Ze świata nieruchomości - strona 86

Rewolucja na rynku nieruchomości

Mija rok od załamania się rynku nieruchomości. To, że ostatnich kilkanaście miesięcy nie były najprostszym okresem w historii rynku nieruchomości, jest powszechnie wiadome. Rynek najpierw zupełnie zamarł, następnie jednak poświęcił wiele tygodni na wypracowanie skutecznych metod przełamania złej passy.

Cała branża odrobiła jednak lekcję. Widać już pierwsze efekty jej wytężonej pracy. – Całkowicie zmieniliśmy swój sposób współpracy z Inwestorami – mówi Szymon Kurjański, właściciel firmy Twój Drugi Dom, pierwszego w Polsce biura wyspecjalizowanego wyłącznie w sprzedaży nieruchomości wakacyjnych. – Dziś  nie możemy być już tylko punktem przecięcia się podaży z popytem. Obecnie Inwestor wymaga od nas znacznie więcej.

Postanowił więc połączyć przyjemne z pożytecznym. Firma nie tylko sprawdza transakcje dokonywane przez swoich klientów od strony formalno-prawnej, ale idzie o wiele dalej. – Proponujemy naszym Inwestorom weekendowy pobyt w czterogwiazdkowym hotelu SPA & Wellness, podczas którego - pomiędzy zabiegami – przedstawiamy im kolejne możliwości dokonania intratnej inwestycji. Oczywiście weekend taki jest dla naszych Inwestorów całkowicie bezpłatny! Inwestujemy w klienta, zanim on sam dokona inwestycji – tłumaczy Szymon Kurjański.

Działanie takie wydaje się być w pełni uzasadnione, zwłaszcza w przypadku rynku Drugich Domów. Inwestorem zainteresowanym nieruchomościami wakacyjnymi kierują zupełnie inne motywy niż w przypadku np. „mieszkaniówki”. Nie szuka on przecież domu na pokolenia, ale mającej się szybko zwrócić inwestycji. Dodatkowo ceni również fakt, że będzie mógł tam pojechać z rodziną, aby wypocząć „u siebie”.

Swoje plany zweryfikowała więc też część deweloperów. – To prawda. Widać, że część nowych inwestycji to zupełnie inny model współpracy z klientem. Metr kwadratowy oddanego pod klucz apartamentu nad morzem kosztuje nawet 1.600zł! – dopowiada S. Kurjański.

Jednak czy zmiany te wystarczą, aby przekonać inwestorów do tłumnego powrotu na rynek? Część inwestorów woli przeczekać zawieruchę i wstrzymać się z wydatkami jeszcze kilka miesięcy. Istnieje jednak spora grupa, która czekała na takie właśnie okazje. Kurjański – Ostatni rok nie był łatwy, ale w chwili obecnej na brak pracy nie narzekamy...

 

TwojDrugiDom.pl

gk

inwestycje.pl

Nowelizacja ustawy o ochronie praw lokatorów

Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o ochronie praw lokatorów. Zmiany przedłożył minister infrastruktury. Nowe przepisy zakładają, że od 1 stycznia przyszłego roku właściciele mieszkań, którzy zdecydują się na wynajęcie, zapłacą 8,5-procentowy podatek od przychodów z najmu.

Obecnie podatek w takiej wysokości płacą jedynie osoby, których przychody z najmu nie przekraczają równowartości 4 tysięcy euro. Natomiast po przekroczeniu tej kwoty, podatek wzrasta do 20 proc. W nowych przepisach uregulowano także kwestie tak zwanego najmu okazjonalnego. Będzie mógł go stosować właściciel mieszkania będący osobą fizyczną, który nie prowadzi działalności gospodarczej związanej z wynajmowaniem lokali. Taka umowa ma być zawierana na okres do 10-ciu lat. Właściciel, który będzie chciał skorzystać z przepisów dotyczących najmu okazjonalnego, będzie musiał zgłosić zawarcie umowy w urzędzie skarbowym. Te rozwiązania mają doprowadzić do zmniejszenia szarej strefy na rynku wynajmu mieszkań i zwiększenia liczby legalnie wynajmowanych lokali.

inwestycje.pl

Nowelizacja ustawy o ochronie praw lokatorów

Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o ochronie praw lokatorów. Zmiany przedłożył minister infrastruktury. Nowe przepisy zakładają, że od 1 stycznia przyszłego roku właściciele mieszkań, którzy zdecydują się na wynajęcie, zapłacą 8,5-procentowy podatek od przychodów z najmu.

Obecnie podatek w takiej wysokości płacą jedynie osoby, których przychody z najmu nie przekraczają równowartości 4 tysięcy euro. Natomiast po przekroczeniu tej kwoty, podatek wzrasta do 20 proc. W nowych przepisach uregulowano także kwestie tak zwanego najmu okazjonalnego. Będzie mógł go stosować właściciel mieszkania będący osobą fizyczną, który nie prowadzi działalności gospodarczej związanej z wynajmowaniem lokali. Taka umowa ma być zawierana na okres do 10-ciu lat. Właściciel, który będzie chciał skorzystać z przepisów dotyczących najmu okazjonalnego, będzie musiał zgłosić zawarcie umowy w urzędzie skarbowym. Te rozwiązania mają doprowadzić do zmniejszenia szarej strefy na rynku wynajmu mieszkań i zwiększenia liczby legalnie wynajmowanych lokali.

inwestycje.pl

Aktualności z rynku inwestycji w nieruchomości komercyjne w Europie

OZNAKI STABILNOŚCI NA NIEZRÓWNOWAŻONYM RYNKU

•    W II kw. obroty ustabilizowały się na poziomie 11,97 mld euro, co stanowi wzrost o 2,5% w porównaniu z I kw.
•    Obroty za pierwsze półrocze wyniosły 23,6 mld euro i były niższe o 66% w porównaniu z analogicznym okresem 2008 r.
•    Stopy kapitalizacji za najlepsze obiekty wzrosły od poprzedniego kwartału o zaledwie 7 punktów bazowych (pb), co stanowi najmniejszy kwartalny wzrost od końca 2007 r.
•    Sytuacja na rynkach najmu jest nadal bardzo niekorzystna w wyniku spadku czynszów w 26 z 32 badanych krajów.
•    Jednak tempo spadku czynszów nieco spadło. Czynsze w najlepszych lokalizacjach odnotowały spadek o 1,9% w stosunku do poprzedniego kwartału, tj. o połowę mniej niż w pierwszych 3 miesiącach roku.
•    Wzrostowi popytu wśród inwestorów nie towarzyszy rosnąca podaż - przynajmniej odpowiedniej powierzchni.
•    Niemniej jednak obserwuje się ożywienie na rynku i w drugim półroczu przewiduje się wzrost aktywności.
•    W Polsce wolumen inwestycji w II kw. wzrósł znacznie, tj. o 165% w porównaniu z pierwszymi 3 miesiącami roku, ale tylko dzięki kilku transakcjom.

Aktywność inwestycyjna

Wolumen inwestycji na najważniejszych rynkach zachodnich w II kw. wzrósł o 2,5% w porównaniu z pierwszymi 3 miesiącami roku wskutek większej aktywności ze strony zagranicznych nabywców (wzrost o prawie 16%). Jednak obroty na poziomie 11,97 mld euro stanowiły tylko 41% średniej za 2008 r. i zaledwie 19% średniej z najlepszego okresu dla rynku w 2007 r. Tej wzmożonej aktywności towarzyszyły bardziej stabilne stopy kapitalizacji: średnia dla wszystkich sektorów w Europie wzrosła tylko o 7 pb w porównaniu z 28 pb w pierwszym kwartale.

„Dane z rynku są lepsze niż na początku roku” – stwierdził Michael Rhydderch, Szef Grupy Międzynarodowych Rynków Kapitałowych w Europie w firmie Cushman & Wakefield. „Utrzymuje się zasadnicza rozbieżność pomiędzy tym, czego chce wielu kupujących, a tym, co jest dostępne. Jednak do powrotu na rynek coraz większej liczby podmiotów zachęcają najwyższe w historii stopy kapitalizacji”.

Średnie stopy kapitalizacji za najlepsze obiekty w Europie wynoszą obecnie 7,52%, przy czym stopy kapitalizacji w Europie Zachodniej (bez Wielkiej Brytanii) wynoszą średnio 6,65% wobec 6,97% w Wielkiej Brytanii, 8,63% w Europie Środkowej i 12,86% na rynkach wschodnich. Różnica pomiędzy stopami kapitalizacji na Zachodzie i Wschodzie wynosi 621 pb wobec 423 pb rok temu. Pomimo wzrostu różnicy pomiędzy stopami kapitalizacji inwestorzy w Europie Wschodniej nadal wykazują bardzo ograniczoną aktywność. We wszystkich sektorach inwestorzy w bardzo dużym stopniu wciąż koncentrują się na najważniejszych rynkach Europy Zachodniej, a popyt jest najsilniejszy na rynkach takich jak Wielka Brytania, na których odnotowano największe korekty cen. Jednak nie jest to powszechny trend. Nie obserwujemy go na przykład ani w Hiszpanii ani na wielu rynkach skandynawskich, gdzie pomimo zmiany stóp kapitalizacji powyżej średniej większe zainteresowanie w ostatnich miesiącach nie przełożyło się jeszcze na transakcje, ponieważ inwestorzy czekają na dowody stabilizacji cen.

„Obecnie popyt jest większy niż na początku roku. W pierwszych miesiącach bieżącego roku aktywność na wielu rynkach generowali prawie wyłącznie inwestorzy krajowi, ale w ostatnim kwartale odnotowano wzrost popytu ze strony zagranicznych instytucji i inwestorów prywatnych” – dodaje Michael Rhydderch. „Więcej niemieckich otwartych funduszy inwestycyjnych wznowiło działalność i znowu dokonuje zakupów, a niektóre z tzw. opportunity funds również są gotowe wejść na rynek po długim okresie wyczekiwania w ostatnich 2 latach”.

„Nadal dominują inwestorzy kapitałowi i mimo, że rynki zobowiązań dłużnych zaczynają ponownie stopniowo się otwierać, zdobycie finansowania wiąże się z dużymi kosztami i jest utrudnione. Wpływa to szczególnie na większe działki, przy czym stopy kapitalizacji z nieruchomości wycenianych na ponad 100 mln euro prawdopodobnie utrzymają się przez pewien czas na stabilnym poziomie”
– wyjaśnia Michael Rhydderch.

Obiekty biurowe były głównym beneficjentem dotychczasowego wzrostu aktywności – w stosunku do I kw. wolumen transakcji wzrósł o 30%; w przypadku nieruchomości handlowych utrzymał się na niezmienionym poziomie a dla obiektów przemysłowych obniżył się o 26%. Udział zagranicznych nabywców w aktywności wyniósł 32,5% i zmniejszył się w porównaniu z poziomem 43% odnotowanym w 2008 r., ale wzrósł w porównaniu z pierwszym kwartałem (28,7%).

Trendy wyników


W całej Europie stopy kapitalizacji za najlepsze obiekty wzrosły w II kw. zaledwie o 7 pb, co stanowi najmniejszy kwartalny wzrost od ostatnich trzech miesięcy 2007 r. We wszystkich sektorach odnotowano wzrost stabilności, ale największy w przypadku nieruchomości handlowych (wzrost o 4 pb). Odzwierciedla to większą wiarę w mniejsze ryzyko związane z sektorem nieruchomości handlowych, wskutek czego wielu właścicieli niechętnie zawiera transakcje sprzedaży. W przypadku obiektów biurowych wzrost wyniósł 7 pb, natomiast w sektorze nieruchomości przemysłowych odnotowano znacznie większą zmianę o 15 pb. Od początku kryzysu kredytowego wzrost stóp kapitalizacji za najlepsze obiekty we wszystkich sektorach wyniósł 146 pb, przy czym największy wystąpił dla nieruchomości przemysłowych (180 pb), a następnie biurowych (168 pb) i handlowych (106 pb).

Średni wzrost stóp kapitalizacji w całej Europie ograniczyły spadki na niektórych rynkach, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii (we wszystkich sektorach) i Norwegii (biura), ale na szeregu innych rynków stopy kapitalizacji ustabilizowały się, począwszy od rynków wschodzących takich jak Rosja i Turcja, a skończywszy na bardziej dojrzałych rynkach takich jak Szwecja i Niemcy. Rynkami, które odnotowały największy wzrost, były jednak regiony wschodnie, w tym Bułgaria, kraje nadbałtyckie i Ukraina (zob. wykres 5). W Europie Środkowej i Wschodniej wzrost był generalnie większy niż na Zachodzie (17 pb w porównaniu z 6 pb), ale był on jednak wciąż niewielki w porównaniu ze średnim wzrostem o 100 pb w każdym z poprzednich 2 kwartałów.

Na rynku najmu rosnąca podaż i słaby popyt nadal przyczyniały się do spadku czynszów, który wyniósł łącznie 6,9% w porównaniu z czerwcem ubiegłego roku. Jednak na większości rynków i w większości sektorów osłabło tempo spadków w porównaniu z pierwszymi miesiącami roku: stawki czynszów kwartalnie obniżyły się o 1,9% w porównaniu z 3,8% w I kw. Liderami spadków są nadal czynsze w obiektach biurowych przy spadku w skali roku w porównaniu z poprzednim kwartałem o 10,9% wobec 5,6% dla nieruchomości handlowych i 4,4% dla obiektów przemysłowych.

Przy spadku czynszów w takim tempie wolniejszy wzrost stóp kapitalizacji nie wpłynął na wartości kapitałowe, które obniżyły się o 19,4% w skali roku (wzrost z -18,3% w roku do marca). Jednak w skali kwartalnej odnotowano poprawę: wartości obniżyły się o 2,9% w porównaniu ze spadkiem o 7,4% w I kw. i był to najmniejszy kwartalny spadek w ciągu roku.


Prognoza

„Wygląda na to, że banki są gotowe raczej stopniowo ograniczać ryzyko niż pozbywać się aktywów za każdą cenę. Dlatego też osoby liczące na lawinę wyprzedaży mogą czuć się nadal rozczarowane” – zasugerował David Hutchings, Szef Europejskiego Działu Badań w Cushman & Wakefield. Jednak wobec silnie rosnącego popytu, powolny wzrost podaży wskutek likwidacji pozycji przez inwestorów i banki powinien doprowadzić do większej aktywności w drugim półroczu. C&W obecnie szacuje łączne obroty w bieżącym roku na 65 mld euro. „Dominować będą nieruchomości biurowe, ale wobec niechęci wielu inwestorów do podejmowania ryzyka można spodziewać się ożywienia aktywności na rynku nieruchomości handlowych. Jednocześnie rynek nieruchomości przemysłowych wykazuje niewielką aktywność. Jednak niektórzy inwestorzy z pewnością wykazują zbyt duży pesymizm, zważywszy na oferowane stopy kapitalizacji i możliwość zwiększonego popytu ze strony najemców w wyniku ożywienia gospodarczego pobudzanego przez handel oraz presję firm dążących do zapewnienia sobie najnowocześniejszych obiektów logistycznych”.

W kwestii równowagi na rynku Michael  Rhydderch powiedział: „Niewątpliwie pojawiają się świetne okazje do zakupu nieruchomości o wysokiej jakości w długim okresie, ale jest ich zbyt mało w porównaniu z liczbą poszukujących inwestorów. Ponadto wiele dostępnych obiektów nadal oferuje zbyt małe stopy kapitalizacji, które rekompensowałyby nabywcom postrzegane przez nich ryzyko. Jednocześnie niektóre nieruchomości gorszej jakości są wciąż w dużym stopniu niesprzedawalne i sytuacja ta szybko się nie zmieni”.

David Hutchings przyznaje: „Zrozumiałe jest oczekiwanie, że stopy kapitalizacji przewyższą wartość godziwą, ale tak się nie dzieje. Dostępna podaż wysokiej jakości jest nadal dość ograniczona i wobec niższych stóp procentowych wielu inwestorów (w tym ich banki) woli zatrzymać nieruchomości wysokiej jakości przy obecnych stopach kapitalizacji. W świetle oferowanych alternatyw jest to zrozumiałe w przypadku aktywów wyższej jakości, ale dla znacznej części pozostałego rynku słabość rynku najmu, brak kredytów dla większych i mniej bezpiecznych aktywów oraz trudności z refinansowaniem mogą oznaczać dalszy wzrost stóp kapitalizacji. Z tego względu pomimo wyraźnego postępu korekty wycen i stabilizacji cen w ostatnich miesiącach, naszym zdaniem, korekta jeszcze się nie zakończyła”.

Wartości kapitałowe obniżyły się o 21% w Europie, przy czym w Wielkiej Brytanii o 40%, a w pozostałych krajach Europy Zachodniej o 16%. David Hutchings stwierdził: „Naszym zdaniem, wartości najlepszych nieruchomości w Wielkiej Brytanii nie będą już dalej spadać, ale inne rynki mogą odnotowywać dalsze spadki o 10-15% w zależności od stopnia niezbędnej korekty czynszów. Jednak inwestorzy nie powinni skupiać uwagi tylko na stawkach czynszów – przychody i ich pewność są znacznie ważniejsze niż teoretyczna wartość wynajmu. Pod tym względem wskaźniki wynajętej powierzchni są bardzo ważne, ale warunki akceptowane przez wynajmujących, takie jak krótsze okresy najmu lub klauzule zezwalające na wcześniejsze zakończenie najmu, mogą również wpływać na kształtowanie się cen”.

„Z uwagi na głębszą korektę cen i możliwe wcześniejsze ożywienie gospodarcze Wielka Brytania nadal oferuje najlepsze możliwości w Europie” – stwierdził Michael Rhydderch. „Jednak wobec rozpoczynającej się korekty stóp kapitalizacji i coraz bardziej zaciętej rywalizacji o niewielką podaż obiektów wysokiej jakości, szybko rośnie zainteresowanie innymi rynkami. Francją interesują się inwestorzy niechętni do podejmowania ryzyka, a Polską – inwestorzy pragnący większych zysków. Naszym zdaniem, wzrost aktywności może również mieć miejsce w Skandynawii ze względu na stabilność rynków, prognozowane ożywienie gospodarcze i lepsze ceny”.

Cushman & Wakefield

gk

inwestycje.pl

Aktualności z rynku inwestycji w nieruchomości komercyjne w Europie

OZNAKI STABILNOŚCI NA NIEZRÓWNOWAŻONYM RYNKU

•    W II kw. obroty ustabilizowały się na poziomie 11,97 mld euro, co stanowi wzrost o 2,5% w porównaniu z I kw.
•    Obroty za pierwsze półrocze wyniosły 23,6 mld euro i były niższe o 66% w porównaniu z analogicznym okresem 2008 r.
•    Stopy kapitalizacji za najlepsze obiekty wzrosły od poprzedniego kwartału o zaledwie 7 punktów bazowych (pb), co stanowi najmniejszy kwartalny wzrost od końca 2007 r.
•    Sytuacja na rynkach najmu jest nadal bardzo niekorzystna w wyniku spadku czynszów w 26 z 32 badanych krajów.
•    Jednak tempo spadku czynszów nieco spadło. Czynsze w najlepszych lokalizacjach odnotowały spadek o 1,9% w stosunku do poprzedniego kwartału, tj. o połowę mniej niż w pierwszych 3 miesiącach roku.
•    Wzrostowi popytu wśród inwestorów nie towarzyszy rosnąca podaż - przynajmniej odpowiedniej powierzchni.
•    Niemniej jednak obserwuje się ożywienie na rynku i w drugim półroczu przewiduje się wzrost aktywności.
•    W Polsce wolumen inwestycji w II kw. wzrósł znacznie, tj. o 165% w porównaniu z pierwszymi 3 miesiącami roku, ale tylko dzięki kilku transakcjom.

Aktywność inwestycyjna

Wolumen inwestycji na najważniejszych rynkach zachodnich w II kw. wzrósł o 2,5% w porównaniu z pierwszymi 3 miesiącami roku wskutek większej aktywności ze strony zagranicznych nabywców (wzrost o prawie 16%). Jednak obroty na poziomie 11,97 mld euro stanowiły tylko 41% średniej za 2008 r. i zaledwie 19% średniej z najlepszego okresu dla rynku w 2007 r. Tej wzmożonej aktywności towarzyszyły bardziej stabilne stopy kapitalizacji: średnia dla wszystkich sektorów w Europie wzrosła tylko o 7 pb w porównaniu z 28 pb w pierwszym kwartale.

„Dane z rynku są lepsze niż na początku roku” – stwierdził Michael Rhydderch, Szef Grupy Międzynarodowych Rynków Kapitałowych w Europie w firmie Cushman & Wakefield. „Utrzymuje się zasadnicza rozbieżność pomiędzy tym, czego chce wielu kupujących, a tym, co jest dostępne. Jednak do powrotu na rynek coraz większej liczby podmiotów zachęcają najwyższe w historii stopy kapitalizacji”.

Średnie stopy kapitalizacji za najlepsze obiekty w Europie wynoszą obecnie 7,52%, przy czym stopy kapitalizacji w Europie Zachodniej (bez Wielkiej Brytanii) wynoszą średnio 6,65% wobec 6,97% w Wielkiej Brytanii, 8,63% w Europie Środkowej i 12,86% na rynkach wschodnich. Różnica pomiędzy stopami kapitalizacji na Zachodzie i Wschodzie wynosi 621 pb wobec 423 pb rok temu. Pomimo wzrostu różnicy pomiędzy stopami kapitalizacji inwestorzy w Europie Wschodniej nadal wykazują bardzo ograniczoną aktywność. We wszystkich sektorach inwestorzy w bardzo dużym stopniu wciąż koncentrują się na najważniejszych rynkach Europy Zachodniej, a popyt jest najsilniejszy na rynkach takich jak Wielka Brytania, na których odnotowano największe korekty cen. Jednak nie jest to powszechny trend. Nie obserwujemy go na przykład ani w Hiszpanii ani na wielu rynkach skandynawskich, gdzie pomimo zmiany stóp kapitalizacji powyżej średniej większe zainteresowanie w ostatnich miesiącach nie przełożyło się jeszcze na transakcje, ponieważ inwestorzy czekają na dowody stabilizacji cen.

„Obecnie popyt jest większy niż na początku roku. W pierwszych miesiącach bieżącego roku aktywność na wielu rynkach generowali prawie wyłącznie inwestorzy krajowi, ale w ostatnim kwartale odnotowano wzrost popytu ze strony zagranicznych instytucji i inwestorów prywatnych” – dodaje Michael Rhydderch. „Więcej niemieckich otwartych funduszy inwestycyjnych wznowiło działalność i znowu dokonuje zakupów, a niektóre z tzw. opportunity funds również są gotowe wejść na rynek po długim okresie wyczekiwania w ostatnich 2 latach”.

„Nadal dominują inwestorzy kapitałowi i mimo, że rynki zobowiązań dłużnych zaczynają ponownie stopniowo się otwierać, zdobycie finansowania wiąże się z dużymi kosztami i jest utrudnione. Wpływa to szczególnie na większe działki, przy czym stopy kapitalizacji z nieruchomości wycenianych na ponad 100 mln euro prawdopodobnie utrzymają się przez pewien czas na stabilnym poziomie”
– wyjaśnia Michael Rhydderch.

Obiekty biurowe były głównym beneficjentem dotychczasowego wzrostu aktywności – w stosunku do I kw. wolumen transakcji wzrósł o 30%; w przypadku nieruchomości handlowych utrzymał się na niezmienionym poziomie a dla obiektów przemysłowych obniżył się o 26%. Udział zagranicznych nabywców w aktywności wyniósł 32,5% i zmniejszył się w porównaniu z poziomem 43% odnotowanym w 2008 r., ale wzrósł w porównaniu z pierwszym kwartałem (28,7%).

Trendy wyników


W całej Europie stopy kapitalizacji za najlepsze obiekty wzrosły w II kw. zaledwie o 7 pb, co stanowi najmniejszy kwartalny wzrost od ostatnich trzech miesięcy 2007 r. We wszystkich sektorach odnotowano wzrost stabilności, ale największy w przypadku nieruchomości handlowych (wzrost o 4 pb). Odzwierciedla to większą wiarę w mniejsze ryzyko związane z sektorem nieruchomości handlowych, wskutek czego wielu właścicieli niechętnie zawiera transakcje sprzedaży. W przypadku obiektów biurowych wzrost wyniósł 7 pb, natomiast w sektorze nieruchomości przemysłowych odnotowano znacznie większą zmianę o 15 pb. Od początku kryzysu kredytowego wzrost stóp kapitalizacji za najlepsze obiekty we wszystkich sektorach wyniósł 146 pb, przy czym największy wystąpił dla nieruchomości przemysłowych (180 pb), a następnie biurowych (168 pb) i handlowych (106 pb).

Średni wzrost stóp kapitalizacji w całej Europie ograniczyły spadki na niektórych rynkach, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii (we wszystkich sektorach) i Norwegii (biura), ale na szeregu innych rynków stopy kapitalizacji ustabilizowały się, począwszy od rynków wschodzących takich jak Rosja i Turcja, a skończywszy na bardziej dojrzałych rynkach takich jak Szwecja i Niemcy. Rynkami, które odnotowały największy wzrost, były jednak regiony wschodnie, w tym Bułgaria, kraje nadbałtyckie i Ukraina (zob. wykres 5). W Europie Środkowej i Wschodniej wzrost był generalnie większy niż na Zachodzie (17 pb w porównaniu z 6 pb), ale był on jednak wciąż niewielki w porównaniu ze średnim wzrostem o 100 pb w każdym z poprzednich 2 kwartałów.

Na rynku najmu rosnąca podaż i słaby popyt nadal przyczyniały się do spadku czynszów, który wyniósł łącznie 6,9% w porównaniu z czerwcem ubiegłego roku. Jednak na większości rynków i w większości sektorów osłabło tempo spadków w porównaniu z pierwszymi miesiącami roku: stawki czynszów kwartalnie obniżyły się o 1,9% w porównaniu z 3,8% w I kw. Liderami spadków są nadal czynsze w obiektach biurowych przy spadku w skali roku w porównaniu z poprzednim kwartałem o 10,9% wobec 5,6% dla nieruchomości handlowych i 4,4% dla obiektów przemysłowych.

Przy spadku czynszów w takim tempie wolniejszy wzrost stóp kapitalizacji nie wpłynął na wartości kapitałowe, które obniżyły się o 19,4% w skali roku (wzrost z -18,3% w roku do marca). Jednak w skali kwartalnej odnotowano poprawę: wartości obniżyły się o 2,9% w porównaniu ze spadkiem o 7,4% w I kw. i był to najmniejszy kwartalny spadek w ciągu roku.


Prognoza

„Wygląda na to, że banki są gotowe raczej stopniowo ograniczać ryzyko niż pozbywać się aktywów za każdą cenę. Dlatego też osoby liczące na lawinę wyprzedaży mogą czuć się nadal rozczarowane” – zasugerował David Hutchings, Szef Europejskiego Działu Badań w Cushman & Wakefield. Jednak wobec silnie rosnącego popytu, powolny wzrost podaży wskutek likwidacji pozycji przez inwestorów i banki powinien doprowadzić do większej aktywności w drugim półroczu. C&W obecnie szacuje łączne obroty w bieżącym roku na 65 mld euro. „Dominować będą nieruchomości biurowe, ale wobec niechęci wielu inwestorów do podejmowania ryzyka można spodziewać się ożywienia aktywności na rynku nieruchomości handlowych. Jednocześnie rynek nieruchomości przemysłowych wykazuje niewielką aktywność. Jednak niektórzy inwestorzy z pewnością wykazują zbyt duży pesymizm, zważywszy na oferowane stopy kapitalizacji i możliwość zwiększonego popytu ze strony najemców w wyniku ożywienia gospodarczego pobudzanego przez handel oraz presję firm dążących do zapewnienia sobie najnowocześniejszych obiektów logistycznych”.

W kwestii równowagi na rynku Michael  Rhydderch powiedział: „Niewątpliwie pojawiają się świetne okazje do zakupu nieruchomości o wysokiej jakości w długim okresie, ale jest ich zbyt mało w porównaniu z liczbą poszukujących inwestorów. Ponadto wiele dostępnych obiektów nadal oferuje zbyt małe stopy kapitalizacji, które rekompensowałyby nabywcom postrzegane przez nich ryzyko. Jednocześnie niektóre nieruchomości gorszej jakości są wciąż w dużym stopniu niesprzedawalne i sytuacja ta szybko się nie zmieni”.

David Hutchings przyznaje: „Zrozumiałe jest oczekiwanie, że stopy kapitalizacji przewyższą wartość godziwą, ale tak się nie dzieje. Dostępna podaż wysokiej jakości jest nadal dość ograniczona i wobec niższych stóp procentowych wielu inwestorów (w tym ich banki) woli zatrzymać nieruchomości wysokiej jakości przy obecnych stopach kapitalizacji. W świetle oferowanych alternatyw jest to zrozumiałe w przypadku aktywów wyższej jakości, ale dla znacznej części pozostałego rynku słabość rynku najmu, brak kredytów dla większych i mniej bezpiecznych aktywów oraz trudności z refinansowaniem mogą oznaczać dalszy wzrost stóp kapitalizacji. Z tego względu pomimo wyraźnego postępu korekty wycen i stabilizacji cen w ostatnich miesiącach, naszym zdaniem, korekta jeszcze się nie zakończyła”.

Wartości kapitałowe obniżyły się o 21% w Europie, przy czym w Wielkiej Brytanii o 40%, a w pozostałych krajach Europy Zachodniej o 16%. David Hutchings stwierdził: „Naszym zdaniem, wartości najlepszych nieruchomości w Wielkiej Brytanii nie będą już dalej spadać, ale inne rynki mogą odnotowywać dalsze spadki o 10-15% w zależności od stopnia niezbędnej korekty czynszów. Jednak inwestorzy nie powinni skupiać uwagi tylko na stawkach czynszów – przychody i ich pewność są znacznie ważniejsze niż teoretyczna wartość wynajmu. Pod tym względem wskaźniki wynajętej powierzchni są bardzo ważne, ale warunki akceptowane przez wynajmujących, takie jak krótsze okresy najmu lub klauzule zezwalające na wcześniejsze zakończenie najmu, mogą również wpływać na kształtowanie się cen”.

„Z uwagi na głębszą korektę cen i możliwe wcześniejsze ożywienie gospodarcze Wielka Brytania nadal oferuje najlepsze możliwości w Europie” – stwierdził Michael Rhydderch. „Jednak wobec rozpoczynającej się korekty stóp kapitalizacji i coraz bardziej zaciętej rywalizacji o niewielką podaż obiektów wysokiej jakości, szybko rośnie zainteresowanie innymi rynkami. Francją interesują się inwestorzy niechętni do podejmowania ryzyka, a Polską – inwestorzy pragnący większych zysków. Naszym zdaniem, wzrost aktywności może również mieć miejsce w Skandynawii ze względu na stabilność rynków, prognozowane ożywienie gospodarcze i lepsze ceny”.

Cushman & Wakefield

gk

inwestycje.pl

Coraz wyraźniejsze odbicie na rynku nieruchomości w USA

WYDARZENIE DNIA

Mimo spadku dochodów Amerykanów (w czerwcu o 1,3 proc.), indeks liczby transakcji sprzedaży domów wzrósł w Stanach po raz piąty z rzędu, co nie zdarzyło się od sześciu lat. Spadek dochodów Amerykanów choć największy od czterech lat nie zrobił większego wrażenia, ponieważ w maju wzrósł dokładnie o 1,3 proc. za sprawą jednorazowego zasilenia kont Amerykanów przez administrację Obamy. W czerwcu tego efektu już nie było stąd spadek przychodów. Wzrosły za to wydatki - o 0,4 proc., ale także tylko pozornie. Uwzględniając inflację otrzymujemy spadek wydatków o 0,1 proc.

W zasadzie łączenie tych informacji z danymi o wzroście liczby umów sprzedaży domów (jest ich o 6,7 proc. więcej niż przed rokiem) nie ma dużej wartości. Sam wzrost liczby transakcji jest jednak budujący - po pierwsze ułatwia wycenę niektórych aktywów powiązanych z rynkiem nieruchomości, po drugie daje nadzieję na ożywienie tego sektora.

Warto zwrócić uwagę na pewną analogię do rynku polskiego - liczba transakcji rośnie, choć kredyty hipoteczne nadal są trudno dostępne (zarówno w USA, jak i u nas). Decydującym czynnikiem jest więc cena (domy w Stanach są tańsze o 17 proc. niż przed rokiem) nieruchomości, a nie dostępność czy oprocentowanie kredytów, co dotyczy także naszego rynku (gdzie również liczba transakcji rośnie od początku roku).

GPW nie była tymi danymi zainteresowana w najmniejszym stopniu. Przez cały dzień obserwowaliśmy płytką i beznamiętną korektę, która rozegrała się w przedziale 30 pkt dla WIG20. Nic więc dziwnego, że niewielka zmienność nie przyciągnęła uwagi inwestorów - obroty podliczono na 1,4 mld PLN. Największe transakcje przeprowadzano papierami Pekao, który ogłosił lepsze niż się spodziewano wyniki za I półrocze. Notowania akcji banku spadły jednak o 4,5 proc. rzekomo za sprawą plotek o możliwej sprzedaży resztówki akcji banku przez skarb państwa (ma ok. 4 proc. akcji). Plan ich sprzedaży nie jest jednak niczym nowym i jest przypominany za każdym razem, ilekroć minister skarbu mówi o przyspieszeniu prywatyzacyjnym.

Złoty umocnił się rano, później sporo tracił, a na koniec dnia odrobił część strat. W efekcie jego notowania nie różnią się istotnie od wczorajszego zamknięcia, a wahania formy możemy przypisać realizacji zysków przez część inwestorów (znamienne, że towarzyszy temu eksplozja opinii o długoterminowym trendzie wzrostowym złotego, choć ten trwa ledwie od miesiąca.

Notowania surowców czy indeksów giełdowych giełd zachodnich także przechodziły dziś nieznaczną korektę, która była tyleż pożądana, co stosunkowo trudno uzasadnić jej pojawienie się akurat w tym dniu i o takiej sile. Bezpieczniej wspomnieć o realizacji zysków.


KOMENTARZ PRZYGOTOWAŁ
Emil Szweda, analityk Open Finance

inwestycje.pl

Coraz wyraźniejsze odbicie na rynku nieruchomości w USA

WYDARZENIE DNIA

Mimo spadku dochodów Amerykanów (w czerwcu o 1,3 proc.), indeks liczby transakcji sprzedaży domów wzrósł w Stanach po raz piąty z rzędu, co nie zdarzyło się od sześciu lat. Spadek dochodów Amerykanów choć największy od czterech lat nie zrobił większego wrażenia, ponieważ w maju wzrósł dokładnie o 1,3 proc. za sprawą jednorazowego zasilenia kont Amerykanów przez administrację Obamy. W czerwcu tego efektu już nie było stąd spadek przychodów. Wzrosły za to wydatki - o 0,4 proc., ale także tylko pozornie. Uwzględniając inflację otrzymujemy spadek wydatków o 0,1 proc.

W zasadzie łączenie tych informacji z danymi o wzroście liczby umów sprzedaży domów (jest ich o 6,7 proc. więcej niż przed rokiem) nie ma dużej wartości. Sam wzrost liczby transakcji jest jednak budujący - po pierwsze ułatwia wycenę niektórych aktywów powiązanych z rynkiem nieruchomości, po drugie daje nadzieję na ożywienie tego sektora.

Warto zwrócić uwagę na pewną analogię do rynku polskiego - liczba transakcji rośnie, choć kredyty hipoteczne nadal są trudno dostępne (zarówno w USA, jak i u nas). Decydującym czynnikiem jest więc cena (domy w Stanach są tańsze o 17 proc. niż przed rokiem) nieruchomości, a nie dostępność czy oprocentowanie kredytów, co dotyczy także naszego rynku (gdzie również liczba transakcji rośnie od początku roku).

GPW nie była tymi danymi zainteresowana w najmniejszym stopniu. Przez cały dzień obserwowaliśmy płytką i beznamiętną korektę, która rozegrała się w przedziale 30 pkt dla WIG20. Nic więc dziwnego, że niewielka zmienność nie przyciągnęła uwagi inwestorów - obroty podliczono na 1,4 mld PLN. Największe transakcje przeprowadzano papierami Pekao, który ogłosił lepsze niż się spodziewano wyniki za I półrocze. Notowania akcji banku spadły jednak o 4,5 proc. rzekomo za sprawą plotek o możliwej sprzedaży resztówki akcji banku przez skarb państwa (ma ok. 4 proc. akcji). Plan ich sprzedaży nie jest jednak niczym nowym i jest przypominany za każdym razem, ilekroć minister skarbu mówi o przyspieszeniu prywatyzacyjnym.

Złoty umocnił się rano, później sporo tracił, a na koniec dnia odrobił część strat. W efekcie jego notowania nie różnią się istotnie od wczorajszego zamknięcia, a wahania formy możemy przypisać realizacji zysków przez część inwestorów (znamienne, że towarzyszy temu eksplozja opinii o długoterminowym trendzie wzrostowym złotego, choć ten trwa ledwie od miesiąca.

Notowania surowców czy indeksów giełdowych giełd zachodnich także przechodziły dziś nieznaczną korektę, która była tyleż pożądana, co stosunkowo trudno uzasadnić jej pojawienie się akurat w tym dniu i o takiej sile. Bezpieczniej wspomnieć o realizacji zysków.


KOMENTARZ PRZYGOTOWAŁ
Emil Szweda, analityk Open Finance

inwestycje.pl

Wzrost cen nieruchomości na Wyspach

W lipcu indeks Halifax House Price, odzwierciedlający zmiany cen mieszkań i domów w Wielkiej Brytanii, wzrósł o 1,01 proc. w relacji miesięcznej, wobec prognozowanego wzrostu o 0,6 proc. i wobec spadku o 0,5 proc. miesiąc wcześniej. W relacji rocznej indeks ten spadł o 12,1 proc.

Kurs GBP/USD nie zareagował na te dane. O godzinie 8:03 funt testował poziom 1,6909 dolara wobec 1,6911 tuż przed publikacją danych. Para ta od piątkowego wieczoru konsoliduje się w przedziale, który na wykresie godzinowym można od dołu zamknąć poziomem 1,6897 dolara, a od góry 1,6995. Wybicie z tej konsolidacji, niezależnie od kierunku tego wybicia, będzie skutkować ruchem przynajmniej o 100 pipsów.

Potencjalnym impulsem, który sprowokowałby wybicie dołem, może być ewentualna realizacja zysków na giełdach.

Popytowym impulsem natomiast mogą być licznie dziś publikowane dane makroekonomiczne (zarówno z UK, jak i Europy i USA), które raczej będą lepsze, niż gorsze od prognoz.


Marcin R. Kiepas
X-Trade Brokers DM

inwestycje.pl

Wzrost cen nieruchomości na Wyspach

W lipcu indeks Halifax House Price, odzwierciedlający zmiany cen mieszkań i domów w Wielkiej Brytanii, wzrósł o 1,01 proc. w relacji miesięcznej, wobec prognozowanego wzrostu o 0,6 proc. i wobec spadku o 0,5 proc. miesiąc wcześniej. W relacji rocznej indeks ten spadł o 12,1 proc.

Kurs GBP/USD nie zareagował na te dane. O godzinie 8:03 funt testował poziom 1,6909 dolara wobec 1,6911 tuż przed publikacją danych. Para ta od piątkowego wieczoru konsoliduje się w przedziale, który na wykresie godzinowym można od dołu zamknąć poziomem 1,6897 dolara, a od góry 1,6995. Wybicie z tej konsolidacji, niezależnie od kierunku tego wybicia, będzie skutkować ruchem przynajmniej o 100 pipsów.

Potencjalnym impulsem, który sprowokowałby wybicie dołem, może być ewentualna realizacja zysków na giełdach.

Popytowym impulsem natomiast mogą być licznie dziś publikowane dane makroekonomiczne (zarówno z UK, jak i Europy i USA), które raczej będą lepsze, niż gorsze od prognoz.


Marcin R. Kiepas
X-Trade Brokers DM

inwestycje.pl

Rośnie suma zagrożonych kredytów

Dziś wchodzi w życie ustawa o pomocy państwa w spłacie kredytów mieszkaniowych udzielonych osobom, które utraciły pracę. Pomogą tracącym pracę, ale czy uchronią banki przed toksycznymi długami?

Minister pracy Jolanta Fedak (na zdjęciu) podpisze umowę z BGK, który będzie koordynował wypłacanie pieniędzy. Pomoc może być przyznana kredytobiorcy, który po dniu 1 lipca 2008 roku utracił zatrudnienie lub został zmuszony do zakończenia działalności gospodarczej i zarejestrował się jako bezrobotny.

Wnioski o wsparcie należy składać do dnia 31 grudnia 2010 roku w powiatowym urzędzie pracy, w którym kandydat jest zarejestrowany jako bezrobotny.

Dotychczas Polacy najlepiej spłacali właśnie kredyty hipoteczne. O wiele gorzej jest z regulowaniem zobowiązań konsumpcyjnych. Jednak zagrożeniem dla kredytów na własne M jest pogorszenie kondycji gospodarki i możliwy wzrost krajowego bezrobocia.

Złe kredyty - nieustanny wzrost

Według NBP łączna kwota zagrożonych kredytów w bankach wzrosła przez pół roku o niemal 4 mld zł do blisko 17 mld zł. To może być tylko przygrywka. Niedawno w Dzienniku Jan Krzysztof Bielecki, prezes Pekao, twierdził, że wartość pożyczek konsumpcyjnych, które mogą nie zostać spłacone, może sięgnąć aż 45 mld zł.

Infomonitor, który liczy wielkość przeterminowanych powyżej 60 dni kredytów i pożyczek szacuje je obecnie na blisko 10 mld zł. Kłopoty z tego powodu ma 1,36 mln Polaków.

Hipoteczne rekordy przechodzą do historii

Według opublikowanych pod koniec lipca danych Narodowego Banku Polskiego jeszcze w czerwcu 2009 łączne zobowiązania Polaków wobec banków biły rekordy wzrostu, głównie przez drożejącego franka - właśnie w tej walucie Polacy zaciągnęli najwięcej kredytów mieszkaniowych. A największą pulę zobowiązań polskich gospodarstw domowych wobec banków stanowią właśnie kredyty mieszkaniowe

Na koniec pierwszego półrocza 2009 zobowiązania sięgnęły niemal 400 mld zł, ale obecnie polska waluta umacnia się w coraz szybszym tempie. W efekcie w najbliższych miesiącach należy spodziewać się wyraźnego spadku wartości tych kredytów. Tym bardziej, że banki bardzo niechętnie ich udzielają i trudno oczekiwać, aby w najbliższych miesiącach doszło do dynamicznego wzrostu akcji kredytowej.

Dotychczas kasandryczne wizje o rosnącej liczbie osób, które masowo przestaną je spłacać nie sprawdziły się. Jednak ryzyko wciąż istnieje i jest przede wszystkim związane z możliwym wzrostem bezrobocia.

Analitycy oceniają, że największa fala zwolnień wciąż jest przed nami. Czarne scenariusze zakładają, że kłopoty z pracą może mieć łącznie nawet 500 tys. osób.

Karty kredytowe - nowa bomba zegarowa?

Specjalistów coraz bardziej martwi szybko rosnące zadłużenie na kartach kredytowych. Wielu Polaków w ten sposób podtrzymuje poziom konsumpcji sprzed kryzysu finansowego. Jednocześnie dochodzi niejednokrotnie do kuriozalnej wręcz sytuacji, w której klient nie zdaje sobie sprawy, że musi spłacić obciążenie na karcie.

Dynamika wzrostu zobowiązań na kartach kredytowych jest w tym roku taka sama jak w okresie najlepszej prosperity na przełomie 2007 i 2008 roku. Co miesiąc wielkość kredytów z tego tytułu rośnie o 200 - 300 mln zł.

Karty nie służą do długoterminowego zadłużenia, ale do szybkich płatności, które należy regulować w terminie. Kto o tym nie pamięta wpada na minę, związaną z tym, że karty kredytowe to najbardziej kosztowna forma kredytu. Szacunki mówią, że aż 600 tys. zadłużonych osób stara się, by dostać pożyczkę na spłatę wcześniej zaciągniętych kredytów konsumpcyjnych.

 

 

Źródło:money.pl

Rośnie suma zagrożonych kredytów

Dziś wchodzi w życie ustawa o pomocy państwa w spłacie kredytów mieszkaniowych udzielonych osobom, które utraciły pracę. Pomogą tracącym pracę, ale czy uchronią banki przed toksycznymi długami?

Minister pracy Jolanta Fedak (na zdjęciu) podpisze umowę z BGK, który będzie koordynował wypłacanie pieniędzy. Pomoc może być przyznana kredytobiorcy, który po dniu 1 lipca 2008 roku utracił zatrudnienie lub został zmuszony do zakończenia działalności gospodarczej i zarejestrował się jako bezrobotny.

Wnioski o wsparcie należy składać do dnia 31 grudnia 2010 roku w powiatowym urzędzie pracy, w którym kandydat jest zarejestrowany jako bezrobotny.

Dotychczas Polacy najlepiej spłacali właśnie kredyty hipoteczne. O wiele gorzej jest z regulowaniem zobowiązań konsumpcyjnych. Jednak zagrożeniem dla kredytów na własne M jest pogorszenie kondycji gospodarki i możliwy wzrost krajowego bezrobocia.

Złe kredyty - nieustanny wzrost

Według NBP łączna kwota zagrożonych kredytów w bankach wzrosła przez pół roku o niemal 4 mld zł do blisko 17 mld zł. To może być tylko przygrywka. Niedawno w Dzienniku Jan Krzysztof Bielecki, prezes Pekao, twierdził, że wartość pożyczek konsumpcyjnych, które mogą nie zostać spłacone, może sięgnąć aż 45 mld zł.

Infomonitor, który liczy wielkość przeterminowanych powyżej 60 dni kredytów i pożyczek szacuje je obecnie na blisko 10 mld zł. Kłopoty z tego powodu ma 1,36 mln Polaków.

Hipoteczne rekordy przechodzą do historii

Według opublikowanych pod koniec lipca danych Narodowego Banku Polskiego jeszcze w czerwcu 2009 łączne zobowiązania Polaków wobec banków biły rekordy wzrostu, głównie przez drożejącego franka - właśnie w tej walucie Polacy zaciągnęli najwięcej kredytów mieszkaniowych. A największą pulę zobowiązań polskich gospodarstw domowych wobec banków stanowią właśnie kredyty mieszkaniowe

Na koniec pierwszego półrocza 2009 zobowiązania sięgnęły niemal 400 mld zł, ale obecnie polska waluta umacnia się w coraz szybszym tempie. W efekcie w najbliższych miesiącach należy spodziewać się wyraźnego spadku wartości tych kredytów. Tym bardziej, że banki bardzo niechętnie ich udzielają i trudno oczekiwać, aby w najbliższych miesiącach doszło do dynamicznego wzrostu akcji kredytowej.

Dotychczas kasandryczne wizje o rosnącej liczbie osób, które masowo przestaną je spłacać nie sprawdziły się. Jednak ryzyko wciąż istnieje i jest przede wszystkim związane z możliwym wzrostem bezrobocia.

Analitycy oceniają, że największa fala zwolnień wciąż jest przed nami. Czarne scenariusze zakładają, że kłopoty z pracą może mieć łącznie nawet 500 tys. osób.

Karty kredytowe - nowa bomba zegarowa?

Specjalistów coraz bardziej martwi szybko rosnące zadłużenie na kartach kredytowych. Wielu Polaków w ten sposób podtrzymuje poziom konsumpcji sprzed kryzysu finansowego. Jednocześnie dochodzi niejednokrotnie do kuriozalnej wręcz sytuacji, w której klient nie zdaje sobie sprawy, że musi spłacić obciążenie na karcie.

Dynamika wzrostu zobowiązań na kartach kredytowych jest w tym roku taka sama jak w okresie najlepszej prosperity na przełomie 2007 i 2008 roku. Co miesiąc wielkość kredytów z tego tytułu rośnie o 200 - 300 mln zł.

Karty nie służą do długoterminowego zadłużenia, ale do szybkich płatności, które należy regulować w terminie. Kto o tym nie pamięta wpada na minę, związaną z tym, że karty kredytowe to najbardziej kosztowna forma kredytu. Szacunki mówią, że aż 600 tys. zadłużonych osób stara się, by dostać pożyczkę na spłatę wcześniej zaciągniętych kredytów konsumpcyjnych.

 

 

Źródło:money.pl

Ziemia w cenie

Właściciele Banku Ziemi chcą doradzać w całej Polsce. Firma zajmuje się kompleksowym doradztwem w zakresie obrotu ziemią i w ramach działalności pomaga klientom znaleźć atrakcyjne grunty. Aktualnie Bank Ziemi pozyskuje nowe oferty na terenie województwa warmińsko-mazurskiego. Siedziba firmy mieści się w Olsztynie.

- W związku z zainteresowaniem klientów z innych województw, postanowiliśmy zaprosić do współpracy biura nieruchomości z wszystkich regionów Polski – mówi Bartek Jankowski, współwłaściciel Banku Ziemi. - Chcemy założyć sieć biur, które funkcjonowałyby w większych miastach. Przyszłym partnerom gwarantujemy wyłączność terytorialną.

Zdaniem przedstawicieli firmy lokaty i inwestycje na giełdzie nie są tak dochodowe jak inwestycja w grunty rolne. W tym właśnie pomysłodawcy stworzenia sieci upatrują swojej szansy. Liczą, że klienci dostrzegą możliwość zarobienia na kupnie a następnie sprzedaży konkretnych gruntów.

Bank Ziemi oczekuje, że stworzy sieć, do której będą przystępowały osoby w wieku 26-65 lat, z wykształceniem wyższym lub średnim, prowadzące własną firmę w zakresie pośrednictwa obrotu nieruchomościami. Dla dawcy licencji ważne jest, aby w biurze nieruchomości znajdował się specjalista od obrotu ziemią.

Jednorazowa opłata za przystąpienie wynosi 250 zł, miesięczna opłata licencyjna jest niezależna od osiąganych obrotów i wynosi również 250 zł. Dodatkowo partner ponosi miesięczny koszt w wysokości 50 zł. Środki te przeznaczone są na pozycjonowanie serwisów internetowych Banku Ziemi. Firma oferuje w zamian know-how, zwiększenie dotychczasowych obrotów biura, doradztwo oraz telefoniczny serwis obsługi partnerów. Jednym z celem stworzenia sieci jest współpraca regionalnych biur w sytuacji, kiedy zgłaszają się do nich klienci poszukujący gruntów poza terenem działania konkretnego doradcy ds. obrotu ziemią.

 

(dw)

franchising.pl

Ziemia w cenie

Właściciele Banku Ziemi chcą doradzać w całej Polsce. Firma zajmuje się kompleksowym doradztwem w zakresie obrotu ziemią i w ramach działalności pomaga klientom znaleźć atrakcyjne grunty. Aktualnie Bank Ziemi pozyskuje nowe oferty na terenie województwa warmińsko-mazurskiego. Siedziba firmy mieści się w Olsztynie.

- W związku z zainteresowaniem klientów z innych województw, postanowiliśmy zaprosić do współpracy biura nieruchomości z wszystkich regionów Polski – mówi Bartek Jankowski, współwłaściciel Banku Ziemi. - Chcemy założyć sieć biur, które funkcjonowałyby w większych miastach. Przyszłym partnerom gwarantujemy wyłączność terytorialną.

Zdaniem przedstawicieli firmy lokaty i inwestycje na giełdzie nie są tak dochodowe jak inwestycja w grunty rolne. W tym właśnie pomysłodawcy stworzenia sieci upatrują swojej szansy. Liczą, że klienci dostrzegą możliwość zarobienia na kupnie a następnie sprzedaży konkretnych gruntów.

Bank Ziemi oczekuje, że stworzy sieć, do której będą przystępowały osoby w wieku 26-65 lat, z wykształceniem wyższym lub średnim, prowadzące własną firmę w zakresie pośrednictwa obrotu nieruchomościami. Dla dawcy licencji ważne jest, aby w biurze nieruchomości znajdował się specjalista od obrotu ziemią.

Jednorazowa opłata za przystąpienie wynosi 250 zł, miesięczna opłata licencyjna jest niezależna od osiąganych obrotów i wynosi również 250 zł. Dodatkowo partner ponosi miesięczny koszt w wysokości 50 zł. Środki te przeznaczone są na pozycjonowanie serwisów internetowych Banku Ziemi. Firma oferuje w zamian know-how, zwiększenie dotychczasowych obrotów biura, doradztwo oraz telefoniczny serwis obsługi partnerów. Jednym z celem stworzenia sieci jest współpraca regionalnych biur w sytuacji, kiedy zgłaszają się do nich klienci poszukujący gruntów poza terenem działania konkretnego doradcy ds. obrotu ziemią.

 

(dw)

franchising.pl

Dom w starym stylu

Ściany z cegieł, zaciszna weranda i okiennice, a w środku kominek i piękne stare meble – to wszystko sprawia, że dom nabiera wyjątkowego, ponadczasowego charakteru.

Panująca od kilku lat moda na nowoczesny, surowy styl w urządzaniu wnętrz, spowodowała, że wielu ludzi zatęskniło za klimatem starego babcinego domu. Takiego, w którym panuje ciepła, przyjazna atmosfera, gdzie niekoniecznie króluje sterylny ład, za to znajdują w nim swoje miejsce rodzinne pamiątki i zdjęcia, a herbatę z konfiturą pije się ze starej przedwojennej porcelany. W takim domu zamiast najnowszych mebli systemowych, można podziwiać stary kredens po cioci albo rozsiąść się wygodnie w ulubionym fotelu dziadka, sprawdzając na starym zegarze, czy aby czas nie upływa zbyt szybko. Jednak samo wnętrze to nie wszystko. Zapowiedzią tych wszystkich wspaniałości jest zwykle to, co widzimy na zewnątrz. Architektura i cały wygląd budynku podpowiadają, co znajduje się w środku i wspólnie tworzą niepowtarzalną atmosferę „domu z duszą”.

Potrzebny wyjątkowy klimat

- Tak naprawdę nigdy nie lubiliśmy mieszkania w bloku – mówi Barbara Wojciechowska z Wrocławia. – Mimo że nie należało do najmniejszych i żyło się nam tam dość wygodnie, brakowało tu tego „czegoś”, co tworzy niepowtarzalny klimat i potrzebę pozostania tam na zawsze. Dlatego też pewnej zimy, kiedy zatęskniliśmy za ciepłem ognia w kominku, podjęliśmy wspólną, rodzinną decyzję o tym, że zamienimy mieszkanie na dom. Co do tego, jak będzie urządzony, nikt raczej nie miał wątpliwości. Od lat bowiem, nasz wielki podziw i szacunek wzbudzały stare przedmioty i meble, które otrzymywaliśmy w prezencie od starszych członków naszej rodziny. Kilka miesięcy później kupiliśmy dom w stanie surowym i zabraliśmy się za jego wykańczanie. Jego ostateczny wygląd: elewacja z klinkieru, która wygląda jak stary mur, mimo, że jest zupełnie nowa, zaciszny ganek i piękne okiennice, daje nam dużo radości i satysfakcji.

Modna cegła

Dzisiejszy rynek materiałów wykończeniowych oferuje wiele możliwości jeśli chodzi o wybór elewacji. Może to być zarówno najbardziej popularny tynk, jak również elewacja z ceramiki budowlanej. Na to drugie rozwiązanie zwykle decydują się osoby bardziej wymagające, stawiające na trwałość i oryginalny wygląd budynku. Do dyspozycji inwestorów są tu cegły klinkierowe i licowe w wielu odcieniach brązu, czerwieni czy żółci. Dzięki temu dom może zyskać dowolnie wybrany przez nas niepowtarzalny charakter i styl.

- Elewacja wykonana z tych materiałów utrzymuje swój piękny wygląd przez wiele lat, bez konieczności malowania ani wykonywania żadnych zabiegów konserwacyjnych, których zwykle wymaga elewacja tynkowa – mówi Norbert Myszczyszyn, właściciel firmy budowlanej z Wrocławia. - Do tego brudzi się nieporównywalnie wolniej niż ściany pokryte np. tynkiem strukturalnym. Nie ma też problemu związanego ze starzeniem się tynku, jego wietrzeniem i odpadaniem. Co prawda po wielu latach cegła pokrywa się patyną, jednak jej usunięcie nie jest uciążliwe, ani kosztowne. Warto wziąć to pod uwagę, gdyż budując dom, robimy to z myślą o wieloletnim użytkowaniu.

Nie można też pominąć dużej wytrzymałości mechanicznej, odporności na ogień, mróz, korozję biologiczną, chemiczną oraz glony, grzyby i mchy wywołujące alergie. Zastosowanie klinkieru czy cegieł licowych sprzyja także stworzeniu dobrego klimatu w domu. Zimą nie jest zbyt chłodno, a latem za gorąco. Ten typ elewacji stanowi bowiem doskonałą termoizolację. Ma więc niewątpliwie duży wpływ na samopoczucie domowników.

Okna jak z bajki

Jednak elewacja to nie wszystko. Warto też zastanowić się nad właściwym doborem okien, aby wygląd naszego domu naprawdę cieszył oczy domowników. Na rynku dostępne są obecnie różnorodne wzory i kolory. Można też wybierać pomiędzy oknami plastikowymi, a drewnianymi.

- Mimo że produkowane obecnie okna drewniane są naprawdę piękne i trwałe, większość naszych klientów decyduje się na plastikowe – mówi Tomasz Napiórkowski, właściciel salonu okien i drzwi z Wrocławia. – Są one po prostu dużo tańsze. Poza tym nie muszą być już tylko białe. Ostatnio najczęściej zamawiane są okna w różnych kolorach i fakturach drewna np. orzecha, dębu czy buku. Mogą być też wewnątrz białe, a na zewnątrz mieć wygląd drewnianych. Ta wersja cieszy się w ostatnim czasie największą popularnością.

Zamiast rolet

Wiele osób decydujących się na stworzenie własnego „domu z duszą” rezygnuje z zabezpieczenia swojego domu tradycyjnymi roletami antywłamaniowymi. Decydują się za to na okiennice, które jakiś czas temu wyszły z mody, a teraz znów stają się popularne.

W ostatnich dziesięcioleciach prawie o nich zapomniano. W latach 90. triumfowały żaluzje i rolety. Wróciły jednak do łask na fali zainteresowania tradycyjną architekturą domów jednorodzinnych. Poza tym, okiennice tworzą dodatkową barierę przed ucieczką ciepła z mieszkania, chronią okna przed podmuchami zimnego i porywistego wiatru. Z tego też względu bardziej przydają się nocą i w zimie. Okiennice zabezpieczają również dom przed wejściem nieproszonych gości, gdy domownicy śpią lub gdy ich nie ma. Stanowią także barierę akustyczną. Mimo że wszystkie te zadania doskonale spełniają zewnętrzne rolety okienne, to niewątpliwie brakuje im uroku okiennic. Tam gdzie styl domu nawiązuje do tradycji, okiennice zdają swój estetyczny egzamin dużo lepiej. Coraz częściej można je też spotkać w ofercie producentów stolarki okiennej ze wszystkich dostępnych na rynku materiałów: drewna, PCV i aluminium.

Niezwykła całość

Na ogólny wygląd domu duży wpływ ma jego dach. Osoby o mniejszych możliwościach finansowych mogą zdecydować się na pokrycie go niedrogą blachodachówką lub dachówką cementową. Jednak nie będzie to tak piękne i funkcjonalne, jak zadaszenie wykonane z dachówki ceramicznej.

Dach ceramiczny przeżywa ostatnio swój renesans – mówi Lidia Misiuna, kierownik Działu Marketingu firmy Röben ze Środy Śląskiej – Z pewnością nie bez znaczenia jest jego niesamowity urok, zwłaszcza, że dachówki można wybierać spośród ogromnej ilości kształtów, kolorów i odcieni. Poza tym, dach pokryty dachówką gwarantuje naprawdę zdrowe i naturalne budownictwo, będące dobrodziejstwem dla mieszkańców domu.

Projektując swój wymarzony dom, warto więc tak skomponować wszystkie elementy jego wystroju, aby nie tylko tworzyły doskonale dobraną całość i niezwykłą atmosferę, ale również były jak najbardziej funkcjonalne. Z pewnością jest to możliwe przy urządzaniu domu, w którym na wiele lat ma zapanować niezwykle ciepły i przyjazny klimat.

Źródło: Röben
dom.pl

Dom w starym stylu

Ściany z cegieł, zaciszna weranda i okiennice, a w środku kominek i piękne stare meble – to wszystko sprawia, że dom nabiera wyjątkowego, ponadczasowego charakteru.

Panująca od kilku lat moda na nowoczesny, surowy styl w urządzaniu wnętrz, spowodowała, że wielu ludzi zatęskniło za klimatem starego babcinego domu. Takiego, w którym panuje ciepła, przyjazna atmosfera, gdzie niekoniecznie króluje sterylny ład, za to znajdują w nim swoje miejsce rodzinne pamiątki i zdjęcia, a herbatę z konfiturą pije się ze starej przedwojennej porcelany. W takim domu zamiast najnowszych mebli systemowych, można podziwiać stary kredens po cioci albo rozsiąść się wygodnie w ulubionym fotelu dziadka, sprawdzając na starym zegarze, czy aby czas nie upływa zbyt szybko. Jednak samo wnętrze to nie wszystko. Zapowiedzią tych wszystkich wspaniałości jest zwykle to, co widzimy na zewnątrz. Architektura i cały wygląd budynku podpowiadają, co znajduje się w środku i wspólnie tworzą niepowtarzalną atmosferę „domu z duszą”.

Potrzebny wyjątkowy klimat

- Tak naprawdę nigdy nie lubiliśmy mieszkania w bloku – mówi Barbara Wojciechowska z Wrocławia. – Mimo że nie należało do najmniejszych i żyło się nam tam dość wygodnie, brakowało tu tego „czegoś”, co tworzy niepowtarzalny klimat i potrzebę pozostania tam na zawsze. Dlatego też pewnej zimy, kiedy zatęskniliśmy za ciepłem ognia w kominku, podjęliśmy wspólną, rodzinną decyzję o tym, że zamienimy mieszkanie na dom. Co do tego, jak będzie urządzony, nikt raczej nie miał wątpliwości. Od lat bowiem, nasz wielki podziw i szacunek wzbudzały stare przedmioty i meble, które otrzymywaliśmy w prezencie od starszych członków naszej rodziny. Kilka miesięcy później kupiliśmy dom w stanie surowym i zabraliśmy się za jego wykańczanie. Jego ostateczny wygląd: elewacja z klinkieru, która wygląda jak stary mur, mimo, że jest zupełnie nowa, zaciszny ganek i piękne okiennice, daje nam dużo radości i satysfakcji.

Modna cegła

Dzisiejszy rynek materiałów wykończeniowych oferuje wiele możliwości jeśli chodzi o wybór elewacji. Może to być zarówno najbardziej popularny tynk, jak również elewacja z ceramiki budowlanej. Na to drugie rozwiązanie zwykle decydują się osoby bardziej wymagające, stawiające na trwałość i oryginalny wygląd budynku. Do dyspozycji inwestorów są tu cegły klinkierowe i licowe w wielu odcieniach brązu, czerwieni czy żółci. Dzięki temu dom może zyskać dowolnie wybrany przez nas niepowtarzalny charakter i styl.

- Elewacja wykonana z tych materiałów utrzymuje swój piękny wygląd przez wiele lat, bez konieczności malowania ani wykonywania żadnych zabiegów konserwacyjnych, których zwykle wymaga elewacja tynkowa – mówi Norbert Myszczyszyn, właściciel firmy budowlanej z Wrocławia. - Do tego brudzi się nieporównywalnie wolniej niż ściany pokryte np. tynkiem strukturalnym. Nie ma też problemu związanego ze starzeniem się tynku, jego wietrzeniem i odpadaniem. Co prawda po wielu latach cegła pokrywa się patyną, jednak jej usunięcie nie jest uciążliwe, ani kosztowne. Warto wziąć to pod uwagę, gdyż budując dom, robimy to z myślą o wieloletnim użytkowaniu.

Nie można też pominąć dużej wytrzymałości mechanicznej, odporności na ogień, mróz, korozję biologiczną, chemiczną oraz glony, grzyby i mchy wywołujące alergie. Zastosowanie klinkieru czy cegieł licowych sprzyja także stworzeniu dobrego klimatu w domu. Zimą nie jest zbyt chłodno, a latem za gorąco. Ten typ elewacji stanowi bowiem doskonałą termoizolację. Ma więc niewątpliwie duży wpływ na samopoczucie domowników.

Okna jak z bajki

Jednak elewacja to nie wszystko. Warto też zastanowić się nad właściwym doborem okien, aby wygląd naszego domu naprawdę cieszył oczy domowników. Na rynku dostępne są obecnie różnorodne wzory i kolory. Można też wybierać pomiędzy oknami plastikowymi, a drewnianymi.

- Mimo że produkowane obecnie okna drewniane są naprawdę piękne i trwałe, większość naszych klientów decyduje się na plastikowe – mówi Tomasz Napiórkowski, właściciel salonu okien i drzwi z Wrocławia. – Są one po prostu dużo tańsze. Poza tym nie muszą być już tylko białe. Ostatnio najczęściej zamawiane są okna w różnych kolorach i fakturach drewna np. orzecha, dębu czy buku. Mogą być też wewnątrz białe, a na zewnątrz mieć wygląd drewnianych. Ta wersja cieszy się w ostatnim czasie największą popularnością.

Zamiast rolet

Wiele osób decydujących się na stworzenie własnego „domu z duszą” rezygnuje z zabezpieczenia swojego domu tradycyjnymi roletami antywłamaniowymi. Decydują się za to na okiennice, które jakiś czas temu wyszły z mody, a teraz znów stają się popularne.

W ostatnich dziesięcioleciach prawie o nich zapomniano. W latach 90. triumfowały żaluzje i rolety. Wróciły jednak do łask na fali zainteresowania tradycyjną architekturą domów jednorodzinnych. Poza tym, okiennice tworzą dodatkową barierę przed ucieczką ciepła z mieszkania, chronią okna przed podmuchami zimnego i porywistego wiatru. Z tego też względu bardziej przydają się nocą i w zimie. Okiennice zabezpieczają również dom przed wejściem nieproszonych gości, gdy domownicy śpią lub gdy ich nie ma. Stanowią także barierę akustyczną. Mimo że wszystkie te zadania doskonale spełniają zewnętrzne rolety okienne, to niewątpliwie brakuje im uroku okiennic. Tam gdzie styl domu nawiązuje do tradycji, okiennice zdają swój estetyczny egzamin dużo lepiej. Coraz częściej można je też spotkać w ofercie producentów stolarki okiennej ze wszystkich dostępnych na rynku materiałów: drewna, PCV i aluminium.

Niezwykła całość

Na ogólny wygląd domu duży wpływ ma jego dach. Osoby o mniejszych możliwościach finansowych mogą zdecydować się na pokrycie go niedrogą blachodachówką lub dachówką cementową. Jednak nie będzie to tak piękne i funkcjonalne, jak zadaszenie wykonane z dachówki ceramicznej.

Dach ceramiczny przeżywa ostatnio swój renesans – mówi Lidia Misiuna, kierownik Działu Marketingu firmy Röben ze Środy Śląskiej – Z pewnością nie bez znaczenia jest jego niesamowity urok, zwłaszcza, że dachówki można wybierać spośród ogromnej ilości kształtów, kolorów i odcieni. Poza tym, dach pokryty dachówką gwarantuje naprawdę zdrowe i naturalne budownictwo, będące dobrodziejstwem dla mieszkańców domu.

Projektując swój wymarzony dom, warto więc tak skomponować wszystkie elementy jego wystroju, aby nie tylko tworzyły doskonale dobraną całość i niezwykłą atmosferę, ale również były jak najbardziej funkcjonalne. Z pewnością jest to możliwe przy urządzaniu domu, w którym na wiele lat ma zapanować niezwykle ciepły i przyjazny klimat.

Źródło: Röben
dom.pl

Banki spółdzielcze szukają kapitału

Choć pomysł banków spółdzielczych trudno nazwać rewolucją, z pewnością zmieni obraz polskiej bankowości. Chodzi o możliwość emisji przez te banki obligacji i bankowych papierów wartościowych.

Emisja obligacji bankowych oraz pozostałych bankowych papierów wartościowych ma umożliwić bankom spółdzielczym pozyskanie środków, które mogą zostać zaliczone do funduszy własnych. Oczywiście pod warunkiem uzyskania zgody Komisji Nadzoru Finansowego. Na razie banki spółdzielcze, zgodnie z obowiązującym prawem, takich papierów emitować nie mogą. W obecnym stanie prawnym banki nie mają również prawa zaciągania zobowiązań z tytułu emisji papierów wartościowych.

Jerzy Różyński, prezes Krajowego Związku Banków Spółdzielczych uważa, że takie ograniczenia są bezzasadne. Tym bardziej, że przyjęcie przygotowanej już ustawy może mieć istotne znaczenie w przypadku konieczności szybkiego zwiększenia funduszy własnych przez banki spółdzielcze. – A biorąc pod uwagę spółdzielczy charakter tych instytucji musimy sobie zdać sprawę z ograniczonych możliwości pozyskania kapitału w krótkim okresie – wyjaśnia Jerzy Różyński.

Zmiana prawa dotyczącego banków spółdzielczych jeszcze mocniej niż dotychczas pomoże im konkurować z bankami komercyjnymi. Sami spółdzielcy nie ukrywają, że właśnie z tym przeciwnikiem chcą się mierzyć. Szczególnie w czasach recesji, kiedy o rynek można walczyć najskuteczniej – szczególnie jeśli ma się do tego narzędzia.

Nie chcą prosić państwa

Bankowy papier wartościowy służy gromadzeniu przez banki środków pieniężnych w złotych lub w innej walucie wymienialnej, zaś jego treść obejmuje wartość nominalną, zobowiązanie banku do naliczenia określonego oprocentowania według ustalonej wcześniej stopy procentowej oraz dokonania wypłaty określonej kwoty w określonym w dokumencie terminie osobie uprawnionej. Zgodnie z prawną definicją taki papier powinien również zawierać oznaczenie posiadacza papieru wartościowego, jeśli jest to papier imienny, bądź adnotację, że jest dokumentem wystawionym na okaziciela, zasady przenoszenia praw wynikających z papieru wartościowego, numer i datę emisji oraz podpisy osób upoważnionych do składania oświadczeń w zakresie praw i obowiązków majątkowych banku.

Owe papiery wartościowe są także instrumentem wsparcia, którego emisja może być gwarantowana przez Skarb Państwa, co ma pomagać w utrzymaniu przez bank norm płynności. I choć prawo bankowe pozwalało wszystkim bankom korzystać w pełni z dobrodziejstw tych instrumentów spółdzielcy byli spod tego prawa wyjęci. Nawet mimo tego, że inna ustawa zezwalała wszystkim innym podmiotom prowadzącym działalność gospodarczą i posiadającym osobowość prawną na emisję swoich obligacji. Banki spółdzielcze już od dawna zwracały uwagę na to, że zmiany w prawie dopuszczające je do grupy instytucji mogących wypuszczać obligacje pozwoliłyby im na zwiększanie funduszy własnych w ramach pożyczek podporządkowanych.

Proszę zwrócić uwagę na to, że banki spółdzielcze ani razu nie zwracały się z prośbą o pomoc do państwa – mówi Jerzy Różyński. – Po prostu nie potrzebujemy takiej pomocy. Dajemy sobie radę sami, w przeciwieństwie do banków z kapitałem zachodnim. Wynika to przede wszystkim z naszego konserwatyzmu. Nie prowadziliśmy usług bankowości inwestycyjnej. Co więcej, mimo obecnej recesji mamy 15-20 mld zł nadwyżki depozytów nad kredytami. To z kolei pozwala nam na rozważanie rozwinięcia akcji kredytowej, co może być potrzebne w związku z jej zauważalnym zatrzymaniem w przypadku banków komercyjnych. Do tego dochodzi nasza wysoka jakość ekspozycji kredytowej. Mimo recesji w pierwszym kwartale br. żaden bank spółdzielczy nie odnotował straty. Może się jednak okazać, że nasze banki będą zmuszone powiększyć swój kapitał. A ponieważ nie jesteśmy spółkami akcyjnymi jedyną, najprostszą i najskuteczniejszą metodą pozyskania dużych środków, które będziemy mogli zaliczać do kapitałów własnych, wydaje się emisja obligacji.

Globalne poparcie

KZBS pozyskał pozytywne opinie na temat zgodności projektu ustawy od wielu instytucji, w tym m.in. od Biura Analiz Sejmowych.

Czynności bankowe (…) jak i czynności, o których mowa w art. 6 ust. 1 Prawa bankowego należą do ogólnej kategorii usług wykonywanych przez instytucje kredytowe, podlegających wzajemnemu uznaniu zgodnie z załącznikiem I do dyrektywy. Szczegółowe określenie czynności uznawanych w państwie członkowskim za zastrzeżone dla banków pozostawione jest prawu krajowemu, zaś konkretny bank uprawniony jest do wykonywania czynności określonych w licencji wydanej przez właściwy organ państwa członkowskiego” – pisze Michał Królikowski, dyrektor BAS.

Prawo Unii Europejskiej nie zawiera regulacji dotyczących odrębnego zakresu czynności bankowych, które mogą wykonywać banki spółdzielcze, w odróżnieniu od banków prowadzonych w innych formach własności, pozostawiając określenie zakresu tych czynności prawu krajowemu. Projekt ustawy rozszerza katalog czynności bankowych, które mogą wykonywać banki spółdzielcze, za zgodą banku zrzeszającego, o emisję bankowych papierów wartościowych. Zaciąganie zobowiązań związanych z emisją papierów wartościowych jest jedną z działalności, którą banki mogą wykonywać obok czynności bankowych”. Biuro konkluduje, że nadanie bankom spółdzielczym prawa do wykonywania tych czynności nie będzie stanowiło naruszenia prawa Unii Europejskiej.

Uwag do projektu ustawy nie zgłasza również Narodowy Bank Polski, nie ukrywając, że kibicuje bankom spółdzielczym w zdobywaniu coraz poważniejszej pozycji na rynku bankowym w Polsce. Jedynie Komisja Nadzoru Finansowego w swojej opinii – choć generalnie pozytywnej – dzieli się w piśmie do Kancelarii Sejmu wątpliwościami.

Zastrzeżenia KNF

I tak KNF zauważa, że „propozycja rozszerzenia dopuszczalnego zakresu działalności banków spółdzielczych o czynność emitowania bankowych papierów wartościowych nie budzi zastrzeżeń” – i opiniuje: „Wymóg uzyskania zgody banku zrzeszającego na wykonywanie tej czynności oraz zezwolenia Komisji Nadzoru Finansowego na zmianę stanu polegającą na rozszerzeniu wykonywanych przez bank czynności, ograniczają ryzyko banku związane z wykonywaniem tej czynności”. Choć już druga proponowana w ustawie zmiana – dotycząca poszerzenia zakresu działalności banków „o możliwość zaciągania przez banki spółdzielcze zobowiązań związanych z emisją papierów wartościowych, ze względu na bezpieczeństwo gromadzonych w bankach środków budzi pewne zastrzeżenia”. A to dlatego, że zaciąganie zobowiązań związanych z emisją papierów wartościowych dotyczy m.in. takich czynności banku, jak działanie jako agent emisji, subemitent usługowy, subemitent inwestycyjny, subunderwriter, bank reprezentant czy powiernik.

Jak wyjaśnia komisja, Ustawa o ofercie publicznej i warunkach wprowadzania instrumentów finansowych do zorganizowanego systemu obrotu rozróżnia subemitenta usługowego od inwestycyjnego. Ten pierwszy to podmiot będący stroną zawartej z emitentem albo wprowadzającym umowę, w której podmiot zobowiązuje się do nabycia na własny rachunek całości lub części papierów wartościowych danej emisji, oferowanych wyłącznie temu podmiotowi, w celu dalszego zbywania w ofercie publicznej, na które nie złożono zapisów w terminie ich przyjmowania. W czym tkwi problem? Otóż zdaniem KNF wykonywanie tego typu czynności może wiązać się z istotnymi obciążeniami finansowymi dla banku i w związku z tym powodować duże ryzyko.

Nie taki diabeł straszny

Takich niebezpieczeństw ze strony bankowości spółdzielczej nie dostrzegają jednak ani Krajowa Izba Biegłych Rewidentów („KIBR nie zgłasza uwag do projektu”), ani Krajowa Rada Spółdzielcza.

Ta ostatnia tłumaczy wręcz, że „wprowadzenie zmian polegających na nadaniu bankom spółdzielczym – za zgodą banku zrzeszającego – uprawnień do emitowania bankowych papierów wartościowych stanowi istotną i korzystną zmianę z punktu widzenia banków spółdzielczych”. Bowiem nie do końca sprawiedliwe jest, że choć BS-y są bankami w pełnym tego słowa znaczeniu, nie mają możliwości pozyskiwania środków tak, jak banki komercyjne i państwowe. – Zwiększenie zakresu czynności, jaką będą mogły wykonywać banki spółdzielcze będzie miało szerszy wymiar – przekonuje w korespondencji do Sejmu RP dr Jerzy Jankowski, przewodniczący Zgromadzenia Ogólnego Krajowej Rady Spółdzielczej. – Usługi dotyczące zaciągania zobowiązań związanych z emisją papierów wartościowych nie tworzą katalogu zamkniętego, a praktyka rynku papierów wartościowych prowadzi do rozwoju form takich usług.

Jego zdaniem bezpieczeństwo w emisji papierów wartościowych gwarantuje poszczególnym bankom spółdzielczym wymóg posiadania zgody banku zrzeszającego. Ów wymóg bowiem może ograniczać działalność konkretnego banku do tych form, którym dana jednostka będzie mogła sprostać.

Paweł Pietkun

Gazeta Bankowa

inwestycje.pl

Banki spółdzielcze szukają kapitału

Choć pomysł banków spółdzielczych trudno nazwać rewolucją, z pewnością zmieni obraz polskiej bankowości. Chodzi o możliwość emisji przez te banki obligacji i bankowych papierów wartościowych.

Emisja obligacji bankowych oraz pozostałych bankowych papierów wartościowych ma umożliwić bankom spółdzielczym pozyskanie środków, które mogą zostać zaliczone do funduszy własnych. Oczywiście pod warunkiem uzyskania zgody Komisji Nadzoru Finansowego. Na razie banki spółdzielcze, zgodnie z obowiązującym prawem, takich papierów emitować nie mogą. W obecnym stanie prawnym banki nie mają również prawa zaciągania zobowiązań z tytułu emisji papierów wartościowych.

Jerzy Różyński, prezes Krajowego Związku Banków Spółdzielczych uważa, że takie ograniczenia są bezzasadne. Tym bardziej, że przyjęcie przygotowanej już ustawy może mieć istotne znaczenie w przypadku konieczności szybkiego zwiększenia funduszy własnych przez banki spółdzielcze. – A biorąc pod uwagę spółdzielczy charakter tych instytucji musimy sobie zdać sprawę z ograniczonych możliwości pozyskania kapitału w krótkim okresie – wyjaśnia Jerzy Różyński.

Zmiana prawa dotyczącego banków spółdzielczych jeszcze mocniej niż dotychczas pomoże im konkurować z bankami komercyjnymi. Sami spółdzielcy nie ukrywają, że właśnie z tym przeciwnikiem chcą się mierzyć. Szczególnie w czasach recesji, kiedy o rynek można walczyć najskuteczniej – szczególnie jeśli ma się do tego narzędzia.

Nie chcą prosić państwa

Bankowy papier wartościowy służy gromadzeniu przez banki środków pieniężnych w złotych lub w innej walucie wymienialnej, zaś jego treść obejmuje wartość nominalną, zobowiązanie banku do naliczenia określonego oprocentowania według ustalonej wcześniej stopy procentowej oraz dokonania wypłaty określonej kwoty w określonym w dokumencie terminie osobie uprawnionej. Zgodnie z prawną definicją taki papier powinien również zawierać oznaczenie posiadacza papieru wartościowego, jeśli jest to papier imienny, bądź adnotację, że jest dokumentem wystawionym na okaziciela, zasady przenoszenia praw wynikających z papieru wartościowego, numer i datę emisji oraz podpisy osób upoważnionych do składania oświadczeń w zakresie praw i obowiązków majątkowych banku.

Owe papiery wartościowe są także instrumentem wsparcia, którego emisja może być gwarantowana przez Skarb Państwa, co ma pomagać w utrzymaniu przez bank norm płynności. I choć prawo bankowe pozwalało wszystkim bankom korzystać w pełni z dobrodziejstw tych instrumentów spółdzielcy byli spod tego prawa wyjęci. Nawet mimo tego, że inna ustawa zezwalała wszystkim innym podmiotom prowadzącym działalność gospodarczą i posiadającym osobowość prawną na emisję swoich obligacji. Banki spółdzielcze już od dawna zwracały uwagę na to, że zmiany w prawie dopuszczające je do grupy instytucji mogących wypuszczać obligacje pozwoliłyby im na zwiększanie funduszy własnych w ramach pożyczek podporządkowanych.

Proszę zwrócić uwagę na to, że banki spółdzielcze ani razu nie zwracały się z prośbą o pomoc do państwa – mówi Jerzy Różyński. – Po prostu nie potrzebujemy takiej pomocy. Dajemy sobie radę sami, w przeciwieństwie do banków z kapitałem zachodnim. Wynika to przede wszystkim z naszego konserwatyzmu. Nie prowadziliśmy usług bankowości inwestycyjnej. Co więcej, mimo obecnej recesji mamy 15-20 mld zł nadwyżki depozytów nad kredytami. To z kolei pozwala nam na rozważanie rozwinięcia akcji kredytowej, co może być potrzebne w związku z jej zauważalnym zatrzymaniem w przypadku banków komercyjnych. Do tego dochodzi nasza wysoka jakość ekspozycji kredytowej. Mimo recesji w pierwszym kwartale br. żaden bank spółdzielczy nie odnotował straty. Może się jednak okazać, że nasze banki będą zmuszone powiększyć swój kapitał. A ponieważ nie jesteśmy spółkami akcyjnymi jedyną, najprostszą i najskuteczniejszą metodą pozyskania dużych środków, które będziemy mogli zaliczać do kapitałów własnych, wydaje się emisja obligacji.

Globalne poparcie

KZBS pozyskał pozytywne opinie na temat zgodności projektu ustawy od wielu instytucji, w tym m.in. od Biura Analiz Sejmowych.

Czynności bankowe (…) jak i czynności, o których mowa w art. 6 ust. 1 Prawa bankowego należą do ogólnej kategorii usług wykonywanych przez instytucje kredytowe, podlegających wzajemnemu uznaniu zgodnie z załącznikiem I do dyrektywy. Szczegółowe określenie czynności uznawanych w państwie członkowskim za zastrzeżone dla banków pozostawione jest prawu krajowemu, zaś konkretny bank uprawniony jest do wykonywania czynności określonych w licencji wydanej przez właściwy organ państwa członkowskiego” – pisze Michał Królikowski, dyrektor BAS.

Prawo Unii Europejskiej nie zawiera regulacji dotyczących odrębnego zakresu czynności bankowych, które mogą wykonywać banki spółdzielcze, w odróżnieniu od banków prowadzonych w innych formach własności, pozostawiając określenie zakresu tych czynności prawu krajowemu. Projekt ustawy rozszerza katalog czynności bankowych, które mogą wykonywać banki spółdzielcze, za zgodą banku zrzeszającego, o emisję bankowych papierów wartościowych. Zaciąganie zobowiązań związanych z emisją papierów wartościowych jest jedną z działalności, którą banki mogą wykonywać obok czynności bankowych”. Biuro konkluduje, że nadanie bankom spółdzielczym prawa do wykonywania tych czynności nie będzie stanowiło naruszenia prawa Unii Europejskiej.

Uwag do projektu ustawy nie zgłasza również Narodowy Bank Polski, nie ukrywając, że kibicuje bankom spółdzielczym w zdobywaniu coraz poważniejszej pozycji na rynku bankowym w Polsce. Jedynie Komisja Nadzoru Finansowego w swojej opinii – choć generalnie pozytywnej – dzieli się w piśmie do Kancelarii Sejmu wątpliwościami.

Zastrzeżenia KNF

I tak KNF zauważa, że „propozycja rozszerzenia dopuszczalnego zakresu działalności banków spółdzielczych o czynność emitowania bankowych papierów wartościowych nie budzi zastrzeżeń” – i opiniuje: „Wymóg uzyskania zgody banku zrzeszającego na wykonywanie tej czynności oraz zezwolenia Komisji Nadzoru Finansowego na zmianę stanu polegającą na rozszerzeniu wykonywanych przez bank czynności, ograniczają ryzyko banku związane z wykonywaniem tej czynności”. Choć już druga proponowana w ustawie zmiana – dotycząca poszerzenia zakresu działalności banków „o możliwość zaciągania przez banki spółdzielcze zobowiązań związanych z emisją papierów wartościowych, ze względu na bezpieczeństwo gromadzonych w bankach środków budzi pewne zastrzeżenia”. A to dlatego, że zaciąganie zobowiązań związanych z emisją papierów wartościowych dotyczy m.in. takich czynności banku, jak działanie jako agent emisji, subemitent usługowy, subemitent inwestycyjny, subunderwriter, bank reprezentant czy powiernik.

Jak wyjaśnia komisja, Ustawa o ofercie publicznej i warunkach wprowadzania instrumentów finansowych do zorganizowanego systemu obrotu rozróżnia subemitenta usługowego od inwestycyjnego. Ten pierwszy to podmiot będący stroną zawartej z emitentem albo wprowadzającym umowę, w której podmiot zobowiązuje się do nabycia na własny rachunek całości lub części papierów wartościowych danej emisji, oferowanych wyłącznie temu podmiotowi, w celu dalszego zbywania w ofercie publicznej, na które nie złożono zapisów w terminie ich przyjmowania. W czym tkwi problem? Otóż zdaniem KNF wykonywanie tego typu czynności może wiązać się z istotnymi obciążeniami finansowymi dla banku i w związku z tym powodować duże ryzyko.

Nie taki diabeł straszny

Takich niebezpieczeństw ze strony bankowości spółdzielczej nie dostrzegają jednak ani Krajowa Izba Biegłych Rewidentów („KIBR nie zgłasza uwag do projektu”), ani Krajowa Rada Spółdzielcza.

Ta ostatnia tłumaczy wręcz, że „wprowadzenie zmian polegających na nadaniu bankom spółdzielczym – za zgodą banku zrzeszającego – uprawnień do emitowania bankowych papierów wartościowych stanowi istotną i korzystną zmianę z punktu widzenia banków spółdzielczych”. Bowiem nie do końca sprawiedliwe jest, że choć BS-y są bankami w pełnym tego słowa znaczeniu, nie mają możliwości pozyskiwania środków tak, jak banki komercyjne i państwowe. – Zwiększenie zakresu czynności, jaką będą mogły wykonywać banki spółdzielcze będzie miało szerszy wymiar – przekonuje w korespondencji do Sejmu RP dr Jerzy Jankowski, przewodniczący Zgromadzenia Ogólnego Krajowej Rady Spółdzielczej. – Usługi dotyczące zaciągania zobowiązań związanych z emisją papierów wartościowych nie tworzą katalogu zamkniętego, a praktyka rynku papierów wartościowych prowadzi do rozwoju form takich usług.

Jego zdaniem bezpieczeństwo w emisji papierów wartościowych gwarantuje poszczególnym bankom spółdzielczym wymóg posiadania zgody banku zrzeszającego. Ów wymóg bowiem może ograniczać działalność konkretnego banku do tych form, którym dana jednostka będzie mogła sprostać.

Paweł Pietkun

Gazeta Bankowa

inwestycje.pl

Nowe szanse dla wąskich działek

Nowelizacja ma za zadanie przede wszystkich dostosować prawo krajowe do norm europejskich nie tylko w zakresie usytuowania budynku, ale także w zakresie bezpieczeństwa przeciwpożarowego oraz wykonania instalacji telekomunikacyjnych.

- Długie, wąskie działki to zmora wielu inwestorów budujących dom. Parcela o wymiarach 13 na 60 m ma 7,8 ara. Wydaje się całkiem spora, ale zbudowanie na niej wygodnego, wolno stojącego domu, z zachowaniem wymaganych przepisami odległości od granicy było dotychczas praktycznie niemożliwe lub możliwe jedynie dla zwolenników eksperymentalnych rozwiązań architektonicznych – mówi architekt Justyna Zemanek firmy ARCHETON Sp. z o.o.

Wg nowych przepisów będzie można zbudować dom w odległości 1,5 m od granicy lub bezpośrednio przy niej, jeśli szerokość działki wynosi mniej niż 16 m i jednocześnie, jeśli na to zezwala decyzja o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu.

 

Dom można będzie postawić nawet w granicy, jeśli tylko jego część znajdująca się w pasie o szerokości 3 m wzdłuż granicy będzie miała długość i wysokość nie większą niż istniejący bądź projektowany budynek sąsiada. Ponadto mniejszą niż dotąd należy zachować odległość (1,5 m) od granicy takich elementów budynku jak schody, tarasy okapy dachów.

Rozbudowa domu będzie możliwa w odległości mniejszej niż 4 metry dla jego części leżącej w pasie o szerokości 3 m wzdłuż granicy, o ile nie będzie przekraczać rozmiarami budynku sąsiada. Nadbudowę takiego budynku będzie możliwa o nie więcej niż jedną kondygnację.

Również garaż będzie można wybudować bezpośrednio przy granicy działki, ale o długości nie większej niż 5,5 m i o wysokości mniejszej niż 3 m.

- Wiele wąskich działek, których nie brak na terenach miejskich zyska nową szansę wykorzystania pod budownictwo jednorodzinne. I nie tylko – wiele projektów, które dotąd zarezerwowane były wyłącznie dla rozległych parcel, będzie mogło stanąć w gęstszej zabudowie. – dodaje architekt Justyna Zemanek.

Źródło: www.archeton.pl

money.pl

Nowe szanse dla wąskich działek

Nowelizacja ma za zadanie przede wszystkich dostosować prawo krajowe do norm europejskich nie tylko w zakresie usytuowania budynku, ale także w zakresie bezpieczeństwa przeciwpożarowego oraz wykonania instalacji telekomunikacyjnych.

- Długie, wąskie działki to zmora wielu inwestorów budujących dom. Parcela o wymiarach 13 na 60 m ma 7,8 ara. Wydaje się całkiem spora, ale zbudowanie na niej wygodnego, wolno stojącego domu, z zachowaniem wymaganych przepisami odległości od granicy było dotychczas praktycznie niemożliwe lub możliwe jedynie dla zwolenników eksperymentalnych rozwiązań architektonicznych – mówi architekt Justyna Zemanek firmy ARCHETON Sp. z o.o.

Wg nowych przepisów będzie można zbudować dom w odległości 1,5 m od granicy lub bezpośrednio przy niej, jeśli szerokość działki wynosi mniej niż 16 m i jednocześnie, jeśli na to zezwala decyzja o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu.

 

Dom można będzie postawić nawet w granicy, jeśli tylko jego część znajdująca się w pasie o szerokości 3 m wzdłuż granicy będzie miała długość i wysokość nie większą niż istniejący bądź projektowany budynek sąsiada. Ponadto mniejszą niż dotąd należy zachować odległość (1,5 m) od granicy takich elementów budynku jak schody, tarasy okapy dachów.

Rozbudowa domu będzie możliwa w odległości mniejszej niż 4 metry dla jego części leżącej w pasie o szerokości 3 m wzdłuż granicy, o ile nie będzie przekraczać rozmiarami budynku sąsiada. Nadbudowę takiego budynku będzie możliwa o nie więcej niż jedną kondygnację.

Również garaż będzie można wybudować bezpośrednio przy granicy działki, ale o długości nie większej niż 5,5 m i o wysokości mniejszej niż 3 m.

- Wiele wąskich działek, których nie brak na terenach miejskich zyska nową szansę wykorzystania pod budownictwo jednorodzinne. I nie tylko – wiele projektów, które dotąd zarezerwowane były wyłącznie dla rozległych parcel, będzie mogło stanąć w gęstszej zabudowie. – dodaje architekt Justyna Zemanek.

Źródło: www.archeton.pl

money.pl

Dopłaty do kredytów. Już w tym tygodniu

Od środy rząd zacznie dopłacać do kredytów mieszkaniowych tym, którzy utracili pracę. Będą mogli dostawać nawet 1200 zł miesięcznie.
Jak przypomina Gazeta Wyborcza ustawa w sprawie dopłat wejdzie w życie 5 sierpnia. Rząd szacuje, że pomocy może potrzebować nawet 45 tys. kredytobiorców.

 

- Żeby dostać dopłatę, trzeba bowiem spełnić wiele warunków. Np. nie przysługuje tym, którzy mają więcej niż jedno mieszkanie lub dom - także lokatorskie w spółdzielni lub nawet wynajęte na wolnym rynku. Z kolei ci kredytobiorcy, którzy ubezpieczyli się od ryzyka utraty pracy, w pierwszej kolejności muszą korzystać ze świadczeń ubezpieczyciela - czytamy w dzienniku.

Jak podkreśla Gazeta Wyborcza nikt nie dostanie pieniędzy do ręki. Na konto banku, który udzielił kredytu, przeleje je Bank Gospodarstwa Krajowego - pieniądze przekaże mu Fundusz Pracy.

Źródło: money.pl

Dopłaty do kredytów. Już w tym tygodniu

Od środy rząd zacznie dopłacać do kredytów mieszkaniowych tym, którzy utracili pracę. Będą mogli dostawać nawet 1200 zł miesięcznie.
Jak przypomina Gazeta Wyborcza ustawa w sprawie dopłat wejdzie w życie 5 sierpnia. Rząd szacuje, że pomocy może potrzebować nawet 45 tys. kredytobiorców.

 

- Żeby dostać dopłatę, trzeba bowiem spełnić wiele warunków. Np. nie przysługuje tym, którzy mają więcej niż jedno mieszkanie lub dom - także lokatorskie w spółdzielni lub nawet wynajęte na wolnym rynku. Z kolei ci kredytobiorcy, którzy ubezpieczyli się od ryzyka utraty pracy, w pierwszej kolejności muszą korzystać ze świadczeń ubezpieczyciela - czytamy w dzienniku.

Jak podkreśla Gazeta Wyborcza nikt nie dostanie pieniędzy do ręki. Na konto banku, który udzielił kredytu, przeleje je Bank Gospodarstwa Krajowego - pieniądze przekaże mu Fundusz Pracy.

Źródło: money.pl

Gospodarka odbija się od dna. Ropa coraz droższa

Ceny ropy naftowej utrzymują się powyżej 70 USD za baryłkę na fali optymizmu, że gospodarka światowa wychodzi z recesji.
Wskaźnik aktywności w przemyśle amerykańskim wzrósł w lipcu do 48,9 pkt z 44,8 pkt w poprzednim miesiącu, a indeks Standard & Poors's 500 wzrósł powyżej 1000 pkt po raz pierwszy od listopada zeszłego roku.

- Te pozytywne sygnały sugerują, że gospodarka odbija się - powiedział Anthony Numan, analityk Mitsubishi Corp. - To tłumaczy, dlaczego ceny ropy naftowej również rosną - dodał.

Baryłka lekkiej ropy WTI na NYMEX w Nowym Jorku w dostawach na wrzesień zdrożała we wtorek rano czasu europejskiego w handlu elektronicznym o 2,13 USD, czyli 3,1 proc., do 71,58 USD.

 

źródło: money.pl

Gospodarka odbija się od dna. Ropa coraz droższa

Ceny ropy naftowej utrzymują się powyżej 70 USD za baryłkę na fali optymizmu, że gospodarka światowa wychodzi z recesji.
Wskaźnik aktywności w przemyśle amerykańskim wzrósł w lipcu do 48,9 pkt z 44,8 pkt w poprzednim miesiącu, a indeks Standard & Poors's 500 wzrósł powyżej 1000 pkt po raz pierwszy od listopada zeszłego roku.

- Te pozytywne sygnały sugerują, że gospodarka odbija się - powiedział Anthony Numan, analityk Mitsubishi Corp. - To tłumaczy, dlaczego ceny ropy naftowej również rosną - dodał.

Baryłka lekkiej ropy WTI na NYMEX w Nowym Jorku w dostawach na wrzesień zdrożała we wtorek rano czasu europejskiego w handlu elektronicznym o 2,13 USD, czyli 3,1 proc., do 71,58 USD.

 

źródło: money.pl

Właściciele wynajmujący mieszkania zapłacą 8,5% podatku

Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o ochronie praw lokatorów. Zmiany przedłożył minister infrastruktury. Nowe przepisy zakładają, że od 1 stycznia przyszłego roku właściciele mieszkań, którzy zdecydują się na wynajęcie, zapłacą 8,5-procentowy podatek od przychodów z najmu.

Obecnie podatek w takiej wysokości płacą jedynie osoby, których przychody z najmu nie przekraczają równowartości 4 tysięcy euro. Natomiast po przekroczeniu tej kwoty, podatek wzrasta do 20 proc.

W nowych przepisach uregulowano także kwestie tak zwanego najmu okazjonalnego. Będzie mógł go stosować właściciel mieszkania będący osobą fizyczną, który nie prowadzi działalności gospodarczej związanej z wynajmowaniem lokali. Taka umowa ma być zawierana na okres do 10-ciu lat. Właściciel, który będzie chciał skorzystać z przepisów dotyczących najmu okazjonalnego, będzie musiał zgłosić zawarcie umowy w urzędzie skarbowym.

Te rozwiązania mają doprowadzić do zmniejszenia szarej strefy na rynku wynajmu mieszkań i zwiększenia liczby legalnie wynajmowanych lokali.

onet.pl

Właściciele wynajmujący mieszkania zapłacą 8,5% podatku

Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o ochronie praw lokatorów. Zmiany przedłożył minister infrastruktury. Nowe przepisy zakładają, że od 1 stycznia przyszłego roku właściciele mieszkań, którzy zdecydują się na wynajęcie, zapłacą 8,5-procentowy podatek od przychodów z najmu.

Obecnie podatek w takiej wysokości płacą jedynie osoby, których przychody z najmu nie przekraczają równowartości 4 tysięcy euro. Natomiast po przekroczeniu tej kwoty, podatek wzrasta do 20 proc.

W nowych przepisach uregulowano także kwestie tak zwanego najmu okazjonalnego. Będzie mógł go stosować właściciel mieszkania będący osobą fizyczną, który nie prowadzi działalności gospodarczej związanej z wynajmowaniem lokali. Taka umowa ma być zawierana na okres do 10-ciu lat. Właściciel, który będzie chciał skorzystać z przepisów dotyczących najmu okazjonalnego, będzie musiał zgłosić zawarcie umowy w urzędzie skarbowym.

Te rozwiązania mają doprowadzić do zmniejszenia szarej strefy na rynku wynajmu mieszkań i zwiększenia liczby legalnie wynajmowanych lokali.

onet.pl

Banki ostrzegają. Będzie jeszcze trudniej o kredyty

Zaostrzenie polityki ma dotyczyć wszystkich rodzajów kredytów - wynika z ankiety NBP.

- Po obniżce rezerwy obowiązkowej oczekujemy czegoś w zamian, oczekujemy że banki rozpoczną zwiększanie swojej akcji kredytowej - mówił pod koniec maja prezes NBP Sławomir Skrzypek. Oczekiwania się na razie nie sprawdzają.

Największe banki, ankietowane przez Narodowy Bank Polski, spodziewają się w III kwartale dalszego zaostrzenia polityki kredytowej. Już w drugim kwartale 2009 ponownie zaostrzyły politykę kredytową względem kredytów mieszkaniowych

- Główną przesłanką zaostrzenia polityki kredytowej była niepewność co do przyszłego stanu koniunktury. Mniejsza grupa banków uzasadniła zaostrzenie polityki kredytowej niekorzystnymi prognozami rozwoju sytuacji na rynku mieszkaniowym - podaje NBP.

Niemal co czwarty bank spodziewa się, że zaostrzenie polityki dla kredytów mieszkaniowych na tym się nie skończy, ale będzie ono już jednak nieznaczne - czytamy w raporcie.

40 procent ankietowanych banków liczy się z ostrzejszymi kryteriami dotyczącymi kredytów konsumpcyjnych. W II kwartale tego roku zaostrzyło je już 8 na 10 banków. - Banki najczęściej decydowały się na podniesienie marż kredytowych. Częściej na typowych kredytach niż na kredytach o podwyższonym ryzyku. Zaostrzono również pozostałe warunki kredytu. 16 procent banków zwiększyło pozaodsetkowe koszty kredytu - wynika z raportu.

Firmom też będzie trudniej

Ponieważ banki odnotowały  wzrost udziału kredytów zagrożonych w portfelu kredytów dla przedsiębiorstw, również i w tym segmencie trzeba się spodziewać zaostrzenia ich polityki.

- Zaostrzenie to ma dotyczyć wszystkich rodzajów kredytów dla przedsiębiorstw, przy czym nieco więcej banków planuje zaostrzenie polityki kredytowej wobec MŚP niż wobec dużych przedsiębiorstw - podaje NBP.

Narodowy Bank Polski na przełomie czerwca i lipca 2009 roku ankietował banki, których łączny udział należności od przedsiębiorstw i gospodarstw domowych w portfelu sektora bankowego wynosi 83,9 procent

(PAP)

money.pl

Banki ostrzegają. Będzie jeszcze trudniej o kredyty

Zaostrzenie polityki ma dotyczyć wszystkich rodzajów kredytów - wynika z ankiety NBP.

- Po obniżce rezerwy obowiązkowej oczekujemy czegoś w zamian, oczekujemy że banki rozpoczną zwiększanie swojej akcji kredytowej - mówił pod koniec maja prezes NBP Sławomir Skrzypek. Oczekiwania się na razie nie sprawdzają.

Największe banki, ankietowane przez Narodowy Bank Polski, spodziewają się w III kwartale dalszego zaostrzenia polityki kredytowej. Już w drugim kwartale 2009 ponownie zaostrzyły politykę kredytową względem kredytów mieszkaniowych

- Główną przesłanką zaostrzenia polityki kredytowej była niepewność co do przyszłego stanu koniunktury. Mniejsza grupa banków uzasadniła zaostrzenie polityki kredytowej niekorzystnymi prognozami rozwoju sytuacji na rynku mieszkaniowym - podaje NBP.

Niemal co czwarty bank spodziewa się, że zaostrzenie polityki dla kredytów mieszkaniowych na tym się nie skończy, ale będzie ono już jednak nieznaczne - czytamy w raporcie.

40 procent ankietowanych banków liczy się z ostrzejszymi kryteriami dotyczącymi kredytów konsumpcyjnych. W II kwartale tego roku zaostrzyło je już 8 na 10 banków. - Banki najczęściej decydowały się na podniesienie marż kredytowych. Częściej na typowych kredytach niż na kredytach o podwyższonym ryzyku. Zaostrzono również pozostałe warunki kredytu. 16 procent banków zwiększyło pozaodsetkowe koszty kredytu - wynika z raportu.

Firmom też będzie trudniej

Ponieważ banki odnotowały  wzrost udziału kredytów zagrożonych w portfelu kredytów dla przedsiębiorstw, również i w tym segmencie trzeba się spodziewać zaostrzenia ich polityki.

- Zaostrzenie to ma dotyczyć wszystkich rodzajów kredytów dla przedsiębiorstw, przy czym nieco więcej banków planuje zaostrzenie polityki kredytowej wobec MŚP niż wobec dużych przedsiębiorstw - podaje NBP.

Narodowy Bank Polski na przełomie czerwca i lipca 2009 roku ankietował banki, których łączny udział należności od przedsiębiorstw i gospodarstw domowych w portfelu sektora bankowego wynosi 83,9 procent

(PAP)

money.pl

Budowa bliźniaka

Inwestor będzie mógł wybudować dłuższy i wyższy bliźniak niż budynek sąsiada – podaje Gazeta Prawna. Obecnie ściany takich obiektów muszą się ze sobą dokładnie pokrywać.

Łatwiej będzie można zbudować tzw. bliźniak, czyli dom przylegający ścianą do domu sąsiada. Nie będzie on musiał bowiem mieć dokładnie takich samych wymiarów jak obiekt na sąsiedniej działce - wyjaśnia dziennik.

Zgodnie z projektem rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, który przygotowało Ministerstwo Infrastruktury, dopuszczalne będzie budowanie bliźniaków wyższych i dłuższych niż budynek sąsiada. Projekt ten zmienia przepisy obowiązujące od dwóch tygodni, które nakazują, by budynki wzniesione na granicy działki dokładnie przylegały do siebie ścianą. Nie mogą więc one różnić się między sobą wysokością i długością.

Zgodnie z projektem rozporządzenia, - czytamy dalej w dzienniku - inwestor będzie mógł wybudować obiekt na granicy sąsiedniej działki, czyli np. bliźniak, jeżeli w jakiejkolwiek części będzie on przylegał do budynku postawionego na sąsiedniej działce.

Jeżeli inwestor złoży wniosek o pozwolenie na budowę lub wniosek o zatwierdzenie projektu budowlanego, a dokumenty te opracował na podstawie obecnie obowiązujących przepisów, które zawierają ograniczenia co do wysokości i długości budynku, to będzie musiał się do nich dostosować - dodaje gazeta.

Źródło: Gazeta Prawna

Budowa bliźniaka

Inwestor będzie mógł wybudować dłuższy i wyższy bliźniak niż budynek sąsiada – podaje Gazeta Prawna. Obecnie ściany takich obiektów muszą się ze sobą dokładnie pokrywać.

Łatwiej będzie można zbudować tzw. bliźniak, czyli dom przylegający ścianą do domu sąsiada. Nie będzie on musiał bowiem mieć dokładnie takich samych wymiarów jak obiekt na sąsiedniej działce - wyjaśnia dziennik.

Zgodnie z projektem rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, który przygotowało Ministerstwo Infrastruktury, dopuszczalne będzie budowanie bliźniaków wyższych i dłuższych niż budynek sąsiada. Projekt ten zmienia przepisy obowiązujące od dwóch tygodni, które nakazują, by budynki wzniesione na granicy działki dokładnie przylegały do siebie ścianą. Nie mogą więc one różnić się między sobą wysokością i długością.

Zgodnie z projektem rozporządzenia, - czytamy dalej w dzienniku - inwestor będzie mógł wybudować obiekt na granicy sąsiedniej działki, czyli np. bliźniak, jeżeli w jakiejkolwiek części będzie on przylegał do budynku postawionego na sąsiedniej działce.

Jeżeli inwestor złoży wniosek o pozwolenie na budowę lub wniosek o zatwierdzenie projektu budowlanego, a dokumenty te opracował na podstawie obecnie obowiązujących przepisów, które zawierają ograniczenia co do wysokości i długości budynku, to będzie musiał się do nich dostosować - dodaje gazeta.

Źródło: Gazeta Prawna

Dobre wyniki spółek

Największe spółki budowlane z warszawskiej giełdy zarobiły w II kwartale 2009 r. o 28 proc. więcej niż przed rokiem – poinformowała Gazeta Prawna. Na korzyść sektora działają kontrakty zawarte w czasach boomu budowlanego.
Dobre wyniki osiągnęły przede wszystkim duże spółki, specjalizujące się w generalnym wykonawstwie kontraktów budowlanych, które zawierają umowy na okresy dłuższe niż mniejsze firmy z sektora. Ta druga grupa firm - czytamy dalej w dzienniku - wcześniej będzie musiała zmierzyć się z coraz mniej korzystną sytuacją na rynku budowlanym. Według analityków DI BRE pogorszenie w II kwartale zauważalne będzie m.in. w wynikach niektórych mniejszych spółek realizujących inwestycje w segmencie przemysłowym.

Mimo że jeszcze w tym roku firmy budowlane zanotują bardzo dobre wyniki, analitycy radzą bardzo ostrożne podejście do sektora. W przyszłym roku trudno będzie im powtórzyć wyniki z roku 2009. Poza tym akcje spółek nie należą do najtańszych. Utrzymująca się dobra sytuacja szczególnie w budownictwie infrastrukturalnym spowodowała, że w czasie m.in. tegorocznych spadków kursy firm związanych z tym segmentem zachowywały się lepiej niż rynek – zauważa gazeta.

Źródło: Gazeta Prawna

Dobre wyniki spółek

Największe spółki budowlane z warszawskiej giełdy zarobiły w II kwartale 2009 r. o 28 proc. więcej niż przed rokiem – poinformowała Gazeta Prawna. Na korzyść sektora działają kontrakty zawarte w czasach boomu budowlanego.
Dobre wyniki osiągnęły przede wszystkim duże spółki, specjalizujące się w generalnym wykonawstwie kontraktów budowlanych, które zawierają umowy na okresy dłuższe niż mniejsze firmy z sektora. Ta druga grupa firm - czytamy dalej w dzienniku - wcześniej będzie musiała zmierzyć się z coraz mniej korzystną sytuacją na rynku budowlanym. Według analityków DI BRE pogorszenie w II kwartale zauważalne będzie m.in. w wynikach niektórych mniejszych spółek realizujących inwestycje w segmencie przemysłowym.

Mimo że jeszcze w tym roku firmy budowlane zanotują bardzo dobre wyniki, analitycy radzą bardzo ostrożne podejście do sektora. W przyszłym roku trudno będzie im powtórzyć wyniki z roku 2009. Poza tym akcje spółek nie należą do najtańszych. Utrzymująca się dobra sytuacja szczególnie w budownictwie infrastrukturalnym spowodowała, że w czasie m.in. tegorocznych spadków kursy firm związanych z tym segmentem zachowywały się lepiej niż rynek – zauważa gazeta.

Źródło: Gazeta Prawna

Podsumowanie sytuacji na rynku powierzchni magazynowych w Polsce w I połowie 2009 r.

Choć pierwsze sześć miesięcy tego roku przyniosło znaczny wzrost nowej podaży powierzchni magazynowej w Polsce, należy pamiętać, iż były to głównie projekty rozpoczęte jeszcze w ubiegłym roku.

Obecnie deweloperzy wyhamowali aktywność i realizują głównie obiekty na potrzeby konkretnych najemców tzw. built-to-suit. W związku z tym do końca roku możemy liczyć jedynie na nieznaczny wzrost zasobów nowoczesnych powierzchni magazynowych.

Drugi kwartał okazał się nieco lepszy od pierwszego pod względem najmu powierzchni, zatem można mieć nadzieję, że najemcy stopniowo będą powracać do negocjacji. Potrzeba jednak nieco więcej czasu, by stwierdzić, czy zaobserwowana poprawa jest chwilowa, czy daje początek nowemu trendowi na rynku.

Komentarze ekspertów Colliers International


Zdaniem Macieja Chmielewskiego, Partnera i Dyrektora Działu Powierzchni Przemysłowych i Magazynowych w Colliers International po stosunkowo mało obiecującym przełomie roku, w drugim kwartale poprawiły się nastroje i wzrosło zainteresowanie najemców, co oczywiście przełożyło się na wzrost aktywności rynkowej. “Obecna sytuacja pozwala mieć nadzieję na to, że kolejne miesiące będą coraz lepsze, jednakże na jednoznaczną prognozę na najbliższe półrocze jest jeszcze za wcześnie.” – mówi Maciej Chmielewski i dodaje: ”Niesłabnącym zainteresowaniem wśród najemców wciąż cieszy się Warszawa, co przejawia się jej wysokim udziałem w całkowitym wolumenie transakcji najmu podpisanych w pierwszej połowie bieżącego roku. Myślę, że taka sytuacja utrzyma się, gdyż mimo wzrostu znaczenia rynków regionalnych - Śląska, Poznania czy Polski Centralnej, wiele firm wciąż woli lokować swoje operacje magazynowe właśnie w rejonie Warszawy.”

„Stawki czynszu w ostatnim czasie nie uległy znaczącej zmianie i przynajmniej przez jakiś czas powinny utrzymać się na niezmienionym poziomie. W niektórych lokalizacjach, gdzie jest dużo wolnej powierzchni, którą rynkowi ciężko będzie wchłonąć w najbliższych miesiącach, może się zdarzyć, że deweloperzy zorientowani na znalezienie najemców zdecydują się na oferowanie bardzo konkurencyjnych stawek czynszu.” – mówi Tomasz Kasperowicz, Dyrektor Działu Powierzchni Przemysłowych i Magazynowych w Colliers International.

„Ostatnie miesiące nie były zbyt łaskawe dla rynku powierzchni magazynowych. Na szczęście widać pierwsze pozytywne sygnały w obszarze finansowania nieruchomości i choć droga przed nami jest jeszcze długa, to wydaje się, że rynek powinien ustabilizować się w ciągu najbliższych 12-18 miesięcy.” – dodaje Tomasz Kasperowicz.

Colliers International

inwestycje.pl

Podsumowanie sytuacji na rynku powierzchni magazynowych w Polsce w I połowie 2009 r.

Choć pierwsze sześć miesięcy tego roku przyniosło znaczny wzrost nowej podaży powierzchni magazynowej w Polsce, należy pamiętać, iż były to głównie projekty rozpoczęte jeszcze w ubiegłym roku.

Obecnie deweloperzy wyhamowali aktywność i realizują głównie obiekty na potrzeby konkretnych najemców tzw. built-to-suit. W związku z tym do końca roku możemy liczyć jedynie na nieznaczny wzrost zasobów nowoczesnych powierzchni magazynowych.

Drugi kwartał okazał się nieco lepszy od pierwszego pod względem najmu powierzchni, zatem można mieć nadzieję, że najemcy stopniowo będą powracać do negocjacji. Potrzeba jednak nieco więcej czasu, by stwierdzić, czy zaobserwowana poprawa jest chwilowa, czy daje początek nowemu trendowi na rynku.

Komentarze ekspertów Colliers International


Zdaniem Macieja Chmielewskiego, Partnera i Dyrektora Działu Powierzchni Przemysłowych i Magazynowych w Colliers International po stosunkowo mało obiecującym przełomie roku, w drugim kwartale poprawiły się nastroje i wzrosło zainteresowanie najemców, co oczywiście przełożyło się na wzrost aktywności rynkowej. “Obecna sytuacja pozwala mieć nadzieję na to, że kolejne miesiące będą coraz lepsze, jednakże na jednoznaczną prognozę na najbliższe półrocze jest jeszcze za wcześnie.” – mówi Maciej Chmielewski i dodaje: ”Niesłabnącym zainteresowaniem wśród najemców wciąż cieszy się Warszawa, co przejawia się jej wysokim udziałem w całkowitym wolumenie transakcji najmu podpisanych w pierwszej połowie bieżącego roku. Myślę, że taka sytuacja utrzyma się, gdyż mimo wzrostu znaczenia rynków regionalnych - Śląska, Poznania czy Polski Centralnej, wiele firm wciąż woli lokować swoje operacje magazynowe właśnie w rejonie Warszawy.”

„Stawki czynszu w ostatnim czasie nie uległy znaczącej zmianie i przynajmniej przez jakiś czas powinny utrzymać się na niezmienionym poziomie. W niektórych lokalizacjach, gdzie jest dużo wolnej powierzchni, którą rynkowi ciężko będzie wchłonąć w najbliższych miesiącach, może się zdarzyć, że deweloperzy zorientowani na znalezienie najemców zdecydują się na oferowanie bardzo konkurencyjnych stawek czynszu.” – mówi Tomasz Kasperowicz, Dyrektor Działu Powierzchni Przemysłowych i Magazynowych w Colliers International.

„Ostatnie miesiące nie były zbyt łaskawe dla rynku powierzchni magazynowych. Na szczęście widać pierwsze pozytywne sygnały w obszarze finansowania nieruchomości i choć droga przed nami jest jeszcze długa, to wydaje się, że rynek powinien ustabilizować się w ciągu najbliższych 12-18 miesięcy.” – dodaje Tomasz Kasperowicz.

Colliers International

inwestycje.pl

Mieszkanie - kto da więcej?

Mieszkanie po raz pierwszy, po raz drugi, po raz trzeci... Sprzedane! Już na jesieni niektórzy polscy deweloperzy wystawią mieszkania na aukcjach. Aukcje tego typu są szczególnie popularne m.in. w Stanach Zjednoczonych. O tym, czy mają szanse przyjąć się również w Polsce, mówi Ewa Perkowska - specjalista ds. nieruchomości firmy Budimex Nieruchomości.

Przepis na aukcje wydaje się być prosty: deweloper wystawia na licytacji nieruchomość po atrakcyjnej cenie - nawet do 40% niższej niż standardowa. Licytacja odbywa się na prawach zwykłej aukcji, tyle że w obecności notariusza, który już na miejscu potwierdza nabycie nieruchomości. Warunkiem przystąpienia do aukcji jest wpłacenie opłaty notarialnej, która podlega zwrotowi w razie jej przegrania.

Według Ewy Perkowskiej, specjalisty z firmy Budimex Nieruchomości, powodzenie takich aukcji na polskim rynku nieruchomości będzie zależało od kilku czynników.

    * Wiedza. Potencjalni klienci mogą początkowo bać się takiej formy zakupu, dlatego należy zacząć od szerokiej akcji informacyjnej mającej na celu wyjaśnienie, czym jest aukcja i jakie prawa nią rządzą.
    * Przejrzystość. Aukcja musi być przejrzysta, dlatego należy szczegółowo dopracować procedurę jej prowadzenia. Wtedy dla wszystkich jej uczestników będzie jasne, że podczas aukcji na jakich zasadach dochodzi do transakcji.
    * Oferta. Klienci będą brali udział w aukcjach dopiero wtedy, kiedy oferta licytowanych nieruchomości będzie bogata. Dodatkowo, lista mieszkań powinna być dużo wcześniej upubliczniona, co pozwoli zainteresowanym obejrzeć licytowane nieruchomości i sprawdzić je pod względem formalnym.

- Analiza przebiegu pierwszych aukcji pozwoli nam na spokojną ocenę, czy ten kanał dystrybucji ma szansę przyjąć się w Polsce. Dopiero wtedy podejmiemy decyzję o przystąpieniu do tej formy sprzedaży - mówi Ewa Perkowska z firmy Budimex Nieruchomości.

A czy zdobędą one popularność? - W tej kwestii decydujący głos będą mieli nabywcy. Być może za kilka lat mieszkania będzie można kupić od dewelopera na portalach aukcyjnych - dodaje Ewa Perkowska.

BUDIMEX

inwestycje.pl

Mieszkanie - kto da więcej?

Mieszkanie po raz pierwszy, po raz drugi, po raz trzeci... Sprzedane! Już na jesieni niektórzy polscy deweloperzy wystawią mieszkania na aukcjach. Aukcje tego typu są szczególnie popularne m.in. w Stanach Zjednoczonych. O tym, czy mają szanse przyjąć się również w Polsce, mówi Ewa Perkowska - specjalista ds. nieruchomości firmy Budimex Nieruchomości.

Przepis na aukcje wydaje się być prosty: deweloper wystawia na licytacji nieruchomość po atrakcyjnej cenie - nawet do 40% niższej niż standardowa. Licytacja odbywa się na prawach zwykłej aukcji, tyle że w obecności notariusza, który już na miejscu potwierdza nabycie nieruchomości. Warunkiem przystąpienia do aukcji jest wpłacenie opłaty notarialnej, która podlega zwrotowi w razie jej przegrania.

Według Ewy Perkowskiej, specjalisty z firmy Budimex Nieruchomości, powodzenie takich aukcji na polskim rynku nieruchomości będzie zależało od kilku czynników.

    * Wiedza. Potencjalni klienci mogą początkowo bać się takiej formy zakupu, dlatego należy zacząć od szerokiej akcji informacyjnej mającej na celu wyjaśnienie, czym jest aukcja i jakie prawa nią rządzą.
    * Przejrzystość. Aukcja musi być przejrzysta, dlatego należy szczegółowo dopracować procedurę jej prowadzenia. Wtedy dla wszystkich jej uczestników będzie jasne, że podczas aukcji na jakich zasadach dochodzi do transakcji.
    * Oferta. Klienci będą brali udział w aukcjach dopiero wtedy, kiedy oferta licytowanych nieruchomości będzie bogata. Dodatkowo, lista mieszkań powinna być dużo wcześniej upubliczniona, co pozwoli zainteresowanym obejrzeć licytowane nieruchomości i sprawdzić je pod względem formalnym.

- Analiza przebiegu pierwszych aukcji pozwoli nam na spokojną ocenę, czy ten kanał dystrybucji ma szansę przyjąć się w Polsce. Dopiero wtedy podejmiemy decyzję o przystąpieniu do tej formy sprzedaży - mówi Ewa Perkowska z firmy Budimex Nieruchomości.

A czy zdobędą one popularność? - W tej kwestii decydujący głos będą mieli nabywcy. Być może za kilka lat mieszkania będzie można kupić od dewelopera na portalach aukcyjnych - dodaje Ewa Perkowska.

BUDIMEX

inwestycje.pl

W Łodzi otwarto centrum usługowe Fujitsu

21 lipca br. odbyło się oficjalne otwarcie Centrum Usług Informatycznych Fujitsu Services. Jest to największa tegoroczna inwestycja zagraniczna w Łodzi. Na uroczystość przybyli przedstawiciele Fujitsu z Niemiec, Wielkiej Brytanii i Portugalii, gdzie działają już podobne centra. Obecny był też Sławomir Majman – Prezes Zarządu PAIiIZ S.A.

Firma działa w Łodzi od początku bieżącego roku i obecnie zatrudnia 60 osób. W ciągu trzech lat planuje pozyskać 450 nowych pracowników płynnie posługujących się językami obcymi.

Fujitsu jest jedną z największych firm branży komputerowej na świecie. Jej łódzki oddział, Fujitsu Services zajmuje się technicznym wsparciem klienta. Firma, zgodnie ze strategią rozwoju klastra w Łodzi, należy do priorytetowego dla miasta sektora IT i BPO (Business Proces Offshoring – usług okołobiznesowych). Pierwszym tego typu projektem inwestycyjnym w Łodzi było centrum finansowo-księgowe Philipsa. Fujitsu Services otworzyło w Łodzi swoje drugie w Europie, obok Lizbony, centrum obsługi klienta.

- Klienci będą mogli zadzwonić do naszego centrum telefonicznego, jeśli będą mieć jakieś problemy z oprogramowaniem – wyjaśniła Honorata Broniarz z Fujitsu Services. - Nasi klienci to osoby z sektora usług finansowych, ubezpieczeń, agencje prasowe, linie lotnicze, sklepy.

Paul Tasker, Marek Cieślak, Sławomir Majman, Włodzimierz Tomaszewski, Benno Zollner, Teresa Białecka-Krawczyk.

Prace nad pozyskaniem projektu dla Łodzi, wspieranego przez PAIiIZ oraz ŁSSE, trwały od października 2007 r. Dave Deane, dyrektor zarządzający łódzkiego ośrodka Fujitsu, powiedział, że Łódź jest doskonałym miejscem do inwestowania. Potwierdza to decyzja o kolejnym przedsięwzięciu koncernu w tym mieście. Łódź oferuje również konkurencyjne koszty prowadzenia działalności i umożliwia świadczenie usług równolegle z dotychczasowym centrum Fujitsu działającym w Lizbonie.

Fujitsu już rekrutuje nowych pracowników do pracy w centrum, które będzie obsługiwać klientów z Europy Środkowej, Wschodniej i ze Skandynawii. Pracę w nim ma znaleźć około 520 osób. Celem firmy jest uruchomienie pracy w trybie zmianowym, tak aby zapewnić całodobową obsługę klientów. Podczas rekrutacji sprawdzana jest znajomość języków obcych, głównie niemieckiego, czeskiego, duńskiego oraz specjalistyczna wiedza z dziedziny obsługi komputera i Internetu.

PAIiIZ

inwestycje.pl

W Łodzi otwarto centrum usługowe Fujitsu

21 lipca br. odbyło się oficjalne otwarcie Centrum Usług Informatycznych Fujitsu Services. Jest to największa tegoroczna inwestycja zagraniczna w Łodzi. Na uroczystość przybyli przedstawiciele Fujitsu z Niemiec, Wielkiej Brytanii i Portugalii, gdzie działają już podobne centra. Obecny był też Sławomir Majman – Prezes Zarządu PAIiIZ S.A.

Firma działa w Łodzi od początku bieżącego roku i obecnie zatrudnia 60 osób. W ciągu trzech lat planuje pozyskać 450 nowych pracowników płynnie posługujących się językami obcymi.

Fujitsu jest jedną z największych firm branży komputerowej na świecie. Jej łódzki oddział, Fujitsu Services zajmuje się technicznym wsparciem klienta. Firma, zgodnie ze strategią rozwoju klastra w Łodzi, należy do priorytetowego dla miasta sektora IT i BPO (Business Proces Offshoring – usług okołobiznesowych). Pierwszym tego typu projektem inwestycyjnym w Łodzi było centrum finansowo-księgowe Philipsa. Fujitsu Services otworzyło w Łodzi swoje drugie w Europie, obok Lizbony, centrum obsługi klienta.

- Klienci będą mogli zadzwonić do naszego centrum telefonicznego, jeśli będą mieć jakieś problemy z oprogramowaniem – wyjaśniła Honorata Broniarz z Fujitsu Services. - Nasi klienci to osoby z sektora usług finansowych, ubezpieczeń, agencje prasowe, linie lotnicze, sklepy.

Paul Tasker, Marek Cieślak, Sławomir Majman, Włodzimierz Tomaszewski, Benno Zollner, Teresa Białecka-Krawczyk.

Prace nad pozyskaniem projektu dla Łodzi, wspieranego przez PAIiIZ oraz ŁSSE, trwały od października 2007 r. Dave Deane, dyrektor zarządzający łódzkiego ośrodka Fujitsu, powiedział, że Łódź jest doskonałym miejscem do inwestowania. Potwierdza to decyzja o kolejnym przedsięwzięciu koncernu w tym mieście. Łódź oferuje również konkurencyjne koszty prowadzenia działalności i umożliwia świadczenie usług równolegle z dotychczasowym centrum Fujitsu działającym w Lizbonie.

Fujitsu już rekrutuje nowych pracowników do pracy w centrum, które będzie obsługiwać klientów z Europy Środkowej, Wschodniej i ze Skandynawii. Pracę w nim ma znaleźć około 520 osób. Celem firmy jest uruchomienie pracy w trybie zmianowym, tak aby zapewnić całodobową obsługę klientów. Podczas rekrutacji sprawdzana jest znajomość języków obcych, głównie niemieckiego, czeskiego, duńskiego oraz specjalistyczna wiedza z dziedziny obsługi komputera i Internetu.

PAIiIZ

inwestycje.pl

Wicepremierzy Polski i Czech o skutecznej współpracy gospodarczej

Współpraca na forum Unii Europejskiej oraz w sektorze energetycznym to główne tematy omawiane podczas spotkania wicepremiera, ministra gospodarki Waldemara Pawlaka z wicepremierem, ministrem spraw zagranicznych Czech Janem Kohoutem. Rozmowy odbyły się 30 lipca br. w Warszawie.

Wicepremier Pawlak docenił efektywną współpracę polsko-czeską. – Dzięki temu, żemamy podobne poglądy, w wielu sprawach możemy podejmować skuteczne inicjatywy – podkreślił. – Przykładem tego jest owocna współpraca nad pakietem klimatycznym – dodał.

Minister gospodarki zaznaczył, że szczególnie korzystne może być współdziałanie obu krajów w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego. – Popieram wszelkie inicjatywy, także regionalne, które uniezależnią Europę od dostaw surowców energetycznych i zapewnią dostęp do alternatywnych źródeł energii - powiedział. – Mam tu na myśli m.in. budowę połączeń energetycznych między naszymi krajami – dodał.

Wicepremier Jan Kohout podkreślił, że czeski rząd będzie wspierał działania na rzecz dywersyfikacji źródeł energii w UE. - Jesteśmy otwarci na współpracą m.in. w dziedzinie energetyki jądrowej – zaznaczył. – Możemy zaoferować Polsce wsparcie w zakresie kształcenia kadr i współpracę instytucji naukowych – dodał.

Wicepremier Kohout zaznaczył, że czeski koncern CEZ jest zainteresowany udziałem w prywatyzacji przedsiębiorstw sektora energetycznego w Polsce.

Wiceszef polskiego rządu poinformował, że w ramach rządowego projektu prywatyzacji resort gospodarki pracuje nad upowszechnieniem własności pracowniczo-menedżerskiej.Chcemy, aby pracownicy mięli swój udział we własności firm, tak by nie liczyć we tej kwestii tylko na inwestorów branżowych czy finansowych – wyjaśnił.

Czeski minister zaoferował także pomoc i wymianę doświadczeń w związku z przygotowaniami Polski do Prezydencji w Unii Europejskiej.

W spotkaniu uczestniczyli również m.in.: ambasador Polski w Pradze Jan Pastwa, ambasador Czech w Polsce Jan Sechter, oraz przedstawiciele polskiego Ministerstwa Gospodarki i czeskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych

Czechy są jednym z najważniejszych partnerów gospodarczych Polski.
Pod względem eksportu nasi południowi sąsiedzi zajmują 5 miejsce. Z kolei Polska jest 3 partnerem gospodarczym Czech.

W 2008 r. polsko-czeskie obroty handlowe osiągnęły wartość ponad 11 mld euro i wykazują wysokie, dodatnie saldo. Najczęściej importujemy do Czech metale, produkty mineralne, maszyny i urządzenia, produkty przemysłu chemicznego oraz tworzywa sztuczne. Coraz większy udział mają produkty spożywcze. W imporcie z Czech dominują: metale i wyroby z nich, maszyny i urządzenia, pojazdy, tworzywa sztuczne i wyroby przemysłu chemicznego.

Źródło: Ministerstwo Gospodarki

inwestycje.pl

Wicepremierzy Polski i Czech o skutecznej współpracy gospodarczej

Współpraca na forum Unii Europejskiej oraz w sektorze energetycznym to główne tematy omawiane podczas spotkania wicepremiera, ministra gospodarki Waldemara Pawlaka z wicepremierem, ministrem spraw zagranicznych Czech Janem Kohoutem. Rozmowy odbyły się 30 lipca br. w Warszawie.

Wicepremier Pawlak docenił efektywną współpracę polsko-czeską. – Dzięki temu, żemamy podobne poglądy, w wielu sprawach możemy podejmować skuteczne inicjatywy – podkreślił. – Przykładem tego jest owocna współpraca nad pakietem klimatycznym – dodał.

Minister gospodarki zaznaczył, że szczególnie korzystne może być współdziałanie obu krajów w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego. – Popieram wszelkie inicjatywy, także regionalne, które uniezależnią Europę od dostaw surowców energetycznych i zapewnią dostęp do alternatywnych źródeł energii - powiedział. – Mam tu na myśli m.in. budowę połączeń energetycznych między naszymi krajami – dodał.

Wicepremier Jan Kohout podkreślił, że czeski rząd będzie wspierał działania na rzecz dywersyfikacji źródeł energii w UE. - Jesteśmy otwarci na współpracą m.in. w dziedzinie energetyki jądrowej – zaznaczył. – Możemy zaoferować Polsce wsparcie w zakresie kształcenia kadr i współpracę instytucji naukowych – dodał.

Wicepremier Kohout zaznaczył, że czeski koncern CEZ jest zainteresowany udziałem w prywatyzacji przedsiębiorstw sektora energetycznego w Polsce.

Wiceszef polskiego rządu poinformował, że w ramach rządowego projektu prywatyzacji resort gospodarki pracuje nad upowszechnieniem własności pracowniczo-menedżerskiej.Chcemy, aby pracownicy mięli swój udział we własności firm, tak by nie liczyć we tej kwestii tylko na inwestorów branżowych czy finansowych – wyjaśnił.

Czeski minister zaoferował także pomoc i wymianę doświadczeń w związku z przygotowaniami Polski do Prezydencji w Unii Europejskiej.

W spotkaniu uczestniczyli również m.in.: ambasador Polski w Pradze Jan Pastwa, ambasador Czech w Polsce Jan Sechter, oraz przedstawiciele polskiego Ministerstwa Gospodarki i czeskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych

Czechy są jednym z najważniejszych partnerów gospodarczych Polski.
Pod względem eksportu nasi południowi sąsiedzi zajmują 5 miejsce. Z kolei Polska jest 3 partnerem gospodarczym Czech.

W 2008 r. polsko-czeskie obroty handlowe osiągnęły wartość ponad 11 mld euro i wykazują wysokie, dodatnie saldo. Najczęściej importujemy do Czech metale, produkty mineralne, maszyny i urządzenia, produkty przemysłu chemicznego oraz tworzywa sztuczne. Coraz większy udział mają produkty spożywcze. W imporcie z Czech dominują: metale i wyroby z nich, maszyny i urządzenia, pojazdy, tworzywa sztuczne i wyroby przemysłu chemicznego.

Źródło: Ministerstwo Gospodarki

inwestycje.pl

Polska wciąż atrakcyjna dla inwestorów

Czas kryzysu zweryfikował atrakcyjność gospodarek na świecie. Według badania UNCTAD wśród krajów, które nie uległy skutkom globalnego załamania gospodarczego jest Polska plasująca się w pierwszej piętnastce najlepszych krajów dla bezpośrednich inwestycji zagranicznych.

Światowa organizacja UNCTAD 22 lipca br. opublikowała coroczną ankietę „World  Investment Prospects Survey 2009-2011”. W tegorocznym badaniu Polska znalazła się w czołówce państw najbardziej atrakcyjnych dla inwestycji zagranicznych. Wśród 15 najlepiej ocenionych krajów pod względem czynników sprzyjających rozwojowi BIZ, Polska jest jedynym reprezentantem Europy Środkowo-Wschodniej. Z Europy Zachodniej najwyższe oceny otrzymały Niemcy, Francja i Wielka Brytania.

Na ogólną ocenę kraju pod względem atrakcyjności inwestycyjnej składało się 13 kategorii. W kilku z nich Polska zdobyła wysokie noty i zdecydowanie przekroczyła wyniki średniej światowej. Respondenci najlepiej ocenili wielkość i skalę wzrostu polskiego rynku. W tych kategoriach wysokie miejsca otrzymały również  państwa BRIC, Indonezja, Niemcy, Wietnam i Tajlandia. Ankietowani docenili również polski system zachęt inwestycyjnych oraz dostęp do zagranicznych rynków.

rankingu na najbardziej atrakcyjne miejsce do inwestowania, wśród 30 najczęściej wymienianych krajów, jedynie Polska i Czechy reprezentowały nowe państwa członkowskie UE. Polska zajęła bardzo wysokie 11 miejsce.

Coroczna ankieta UNCTAD została przeprowadzona w pierwszej połowie br.  Wzięło w niej udział 241 korporacji transnarodowych. (UNCTAD/ PAIiIZ)

Źródło: PAIiIZ

interia.pl

Polska wciąż atrakcyjna dla inwestorów

Czas kryzysu zweryfikował atrakcyjność gospodarek na świecie. Według badania UNCTAD wśród krajów, które nie uległy skutkom globalnego załamania gospodarczego jest Polska plasująca się w pierwszej piętnastce najlepszych krajów dla bezpośrednich inwestycji zagranicznych.

Światowa organizacja UNCTAD 22 lipca br. opublikowała coroczną ankietę „World  Investment Prospects Survey 2009-2011”. W tegorocznym badaniu Polska znalazła się w czołówce państw najbardziej atrakcyjnych dla inwestycji zagranicznych. Wśród 15 najlepiej ocenionych krajów pod względem czynników sprzyjających rozwojowi BIZ, Polska jest jedynym reprezentantem Europy Środkowo-Wschodniej. Z Europy Zachodniej najwyższe oceny otrzymały Niemcy, Francja i Wielka Brytania.

Na ogólną ocenę kraju pod względem atrakcyjności inwestycyjnej składało się 13 kategorii. W kilku z nich Polska zdobyła wysokie noty i zdecydowanie przekroczyła wyniki średniej światowej. Respondenci najlepiej ocenili wielkość i skalę wzrostu polskiego rynku. W tych kategoriach wysokie miejsca otrzymały również  państwa BRIC, Indonezja, Niemcy, Wietnam i Tajlandia. Ankietowani docenili również polski system zachęt inwestycyjnych oraz dostęp do zagranicznych rynków.

rankingu na najbardziej atrakcyjne miejsce do inwestowania, wśród 30 najczęściej wymienianych krajów, jedynie Polska i Czechy reprezentowały nowe państwa członkowskie UE. Polska zajęła bardzo wysokie 11 miejsce.

Coroczna ankieta UNCTAD została przeprowadzona w pierwszej połowie br.  Wzięło w niej udział 241 korporacji transnarodowych. (UNCTAD/ PAIiIZ)

Źródło: PAIiIZ

interia.pl

Umowa z syndykiem ratuje ulgę

Na początku maja krakowski sąd ogłosił upadłość firmy budowlanej Leopard. Pod koniec czerwca tak samo skończyła się działalność spółdzielni Dom 2000 Brzeziny. Dla klientów deweloperów ich upadłość oznacza tylko jedno: kłopoty. Umowy przedwstępne nie gwarantują im prawa do nabycia mieszkania. Mieszkanie może sprzedać syndyk.

Jednak okazuje się, że syndyka nie można zmusić do podpisania właściwego aktu notarialnego, nawet jeśli cena została zapłacona w 100 proc. Dla osób, które na mieszkanie zaciągnęły kredyt i liczyły na ulgę odsetkową, oznacza to utratę prawa do odliczenia. Tylko podpisanie umowy ostatecznej sprzedaży pozwala na rozpoczęcie odliczania odsetek. W innych przypadkach nawet jeśli uda się odzyskać pieniądze wpłacone na mieszkanie, na odzyskanie ulgi szans nie ma.

Wiele osób pod koniec 2006 roku zaciągało kredyt na inwestycje z bardzo długim terminem realizacji. Chodziło o to, żeby zdążyć przed likwidacją ulgi odsetkowej. Osoby, które w latach 2002-2006 zaciągnęły kredyty (pożyczki) mieszkaniowe, mają prawo do korzystania z ulgi po jej likwidacji. Ulga polega na odliczeniu od dochodu odsetek od zaciągniętego kredytu na cele mieszkaniowe.

- Podatnicy zachowali prawo do kontynuacji ulgi nie dłużej niż do końca roku 2027 - przypomina Piotr Trybała, partner w kancelarii KPT Doradcy Podatkowi. Ponieważ o nabyciu prawa do odliczenia decydowała data podpisania kredytu, podatnicy nie przejmowali się, że mieszkanie zostanie ukończone w latach późniejszych. Problem zaczął się wraz z nadejściem kryzysu.

Aleksandra Tarka

interia.pl

Umowa z syndykiem ratuje ulgę

Na początku maja krakowski sąd ogłosił upadłość firmy budowlanej Leopard. Pod koniec czerwca tak samo skończyła się działalność spółdzielni Dom 2000 Brzeziny. Dla klientów deweloperów ich upadłość oznacza tylko jedno: kłopoty. Umowy przedwstępne nie gwarantują im prawa do nabycia mieszkania. Mieszkanie może sprzedać syndyk.

Jednak okazuje się, że syndyka nie można zmusić do podpisania właściwego aktu notarialnego, nawet jeśli cena została zapłacona w 100 proc. Dla osób, które na mieszkanie zaciągnęły kredyt i liczyły na ulgę odsetkową, oznacza to utratę prawa do odliczenia. Tylko podpisanie umowy ostatecznej sprzedaży pozwala na rozpoczęcie odliczania odsetek. W innych przypadkach nawet jeśli uda się odzyskać pieniądze wpłacone na mieszkanie, na odzyskanie ulgi szans nie ma.

Wiele osób pod koniec 2006 roku zaciągało kredyt na inwestycje z bardzo długim terminem realizacji. Chodziło o to, żeby zdążyć przed likwidacją ulgi odsetkowej. Osoby, które w latach 2002-2006 zaciągnęły kredyty (pożyczki) mieszkaniowe, mają prawo do korzystania z ulgi po jej likwidacji. Ulga polega na odliczeniu od dochodu odsetek od zaciągniętego kredytu na cele mieszkaniowe.

- Podatnicy zachowali prawo do kontynuacji ulgi nie dłużej niż do końca roku 2027 - przypomina Piotr Trybała, partner w kancelarii KPT Doradcy Podatkowi. Ponieważ o nabyciu prawa do odliczenia decydowała data podpisania kredytu, podatnicy nie przejmowali się, że mieszkanie zostanie ukończone w latach późniejszych. Problem zaczął się wraz z nadejściem kryzysu.

Aleksandra Tarka

interia.pl

PPP w nieruchomościach

Nie od dziś wiadomo, że dobra współpraca przynosi dorodne owoce. Kiedy jednak proponuje się współdziałanie podmiotu publicznego z podmiotem prywatnym w zakresie różnych przedsięwzięć, entuzjazmu raczej nie widać.

Partnerstwo publiczno-prywatne funkcjonuje już w wielu rozwiniętych krajach. U nas jednak wciąż uważane jest za niekonwencjonalną metodę finansowania projektów. Potrzeby mamy ogromne, środków na ich realizację wciąż bardzo mało. Może więc najwyższa pora przekonać się do współpracy i rozwijać ideę PPP w ważnych dziedzinach życia społeczno-gospodarczego?

Dyskusja na temat stanu finansów publicznych w Polsce trwa właściwie nieustannie. Ostatnio, w obliczu kryzysu światowego, jest szczególnie gorliwa. Już teraz wiemy, że dochody będą dużo niższe niż zaplanowano. Deficyt budżetu państwa na koniec maja 2009r. wyniósł 16,4 mld zł, co stanowi 90,2 proc. deficytu zaplanowanego w tegorocznej ustawie budżetowej. Istnieje coraz większe niebezpieczeństwo przekroczenia tzw. drugiego progu ostrożnościowego co mogłoby skutkować zdecydowanym ograniczeniem wydatków. To z kolei może wstrzymać rozpoczęte inwestycje i zagrozić wielu planowanym inicjatywom. A przed nami przecież ważne wydarzenie - organizacja Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej.

Stan infrastruktury w Polsce jest niezbyt zadowalający. Braki w tym zakresie są charakterystyczne dla krajów należących dawniej do grupy państw socjalistycznych. Dodatkowo, ze względu na niewłaściwe zarządzanie, urządzenia infrastrukturalne odznaczają się dużym zużyciem. Potrzeby są więc bardzo duże i nie sposób, by ich finansowanie w całości udźwignął budżet państwa. A przeciąganie w czasie realizacji dość pilnych projektów odbija się bardzo negatywnie na całym kraju. Tak więc dziś mamy sytuację, w której wybiera się inwestycje, które muszą zostać zrealizowane natychmiast ze względu na organizację jakiegoś wydarzenia bądź ze względów bezpieczeństwa. Inne, choć również ważne, zadania zostają odłożone i tym sposobem nawarstwiają się problemy związane z ogólnie pojętą infrastrukturą.

Partnerstwo publiczno-prywatne zazwyczaj stosowane jest w obszarze energetyki, komunikacji oraz w sektorze wodno-sanitarnym. Idea ta może być jednak z powodzeniem wykorzystana także w budownictwie mieszkaniowym. Samorządy gminne, na które nałożony został obowiązek zapewnienia lokali socjalnych i lokali zamiennych, a także zaspokajania potrzeb mieszkaniowych gospodarstw domowych o niskich dochodach, z powodu braku środków budżetowych bądź przeznaczania ich na inne cele bardzo często nie są w stanie wywiązać się z tego zadania publicznego. Samorządy rozwiązują problem mieszkaniowy uboższej bądź dotkniętej zdarzeniami losowymi warstwy społeczeństwa w sposób doraźny. Długa lista oczekiwań na mieszkania socjalne oraz udzielanie schronienia w hotelach na czas remontu lub znalezienia odpowiedniego mieszkania gospodarstwom domowym, które utraciły swój lokal wskutek katastrofalnych wydarzeń jest na porządku dziennym.

Sposobem na odciążenie gminnego budżetu i jednoczesną realizację budownictwa mieszkaniowego może być zastosowanie wspólnego (publiczno-prywatnego) zamierzenia inwestycyjnego. Wkładem partnera prywatnego (dewelopera) byłaby gotówka, stanowiąca wkład własny przedsięwzięcia, oraz wszelkie prace związane z procesem inwestycyjnym, natomiast gmina wniosłaby aport rzeczowy w postaci uzbrojonego terenu. Każda ze stron ma inne interesy na względzie, więc bardzo ważne jest wypracowanie modelu korzystnego dla obu stron. Idea ta ma tym większą szansę na wpisanie się w polskie warunki, im więcej będzie dobrych przykładów współpracy osiągniętych w ramach PPP. A to będzie możliwe przede wszystkim wtedy, jeśli pokonana zostanie wzajemna nieufność przedstawicieli świata gospodarczego i władz publicznych. Dobre chęci to już połowa sukcesu.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak

interia.pl

PPP w nieruchomościach

Nie od dziś wiadomo, że dobra współpraca przynosi dorodne owoce. Kiedy jednak proponuje się współdziałanie podmiotu publicznego z podmiotem prywatnym w zakresie różnych przedsięwzięć, entuzjazmu raczej nie widać.

Partnerstwo publiczno-prywatne funkcjonuje już w wielu rozwiniętych krajach. U nas jednak wciąż uważane jest za niekonwencjonalną metodę finansowania projektów. Potrzeby mamy ogromne, środków na ich realizację wciąż bardzo mało. Może więc najwyższa pora przekonać się do współpracy i rozwijać ideę PPP w ważnych dziedzinach życia społeczno-gospodarczego?

Dyskusja na temat stanu finansów publicznych w Polsce trwa właściwie nieustannie. Ostatnio, w obliczu kryzysu światowego, jest szczególnie gorliwa. Już teraz wiemy, że dochody będą dużo niższe niż zaplanowano. Deficyt budżetu państwa na koniec maja 2009r. wyniósł 16,4 mld zł, co stanowi 90,2 proc. deficytu zaplanowanego w tegorocznej ustawie budżetowej. Istnieje coraz większe niebezpieczeństwo przekroczenia tzw. drugiego progu ostrożnościowego co mogłoby skutkować zdecydowanym ograniczeniem wydatków. To z kolei może wstrzymać rozpoczęte inwestycje i zagrozić wielu planowanym inicjatywom. A przed nami przecież ważne wydarzenie - organizacja Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej.

Stan infrastruktury w Polsce jest niezbyt zadowalający. Braki w tym zakresie są charakterystyczne dla krajów należących dawniej do grupy państw socjalistycznych. Dodatkowo, ze względu na niewłaściwe zarządzanie, urządzenia infrastrukturalne odznaczają się dużym zużyciem. Potrzeby są więc bardzo duże i nie sposób, by ich finansowanie w całości udźwignął budżet państwa. A przeciąganie w czasie realizacji dość pilnych projektów odbija się bardzo negatywnie na całym kraju. Tak więc dziś mamy sytuację, w której wybiera się inwestycje, które muszą zostać zrealizowane natychmiast ze względu na organizację jakiegoś wydarzenia bądź ze względów bezpieczeństwa. Inne, choć również ważne, zadania zostają odłożone i tym sposobem nawarstwiają się problemy związane z ogólnie pojętą infrastrukturą.

Partnerstwo publiczno-prywatne zazwyczaj stosowane jest w obszarze energetyki, komunikacji oraz w sektorze wodno-sanitarnym. Idea ta może być jednak z powodzeniem wykorzystana także w budownictwie mieszkaniowym. Samorządy gminne, na które nałożony został obowiązek zapewnienia lokali socjalnych i lokali zamiennych, a także zaspokajania potrzeb mieszkaniowych gospodarstw domowych o niskich dochodach, z powodu braku środków budżetowych bądź przeznaczania ich na inne cele bardzo często nie są w stanie wywiązać się z tego zadania publicznego. Samorządy rozwiązują problem mieszkaniowy uboższej bądź dotkniętej zdarzeniami losowymi warstwy społeczeństwa w sposób doraźny. Długa lista oczekiwań na mieszkania socjalne oraz udzielanie schronienia w hotelach na czas remontu lub znalezienia odpowiedniego mieszkania gospodarstwom domowym, które utraciły swój lokal wskutek katastrofalnych wydarzeń jest na porządku dziennym.

Sposobem na odciążenie gminnego budżetu i jednoczesną realizację budownictwa mieszkaniowego może być zastosowanie wspólnego (publiczno-prywatnego) zamierzenia inwestycyjnego. Wkładem partnera prywatnego (dewelopera) byłaby gotówka, stanowiąca wkład własny przedsięwzięcia, oraz wszelkie prace związane z procesem inwestycyjnym, natomiast gmina wniosłaby aport rzeczowy w postaci uzbrojonego terenu. Każda ze stron ma inne interesy na względzie, więc bardzo ważne jest wypracowanie modelu korzystnego dla obu stron. Idea ta ma tym większą szansę na wpisanie się w polskie warunki, im więcej będzie dobrych przykładów współpracy osiągniętych w ramach PPP. A to będzie możliwe przede wszystkim wtedy, jeśli pokonana zostanie wzajemna nieufność przedstawicieli świata gospodarczego i władz publicznych. Dobre chęci to już połowa sukcesu.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak

interia.pl

Poprawa na amerykańskim rynku nieruchomości

Wiele wskazuje na to, że na amerykańskim rynku nieruchomości mamy do czynienia z ożywieniem. Nie tylko spada dynamika deprecjacji cen domów i mieszkań w ujęciu rok do roku, ale również wzrasta liczba sprzedanych domów na rynku wtórnym.

W czerwcu wyniosła ona 384 tys., wobec 346 tys. w maju. Poprawa w sektorze nieruchomości będzie miała kluczowe znaczenie dla ożywienia gospodarczego, albowiem poprawi bilanse banków, w kontekście jakości udzielonych kredytów hipotecznych.

Zaufanie konsumentów wciąż słabe

We wtorek poznaliśmy odczyt indeksu zaufania konsumentów - Conference Board. Odczyt na poziomie 46,6 pkt. był znacząco gorszy od oczekiwań, które wynosiły 49 pkt. Tak słabe nastroje konsumenckie to efekt pogarszającej się sytuacji na rynku pracy, na co wskazywał w ostatnich wypowiedziach szef FED Ben Bernanke. Poprawa zaufania będzie kluczowa dla stymulacji tak konsumpcyjnej gospodarki jak amerykańska.

Mieszane dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku

W środku tygodnia poznaliśmy wartość zamówień na dobra trwałego użytku. Odczyt za czerwiec wyniósł -2,5 proc. m/m, wobec wzrostu o 1,3 proc. m/m w maju. Pomimo, iż spadek jest znaczący, to spowodowany był przede wszystkim malejącym popytem na środki transportu. Po wykluczeniu ich wpływu wskaźnik okazał się być sporo wyższym od prognoz.

Coraz więcej bezrobotnych

W Stanach Zjednoczonych rośnie liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Czwartkowy odczyt za ostatni tydzień wyniósł 584 tys., wobec 570 tys. prognozowanych. Rynek pracy staje się zatem coraz większą bolączką amerykańskiej gospodarki. Podobny problem ma również strefa euro. Opublikowana w piątek stopa bezrobocia na poziomie 9,4 proc., pomimo iż niższa od prognoz, to i tak jest najwyższa od 10 lat.

Deflacja w strefie euro

W piątek poznaliśmy wartość inflacji CPI w strefie euro. Jej spadek był większy od oczekiwań i wyniósł -0,6 proc. Deflacja tego poziomu zwiększa znacząco prawdopodobieństwo ponownej obniżki stóp procentowych Europejskiego Banku Centralnego. Dane nie wpłynęły jednak znacząco na główną parę walutową, albowiem taki scenariusz był już przez rynek brany pod uwagę.

Odczyt dynamiki PKB w USA

W piątek opublikowana została najistotniejsza dana makro tego tygodnia. Anualizowana dynamika PKB za II kwartał wyniosła -1 proc. Rynek oczekiwał odczytu na poziomie -1,5 proc. Bardzo mocno zrewidowana została jednak dynamika PKB za I kwartał z -5,5 proc. do -6,4 proc., co rzuca na publikację zupełnie inne światło. Widać ewidentnie, że gospodarka amerykańska przeżywała ciężkie chwile, jednak aktualnie jest dynamika spadku wyraźnie się zmniejsza. To zaś kiedy recesja dobiegnie końca pozostaje wciąż sprawą otwartą.

Korekta na głównej parze walutowej

Wyczekiwana przez analityków korekta w końcu nastąpiła i w największym stopniu dotknęła główną parę walutową. W piątek o godzinie 15.50 kurs EUR/USD wynosił 1,4143, wobec zeszłotygodniowego zamknięcia na 1,4200. Zachowanie pary w przyszłym tygodniu powinno odzwierciedlać nastroje inwestorów na rynkach kapitałowych. Jeśli optymizm powróci, to w krótkim czasie powinniśmy zbliżyć się do tak poważnych poziomów oporu jak 1,4300.

Stopy procentowe NBP bez zmian

W środę po dwudniowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej zdecydowano o pozostawieniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie. Stopa referencyjna NBP kolejny miesiąc wynosi 3,5 proc. Taka decyzja była oczekiwana przez rynek. Większą wagę należy zatem przywiązywać do wypowiedzi członków RPP w wywiadach po posiedzeniu. Zdaniem Mariana Nogi nie ma już pola do dalszych obniżek stóp, ze względu na fakt, iż inflacja znajduje się na granicy górnego ograniczenia widełek celu inflacyjnego. Podobny charakter miała wypowiedź Andrzeja Sławińskiego, według którego gospodarka Polski znajduje się w kluczowym momencie i w kolejnych kwartałach należy spodziewać się poprawy. Tym samym zmniejsza się potrzeba stymulowania jej poprzez dalsze obniżki stóp.

Lekkie umocnienie złotego

Ten tydzień po raz kolejny przyniósł umocnienie naszej waluty, jednak nie tak znaczące jak poprzednio. Wystąpiła bowiem w środku tygodnia niewielka korekta wzrostowa na obu głównych parach złotowych. Ostatecznie w piątek o godzinie 15:50 kursy EUR/PLN i USD/PLN wynosiły kolejno 4,1568 i 2,9370, wobec zeszłotygodniowego zamknięcia na 4,1875 i 2,9476.

Andrzej Sowiński

interia.pl

Poprawa na amerykańskim rynku nieruchomości

Wiele wskazuje na to, że na amerykańskim rynku nieruchomości mamy do czynienia z ożywieniem. Nie tylko spada dynamika deprecjacji cen domów i mieszkań w ujęciu rok do roku, ale również wzrasta liczba sprzedanych domów na rynku wtórnym.

W czerwcu wyniosła ona 384 tys., wobec 346 tys. w maju. Poprawa w sektorze nieruchomości będzie miała kluczowe znaczenie dla ożywienia gospodarczego, albowiem poprawi bilanse banków, w kontekście jakości udzielonych kredytów hipotecznych.

Zaufanie konsumentów wciąż słabe

We wtorek poznaliśmy odczyt indeksu zaufania konsumentów - Conference Board. Odczyt na poziomie 46,6 pkt. był znacząco gorszy od oczekiwań, które wynosiły 49 pkt. Tak słabe nastroje konsumenckie to efekt pogarszającej się sytuacji na rynku pracy, na co wskazywał w ostatnich wypowiedziach szef FED Ben Bernanke. Poprawa zaufania będzie kluczowa dla stymulacji tak konsumpcyjnej gospodarki jak amerykańska.

Mieszane dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku

W środku tygodnia poznaliśmy wartość zamówień na dobra trwałego użytku. Odczyt za czerwiec wyniósł -2,5 proc. m/m, wobec wzrostu o 1,3 proc. m/m w maju. Pomimo, iż spadek jest znaczący, to spowodowany był przede wszystkim malejącym popytem na środki transportu. Po wykluczeniu ich wpływu wskaźnik okazał się być sporo wyższym od prognoz.

Coraz więcej bezrobotnych

W Stanach Zjednoczonych rośnie liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Czwartkowy odczyt za ostatni tydzień wyniósł 584 tys., wobec 570 tys. prognozowanych. Rynek pracy staje się zatem coraz większą bolączką amerykańskiej gospodarki. Podobny problem ma również strefa euro. Opublikowana w piątek stopa bezrobocia na poziomie 9,4 proc., pomimo iż niższa od prognoz, to i tak jest najwyższa od 10 lat.

Deflacja w strefie euro

W piątek poznaliśmy wartość inflacji CPI w strefie euro. Jej spadek był większy od oczekiwań i wyniósł -0,6 proc. Deflacja tego poziomu zwiększa znacząco prawdopodobieństwo ponownej obniżki stóp procentowych Europejskiego Banku Centralnego. Dane nie wpłynęły jednak znacząco na główną parę walutową, albowiem taki scenariusz był już przez rynek brany pod uwagę.

Odczyt dynamiki PKB w USA

W piątek opublikowana została najistotniejsza dana makro tego tygodnia. Anualizowana dynamika PKB za II kwartał wyniosła -1 proc. Rynek oczekiwał odczytu na poziomie -1,5 proc. Bardzo mocno zrewidowana została jednak dynamika PKB za I kwartał z -5,5 proc. do -6,4 proc., co rzuca na publikację zupełnie inne światło. Widać ewidentnie, że gospodarka amerykańska przeżywała ciężkie chwile, jednak aktualnie jest dynamika spadku wyraźnie się zmniejsza. To zaś kiedy recesja dobiegnie końca pozostaje wciąż sprawą otwartą.

Korekta na głównej parze walutowej

Wyczekiwana przez analityków korekta w końcu nastąpiła i w największym stopniu dotknęła główną parę walutową. W piątek o godzinie 15.50 kurs EUR/USD wynosił 1,4143, wobec zeszłotygodniowego zamknięcia na 1,4200. Zachowanie pary w przyszłym tygodniu powinno odzwierciedlać nastroje inwestorów na rynkach kapitałowych. Jeśli optymizm powróci, to w krótkim czasie powinniśmy zbliżyć się do tak poważnych poziomów oporu jak 1,4300.

Stopy procentowe NBP bez zmian

W środę po dwudniowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej zdecydowano o pozostawieniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie. Stopa referencyjna NBP kolejny miesiąc wynosi 3,5 proc. Taka decyzja była oczekiwana przez rynek. Większą wagę należy zatem przywiązywać do wypowiedzi członków RPP w wywiadach po posiedzeniu. Zdaniem Mariana Nogi nie ma już pola do dalszych obniżek stóp, ze względu na fakt, iż inflacja znajduje się na granicy górnego ograniczenia widełek celu inflacyjnego. Podobny charakter miała wypowiedź Andrzeja Sławińskiego, według którego gospodarka Polski znajduje się w kluczowym momencie i w kolejnych kwartałach należy spodziewać się poprawy. Tym samym zmniejsza się potrzeba stymulowania jej poprzez dalsze obniżki stóp.

Lekkie umocnienie złotego

Ten tydzień po raz kolejny przyniósł umocnienie naszej waluty, jednak nie tak znaczące jak poprzednio. Wystąpiła bowiem w środku tygodnia niewielka korekta wzrostowa na obu głównych parach złotowych. Ostatecznie w piątek o godzinie 15:50 kursy EUR/PLN i USD/PLN wynosiły kolejno 4,1568 i 2,9370, wobec zeszłotygodniowego zamknięcia na 4,1875 i 2,9476.

Andrzej Sowiński

interia.pl

Ogrodzeni przepisami

Z reguły budowa ogrodzenia nie wymaga ani uzyskania pozwolenia, ani też zgłoszenia. Nie oznacza to jednak, że nie obowiązują nas żadne zasady i mamy pełną swobodę. W tym przypadku należy przestrzegać przepisów prawa budowlanego, nie naruszając jednocześnie tzw. prawa sąsiedzkiego.
Do budowy ogrodzenia na pewno nie będzie nam potrzebne żadne pozwolenie. Nieco inaczej sytuacja wygląda w przypadku zgłoszenia. Istnieją bowiem dwa wyjątki, o których warto pamiętać.

Zgłoszenie zamiaru budowy będzie niezbędne, jeśli ogrodzenie, po pierwsze - znajduje się od strony dróg, ulic, placów, torów kolejowych i innych miejsc publicznych, oraz po drugie - jest wyższe nie 2,20 m. W pozostałych sytuacjach trzeba będzie stosować się do przepisów zawartych w prawie budowlanym i cywilnym. Zgłoszenia nie wymaga również wzniesienie ogrodzenia tymczasowego, czyli takiego, które stanowi jedynie zabezpieczenie posesji na okres prac budowlanych.

Zgłoszenie budowy składamy właściwemu organowi administracji architektoniczno-budowlanej: staroście lub wojewodzie. Należy tu określić rodzaj, zakres i sposób wykonywania prac oraz dokładny termin ich rozpoczęcia. Niezbędne będzie również zgromadzenie odpowiednich dokumentów.

Do zgłoszenia należy dołączyć oświadczenie o prawie do dysponowania nieruchomością na cele budowlane oraz szkic lub rysunek przebiegu ogrodzenia. Jeżeli złożona dokumentacja będzie niekompletna, wówczas właściwy organ, w drodze postanowienia, nakłada na zgłaszającego obowiązek uzupełnienia jej w określonym terminie. W przypadku nieskompletowania dokumentów wojewoda lub starosta wnosi sprzeciw, a to w praktyce oznacza brak możliwości rozpoczęcia jakichkolwiek prac.

Właściwy organ ma prawo do sprzeciwu również wtedy, gdy zgłoszenie dotyczy budowy lub wykonywania robót budowlanych objętych obowiązkiem uzyskania pozwolenia, bądź też gdy budowa lub wykonywanie robót budowlanych objętych zgłoszeniem narusza ustalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.

Zgłoszenia należy dokonać przed terminem rozpoczęcia prac budowlanych. Jeżeli w ciągu 30 dni od dnia doręczenia dokumentu właściwy organ nie wniesie - w drodze decyzji - sprzeciwu, można przystąpić do budowy, jednak nie później niż po upływie dwóch lat.

Prawo budowlane

Budowa ogrodzenia powinna być zgodna z przepisami prawa budowlanego. Tu znajdują się dokładne wymagania, których trzeba przestrzegać. Jest ich co najmniej kilka.

Żadne ogrodzenie, bez względu na to, czy dotyczy posesji prywatnej, czy publicznej, nie może stanowić zagrożenia dla osób trzecich. W związku z tym na wysokości niższej niż 1,8 m zabronione jest umieszczanie na nim ostro zakończonych elementów, np. drutu kolczastego, potłuczonego szkła lub gwoździ.

Ogrodzenie powinno być także ażurowe, co najmniej powyżej 60 cm od poziomu terenu. Ten przepis nie ma zastosowania, jeśli konieczność budowy innego płotu wynika z ustaleń miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego albo wymagań ochrony akustycznej lub warunków użytkowania działki.

Łączna powierzchnia prześwitów (otworów), umożliwiająca naturalny przepływ powietrza, powinna wynosić co najmniej 25% powierzchni ażurowej części ogrodzenia między słupami.
W przypadku każdego rodzaju ogrodzeń obowiązuje jedna zasada, jeśli chodzi o bramy i furtki. Muszą one otwierać się do wewnątrz działki, tak aby nie stwarzały zagrożenia dla ruchu pojazdów czy też pieszych. Szerokość bramy powinna wynosić co najmniej 240 cm, zaś furtki - co najmniej 90 cm. Trzeba pamiętać, że na drodze pożarowej szerokości te regulują odrębne przepisy bezpieczeństwa pożarowego.

Na terenie danej gminy mogą, ale nie muszą, bo nie dotyczy to wszystkich terenów, obowiązywać dodatkowe ograniczenia dotyczące budowy ogrodzeń. Są one zawarte w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Mogą nakazywać np. wykonanie ogrodzenia z określonego materiału, czy też pozostawienie otworów w ogrodzeniu w celu umożliwienia wędrówek jeżom i innym drobnym zwierzętom.

Prawo cywilne

Przed rozpoczęciem prac - oprócz prawa budowlanego - trzeba wziąć pod uwagę także przepisy prawa cywilnego. Regulują one relacje między sąsiadami i mają zapobiegać ewentualnym konfliktom. Odnoszą się m.in. do ogrodzeń znajdujących się na granicy działek i służących do wspólnego użytku.

Ogrodzenie powinno zostać wzniesione w taki sposób, aby nie zakłócało korzystania z sąsiednich nieruchomości. Zgodnie z art. 144 Kodeksu cywilnego właściciel nieruchomości powinien powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych.

W praktyce oznacza to mniej więcej tyle, że jeśli sąsiad wybuduje płot, który np. zasłania nam światło i nie chce tego dobrowolnie zmienić, to prawo nas chroni. Możemy wystąpić na drogę postępowania sądowego. Trzeba jednak pamiętać, że przed sądem swoje roszczenia trzeba będzie udowodnić.

Niezwykle istotną kwestią z punktu widzenia naszego budżetu jest kwestia współfinansowania ogrodzenia, a więc samego wzniesienia i późniejszego utrzymania. Można je wybudować we własnym zakresie lub też dojść do porozumienia z właścicielami graniczących z naszą posesją nieruchomości.

Błędne jest twierdzenie, że sąsiad ma obowiązek wspólnego ponoszenia kosztów budowy czy też odbudowy ogrodzenia. Niestety, nie ma i warto o tym pamiętać. Przepisy Kodeksu cywilnego nakładają na sąsiadów jedynie obowiązek wspólnego ponoszenia kosztów utrzymania już wybudowanego ogrodzenia.

Przewidziany w art. 154 § 2 Kodeksu cywilnego obowiązek ponoszenia kosztów urządzeń znajdujących się w granicy gruntów sąsiadujących nie obejmuje kosztów utrzymania lub wybudowania nowego urządzenia (uchwała SN z 24 stycznia 2002 r. III CZP 75/2001). W przypadku budowy ogrodzeń najlepszym rozwiązaniem jest dogadanie się z sąsiadami. Unikniemy wówczas nie tylko kosztów, ale i czasu.


(współpraca i konsultacja merytoryczna: prawnik, Dariusz KOSTYRA, serwis prawny www.eporady24.pl.)

money.pl

Ogrodzeni przepisami

Z reguły budowa ogrodzenia nie wymaga ani uzyskania pozwolenia, ani też zgłoszenia. Nie oznacza to jednak, że nie obowiązują nas żadne zasady i mamy pełną swobodę. W tym przypadku należy przestrzegać przepisów prawa budowlanego, nie naruszając jednocześnie tzw. prawa sąsiedzkiego.
Do budowy ogrodzenia na pewno nie będzie nam potrzebne żadne pozwolenie. Nieco inaczej sytuacja wygląda w przypadku zgłoszenia. Istnieją bowiem dwa wyjątki, o których warto pamiętać.

Zgłoszenie zamiaru budowy będzie niezbędne, jeśli ogrodzenie, po pierwsze - znajduje się od strony dróg, ulic, placów, torów kolejowych i innych miejsc publicznych, oraz po drugie - jest wyższe nie 2,20 m. W pozostałych sytuacjach trzeba będzie stosować się do przepisów zawartych w prawie budowlanym i cywilnym. Zgłoszenia nie wymaga również wzniesienie ogrodzenia tymczasowego, czyli takiego, które stanowi jedynie zabezpieczenie posesji na okres prac budowlanych.

Zgłoszenie budowy składamy właściwemu organowi administracji architektoniczno-budowlanej: staroście lub wojewodzie. Należy tu określić rodzaj, zakres i sposób wykonywania prac oraz dokładny termin ich rozpoczęcia. Niezbędne będzie również zgromadzenie odpowiednich dokumentów.

Do zgłoszenia należy dołączyć oświadczenie o prawie do dysponowania nieruchomością na cele budowlane oraz szkic lub rysunek przebiegu ogrodzenia. Jeżeli złożona dokumentacja będzie niekompletna, wówczas właściwy organ, w drodze postanowienia, nakłada na zgłaszającego obowiązek uzupełnienia jej w określonym terminie. W przypadku nieskompletowania dokumentów wojewoda lub starosta wnosi sprzeciw, a to w praktyce oznacza brak możliwości rozpoczęcia jakichkolwiek prac.

Właściwy organ ma prawo do sprzeciwu również wtedy, gdy zgłoszenie dotyczy budowy lub wykonywania robót budowlanych objętych obowiązkiem uzyskania pozwolenia, bądź też gdy budowa lub wykonywanie robót budowlanych objętych zgłoszeniem narusza ustalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.

Zgłoszenia należy dokonać przed terminem rozpoczęcia prac budowlanych. Jeżeli w ciągu 30 dni od dnia doręczenia dokumentu właściwy organ nie wniesie - w drodze decyzji - sprzeciwu, można przystąpić do budowy, jednak nie później niż po upływie dwóch lat.

Prawo budowlane

Budowa ogrodzenia powinna być zgodna z przepisami prawa budowlanego. Tu znajdują się dokładne wymagania, których trzeba przestrzegać. Jest ich co najmniej kilka.

Żadne ogrodzenie, bez względu na to, czy dotyczy posesji prywatnej, czy publicznej, nie może stanowić zagrożenia dla osób trzecich. W związku z tym na wysokości niższej niż 1,8 m zabronione jest umieszczanie na nim ostro zakończonych elementów, np. drutu kolczastego, potłuczonego szkła lub gwoździ.

Ogrodzenie powinno być także ażurowe, co najmniej powyżej 60 cm od poziomu terenu. Ten przepis nie ma zastosowania, jeśli konieczność budowy innego płotu wynika z ustaleń miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego albo wymagań ochrony akustycznej lub warunków użytkowania działki.

Łączna powierzchnia prześwitów (otworów), umożliwiająca naturalny przepływ powietrza, powinna wynosić co najmniej 25% powierzchni ażurowej części ogrodzenia między słupami.
W przypadku każdego rodzaju ogrodzeń obowiązuje jedna zasada, jeśli chodzi o bramy i furtki. Muszą one otwierać się do wewnątrz działki, tak aby nie stwarzały zagrożenia dla ruchu pojazdów czy też pieszych. Szerokość bramy powinna wynosić co najmniej 240 cm, zaś furtki - co najmniej 90 cm. Trzeba pamiętać, że na drodze pożarowej szerokości te regulują odrębne przepisy bezpieczeństwa pożarowego.

Na terenie danej gminy mogą, ale nie muszą, bo nie dotyczy to wszystkich terenów, obowiązywać dodatkowe ograniczenia dotyczące budowy ogrodzeń. Są one zawarte w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Mogą nakazywać np. wykonanie ogrodzenia z określonego materiału, czy też pozostawienie otworów w ogrodzeniu w celu umożliwienia wędrówek jeżom i innym drobnym zwierzętom.

Prawo cywilne

Przed rozpoczęciem prac - oprócz prawa budowlanego - trzeba wziąć pod uwagę także przepisy prawa cywilnego. Regulują one relacje między sąsiadami i mają zapobiegać ewentualnym konfliktom. Odnoszą się m.in. do ogrodzeń znajdujących się na granicy działek i służących do wspólnego użytku.

Ogrodzenie powinno zostać wzniesione w taki sposób, aby nie zakłócało korzystania z sąsiednich nieruchomości. Zgodnie z art. 144 Kodeksu cywilnego właściciel nieruchomości powinien powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych.

W praktyce oznacza to mniej więcej tyle, że jeśli sąsiad wybuduje płot, który np. zasłania nam światło i nie chce tego dobrowolnie zmienić, to prawo nas chroni. Możemy wystąpić na drogę postępowania sądowego. Trzeba jednak pamiętać, że przed sądem swoje roszczenia trzeba będzie udowodnić.

Niezwykle istotną kwestią z punktu widzenia naszego budżetu jest kwestia współfinansowania ogrodzenia, a więc samego wzniesienia i późniejszego utrzymania. Można je wybudować we własnym zakresie lub też dojść do porozumienia z właścicielami graniczących z naszą posesją nieruchomości.

Błędne jest twierdzenie, że sąsiad ma obowiązek wspólnego ponoszenia kosztów budowy czy też odbudowy ogrodzenia. Niestety, nie ma i warto o tym pamiętać. Przepisy Kodeksu cywilnego nakładają na sąsiadów jedynie obowiązek wspólnego ponoszenia kosztów utrzymania już wybudowanego ogrodzenia.

Przewidziany w art. 154 § 2 Kodeksu cywilnego obowiązek ponoszenia kosztów urządzeń znajdujących się w granicy gruntów sąsiadujących nie obejmuje kosztów utrzymania lub wybudowania nowego urządzenia (uchwała SN z 24 stycznia 2002 r. III CZP 75/2001). W przypadku budowy ogrodzeń najlepszym rozwiązaniem jest dogadanie się z sąsiadami. Unikniemy wówczas nie tylko kosztów, ale i czasu.


(współpraca i konsultacja merytoryczna: prawnik, Dariusz KOSTYRA, serwis prawny www.eporady24.pl.)

money.pl

Przybywa luksusowych hoteli. Branża ma się dobrze

W drugim kwartale 2009 w Polsce otwartych zostało pięć nowych, cztero- i pięciogwiazdkowych obiektów.

Jak podkreślają analitycy firmy doradczej Cushman & Wakefield dużym wydarzeniem była pierwsza w tym roku transakcja sprzedaży prestiżowego hotelu w Polsce. Jej przedmiotem był pięciogwiazdkowy Hotel Radisson Blu w Krakowie. To obiekt istniejący od 5 lat.

Wykorzystanie pokoi w hotelach wzrosło w stosunku do pierwszego kwartału. Zdaniem analityków C & W można było się tego  spodziewać, ponieważ maj i czerwiec są zwykle najlepszymi miesiącami pierwszej połowy roku dla obiektów hotelowych.

Kryteria przyznawania przez banki środków na finansowanie inwestycji hotelowych nie uległy zmianie, banki nadal nie rezygnują z wysokich wymogów stawianych potencjalnym kredytobiorcom.

 We Wrocławiu otwarty został stylowy 121 pokojowy Hotel Monopol (sieć Likus) i jest to dopiero trzeci - po Hotelu Sofitel i Radisson Blu - pięciogwiazdkowiec w tym mieście.

Łódź natomiast doczekała się pierwszego hotelu czterogwiazdkowego, 278-pokojowego Hotelu Andels zlokalizowanego na terenie centrum Manufaktura. Warto dodać, że jest to czwarty hotel zarządzany przez VienneInternational pod marką Andels, w tym drugi w Polsce (po Krakowie).

Gdańsk wzbogacił się o dwa hotele - pięciogwiazdkowy, 134-pokojowy Hotel Radisson Blu (piąty obiekt tej marki w Polsce) i czterogwiazdkowy hotel Qubus ze 110 pokojami.
W Krakowie otwarto pierwszy Hotel Park Inn w Polsce należący, podobnie jak marka Radisson Blu, do grupy Rezidor.Krakowski Park Inn oferuje 152 pokoje o standardzie 4-gwiazdkowym.

- Wszystkie wymienione hotele poza wysokim standardem wyróżniają się bardzo interesująca architekturą i w znakomity sposób podnoszą jakość podaży miejsc noclegowych w głównych miastach Polski. Pod względem nowo oddawanych inwestycji hotelowych w tyle pozostaje Poznań, szczególnie w kontekście rozgrywania meczów Euro 2012 w tym mieście - komentują eksperci C & W.

 

money.pl

Przybywa luksusowych hoteli. Branża ma się dobrze

W drugim kwartale 2009 w Polsce otwartych zostało pięć nowych, cztero- i pięciogwiazdkowych obiektów.

Jak podkreślają analitycy firmy doradczej Cushman & Wakefield dużym wydarzeniem była pierwsza w tym roku transakcja sprzedaży prestiżowego hotelu w Polsce. Jej przedmiotem był pięciogwiazdkowy Hotel Radisson Blu w Krakowie. To obiekt istniejący od 5 lat.

Wykorzystanie pokoi w hotelach wzrosło w stosunku do pierwszego kwartału. Zdaniem analityków C & W można było się tego  spodziewać, ponieważ maj i czerwiec są zwykle najlepszymi miesiącami pierwszej połowy roku dla obiektów hotelowych.

Kryteria przyznawania przez banki środków na finansowanie inwestycji hotelowych nie uległy zmianie, banki nadal nie rezygnują z wysokich wymogów stawianych potencjalnym kredytobiorcom.

 We Wrocławiu otwarty został stylowy 121 pokojowy Hotel Monopol (sieć Likus) i jest to dopiero trzeci - po Hotelu Sofitel i Radisson Blu - pięciogwiazdkowiec w tym mieście.

Łódź natomiast doczekała się pierwszego hotelu czterogwiazdkowego, 278-pokojowego Hotelu Andels zlokalizowanego na terenie centrum Manufaktura. Warto dodać, że jest to czwarty hotel zarządzany przez VienneInternational pod marką Andels, w tym drugi w Polsce (po Krakowie).

Gdańsk wzbogacił się o dwa hotele - pięciogwiazdkowy, 134-pokojowy Hotel Radisson Blu (piąty obiekt tej marki w Polsce) i czterogwiazdkowy hotel Qubus ze 110 pokojami.
W Krakowie otwarto pierwszy Hotel Park Inn w Polsce należący, podobnie jak marka Radisson Blu, do grupy Rezidor.Krakowski Park Inn oferuje 152 pokoje o standardzie 4-gwiazdkowym.

- Wszystkie wymienione hotele poza wysokim standardem wyróżniają się bardzo interesująca architekturą i w znakomity sposób podnoszą jakość podaży miejsc noclegowych w głównych miastach Polski. Pod względem nowo oddawanych inwestycji hotelowych w tyle pozostaje Poznań, szczególnie w kontekście rozgrywania meczów Euro 2012 w tym mieście - komentują eksperci C & W.

 

money.pl

Jak bezpiecznie wynająć mieszkanie?

Każdego roku w Polsce odnotowuje się kilkanaście tysięcy przypadków posługiwania się skradzionymi lub sfałszowanymi dokumentami.

 -Część przestępstw dokonywanych jest przy okazji przeprowadzania transakcji na rynku nieruchomości. Osoby dokonujące operacji na rynku wynajmu szczególnie narażone są na różnego rodzaju nieprawidłowości - podkreślają eksperci biura nieruchomości Metrohouse.

Ich zdaniem właściciele wystawionych do wynajmu mieszkań ponoszą znacznie większe - od poszukujących lokalu do wynajęcia - ryzyko związane z zawarciem transakcji. - Nieznajomość prawa, warunków rynkowych, sposobów zabezpieczenia przed nieuczciwym kontrahentem - to wszystko potęguje obawy związane z wynajmem - czytamy w analizie Metrohouse.

 

Sprawdzenie wiarygodności potencjalnego najemcy, z którym zamierzamy podpisać umowę najmu jest tylko pozornie proste. Nigdy nie można mieć 100 proc. pewności, że osoba, która będzie wynajmować nasze mieszkanie lub dom będzie terminowym płatnikiem czynszu i będzie wykorzystywać lokal na cele zgodne z umową stosując się do zasad porządku domowego.

Aby uczynić transakcję wynajmu pewniejszą, warto zapoznać się z wybranymi zasadami bezpiecznego wynajmu:

1. Przy podpisaniu umowy poproś potencjalnego najemcę o wylegitymowanie się dwoma rodzajami dokumentów, np. dowodem osobistym i prawem jazdy/paszportem. Niby prosta czynność, a znacznie zmniejsza ryzyko posługiwania się fałszywym dokumentem.

2. Zadawaj mnóstwo pytań. Jeśli masz wątpliwości, zapytaj przyszłego najemcę o sytuację materialną, lub poproś o zaświadczenie o wysokości zarobków. Wynajem mieszkania jest rodzajem biznesu, nie możesz sobie pozwolić na potencjalnie niewypłacalnego kontrahenta. Warto sprawdzić kontrahenta w bazach BiK i BiG.

3. Obawiasz się, że najemca nie będzie należycie dbał o mieszkanie? W umowie zapewnij sobie prawo do inspekcji nieruchomości. Nie możesz bez zgody najemcy wejść do wynajmowanej nieruchomości, ale okazją do bieżącego nadzorowania jego stanu mogą być comiesięczne wizyty, w trakcie których najemca będzie regulował bieżące należności.

4. Aby zlikwidować ryzyko powstania zaległości w płatnościach za czynsz odprowadzany do wspólnoty mieszkaniowej lub spółdzielni oraz opłaty za bieżącą eksploatację mediów, w umowie zagwarantuj sobie płatność wszystkich tych należności wraz z czynszem wynajmu.

5. Kaucja stanowi podstawowe zabezpieczenie przy wynajmie mieszkania/domu. Jej wysokość nie powinna być niższa niż wartość jednomiesięcznego czynszu. Kaucję pobierz w momencie przekazania nieruchomości najemcy.

6. Podstawą wydania nieruchomości jest protokół zdawczo-odbiorczy. W protokole dokładnie opisz stan techniczny nieruchomości, jej wyposażenie. Dodatkowo możesz zrobić zdjęcia, zarchiwizować je na płycie CD i załączyć do protokołu.

7. W umowie wymagaj płatności czynszu w odstępach miesięcznych. Jeśli zgodzisz się pobierać należny czynsz w rzadszych odstępach czasu, maleją twoje szanse na sprawne odzyskanie należnych kwot.

8. Nie unikaj odprowadzania podatku za wynajem nieruchomości. Przy ewentualnych  kwestiach spornych z najemcą nie będziesz mieć oporów, by skierować sprawę do sądu.

9. Możesz podpisać umowę w formie aktu notarialnego, co jest gwarancją, że najemca dobrowolnie podda się egzekucji komorniczej.

10. Pamiętaj o ubezpieczeniu rzeczy znajdujących się w mieszkaniu.

11. Często konflikty pomiędzy stronami są następstwem źle skonstruowanej umowy, na bazie przypadkowego szablonu, który nie zabezpiecza w należytym stopniu żadnej ze stron. Przed jej podpisaniem poradź się specjalisty: prawnika lub pośrednika.

12. Po rozmowie z potencjalnym najemcą mnożą Ci się wątpliwości? Jeśli najemca nie przekonuje Cię po pierwszym spotkaniu, za każdym razem nie będziesz pewien najemcy. Może w takiej odstąpić od umowy?

Jednak nawet najbardziej szczegółowe porady mogą nie uchronić przed popełnieniem błędu przy transakcji wynajmu mieszkania, jeśli będzie się przestrzegać podstawowych zasad bezpieczeństwa przy określaniu warunków umowy.

 

money.pl

Jak bezpiecznie wynająć mieszkanie?

Każdego roku w Polsce odnotowuje się kilkanaście tysięcy przypadków posługiwania się skradzionymi lub sfałszowanymi dokumentami.

 -Część przestępstw dokonywanych jest przy okazji przeprowadzania transakcji na rynku nieruchomości. Osoby dokonujące operacji na rynku wynajmu szczególnie narażone są na różnego rodzaju nieprawidłowości - podkreślają eksperci biura nieruchomości Metrohouse.

Ich zdaniem właściciele wystawionych do wynajmu mieszkań ponoszą znacznie większe - od poszukujących lokalu do wynajęcia - ryzyko związane z zawarciem transakcji. - Nieznajomość prawa, warunków rynkowych, sposobów zabezpieczenia przed nieuczciwym kontrahentem - to wszystko potęguje obawy związane z wynajmem - czytamy w analizie Metrohouse.

 

Sprawdzenie wiarygodności potencjalnego najemcy, z którym zamierzamy podpisać umowę najmu jest tylko pozornie proste. Nigdy nie można mieć 100 proc. pewności, że osoba, która będzie wynajmować nasze mieszkanie lub dom będzie terminowym płatnikiem czynszu i będzie wykorzystywać lokal na cele zgodne z umową stosując się do zasad porządku domowego.

Aby uczynić transakcję wynajmu pewniejszą, warto zapoznać się z wybranymi zasadami bezpiecznego wynajmu:

1. Przy podpisaniu umowy poproś potencjalnego najemcę o wylegitymowanie się dwoma rodzajami dokumentów, np. dowodem osobistym i prawem jazdy/paszportem. Niby prosta czynność, a znacznie zmniejsza ryzyko posługiwania się fałszywym dokumentem.

2. Zadawaj mnóstwo pytań. Jeśli masz wątpliwości, zapytaj przyszłego najemcę o sytuację materialną, lub poproś o zaświadczenie o wysokości zarobków. Wynajem mieszkania jest rodzajem biznesu, nie możesz sobie pozwolić na potencjalnie niewypłacalnego kontrahenta. Warto sprawdzić kontrahenta w bazach BiK i BiG.

3. Obawiasz się, że najemca nie będzie należycie dbał o mieszkanie? W umowie zapewnij sobie prawo do inspekcji nieruchomości. Nie możesz bez zgody najemcy wejść do wynajmowanej nieruchomości, ale okazją do bieżącego nadzorowania jego stanu mogą być comiesięczne wizyty, w trakcie których najemca będzie regulował bieżące należności.

4. Aby zlikwidować ryzyko powstania zaległości w płatnościach za czynsz odprowadzany do wspólnoty mieszkaniowej lub spółdzielni oraz opłaty za bieżącą eksploatację mediów, w umowie zagwarantuj sobie płatność wszystkich tych należności wraz z czynszem wynajmu.

5. Kaucja stanowi podstawowe zabezpieczenie przy wynajmie mieszkania/domu. Jej wysokość nie powinna być niższa niż wartość jednomiesięcznego czynszu. Kaucję pobierz w momencie przekazania nieruchomości najemcy.

6. Podstawą wydania nieruchomości jest protokół zdawczo-odbiorczy. W protokole dokładnie opisz stan techniczny nieruchomości, jej wyposażenie. Dodatkowo możesz zrobić zdjęcia, zarchiwizować je na płycie CD i załączyć do protokołu.

7. W umowie wymagaj płatności czynszu w odstępach miesięcznych. Jeśli zgodzisz się pobierać należny czynsz w rzadszych odstępach czasu, maleją twoje szanse na sprawne odzyskanie należnych kwot.

8. Nie unikaj odprowadzania podatku za wynajem nieruchomości. Przy ewentualnych  kwestiach spornych z najemcą nie będziesz mieć oporów, by skierować sprawę do sądu.

9. Możesz podpisać umowę w formie aktu notarialnego, co jest gwarancją, że najemca dobrowolnie podda się egzekucji komorniczej.

10. Pamiętaj o ubezpieczeniu rzeczy znajdujących się w mieszkaniu.

11. Często konflikty pomiędzy stronami są następstwem źle skonstruowanej umowy, na bazie przypadkowego szablonu, który nie zabezpiecza w należytym stopniu żadnej ze stron. Przed jej podpisaniem poradź się specjalisty: prawnika lub pośrednika.

12. Po rozmowie z potencjalnym najemcą mnożą Ci się wątpliwości? Jeśli najemca nie przekonuje Cię po pierwszym spotkaniu, za każdym razem nie będziesz pewien najemcy. Może w takiej odstąpić od umowy?

Jednak nawet najbardziej szczegółowe porady mogą nie uchronić przed popełnieniem błędu przy transakcji wynajmu mieszkania, jeśli będzie się przestrzegać podstawowych zasad bezpieczeństwa przy określaniu warunków umowy.

 

money.pl

Polska preferowanym rynkiem

W globalnym świecie finansów, każdy kraj przeżywa kiedyś swoje 5 minut sławy. Wydaje się, że właśnie nadszedł czas dla Polski. Już od jakiegoś czasu złoty jest najsilniejszy w regionie, a warszawski parkiet dynamiką swoich wzrostów potrafi przyćmić nawet Moskwę. Niedoważany dotąd w portfelach funduszy zagranicznych nadwiślański kraj doczekał się nawet obszernego artykułu (oczywiście o optymistycznej wymowie) na serwisie Bloomberg’a.

Wczoraj sesja w Warszawie zaczęła się sporym, bo ponad 1-procentowym wzrostem. Nastroje były dobre, ale nic nie zapowiadało paniki kupna, którą obserwowaliśmy pod koniec notowań. Można szukać powodów na siłę, ale mija się to z celem. Trzeba bowiem pamiętać o dłuższym horyzoncie czasowym, który faworyzuje stronę popytową. Nie mogą więc dziwić wybryki byków, które niepodzielnie dominują na parkiecie i nie chcą oddać pola niedźwiedziom.

Zakończenie wzrostem o prawie 5 proc. przy silnym złotym i bardzo dobrze zachowujących się parkietach w Czechach i na Węgrzech wyraźnie wskazuje na kapitał zagraniczny jako czynnik sprawczy. Fundusze grają na wzrosty, a ich ulubionym krajem stała się Polska. Coraz więcej osób zaczyna wierzyć w „sukces” naszego kraju w postaci uniknięcia recesji. Mamy największy i najsilniejszy rynek wewnętrzny w regionie, a ostatnio publikowane bardzo dobre dane z Niemiec również nas wspierają. Niedawne brzydkie kaczątko wyrosło na pięknego łabędzia. Żeby jednak nie popadać w samozachwyt powiedzieć trzeba sobie szczerze, że każda historia ma swój początek, jak i niestety koniec. Tymczasem warto jednak korzystać z dobrej auty jaka owiała nasz kraj.

Za wielką wodą sesja również była bardzo udana. Zresztą rewelacyjny początek notowań był przyczyną sprawczą byczej końcówki europejskich sesji. Wiele mówiło się na temat cotygodniowych danych o wnioskach o zasiłek dla bezrobotnych. Publikacja względnie zbliżona do prognoz była gorsza niż tydzień wcześniej, ale pamiętać trzeba, że na niezłe dane z ostatnich tygodni przemożny wpływ miały współczynniki korygujące sezonowość, które poniekąd zaniżały obraz. Teraz bez tej sztucznej pomocy ilość wniosków nie wzrosła znacznie, co wyraźnie wskazuję na poprawiające się perspektywy rynku pracy.

Wspomnieć również trzeba o wynikach spółek, które wspierały kupujących. Motorola czy MasterCard opublikowały wyniki lepsze od prognoz. Rynek szybko zapomniał o nienajlepszym raporcie ExxonMobil i wzrósł o ponad 1 proc. Letnia zwyżka trwa więc w najlepsze, a pomaga jej koniec miesiąca. Warto przystroić trochę okna, by zachęcić inwestorów do kolejnych wpłat środków do funduszy.

Komentarz przygotował
Łukasz Bugaj
Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

inwestycje.pl

Polska preferowanym rynkiem

W globalnym świecie finansów, każdy kraj przeżywa kiedyś swoje 5 minut sławy. Wydaje się, że właśnie nadszedł czas dla Polski. Już od jakiegoś czasu złoty jest najsilniejszy w regionie, a warszawski parkiet dynamiką swoich wzrostów potrafi przyćmić nawet Moskwę. Niedoważany dotąd w portfelach funduszy zagranicznych nadwiślański kraj doczekał się nawet obszernego artykułu (oczywiście o optymistycznej wymowie) na serwisie Bloomberg’a.

Wczoraj sesja w Warszawie zaczęła się sporym, bo ponad 1-procentowym wzrostem. Nastroje były dobre, ale nic nie zapowiadało paniki kupna, którą obserwowaliśmy pod koniec notowań. Można szukać powodów na siłę, ale mija się to z celem. Trzeba bowiem pamiętać o dłuższym horyzoncie czasowym, który faworyzuje stronę popytową. Nie mogą więc dziwić wybryki byków, które niepodzielnie dominują na parkiecie i nie chcą oddać pola niedźwiedziom.

Zakończenie wzrostem o prawie 5 proc. przy silnym złotym i bardzo dobrze zachowujących się parkietach w Czechach i na Węgrzech wyraźnie wskazuje na kapitał zagraniczny jako czynnik sprawczy. Fundusze grają na wzrosty, a ich ulubionym krajem stała się Polska. Coraz więcej osób zaczyna wierzyć w „sukces” naszego kraju w postaci uniknięcia recesji. Mamy największy i najsilniejszy rynek wewnętrzny w regionie, a ostatnio publikowane bardzo dobre dane z Niemiec również nas wspierają. Niedawne brzydkie kaczątko wyrosło na pięknego łabędzia. Żeby jednak nie popadać w samozachwyt powiedzieć trzeba sobie szczerze, że każda historia ma swój początek, jak i niestety koniec. Tymczasem warto jednak korzystać z dobrej auty jaka owiała nasz kraj.

Za wielką wodą sesja również była bardzo udana. Zresztą rewelacyjny początek notowań był przyczyną sprawczą byczej końcówki europejskich sesji. Wiele mówiło się na temat cotygodniowych danych o wnioskach o zasiłek dla bezrobotnych. Publikacja względnie zbliżona do prognoz była gorsza niż tydzień wcześniej, ale pamiętać trzeba, że na niezłe dane z ostatnich tygodni przemożny wpływ miały współczynniki korygujące sezonowość, które poniekąd zaniżały obraz. Teraz bez tej sztucznej pomocy ilość wniosków nie wzrosła znacznie, co wyraźnie wskazuję na poprawiające się perspektywy rynku pracy.

Wspomnieć również trzeba o wynikach spółek, które wspierały kupujących. Motorola czy MasterCard opublikowały wyniki lepsze od prognoz. Rynek szybko zapomniał o nienajlepszym raporcie ExxonMobil i wzrósł o ponad 1 proc. Letnia zwyżka trwa więc w najlepsze, a pomaga jej koniec miesiąca. Warto przystroić trochę okna, by zachęcić inwestorów do kolejnych wpłat środków do funduszy.

Komentarz przygotował
Łukasz Bugaj
Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

inwestycje.pl

Prezydent podpisał ustawę antykryzysową

Prezydent podpisał rządową ustawę o łagodzeniu skutków kryzysu dla pracowników i przedsiębiorców. To element pakietu antykryzysowego. Lech Kaczyński ma nadzieje, że ustawa będzie hamowała bezrobocie. Jak podkreślił, główną przesłanką podpisu była ochrona miejsc pracy.

Lech Kaczyński wyraził opinię, że wzrost bezrobocia na wielką skalę jest jednym z największych zagrożeń dla naszego kraju. Rząd dobrze ocenił decyzję prezydenta. Zdaniem ministra w Kancelarii Premiera Michała Boniego, dzięki podpisowi Lecha Kaczyńskiego, można mieć przekonanie, że istnieje możliwość wspólnego znalezienia dobrego rozwiązania dla pracowników i gospodarki w dobie kryzysu - mówił minister. Michał Boni podkreślił, że ustawa tworzy dobre zabezpieczenie polskiego rynku pracy w drugim półroczu. Jak zaznaczył, polska gospodarka jest w dość dobrej kondycji, ale trzeba przeciwdziałać potencjalnym zagrożeniom. Również posłowie rządowej koalicji ucieszyli się z decyzji prezydenta. Wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski z PO liczy, że takich gestów ze strony prezydenta będzie więcej.

Podkreślił, że mimo złośliwego komentarza, Lech Kaczyński wsparł rząd w walce z kryzysem. Poseł PSL Eugeniusz Kłopotek mówi, że zaczyna dostrzegać "przemianę" prezydenta i coraz więcej znaków dobrej woli. Jego zdaniem, im bliżej do wyborów, tym prezydent działa nieco szerzej, niż na potrzeby własnego zaplecza politycznego. Również z aprobatą decyzję prezydenta przyjęła Konfederacja Pracodawców Polskich. Dariusz Witkowski z KPP podkreślił, że prezydent, podpisując ustawę, wyszedł naprzeciw oczekiwaniom pracowników i pracodawców. Dariusz Witkowski zwrócił uwagę, że ustawa ma wiele słabości, które zgłaszali partnerzy społeczni w ramach prac Komisji Trójstronnej. Na przykład ustalenie 25-procentowego progu spadku obrotów roku do roku dla przedsiębiorstw, które będą mogły korzystać ze wsparcia. Natomiast ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan Jeremi Mordasewicz uważa, że dzięki rządowej ustawie antykryzysowej Polska uratuje około 200 tysięcy miejsc pracy. Prezydent, składając dziś pod nią podpis, wyraził nadzieję, że zahamuje ona bezrobocie. Jeremi Mordasewicz powiedział IAR, że teraz, w dobie kryzysu, fala zwolnień będzie mniejsza dzięki ustawie. A wszystko dlatego, że pracodawcy będą mogli inaczej gospodarować czasem pracy. Ekonomista Piotr Bielski uważa, że ustawa antykryzysowa może pomóc przedsiębiorstwom w przetrwaniu spowolnienia gospodarczego. Prezydent podpisał przygotowaną przez rząd ustawę o łagodzeniu skutków kryzysu dla pracowników i przedsiębiorców. Ekonomista zwraca jednak uwagę, że ustawa nie jest złotym środkiem, który uzdrowi polską gospodarkę. Ustawa wprowadza między innymi dłuższe okresy rozliczeniowe, elastyczny czas pracy i ograniczenia w stosowaniu umów na czas określony. Przewiduje również pomoc dla przedsiębiorców, którzy przechodzili trudności finansowe. Chodzi o tych, których obroty spadły o co najmniej 25 procent w ciągu 3 miesięcy po 1 lipca 2008 roku, w porównaniu z rocznym okresem poprzedzającym ten czas.

IAR

js

inwestycje.pl

Prezydent podpisał ustawę antykryzysową

Prezydent podpisał rządową ustawę o łagodzeniu skutków kryzysu dla pracowników i przedsiębiorców. To element pakietu antykryzysowego. Lech Kaczyński ma nadzieje, że ustawa będzie hamowała bezrobocie. Jak podkreślił, główną przesłanką podpisu była ochrona miejsc pracy.

Lech Kaczyński wyraził opinię, że wzrost bezrobocia na wielką skalę jest jednym z największych zagrożeń dla naszego kraju. Rząd dobrze ocenił decyzję prezydenta. Zdaniem ministra w Kancelarii Premiera Michała Boniego, dzięki podpisowi Lecha Kaczyńskiego, można mieć przekonanie, że istnieje możliwość wspólnego znalezienia dobrego rozwiązania dla pracowników i gospodarki w dobie kryzysu - mówił minister. Michał Boni podkreślił, że ustawa tworzy dobre zabezpieczenie polskiego rynku pracy w drugim półroczu. Jak zaznaczył, polska gospodarka jest w dość dobrej kondycji, ale trzeba przeciwdziałać potencjalnym zagrożeniom. Również posłowie rządowej koalicji ucieszyli się z decyzji prezydenta. Wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski z PO liczy, że takich gestów ze strony prezydenta będzie więcej.

Podkreślił, że mimo złośliwego komentarza, Lech Kaczyński wsparł rząd w walce z kryzysem. Poseł PSL Eugeniusz Kłopotek mówi, że zaczyna dostrzegać "przemianę" prezydenta i coraz więcej znaków dobrej woli. Jego zdaniem, im bliżej do wyborów, tym prezydent działa nieco szerzej, niż na potrzeby własnego zaplecza politycznego. Również z aprobatą decyzję prezydenta przyjęła Konfederacja Pracodawców Polskich. Dariusz Witkowski z KPP podkreślił, że prezydent, podpisując ustawę, wyszedł naprzeciw oczekiwaniom pracowników i pracodawców. Dariusz Witkowski zwrócił uwagę, że ustawa ma wiele słabości, które zgłaszali partnerzy społeczni w ramach prac Komisji Trójstronnej. Na przykład ustalenie 25-procentowego progu spadku obrotów roku do roku dla przedsiębiorstw, które będą mogły korzystać ze wsparcia. Natomiast ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan Jeremi Mordasewicz uważa, że dzięki rządowej ustawie antykryzysowej Polska uratuje około 200 tysięcy miejsc pracy. Prezydent, składając dziś pod nią podpis, wyraził nadzieję, że zahamuje ona bezrobocie. Jeremi Mordasewicz powiedział IAR, że teraz, w dobie kryzysu, fala zwolnień będzie mniejsza dzięki ustawie. A wszystko dlatego, że pracodawcy będą mogli inaczej gospodarować czasem pracy. Ekonomista Piotr Bielski uważa, że ustawa antykryzysowa może pomóc przedsiębiorstwom w przetrwaniu spowolnienia gospodarczego. Prezydent podpisał przygotowaną przez rząd ustawę o łagodzeniu skutków kryzysu dla pracowników i przedsiębiorców. Ekonomista zwraca jednak uwagę, że ustawa nie jest złotym środkiem, który uzdrowi polską gospodarkę. Ustawa wprowadza między innymi dłuższe okresy rozliczeniowe, elastyczny czas pracy i ograniczenia w stosowaniu umów na czas określony. Przewiduje również pomoc dla przedsiębiorców, którzy przechodzili trudności finansowe. Chodzi o tych, których obroty spadły o co najmniej 25 procent w ciągu 3 miesięcy po 1 lipca 2008 roku, w porównaniu z rocznym okresem poprzedzającym ten czas.

IAR

js

inwestycje.pl

Dom Development: Sprzedaż lepsza od założeń

Sprzedaż mieszkań w Dom Development w ostatnich miesiącach jest istotnie wyższa od założeń, na rynku mieszkaniowym widać pewne ożywienie. Jesienią spółka będzie podejmować decyzje o rozpoczynaniu nowych projektów - poinformował PAP Jarosław Szanajca, prezes Dom Development.

- Stopniowo rynek się podnosi, nasza sprzedaż idzie w sposób istotnie wyższy niż założony. Bardzo szybko wyprzedają się dobre mieszkania, mamy coraz mniejszą ofertę i to samo widzimy u innych deweloperów - powiedział PAP Szanajca. - Nie podjęliśmy jeszcze decyzji o rozpoczęciu nowych projektów. Takie decyzje będziemy podejmować jesienią - dodał.

Szanajca poinformował, że rezygnacje klientów z kupionych wcześniej mieszkań są w normie i mają dla spółki marginalne znaczenie. Stwierdził, że nie należy oczekiwać poprawy wyników finansowych Dom Development w najbliższym czasie.

- Publikowane wyniki pokazują historyczną sytuację, trzeba przyjąć, że w najbliższym czasie wyniki nie będą się polepszać, a raczej pogarszać - powiedział. Zdaniem prezesa ogólna sytuacja na rynku deweloperskim poprawia się.

- Obraz rynku się poprawia, ale trzeba zaznaczyć, że nadal bardzo słabo funkcjonuje rynek kredytów hipotecznych. Sprawia to, że za wcześnie jest, aby mówić o zdecydowanym odbiciu rynku - powiedział. -Ceny mieszkań przestały już spadać - dodał.

 

interia.pl

Dom Development: Sprzedaż lepsza od założeń

Sprzedaż mieszkań w Dom Development w ostatnich miesiącach jest istotnie wyższa od założeń, na rynku mieszkaniowym widać pewne ożywienie. Jesienią spółka będzie podejmować decyzje o rozpoczynaniu nowych projektów - poinformował PAP Jarosław Szanajca, prezes Dom Development.

- Stopniowo rynek się podnosi, nasza sprzedaż idzie w sposób istotnie wyższy niż założony. Bardzo szybko wyprzedają się dobre mieszkania, mamy coraz mniejszą ofertę i to samo widzimy u innych deweloperów - powiedział PAP Szanajca. - Nie podjęliśmy jeszcze decyzji o rozpoczęciu nowych projektów. Takie decyzje będziemy podejmować jesienią - dodał.

Szanajca poinformował, że rezygnacje klientów z kupionych wcześniej mieszkań są w normie i mają dla spółki marginalne znaczenie. Stwierdził, że nie należy oczekiwać poprawy wyników finansowych Dom Development w najbliższym czasie.

- Publikowane wyniki pokazują historyczną sytuację, trzeba przyjąć, że w najbliższym czasie wyniki nie będą się polepszać, a raczej pogarszać - powiedział. Zdaniem prezesa ogólna sytuacja na rynku deweloperskim poprawia się.

- Obraz rynku się poprawia, ale trzeba zaznaczyć, że nadal bardzo słabo funkcjonuje rynek kredytów hipotecznych. Sprawia to, że za wcześnie jest, aby mówić o zdecydowanym odbiciu rynku - powiedział. -Ceny mieszkań przestały już spadać - dodał.

 

interia.pl

PPP w nieruchomościach

Nie od dziś wiadomo, że dobra współpraca przynosi dorodne owoce. Kiedy jednak proponuje się współdziałanie podmiotu publicznego z podmiotem prywatnym w zakresie różnych przedsięwzięć, entuzjazmu raczej nie widać.

Partnerstwo publiczno-prywatne funkcjonuje już w wielu rozwiniętych krajach. U nas jednak wciąż uważane jest za niekonwencjonalną metodę finansowania projektów. Potrzeby mamy ogromne, środków na ich realizację wciąż bardzo mało. Może więc najwyższa pora przekonać się do współpracy i rozwijać ideę PPP w ważnych dziedzinach życia społeczno-gospodarczego?

Dyskusja na temat stanu finansów publicznych w Polsce trwa właściwie nieustannie. Ostatnio, w obliczu kryzysu światowego, jest szczególnie gorliwa. Już teraz wiemy, że dochody będą dużo niższe niż zaplanowano. Deficyt budżetu państwa na koniec maja 2009r. wyniósł 16,4 mld zł, co stanowi 90,2 proc. deficytu zaplanowanego w tegorocznej ustawie budżetowej. Istnieje coraz większe niebezpieczeństwo przekroczenia tzw. drugiego progu ostrożnościowego co mogłoby skutkować zdecydowanym ograniczeniem wydatków. To z kolei może wstrzymać rozpoczęte inwestycje i zagrozić wielu planowanym inicjatywom. A przed nami przecież ważne wydarzenie - organizacja Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej.

Stan infrastruktury w Polsce jest niezbyt zadowalający. Braki w tym zakresie są charakterystyczne dla krajów należących dawniej do grupy państw socjalistycznych. Dodatkowo, ze względu na niewłaściwe zarządzanie, urządzenia infrastrukturalne odznaczają się dużym zużyciem. Potrzeby są więc bardzo duże i nie sposób, by ich finansowanie w całości udźwignął budżet państwa. A przeciąganie w czasie realizacji dość pilnych projektów odbija się bardzo negatywnie na całym kraju. Tak więc dziś mamy sytuację, w której wybiera się inwestycje, które muszą zostać zrealizowane natychmiast ze względu na organizację jakiegoś wydarzenia bądź ze względów bezpieczeństwa. Inne, choć również ważne, zadania zostają odłożone i tym sposobem nawarstwiają się problemy związane z ogólnie pojętą infrastrukturą.

Partnerstwo publiczno-prywatne zazwyczaj stosowane jest w obszarze energetyki, komunikacji oraz w sektorze wodno-sanitarnym. Idea ta może być jednak z powodzeniem wykorzystana także w budownictwie mieszkaniowym. Samorządy gminne, na które nałożony został obowiązek zapewnienia lokali socjalnych i lokali zamiennych, a także zaspokajania potrzeb mieszkaniowych gospodarstw domowych o niskich dochodach, z powodu braku środków budżetowych bądź przeznaczania ich na inne cele bardzo często nie są w stanie wywiązać się z tego zadania publicznego. Samorządy rozwiązują problem mieszkaniowy uboższej bądź dotkniętej zdarzeniami losowymi warstwy społeczeństwa w sposób doraźny. Długa lista oczekiwań na mieszkania socjalne oraz udzielanie schronienia w hotelach na czas remontu lub znalezienia odpowiedniego mieszkania gospodarstwom domowym, które utraciły swój lokal wskutek katastrofalnych wydarzeń jest na porządku dziennym.

Sposobem na odciążenie gminnego budżetu i jednoczesną realizację budownictwa mieszkaniowego może być zastosowanie wspólnego (publiczno-prywatnego) zamierzenia inwestycyjnego. Wkładem partnera prywatnego (dewelopera) byłaby gotówka, stanowiąca wkład własny przedsięwzięcia, oraz wszelkie prace związane z procesem inwestycyjnym, natomiast gmina wniosłaby aport rzeczowy w postaci uzbrojonego terenu. Każda ze stron ma inne interesy na względzie, więc bardzo ważne jest wypracowanie modelu korzystnego dla obu stron. Idea ta ma tym większą szansę na wpisanie się w polskie warunki, im więcej będzie dobrych przykładów współpracy osiągniętych w ramach PPP. A to będzie możliwe przede wszystkim wtedy, jeśli pokonana zostanie wzajemna nieufność przedstawicieli świata gospodarczego i władz publicznych. Dobre chęci to już połowa sukcesu.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak

interia.pl

PPP w nieruchomościach

Nie od dziś wiadomo, że dobra współpraca przynosi dorodne owoce. Kiedy jednak proponuje się współdziałanie podmiotu publicznego z podmiotem prywatnym w zakresie różnych przedsięwzięć, entuzjazmu raczej nie widać.

Partnerstwo publiczno-prywatne funkcjonuje już w wielu rozwiniętych krajach. U nas jednak wciąż uważane jest za niekonwencjonalną metodę finansowania projektów. Potrzeby mamy ogromne, środków na ich realizację wciąż bardzo mało. Może więc najwyższa pora przekonać się do współpracy i rozwijać ideę PPP w ważnych dziedzinach życia społeczno-gospodarczego?

Dyskusja na temat stanu finansów publicznych w Polsce trwa właściwie nieustannie. Ostatnio, w obliczu kryzysu światowego, jest szczególnie gorliwa. Już teraz wiemy, że dochody będą dużo niższe niż zaplanowano. Deficyt budżetu państwa na koniec maja 2009r. wyniósł 16,4 mld zł, co stanowi 90,2 proc. deficytu zaplanowanego w tegorocznej ustawie budżetowej. Istnieje coraz większe niebezpieczeństwo przekroczenia tzw. drugiego progu ostrożnościowego co mogłoby skutkować zdecydowanym ograniczeniem wydatków. To z kolei może wstrzymać rozpoczęte inwestycje i zagrozić wielu planowanym inicjatywom. A przed nami przecież ważne wydarzenie - organizacja Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej.

Stan infrastruktury w Polsce jest niezbyt zadowalający. Braki w tym zakresie są charakterystyczne dla krajów należących dawniej do grupy państw socjalistycznych. Dodatkowo, ze względu na niewłaściwe zarządzanie, urządzenia infrastrukturalne odznaczają się dużym zużyciem. Potrzeby są więc bardzo duże i nie sposób, by ich finansowanie w całości udźwignął budżet państwa. A przeciąganie w czasie realizacji dość pilnych projektów odbija się bardzo negatywnie na całym kraju. Tak więc dziś mamy sytuację, w której wybiera się inwestycje, które muszą zostać zrealizowane natychmiast ze względu na organizację jakiegoś wydarzenia bądź ze względów bezpieczeństwa. Inne, choć również ważne, zadania zostają odłożone i tym sposobem nawarstwiają się problemy związane z ogólnie pojętą infrastrukturą.

Partnerstwo publiczno-prywatne zazwyczaj stosowane jest w obszarze energetyki, komunikacji oraz w sektorze wodno-sanitarnym. Idea ta może być jednak z powodzeniem wykorzystana także w budownictwie mieszkaniowym. Samorządy gminne, na które nałożony został obowiązek zapewnienia lokali socjalnych i lokali zamiennych, a także zaspokajania potrzeb mieszkaniowych gospodarstw domowych o niskich dochodach, z powodu braku środków budżetowych bądź przeznaczania ich na inne cele bardzo często nie są w stanie wywiązać się z tego zadania publicznego. Samorządy rozwiązują problem mieszkaniowy uboższej bądź dotkniętej zdarzeniami losowymi warstwy społeczeństwa w sposób doraźny. Długa lista oczekiwań na mieszkania socjalne oraz udzielanie schronienia w hotelach na czas remontu lub znalezienia odpowiedniego mieszkania gospodarstwom domowym, które utraciły swój lokal wskutek katastrofalnych wydarzeń jest na porządku dziennym.

Sposobem na odciążenie gminnego budżetu i jednoczesną realizację budownictwa mieszkaniowego może być zastosowanie wspólnego (publiczno-prywatnego) zamierzenia inwestycyjnego. Wkładem partnera prywatnego (dewelopera) byłaby gotówka, stanowiąca wkład własny przedsięwzięcia, oraz wszelkie prace związane z procesem inwestycyjnym, natomiast gmina wniosłaby aport rzeczowy w postaci uzbrojonego terenu. Każda ze stron ma inne interesy na względzie, więc bardzo ważne jest wypracowanie modelu korzystnego dla obu stron. Idea ta ma tym większą szansę na wpisanie się w polskie warunki, im więcej będzie dobrych przykładów współpracy osiągniętych w ramach PPP. A to będzie możliwe przede wszystkim wtedy, jeśli pokonana zostanie wzajemna nieufność przedstawicieli świata gospodarczego i władz publicznych. Dobre chęci to już połowa sukcesu.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak

interia.pl

Polacy mają większy apetyt na ryzyko

Rośnie skłonność Polaków do podejmowania ryzyka - to najważniejszy wniosek płynący z badania preferencji inwestycyjnych, prowadzonego cyklicznie przez Expandera. W akcje lub fundusze akcji przeciętny Polak gotowy jest zainwestować dziś 21,9 proc. swojego portfela, aż o 4,9 pkt proc. więcej niż w III kw. 2008 r.

Największą pozycją w deklarowanym "portfelu Kowalskiego", zbudowanym na podstawie badania preferencji inwestycyjnych, są lokaty i fundusze rynku pieniężnego (23,5 proc.). Na drugim miejscu znalazły się akcje i fundusze akcji (21,9 proc.), a na trzecim - instrumenty zabezpieczające przed spadkami, np. produkty strukturyzowane. Na nie przypada 17 proc. Kolejne pozycje to obligacje i fundusze obligacji (13,5 proc.), fundusze surowcowe (12,6 proc.). Najmniejszy udział, 11,5 proc., mają fundusze nieruchomości.

Badanie preferencji inwestycyjnych Polaków zostało przeprowadzone w dniach 15-24 czerwca 2009 r. w oddziałach Expandera w całej Polsce. Uzyskano 861 poprawnie wypełnionych ankiet. Była to czwarta edycja badania.

Więcej optymizmu po wzrostach na giełdzie

Cieplejsze spojrzenie na agresywne formy inwestowania ma zapewne związek z rosnącym optymizmem na rynkach finansowych i coraz silniejszym przekonaniem, że kryzys gospodarczy udało się przezwyciężyć. Z tego powodu niższe jest też zainteresowanie instrumentami chroniącymi przed przeceną akcji.

Obok samej struktury portfela ważne są również roszady, jakie nastąpiły w niej w porównaniu z poprzednim badaniem, które zostało przeprowadzone w III kwartale 2008 r. Dwie najistotniejsze z nich to:

* wzrost o 4,9 pkt proc. udziału akcji i funduszy akcji

* niemal identyczny spadek (o 5 pkt proc.) udziału instrumentów chroniących przed spadkami.

Nieco więcej przeciętny Polak jest gotów zainwestować w fundusze surowcowe (wzrost o 1,6 pkt proc.) i analogicznie mniej w lokaty bankowe i fundusze rynku pieniężnego (spadek o 1,5 pkt proc.).

Kowalski jest konserwatywny

W sumie w instrumenty o najniższym ryzyku utraty wartości kapitału (lokaty bankowe, fundusze pieniężnego oraz instrumenty chroniące przed spadkami) przeciętny Polak ulokowałby dziś 40,5 proc. portfela wobec 47 proc. w III kw. 2008 r. To dosyć znacząca zmiana. Jeśli dodamy do tego stosunkowo bezpieczne obligacje i fundusze obligacji, to łączny udział wszystkich trzech klas aktywów wyniesie 54 proc. wobec 61 proc. w III kwartale 2008 r.

Portfel o takiej strukturze można określić mianem portfela umiarkowanego ryzyka. Jeżeli jednak uwzględnimy dosyć niską średnią wieku badanych (83,8 proc. ankietowanych stanowiły osoby w wieku 20-40 lat), to możemy przyjąć, że portfel "Kowalskiego" jest konserwatywny.

 

Więcej inwestorów o agresywnym nastawieniu

Odsetek ankietowanych, którzy w ogóle nie zainwestowaliby dziś w akcje lub fundusze akcji wynosi 33,4 proc. W III kwartale całkowitą niechęć do podejmowania ryzyka związanego z rynkiem akcji wykazało aż 39,2 proc. badanych. Odsetek osób gotowych zainwestować w tę klasę aktywów do 40 proc. swojego portfela nie zmienił się. Zwiększył się natomiast udział badanych o bardziej agresywnym nastawieniu inwestycyjnym, tzn. gotowych ulokować w akcjach i funduszach akcji zarówno 41-80 proc., jak i ponad 80 proc. swoich oszczędności. Udział tych ostatnich jest obecnie najwyższy od blisko dwóch lat.

Można przypuszczać, że za wzrostem skłonności do podejmowania ryzyka stoją głównie bardziej obeznane ze specyfiką rynków finansowych osoby, mające doświadczenie w inwestowaniu. By widzieć sens bardziej agresywnego inwestowania trzeba być w miarę na bieżąco z wydarzeniami w naszej oraz światowej gospodarce i być przekonanym, że uda się już niedługo przezwyciężyć globalny kryzys. Raczej trudno sobie wyobrazić, aby wzrost skłonności do ryzyka był udziałem osób, które niedawno poniosły w funduszach duże straty. Od ustanowienia przez giełdę dołka upłynął zbyt krótki czas, by "zaleczyć rany" po bessie.

Mniej chętnych na lokaty

Na drugim biegunie mamy z kolei wzrost odsetka badanych, którzy nie widzą sensu w lokowaniu jakiejkolwiek części swoich oszczędności w banku lub funduszu pieniężnym. Udział takich osób wzrósł do 31 proc. z 25,4 proc. w poprzednim badaniu. Z kolei odsetek badanych, którzy chcą oszczędzać na lokatach bankowych lub w funduszach pieniężnych obniżył się o 5,6 pkt. proc. Wpływ na te wyniki, poza poprawą nastrojów inwestycyjnych, miał stopniowy spadek w tym roku oprocentowania lokat bankowych. Według danych Expandera średnie oprocentowanie 12-miesięcznych lokat na kwotę 5 tys. zł spadło z 5,96 proc. w styczniu br. do 4,68 w lipcu. Jednocześnie straty poniesione przez niektóre fundusze pieniężne w drugim kwartale mogły skutkować zniechęceniem do takich inwestycji.

Ograniczenie skłonności do bezpiecznego inwestowania potwierdza też spadek zainteresowania instrumentami z ochroną kapitału. Mogą to być tzw. produkty strukturyzowane, bądź niektóre fundusze inwestycyjne. Ich podstawową cechą jest ochrona prze stratami z jednoczesnym potencjałem osiągnięcia ponadprzeciętnego zysku. Obecnie aż 41,1 proc. badanych uważa, że takich produktów w ogóle nie warto mieć w portfelu (wzrost o prawie 10 pkt. proc. w stosunku do poprzedniego badania). Wyraźnie zmniejszył się za to odsetek ankietowanych będących zdania, że w instrumenty ochronne warto zainwestować znaczącą część portfela (41-80 proc. lub 81-100 proc.).

Badanie preferencji, a nie przepływów

Badanie preferencji inwestycyjnych Polaków bazuje jedynie na ich deklaracjach dotyczących struktury portfeli. Tak wyraźnie zwiększonego apetytu na ryzyko, jak w naszym badaniu, nie widać w faktycznych przepływach kapitału w krajowych funduszach inwestycyjnych czy w zakresie depozytów bankowych. Pomijając przetasowania w grupie Aviva Commercial Union, fundusze akcji polskich pozyskały przez ostatnich siedem miesięcy blisko 300 mln zł. Większość tych środków napłynęła jednak w I kwartale, kiedy nastroje na giełdzie były bardzo słabe.

W styczniu szerokim strumieniem płynęły pieniądze do funduszy krajowych papierów dłużnych, ale potem już przeważały wypłaty. Największy odpływ był w tym czasie udziałem funduszy stabilnego wzrostu oraz mieszanych. W każdym z ostatnich 7 miesięcy traciły środki. Słabo radziły sobie też podmioty gotówkowe i pieniężne (szczególnie w styczniu i marcu tego roku). Dla nich konkurencją były wysokooprocentowane lokaty bankowe. Cieniem na ich postrzeganiu kładły się też nietrafione inwestycje w niektórych podmiotach, przysparzające strat inwestorom.

Wzrost skłonności do podejmowania ryzyka w badaniu preferencji może być zapowiedzią przyszłych strumieni kapitału, o ile korzystne tendencje na rynku akcji utrzymają się. Punktem przełomowym może stać się zmiana z ujemnych na dodatnie 12-miesięcznych stóp zwrotu funduszy polskich akcji, które teraz wynoszą średnio minus 16,5 proc.

 

Katarzyna Siwek, Krzysztof Stępień, Jerzy Węglarz

interia.pl

Polacy mają większy apetyt na ryzyko

Rośnie skłonność Polaków do podejmowania ryzyka - to najważniejszy wniosek płynący z badania preferencji inwestycyjnych, prowadzonego cyklicznie przez Expandera. W akcje lub fundusze akcji przeciętny Polak gotowy jest zainwestować dziś 21,9 proc. swojego portfela, aż o 4,9 pkt proc. więcej niż w III kw. 2008 r.

Największą pozycją w deklarowanym "portfelu Kowalskiego", zbudowanym na podstawie badania preferencji inwestycyjnych, są lokaty i fundusze rynku pieniężnego (23,5 proc.). Na drugim miejscu znalazły się akcje i fundusze akcji (21,9 proc.), a na trzecim - instrumenty zabezpieczające przed spadkami, np. produkty strukturyzowane. Na nie przypada 17 proc. Kolejne pozycje to obligacje i fundusze obligacji (13,5 proc.), fundusze surowcowe (12,6 proc.). Najmniejszy udział, 11,5 proc., mają fundusze nieruchomości.

Badanie preferencji inwestycyjnych Polaków zostało przeprowadzone w dniach 15-24 czerwca 2009 r. w oddziałach Expandera w całej Polsce. Uzyskano 861 poprawnie wypełnionych ankiet. Była to czwarta edycja badania.

Więcej optymizmu po wzrostach na giełdzie

Cieplejsze spojrzenie na agresywne formy inwestowania ma zapewne związek z rosnącym optymizmem na rynkach finansowych i coraz silniejszym przekonaniem, że kryzys gospodarczy udało się przezwyciężyć. Z tego powodu niższe jest też zainteresowanie instrumentami chroniącymi przed przeceną akcji.

Obok samej struktury portfela ważne są również roszady, jakie nastąpiły w niej w porównaniu z poprzednim badaniem, które zostało przeprowadzone w III kwartale 2008 r. Dwie najistotniejsze z nich to:

* wzrost o 4,9 pkt proc. udziału akcji i funduszy akcji

* niemal identyczny spadek (o 5 pkt proc.) udziału instrumentów chroniących przed spadkami.

Nieco więcej przeciętny Polak jest gotów zainwestować w fundusze surowcowe (wzrost o 1,6 pkt proc.) i analogicznie mniej w lokaty bankowe i fundusze rynku pieniężnego (spadek o 1,5 pkt proc.).

Kowalski jest konserwatywny

W sumie w instrumenty o najniższym ryzyku utraty wartości kapitału (lokaty bankowe, fundusze pieniężnego oraz instrumenty chroniące przed spadkami) przeciętny Polak ulokowałby dziś 40,5 proc. portfela wobec 47 proc. w III kw. 2008 r. To dosyć znacząca zmiana. Jeśli dodamy do tego stosunkowo bezpieczne obligacje i fundusze obligacji, to łączny udział wszystkich trzech klas aktywów wyniesie 54 proc. wobec 61 proc. w III kwartale 2008 r.

Portfel o takiej strukturze można określić mianem portfela umiarkowanego ryzyka. Jeżeli jednak uwzględnimy dosyć niską średnią wieku badanych (83,8 proc. ankietowanych stanowiły osoby w wieku 20-40 lat), to możemy przyjąć, że portfel "Kowalskiego" jest konserwatywny.

 

Więcej inwestorów o agresywnym nastawieniu

Odsetek ankietowanych, którzy w ogóle nie zainwestowaliby dziś w akcje lub fundusze akcji wynosi 33,4 proc. W III kwartale całkowitą niechęć do podejmowania ryzyka związanego z rynkiem akcji wykazało aż 39,2 proc. badanych. Odsetek osób gotowych zainwestować w tę klasę aktywów do 40 proc. swojego portfela nie zmienił się. Zwiększył się natomiast udział badanych o bardziej agresywnym nastawieniu inwestycyjnym, tzn. gotowych ulokować w akcjach i funduszach akcji zarówno 41-80 proc., jak i ponad 80 proc. swoich oszczędności. Udział tych ostatnich jest obecnie najwyższy od blisko dwóch lat.

Można przypuszczać, że za wzrostem skłonności do podejmowania ryzyka stoją głównie bardziej obeznane ze specyfiką rynków finansowych osoby, mające doświadczenie w inwestowaniu. By widzieć sens bardziej agresywnego inwestowania trzeba być w miarę na bieżąco z wydarzeniami w naszej oraz światowej gospodarce i być przekonanym, że uda się już niedługo przezwyciężyć globalny kryzys. Raczej trudno sobie wyobrazić, aby wzrost skłonności do ryzyka był udziałem osób, które niedawno poniosły w funduszach duże straty. Od ustanowienia przez giełdę dołka upłynął zbyt krótki czas, by "zaleczyć rany" po bessie.

Mniej chętnych na lokaty

Na drugim biegunie mamy z kolei wzrost odsetka badanych, którzy nie widzą sensu w lokowaniu jakiejkolwiek części swoich oszczędności w banku lub funduszu pieniężnym. Udział takich osób wzrósł do 31 proc. z 25,4 proc. w poprzednim badaniu. Z kolei odsetek badanych, którzy chcą oszczędzać na lokatach bankowych lub w funduszach pieniężnych obniżył się o 5,6 pkt. proc. Wpływ na te wyniki, poza poprawą nastrojów inwestycyjnych, miał stopniowy spadek w tym roku oprocentowania lokat bankowych. Według danych Expandera średnie oprocentowanie 12-miesięcznych lokat na kwotę 5 tys. zł spadło z 5,96 proc. w styczniu br. do 4,68 w lipcu. Jednocześnie straty poniesione przez niektóre fundusze pieniężne w drugim kwartale mogły skutkować zniechęceniem do takich inwestycji.

Ograniczenie skłonności do bezpiecznego inwestowania potwierdza też spadek zainteresowania instrumentami z ochroną kapitału. Mogą to być tzw. produkty strukturyzowane, bądź niektóre fundusze inwestycyjne. Ich podstawową cechą jest ochrona prze stratami z jednoczesnym potencjałem osiągnięcia ponadprzeciętnego zysku. Obecnie aż 41,1 proc. badanych uważa, że takich produktów w ogóle nie warto mieć w portfelu (wzrost o prawie 10 pkt. proc. w stosunku do poprzedniego badania). Wyraźnie zmniejszył się za to odsetek ankietowanych będących zdania, że w instrumenty ochronne warto zainwestować znaczącą część portfela (41-80 proc. lub 81-100 proc.).

Badanie preferencji, a nie przepływów

Badanie preferencji inwestycyjnych Polaków bazuje jedynie na ich deklaracjach dotyczących struktury portfeli. Tak wyraźnie zwiększonego apetytu na ryzyko, jak w naszym badaniu, nie widać w faktycznych przepływach kapitału w krajowych funduszach inwestycyjnych czy w zakresie depozytów bankowych. Pomijając przetasowania w grupie Aviva Commercial Union, fundusze akcji polskich pozyskały przez ostatnich siedem miesięcy blisko 300 mln zł. Większość tych środków napłynęła jednak w I kwartale, kiedy nastroje na giełdzie były bardzo słabe.

W styczniu szerokim strumieniem płynęły pieniądze do funduszy krajowych papierów dłużnych, ale potem już przeważały wypłaty. Największy odpływ był w tym czasie udziałem funduszy stabilnego wzrostu oraz mieszanych. W każdym z ostatnich 7 miesięcy traciły środki. Słabo radziły sobie też podmioty gotówkowe i pieniężne (szczególnie w styczniu i marcu tego roku). Dla nich konkurencją były wysokooprocentowane lokaty bankowe. Cieniem na ich postrzeganiu kładły się też nietrafione inwestycje w niektórych podmiotach, przysparzające strat inwestorom.

Wzrost skłonności do podejmowania ryzyka w badaniu preferencji może być zapowiedzią przyszłych strumieni kapitału, o ile korzystne tendencje na rynku akcji utrzymają się. Punktem przełomowym może stać się zmiana z ujemnych na dodatnie 12-miesięcznych stóp zwrotu funduszy polskich akcji, które teraz wynoszą średnio minus 16,5 proc.

 

Katarzyna Siwek, Krzysztof Stępień, Jerzy Węglarz

interia.pl

Wkład własny bez podatku!

Premie gwarancyjne oraz odsetki od środków pieniężnych zgromadzonych na książeczkach mieszkaniowych nie są objęte podatkiem dochodowym.

Książeczki mieszkaniowe są jednym z niewielu rodzajów produktów oszczędnościowych, z których uzyskiwane przez jej posiadacza dochody są zwolnione z podatku od dochodów kapitałowych.

Zwolnienie od podatku dochodowego odsetek i premii gwarancyjnych od środków gromadzonych na książeczce mieszkaniowej zawarte jest w art. 52a ust. 1 pkt 5 ustawy o PIT (t.j. Dz.U. z 2000 r. nr 14, poz. 176 z późn. zm.). Przepis jednoznacznie zwalnia z podatku dochodowego odsetki i premie gwarancyjne od wkładów zgromadzonych na książeczkach mieszkaniowych.

- Uregulowanie to oznacza, że wypłaty środków zgromadzonych na książeczkach mieszkaniowych będą wolne od PIT. Zwalnia się z podatku zarówno odsetki naliczone od tych środków, jak i wypłatę premii gwarancyjnej - tłumaczy Jaroslaw Ursyn-Szantyr, doradca podatkowy, właściciel JUS Kancelarii Prawa Podatkowego z siedzibą we Wrocławiu.

Premia gwarancyjna jest państwowym dodatkiem do oszczędności zgromadzonych na książeczce mieszkaniowej. Przysługuje do książeczek mieszkaniowych wydanych przed 24 października 1990 r. z wkładem utrzymywanym przez co najmniej pięć lat. Jest dostępna dla osób, które zakupiły nowe mieszkanie u dewelopera lub w spółdzielni, a także dla osób, które zakupiły mieszkanie używane.

Oferowane książeczki mieszkaniowe Powszechnej Kasy Oszczędności nie przyniosły jej posiadaczom oczekiwanych korzyści. Jej kontynuacją są książeczki mieszkaniowe PKO BP z premią gwarancyjną skonstruowane na podstawie realiów rynkowych. W aktualnej ofercie banku PKO BP pozostają również oszczędnościowe książeczki mieszkaniowe, które w praktyce mają formę depozytu pieniężnego z terminami oszczędzania: 12, 24 lub 36 miesięcy.

Taki rachunek książeczki mieszkaniowej może służyć do gromadzenia środków pieniężnych przeznaczonych na uzupełnienie wymaganego wkładu finansowego, w celu zaciągnięcia kredytu mieszkaniowego. Istotne jest to, że odsetki dopisywane do środków pieniężnych gromadzonych na takiej książeczce, w odróżnieniu od standardowych depozytów bankowych, są wolne od 19-proc. podatku od dochodów kapitałowych.

Ważne!

Premię gwarancyjną można otrzymać w momencie likwidacji książeczki mieszkaniowej, jeżeli jej posiadacz poniósł pewne nakłady mieszkaniowe

Przemysław Molik

interia.pl

Wkład własny bez podatku!

Premie gwarancyjne oraz odsetki od środków pieniężnych zgromadzonych na książeczkach mieszkaniowych nie są objęte podatkiem dochodowym.

Książeczki mieszkaniowe są jednym z niewielu rodzajów produktów oszczędnościowych, z których uzyskiwane przez jej posiadacza dochody są zwolnione z podatku od dochodów kapitałowych.

Zwolnienie od podatku dochodowego odsetek i premii gwarancyjnych od środków gromadzonych na książeczce mieszkaniowej zawarte jest w art. 52a ust. 1 pkt 5 ustawy o PIT (t.j. Dz.U. z 2000 r. nr 14, poz. 176 z późn. zm.). Przepis jednoznacznie zwalnia z podatku dochodowego odsetki i premie gwarancyjne od wkładów zgromadzonych na książeczkach mieszkaniowych.

- Uregulowanie to oznacza, że wypłaty środków zgromadzonych na książeczkach mieszkaniowych będą wolne od PIT. Zwalnia się z podatku zarówno odsetki naliczone od tych środków, jak i wypłatę premii gwarancyjnej - tłumaczy Jaroslaw Ursyn-Szantyr, doradca podatkowy, właściciel JUS Kancelarii Prawa Podatkowego z siedzibą we Wrocławiu.

Premia gwarancyjna jest państwowym dodatkiem do oszczędności zgromadzonych na książeczce mieszkaniowej. Przysługuje do książeczek mieszkaniowych wydanych przed 24 października 1990 r. z wkładem utrzymywanym przez co najmniej pięć lat. Jest dostępna dla osób, które zakupiły nowe mieszkanie u dewelopera lub w spółdzielni, a także dla osób, które zakupiły mieszkanie używane.

Oferowane książeczki mieszkaniowe Powszechnej Kasy Oszczędności nie przyniosły jej posiadaczom oczekiwanych korzyści. Jej kontynuacją są książeczki mieszkaniowe PKO BP z premią gwarancyjną skonstruowane na podstawie realiów rynkowych. W aktualnej ofercie banku PKO BP pozostają również oszczędnościowe książeczki mieszkaniowe, które w praktyce mają formę depozytu pieniężnego z terminami oszczędzania: 12, 24 lub 36 miesięcy.

Taki rachunek książeczki mieszkaniowej może służyć do gromadzenia środków pieniężnych przeznaczonych na uzupełnienie wymaganego wkładu finansowego, w celu zaciągnięcia kredytu mieszkaniowego. Istotne jest to, że odsetki dopisywane do środków pieniężnych gromadzonych na takiej książeczce, w odróżnieniu od standardowych depozytów bankowych, są wolne od 19-proc. podatku od dochodów kapitałowych.

Ważne!

Premię gwarancyjną można otrzymać w momencie likwidacji książeczki mieszkaniowej, jeżeli jej posiadacz poniósł pewne nakłady mieszkaniowe

Przemysław Molik

interia.pl

Zaniżone stopy procentowe

Jedynie jedna czwarta najważniejszych państw na świecie prowadzi luźniejszą politykę monetarną niż Polska. Świadczy o tym poziom realnych stóp procentowych, czyli uwzględniających tempo zmian cen w gospodarce. W przebadanych przez Expandera 39 państwach wynoszą przeciętnie 1 proc., u nas - 0 proc.

Poziom realnych, a nie nominalnych, stóp procentowych wyznacza stopień restrykcyjności polityki pieniężnej i determinację władz monetarnych w zwalczaniu inflacji. Dlatego przez długie lata polską specyfiką było utrzymywanie wyraźnie dodatnich realnych kosztów pieniądza. Nawet po tym, jak udało się inflację zbić do poziomów występujących w rozwiniętych krajach, nasze stopy procentowe pozostawały wyraźnie wyższe od tempa zmian cen. W okresie od początku 2003 r. do maja 2009 r. różnica sięgała przeciętnie 2,7 pkt proc. Chodziło o to, by utrwalić niską inflację.

Polityka monetarna łagodnieje

Obecny rok stoi pod znakiem odchodzenia od takiej polityki. Przyczyną tego jest nasilające się w naszym kraju spowolnienie gospodarcze. Z jednej strony, środek ciężkości polityki pieniężnej przesuwa ono (podobnie zresztą, jak na całym świecie) w stronę wzrostu gospodarczego, a nie walki z inflacją, z drugiej - samo osłabienie koniunktury gospodarczej skłania do oczekiwania na spadek tempa wzrostu cen w gospodarce. W dojrzałych krajach w tle działań władz monetarnych pojawia się wręcz obawa przed deflacją. Zresztą w wielu rozwiniętych krajach już się pojawiła. W lipcu zagościła w Niemczech, wcześniej w Kanadzie, Szwecji, Singapurze, Japonii, Szwajcarii, Hiszpanii, Irlandii, Tajlandii, czy Stanach Zjednoczonych.

Na razie jest to efekt przede wszystkim silnego spadku cen paliw i żywności. Oddziaływanie tych czynników właśnie powinno zacząć słabnąć ze względu na tzw. efekt bazy (ceny żywności i paliw zaczęły iść mocno w dół od połowy minionego roku, więc z każdym miesiącem roczna dynamika spadku będzie się zmniejszać, jeśli w tym roku ceny nie będą w takim samym stopniu iść w dół). Wtedy dopiero okaże się, jak poważne jest zagrożenie utrwaleniem się zjawisk deflacyjnych. To zaś będzie dawało wyobrażenie o skali skuteczności polityki banków centralnych, które zdecydowały się na radykalne poluzowanie polityki monetarnej, w zakresie ożywienia gospodarczego. Pojawiająca się deflacja w sporym stopniu ogranicza wpływ taniego pieniądza na gospodarki. Niskie stopy procentowe są natomiast korzystne dla sektora finansowego, który ma możliwość taniego pozyskiwania środków. W tym kontekście kluczowe staje się pytanie, czy znajdą się jednak chętni na kredyty, nawet jeśli banki będą mogły i chciały na większą skalę ich udzielać.

Sytuacja zacznie się zmieniać

Aktualnie realne stopy procentowe wspierają więc takie gospodarki, jak polska, rosyjska, bułgarska, koreańska, norweska, litewska, czy ukraińska, gdzie koszt pieniądza jest zerowy lub ujemny, a mają ograniczony wpływ w takich krajach, jak Chiny, Irlandia, Tajlandia, Węgry, Hiszpania, Turcja, czy Stany Zjednoczone, gdzie stopy procentowe przewyższają inflację. Nic więc dziwnego, że w tej drugiej grupie państw mamy wiele przykładów innych działań, mających pomóc gospodarkom. Chodzi w szczególności o programy stymulacyjne rządów (dobry przykład to Chiny), czy "drukowanie" pieniędzy przez władze monetarne (USA).

Ta sytuacja może zacząć się zmieniać w kolejnych miesiącach, jeśli sprawdzą się podstawowe scenariusze na przyszłość. Dla naszego kraju zakładają stopniowy spadek inflacji, dla państw dojrzałych jej wzrost. Oznaczać to będzie wzrost restrykcyjności polityki pieniężnej w Polsce (przy niezmienionych stopach procentowych) i jej luzowanie w krajach rozwiniętych. To zaś oznaczałoby dodatkowe wyzwania dla naszej gospodarki i szanse dla tych z państw dojrzałych.

Stopy oficjalnie a rynkowe

Można szacować, że w wyniku obecnej polityki monetarnej w naszym kraju stopy procentowe są zaniżone i to bez wątpienia biorą pod uwagę inwestorzy na rynku międzybankowym i papierów skarbowych. W efekcie rynkowe stopy procentowe wyraźnie odbiegają od oficjalnych. Nie ma tu co liczyć na istotne zmniejszenie się różnicy, przynajmniej do momentu aż inflacja znajdzie się poniżej celu władz monetarnych, czyli 2,5 proc. To wszystko oznacza zaś, że kredytobiorcy nie powinni w najbliższym czasie liczyć na istotne obniżenie kosztów obsługi długów. Natomiast w przypadku zobowiązań walutowych ciężar rat głównie zależeć będzie od kondycji złotego.

W jego przypadku od różnic w oficjalnych stopach procentowych ważniejsze są dysproporcje rynkowych kosztów pieniądza, jak również postrzegania przez globalnych inwestorów bardziej agresywnych inwestycji, w tym walut i papierów skarbowych z rynków wschodzących. W ostatnich miesiącach ogromne różnice stopniowo się zacierały (malała atrakcyjność bardziej ryzykownych aktywów), ale nie na tyle, by wykluczyć utrzymanie tej tendencji w przyszłości. Kluczem jest tu skala globalnego ożywienia gospodarczego i zrealizowanie się scenariusza, w którym przewodzić mu będą państwa rozwijające się.

Krzysztof Stępień

interia.pl

Zaniżone stopy procentowe

Jedynie jedna czwarta najważniejszych państw na świecie prowadzi luźniejszą politykę monetarną niż Polska. Świadczy o tym poziom realnych stóp procentowych, czyli uwzględniających tempo zmian cen w gospodarce. W przebadanych przez Expandera 39 państwach wynoszą przeciętnie 1 proc., u nas - 0 proc.

Poziom realnych, a nie nominalnych, stóp procentowych wyznacza stopień restrykcyjności polityki pieniężnej i determinację władz monetarnych w zwalczaniu inflacji. Dlatego przez długie lata polską specyfiką było utrzymywanie wyraźnie dodatnich realnych kosztów pieniądza. Nawet po tym, jak udało się inflację zbić do poziomów występujących w rozwiniętych krajach, nasze stopy procentowe pozostawały wyraźnie wyższe od tempa zmian cen. W okresie od początku 2003 r. do maja 2009 r. różnica sięgała przeciętnie 2,7 pkt proc. Chodziło o to, by utrwalić niską inflację.

Polityka monetarna łagodnieje

Obecny rok stoi pod znakiem odchodzenia od takiej polityki. Przyczyną tego jest nasilające się w naszym kraju spowolnienie gospodarcze. Z jednej strony, środek ciężkości polityki pieniężnej przesuwa ono (podobnie zresztą, jak na całym świecie) w stronę wzrostu gospodarczego, a nie walki z inflacją, z drugiej - samo osłabienie koniunktury gospodarczej skłania do oczekiwania na spadek tempa wzrostu cen w gospodarce. W dojrzałych krajach w tle działań władz monetarnych pojawia się wręcz obawa przed deflacją. Zresztą w wielu rozwiniętych krajach już się pojawiła. W lipcu zagościła w Niemczech, wcześniej w Kanadzie, Szwecji, Singapurze, Japonii, Szwajcarii, Hiszpanii, Irlandii, Tajlandii, czy Stanach Zjednoczonych.

Na razie jest to efekt przede wszystkim silnego spadku cen paliw i żywności. Oddziaływanie tych czynników właśnie powinno zacząć słabnąć ze względu na tzw. efekt bazy (ceny żywności i paliw zaczęły iść mocno w dół od połowy minionego roku, więc z każdym miesiącem roczna dynamika spadku będzie się zmniejszać, jeśli w tym roku ceny nie będą w takim samym stopniu iść w dół). Wtedy dopiero okaże się, jak poważne jest zagrożenie utrwaleniem się zjawisk deflacyjnych. To zaś będzie dawało wyobrażenie o skali skuteczności polityki banków centralnych, które zdecydowały się na radykalne poluzowanie polityki monetarnej, w zakresie ożywienia gospodarczego. Pojawiająca się deflacja w sporym stopniu ogranicza wpływ taniego pieniądza na gospodarki. Niskie stopy procentowe są natomiast korzystne dla sektora finansowego, który ma możliwość taniego pozyskiwania środków. W tym kontekście kluczowe staje się pytanie, czy znajdą się jednak chętni na kredyty, nawet jeśli banki będą mogły i chciały na większą skalę ich udzielać.

Sytuacja zacznie się zmieniać

Aktualnie realne stopy procentowe wspierają więc takie gospodarki, jak polska, rosyjska, bułgarska, koreańska, norweska, litewska, czy ukraińska, gdzie koszt pieniądza jest zerowy lub ujemny, a mają ograniczony wpływ w takich krajach, jak Chiny, Irlandia, Tajlandia, Węgry, Hiszpania, Turcja, czy Stany Zjednoczone, gdzie stopy procentowe przewyższają inflację. Nic więc dziwnego, że w tej drugiej grupie państw mamy wiele przykładów innych działań, mających pomóc gospodarkom. Chodzi w szczególności o programy stymulacyjne rządów (dobry przykład to Chiny), czy "drukowanie" pieniędzy przez władze monetarne (USA).

Ta sytuacja może zacząć się zmieniać w kolejnych miesiącach, jeśli sprawdzą się podstawowe scenariusze na przyszłość. Dla naszego kraju zakładają stopniowy spadek inflacji, dla państw dojrzałych jej wzrost. Oznaczać to będzie wzrost restrykcyjności polityki pieniężnej w Polsce (przy niezmienionych stopach procentowych) i jej luzowanie w krajach rozwiniętych. To zaś oznaczałoby dodatkowe wyzwania dla naszej gospodarki i szanse dla tych z państw dojrzałych.

Stopy oficjalnie a rynkowe

Można szacować, że w wyniku obecnej polityki monetarnej w naszym kraju stopy procentowe są zaniżone i to bez wątpienia biorą pod uwagę inwestorzy na rynku międzybankowym i papierów skarbowych. W efekcie rynkowe stopy procentowe wyraźnie odbiegają od oficjalnych. Nie ma tu co liczyć na istotne zmniejszenie się różnicy, przynajmniej do momentu aż inflacja znajdzie się poniżej celu władz monetarnych, czyli 2,5 proc. To wszystko oznacza zaś, że kredytobiorcy nie powinni w najbliższym czasie liczyć na istotne obniżenie kosztów obsługi długów. Natomiast w przypadku zobowiązań walutowych ciężar rat głównie zależeć będzie od kondycji złotego.

W jego przypadku od różnic w oficjalnych stopach procentowych ważniejsze są dysproporcje rynkowych kosztów pieniądza, jak również postrzegania przez globalnych inwestorów bardziej agresywnych inwestycji, w tym walut i papierów skarbowych z rynków wschodzących. W ostatnich miesiącach ogromne różnice stopniowo się zacierały (malała atrakcyjność bardziej ryzykownych aktywów), ale nie na tyle, by wykluczyć utrzymanie tej tendencji w przyszłości. Kluczem jest tu skala globalnego ożywienia gospodarczego i zrealizowanie się scenariusza, w którym przewodzić mu będą państwa rozwijające się.

Krzysztof Stępień

interia.pl

Powierzchnie handlowe w Polsce mogą wzrosnąć o 615 tys. m kw w 2009 r.

Jones Lang La Salle (JLLS) szacuje, że w całym 2009 r. zostanie oddanych do użytku 615 000 m kw powierzchni najmu nowych centrów handlowych. Firma przewiduje, że powierzchnia najmu w roku 2010 wzrośnie o kolejne 510.000 m kw.

W pierwszej połowie 2009 r. 45 proc. (275.000 m kw) powierzchni najmu zostało oddane do użytku. JLLS w swoim raporcie podał, że część z planowanych obiektów na rok 2010 nie weszła jeszcze w fazę budowy i ich oddanie do użytku może przesunąć się na 2011 rok, zaś inwestycje w 260.000 m kw powierzchni najmu zostały wstrzymane.

Badania JLLS pokazują, że wartość transakcji na rynku obiektów handlowych mierzona od stycznia do lipca 2009 roku wyniosła 20 mln euro (2008 r. zamknął się kwotą 406 mln euro, 2006 r. - 2,5 mld euro).

JLLS ocenia, że proces negocjacji pomiędzy stronami znacząco się wydłużył, a warunki satysfakcjonujące dla obu stron są trudniej osiągalne.

Dodatkowo na rynku pojawi się wiele pustych lokali, dlatego większa dostępność powierzchni handlowej wymusi zmniejszenie się stawek czynszowych w ciągu kolejnych 12-18 miesięcy.

- Obniżka czynszów nie będzie dotyczyć jednak najlepszych obiektów, które mogą pochwalić się kilkuletnią historią wysokodochodowej działalności [...] - powiedziała na wtorkowej konferencji prasowej Anna Bartoszewicz-Wnuk, szefowa działu analiz JLLS.

JLLS podał, że w I połowie tego roku liczba klientów centrów handlowych wzrosła o 1,1 proc. w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku.

Prognoza na najbliższy rok to m.in. powrót do nadal atrakcyjnych i bezpiecznych głównych aglomeracji miejskich, fuzje i przejęcia - szczególnie w sektorze odzieżowym, wzrost znaczenia zarządzania nieruchomościami oraz zwiększona aktywność najemców oferujących produkty ze średniej i niższej półki.

- Rokowania rynku powierzchni handlowej w Polsce są dobre, a ostatnie dane dotyczące wzrostu PKB czy sprzedaży detalicznej nie potwierdzają obaw związanych z zagrożeniem załamania sprzedaży i recesji w Polsce - uważa Bartoszewicz-Wnuk.

 

 

interia.pl

Powierzchnie handlowe w Polsce mogą wzrosnąć o 615 tys. m kw w 2009 r.

Jones Lang La Salle (JLLS) szacuje, że w całym 2009 r. zostanie oddanych do użytku 615 000 m kw powierzchni najmu nowych centrów handlowych. Firma przewiduje, że powierzchnia najmu w roku 2010 wzrośnie o kolejne 510.000 m kw.

W pierwszej połowie 2009 r. 45 proc. (275.000 m kw) powierzchni najmu zostało oddane do użytku. JLLS w swoim raporcie podał, że część z planowanych obiektów na rok 2010 nie weszła jeszcze w fazę budowy i ich oddanie do użytku może przesunąć się na 2011 rok, zaś inwestycje w 260.000 m kw powierzchni najmu zostały wstrzymane.

Badania JLLS pokazują, że wartość transakcji na rynku obiektów handlowych mierzona od stycznia do lipca 2009 roku wyniosła 20 mln euro (2008 r. zamknął się kwotą 406 mln euro, 2006 r. - 2,5 mld euro).

JLLS ocenia, że proces negocjacji pomiędzy stronami znacząco się wydłużył, a warunki satysfakcjonujące dla obu stron są trudniej osiągalne.

Dodatkowo na rynku pojawi się wiele pustych lokali, dlatego większa dostępność powierzchni handlowej wymusi zmniejszenie się stawek czynszowych w ciągu kolejnych 12-18 miesięcy.

- Obniżka czynszów nie będzie dotyczyć jednak najlepszych obiektów, które mogą pochwalić się kilkuletnią historią wysokodochodowej działalności [...] - powiedziała na wtorkowej konferencji prasowej Anna Bartoszewicz-Wnuk, szefowa działu analiz JLLS.

JLLS podał, że w I połowie tego roku liczba klientów centrów handlowych wzrosła o 1,1 proc. w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku.

Prognoza na najbliższy rok to m.in. powrót do nadal atrakcyjnych i bezpiecznych głównych aglomeracji miejskich, fuzje i przejęcia - szczególnie w sektorze odzieżowym, wzrost znaczenia zarządzania nieruchomościami oraz zwiększona aktywność najemców oferujących produkty ze średniej i niższej półki.

- Rokowania rynku powierzchni handlowej w Polsce są dobre, a ostatnie dane dotyczące wzrostu PKB czy sprzedaży detalicznej nie potwierdzają obaw związanych z zagrożeniem załamania sprzedaży i recesji w Polsce - uważa Bartoszewicz-Wnuk.

 

 

interia.pl

Ceny nieruchomości w USA drgnęły w górę

Wiadomość o pierwszym od trzech lat wzroście cen nieruchomości w dwudziestu największych metropoliach USA nie przekonała inwestorów do kontynuowania zakupów na rynkach akcji.

Ceny nieruchomości w USA wzrosły jedynie w ujęciu miesiąca i to zaledwie o 0,5 proc. W odniesieniu do czerwca 2008 r. odnotowano spadek o 17,1 proc., co również wskazuje na hamowanie trwającego od trzech lat trendu, gdyż dane sprzed miesiąca mówiły o przecenie nieruchomości o 18,1 proc. r/r. Jeśli połączymy przełamanie długoterminowej tendencji z lekkim wzrostem aktywności na rynku wtórnym i pierwotnym, argumenty za stabilizacją sytuacji na kluczowym dla gospodarki amerykańskiej rynku nieruchomości, nabierają wiarygodności. Oczywiście strona przeciwna może od razu przytoczyć garść faktów mówiących, że obserwowane drgnięcie ma jedynie śladowy wymiar i jest naturalną przerwą w trendzie spadkowym, a liczba nieruchomości przejmowanych przez banki ze względu na nieterminowe regulowanie zobowiązań przez kredytobiorców nieprzerwanie rośnie.

We wtorek inwestorzy w Europie i USA niezbyt skłonni byli do nabywania akcji. Indeksy spadały głównie pod ciężarem spółek z sektora surowców i energii, które podążały za osuwającymi się o ponad 2 proc. cenami ropy naftowej i miedzi. Można mówić także, że amerykańscy konsumenci z coraz większymi obawami patrzą w przyszłość, co zobrazował indeks Conference Board, ale jeśli ktoś mniej więcej orientuje się w jakim kierunku podążają w USA zmiany na rynku pracy, nie powinien być tym faktem zaskoczony.

Wyniki finansowe największego niemieckiego banku, Deutsche Bank'u, okazały się lepsze od szacunków ekspertów, ale nie znaczy to, że zostały przyjęte pozytywnie przez rynek. Zysk netto banku wyniósł w II kw. 2009 r. 1,09 mld EUR wobec ok. 650 mld EUR przed rokiem (wzrost o 68 proc.), lecz akcje banku taniały o ponad 10 proc., ponieważ znacznie więcej pieniędzy niż oczekiwali analitycy bank odłożył na poczet przyszłych strat z tytułu złych kredytów.

Na GPW indeks WIG20 spadł o 2 proc., ale nieco mniejsze od przeciętnych obroty nie potwierdzają jeszcze całkowicie przełamania trendu wzrostowego. Zysk netto Banku Millennium w II kw. 2009 r. był większy niż szacowali przedstawiciele 10 biur maklerskich - bank zarobił 8,9 mln PLN, analitycy oczekiwali straty na poziomie 0,8 mln PLN. Akcje tego banku przeceniono o ponad 5 proc., kiepsko radziły sobie również inne banki - papiery PKO BP potaniały o 4,7 proc., a BZ WBK stracił na wartości 2,9 proc. Udaną passę przerwał również złoty, który po południu tracił wobec głównych walut nieco mniej niż 1 proc.

Łukasz Wróbel

interia.pl

Https://wgn.pl - aktualne oferty

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,3

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies