? Najprostsza odpowiedź nie jest niestety prawdziwa. To wcale nie jest wina właściciela i wcale nie musi on rekompensować Ci wszelkich strat związanych z tragedią. Jak więc zabezpieczyć własny dobytek? Zacznijmy od tego, kto za co odpowiada w domu lub mieszkaniu, które jest przedmiotem najmu.

Wynajem – kto za co w tym związku odpowiada?

Najemca, czyli osoba która za pewną stałą opłatę, mieszka w lokalu, który do niego nie należy, odpowiada za własne rzeczy, oraz za szkody, które wyrządzi innym np. poprzez zalanie sąsiadów.

Z kolei właściciel, czyli wynajmujący, jest odpowiedzialny za ruchomości, które należą do niego, za szkody, które wyrządzi innym oraz za mury i stałe elementy w budynku lub lokalu.

Warto się w tym miejscu zatrzymać na szkodach wyrządzonych osobom trzecim. Jeżeli przykładowe zalanie sąsiadów, było spowodowane awarią instalacji, odpowiedzialny za to zdarzenie jest właściciel. Gdy przyczyną był źle dokręcony kran, winą zostanie obarczony lokator.

Oczywiście nie rozpatrujemy tutaj przypadków, gdy najemca przyczyni się do szkód w mieniu właściciela. Reasumując, każda ze stron powinna zadbać o bezpieczeństwo tego, co do niej należy i oprócz tego zaopatrzyć się w ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej.

Ubezpieczenie mieszkania

Jak zatem zabezpieczyć się przed stratą własnego dobytku, jeżeli wynajmujesz mieszkanie, a jak, jeżeli jesteś najemcą. Lokator powinien zadbać o ubezpieczenie ruchomości domowych od ognia i innych zdarzeń losowych (np. na wypadek pożaru, uderzenia piorunu itp.) oraz od kradzieży z włamaniem, rabunku i dewastacji. Dopełnieniem takiego pakietu powinno być jeszcze ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej w życiu prywatnym.
Z kolei właściciel powinien zadbać przede wszystkim o ubezpieczenie murów i stałych elementów wynajmowanego domu lub mieszkania od ognia i innych zdarzeń losowych, a także polisę OC w życiu prywatnym. Jeżeli w lokalu znajdują się jakieś ruchomości należące do właściciela (np. meble, telewizor), warto dokupić jeszcze ubezpieczenie ruchomości domowych.

Ubezpieczenie właściciela nie wystarczy?

Może się wydawać, że jeżeli właściciel ma pełny pakiet ubezpieczeń mieszkania to przedmioty należące do najmującego też będą bezpieczne. Niestety nie. Polisa wynajmującego chroni tylko jego majątek. Podobnie jest z ubezpieczeniem OC, które nie obejmuje odpowiedzialności cywilnej lokatora.

Tak to wygląda w przypadku standardowych wariantów polis mieszkaniowych. Niektóre towarzystwa oferują opcję ubezpieczenia mieszkania, która zabezpiecza ruchomości zarówno właściciela jak i lokatora. Zasada ta działa także, jeżeli chodzi o odpowiedzialność cywilną. Jeżeli lokator zaleje sąsiadów, szkoda może być zlikwidowana z OC właściciela. Koszt takich specjalnych wariantów zazwyczaj jest o około 40% większy od składki za standardowy zakres. Właściciel, który chce zabezpieczyć swoje mieszkanie na wszelką ewentualność, może w ten sposób zrobić prezent swoim lokatorom.

Ubezpieczenie dla NAJEMCY:
- ruchomości domowych od ognia i innych zdarzeń losowych - 20.000 zł
- ruchomości domowych od kradzieży z włamaniem lub rabunku - 10.000 zł
- OC - 20.000 zł

Compensa
Concordia
Warta
Inter Polska
Hestia
Składka roczna
127 zł
135 zł
199 zł
100 zł*
168 zł
Ubezpieczenie dla WYNAJMUJĄCEGO:
Składka roczna
Compensa
Concordia
Warta
Inter Polska
Hestia
WARIANT I
Ubezpieczenie murów od ognia i innych zdarzeń losowych – 100 000 zł, OC – 50 000 zł
116 zł
55 zł
151 zł
84 zł
103 zł
WARIANT II
Ubezpieczenie murów od ognia i innych zdarzeń losowych – 300 000 zł, OC – 100 000 zł
300 zł
165 zł
416 zł
210 zł
248 zl
WARIANT III
Ubezpieczenie murów od ognia i innych zdarzeń losowych – 500 000 zł, OC – 250 000 zł
580 zł
275 zł
587 zł
366 zł
418 zł

Piotr Szostakiewicz (ubezpieczenie.com.pl), Tomasz Litwiniuk ( porównanie ubezpieczeń TotalMoney.pl )

 

Gazeta Prawna

W jaki sposób najkorzystniej znieść współwłasność nieruchomości

Zniesienie współwłasności nieruchomości następuje albo na mocy umowy współwłaścicieli, albo orzeczenia sądu. Jeżeli rozstrzygnięcie wyda sąd – może nakazać: podział nieruchomości, przekazanie jej jednemu ze współwłaścicieli lub jej sprzedaż i podział uzyskanych pieniędzy.

Własność tej samej rzeczy może przysługiwać niepodzielnie kilku osobom. W takiej sytuacji mamy do czynienia ze współwłasnością. Może być to albo współwłasność w częściach ułamkowych, albo współwłasność łączna. Do powstania współwłasności może dojść na skutek różnych sytuacji, np. w wyniku jej wspólnego zakupu co najmniej przez dwie osoby, ustania wspólności majątkowej między małżonkami po rozwodzie, dziedziczenia. Przepisy o współwłasności stosuje się także do majątku wspólnie zgromadzonego przez konkubentów.

Uwaga. Opłata sądowa

Za wniosek do sądu trzeba zapłacić 1 tys. zł, a jeżeli wszystkie strony są zgodne co do podziału – 300 zł.

Kiedy podział nie jest możliwy

W prawie cywilnym współwłasność jest traktowana jako wyjątek od reguły, którą jest przysługiwanie własności jednemu podmiotowi. Dlatego jest ona uznawana za stan przejściowy, który powinien być jak najszybciej zlikwidowany. Z tego też względu prawo cywilne bardzo dokładnie reguluje procedury zniesienia współwłasności.

Zniesienia współwłasności może żądać każdy ze współwłaścicieli, a prawo to nie ulega przedawnieniu, więc można z nim wystąpić w każdym czasie i w każdych okolicznościach. Ponadto współwłaściciel nie może skutecznie zrzec się prawa do żądania zniesienia tego prawa. Każdy ze współwłaścicieli może zatem żądać zniesienia współwłasności. Wyjątkiem od tej zasady jest wyłączenie uprawnienia do zniesienia współwłasności przez czynność prawną. Wyłączenie to nie może jednak trwać dłużej niż pięć lat. Jednak w ostatnim roku przed upływem zastrzeżonego terminu dopuszczalne jest jego przedłużenie na dalsze pięć lat. Przedłużenie to może być ponowione.

Zniesienie współwłasności nie jest także dopuszczalne, jeżeli ma ona charakter przymusowy. Wówczas trwanie współwłasności konieczne jest przez cały czas istnienia stosunku prawnego będącego jej podstawą. Współwłaściciele nie mogą zatem domagać się zniesienia współwłasności. Z sytuacją taką możemy mieć do czynienia np. w przypadku odrębnej własności lokali. W takiej sytuacji odnosi się ona do gruntu, na którym znajduje się budynek oraz do urządzeń służących wspólnemu użytkowi, jak np. klatka schodowa w budynku. Ze współwłasnością przymusową mamy także do czynienia w niektórych bardzo specyficznych przypadkach wspólnoty gruntowej. W obu przypadkach współwłaściciele nie mogą znieść współwłasności, a żądanie któregokolwiek z nich nie będzie wywierało żadnych skutków.

Obowiązku znoszenia współwłasności nie ma także, gdy ma ona charakter ułamkowy, a współwłaściciele bezkonfliktowo korzystają z rzeczy wspólnej. Udział oznacza pewien zakres uprawnień, które ma współwłaściciel wobec rzeczy wspólnej, i jest wyrażany za pomocą części ułamkowej tj. 1/2, 1/4. Wielkość tego ułamka wynika z podstawy współwłasności. Należy pamiętać, że każdy ze współwłaścicieli może rozporządzać swoim udziałem bez zgody pozostałych. Może go zbyć (sprzedaż, darowizna) lub obciążyć (ustanowić na udziale hipotekę), a także może nim rozporządzać na wypadek śmierci w testamencie.

To jest tylko część artykułu, zobacz pełną treść w e-wydaniu Dziennika Gazety Prawnej: W jaki sposób najkorzystniej znieść współwłasność nieruchomości.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

Artykuł z dnia: 2009-11-03

W jaki sposób najkorzystniej znieść współwłasność nieruchomości

Zniesienie współwłasności nieruchomości następuje albo na mocy umowy współwłaścicieli, albo orzeczenia sądu. Jeżeli rozstrzygnięcie wyda sąd – może nakazać: podział nieruchomości, przekazanie jej jednemu ze współwłaścicieli lub jej sprzedaż i podział uzyskanych pieniędzy.

Własność tej samej rzeczy może przysługiwać niepodzielnie kilku osobom. W takiej sytuacji mamy do czynienia ze współwłasnością. Może być to albo współwłasność w częściach ułamkowych, albo współwłasność łączna. Do powstania współwłasności może dojść na skutek różnych sytuacji, np. w wyniku jej wspólnego zakupu co najmniej przez dwie osoby, ustania wspólności majątkowej między małżonkami po rozwodzie, dziedziczenia. Przepisy o współwłasności stosuje się także do majątku wspólnie zgromadzonego przez konkubentów.

Uwaga. Opłata sądowa

Za wniosek do sądu trzeba zapłacić 1 tys. zł, a jeżeli wszystkie strony są zgodne co do podziału – 300 zł.

Kiedy podział nie jest możliwy

W prawie cywilnym współwłasność jest traktowana jako wyjątek od reguły, którą jest przysługiwanie własności jednemu podmiotowi. Dlatego jest ona uznawana za stan przejściowy, który powinien być jak najszybciej zlikwidowany. Z tego też względu prawo cywilne bardzo dokładnie reguluje procedury zniesienia współwłasności.

Zniesienia współwłasności może żądać każdy ze współwłaścicieli, a prawo to nie ulega przedawnieniu, więc można z nim wystąpić w każdym czasie i w każdych okolicznościach. Ponadto współwłaściciel nie może skutecznie zrzec się prawa do żądania zniesienia tego prawa. Każdy ze współwłaścicieli może zatem żądać zniesienia współwłasności. Wyjątkiem od tej zasady jest wyłączenie uprawnienia do zniesienia współwłasności przez czynność prawną. Wyłączenie to nie może jednak trwać dłużej niż pięć lat. Jednak w ostatnim roku przed upływem zastrzeżonego terminu dopuszczalne jest jego przedłużenie na dalsze pięć lat. Przedłużenie to może być ponowione.

Zniesienie współwłasności nie jest także dopuszczalne, jeżeli ma ona charakter przymusowy. Wówczas trwanie współwłasności konieczne jest przez cały czas istnienia stosunku prawnego będącego jej podstawą. Współwłaściciele nie mogą zatem domagać się zniesienia współwłasności. Z sytuacją taką możemy mieć do czynienia np. w przypadku odrębnej własności lokali. W takiej sytuacji odnosi się ona do gruntu, na którym znajduje się budynek oraz do urządzeń służących wspólnemu użytkowi, jak np. klatka schodowa w budynku. Ze współwłasnością przymusową mamy także do czynienia w niektórych bardzo specyficznych przypadkach wspólnoty gruntowej. W obu przypadkach współwłaściciele nie mogą znieść współwłasności, a żądanie któregokolwiek z nich nie będzie wywierało żadnych skutków.

Obowiązku znoszenia współwłasności nie ma także, gdy ma ona charakter ułamkowy, a współwłaściciele bezkonfliktowo korzystają z rzeczy wspólnej. Udział oznacza pewien zakres uprawnień, które ma współwłaściciel wobec rzeczy wspólnej, i jest wyrażany za pomocą części ułamkowej tj. 1/2, 1/4. Wielkość tego ułamka wynika z podstawy współwłasności. Należy pamiętać, że każdy ze współwłaścicieli może rozporządzać swoim udziałem bez zgody pozostałych. Może go zbyć (sprzedaż, darowizna) lub obciążyć (ustanowić na udziale hipotekę), a także może nim rozporządzać na wypadek śmierci w testamencie.

To jest tylko część artykułu, zobacz pełną treść w e-wydaniu Dziennika Gazety Prawnej: W jaki sposób najkorzystniej znieść współwłasność nieruchomości.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

Artykuł z dnia: 2009-11-03

W tym roku kredyty mieszkaniowe z dopłatą będą kosztowały budżet państwa 108 mln zł

BANKI Rodzina na swoim (fot. Jupiterimages) Na ten temat * Duże banki wracają do gry na rynku kredytów mieszkaniowych * Banki chętniej pożyczają na dom w euro i frankach szwajcarskich * Banki mają coraz więcej problemów ze złymi kredytami * Rząd zamierza wesprzeć deweloperów więcej » Od początku roku wartość udzielonych kredytów z dopłatą wyniosła 4,4 mld zł. Zdaniem ekspertów program jest skuteczny i Ministerstwo Infrastruktury niepotrzebnie chce go zmienić.
Ministerstwo Infrastruktury chce, by system dopłat do kredytów mieszkaniowych zastąpić mechanizmem pomocy dla deweloperów, którzy korzystaliby z gwarancji państwa na kredyty budowlane.

- Jeśli budżet będzie gwarantował kredyty dla deweloperów, to inwestycje mieszkaniowe rzeczywiście mogą ruszyć. Jednak trzeba pamiętać, że gwarancje dla deweloperów będą kosztowały wielokrotnie więcej niż dopłaty do kredytów. Aby udzielać gwarancji, trzeba utworzyć specjalny fundusz lub stworzyć rezerwę budżetową - mówi Ryszard Matkowski, były wiceprezes Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast.

Eksperci podkreślają, że z punktu widzenia państwa program Rodzina na swoim w obecnym kształcie nie jest drogi. W tym roku dopłaty do kredytów mieszkaniowych udzielonych w całym okresie jego funkcjonowania wyniosą 108 mln zł. Dzięki temu 35,6 tys. osób wzięło w bankach kredyty hipoteczne na 5,7 mld zł. Tylko w tym roku (według danych z końca października) banki udzieliły 4,4 mld zł kredytów z dopłatami. Kosztowało to budżet państwa 54,7 mln zł, a pożyczki dostało prawie 25,5 tys. osób. Zestawiając to z liczbą mieszkań oddanych w tym roku do użytku (do końca sierpnia prawie 115 tys.), okazuje się, że prawie co czwarte mieszkanie mogło być kupione za pożyczkę z dopłatą.

- W czasie kryzysu na rynku nieruchomości ten program ratował sytuację - mówi Maciej Dymkowski z redNet Property Group.

Deweloperzy także nie wypowiadają się dobrze o nowych propozycjach ministerstwa. Wielu z nich rozpoczęło nowe inwestycje, starając się dostosować do limitów obowiązujących w programie. Teraz obawiają się, że nowe kredyty z dopłatą nie będą udzielane.

- To wygląda, jakby ktoś chciał zniszczyć program, który przyzwoicie działa. Wiele osób zainteresowanych kupnem mieszkania wypadnie z tego programu, bo nie spełni nowych wymagań - dodaje Jacek Kaliszuk, dyrektor ds. realizacyjnych Polnordu.

W nowym systemie osoba chcąca nabyć mieszkanie od dewelopera nie będzie się kontaktowała z bankiem. Deweloper za pomocą kredytu z gwarancją państwa postawi budynek, a klient wpłaci mu 30 proc. wartości mieszkania i tym samym nabędzie prawo do zamieszkiwania w tym lokalu. Przez kolejne 10 lat będzie musiał spłacić pozostałą część należności za mieszkanie.

- Jeśli mieszkanie ma wartość 300 tys. zł, to najpierw trzeba wpłacić 90 tys. zł, a później przez 10 lat, co miesiąc, trzeba płacić raty kapitałowe w wysokości 1750 zł. Do tego trzeba jeszcze dodać odsetki. To na pewno nie będzie program dla przeciętnej rodziny - mówi Jarosław Sadowski z Expandera.

Jesteś zainteresowany kredytem "Rodzina na swoim"?
Sprawdź, w którym banku i na jakich warunkach, otrzymasz rządowe dopłaty. Finansomat.wp.pl - w kilka sekund otrzymasz czytelną analizę, z informacją o najtańszej ofercie! Sprawdź! »


Kto więc z tego programu będzie mógł skorzystać?

- Mieszkania w tym programie na pewno będą droższe o koszty obsługi finansowej, bo deweloper będzie musiał spłacać kredyt i obciąży tym swoich klientów. Ten program może być dla ludzi, którzy mają nieujawnione dochody i funkcjonują w szarej strefie. Nie dostaną w banku kredytu hipotecznego, ale w praktyce mają zdolność do spłaty mieszkania wynajmowanego przez 10 lat od dewelopera - mówi Ryszard Matkowski.

Eksperci podkreślają, że zapowiedź zmian w Rodzinie na swoim może spowodować krótkotrwałe ożywienie na rynku, bo wiele osób będzie się starało uzyskać kredyt z dopłatą jeszcze na starych zasadach.

- To napędzi sprzedaż tylko w krótkim okresie poprzedzającym wprowadzenie zmiany - mówi Jacek Kaliszuk.

Roman Grzyb
Dziennik. Gazeta Prawna

Dziennik. Gazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl

W tym roku kredyty mieszkaniowe z dopłatą będą kosztowały budżet państwa 108 mln zł

BANKI Rodzina na swoim (fot. Jupiterimages) Na ten temat * Duże banki wracają do gry na rynku kredytów mieszkaniowych * Banki chętniej pożyczają na dom w euro i frankach szwajcarskich * Banki mają coraz więcej problemów ze złymi kredytami * Rząd zamierza wesprzeć deweloperów więcej » Od początku roku wartość udzielonych kredytów z dopłatą wyniosła 4,4 mld zł. Zdaniem ekspertów program jest skuteczny i Ministerstwo Infrastruktury niepotrzebnie chce go zmienić.
Ministerstwo Infrastruktury chce, by system dopłat do kredytów mieszkaniowych zastąpić mechanizmem pomocy dla deweloperów, którzy korzystaliby z gwarancji państwa na kredyty budowlane.

- Jeśli budżet będzie gwarantował kredyty dla deweloperów, to inwestycje mieszkaniowe rzeczywiście mogą ruszyć. Jednak trzeba pamiętać, że gwarancje dla deweloperów będą kosztowały wielokrotnie więcej niż dopłaty do kredytów. Aby udzielać gwarancji, trzeba utworzyć specjalny fundusz lub stworzyć rezerwę budżetową - mówi Ryszard Matkowski, były wiceprezes Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast.

Eksperci podkreślają, że z punktu widzenia państwa program Rodzina na swoim w obecnym kształcie nie jest drogi. W tym roku dopłaty do kredytów mieszkaniowych udzielonych w całym okresie jego funkcjonowania wyniosą 108 mln zł. Dzięki temu 35,6 tys. osób wzięło w bankach kredyty hipoteczne na 5,7 mld zł. Tylko w tym roku (według danych z końca października) banki udzieliły 4,4 mld zł kredytów z dopłatami. Kosztowało to budżet państwa 54,7 mln zł, a pożyczki dostało prawie 25,5 tys. osób. Zestawiając to z liczbą mieszkań oddanych w tym roku do użytku (do końca sierpnia prawie 115 tys.), okazuje się, że prawie co czwarte mieszkanie mogło być kupione za pożyczkę z dopłatą.

- W czasie kryzysu na rynku nieruchomości ten program ratował sytuację - mówi Maciej Dymkowski z redNet Property Group.

Deweloperzy także nie wypowiadają się dobrze o nowych propozycjach ministerstwa. Wielu z nich rozpoczęło nowe inwestycje, starając się dostosować do limitów obowiązujących w programie. Teraz obawiają się, że nowe kredyty z dopłatą nie będą udzielane.

- To wygląda, jakby ktoś chciał zniszczyć program, który przyzwoicie działa. Wiele osób zainteresowanych kupnem mieszkania wypadnie z tego programu, bo nie spełni nowych wymagań - dodaje Jacek Kaliszuk, dyrektor ds. realizacyjnych Polnordu.

W nowym systemie osoba chcąca nabyć mieszkanie od dewelopera nie będzie się kontaktowała z bankiem. Deweloper za pomocą kredytu z gwarancją państwa postawi budynek, a klient wpłaci mu 30 proc. wartości mieszkania i tym samym nabędzie prawo do zamieszkiwania w tym lokalu. Przez kolejne 10 lat będzie musiał spłacić pozostałą część należności za mieszkanie.

- Jeśli mieszkanie ma wartość 300 tys. zł, to najpierw trzeba wpłacić 90 tys. zł, a później przez 10 lat, co miesiąc, trzeba płacić raty kapitałowe w wysokości 1750 zł. Do tego trzeba jeszcze dodać odsetki. To na pewno nie będzie program dla przeciętnej rodziny - mówi Jarosław Sadowski z Expandera.

Jesteś zainteresowany kredytem "Rodzina na swoim"?
Sprawdź, w którym banku i na jakich warunkach, otrzymasz rządowe dopłaty. Finansomat.wp.pl - w kilka sekund otrzymasz czytelną analizę, z informacją o najtańszej ofercie! Sprawdź! »


Kto więc z tego programu będzie mógł skorzystać?

- Mieszkania w tym programie na pewno będą droższe o koszty obsługi finansowej, bo deweloper będzie musiał spłacać kredyt i obciąży tym swoich klientów. Ten program może być dla ludzi, którzy mają nieujawnione dochody i funkcjonują w szarej strefie. Nie dostaną w banku kredytu hipotecznego, ale w praktyce mają zdolność do spłaty mieszkania wynajmowanego przez 10 lat od dewelopera - mówi Ryszard Matkowski.

Eksperci podkreślają, że zapowiedź zmian w Rodzinie na swoim może spowodować krótkotrwałe ożywienie na rynku, bo wiele osób będzie się starało uzyskać kredyt z dopłatą jeszcze na starych zasadach.

- To napędzi sprzedaż tylko w krótkim okresie poprzedzającym wprowadzenie zmiany - mówi Jacek Kaliszuk.

Roman Grzyb
Dziennik. Gazeta Prawna

Dziennik. Gazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl

Spojrzenie na rynek z perspektywy dewelopera

Mówi: Teresa Witkowska, dyrektor Sprzedaży w RED Real Estate Development
Czy daje się zaobserwować wzrost popytu?

Większe zainteresowanie klientów naszą inwestycją wynika głównie z faktu, że lokale, które znajdują się w ofercie są już gotowe. Od czasu zakończenia prac budowlanych w biurze sprzedaży pojawia się coraz więcej osób. Dla osób poszukujących mieszkań najatrakcyjniejsze są gotowe lokale, to że mogą podpisać umowę i wprowadzić się. Przy czym teraz klienci interesują się lokalami o różnej powierzchni, a nie tylko tymi najmniejszymi, jak jeszcze niedawno.

Jaki nabywcy mają największy problem przy zakupie?

Kłopot stanowi tylko długi czas oczekiwania na uzyskanie pożyczki w banku. Na przykład ze względu na ogromne zainteresowanie kredytem z rządową dopłatą okres oczekiwania wydłużył się do około 50 dni.

Jaki rodzaj nabywców trafia do biura sprzedaży?

Charakterystyczne, że wracają do nas Ci klienci, którzy byli już w biurze miesiąc lub dwa miesiące temu. Teraz chcą podpisywać umowy, a nie tylko zapoznać się z ofertą i obejrzeć jeszcze wolne lokale.

Jaka część nabywców to osoby, które korzystają z kredytu z dopłatą w ramach
programu Rodzina na swoim?


Sporo osób pyta o finansowanie zakupu kredytem z dopłatą. Nic dziwnego to teraz najbardziej korzystna pożyczka. Na naszym osiedlu Alpha około połowa nabywców to osoby korzystające z tej pożyczki. Miesięcznie sprzedaje się ok. 8 lokali, spełniających warunki tego kredytu, do zaciągnięcia, którego kwalifikują się wszystkie lokale w zakończonym etapie i prawie wszystkie w planowanym.
 
Czy jest dużo przypadków rezygnacji z zakupu?

Rezygnacje z umów kształtują się na poziomie 10 procent. Ich powodem jest wyłącznie odmowa banków. Zjawisko to pojawiło się w ostatnim kwartale ubiegłego roku, ale teraz wygasa. 

Jak oceniłaby Pani ostatni rok?

Wbrew pozorom, dla nas ostatni rok był bardzo dobry, jeśli chodzi o sprzedaż mieszkań na osiedlu Alpha.
 
Czy jest jakaś zmiana w nastawieniu klientów kiedy, ceny mieszkań już nie spadają?

Zmiana punktu widzenia klientów robi się teraz widoczna. Klienci, którzy wcześniej szukali mieszkań są obecnie zdecydowani na zakup. Wiedzą, że w przyszłym roku nie będzie praktycznie w czym wybierać. Przecież szacuje się, że o połowę została zredukowana liczba inwestycji, których realizacja była zaplanowana. Ceny stanęły i są nadal wyższe od tego czego klienci by oczekiwali, ale bardzo mało prawdopodobne jest, żeby jeszcze spadły.

Może pojawiło się coś charakterystycznego na rynku?

To, naprawdę duże zainteresowanie nowym etapem naszej inwestycji, które nas zaskakuje i bardzo cieszy. Kupują nowi klienci i Ci, którzy już u nas kupili, polecają nas znajomym albo sami kupują kolejne mieszkania. Na wzrost popytu wpływa też niewątpliwie zwiększenie elastyczności banków. Myślę, że największe zawirowania na rynku mamy już za sobą. Kiedy w mediach słyszeliśmy, że ceny mieszkań spadną o 30-40 proc., wszyscy zainteresowani wstrzymywali się z decyzją o zakupie. I odwrotnie, kiedy słyszą o stabilizacji, a nawet symbolicznym wzroście cen, zauważamy ożywienie na rynku.

RED Real Estate Development

gk

Spojrzenie na rynek z perspektywy dewelopera

Mówi: Teresa Witkowska, dyrektor Sprzedaży w RED Real Estate Development
Czy daje się zaobserwować wzrost popytu?

Większe zainteresowanie klientów naszą inwestycją wynika głównie z faktu, że lokale, które znajdują się w ofercie są już gotowe. Od czasu zakończenia prac budowlanych w biurze sprzedaży pojawia się coraz więcej osób. Dla osób poszukujących mieszkań najatrakcyjniejsze są gotowe lokale, to że mogą podpisać umowę i wprowadzić się. Przy czym teraz klienci interesują się lokalami o różnej powierzchni, a nie tylko tymi najmniejszymi, jak jeszcze niedawno.

Jaki nabywcy mają największy problem przy zakupie?

Kłopot stanowi tylko długi czas oczekiwania na uzyskanie pożyczki w banku. Na przykład ze względu na ogromne zainteresowanie kredytem z rządową dopłatą okres oczekiwania wydłużył się do około 50 dni.

Jaki rodzaj nabywców trafia do biura sprzedaży?

Charakterystyczne, że wracają do nas Ci klienci, którzy byli już w biurze miesiąc lub dwa miesiące temu. Teraz chcą podpisywać umowy, a nie tylko zapoznać się z ofertą i obejrzeć jeszcze wolne lokale.

Jaka część nabywców to osoby, które korzystają z kredytu z dopłatą w ramach
programu Rodzina na swoim?


Sporo osób pyta o finansowanie zakupu kredytem z dopłatą. Nic dziwnego to teraz najbardziej korzystna pożyczka. Na naszym osiedlu Alpha około połowa nabywców to osoby korzystające z tej pożyczki. Miesięcznie sprzedaje się ok. 8 lokali, spełniających warunki tego kredytu, do zaciągnięcia, którego kwalifikują się wszystkie lokale w zakończonym etapie i prawie wszystkie w planowanym.
 
Czy jest dużo przypadków rezygnacji z zakupu?

Rezygnacje z umów kształtują się na poziomie 10 procent. Ich powodem jest wyłącznie odmowa banków. Zjawisko to pojawiło się w ostatnim kwartale ubiegłego roku, ale teraz wygasa. 

Jak oceniłaby Pani ostatni rok?

Wbrew pozorom, dla nas ostatni rok był bardzo dobry, jeśli chodzi o sprzedaż mieszkań na osiedlu Alpha.
 
Czy jest jakaś zmiana w nastawieniu klientów kiedy, ceny mieszkań już nie spadają?

Zmiana punktu widzenia klientów robi się teraz widoczna. Klienci, którzy wcześniej szukali mieszkań są obecnie zdecydowani na zakup. Wiedzą, że w przyszłym roku nie będzie praktycznie w czym wybierać. Przecież szacuje się, że o połowę została zredukowana liczba inwestycji, których realizacja była zaplanowana. Ceny stanęły i są nadal wyższe od tego czego klienci by oczekiwali, ale bardzo mało prawdopodobne jest, żeby jeszcze spadły.

Może pojawiło się coś charakterystycznego na rynku?

To, naprawdę duże zainteresowanie nowym etapem naszej inwestycji, które nas zaskakuje i bardzo cieszy. Kupują nowi klienci i Ci, którzy już u nas kupili, polecają nas znajomym albo sami kupują kolejne mieszkania. Na wzrost popytu wpływa też niewątpliwie zwiększenie elastyczności banków. Myślę, że największe zawirowania na rynku mamy już za sobą. Kiedy w mediach słyszeliśmy, że ceny mieszkań spadną o 30-40 proc., wszyscy zainteresowani wstrzymywali się z decyzją o zakupie. I odwrotnie, kiedy słyszą o stabilizacji, a nawet symbolicznym wzroście cen, zauważamy ożywienie na rynku.

RED Real Estate Development

gk

Mały, biały domek

Prości ludzie prosto odbierają świat - skoro w telewizji pokazują lokatorów, którzy wypłakali lub wytupali sobie mieszkania, to dlaczego im ma się to nie udać? Zawsze warto spróbować. A nóż coś z tego wyjdzie.

Mieszkania to jeden z często używanych tematów przez wszelkiego rodzaju programy reporterskie. Pozbawienie lub nie przydzielenie komuś mieszkania, podwyżka czynszu to sprawy ważne bytowo i budzące duże emocje. Wydaje się jednak, że często relacje reporterskie są mało obiektywne i przedstawiają  problem zbyt jednostronnie.  W związku z tym postanowiłam opisać autentyczną historię jaką niedawno usłyszałam.

Historia pani Kazi

Otóż pewnego razu do sądu wpłynął wniosek starszej wdowy - nazwijmy ją Kazią - o nadanie jej prawa własności przez zasiedzenie małego, starego domku. Z pisma wynikało, że wnioskodawczyni mieszka tam od wielu lat i jest to jej jedyne miejsce zamieszkania. Przy składaniu wniosku p. Kazia pożaliła się sekretarce na swój ciężki los emeryta, którego w tym kraju nie stać nawet na własne mieszkanie. Wymieniła kilkanaście chorób na które cierpi, poskarżyła się, że musi sama dbać o ogródek i palić w piecu, sama kupić opał, a tu pieniędzy niewiele, na leki nie starcza.

Na pierwszy rzut oka p. Kazia to doskonała bohaterka do kolejnego Ekspresu Reporterów - doświadczona przez los, budząca współczucie kobieta. Murowana oglądalność i komentarze SMSowe wynikające z głębokich przemyśleń: Co za państwo!!! Straszne!!! Gdzie są władze??? Żal mi tej kobiety itp.

Ale wracajmy do sprawy, która powoli zaczęła się toczyć. Najpierw sprawdzono numer działki, na której znajdował się drewniany domek p. Kazi i okazało się, że właścicielka działki żyje i mieszka całkiem niedaleko, bo… w sąsiedztwie. Zgodnie z procedurą zawiadomiono ją o sprawie i wezwano do sądu.

Historia pani Marii

Kilka dni później w sekretariacie sądowym pojawia się kolejna starsza pani - nazwijmy ją Marią - by wyjaśnić zaistniałą, w jej mniemaniu, pomyłkę. Zdumiona p. Maria długo słuchała wyjaśnień sekretarki, zanim zrozumiała, że nikt się nie pomylił, tylko sąsiadka, zapomniała poinformować ją o swych sądowych pomysłach.

I tu zaczyna się druga historia, mniej łzawa i medialna niż pierwsza. Otóż Pani Maria przed laty kupiła wraz mężem 1,5 hektarową zabudowaną działkę. Był tam m.in. stary, drewniany domek.  Rodzina pani Marii mieszkała w nim kilka lat dopóki nie wybudowała sobie nowego domu. Były to trudne czasy - lata sześćdziesiąte - brak materiałów budowlanych, brak transportu, do tego praca zawodowa i czwroro dzieci. Pensja pielęgniarki i nauczyciela nie dawały kokosów, ale pani Maria i jej mąż należeli do ludzi pracowitych i upartych. Oprócz pracy zawodowej zajmowali się ogrodem warzywnym i hodowlą na własne potrzeby: mieli swoje mięso, jajka, warzywa i owoce – bez innych rzeczy jakoś dało się żyć. Przy dużym wkładzie własnej pracy fizycznej i kredycie udało im się w końcu wybudować prosty, spory dom, gdzie dzieci miały miejsce do nauki i piec stał w każdym pokoju - na ówczesne czasy luksus.  

W tym czasie zgłosiła się do męża p. Marii pani Kazia, której rodzina miała problem mieszkaniowy, z prośbą o użyczenie do zamieszkania starego, opuszczonego domu. Ustalono, że pani Kazia wraz z mężem i trójką dzieci wprowadzą się do budynku, który stał pusty od kilku lat, a w zamian odnowią go i będą o niego dbać. Ot – zwykła dobrosąsiedzka umowa, dawniej nie było to takie dziwne.

Pani Kazia i jej mąż zaakceptowali warunki. Oni  również pracowali zawodowo i uprawiali niewielkie pole oddziedziczone po rodzicach. Tym, co różniło ich sąsiadów, było podejście do życia. Otóż pani Kazia wraz z mężem lubili dobrze zjeść i zabawić się. Byli też bardzo gościnni - mówiło się, że u nich wódkę można pić szklankami, toteż amatorzy trunków bardzo lubili ich towarzystwo. Dzieci pani Kazi, które były coraz starsze, podobnie jak rodzice, też lubiły się bawić i często wypić. W końcu to żaden grzech, bo jedni lubią żyć wesoło, a drudzy mniej, jedni trochę wygodniej, a drudzy trudniej. Mimo tych różnic można – i tak było w tym przypadku - mieszkać obok siebie i utrzymywać dobre stosunki sąsiedzkie.

Po latach dzieci p. Kazi założyły rodziny i wyprowadziły się, mąż zmarł, a ona została w cudzym mieszkaniu zajmowanym przez lata na zasadzie sąsiedzkiej umowy. Gdy powiększająca się rodzina jednego z jej dorosłych dzieci przestała się mieścić na wynajętych 40m kwadratowych, pani Kazia wpadła na genialny pomysł, aby przejąć stary domek, w którym mieszkała, sprzedać go i za te pieniądze rozwiązać swoje problemy mieszkaniowe. Sprytne, prawda?

Wnioski?

Powiecie, że to rozumowanie pozbawione sensu? Dlaczego? Prości ludzie prosto odbierają świat - skoro w telewizji pokazują lokatorów, którzy wypłakali lub wytupali sobie mieszkania, a jeden z nich mówi, że ani prosić, ani dziękować nikomu nie będzie, bo to obowiązek państwa, żeby zapewnić obywatelom mieszkanie, to dlaczego im ma się to nie udać? Zawsze warto spróbować. A nóż coś z tego wyjdzie.

I życie pokazuje, że… wychodzi. Nie warto się starać, pracować, oszczędzać - lepiej cierpliwie czekać - może właściciel umrze, może zapomni, może państwo mnie uwłaszczy, może mi coś przydzielą, może oddłużą, a jak nie - to narobię hałasu, ściągnę telewizję lub prasę i zrobię im oglądalność, że pożałują.

Reportaże pełne są opowieści o paniach Kaziach, a widzowie nie dociekają przyczyn i ochoczo głosują, żeby wszystkich żalących się wspierać z państwowej kasy. Dziwi mnie dlaczego Polacy nie widzą związku miedzy swoimi podatkami, a wydatkami państwa? Ochoczo głosują, że wszystkim się wszystko należy - i tym co płacą i tym co wcale nie - i mieszkania i leczenie, i wczasy, i obiady i wycieczki i jabłka. Nie rozumieją, że państwo finansuje wszystkie te bonusy z ich ciężko zapracowanych i wpłaconych podatków.

W małych miejscowościach, gdzie nie ma anonimowości i życie jest trudne, ludzie nie są skłonni ulegać łzawym historiom, bo obowiązuje zdrowa zasada: jak sobie pościelesz tak się wyśpisz. Tam, wszyscy wiedzą, gdzie mieszkają ojcowie trójki dzieci pewnej wesołej pani, niezbyt skłonnej do tradycyjnej pracy i nie bardzo mają ochotę budować dla niej dom lub kupować mieszkanie. W dużych aglomeracjach łatwiej nas oszukać smutną historią chorego dziecka. Nie znając człowieka wierzymy jego słowom i spełniając dobry uczynek wspieramy datkiem, a  jeśli nie zawsze jest to pomoc trafiona - to dlatego, że ci najbardziej potrzebujący nie chodzą po ulicy z puszką, nie wywieszają tabliczek na piersiach, ale ukrywają swoją biedę, choć los czasami dokłada im kłopotów nad miarę.

Mieszkaniowy problem

Moim zdaniem problem mieszkań w Polsce istnieje, ale leży gdzie indziej. Od wielu lat działa w budownictwie dziwny układ sprzedawców oszustów usankcjonowany prawem. Co rusz słyszymy o grupach ludzi, którzy mimo, że próbują się zabezpieczyć notarialnymi aktami własności zostają pozbawieni oszczędności swego życia oraz nadziei na wymarzone mieszkanie. Poszkodowani podają nazwiska i adresy złodziei, pokazują sfałszowane przez nich dokumenty oraz oryginalne dokumenty świadczące o rzetelności firmy, z którą podpisali umowę na własny lokal. I co? I nic.

Nasze państwo nie broni szarego, uczciwego Kowalskiego. Każe mu czytać uważnie umowy i toczyć przez dziesiątki lat procesy cywilne.

W jednym z ostatnich programów p. Jaworowicz, który przedstawiał taką właśnie sprawę, zaproszony gość stwierdził, że w Europie (poza Polską) jest nie do pomyślenia, aby ktoś kupował dziurę w ziemi zamiast mieszkania i był przy tym zupełnie pozbawiony ochrony prawnej. U nas jest to normalne i mimo opisywanych przez dociekliwych reporterów afer niewiele się zmienia. Kupno mieszkania to loteria, nieprzespane noce i miesiące strachu - wybudują czy nie wybudują, oddadzą czy nie, może każą dopłacać, a może obciążyli hipotekę? Pracownicy budowlani to druga grupa poszkodowanych – oni mimo wykonanej pracy nie dostają wynagrodzeń. Firmy podwykonawcze bankrutują, bo nie są w stanie zapłacić obciążeń wobec państwa (podatek płaci się w Polsce o wystawionej, a nie od zapłaconej faktury (!) - raj dla złodziei, koszmar dla rzetelnego płatnika), a inwestor ma się doskonale i działa dalej.

Obywatel czuje się malutki i słaby wobec prawniczej machiny pracującej na rzecz oszustów, a politycy utrzymywani z naszych podatków nie czują się w obowiązku, aby mu pomóc. Polityków szary, pracujący Kowalski interesuje tylko przed wyborami, po wyborach mają oni własne, ważniejsze interesy do załatwienia i tak jest niestety od wielu lat.

Chyba zaczynam rozumieć dlaczego 250 lat temu niektórzy Polacy woleli administrację zaborców niż własną i jest mi smutno z tego powodu.

 

interia.pl

Mały, biały domek

Prości ludzie prosto odbierają świat - skoro w telewizji pokazują lokatorów, którzy wypłakali lub wytupali sobie mieszkania, to dlaczego im ma się to nie udać? Zawsze warto spróbować. A nóż coś z tego wyjdzie.

Mieszkania to jeden z często używanych tematów przez wszelkiego rodzaju programy reporterskie. Pozbawienie lub nie przydzielenie komuś mieszkania, podwyżka czynszu to sprawy ważne bytowo i budzące duże emocje. Wydaje się jednak, że często relacje reporterskie są mało obiektywne i przedstawiają  problem zbyt jednostronnie.  W związku z tym postanowiłam opisać autentyczną historię jaką niedawno usłyszałam.

Historia pani Kazi

Otóż pewnego razu do sądu wpłynął wniosek starszej wdowy - nazwijmy ją Kazią - o nadanie jej prawa własności przez zasiedzenie małego, starego domku. Z pisma wynikało, że wnioskodawczyni mieszka tam od wielu lat i jest to jej jedyne miejsce zamieszkania. Przy składaniu wniosku p. Kazia pożaliła się sekretarce na swój ciężki los emeryta, którego w tym kraju nie stać nawet na własne mieszkanie. Wymieniła kilkanaście chorób na które cierpi, poskarżyła się, że musi sama dbać o ogródek i palić w piecu, sama kupić opał, a tu pieniędzy niewiele, na leki nie starcza.

Na pierwszy rzut oka p. Kazia to doskonała bohaterka do kolejnego Ekspresu Reporterów - doświadczona przez los, budząca współczucie kobieta. Murowana oglądalność i komentarze SMSowe wynikające z głębokich przemyśleń: Co za państwo!!! Straszne!!! Gdzie są władze??? Żal mi tej kobiety itp.

Ale wracajmy do sprawy, która powoli zaczęła się toczyć. Najpierw sprawdzono numer działki, na której znajdował się drewniany domek p. Kazi i okazało się, że właścicielka działki żyje i mieszka całkiem niedaleko, bo… w sąsiedztwie. Zgodnie z procedurą zawiadomiono ją o sprawie i wezwano do sądu.

Historia pani Marii

Kilka dni później w sekretariacie sądowym pojawia się kolejna starsza pani - nazwijmy ją Marią - by wyjaśnić zaistniałą, w jej mniemaniu, pomyłkę. Zdumiona p. Maria długo słuchała wyjaśnień sekretarki, zanim zrozumiała, że nikt się nie pomylił, tylko sąsiadka, zapomniała poinformować ją o swych sądowych pomysłach.

I tu zaczyna się druga historia, mniej łzawa i medialna niż pierwsza. Otóż Pani Maria przed laty kupiła wraz mężem 1,5 hektarową zabudowaną działkę. Był tam m.in. stary, drewniany domek.  Rodzina pani Marii mieszkała w nim kilka lat dopóki nie wybudowała sobie nowego domu. Były to trudne czasy - lata sześćdziesiąte - brak materiałów budowlanych, brak transportu, do tego praca zawodowa i czwroro dzieci. Pensja pielęgniarki i nauczyciela nie dawały kokosów, ale pani Maria i jej mąż należeli do ludzi pracowitych i upartych. Oprócz pracy zawodowej zajmowali się ogrodem warzywnym i hodowlą na własne potrzeby: mieli swoje mięso, jajka, warzywa i owoce – bez innych rzeczy jakoś dało się żyć. Przy dużym wkładzie własnej pracy fizycznej i kredycie udało im się w końcu wybudować prosty, spory dom, gdzie dzieci miały miejsce do nauki i piec stał w każdym pokoju - na ówczesne czasy luksus.  

W tym czasie zgłosiła się do męża p. Marii pani Kazia, której rodzina miała problem mieszkaniowy, z prośbą o użyczenie do zamieszkania starego, opuszczonego domu. Ustalono, że pani Kazia wraz z mężem i trójką dzieci wprowadzą się do budynku, który stał pusty od kilku lat, a w zamian odnowią go i będą o niego dbać. Ot – zwykła dobrosąsiedzka umowa, dawniej nie było to takie dziwne.

Pani Kazia i jej mąż zaakceptowali warunki. Oni  również pracowali zawodowo i uprawiali niewielkie pole oddziedziczone po rodzicach. Tym, co różniło ich sąsiadów, było podejście do życia. Otóż pani Kazia wraz z mężem lubili dobrze zjeść i zabawić się. Byli też bardzo gościnni - mówiło się, że u nich wódkę można pić szklankami, toteż amatorzy trunków bardzo lubili ich towarzystwo. Dzieci pani Kazi, które były coraz starsze, podobnie jak rodzice, też lubiły się bawić i często wypić. W końcu to żaden grzech, bo jedni lubią żyć wesoło, a drudzy mniej, jedni trochę wygodniej, a drudzy trudniej. Mimo tych różnic można – i tak było w tym przypadku - mieszkać obok siebie i utrzymywać dobre stosunki sąsiedzkie.

Po latach dzieci p. Kazi założyły rodziny i wyprowadziły się, mąż zmarł, a ona została w cudzym mieszkaniu zajmowanym przez lata na zasadzie sąsiedzkiej umowy. Gdy powiększająca się rodzina jednego z jej dorosłych dzieci przestała się mieścić na wynajętych 40m kwadratowych, pani Kazia wpadła na genialny pomysł, aby przejąć stary domek, w którym mieszkała, sprzedać go i za te pieniądze rozwiązać swoje problemy mieszkaniowe. Sprytne, prawda?

Wnioski?

Powiecie, że to rozumowanie pozbawione sensu? Dlaczego? Prości ludzie prosto odbierają świat - skoro w telewizji pokazują lokatorów, którzy wypłakali lub wytupali sobie mieszkania, a jeden z nich mówi, że ani prosić, ani dziękować nikomu nie będzie, bo to obowiązek państwa, żeby zapewnić obywatelom mieszkanie, to dlaczego im ma się to nie udać? Zawsze warto spróbować. A nóż coś z tego wyjdzie.

I życie pokazuje, że… wychodzi. Nie warto się starać, pracować, oszczędzać - lepiej cierpliwie czekać - może właściciel umrze, może zapomni, może państwo mnie uwłaszczy, może mi coś przydzielą, może oddłużą, a jak nie - to narobię hałasu, ściągnę telewizję lub prasę i zrobię im oglądalność, że pożałują.

Reportaże pełne są opowieści o paniach Kaziach, a widzowie nie dociekają przyczyn i ochoczo głosują, żeby wszystkich żalących się wspierać z państwowej kasy. Dziwi mnie dlaczego Polacy nie widzą związku miedzy swoimi podatkami, a wydatkami państwa? Ochoczo głosują, że wszystkim się wszystko należy - i tym co płacą i tym co wcale nie - i mieszkania i leczenie, i wczasy, i obiady i wycieczki i jabłka. Nie rozumieją, że państwo finansuje wszystkie te bonusy z ich ciężko zapracowanych i wpłaconych podatków.

W małych miejscowościach, gdzie nie ma anonimowości i życie jest trudne, ludzie nie są skłonni ulegać łzawym historiom, bo obowiązuje zdrowa zasada: jak sobie pościelesz tak się wyśpisz. Tam, wszyscy wiedzą, gdzie mieszkają ojcowie trójki dzieci pewnej wesołej pani, niezbyt skłonnej do tradycyjnej pracy i nie bardzo mają ochotę budować dla niej dom lub kupować mieszkanie. W dużych aglomeracjach łatwiej nas oszukać smutną historią chorego dziecka. Nie znając człowieka wierzymy jego słowom i spełniając dobry uczynek wspieramy datkiem, a  jeśli nie zawsze jest to pomoc trafiona - to dlatego, że ci najbardziej potrzebujący nie chodzą po ulicy z puszką, nie wywieszają tabliczek na piersiach, ale ukrywają swoją biedę, choć los czasami dokłada im kłopotów nad miarę.

Mieszkaniowy problem

Moim zdaniem problem mieszkań w Polsce istnieje, ale leży gdzie indziej. Od wielu lat działa w budownictwie dziwny układ sprzedawców oszustów usankcjonowany prawem. Co rusz słyszymy o grupach ludzi, którzy mimo, że próbują się zabezpieczyć notarialnymi aktami własności zostają pozbawieni oszczędności swego życia oraz nadziei na wymarzone mieszkanie. Poszkodowani podają nazwiska i adresy złodziei, pokazują sfałszowane przez nich dokumenty oraz oryginalne dokumenty świadczące o rzetelności firmy, z którą podpisali umowę na własny lokal. I co? I nic.

Nasze państwo nie broni szarego, uczciwego Kowalskiego. Każe mu czytać uważnie umowy i toczyć przez dziesiątki lat procesy cywilne.

W jednym z ostatnich programów p. Jaworowicz, który przedstawiał taką właśnie sprawę, zaproszony gość stwierdził, że w Europie (poza Polską) jest nie do pomyślenia, aby ktoś kupował dziurę w ziemi zamiast mieszkania i był przy tym zupełnie pozbawiony ochrony prawnej. U nas jest to normalne i mimo opisywanych przez dociekliwych reporterów afer niewiele się zmienia. Kupno mieszkania to loteria, nieprzespane noce i miesiące strachu - wybudują czy nie wybudują, oddadzą czy nie, może każą dopłacać, a może obciążyli hipotekę? Pracownicy budowlani to druga grupa poszkodowanych – oni mimo wykonanej pracy nie dostają wynagrodzeń. Firmy podwykonawcze bankrutują, bo nie są w stanie zapłacić obciążeń wobec państwa (podatek płaci się w Polsce o wystawionej, a nie od zapłaconej faktury (!) - raj dla złodziei, koszmar dla rzetelnego płatnika), a inwestor ma się doskonale i działa dalej.

Obywatel czuje się malutki i słaby wobec prawniczej machiny pracującej na rzecz oszustów, a politycy utrzymywani z naszych podatków nie czują się w obowiązku, aby mu pomóc. Polityków szary, pracujący Kowalski interesuje tylko przed wyborami, po wyborach mają oni własne, ważniejsze interesy do załatwienia i tak jest niestety od wielu lat.

Chyba zaczynam rozumieć dlaczego 250 lat temu niektórzy Polacy woleli administrację zaborców niż własną i jest mi smutno z tego powodu.

 

interia.pl

Budowa domu, a odnawialne źródła energii

Dom energooszczędny to już standard i to nie tylko z powodu potrzeby spełniania norm unijnych by ograniczyć emisje dwutlenku węgla, ale jest to również standard w kontekście nieustannego wzrostu cen prądu. Wymiar proekologiczny i finansowy to już nierozerwalny duet.
Oszczędności przy budowie domu należy rozpocząć od energooszczędnego projektu domu. Koniecznie trzeba uwzględnić w projekcie by budynek zużywał mniej niż 70 kWh/m2/rok. Ważne jest zarówno usytuowanie budynku na działce, bryła budynku, planowany układ pomieszczeń, a także termoizolacja okienna i drzwiowa, system ogrzewania, system wentylacyjny oraz przegrody budowlane. To wszystko po to by eksploatacja budynku była tańsza przy mniejszych stratach ciepła. Ważne jest także zastosowanie energooszczędnych materiałów i technologii np. budowa w technologii prefabrykowanego szkieletu.
 
Otwierają się również nowe możliwości dofinansowania odnawialnych źródeł energii dla osób indywidualnych, którym naprzeciw wychodzi Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

W 2008 r. po raz pierwszy w swojej historii rozpoczął on finansowanie inwestycji osób indywidualnych w sposób pośredni poprzez współpracę z samorządami, przedsiębiorstwami, związkami międzygminnymi. Do tej pory NFOŚiGW podpisał pięć umów tzw. hurtowych, na dostawę urządzeń i instalację baterii oraz kolektorów słonecznych dla 16 tys. budynków i domów mieszkalnych.
 
- Pod  koniec 2010 r. należy spodziewać się nowego, taniego i ekologicznego produktu bankowego bezpośrednio skierowanego do rodziny Kowalskich, który będzie oferowany przez sieć banków. Kredyt preferencyjny będzie dedykowany dopłatom do zakupu kolektorów słonecznych. Wkład NFOŚiGW przewidziany jest na poziomie ok. 30%. – mówi Witold Maziarz, rzecznik prasowy NFOŚiGW -  Obecnie trwają rozmowy ze Związkiem Banków Polskich nad opracowaniem stosownej umowy. Łącznie na realizacje  inwestycji w odnawialne źródła energii  do 2013 roku przewidziany jest budżet  przekraczający 2,5 mld zł.
 
- Nowy instrument dofinansowania OZE zwiększy zainteresowanie projektowaniem i budową domu z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii, co będzie wpływać korzystnie zarówno na portfele i zdrowie inwestorów. Kredyt z dopłatami do OZE może się cieszyć podobnym lub równym zainteresowaniem jak kredyt preferencyjny „Rodzina na Swoim” – prognozuje Anna Macina specjalista ds. marketingu firmy architektonicznej ARCHETON Sp. z o.o.

Obecnie dostępnym instrumentem finansowania jest kredyt preferencyjny Banku Ochrony Środowiska, którego oprocentowanie wynosi ok. 2%. Środki pieniężne pochodzą z Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, zatem w każdym z województw warunki uzyskania kredytu mogą nieznacznie się różnić. Przed uzyskaniem kredytu wniosek o skorzystanie z niego opiniuje WFOŚiGW. Okres kredytowania wynosi do 4 lat, a maksymalny okres realizacji inwestycji do 6 miesięcy
 
Przedmiotem kredytowania w ramach Odnawialnych Źródeł Energii (OZE) jest zakup i instalacja baterii oraz kolektorów słonecznych (bez kotłowni) o mocy nie większej niż 10 kW, urządzeń i systemów grzewczych z zastosowaniem pomp ciepła, o mocy nie wyższej niż 60 kW, urządzeń wykorzystujących ciepło odpadowe oraz przyłącza indywidualnych odbiorców do sieci geotermalnej. Na przykład górale mogą sfinansować wpięcie do Geotermii Podhalańskiej, spółki energetycznej pozyskującej ciepło dla odbiorców indywidualnych z wód geotermalnych.

Pompy ciepła ogrzewają dom ciepłem pobieranym z otoczenia np. z gruntu, zbiorników wodnych czy powietrza. Kolektory słoneczne zamieniają promienie słoneczne na ciepło. Również kotły na paliwa odnawialne podlegają dopłacie. Paliwem odnawialnym jest drewno opałowe i jego odpady w postaci naturalnej tj. kora, wióry, trociny, lub przetworzonej, tj. brykiety, pelety. Biomasą może być również wiklina, słoma oraz wierzba. Ciepło w domu zapewni również kominek z płaszczem wodnym, który ogrzewa wodę do mycia i do instalacji CO. Wsparcie finansowe możemy również otrzymać na ekologiczną przydomową oczyszczalnię ścieków, która jest też tańsza niż utrzymanie bezodpływowego zbiornika (szamba).

Źródło: www.archeton.pl

gk

 

Budowa domu, a odnawialne źródła energii

Dom energooszczędny to już standard i to nie tylko z powodu potrzeby spełniania norm unijnych by ograniczyć emisje dwutlenku węgla, ale jest to również standard w kontekście nieustannego wzrostu cen prądu. Wymiar proekologiczny i finansowy to już nierozerwalny duet.
Oszczędności przy budowie domu należy rozpocząć od energooszczędnego projektu domu. Koniecznie trzeba uwzględnić w projekcie by budynek zużywał mniej niż 70 kWh/m2/rok. Ważne jest zarówno usytuowanie budynku na działce, bryła budynku, planowany układ pomieszczeń, a także termoizolacja okienna i drzwiowa, system ogrzewania, system wentylacyjny oraz przegrody budowlane. To wszystko po to by eksploatacja budynku była tańsza przy mniejszych stratach ciepła. Ważne jest także zastosowanie energooszczędnych materiałów i technologii np. budowa w technologii prefabrykowanego szkieletu.
 
Otwierają się również nowe możliwości dofinansowania odnawialnych źródeł energii dla osób indywidualnych, którym naprzeciw wychodzi Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

W 2008 r. po raz pierwszy w swojej historii rozpoczął on finansowanie inwestycji osób indywidualnych w sposób pośredni poprzez współpracę z samorządami, przedsiębiorstwami, związkami międzygminnymi. Do tej pory NFOŚiGW podpisał pięć umów tzw. hurtowych, na dostawę urządzeń i instalację baterii oraz kolektorów słonecznych dla 16 tys. budynków i domów mieszkalnych.
 
- Pod  koniec 2010 r. należy spodziewać się nowego, taniego i ekologicznego produktu bankowego bezpośrednio skierowanego do rodziny Kowalskich, który będzie oferowany przez sieć banków. Kredyt preferencyjny będzie dedykowany dopłatom do zakupu kolektorów słonecznych. Wkład NFOŚiGW przewidziany jest na poziomie ok. 30%. – mówi Witold Maziarz, rzecznik prasowy NFOŚiGW -  Obecnie trwają rozmowy ze Związkiem Banków Polskich nad opracowaniem stosownej umowy. Łącznie na realizacje  inwestycji w odnawialne źródła energii  do 2013 roku przewidziany jest budżet  przekraczający 2,5 mld zł.
 
- Nowy instrument dofinansowania OZE zwiększy zainteresowanie projektowaniem i budową domu z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii, co będzie wpływać korzystnie zarówno na portfele i zdrowie inwestorów. Kredyt z dopłatami do OZE może się cieszyć podobnym lub równym zainteresowaniem jak kredyt preferencyjny „Rodzina na Swoim” – prognozuje Anna Macina specjalista ds. marketingu firmy architektonicznej ARCHETON Sp. z o.o.

Obecnie dostępnym instrumentem finansowania jest kredyt preferencyjny Banku Ochrony Środowiska, którego oprocentowanie wynosi ok. 2%. Środki pieniężne pochodzą z Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, zatem w każdym z województw warunki uzyskania kredytu mogą nieznacznie się różnić. Przed uzyskaniem kredytu wniosek o skorzystanie z niego opiniuje WFOŚiGW. Okres kredytowania wynosi do 4 lat, a maksymalny okres realizacji inwestycji do 6 miesięcy
 
Przedmiotem kredytowania w ramach Odnawialnych Źródeł Energii (OZE) jest zakup i instalacja baterii oraz kolektorów słonecznych (bez kotłowni) o mocy nie większej niż 10 kW, urządzeń i systemów grzewczych z zastosowaniem pomp ciepła, o mocy nie wyższej niż 60 kW, urządzeń wykorzystujących ciepło odpadowe oraz przyłącza indywidualnych odbiorców do sieci geotermalnej. Na przykład górale mogą sfinansować wpięcie do Geotermii Podhalańskiej, spółki energetycznej pozyskującej ciepło dla odbiorców indywidualnych z wód geotermalnych.

Pompy ciepła ogrzewają dom ciepłem pobieranym z otoczenia np. z gruntu, zbiorników wodnych czy powietrza. Kolektory słoneczne zamieniają promienie słoneczne na ciepło. Również kotły na paliwa odnawialne podlegają dopłacie. Paliwem odnawialnym jest drewno opałowe i jego odpady w postaci naturalnej tj. kora, wióry, trociny, lub przetworzonej, tj. brykiety, pelety. Biomasą może być również wiklina, słoma oraz wierzba. Ciepło w domu zapewni również kominek z płaszczem wodnym, który ogrzewa wodę do mycia i do instalacji CO. Wsparcie finansowe możemy również otrzymać na ekologiczną przydomową oczyszczalnię ścieków, która jest też tańsza niż utrzymanie bezodpływowego zbiornika (szamba).

Źródło: www.archeton.pl

gk

 

GTC: GTC uderza na rynki Rumunii i Bułgarii

Globe Trade Centre za 6 mln euro odkupił od mniejszościowych udziałowców 10 proc. udziałów w projekcie City Gate w Bukareszcie. Spółka nabyła również 33 proc. Galerii Burgas i posiada obecnie 100 proc. udziału w tej inwestycji.
Po zwiększeniu udziału w bukareszteńskim projekcie GTC kontroluje przez swoją spółkę zależną 59 proc. inwestycji. Liczący 44 tys. mkw powierzchni biurowej i handlowej City Gate ma już pozwolenie na użytkowanie. Aktualnie wynajęte jest 75 proc. powierzchni.

Z kolei w bułgarskim Burgas GTC odkupiło od mniejszościowego udziałowca 33 proc. budowanej w tym mieście galerii handlowej i dysponuje obecnie 100 proc. udziałem w tej inwestycji. Wartość transakcji wyniosła 6,3 mln euro. Ukończenie liczącej 36 tys. mkw galerii planowane jest na początek 2011 roku.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

GTC: GTC uderza na rynki Rumunii i Bułgarii

Globe Trade Centre za 6 mln euro odkupił od mniejszościowych udziałowców 10 proc. udziałów w projekcie City Gate w Bukareszcie. Spółka nabyła również 33 proc. Galerii Burgas i posiada obecnie 100 proc. udziału w tej inwestycji.
Po zwiększeniu udziału w bukareszteńskim projekcie GTC kontroluje przez swoją spółkę zależną 59 proc. inwestycji. Liczący 44 tys. mkw powierzchni biurowej i handlowej City Gate ma już pozwolenie na użytkowanie. Aktualnie wynajęte jest 75 proc. powierzchni.

Z kolei w bułgarskim Burgas GTC odkupiło od mniejszościowego udziałowca 33 proc. budowanej w tym mieście galerii handlowej i dysponuje obecnie 100 proc. udziałem w tej inwestycji. Wartość transakcji wyniosła 6,3 mln euro. Ukończenie liczącej 36 tys. mkw galerii planowane jest na początek 2011 roku.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

25 procent Krakowa zagrożone

Blisko 25 proc. obszaru Krakowa leży na terenach tzw. jednostek zalewowych, czyli obszarach, którym w razie powodzi grozi zalanie - pisze "Dziennik Polski".

Tereny te zostały oznaczone przez krakowski Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w oparciu o badania hydrologiczne z początku lat 90. Mieszka na nich około 100 tys. ludzi. Znajdują się tu obiekty o strategicznym znaczeniu dla miasta - elektrociepłownia w Łęgu oraz duże oczyszczalnie ścieków w Kujawach i Płaszowie.

Gdyby nadeszła powódź, zalałaby też m.in. 20 zakładów przemysłowych, 20 kościołów, 11 muzeów, cztery teatry, sześć szpitali, około 100 szkół i 5 uczelni wyższych. Mieszkańcy zagrożonych terenów, często nawet nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa.

 

INTERIA.PL/PAP


25 procent Krakowa zagrożone

Blisko 25 proc. obszaru Krakowa leży na terenach tzw. jednostek zalewowych, czyli obszarach, którym w razie powodzi grozi zalanie - pisze "Dziennik Polski".

Tereny te zostały oznaczone przez krakowski Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w oparciu o badania hydrologiczne z początku lat 90. Mieszka na nich około 100 tys. ludzi. Znajdują się tu obiekty o strategicznym znaczeniu dla miasta - elektrociepłownia w Łęgu oraz duże oczyszczalnie ścieków w Kujawach i Płaszowie.

Gdyby nadeszła powódź, zalałaby też m.in. 20 zakładów przemysłowych, 20 kościołów, 11 muzeów, cztery teatry, sześć szpitali, około 100 szkół i 5 uczelni wyższych. Mieszkańcy zagrożonych terenów, często nawet nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa.

 

INTERIA.PL/PAP


Dla kogo grunty za 13 miliardów?

Grunty o wartości prawie 13 miliardów zł przekazała od 1990 r. nieodpłatnie Agencja Nieruchomości Rolnych m.in. Lasom Państwowym, samorządom lokalnym i organizacjom kościelnym. Udostępniła ona w tej formie ponad 338 tys. hektarów ziemi.

Działalność Agencji polega głównie na sprzedaży i wydzierżawianiu państwowej ziemi rolnej, z czego Skarb Państwa czerpie duże dochody (od wejścia Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. - 6 mld zł). ANR angażuje się jednak również w działania, które wspierają gminy w budowie i remoncie infrastruktury - powiedziała PAP rzecznik ANR Grażyna Kapelko.

Najwięcej ziemi rolnej z państwowych zasobów trafiło bezpłatnie do : Lasów Państwowych - ponad 147 tys. ha. Ponad 83 tys. ha dostały organizacje kościelne różnych wyznań. 92,5 tys. ha agencja przekazała samorządom terytorialnym, m.in. na inwestycje infrastrukturalne.

Są to takie przedsięwzięcia jak: budowa dróg, ulic, mostów, wodociągów, kanalizacji, wysypisk śmieci, budynków socjalnych, ośrodków kulturalnych, targowisk czy cmentarzy.

Jak zauważyła rzecznik, gdyby Agencja nie przekazywała bezpłatnie ziemi, wiele społeczności lokalnych nie mogłoby się rozwijać, a pieniądze na inwestycje w ich miejscowościach musiałyby pochodzić z budżetów samorządów.

Dodała, że ostatnio taką ważną inicjatywą jest budowa tzw. orlików. Gdyby nie państwowe grunty, które część gmin otrzymała od Agencji na budowę boisk, koszty ich powstawania byłyby o wiele większe lub mogłyby one nie powstać.

W ciągu 18 lat, tj. od momentu utworzenia Agencji, najwięcej gruntów otrzymały samorządy z województwa: warmińsko-mazurskiego (ponad 6,5 tys. ha) oraz zachodniopomorskiego (ok. 5,4 tys. ha); najmniej dostało Łódzkie (1,2 tys. ha) i Małopolskie (1,25 tys. ha).

Agencja pomaga także gminom w remontach i przebudowie budynków mieszkalnych, które przekazała im nieodpłatnie, a które były w złym stanie technicznym. Na ten cel ANR już przeznaczyła miliard złotych. Nieodpłatnie nieruchomości są przekazywane na wniosek samorządu lokalnego, który musi poinformować Agencję o rodzaju planowanej inwestycji. Powinna być ona zrealizowana z pieniędzy publicznych i służyć lokalnej społeczności.

Gmina, która otrzyma za darmo agencyjną ziemię, nie może jej sprzedać lub samowolnie zmienić przeznaczenia użytkowania tych gruntów. Jeżeli jednak zrobi to przed upływem 10 lat, ANR może zażądać zapłaty za te grunty po aktualnych cenach rynkowych.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Dla kogo grunty za 13 miliardów?

Grunty o wartości prawie 13 miliardów zł przekazała od 1990 r. nieodpłatnie Agencja Nieruchomości Rolnych m.in. Lasom Państwowym, samorządom lokalnym i organizacjom kościelnym. Udostępniła ona w tej formie ponad 338 tys. hektarów ziemi.

Działalność Agencji polega głównie na sprzedaży i wydzierżawianiu państwowej ziemi rolnej, z czego Skarb Państwa czerpie duże dochody (od wejścia Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. - 6 mld zł). ANR angażuje się jednak również w działania, które wspierają gminy w budowie i remoncie infrastruktury - powiedziała PAP rzecznik ANR Grażyna Kapelko.

Najwięcej ziemi rolnej z państwowych zasobów trafiło bezpłatnie do : Lasów Państwowych - ponad 147 tys. ha. Ponad 83 tys. ha dostały organizacje kościelne różnych wyznań. 92,5 tys. ha agencja przekazała samorządom terytorialnym, m.in. na inwestycje infrastrukturalne.

Są to takie przedsięwzięcia jak: budowa dróg, ulic, mostów, wodociągów, kanalizacji, wysypisk śmieci, budynków socjalnych, ośrodków kulturalnych, targowisk czy cmentarzy.

Jak zauważyła rzecznik, gdyby Agencja nie przekazywała bezpłatnie ziemi, wiele społeczności lokalnych nie mogłoby się rozwijać, a pieniądze na inwestycje w ich miejscowościach musiałyby pochodzić z budżetów samorządów.

Dodała, że ostatnio taką ważną inicjatywą jest budowa tzw. orlików. Gdyby nie państwowe grunty, które część gmin otrzymała od Agencji na budowę boisk, koszty ich powstawania byłyby o wiele większe lub mogłyby one nie powstać.

W ciągu 18 lat, tj. od momentu utworzenia Agencji, najwięcej gruntów otrzymały samorządy z województwa: warmińsko-mazurskiego (ponad 6,5 tys. ha) oraz zachodniopomorskiego (ok. 5,4 tys. ha); najmniej dostało Łódzkie (1,2 tys. ha) i Małopolskie (1,25 tys. ha).

Agencja pomaga także gminom w remontach i przebudowie budynków mieszkalnych, które przekazała im nieodpłatnie, a które były w złym stanie technicznym. Na ten cel ANR już przeznaczyła miliard złotych. Nieodpłatnie nieruchomości są przekazywane na wniosek samorządu lokalnego, który musi poinformować Agencję o rodzaju planowanej inwestycji. Powinna być ona zrealizowana z pieniędzy publicznych i służyć lokalnej społeczności.

Gmina, która otrzyma za darmo agencyjną ziemię, nie może jej sprzedać lub samowolnie zmienić przeznaczenia użytkowania tych gruntów. Jeżeli jednak zrobi to przed upływem 10 lat, ANR może zażądać zapłaty za te grunty po aktualnych cenach rynkowych.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Euro 2012: właściciele już nie zablokują inwestycji

Szybkie ścieżki wywłaszczeniowe na Euro 2012 już obowiązują. Organizatorzy mistrzostw Euro 2012 będą więc mogli łatwiej pozyskać nieruchomości pod planowane inwestycje drogowe i stadiony.
Szybszą realizację inwestycji budowlanych ma zapewnić nowelizacja ustawy o przygotowaniu finałowego turnieju Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej UEFA Euro 2012, która wchodzi dziś w życie.

Zgodnie z tą nowelizacją nie będzie już konieczności wydawania dwóch odrębnych decyzji - o lokalizacji inwestycji i o wywłaszczeniu gruntów pod nią potrzebnych. Teraz obie te decyzje będą mogły znaleźć się w jednym akcie.

- Lokalizacja przedsięwzięcia Euro 2012 oraz wywłaszczenie będą objęte jedną decyzją. Nie będzie więc odrębnego postępowania wywłaszczeniowego. Przeniesienie własności nieruchomości pod przedsięwzięcie będzie automatyczne i nastąpi z mocy prawa w momencie, gdy decyzja lokalizacyjna stanie się ostateczna - mówi Patrycja Wolińska-Bartkiewicz, wiceminister infrastruktury.

Dla miast gospodarzy mistrzostw Europy to bardzo ważna zmiana. Dziś wielu właścicieli paraliżuje inwestycje, nie chcą oni pozbywać się swoich gruntów. Do tej pory rzadko udawało się nabyć nieruchomości w drodze cywilnoprawnych umów z właścicielami. Doświadczył tego m.in. Wrocław, gdzie właścicielka działki zablokowała budowę zjazdu z autostradowej obwodnicy Wrocławia i pętli szybkiego tramwaju plus.

Teraz takie blokowanie nie będzie już możliwe. Od razu po uprawomocnieniu się decyzji o lokalizacji inwestycji inwestor będzie mógł zająć nieruchomość i rozpocząć prace.
- Elementem przyspieszającym inwestycję będzie oddzielenie etapu wywłaszczenia od etapu zapłaty odszkodowania - mówi Grzegorz Rudnicki, adwokat z kancelarii Wierzbowski Eversheds.

W jakiej sytuacji wysokość odszkodowania ustali wojewoda w drodze decyzji? W jaki sposób nowelizacja ma zachęcić właścicieli do dobrowolnego przekazywania swoich posiadłości? Jak zwiększa się zakres autonomii samorządów?

Arkadiusz Jaraszek
Dziennik. Gazeta Prawna

Gazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl

Euro 2012: właściciele już nie zablokują inwestycji

Szybkie ścieżki wywłaszczeniowe na Euro 2012 już obowiązują. Organizatorzy mistrzostw Euro 2012 będą więc mogli łatwiej pozyskać nieruchomości pod planowane inwestycje drogowe i stadiony.
Szybszą realizację inwestycji budowlanych ma zapewnić nowelizacja ustawy o przygotowaniu finałowego turnieju Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej UEFA Euro 2012, która wchodzi dziś w życie.

Zgodnie z tą nowelizacją nie będzie już konieczności wydawania dwóch odrębnych decyzji - o lokalizacji inwestycji i o wywłaszczeniu gruntów pod nią potrzebnych. Teraz obie te decyzje będą mogły znaleźć się w jednym akcie.

- Lokalizacja przedsięwzięcia Euro 2012 oraz wywłaszczenie będą objęte jedną decyzją. Nie będzie więc odrębnego postępowania wywłaszczeniowego. Przeniesienie własności nieruchomości pod przedsięwzięcie będzie automatyczne i nastąpi z mocy prawa w momencie, gdy decyzja lokalizacyjna stanie się ostateczna - mówi Patrycja Wolińska-Bartkiewicz, wiceminister infrastruktury.

Dla miast gospodarzy mistrzostw Europy to bardzo ważna zmiana. Dziś wielu właścicieli paraliżuje inwestycje, nie chcą oni pozbywać się swoich gruntów. Do tej pory rzadko udawało się nabyć nieruchomości w drodze cywilnoprawnych umów z właścicielami. Doświadczył tego m.in. Wrocław, gdzie właścicielka działki zablokowała budowę zjazdu z autostradowej obwodnicy Wrocławia i pętli szybkiego tramwaju plus.

Teraz takie blokowanie nie będzie już możliwe. Od razu po uprawomocnieniu się decyzji o lokalizacji inwestycji inwestor będzie mógł zająć nieruchomość i rozpocząć prace.
- Elementem przyspieszającym inwestycję będzie oddzielenie etapu wywłaszczenia od etapu zapłaty odszkodowania - mówi Grzegorz Rudnicki, adwokat z kancelarii Wierzbowski Eversheds.

W jakiej sytuacji wysokość odszkodowania ustali wojewoda w drodze decyzji? W jaki sposób nowelizacja ma zachęcić właścicieli do dobrowolnego przekazywania swoich posiadłości? Jak zwiększa się zakres autonomii samorządów?

Arkadiusz Jaraszek
Dziennik. Gazeta Prawna

Gazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl

Są biura, brak chętnych

Nowy biurowiec najwyższej klasy A otworzył we wtorek swoje podwoje w Łodzi.
To Fabryka przy ul. Żeromskiego. Choć nastroje na rynku nieruchomości nadal są fatalne, jest to kolejny w ostatnich dniach optymistyczny sygnał z branży.

Fabryka powstała w zrewitalizowanym gmachu dawnych zakładów Muller i Sedler, wytwarzających od XIX wieku maszyny tkackie. Po wojnie działała tu fabryka Majed, która po przemianach ustrojowych ogłosiła upadłość. W 1997 roku nieruchomość kupiła od syndyka firma komputerowa Agraf. Po 12 latach inwestorowi udało się wybudować w tym miejscu biura. Fabryka oferuje do wynajmu 3,7 tys. metrów kwadratowych, zapewnia m.in. 108 miejsc parkingowych i klimatyzację. Klimat - fabryczno-nowoczesny. Pytanie, czy to wystarczy, bo rynek nie rozpieszcza dziś nikogo.

- Startujemy w trudnym momencie, nie mamy jeszcze wynajętych powierzchni biurowych. Prowadzimy dopiero negocjacje. Niestety, w Łodzi nie ma tłumu chętnych. Wiemy, że wszystkie nowe budynki mają problemy z najemcami - mówi Wojciech Górecki z zarządu Agraf. - Na rewitalizację starej fabryki, dobudowanie do niej nowego gmachu ze szklaną fasadą wydaliśmy 20 milionów złotych. Założyliśmy, że inwestycja zwróci się w ciągu 10 lat. Czy tak będzie, zobaczymy - dodaje Górecki.

Z opłacalnością może być ciężko. Stawki czynszu w Fabryce mają wynosić ok. 50 zł za metr kwadratowy. To około 12 euro.

W ubiegłym roku raporty firm doradczych podawały, że stawki najmu nowoczesnych powierzchni w Łodzi wahają się w przedziale 16-20 euro. Teraz agencja Jones Lang Lasalle wyliczyła, że średnie stawki spadły do pułapu 11-12 euro.

Mimo tak niskich czynszów, właściciele biur mają problemy z wynajmem - szacuje się, że w porównaniu z ubiegłym rokiem w całym kraju podpisuje się nawet 80 procent umów mniej.

Gmach Forum 76, który stoi u zbiegu alei Piłsudskiego i ulicy Kopcińskiego, został zapełniony w 40 procentach. Jedynie trzy duże umowy zostały podpisane w maju jeszcze przed otwarciem. Biura wynajęły banki BZ WBK oraz Millennium i międzynarodowa firma doradcza Deloite.

Forum wynajęło wprawdzie właśnie powierzchnie dwóm nowym firmom, ale nie są to wielkie umowy. Jednym z najemców będzie firma galwanotechniczna Enthhone ze Skarżyska-Kamiennej, a drugą Vorwerk, który w biurowcu urządzi... punkt sprzedaży artykułów AGD.

- Negocjujemy z kolejnymi firmami - zapewnia Piotr Majcher ze spółki Virako, która wybudowała Forum. - Sytuacja nie jest różowa, najemcy są bardzo ostrożni, zwłaszcza w Łodzi. Ale są pierwsze optymistyczne sygnały z rynku.

Pozytywnie odbierane jest zwłaszcza wznowienie prac na budowie Business University Park przy ul. Wólczańskiej. Ma to być największy biurowiec klasy A w Łodzi (powierzchnia wynajmu wyniesie aż 37 tysięcy metrów kwadratowych). Wiosną ruch na budowie praktycznie zamarł. Deweloper, firma GTC, unikał jasnych deklaracji co do przyszłości betonowego szkieletu. Mówiło się o zawieszeniu prac, przynajmniej do wiosny 2010 r. Jednak w październiku robotnicy wrócili na budowę - teraz montują ciemne płyty elewacji.

Piotr Brzózka

Oficjalne wydanie internetowe www.polskatimes.pl/dzienniklodzki

Są biura, brak chętnych

Nowy biurowiec najwyższej klasy A otworzył we wtorek swoje podwoje w Łodzi.
To Fabryka przy ul. Żeromskiego. Choć nastroje na rynku nieruchomości nadal są fatalne, jest to kolejny w ostatnich dniach optymistyczny sygnał z branży.

Fabryka powstała w zrewitalizowanym gmachu dawnych zakładów Muller i Sedler, wytwarzających od XIX wieku maszyny tkackie. Po wojnie działała tu fabryka Majed, która po przemianach ustrojowych ogłosiła upadłość. W 1997 roku nieruchomość kupiła od syndyka firma komputerowa Agraf. Po 12 latach inwestorowi udało się wybudować w tym miejscu biura. Fabryka oferuje do wynajmu 3,7 tys. metrów kwadratowych, zapewnia m.in. 108 miejsc parkingowych i klimatyzację. Klimat - fabryczno-nowoczesny. Pytanie, czy to wystarczy, bo rynek nie rozpieszcza dziś nikogo.

- Startujemy w trudnym momencie, nie mamy jeszcze wynajętych powierzchni biurowych. Prowadzimy dopiero negocjacje. Niestety, w Łodzi nie ma tłumu chętnych. Wiemy, że wszystkie nowe budynki mają problemy z najemcami - mówi Wojciech Górecki z zarządu Agraf. - Na rewitalizację starej fabryki, dobudowanie do niej nowego gmachu ze szklaną fasadą wydaliśmy 20 milionów złotych. Założyliśmy, że inwestycja zwróci się w ciągu 10 lat. Czy tak będzie, zobaczymy - dodaje Górecki.

Z opłacalnością może być ciężko. Stawki czynszu w Fabryce mają wynosić ok. 50 zł za metr kwadratowy. To około 12 euro.

W ubiegłym roku raporty firm doradczych podawały, że stawki najmu nowoczesnych powierzchni w Łodzi wahają się w przedziale 16-20 euro. Teraz agencja Jones Lang Lasalle wyliczyła, że średnie stawki spadły do pułapu 11-12 euro.

Mimo tak niskich czynszów, właściciele biur mają problemy z wynajmem - szacuje się, że w porównaniu z ubiegłym rokiem w całym kraju podpisuje się nawet 80 procent umów mniej.

Gmach Forum 76, który stoi u zbiegu alei Piłsudskiego i ulicy Kopcińskiego, został zapełniony w 40 procentach. Jedynie trzy duże umowy zostały podpisane w maju jeszcze przed otwarciem. Biura wynajęły banki BZ WBK oraz Millennium i międzynarodowa firma doradcza Deloite.

Forum wynajęło wprawdzie właśnie powierzchnie dwóm nowym firmom, ale nie są to wielkie umowy. Jednym z najemców będzie firma galwanotechniczna Enthhone ze Skarżyska-Kamiennej, a drugą Vorwerk, który w biurowcu urządzi... punkt sprzedaży artykułów AGD.

- Negocjujemy z kolejnymi firmami - zapewnia Piotr Majcher ze spółki Virako, która wybudowała Forum. - Sytuacja nie jest różowa, najemcy są bardzo ostrożni, zwłaszcza w Łodzi. Ale są pierwsze optymistyczne sygnały z rynku.

Pozytywnie odbierane jest zwłaszcza wznowienie prac na budowie Business University Park przy ul. Wólczańskiej. Ma to być największy biurowiec klasy A w Łodzi (powierzchnia wynajmu wyniesie aż 37 tysięcy metrów kwadratowych). Wiosną ruch na budowie praktycznie zamarł. Deweloper, firma GTC, unikał jasnych deklaracji co do przyszłości betonowego szkieletu. Mówiło się o zawieszeniu prac, przynajmniej do wiosny 2010 r. Jednak w październiku robotnicy wrócili na budowę - teraz montują ciemne płyty elewacji.

Piotr Brzózka

Oficjalne wydanie internetowe www.polskatimes.pl/dzienniklodzki

Polskie banki kredytują budowy na Syberii

Kredyty z polskich banków pozwoliły Polnordowi zakończyć budowę biurowca w Nowosybirsku za 67 mln zł. Budowa biurowca w Nowosybirsku, trzecim co do wielkości mieście w Rosji, to wspólna inwestycja Polnordu i rosyjskiego banku Łanta Bank. Z powodu kryzysu niemal wszystkie inwestycje budowlane w tym syberyjskim mieście zostały wstrzymane i miasto usiane jest szkieletami niedokończonych budynków. - Budowę naszego biurowca doprowadziliśmy do końca tylko dlatego, że otrzymaliśmy kredyty z polskich banków. Współpracujemy z Nordeą, BRE i PKO BP - mówi Jacek Kaliszuk, dyrektor ds. realizacyjnych Polnordu. Zabezpieczeniem tych pożyczek były przede wszystkim nieruchomości, które Polnord posiada w Polsce. Polskie banki nie chcą zabezpieczyć kredytów hipoteką na nieruchomościach leżących za granicą, szczególnie w tak odległych rejonach jak Syberia. W rosyjskich bankach deweloperzy mają jeszcze bardziej utrudniony dostęp do kredytów niż u nas, a dodatkowo oprocentowanie jest tam znacznie wyższe (ok. 15 proc.). - Polskie banki nie mają prawnych możliwości zabezpieczenia kredytu, nieruchomością położoną poza naszymi granicami. Gdyby kredyt nie był spłacany, bank nie miałby możliwości szybkiej egzekucji z takiego zabezpieczenia. Dlatego jedynym zabezpieczeniem kredytu na budowę za granicą czy nawet kupno mieszkania za granicą może być inna nieruchomość położona w Polsce - mówi Paweł Majtkowski z Finamo. Problemy z finansowaniem inwestycji w Rosji to niejedyny kłopot przy budowach w Rosji. Mimo kryzysu i wstrzymaniu wielu inwestycji, nadal nim rozpoczną się prace, podwykonawcy domagają się minimum 50 proc. zaliczki. - Jednej z firm zapłaciliśmy jako zaliczkę równowartość ponad 2 mln zł i ta firma zniknęła, nie wykonując żadnych prac - mówi Jacek Kaliszuk. Przeczytaj: "Mieszkanie (jeszcze) tanio sprzedam" » Przeczytaj: "Ranking kredytów hipotecznych" » Przeczytaj: "Kredyt z dopłata droższy niż walutowy" » Mimo to firma nie rezygnuje z inwestycji na Wschodzie. W tej chwili w Nowosybirsku trwają prace przy budowie trzech budynków mieszkaniowych na 260 mieszkań. Wszystkie roboty wykonują rosyjskie firmy, a przedstawiciele Polnordu, na miejscu, kontrolują tylko jakość wykonanych prac. Podobna inwestycja mieszkaniowa prowadzona jest w Saratowie nad Wołgą. O kolejnych inwestycjach polska firma mówi bardzo ostrożnie. Roman Grzyb Dziennik. Gazeta PrawnaGazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl
Budowa biurowca w Nowosybirsku, trzecim co do wielkości mieście w Rosji, to wspólna inwestycja Polnordu i rosyjskiego banku Łanta Bank. Z powodu kryzysu niemal wszystkie inwestycje budowlane w tym syberyjskim mieście zostały wstrzymane i miasto usiane jest szkieletami niedokończonych budynków.

- Budowę naszego biurowca doprowadziliśmy do końca tylko dlatego, że otrzymaliśmy kredyty z polskich banków. Współpracujemy z Nordeą, BRE i PKO BP - mówi Jacek Kaliszuk, dyrektor ds. realizacyjnych Polnordu.

Zabezpieczeniem tych pożyczek były przede wszystkim nieruchomości, które Polnord posiada w Polsce. Polskie banki nie chcą zabezpieczyć kredytów hipoteką na nieruchomościach leżących za granicą, szczególnie w tak odległych rejonach jak Syberia. W rosyjskich bankach deweloperzy mają jeszcze bardziej utrudniony dostęp do kredytów niż u nas, a dodatkowo oprocentowanie jest tam znacznie wyższe (ok. 15 proc.).

- Polskie banki nie mają prawnych możliwości zabezpieczenia kredytu, nieruchomością położoną poza naszymi granicami. Gdyby kredyt nie był spłacany, bank nie miałby możliwości szybkiej egzekucji z takiego zabezpieczenia. Dlatego jedynym zabezpieczeniem kredytu na budowę za granicą czy nawet kupno mieszkania za granicą może być inna nieruchomość położona w Polsce - mówi Paweł Majtkowski z Finamo.

Problemy z finansowaniem inwestycji w Rosji to niejedyny kłopot przy budowach w Rosji. Mimo kryzysu i wstrzymaniu wielu inwestycji, nadal nim rozpoczną się prace, podwykonawcy domagają się minimum 50 proc. zaliczki.

- Jednej z firm zapłaciliśmy jako zaliczkę równowartość ponad 2 mln zł i ta firma zniknęła, nie wykonując żadnych prac - mówi Jacek Kaliszuk.

Mimo to firma nie rezygnuje z inwestycji na Wschodzie. W tej chwili w Nowosybirsku trwają prace przy budowie trzech budynków mieszkaniowych na 260 mieszkań. Wszystkie roboty wykonują rosyjskie firmy, a przedstawiciele Polnordu, na miejscu, kontrolują tylko jakość wykonanych prac. Podobna inwestycja mieszkaniowa prowadzona jest w Saratowie nad Wołgą. O kolejnych inwestycjach polska firma mówi bardzo ostrożnie.

Roman Grzyb

Dziennik. Gazeta Prawna

Gazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl

Polskie banki kredytują budowy na Syberii

Kredyty z polskich banków pozwoliły Polnordowi zakończyć budowę biurowca w Nowosybirsku za 67 mln zł. Budowa biurowca w Nowosybirsku, trzecim co do wielkości mieście w Rosji, to wspólna inwestycja Polnordu i rosyjskiego banku Łanta Bank. Z powodu kryzysu niemal wszystkie inwestycje budowlane w tym syberyjskim mieście zostały wstrzymane i miasto usiane jest szkieletami niedokończonych budynków. - Budowę naszego biurowca doprowadziliśmy do końca tylko dlatego, że otrzymaliśmy kredyty z polskich banków. Współpracujemy z Nordeą, BRE i PKO BP - mówi Jacek Kaliszuk, dyrektor ds. realizacyjnych Polnordu. Zabezpieczeniem tych pożyczek były przede wszystkim nieruchomości, które Polnord posiada w Polsce. Polskie banki nie chcą zabezpieczyć kredytów hipoteką na nieruchomościach leżących za granicą, szczególnie w tak odległych rejonach jak Syberia. W rosyjskich bankach deweloperzy mają jeszcze bardziej utrudniony dostęp do kredytów niż u nas, a dodatkowo oprocentowanie jest tam znacznie wyższe (ok. 15 proc.). - Polskie banki nie mają prawnych możliwości zabezpieczenia kredytu, nieruchomością położoną poza naszymi granicami. Gdyby kredyt nie był spłacany, bank nie miałby możliwości szybkiej egzekucji z takiego zabezpieczenia. Dlatego jedynym zabezpieczeniem kredytu na budowę za granicą czy nawet kupno mieszkania za granicą może być inna nieruchomość położona w Polsce - mówi Paweł Majtkowski z Finamo. Problemy z finansowaniem inwestycji w Rosji to niejedyny kłopot przy budowach w Rosji. Mimo kryzysu i wstrzymaniu wielu inwestycji, nadal nim rozpoczną się prace, podwykonawcy domagają się minimum 50 proc. zaliczki. - Jednej z firm zapłaciliśmy jako zaliczkę równowartość ponad 2 mln zł i ta firma zniknęła, nie wykonując żadnych prac - mówi Jacek Kaliszuk. Przeczytaj: "Mieszkanie (jeszcze) tanio sprzedam" » Przeczytaj: "Ranking kredytów hipotecznych" » Przeczytaj: "Kredyt z dopłata droższy niż walutowy" » Mimo to firma nie rezygnuje z inwestycji na Wschodzie. W tej chwili w Nowosybirsku trwają prace przy budowie trzech budynków mieszkaniowych na 260 mieszkań. Wszystkie roboty wykonują rosyjskie firmy, a przedstawiciele Polnordu, na miejscu, kontrolują tylko jakość wykonanych prac. Podobna inwestycja mieszkaniowa prowadzona jest w Saratowie nad Wołgą. O kolejnych inwestycjach polska firma mówi bardzo ostrożnie. Roman Grzyb Dziennik. Gazeta PrawnaGazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl
Budowa biurowca w Nowosybirsku, trzecim co do wielkości mieście w Rosji, to wspólna inwestycja Polnordu i rosyjskiego banku Łanta Bank. Z powodu kryzysu niemal wszystkie inwestycje budowlane w tym syberyjskim mieście zostały wstrzymane i miasto usiane jest szkieletami niedokończonych budynków.

- Budowę naszego biurowca doprowadziliśmy do końca tylko dlatego, że otrzymaliśmy kredyty z polskich banków. Współpracujemy z Nordeą, BRE i PKO BP - mówi Jacek Kaliszuk, dyrektor ds. realizacyjnych Polnordu.

Zabezpieczeniem tych pożyczek były przede wszystkim nieruchomości, które Polnord posiada w Polsce. Polskie banki nie chcą zabezpieczyć kredytów hipoteką na nieruchomościach leżących za granicą, szczególnie w tak odległych rejonach jak Syberia. W rosyjskich bankach deweloperzy mają jeszcze bardziej utrudniony dostęp do kredytów niż u nas, a dodatkowo oprocentowanie jest tam znacznie wyższe (ok. 15 proc.).

- Polskie banki nie mają prawnych możliwości zabezpieczenia kredytu, nieruchomością położoną poza naszymi granicami. Gdyby kredyt nie był spłacany, bank nie miałby możliwości szybkiej egzekucji z takiego zabezpieczenia. Dlatego jedynym zabezpieczeniem kredytu na budowę za granicą czy nawet kupno mieszkania za granicą może być inna nieruchomość położona w Polsce - mówi Paweł Majtkowski z Finamo.

Problemy z finansowaniem inwestycji w Rosji to niejedyny kłopot przy budowach w Rosji. Mimo kryzysu i wstrzymaniu wielu inwestycji, nadal nim rozpoczną się prace, podwykonawcy domagają się minimum 50 proc. zaliczki.

- Jednej z firm zapłaciliśmy jako zaliczkę równowartość ponad 2 mln zł i ta firma zniknęła, nie wykonując żadnych prac - mówi Jacek Kaliszuk.

Mimo to firma nie rezygnuje z inwestycji na Wschodzie. W tej chwili w Nowosybirsku trwają prace przy budowie trzech budynków mieszkaniowych na 260 mieszkań. Wszystkie roboty wykonują rosyjskie firmy, a przedstawiciele Polnordu, na miejscu, kontrolują tylko jakość wykonanych prac. Podobna inwestycja mieszkaniowa prowadzona jest w Saratowie nad Wołgą. O kolejnych inwestycjach polska firma mówi bardzo ostrożnie.

Roman Grzyb

Dziennik. Gazeta Prawna

Gazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl

Po sprzedaży domu nie inwestuj

Przeznaczenie pieniędzy ze sprzedaży mieszkania na nowe lokum pozwala uniknąć podatku, ale nie zawsze.
Jeśli te środki wydamy na inne cele, a nową nieruchomość sfinansujemy kredytem, to ulga nie przysługuje.

Tak wynika z wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z 26 października 2009 r.

Sprawa dotyczyła podatnika, który w 2003 r. sprzedał kupione dwa lata wcześniej mieszkanie. Aby uniknąć 10-proc. zryczałtowanego podatku od sprzedaży nieruchomości, złożył oświadczenie, że cały przychód w ciągu dwóch lat przeznaczy na własne cele mieszkaniowe. Jeszcze w tym samym roku kupił nowe mieszkanie. Wydał na nie więcej, niż wyniosła cena za sprzedany lokal. Był więc przekonany, że dopełnił wszystkich warunków uniknięcia podatku.

Urząd skarbowy uważał inaczej i wydał decyzję, z której wynikał obowiązek zapłaty kilkunastu tysięcy złotych. Dlaczego? W akcie notarialnym sprzedaży mieszkania urząd znalazł informację, że część pieniędzy nie trafi do zbywcy, ale bezpośrednio do banku, w którym kiedyś zaciągnął on kredyt. Co istotne, spłata tego kredytu nie spełniała kryteriów wydatku na cele mieszkaniowe. Urząd zwrócił też uwagę, że zakup nowego mieszkania w znacznej części finansowany był kolejną pożyczką z banku. Uznał więc, że części uzyskanego przychodu podatnik nie przeznaczył na cele mieszkaniowe.

Konkretny przychód

Sprawa trafiła do sądu.
– Wykładnia prezentowana przez organy podatkowe oznaczałaby, że w akcie notarialnym sprzedaży mieszkania należałoby spisać numery banknotów, którymi płaci kupujący. Tylko wtedy można mieć pewność, że wydany został konkretny przychód – powiedział Bogusław Wolniewicz, radca prawny reprezentujący podatnika.

Podkreślił, że zainteresowany spełnił wszystkie warunki: złożył oświadczenie i wydał odpowiednią kwotę na cele mieszkaniowe. Nie może więc być wątpliwości, że ma prawo do ulgi.

Sąd nie zgodził się z tymi argumentami i oddalił skargę. Wskazał, że częścią pieniędzy przeznaczoną na spłatę kredytu podatnik nigdy nie dysponował, bo trafiła ona od razu do banku. Przychód ten został więc wydany na cele, które nie uprawniały do zwolnienia. Zdaniem sądu wyklucza to możliwość skorzystania z ulgi. To dlatego, że w art. 21 ust. 1 pkt 32 lit. a ustawy o PIT w brzmieniu obowiązującym w 2003 r. mowa jest o konkretnym przychodzie. WSA przyznał, że sprawa jest kontrowersyjna: jeden z sędziów zgłosił zdanie odrębne, a orzecznictwo jest niejednolite.

Co na to eksperci?

– Trudno zgodzić się z tym wyrokiem. W przepisach jest bowiem mowa o przeznaczeniu na określone cele przychodów, a nie konkretnych pieniędzy. Trudno się także powoływać na wykładnię celowościową lub systemową. Wnioski są bowiem absurdalne. Oznaczałoby to, że osoba, która sprzedała dom i chce skorzystać ze zwolnienia, ma przechowywać otrzymane konkretne pieniądze do momentu ich wydania na cele mieszkaniowe. Nie może więc kupić np. obligacji lub zainwestować środków na giełdzie? Nie ma również prawa części pieniędzy przeznaczyć na nabycie samochodu, nawet jeśli później dołoży odpowiednią kwotę do kupna mieszkania z bieżących zarobków? – zauważa Marcin Eckert, radca prawny prowadzący Kancelarię Podatków i Prawa Pracy.

Aktualny problem

– Aby skorzystać ze zwolnienia, trzeba złożyć oświadczenie w urzędzie skarbowym i w ciągu dwóch lat od dnia sprzedaży nieruchomości wydać określoną kwotę na cele mieszkaniowe. To jedyne warunki wynikające z przepisów – mówi Joanna

Aleksiejczuk z kancelarii MDDP. Zwraca uwagę na art. 19 ust. 1 ustawy o PIT. Zgodnie nim przychodem z odpłatnego zbycia nieruchomości jest jej wartość wyrażona w cenie określonej w umowie, pomniejszona o koszty odpłatnego zbycia. Przepisy definiują więc przychód jako określoną kwotę. Przychodu ze zbycia nieruchomości nie należy zatem utożsamiać z faktycznie uzyskanymi środkami.

– Co prawda wyrok dotyczy nieobowiązujących już przepisów, ale przedstawiony w nim sposób rozumowania może być przyczyną kłopotów podatników także na gruncie aktualnego brzmienia ustawy – podkreśla Eckert. Wyjaśnia, że 1 stycznia 2009 r. wszedł w życie art. 21 ust. 1 pkt 131, który ustanowił podobnie sformułowane zwolnienie dla przychodów z odpłatnego zbycia nieruchomości. Zastąpił on ulgę meldunkową. Dziś także warunkiem uniknięcia podatku jest wydanie pieniędzy na własne cele mieszkaniowe w ciągu dwóch lat od końca roku podatkowego (sygn. III SA/Wa 760/09).

Sądy administracyjne
Rozbieżne orzecznictwo

W wyroku z 19 maja 2009 r. (sygn. III SA/Wa 3005/08) WSA w Warszawie rozstrzygnął taki problem zupełnie inaczej. Uznał, że zaprezentowana przez organy podatkowe wykładnia jest nieprawidłowa. Powodowałaby ona, że ulga nie przysługiwałaby np. podatnikowi, który po sprzedaży nieruchomości ulokował pieniądze w papierach wartościowych, a później sprzedał je w celu uzyskania środków na nabycie nowego domu lub mieszkania. Poza tym podatnik, który zgodziłby się na odroczenie terminu płatności ceny na dwa lata, w ogóle nie mógłby skorzystać z tego zwolnienia. Dlatego sąd uznał, że nie jest istotne, skąd pochodzą środki na zakup nowej nieruchomości. Ważne jest jedynie, aby w ciągu dwóch lat podatnik po uprzednim powiększeniu swojego majątku o środki ze sprzedaży nieruchomości taką samą część – obojętnie skąd pochodzącą – przeznaczył na zakup innej zaspokajającej jego potrzeby mieszkaniowe.

Konrad Piłat

wp.pl

Po sprzedaży domu nie inwestuj

Przeznaczenie pieniędzy ze sprzedaży mieszkania na nowe lokum pozwala uniknąć podatku, ale nie zawsze.
Jeśli te środki wydamy na inne cele, a nową nieruchomość sfinansujemy kredytem, to ulga nie przysługuje.

Tak wynika z wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z 26 października 2009 r.

Sprawa dotyczyła podatnika, który w 2003 r. sprzedał kupione dwa lata wcześniej mieszkanie. Aby uniknąć 10-proc. zryczałtowanego podatku od sprzedaży nieruchomości, złożył oświadczenie, że cały przychód w ciągu dwóch lat przeznaczy na własne cele mieszkaniowe. Jeszcze w tym samym roku kupił nowe mieszkanie. Wydał na nie więcej, niż wyniosła cena za sprzedany lokal. Był więc przekonany, że dopełnił wszystkich warunków uniknięcia podatku.

Urząd skarbowy uważał inaczej i wydał decyzję, z której wynikał obowiązek zapłaty kilkunastu tysięcy złotych. Dlaczego? W akcie notarialnym sprzedaży mieszkania urząd znalazł informację, że część pieniędzy nie trafi do zbywcy, ale bezpośrednio do banku, w którym kiedyś zaciągnął on kredyt. Co istotne, spłata tego kredytu nie spełniała kryteriów wydatku na cele mieszkaniowe. Urząd zwrócił też uwagę, że zakup nowego mieszkania w znacznej części finansowany był kolejną pożyczką z banku. Uznał więc, że części uzyskanego przychodu podatnik nie przeznaczył na cele mieszkaniowe.

Konkretny przychód

Sprawa trafiła do sądu.
– Wykładnia prezentowana przez organy podatkowe oznaczałaby, że w akcie notarialnym sprzedaży mieszkania należałoby spisać numery banknotów, którymi płaci kupujący. Tylko wtedy można mieć pewność, że wydany został konkretny przychód – powiedział Bogusław Wolniewicz, radca prawny reprezentujący podatnika.

Podkreślił, że zainteresowany spełnił wszystkie warunki: złożył oświadczenie i wydał odpowiednią kwotę na cele mieszkaniowe. Nie może więc być wątpliwości, że ma prawo do ulgi.

Sąd nie zgodził się z tymi argumentami i oddalił skargę. Wskazał, że częścią pieniędzy przeznaczoną na spłatę kredytu podatnik nigdy nie dysponował, bo trafiła ona od razu do banku. Przychód ten został więc wydany na cele, które nie uprawniały do zwolnienia. Zdaniem sądu wyklucza to możliwość skorzystania z ulgi. To dlatego, że w art. 21 ust. 1 pkt 32 lit. a ustawy o PIT w brzmieniu obowiązującym w 2003 r. mowa jest o konkretnym przychodzie. WSA przyznał, że sprawa jest kontrowersyjna: jeden z sędziów zgłosił zdanie odrębne, a orzecznictwo jest niejednolite.

Co na to eksperci?

– Trudno zgodzić się z tym wyrokiem. W przepisach jest bowiem mowa o przeznaczeniu na określone cele przychodów, a nie konkretnych pieniędzy. Trudno się także powoływać na wykładnię celowościową lub systemową. Wnioski są bowiem absurdalne. Oznaczałoby to, że osoba, która sprzedała dom i chce skorzystać ze zwolnienia, ma przechowywać otrzymane konkretne pieniądze do momentu ich wydania na cele mieszkaniowe. Nie może więc kupić np. obligacji lub zainwestować środków na giełdzie? Nie ma również prawa części pieniędzy przeznaczyć na nabycie samochodu, nawet jeśli później dołoży odpowiednią kwotę do kupna mieszkania z bieżących zarobków? – zauważa Marcin Eckert, radca prawny prowadzący Kancelarię Podatków i Prawa Pracy.

Aktualny problem

– Aby skorzystać ze zwolnienia, trzeba złożyć oświadczenie w urzędzie skarbowym i w ciągu dwóch lat od dnia sprzedaży nieruchomości wydać określoną kwotę na cele mieszkaniowe. To jedyne warunki wynikające z przepisów – mówi Joanna

Aleksiejczuk z kancelarii MDDP. Zwraca uwagę na art. 19 ust. 1 ustawy o PIT. Zgodnie nim przychodem z odpłatnego zbycia nieruchomości jest jej wartość wyrażona w cenie określonej w umowie, pomniejszona o koszty odpłatnego zbycia. Przepisy definiują więc przychód jako określoną kwotę. Przychodu ze zbycia nieruchomości nie należy zatem utożsamiać z faktycznie uzyskanymi środkami.

– Co prawda wyrok dotyczy nieobowiązujących już przepisów, ale przedstawiony w nim sposób rozumowania może być przyczyną kłopotów podatników także na gruncie aktualnego brzmienia ustawy – podkreśla Eckert. Wyjaśnia, że 1 stycznia 2009 r. wszedł w życie art. 21 ust. 1 pkt 131, który ustanowił podobnie sformułowane zwolnienie dla przychodów z odpłatnego zbycia nieruchomości. Zastąpił on ulgę meldunkową. Dziś także warunkiem uniknięcia podatku jest wydanie pieniędzy na własne cele mieszkaniowe w ciągu dwóch lat od końca roku podatkowego (sygn. III SA/Wa 760/09).

Sądy administracyjne
Rozbieżne orzecznictwo

W wyroku z 19 maja 2009 r. (sygn. III SA/Wa 3005/08) WSA w Warszawie rozstrzygnął taki problem zupełnie inaczej. Uznał, że zaprezentowana przez organy podatkowe wykładnia jest nieprawidłowa. Powodowałaby ona, że ulga nie przysługiwałaby np. podatnikowi, który po sprzedaży nieruchomości ulokował pieniądze w papierach wartościowych, a później sprzedał je w celu uzyskania środków na nabycie nowego domu lub mieszkania. Poza tym podatnik, który zgodziłby się na odroczenie terminu płatności ceny na dwa lata, w ogóle nie mógłby skorzystać z tego zwolnienia. Dlatego sąd uznał, że nie jest istotne, skąd pochodzą środki na zakup nowej nieruchomości. Ważne jest jedynie, aby w ciągu dwóch lat podatnik po uprzednim powiększeniu swojego majątku o środki ze sprzedaży nieruchomości taką samą część – obojętnie skąd pochodzącą – przeznaczył na zakup innej zaspokajającej jego potrzeby mieszkaniowe.

Konrad Piłat

wp.pl

Miasto chce "nakręcić" boom inwestycyjny

Polska Kurier Lubelski | Poniedziałek, 2 listopada 2009 Miasto wystawi na sprzedaż pięć dużych nieruchomości. Na dwóch z nich mogą powstać hipermarkety. Urzędnicy szacują, że do miejskiej kasy wpłynie w ten sposób ponad 15 milionów złotych.
- Na razie na sprzedaż przeznaczyliśmy pięć działek - potwierdza Mirosław Bielawski, z-ca dyrektora Wydziału Gospodarowania Mieniem Urzędu Miasta Lublin. - Sprzedajemy je nie tylko po to, by zdobyć środki finansowe, ale przede wszystkim dlatego, żeby w mieście pojawiły się nowe inwestycje - tłumaczy Bielawski.

Na kupca czekać będą między innymi tereny położone u zbiegu al. Kompozytorów Polskich i ul. Północnej. Ta działka ma 1,3 ha, została wyceniona na ponad 5,2 mln zł. Kolejna nieruchomość wystawiona na sprzedaż położona jest przy ul. Lubartowskiej 68. Już nawet wiadomo, na jaki cel działka zostanie przeznaczona. Powstaną tu korty tenisowe. Na taką inwestycję jest już zgoda Rady Miasta. Trzecia propozycja to działka przy ul. Koncertowej 4B . To największa nieruchomość, której chcą się pozbyć lubelscy urzędnicy. Ma powierzchnię 2,5 ha i jest war-ta 5,8 mln zł. - W planie zagospodarowania przestrzennego część tej działki musi być przeznaczona pod zieleń, ale reszta może być wykorzystana do prowadzenia działalności handlowej. Można tu postawić duży market - wyjaśnia dyr. Bielawski.

Z kolei za 2,6 mln zł pod młotek mają pójść atrakcyjne tereny przylegające do Leclerca przy ul. Turystycznej. Najmniejsza działka z miejskiej listy zlokalizowana jest przy ul. Zadębie 60. Zostanie sprzedana za 130 tys. zł.

To jednak nie wszystkie nieruchomości, które mogą być spieniężone. UM myśli też o sprzedaży budynku Astorii przy skrzyżowaniu ul. Lipowej i Al. Racławickich. Żeby to zrobić, potrzebna jest zgoda Rady Miasta, a już raz ten pomysł wywołał na sesji prawdziwą burzę z piorunami. Ostatecznie rajcy nie zgodzili się na sprzedaż. Wycena budynku - 12 mln zł.- Trzeba ją będzie zweryfikować, została wykonana, kiedy na rynku panowały korzystne warunki - mówią w Wydziale Gospodarowania Mieniem UML.


Oficjalne wydanie internetowe www.polskatimes.pl/kurierlubelski

Miasto chce "nakręcić" boom inwestycyjny

Polska Kurier Lubelski | Poniedziałek, 2 listopada 2009 Miasto wystawi na sprzedaż pięć dużych nieruchomości. Na dwóch z nich mogą powstać hipermarkety. Urzędnicy szacują, że do miejskiej kasy wpłynie w ten sposób ponad 15 milionów złotych.
- Na razie na sprzedaż przeznaczyliśmy pięć działek - potwierdza Mirosław Bielawski, z-ca dyrektora Wydziału Gospodarowania Mieniem Urzędu Miasta Lublin. - Sprzedajemy je nie tylko po to, by zdobyć środki finansowe, ale przede wszystkim dlatego, żeby w mieście pojawiły się nowe inwestycje - tłumaczy Bielawski.

Na kupca czekać będą między innymi tereny położone u zbiegu al. Kompozytorów Polskich i ul. Północnej. Ta działka ma 1,3 ha, została wyceniona na ponad 5,2 mln zł. Kolejna nieruchomość wystawiona na sprzedaż położona jest przy ul. Lubartowskiej 68. Już nawet wiadomo, na jaki cel działka zostanie przeznaczona. Powstaną tu korty tenisowe. Na taką inwestycję jest już zgoda Rady Miasta. Trzecia propozycja to działka przy ul. Koncertowej 4B . To największa nieruchomość, której chcą się pozbyć lubelscy urzędnicy. Ma powierzchnię 2,5 ha i jest war-ta 5,8 mln zł. - W planie zagospodarowania przestrzennego część tej działki musi być przeznaczona pod zieleń, ale reszta może być wykorzystana do prowadzenia działalności handlowej. Można tu postawić duży market - wyjaśnia dyr. Bielawski.

Z kolei za 2,6 mln zł pod młotek mają pójść atrakcyjne tereny przylegające do Leclerca przy ul. Turystycznej. Najmniejsza działka z miejskiej listy zlokalizowana jest przy ul. Zadębie 60. Zostanie sprzedana za 130 tys. zł.

To jednak nie wszystkie nieruchomości, które mogą być spieniężone. UM myśli też o sprzedaży budynku Astorii przy skrzyżowaniu ul. Lipowej i Al. Racławickich. Żeby to zrobić, potrzebna jest zgoda Rady Miasta, a już raz ten pomysł wywołał na sesji prawdziwą burzę z piorunami. Ostatecznie rajcy nie zgodzili się na sprzedaż. Wycena budynku - 12 mln zł.- Trzeba ją będzie zweryfikować, została wykonana, kiedy na rynku panowały korzystne warunki - mówią w Wydziale Gospodarowania Mieniem UML.


Oficjalne wydanie internetowe www.polskatimes.pl/kurierlubelski

Mało czasu na legalizację samowoli

Na złożenie wniosku o legalizację samowoli właściciele budynków będą mieli czas tylko do końca 2010 r. – donosi „Dziennik Gazeta Prawna”.
Jak czytamy dalej, najwcześniej jesienią 2010 r. wejdą w życie przepisy o bezpłatnej legalizacji samowoli. Oznacza to, że właściciele samowoli budowlanych wzniesionych przed 1995 r. będą mieli najwyżej dwa miesiące na ich bezpłatną legalizację. Chociaż – zgodnie z nowelizacją prawa budowlanego – właściciele samowoli budowlanych mają czas na ich legalizację do końca 2010 r., to do tej pory składanie wniosków nie jest możliwe, gdyż ustawa nie weszła jeszcze w życie. Powodem jest skarga prezydenta do Trybunału Konstytucyjnego. Uznał on, że nowelizacja jest niezgodna z konstytucją. W dodatku od blisko pół roku Trybunał nie wyznaczył terminu rozprawy – podkreśla dziennik.

Nawet jeśli Trybunał uzna na początku przyszłego roku, że nowelizacja prawa budowlanego jest zgodna z konstytucją, to bezpłatna legalizacja samowoli budowlanych wzniesionych przed 1995 r. będzie możliwa najwcześniej od jesieni przyszłego roku – zaznacza gazeta. Po wydaniu wyroku sędziowie będą mieli miesiąc na sporządzenie jego pisemnego uzasadnienia. Później ustawa będzie musiała być podpisana przez prezydenta i ogłoszona w Dzienniku Ustaw. Nie wiadomo jednak, kiedy to nastąpi, na podpisanie ustawy po wyroku TK głowa państwa nie ma żadnego terminu.

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna” 30.10.2009,   02.11.2009

Mało czasu na legalizację samowoli

Na złożenie wniosku o legalizację samowoli właściciele budynków będą mieli czas tylko do końca 2010 r. – donosi „Dziennik Gazeta Prawna”.
Jak czytamy dalej, najwcześniej jesienią 2010 r. wejdą w życie przepisy o bezpłatnej legalizacji samowoli. Oznacza to, że właściciele samowoli budowlanych wzniesionych przed 1995 r. będą mieli najwyżej dwa miesiące na ich bezpłatną legalizację. Chociaż – zgodnie z nowelizacją prawa budowlanego – właściciele samowoli budowlanych mają czas na ich legalizację do końca 2010 r., to do tej pory składanie wniosków nie jest możliwe, gdyż ustawa nie weszła jeszcze w życie. Powodem jest skarga prezydenta do Trybunału Konstytucyjnego. Uznał on, że nowelizacja jest niezgodna z konstytucją. W dodatku od blisko pół roku Trybunał nie wyznaczył terminu rozprawy – podkreśla dziennik.

Nawet jeśli Trybunał uzna na początku przyszłego roku, że nowelizacja prawa budowlanego jest zgodna z konstytucją, to bezpłatna legalizacja samowoli budowlanych wzniesionych przed 1995 r. będzie możliwa najwcześniej od jesieni przyszłego roku – zaznacza gazeta. Po wydaniu wyroku sędziowie będą mieli miesiąc na sporządzenie jego pisemnego uzasadnienia. Później ustawa będzie musiała być podpisana przez prezydenta i ogłoszona w Dzienniku Ustaw. Nie wiadomo jednak, kiedy to nastąpi, na podpisanie ustawy po wyroku TK głowa państwa nie ma żadnego terminu.

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna” 30.10.2009,   02.11.2009

Franczyza dobry pomysł na własny biznes

Franczyza to umowa, zgodnie z którą dwa podmioty gospodarcze decydują się na współpracę. Jedna ze stron –franczyzodawca przekazuje drugiej franczyzobiorcy swoją wiedzę i doświadczenie w prowadzeniu działalności gospodarczej oraz zezwala na sprzedaż produktów bądź usług pod swoja marką, czyli tak zwany pakiet franczyzowy. Umowa franczyzowa ma charakter trwały. Franczyzobiorca płaci franczyzodawcy za licencje oraz zwykle co miesiąc uiszcza opłatę franczyzową. W zamian otrzymuje od franczyzodawcy nieprzerwanie cały know – how niezbędny do prowadzenia działalności. Jednocześnie firma działająca w ramach sieci franczyzowej zachowuje pełną niezależność gospodarczą, prawną i organizacyjną.
Przez cały czas trwania umowy franczyzodawca jest wyłącznym właścicielem znaku towarowego i marki sieci. Zobowiązuje się do wspierania franczyzobiorcy wiedzą, jak prowadzić biznes. Korzyścią, jaką otrzymuje ze współpracy jest zysk z opłat jakie pobiera od franczyzobiorcy.

Z kolei franczyzobiorca jest właścicielem mienia znajdującego się w jego punkcie typu sklep, biuro albo restauracja. Zatrzymuje  dla siebie zysk z działalności gospodarczej. To na nim spoczywa ciężar finansowania inwestycji. Franczyzobiorca jest zobowiązany prowadzić biznes zgodnie z zasadami wyznaczonymi przez franczyzodawcę. Franczyza to sektor, który w ostatnim czasie pochłonął ponad 1,1 mld zł na rozwój sieci i nadal bije kolejne rekordy obrotów i inwestycji. Systemy partnerskie podbijają kolejne branże, nawet te, które jeszcze do niedawna były określane nie zdolnymi do rozwoju przez ten typ inwestycji. Obroty firm działających we franczyzie przekroczyły już 72 mld złotych. Przedsiębiorcy wchodzący do sieci franczyzowych w ubiegłym roku zainwestowali w swoje firmy 1,15 mld złotych co oznacza wzrost wydatków o prawie 40% w porównaniu z rokiem 2007.Analitycy są zdania, że rynek jeszcze nie wyczerpał swojego potencjału. Szacują że w tym roku liczba punktów sprzedaży franczyzowej wzrośnie o co najmniej 10%, a jeżeli chodzi o przychody franczyzobiorców, będą one uzależnione od ogólnej koniunktury gospodarczej.

Na koniec 2007 roku 19 tyś franczyzobiorców prowadziło w sumie 22,7 tyś sklepów i punktów usługowych w Polsce. Sieci franczyzowych było 440, z kolei liczbę placówek agencyjnych oszacowano na ponad 17 tysięcy. Prowadziło je 14 tyś agentów w ramach 58 sieci i jest to w porównaniu z latami poprzednimi wzrost o ponad 21%.

Kreowanie wspólnej dla sieci tożsamości marki, opieka centrali nad franczyzobiorcami, która głównie koncentruje się na zapewnieniu cykli szkoleń oraz bieżącego doradztwa przy rozwiązywaniu problemów ułatwia start w biznesie pod znaną marką. Korzyści dla franczyzobiorcy jednak jest znacznie więcej. Franczyzobiorca może korzystać z usług świadczonych przez pracowników operacyjnych franczyzodawcy, których zadaniem jest wspieranie go w rozwiązywaniu problemów pojawiających się w trakcie prowadzenia firmy. Franczyzobiorca korzysta również z działań reklamowych i promocyjnych podejmowanych przez franczyzodawcę organizowanych na skalę krajową. Franczyzobiorca zwykle potrzebuje niższych nakładów finansowych na rozpoczęcie działalności niż gdyby rozpoczynał ją samodzielnie. Kluczowa jest też możliwość zakupu towaru po atrakcyjnej cenie, gdyż franczyzodawca zamawia go zwykle w dużych ilościach i dzięki temu ma silna pozycje negocjacyjną. Dzięki franczyzodawcy franczyzobiorca nie musi mieć specjalistycznej wiedzy, gdyż wszelkie jej braki są niwelowane przez specjalne programy szkoleniowe. Ponadto korzyścią dla franczyzobiorcy jest pomoc na starcie w doborze lokalizacji, wystroju wnętrza, wyposażeniu i logistyce oraz renoma płynąca z  marki, sprawdzony pomysł, know-how wypracowany latami,  większa wiarygodność kredytowa, mniejsze ryzyko przedsięwzięcia oraz innowacyjne produkty opracowywane przez centralę. System franczyzowy nie jest jednak doskonały. Prowadzenie przedsiębiorstwa w ramach sieci franczyzowej niesie za sobą również pewne zagrożenia.

Franczyzobiorca w zamian za bezpieczeństwo  i większe szanse powodzenia swojego przedsięwzięcia płaci utratą częściowej niezależności. Dla każdego bowiem franczyzodawcy przestrzeganie standardów określonych w umowie jest priorytetem, gdyż niesolidny franczyzobiorca szkodzi reputacji nie tylko swojej, ale całej sieci. Franczyzodawca z kolei musi liczyć się z dwoma głównymi zagrożeniami. Z jednej strony niekompetentny franczyzobiorca może narazić markę, znak firmowy i renomę firmy na szwank, z drugiej zaś strony skuteczny i ambitny franczyzobiorca po pewnym czasie może zechcieć uniezależnić się i stworzyć własny konkurencyjny dla sieci biznes.

Idea franchisingu polega na opłacalności współpracy dla obu stron: franczyzodawcy i franczyzobiorcy, co zabezpieczać powinna umowa zawierana pomiędzy stronami. Nie ma bardziej partnerskiego sposobu na ekspansję marki franczyzodawcy z zachowaniem pełnej niezależności i poszanowania odrębności prawnej i finansowej franczyzobiorcy. Przez cały okres trwania umowy franczyzowej strony pozostają prawnie i finansowo niezależnymi przedsiębiorstwami. Istota tego systemu polega na tym, że franczyzodawca nadaje swoim franczyzobiorcom prawo do korzystania z jego koncepcji biznesowej, a także do korzystania ze stałej pomocy, a jednocześnie nakłada na nich obowiązek prowadzenia działalności zgodnie z jego koncepcją biznesową. Franczyzodawca jest bowiem właścicielem znaku towarowego i marki sieci. O sukcesie współczesnego biznesu stanowi przede wszystkim dobry pomysł, rozpoznawalna marka oraz sprawdzony know-how. Wszystko to początkujący przedsiębiorca może kupić w pakiecie przystępując do sieci franczyzowej.
Edyta Gajda
Auxilium SA



an

Franczyza dobry pomysł na własny biznes

Franczyza to umowa, zgodnie z którą dwa podmioty gospodarcze decydują się na współpracę. Jedna ze stron –franczyzodawca przekazuje drugiej franczyzobiorcy swoją wiedzę i doświadczenie w prowadzeniu działalności gospodarczej oraz zezwala na sprzedaż produktów bądź usług pod swoja marką, czyli tak zwany pakiet franczyzowy. Umowa franczyzowa ma charakter trwały. Franczyzobiorca płaci franczyzodawcy za licencje oraz zwykle co miesiąc uiszcza opłatę franczyzową. W zamian otrzymuje od franczyzodawcy nieprzerwanie cały know – how niezbędny do prowadzenia działalności. Jednocześnie firma działająca w ramach sieci franczyzowej zachowuje pełną niezależność gospodarczą, prawną i organizacyjną.
Przez cały czas trwania umowy franczyzodawca jest wyłącznym właścicielem znaku towarowego i marki sieci. Zobowiązuje się do wspierania franczyzobiorcy wiedzą, jak prowadzić biznes. Korzyścią, jaką otrzymuje ze współpracy jest zysk z opłat jakie pobiera od franczyzobiorcy.

Z kolei franczyzobiorca jest właścicielem mienia znajdującego się w jego punkcie typu sklep, biuro albo restauracja. Zatrzymuje  dla siebie zysk z działalności gospodarczej. To na nim spoczywa ciężar finansowania inwestycji. Franczyzobiorca jest zobowiązany prowadzić biznes zgodnie z zasadami wyznaczonymi przez franczyzodawcę. Franczyza to sektor, który w ostatnim czasie pochłonął ponad 1,1 mld zł na rozwój sieci i nadal bije kolejne rekordy obrotów i inwestycji. Systemy partnerskie podbijają kolejne branże, nawet te, które jeszcze do niedawna były określane nie zdolnymi do rozwoju przez ten typ inwestycji. Obroty firm działających we franczyzie przekroczyły już 72 mld złotych. Przedsiębiorcy wchodzący do sieci franczyzowych w ubiegłym roku zainwestowali w swoje firmy 1,15 mld złotych co oznacza wzrost wydatków o prawie 40% w porównaniu z rokiem 2007.Analitycy są zdania, że rynek jeszcze nie wyczerpał swojego potencjału. Szacują że w tym roku liczba punktów sprzedaży franczyzowej wzrośnie o co najmniej 10%, a jeżeli chodzi o przychody franczyzobiorców, będą one uzależnione od ogólnej koniunktury gospodarczej.

Na koniec 2007 roku 19 tyś franczyzobiorców prowadziło w sumie 22,7 tyś sklepów i punktów usługowych w Polsce. Sieci franczyzowych było 440, z kolei liczbę placówek agencyjnych oszacowano na ponad 17 tysięcy. Prowadziło je 14 tyś agentów w ramach 58 sieci i jest to w porównaniu z latami poprzednimi wzrost o ponad 21%.

Kreowanie wspólnej dla sieci tożsamości marki, opieka centrali nad franczyzobiorcami, która głównie koncentruje się na zapewnieniu cykli szkoleń oraz bieżącego doradztwa przy rozwiązywaniu problemów ułatwia start w biznesie pod znaną marką. Korzyści dla franczyzobiorcy jednak jest znacznie więcej. Franczyzobiorca może korzystać z usług świadczonych przez pracowników operacyjnych franczyzodawcy, których zadaniem jest wspieranie go w rozwiązywaniu problemów pojawiających się w trakcie prowadzenia firmy. Franczyzobiorca korzysta również z działań reklamowych i promocyjnych podejmowanych przez franczyzodawcę organizowanych na skalę krajową. Franczyzobiorca zwykle potrzebuje niższych nakładów finansowych na rozpoczęcie działalności niż gdyby rozpoczynał ją samodzielnie. Kluczowa jest też możliwość zakupu towaru po atrakcyjnej cenie, gdyż franczyzodawca zamawia go zwykle w dużych ilościach i dzięki temu ma silna pozycje negocjacyjną. Dzięki franczyzodawcy franczyzobiorca nie musi mieć specjalistycznej wiedzy, gdyż wszelkie jej braki są niwelowane przez specjalne programy szkoleniowe. Ponadto korzyścią dla franczyzobiorcy jest pomoc na starcie w doborze lokalizacji, wystroju wnętrza, wyposażeniu i logistyce oraz renoma płynąca z  marki, sprawdzony pomysł, know-how wypracowany latami,  większa wiarygodność kredytowa, mniejsze ryzyko przedsięwzięcia oraz innowacyjne produkty opracowywane przez centralę. System franczyzowy nie jest jednak doskonały. Prowadzenie przedsiębiorstwa w ramach sieci franczyzowej niesie za sobą również pewne zagrożenia.

Franczyzobiorca w zamian za bezpieczeństwo  i większe szanse powodzenia swojego przedsięwzięcia płaci utratą częściowej niezależności. Dla każdego bowiem franczyzodawcy przestrzeganie standardów określonych w umowie jest priorytetem, gdyż niesolidny franczyzobiorca szkodzi reputacji nie tylko swojej, ale całej sieci. Franczyzodawca z kolei musi liczyć się z dwoma głównymi zagrożeniami. Z jednej strony niekompetentny franczyzobiorca może narazić markę, znak firmowy i renomę firmy na szwank, z drugiej zaś strony skuteczny i ambitny franczyzobiorca po pewnym czasie może zechcieć uniezależnić się i stworzyć własny konkurencyjny dla sieci biznes.

Idea franchisingu polega na opłacalności współpracy dla obu stron: franczyzodawcy i franczyzobiorcy, co zabezpieczać powinna umowa zawierana pomiędzy stronami. Nie ma bardziej partnerskiego sposobu na ekspansję marki franczyzodawcy z zachowaniem pełnej niezależności i poszanowania odrębności prawnej i finansowej franczyzobiorcy. Przez cały okres trwania umowy franczyzowej strony pozostają prawnie i finansowo niezależnymi przedsiębiorstwami. Istota tego systemu polega na tym, że franczyzodawca nadaje swoim franczyzobiorcom prawo do korzystania z jego koncepcji biznesowej, a także do korzystania ze stałej pomocy, a jednocześnie nakłada na nich obowiązek prowadzenia działalności zgodnie z jego koncepcją biznesową. Franczyzodawca jest bowiem właścicielem znaku towarowego i marki sieci. O sukcesie współczesnego biznesu stanowi przede wszystkim dobry pomysł, rozpoznawalna marka oraz sprawdzony know-how. Wszystko to początkujący przedsiębiorca może kupić w pakiecie przystępując do sieci franczyzowej.
Edyta Gajda
Auxilium SA



an

Deweloperzy grają na wzrosty

Kryzys gospodarczy odbił się na kondycji polskich deweloperów. Jeszcze rok temu w branży mówiło się o zapaści. Zostały również zaostrzone warunki udzielania kredytów mieszkaniowych. Czas pokazał, którym firmom udało się do tej sytuacji odpowiednio przygotować, a którym nie.

Rynek nieruchomości w latach 2006-2007 przeżywał hossę do momentu, gdy nie dotknął go kryzys gospodarczy. Ceny za metr kwadratowy w głównych miastach Polski wzrosły w niektórych lokalizacjach niemalże trzy-czterokrotnie, a kupujący ustawiali się w kolejkach, aby nabyć wymarzone „M”. Gdy pojawiło się widmo kryzysu gospodarczego sytuacja rynkowa uległa zmianie. Zostały zaostrzone warunki udzielania kredytów mieszkaniowych, co w konsekwencji doprowadziło praktycznie do zahamowania popytu.

Będzie jeszcze taniej?

Obecnie słychać coraz więcej głosów o tym, że rynek się stabilizuje. Mimo to skutki kryzysu jeszcze długo będą odczuwalne i raczej próżno oczekiwać szalonego wyścigu cen nieruchomości z lat 2006-2007.

Więcej informacji z branży nieruchomości

Na rynku poradziły sobie firmy z dużym doświadczeniem i te które na rynku działają od dłuższego czasu. Mogły one dzięki zyskom z lat 2006 – 2007 przetrwać zastój. Te firmy, które weszły w branże deweloperską zbyt późno ,miały znacznie gorzej. Mimo to część mniejszych graczy, którym często wróżono czarną przyszłość, poradziła sobie z zastojem i dziś chwali się wynikami.

650 mieszkań

Jednym z deweloperów, którzy zaczynają już chwalić się wynikami za 2009 r. jest Grupa Inwestycyjna Hossa, która wykazała znaczący wzrost zysku brutto w stosunku do roku 2008. Miniony rok został zamknięty kwotą 36,3 miliona złotych, a zysk brutto za pierwsze trzy kwartały roku 2009 już wynosi 42,6 miliona złotych. - Hossa jako jeden z nielicznych deweloperów nie wstrzymała swoich inwestycji w okresie ostatniego roku, na bieżąco były uruchamiane kolejne budowy, a do oferty zostały wprowadzone cztery oferty mieszkaniowe w zupełnie nowych lokalizacjach – przekonuje Iwona Ziemianowicz, członek zarządu oraz dyrektor Centrum Marketingu Grupy Inwestycyjnej Hossa. Ten optymizm nie powinien dziwić skoro w pierwszych trzech kwartałach roku 2009 deweloper sprzedał aż 650 mieszkań. To dużo zważywszy na spadek popytu na rynku wtórnym.

Nie próżnują

Mimo to duzi gracze też nie próżnują. Polnord zamierza w przyszłym roku rozpocząć budowę 3,7 tys. mieszkań. Deweloper zamierza sfinansować ich budowę m.in. poprzez emisję obligacji o wartości 200 mln zł. Podobno są już pierwsi chętni do ich kupna. Inny potentat, choć znany głównie ze stołecznego rynku – Dom Development, już rusza z kolejną budową – tym razem na warszawskiej Pradze Południe. Nie tylko deweloperzy zaczynają grać na wzrost cen nieruchomości. Po indeksach giełdowych na warszawskim parkiecie widać, że inwestorzy już dyskontują ożywienie w branży. Indeks WIG-Deweloperzy wzrósł w ciągu ostatniego roku ponad dwukrotnie.

Artur Skoneczko
Gazeta Finansowa

Deweloperzy grają na wzrosty

Kryzys gospodarczy odbił się na kondycji polskich deweloperów. Jeszcze rok temu w branży mówiło się o zapaści. Zostały również zaostrzone warunki udzielania kredytów mieszkaniowych. Czas pokazał, którym firmom udało się do tej sytuacji odpowiednio przygotować, a którym nie.

Rynek nieruchomości w latach 2006-2007 przeżywał hossę do momentu, gdy nie dotknął go kryzys gospodarczy. Ceny za metr kwadratowy w głównych miastach Polski wzrosły w niektórych lokalizacjach niemalże trzy-czterokrotnie, a kupujący ustawiali się w kolejkach, aby nabyć wymarzone „M”. Gdy pojawiło się widmo kryzysu gospodarczego sytuacja rynkowa uległa zmianie. Zostały zaostrzone warunki udzielania kredytów mieszkaniowych, co w konsekwencji doprowadziło praktycznie do zahamowania popytu.

Będzie jeszcze taniej?

Obecnie słychać coraz więcej głosów o tym, że rynek się stabilizuje. Mimo to skutki kryzysu jeszcze długo będą odczuwalne i raczej próżno oczekiwać szalonego wyścigu cen nieruchomości z lat 2006-2007.

Więcej informacji z branży nieruchomości

Na rynku poradziły sobie firmy z dużym doświadczeniem i te które na rynku działają od dłuższego czasu. Mogły one dzięki zyskom z lat 2006 – 2007 przetrwać zastój. Te firmy, które weszły w branże deweloperską zbyt późno ,miały znacznie gorzej. Mimo to część mniejszych graczy, którym często wróżono czarną przyszłość, poradziła sobie z zastojem i dziś chwali się wynikami.

650 mieszkań

Jednym z deweloperów, którzy zaczynają już chwalić się wynikami za 2009 r. jest Grupa Inwestycyjna Hossa, która wykazała znaczący wzrost zysku brutto w stosunku do roku 2008. Miniony rok został zamknięty kwotą 36,3 miliona złotych, a zysk brutto za pierwsze trzy kwartały roku 2009 już wynosi 42,6 miliona złotych. - Hossa jako jeden z nielicznych deweloperów nie wstrzymała swoich inwestycji w okresie ostatniego roku, na bieżąco były uruchamiane kolejne budowy, a do oferty zostały wprowadzone cztery oferty mieszkaniowe w zupełnie nowych lokalizacjach – przekonuje Iwona Ziemianowicz, członek zarządu oraz dyrektor Centrum Marketingu Grupy Inwestycyjnej Hossa. Ten optymizm nie powinien dziwić skoro w pierwszych trzech kwartałach roku 2009 deweloper sprzedał aż 650 mieszkań. To dużo zważywszy na spadek popytu na rynku wtórnym.

Nie próżnują

Mimo to duzi gracze też nie próżnują. Polnord zamierza w przyszłym roku rozpocząć budowę 3,7 tys. mieszkań. Deweloper zamierza sfinansować ich budowę m.in. poprzez emisję obligacji o wartości 200 mln zł. Podobno są już pierwsi chętni do ich kupna. Inny potentat, choć znany głównie ze stołecznego rynku – Dom Development, już rusza z kolejną budową – tym razem na warszawskiej Pradze Południe. Nie tylko deweloperzy zaczynają grać na wzrost cen nieruchomości. Po indeksach giełdowych na warszawskim parkiecie widać, że inwestorzy już dyskontują ożywienie w branży. Indeks WIG-Deweloperzy wzrósł w ciągu ostatniego roku ponad dwukrotnie.

Artur Skoneczko
Gazeta Finansowa

ANR przekazała nieodpłatnie grunty o wartości ok. 13 mld zł

Grunty o wartości prawie 13 miliardów zł przekazała od 1990 r. nieodpłatnie Agencja Nieruchomości Rolnych m.in. Lasom Państwowym, samorządom lokalnym i organizacjom kościelnym. Udostępniła ona w tej formie ponad 338 tys. hektarów ziemi

Działalność Agencji polega głównie na sprzedaży i wydzierżawianiu państwowej ziemi rolnej, z czego Skarb Państwa czerpie duże dochody (od wejścia Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. - 6 mld zł). ANR angażuje się jednak również w działania, które wspierają gminy w budowie i remoncie infrastruktury - powiedziała PAP rzecznik ANR Grażyna Kapelko.

Najwięcej ziemi rolnej z państwowych zasobów trafiło bezpłatnie do Lasów Państwowych - ponad 147 tys. ha. Ponad 83 tys. ha dostały organizacje kościelne różnych wyznań. 92,5 tys. ha Agencja przekazała samorządom terytorialnym, m.in. na inwestycje infrastrukturalne. Są to takie przedsięwzięcia jak: budowa dróg, ulic, mostów, wodociągów, kanalizacji, wysypisk śmieci, budynków socjalnych, ośrodków kulturalnych, targowisk czy cmentarzy.

Jak zauważyła rzecznik, gdyby Agencja nie przekazywała bezpłatnie ziemi, wiele społeczności lokalnych nie mogłoby się rozwijać, a pieniądze na inwestycje w ich miejscowościach musiałyby pochodzić z budżetów samorządów.

Dodała, że ostatnio taką ważną inicjatywą jest budowa tzw. orlików. Gdyby nie państwowe grunty, które część gmin otrzymała od Agencji na budowę boisk, koszty ich powstawania byłyby o wiele większe lub mogłyby one nie powstać.

W ciągu 18 lat, tj. od momentu utworzenia Agencji, najwięcej gruntów otrzymały samorządy z województwa: warmińsko-mazurskiego (ponad 6,5 tys. ha) oraz zachodniopomorskiego (ok. 5,4 tys. ha); najmniej dostało Łódzkie (1,2 tys. ha) i Małopolskie (1,25 tys. ha).

Agencja pomaga także gminom w remontach i przebudowie budynków mieszkalnych, które przekazała im nieodpłatnie, a które były w złym stanie technicznym. Na ten cel ANR już przeznaczyła miliard złotych.

Nieodpłatnie nieruchomości są przekazywane na wniosek samorządu lokalnego, który musi poinformować Agencję o rodzaju planowanej inwestycji. Powinna być ona zrealizowana z pieniędzy publicznych i służyć lokalnej społeczności.

Gmina, która otrzyma za darmo agencyjną ziemię, nie może jej sprzedać lub samowolnie zmienić przeznaczenia użytkowania tych gruntów. Jeżeli jednak zrobi to przed upływem 10 lat, ANR może zażądać zapłaty za te grunty po aktualnych cenach rynkowych.

PAP

ANR przekazała nieodpłatnie grunty o wartości ok. 13 mld zł

Grunty o wartości prawie 13 miliardów zł przekazała od 1990 r. nieodpłatnie Agencja Nieruchomości Rolnych m.in. Lasom Państwowym, samorządom lokalnym i organizacjom kościelnym. Udostępniła ona w tej formie ponad 338 tys. hektarów ziemi

Działalność Agencji polega głównie na sprzedaży i wydzierżawianiu państwowej ziemi rolnej, z czego Skarb Państwa czerpie duże dochody (od wejścia Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. - 6 mld zł). ANR angażuje się jednak również w działania, które wspierają gminy w budowie i remoncie infrastruktury - powiedziała PAP rzecznik ANR Grażyna Kapelko.

Najwięcej ziemi rolnej z państwowych zasobów trafiło bezpłatnie do Lasów Państwowych - ponad 147 tys. ha. Ponad 83 tys. ha dostały organizacje kościelne różnych wyznań. 92,5 tys. ha Agencja przekazała samorządom terytorialnym, m.in. na inwestycje infrastrukturalne. Są to takie przedsięwzięcia jak: budowa dróg, ulic, mostów, wodociągów, kanalizacji, wysypisk śmieci, budynków socjalnych, ośrodków kulturalnych, targowisk czy cmentarzy.

Jak zauważyła rzecznik, gdyby Agencja nie przekazywała bezpłatnie ziemi, wiele społeczności lokalnych nie mogłoby się rozwijać, a pieniądze na inwestycje w ich miejscowościach musiałyby pochodzić z budżetów samorządów.

Dodała, że ostatnio taką ważną inicjatywą jest budowa tzw. orlików. Gdyby nie państwowe grunty, które część gmin otrzymała od Agencji na budowę boisk, koszty ich powstawania byłyby o wiele większe lub mogłyby one nie powstać.

W ciągu 18 lat, tj. od momentu utworzenia Agencji, najwięcej gruntów otrzymały samorządy z województwa: warmińsko-mazurskiego (ponad 6,5 tys. ha) oraz zachodniopomorskiego (ok. 5,4 tys. ha); najmniej dostało Łódzkie (1,2 tys. ha) i Małopolskie (1,25 tys. ha).

Agencja pomaga także gminom w remontach i przebudowie budynków mieszkalnych, które przekazała im nieodpłatnie, a które były w złym stanie technicznym. Na ten cel ANR już przeznaczyła miliard złotych.

Nieodpłatnie nieruchomości są przekazywane na wniosek samorządu lokalnego, który musi poinformować Agencję o rodzaju planowanej inwestycji. Powinna być ona zrealizowana z pieniędzy publicznych i służyć lokalnej społeczności.

Gmina, która otrzyma za darmo agencyjną ziemię, nie może jej sprzedać lub samowolnie zmienić przeznaczenia użytkowania tych gruntów. Jeżeli jednak zrobi to przed upływem 10 lat, ANR może zażądać zapłaty za te grunty po aktualnych cenach rynkowych.

PAP

Nieruchomości luksusowe coraz bardziej luksusowe

Komfortowy dom z ogrodem, a może ekskluzywny apartament? Inwestycje w nieruchomości luksusowe stają się coraz bardziej popularne wśród Polaków. Bezpieczeństwo związane ze stabilną wartością takiej nieruchomości powoduje, że w obecnych czasach to atrakcyjny kąsek dla inwestorów.
Luksus płynie pod prąd

Nieruchomości z tego segmentu interesują zwykle osoby zamożne, które nawet jeśli odczuwają kryzys, to nie na tyle, aby zrezygnować z rozsądnego ulokowania pieniędzy. Klienci firm deweloperskich zazwyczaj finansują zakup mieszkania z własnych środków, dlatego zaostrzona polityka kredytowa banków prawie zupełnie ich nie dotyczy. - Kryzys wpłynął w mniejszym bądź w większym stopniu na wszystkie segmenty rynku nieruchomości. Grupa docelowa klientów nieruchomości luksusowych to najbogatsza część społeczeństwa. Kryzys dotknął takie osoby w mniejszym stopniu – mówi Szymon Jungiewicz z Biura Nieruchomości Emmerson.

Ekskluzywne nieruchomości to wciąż bardzo dobra inwestycja. Nic więc dziwnego, że cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem wszystkich, którzy chcą w ten sposób ulokować swój kapitał. Chętnych do zakupu nie brakuje. Wynika to z kilku czynników, m.in. z bogacenia się Polaków, napływu większej liczby obcokrajowców, jak również ze zwiększonej  mobilności społeczeństwa.

-Wraz z bogaceniem się ludności, popyt na luksusowe apartamenty powinien się w przyszłości umacniać. Rośnie liczba dobrze sytuowanych menedżerów i przedstawicieli wolnych zawodów, skłonnych do podkreślenia swojej pozycji społecznej – dodaje Jungiewicz. Jak podkreśla Waldemar Oleksiak z Biura Nieruchomości Emmerson, luksusowe nieruchomości są dobrem ponadregionalnym i w związku z tym lokalne uwarunkowania cenowe odgrywają mniejszą rolę niż w przypadku innych nieruchomości. - Luksusowa oferta skierowana jest do niszowej - i zazwyczaj bardzo mobilnej - grupy klientów, którzy zainteresowani są na przykład drugim czy trzecim mieszkaniem nad morzem lub apartamentem biznesowym w dużym mieście Polski, albo wręcz zakupem pałacu i prowadzeniem tam usług hotelowych – podkreśla Oleksiak.

Widoczne jest wstrzymanie wielu dotychczasowych inwestycji. Jak zauważa, Małgorzata Kędzierska-Urbaniak analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl,  niepewność co do przyszłej sytuacji gospodarczej powstrzymuje większą aktywność inwestorów również w segmencie nieruchomości luksusowych. – Rynek nieruchomości znajduje się już w zupełnie innej fazie. Wstrzymywanie kolejnych inwestycji, zła kondycja finansowa niektórych firm, niesprzyjająca sytuacja gospodarcza – z tym mamy dziś do czynienia – podkreśla Kędzierska-Urbaniak.

Zdaniem Jacka Wróblewskiego, Prezesa Zarządu JOT-BE Nieruchomości, uczestnicy rynku zaczynają zdawać sobie sprawę, że za chwilę nie będzie na nim towaru. Nic się nie buduje, banki nie finansują nowych projektów, ceny spadły, a klienci wykupują to, co zostało wybudowane.

Atrakcyjna inwestycja


Na najbardziej luksusowe i prestiżowe nieruchomości nawet w czasach kryzysu wciąż jest popyt – świadczą o tym choćby nowe inwestycje deweloperów, które pojawiły się w ofercie w 2009 r. - Ceny luksusowych apartamentów to wydatek rzędu kilku milionów złotych, a nabywcy dokonując zakupu przeważnie nie posiłkując się kredytami – przyznaje Jungiewicz.

Dodatkowo, kryzys spowodował, że na rynku nie sprzedaje się nieruchomości, których budowa jeszcze się nie rozpoczęła. Dlatego warto kupować te, które są, bo za kilka lat ich cena ma znacznie wzrosnąć.

Eksperci są zgodni co do tego, że inwestycja w segmencie luksusowych nieruchomości to obecnie dobra lokata kapitału. - Z uwagi na ograniczoną podaż i atrakcyjne cechy nieruchomości nabywca może liczyć na długookresowy wzrost wartości takiej nieruchomości. Z drugiej strony rynek luksusowych nieruchomości jest zdecydowanie mniej płynny i trudniej szybko sprzedać taką nieruchomość po satysfakcjonującej właściciela cenie – mówi Jungiewicz.

Jak zapewniają eksperci, kryzys wkrótce minie a wtedy ceny mieszkań znów zaczną rosnąć. Ma to nastąpić w ciągu kilku następnych lat. Obecna sytuacja stwarza doskonałą okazję do zakupu luksusowych apartamentów. Ponieważ można je teraz kupować taniej, chętnych na pewno nie zabraknie. Deweloperzy zachęcają upustami cenowymi i prześcigają się w pomysłach, jak uatrakcyjnić swoją ofertę i skutecznie zachęcić do kupna zamożnych klientów. Z pewnością rynek stwarza szansę projektom wyjątkowym, które wyróżniają się na tle innych.

Atrakcyjna lokalizacja, wysoki standard wykończenia i wyposażenia oraz liczne udogodnienia np. w postaci prywatnego lotniska czy przystani dla jachtów to tylko niektóre propozycje firm deweloperskich.

Apartamenty – esencja luksusu

Do tej pory nie opracowano jednej, ścisłej definicji apartamentu.  - W przypadku nieruchomości kluczowe parametry to lokalizacja, standard, powierzchnia i wynikająca z tych trzech parametrów cena. Tych parametrów jest oczywiście więcej i można dyskutować, czy apartamentem może być nazwane np. eleganckie mieszkanie w równie eleganckim budynku, czy zlokalizowane w zaniedbanej dzielnicy – mówi Waldemar Oleksiak. Zdaniem ekspertów, luksusową nieruchomość powinno się kojarzyć raczej z prestiżową lokalizacją, wyszukaną architekturą, wysokim standardem wykonania.

-Typowy apartament ma powierzchnię co najmniej 100 mkw., musi mieć racjonalnie wydzieloną część dzienną i część nocną, a także posiadać salon połączony z kuchnią, sypialnię z oddzielną łazienką i garderobą, drugi pokój – gabinet. Aby dany lokal mógł być traktowany jako luksusowy apartament w pełnym tego słowa znaczeniu – powinien być także wyposażony w klimatyzację – mówi Szymon Jungiewicz.

Warszawa na pierwszym miejscu

Niekwestionowanym liderem na rynku luksusowych apartamentów jest Warszawa. Tutaj spread cenowy jest duży. – Oferowanych jest tam najwięcej luksusowych apartamentów, a ceny osiągają najwyższe poziomy, sięgające nawet kilkudziesięciu tys. zł za metr kwadratowy – mówi Szymon Jungiewicz. Zauważa też, że poza stolicą rozwijają się dynamicznie rynki w największych miastach: Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, Łodzi i Trójmieście. -Ceny luksusowych apartamentów w wymienionych miastach to przeważnie kilkanaście tysięcy zł za metr kwadratowy – dodaje Jungiewicz.

W górach, czy nad morzem?


Nieruchomości w kurortach cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem. Duże pole do popisu mają tam deweloperzy, którzy budują mieszkania i domy na wynajem a także firmy, które zajmują się zarządzaniem tymi obiektami. Niskie koszty związane z późniejszym utrzymaniem takich obiektów, zachęcają kupujących. Najchętniej kupowane są apartamenty w kurortach nadmorskich np. w Łebie, Kołobrzegu, Juracie czy Władysławowie. W górach  popularnymi miejscowościami są m.in.: Zakopane, Karpacz, Szczyrk czy Wisła.

-Coraz większą popularność na polskim rynku zyskują apartamenty wakacyjne, łączące w sobie elementy nowoczesnego mieszkania i komfortowego hotelu. Część z nich również ma charakter luksusowy i jest ciekawą propozycją dla osób zainteresowanych ulokowaniem swojego kapitału w atrakcyjnej inwestycji – przyznaje Małgorzata Kędzierska-Urbaniak.

Golfowa deweloperka


Wzorując się na innych krajach kilka czołowych pól golfowych w Polsce postawiło na biznes deweloperski.

Osiągnięcie zysku z samego pola golfowego to zadanie trudne i niewdzięczne. Opłaty członkowskie pokrywają tylko niewielki procent kosztów, które musi ponieść pole golfowe, aby mogło funkcjonować. Z tego właśnie powodu, właściciele pól golfowych zaczęli się zastanawiać nad większymi inwestycjami.

Na czym to polega? Najprościej można powiedzieć, że grunty znajdujące się w sąsiedztwie pól golfowych zyskują na wartości. Inwestuje się więc najczęściej w tanie, podmiejskie tereny, które dzięki bliskości pola golfowego kuszą atrakcyjnością. Kolejnym etapem jest budowa kompleksu mieszkalno-rekreacyjnego. Ostatni krok to sprzedaż obiektu. Jak zapewniają developerzy, zakup takiej nieruchomości zapewnia zwrot kosztów na odpowiednim poziomie, gwarantuje wzrost wartości, daje olbrzymią satysfakcję oraz prestiż.

-Realizację projektu rozpoczęliśmy w 2007 roku. Zakładaliśmy wówczas sprzedaż jednej jednostki miesięcznie – mówi Tomasz Suchowierski, Dyrektor Generalny Toya Golf&CC Wrocław. – Nabywców znalazło dziś 35 domów. Kolejnych 17 domów i 16 apartamentów w willach miejskich zostało zarezerwowanych. Wybudowanych zostało dotychczas 27 domów, a 5 z nich zostało przekazanych nowym właścicielom – wymienia Suchowierski.

Właśnie na budowę domów oraz turystykę golfową nastawiają się właściciele największych obiektów golfowych, takich jak: Toya Golf & Country Club pod Wrocławiem, Mazury Golf pod Olsztynem czy Modry Las nieopodal Szczecina. Budowę nowoczesnych domów zapowiada również nowo powstałe pole golfowe w Pasłęku.

Zagraniczne rynki kuszą

Również zagraniczne rynki nieruchomości rozwijają się bardzo prężnie i wciąż przyciągają liczne grono inwestorów. Jak wynika z raportu Gazety Prawnej i Radia Pin „Inwestowanie w nieruchomości na rynkach zagranicznych”, najwięcej nieruchomości Polscy kupują w Hiszpanii. Kraj ten przyciąga niskimi cenami, jak również rozwiniętym systemem zarządzania nieruchomościami. Dobre perspektywy dla inwestorów ma także Dubaj w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Ceny nieruchomości w tym regionie rosną w skali roku o ok. 30 proc. Miasto kusi perspektywą dużych zysków, ściągając przedsiębiorców i inwestorów z całego świata

Perspektywy dla luksusu

Prognozuje się ciągły wzrost wartości nieruchomości luksusowych. -W 2010 powinniśmy spodziewać się 10-procentowego wzrostu cen na rynku pierwotnym. Jednocześnie należy oczekiwać szerszego niż obecnie dostępu do kredytów hipotecznych oraz skrócenia czasu oczekiwania na decyzję kredytową – mówi Jacek Wróblewski.

-Rynek nieruchomości luksusowych ma przed sobą duże perspektywy rozwoju. Na razie jednak niepewność co do przyszłej sytuacji gospodarczej powstrzymuje  większą aktywność inwestorów w tym segmencie – dodaje Małgorzata Kędzierska-Urbaniak. Zdaniem Waldemara Oleksiaka, w miarę dalszego bogacenia się Polaków i w związku z otwarciem Polski na świat, krajowy rynek nieruchomości luksusowych ma obiecującą przyszłość.

Anna Niemczycka
Inwestycje.pl

Nieruchomości luksusowe coraz bardziej luksusowe

Komfortowy dom z ogrodem, a może ekskluzywny apartament? Inwestycje w nieruchomości luksusowe stają się coraz bardziej popularne wśród Polaków. Bezpieczeństwo związane ze stabilną wartością takiej nieruchomości powoduje, że w obecnych czasach to atrakcyjny kąsek dla inwestorów.
Luksus płynie pod prąd

Nieruchomości z tego segmentu interesują zwykle osoby zamożne, które nawet jeśli odczuwają kryzys, to nie na tyle, aby zrezygnować z rozsądnego ulokowania pieniędzy. Klienci firm deweloperskich zazwyczaj finansują zakup mieszkania z własnych środków, dlatego zaostrzona polityka kredytowa banków prawie zupełnie ich nie dotyczy. - Kryzys wpłynął w mniejszym bądź w większym stopniu na wszystkie segmenty rynku nieruchomości. Grupa docelowa klientów nieruchomości luksusowych to najbogatsza część społeczeństwa. Kryzys dotknął takie osoby w mniejszym stopniu – mówi Szymon Jungiewicz z Biura Nieruchomości Emmerson.

Ekskluzywne nieruchomości to wciąż bardzo dobra inwestycja. Nic więc dziwnego, że cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem wszystkich, którzy chcą w ten sposób ulokować swój kapitał. Chętnych do zakupu nie brakuje. Wynika to z kilku czynników, m.in. z bogacenia się Polaków, napływu większej liczby obcokrajowców, jak również ze zwiększonej  mobilności społeczeństwa.

-Wraz z bogaceniem się ludności, popyt na luksusowe apartamenty powinien się w przyszłości umacniać. Rośnie liczba dobrze sytuowanych menedżerów i przedstawicieli wolnych zawodów, skłonnych do podkreślenia swojej pozycji społecznej – dodaje Jungiewicz. Jak podkreśla Waldemar Oleksiak z Biura Nieruchomości Emmerson, luksusowe nieruchomości są dobrem ponadregionalnym i w związku z tym lokalne uwarunkowania cenowe odgrywają mniejszą rolę niż w przypadku innych nieruchomości. - Luksusowa oferta skierowana jest do niszowej - i zazwyczaj bardzo mobilnej - grupy klientów, którzy zainteresowani są na przykład drugim czy trzecim mieszkaniem nad morzem lub apartamentem biznesowym w dużym mieście Polski, albo wręcz zakupem pałacu i prowadzeniem tam usług hotelowych – podkreśla Oleksiak.

Widoczne jest wstrzymanie wielu dotychczasowych inwestycji. Jak zauważa, Małgorzata Kędzierska-Urbaniak analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl,  niepewność co do przyszłej sytuacji gospodarczej powstrzymuje większą aktywność inwestorów również w segmencie nieruchomości luksusowych. – Rynek nieruchomości znajduje się już w zupełnie innej fazie. Wstrzymywanie kolejnych inwestycji, zła kondycja finansowa niektórych firm, niesprzyjająca sytuacja gospodarcza – z tym mamy dziś do czynienia – podkreśla Kędzierska-Urbaniak.

Zdaniem Jacka Wróblewskiego, Prezesa Zarządu JOT-BE Nieruchomości, uczestnicy rynku zaczynają zdawać sobie sprawę, że za chwilę nie będzie na nim towaru. Nic się nie buduje, banki nie finansują nowych projektów, ceny spadły, a klienci wykupują to, co zostało wybudowane.

Atrakcyjna inwestycja


Na najbardziej luksusowe i prestiżowe nieruchomości nawet w czasach kryzysu wciąż jest popyt – świadczą o tym choćby nowe inwestycje deweloperów, które pojawiły się w ofercie w 2009 r. - Ceny luksusowych apartamentów to wydatek rzędu kilku milionów złotych, a nabywcy dokonując zakupu przeważnie nie posiłkując się kredytami – przyznaje Jungiewicz.

Dodatkowo, kryzys spowodował, że na rynku nie sprzedaje się nieruchomości, których budowa jeszcze się nie rozpoczęła. Dlatego warto kupować te, które są, bo za kilka lat ich cena ma znacznie wzrosnąć.

Eksperci są zgodni co do tego, że inwestycja w segmencie luksusowych nieruchomości to obecnie dobra lokata kapitału. - Z uwagi na ograniczoną podaż i atrakcyjne cechy nieruchomości nabywca może liczyć na długookresowy wzrost wartości takiej nieruchomości. Z drugiej strony rynek luksusowych nieruchomości jest zdecydowanie mniej płynny i trudniej szybko sprzedać taką nieruchomość po satysfakcjonującej właściciela cenie – mówi Jungiewicz.

Jak zapewniają eksperci, kryzys wkrótce minie a wtedy ceny mieszkań znów zaczną rosnąć. Ma to nastąpić w ciągu kilku następnych lat. Obecna sytuacja stwarza doskonałą okazję do zakupu luksusowych apartamentów. Ponieważ można je teraz kupować taniej, chętnych na pewno nie zabraknie. Deweloperzy zachęcają upustami cenowymi i prześcigają się w pomysłach, jak uatrakcyjnić swoją ofertę i skutecznie zachęcić do kupna zamożnych klientów. Z pewnością rynek stwarza szansę projektom wyjątkowym, które wyróżniają się na tle innych.

Atrakcyjna lokalizacja, wysoki standard wykończenia i wyposażenia oraz liczne udogodnienia np. w postaci prywatnego lotniska czy przystani dla jachtów to tylko niektóre propozycje firm deweloperskich.

Apartamenty – esencja luksusu

Do tej pory nie opracowano jednej, ścisłej definicji apartamentu.  - W przypadku nieruchomości kluczowe parametry to lokalizacja, standard, powierzchnia i wynikająca z tych trzech parametrów cena. Tych parametrów jest oczywiście więcej i można dyskutować, czy apartamentem może być nazwane np. eleganckie mieszkanie w równie eleganckim budynku, czy zlokalizowane w zaniedbanej dzielnicy – mówi Waldemar Oleksiak. Zdaniem ekspertów, luksusową nieruchomość powinno się kojarzyć raczej z prestiżową lokalizacją, wyszukaną architekturą, wysokim standardem wykonania.

-Typowy apartament ma powierzchnię co najmniej 100 mkw., musi mieć racjonalnie wydzieloną część dzienną i część nocną, a także posiadać salon połączony z kuchnią, sypialnię z oddzielną łazienką i garderobą, drugi pokój – gabinet. Aby dany lokal mógł być traktowany jako luksusowy apartament w pełnym tego słowa znaczeniu – powinien być także wyposażony w klimatyzację – mówi Szymon Jungiewicz.

Warszawa na pierwszym miejscu

Niekwestionowanym liderem na rynku luksusowych apartamentów jest Warszawa. Tutaj spread cenowy jest duży. – Oferowanych jest tam najwięcej luksusowych apartamentów, a ceny osiągają najwyższe poziomy, sięgające nawet kilkudziesięciu tys. zł za metr kwadratowy – mówi Szymon Jungiewicz. Zauważa też, że poza stolicą rozwijają się dynamicznie rynki w największych miastach: Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, Łodzi i Trójmieście. -Ceny luksusowych apartamentów w wymienionych miastach to przeważnie kilkanaście tysięcy zł za metr kwadratowy – dodaje Jungiewicz.

W górach, czy nad morzem?


Nieruchomości w kurortach cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem. Duże pole do popisu mają tam deweloperzy, którzy budują mieszkania i domy na wynajem a także firmy, które zajmują się zarządzaniem tymi obiektami. Niskie koszty związane z późniejszym utrzymaniem takich obiektów, zachęcają kupujących. Najchętniej kupowane są apartamenty w kurortach nadmorskich np. w Łebie, Kołobrzegu, Juracie czy Władysławowie. W górach  popularnymi miejscowościami są m.in.: Zakopane, Karpacz, Szczyrk czy Wisła.

-Coraz większą popularność na polskim rynku zyskują apartamenty wakacyjne, łączące w sobie elementy nowoczesnego mieszkania i komfortowego hotelu. Część z nich również ma charakter luksusowy i jest ciekawą propozycją dla osób zainteresowanych ulokowaniem swojego kapitału w atrakcyjnej inwestycji – przyznaje Małgorzata Kędzierska-Urbaniak.

Golfowa deweloperka


Wzorując się na innych krajach kilka czołowych pól golfowych w Polsce postawiło na biznes deweloperski.

Osiągnięcie zysku z samego pola golfowego to zadanie trudne i niewdzięczne. Opłaty członkowskie pokrywają tylko niewielki procent kosztów, które musi ponieść pole golfowe, aby mogło funkcjonować. Z tego właśnie powodu, właściciele pól golfowych zaczęli się zastanawiać nad większymi inwestycjami.

Na czym to polega? Najprościej można powiedzieć, że grunty znajdujące się w sąsiedztwie pól golfowych zyskują na wartości. Inwestuje się więc najczęściej w tanie, podmiejskie tereny, które dzięki bliskości pola golfowego kuszą atrakcyjnością. Kolejnym etapem jest budowa kompleksu mieszkalno-rekreacyjnego. Ostatni krok to sprzedaż obiektu. Jak zapewniają developerzy, zakup takiej nieruchomości zapewnia zwrot kosztów na odpowiednim poziomie, gwarantuje wzrost wartości, daje olbrzymią satysfakcję oraz prestiż.

-Realizację projektu rozpoczęliśmy w 2007 roku. Zakładaliśmy wówczas sprzedaż jednej jednostki miesięcznie – mówi Tomasz Suchowierski, Dyrektor Generalny Toya Golf&CC Wrocław. – Nabywców znalazło dziś 35 domów. Kolejnych 17 domów i 16 apartamentów w willach miejskich zostało zarezerwowanych. Wybudowanych zostało dotychczas 27 domów, a 5 z nich zostało przekazanych nowym właścicielom – wymienia Suchowierski.

Właśnie na budowę domów oraz turystykę golfową nastawiają się właściciele największych obiektów golfowych, takich jak: Toya Golf & Country Club pod Wrocławiem, Mazury Golf pod Olsztynem czy Modry Las nieopodal Szczecina. Budowę nowoczesnych domów zapowiada również nowo powstałe pole golfowe w Pasłęku.

Zagraniczne rynki kuszą

Również zagraniczne rynki nieruchomości rozwijają się bardzo prężnie i wciąż przyciągają liczne grono inwestorów. Jak wynika z raportu Gazety Prawnej i Radia Pin „Inwestowanie w nieruchomości na rynkach zagranicznych”, najwięcej nieruchomości Polscy kupują w Hiszpanii. Kraj ten przyciąga niskimi cenami, jak również rozwiniętym systemem zarządzania nieruchomościami. Dobre perspektywy dla inwestorów ma także Dubaj w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Ceny nieruchomości w tym regionie rosną w skali roku o ok. 30 proc. Miasto kusi perspektywą dużych zysków, ściągając przedsiębiorców i inwestorów z całego świata

Perspektywy dla luksusu

Prognozuje się ciągły wzrost wartości nieruchomości luksusowych. -W 2010 powinniśmy spodziewać się 10-procentowego wzrostu cen na rynku pierwotnym. Jednocześnie należy oczekiwać szerszego niż obecnie dostępu do kredytów hipotecznych oraz skrócenia czasu oczekiwania na decyzję kredytową – mówi Jacek Wróblewski.

-Rynek nieruchomości luksusowych ma przed sobą duże perspektywy rozwoju. Na razie jednak niepewność co do przyszłej sytuacji gospodarczej powstrzymuje  większą aktywność inwestorów w tym segmencie – dodaje Małgorzata Kędzierska-Urbaniak. Zdaniem Waldemara Oleksiaka, w miarę dalszego bogacenia się Polaków i w związku z otwarciem Polski na świat, krajowy rynek nieruchomości luksusowych ma obiecującą przyszłość.

Anna Niemczycka
Inwestycje.pl

Prywatna wyspa Onassisa na sprzedaż

Chcesz mieszkać tam, gdzie Jackie Kennedy i Arystoteles Onassis? Grecka wyspa Skorpios na Morzu Jońskim niebawem trafi na rynek! Za należącą do magnackiej rodziny wyspę będziesz musiał zapłacić ponad 100 milionów funtów.
Grecki milioner Arystoteles Onassis kupił Skorpios w 1965 roku dla swojej żony, wdowy po prezydencie Kennedym, Jackie i swoich dzieci. To właśnie tam odbył się ślub słynnej pary. Pomysł prywatnych wysp bardzo spodobał się mediom i bogaczom. Wkrótce to właśnie posiadanie swojego kawałka ziemi na morzu stało się wyznacznikiem bogactwa i statusu.



Lazurowe morze, skaliste klify, piękne krajobrazy i łagodny klimat to największe zalety Skorpios. Obecnie na wyspie nikt nie mieszka, a turyści nie mają na nią wstępu. Na północy znajduje się port wybudowany przez Onassisa, w którym przycumowany był jego jacht. Jest tam również mała kaplica, gdzie spoczywają szczątki Arystotelesa i jego dzieci.
 

Na sprzedaż drogocennej wyspy zdecydowała się spadkobierczyni wielkiej fortuny, wnuczka Arystotelesa, Athina Onassis Roussel. Dziedziczka nigdy nie była związana z Grecją, przez co wielokrotnie krytykowały ją tamtejsze media, elity i mieszkańcy. Grecka opinia publiczna jest oburzona pomysłem sprzedaży miejsca, które szczególnie upodobał sobie słynny milioner.



Jeśli masz 100 milionów funtów i jesteś zainteresowany tą piękną grecką wyspą – przygotuj się na ostrą konkurencję. Według nieoficjalnych informacji kupnem Skorpios zainteresowani są Madonna, Bill Gates i Roman Abramovich.

Artykuł pochodzi z serwisu:
luxurygods.pl

an

Prywatna wyspa Onassisa na sprzedaż

Chcesz mieszkać tam, gdzie Jackie Kennedy i Arystoteles Onassis? Grecka wyspa Skorpios na Morzu Jońskim niebawem trafi na rynek! Za należącą do magnackiej rodziny wyspę będziesz musiał zapłacić ponad 100 milionów funtów.
Grecki milioner Arystoteles Onassis kupił Skorpios w 1965 roku dla swojej żony, wdowy po prezydencie Kennedym, Jackie i swoich dzieci. To właśnie tam odbył się ślub słynnej pary. Pomysł prywatnych wysp bardzo spodobał się mediom i bogaczom. Wkrótce to właśnie posiadanie swojego kawałka ziemi na morzu stało się wyznacznikiem bogactwa i statusu.



Lazurowe morze, skaliste klify, piękne krajobrazy i łagodny klimat to największe zalety Skorpios. Obecnie na wyspie nikt nie mieszka, a turyści nie mają na nią wstępu. Na północy znajduje się port wybudowany przez Onassisa, w którym przycumowany był jego jacht. Jest tam również mała kaplica, gdzie spoczywają szczątki Arystotelesa i jego dzieci.
 

Na sprzedaż drogocennej wyspy zdecydowała się spadkobierczyni wielkiej fortuny, wnuczka Arystotelesa, Athina Onassis Roussel. Dziedziczka nigdy nie była związana z Grecją, przez co wielokrotnie krytykowały ją tamtejsze media, elity i mieszkańcy. Grecka opinia publiczna jest oburzona pomysłem sprzedaży miejsca, które szczególnie upodobał sobie słynny milioner.



Jeśli masz 100 milionów funtów i jesteś zainteresowany tą piękną grecką wyspą – przygotuj się na ostrą konkurencję. Według nieoficjalnych informacji kupnem Skorpios zainteresowani są Madonna, Bill Gates i Roman Abramovich.

Artykuł pochodzi z serwisu:
luxurygods.pl

an

Tydzień sporej zmienności na rynku walutowym

Miniony tydzień na krajowym rynku walutowym przebiegał pod dyktando nastrojów na rynku globalnym. Przez pierwsze trzy dni mogliśmy obserwować silne osłabienie złotego, w ślad za spadającym eurodolarem oraz zniżkującymi giełdami.
Kursy EUR/PLN i USD/PLN dotarły do poziomów odpowiednio: 4,2800 i 2,9100. Kolejna sesja przyniosła jednak kilkugroszowe odreagowanie, po tym jak na rynek napłynęły lepsze od oczekiwań dane dotyczące amerykańskiego PKB. W efekcie pod koniec piątkowej sesji za euro płacono ok. 4,2400 zł, a za dolara 2,8700 zł.

Głównym wydarzeniem na polskim rynku w minionym tygodniu było posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej. Decyzja RPP odnośnie stóp procentowych nie zaskoczyła inwestorów, którzy oczekiwali pozostawienia kosztu pieniądza na niezmienionym poziomie. Uczestnicy rynku z większą uwagą oczekiwali na komunikat po posiedzeniu.

Komentarz do decyzji istotnie różnił się od poprzednich. Dotychczas Rada wskazywała na to, że prawdopodobieństwo ukształtowania się inflacji w średnim terminie poniżej celu jest wyższe niż powyżej. Tym razem uznała, że szanse na to, że dynamika wzrostu cen będzie niższa bądź wyższa od celu są sobie równe. Stwierdzeniem tym RPP zasygnalizowała, że faza łagodzenia polityki pieniężnej definitywnie dobiegła końca i że w najbliższych miesiącach nie należy już spodziewać się obniżek stóp procentowych.

Zmiana nastawienia Rady stanowi dość duże wyróżnienie krajowej gospodarki na tle regionu. Władze monetarne Czech, Węgier czy Rumunii tymczasem wciąż znajdują się w cyklu obniżek stóp procentowych, czego główną motywacją jest utrzymująca się słaba koniunktura w tych krajach. Pomimo, iż w Rumunii i na Węgrzech stopy procentowe pozostają na dużo wyższym poziomie niż w Polsce (odpowiednio: 8,5% i 7%). W ostatnim czasie koszt pieniądza obniżył również rosyjski bank centralny. Krok ten miał jednak zupełnie inne uzasadnienie niż w przypadku pozostałych krajów regionu. Obniżka miała charakter interwencyjny, nakierowany na wyhamowanie umocnienia rubla. Stopy w Rosji zostały obniżone z 10% na 9,5%. Rubel bowiem od kilku miesięcy podlega nieprzerwanemu umocnieniu, w związku z poprawiającymi się perspektywami dla globalnej gospodarki, a co za tym idzie dla rynku surowców. Sektor surowcowy natomiast stanowi jedną trzecią rosyjskiego PKB. Spadek awersji do ryzyka, wysokie stopy procentowe w Rosji oraz lepsze prognozy dla tamtejszej gospodarki przyciągają kapitał zagraniczny, co umacnia rubla. Problemem jest jednak krótkoterminowy, spekulacyjny charakter napływów kapitałowych, które w momencie turbulencji zagrażają destabilizacją rynku wewnętrznego Rosji. 

Złoty w bieżącym tygodniu nie zareagował ani na zmianę nastawienia RPP ani też na ofertę publiczną koncernu energetycznego PGE, będącą największą tego typu ofertą na rynku europejskim w tym roku. Potwierdza to siłę oddziaływania czynników globalnych na nasz rynek w ostatnich dniach. Silna korelacja pomiędzy złotym a nastrojami na światowych giełdach i na rynku eurodolara powinna utrzymywać się również w nadchodzącym tygodniu.

W mijającym tygodniu w centrum uwagi inwestorów znajdował się kurs eurodolara, który odreagowywał ostatnie wzrosty. Wcześniej notowania EUR/USD po przebiciu wartości 1,5000 nie miały siły, aby kontynuować dalszą zwyżkę i praktycznie oscylowały w okolicach tego poziomu. Silne sygnały techniczne, sugerujące nadejście korekty (m.in. dywergencja pomiędzy dziennym wykresem eurodolara, a wskaźnikiem RSI) okazały się prawdziwe i na początku obecnego tygodnia obserwować mogliśmy spadki eurodolara. Kurs tej pary walutowej z poziomu 1,5050 rozpoczął ruch zniżkujący, kontynuowany przez większą cześć tygodnia, dochodząc w okolice 1,4700. W początkowej fazie ruch ten wynikał z dużego przegrzania rynków i potrzeby odreagowania ostatnich wzrostów. W kolejnych dniach na rynek napłynęły negatywne dane, które pogłębiły zniżkę. Indeks zaufania konsumentów Conference Board wyniósł w październiku 47,7 pkt, podczas gdy uczestnicy rynku oczekiwali wyniku na poziomie 53,1 pkt. Rozczarowujące informacje napłynęły także z amerykańskiego rynku nieruchomości. Sprzedaż nowych domów w USA spadła w październiku o 3,6% w porównaniu do miesiąca poprzedniego. W dalszej części tygodnia uwaga inwestorów skupiona była na odczycie dynamiki amerykańskiego PKB. Wzrost gospodarczy w USA wyniósł w trzecim kwartale 3,5% (wartość zannualizowana), podczas gdy prognozowano wynik na poziomie 3,3%. Informacja ta została bardzo pozytywnie odebrana przez uczestników rynku, co przełożyło się na wzrosty kursu eurodolara do poziomu 1,4850 oraz zwyzkę ceny akcji na światowych giełdach. Po krótkim okresie stabilizacji notowań EUR/USD, kurs tej pary walutowej na zakończenie tygodnia powrócił jednak do spadków. Widać, że rynek  prawdopodobnie nie zakończył jeszcze rozpoczętej korekty, a w najbliższych dniach na horyzoncie nie widać na tyle istotnych publikacji, które mogłyby wpłynąć na rynek równie pozytywnie jak odczyt amerykańskiego PKB.
Na zakończenie poprzedniego tygodnia kurs EUR/JPY wzrósł do oporu 138,30, będącego górnym okraczeniem kanału wahań, w którym ta para walutowa porusza się od przełomu marca i kwietnia. Na początku obecnego tygodnia wraz z rosnącą awersją do ryzyka wzrósł popyt na japońską walutę. Kurs EUR/JPY odbił się jednak od poziomu 138,30 i zaczął zmierzać w kierunku dolnego ograniczenia wspomnianego kanału. Z technicznego punktu widzenia interesująco wygląda sytuacja także w przypadku notowań USD/JPY. Kurs tej pary walutowej po dojściu do poziomu wsparcia 88,50, odbił się od tej wartości, zmierzając w kierunku blisko dwuletniej linii trendu spadkowego. W tym tygodniu wsparciem dla japońskiej waluty był lepszy od oczekiwań odczyt produkcji przemysłowej we wrześniu (+1,4% m/m). Lepiej od prognoz wypadła także stopa bezrobocia w tym kraju, spadając we wrześniu do poziomu 5,3%. 

Na zakończenie tygodnia na rynek napłynęła informacja na temat wielkości indeksu szwajcarskiego instytutu KOF, będącego wskaźnikiem wyprzedzającym koniunkturę. Jego wielkość jest prognozą dynamiki PKB Szwajcarii na 8 miesięcy do przodu. W październiku indeks KOF wyniósł 1,45 podczas, gdy rynek oczekiwał wyniku na poziomie 1,22. Odczyt lepszy od oczekiwań wsparł notowania szwajcarskiej waluty. Kurs USD/CHF w kilka godzin po publikacji wzrósł do poziomu 1,0226, z kolei notowania EUR/CHF gwałtownie zwyżkowały do poziomu 1,5170.

Sporządzili:
Joanna Pluta
Michał Fronc
Departament Analiz
DM TMS Brokers S.A.

Tydzień sporej zmienności na rynku walutowym

Miniony tydzień na krajowym rynku walutowym przebiegał pod dyktando nastrojów na rynku globalnym. Przez pierwsze trzy dni mogliśmy obserwować silne osłabienie złotego, w ślad za spadającym eurodolarem oraz zniżkującymi giełdami.
Kursy EUR/PLN i USD/PLN dotarły do poziomów odpowiednio: 4,2800 i 2,9100. Kolejna sesja przyniosła jednak kilkugroszowe odreagowanie, po tym jak na rynek napłynęły lepsze od oczekiwań dane dotyczące amerykańskiego PKB. W efekcie pod koniec piątkowej sesji za euro płacono ok. 4,2400 zł, a za dolara 2,8700 zł.

Głównym wydarzeniem na polskim rynku w minionym tygodniu było posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej. Decyzja RPP odnośnie stóp procentowych nie zaskoczyła inwestorów, którzy oczekiwali pozostawienia kosztu pieniądza na niezmienionym poziomie. Uczestnicy rynku z większą uwagą oczekiwali na komunikat po posiedzeniu.

Komentarz do decyzji istotnie różnił się od poprzednich. Dotychczas Rada wskazywała na to, że prawdopodobieństwo ukształtowania się inflacji w średnim terminie poniżej celu jest wyższe niż powyżej. Tym razem uznała, że szanse na to, że dynamika wzrostu cen będzie niższa bądź wyższa od celu są sobie równe. Stwierdzeniem tym RPP zasygnalizowała, że faza łagodzenia polityki pieniężnej definitywnie dobiegła końca i że w najbliższych miesiącach nie należy już spodziewać się obniżek stóp procentowych.

Zmiana nastawienia Rady stanowi dość duże wyróżnienie krajowej gospodarki na tle regionu. Władze monetarne Czech, Węgier czy Rumunii tymczasem wciąż znajdują się w cyklu obniżek stóp procentowych, czego główną motywacją jest utrzymująca się słaba koniunktura w tych krajach. Pomimo, iż w Rumunii i na Węgrzech stopy procentowe pozostają na dużo wyższym poziomie niż w Polsce (odpowiednio: 8,5% i 7%). W ostatnim czasie koszt pieniądza obniżył również rosyjski bank centralny. Krok ten miał jednak zupełnie inne uzasadnienie niż w przypadku pozostałych krajów regionu. Obniżka miała charakter interwencyjny, nakierowany na wyhamowanie umocnienia rubla. Stopy w Rosji zostały obniżone z 10% na 9,5%. Rubel bowiem od kilku miesięcy podlega nieprzerwanemu umocnieniu, w związku z poprawiającymi się perspektywami dla globalnej gospodarki, a co za tym idzie dla rynku surowców. Sektor surowcowy natomiast stanowi jedną trzecią rosyjskiego PKB. Spadek awersji do ryzyka, wysokie stopy procentowe w Rosji oraz lepsze prognozy dla tamtejszej gospodarki przyciągają kapitał zagraniczny, co umacnia rubla. Problemem jest jednak krótkoterminowy, spekulacyjny charakter napływów kapitałowych, które w momencie turbulencji zagrażają destabilizacją rynku wewnętrznego Rosji. 

Złoty w bieżącym tygodniu nie zareagował ani na zmianę nastawienia RPP ani też na ofertę publiczną koncernu energetycznego PGE, będącą największą tego typu ofertą na rynku europejskim w tym roku. Potwierdza to siłę oddziaływania czynników globalnych na nasz rynek w ostatnich dniach. Silna korelacja pomiędzy złotym a nastrojami na światowych giełdach i na rynku eurodolara powinna utrzymywać się również w nadchodzącym tygodniu.

W mijającym tygodniu w centrum uwagi inwestorów znajdował się kurs eurodolara, który odreagowywał ostatnie wzrosty. Wcześniej notowania EUR/USD po przebiciu wartości 1,5000 nie miały siły, aby kontynuować dalszą zwyżkę i praktycznie oscylowały w okolicach tego poziomu. Silne sygnały techniczne, sugerujące nadejście korekty (m.in. dywergencja pomiędzy dziennym wykresem eurodolara, a wskaźnikiem RSI) okazały się prawdziwe i na początku obecnego tygodnia obserwować mogliśmy spadki eurodolara. Kurs tej pary walutowej z poziomu 1,5050 rozpoczął ruch zniżkujący, kontynuowany przez większą cześć tygodnia, dochodząc w okolice 1,4700. W początkowej fazie ruch ten wynikał z dużego przegrzania rynków i potrzeby odreagowania ostatnich wzrostów. W kolejnych dniach na rynek napłynęły negatywne dane, które pogłębiły zniżkę. Indeks zaufania konsumentów Conference Board wyniósł w październiku 47,7 pkt, podczas gdy uczestnicy rynku oczekiwali wyniku na poziomie 53,1 pkt. Rozczarowujące informacje napłynęły także z amerykańskiego rynku nieruchomości. Sprzedaż nowych domów w USA spadła w październiku o 3,6% w porównaniu do miesiąca poprzedniego. W dalszej części tygodnia uwaga inwestorów skupiona była na odczycie dynamiki amerykańskiego PKB. Wzrost gospodarczy w USA wyniósł w trzecim kwartale 3,5% (wartość zannualizowana), podczas gdy prognozowano wynik na poziomie 3,3%. Informacja ta została bardzo pozytywnie odebrana przez uczestników rynku, co przełożyło się na wzrosty kursu eurodolara do poziomu 1,4850 oraz zwyzkę ceny akcji na światowych giełdach. Po krótkim okresie stabilizacji notowań EUR/USD, kurs tej pary walutowej na zakończenie tygodnia powrócił jednak do spadków. Widać, że rynek  prawdopodobnie nie zakończył jeszcze rozpoczętej korekty, a w najbliższych dniach na horyzoncie nie widać na tyle istotnych publikacji, które mogłyby wpłynąć na rynek równie pozytywnie jak odczyt amerykańskiego PKB.
Na zakończenie poprzedniego tygodnia kurs EUR/JPY wzrósł do oporu 138,30, będącego górnym okraczeniem kanału wahań, w którym ta para walutowa porusza się od przełomu marca i kwietnia. Na początku obecnego tygodnia wraz z rosnącą awersją do ryzyka wzrósł popyt na japońską walutę. Kurs EUR/JPY odbił się jednak od poziomu 138,30 i zaczął zmierzać w kierunku dolnego ograniczenia wspomnianego kanału. Z technicznego punktu widzenia interesująco wygląda sytuacja także w przypadku notowań USD/JPY. Kurs tej pary walutowej po dojściu do poziomu wsparcia 88,50, odbił się od tej wartości, zmierzając w kierunku blisko dwuletniej linii trendu spadkowego. W tym tygodniu wsparciem dla japońskiej waluty był lepszy od oczekiwań odczyt produkcji przemysłowej we wrześniu (+1,4% m/m). Lepiej od prognoz wypadła także stopa bezrobocia w tym kraju, spadając we wrześniu do poziomu 5,3%. 

Na zakończenie tygodnia na rynek napłynęła informacja na temat wielkości indeksu szwajcarskiego instytutu KOF, będącego wskaźnikiem wyprzedzającym koniunkturę. Jego wielkość jest prognozą dynamiki PKB Szwajcarii na 8 miesięcy do przodu. W październiku indeks KOF wyniósł 1,45 podczas, gdy rynek oczekiwał wyniku na poziomie 1,22. Odczyt lepszy od oczekiwań wsparł notowania szwajcarskiej waluty. Kurs USD/CHF w kilka godzin po publikacji wzrósł do poziomu 1,0226, z kolei notowania EUR/CHF gwałtownie zwyżkowały do poziomu 1,5170.

Sporządzili:
Joanna Pluta
Michał Fronc
Departament Analiz
DM TMS Brokers S.A.

Wielkopolskie Seminarium Rynku Zarządzania Nieruchomościami

Obowiązująca nowelizacja Prawa budowlanego, wprowadzająca do obrotu prawnego i gospodarczego świadectwa charakterystyki energetycznej budynków spowodowała, że w gronie osób szczególnie dbających o efektywność energetyczną oferowanych mieszkań znaleźli się również zarządcy nieruchomości i pośrednicy w obrocie nieruchomościami" - powiedział 26 października br. Podsekretarz Stanu Piotr Styczeń podczas Wielkopolskiego Seminarium Rynku Zarządzania Nieruchomościami. W spotkaniu uczestniczyło przeszło dwustu administratorów, pośredników i zarządców nieruchomości z terenu Wielkopolski.

Seminarium, będące jedną z form obowiązkowego samodoskonalenia dla osób zawodowo związanych z rynkiem nieruchomości, w znacznej części nawiązywało do planów legislacyjnych Ministerstwa Infrastruktury dotyczących sektora mieszkaniowego i budowlanego, a także obowiązków wynikających z ostatnio wprowadzonych nowelizacji prawa. Wiceminister P. Styczeń przypomniał, że niestosowanie sankcji za brak świadectw charakterystyki energetycznej budynków i lokali, wprowadzanych po 1 stycznia 2009 roku do obrotu nowelizacją ustawy Prawo budowlane, wynika z koncepcji łagodnego i bezkonfliktowego wdrażania rynku do wypełniania nowego obowiązku. Poinformował jednakże, że sytuacja ta w kolejnych latach ulegać będzie stopniowej zmianie, aż do zrównania sposobu egzekwowania wymogu certyfikacji z pozostałymi wymaganiami stawianymi wobec obiektów budowlanych. Poinformował także o toczących się pracach parlamentarnych nad tzw. ustawą o najmie okazjonalnym, której zapisy w sposób znaczący zmienią dotychczasowe relacje pomiędzy osobami fizycznymi zawierającymi umowę najmu lokalu mieszkalnego. Uczestnicy ze swojej strony dopytywali o plany nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, a także o przyszłość funduszu termomodernizacyjnego i zamierzenia rządu związane ze stymulowaniem u obywateli postaw energooszczędnych.

26.10.2009r., Spotkanie w Urzędzie Miasta Poznania.Wiceminister P. Styczeń spotkał się także z Wiceprezydentem Miasta Poznania - Mirosławem Kruszyńskim oraz przedstawicielami Miejskiego Wydziału Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, a także Poznańskiego TBS. Spotkanie, które odbyło się w Urzędzie Miejskim, miało na celu przedyskutowanie założeń przygotowywanej w Ministerstwie Infrastruktury reformy działalności towarzystw budownictwa społecznego, a w jej kontekście doświadczeń, jakie władze Poznania zebrały z dotychczasowej działalności Towarzystw na swoim terenie. Szczególnie istotne były w tym świetle spostrzeżenia związane z okolicznościami dokonanego w Poznaniu połączenia trzech odrębnych Towarzystw w jedną spółkę. Osobną uwagę poświęcono roli banków w przyszłym systemie budownictwa społecznego oraz zakresowi i formie partycypacji własnej najemców. Podczas spotkania poruszona została także sprawa znowelizowanej Ustawy o finansowym wsparciu tworzenia lokali socjalnych, mieszkań chronionych, noclegowni i domów dla bezdomnych, w ramach której Wiceprezydent Kruszyński przedstawił zarys Punktowego Systemu Czynszowego, służącego na terenie miasta Poznania pomocą w przyznawaniu pomocy lokalowej jego mieszkańcom. Zwrócona została także uwaga na konieczność zredefiniowania pojęcia mieszkaniowego zasobu gminy, jako że w swym obecnym kształcie nie odpowiada on już wszystkim okolicznościom formalno-prawnym i faktycznym, w których obecnie muszą funkcjonować samorządy lokalne.

Ministerstwo Infrastruktury

Wielkopolskie Seminarium Rynku Zarządzania Nieruchomościami

Obowiązująca nowelizacja Prawa budowlanego, wprowadzająca do obrotu prawnego i gospodarczego świadectwa charakterystyki energetycznej budynków spowodowała, że w gronie osób szczególnie dbających o efektywność energetyczną oferowanych mieszkań znaleźli się również zarządcy nieruchomości i pośrednicy w obrocie nieruchomościami" - powiedział 26 października br. Podsekretarz Stanu Piotr Styczeń podczas Wielkopolskiego Seminarium Rynku Zarządzania Nieruchomościami. W spotkaniu uczestniczyło przeszło dwustu administratorów, pośredników i zarządców nieruchomości z terenu Wielkopolski.

Seminarium, będące jedną z form obowiązkowego samodoskonalenia dla osób zawodowo związanych z rynkiem nieruchomości, w znacznej części nawiązywało do planów legislacyjnych Ministerstwa Infrastruktury dotyczących sektora mieszkaniowego i budowlanego, a także obowiązków wynikających z ostatnio wprowadzonych nowelizacji prawa. Wiceminister P. Styczeń przypomniał, że niestosowanie sankcji za brak świadectw charakterystyki energetycznej budynków i lokali, wprowadzanych po 1 stycznia 2009 roku do obrotu nowelizacją ustawy Prawo budowlane, wynika z koncepcji łagodnego i bezkonfliktowego wdrażania rynku do wypełniania nowego obowiązku. Poinformował jednakże, że sytuacja ta w kolejnych latach ulegać będzie stopniowej zmianie, aż do zrównania sposobu egzekwowania wymogu certyfikacji z pozostałymi wymaganiami stawianymi wobec obiektów budowlanych. Poinformował także o toczących się pracach parlamentarnych nad tzw. ustawą o najmie okazjonalnym, której zapisy w sposób znaczący zmienią dotychczasowe relacje pomiędzy osobami fizycznymi zawierającymi umowę najmu lokalu mieszkalnego. Uczestnicy ze swojej strony dopytywali o plany nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, a także o przyszłość funduszu termomodernizacyjnego i zamierzenia rządu związane ze stymulowaniem u obywateli postaw energooszczędnych.

26.10.2009r., Spotkanie w Urzędzie Miasta Poznania.Wiceminister P. Styczeń spotkał się także z Wiceprezydentem Miasta Poznania - Mirosławem Kruszyńskim oraz przedstawicielami Miejskiego Wydziału Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, a także Poznańskiego TBS. Spotkanie, które odbyło się w Urzędzie Miejskim, miało na celu przedyskutowanie założeń przygotowywanej w Ministerstwie Infrastruktury reformy działalności towarzystw budownictwa społecznego, a w jej kontekście doświadczeń, jakie władze Poznania zebrały z dotychczasowej działalności Towarzystw na swoim terenie. Szczególnie istotne były w tym świetle spostrzeżenia związane z okolicznościami dokonanego w Poznaniu połączenia trzech odrębnych Towarzystw w jedną spółkę. Osobną uwagę poświęcono roli banków w przyszłym systemie budownictwa społecznego oraz zakresowi i formie partycypacji własnej najemców. Podczas spotkania poruszona została także sprawa znowelizowanej Ustawy o finansowym wsparciu tworzenia lokali socjalnych, mieszkań chronionych, noclegowni i domów dla bezdomnych, w ramach której Wiceprezydent Kruszyński przedstawił zarys Punktowego Systemu Czynszowego, służącego na terenie miasta Poznania pomocą w przyznawaniu pomocy lokalowej jego mieszkańcom. Zwrócona została także uwaga na konieczność zredefiniowania pojęcia mieszkaniowego zasobu gminy, jako że w swym obecnym kształcie nie odpowiada on już wszystkim okolicznościom formalno-prawnym i faktycznym, w których obecnie muszą funkcjonować samorządy lokalne.

Ministerstwo Infrastruktury

INFORMACJA O INWESTYCJACH NA DROGACH KRAJOWYCH - stan na 29.10.2009

Podpisane umowy Od 16 listopada 2007 r. do 29 października 2009 r. podpisano umowy na budowę 1158 km dróg krajowych, w tym na 579 km autostrad oraz 579 km dróg ekspresowych, obwodnic i dużych przebudów dróg.
Podpisano umowy na budowę 231 km autostrad w systemie tradycyjnym (m.in. budowa autostradowej obwodnicy Wrocławia A8, A1 Piekary Śląskie – Maciejów, A1 Maciejów - Sośnica, A2 Stryków - Konotopa,  autostradowej obwodnicy Mińska Mazowieckiego A2 i Jarosław - Radymno) oraz 348 km w systemie Partnerstwa Publiczno – Prywatnego (m.in. A1 Stryków - Pyrzowice).
Rozbudowa węzła Murckowska z budową dróg dojazdowych na autostradzie A4
Wśród podpisanych umów na budowę dróg ekspresowych znalazły się m.in. S8 od węzła Konotopa do węzła Prymasa Tysiąclecia w Warszawie, S7 Obwodnica Południowa Gdańska, S7 Skarżysko-Kamienna – Występa, S74 Kielce – Cedzyna oraz S7 Olsztynek - Nidzica, S8 przebudowa DK 72 Piotrków Trybunalski - Rawa Mazowiecka. Podpisano również umowy na budowę obwodnic m.in. Słupska, Kędzierzyna–Koźla, Stargardu Szczecińskiego, Ostrowa Wielkopolskiego, Kraśnika, Mszczonowa i Serocka.

Budowa drogi ekspresowej S8 Konotopa – ul. Powązkowska w Warszawie W tym roku podpisano 25 umów na nowe inwestycje. Wyłoniono wykonawców autostrad: A1 Pyrzowice – Piekary Śląskie, A1 Piekary Śląskie – Maciejów, A1 Maciejów - Sośnica, A2 Stryków - Konotopa, A2 autostradowa obwodnica Mińska Mazowieckiego, A4 Jarosław Radymno, a także dróg ekspresowych: S2/S79 Puławska-Lotnisko-Marynarska, S7 Obwodnica Południowa Gdańska, S7 Skarżysko-Kamienna–Występa, S74 Kielce – Cedzyna, S7 Olsztynek - Nidzica (wraz z obwodnicą Olsztynka), S8 Białystok – Jeżewo, S8 przebudowa dk 72 Piotrków Trybunalski - Rawa Mazowiecka, zachodnia obwodnica Poznania w ciągu S11 oraz obwodnic: Kraśnika, Kędzierzyna - Koźle, Mszczonowa, Serocka, Mrągowa, Żyrardowa, Kocka i Woli Skromowskiej.  Wartość tych inwestycji to 16 mld zł.



Ministerstwo Infrastruktury

Https://wgn.pl - aktualne oferty

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,3

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies