Ze świata nieruchomości - strona 50

Kupno mieszkania od dewelopera - czy tutaj załatwisz wszystkie formalności?

Kiedy zdecydować się na zakup mieszkania? Kupować na początku roku czy może pod koniec? Czy znowu wzrosną ceny mieszkań, a może będą korzystniejsze, jeśli poczekamy? Czy kupno mieszkania od dewelopera to najlepsze rozwiązanie? Takie pytania zadaje sobie każdy, kto ma podjąć decyzję o zakupie wymarzonego M - napisali specjaliści z Fresh PR.

Trochę wiedzy nie zaszkodzi

Media zasypują nas różnymi informacjami. Niejednokrotnie są one ze sobą sprzeczne. Sprawia to, że bez podstawowej wiedzy na temat rynku nieruchomości w naszym kraju, trudno podjąć decyzję o zakupie jakiegokolwiek mieszkania. Jak więc zinterpretować pozornie niezgodne komunikaty?

I tak media informowały o kryzysie w budownictwie mieszkaniowym, z drugiej strony GUS na początku bieżącego roku poinformował, że w 2009 roku oddano do użytku aż 160 tys. mieszkań. To tyko 3,1 proc mniej niż w dobrym dla budownictwa 2008 roku. Wydawałoby się więc, że będziemy mogli przebierać w mieszkaniach dostępnych na rynku. Jednak sytuacja nie jest taka prosta. Oddane w 2009 roku mieszkania to efekt ukończenia inwestycji rozpoczętych jeszcze przed kryzysem, ale, gdy przyjrzymy się statystykom dotyczącym rozpoczętych w 2009 roku nowych inwestycji, zobaczymy, że spadły one w porównaniu z rokiem 2008 o 18,2 proc. A to może skutkować w ciągu najbliższych miesięcy czy lat zmniejszeniem podaży. Warto też uświadomić sobie, że najbardziej pożądane na rynku są mieszkania dwupokojowe. Jeśli więc mieścimy się grupie 58 proc. poszukujących takiego mieszkania, być może warto rozejrzeć się za wymarzonym M nieco wcześniej.

Na przykład kupić je w ofercie First Minute, przeniesionej z branży turystycznej, która u dewelopera daje możliwość wyboru mieszkania, zanim trafi ono na rynek.

- To gwarancja, że klient wybierze spośród większej liczby mieszkań i dostosuje je do swoich potrzeb i wyobrażeń, a dodatkowo otrzyma gwarancję najniższej ceny - twierdzi Tomasz Sujak, dyrektor ds. handlowych w Grupie Archicom. Deweloper zwraca różnicę w cenie, jeśli w określonym przedziale czasu ceny mieszkań spadną.


Home Broker

Nie ma tego złego?

Kryzys w budownictwie to przede wszystkim spadek sprzedaży mieszkań. I choć pozytywnym skutkiem dla odbiorców mieszkań było obniżenie przez deweloperów cen, nie do końca kupujący mogli wykorzystać tę sytuację, a przynajmniej nie wszyscy. W kryzysie banki przykręciły bowiem kurek z kredytami. Dziś daje się zauważyć jeden pozytywny skutek kryzysu w budownictwie mieszkaniowym - wyjście deweloperów do klienta. Jak pokazuje przykład oferty First Minute trudności w sprzedaży mieszkań z poprzedniego roku spowodowały, że deweloperzy coraz bardziej starają się o klienta. Im sprawniejsza sprzedaż mieszkania, tym lepszy efekt ekonomiczny, a zadowolenie klienta będzie procentować w przyszłości.

Wszelkie formalności u dewelopera

Coraz więcej formalności przyszły posiadacz wymarzonego M może sfinalizować u dewelopera. Poszukując mieszkania klienci stawiają na kompleksowość usługi. Dlatego deweloperzy wychodzą naprzeciw potrzebom klienta i współpracują z doradcą finansowym, który na miejscu pomoże w formalnościach związanych z uzyskaniem kredytu. Nierzadko deweloper oferuje pośrednictwo finansowe, wskazuje banki, które uczestniczą w programie Rodzina na Swoim. Deweloperzy wychodzą z założenia, że sfinalizowanie sprzedaży mieszkania posiadanego i zakupu nowego to w kwestii formalności istna droga przez mękę. Sami starają się o pozwolenia, kredyty, więc i doświadczeń w tym temacie im nie brakuje. Dlatego oferują również pośrednictwo w przypadku zamiany mieszkania, wybierają pośrednika nieruchomości, pomagają w wycenie sprzedawanego mieszkania. Kupno mieszkania od dewelopera staje się proste, niczym zakupy w hipermarkecie, gdzie załatwimy praktycznie wszystkie swoje sprawy, od zapłacenia rachunku po zakup wycieraczek do samochodu czy pierścionka zaręczynowego. To duża zmiana. Deweloper w dzisiejszej sytuacji rynkowej również obsłuży nas kompleksowo.


Informacja prasowa
Źródło: GUS

Biorąc pod uwagę podane przez GUS dane statystyczne dotyczące budownictwa mieszkaniowego w styczniu tego roku, być może warto zatroszczy się o własne M już teraz, tym bardziej że kupno mieszkania od dewelopera nie było równie proste nigdy wcześniej.

 

Źródło: interia.pl

UNI: Unibep wybuduje osiedle Norwegom

Unibep podpisał umowę na budowę osiedla mieszkaniowego w Norwegii. Jej wartość netto wynosi 28,7 mln zł - podała spółka w komunikacie.

- Przedmiotem inwestycji jest wybudowanie w standardzie 'pod klucz' dwóch budynków mieszkalnych wielorodzinnych, czteropiętrowych z podpiwniczeniem i garażem. W budynkach o łącznej powierzchni użytkowej 4390 m2 będzie znajdować się 49 mieszkań. Budynki będą wykonane w technologii modułów drewnianych - napisano w raporcie.

Moduły mają zostać wyprodukowane w okresie czerwiec-październik 2010. Montaż nastąpi w listopadzie 2010 roku. Zakończenie inwestycji planowane jest na maj 2011 roku. Moduły zostaną wyprodukowane w Fabryce Domów w Bielsku Podlaskim.

 

Źródło: interia.pl

UNI: Unibep wybuduje osiedle Norwegom

Unibep podpisał umowę na budowę osiedla mieszkaniowego w Norwegii. Jej wartość netto wynosi 28,7 mln zł - podała spółka w komunikacie.

- Przedmiotem inwestycji jest wybudowanie w standardzie 'pod klucz' dwóch budynków mieszkalnych wielorodzinnych, czteropiętrowych z podpiwniczeniem i garażem. W budynkach o łącznej powierzchni użytkowej 4390 m2 będzie znajdować się 49 mieszkań. Budynki będą wykonane w technologii modułów drewnianych - napisano w raporcie.

Moduły mają zostać wyprodukowane w okresie czerwiec-październik 2010. Montaż nastąpi w listopadzie 2010 roku. Zakończenie inwestycji planowane jest na maj 2011 roku. Moduły zostaną wyprodukowane w Fabryce Domów w Bielsku Podlaskim.

 

Źródło: interia.pl

Premia kompensacyjna bez kredytu

Inwestorzy otrzymają premię kompensacyjną także wówczas, gdy remont i termomodernizację budynku wykonają za własne oszczędności – podaje „Dziennik Gazeta Prawna".
Zgodnie z przyjętą przez Sejm nowelizacją ustawy o wspieraniu termomodernizacji i remontów, zmienią się zasady uzyskiwania premii kompensacyjnych na remonty starych kamienic z wynajmowanymi mieszkaniami. Ich właściciele, którzy będą chcieli dokonać ich remontu lub termomodernizacji, nie będą musieli zaciągać bankowych kredytów na te przedsięwzięcia. Koszty wykonanych prac będą mogli pokryć także z własnych oszczędności – czytamy.
 
Wprowadzenie zmian było konieczne, bowiem dotychczasowe przepisy ustawy o wspieraniu termomodernizacji i remontów, które obowiązują od 19 marca 2009 r. nie są w ogóle stosowane w praktyce. Do tej pory nie udzielono żadnej premii kompensacyjnej – podkreśla gazeta. Wynika to głównie z tego, że właściciele nieruchomości nie byli zainteresowani lub nie mogli uzyskać potrzebnego do otrzymania premii kredytu. Był to efekt zarówno zaostrzenia przez banki polityki kredytowej, jak i braku zainteresowania ze strony banków wprowadzeniem do swojej oferty nowego produktu kredytowego, adresowanego do stosunkowo wąskiej grupy osób fizycznych.
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Premia kompensacyjna bez kredytu

Inwestorzy otrzymają premię kompensacyjną także wówczas, gdy remont i termomodernizację budynku wykonają za własne oszczędności – podaje „Dziennik Gazeta Prawna".
Zgodnie z przyjętą przez Sejm nowelizacją ustawy o wspieraniu termomodernizacji i remontów, zmienią się zasady uzyskiwania premii kompensacyjnych na remonty starych kamienic z wynajmowanymi mieszkaniami. Ich właściciele, którzy będą chcieli dokonać ich remontu lub termomodernizacji, nie będą musieli zaciągać bankowych kredytów na te przedsięwzięcia. Koszty wykonanych prac będą mogli pokryć także z własnych oszczędności – czytamy.
 
Wprowadzenie zmian było konieczne, bowiem dotychczasowe przepisy ustawy o wspieraniu termomodernizacji i remontów, które obowiązują od 19 marca 2009 r. nie są w ogóle stosowane w praktyce. Do tej pory nie udzielono żadnej premii kompensacyjnej – podkreśla gazeta. Wynika to głównie z tego, że właściciele nieruchomości nie byli zainteresowani lub nie mogli uzyskać potrzebnego do otrzymania premii kredytu. Był to efekt zarówno zaostrzenia przez banki polityki kredytowej, jak i braku zainteresowania ze strony banków wprowadzeniem do swojej oferty nowego produktu kredytowego, adresowanego do stosunkowo wąskiej grupy osób fizycznych.
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Mieszkania: Rentowność najmu przestała spadać

Mimo znaczących zmian w poszczególnych miastach średnia rentowność najmu mieszkań wyniosła w marcu 4,45 proc., czyli tyle samo co miesiąc wcześniej. Trend spadkowy został wyhamowany.
W porównaniu do sytuacji sprzed miesiąca, rentowność netto inwestycji pod wynajem mieszkań spadła w Gdańsku, Gdyni, Poznaniu i w Warszawie, wzrosła natomiast w Krakowie, Łodzi i Wrocławiu, dając ostatecznie średnią identyczną jak miesiąc wcześniej. Nadal utrzymuje się ona na najniższym poziomie odkąd rozpoczęliśmy przeprowadzanie podobnych porównań (czyli od sierpnia 2009 roku). Liczba dostępnych ofert najmu nadal pozostaje wysoka, co ma związek z sezonowością rynku i jest konsekwencją wcześniejszego boomu inwestycyjnego. Ponadto spadek cen transakcyjnych mieszkań w największych miastach uległ w ostatnich miesiącach wyhamowaniu, co dodatkowo obniża atrakcyjność inwestycji w mieszkania pod wynajem.
 

Rentowność netto z zakupu mieszkań pod wynajem wciąż utrzymuje się powyżej średniego oprocentowania lokat bankowych, głównie jednak ze względu na niższą stawkę podatkową dotyczącą dochodów z najmu okazjonalnego (8,5 proc. wobec 19 proc. stawki ryczałtowej od zysków kapitałowych). Należy jednak uznać, że premia w wysokości 24 pkt bazowych jest zbyt niska by uznać ją za zachęcającą, skoro wynik inwestycji z lokaty bankowej można z góry przewidzieć (a także łatwo podwyższyć, wybierając spośród lokat oprocentowanych powyżej średniej), natomiast dochody z najmu stanowią pewną niewiadomą. W szczególności należy przy tym pamiętać, że powyższe obliczenia mają wyłącznie charakter poglądowy i opierają się na średnich. W rzeczywistości na rentowność najmu mieszkania wpływ mają takie czynniki jak cena zakupu (wraz z dodatkowymi opłatami), wynegocjowana wysokość czynszu, okresy przestoju, koszty remontów, wysokość opłat dla administracji czy wreszcie zmiana wartości samego mieszkania.

Nadal w klasie inwestycji bezpiecznych przewagę zachowują 10-letnie obligacje skarbowe, które dzięki nieznacznie wyższej niż przed miesiącem marży (o 10 pkt bazowych) po pierwszym roku ich życia prezentują się nawet korzystniej niż w lutym. Warto jednak podkreślić, że oprocentowanie obligacji skarbowych jest obecnie wysokie ze względu na utrzymującą się wysoką inflację w styczniu. Tymczasem według prognoz Ministerstwa Finansów, inflacja w lutym ma obniżyć się do 3,0 proc., co przy zachowaniu proporcji przy obniżaniu oprocentowania obligacji, zmniejszyłoby różnicę między nimi i rentownością najmu do 20 pkt bazowych z obecnych 93 pkt (prawie 1 pkt proc.). Oczekiwany dalszy spadek inflacji w kolejnych miesiącach pierwszego półrocza może sprawić, że w perspektywie kilku miesięcy to inwestycja w mieszkania pod wynajem wypadnie najkorzystniej w naszym zestawieniu.
 

Emil Szweda, Open Finance

Mieszkania: Rentowność najmu przestała spadać

Mimo znaczących zmian w poszczególnych miastach średnia rentowność najmu mieszkań wyniosła w marcu 4,45 proc., czyli tyle samo co miesiąc wcześniej. Trend spadkowy został wyhamowany.
W porównaniu do sytuacji sprzed miesiąca, rentowność netto inwestycji pod wynajem mieszkań spadła w Gdańsku, Gdyni, Poznaniu i w Warszawie, wzrosła natomiast w Krakowie, Łodzi i Wrocławiu, dając ostatecznie średnią identyczną jak miesiąc wcześniej. Nadal utrzymuje się ona na najniższym poziomie odkąd rozpoczęliśmy przeprowadzanie podobnych porównań (czyli od sierpnia 2009 roku). Liczba dostępnych ofert najmu nadal pozostaje wysoka, co ma związek z sezonowością rynku i jest konsekwencją wcześniejszego boomu inwestycyjnego. Ponadto spadek cen transakcyjnych mieszkań w największych miastach uległ w ostatnich miesiącach wyhamowaniu, co dodatkowo obniża atrakcyjność inwestycji w mieszkania pod wynajem.
 

Rentowność netto z zakupu mieszkań pod wynajem wciąż utrzymuje się powyżej średniego oprocentowania lokat bankowych, głównie jednak ze względu na niższą stawkę podatkową dotyczącą dochodów z najmu okazjonalnego (8,5 proc. wobec 19 proc. stawki ryczałtowej od zysków kapitałowych). Należy jednak uznać, że premia w wysokości 24 pkt bazowych jest zbyt niska by uznać ją za zachęcającą, skoro wynik inwestycji z lokaty bankowej można z góry przewidzieć (a także łatwo podwyższyć, wybierając spośród lokat oprocentowanych powyżej średniej), natomiast dochody z najmu stanowią pewną niewiadomą. W szczególności należy przy tym pamiętać, że powyższe obliczenia mają wyłącznie charakter poglądowy i opierają się na średnich. W rzeczywistości na rentowność najmu mieszkania wpływ mają takie czynniki jak cena zakupu (wraz z dodatkowymi opłatami), wynegocjowana wysokość czynszu, okresy przestoju, koszty remontów, wysokość opłat dla administracji czy wreszcie zmiana wartości samego mieszkania.

Nadal w klasie inwestycji bezpiecznych przewagę zachowują 10-letnie obligacje skarbowe, które dzięki nieznacznie wyższej niż przed miesiącem marży (o 10 pkt bazowych) po pierwszym roku ich życia prezentują się nawet korzystniej niż w lutym. Warto jednak podkreślić, że oprocentowanie obligacji skarbowych jest obecnie wysokie ze względu na utrzymującą się wysoką inflację w styczniu. Tymczasem według prognoz Ministerstwa Finansów, inflacja w lutym ma obniżyć się do 3,0 proc., co przy zachowaniu proporcji przy obniżaniu oprocentowania obligacji, zmniejszyłoby różnicę między nimi i rentownością najmu do 20 pkt bazowych z obecnych 93 pkt (prawie 1 pkt proc.). Oczekiwany dalszy spadek inflacji w kolejnych miesiącach pierwszego półrocza może sprawić, że w perspektywie kilku miesięcy to inwestycja w mieszkania pod wynajem wypadnie najkorzystniej w naszym zestawieniu.
 

Emil Szweda, Open Finance

Analiza wrocławskiego rynku nieruchomości – podsumowanie 2009 roku

Wrocław pozostaje w pierwszej piątce najatrakcyjniejszych lokalizacji inwestycyjnych w Polsce. Miastu nie udało się oprzeć ogólnopolskiemu spowolnieniu w sektorze deweloperskim, niemniej inwestorzy nadal chętnie lokują swój kapitał właśnie tutaj. W okresie od stycznia do września 2009 oddano do użytku 4700 mieszkań1, co jest dużym spadkiem w porównaniu do lat ubiegłych (2006-2008), w których liczba lokali oddanych wynosiła średnio 8300.
W sercu Dolnego Śląska dominowali prywatni inwestorzy - aż 75% nowych projektów mieszkalnych było wybudowanych właśnie przez nich. Do 12% spadł udział budownictwa spółdzielczego i - według prognoz - prawdopodobnie będzie się jeszcze obniżał. Natomiast bez zmian pozostał segment budowy domów jednorodzinnych, który kształtował się na poziomie 8% w analizowanym okresie.

Według analityków REAS średnia cena mieszkań w klasie standard we Wrocławiu wyniosła 7.026 zł/m2 (na podstawie 3,6 tys. mieszkań w 124 projektach), natomiast wśród nowych projektów wprowadzanych do sprzedaży cena oscyluje wokół 6.356 zł/m2 (na podstawie 882 mieszkań w 13 projektach). Należy zaznaczyć, że tendencja do obniżania cen w nowych inwestycjach (klasa standard) dotyczy całego kraju, nie tylko Wrocławia.


Wrocław: Szacowany podział mieszkań wg standardu mieszkań
– IV kwartał 2009

Źródło: Raport REAS, na zlecenie Griffin Real Estate

Stabilnie przedstawia się sytuacja na rynku mieszkań o podwyższonym standardzie. Średnia cena jaką trzeba zapłacić za metr kwadratowy to 10,5 tys. zł. W ciągu całego 2009 roku wartość ta wahała się od 10 do 11 tys. zł za m2. Według analizy REAS we Wrocławiu ostatni kwartał 2009 zaowocował większą liczbą ofert sprzedaży apartamentów. Segment nieruchomości typu Premium wyniósł 16% i wzrósł o 3% w stosunku do pierwszego kwartału 2009.

Najwyżej wycenianą lokalizacją Wrocławia pozostaje Stare Miasto - jedna z najbardziej prestiżowych dzielnic w Polsce. Przepiękna architektura, niepowtarzalne widoki, lokalizacja w centrum miasta oraz atuty związane z rozrywką i kulturą sprawiają, że na starówce coraz prężniej działają inwestorzy prywatni. Na samym rynku ceny mieszkań rozpoczynają się od 15 tys. zł/m2, przy czym oferowane tutaj mieszkania jak i mieszczące je budynki reprezentują bardzo zróżnicowany standard. Za apartamenty w nowo realizowanych projektach trzeba natomiast zapłacić co najmniej 20 tys. zł/m2. Średnia cena w inwestycjach, które nie mieszczą się na Rynku Głównym, ale znajdują się w jego pobliżu wynosi 12,7 tys. zł. Zdecydowana większość apartamentów jest oferowana w standardzie deweloperskim. W tej chwili najbardziej luksusowym projektem pozostaje Rynek 50, w którym cena apartamentu zawiera wykończenie „pod klucz” oraz pakiet usług concierge.

Projekty zawierające mieszkania o podwyższonym standardzie oraz apartamenty, można znaleźć również w dzielnicach Psie Pole oraz Krzyki. Natomiast większość realizowanych tam inwestycji deweloperskich, szczególnie w przypadku pierwszej z wymienianych dzielnic, znajduje się dopiero we wstępnej fazie budowy.

W Polsce udział segmentu apartamentów luksusowych szacowany jest na około 0,3% do 1% ogółu inwestycji i dotyczy wyłącznie największych miast. Dlatego analitycy optymistycznie oceniają prognozy popytu dla tego typu nieruchomości. Bez wątpienia rozwój rynku apartamentów nie będzie tak dynamiczny, jak budownictwa standardowego, ale dzięki temu prestiżowy adres będzie stabilnie utrzymywał swoją wartość. Wynika to przede wszystkim z limitowanej liczby projektów luksusowych, ale także z ich atrakcyjnej lokalizacji, wysokiego standardu wykończenia czy pakietu usług dodatkowych. Tezę tę potwierdzają analitycy REAS w lutowym raporcie – prestiżowe apartamenty w największych miastach Polski już odnotowały kilkuprocentowy skok wartości metra kwadratowego: w Warszawie (5,7%), Wrocławiu (6,6%) i Trójmieście (2,8%). Średni wzrost cen dla tego segmentu w Polsce wyniósł 2,4%. Można też zakładać, że na wartość luksusowych apartamentów w tych lokalizacjach będzie miała wpływ organizacja Euro 2012. Rozbudowa infrastruktury w głównych miastach Polski przełoży się bowiem na wzrost atrakcyjności inwestycji mieszkaniowych. Ponadto, tak duże sportowe przedsięwzięcie jest dodatkową szansą dla deweloperów na prezentację i promocję swojej prestiżowej oferty wśród potencjalnych nabywców – biznesmenów i turystów z całego świata.

Wieloletnie doświadczenie na rynku nieruchomości pozwala nam twierdzić, że koniec 2009 roku był ostatnim momentem na zakup apartamentów poniżej rynkowej wartości lokalu. Spowolnienie gospodarcze odchodzi powoli w zapomnienie: nastroje Polaków w odniesieniu do ich sytuacji finansowej są pozytywne, a banki odblokowały kredyty hipoteczne z możliwością zaciągnięcia ich na 100% wartości mieszkania. Ponadto, według ekspertów2 PKB znów wzrośnie osiągając poziom 2,3% na koniec 2010 roku. Optymistyczne dane makroekonomiczne dla naszego kraju wskazują, że trend wzrostowy w gospodarce będzie się utrzymywał. Prognozy te pozwalają z kolei zakładać dobry rok na rynku nieruchomości, w tym luksusowych, skutkujący zachowaniem stabilnie rosnącego poziomu cen w najlepszych lokalizacjach kluczowych miast Polski.

Patrycja Kwiatkowska
Dyrektor Zarządzająca
Griffin Real Estate

kg

Analiza wrocławskiego rynku nieruchomości – podsumowanie 2009 roku

Wrocław pozostaje w pierwszej piątce najatrakcyjniejszych lokalizacji inwestycyjnych w Polsce. Miastu nie udało się oprzeć ogólnopolskiemu spowolnieniu w sektorze deweloperskim, niemniej inwestorzy nadal chętnie lokują swój kapitał właśnie tutaj. W okresie od stycznia do września 2009 oddano do użytku 4700 mieszkań1, co jest dużym spadkiem w porównaniu do lat ubiegłych (2006-2008), w których liczba lokali oddanych wynosiła średnio 8300.
W sercu Dolnego Śląska dominowali prywatni inwestorzy - aż 75% nowych projektów mieszkalnych było wybudowanych właśnie przez nich. Do 12% spadł udział budownictwa spółdzielczego i - według prognoz - prawdopodobnie będzie się jeszcze obniżał. Natomiast bez zmian pozostał segment budowy domów jednorodzinnych, który kształtował się na poziomie 8% w analizowanym okresie.

Według analityków REAS średnia cena mieszkań w klasie standard we Wrocławiu wyniosła 7.026 zł/m2 (na podstawie 3,6 tys. mieszkań w 124 projektach), natomiast wśród nowych projektów wprowadzanych do sprzedaży cena oscyluje wokół 6.356 zł/m2 (na podstawie 882 mieszkań w 13 projektach). Należy zaznaczyć, że tendencja do obniżania cen w nowych inwestycjach (klasa standard) dotyczy całego kraju, nie tylko Wrocławia.


Wrocław: Szacowany podział mieszkań wg standardu mieszkań
– IV kwartał 2009

Źródło: Raport REAS, na zlecenie Griffin Real Estate

Stabilnie przedstawia się sytuacja na rynku mieszkań o podwyższonym standardzie. Średnia cena jaką trzeba zapłacić za metr kwadratowy to 10,5 tys. zł. W ciągu całego 2009 roku wartość ta wahała się od 10 do 11 tys. zł za m2. Według analizy REAS we Wrocławiu ostatni kwartał 2009 zaowocował większą liczbą ofert sprzedaży apartamentów. Segment nieruchomości typu Premium wyniósł 16% i wzrósł o 3% w stosunku do pierwszego kwartału 2009.

Najwyżej wycenianą lokalizacją Wrocławia pozostaje Stare Miasto - jedna z najbardziej prestiżowych dzielnic w Polsce. Przepiękna architektura, niepowtarzalne widoki, lokalizacja w centrum miasta oraz atuty związane z rozrywką i kulturą sprawiają, że na starówce coraz prężniej działają inwestorzy prywatni. Na samym rynku ceny mieszkań rozpoczynają się od 15 tys. zł/m2, przy czym oferowane tutaj mieszkania jak i mieszczące je budynki reprezentują bardzo zróżnicowany standard. Za apartamenty w nowo realizowanych projektach trzeba natomiast zapłacić co najmniej 20 tys. zł/m2. Średnia cena w inwestycjach, które nie mieszczą się na Rynku Głównym, ale znajdują się w jego pobliżu wynosi 12,7 tys. zł. Zdecydowana większość apartamentów jest oferowana w standardzie deweloperskim. W tej chwili najbardziej luksusowym projektem pozostaje Rynek 50, w którym cena apartamentu zawiera wykończenie „pod klucz” oraz pakiet usług concierge.

Projekty zawierające mieszkania o podwyższonym standardzie oraz apartamenty, można znaleźć również w dzielnicach Psie Pole oraz Krzyki. Natomiast większość realizowanych tam inwestycji deweloperskich, szczególnie w przypadku pierwszej z wymienianych dzielnic, znajduje się dopiero we wstępnej fazie budowy.

W Polsce udział segmentu apartamentów luksusowych szacowany jest na około 0,3% do 1% ogółu inwestycji i dotyczy wyłącznie największych miast. Dlatego analitycy optymistycznie oceniają prognozy popytu dla tego typu nieruchomości. Bez wątpienia rozwój rynku apartamentów nie będzie tak dynamiczny, jak budownictwa standardowego, ale dzięki temu prestiżowy adres będzie stabilnie utrzymywał swoją wartość. Wynika to przede wszystkim z limitowanej liczby projektów luksusowych, ale także z ich atrakcyjnej lokalizacji, wysokiego standardu wykończenia czy pakietu usług dodatkowych. Tezę tę potwierdzają analitycy REAS w lutowym raporcie – prestiżowe apartamenty w największych miastach Polski już odnotowały kilkuprocentowy skok wartości metra kwadratowego: w Warszawie (5,7%), Wrocławiu (6,6%) i Trójmieście (2,8%). Średni wzrost cen dla tego segmentu w Polsce wyniósł 2,4%. Można też zakładać, że na wartość luksusowych apartamentów w tych lokalizacjach będzie miała wpływ organizacja Euro 2012. Rozbudowa infrastruktury w głównych miastach Polski przełoży się bowiem na wzrost atrakcyjności inwestycji mieszkaniowych. Ponadto, tak duże sportowe przedsięwzięcie jest dodatkową szansą dla deweloperów na prezentację i promocję swojej prestiżowej oferty wśród potencjalnych nabywców – biznesmenów i turystów z całego świata.

Wieloletnie doświadczenie na rynku nieruchomości pozwala nam twierdzić, że koniec 2009 roku był ostatnim momentem na zakup apartamentów poniżej rynkowej wartości lokalu. Spowolnienie gospodarcze odchodzi powoli w zapomnienie: nastroje Polaków w odniesieniu do ich sytuacji finansowej są pozytywne, a banki odblokowały kredyty hipoteczne z możliwością zaciągnięcia ich na 100% wartości mieszkania. Ponadto, według ekspertów2 PKB znów wzrośnie osiągając poziom 2,3% na koniec 2010 roku. Optymistyczne dane makroekonomiczne dla naszego kraju wskazują, że trend wzrostowy w gospodarce będzie się utrzymywał. Prognozy te pozwalają z kolei zakładać dobry rok na rynku nieruchomości, w tym luksusowych, skutkujący zachowaniem stabilnie rosnącego poziomu cen w najlepszych lokalizacjach kluczowych miast Polski.

Patrycja Kwiatkowska
Dyrektor Zarządzająca
Griffin Real Estate

kg

BBD: BBI Development ma pozwolenie na budowę I etapu Konesera

Spółka zależna BBI Development uzyskała pozwolenie na budowę I etapu projektu Koneser na warszawskiej Pradze.

"Projekt obejmuje renowację i adaptację zabytkowego budynku biurowego (administracji) i stanowiącej jego część tzw. kordegardy będącej najbardziej rozpoznawalnym obiektem całego kompleksu historycznych zabudowań Zespołu Konesera, stanowiącej swoiste logo inwestycji" - napisano w komunikacie.

Inwestycja stanowi I etap projektu w dawnej wytwórni wódek Koneser, na który będą składać się powierzchnie mieszkaniowe, biurowe i handlowe.

 

Źródło: interia.pl

BBD: BBI Development ma pozwolenie na budowę I etapu Konesera

Spółka zależna BBI Development uzyskała pozwolenie na budowę I etapu projektu Koneser na warszawskiej Pradze.

"Projekt obejmuje renowację i adaptację zabytkowego budynku biurowego (administracji) i stanowiącej jego część tzw. kordegardy będącej najbardziej rozpoznawalnym obiektem całego kompleksu historycznych zabudowań Zespołu Konesera, stanowiącej swoiste logo inwestycji" - napisano w komunikacie.

Inwestycja stanowi I etap projektu w dawnej wytwórni wódek Koneser, na który będą składać się powierzchnie mieszkaniowe, biurowe i handlowe.

 

Źródło: interia.pl

Deweloperzy oddają za duże mieszkania

Deweloperzy oddają za duże mieszkania
Przeciętne mieszkanie deweloperskie jest aż o 19,3 mkw. większe niż chcą kupić klienci - pokazuje analiza Home Broker. Powoduje to znaczne niedopasowanie podaży i popytu w wielu miastach, a przeciętna powierzchnia oddawanych mieszkań deweloperskich rośnie. W stosunku do grudnia zwiększyła się aż o 3,5 mkw. i była największa od listopada 2007 roku, czyli okresu boomu na rynku budownictwa mieszkaniowego.

Przeciętne mieszkanie deweloperskie oddane do użytku w styczniu tego roku miało powierzchnię 71,9 mkw. Po raz pierwszy od marca ub.r. średni metraż przekroczył poziom 70 mkw. i jednocześnie był największy od listopada 2007 r., kiedy wynosił 76,8 mkw. W stosunku do analogicznego okresu przed rokiem przeciętna powierzchnia lokali deweloperskich podniosła się o 5,1%.

W przypadku mieszkań spółdzielczych mamy stabilizację przeciętnej powierzchni na poziomie stycznia, tj. 60,2 mkw. W stosunku rocznym nastąpił jednak wzrost o 1,2%. Spora rozbieżność między przeciętnym metrażem lokali deweloperskich i spółdzielczych (11,7 mkw.) wynika stąd, że na dane od deweloperów zawyżają budynki apartamentowe, w których powierzchnie mieszkań są większe.

Duże niedopasowanie popytu i podaży

Mimo tego, przeciętna powierzchnia oddawanych mieszkań znacznie odbiega od aktualnych preferencji klientów dotyczących wielkości mieszkań. Z badań prowadzonych przez Home Broker wynika, że w styczniu br. w największych miastach kupujący poszukiwali lokali o średniej powierzchni 52,6 mkw. Oznacza to, że lokale oddawane przez spółdzielnie są średnio o 7,6 mkw. większe od oczekiwań klientów, a mieszkania deweloperskie aż o 19,3 mkw.!

Home Broker
Dane wskazują więc na dość duże niedopasowanie podaży i popytu na rynku. Częściowo można to tłumaczyć dwoma czynnikami. Po pierwsze kupujący poszukują nie tylko mieszkań nowych, ale także używanych, które mogą mieć mniejsze powierzchnie (np. "wielka płyta"). Po drugie, budowa mieszkań oddawanych dziś do użytku startowała mniej więcej dwa lata temu, gdy oczekiwania Polaków dotyczące zakupu mieszkań były inne.

Nie zawsze można zmniejszyć powierzchnię

Na zmiany popytu zareagowała tylko część deweloperów - dzielą duże, ponad 80-metrowe mieszkania na dwa i takie lokale sprzedają się na pniu. Mało kto buduje teraz mieszkania 3-pokojowe na 100 metrach kwadratowych - mówi Grzegorz Maj, doradca Home Broker z Krakowa. Nie zawsze jednak możliwe jest wprowadzenie takich zmian w już rozpoczętych projektach deweloperskich. Wiąże się to chociażby z wymaganą liczbą miejsc postojowych w stosunku do liczby mieszkań. Niezachowanie odpowiednich proporcji (poprzez podzielenie dużych mieszkań na mniejsze i niezapewnienie dodatkowych miejsc postojowych) skutkuje bowiem brakiem możliwości oddania inwestycji do użytkowania.

Za duże mieszkania w Szczecinie

Duży problem z niedopasowaniem oferty deweloperów do oczekiwań kupujących jest w Szczecinie. - W stolicy Zachodniopomorskiego, w dalszym ciągu brakuje dostosowanych do klienta projektów deweloperskich. W drogich realizacjach sprzedają się mieszkania, ale głównie jedno- i dwupokojowe, a większe czekają bardzo długo na nabywców - mówi Magdalena Rudzińska - doradca Home Broker ze Szczecina. - Zdarzają się jednak inwestycje gdzie cena i rozkład mieszkań są atrakcyjne np. mieszkanie dwupokojowe za 200 tys. złotych. Sprzedają się wtedy jak ciepłe bułeczki - dodaje.

Atrakcyjne ceny w nowych inwestycjach w Łodzi

W Łodzi natomiast po kryzysowym zahamowaniu inwestycji jest szansa na ciekawe oferty - Ceny mieszkań rozpoczynanych podczas boomu są wysokie, dlatego jest na nie niewielki popyt. Obecnie natomiast deweloperzy w Łodzi powoli uruchamiają nowe projekty, ponieważ koszty budowy spadły do poziomów, które pozwalają na oferowanie mieszkań w bardziej przystępnych cenach - mówi Agata Lange, doradca Home Broker. Nabycie nowej inwestycji wiąże się jednak z koniecznością zaakceptowania niskiego poziomu zaawansowania robót i odległego terminu oddania lokalu do użytkowania.

Elastyczni deweloperzy w Białymstoku

Pozytywnie oceniają sytuację na rynku pierwotnym doradcy z Białegostoku - W Białymstoku mamy dużo inwestycji. Tylko dwaj deweloperzy, Rogowski i Yuniversal Podlaski, realizują obecnie około 15 projektów. Dużo buduje się także w Augustowie i Suwałkach. Na rynku pierwotnym jest ogromny popyt, który deweloperzy dodatkowo stymulują poprzez możliwość oddania starego mieszkania w rozliczeniu za nowe - mówi Bartłomiej Ogidel, doradca Home Broker ze stolicy Województwa Podlaskiego.

Katarzyna Siwek, Bartosz Turek,

Home Broker

źródło informacji: Home Broker

Deweloperzy oddają za duże mieszkania

Deweloperzy oddają za duże mieszkania
Przeciętne mieszkanie deweloperskie jest aż o 19,3 mkw. większe niż chcą kupić klienci - pokazuje analiza Home Broker. Powoduje to znaczne niedopasowanie podaży i popytu w wielu miastach, a przeciętna powierzchnia oddawanych mieszkań deweloperskich rośnie. W stosunku do grudnia zwiększyła się aż o 3,5 mkw. i była największa od listopada 2007 roku, czyli okresu boomu na rynku budownictwa mieszkaniowego.

Przeciętne mieszkanie deweloperskie oddane do użytku w styczniu tego roku miało powierzchnię 71,9 mkw. Po raz pierwszy od marca ub.r. średni metraż przekroczył poziom 70 mkw. i jednocześnie był największy od listopada 2007 r., kiedy wynosił 76,8 mkw. W stosunku do analogicznego okresu przed rokiem przeciętna powierzchnia lokali deweloperskich podniosła się o 5,1%.

W przypadku mieszkań spółdzielczych mamy stabilizację przeciętnej powierzchni na poziomie stycznia, tj. 60,2 mkw. W stosunku rocznym nastąpił jednak wzrost o 1,2%. Spora rozbieżność między przeciętnym metrażem lokali deweloperskich i spółdzielczych (11,7 mkw.) wynika stąd, że na dane od deweloperów zawyżają budynki apartamentowe, w których powierzchnie mieszkań są większe.

Duże niedopasowanie popytu i podaży

Mimo tego, przeciętna powierzchnia oddawanych mieszkań znacznie odbiega od aktualnych preferencji klientów dotyczących wielkości mieszkań. Z badań prowadzonych przez Home Broker wynika, że w styczniu br. w największych miastach kupujący poszukiwali lokali o średniej powierzchni 52,6 mkw. Oznacza to, że lokale oddawane przez spółdzielnie są średnio o 7,6 mkw. większe od oczekiwań klientów, a mieszkania deweloperskie aż o 19,3 mkw.!

Home Broker
Dane wskazują więc na dość duże niedopasowanie podaży i popytu na rynku. Częściowo można to tłumaczyć dwoma czynnikami. Po pierwsze kupujący poszukują nie tylko mieszkań nowych, ale także używanych, które mogą mieć mniejsze powierzchnie (np. "wielka płyta"). Po drugie, budowa mieszkań oddawanych dziś do użytku startowała mniej więcej dwa lata temu, gdy oczekiwania Polaków dotyczące zakupu mieszkań były inne.

Nie zawsze można zmniejszyć powierzchnię

Na zmiany popytu zareagowała tylko część deweloperów - dzielą duże, ponad 80-metrowe mieszkania na dwa i takie lokale sprzedają się na pniu. Mało kto buduje teraz mieszkania 3-pokojowe na 100 metrach kwadratowych - mówi Grzegorz Maj, doradca Home Broker z Krakowa. Nie zawsze jednak możliwe jest wprowadzenie takich zmian w już rozpoczętych projektach deweloperskich. Wiąże się to chociażby z wymaganą liczbą miejsc postojowych w stosunku do liczby mieszkań. Niezachowanie odpowiednich proporcji (poprzez podzielenie dużych mieszkań na mniejsze i niezapewnienie dodatkowych miejsc postojowych) skutkuje bowiem brakiem możliwości oddania inwestycji do użytkowania.

Za duże mieszkania w Szczecinie

Duży problem z niedopasowaniem oferty deweloperów do oczekiwań kupujących jest w Szczecinie. - W stolicy Zachodniopomorskiego, w dalszym ciągu brakuje dostosowanych do klienta projektów deweloperskich. W drogich realizacjach sprzedają się mieszkania, ale głównie jedno- i dwupokojowe, a większe czekają bardzo długo na nabywców - mówi Magdalena Rudzińska - doradca Home Broker ze Szczecina. - Zdarzają się jednak inwestycje gdzie cena i rozkład mieszkań są atrakcyjne np. mieszkanie dwupokojowe za 200 tys. złotych. Sprzedają się wtedy jak ciepłe bułeczki - dodaje.

Atrakcyjne ceny w nowych inwestycjach w Łodzi

W Łodzi natomiast po kryzysowym zahamowaniu inwestycji jest szansa na ciekawe oferty - Ceny mieszkań rozpoczynanych podczas boomu są wysokie, dlatego jest na nie niewielki popyt. Obecnie natomiast deweloperzy w Łodzi powoli uruchamiają nowe projekty, ponieważ koszty budowy spadły do poziomów, które pozwalają na oferowanie mieszkań w bardziej przystępnych cenach - mówi Agata Lange, doradca Home Broker. Nabycie nowej inwestycji wiąże się jednak z koniecznością zaakceptowania niskiego poziomu zaawansowania robót i odległego terminu oddania lokalu do użytkowania.

Elastyczni deweloperzy w Białymstoku

Pozytywnie oceniają sytuację na rynku pierwotnym doradcy z Białegostoku - W Białymstoku mamy dużo inwestycji. Tylko dwaj deweloperzy, Rogowski i Yuniversal Podlaski, realizują obecnie około 15 projektów. Dużo buduje się także w Augustowie i Suwałkach. Na rynku pierwotnym jest ogromny popyt, który deweloperzy dodatkowo stymulują poprzez możliwość oddania starego mieszkania w rozliczeniu za nowe - mówi Bartłomiej Ogidel, doradca Home Broker ze stolicy Województwa Podlaskiego.

Katarzyna Siwek, Bartosz Turek,

Home Broker

źródło informacji: Home Broker

Nowa galeria handlowa w Ostrowie Wielkopolskim

Spółka West Investment, należąca do Grupy Przedsiębiorstw Saller, zamierza wybudować centrum handlowe w Ostrowie Wielkopolskim. Firma kupiła projekt obiektu od spółki Budrem, która pozostanie jednak generalnym wykonawcą przedsięwzięcia.
W ramach inwestycji Galeria Ostrovia powstanie centrum, którego powierzchnia najmu wyniesie 37 tys. m². Znajdzie się w nim hipermarket, market budowlany i ze sprzętem RTV i AGD, a także sklepy obuwnicze i odzieżowe. Nadzór inwestorski nad komercjalizacją obiektu powierzono firmie Mallson Polska, a za wynajem powierzchni odpowiada firma Cushman & Wakefield. Realizacja przedsięwzięcia ma się rozpocząć w kwietniu 2010 r., a jego zakończenie przewidziano na jesień 2011 r.

Źrodło: rynekbudowlany.com

Nowa galeria handlowa w Ostrowie Wielkopolskim

Spółka West Investment, należąca do Grupy Przedsiębiorstw Saller, zamierza wybudować centrum handlowe w Ostrowie Wielkopolskim. Firma kupiła projekt obiektu od spółki Budrem, która pozostanie jednak generalnym wykonawcą przedsięwzięcia.
W ramach inwestycji Galeria Ostrovia powstanie centrum, którego powierzchnia najmu wyniesie 37 tys. m². Znajdzie się w nim hipermarket, market budowlany i ze sprzętem RTV i AGD, a także sklepy obuwnicze i odzieżowe. Nadzór inwestorski nad komercjalizacją obiektu powierzono firmie Mallson Polska, a za wynajem powierzchni odpowiada firma Cushman & Wakefield. Realizacja przedsięwzięcia ma się rozpocząć w kwietniu 2010 r., a jego zakończenie przewidziano na jesień 2011 r.

Źrodło: rynekbudowlany.com

Nieruchomości komercyjne: Inwestorzy wydadzą 2 mld euro

Rok 2009 był pod względem wartości i liczby zawartych transakcji jednym z najsłabszych okresów w historii inwestycyjnego rynku nieruchomości komercyjnych w Polsce. W tym czasie podpisano jedynie około 20 umów o łącznej wartości ok. 698 mln euro.

W najnowszym raporcie o rynku nieruchomości Marketbeat - wiosna 2010 eksperci firmy Cushman & Wakefield poddali analizie rynek powierzchni biurowych, handlowych, magazynowych, hotelowych i mieszkaniowych oraz rynek inwestycyjny w Polsce w 2009 r i na początku 2010 r.

- W I kwartale 2010 r. obserwujemy na polskim rynku nieruchomości komercyjnych wzmożoną aktywność inwestorów. Biorąc pod uwagę wolumen inwestycji, w styczniu i lutym zawarto niemal tyle samo transakcji ile w całym 2009 r. Jeśli ten trend utrzyma się w całym 2010 r., to łączna wartość transakcji może być niemal trzykrotnie wyższa niż w kryzysowym 2009 r. i wynieść ponad 2 mld euro - informuje Aleksander Loster, Starszy Konsultant z Grupy Rynków Kapitałowych firmy Cushman & Wakefield.


- Największe zainteresowanie inwestorów instytucjonalnych budzą najlepsze pod względem lokalizacji i standardu nieruchomości, głównie biurowe i handlowe, uznawane za bezpieczne lokaty kapitału. Część właścicieli akceptuje nowy, niższy poziom wycen i poszukuje funduszy na kolejne inwestycje - co powinno poprawić płynność w sektorze nieruchomości komercyjnych - dodaje ekspert.

Po gwałtownym załamaniu na przełomie 2008/2009 r. także rynek najmu powierzchni biurowych bardzo powoli odrabiał straty. Wolumen najmu wzrastał dzięki znacznym spadkom czynszów oraz atrakcyjnym pakietom zachęt.

Mimo to popyt był wciąż zbyt słaby, aby wchłonąć powierzchnię w budynkach, których realizacja rozpoczęła się jeszcze w czasach hossy.

W konsekwencji w całej Polsce wzrosła liczba pustostanów. Znacząco niższy popyt oraz trudności w uzyskaniu finansowania nowych projektów sprawiły, że wiele planowanych inwestycji zostało wstrzymanych do czasu poprawy koniunktury.

- Rok 2009 to przede wszystkim prawie 50 proc. spadek popytu brutto na powierzchnie biurowe. Zmalała zarówno liczba zawieranych transakcji, jak i średnia wielkość obejmowanej powierzchni, szczególnie w segmencie powyżej 3000 mkw.. Znacząco zwiększył się udział umów renegocjowanych z około 10 proc. w 2008 r. do ok. 22 proc. w 2009 r.. Wskaźnik pustostanów wzrósł, a czynsze spadły, niekiedy nawet o ok. 25 proc. W tej sytuacji rynek zmienił się diametralnie, stając się rynkiem najemcy - podkreśla Katarzyna Opalska, Analityk z Działu Doradztwa Cushman & Wakefield,

Zasoby nowoczesnych magazynów w Polsce wynosiły na koniec 2009 r. ponad 6 mln mkw. Zgodnie z przewidywaniami przyrost podaży wyhamował. Na rynek weszło około 857 tys. mkw. nowej powierzchni. Na koniec 2009 r. w Polsce był blisko 1 mln mkw. wolnej powierzchni magazynowej, najwięcej w Warszawie i na Górnym Śląsku. Popyt w 2009 r. zmniejszył się dwukrotnie w stosunku do roku 2008 i wyniósł 765 tys. mkw.

Rok 2009 należał do rekordowych pod względem podaży na rynku nieruchomości handlowych, ponieważ oddano do użytku ponad 90 tys. mkw. powierzchni, której budowa rozpoczęła się jeszcze w czasie dobrej koniunktury gospodarczej.

Blisko 57 proc. powierzchni weszło na rynek w drugiej połowie roku, m.in.: Bonarka w Krakowie, Galeria Jurajska w Częstochowie, Focus w Piotrkowie Trybunalskim i I faza IKEA Port Łódź.

Całkowite zasoby nowoczesnej powierzchni handlowej w Polsce wyniosły na koniec 2009 r. 9 mln 345 tys, mkw., z czego 72,9 proc. stanowiły centra handlowe, 19 proc. magazyny handlowe i parki handlowe, 0,9 proc. centra wyprzedażowe, a 7,2 proc. inne obiekty handlowe. W minionym roku wzrósł udział małych i średnich miast (39,8 proc.) w całkowitym wolumenie powierzchni.

 

Źródło: money.pl

Nieruchomości komercyjne: Inwestorzy wydadzą 2 mld euro

Rok 2009 był pod względem wartości i liczby zawartych transakcji jednym z najsłabszych okresów w historii inwestycyjnego rynku nieruchomości komercyjnych w Polsce. W tym czasie podpisano jedynie około 20 umów o łącznej wartości ok. 698 mln euro.

W najnowszym raporcie o rynku nieruchomości Marketbeat - wiosna 2010 eksperci firmy Cushman & Wakefield poddali analizie rynek powierzchni biurowych, handlowych, magazynowych, hotelowych i mieszkaniowych oraz rynek inwestycyjny w Polsce w 2009 r i na początku 2010 r.

- W I kwartale 2010 r. obserwujemy na polskim rynku nieruchomości komercyjnych wzmożoną aktywność inwestorów. Biorąc pod uwagę wolumen inwestycji, w styczniu i lutym zawarto niemal tyle samo transakcji ile w całym 2009 r. Jeśli ten trend utrzyma się w całym 2010 r., to łączna wartość transakcji może być niemal trzykrotnie wyższa niż w kryzysowym 2009 r. i wynieść ponad 2 mld euro - informuje Aleksander Loster, Starszy Konsultant z Grupy Rynków Kapitałowych firmy Cushman & Wakefield.


- Największe zainteresowanie inwestorów instytucjonalnych budzą najlepsze pod względem lokalizacji i standardu nieruchomości, głównie biurowe i handlowe, uznawane za bezpieczne lokaty kapitału. Część właścicieli akceptuje nowy, niższy poziom wycen i poszukuje funduszy na kolejne inwestycje - co powinno poprawić płynność w sektorze nieruchomości komercyjnych - dodaje ekspert.

Po gwałtownym załamaniu na przełomie 2008/2009 r. także rynek najmu powierzchni biurowych bardzo powoli odrabiał straty. Wolumen najmu wzrastał dzięki znacznym spadkom czynszów oraz atrakcyjnym pakietom zachęt.

Mimo to popyt był wciąż zbyt słaby, aby wchłonąć powierzchnię w budynkach, których realizacja rozpoczęła się jeszcze w czasach hossy.

W konsekwencji w całej Polsce wzrosła liczba pustostanów. Znacząco niższy popyt oraz trudności w uzyskaniu finansowania nowych projektów sprawiły, że wiele planowanych inwestycji zostało wstrzymanych do czasu poprawy koniunktury.

- Rok 2009 to przede wszystkim prawie 50 proc. spadek popytu brutto na powierzchnie biurowe. Zmalała zarówno liczba zawieranych transakcji, jak i średnia wielkość obejmowanej powierzchni, szczególnie w segmencie powyżej 3000 mkw.. Znacząco zwiększył się udział umów renegocjowanych z około 10 proc. w 2008 r. do ok. 22 proc. w 2009 r.. Wskaźnik pustostanów wzrósł, a czynsze spadły, niekiedy nawet o ok. 25 proc. W tej sytuacji rynek zmienił się diametralnie, stając się rynkiem najemcy - podkreśla Katarzyna Opalska, Analityk z Działu Doradztwa Cushman & Wakefield,

Zasoby nowoczesnych magazynów w Polsce wynosiły na koniec 2009 r. ponad 6 mln mkw. Zgodnie z przewidywaniami przyrost podaży wyhamował. Na rynek weszło około 857 tys. mkw. nowej powierzchni. Na koniec 2009 r. w Polsce był blisko 1 mln mkw. wolnej powierzchni magazynowej, najwięcej w Warszawie i na Górnym Śląsku. Popyt w 2009 r. zmniejszył się dwukrotnie w stosunku do roku 2008 i wyniósł 765 tys. mkw.

Rok 2009 należał do rekordowych pod względem podaży na rynku nieruchomości handlowych, ponieważ oddano do użytku ponad 90 tys. mkw. powierzchni, której budowa rozpoczęła się jeszcze w czasie dobrej koniunktury gospodarczej.

Blisko 57 proc. powierzchni weszło na rynek w drugiej połowie roku, m.in.: Bonarka w Krakowie, Galeria Jurajska w Częstochowie, Focus w Piotrkowie Trybunalskim i I faza IKEA Port Łódź.

Całkowite zasoby nowoczesnej powierzchni handlowej w Polsce wyniosły na koniec 2009 r. 9 mln 345 tys, mkw., z czego 72,9 proc. stanowiły centra handlowe, 19 proc. magazyny handlowe i parki handlowe, 0,9 proc. centra wyprzedażowe, a 7,2 proc. inne obiekty handlowe. W minionym roku wzrósł udział małych i średnich miast (39,8 proc.) w całkowitym wolumenie powierzchni.

 

Źródło: money.pl

Na rynku wtórnym transakcja goni transakcję

Na rynku wtórnym transakcja goni transakcję
Pierwsze dwa miesiące bieżącego roku zaskakują dużą liczbą transakcji. Niepomyślna aura nie odstraszyła od zakupów na wtórnym rynku mieszkań i statystycznie najsłabsze dwa miesiące sprzedażowe każdego roku nastrajają optymistycznie przed zbliżającą się wiosną. Zainteresowanie zakupem mieszkań kształtuje się na wysokim poziomie, co pokazała też kolejna edycja Mazowieckich Targów Mieszkań.
Liczba transakcji przeprowadzona za pośrednictwem Metrohouse S.A i Partnerzy Nieruchomości sp. z o.o. w porównaniu do analogicznego okresu w 2009 r. wzrosła kilkukrotnie. Mediana ceny transakcyjnej w Warszawie  wynosi prawie 357,5 tys. zł., w Trójmieście odnotowaliśmy znacznie niższą wartość – 240 tys. zł. Analizując te dane wyraźnie widać profil zainteresowania potencjalnych kupujących, którzy w poszukiwaniach skupiają się głównie na mieszkaniach dwupokojowych. 44 proc. transakcji przeprowadzonych w tym roku stanowiły właśnie takie lokale. Nie spada zainteresowanie mieszkaniami wybudowanymi w ostatnich latach. Aż 38 proc. transakcji dotyczy mieszkań w budynkach oddanych do użytku po 2000 r. Takie mieszkania, bez względu na lokalizację, charakteryzują się odpowiednio wyższą ceną. W większości są to jednak mieszkania, które umożliwiają wprowadzenie się bez większych inwestycji, często z pełnym umeblowaniem i wyposażeniem kuchni.

Ciekawą obserwacją jest udział w transakcjach mieszkań położonych na parterach: co piąte sprzedawane mieszkanie znajdowało się na najniższej kondygnacji. Zestawiając te dane z niedawną ankietą opublikowaną na www.metrohouse.pl, w której prawie 38 proc. internautów odrzuca w poszukiwaniach partery, jest to swego rodzaju fenomen. Popularności nie można tłumaczyć niższą ceną. Statystyka pokazuje, że wspomniane „parterowe” transakcje były tańsze średnio tylko o 100 zł za m kw. od średnich cen za m kw. ze zbioru transakcji na wyższych piętrach.

Coraz lepsza dostępność kredytów hipotecznych (w tym na 100 proc. wartości nieruchomości) pozwala przewidywać, że historycznie dobry II kwartał będzie obfitował w liczne transakcje. Oprócz popytu na mieszkania dwupokojowe zwiększa się zainteresowanie mieszkaniami o większych metrażach, które obecnie najdłużej oczekują na sprzedaż. Wiosną właściciele tych mieszkań być może będą mieć wreszcie powody do zadowolenia.
 

Partnerzy Nieruchomości sp. z o.o.
Metrohouse S.A.

Na rynku wtórnym transakcja goni transakcję

Na rynku wtórnym transakcja goni transakcję
Pierwsze dwa miesiące bieżącego roku zaskakują dużą liczbą transakcji. Niepomyślna aura nie odstraszyła od zakupów na wtórnym rynku mieszkań i statystycznie najsłabsze dwa miesiące sprzedażowe każdego roku nastrajają optymistycznie przed zbliżającą się wiosną. Zainteresowanie zakupem mieszkań kształtuje się na wysokim poziomie, co pokazała też kolejna edycja Mazowieckich Targów Mieszkań.
Liczba transakcji przeprowadzona za pośrednictwem Metrohouse S.A i Partnerzy Nieruchomości sp. z o.o. w porównaniu do analogicznego okresu w 2009 r. wzrosła kilkukrotnie. Mediana ceny transakcyjnej w Warszawie  wynosi prawie 357,5 tys. zł., w Trójmieście odnotowaliśmy znacznie niższą wartość – 240 tys. zł. Analizując te dane wyraźnie widać profil zainteresowania potencjalnych kupujących, którzy w poszukiwaniach skupiają się głównie na mieszkaniach dwupokojowych. 44 proc. transakcji przeprowadzonych w tym roku stanowiły właśnie takie lokale. Nie spada zainteresowanie mieszkaniami wybudowanymi w ostatnich latach. Aż 38 proc. transakcji dotyczy mieszkań w budynkach oddanych do użytku po 2000 r. Takie mieszkania, bez względu na lokalizację, charakteryzują się odpowiednio wyższą ceną. W większości są to jednak mieszkania, które umożliwiają wprowadzenie się bez większych inwestycji, często z pełnym umeblowaniem i wyposażeniem kuchni.

Ciekawą obserwacją jest udział w transakcjach mieszkań położonych na parterach: co piąte sprzedawane mieszkanie znajdowało się na najniższej kondygnacji. Zestawiając te dane z niedawną ankietą opublikowaną na www.metrohouse.pl, w której prawie 38 proc. internautów odrzuca w poszukiwaniach partery, jest to swego rodzaju fenomen. Popularności nie można tłumaczyć niższą ceną. Statystyka pokazuje, że wspomniane „parterowe” transakcje były tańsze średnio tylko o 100 zł za m kw. od średnich cen za m kw. ze zbioru transakcji na wyższych piętrach.

Coraz lepsza dostępność kredytów hipotecznych (w tym na 100 proc. wartości nieruchomości) pozwala przewidywać, że historycznie dobry II kwartał będzie obfitował w liczne transakcje. Oprócz popytu na mieszkania dwupokojowe zwiększa się zainteresowanie mieszkaniami o większych metrażach, które obecnie najdłużej oczekują na sprzedaż. Wiosną właściciele tych mieszkań być może będą mieć wreszcie powody do zadowolenia.
 

Partnerzy Nieruchomości sp. z o.o.
Metrohouse S.A.

Dobre prognozy dla rynku nieruchomości komercyjnych w Polsce

Dobre prognozy dla rynku nieruchomości komercyjnych w Polsce
W najnowszym raporcie o rynku nieruchomości „Marketbeat – wiosna 2010” eksperci firmy Cushman & Wakefield poddali analizie rynek powierzchni biurowych, handlowych, magazynowych, hotelowych i mieszkaniowych oraz rynek inwestycyjny w Polsce w 2009 r. Publikacja przedstawia także prognozy na najbliższe lata.
Rok 2009 był pod względem wartości i liczby zawartych transakcji jednym z najsłabszych okresów w historii inwestycyjnego rynku nieruchomości komercyjnych w Polsce. W tym czasie podpisano jedynie ok. 20 umów o łącznej wartości ok. 698 mln EUR. 

W I kwartale 2010 r. obserwujemy na polskim rynku nieruchomości komercyjnych wzmożoną aktywność inwestorów. Biorąc pod uwagę wolumen inwestycji, w styczniu i lutym zawarto niemal tyle samo transakcji ile w całym 2009 r., a wiele umów jest negocjowanych. Jeśli ten trend utrzyma się w całym 2010 r., to łączna wartość transakcji może być niemal trzykrotnie wyższa niż w kryzysowym 2009 r. i wynieść ponad 2 mld EUR” – informuje Aleksander Loster, Starszy Konsultant z Grupy Rynków Kapitałowych firmy Cushman & Wakefield.

„Największe zainteresowanie inwestorów instytucjonalnych budzą najlepsze pod względem lokalizacji i standardu nieruchomości, głównie biurowe i handlowe, uznawane za bezpieczne lokaty kapitału. W tej grupie zauważalna jest nieznaczna kompresja stóp kapitalizacji, a bardziej ryzykowne produkty są nadal ostrożnie wyceniane przez potencjalnych nabywców. Część właścicieli akceptuje nowy, niższy poziom wycen i poszukuje funduszy na kolejne inwestycje – co powinno poprawić płynność w sektorze nieruchomości komercyjnych” – dodaje ekspert.

Po gwałtownym załamaniu na przełomie 2008/2009 r. także rynek najmu powierzchni biurowych bardzo powoli odrabiał straty. Wolumen najmu wzrastał dzięki znacznym spadkom czynszów oraz atrakcyjnym pakietom zachęt. Mimo to popyt był wciąż zbyt słaby, aby wchłonąć powierzchnię w budynkach, których realizacja rozpoczęła się jeszcze w czasach hossy. W konsekwencji w całej Polsce wzrosła liczba pustostanów. Znacząco niższy popyt oraz trudności w uzyskaniu finansowania nowych projektów sprawiły, że wiele planowanych inwestycji zostało wstrzymanych do czasu poprawy koniunktury.

Katarzyna Opalska, Analityk z Działu Doradztwa Cushman & Wakefield, stwierdziła: „Rok 2009 to przede wszystkim prawie 50% spadek popytu brutto (w stosunku do 2008 r.) na powierzchnie biurowe. Zmalała zarówno liczba zawieranych transakcji, jak i średnia wielkość obejmowanej powierzchni (szczególnie w segmencie powyżej 3.000 mkw.). Znacząco zwiększył się udział umów renegocjowanych (z ok. 10% w 2008 r. do ok. 22% w 2009 r.). Wskaźnik pustostanów wzrósł, a czynsze spadły, niekiedy nawet o ok. 25%. W tej sytuacji rynek zmienił się diametralnie, stając się rynkiem najemcy. Beneficjentami tej sytuacji będą przede wszystkim najemcy wielkometrażowi, którzy mogą liczyć na znaczące obniżki czynszów i bardzo korzystne pakiety zachęt dodatkowych. Ich decyzja o podpisaniu umowy najmu może stanowić warunek sine qua non rozpoczęcia realizacji inwestycji. Obecny rok, ze względu na korzystne prognozy makroekonomiczne, powinien przynieść lekki wzrost popytu, natomiast większe ożywienie na rynku biurowym spodziewane jest dopiero w 2011 r.”
 
Zasoby nowoczesnych magazynów w Polsce wynosiły na koniec 2009 r. ponad 6 mln mkw. Zgodnie z przewidywaniami przyrost podaży wyhamował. Na rynek weszło ok. 857.000 mkw. nowej powierzchni. Na koniec 2009 r. w Polsce był blisko 1 mln mkw. wolnej powierzchni magazynowej, najwięcej w Warszawie i na Górnym Śląsku. Popyt w 2009 r. zmniejszył się dwukrotnie w stosunku do roku 2008 i wyniósł 765.000 mkw.

Sytuacja na rynku najmu nowoczesnej powierzchni magazynowej powoli się poprawia. Tomasz Mika, Starszy Negocjator z Działu Powierzchni Magazynowych Cushman & Wakefield, uważa, że „w 2010 r. liczba transakcji nieznacznie wzrośnie, ale daleko jej będzie do poziomu z lat 2007-2008. Większość nowo powstających magazynów to obiekty budowane na zamówienie i dostosowane do wymagań klienta (pre-lease, built-to-suit), ale pojawią się również inwestycje spekulacyjne. Niski poziom czynszów będzie się utrzymywał w lokalizacjach o wysokim wskaźniku pustostanów. W pozostałych lokalizacjach ceny będą stopniowo rosły”.

Rok 2009 należał do rekordowych pod względem podaży na rynku nieruchomości handlowych, ponieważ oddano do użytku ponad 900.000 mkw. powierzchni, której budowa rozpoczęła się jeszcze w czasie dobrej koniunktury gospodarczej. Blisko 57% powierzchni weszło na rynek w drugiej połowie roku, m.in.: Bonarka w Krakowie, Galeria Jurajska w Częstochowie, Focus w Piotrkowie Trybunalskim i I faza IKEA Port Łódź. Całkowite zasoby nowoczesnej powierzchni handlowej w Polsce wyniosły na koniec 2009 r. 9.345.000 mkw., z czego 72,9% stanowiły centra handlowe, 19% magazyny handlowe i parki handlowe, 0,9% centra wyprzedażowe, a 7,2% inne obiekty handlowe. W minionym roku wzrósł udział małych i średnich miast (39,8%) w całkowitym wolumenie powierzchni.

Katarzyna Michnikowska, Starszy Analityk z Działu Doradztwa firmy Cushman & Wakefield, stwierdziła: „Na rynku nieruchomości handlowych w Polsce zaczynają być widoczne skutki globalnego kryzysu finansowego. Pojawiły się pierwsze pustostany, zintensyfikował proces wymiany najemców, wydłużył czas potrzebny na komercjalizację budowanych centrów handlowych. Rynek stał się rynkiem najemcy, dzięki czemu sieci handlowe mają większe możliwości wyboru lokalizacji, negocjacji wysokości czynszów i innych warunków najmu. Ponieważ deweloperzy ograniczyli swoją działalność, w latach 2010-2011 roczna podaż centrów handlowych spadnie. Brak powierzchni na wynajem ograniczy możliwości ekspansji sieci handlowych, zmuszając je do szukania lokali na rynku wtórnym i zaakceptowania rosnących czynszów”.

Cushman & Wakefield

kg

Dobre prognozy dla rynku nieruchomości komercyjnych w Polsce

Dobre prognozy dla rynku nieruchomości komercyjnych w Polsce
W najnowszym raporcie o rynku nieruchomości „Marketbeat – wiosna 2010” eksperci firmy Cushman & Wakefield poddali analizie rynek powierzchni biurowych, handlowych, magazynowych, hotelowych i mieszkaniowych oraz rynek inwestycyjny w Polsce w 2009 r. Publikacja przedstawia także prognozy na najbliższe lata.
Rok 2009 był pod względem wartości i liczby zawartych transakcji jednym z najsłabszych okresów w historii inwestycyjnego rynku nieruchomości komercyjnych w Polsce. W tym czasie podpisano jedynie ok. 20 umów o łącznej wartości ok. 698 mln EUR. 

W I kwartale 2010 r. obserwujemy na polskim rynku nieruchomości komercyjnych wzmożoną aktywność inwestorów. Biorąc pod uwagę wolumen inwestycji, w styczniu i lutym zawarto niemal tyle samo transakcji ile w całym 2009 r., a wiele umów jest negocjowanych. Jeśli ten trend utrzyma się w całym 2010 r., to łączna wartość transakcji może być niemal trzykrotnie wyższa niż w kryzysowym 2009 r. i wynieść ponad 2 mld EUR” – informuje Aleksander Loster, Starszy Konsultant z Grupy Rynków Kapitałowych firmy Cushman & Wakefield.

„Największe zainteresowanie inwestorów instytucjonalnych budzą najlepsze pod względem lokalizacji i standardu nieruchomości, głównie biurowe i handlowe, uznawane za bezpieczne lokaty kapitału. W tej grupie zauważalna jest nieznaczna kompresja stóp kapitalizacji, a bardziej ryzykowne produkty są nadal ostrożnie wyceniane przez potencjalnych nabywców. Część właścicieli akceptuje nowy, niższy poziom wycen i poszukuje funduszy na kolejne inwestycje – co powinno poprawić płynność w sektorze nieruchomości komercyjnych” – dodaje ekspert.

Po gwałtownym załamaniu na przełomie 2008/2009 r. także rynek najmu powierzchni biurowych bardzo powoli odrabiał straty. Wolumen najmu wzrastał dzięki znacznym spadkom czynszów oraz atrakcyjnym pakietom zachęt. Mimo to popyt był wciąż zbyt słaby, aby wchłonąć powierzchnię w budynkach, których realizacja rozpoczęła się jeszcze w czasach hossy. W konsekwencji w całej Polsce wzrosła liczba pustostanów. Znacząco niższy popyt oraz trudności w uzyskaniu finansowania nowych projektów sprawiły, że wiele planowanych inwestycji zostało wstrzymanych do czasu poprawy koniunktury.

Katarzyna Opalska, Analityk z Działu Doradztwa Cushman & Wakefield, stwierdziła: „Rok 2009 to przede wszystkim prawie 50% spadek popytu brutto (w stosunku do 2008 r.) na powierzchnie biurowe. Zmalała zarówno liczba zawieranych transakcji, jak i średnia wielkość obejmowanej powierzchni (szczególnie w segmencie powyżej 3.000 mkw.). Znacząco zwiększył się udział umów renegocjowanych (z ok. 10% w 2008 r. do ok. 22% w 2009 r.). Wskaźnik pustostanów wzrósł, a czynsze spadły, niekiedy nawet o ok. 25%. W tej sytuacji rynek zmienił się diametralnie, stając się rynkiem najemcy. Beneficjentami tej sytuacji będą przede wszystkim najemcy wielkometrażowi, którzy mogą liczyć na znaczące obniżki czynszów i bardzo korzystne pakiety zachęt dodatkowych. Ich decyzja o podpisaniu umowy najmu może stanowić warunek sine qua non rozpoczęcia realizacji inwestycji. Obecny rok, ze względu na korzystne prognozy makroekonomiczne, powinien przynieść lekki wzrost popytu, natomiast większe ożywienie na rynku biurowym spodziewane jest dopiero w 2011 r.”
 
Zasoby nowoczesnych magazynów w Polsce wynosiły na koniec 2009 r. ponad 6 mln mkw. Zgodnie z przewidywaniami przyrost podaży wyhamował. Na rynek weszło ok. 857.000 mkw. nowej powierzchni. Na koniec 2009 r. w Polsce był blisko 1 mln mkw. wolnej powierzchni magazynowej, najwięcej w Warszawie i na Górnym Śląsku. Popyt w 2009 r. zmniejszył się dwukrotnie w stosunku do roku 2008 i wyniósł 765.000 mkw.

Sytuacja na rynku najmu nowoczesnej powierzchni magazynowej powoli się poprawia. Tomasz Mika, Starszy Negocjator z Działu Powierzchni Magazynowych Cushman & Wakefield, uważa, że „w 2010 r. liczba transakcji nieznacznie wzrośnie, ale daleko jej będzie do poziomu z lat 2007-2008. Większość nowo powstających magazynów to obiekty budowane na zamówienie i dostosowane do wymagań klienta (pre-lease, built-to-suit), ale pojawią się również inwestycje spekulacyjne. Niski poziom czynszów będzie się utrzymywał w lokalizacjach o wysokim wskaźniku pustostanów. W pozostałych lokalizacjach ceny będą stopniowo rosły”.

Rok 2009 należał do rekordowych pod względem podaży na rynku nieruchomości handlowych, ponieważ oddano do użytku ponad 900.000 mkw. powierzchni, której budowa rozpoczęła się jeszcze w czasie dobrej koniunktury gospodarczej. Blisko 57% powierzchni weszło na rynek w drugiej połowie roku, m.in.: Bonarka w Krakowie, Galeria Jurajska w Częstochowie, Focus w Piotrkowie Trybunalskim i I faza IKEA Port Łódź. Całkowite zasoby nowoczesnej powierzchni handlowej w Polsce wyniosły na koniec 2009 r. 9.345.000 mkw., z czego 72,9% stanowiły centra handlowe, 19% magazyny handlowe i parki handlowe, 0,9% centra wyprzedażowe, a 7,2% inne obiekty handlowe. W minionym roku wzrósł udział małych i średnich miast (39,8%) w całkowitym wolumenie powierzchni.

Katarzyna Michnikowska, Starszy Analityk z Działu Doradztwa firmy Cushman & Wakefield, stwierdziła: „Na rynku nieruchomości handlowych w Polsce zaczynają być widoczne skutki globalnego kryzysu finansowego. Pojawiły się pierwsze pustostany, zintensyfikował proces wymiany najemców, wydłużył czas potrzebny na komercjalizację budowanych centrów handlowych. Rynek stał się rynkiem najemcy, dzięki czemu sieci handlowe mają większe możliwości wyboru lokalizacji, negocjacji wysokości czynszów i innych warunków najmu. Ponieważ deweloperzy ograniczyli swoją działalność, w latach 2010-2011 roczna podaż centrów handlowych spadnie. Brak powierzchni na wynajem ograniczy możliwości ekspansji sieci handlowych, zmuszając je do szukania lokali na rynku wtórnym i zaakceptowania rosnących czynszów”.

Cushman & Wakefield

kg

GUS: Warszawa i Kraków prowadzą w inwestycjach mieszkaniowych

Prawie połowa rynku budownictwa mieszkaniowego w Polsce przypada na trzy województwa: mazowieckie, małopolskie i wielkopolskie. Najsłabiej na budowlanej mapie Polski zaznaczone są z kieleckie, opolskie i lubuskie. Z kryzysu najszybciej dźwiga się zachodniopomorskie.
Zdecydowanie największym rynkiem budownictwa mieszkaniowego w Polsce jest Mazowsze - wskazują najnowsze dane GUS. W ostatnim kwartale ub. r. w tym regionie oddano do użytku 10,2 tys. mieszkań, co stanowiło prawie 23 proc. wszystkich mieszkań oddanych w Polsce. Jeszcze większy udział województwo mazowieckie ma w nowych inwestycjach mieszkaniowych, co pokazuje, że centralny rynek najszybciej dźwiga się z kryzysu. W IV kwartale rozpoczęto budowę 8,4 tys. mieszkań, co stanowiło ponad jedną czwartą wszystkich inwestycji mieszkaniowych w kraju. Nieznacznie słabszą, aczkolwiek też wiodącą pozycję, Mazowsze ma w przypadku pozwoleń na budowę. Z liczbą 6,1 tys. ma blisko 21-proc. udział w całym rynku.


Kryzys mniej dotkliwy

Mazowsze, mimo pozycji lidera, zostało stosunkowo łagodnie, na tle innych województw, dotknięte kryzysem. W przypadku mieszkań oddanych do użytku w IV kwartale miał miejsce spadek o niespełna 9 proc. rok do roku. Tymczasem przeciętny spadek dla wszystkich województw wyniósł ponad 29 proc. W przypadku nowych inwestycji widać wyraźnie pozytywna tendencję - wzrost o jedną czwartą rok do roku. W tym miejscu trzeba jednak zaznaczyć, że końcówka ubiegłego roku była korzystna jeśli chodzi o cały rynek budownictwa mieszkaniowego w Polsce, ale już początek tego roku, z powodu złych warunków atmosferycznych, przyniósł zahamowanie nowych inwestycji. Także w zakresie pozwoleń na budowę, chociaż tu miał miejsce wyraźny spadek w IV kwartale (prawie 27 proc.), mazowieckie wypada dużo lepiej od średniej dla wszystkich województw.

Tylko w Krakowie i Szczecinie wzrost liczby oddanych mieszkań

Na drugim miejscu, z udziałem od 9,7 proc. do 11,1 proc. zależnie od kategorii, znalazło się województwo małopolskie. To jedno z dwóch województw, obok zachodniopomorskiego, które w ostatnim kwartale ub. r. odnotowało wzrost liczby mieszkań oddanych do użytku. Antyrekordziści w tej kategorii - świętokrzyskie i łódzkie - odnotowali spadek o prawie połowę w stosunku do sytuacji sprzed roku.

- W Łodzi wciąż jest niewiele inwestycji. Deweloperzy posiadają często pozwolenia na realizację kilku projektów, które dopiero stopniowo są rozpoczynane - mówi Agata Lange, doradca Home Broker z Łodzi.- Przez długi czas problemem były zbyt wysokie koszty budowy, które uniemożliwiały deweloperom obniżenie cen do oczekiwanego przez klientów poziomu - dodaje. Łódź ma jedne z najniższych cen metra kwadratowego (w lutym na rynku wtórnym średnio 4725 zł) wśród dużych miast.

Budownictwo mieszkaniowe w IV kw. 2009 - ujęcie regionalne

Home Broker

Zachodniopomorskie liderem nowych inwestycji

Zachodniopomorskie, choć nie należy do czołówki rynków budownictwa mieszkaniowego w Polsce, zanotowało największy wzrost liczby nowych inwestycji, które podniosły się w czwartym kwartale o ponad połowę rok do roku. Magdalena Rudzińska, doradca Home Broker ze Szczecina, zwraca uwagę, że problem tego miasta jest wyraźny rozdźwięk między ofertą deweloperów, a potrzebami klientów, w odniesieniu do powierzchni czy ceny. Niewiele gorszą dynamiką może się pochwalić Dolnośląskie. Jednak tylko w Zachodniopomorskim w IV kwartale miał miejsce wzrost rok do roku we wszystkich kategoriach dotyczących budownictwa mieszkaniowego (pozwolenia, nowe inwestycje, mieszkania oddane do użytku).

Trudna sytuacja w Świętokrzyskiem

Zdecydowanie najmniejszym rynkiem budownictwa mieszkaniowego w Polsce jest Świętokrzyskie. Jego udział, w zależności od kategorii, wynosi od 0,2 proc. do 1,3 proc. Mimo niewielkiego udziału w łącznych statystykach, Świętokrzyskie odnotowało w ostatnim kwartale ogromny spadek, o ponad 90 proc., liczby nowych pozwoleń na budowę. Jest też liderem spadków w zakresie nowych inwestycji oraz mieszkań oddanych do użytku.

Jeden z mniejszych rynków ma też województwo podlaskie. Bartłomiej Ogidel, doradca Home Broker z Białegostoku, zwraca jednak uwagę, że w tym mieście dosyć dużo się buduje, a popyt na nowe mieszkania jest bardzo duży.

21 proc. inwestycji w Warszawie, Krakowie i Poznaniu

Miastem o najbardziej rozwiniętym rynku jest oczywiście Warszawa, gdzie w ostatnim kwartale ub. r. oddano do użytku 5,4 tys. mieszkań. W Krakowie ich liczba wyniosła 2,9 tys. W sumie na Warszawę, Kraków i Poznań przypada ponad jedna piąta całego rynku w Polsce.

- W ostatnich miesiącach w Krakowie ruszyło sporo nowych inwestycji. Większość jest na wstępnym etapie - mówi Grzegorz Maj, doradca Home Broker. W przypadku projektów ukończonych w ubiegłym roku, oferta mieszkań jest już bardzo przebrana. - Zostały do kupienia najmniej pożądane lokale, czyli na przykład dwa pokoje na 60 m kw. czy lokale o powierzchni powyżej 80 metrów - ocenia doradca. Dodaje, że w Krakowie coraz więcej klientów decyduje się na zakup mieszkań w budowie.

W Poznaniu, w stosunku do dwóch wiodących miast, inwestycji jest zdecydowanie mniej. Joanna Chorążkiewicz, doradca Home Broker, zwraca uwagę, że realizowane projekty są za mało zróżnicowane.

Katarzyna Siwek, wsp. Bartosz Turek

źródło informacji: Home Broker

GUS: Warszawa i Kraków prowadzą w inwestycjach mieszkaniowych

Prawie połowa rynku budownictwa mieszkaniowego w Polsce przypada na trzy województwa: mazowieckie, małopolskie i wielkopolskie. Najsłabiej na budowlanej mapie Polski zaznaczone są z kieleckie, opolskie i lubuskie. Z kryzysu najszybciej dźwiga się zachodniopomorskie.
Zdecydowanie największym rynkiem budownictwa mieszkaniowego w Polsce jest Mazowsze - wskazują najnowsze dane GUS. W ostatnim kwartale ub. r. w tym regionie oddano do użytku 10,2 tys. mieszkań, co stanowiło prawie 23 proc. wszystkich mieszkań oddanych w Polsce. Jeszcze większy udział województwo mazowieckie ma w nowych inwestycjach mieszkaniowych, co pokazuje, że centralny rynek najszybciej dźwiga się z kryzysu. W IV kwartale rozpoczęto budowę 8,4 tys. mieszkań, co stanowiło ponad jedną czwartą wszystkich inwestycji mieszkaniowych w kraju. Nieznacznie słabszą, aczkolwiek też wiodącą pozycję, Mazowsze ma w przypadku pozwoleń na budowę. Z liczbą 6,1 tys. ma blisko 21-proc. udział w całym rynku.


Kryzys mniej dotkliwy

Mazowsze, mimo pozycji lidera, zostało stosunkowo łagodnie, na tle innych województw, dotknięte kryzysem. W przypadku mieszkań oddanych do użytku w IV kwartale miał miejsce spadek o niespełna 9 proc. rok do roku. Tymczasem przeciętny spadek dla wszystkich województw wyniósł ponad 29 proc. W przypadku nowych inwestycji widać wyraźnie pozytywna tendencję - wzrost o jedną czwartą rok do roku. W tym miejscu trzeba jednak zaznaczyć, że końcówka ubiegłego roku była korzystna jeśli chodzi o cały rynek budownictwa mieszkaniowego w Polsce, ale już początek tego roku, z powodu złych warunków atmosferycznych, przyniósł zahamowanie nowych inwestycji. Także w zakresie pozwoleń na budowę, chociaż tu miał miejsce wyraźny spadek w IV kwartale (prawie 27 proc.), mazowieckie wypada dużo lepiej od średniej dla wszystkich województw.

Tylko w Krakowie i Szczecinie wzrost liczby oddanych mieszkań

Na drugim miejscu, z udziałem od 9,7 proc. do 11,1 proc. zależnie od kategorii, znalazło się województwo małopolskie. To jedno z dwóch województw, obok zachodniopomorskiego, które w ostatnim kwartale ub. r. odnotowało wzrost liczby mieszkań oddanych do użytku. Antyrekordziści w tej kategorii - świętokrzyskie i łódzkie - odnotowali spadek o prawie połowę w stosunku do sytuacji sprzed roku.

- W Łodzi wciąż jest niewiele inwestycji. Deweloperzy posiadają często pozwolenia na realizację kilku projektów, które dopiero stopniowo są rozpoczynane - mówi Agata Lange, doradca Home Broker z Łodzi.- Przez długi czas problemem były zbyt wysokie koszty budowy, które uniemożliwiały deweloperom obniżenie cen do oczekiwanego przez klientów poziomu - dodaje. Łódź ma jedne z najniższych cen metra kwadratowego (w lutym na rynku wtórnym średnio 4725 zł) wśród dużych miast.

Budownictwo mieszkaniowe w IV kw. 2009 - ujęcie regionalne

Home Broker

Zachodniopomorskie liderem nowych inwestycji

Zachodniopomorskie, choć nie należy do czołówki rynków budownictwa mieszkaniowego w Polsce, zanotowało największy wzrost liczby nowych inwestycji, które podniosły się w czwartym kwartale o ponad połowę rok do roku. Magdalena Rudzińska, doradca Home Broker ze Szczecina, zwraca uwagę, że problem tego miasta jest wyraźny rozdźwięk między ofertą deweloperów, a potrzebami klientów, w odniesieniu do powierzchni czy ceny. Niewiele gorszą dynamiką może się pochwalić Dolnośląskie. Jednak tylko w Zachodniopomorskim w IV kwartale miał miejsce wzrost rok do roku we wszystkich kategoriach dotyczących budownictwa mieszkaniowego (pozwolenia, nowe inwestycje, mieszkania oddane do użytku).

Trudna sytuacja w Świętokrzyskiem

Zdecydowanie najmniejszym rynkiem budownictwa mieszkaniowego w Polsce jest Świętokrzyskie. Jego udział, w zależności od kategorii, wynosi od 0,2 proc. do 1,3 proc. Mimo niewielkiego udziału w łącznych statystykach, Świętokrzyskie odnotowało w ostatnim kwartale ogromny spadek, o ponad 90 proc., liczby nowych pozwoleń na budowę. Jest też liderem spadków w zakresie nowych inwestycji oraz mieszkań oddanych do użytku.

Jeden z mniejszych rynków ma też województwo podlaskie. Bartłomiej Ogidel, doradca Home Broker z Białegostoku, zwraca jednak uwagę, że w tym mieście dosyć dużo się buduje, a popyt na nowe mieszkania jest bardzo duży.

21 proc. inwestycji w Warszawie, Krakowie i Poznaniu

Miastem o najbardziej rozwiniętym rynku jest oczywiście Warszawa, gdzie w ostatnim kwartale ub. r. oddano do użytku 5,4 tys. mieszkań. W Krakowie ich liczba wyniosła 2,9 tys. W sumie na Warszawę, Kraków i Poznań przypada ponad jedna piąta całego rynku w Polsce.

- W ostatnich miesiącach w Krakowie ruszyło sporo nowych inwestycji. Większość jest na wstępnym etapie - mówi Grzegorz Maj, doradca Home Broker. W przypadku projektów ukończonych w ubiegłym roku, oferta mieszkań jest już bardzo przebrana. - Zostały do kupienia najmniej pożądane lokale, czyli na przykład dwa pokoje na 60 m kw. czy lokale o powierzchni powyżej 80 metrów - ocenia doradca. Dodaje, że w Krakowie coraz więcej klientów decyduje się na zakup mieszkań w budowie.

W Poznaniu, w stosunku do dwóch wiodących miast, inwestycji jest zdecydowanie mniej. Joanna Chorążkiewicz, doradca Home Broker, zwraca uwagę, że realizowane projekty są za mało zróżnicowane.

Katarzyna Siwek, wsp. Bartosz Turek

źródło informacji: Home Broker

Krajobraz po podwyżce

Krajobraz po podwyżce
Aż 75 proc. mieszkań komunalnych w stolicy to lokale, w których brak wygód. Nie ma w nich ciepłej wody, kanalizacji, łazienki. Tak wynika z raportu miasta, opracowanego po wprowadzeniu podwyżki czynszu, informuje "Życie Warszawy".
Podwyżka wprowadziła w stolicy trzy strefy cenowe. Centralną z czynszem 6,6 zł za mkw., miejską, gdzie trzeba zapłacić 6 zł za mkw. i peryferyjną z czynszem 5,4 zł za mkw. Ale to stawki maksymalne. Można uzyskać obniżkę np. za brak kanalizacji czy ciepłej wody. Sięga ona nawet 50 proc. Dodatkowo osoby o niskich dochodach mogą się ubiegać o ulgi - zapłacą np. 60 proc. mniej, jeśli dochód na osobę w rodzinie nie przekracza 506 zł.

Po pół roku obowiązywania wyższych czynszów ratusz ma już pierwsze zbiorcze informacje o efektach nowych regulacji. Z szacunków wynika, że budżet miasta wzbogaci się w ciągu roku o dodatkowe 60 mln zł. To więcej niż się spodziewano, bo liczono na ok. 40 mln zł.


Źródło: interia.pl
Zdjęcie: AFP

Krajobraz po podwyżce

Krajobraz po podwyżce
Aż 75 proc. mieszkań komunalnych w stolicy to lokale, w których brak wygód. Nie ma w nich ciepłej wody, kanalizacji, łazienki. Tak wynika z raportu miasta, opracowanego po wprowadzeniu podwyżki czynszu, informuje "Życie Warszawy".
Podwyżka wprowadziła w stolicy trzy strefy cenowe. Centralną z czynszem 6,6 zł za mkw., miejską, gdzie trzeba zapłacić 6 zł za mkw. i peryferyjną z czynszem 5,4 zł za mkw. Ale to stawki maksymalne. Można uzyskać obniżkę np. za brak kanalizacji czy ciepłej wody. Sięga ona nawet 50 proc. Dodatkowo osoby o niskich dochodach mogą się ubiegać o ulgi - zapłacą np. 60 proc. mniej, jeśli dochód na osobę w rodzinie nie przekracza 506 zł.

Po pół roku obowiązywania wyższych czynszów ratusz ma już pierwsze zbiorcze informacje o efektach nowych regulacji. Z szacunków wynika, że budżet miasta wzbogaci się w ciągu roku o dodatkowe 60 mln zł. To więcej niż się spodziewano, bo liczono na ok. 40 mln zł.


Źródło: interia.pl
Zdjęcie: AFP

Interpretacja dot. opodatkowania przychodów z najmu

Dnia 17 lutego 2010 r. Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie wydał interpretację indywidualną przepisów prawa podatkowego w sprawie dotyczącej zryczałtowanego podatku dochodowego od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne w zakresie opodatkowania przychodów z najmu (dalej „interpretacja”, sygn. sprawy IPPB1/415-2/10-2/EC).

Istotą interpretacji było rozstrzygnięcie zagadnienia, czy przychodem podlegającym opodatkowaniu, będzie kwota czynszu, czy też cała kwota po zsumowaniu kwoty czynszu i zwykłych kosztów utrzymania lokalu, które najemca uiszczać będzie bezpośrednio do rąk wynajmującego (np. abonament za media, opłaty za wodę, energię elektryczną, gaz)?

Zgodnie z art. 2 ust. 1a ustawy z dnia 20 listopada 1998 r. o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne (dalej „ustawa”, Dz. U. Nr 144, poz. 930), osoby fizyczne, osiągające przychody z tytułu umowy najmu, podnajmu, dzierżawy, poddzierżawy lub innych umów o podobnym charakterze, mogą opłacać ryczałt od przychodów ewidencjonowanych, jeżeli umowy te nie są zawierane w ramach prowadzonej działalności gospodarczej. Dodać należy, że podatek ryczałtowy jest bardziej korzystny niż opodatkowanie na ogólnych zasadach, gdyż wynosi 8,5 %, podczas gdy podatek zwykły (nieryczałtowy) wynosi 19 %.

Warto wyjaśnić, że opodatkowaniu ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych podlegają otrzymane lub postawione do dyspozycji podatnika w roku kalendarzowym pieniądze i wartości pieniężne oraz wartość otrzymanych świadczeń w naturze i innych nieodpłatnych świadczeń z tytułu umowy najmu, podnajmu, dzierżawy, poddzierżawy lub innych umów o podobnym charakterze.

Wysokość czynszu określona w umowie stanowi przysporzenie majątkowe wynajmującego, a tym samym generuje przychód w rozumieniu podatkowym. Składnikiem przychodu osiąganego z najmu przez wynajmującego nie będą natomiast ponoszone przez najemcę wydatki (opłaty) związane z przedmiotem najmu (opłaty takie jak: czynsz uiszczany w spółdzielni lub wspólnocie mieszkaniowej, opłata za wodę, energię elektryczną czy gaz), jeżeli z umowy wynika, że najemca jest zobowiązany do ich ponoszenia. Dodatkowe opłaty ponoszone przez najemcę w związku z użytkowaniem lokalu mieszkalnego nie mieszczą się bowiem w pojęciu świadczeń w naturze i innych nieodpłatnych świadczeń, o których mowa w art. 11 ust. 1 ustawy z dnia 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych (Dz. U. z 2000 r., Nr 14, poz. 176 ze zm.), jak również nie powodują przysporzenia majątkowego po stronie wynajmującego.

Podsumowując, przychód podlegający opodatkowaniu zryczałtowanym podatkiem dochodowym stanowią wyłącznie otrzymywane przez wynajmującego kwoty czynszu. Pozostałe należności z tytułu opłat eksploatacyjnych, otrzymywane przez wynajmującego od najemcy, nie stanowią przychodu z tytułu najmu i tym samym nie podlegają opodatkowaniu 8,5 % podatkiem ryczałtowym.

W przypadku jakichkolwiek pytań, bądź wątpliwości pozostajemy do Państwa dyspozycji.

Z wyrazami szacunku,
Aneta Wrona
Barbara Jureczek

js

Interpretacja dot. opodatkowania przychodów z najmu

Dnia 17 lutego 2010 r. Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie wydał interpretację indywidualną przepisów prawa podatkowego w sprawie dotyczącej zryczałtowanego podatku dochodowego od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne w zakresie opodatkowania przychodów z najmu (dalej „interpretacja”, sygn. sprawy IPPB1/415-2/10-2/EC).

Istotą interpretacji było rozstrzygnięcie zagadnienia, czy przychodem podlegającym opodatkowaniu, będzie kwota czynszu, czy też cała kwota po zsumowaniu kwoty czynszu i zwykłych kosztów utrzymania lokalu, które najemca uiszczać będzie bezpośrednio do rąk wynajmującego (np. abonament za media, opłaty za wodę, energię elektryczną, gaz)?

Zgodnie z art. 2 ust. 1a ustawy z dnia 20 listopada 1998 r. o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne (dalej „ustawa”, Dz. U. Nr 144, poz. 930), osoby fizyczne, osiągające przychody z tytułu umowy najmu, podnajmu, dzierżawy, poddzierżawy lub innych umów o podobnym charakterze, mogą opłacać ryczałt od przychodów ewidencjonowanych, jeżeli umowy te nie są zawierane w ramach prowadzonej działalności gospodarczej. Dodać należy, że podatek ryczałtowy jest bardziej korzystny niż opodatkowanie na ogólnych zasadach, gdyż wynosi 8,5 %, podczas gdy podatek zwykły (nieryczałtowy) wynosi 19 %.

Warto wyjaśnić, że opodatkowaniu ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych podlegają otrzymane lub postawione do dyspozycji podatnika w roku kalendarzowym pieniądze i wartości pieniężne oraz wartość otrzymanych świadczeń w naturze i innych nieodpłatnych świadczeń z tytułu umowy najmu, podnajmu, dzierżawy, poddzierżawy lub innych umów o podobnym charakterze.

Wysokość czynszu określona w umowie stanowi przysporzenie majątkowe wynajmującego, a tym samym generuje przychód w rozumieniu podatkowym. Składnikiem przychodu osiąganego z najmu przez wynajmującego nie będą natomiast ponoszone przez najemcę wydatki (opłaty) związane z przedmiotem najmu (opłaty takie jak: czynsz uiszczany w spółdzielni lub wspólnocie mieszkaniowej, opłata za wodę, energię elektryczną czy gaz), jeżeli z umowy wynika, że najemca jest zobowiązany do ich ponoszenia. Dodatkowe opłaty ponoszone przez najemcę w związku z użytkowaniem lokalu mieszkalnego nie mieszczą się bowiem w pojęciu świadczeń w naturze i innych nieodpłatnych świadczeń, o których mowa w art. 11 ust. 1 ustawy z dnia 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych (Dz. U. z 2000 r., Nr 14, poz. 176 ze zm.), jak również nie powodują przysporzenia majątkowego po stronie wynajmującego.

Podsumowując, przychód podlegający opodatkowaniu zryczałtowanym podatkiem dochodowym stanowią wyłącznie otrzymywane przez wynajmującego kwoty czynszu. Pozostałe należności z tytułu opłat eksploatacyjnych, otrzymywane przez wynajmującego od najemcy, nie stanowią przychodu z tytułu najmu i tym samym nie podlegają opodatkowaniu 8,5 % podatkiem ryczałtowym.

W przypadku jakichkolwiek pytań, bądź wątpliwości pozostajemy do Państwa dyspozycji.

Z wyrazami szacunku,
Aneta Wrona
Barbara Jureczek

js

1 mld kredytów dla samorządów

1,1 mld zł kredytów otrzymają samorządy na inwestycje wodno-ściekowe od banków komercyjnych. Do oprocentowania dopłaca Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej - poinformował na konferencji prasowej w poniedziałek prezes NFOŚiGW Jan Rączka.
Kredyty przeznaczone dla samorządów, które realizują inwestycje wodno-ściekowe ze środków unijnych, NFOŚiGW uruchomił we współpracy ze Związkiem Banków Polskich (ZBP), na przełomie 2008 i 2009 roku. Umowy o kredyt są zawierane na zasadzie porozumienia trójstronnego między Funduszem, beneficjentem i bankiem. Kredytów takich nie może udzielić dowolny bank spółdzielczy lub komercyjny.

Zdaniem prezesa ZBP Krzysztofa Pietraszkiewicza samorządy nie dysponują kwotami potrzebnymi do zrealizowania wszystkich przedsięwzięć proekologicznych, które wynikają ze zobowiązań Polski zawartych w Traktacie Akcesyjnym. Szacuje się, że na ten cel w latach 2009-2016 potrzebne jest 130 mld zł. Dlatego niezbędne jest sięgnięcie po pieniądze prywatne, którymi dysponują banki - argumentował prezes ZBP.

Kredyt jest potrzebny do współfinansowania inwestycji powstającej ze środków UE. W poprzednich latach samorządy musiały wyłożyć własne pieniądze lub też zaciągać kredyt komercyjny. Od ubiegłego roku mogą też skorzystać z kredytu z dopłatą NFOŚIGW. Rączka podkreślił, że Fundusz nie dysponuje dostatecznie dużymi środkami, by pomóc samorządom. Bez udziału banków, mógłby im przekazać jedynie 300 mln zł.

Beneficjent, który otrzyma dopłatę z Funduszu, ogłasza przetarg na kredyt. W ten sposób - jak zapewniał Rączka - żaden bank nie jest faworyzowany. Ponadto przetarg pozwala samorządowi na wybór najkorzystniejszej oferty. NFOŚIGW dopłaca do oprocentowania 300 pkt bazowych, czyli kredyt jest tańszy o 3 proc. w skali roku.

Rączka poinformował, że w ubiegłym roku NFOŚIGW wydał 25 decyzji w sprawie dopłat. Umowy zostały dotychczas podpisane dopiero z 6 samorządami, pierwsza w maju 2009 roku. Fundusz planuje, że w tym roku podpisze ok. 70 umów na dopłaty do oprocentowania. Suma kredytów, jakich udzielą banki, szacowana jest na 1,8 mld zł. W 2011 r. akcja kredytowa ma wynieść ok. 2 mld zł.

Z prognoz banków wynika, że w tym roku mogą one udzielić nawet 4 mld zł kredytów na finansowanie przedsięwzięć proekologicznych. Liderami są: BOŚ, BGK, PKO BP oraz BRE.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

1 mld kredytów dla samorządów

1,1 mld zł kredytów otrzymają samorządy na inwestycje wodno-ściekowe od banków komercyjnych. Do oprocentowania dopłaca Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej - poinformował na konferencji prasowej w poniedziałek prezes NFOŚiGW Jan Rączka.
Kredyty przeznaczone dla samorządów, które realizują inwestycje wodno-ściekowe ze środków unijnych, NFOŚiGW uruchomił we współpracy ze Związkiem Banków Polskich (ZBP), na przełomie 2008 i 2009 roku. Umowy o kredyt są zawierane na zasadzie porozumienia trójstronnego między Funduszem, beneficjentem i bankiem. Kredytów takich nie może udzielić dowolny bank spółdzielczy lub komercyjny.

Zdaniem prezesa ZBP Krzysztofa Pietraszkiewicza samorządy nie dysponują kwotami potrzebnymi do zrealizowania wszystkich przedsięwzięć proekologicznych, które wynikają ze zobowiązań Polski zawartych w Traktacie Akcesyjnym. Szacuje się, że na ten cel w latach 2009-2016 potrzebne jest 130 mld zł. Dlatego niezbędne jest sięgnięcie po pieniądze prywatne, którymi dysponują banki - argumentował prezes ZBP.

Kredyt jest potrzebny do współfinansowania inwestycji powstającej ze środków UE. W poprzednich latach samorządy musiały wyłożyć własne pieniądze lub też zaciągać kredyt komercyjny. Od ubiegłego roku mogą też skorzystać z kredytu z dopłatą NFOŚIGW. Rączka podkreślił, że Fundusz nie dysponuje dostatecznie dużymi środkami, by pomóc samorządom. Bez udziału banków, mógłby im przekazać jedynie 300 mln zł.

Beneficjent, który otrzyma dopłatę z Funduszu, ogłasza przetarg na kredyt. W ten sposób - jak zapewniał Rączka - żaden bank nie jest faworyzowany. Ponadto przetarg pozwala samorządowi na wybór najkorzystniejszej oferty. NFOŚIGW dopłaca do oprocentowania 300 pkt bazowych, czyli kredyt jest tańszy o 3 proc. w skali roku.

Rączka poinformował, że w ubiegłym roku NFOŚIGW wydał 25 decyzji w sprawie dopłat. Umowy zostały dotychczas podpisane dopiero z 6 samorządami, pierwsza w maju 2009 roku. Fundusz planuje, że w tym roku podpisze ok. 70 umów na dopłaty do oprocentowania. Suma kredytów, jakich udzielą banki, szacowana jest na 1,8 mld zł. W 2011 r. akcja kredytowa ma wynieść ok. 2 mld zł.

Z prognoz banków wynika, że w tym roku mogą one udzielić nawet 4 mld zł kredytów na finansowanie przedsięwzięć proekologicznych. Liderami są: BOŚ, BGK, PKO BP oraz BRE.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Kraków planuje inwestycje na 1 mld zł w ramach PPP

Inwestycje o wartości przekraczającej 1 mld zł chciałyby zrealizować władze Krakowa przy udziale inwestorów prywatnych w ramach Partnerstwa Publiczno-Prywatnego. W ten sposób miałyby powstać m.in. parkingi wielopoziomowe, mieszkania komunalne czy nowy ratusz.

- Partnerstwo Publiczno-Prywatne to koncepcja, która długo się rodziła, ale po ostatnich zmianach przepisów można już w tym kierunku iść - ocenił prezydent Krakowa Jacek Majchrowski. Uczestniczył on w krakowskiej konferencji, dotyczącej tej formy współpracy podmiotów publicznych i prywatnych.

Jak przypomniał, Kraków jako pierwsze miasto w Polsce rozpoczął w 2006 roku budowę wielopoziomowego podziemnego parkingu w systemie koncesyjnym. Koncesję na jego budowę, a potem eksploatację przez 70 lat, zdobyła hiszpańska firma Ascan. Parking zlokalizowany pod placem na Groblach u stóp Wzgórza Wawelskiego od kilku miesięcy przyjmuje już pojazdy.

- Idziemy dalej w tym kierunku i na podobnej zasadzie chcemy zbudować kolejne parkingi wielopoziomowe - zarówno podziemne, jak i naziemne - zaznaczył Majchrowski.

Parkingi mieszczące po kilkaset samochodów mają powstać m.in. przy Błoniach pod skrzyżowaniem Al. Focha z Al. 3 Maja, przy hali "Korony" w Podgórzu, pod placem u zbiegu ul. Wielopole i Dietla w Śródmieściu oraz pod Placem Biskupim niedaleko Rynku Głównego. Koszt każdej z tych inwestycji wyniesie po kilkanaście mln zł.

- Uważamy, że PPP jest formułą, która daje szanse szerszego wykorzystania, dlatego zamierzamy budować w jej ramach obiekty kubaturowe - zapowiedział prezydent Krakowa.

Miasto chciałoby z prywatnymi partnerami wybudować nowe gmachy dla swojej administracji oraz obsługi interesantów - m.in. Urząd Stanu Cywilnego, Archiwum Urzędu Miasta Krakowa, Krakowski Ratusz Komunalny czy Centrum Obsługi Inwestora. Planowana jest także budowa i przebudowa obiektów o charakterze kulturalnym, takich jak dawny Kinoteatr Związkowiec oraz sportowo-rekreacyjnym: Hali 100-lecia KS Cracovia, miejskiego kompleksu basenów oraz ośrodka sportu i rekreacji Kolna.

Kraków wraz z partnerem prywatnym chciałby budować mieszkania komunalne. Miałoby powstać w ten sposób od 300 do nawet 1,1 tys. lokali, a wartość tego projektu wynosiłaby od 65 mln do nawet 225 mln zł. Jeszcze więcej, bo ponad 298 mln zł miałaby kosztować przebudowa jednej z najważniejszych ulic wylotowych z miasta, ul. Igołomskiej w Nowej Hucie. Partner prywatny w zamian za sfinansowanie tej inwestycji miałby otrzymać w dzierżawę lub użyczenie nieruchomości leżące w pasie drogowym, by prowadzić tam działalność gospodarczą.

Partnerstwo Publiczno-Prywatne (PPP) to współpraca pomiędzy jednostkami administracji publicznej i samorządowej a podmiotami prywatnymi w sferze usług publicznych. PPP jest dozwolone w Polsce na mocy m.in. ustawy o partnerstwie publiczno-prywatnym.

źródło informacji: PAP

Kraków planuje inwestycje na 1 mld zł w ramach PPP

Inwestycje o wartości przekraczającej 1 mld zł chciałyby zrealizować władze Krakowa przy udziale inwestorów prywatnych w ramach Partnerstwa Publiczno-Prywatnego. W ten sposób miałyby powstać m.in. parkingi wielopoziomowe, mieszkania komunalne czy nowy ratusz.

- Partnerstwo Publiczno-Prywatne to koncepcja, która długo się rodziła, ale po ostatnich zmianach przepisów można już w tym kierunku iść - ocenił prezydent Krakowa Jacek Majchrowski. Uczestniczył on w krakowskiej konferencji, dotyczącej tej formy współpracy podmiotów publicznych i prywatnych.

Jak przypomniał, Kraków jako pierwsze miasto w Polsce rozpoczął w 2006 roku budowę wielopoziomowego podziemnego parkingu w systemie koncesyjnym. Koncesję na jego budowę, a potem eksploatację przez 70 lat, zdobyła hiszpańska firma Ascan. Parking zlokalizowany pod placem na Groblach u stóp Wzgórza Wawelskiego od kilku miesięcy przyjmuje już pojazdy.

- Idziemy dalej w tym kierunku i na podobnej zasadzie chcemy zbudować kolejne parkingi wielopoziomowe - zarówno podziemne, jak i naziemne - zaznaczył Majchrowski.

Parkingi mieszczące po kilkaset samochodów mają powstać m.in. przy Błoniach pod skrzyżowaniem Al. Focha z Al. 3 Maja, przy hali "Korony" w Podgórzu, pod placem u zbiegu ul. Wielopole i Dietla w Śródmieściu oraz pod Placem Biskupim niedaleko Rynku Głównego. Koszt każdej z tych inwestycji wyniesie po kilkanaście mln zł.

- Uważamy, że PPP jest formułą, która daje szanse szerszego wykorzystania, dlatego zamierzamy budować w jej ramach obiekty kubaturowe - zapowiedział prezydent Krakowa.

Miasto chciałoby z prywatnymi partnerami wybudować nowe gmachy dla swojej administracji oraz obsługi interesantów - m.in. Urząd Stanu Cywilnego, Archiwum Urzędu Miasta Krakowa, Krakowski Ratusz Komunalny czy Centrum Obsługi Inwestora. Planowana jest także budowa i przebudowa obiektów o charakterze kulturalnym, takich jak dawny Kinoteatr Związkowiec oraz sportowo-rekreacyjnym: Hali 100-lecia KS Cracovia, miejskiego kompleksu basenów oraz ośrodka sportu i rekreacji Kolna.

Kraków wraz z partnerem prywatnym chciałby budować mieszkania komunalne. Miałoby powstać w ten sposób od 300 do nawet 1,1 tys. lokali, a wartość tego projektu wynosiłaby od 65 mln do nawet 225 mln zł. Jeszcze więcej, bo ponad 298 mln zł miałaby kosztować przebudowa jednej z najważniejszych ulic wylotowych z miasta, ul. Igołomskiej w Nowej Hucie. Partner prywatny w zamian za sfinansowanie tej inwestycji miałby otrzymać w dzierżawę lub użyczenie nieruchomości leżące w pasie drogowym, by prowadzić tam działalność gospodarczą.

Partnerstwo Publiczno-Prywatne (PPP) to współpraca pomiędzy jednostkami administracji publicznej i samorządowej a podmiotami prywatnymi w sferze usług publicznych. PPP jest dozwolone w Polsce na mocy m.in. ustawy o partnerstwie publiczno-prywatnym.

źródło informacji: PAP

Gminy właścicielami odpadów

Gminy powinny stać się właścicielami odpadów komunalnych produkowanych przez mieszkańców, aby można było stworzyć właściwy, zgodny z unijnymi normami system gospodarki tymi odpadami - uważa resort środowiska.

"Aby w pełni wywiązać się ze zobowiązań unijnych związanych z gospodarką odpadami komunalnymi, należy wprowadzić do prawa zasady, zgodnie z którymi gminy staną się faktycznymi właścicielami odpadów komunalnych" - powiedział w Sejmie wiceminister środowiska Bernard Błaszczyk.

Dodał, że jednostki samorządu powinny mieć odpowiednie instrumenty finansowe, pozwalające na realizację tych zadań. Gmina będzie miała w ten sposób środki na zorganizowanie systemu zagospodarowania odpadów - składowisk, sortowni, spalarni - i działania edukacyjne.

Błaszczyk przedstawiał w Sejmie informację na ten temat na wniosek Tadeusza Arkita (PO). W ocenie posła Platformy, jeśli dojdzie do zmian w przepisach, zgodnie z którymi gminy staną się właścicielami odpadów komunalnych, to mieszkańcy nie będą chcieli pozbywać się śmieci w niedozwolonych miejscach. "Posprzątajmy najpierw w przepisach, nie będzie trzeba sprzątać w lasach" - mówił Arkit.

W ocenie resortu środowiska, gminy powinny ustalić jednolite opłaty dla wszystkich mieszkańców, które byłyby wnoszone podobnie jak opłaty za wodę, ogrzewanie, czy gaz. Opłata ta miałaby pokrywać koszty zagospodarowania odpadów wytworzonych w gospodarstwie domowym.

Błaszczyk podał, że firmy odbierające odpady od mieszkańców wyłaniane byłyby w drodze przetargu. Odebrane śmieci trafiałyby do regionalnej instalacji zagospodarowania odpadów.

Resort chce, by plany gospodarki odpadami były opracowane na szczeblu krajowym i wojewódzkim, a plany wojewódzkie powinny mieć status prawa miejscowego.

Obecne przepisy zobowiązują gminy do utrzymania porządku i czystości. To właściciel nieruchomości ustala, z którą firmą podpisze umowę na wywóz śmieci.

Błaszczyk podkreślił, że obecny system nie skłania do inwestowania w droższe metody utylizacji lub odzysku - odpady głównie trafiają na wysypiska. "Selektywnie zbiera się jedynie 7 proc. odpadów, reszta trafia na wysypiska albo do nieprzeznaczonych do tego miejsc" - mówił. Faktycznie na wysypiska trafiają odpady bez żadnego zmniejszenia ich objętości - dodał wiceminister.

Przypomniał, że unijne prawo zobowiązuje nasz kraj do odzysku odpadów i zmniejszenia ilości śmieci trafiających na wysypiska. "Bez zmian prawno-organizacyjnych nie będziemy w stanie wypełnić standardów unijnych w terminie" - dodał.

Według Błaszczyka obywatel, który zapłaci gminie za odpady, nie będzie miał powodu wywozić ich do lasu. Będzie oczekiwał, że w ramach tej opłaty gmina odbierze od niego wszystkie odpady, które wytworzy. Nowe rozwiązania pozwolą jednolitym systemem objąć wszystkich mieszkańców gminy - podkreślał.

Projekt nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach jest przygotowywany przez rząd. W listopadzie został powołany międzyresortowy zespół roboczy do przygotowania założeń tej nowelizacji. Po zaakceptowaniu tych założeń Rządowe Centrum Legislacji przygotuje tekst projektu - wyjaśnił.

Błaszczyk zapowiadał wcześniej, że "Kodeks odpadowy" - jedna ustawa, która połączy wszystkie normy prawne związane z odpadami - powinien być gotowy w 2012 r. Kodeks uwzględni wszystkie aspekty gospodarki odpadami zgodnie z wytycznymi prawa unijnego.

źródło informacji: PAP

Gminy właścicielami odpadów

Gminy powinny stać się właścicielami odpadów komunalnych produkowanych przez mieszkańców, aby można było stworzyć właściwy, zgodny z unijnymi normami system gospodarki tymi odpadami - uważa resort środowiska.

"Aby w pełni wywiązać się ze zobowiązań unijnych związanych z gospodarką odpadami komunalnymi, należy wprowadzić do prawa zasady, zgodnie z którymi gminy staną się faktycznymi właścicielami odpadów komunalnych" - powiedział w Sejmie wiceminister środowiska Bernard Błaszczyk.

Dodał, że jednostki samorządu powinny mieć odpowiednie instrumenty finansowe, pozwalające na realizację tych zadań. Gmina będzie miała w ten sposób środki na zorganizowanie systemu zagospodarowania odpadów - składowisk, sortowni, spalarni - i działania edukacyjne.

Błaszczyk przedstawiał w Sejmie informację na ten temat na wniosek Tadeusza Arkita (PO). W ocenie posła Platformy, jeśli dojdzie do zmian w przepisach, zgodnie z którymi gminy staną się właścicielami odpadów komunalnych, to mieszkańcy nie będą chcieli pozbywać się śmieci w niedozwolonych miejscach. "Posprzątajmy najpierw w przepisach, nie będzie trzeba sprzątać w lasach" - mówił Arkit.

W ocenie resortu środowiska, gminy powinny ustalić jednolite opłaty dla wszystkich mieszkańców, które byłyby wnoszone podobnie jak opłaty za wodę, ogrzewanie, czy gaz. Opłata ta miałaby pokrywać koszty zagospodarowania odpadów wytworzonych w gospodarstwie domowym.

Błaszczyk podał, że firmy odbierające odpady od mieszkańców wyłaniane byłyby w drodze przetargu. Odebrane śmieci trafiałyby do regionalnej instalacji zagospodarowania odpadów.

Resort chce, by plany gospodarki odpadami były opracowane na szczeblu krajowym i wojewódzkim, a plany wojewódzkie powinny mieć status prawa miejscowego.

Obecne przepisy zobowiązują gminy do utrzymania porządku i czystości. To właściciel nieruchomości ustala, z którą firmą podpisze umowę na wywóz śmieci.

Błaszczyk podkreślił, że obecny system nie skłania do inwestowania w droższe metody utylizacji lub odzysku - odpady głównie trafiają na wysypiska. "Selektywnie zbiera się jedynie 7 proc. odpadów, reszta trafia na wysypiska albo do nieprzeznaczonych do tego miejsc" - mówił. Faktycznie na wysypiska trafiają odpady bez żadnego zmniejszenia ich objętości - dodał wiceminister.

Przypomniał, że unijne prawo zobowiązuje nasz kraj do odzysku odpadów i zmniejszenia ilości śmieci trafiających na wysypiska. "Bez zmian prawno-organizacyjnych nie będziemy w stanie wypełnić standardów unijnych w terminie" - dodał.

Według Błaszczyka obywatel, który zapłaci gminie za odpady, nie będzie miał powodu wywozić ich do lasu. Będzie oczekiwał, że w ramach tej opłaty gmina odbierze od niego wszystkie odpady, które wytworzy. Nowe rozwiązania pozwolą jednolitym systemem objąć wszystkich mieszkańców gminy - podkreślał.

Projekt nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach jest przygotowywany przez rząd. W listopadzie został powołany międzyresortowy zespół roboczy do przygotowania założeń tej nowelizacji. Po zaakceptowaniu tych założeń Rządowe Centrum Legislacji przygotuje tekst projektu - wyjaśnił.

Błaszczyk zapowiadał wcześniej, że "Kodeks odpadowy" - jedna ustawa, która połączy wszystkie normy prawne związane z odpadami - powinien być gotowy w 2012 r. Kodeks uwzględni wszystkie aspekty gospodarki odpadami zgodnie z wytycznymi prawa unijnego.

źródło informacji: PAP

ANR przekazała w 2009 r. ponad 47 mln zł na remonty budynków

Oddziały terenowe Agencji Nieruchomości Rolnych przekazały gminom i spółdzielniom mieszkaniowym w 2009 roku 47,5 mln zł bezzwrotnej pomocy na remonty budynków przejętych po byłych PGR-ach.

191 umów o udzielenie bezzwrotnej pomocy finansowej na kwotę 47,5 mln zł zawarły w ubiegłym roku oddziały terenowe ANR, w tym 151 umów o wartości 40,7 mln zł dotyczyło gmin, a 38 stanowiły umowy ze spółdzielniami mieszkaniowymi, którym Agencja przekazała 6,8 mln zł. Jak poinformowało biuro prasowe ANR, połowa z tych umów została już zrealizowana i rozliczona.

Najwięcej umów podpisano w oddziałach w Opolu (31 umów) i Wrocławiu (27), a najwięcej pieniędzy otrzymały: filia w Suwałkach - ponad 6 mln zł oraz oddziały we Wrocławiu (ponad 6 mln zł) i w Opolu (prawie 5,5 mln zł). Najmniej środków trafiło do województwa lubelskiego.

Przekazywanie pieniędzy przez Agencję odbywa się w ramach przejętego w maju 2009 r. przez ministerstwo rolnictwa programu pomocy środowiskom popegeerowskim. Polega on m.in. na udzielaniu wsparcia gminom i spółdzielniom mieszkaniowym, które przejęły nieodpłatnie zdewastowane lokale mieszkalne, budynki oraz inne obiekty infrastrukturalne z agencyjnych zasobów. Majątek ten należał uprzednio do Państwowych Gospodarstw Rolnych. Pomoc finansowa kierowana jest wyłącznie na remont takich obiektów i ma przyczynić się do poprawy jakości życia ludzi mieszkających na terenach popegeerowskich.

Na realizację programu pomocy środowiskom popegeerowskim ANR przeznaczy w latach 2009-2011 około 180 mln zł. W tym roku jest na ten cel 63 mln zł. Gminy i spółdzielnie mieszkaniowe, które chcą skorzystać z takiej pomocy, powinny złożyć wniosek do terenowych oddziałów Agencji. O przekazaniu kwoty do 300 tys. zł decyduje dyrektor oddziału na pisemny wniosek beneficjenta. ANR planuje podwyższenie tej kwoty do 500 tys. zł.

Źródło: PAP

ANR przekazała w 2009 r. ponad 47 mln zł na remonty budynków

Oddziały terenowe Agencji Nieruchomości Rolnych przekazały gminom i spółdzielniom mieszkaniowym w 2009 roku 47,5 mln zł bezzwrotnej pomocy na remonty budynków przejętych po byłych PGR-ach.

191 umów o udzielenie bezzwrotnej pomocy finansowej na kwotę 47,5 mln zł zawarły w ubiegłym roku oddziały terenowe ANR, w tym 151 umów o wartości 40,7 mln zł dotyczyło gmin, a 38 stanowiły umowy ze spółdzielniami mieszkaniowymi, którym Agencja przekazała 6,8 mln zł. Jak poinformowało biuro prasowe ANR, połowa z tych umów została już zrealizowana i rozliczona.

Najwięcej umów podpisano w oddziałach w Opolu (31 umów) i Wrocławiu (27), a najwięcej pieniędzy otrzymały: filia w Suwałkach - ponad 6 mln zł oraz oddziały we Wrocławiu (ponad 6 mln zł) i w Opolu (prawie 5,5 mln zł). Najmniej środków trafiło do województwa lubelskiego.

Przekazywanie pieniędzy przez Agencję odbywa się w ramach przejętego w maju 2009 r. przez ministerstwo rolnictwa programu pomocy środowiskom popegeerowskim. Polega on m.in. na udzielaniu wsparcia gminom i spółdzielniom mieszkaniowym, które przejęły nieodpłatnie zdewastowane lokale mieszkalne, budynki oraz inne obiekty infrastrukturalne z agencyjnych zasobów. Majątek ten należał uprzednio do Państwowych Gospodarstw Rolnych. Pomoc finansowa kierowana jest wyłącznie na remont takich obiektów i ma przyczynić się do poprawy jakości życia ludzi mieszkających na terenach popegeerowskich.

Na realizację programu pomocy środowiskom popegeerowskim ANR przeznaczy w latach 2009-2011 około 180 mln zł. W tym roku jest na ten cel 63 mln zł. Gminy i spółdzielnie mieszkaniowe, które chcą skorzystać z takiej pomocy, powinny złożyć wniosek do terenowych oddziałów Agencji. O przekazaniu kwoty do 300 tys. zł decyduje dyrektor oddziału na pisemny wniosek beneficjenta. ANR planuje podwyższenie tej kwoty do 500 tys. zł.

Źródło: PAP

Czas na aparthotele

Coraz popularniejsze stają się hotele przedłużonego pobytu czyli tzw. aparthotele. To eleganckie mieszkania na długoterminowy wynajem, z hotelową obsługą - informuje "Puls Biznesu".

Można je wynająć na miesiąc, a w razie potrzeby na dłużej. Cieszą się one powodzeniem wśród inwestorów, chcących lokować w nieruchomościach i firm zainteresowanych ich wynajmem.

Jest ich coraz więcej w dużych miastach, chociaż jeszcze niedawno powstawały głównie w miejscowościach turystycznych. Zadecydował o tym rosnący popyt.

Aparthotele powstają już m.in. w Krakowie i Wrocławiu, a ostatnio przybywa ich również w stolicy - czytamy w "Pulsie Biznesu".

PAP (przegląd prasy)

Czas na aparthotele

Coraz popularniejsze stają się hotele przedłużonego pobytu czyli tzw. aparthotele. To eleganckie mieszkania na długoterminowy wynajem, z hotelową obsługą - informuje "Puls Biznesu".

Można je wynająć na miesiąc, a w razie potrzeby na dłużej. Cieszą się one powodzeniem wśród inwestorów, chcących lokować w nieruchomościach i firm zainteresowanych ich wynajmem.

Jest ich coraz więcej w dużych miastach, chociaż jeszcze niedawno powstawały głównie w miejscowościach turystycznych. Zadecydował o tym rosnący popyt.

Aparthotele powstają już m.in. w Krakowie i Wrocławiu, a ostatnio przybywa ich również w stolicy - czytamy w "Pulsie Biznesu".

PAP (przegląd prasy)

W Polsce szykuje się boom inwestycyjny

W Polsce szykuje się boom inwestycyjny. W najbliższych czterech-pięciu latach firmy, samorządy i rząd będą chciały zrealizować inwestycje za 150-160 mld zł - informuje "Rzeczpospolita".

Z cytowanych przez gazetę badań PKPP Lewiatan, w tym roku co trzecia firma zamierza zwiększyć inwestycje w porównaniu z zeszłym rokiem, a w przypadku prawie połowy pozostaną one na tym samym poziomie.

Na liście największych inwestorów królują energetyka i branża surowcowa. Inwestować chcą też m.in. branże telekomunikacyjna i handlowa. Jednym z głównych impulsów rozwoju są mistrzostwa Euro 2012.

Ekonomiści prognozują, że siłą napędową inwestycji i wzrostu gospodarczego w tym roku, tak jak w zeszłym, wciąż będą inwestycje publiczne, głównie infrastrukturalne.

PAP (przegląd prasy)

W Polsce szykuje się boom inwestycyjny

W Polsce szykuje się boom inwestycyjny. W najbliższych czterech-pięciu latach firmy, samorządy i rząd będą chciały zrealizować inwestycje za 150-160 mld zł - informuje "Rzeczpospolita".

Z cytowanych przez gazetę badań PKPP Lewiatan, w tym roku co trzecia firma zamierza zwiększyć inwestycje w porównaniu z zeszłym rokiem, a w przypadku prawie połowy pozostaną one na tym samym poziomie.

Na liście największych inwestorów królują energetyka i branża surowcowa. Inwestować chcą też m.in. branże telekomunikacyjna i handlowa. Jednym z głównych impulsów rozwoju są mistrzostwa Euro 2012.

Ekonomiści prognozują, że siłą napędową inwestycji i wzrostu gospodarczego w tym roku, tak jak w zeszłym, wciąż będą inwestycje publiczne, głównie infrastrukturalne.

PAP (przegląd prasy)

Architekt ma coś z rzemieślnika

Architekt ma coś z rzemieślnika
Na pierwszej w tym roku Krakowskiej Giełdzie Domów i Mieszkań tradycyjnie już została wręczona nagroda dla najlepszego studenta Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej. Tym razem otrzymał ją Paweł Ząbczyński.
Wskazany umiarkowany optymizm
 
W ubiegłym roku, kiedy tytuł najlepszego studenta zdobył Krystian Krawczyk, została przełamana dominacja kobiet, które dotychczas przodowały pod względem wyników w nauce na Wydziale Architektury. W tym roku najwyższą średnią (4,86) z projektowania i budownictwa w okresie od I do VIII semestru ponownie uzyskał mężczyzna.
 
Nagroda była dla mnie zaskoczeniem, chociaż przeczuwałem, że jest w moim zasięgu. Jednak do końca nie było wiadomo, kto ją otrzyma, gdyż informacje na temat konkursu nie są jawne – opowiada Paweł. – Gdy zostałem wezwany do sekretariatu, myślałem, że chodzi o podpisywanie jakichś papierów w celu dopełnienia formalności związanych z zajęciami. Okazało się jednak, że pracownicy sekretariatu poszukiwali Pawła od pewnego czasu, ponieważ chcieli poinformować go, że ma szansę na nagrodę. Pani w sekretariacie zaleciła jednak umiarkowany optymizm – dodaje.
 
 
Paweł Ząbczyński odbiera nagrodę z rąk prezesa SBDiM Tytusa Misiaka i przewodniczącego sądu konkursowego dr. Jacka Czubińskiego.
 
Paweł podkreśla, że nieoblanie w trakcie studiów żadnego egzaminu nie jest na politechnice niczym niezwykłym, jako że największe znaczenie mają projekty. Nie wystarczy, że są dobre – muszą być oddane w terminie. Ważna jest systematyczność, bo często, gdy zostawia się wszystko na ostatnią chwilę, merytoryka pozostawia wiele do życzenia – zaznacza. – Niekoniecznie trzeba siedzieć nad projektem non stop, lecz należy pracować regularnie.
 
Multi-kulti”, czyli studenckie wagabundowanie
 
Paweł pochodzi z Krakowa. Jeszcze w gimnazjum myślał o studiowaniu architektury. Przyznaje jednak, że był moment, kiedy chciał się ukierunkować na jakieś przedmioty typowo ścisłe, np. symulacje komputerowe. Miał świadomość, że ważne jest, aby robić w życiu to, co się lubi. Nie chciałem skończyć, siedząc za biurkiem i coś licząc. Natomiast architekt to wolny zawód, który daje możliwość pracy w wielu krajach i umożliwia poznanie rozmaitych technologii. Środkowoeuropejski krąg krajów (Niemcy, Austria, Polska, północne Włochy, Słowacja, Czechy, Węgry) operuje podobnymi materiałami, sposobami wznoszenia budynków, natomiast już w Wielkiej Brytanii jest trochę inaczej – mamy więcej konstrukcji stalowych, szkieletowych, które są mniej trwałe.
 
Papiery składał na budownictwo na inżynierii lądowej (kierunek „zapasowy”) oraz – rzecz jasna – na wymarzoną architekturę.
 
W zeszłym roku był na stypendium w austriackim Grazu. Zetknął się tam z nowocześniejszym niż w Krakowie – pod względem organizacji – systemem nauczania. Przede wszystkim nie ma żadnych indeksów, wszystko jest skomputeryzowane, nie ma biegania za wpisami – opowiada Paweł. Ponadto na porządku dziennym jest ocenianie zajęć przez studentów, a ponieważ jest więcej katedr niż np. na Politechnice Krakowskiej, prowadzący poświęcają dużo czasu swoim podopiecznym.
 
Paweł nieprzypadkowo wybrał Graz. Nie chciałem jechać do dużego miasta, zależało mi na tym, aby uniknąć dojazdów. Studentowi przypadła do gustu przytulność liczącego ok. 250 tys. mieszkańców miasta oraz architektura z drugiej połowy XIX w., bardzo podobna do krakowskiej.
 
Pasją Pawła jest – poza architekturą, polityką, historią i turystyką – nauka języków. Posługuje się angielskim, niemieckim, włoskim, serbsko-chorwackim oraz rosyjskim.
 
Hotel w Novigrad
 
 
Nie można ładnie grać, nie wiedząc jak
 
Paweł zauważa, że w zawodzie architekta jest wiele rzemieślniczej pracy. Istotne jest sprawne posługiwanie się programami komputerowymi. Nie można ładnie grać, nie wiedząc, jak się gra na fortepianie czy pianinie. Mając wiedzę, w jaki sposób posługiwać się sprzętem, można przelewać swoje pomysły na papier. Na pierwszym czy drugim roku na pewno byliśmy rzemieślnikami.
 
Dodaje także, że jedni studenci architektury bardziej skupiają się na zgłębianiu tajników opanowania warsztatu, niekoniecznie samodzielnie coś wymyślając, podczas gdy inni kładą nacisk na forsowanie kreatywnych pomysłów. Ja lubię robić wszystko dobrze i wolę ograniczyć artystyczne sprawy na rzecz skrupulatnego, szczegółowego, realistycznego wykonania – stwierdza Paweł. – Wiele zależy też od charakteru projektu. Jeśli mamy np. projekt wnętrz, możemy poszaleć. Ale jeśli mamy zaprojektować kurnik, to nie będziemy za bardzo kombinować.
 
 
Plomba mieszkaniowa przy ul. Starowiślnej w Krakowie
 
Według Pawła w projektowaniu ważna jest rozmowa, wspólne przemyślenia i konfrontowanie pomysłów. Jego projekt dyplomowy będzie dotyczył obszaru między Pychowicami a Ruczajem. Paweł zamierza odnieść się do założeń mieszkaniowych w kontekście planowanego „kanału krakowskiego”. Nie zaczął jeszcze pracy nad projektem, ale wstępne założenia dotyczą osiedla zabudowy mieszkaniowej, akademików, strefy rekreacyjnej wzdłuż kanału, powiązanej z buforami Wisły. Paweł zamierza bronić się w czerwcu i wyjechać na zasłużone, ostatnie już, wakacje, na które przeznaczy część nagrody. W planach ma zwiedzanie południowych Włoch. Później wraz ze swoją dziewczyną Martą zamierza szukać pracy w Austrii. Wyjedziemy zagranicę na krótszy lub dłuższy czas, a potem wrócimy do Polski. W wieku, w którym jesteśmy teraz, człowiek jest najbardziej elastyczny. Jeśli nie zdecydujemy się na wyjazd teraz, to już nigdy tego nie zrobimy – podsumowuje.
 
 

 

Źródło: KRN.p

Architekt ma coś z rzemieślnika

Architekt ma coś z rzemieślnika
Na pierwszej w tym roku Krakowskiej Giełdzie Domów i Mieszkań tradycyjnie już została wręczona nagroda dla najlepszego studenta Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej. Tym razem otrzymał ją Paweł Ząbczyński.
Wskazany umiarkowany optymizm
 
W ubiegłym roku, kiedy tytuł najlepszego studenta zdobył Krystian Krawczyk, została przełamana dominacja kobiet, które dotychczas przodowały pod względem wyników w nauce na Wydziale Architektury. W tym roku najwyższą średnią (4,86) z projektowania i budownictwa w okresie od I do VIII semestru ponownie uzyskał mężczyzna.
 
Nagroda była dla mnie zaskoczeniem, chociaż przeczuwałem, że jest w moim zasięgu. Jednak do końca nie było wiadomo, kto ją otrzyma, gdyż informacje na temat konkursu nie są jawne – opowiada Paweł. – Gdy zostałem wezwany do sekretariatu, myślałem, że chodzi o podpisywanie jakichś papierów w celu dopełnienia formalności związanych z zajęciami. Okazało się jednak, że pracownicy sekretariatu poszukiwali Pawła od pewnego czasu, ponieważ chcieli poinformować go, że ma szansę na nagrodę. Pani w sekretariacie zaleciła jednak umiarkowany optymizm – dodaje.
 
 
Paweł Ząbczyński odbiera nagrodę z rąk prezesa SBDiM Tytusa Misiaka i przewodniczącego sądu konkursowego dr. Jacka Czubińskiego.
 
Paweł podkreśla, że nieoblanie w trakcie studiów żadnego egzaminu nie jest na politechnice niczym niezwykłym, jako że największe znaczenie mają projekty. Nie wystarczy, że są dobre – muszą być oddane w terminie. Ważna jest systematyczność, bo często, gdy zostawia się wszystko na ostatnią chwilę, merytoryka pozostawia wiele do życzenia – zaznacza. – Niekoniecznie trzeba siedzieć nad projektem non stop, lecz należy pracować regularnie.
 
Multi-kulti”, czyli studenckie wagabundowanie
 
Paweł pochodzi z Krakowa. Jeszcze w gimnazjum myślał o studiowaniu architektury. Przyznaje jednak, że był moment, kiedy chciał się ukierunkować na jakieś przedmioty typowo ścisłe, np. symulacje komputerowe. Miał świadomość, że ważne jest, aby robić w życiu to, co się lubi. Nie chciałem skończyć, siedząc za biurkiem i coś licząc. Natomiast architekt to wolny zawód, który daje możliwość pracy w wielu krajach i umożliwia poznanie rozmaitych technologii. Środkowoeuropejski krąg krajów (Niemcy, Austria, Polska, północne Włochy, Słowacja, Czechy, Węgry) operuje podobnymi materiałami, sposobami wznoszenia budynków, natomiast już w Wielkiej Brytanii jest trochę inaczej – mamy więcej konstrukcji stalowych, szkieletowych, które są mniej trwałe.
 
Papiery składał na budownictwo na inżynierii lądowej (kierunek „zapasowy”) oraz – rzecz jasna – na wymarzoną architekturę.
 
W zeszłym roku był na stypendium w austriackim Grazu. Zetknął się tam z nowocześniejszym niż w Krakowie – pod względem organizacji – systemem nauczania. Przede wszystkim nie ma żadnych indeksów, wszystko jest skomputeryzowane, nie ma biegania za wpisami – opowiada Paweł. Ponadto na porządku dziennym jest ocenianie zajęć przez studentów, a ponieważ jest więcej katedr niż np. na Politechnice Krakowskiej, prowadzący poświęcają dużo czasu swoim podopiecznym.
 
Paweł nieprzypadkowo wybrał Graz. Nie chciałem jechać do dużego miasta, zależało mi na tym, aby uniknąć dojazdów. Studentowi przypadła do gustu przytulność liczącego ok. 250 tys. mieszkańców miasta oraz architektura z drugiej połowy XIX w., bardzo podobna do krakowskiej.
 
Pasją Pawła jest – poza architekturą, polityką, historią i turystyką – nauka języków. Posługuje się angielskim, niemieckim, włoskim, serbsko-chorwackim oraz rosyjskim.
 
Hotel w Novigrad
 
 
Nie można ładnie grać, nie wiedząc jak
 
Paweł zauważa, że w zawodzie architekta jest wiele rzemieślniczej pracy. Istotne jest sprawne posługiwanie się programami komputerowymi. Nie można ładnie grać, nie wiedząc, jak się gra na fortepianie czy pianinie. Mając wiedzę, w jaki sposób posługiwać się sprzętem, można przelewać swoje pomysły na papier. Na pierwszym czy drugim roku na pewno byliśmy rzemieślnikami.
 
Dodaje także, że jedni studenci architektury bardziej skupiają się na zgłębianiu tajników opanowania warsztatu, niekoniecznie samodzielnie coś wymyślając, podczas gdy inni kładą nacisk na forsowanie kreatywnych pomysłów. Ja lubię robić wszystko dobrze i wolę ograniczyć artystyczne sprawy na rzecz skrupulatnego, szczegółowego, realistycznego wykonania – stwierdza Paweł. – Wiele zależy też od charakteru projektu. Jeśli mamy np. projekt wnętrz, możemy poszaleć. Ale jeśli mamy zaprojektować kurnik, to nie będziemy za bardzo kombinować.
 
 
Plomba mieszkaniowa przy ul. Starowiślnej w Krakowie
 
Według Pawła w projektowaniu ważna jest rozmowa, wspólne przemyślenia i konfrontowanie pomysłów. Jego projekt dyplomowy będzie dotyczył obszaru między Pychowicami a Ruczajem. Paweł zamierza odnieść się do założeń mieszkaniowych w kontekście planowanego „kanału krakowskiego”. Nie zaczął jeszcze pracy nad projektem, ale wstępne założenia dotyczą osiedla zabudowy mieszkaniowej, akademików, strefy rekreacyjnej wzdłuż kanału, powiązanej z buforami Wisły. Paweł zamierza bronić się w czerwcu i wyjechać na zasłużone, ostatnie już, wakacje, na które przeznaczy część nagrody. W planach ma zwiedzanie południowych Włoch. Później wraz ze swoją dziewczyną Martą zamierza szukać pracy w Austrii. Wyjedziemy zagranicę na krótszy lub dłuższy czas, a potem wrócimy do Polski. W wieku, w którym jesteśmy teraz, człowiek jest najbardziej elastyczny. Jeśli nie zdecydujemy się na wyjazd teraz, to już nigdy tego nie zrobimy – podsumowuje.
 
 

 

Źródło: KRN.p

Analiza wtórnego rynku nieruchomości - luty 2010

Analiza wtórnego rynku nieruchomości - luty 2010
Rynek kredytów hipotecznych

Analizując zmiany oprocentowania kredytów złotowych dla lutego b.r., wskazać należy ogólny ich kierunek spadkowy. Przy założeniu udzielenia 30-letniego kredytu na kwotę 300 tys. zł (25% wkładu własnego), największe spadki oprocentowania wykazały mBank i MultiBank – na poziomie 1,93 pkt. proc., względem wartości z poprzedniego miesiąca. Mimo ogólnej tendencji spadkowej omawianej wartości, Polbank EFG odnotował wzrosty oprocentowania kredytów udzielanych w PLN o 0,9 pkt. proc. (do poziomu 7,65%). Mediana (wartość środkowa) oprocentowania w minionym miesiącu wyniosła 6,28%. Najniższe oprocentowanie można było znaleźć w ofercie BZ WBK (5,5%), a najwyższe w Banku BPH (8,95%).

Jeśli chodzi o marże przy kredytach złotowych, w minionym miesiącu wykazywały one względną stagnację, jeśli nawiążemy do ich poziomu ze stycznia 2010 r. Jeśli występowały ich spadki, były one z reguły dość nieznaczne. Jedynie w przypadku mBanku i MultiBanku odnotowano ich spadek na poziomie 1,8 pkt. proc. oraz w przypadku Banku Pocztowego – na poziomie 1pkt proc. Polbank EFG, podobnie jak przy oprocentowaniu kredytów złotowych wykazały wzrost marży na poziomie 1pkt. proc. Najniższe poziomy marży w lutym ustaliły: BZ WBK (1,35%) oraz Euro Bank (1,77%). Środkowy poziom marży (mediana) wyniósł 2,10% i mniej więcej w tych okolicach oscylowały marże pozostałych instytucji bankowych.
 

Odnosząc się do oprocentowania i marż kredytów walutowych wskazać należy większą ich atrakcyjność w kwestii oprocentowania względem kredytów złotowych, choć są one droższe pod względem marż.

Na rynku kredytów w EUR w dalszym ciągu prym wiedzie DnB NORD, oferując oprocentowanie kredytu na 300 tys. zł (przy wkładzie własnym 25%) na poziomie 2,87%. Co więcej wartość ta jest niższa względem stycznia b.r. o 0,02 pkt. proc. Pozostałe banki z reguły również obniżały poziom oprocentowania, za wyjątkiem Polbank EFG, w których wartości te wzrosły o 0,97 pkt. proc. względem swoich poziomów ze stycznia b.r. Tym samym Polbank EFG odnotował najwyższą stopę procentową dla kredytów udzielanych w EUR – na poziomie 4,76%. Tym samym oprocentowanie w Polbank EFG było o 40% wyższe od środkowej wartości oprocentowania w grupie kredytów udzielanych w EUR, wynoszącej 3,40%. Jeśli chodzi o marże, najniższą zaoferował, podobnie jak miesiąc temu – DnB NORD, na poziomie 1,90%. Była ona o 1,1 pkt. proc. niższa od przeciętnej (mediany) wartości marż, wynoszącej 3%.
 

Odnosząc się do oprocentowania kredytów w CHF – w dalszym ciągu środkowa ich wartość (mediana) utrzymuje się na wyższym poziomie względem mediany dla kredytów w EUR. Oprocentowanie na najniższym poziomie, wynoszącym 3,75% można było znaleźć w lutym w ofercie Nordea Bank Polska oraz Banku BPH.  Jeśli chodzi o marże, środkowa ich wartość wyniosła w lutym b.r. 3,80% i była o 0,3 pkt. proc. wyższa od najniższej marży, będącej w ofercie także Nordea Bank Polska oraz Banku BPH.
 

Obok poziomu oprocentowania i marż istotna jest także ocena zdolności kredytowej, dokonywana przez poszczególne banki kredytujące. Wyniki oceny zdolności kredytowej rzutują na kwotę środków pieniężnych, którą bank będzie gotów postawić do dyspozycji potencjalnego kredytobiorcy. Uwzględniając tę kwestię, w poniższym zestawieniu prezentowane są wyniki oceny zdolności kredytowej, odpowiadające założeniu kredytowania 4-osobowej rodziny, wykazującej  dochód netto na poziomie 3,5 tys. zł, odpowiednio dla kredytu w PLN, EUR i CHF.
 
 

Przyjmując podane wyżej warunki, największą kwotę kredytu, udzielonego w PLN można uzyskać w Banku Pekao SA (prawie 285 tys. zł), choć w Euro Bank i Pekao Bank Hipoteczny zdolność kredytowa pozwoli na wnioskowanie sum niewiele niższych, kolejno: 278,1 tys. zł oraz 260 tys. zł. Najniżej zdolność kredytową ocenia Bank BPH – zaledwie 114 tys. zł i niewiele więcej Nordea Bank Polska 115,4 tys. zł.
W odniesieniu do kredytów udzielanych w EUR, przy powyższych warunkach zdolność kredytowa najgorzej oceniana jest przez BZ WBK, określający maksymalną kwotę kredytu na poziomie zaledwie 82,5 tys. zł. Najlepszą w tym obszarze ofertą cechuje się Bank Pekao SA, dorównując jej poziomem do najlepszych ofert kredytów złotowych (250 tys. zł).

W przypadku kredytów w CHF, zdolność kredytowa oceniana jest mniej rygorystycznie, niż przy kredytach w EUR. Najmniej atrakcyjna, możliwa do uzyskania maksymalna kwota kredytu, znajdująca się w ofercie Nordea Bank Polska kształtuje się bowiem na poziomie 115,2 tys. zł. Jednocześnie najwyższy kredyt w CHF można uzyskać w Alior Bank, w kwocie 206,5 tys. zł.

Inne wartości kwot kredytów wystąpią, jeśli podwyższony zostanie dochód kredytobiorcy. Tym samym 4-osobowa rodzina, osiągająca dochód netto 8 tys. zł może liczyć w poszczególnych bankach na następujące kwoty kredytów:
 
 

W przypadku rodzin o dochodach 8 tys. zł, na najwyższą kwotę kredytu można liczyć zadłużając się w PLN – oferta Banku Ochrony Środowiska pozwala zadłużyć się na 860,5 tys. zł. Tymczasem w EUR można uzyskać maksymalny kredyt na 704,9 tys. zł (także BOŚ), a w CHF – 656,6 tys. zł, kredytując się w Nordea Bank Polska. Najniższe kwoty oferują kolejno: Banku BPH (kredyt w PLN), BZ WBK (kredyt w EUR) oraz mBanku (kredyt w CHF).

Analizując zmiany wskaźnika LTV pod kątem maksymalnej jego wartości w poszczególnych bankach, przy uwzględnieniu kredytowania w PLN, EUR i CHF, należy wykazać, iż w lutym wartości jego nie ulegały istotniejszym zamianom, względem poziomów ze stycznia b.r. W obrębie kredytów złotowych wykazać można podwyższenie jego poziomu o 10 pkt. proc. (w mBanku i MultiBanku ze 100% do 110%) oraz Nordea Bank Polska (z 90% do 100%). Dodatkowo poziom wskaźnika LTV podwyższony został aż o 15 pkt. proc. w BZ WBK (z 85% do 100%).

W przypadku kredytów walutowych Polbank EFG, jako jedyna instytucja bankowa wśród badanej grupy obniżył poziom wskaźnika LTV dla kredytów we wszystkich walutach, i tak: dla PLN i CHF o 5 pkt. proc., a dla EUR o 10 pkt. proc.

Kontynuując omawianie zmian wskaźnika LTV dla walut obcych, oprócz powyższej ujemnej zmiany w Polbank EFG, był on podwyższany lub nie ulegał zmianie. W przypadku EUR i CHF, wskaźnik LTV został podwyższony dla obydwu walut o 10 pkt. proc.: przez mBank (ze 100% do 110%) oraz Nordea Bank Polska (z 80% do 90%).
 

 
 


Autor:
Aneta Rózga
analityk firmy Expander – Niezależny Doradca Finansowy

Analiza wtórnego rynku nieruchomości - luty 2010

Analiza wtórnego rynku nieruchomości - luty 2010
Rynek kredytów hipotecznych

Analizując zmiany oprocentowania kredytów złotowych dla lutego b.r., wskazać należy ogólny ich kierunek spadkowy. Przy założeniu udzielenia 30-letniego kredytu na kwotę 300 tys. zł (25% wkładu własnego), największe spadki oprocentowania wykazały mBank i MultiBank – na poziomie 1,93 pkt. proc., względem wartości z poprzedniego miesiąca. Mimo ogólnej tendencji spadkowej omawianej wartości, Polbank EFG odnotował wzrosty oprocentowania kredytów udzielanych w PLN o 0,9 pkt. proc. (do poziomu 7,65%). Mediana (wartość środkowa) oprocentowania w minionym miesiącu wyniosła 6,28%. Najniższe oprocentowanie można było znaleźć w ofercie BZ WBK (5,5%), a najwyższe w Banku BPH (8,95%).

Jeśli chodzi o marże przy kredytach złotowych, w minionym miesiącu wykazywały one względną stagnację, jeśli nawiążemy do ich poziomu ze stycznia 2010 r. Jeśli występowały ich spadki, były one z reguły dość nieznaczne. Jedynie w przypadku mBanku i MultiBanku odnotowano ich spadek na poziomie 1,8 pkt. proc. oraz w przypadku Banku Pocztowego – na poziomie 1pkt proc. Polbank EFG, podobnie jak przy oprocentowaniu kredytów złotowych wykazały wzrost marży na poziomie 1pkt. proc. Najniższe poziomy marży w lutym ustaliły: BZ WBK (1,35%) oraz Euro Bank (1,77%). Środkowy poziom marży (mediana) wyniósł 2,10% i mniej więcej w tych okolicach oscylowały marże pozostałych instytucji bankowych.
 

Odnosząc się do oprocentowania i marż kredytów walutowych wskazać należy większą ich atrakcyjność w kwestii oprocentowania względem kredytów złotowych, choć są one droższe pod względem marż.

Na rynku kredytów w EUR w dalszym ciągu prym wiedzie DnB NORD, oferując oprocentowanie kredytu na 300 tys. zł (przy wkładzie własnym 25%) na poziomie 2,87%. Co więcej wartość ta jest niższa względem stycznia b.r. o 0,02 pkt. proc. Pozostałe banki z reguły również obniżały poziom oprocentowania, za wyjątkiem Polbank EFG, w których wartości te wzrosły o 0,97 pkt. proc. względem swoich poziomów ze stycznia b.r. Tym samym Polbank EFG odnotował najwyższą stopę procentową dla kredytów udzielanych w EUR – na poziomie 4,76%. Tym samym oprocentowanie w Polbank EFG było o 40% wyższe od środkowej wartości oprocentowania w grupie kredytów udzielanych w EUR, wynoszącej 3,40%. Jeśli chodzi o marże, najniższą zaoferował, podobnie jak miesiąc temu – DnB NORD, na poziomie 1,90%. Była ona o 1,1 pkt. proc. niższa od przeciętnej (mediany) wartości marż, wynoszącej 3%.
 

Odnosząc się do oprocentowania kredytów w CHF – w dalszym ciągu środkowa ich wartość (mediana) utrzymuje się na wyższym poziomie względem mediany dla kredytów w EUR. Oprocentowanie na najniższym poziomie, wynoszącym 3,75% można było znaleźć w lutym w ofercie Nordea Bank Polska oraz Banku BPH.  Jeśli chodzi o marże, środkowa ich wartość wyniosła w lutym b.r. 3,80% i była o 0,3 pkt. proc. wyższa od najniższej marży, będącej w ofercie także Nordea Bank Polska oraz Banku BPH.
 

Obok poziomu oprocentowania i marż istotna jest także ocena zdolności kredytowej, dokonywana przez poszczególne banki kredytujące. Wyniki oceny zdolności kredytowej rzutują na kwotę środków pieniężnych, którą bank będzie gotów postawić do dyspozycji potencjalnego kredytobiorcy. Uwzględniając tę kwestię, w poniższym zestawieniu prezentowane są wyniki oceny zdolności kredytowej, odpowiadające założeniu kredytowania 4-osobowej rodziny, wykazującej  dochód netto na poziomie 3,5 tys. zł, odpowiednio dla kredytu w PLN, EUR i CHF.
 
 

Przyjmując podane wyżej warunki, największą kwotę kredytu, udzielonego w PLN można uzyskać w Banku Pekao SA (prawie 285 tys. zł), choć w Euro Bank i Pekao Bank Hipoteczny zdolność kredytowa pozwoli na wnioskowanie sum niewiele niższych, kolejno: 278,1 tys. zł oraz 260 tys. zł. Najniżej zdolność kredytową ocenia Bank BPH – zaledwie 114 tys. zł i niewiele więcej Nordea Bank Polska 115,4 tys. zł.
W odniesieniu do kredytów udzielanych w EUR, przy powyższych warunkach zdolność kredytowa najgorzej oceniana jest przez BZ WBK, określający maksymalną kwotę kredytu na poziomie zaledwie 82,5 tys. zł. Najlepszą w tym obszarze ofertą cechuje się Bank Pekao SA, dorównując jej poziomem do najlepszych ofert kredytów złotowych (250 tys. zł).

W przypadku kredytów w CHF, zdolność kredytowa oceniana jest mniej rygorystycznie, niż przy kredytach w EUR. Najmniej atrakcyjna, możliwa do uzyskania maksymalna kwota kredytu, znajdująca się w ofercie Nordea Bank Polska kształtuje się bowiem na poziomie 115,2 tys. zł. Jednocześnie najwyższy kredyt w CHF można uzyskać w Alior Bank, w kwocie 206,5 tys. zł.

Inne wartości kwot kredytów wystąpią, jeśli podwyższony zostanie dochód kredytobiorcy. Tym samym 4-osobowa rodzina, osiągająca dochód netto 8 tys. zł może liczyć w poszczególnych bankach na następujące kwoty kredytów:
 
 

W przypadku rodzin o dochodach 8 tys. zł, na najwyższą kwotę kredytu można liczyć zadłużając się w PLN – oferta Banku Ochrony Środowiska pozwala zadłużyć się na 860,5 tys. zł. Tymczasem w EUR można uzyskać maksymalny kredyt na 704,9 tys. zł (także BOŚ), a w CHF – 656,6 tys. zł, kredytując się w Nordea Bank Polska. Najniższe kwoty oferują kolejno: Banku BPH (kredyt w PLN), BZ WBK (kredyt w EUR) oraz mBanku (kredyt w CHF).

Analizując zmiany wskaźnika LTV pod kątem maksymalnej jego wartości w poszczególnych bankach, przy uwzględnieniu kredytowania w PLN, EUR i CHF, należy wykazać, iż w lutym wartości jego nie ulegały istotniejszym zamianom, względem poziomów ze stycznia b.r. W obrębie kredytów złotowych wykazać można podwyższenie jego poziomu o 10 pkt. proc. (w mBanku i MultiBanku ze 100% do 110%) oraz Nordea Bank Polska (z 90% do 100%). Dodatkowo poziom wskaźnika LTV podwyższony został aż o 15 pkt. proc. w BZ WBK (z 85% do 100%).

W przypadku kredytów walutowych Polbank EFG, jako jedyna instytucja bankowa wśród badanej grupy obniżył poziom wskaźnika LTV dla kredytów we wszystkich walutach, i tak: dla PLN i CHF o 5 pkt. proc., a dla EUR o 10 pkt. proc.

Kontynuując omawianie zmian wskaźnika LTV dla walut obcych, oprócz powyższej ujemnej zmiany w Polbank EFG, był on podwyższany lub nie ulegał zmianie. W przypadku EUR i CHF, wskaźnik LTV został podwyższony dla obydwu walut o 10 pkt. proc.: przez mBank (ze 100% do 110%) oraz Nordea Bank Polska (z 80% do 90%).
 

 
 


Autor:
Aneta Rózga
analityk firmy Expander – Niezależny Doradca Finansowy

Poleczki Business Park po raz kolejny na MIPIM

Poleczki Business Park po raz kolejny na MIPIM
W dniach 16-19 marca w Pałacu Festiwalowym w Cannes, jak co roku, odbędą się Międzynarodowe Targi Nieruchomości MIPIM. Wśród polskich projektów zostanie zaprezentowany największy park biznesu w Polsce - Poleczki Business Park.
Targi MIPIM mają renomę najbardziej prestiżowego forum rynku nieruchomości w całej Europie. Tegoroczna, 21. edycja imprezy, będzie wyjątkowa – w ramach Roku Polskiego nasz kraj został gościem honorowym targów. Polska została wyróżniona tytułem przede wszystkim ze względu na wyjątkowe na obszarze Europy sukcesy w gospodarce. W związku z tym, główne panele dyskusyjne, liczne spotkania, konferencje oraz seminaria  zostaną poświęcone tematyce możliwości inwestowania w Polsce.

W ubiegłorocznej edycji targów uczestniczyło ponad 17 tys. gości z 80 krajów oraz ponad 1,8 tys. wystawców, w tym inwestorzy, deweloperzy, doradcy ds. nieruchomości, agenci oraz przedstawiciele samorządów miast, regionów i krajów. Warszawę po raz kolejny będzie reprezentować Prezydent Miasta Hanna Gronkiewicz- Waltz.

Poleczki Business Park to projekt realizowany przez UBM Realitaetenentwicklung AG oraz CA Immo International przy ulicy Poleczki, w pobliżu warszawskiego portu lotniczego Okęcie. Inwestycja, na którą składać się będzie szeregu budynków biurowych, hotel, zaplecze logistyczne oraz wolnostojący budynek parkingowy, jest realizowana etapami. Pierwsza faza zostanie oddana do użytku już w pierwszej połowie br. Będą to dwa budynki oferujące łącznie 38 tys. m. kw. powierzchni biurowej i 7 tys. m.kw. powierzchni usługowej. W Poleczki Business Park miała miejsce największa transakcja najmu ubiegłego roku – Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa podpisała umowę na wynajem 16, 5 tys. m. kw. powierzchni biurowej. Obecnie wynajętych jest już 70% pierwszej fazy. W związku z tak dynamiczną komercjalizacją budynku, inwestor przyspiesza realizację kolejnych etapów. Jeszcze w tym roku rozpocznie się budowa drugiej fazy projektu. Według planów, w roku 2017 zostanie ukończona całość inwestycji.

Projekt Poleczki Business Park będzie obecny na stoisku 11.19 (poziom 01), w części poświęconej firmom austriackim.

Poleczki Business Park

kg
inwestycje.pl

Poleczki Business Park po raz kolejny na MIPIM

Poleczki Business Park po raz kolejny na MIPIM
W dniach 16-19 marca w Pałacu Festiwalowym w Cannes, jak co roku, odbędą się Międzynarodowe Targi Nieruchomości MIPIM. Wśród polskich projektów zostanie zaprezentowany największy park biznesu w Polsce - Poleczki Business Park.
Targi MIPIM mają renomę najbardziej prestiżowego forum rynku nieruchomości w całej Europie. Tegoroczna, 21. edycja imprezy, będzie wyjątkowa – w ramach Roku Polskiego nasz kraj został gościem honorowym targów. Polska została wyróżniona tytułem przede wszystkim ze względu na wyjątkowe na obszarze Europy sukcesy w gospodarce. W związku z tym, główne panele dyskusyjne, liczne spotkania, konferencje oraz seminaria  zostaną poświęcone tematyce możliwości inwestowania w Polsce.

W ubiegłorocznej edycji targów uczestniczyło ponad 17 tys. gości z 80 krajów oraz ponad 1,8 tys. wystawców, w tym inwestorzy, deweloperzy, doradcy ds. nieruchomości, agenci oraz przedstawiciele samorządów miast, regionów i krajów. Warszawę po raz kolejny będzie reprezentować Prezydent Miasta Hanna Gronkiewicz- Waltz.

Poleczki Business Park to projekt realizowany przez UBM Realitaetenentwicklung AG oraz CA Immo International przy ulicy Poleczki, w pobliżu warszawskiego portu lotniczego Okęcie. Inwestycja, na którą składać się będzie szeregu budynków biurowych, hotel, zaplecze logistyczne oraz wolnostojący budynek parkingowy, jest realizowana etapami. Pierwsza faza zostanie oddana do użytku już w pierwszej połowie br. Będą to dwa budynki oferujące łącznie 38 tys. m. kw. powierzchni biurowej i 7 tys. m.kw. powierzchni usługowej. W Poleczki Business Park miała miejsce największa transakcja najmu ubiegłego roku – Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa podpisała umowę na wynajem 16, 5 tys. m. kw. powierzchni biurowej. Obecnie wynajętych jest już 70% pierwszej fazy. W związku z tak dynamiczną komercjalizacją budynku, inwestor przyspiesza realizację kolejnych etapów. Jeszcze w tym roku rozpocznie się budowa drugiej fazy projektu. Według planów, w roku 2017 zostanie ukończona całość inwestycji.

Projekt Poleczki Business Park będzie obecny na stoisku 11.19 (poziom 01), w części poświęconej firmom austriackim.

Poleczki Business Park

kg
inwestycje.pl

Sprzedaż kredytów nadal kiepska

Getin Noble Bank spodziewa się, że w I kwartale 2010 roku sprzedaż kredytów będzie wyższa niż w IV kwartale 2009 roku. Bank liczy, że w sprzedaż kredytów hipotecznych w 2010 roku wzrośnie o kilkadziesiąt procent - poinformował Krzysztof Rosiński, p.o. prezesa Getin Noble Banku.

"Wydaje się, że w I kwartale sprzedaż kredytów będzie wyższa niż w IV kwartale" - powiedział na poniedziałkowej konferencji Rosiński.

Dodał, że bank chce utrzymać wskaźnik kredytów do depozytów na poziomie 95-100 proc.

Prezes poinformował także, że zgodnie z planami w 2010 roku sprzedaż kredytów hipotecznych w 2010 roku powinna być kilkadziesiąt procent wyższa niż w 2009 roku, jeszcze przed połączeniem Getin Banku i Noble Banku.

"W styczniu sprzedaż tych kredytów była kiepska, stanowiła 60-70 proc. tego co w grudniu, jednak w lutym było już znacznie lepiej" - powiedział Krzysztof Spyra, członek zarządu Getin Noble Banku.

W 2009 roku odpisy Getin Noble Banku wyniosły 797,7 mln zł. "W tym roku odpisy są niższe niż zakładaliśmy" - powiedział Rosiński, nie podając szczegółów.

Prezes poinformował, że bank chce w 2010 roku zwiększyć wynik prowizyjny. W 2008 roku wyniósł on 553,6 mln zł.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Sprzedaż kredytów nadal kiepska

Getin Noble Bank spodziewa się, że w I kwartale 2010 roku sprzedaż kredytów będzie wyższa niż w IV kwartale 2009 roku. Bank liczy, że w sprzedaż kredytów hipotecznych w 2010 roku wzrośnie o kilkadziesiąt procent - poinformował Krzysztof Rosiński, p.o. prezesa Getin Noble Banku.

"Wydaje się, że w I kwartale sprzedaż kredytów będzie wyższa niż w IV kwartale" - powiedział na poniedziałkowej konferencji Rosiński.

Dodał, że bank chce utrzymać wskaźnik kredytów do depozytów na poziomie 95-100 proc.

Prezes poinformował także, że zgodnie z planami w 2010 roku sprzedaż kredytów hipotecznych w 2010 roku powinna być kilkadziesiąt procent wyższa niż w 2009 roku, jeszcze przed połączeniem Getin Banku i Noble Banku.

"W styczniu sprzedaż tych kredytów była kiepska, stanowiła 60-70 proc. tego co w grudniu, jednak w lutym było już znacznie lepiej" - powiedział Krzysztof Spyra, członek zarządu Getin Noble Banku.

W 2009 roku odpisy Getin Noble Banku wyniosły 797,7 mln zł. "W tym roku odpisy są niższe niż zakładaliśmy" - powiedział Rosiński, nie podając szczegółów.

Prezes poinformował, że bank chce w 2010 roku zwiększyć wynik prowizyjny. W 2008 roku wyniósł on 553,6 mln zł.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Rekordowe zaangażowanie amerykańskich funduszy w akcje

Wyjątkowa ubogość obecnego tygodnia w dane gospodarcze skłania do zwrócenia uwagi na inne elementy kształtujące koniunkturę giełdową. Co ciekawe pojawia się coraz więcej elementów przypominających moment kształtowania rekordu wszech czasów na amerykańskim parkiecie.
Po tym, jak lutowy indeks ISM dla sektora usług osiągnął najwyższy poziom od tego okresu oraz najwyższe od tego momentu były wpłaty do globalnych funduszy akcji, to teraz okazuje się, że najmniejszy od jesieni 2007 r. jest udział gotówki w portfelach amerykańskich funduszy akcji. Stanowił w styczniu jedynie 3,6% aktywów wobec 5,7% w styczniu 2009 r. Był to 2. najniższy wynik w historii. W przeszłości okresy, kiedy zarządzający zmniejszali udział gotówki w portfelach sprzyjał zwyżkom indeksów, ale gdy zaczynali postępować odwrotnie, wyraźnie traciły. Przy tak niskim, jak obecnie, udziale gotówki w aktywach, realne jest to, że zacznie się podnosić. To zaś przemawiałoby za pogorszeniem koniunktury giełdowej.

Stratedzy rynkowi spodziewają się osiągnięcia przez S&P 500 na koniec tego roku 1234 pkt, czyli zwyżki o ponad 8% od ostatniego zamknięcia. Jednocześnie zalecają trzymać w gotówce 7,8% aktywów. Amerykańskie akcje handlowane są aktualnie ponad 18 razy wyżej od zysków spółek z 2009 r. Średnia z ostatnich 55 lat to 16,6. Jeśli spełnią się zapowiedzi analityków, to na koniec tego roku wskaźnik cena/zysk obniży się do 14,6, zakładając pozostanie S&P 500 na obecnym poziomie. Żeby tak się stało zyski muszą się zwiększyć o jedną czwartą.

ZWRÓĆ UWAGĘ:

  • Spadek w styczniu udziału gotówki w aktywach amerykańskich funduszy akcji do zaledwie 3,6% może przemawiać przeciwko dalszym zwyżkom indeksów
  • Marcowy indeks Sentix, obrazujący nastroje konsumentów strefy euro, podniósł się do minus 7,5 pkt
  • Czy sprawdzi się prognoza lutowej inflacji w Szwajcarii na poziomie 1%

Rynki nieruchomości

54% z ponad 200 amerykańskich ekonomistów przebadanych przez NABE wskazuje na zasadność podwyżki stóp procentowych w USA w ciągu najbliższych 6 miesięcy. Z zachowania rynku terminowego wynika natomiast 57-proc. szansa na zwiększenie kosztu pieniądza na listopadowym posiedzeniu Rezerwy Federalnej. Perspektywa jest więc wciąż jeszcze bardzo odległa. Jednocześnie z tej samej ankiety wynika, że deficyt budżetowy i wzrost długu publicznego w USA będą coraz większym problemem. Cztery piąte ekonomistów stwierdziło, że będzie to prowadzić do zwiększenia się kosztów finansowania zadłużenia. To zaś będzie obniżać wzrost potencjalnego PKB.

Głosy o możliwej rewaluacji chińskiego juana mogą mieć wpływ na postrzeganie tamtejszego rynku nieruchomości. Choć nie jest na nim tanio, to cześć specjalistów przekonuje, że kupno nieruchomości w Chinach może być szansą na to, by skorzystać na wzroście wartości tamtejszej waluty. Takie podejście podtrzymywałoby koniunkturę na rynku nieruchomości.

Katarzyna Siwek

źródło informacji: Home Broker

Rekordowe zaangażowanie amerykańskich funduszy w akcje

Wyjątkowa ubogość obecnego tygodnia w dane gospodarcze skłania do zwrócenia uwagi na inne elementy kształtujące koniunkturę giełdową. Co ciekawe pojawia się coraz więcej elementów przypominających moment kształtowania rekordu wszech czasów na amerykańskim parkiecie.
Po tym, jak lutowy indeks ISM dla sektora usług osiągnął najwyższy poziom od tego okresu oraz najwyższe od tego momentu były wpłaty do globalnych funduszy akcji, to teraz okazuje się, że najmniejszy od jesieni 2007 r. jest udział gotówki w portfelach amerykańskich funduszy akcji. Stanowił w styczniu jedynie 3,6% aktywów wobec 5,7% w styczniu 2009 r. Był to 2. najniższy wynik w historii. W przeszłości okresy, kiedy zarządzający zmniejszali udział gotówki w portfelach sprzyjał zwyżkom indeksów, ale gdy zaczynali postępować odwrotnie, wyraźnie traciły. Przy tak niskim, jak obecnie, udziale gotówki w aktywach, realne jest to, że zacznie się podnosić. To zaś przemawiałoby za pogorszeniem koniunktury giełdowej.

Stratedzy rynkowi spodziewają się osiągnięcia przez S&P 500 na koniec tego roku 1234 pkt, czyli zwyżki o ponad 8% od ostatniego zamknięcia. Jednocześnie zalecają trzymać w gotówce 7,8% aktywów. Amerykańskie akcje handlowane są aktualnie ponad 18 razy wyżej od zysków spółek z 2009 r. Średnia z ostatnich 55 lat to 16,6. Jeśli spełnią się zapowiedzi analityków, to na koniec tego roku wskaźnik cena/zysk obniży się do 14,6, zakładając pozostanie S&P 500 na obecnym poziomie. Żeby tak się stało zyski muszą się zwiększyć o jedną czwartą.

ZWRÓĆ UWAGĘ:

  • Spadek w styczniu udziału gotówki w aktywach amerykańskich funduszy akcji do zaledwie 3,6% może przemawiać przeciwko dalszym zwyżkom indeksów
  • Marcowy indeks Sentix, obrazujący nastroje konsumentów strefy euro, podniósł się do minus 7,5 pkt
  • Czy sprawdzi się prognoza lutowej inflacji w Szwajcarii na poziomie 1%

Rynki nieruchomości

54% z ponad 200 amerykańskich ekonomistów przebadanych przez NABE wskazuje na zasadność podwyżki stóp procentowych w USA w ciągu najbliższych 6 miesięcy. Z zachowania rynku terminowego wynika natomiast 57-proc. szansa na zwiększenie kosztu pieniądza na listopadowym posiedzeniu Rezerwy Federalnej. Perspektywa jest więc wciąż jeszcze bardzo odległa. Jednocześnie z tej samej ankiety wynika, że deficyt budżetowy i wzrost długu publicznego w USA będą coraz większym problemem. Cztery piąte ekonomistów stwierdziło, że będzie to prowadzić do zwiększenia się kosztów finansowania zadłużenia. To zaś będzie obniżać wzrost potencjalnego PKB.

Głosy o możliwej rewaluacji chińskiego juana mogą mieć wpływ na postrzeganie tamtejszego rynku nieruchomości. Choć nie jest na nim tanio, to cześć specjalistów przekonuje, że kupno nieruchomości w Chinach może być szansą na to, by skorzystać na wzroście wartości tamtejszej waluty. Takie podejście podtrzymywałoby koniunkturę na rynku nieruchomości.

Katarzyna Siwek

źródło informacji: Home Broker

Brakuje dla nich mieszkań

Średni czas oczekiwania na najem lokalu komunalnego wynosi ponad 2 lata, ale zdarzają się przypadki, gdy najubożsi czekają od 7 do 11 lat - napisał Rzecznik Praw Obywatelskich do premiera Donalda Tuska, apelując o opracowanie rządowego programu.

W ocenie Rzecznika Praw Obywatelskich sytuacja może ulec zmianie jedynie wówczas, gdy gminy, odpowiedzialne za politykę mieszkaniową, otrzymają większe niż dotychczas wsparcie z budżetu państwa. RPO postuluje także opracowanie i wdrożenie rządowego długookresowego programu rozwoju budownictwa mieszkaniowego.

RPO napisał, że w ostatnich latach problemy mieszkaniowe najuboższych ulegają nasileniu ze względu na rosnące zubożenie części społeczeństwa oraz malejące zasoby mieszkaniowe gmin - gminy bowiem wyzbywają się mieszkań, sprzedając je najemcom. "W konsekwencji tworzone są długie listy osób oczekujących na najem lokalu mieszkalnego" - napisał Kochanowski.

Rzecznik podkreślił, że sukcesywnie zmniejsza się udział mieszkań komunalnych w rynku mieszkaniowym i wynosi obecnie 10 proc.; w miastach jest nieco wyższy - 12,3 proc. RPO powołał się także na badania NIK, z których wynika, że tylko połowa skontrolowanych przez Izbę gmin wybudowała ostatnio lokale komunalne (18 gmin z 36 skontrolowanych). Według NIK pogorszył się też stan techniczny lokali komunalnych.

RPO zwrócił uwagę, że wprowadzając ustawę o finansowym wsparciu tworzenia lokali socjalnych, mieszkań chronionych, noclegowni i domów dla bezdomnych w roku 2004 zakładano powstanie w ciągu ośmiu lat 100 tys. lokali socjalnych i mieszkań chronionych oraz 20 tys. miejsc w noclegowniach lub domach dla bezdomnych.

W 2007 roku zakładano powstanie 5,5 tys. lokali socjalnych i mieszkań chronionych oraz 3 tys. miejsc w noclegowniach lub domach dla bezdomnych; natomiast w latach 2008-2010 po 13,5 tys. lokali socjalnych i po 3 tys. miejsc w noclegowniach. Tymczasem - jak napisał RPO - w 2007 roku powstało tylko 2564 lokali socjalnych oraz 170 miejsc w noclegowniach. Natomiast w pierwszym półroczu 2008 roku złożono wnioski o utworzenie 1 224 lokali socjalnych i mieszkań chronionych oraz 68 miejsc w noclegowniach.

Rzecznik przypomina także, że od 1 kwietnia 2009 roku wsparcie na tworzenie lokali socjalnych wynosi 30-50 proc. kosztów inwestycji. Jednakże środki na ten cel z roku na rok są mniejsze. I tak w 2007 roku było to 185 mln zł, w 2008 roku - 125 mln zł, w 2009 - 20 mln. W ocenie RPO zmniejszenie tych środków sprawiło, że "gminy w rzeczywistości nie miały szans skorzystania z wprowadzonego (...) zwiększonego dofinansowania inwestycji".

Według przytaczanych przez RPO szacunków Instytutu Rozwoju Miast (IRM) potrzeby gmin w zakresie mieszkań komunalnych i socjalnych to 120-130 tys. Ponadto potrzebne jest - wg IRM - prawie 100 tys. mieszkań taniego budownictwa socjalnego. RPO zwraca się do premiera Donalda Tuska o zajęcie stanowiska w tej sprawie i "rozważenie możliwości podjęcia odpowiednich działań, umożliwiających gminom właściwe wywiązywanie się z ciążących na nich obowiązkach".

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Brakuje dla nich mieszkań

Średni czas oczekiwania na najem lokalu komunalnego wynosi ponad 2 lata, ale zdarzają się przypadki, gdy najubożsi czekają od 7 do 11 lat - napisał Rzecznik Praw Obywatelskich do premiera Donalda Tuska, apelując o opracowanie rządowego programu.

W ocenie Rzecznika Praw Obywatelskich sytuacja może ulec zmianie jedynie wówczas, gdy gminy, odpowiedzialne za politykę mieszkaniową, otrzymają większe niż dotychczas wsparcie z budżetu państwa. RPO postuluje także opracowanie i wdrożenie rządowego długookresowego programu rozwoju budownictwa mieszkaniowego.

RPO napisał, że w ostatnich latach problemy mieszkaniowe najuboższych ulegają nasileniu ze względu na rosnące zubożenie części społeczeństwa oraz malejące zasoby mieszkaniowe gmin - gminy bowiem wyzbywają się mieszkań, sprzedając je najemcom. "W konsekwencji tworzone są długie listy osób oczekujących na najem lokalu mieszkalnego" - napisał Kochanowski.

Rzecznik podkreślił, że sukcesywnie zmniejsza się udział mieszkań komunalnych w rynku mieszkaniowym i wynosi obecnie 10 proc.; w miastach jest nieco wyższy - 12,3 proc. RPO powołał się także na badania NIK, z których wynika, że tylko połowa skontrolowanych przez Izbę gmin wybudowała ostatnio lokale komunalne (18 gmin z 36 skontrolowanych). Według NIK pogorszył się też stan techniczny lokali komunalnych.

RPO zwrócił uwagę, że wprowadzając ustawę o finansowym wsparciu tworzenia lokali socjalnych, mieszkań chronionych, noclegowni i domów dla bezdomnych w roku 2004 zakładano powstanie w ciągu ośmiu lat 100 tys. lokali socjalnych i mieszkań chronionych oraz 20 tys. miejsc w noclegowniach lub domach dla bezdomnych.

W 2007 roku zakładano powstanie 5,5 tys. lokali socjalnych i mieszkań chronionych oraz 3 tys. miejsc w noclegowniach lub domach dla bezdomnych; natomiast w latach 2008-2010 po 13,5 tys. lokali socjalnych i po 3 tys. miejsc w noclegowniach. Tymczasem - jak napisał RPO - w 2007 roku powstało tylko 2564 lokali socjalnych oraz 170 miejsc w noclegowniach. Natomiast w pierwszym półroczu 2008 roku złożono wnioski o utworzenie 1 224 lokali socjalnych i mieszkań chronionych oraz 68 miejsc w noclegowniach.

Rzecznik przypomina także, że od 1 kwietnia 2009 roku wsparcie na tworzenie lokali socjalnych wynosi 30-50 proc. kosztów inwestycji. Jednakże środki na ten cel z roku na rok są mniejsze. I tak w 2007 roku było to 185 mln zł, w 2008 roku - 125 mln zł, w 2009 - 20 mln. W ocenie RPO zmniejszenie tych środków sprawiło, że "gminy w rzeczywistości nie miały szans skorzystania z wprowadzonego (...) zwiększonego dofinansowania inwestycji".

Według przytaczanych przez RPO szacunków Instytutu Rozwoju Miast (IRM) potrzeby gmin w zakresie mieszkań komunalnych i socjalnych to 120-130 tys. Ponadto potrzebne jest - wg IRM - prawie 100 tys. mieszkań taniego budownictwa socjalnego. RPO zwraca się do premiera Donalda Tuska o zajęcie stanowiska w tej sprawie i "rozważenie możliwości podjęcia odpowiednich działań, umożliwiających gminom właściwe wywiązywanie się z ciążących na nich obowiązkach".

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Wybieramy kredyt hipoteczny, czyli jak się do tego zabrać i na co koniecznie uważać?

Po kilkunastu miesiącach posuchy na rynku kredytów hipotecznych, zarówno banki, jak i klienci wracają do gry. Nie trzeba być ekspertem, aby zauważyć, że sporo się w tej dziedzinie zmieniło .
To, czego nam najbardziej brakuje w ofertach, to oczywiście kredytów w ukochanej przez Polaków walucie, czyli we frankach szwajcarskich. Owszem, czasem jeszcze jakiś bank oferuje tę walutę potencjalnym kredytobiorcom, ale najczęściej marże są tak wysokie, że i tak trzeba szukać innych rozwiązań. Pozostaje zatem wybór pomiędzy kredytem w PLN, a więc w rodzimej walucie, albo w EUR, czyli w rodzimej przyszłej walucie.

Poniżej przedstawiam Państwu, w siedmiu krokach, instruktaż, jak zabrać się poszukiwań optymalnego kredytu na zakup własnego M. Na początek "rozbierzmy" na czynniki pierwsze oprocentowanie kredytu, czyli:

1. Patrz na marżę kredytu, a dopiero później na łączne oprocentowanie

Jak prawie wszystkim wiadomo, oprocentowanie kredytu to prosta suma 2 składowych: marży (dochód banku) oraz ceny danej waluty na rynku międzybankowym (fachowe nazwy : WIBOR - dla złotego, EURIBOR - dla euro oraz LIBOR - dla franka szwajcarskiego). Skąd biorą się różnice w oprocentowaniu? Wpływ ma na to przede wszystkim ten drugi składnik oprocentowania. Spójrzmy zresztą, jak to wygląda obecnie:

WIBOR 3M (dla kredytów w PLN) - 4,2 proc.

EURIBOR 3M (dla kredytów w EUR) - 0,7 proc.

LIBOR 3M (dla kredytów w CHF) - 0,25 proc.

Zmienną zależną od banku jest marża. Aby na kredycie nie przepłacić, powinniśmy pilnować, aby oferta danego banku w kwestii oprocentowania była ustalona na rozsądnym poziomie, za który uważam (wg stanu na luty 2010):

- dla PLN marża nie powinna być wyższa od 2,5 proc. (marża poniżej 2 proc. to kredyt tani)

- dla innych walut marża nie powinna być wyższa od 3,5 proc. (poniżej 2,8 proc. to kredyt tani).

Z tą podstawową wiedzą na temat składników oprocentowania możemy przejść do kolejnego akapitu, czyli wybieramy walutę kredytu.

Wynajem czy kredyt na całe życie? Dołącz do dyskusji

2. Kiedy kredytowi w walucie mówimy twarde NIE?

Zrozumiałe jest, że biorąc kredyt chcielibyśmy mieć jak najniższe raty. Wciąż jednak kredyt złotowy będzie sporo droższy od przyzwoitego kredytu w walucie obcej. Obecnie sensownym rozwiązaniem wydaje się być kredyt w euro (dlaczego nie frank, patrz nieco wyżej). Są jednak czasem poważne przeciwwskazania, kiedy na kredycie w walucie możemy stracić lub kiedy będzie on na pewno nieopłacalny. Poniżej wymieniam takie sytuacje:

  • kiedy kredyt w walucie obcej ma zbyt wysoką marżę
  • Część banków bezwzględnie wykorzystuje sytuację, kiedy to polski kredytobiorca wykazuje awersję do rodzimej waluty i za wszelką cenę chce się zadłużyć w CHF czy EUR. Za szukanie jeleni uważam sprzedaż kredytów walutowych z marżą powyżej 4 proc., ale - jak pokazuje praktyka - jest sporo chętnych, którzy dają się na to nabrać.

    • kiedy złotówka jest bardzo "mocna" w stosunku do waluty kredytu
    • Taką sytuację mieliśmy w okresie I - VIII 2008 roku. Momentami frank spadał poniżej 2 zł, a i tak większość kredytobiorców wybierała tę walutę. Niemal pewne jest, że prędzej czy później nasza waluta się osłabi i wówczas nie tylko pójdą w górę raty kredytu, ale także całe zadłużenie. Przykładowo, co czuł kredytobiorca, który w lipcu 2008 roku wziął kredyt w CHF w wysokości 500 000 zł, a ledwie pół roku później jego zadłużenie wobec banku wzrosło do prawie 800 000 zł? Na szczęście takie sytuacje zdarzają się raz na kilka lat. Obecnie mamy do czynienia raczej z kursem "równowagi", a więc zadłużanie się w walucie obcej można uznać za względnie bezpieczne.

  • kiedy zamierzamy w bliskim terminie nadpłacić znaczną część lub całość kredytu
  • Zarobkiem banku przy kredycie walutowym jest nie tylko marża, ale także spread, zwany wcześniej "widełkami kursowymi". Bank przy uruchomieniu kredytu stosuje kurs kupna, a spłata następuje po kursie sprzedaży, wyższym o ok. 10 proc.

    Co to oznacza w praktyce? Jeśli dziś planujemy wziąć kredyt w wysokości 500 000 zł, z założeniem, że pewnie go spłacimy w ciągu roku (np. ze względu na sprzedaż innej nieruchomości), to przy spłacie musimy oddać bankowi o te 10 proc. więcej, czyli 550 000 zł (tu zakładam w uproszczeniu, że kurs danej waluty wobec PLN przy uruchomieniu kredytu i przy jego spłacie jest na podobnym poziomie). W takiej sytuacji najcięższym błędem (na własne życzenie) jest zadłużenie się w walucie - jedynym kredytem, jaki może wchodzić w rachubę jest kredyt złotowy. Ale jeśli po planowanej nadpłacie pozostanie jeszcze nam 100 czy 200 tysięcy kredytu do spłaty, nie ma przeszkód, aby po nadpłacie wybrać kredyt z niższą ratą, czyli zmienić walutę kredytu, czasem ta operacja uda nam się w naszym banku, czasem korzystniej będzie zmienić bank.

3. Cena kredytu to nie tylko oprocentowanie i prowizja


Wymienione w tytule dwa parametry są najbardziej widocznymi dla klienta elementami cenowymi oferty. Jeśli w analizie porównawczej iluś tam ofert skoncentrujemy się li tylko na wysokości raty i prowizji, możemy się mocno oszukać. Dosyć często spotykam się ze "sztuczkami" nierzetelnych doradców, którzy w ten sposób sprzedają bardzo drogie oferty, "zapominają" o przekazaniu klientowi informacji np. o licznych i bardzo drogich obowiązkowych ubezpieczeniach, przykładowo od ryzyka utraty pracy, od ryzyka stopy procentowej, od ryzyka spadku ceny nieruchomości itp. Parametrami wpływającymi na łączną cenę kredytu są także: koszty ubezpieczenia pomostowego (do momentu wpisu obciążenia hipoteki w księdze wieczystej), koszty ubezpieczenia obniżonego wkładu własnego, wycena nieruchomości, wysokość prowizji banku za wcześniejszą spłatę części lub całości kredytu czy koszt przewalutowania. Są banki, które do swojej oferty "wkleją" nam obowiązkowo wszystkie tego typu opłaty, w innych bankach części z wymienionych opłat po prostu nie ma. W ten sposób możemy dopłacić, przy uruchomieniu kredytu lub w trakcie jego spłaty, czasem nawet blisko 10 proc. jego wartości.

I tu przechodzimy do kolejnego akapitu - kto ma nam pomagać w wybraniu kredytu i podpisaniu umowy z bankiem.

4. Nie wierz nigdy doradcy...

...bezkrytycznie. Doradca kredytowy jest prawie zawsze (czy to w banku, czy też w firmie pośrednictwa kredytowego) na prowizji. Im więcej uda mu się pozyskać klientów w danym miesiącu, tym więcej zarobi. Z punktu widzenia klienta nie jest to więc sytuacja komfortowa - nie zawsze (a raczej bardzo rzadko) mamy po drugiej stronie doradcę z prawdziwego zdarzenia. Zdecydowana większość po prostu walczy o swój chleb i nie zawsze jest to gra fair play. Tu jest trochę tak, jak z reklamami: część z nich tylko upiększa produkt, ale są też reklamy, które paskudnie wprowadzają potencjalnych klientów w błąd. Warto jest więc sprawę swojego kredytu skonsultować w kilku miejscach. Pamiętajmy też o uzyskaniu od doradcy wszystkich parametrów kredytu w formie pisemnej. Może się okazać, że doradca o czymś "zapomni" (a zweryfikujemy to w innym miejscu), ale też może nas wrednie oszukać. Z mojego bogatego doświadczenia wiem, że często pseudo-doradcy u pośredników twierdzą, że np. dany bank nie pobiera prowizji i dopiero przy umowie zaskoczony klient musi wyjąć z kieszeni dodatkowo 2 proc. wartości kredytu, w przeciwnym razie bank kredytu nie uruchomi. A na zmianę banku nie ma już czasu.

5. Dobry doradca to nie akwizytor

Skoro przychodzimy do doradcy po kredyt hipoteczny, pewnie chcielibyśmy, aby ten skoncentrował się na zleconej sprawie. Tu jednak bardzo często spotkamy się z sytuacją (zarówno w bankach, jak i u pośredników), że nasz "doradca" pięknymi słowy będzie nam zachwalał zakup funduszy, innych instrumentów finansowych czy też ubezpieczeń, przy obietnicy uzyskania dochodów znacznie przewyższających odsetki od lokaty bankowej. Takiej praktyce, w niektórych dużych instytucjach powszechnej, również mówię zdecydowane NIE. Oczywiście, nie ma żadnych przeszkód, aby pomóc klientom w korzystnym zainwestowaniu swoich środków (jeśli ci są tym zainteresowani), ale niech zrobi to doradca inwestycyjny z prawdziwego zdarzenia.

6. Dobry zwyczaj - więcej pożyczaj


Najczęściej staramy się wziąć z banku kredyt w najniższej wysokości - tak, aby zamknąć transakcję kupna nieruchomości. Czasem zapominamy o innych kosztach: notarialnych czy też okołokredytowych (prowizje, ubezpieczenia). Zwykle w nowe mieszkanie musimy też nieco zainwestować, aby móc w nim zamieszkać. Jeśli nasze obliczenia odnośnie kwoty kredytu będziemy robić na styk (uwzględniając przy tym posiadane środki własne), prawie zawsze okaże się, że na koniec zabraknie nam kwoty 10 czy 20 tysięcy złotych. Wtedy zwykle sięgamy po dużo droższe produkty finansowe typu "zakupy na raty", pożyczki konsumpcyjne czy też uruchamiamy nasze karty kredytowe. Jeśli nasz budżet jest dość napięty, możemy na własnej szyi odczuć zaciskanie się pętli kredytowej - kilka dodatkowych, "małych" kredytów zwiększa nasze obciążenia miesięczne o 1000 złotych lub więcej. Aby tej sytuacji uniknąć, wystarczy we wniosku wystąpić od razu o kredyt większy o np. 20 000 zł niż planowaliśmy, wtedy unikniemy opisanej wyżej sytuacji. W najgorszym przypadku pozostanie nam na koniec trochę wolnych środków, co przy kredycie hipotecznym czasem może okazać się nieodzowne (np. przy nieoczekiwanej utracie pracy przez kredytobiorcę).

7. Drobnym druczkiem...

Ostatnio niemal wszystkie poważne porady w kwestii zawierania umów z "dużymi" instytucjami (np. banki, ubezpieczyciele, deweloperzy) zawierają ostrzeżenia przed tym, co jest napisane "drobnym druczkiem". Część kredytobiorców takie rady bierze sobie mocno do serca i swoją uwagę kieruje przy tej czynności na umowę kredytową - i tu robią poważny błąd. Zajmijmy się więc tym tematem szerzej.

Umowa kredytowa - tworzy ją, w każdym banku, bardzo poważne grono: określony departament centrali banku, opiniują bardzo szacowni radcy prawni. Zmiennymi są oczywiście parametry kredytu, dane osobowe itp., ale zdecydowana większość zapisów nie podlega nawet najmniejszym korektom. Jeśli więc przed podpisaniem umowy chcemy jej treść dokładnie poznać lub też skonsultować z własnym prawnikiem, poprośmy o tę umowę przy składaniu wniosku o kredyt, a nie po decyzji. Próba negocjacji i wnoszenie o zmiany w danych zapisach to najczęściej walka z wiatrakami. Dochodzi przy tym do niepotrzebnych spięć, awantur, a wszystko to ma miejsce tuż przed uruchomieniem kredytu, kiedy czasem bardzo już gonią nas terminy.

Z mojego doświadczenia dodatkowe zapisy nie są groźne, choć czasem wyglądają mało poważnie lub się z nimi nie zgadzamy (np. mamy obowiązek informowania banku każdorazowo o zmianie pracy lub o obniżeniu wartości rynkowej kredytowanej nieruchomości). Z analizą umowy (jeśli czujemy taką potrzebę) nie czekajmy więc do ostatniej chwili. Jednak część zapisów z umowy znać musimy - koniecznie trzeba się zapoznać z akapitami pod tytułem " zasady wcześniejszej spłaty części lub całości kredytu" oraz "zobowiązania kredytobiorcy po uruchomieniu kredytu".

Innym bardzo ważnym dokumentem, w którym nie możemy pozwolić sobie nawet na najmniejsze "niedoczytanie" jest decyzja kredytowa.

Profesjonalny doradca kredytowy niemal zawsze z dużą rezerwą podchodzi do informacji z banku dotyczącą prowadzonej sprawy. "Decyzja jest pozytywna" - usłyszymy w banku. "Poproszę o jej przesłanie" - powie zawodowiec, zanim się zacznie z niej cieszyć i dzwonić z radosną nowiną do klienta. W każdej bowiem decyzji trzeba sprawdzić najpierw parametry (czy bank nie zmniejszył mocno kwoty przyznanego kredytu, czy mamy takie oprocentowanie, jakie obiecaliśmy klientowi, itp.). Następnie należy gruntownie przeanalizować fragmenty decyzji, w których mowa o "warunkach podpisania umowy kredytowej" i "warunkach do uruchomienia kredytu". Czasem warunków tych jest tak dużo (zależy to zarówno od danego banku, jak i od konkretnego analityka), czasem są one wręcz niemożliwe do spełnienia przez klienta.

Tu właśnie jest chyba największa różnica pomiędzy amatorem w doradztwie kredytowym a profesjonalistą - amator sądzi, że pozytywna decyzja to koniec jego pracy nad wnioskiem, podczas gdy dla zawodowca jest to dopiero jej początek. Na ogół bowiem od niekorzystnych decyzji można się odwołać (np. wnioskować o odstąpienie przez bank od spełnienia danego warunku, lub zastąpić warunek innym, akceptowalnym przez bank i przez klienta). Ale jak się to robi, do kogo trzeba się zwrócić i na co można ewentualnie liczyć ze strony banku, to już najwyższe arkana wiedzy, niedostępne dla niedoświadczonych "doradców". Nie liczmy bowiem na to, że ktoś z banku machnie ręką i powie "No dobra, ten warunek nie jest taki istotny. Uruchomimy Panu kredyt". Nie ma takiej możliwości, musimy wypełnić wszystko co do joty, dokładnie w taki sposób i w takiej formie, jak życzy sobie bank w ostatecznej decyzji. Inaczej kredyt nie zostanie uruchomiony.

Zdaję sobie sprawę, że powyższa publikacja nie wyczerpuje tematu przywołanego w tytule. Być może jednak pozwoli Państwu na nieco szersze spojrzenie na temat kredytu hipotecznego oraz przede wszystkim na kwestię doradztwa. Będąc w rękach profesjonalisty nie muszą się Państwo martwić o tego typu sprawy, to jest właśnie jego zadanie - znaleźć drogę do uzyskania przez klienta optymalnej wersji kredytu i nie szukać przy tym dodatkowych dochodów poprzez akwizycję innych produktów. Jeśli jednak wolą Państwo działać samodzielnie, lub jeśli osoba, której powierzyli Państwo przeprowadzenie transakcji nie wygląda na zawodowca - warto zerknąć czasem do niniejszego poradnika.

Krzysztof Oppenheim

interia.pl

Wybieramy kredyt hipoteczny, czyli jak się do tego zabrać i na co koniecznie uważać?

Po kilkunastu miesiącach posuchy na rynku kredytów hipotecznych, zarówno banki, jak i klienci wracają do gry. Nie trzeba być ekspertem, aby zauważyć, że sporo się w tej dziedzinie zmieniło .
To, czego nam najbardziej brakuje w ofertach, to oczywiście kredytów w ukochanej przez Polaków walucie, czyli we frankach szwajcarskich. Owszem, czasem jeszcze jakiś bank oferuje tę walutę potencjalnym kredytobiorcom, ale najczęściej marże są tak wysokie, że i tak trzeba szukać innych rozwiązań. Pozostaje zatem wybór pomiędzy kredytem w PLN, a więc w rodzimej walucie, albo w EUR, czyli w rodzimej przyszłej walucie.

Poniżej przedstawiam Państwu, w siedmiu krokach, instruktaż, jak zabrać się poszukiwań optymalnego kredytu na zakup własnego M. Na początek "rozbierzmy" na czynniki pierwsze oprocentowanie kredytu, czyli:

1. Patrz na marżę kredytu, a dopiero później na łączne oprocentowanie

Jak prawie wszystkim wiadomo, oprocentowanie kredytu to prosta suma 2 składowych: marży (dochód banku) oraz ceny danej waluty na rynku międzybankowym (fachowe nazwy : WIBOR - dla złotego, EURIBOR - dla euro oraz LIBOR - dla franka szwajcarskiego). Skąd biorą się różnice w oprocentowaniu? Wpływ ma na to przede wszystkim ten drugi składnik oprocentowania. Spójrzmy zresztą, jak to wygląda obecnie:

WIBOR 3M (dla kredytów w PLN) - 4,2 proc.

EURIBOR 3M (dla kredytów w EUR) - 0,7 proc.

LIBOR 3M (dla kredytów w CHF) - 0,25 proc.

Zmienną zależną od banku jest marża. Aby na kredycie nie przepłacić, powinniśmy pilnować, aby oferta danego banku w kwestii oprocentowania była ustalona na rozsądnym poziomie, za który uważam (wg stanu na luty 2010):

- dla PLN marża nie powinna być wyższa od 2,5 proc. (marża poniżej 2 proc. to kredyt tani)

- dla innych walut marża nie powinna być wyższa od 3,5 proc. (poniżej 2,8 proc. to kredyt tani).

Z tą podstawową wiedzą na temat składników oprocentowania możemy przejść do kolejnego akapitu, czyli wybieramy walutę kredytu.

Wynajem czy kredyt na całe życie? Dołącz do dyskusji

2. Kiedy kredytowi w walucie mówimy twarde NIE?

Zrozumiałe jest, że biorąc kredyt chcielibyśmy mieć jak najniższe raty. Wciąż jednak kredyt złotowy będzie sporo droższy od przyzwoitego kredytu w walucie obcej. Obecnie sensownym rozwiązaniem wydaje się być kredyt w euro (dlaczego nie frank, patrz nieco wyżej). Są jednak czasem poważne przeciwwskazania, kiedy na kredycie w walucie możemy stracić lub kiedy będzie on na pewno nieopłacalny. Poniżej wymieniam takie sytuacje:

  • kiedy kredyt w walucie obcej ma zbyt wysoką marżę
  • Część banków bezwzględnie wykorzystuje sytuację, kiedy to polski kredytobiorca wykazuje awersję do rodzimej waluty i za wszelką cenę chce się zadłużyć w CHF czy EUR. Za szukanie jeleni uważam sprzedaż kredytów walutowych z marżą powyżej 4 proc., ale - jak pokazuje praktyka - jest sporo chętnych, którzy dają się na to nabrać.

    • kiedy złotówka jest bardzo "mocna" w stosunku do waluty kredytu
    • Taką sytuację mieliśmy w okresie I - VIII 2008 roku. Momentami frank spadał poniżej 2 zł, a i tak większość kredytobiorców wybierała tę walutę. Niemal pewne jest, że prędzej czy później nasza waluta się osłabi i wówczas nie tylko pójdą w górę raty kredytu, ale także całe zadłużenie. Przykładowo, co czuł kredytobiorca, który w lipcu 2008 roku wziął kredyt w CHF w wysokości 500 000 zł, a ledwie pół roku później jego zadłużenie wobec banku wzrosło do prawie 800 000 zł? Na szczęście takie sytuacje zdarzają się raz na kilka lat. Obecnie mamy do czynienia raczej z kursem "równowagi", a więc zadłużanie się w walucie obcej można uznać za względnie bezpieczne.

  • kiedy zamierzamy w bliskim terminie nadpłacić znaczną część lub całość kredytu
  • Zarobkiem banku przy kredycie walutowym jest nie tylko marża, ale także spread, zwany wcześniej "widełkami kursowymi". Bank przy uruchomieniu kredytu stosuje kurs kupna, a spłata następuje po kursie sprzedaży, wyższym o ok. 10 proc.

    Co to oznacza w praktyce? Jeśli dziś planujemy wziąć kredyt w wysokości 500 000 zł, z założeniem, że pewnie go spłacimy w ciągu roku (np. ze względu na sprzedaż innej nieruchomości), to przy spłacie musimy oddać bankowi o te 10 proc. więcej, czyli 550 000 zł (tu zakładam w uproszczeniu, że kurs danej waluty wobec PLN przy uruchomieniu kredytu i przy jego spłacie jest na podobnym poziomie). W takiej sytuacji najcięższym błędem (na własne życzenie) jest zadłużenie się w walucie - jedynym kredytem, jaki może wchodzić w rachubę jest kredyt złotowy. Ale jeśli po planowanej nadpłacie pozostanie jeszcze nam 100 czy 200 tysięcy kredytu do spłaty, nie ma przeszkód, aby po nadpłacie wybrać kredyt z niższą ratą, czyli zmienić walutę kredytu, czasem ta operacja uda nam się w naszym banku, czasem korzystniej będzie zmienić bank.

3. Cena kredytu to nie tylko oprocentowanie i prowizja


Wymienione w tytule dwa parametry są najbardziej widocznymi dla klienta elementami cenowymi oferty. Jeśli w analizie porównawczej iluś tam ofert skoncentrujemy się li tylko na wysokości raty i prowizji, możemy się mocno oszukać. Dosyć często spotykam się ze "sztuczkami" nierzetelnych doradców, którzy w ten sposób sprzedają bardzo drogie oferty, "zapominają" o przekazaniu klientowi informacji np. o licznych i bardzo drogich obowiązkowych ubezpieczeniach, przykładowo od ryzyka utraty pracy, od ryzyka stopy procentowej, od ryzyka spadku ceny nieruchomości itp. Parametrami wpływającymi na łączną cenę kredytu są także: koszty ubezpieczenia pomostowego (do momentu wpisu obciążenia hipoteki w księdze wieczystej), koszty ubezpieczenia obniżonego wkładu własnego, wycena nieruchomości, wysokość prowizji banku za wcześniejszą spłatę części lub całości kredytu czy koszt przewalutowania. Są banki, które do swojej oferty "wkleją" nam obowiązkowo wszystkie tego typu opłaty, w innych bankach części z wymienionych opłat po prostu nie ma. W ten sposób możemy dopłacić, przy uruchomieniu kredytu lub w trakcie jego spłaty, czasem nawet blisko 10 proc. jego wartości.

I tu przechodzimy do kolejnego akapitu - kto ma nam pomagać w wybraniu kredytu i podpisaniu umowy z bankiem.

4. Nie wierz nigdy doradcy...

...bezkrytycznie. Doradca kredytowy jest prawie zawsze (czy to w banku, czy też w firmie pośrednictwa kredytowego) na prowizji. Im więcej uda mu się pozyskać klientów w danym miesiącu, tym więcej zarobi. Z punktu widzenia klienta nie jest to więc sytuacja komfortowa - nie zawsze (a raczej bardzo rzadko) mamy po drugiej stronie doradcę z prawdziwego zdarzenia. Zdecydowana większość po prostu walczy o swój chleb i nie zawsze jest to gra fair play. Tu jest trochę tak, jak z reklamami: część z nich tylko upiększa produkt, ale są też reklamy, które paskudnie wprowadzają potencjalnych klientów w błąd. Warto jest więc sprawę swojego kredytu skonsultować w kilku miejscach. Pamiętajmy też o uzyskaniu od doradcy wszystkich parametrów kredytu w formie pisemnej. Może się okazać, że doradca o czymś "zapomni" (a zweryfikujemy to w innym miejscu), ale też może nas wrednie oszukać. Z mojego bogatego doświadczenia wiem, że często pseudo-doradcy u pośredników twierdzą, że np. dany bank nie pobiera prowizji i dopiero przy umowie zaskoczony klient musi wyjąć z kieszeni dodatkowo 2 proc. wartości kredytu, w przeciwnym razie bank kredytu nie uruchomi. A na zmianę banku nie ma już czasu.

5. Dobry doradca to nie akwizytor

Skoro przychodzimy do doradcy po kredyt hipoteczny, pewnie chcielibyśmy, aby ten skoncentrował się na zleconej sprawie. Tu jednak bardzo często spotkamy się z sytuacją (zarówno w bankach, jak i u pośredników), że nasz "doradca" pięknymi słowy będzie nam zachwalał zakup funduszy, innych instrumentów finansowych czy też ubezpieczeń, przy obietnicy uzyskania dochodów znacznie przewyższających odsetki od lokaty bankowej. Takiej praktyce, w niektórych dużych instytucjach powszechnej, również mówię zdecydowane NIE. Oczywiście, nie ma żadnych przeszkód, aby pomóc klientom w korzystnym zainwestowaniu swoich środków (jeśli ci są tym zainteresowani), ale niech zrobi to doradca inwestycyjny z prawdziwego zdarzenia.

6. Dobry zwyczaj - więcej pożyczaj


Najczęściej staramy się wziąć z banku kredyt w najniższej wysokości - tak, aby zamknąć transakcję kupna nieruchomości. Czasem zapominamy o innych kosztach: notarialnych czy też okołokredytowych (prowizje, ubezpieczenia). Zwykle w nowe mieszkanie musimy też nieco zainwestować, aby móc w nim zamieszkać. Jeśli nasze obliczenia odnośnie kwoty kredytu będziemy robić na styk (uwzględniając przy tym posiadane środki własne), prawie zawsze okaże się, że na koniec zabraknie nam kwoty 10 czy 20 tysięcy złotych. Wtedy zwykle sięgamy po dużo droższe produkty finansowe typu "zakupy na raty", pożyczki konsumpcyjne czy też uruchamiamy nasze karty kredytowe. Jeśli nasz budżet jest dość napięty, możemy na własnej szyi odczuć zaciskanie się pętli kredytowej - kilka dodatkowych, "małych" kredytów zwiększa nasze obciążenia miesięczne o 1000 złotych lub więcej. Aby tej sytuacji uniknąć, wystarczy we wniosku wystąpić od razu o kredyt większy o np. 20 000 zł niż planowaliśmy, wtedy unikniemy opisanej wyżej sytuacji. W najgorszym przypadku pozostanie nam na koniec trochę wolnych środków, co przy kredycie hipotecznym czasem może okazać się nieodzowne (np. przy nieoczekiwanej utracie pracy przez kredytobiorcę).

7. Drobnym druczkiem...

Ostatnio niemal wszystkie poważne porady w kwestii zawierania umów z "dużymi" instytucjami (np. banki, ubezpieczyciele, deweloperzy) zawierają ostrzeżenia przed tym, co jest napisane "drobnym druczkiem". Część kredytobiorców takie rady bierze sobie mocno do serca i swoją uwagę kieruje przy tej czynności na umowę kredytową - i tu robią poważny błąd. Zajmijmy się więc tym tematem szerzej.

Umowa kredytowa - tworzy ją, w każdym banku, bardzo poważne grono: określony departament centrali banku, opiniują bardzo szacowni radcy prawni. Zmiennymi są oczywiście parametry kredytu, dane osobowe itp., ale zdecydowana większość zapisów nie podlega nawet najmniejszym korektom. Jeśli więc przed podpisaniem umowy chcemy jej treść dokładnie poznać lub też skonsultować z własnym prawnikiem, poprośmy o tę umowę przy składaniu wniosku o kredyt, a nie po decyzji. Próba negocjacji i wnoszenie o zmiany w danych zapisach to najczęściej walka z wiatrakami. Dochodzi przy tym do niepotrzebnych spięć, awantur, a wszystko to ma miejsce tuż przed uruchomieniem kredytu, kiedy czasem bardzo już gonią nas terminy.

Z mojego doświadczenia dodatkowe zapisy nie są groźne, choć czasem wyglądają mało poważnie lub się z nimi nie zgadzamy (np. mamy obowiązek informowania banku każdorazowo o zmianie pracy lub o obniżeniu wartości rynkowej kredytowanej nieruchomości). Z analizą umowy (jeśli czujemy taką potrzebę) nie czekajmy więc do ostatniej chwili. Jednak część zapisów z umowy znać musimy - koniecznie trzeba się zapoznać z akapitami pod tytułem " zasady wcześniejszej spłaty części lub całości kredytu" oraz "zobowiązania kredytobiorcy po uruchomieniu kredytu".

Innym bardzo ważnym dokumentem, w którym nie możemy pozwolić sobie nawet na najmniejsze "niedoczytanie" jest decyzja kredytowa.

Profesjonalny doradca kredytowy niemal zawsze z dużą rezerwą podchodzi do informacji z banku dotyczącą prowadzonej sprawy. "Decyzja jest pozytywna" - usłyszymy w banku. "Poproszę o jej przesłanie" - powie zawodowiec, zanim się zacznie z niej cieszyć i dzwonić z radosną nowiną do klienta. W każdej bowiem decyzji trzeba sprawdzić najpierw parametry (czy bank nie zmniejszył mocno kwoty przyznanego kredytu, czy mamy takie oprocentowanie, jakie obiecaliśmy klientowi, itp.). Następnie należy gruntownie przeanalizować fragmenty decyzji, w których mowa o "warunkach podpisania umowy kredytowej" i "warunkach do uruchomienia kredytu". Czasem warunków tych jest tak dużo (zależy to zarówno od danego banku, jak i od konkretnego analityka), czasem są one wręcz niemożliwe do spełnienia przez klienta.

Tu właśnie jest chyba największa różnica pomiędzy amatorem w doradztwie kredytowym a profesjonalistą - amator sądzi, że pozytywna decyzja to koniec jego pracy nad wnioskiem, podczas gdy dla zawodowca jest to dopiero jej początek. Na ogół bowiem od niekorzystnych decyzji można się odwołać (np. wnioskować o odstąpienie przez bank od spełnienia danego warunku, lub zastąpić warunek innym, akceptowalnym przez bank i przez klienta). Ale jak się to robi, do kogo trzeba się zwrócić i na co można ewentualnie liczyć ze strony banku, to już najwyższe arkana wiedzy, niedostępne dla niedoświadczonych "doradców". Nie liczmy bowiem na to, że ktoś z banku machnie ręką i powie "No dobra, ten warunek nie jest taki istotny. Uruchomimy Panu kredyt". Nie ma takiej możliwości, musimy wypełnić wszystko co do joty, dokładnie w taki sposób i w takiej formie, jak życzy sobie bank w ostatecznej decyzji. Inaczej kredyt nie zostanie uruchomiony.

Zdaję sobie sprawę, że powyższa publikacja nie wyczerpuje tematu przywołanego w tytule. Być może jednak pozwoli Państwu na nieco szersze spojrzenie na temat kredytu hipotecznego oraz przede wszystkim na kwestię doradztwa. Będąc w rękach profesjonalisty nie muszą się Państwo martwić o tego typu sprawy, to jest właśnie jego zadanie - znaleźć drogę do uzyskania przez klienta optymalnej wersji kredytu i nie szukać przy tym dodatkowych dochodów poprzez akwizycję innych produktów. Jeśli jednak wolą Państwo działać samodzielnie, lub jeśli osoba, której powierzyli Państwo przeprowadzenie transakcji nie wygląda na zawodowca - warto zerknąć czasem do niniejszego poradnika.

Krzysztof Oppenheim

interia.pl

Dynamiczny rozwój rynku nieruchomości magazynowych w Europie Środkowej

Dynamiczny rozwój rynku nieruchomości magazynowych w Europie Środkowej
Europa Środkowa nadal zajmuje ważne miejsce na mapie nieruchomości magazynowych i pomimo recesji światowej gospodarki na rynku tym zawarto szereg znaczących transakcji. W 2009 r. wynajęto ok. 1,5 mln mkw. nowoczesnej powierzchni magazynowej, co jest wynikiem porównywalnym z ilością powierzchni wynajętej w ubiegłym roku we Francji (1,6 mln mkw.), której rynek w tym sektorze uznawany jest za najlepiej rozwinięty w Europie.
„W porównaniu z poprzednimi latami podaż w Europie Zachodniej w 2009 r., podobnie jak popyt, była bardzo niska. Pomimo spadku aktywności na rynku budowlanym oraz najmu, region Europy Środkowej osiągnął w 2009 r. swój trzeci najlepszy wynik w ciągu ostatnich 10 lat. Przewaga regionu tkwi niezmiennie w tańszej i dobrze wykształconej sile roboczej, korzystnym położeniu blisko Europy Zachodniej oraz stosunkowo wysokiej sile nabywczej ludności” – powiedział Ferdinand Hlobil, dyrektor zespołu ds. nieruchomości przemysłowych i magazynowych w Europie Środkowej firmy Cushman & Wakefield.

Europa Środkowa – dodał – w porównaniu z Europą Zachodnią ma ponadto olbrzymi potencjał wzrostu konsumpcji, który dodatkowo pobudza rozwój sektora nieruchomości magazynowych. Parki logistyczne, magazynowe i przemysłowe to podstawa sukcesu firm świadczących usługi w sektorze dóbr szybko zbywalnych”.

Popyt

Na przestrzeni ostatnich 10 lat wolumen wynajmowanej powierzchni magazynowej systematycznie wzrastał i w 2008 r. osiągnął najwyższy poziom. Wynajęto wtedy prawie 2,8 mln mkw. (zob. wykres). W ubiegłym roku popyt zmniejszył się do ok. 1,5 mln mkw. powierzchni. Największe zainteresowanie wśród najemców odnotowano w Polsce i Czechach.

W Polsce krajowe małe i średnie przedsiębiorstwa są bardziej konkurencyjne niż firmy tego typu w innych krajach Europy Środkowej. Dotyczy to zarówno producentów, jak i handlowców. W Czechach natomiast inwestycje zagraniczne odgrywają dużą rolę. Wskutek kryzysu gospodarczego zagraniczne firmy produkcyjne zaniechały ekspansji w innych państwach – Czechy były pierwszym krajem Europy Środkowej, który odczuł spadek zainteresowania powierzchnią magazynową już w 2008 r. Pozostałe państwa regionu odnotowały spadek popytu dopiero w ubiegłym roku” – stwierdził Ferdinand Hlobil.

Podaż

Wolumen nowo wybudowanej powierzchni w 2009 r. zmniejszył się o 35% w porównaniu do 2008 r. W ubiegłym roku wybudowano łącznie 1,6 mln mkw. nowoczesnej powierzchni magazynowej w czterech krajach Europy Środkowej, co wskazuje na znaczny spadek (z poziomu prawie 2,5 mln mkw. w 2008 r. – zob. wykres). W ubiegłym roku aktywność deweloperska na Słowacji niemal całkowicie zamarła, natomiast na Węgrzech ilość nowo wybudowanej powierzchni zmniejszyła się o połowę. W Polsce i Czechach wolumen nowej powierzchni oddanej do użytku zmniejszył się w skali roku o ok. 1/3.

Pustostany


Obecnie średni poziom pustostanów dla nowo budowanych powierzchni w regionie Europy Środkowej wynosi 16%, przy czym najniższy jest na Słowacji (7%), a najwyższy na Węgrzech (19%).

„Akceptowalny, stały poziom pustostanów to ok. 10%. Przy niższym wskaźniku zasoby powierzchni na wynajem w niektórych obszarach zaczynają się wyraźnie kurczyć, co zachęca deweloperów do wznawiania procesów inwestycyjnych” – zauważa Ferdinand Hlobil. I dodaje: „W ostatnim kwartale ubiegłego roku stopa pustostanów zaczęła maleć i oczekuje się, że w bieżącym roku wskaźnik ten osiągnie poziom ok. 12%”.

Czynsze


Czynsze za najlepsze powierzchnie w całym regionie Europy Środkowej wynoszą obecnie ok. 3,5 EUR/mkw./miesiąc. Pod koniec ubiegłego roku odnotowano presję wzrostową na ceny w lokalizacjach o niskim wskaźniku pustostanów, natomiast w 2010 r. może ona przełożyć się na nieznaczne wzrosty stawek czynszu w atrakcyjnych lokalizacjach cieszących się największym popytem.

Obecnie zasoby Europy Środkowej wynoszą łącznie ok. 12 mln mkw. nowoczesnej powierzchni magazynowej.
 
 
 


Cushman & Wakefield

kg

Dynamiczny rozwój rynku nieruchomości magazynowych w Europie Środkowej

Dynamiczny rozwój rynku nieruchomości magazynowych w Europie Środkowej
Europa Środkowa nadal zajmuje ważne miejsce na mapie nieruchomości magazynowych i pomimo recesji światowej gospodarki na rynku tym zawarto szereg znaczących transakcji. W 2009 r. wynajęto ok. 1,5 mln mkw. nowoczesnej powierzchni magazynowej, co jest wynikiem porównywalnym z ilością powierzchni wynajętej w ubiegłym roku we Francji (1,6 mln mkw.), której rynek w tym sektorze uznawany jest za najlepiej rozwinięty w Europie.
„W porównaniu z poprzednimi latami podaż w Europie Zachodniej w 2009 r., podobnie jak popyt, była bardzo niska. Pomimo spadku aktywności na rynku budowlanym oraz najmu, region Europy Środkowej osiągnął w 2009 r. swój trzeci najlepszy wynik w ciągu ostatnich 10 lat. Przewaga regionu tkwi niezmiennie w tańszej i dobrze wykształconej sile roboczej, korzystnym położeniu blisko Europy Zachodniej oraz stosunkowo wysokiej sile nabywczej ludności” – powiedział Ferdinand Hlobil, dyrektor zespołu ds. nieruchomości przemysłowych i magazynowych w Europie Środkowej firmy Cushman & Wakefield.

Europa Środkowa – dodał – w porównaniu z Europą Zachodnią ma ponadto olbrzymi potencjał wzrostu konsumpcji, który dodatkowo pobudza rozwój sektora nieruchomości magazynowych. Parki logistyczne, magazynowe i przemysłowe to podstawa sukcesu firm świadczących usługi w sektorze dóbr szybko zbywalnych”.

Popyt

Na przestrzeni ostatnich 10 lat wolumen wynajmowanej powierzchni magazynowej systematycznie wzrastał i w 2008 r. osiągnął najwyższy poziom. Wynajęto wtedy prawie 2,8 mln mkw. (zob. wykres). W ubiegłym roku popyt zmniejszył się do ok. 1,5 mln mkw. powierzchni. Największe zainteresowanie wśród najemców odnotowano w Polsce i Czechach.

W Polsce krajowe małe i średnie przedsiębiorstwa są bardziej konkurencyjne niż firmy tego typu w innych krajach Europy Środkowej. Dotyczy to zarówno producentów, jak i handlowców. W Czechach natomiast inwestycje zagraniczne odgrywają dużą rolę. Wskutek kryzysu gospodarczego zagraniczne firmy produkcyjne zaniechały ekspansji w innych państwach – Czechy były pierwszym krajem Europy Środkowej, który odczuł spadek zainteresowania powierzchnią magazynową już w 2008 r. Pozostałe państwa regionu odnotowały spadek popytu dopiero w ubiegłym roku” – stwierdził Ferdinand Hlobil.

Podaż

Wolumen nowo wybudowanej powierzchni w 2009 r. zmniejszył się o 35% w porównaniu do 2008 r. W ubiegłym roku wybudowano łącznie 1,6 mln mkw. nowoczesnej powierzchni magazynowej w czterech krajach Europy Środkowej, co wskazuje na znaczny spadek (z poziomu prawie 2,5 mln mkw. w 2008 r. – zob. wykres). W ubiegłym roku aktywność deweloperska na Słowacji niemal całkowicie zamarła, natomiast na Węgrzech ilość nowo wybudowanej powierzchni zmniejszyła się o połowę. W Polsce i Czechach wolumen nowej powierzchni oddanej do użytku zmniejszył się w skali roku o ok. 1/3.

Pustostany


Obecnie średni poziom pustostanów dla nowo budowanych powierzchni w regionie Europy Środkowej wynosi 16%, przy czym najniższy jest na Słowacji (7%), a najwyższy na Węgrzech (19%).

„Akceptowalny, stały poziom pustostanów to ok. 10%. Przy niższym wskaźniku zasoby powierzchni na wynajem w niektórych obszarach zaczynają się wyraźnie kurczyć, co zachęca deweloperów do wznawiania procesów inwestycyjnych” – zauważa Ferdinand Hlobil. I dodaje: „W ostatnim kwartale ubiegłego roku stopa pustostanów zaczęła maleć i oczekuje się, że w bieżącym roku wskaźnik ten osiągnie poziom ok. 12%”.

Czynsze


Czynsze za najlepsze powierzchnie w całym regionie Europy Środkowej wynoszą obecnie ok. 3,5 EUR/mkw./miesiąc. Pod koniec ubiegłego roku odnotowano presję wzrostową na ceny w lokalizacjach o niskim wskaźniku pustostanów, natomiast w 2010 r. może ona przełożyć się na nieznaczne wzrosty stawek czynszu w atrakcyjnych lokalizacjach cieszących się największym popytem.

Obecnie zasoby Europy Środkowej wynoszą łącznie ok. 12 mln mkw. nowoczesnej powierzchni magazynowej.
 
 
 


Cushman & Wakefield

kg

Brak chętnych na domy w luksusowych przedmieściach Nowego Jorku

Bryan Roddy mówi, że w kwietniu 2007 roku wydawało się to mądrą inwestycją, kiedy wraz ze wspólnikami kupił za 1,2 milion dolarów dom w Greenwich w stanie Connecticut; dodali dwie sypialnie i dwie łazienki i wystawili na sprzedaż za 2,9 miliony dolarów, by skusić kupujących z Manhattanu.

Wystawili na sprzedaż nieruchomość Havemeyer Place w październiku 2008 roku, miesiąc po tym jak zbankrutował Lehman Brothers Holdings, co zachwiało rynkami. Dom wciąż jest na sprzedaż. Tak zwany rynek wznoszący w Greenwich, znany jako kapitał hedgingowy Stanów Zjednoczonych wysechł, ponieważ długotrwałe skutki kryzysu finansowego sprawiły, że potencjalni kupcy postanowili pozostać w swoich obecnych domach.

- Nikt nie szukał domu w takiej cenie – powiedział 48-letni Bryan Roddy, szef Roddy Construction, mieszkaniowej firmy remontowo-budowlanej z siedzibą w Norwalk w stanie Connecticut.

Ceny domów w Greenwich, wahających się od dwóch milionów do 2,99 milionów dolarów spadły o 45 procent i jest to większy spadek niż w jakiejkolwiek innej kategorii cenowej i najpoważniejszy od kiedy pośrednik Russell Pruner zaczął gromadzić dane w 1976 roku. 52 nieruchomości w mieście zmieniły właścicieli, podczas gdy w 2008 roku liczba ta wyniosła 94.

- Mieliśmy wiele przypadków sprzedaży domów w celu zakupienia nowego lub kupujących po raz pierwszy – powiedział Russell Pruner, który jest właścicielem Shore & Country Properties w Riverside w stanie Connecticut. Dodał też, że sprzedaż domów w celu zakupienia nowego była w dużym stopniu spowodowana tym, że mieszkańcy szukali większych domów, a właściciele apartamentów w Nowym Jorku szukali swoich pierwszych domów na przedmieściach.

Kupujący, których stać na domy kosztujące od dwóch do trzech milionów dolarów wciąż jednak polegają na kredytach hipotecznych, powiedział Alan Rosenbaum, szef GuardHill Financial Corp., firmy z siedzibą w Nowym Jorku pośredniczącej w załatwianiu kredytów hipotecznych dla klientów z Greenwich. Dodał że pożyczkodawcy ograniczyli kwoty hipotek do 50 – 70 procent ceny zakupu domu.

Jednocześnie spadek cen nieruchomości oznacza, że ci którzy chcą sprzedać swoje domy przed kupnem nowych mają mniejszych zasób gotówki na ten cel.

- W przeszłości, kiedy sprzedało się jeden dom, by kupić drugi, uzyskiwało się przyzwoity zysk i można go było wykorzystać jak przedpłatę na nowy dom – powiedział Alan Rosenbaum. – Teraz ludzie zamieniający dom na większy nie mają wystarczającego kapitału.

Jak wynika z danych nowojorskiego rzeczoznawcy Miller Samuel Inc. i pośrednika Prudential Douglas Elliman Real Estate, ceny apartamentów na Manhattanie spadły o 21 procent w stosunku do najwyższych, jakie uzyskiwały w 2008 roku. Jak podały firmy w swoim raporcie z 5 stycznia, w czwartym kwartale ubiegłego roku średnia cena mieszkań w spółdzielniach i mieszkań własnościowych spadła w stosunku do cen z roku wcześniejszego o dziesięć procent do 810 tysięcy dolarów. W drugim kwartale 2008 roku średnia cena na Manhattanie była najwyższa i osiągnęła 1,03 milion dolarów.

Jak poinformował 23 lutego kontroler rachunkowy stanu Nowy Jork Thomas DiNapoli, firmy na Wall Street wypłaciły w 2009 roku 20 miliardów dolarów w premiach, a jest to spadek o jedną trzecią w stosunku do 2007 roku. Średnia premia w branży wyniosła 123 tysiące dolarów, wyłączając opcje na akcje i inne formy odroczonych wypłat.

W zeszłym roku w branży finansowej straciło pracę w samym Nowym Jorku 26,300 osób, przyczyniając się do spadku na rynku nieruchomości w stanie Connecticut.

Jak podaje Russell Pruner, średnia cena domu jednorodzinnego w Greenwich, które leży około 50 kilometrów na północny wschód od środkowej części Manhattanu, spadła o rekordową wysokość 18 procent do 1,6 miliona dolarów. Sprzedaż spadła o 20 procent do 370, a spadek cen wyniósł we wszystkich zakresach cenowych domów ponad milion dolarów.

Jak podaje Shore & Country, z 514 domów jakie były w mieście na sprzedaż na początku lutego 20 procent wahało się w cenie od dwóch do trzech milionów dolarów. Jak wynika z danych zebranych przez Jeanne Howell, pośredniczkę pracującą dla Greenwich Fine Properties, z 98 domów wystawionych na sprzedaż między 10 stycznia i 10 lutego ponad połowa wcześniej nie przyciągnęła kupujących.

Gary Disher, współinwestor wraz z Roddym w dom Havemeyer Place nie sprzedał domu w zeszłym roku po zmniejszeniu ceny do 2,5 milionów dolarów, toteż w grudniu wycofał go z rynku. Dom został wybudowany w 1911 roku i został niemal całkowicie rozebrany i odnowiony, by można było dodać takie udogodnienia jak centralny system kontroli odbiorników stereo i oświetlenia.

Gary Disher pracujący jako pośrednik dla firmy William Raveis w Greenwich powiedział, że wystawił dom na sprzedaż w styczniu za trzy miliony dolarów, próbując przyciągnąć zainteresowanie kupujących, szukających domów w innym przedziale cenowym.

- Chcieliśmy mieć pewność, że nie pomijamy ludzi, mogących stać się potencjalnymi kupcami w kategorii cenowej od trzech do czterech milionów dolarów – powiedział. – Podjęliśmy próbę i wystawiliśmy go więc w tej kategorii, żeby przyciągnąć kupujących.

18 lutego obniżył cenę do 2,49 milionów dolarów.

Autorka - Oshrat Carmiel

Brak chętnych na domy w luksusowych przedmieściach Nowego Jorku

Bryan Roddy mówi, że w kwietniu 2007 roku wydawało się to mądrą inwestycją, kiedy wraz ze wspólnikami kupił za 1,2 milion dolarów dom w Greenwich w stanie Connecticut; dodali dwie sypialnie i dwie łazienki i wystawili na sprzedaż za 2,9 miliony dolarów, by skusić kupujących z Manhattanu.

Wystawili na sprzedaż nieruchomość Havemeyer Place w październiku 2008 roku, miesiąc po tym jak zbankrutował Lehman Brothers Holdings, co zachwiało rynkami. Dom wciąż jest na sprzedaż. Tak zwany rynek wznoszący w Greenwich, znany jako kapitał hedgingowy Stanów Zjednoczonych wysechł, ponieważ długotrwałe skutki kryzysu finansowego sprawiły, że potencjalni kupcy postanowili pozostać w swoich obecnych domach.

- Nikt nie szukał domu w takiej cenie – powiedział 48-letni Bryan Roddy, szef Roddy Construction, mieszkaniowej firmy remontowo-budowlanej z siedzibą w Norwalk w stanie Connecticut.

Ceny domów w Greenwich, wahających się od dwóch milionów do 2,99 milionów dolarów spadły o 45 procent i jest to większy spadek niż w jakiejkolwiek innej kategorii cenowej i najpoważniejszy od kiedy pośrednik Russell Pruner zaczął gromadzić dane w 1976 roku. 52 nieruchomości w mieście zmieniły właścicieli, podczas gdy w 2008 roku liczba ta wyniosła 94.

- Mieliśmy wiele przypadków sprzedaży domów w celu zakupienia nowego lub kupujących po raz pierwszy – powiedział Russell Pruner, który jest właścicielem Shore & Country Properties w Riverside w stanie Connecticut. Dodał też, że sprzedaż domów w celu zakupienia nowego była w dużym stopniu spowodowana tym, że mieszkańcy szukali większych domów, a właściciele apartamentów w Nowym Jorku szukali swoich pierwszych domów na przedmieściach.

Kupujący, których stać na domy kosztujące od dwóch do trzech milionów dolarów wciąż jednak polegają na kredytach hipotecznych, powiedział Alan Rosenbaum, szef GuardHill Financial Corp., firmy z siedzibą w Nowym Jorku pośredniczącej w załatwianiu kredytów hipotecznych dla klientów z Greenwich. Dodał że pożyczkodawcy ograniczyli kwoty hipotek do 50 – 70 procent ceny zakupu domu.

Jednocześnie spadek cen nieruchomości oznacza, że ci którzy chcą sprzedać swoje domy przed kupnem nowych mają mniejszych zasób gotówki na ten cel.

- W przeszłości, kiedy sprzedało się jeden dom, by kupić drugi, uzyskiwało się przyzwoity zysk i można go było wykorzystać jak przedpłatę na nowy dom – powiedział Alan Rosenbaum. – Teraz ludzie zamieniający dom na większy nie mają wystarczającego kapitału.

Jak wynika z danych nowojorskiego rzeczoznawcy Miller Samuel Inc. i pośrednika Prudential Douglas Elliman Real Estate, ceny apartamentów na Manhattanie spadły o 21 procent w stosunku do najwyższych, jakie uzyskiwały w 2008 roku. Jak podały firmy w swoim raporcie z 5 stycznia, w czwartym kwartale ubiegłego roku średnia cena mieszkań w spółdzielniach i mieszkań własnościowych spadła w stosunku do cen z roku wcześniejszego o dziesięć procent do 810 tysięcy dolarów. W drugim kwartale 2008 roku średnia cena na Manhattanie była najwyższa i osiągnęła 1,03 milion dolarów.

Jak poinformował 23 lutego kontroler rachunkowy stanu Nowy Jork Thomas DiNapoli, firmy na Wall Street wypłaciły w 2009 roku 20 miliardów dolarów w premiach, a jest to spadek o jedną trzecią w stosunku do 2007 roku. Średnia premia w branży wyniosła 123 tysiące dolarów, wyłączając opcje na akcje i inne formy odroczonych wypłat.

W zeszłym roku w branży finansowej straciło pracę w samym Nowym Jorku 26,300 osób, przyczyniając się do spadku na rynku nieruchomości w stanie Connecticut.

Jak podaje Russell Pruner, średnia cena domu jednorodzinnego w Greenwich, które leży około 50 kilometrów na północny wschód od środkowej części Manhattanu, spadła o rekordową wysokość 18 procent do 1,6 miliona dolarów. Sprzedaż spadła o 20 procent do 370, a spadek cen wyniósł we wszystkich zakresach cenowych domów ponad milion dolarów.

Jak podaje Shore & Country, z 514 domów jakie były w mieście na sprzedaż na początku lutego 20 procent wahało się w cenie od dwóch do trzech milionów dolarów. Jak wynika z danych zebranych przez Jeanne Howell, pośredniczkę pracującą dla Greenwich Fine Properties, z 98 domów wystawionych na sprzedaż między 10 stycznia i 10 lutego ponad połowa wcześniej nie przyciągnęła kupujących.

Gary Disher, współinwestor wraz z Roddym w dom Havemeyer Place nie sprzedał domu w zeszłym roku po zmniejszeniu ceny do 2,5 milionów dolarów, toteż w grudniu wycofał go z rynku. Dom został wybudowany w 1911 roku i został niemal całkowicie rozebrany i odnowiony, by można było dodać takie udogodnienia jak centralny system kontroli odbiorników stereo i oświetlenia.

Gary Disher pracujący jako pośrednik dla firmy William Raveis w Greenwich powiedział, że wystawił dom na sprzedaż w styczniu za trzy miliony dolarów, próbując przyciągnąć zainteresowanie kupujących, szukających domów w innym przedziale cenowym.

- Chcieliśmy mieć pewność, że nie pomijamy ludzi, mogących stać się potencjalnymi kupcami w kategorii cenowej od trzech do czterech milionów dolarów – powiedział. – Podjęliśmy próbę i wystawiliśmy go więc w tej kategorii, żeby przyciągnąć kupujących.

18 lutego obniżył cenę do 2,49 milionów dolarów.

Autorka - Oshrat Carmiel

Jedna stawka ryczałtu dla najmu

Sejm przyjął kolejną korzystną zmianę w opodatkowaniu najmu ryczałtem dotyczącą terminu wyboru tej formy opodatkowania przez wynajmujących – informuje „Dziennik Gazeta Prawna".
Jak czytamy dalej, początek 2010 r. przyniósł korzystne zmiany dla podatników, którzy osiągają przychody z najmu prywatnego, tzw. niezwiązanego z prowadzoną działalnością gospodarczą. Zmiany te dotyczą opodatkowania wynajmu ryczałtem ewidencjonowanym. Ta forma opodatkowania, oprócz ogólnych zasad rozliczeń, tzn. według skali podatkowej, może mieć zastosowanie do opodatkowania umów najmu. Z początkiem roku ujednolicona została stawka ryczałtu dla najmu i wynosi ona obecnie 8,5 proc. Tym samym zlikwidowana została podwyższona 20-proc. stawka, którą należało stosować w przypadku gdy przychody wynajmującego przekroczyły określony limit.
 
Kolejną korzystną zmianę w zakresie opodatkowania umów wynajmu ryczałtem ewidencjonowanym Sejm uchwalił na posiedzeniu 19 lutego 2010 r. - podaje dziennik. Polega ona na zmianie terminu na wybór tej formy opodatkowania przez podatników, którzy rozpoczynają wynajem w trakcie roku podatkowego. Dzięki wprowadzanej zmianie podatnicy rozpoczynający wynajem w trakcie roku podatkowego będą mogli zawiadomić urząd skarbowy o wyborze ryczałtu ewidencjonowanego do 20 dnia następnego miesiąca, następującego po miesiącu, w którym osiągnęli pierwszy przychód. Obecnie muszą to zrobić najpóźniej w dniu otrzymania pierwszego przychodu, w tym również zaliczki czy przedpłaty na poczet czynszu. Nowy termin na wybór ryczałtu będzie miał zastosowanie do przychodów z umów zawartych po wejściu w życie nowych przepisów.
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Jedna stawka ryczałtu dla najmu

Sejm przyjął kolejną korzystną zmianę w opodatkowaniu najmu ryczałtem dotyczącą terminu wyboru tej formy opodatkowania przez wynajmujących – informuje „Dziennik Gazeta Prawna".
Jak czytamy dalej, początek 2010 r. przyniósł korzystne zmiany dla podatników, którzy osiągają przychody z najmu prywatnego, tzw. niezwiązanego z prowadzoną działalnością gospodarczą. Zmiany te dotyczą opodatkowania wynajmu ryczałtem ewidencjonowanym. Ta forma opodatkowania, oprócz ogólnych zasad rozliczeń, tzn. według skali podatkowej, może mieć zastosowanie do opodatkowania umów najmu. Z początkiem roku ujednolicona została stawka ryczałtu dla najmu i wynosi ona obecnie 8,5 proc. Tym samym zlikwidowana została podwyższona 20-proc. stawka, którą należało stosować w przypadku gdy przychody wynajmującego przekroczyły określony limit.
 
Kolejną korzystną zmianę w zakresie opodatkowania umów wynajmu ryczałtem ewidencjonowanym Sejm uchwalił na posiedzeniu 19 lutego 2010 r. - podaje dziennik. Polega ona na zmianie terminu na wybór tej formy opodatkowania przez podatników, którzy rozpoczynają wynajem w trakcie roku podatkowego. Dzięki wprowadzanej zmianie podatnicy rozpoczynający wynajem w trakcie roku podatkowego będą mogli zawiadomić urząd skarbowy o wyborze ryczałtu ewidencjonowanego do 20 dnia następnego miesiąca, następującego po miesiącu, w którym osiągnęli pierwszy przychód. Obecnie muszą to zrobić najpóźniej w dniu otrzymania pierwszego przychodu, w tym również zaliczki czy przedpłaty na poczet czynszu. Nowy termin na wybór ryczałtu będzie miał zastosowanie do przychodów z umów zawartych po wejściu w życie nowych przepisów.
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Mazowieckie- Małe mieszkania popularniejsze niż kiedykolwiek

Tłok w alejkach pomiędzy stoiskami wystawców Mazowieckich Targów Mieszkań nowyadres.pl pokazuje, że spowolnienie na rynku nieruchomości mamy już za sobą. Warszawiaków do hali Expo XXI zwabiły nie tylko korzystne rabaty oraz promocje przygotowane specjalnie na targi. Wielu chciało się również przekonać, czy banki patrzą nieco łagodniejszym okiem na potencjalnych kredytobiorców
Zgodnie z przewidywaniami analityków, sektor mieszkaniowy ożywił się jesienią ubiegłego roku. Nabywcy wrócili do biur sprzedaży deweloperów i agencji nieruchomości. Coraz więcej osób odwiedza Targi Mieszkań nowyadres.pl – w ubiegły weekend halę przy Prądzyńskiego odwiedziło ponad 10 000 zwiedzających, czyli o 8 proc. więcej, niż jesienną edycję, która odbyła się we wrześniu.  
 
- Była to już 11. edycja Targów Mieszkań nowyadres.pl w Warszawie – nasza impreza na stałe wpisała się już do nieruchomościowego kalendarza stolicy i zawsze przyciąga tłumy odwiedzających. Jeśli ktoś jest zdecydowany na zakup mieszkania lub domu, na naszych targach może sporo zyskać. Podczas bezpośredniego spotkania z deweloperem łatwiej jest negocjować rabaty lub usługi dodatkowe, np. wykończenie lokalu „pod klucz”. Wiele osób, które odwiedziły nasze targi to uczestnicy trwających od ubiegłej soboty Wirtualnych Targów Mieszkań nowyadres.pl, które umówiły się na spotkanie z wystawcami na targach tradycyjnych, aby dopytać o wszystkie szczegóły – powiedział Andrzej Łuczyszyn, dyrektor zarządzający firmy Nowy Adres S.A., organizatora targów.
 
We ostatni weekend na mieszkańców stolicy czekało ponad 100 wystawców: deweloperów, pośredników w obrocie nieruchomościami, banków i doradców finansowych. Wciąż największym zainteresowaniem cieszą się mniejsze i tańsze lokale z segmentu popularnego- mieszkania2-3 pokojowe o powierzchni 40 - 55 m kw., w cenie do 350 - 400 tys. zł. Te najatrakcyjniej zlokalizowane, czyli na Mokotowie, Ochocie czy Żoliborzu znikają od razu. Niestety często możliwości finansowe kierują kupujących na obrzeża miast, gdzie jest znacznie taniej. Dzieje się tak dlatego, że choć banki złagodziły nieco kryteria udzielania kredytów hipotecznych, wciąż są one relatywnie wysoko oprocentowane i nabywcy muszą wybierać między mniejszymi i tańszym lokalami, a dużymi mieszkaniami i poważnymi obciążeniami finansowymi.
 
- Mieszkania z segmentu popularnego – choć zawsze były chętnie kupowane – obecnie znikają w błyskawicznym tempie. Jako że w ubiegłym roku deweloperzy wstrzymali większość inwestycji, liczba dostępnych na rynku nowych lokali popularnych szybko się zmniejsza. Jeśli ktoś poszukuje właśnie takiego mieszkania, nie powinien już liczyć na dalsze spadki cen, a szybko decydować się na zakup. Może się bowiem okazać, że niedługo takich mieszkań szukać trzeba będzie tylko na rynku wtórnym – podsumowuje Andrzej Łuczyszyn. 
 
Tradycyjnie na Targach Mieszkań przyznano specjalne nagrody dla wystawców. Pierwszą nagrodę eXcellent eXhibitor na najlepsze stoisko przyznano Budimex Nieruchomości Sp. z o.o.,, drugą – Pro Urba Polska Sp. z o.o. - 19 Dzielnica zaś trzecią – Fadesa Polnord Polska Sp. z o.o.. W konkursie eXcellent serVice na najlepszą obsługę zwyciężyła firma Ronson Development S.A., a kolejne miejsca zajęły Dom Development S.A. oraz Dolcan Sp. z o.o.
 
Targi Mieszkań to jedna z nielicznych imprez konsumenckich, podczas której odwiedzający mogą w łatwy i wygodny sposób dokonać wyboru i zakupu mieszkania, domu czy działki.
Wydarzeniu towarzyszy cykl bezpłatnych seminariów i konferencji poświęconych zagadnieniom związanym z zakupem nieruchomości. Podczas imprezy można skorzystać
z indywidualnych porad specjalistów rynku. Wystawcy dysponują najnowszymi ofertami domów i mieszkań oraz specjalnie przygotowanymi promocjami, trwającymi tylko podczas dni targowych. Imprezie zawsze towarzyszy obszerne wydawnictwo albumowe „Nieruchomości Mieszkaniowe – Warszawa i okolice”, które każdy zwiedzający otrzymuje bezpłatnie w biurze targowym. Odnalezienie interesujących nas nieruchomości ułatwia wielkoformatowa mapa Warszawy i okolic, na której zaznaczono inwestycje naszych wystawców oraz specjalna usługa „Prosto do celu”: po podaniu kryteriów interesujących nas lokali program komputerowy generuje mapę targów z zaznaczonymi stoiskami wystawców, którzy mają w swej ofercie takie mieszkania lub domy. Na terenie imprezy można skorzystać z placu zabaw dla dzieci i zostawić na nim pod profesjonalną opieką pociechy. Po trudach poszukiwań organizator zaprasza do kawiarenki z gorącą kawą i przekąskami.
 
Następna edycja Mazowieckich Targów Mieszkań nowyadres.pl odbędzie się jesienią – 25 i 26 września 2010 r. w hali Expo XXI przy ulicy Prądzyńskiego 12/14.

 

Źródło: Nowy Adres

Mazowieckie- Małe mieszkania popularniejsze niż kiedykolwiek

Tłok w alejkach pomiędzy stoiskami wystawców Mazowieckich Targów Mieszkań nowyadres.pl pokazuje, że spowolnienie na rynku nieruchomości mamy już za sobą. Warszawiaków do hali Expo XXI zwabiły nie tylko korzystne rabaty oraz promocje przygotowane specjalnie na targi. Wielu chciało się również przekonać, czy banki patrzą nieco łagodniejszym okiem na potencjalnych kredytobiorców
Zgodnie z przewidywaniami analityków, sektor mieszkaniowy ożywił się jesienią ubiegłego roku. Nabywcy wrócili do biur sprzedaży deweloperów i agencji nieruchomości. Coraz więcej osób odwiedza Targi Mieszkań nowyadres.pl – w ubiegły weekend halę przy Prądzyńskiego odwiedziło ponad 10 000 zwiedzających, czyli o 8 proc. więcej, niż jesienną edycję, która odbyła się we wrześniu.  
 
- Była to już 11. edycja Targów Mieszkań nowyadres.pl w Warszawie – nasza impreza na stałe wpisała się już do nieruchomościowego kalendarza stolicy i zawsze przyciąga tłumy odwiedzających. Jeśli ktoś jest zdecydowany na zakup mieszkania lub domu, na naszych targach może sporo zyskać. Podczas bezpośredniego spotkania z deweloperem łatwiej jest negocjować rabaty lub usługi dodatkowe, np. wykończenie lokalu „pod klucz”. Wiele osób, które odwiedziły nasze targi to uczestnicy trwających od ubiegłej soboty Wirtualnych Targów Mieszkań nowyadres.pl, które umówiły się na spotkanie z wystawcami na targach tradycyjnych, aby dopytać o wszystkie szczegóły – powiedział Andrzej Łuczyszyn, dyrektor zarządzający firmy Nowy Adres S.A., organizatora targów.
 
We ostatni weekend na mieszkańców stolicy czekało ponad 100 wystawców: deweloperów, pośredników w obrocie nieruchomościami, banków i doradców finansowych. Wciąż największym zainteresowaniem cieszą się mniejsze i tańsze lokale z segmentu popularnego- mieszkania2-3 pokojowe o powierzchni 40 - 55 m kw., w cenie do 350 - 400 tys. zł. Te najatrakcyjniej zlokalizowane, czyli na Mokotowie, Ochocie czy Żoliborzu znikają od razu. Niestety często możliwości finansowe kierują kupujących na obrzeża miast, gdzie jest znacznie taniej. Dzieje się tak dlatego, że choć banki złagodziły nieco kryteria udzielania kredytów hipotecznych, wciąż są one relatywnie wysoko oprocentowane i nabywcy muszą wybierać między mniejszymi i tańszym lokalami, a dużymi mieszkaniami i poważnymi obciążeniami finansowymi.
 
- Mieszkania z segmentu popularnego – choć zawsze były chętnie kupowane – obecnie znikają w błyskawicznym tempie. Jako że w ubiegłym roku deweloperzy wstrzymali większość inwestycji, liczba dostępnych na rynku nowych lokali popularnych szybko się zmniejsza. Jeśli ktoś poszukuje właśnie takiego mieszkania, nie powinien już liczyć na dalsze spadki cen, a szybko decydować się na zakup. Może się bowiem okazać, że niedługo takich mieszkań szukać trzeba będzie tylko na rynku wtórnym – podsumowuje Andrzej Łuczyszyn. 
 
Tradycyjnie na Targach Mieszkań przyznano specjalne nagrody dla wystawców. Pierwszą nagrodę eXcellent eXhibitor na najlepsze stoisko przyznano Budimex Nieruchomości Sp. z o.o.,, drugą – Pro Urba Polska Sp. z o.o. - 19 Dzielnica zaś trzecią – Fadesa Polnord Polska Sp. z o.o.. W konkursie eXcellent serVice na najlepszą obsługę zwyciężyła firma Ronson Development S.A., a kolejne miejsca zajęły Dom Development S.A. oraz Dolcan Sp. z o.o.
 
Targi Mieszkań to jedna z nielicznych imprez konsumenckich, podczas której odwiedzający mogą w łatwy i wygodny sposób dokonać wyboru i zakupu mieszkania, domu czy działki.
Wydarzeniu towarzyszy cykl bezpłatnych seminariów i konferencji poświęconych zagadnieniom związanym z zakupem nieruchomości. Podczas imprezy można skorzystać
z indywidualnych porad specjalistów rynku. Wystawcy dysponują najnowszymi ofertami domów i mieszkań oraz specjalnie przygotowanymi promocjami, trwającymi tylko podczas dni targowych. Imprezie zawsze towarzyszy obszerne wydawnictwo albumowe „Nieruchomości Mieszkaniowe – Warszawa i okolice”, które każdy zwiedzający otrzymuje bezpłatnie w biurze targowym. Odnalezienie interesujących nas nieruchomości ułatwia wielkoformatowa mapa Warszawy i okolic, na której zaznaczono inwestycje naszych wystawców oraz specjalna usługa „Prosto do celu”: po podaniu kryteriów interesujących nas lokali program komputerowy generuje mapę targów z zaznaczonymi stoiskami wystawców, którzy mają w swej ofercie takie mieszkania lub domy. Na terenie imprezy można skorzystać z placu zabaw dla dzieci i zostawić na nim pod profesjonalną opieką pociechy. Po trudach poszukiwań organizator zaprasza do kawiarenki z gorącą kawą i przekąskami.
 
Następna edycja Mazowieckich Targów Mieszkań nowyadres.pl odbędzie się jesienią – 25 i 26 września 2010 r. w hali Expo XXI przy ulicy Prądzyńskiego 12/14.

 

Źródło: Nowy Adres

Wrocław- Nowy tunel zamiast poszerzenia ulicy

Wrocław- Nowy tunel zamiast poszerzenia ulicy
Urzędnicy planują budowę nowego tunelu w mieście. Inwestycja budzi zdziwienie, ponieważ tunel ma powstać pod ulicą Pułaskiego – donosi „Gazeta Wrocławska”.
Z myślą o planowanym od kilku lat poszerzeniu ulicy wyburzano stojące wzdłuż niej kamienice. Jak czytamy dalej, powstanie tunelu jest wynikiem przegłosowanego przez radnych planu zagospodarowania przestrzennego placu Społecznego. Nowy tunel miałby się zaczynać przed urzędem wojewódzkim i kończyć przy skrzyżowaniu ulic Pułaskiego i Kościuszki, liczyłby więc około kilometra długości. Termin rozpoczęcia budowy nie został ustalony, wiadomo jednak, że ma to być po Euro 2012, bo wtedy jest planowana modernizacja placu Społecznego.
 
Decyzja urzędników dziwi pracowników Katedry Dróg i Lotnisk Politechniki Wrocławskiej. Ich zdaniem taka inwestycja jest bardzo droga, zarówno jeśli chodzi o budowę, jak i utrzymanie tunelu. Tunele buduje się pod tzw. wąskimi gardłami, w miejscach, gdzie inne rozwiązanie nie jest możliwe. Przy ulicy Pułaskiego, zwłaszcza po wyburzeniu kamienic, można wybudować szeroką drogę, dlatego inwestowanie w tym miejscu w podziemny tunel wydaje się nietrafionym pomysłem – informuje gazeta.
 
 
 

 

Źródło: „Gazeta Wrocławska”

Wrocław- Nowy tunel zamiast poszerzenia ulicy

Wrocław- Nowy tunel zamiast poszerzenia ulicy
Urzędnicy planują budowę nowego tunelu w mieście. Inwestycja budzi zdziwienie, ponieważ tunel ma powstać pod ulicą Pułaskiego – donosi „Gazeta Wrocławska”.
Z myślą o planowanym od kilku lat poszerzeniu ulicy wyburzano stojące wzdłuż niej kamienice. Jak czytamy dalej, powstanie tunelu jest wynikiem przegłosowanego przez radnych planu zagospodarowania przestrzennego placu Społecznego. Nowy tunel miałby się zaczynać przed urzędem wojewódzkim i kończyć przy skrzyżowaniu ulic Pułaskiego i Kościuszki, liczyłby więc około kilometra długości. Termin rozpoczęcia budowy nie został ustalony, wiadomo jednak, że ma to być po Euro 2012, bo wtedy jest planowana modernizacja placu Społecznego.
 
Decyzja urzędników dziwi pracowników Katedry Dróg i Lotnisk Politechniki Wrocławskiej. Ich zdaniem taka inwestycja jest bardzo droga, zarówno jeśli chodzi o budowę, jak i utrzymanie tunelu. Tunele buduje się pod tzw. wąskimi gardłami, w miejscach, gdzie inne rozwiązanie nie jest możliwe. Przy ulicy Pułaskiego, zwłaszcza po wyburzeniu kamienic, można wybudować szeroką drogę, dlatego inwestowanie w tym miejscu w podziemny tunel wydaje się nietrafionym pomysłem – informuje gazeta.
 
 
 

 

Źródło: „Gazeta Wrocławska”

Kredyty złotowe w większości udzielanych kredytów mieszkaniowych

Na 15 tysięcy udzielanych miesięcznie kredytów mieszkaniowych zdecydowaną większość stanowią kredyty złotowe - 12 tysięcy.
Reszta, jak wynika z danych Biura Informacji Kredytowej, to kredyty walutowe, z czego 2/3 udzielanych jest w euro, a reszta we franku szwajcarskim. Główny ekonomista BIK Andrzej Topiński dodaje, że w szczycie koniunktury mieszkaniowej kredytów walutowych udzielano około 20 tysięcy miesięcznie - większość z nich we franku szwajcarskim, teraz jak widać to się zmieniło. Topiński zaznacza, że tak i poprzednio tak i teraz mieszkaniowe kredyty walutowe są najlepiej spłacane. Dwa lata temu - w 2008 roku średnio miesięcznie banki udzielały około 30 tysięcy kredytów mieszkaniowych, czyli dwa razy więcej niż obecnie.


Źródło: inwestycje.pl

Kredyty złotowe w większości udzielanych kredytów mieszkaniowych

Na 15 tysięcy udzielanych miesięcznie kredytów mieszkaniowych zdecydowaną większość stanowią kredyty złotowe - 12 tysięcy.
Reszta, jak wynika z danych Biura Informacji Kredytowej, to kredyty walutowe, z czego 2/3 udzielanych jest w euro, a reszta we franku szwajcarskim. Główny ekonomista BIK Andrzej Topiński dodaje, że w szczycie koniunktury mieszkaniowej kredytów walutowych udzielano około 20 tysięcy miesięcznie - większość z nich we franku szwajcarskim, teraz jak widać to się zmieniło. Topiński zaznacza, że tak i poprzednio tak i teraz mieszkaniowe kredyty walutowe są najlepiej spłacane. Dwa lata temu - w 2008 roku średnio miesięcznie banki udzielały około 30 tysięcy kredytów mieszkaniowych, czyli dwa razy więcej niż obecnie.


Źródło: inwestycje.pl

Kobieta i kredyt

Kobiety częściej niż mężczyźni podejmują się zadania znalezienia nieruchomości i są bardziej przekonane co do lokalizacji - wynika z analizy Home Broker. Panie deklarują minimalnie mniejszy budżet na zakup mieszkania i są przeciętnie zainteresowane lokalem o 1 mkw. mniejszym niż panowie. Doświadczenia doradców Home Broker wskazują ponadto, że to kobiety często podejmują decyzję w sprawie kredytu, lubią porównać kilka ofert, a na domowe finanse patrzą w dłuższe perspektywie.

Wśród klientek Home Broker dominują Anie (4,6 proc.), Kasie (3,1 proc.) i Agnieszki (2,9 proc.). Kolejne miejsca w rankingu najpopularniejszych imion zajmują Małgosie, Asie oraz Ewy.

Pani szuka mieszkania

Z okazji obchodzonego dziś Dnia Kobiet, Home Broker sprawdził, czym różni się postawa kobiet i mężczyzn przy zakupie mieszkania oraz zaciąganiu kredytu. Pierwszy wniosek jest taki, że kobiety częściej niż mężczyźni podejmują się zadania znalezienia nieruchomości. Wśród klientów, którzy w ostatnich 12 miesiącach odwiedzili placówki Home Broker w całej Polsce, aż 57 proc. stanowiły panie. Tylko w niewielkim można to tłumaczyć większą liczebnością kobiet w polskim społeczeństwie. W Warszawie klientek jest aż 58 proc.

Z prowadzonego cyklicznie przez Home Broker badania preferencji klientów wynika ponadto, że panie częściej niż panowie mają sprecyzowaną lokalizację nieruchomości. 30 proc. kobiet przy pierwszym kontakcie z doradcą nie potrafi wskazać preferowanej dzielnicy. W przypadku mężczyzn jest to 33 proc.

Szybciej na własne M

Z deklaracji pań wynika natomiast, że posiadają minimalnie mniejszy budżet na zakup nieruchomości. Średnia z ostatnich 12 miesięcy to 362,3 tys. zł wobec 364,2 tys. zł w przypadku panów. Kobiety konsekwentnie ograniczają swoje preferencje dotyczące powierzchni. Przeciętnie chcą kupić mieszkanie o powierzchni 51 mkw. Mężczyźni najczęściej szukają lokalu 52-metrowego. - Kobiety zwykle szybciej niż mężczyźni chcą mieć własne mieszkanie. Panowie mogą dłużej mieszkać w wynajętym - wspomina swoje doświadczenia w pracy jako doradca Aleksandra Łukasiewicz, obecnie prezes Home Broker Doradcy Finansowi.

Mężczyźni obalają stereotypy

Home Broker sprawdził też, jak wypadają kobiety przy zaciąganiu kredytów mieszkaniowych, a dokładniej, jak są postrzegane przez doradców finansowych. Niektóre wnioski są dość zaskakujące. Mężczyźni - doradcy finansowi w większości obalają stereotyp kobiety niezdecydowanej, zagubionej w świecie finansów, mającej problem z ogarnięciem wszystkich domowych wydatków. Kobiety odwrotnie - zwracają chociażby uwagę na zmienność poglądów i nastrojów pań czy problemy z edukacją ekonomiczną.

Pan lubi być mądry

- Kobiety z reguły lepiej orientują się w domowych finansach, a mężczyźni mają większą wiedzę makroekonomiczną - ocenia Dominik Jaworski, doradca finansowy Home Broker z Katowic. Łukasz Panek, również doradca z Katowic, też nie zgadza się ze stereotypem kobiety, dla której finanse to "czarna magia". Podkreśla przy tym pozytywną cechę swoich klientek, które - jeśli nie są ekspertami w jakiejś dziedzinie - nie próbują "na siłę się wymądrzać". Inaczej bywa z panami: - Lubią coś dopowiedzieć, wykazać się, nawet, gdy brakuje im wiedzy - mówi.

Kredyt mieszkaniowy = wielkie przeżycie

Z relacji doradców Home Broker wynika ponadto, że kobiety bardziej emocjonalnie podchodzą do zakupu domu i zaciągnięcia kredytu. Częściej zdarza im się sporządzanie notatek ze spotkań z doradcą. Poza tym, to zwykle one zajmują się kompletowaniem niezbędnej dokumentacji.

A jak podejmują decyzje? - Na spotkaniu mówi mąż, a w domu decyzję podejmuje kobieta - podsumowuje krótko Grzegorz Nieszczerzewski, doradca Home Broker z Warszawy. Marcin Sikora, doradca z Katowic, który ma podobne doświadczenia, zaznacza, że od razu stara się wciągnąć kobietę do dyskusji mając świadomość, że ostatecznie to jej głos będzie decydujący przy wyborze inwestycji czy kredytu.

Aleksandra Łukasiewicz zwraca jednak uwagę, że w przypadku mężczyzn stwierdzenie "muszę to jeszcze skonsultować z żoną" nie zawsze oznacza, że żona jest faktycznie osobą decyzyjną w rodzinie. - Czasem jest to rodzaj wykrętu, aby nie kupić danego produktu, albo dać sobie więcej czasu na decyzję.

Decyzja, a po niej rozterki

Doradczyni z Katowic Anna Kubot, ma jednak inne zdanie na ten temat. - Stare powiedzenie - kobieta zmienną jest - w pełni odnosi się do podejmowania decyzji finansowych - podsumowuje. Dodaje przy tym, że panie nawet po podjęciu decyzji o zakupie jakiegoś produktu, mają rozterki. - Często dzwonią, aby utwierdzić się w przekonaniu, że dobrze wybrały.

Z doświadczeń doradców wynika, że przy podejmowaniu decyzji, na przykład o zaciągnięciu kredytu mieszkaniowego kobiety zwykle wykazują się szerszym spojrzeniem. - Bardzo dokładnie analizują wpływ raty na domowy budżet - ocenia Sebastian Zajcow, doradca z Warszawy. Są poza tym, bardziej ostrożne. Lubią mieć możliwość porównania kilku ofert. Jednak według Anny Kubot, to mężczyźni, a nie kobiety mają lepszy "zmysł" analizy domowego budżetu.

Panie częściej wpadają w pułapkę zadłużenia

Nie oznacza to jednak, że wszystkie kobiece decyzje dotyczące pożyczek są przemyślane. Dotyczy to w szczególności zadłużania się na mniejsze kwoty, na przykład na zakupy czy podróże. Według Łukasza Dulskiego, doradcy z Wrocławia, panie łatwiej przyzwyczajają się do życia na kredyt i popadają w spiralę zadłużenia. - To kobiety najczęściej zaciągają kredyty konsolidacyjne, aby obniżyć wysokość miesięcznych rat z tytułu różnych pożyczek - dodaje Sebastian Zajcow. Problem dotyczy zwykle samotnych kobiet w wieku ok. 40 lat.

Mężczyźni lubią się pokazać

Ważną cechą kobiet jest również to, że w większym stopniu darzą zaufaniem swoich doradców finansowych. Jednocześnie są bardziej szczere w rozmowie o swojej sytuacji finansowej. - Mężczyźni mają tendencję do zawyżania swoich dochodów, żeby lepiej wypaść przed doradcą - podkreśla Łukasz Panek.

- Poza tym, często kwestionują przekazaną im wiedzę, sami sprawdzają parametry, generalnie są mniej ufni - dodaje. Z drugiej strony bywają bardziej rozsądni jeśli chodzi o bieżące wydatki.

- Miałam kiedyś klienta, który dostał podwyżkę i nie chciał zdradzić się przed żoną, bo obawiał się, że lekką ręką wyda dodatkowe pieniądze. Chciał kupić produkt regularnego oszczędzania, z którego nie można zrezygnować w ciągu kilku pierwszych lat - wspomina Aleksandra Łukasiewicz.

KS

źródło informacji: Home Broker

Kobieta i kredyt

Kobiety częściej niż mężczyźni podejmują się zadania znalezienia nieruchomości i są bardziej przekonane co do lokalizacji - wynika z analizy Home Broker. Panie deklarują minimalnie mniejszy budżet na zakup mieszkania i są przeciętnie zainteresowane lokalem o 1 mkw. mniejszym niż panowie. Doświadczenia doradców Home Broker wskazują ponadto, że to kobiety często podejmują decyzję w sprawie kredytu, lubią porównać kilka ofert, a na domowe finanse patrzą w dłuższe perspektywie.

Wśród klientek Home Broker dominują Anie (4,6 proc.), Kasie (3,1 proc.) i Agnieszki (2,9 proc.). Kolejne miejsca w rankingu najpopularniejszych imion zajmują Małgosie, Asie oraz Ewy.

Pani szuka mieszkania

Z okazji obchodzonego dziś Dnia Kobiet, Home Broker sprawdził, czym różni się postawa kobiet i mężczyzn przy zakupie mieszkania oraz zaciąganiu kredytu. Pierwszy wniosek jest taki, że kobiety częściej niż mężczyźni podejmują się zadania znalezienia nieruchomości. Wśród klientów, którzy w ostatnich 12 miesiącach odwiedzili placówki Home Broker w całej Polsce, aż 57 proc. stanowiły panie. Tylko w niewielkim można to tłumaczyć większą liczebnością kobiet w polskim społeczeństwie. W Warszawie klientek jest aż 58 proc.

Z prowadzonego cyklicznie przez Home Broker badania preferencji klientów wynika ponadto, że panie częściej niż panowie mają sprecyzowaną lokalizację nieruchomości. 30 proc. kobiet przy pierwszym kontakcie z doradcą nie potrafi wskazać preferowanej dzielnicy. W przypadku mężczyzn jest to 33 proc.

Szybciej na własne M

Z deklaracji pań wynika natomiast, że posiadają minimalnie mniejszy budżet na zakup nieruchomości. Średnia z ostatnich 12 miesięcy to 362,3 tys. zł wobec 364,2 tys. zł w przypadku panów. Kobiety konsekwentnie ograniczają swoje preferencje dotyczące powierzchni. Przeciętnie chcą kupić mieszkanie o powierzchni 51 mkw. Mężczyźni najczęściej szukają lokalu 52-metrowego. - Kobiety zwykle szybciej niż mężczyźni chcą mieć własne mieszkanie. Panowie mogą dłużej mieszkać w wynajętym - wspomina swoje doświadczenia w pracy jako doradca Aleksandra Łukasiewicz, obecnie prezes Home Broker Doradcy Finansowi.

Mężczyźni obalają stereotypy

Home Broker sprawdził też, jak wypadają kobiety przy zaciąganiu kredytów mieszkaniowych, a dokładniej, jak są postrzegane przez doradców finansowych. Niektóre wnioski są dość zaskakujące. Mężczyźni - doradcy finansowi w większości obalają stereotyp kobiety niezdecydowanej, zagubionej w świecie finansów, mającej problem z ogarnięciem wszystkich domowych wydatków. Kobiety odwrotnie - zwracają chociażby uwagę na zmienność poglądów i nastrojów pań czy problemy z edukacją ekonomiczną.

Pan lubi być mądry

- Kobiety z reguły lepiej orientują się w domowych finansach, a mężczyźni mają większą wiedzę makroekonomiczną - ocenia Dominik Jaworski, doradca finansowy Home Broker z Katowic. Łukasz Panek, również doradca z Katowic, też nie zgadza się ze stereotypem kobiety, dla której finanse to "czarna magia". Podkreśla przy tym pozytywną cechę swoich klientek, które - jeśli nie są ekspertami w jakiejś dziedzinie - nie próbują "na siłę się wymądrzać". Inaczej bywa z panami: - Lubią coś dopowiedzieć, wykazać się, nawet, gdy brakuje im wiedzy - mówi.

Kredyt mieszkaniowy = wielkie przeżycie

Z relacji doradców Home Broker wynika ponadto, że kobiety bardziej emocjonalnie podchodzą do zakupu domu i zaciągnięcia kredytu. Częściej zdarza im się sporządzanie notatek ze spotkań z doradcą. Poza tym, to zwykle one zajmują się kompletowaniem niezbędnej dokumentacji.

A jak podejmują decyzje? - Na spotkaniu mówi mąż, a w domu decyzję podejmuje kobieta - podsumowuje krótko Grzegorz Nieszczerzewski, doradca Home Broker z Warszawy. Marcin Sikora, doradca z Katowic, który ma podobne doświadczenia, zaznacza, że od razu stara się wciągnąć kobietę do dyskusji mając świadomość, że ostatecznie to jej głos będzie decydujący przy wyborze inwestycji czy kredytu.

Aleksandra Łukasiewicz zwraca jednak uwagę, że w przypadku mężczyzn stwierdzenie "muszę to jeszcze skonsultować z żoną" nie zawsze oznacza, że żona jest faktycznie osobą decyzyjną w rodzinie. - Czasem jest to rodzaj wykrętu, aby nie kupić danego produktu, albo dać sobie więcej czasu na decyzję.

Decyzja, a po niej rozterki

Doradczyni z Katowic Anna Kubot, ma jednak inne zdanie na ten temat. - Stare powiedzenie - kobieta zmienną jest - w pełni odnosi się do podejmowania decyzji finansowych - podsumowuje. Dodaje przy tym, że panie nawet po podjęciu decyzji o zakupie jakiegoś produktu, mają rozterki. - Często dzwonią, aby utwierdzić się w przekonaniu, że dobrze wybrały.

Z doświadczeń doradców wynika, że przy podejmowaniu decyzji, na przykład o zaciągnięciu kredytu mieszkaniowego kobiety zwykle wykazują się szerszym spojrzeniem. - Bardzo dokładnie analizują wpływ raty na domowy budżet - ocenia Sebastian Zajcow, doradca z Warszawy. Są poza tym, bardziej ostrożne. Lubią mieć możliwość porównania kilku ofert. Jednak według Anny Kubot, to mężczyźni, a nie kobiety mają lepszy "zmysł" analizy domowego budżetu.

Panie częściej wpadają w pułapkę zadłużenia

Nie oznacza to jednak, że wszystkie kobiece decyzje dotyczące pożyczek są przemyślane. Dotyczy to w szczególności zadłużania się na mniejsze kwoty, na przykład na zakupy czy podróże. Według Łukasza Dulskiego, doradcy z Wrocławia, panie łatwiej przyzwyczajają się do życia na kredyt i popadają w spiralę zadłużenia. - To kobiety najczęściej zaciągają kredyty konsolidacyjne, aby obniżyć wysokość miesięcznych rat z tytułu różnych pożyczek - dodaje Sebastian Zajcow. Problem dotyczy zwykle samotnych kobiet w wieku ok. 40 lat.

Mężczyźni lubią się pokazać

Ważną cechą kobiet jest również to, że w większym stopniu darzą zaufaniem swoich doradców finansowych. Jednocześnie są bardziej szczere w rozmowie o swojej sytuacji finansowej. - Mężczyźni mają tendencję do zawyżania swoich dochodów, żeby lepiej wypaść przed doradcą - podkreśla Łukasz Panek.

- Poza tym, często kwestionują przekazaną im wiedzę, sami sprawdzają parametry, generalnie są mniej ufni - dodaje. Z drugiej strony bywają bardziej rozsądni jeśli chodzi o bieżące wydatki.

- Miałam kiedyś klienta, który dostał podwyżkę i nie chciał zdradzić się przed żoną, bo obawiał się, że lekką ręką wyda dodatkowe pieniądze. Chciał kupić produkt regularnego oszczędzania, z którego nie można zrezygnować w ciągu kilku pierwszych lat - wspomina Aleksandra Łukasiewicz.

KS

źródło informacji: Home Broker

Rządowe dopłaty do prywatnych autostrad

Na ekstrawypłaty Krajowy Fundusz Drogowy zarezerwował ponad 1,7 mld zł – podaje „Dziennik Gazeta Prawna". Pieniądze trafią m.in. do spółki GTC, która buduje i zarządza autostradą A1.
Aż 2,7 mld zł zarezerwował w tym roku Krajowy Fundusz Drogowy (KFD) na wypłaty dla koncesjonariuszy autostrad. Tymczasem wpływy z funkcjonowania systemu koncesyjnego pokryją jedynie 800 mln zł. Ministerstwo Infrastruktury twierdzi jednak, że system w 2010 r. się zbilansuje, ponieważ wpływy ze sprzedaży winiet firmom transportowym pokryją zobowiązania wynikające z umów koncesyjnych – czytamy. Do kasy KFD trafią także pieniądze od kierowców korzystających z 91-km odcinka trasy A1 z Gdańska do Nowych Marz (na pozostałych płatnych odcinkach A2 i A4 pieniądze płacone na bramkach zostają w kieszeni Autostrady Wielkopolskiej i Stalexportu, spółek zarządzających trasami).
 
Jak donosi dziennik, w 2010 r. z budżetu państwa spółka GTC (zarządza odcinkiem A1 Gdańsk–Nowe Marzy) otrzyma aż ok. 250 mln zł tzw. opłaty za dostępność. Przedstawiciele spółki tłumaczą, że 30-letnia koncesja przyniesie co najmniej 300 mln euro zysku dla budżetu państwa.
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Rządowe dopłaty do prywatnych autostrad

Na ekstrawypłaty Krajowy Fundusz Drogowy zarezerwował ponad 1,7 mld zł – podaje „Dziennik Gazeta Prawna". Pieniądze trafią m.in. do spółki GTC, która buduje i zarządza autostradą A1.
Aż 2,7 mld zł zarezerwował w tym roku Krajowy Fundusz Drogowy (KFD) na wypłaty dla koncesjonariuszy autostrad. Tymczasem wpływy z funkcjonowania systemu koncesyjnego pokryją jedynie 800 mln zł. Ministerstwo Infrastruktury twierdzi jednak, że system w 2010 r. się zbilansuje, ponieważ wpływy ze sprzedaży winiet firmom transportowym pokryją zobowiązania wynikające z umów koncesyjnych – czytamy. Do kasy KFD trafią także pieniądze od kierowców korzystających z 91-km odcinka trasy A1 z Gdańska do Nowych Marz (na pozostałych płatnych odcinkach A2 i A4 pieniądze płacone na bramkach zostają w kieszeni Autostrady Wielkopolskiej i Stalexportu, spółek zarządzających trasami).
 
Jak donosi dziennik, w 2010 r. z budżetu państwa spółka GTC (zarządza odcinkiem A1 Gdańsk–Nowe Marzy) otrzyma aż ok. 250 mln zł tzw. opłaty za dostępność. Przedstawiciele spółki tłumaczą, że 30-letnia koncesja przyniesie co najmniej 300 mln euro zysku dla budżetu państwa.
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Prognozy dla budownictwa na 2010 r.

Na tle innych branż budownictwo w ubiegłym roku pokazało potencjał wzrostu. Głównie był on finansowany przez wsparcie ze środków europejskich i uwidocznił się w budownictwie infrastrukturalnym, drogowym – mówił wiceminister infrastruktury Olgierd Dziekoński 4 marca w siedzibie Krajowej Izby Gospodarczej w Warszawie podczas konferencji współorganizowanej przez Komitet Budownictwa przy KIG i Polską Izbę Przemysłowo-Handlową Budownictwa. Inwestorzy zamierzają racjonalizować swoje działania, co powinno mieć istotny wpływ na stabilizowanie rynku – dodał wiceminister.
Gośćmi konferencji byli analitycy i eksperci rynku nieruchomości oraz wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Infrastruktury Janusz Piechociński i Zastępca Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego Paweł Ziemski, który zaprezentował wyniki ruchu budowlanego w 2009 r. W porównaniu z 2008 r. odnotowano 9-proc. spadek liczby pozwoleń na budowę, a o 15 proc. zmalała liczba obiektów budowlanych oddanych do użytku – powiedział Paweł Ziemski. Dodał, że spadek jest wynikiem zahamowania w pierwszej połowie 2009 r., natomiast w drugiej połowie roku zaobserwowano trend wzrostowy. Paweł Ziemski dodał, że podejmowanie decyzji w sprawie głębszych zmian prawnych i organizacyjnych w służbach nadzoru budowlanego utrudnia oczekiwanie na wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie uchwalonej przez Sejm zmiany ustawy prawo budowlane znoszącej pozwolenia na budowę – podaje Ministerstwo Infrastruktury.
 
Wiceminister infrastruktury Olgierd Dziekoński mówił, że szansą na podtrzymanie rentowności w budownictwie i umiarkowany optymizm są sygnały z rynku świadczące o utrzymującym się ubiegłorocznym trendzie wzrostowym w robotach remontowych i termomodernizacyjnych. To główny potencjał małych i mikro przedsiębiorstw w 2010 r. – dodał.
 
Źródło: Ministerstwo Infrastruktury

Https://wgn.pl - aktualne oferty

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,3

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies