Ze świata nieruchomości - strona 91

Rostowski: teraz można ocenić wpływ kryzysu na budżet

Minister finansów Jacek Rostowski przedstawiając w Sejmie projekt nowelizacji tegorocznej ustawy budżetowej wyjaśnił, że rząd przedkłada go dopiero teraz, ponieważ Polska "prowadzi odpowiedzialną politykę gospodarczą".

Według niego polskie firmy pokazały, że potrafią przeciwstawić się kryzysowi znacznie lepiej niż firmy z innych krajów.

"Nowelizacja teraz to wiedza i roztropność" - podkreślił minister.

Dodał, że - zgodnie z przewidywaniami MF - pod koniec pierwszej połowy roku nastąpiła stabilizacja kryzysu światowego. Przyznał jednocześnie, że okazał się on znacznie głębszy niż spodziewał się tego cały świat i nie pozostał bez wpływu na Polskę.

Teraz możemy precyzyjnie określić wpływ kryzysu na dochody budżetu w skali całego roku - powiedział Rostowski, uzasadniając dlaczego rząd nie przygotował wcześniej projektu nowelizacji ustawy budżetowej na 2009 r.

"Dziś rząd może wiarygodnie odpowiedzieć na podstawowe pytania - jakie cele mimo tak dotkliwego kryzysu - mogą być w tym roku zrealizowane zgodnie z wcześniejszymi planami; jakie - mimo kryzysu - mogą być zrealizowane częściowo, a jakie muszą być przesunięte na następne lata. Czas kryzysu to czas, w którym trzeba oszczędzać, by można było wydawać" - podkreślił szef resortu finansów.

Dodał, że teraz, kiedy "uspokoiła się sytuacja światowa, można przeprowadzić nowelizację, która sama nie będzie wymagać nowelizacji".

Minister finansów zapewnił, że główne oszczędności zaplanowane w projekcie nowelizacji tegorocznego budżetu weźmie na siebie państwo.

"Główne oszczędności potrzebne w warunkach kryzysu musi wziąć na siebie państwo tak, by zminimalizować jego skutki dla gospodarstw domowych i rodzin polskich" - powiedział. "Przyjęto zasadę, że w żadnej części sfery budżetowej nie nastąpi spadek dochodów jej pracowników" - mówił.

Zapewnił, że na niezmniejszonym poziomie pozostanie finansowanie świadczeń społecznych. Podkreślił też, że priorytetem jest utrzymanie tempa wzrostu najważniejszych wydatków rozwojowych, przede wszystkim wydatków na rozwój infrastruktury. Do "prorozwojowych" priorytetów minister zaliczył również podwyżki dla nauczycieli.

Ministerstwa ograniczyły realizację nowych zadań do najpilniejszych i skoncentrowały wysiłek na poprawie efektywności wydatków - powiedział minister.

"W ten sposób w grudniu rząd dokonał wstępnych oszczędności na kwotę 1 mld 700 mln zł, a w styczniu na kwotę 10 mld zł. Uzyskane w ten sposób oszczędności dotyczyły głównie wydatków bieżących. Wprowadzenie tych oszczędności na początku roku pozwoliło resortom i wojewodom zaplanować wydatki na cały rok w spokojny sposób. Uniknięto też potrzeby znacznie większych cięć wydatków w drugiej połowie tego roku" - wyjaśnił szef resortu finansów.

Dodał, że dla utrzymania planowanych wcześniej wydatków na budowę dróg opracowano nowe zasady współfinansowania tych wydatków przez Krajowy Fundusz Drogowy. "Będzie on pozyskiwał środki na ten cel w międzynarodowych instytucjach finansowych i od inwestorów prywatnych" - powiedział.

Mam nadzieję, że prezydent Lech Kaczyński wzniesie się ponad interes partii politycznej, z której się wywodzi i wesprze rząd w drugiej fazie walki z kryzysem - powiedział Rostowski.

"Weto czyni z prezydenta Rzeczpospolitej efektywnie trzecią izbę władzy ustawodawczej. Tak naprawdę bez jego zgody nie można zmienić ustaw i nie będzie możliwe skuteczne przeprowadzenie Polski przez kryzys" - podkreślił minister. Dodał, że weto daje prezydentowi wielką władzę, a ona wymaga odpowiedzialności.

"Partie konkurują między sobą, aby przedstawić najlepsze rozwiązania i przekonać do siebie wyborców, ale prezydent nie powinien być liderem opozycji. Powinien współpracować z rządem w walce z kryzysem" - zaznaczył minister.

Projekt nowelizacji tegorocznego budżetu przewiduje wzrost deficytu w 2009 r. z 18,18 mld zł do 27,18 mld zł. Tegoroczne wpływy podatkowe będą mniejsze od zakładanych w obowiązującej ustawie o 46,6 mld. Niedobór ten resort finansów chce zrekompensować pieniędzmi z innych źródeł. W efekcie łączne wpływy do budżetu mają być niższe o 30,1 mld zł i wyniosą 272,9 mld zł, a nie ponad 303 mld zł, jak wcześniej planowano. Nowelizacja ma także usankcjonować zaplanowane przez MF cięcia w wydatkach budżetowych na łączną kwotę ponad 21,13 mld zł.

Źródło: PAP
onet.pl

Czarny koń rynku nieruchomości

Ziemia znowu staje się inwestycją, która może przynieść krociowe zyski - czytamy w "Dzienniku". Według analiz, do których dotarł "WSJ Polska", firmy deweloperskie spodziewają się skoku cen gruntów oddalonych nawet o 50 km od aglomeracji miejskich, zwłaszcza tych powyżej 100 tys. mieszkańców.

Sytuacja jest wyjątkowa, bo do tej pory drożała ziemia położona na obrzeżach wielkich miast. W ciągu ostatnich paru lat notowania najlepszych działek wokół Warszawy, Trójmiasta czy Wrocławia skoczyły o 300-400%. W szczycie hossy w 2007 r. ceny dochodziły nawet do 350 zł za m kw.

Na terenach oddalonych o 20-50 km od miast jest nawet o połowę taniej. Dla nich, zdaniem ekspertów z rynku nieruchomości, nadchodzi złoty okres.

Według Justyny Kaniewskiej z Wealth Solutions, jeśli kupi się teraz działkę rolną, za 2-3 lata, po przekształceniu w nieruchomość pod budowę domu i doprowadzeniu mediów, można podwoić jej wartość.

Ceny powinny osiągnąć minimum na przełomie 2009 i 2010 r.

Więcej w dodatku "The Wall Street Journal" do "Dziennika".
onet.pl

Czarny koń rynku nieruchomości

Ziemia znowu staje się inwestycją, która może przynieść krociowe zyski - czytamy w "Dzienniku". Według analiz, do których dotarł "WSJ Polska", firmy deweloperskie spodziewają się skoku cen gruntów oddalonych nawet o 50 km od aglomeracji miejskich, zwłaszcza tych powyżej 100 tys. mieszkańców.

Sytuacja jest wyjątkowa, bo do tej pory drożała ziemia położona na obrzeżach wielkich miast. W ciągu ostatnich paru lat notowania najlepszych działek wokół Warszawy, Trójmiasta czy Wrocławia skoczyły o 300-400%. W szczycie hossy w 2007 r. ceny dochodziły nawet do 350 zł za m kw.

Na terenach oddalonych o 20-50 km od miast jest nawet o połowę taniej. Dla nich, zdaniem ekspertów z rynku nieruchomości, nadchodzi złoty okres.

Według Justyny Kaniewskiej z Wealth Solutions, jeśli kupi się teraz działkę rolną, za 2-3 lata, po przekształceniu w nieruchomość pod budowę domu i doprowadzeniu mediów, można podwoić jej wartość.

Ceny powinny osiągnąć minimum na przełomie 2009 i 2010 r.

Więcej w dodatku "The Wall Street Journal" do "Dziennika".
onet.pl

Polski obywatel zapłaci za spadek

Podwójne obywatelstwo nie ma wpływu na zastosowanie ulg i zwolnień w podatku od spadków i darowizn.
INTERPELACJA

Ministerstwo Finansów w odpowiedzi na interpelację poselską (nr 9864) wypowiedziało się w sprawie zwolnienia z podatku od spadków i darowizn nabycia spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu. Problem dotyczył osób mieszkających za granicą i mających podwójne obywatelstwo, które otrzymały przed laty nieruchomość w spadku, obecnie potwierdzonym w postępowaniu spadkowym.
MF wyjaśniło, że osoba, która ma podwójne obywatelstwo, w Polsce uznawana jest wyłącznie za obywatela polskiego. W związku z tym posiadanie podwójnego obywatelstwa nie ma wpływu na możliwość zastosowania ulg i zwolnień określonych w ustawie z 28 lipca 1983 r. o podatku od spadków i darowizn (t.j. Dz.U. z 2009 r. nr 93, poz. 768).

MF wskazało, że jeżeli nieodpłatne nabycie spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu nastąpiło przed 1 stycznia 2007 r., nabywca zaliczony do I grupy podatkowej może skorzystać z ulgi określonej w art. 16 ustawy o podatku od spadków i darowizn, w brzmieniu obowiązującym do 31 grudnia 2006 r. Na podstawie tego przepisu do podstawy opodatkowania nie wlicza się wartości nabytego prawa do łącznej wysokości nieprzekraczającej 110 mkw. powierzchni użytkowej lokalu.

Jeżeli nabywca nie spełnia warunków do skorzystania ze zwolnienia, podstawę opodatkowania stanowi wartość nabytego spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu po potrąceniu długów i ciężarów, ustalona według stanu w dniu nabycia i ceny rynkowej z dnia powstania obowiązku podatkowego.



Magdalena Majkowska
Gazeta Prawna



Polski obywatel zapłaci za spadek

Podwójne obywatelstwo nie ma wpływu na zastosowanie ulg i zwolnień w podatku od spadków i darowizn.
INTERPELACJA

Ministerstwo Finansów w odpowiedzi na interpelację poselską (nr 9864) wypowiedziało się w sprawie zwolnienia z podatku od spadków i darowizn nabycia spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu. Problem dotyczył osób mieszkających za granicą i mających podwójne obywatelstwo, które otrzymały przed laty nieruchomość w spadku, obecnie potwierdzonym w postępowaniu spadkowym.
MF wyjaśniło, że osoba, która ma podwójne obywatelstwo, w Polsce uznawana jest wyłącznie za obywatela polskiego. W związku z tym posiadanie podwójnego obywatelstwa nie ma wpływu na możliwość zastosowania ulg i zwolnień określonych w ustawie z 28 lipca 1983 r. o podatku od spadków i darowizn (t.j. Dz.U. z 2009 r. nr 93, poz. 768).

MF wskazało, że jeżeli nieodpłatne nabycie spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu nastąpiło przed 1 stycznia 2007 r., nabywca zaliczony do I grupy podatkowej może skorzystać z ulgi określonej w art. 16 ustawy o podatku od spadków i darowizn, w brzmieniu obowiązującym do 31 grudnia 2006 r. Na podstawie tego przepisu do podstawy opodatkowania nie wlicza się wartości nabytego prawa do łącznej wysokości nieprzekraczającej 110 mkw. powierzchni użytkowej lokalu.

Jeżeli nabywca nie spełnia warunków do skorzystania ze zwolnienia, podstawę opodatkowania stanowi wartość nabytego spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu po potrąceniu długów i ciężarów, ustalona według stanu w dniu nabycia i ceny rynkowej z dnia powstania obowiązku podatkowego.



Magdalena Majkowska
Gazeta Prawna



Drgnęło w nieruchomościach. Rynek odrywa się od dna?

W czerwcu w Wielkiej Brytanii sprzedano najwięcej domów od października 2008 roku.

Jak donosi serwis BBC, który powołuje się na dane HM Revenue and Customs - czyli brytyjskiego urzędu skarbowego - w czerwcu w Wielkiej Brytanii sprzedano 62 tys. domów, które kosztowały co najmniej 40 tys. funtów. To aż o 7 proc. więcej niż w maju.

Najnowsze dane pokazują, że ożywienie - które zaczęło się kilka miesięcy temu - wciąż jest widoczne na rynku nieruchomości. I choć majowe wartości są najwyższe od października 2008 roku, to wciąż pozostają daleko w tyle za wielkościami obserwowanymi w czasie boomu.

Także BBA - stowarzyszenie zrzeszające brytyjskie banki - podkreśla, że od sześciu miesięcy systematycznie rośnie liczba udzielanych kredytów hipotecznych. W maju udzielono ich ponad 31 tysięcy. O 15 proc. więcej niż przed rokiem.

money.pl

Drgnęło w nieruchomościach. Rynek odrywa się od dna?

W czerwcu w Wielkiej Brytanii sprzedano najwięcej domów od października 2008 roku.

Jak donosi serwis BBC, który powołuje się na dane HM Revenue and Customs - czyli brytyjskiego urzędu skarbowego - w czerwcu w Wielkiej Brytanii sprzedano 62 tys. domów, które kosztowały co najmniej 40 tys. funtów. To aż o 7 proc. więcej niż w maju.

Najnowsze dane pokazują, że ożywienie - które zaczęło się kilka miesięcy temu - wciąż jest widoczne na rynku nieruchomości. I choć majowe wartości są najwyższe od października 2008 roku, to wciąż pozostają daleko w tyle za wielkościami obserwowanymi w czasie boomu.

Także BBA - stowarzyszenie zrzeszające brytyjskie banki - podkreśla, że od sześciu miesięcy systematycznie rośnie liczba udzielanych kredytów hipotecznych. W maju udzielono ich ponad 31 tysięcy. O 15 proc. więcej niż przed rokiem.

money.pl

Wynajem mieszkań. Dobry czas dla szukających

Kończy się rok akademicki. Na rynku pojawia się sporo nowych ofert.

To właśnie teraz jest idealny moment na spokojne poszukiwanie spełniającego nasze wymogi, a co najważniejsze odpowiadającego naszym możliwościom finansowym lokum. Najczęściej wiąże się to z poniesieniem kosztów w trakcie wakacyjnych miesięcy, ale ten czas można wykorzystać na przykład na praktykę studencką czy tymczasową pracę. To dobry okres także dla tych, którzy nosili się z zamiarem zamiany wynajmowanego mieszkania na inne.

Z raportu miesięcznego Wynajem.pl wynika, że w Warszawie za mkw. mieszkania na wynajem w maju średnio trzeba było zapłacić 46 zł, we Wrocławiu 38 zł, a w Krakowie 34 zł (czynsze ofertowe utrzymały się więc na tym samym poziomie, co w kwietniu). W Poznaniu średnia cena mkw. mieszkania na wynajem wyniosła w maju 30 zł wobec 31 zł w kwietniu, natomiast w Trójmieście średni czynsz ofertowy w maju osiągnął wartość 35 zł i powrócił do poziomu ze stycznia i lutego.

 

Warszawa

Średnia cena mkw. mieszkania na wynajem w stolicy wyniosła 46 zł, a więc nie uległa zmianie w stosunku do kwietnia. Od początku roku średni czynsz ofertowy zmalał o 9,8 proc.. Za najem 50-metrowego mieszkania obecnie zapłacimy średnio 2300 zł, podczas gdy w styczniu trzeba było średnio wydać 2550 zł.

Dużą część majowej oferty stanowiły mieszkania z przedziału 2500-3000 zł (21,3 proc.), jak również tańsze lokale - w przedziale 2000-2500 zł mieściło się 21 proc. warszawskiej oferty, natomiast 20,4 proc. oferty dotyczyło mieszkań o miesięcznym czynszu poniżej 2000 zł.

 

Kraków

Również w Krakowie średnia cena wynajmu mkw. mieszkania utrzymała się na tym samym poziomie, co miesiąc wcześniej i wyniosła 34 zł. Od początku roku mamy więc do czynienia z korektą rzędu 10,5 proc.. 50-metrowe mieszkanie można więc średnio wynająć za 1700 zł.

W stolicy Małopolski dominują mieszkania o czynszu poniżej 2000 zł (w maju obejmowały one 68,3 proc. oferty). Dwucyfrowy udział (14,3 proc.) mają jeszcze mieszkania z przedziału 2000-2500 zł. Sytuacja na tym rynku jest więc bardzo korzystna na tle innych analizowanych miast. Lepiej jest jedynie w Poznaniu, ale to Kraków jest popularniejszym ośrodkiem akademickim i takie czynsze powinny ucieszyć zarówno studentów, którzy dominują na rynku najmu, jak i tych, którzy z różnych powodów są zainteresowani takimi lokalami.

Wrocław

Z sytuacji na rynku najmu raczej nie mogą cieszyć się osoby mieszkające we Wrocławiu. Chociaż obecnie średni czynsz ofertowy jest niższy o 7,3 proc. w stosunku do stycznia (38 zł/mkw. wobec 41 zł/mkw.), to jednak ceny utrzymują się na dość wysokim poziomie i są tu najwyższe zaraz po Warszawie. Na wynajęcie 50-metrowego mieszkania trzeba średnio przeznaczyć 1900 zł. Największą część oferty stanowią mieszkania o czynszu niższym niż 2000 zł (39,9 proc.).

Poznań

Z ofert zgromadzonych w portalu Wynajem.pl wynika, że w stolicy Wielkopolski najłatwiej jest wynająć mieszkanie o czynszu poniżej 2000 zł. Udział tych mieszkań jest przeważający i wynosi 78,3 proc.. Średnia cena mkw. mieszkania w maju wyniosła 30 zł, a więc była niższa o 1 zł aniżeli w kwietniu. Za wynajęcie 50- metrowego mieszkania trzeba zapłacić średnio 1500 zł.

 

Trójmiasto

W Trójmieście od stycznia do kwietnia nastąpiła korekta średniego czynszu ofertowego, która wyniosła -5,7 proc.. Jednak w maju, na podstawie ofert zgromadzonych w portalu Wynajem.pl, zaobserwowano wzrost czynszu z 33 zł mkw. w kwietniu do 35 zł w maju (powrót do poziomu ze stycznia i lutego). W Trójmieście przeważają mieszkania, za które trzeba zapłacić poniżej 2000 zł (47 proc. ogółu mieszkań na wynajem w tym regionie).

Szaleństwo cenowe na rynku najmu mieszkań, z jakim mieliśmy do czynienia na przełomie III i IV kwartału zdaje się już przechodzić do przeszłości. I chociaż w wielu przypadkach czynsze i tak utrzymują się na wysokim poziomie w stosunku do zarobków większości najemców, to jednak rynek w ciągu kilku ostatnich miesięcy uspokoił się. Im bliżej rozpoczęcia nowego roku akademickiego, tym większy będzie ruch na rynku najmu mieszkań, co może się przełożyć na minimalny wzrost czynszów.

Małgorzata Kędzierska,Wynajem.pl

money.pl

Wynajem mieszkań. Dobry czas dla szukających

Kończy się rok akademicki. Na rynku pojawia się sporo nowych ofert.

To właśnie teraz jest idealny moment na spokojne poszukiwanie spełniającego nasze wymogi, a co najważniejsze odpowiadającego naszym możliwościom finansowym lokum. Najczęściej wiąże się to z poniesieniem kosztów w trakcie wakacyjnych miesięcy, ale ten czas można wykorzystać na przykład na praktykę studencką czy tymczasową pracę. To dobry okres także dla tych, którzy nosili się z zamiarem zamiany wynajmowanego mieszkania na inne.

Z raportu miesięcznego Wynajem.pl wynika, że w Warszawie za mkw. mieszkania na wynajem w maju średnio trzeba było zapłacić 46 zł, we Wrocławiu 38 zł, a w Krakowie 34 zł (czynsze ofertowe utrzymały się więc na tym samym poziomie, co w kwietniu). W Poznaniu średnia cena mkw. mieszkania na wynajem wyniosła w maju 30 zł wobec 31 zł w kwietniu, natomiast w Trójmieście średni czynsz ofertowy w maju osiągnął wartość 35 zł i powrócił do poziomu ze stycznia i lutego.

 

Warszawa

Średnia cena mkw. mieszkania na wynajem w stolicy wyniosła 46 zł, a więc nie uległa zmianie w stosunku do kwietnia. Od początku roku średni czynsz ofertowy zmalał o 9,8 proc.. Za najem 50-metrowego mieszkania obecnie zapłacimy średnio 2300 zł, podczas gdy w styczniu trzeba było średnio wydać 2550 zł.

Dużą część majowej oferty stanowiły mieszkania z przedziału 2500-3000 zł (21,3 proc.), jak również tańsze lokale - w przedziale 2000-2500 zł mieściło się 21 proc. warszawskiej oferty, natomiast 20,4 proc. oferty dotyczyło mieszkań o miesięcznym czynszu poniżej 2000 zł.

 

Kraków

Również w Krakowie średnia cena wynajmu mkw. mieszkania utrzymała się na tym samym poziomie, co miesiąc wcześniej i wyniosła 34 zł. Od początku roku mamy więc do czynienia z korektą rzędu 10,5 proc.. 50-metrowe mieszkanie można więc średnio wynająć za 1700 zł.

W stolicy Małopolski dominują mieszkania o czynszu poniżej 2000 zł (w maju obejmowały one 68,3 proc. oferty). Dwucyfrowy udział (14,3 proc.) mają jeszcze mieszkania z przedziału 2000-2500 zł. Sytuacja na tym rynku jest więc bardzo korzystna na tle innych analizowanych miast. Lepiej jest jedynie w Poznaniu, ale to Kraków jest popularniejszym ośrodkiem akademickim i takie czynsze powinny ucieszyć zarówno studentów, którzy dominują na rynku najmu, jak i tych, którzy z różnych powodów są zainteresowani takimi lokalami.

Wrocław

Z sytuacji na rynku najmu raczej nie mogą cieszyć się osoby mieszkające we Wrocławiu. Chociaż obecnie średni czynsz ofertowy jest niższy o 7,3 proc. w stosunku do stycznia (38 zł/mkw. wobec 41 zł/mkw.), to jednak ceny utrzymują się na dość wysokim poziomie i są tu najwyższe zaraz po Warszawie. Na wynajęcie 50-metrowego mieszkania trzeba średnio przeznaczyć 1900 zł. Największą część oferty stanowią mieszkania o czynszu niższym niż 2000 zł (39,9 proc.).

Poznań

Z ofert zgromadzonych w portalu Wynajem.pl wynika, że w stolicy Wielkopolski najłatwiej jest wynająć mieszkanie o czynszu poniżej 2000 zł. Udział tych mieszkań jest przeważający i wynosi 78,3 proc.. Średnia cena mkw. mieszkania w maju wyniosła 30 zł, a więc była niższa o 1 zł aniżeli w kwietniu. Za wynajęcie 50- metrowego mieszkania trzeba zapłacić średnio 1500 zł.

 

Trójmiasto

W Trójmieście od stycznia do kwietnia nastąpiła korekta średniego czynszu ofertowego, która wyniosła -5,7 proc.. Jednak w maju, na podstawie ofert zgromadzonych w portalu Wynajem.pl, zaobserwowano wzrost czynszu z 33 zł mkw. w kwietniu do 35 zł w maju (powrót do poziomu ze stycznia i lutego). W Trójmieście przeważają mieszkania, za które trzeba zapłacić poniżej 2000 zł (47 proc. ogółu mieszkań na wynajem w tym regionie).

Szaleństwo cenowe na rynku najmu mieszkań, z jakim mieliśmy do czynienia na przełomie III i IV kwartału zdaje się już przechodzić do przeszłości. I chociaż w wielu przypadkach czynsze i tak utrzymują się na wysokim poziomie w stosunku do zarobków większości najemców, to jednak rynek w ciągu kilku ostatnich miesięcy uspokoił się. Im bliżej rozpoczęcia nowego roku akademickiego, tym większy będzie ruch na rynku najmu mieszkań, co może się przełożyć na minimalny wzrost czynszów.

Małgorzata Kędzierska,Wynajem.pl

money.pl

Za autostrady płacimy najwięcej w Unii

Za średnią miesięczną pensję w Polsce można przejechać płatną autostradą niemal cztery razy mniej kilometrów niż we Francji i dwa razy mniej niż w Hiszpanii i Portugalii - wynika z wyliczeń Money.pl.

W Polsce mamy około 770 kilometrów autostrad. Z tego 236 kilometrów to płatne odcinki. Opłaty za autostrady pobierają spółki: Autostrada Wielkopolska (autostrada A2), Stalexport Autostrada Małopolska (autostrada A4) i GTC (autostrada A1).  Lubimy narzekać, że przejazd nimi jest zbyt drogi. Money.pl postanowił sprawdzić, jak nasze ceny wyglądają na tle innych krajów UE.

Nad Sekwaną nawet cztery razy dłużej

W wielu krajach Unii Europejskiej - np. w Czechach - z autostrad korzysta się na podstawie okresowych winiet. Dlatego w naszym porównaniu uwzględniliśmy tylko te kraje, w których obowiązuje podobny model, jak w Polsce. Czyli płaci się za określony odcinek przejechanej trasy.

Jeden przejechany kilometr w Polsce kosztuje około 6 eurocentów.  We Francji 7, a Hiszpanii 8 eurocentów.

Ile kosztują autostrady
Polska 0,06 euro/km
Portugalia 0,06 euro/km
Włochy 0,06 euro/km
Francja 0,07 euro/km
Hiszpania 0,08 euro/km

Źródło: ViaMichelin

Choć Polacy płacą nominalnie najmniej, to za swoją średnią miesięczną pensję nad Wisłą możemy przejechać autostradą niemal czterokrotnie mniejszy odcinek niż we Francuz oraz dwukrotnie mniejszy od mieszkańców Półwyspu Iberyjskiego.

Ile kilometrów można przejechać za średnią pensję
w wybranych krajach
Francja 39606 km
Hiszpania 22173 km
Portugalia 22123 km
Polska 10833 km

Źródło: Obliczenia na podstawie danych Eurostatu o średnich pensjach (za 2006 rok)

Co prawda, w porównaniu z podobnymi szacunkami, jakie Money.pl przeprowadził na początku 2008 roku, dziś stać nas na ponad 2000 kilometrów podróży więcej, ale proporcje niemal się nie zmieniły.

Ambicje, wielkie od zawsze

Budowa dróg i autostrad to pięta achillesowa wszystkich dotychczasowych rządów. Również obecnie rządząca koalicja PO-PSL ma kłopot z przełamaniem impasu. Pomimo tego, że ma nóż na gardle w postaci nieubłaganie zbliżającego się turnieju EURO 2012.

Czy to wymusi przyspieszenie? - Na ten rok przewidziano przekroczenie 20 mld złotych wydatków na inwestycje drogowe - zadeklarował minister infrastruktury Cezary Grabarczyk. W ubiegłym roku na drogi zostało wydane blisko 14 mld zł.

Autostrady w Polsce istniejące i planowane do 2015 roku
Oznaczenie Przebieg Planowana długość Istniejąca
A1 Gdańsk-Toruń-Łódź-Katowice-Gorzyczki 582 km 107 km
A2 Świecko-Poznań-Łódź-
Warszawa-Siedlce-Kukuryki
610 km 254 km
A4 Jędrzychowice-Wrocław-Katowice
-Kraków-Rzeszów-Korczowa
670 km 365 km
A6 Kołbaskowo-Rzęśnica 29 km 21,7 km
A8 Obwodnica Autostradowa Wrocławia 27 km 0 km
A18 Olszyna-Krzyżowa(A4) 75 km 17 km
SUMA 1993 km 764 km

źródło GDDKiA

Eksperci jednak przypominają, że pierwotne plany mówiły o ponad 30 mld zł inwestycji drogowych, w związku z realizacją rządowego programu budowy 3 tysięcy km autostrad i dróg ekspresowych na EURO 2012. Zdaniem specjalistów drogowcy nie mają już szans na wykonanie tegorocznego planu. Najprawdopodobniej uda im się wydać w tym roku ok. 15 mld zł, a do rozgrywek wybudować połowę zaplanowanych kilometrów, czyli 1,5 tysiąca.

Kluczowe inwestycje

Rząd jednak zapowiada, że do końca roku zostaną ogłoszone wszystkie przetargi na autostrady. Budowa tych inwestycji rozpocznie się najpóźniej w 2010 roku. Na pierwszy ogień idzie A2.

Oprócz tego, w województwie śląskim obecnie buduje się odcinek drogi krajowej nr 46 z Opola do Częstochowy kosztem 186,7 mln zł, północną obwodnicę Lublińca - o długości 5,6 km. Za 214 mln zł powstaje obwodnica Siewierza, o długości blisko 7 km.

Prace trwają przy dwóch inwestycjach na śląskim odcinku autostrady A4: jeden z najbardziej skomplikowanych w Polsce, budowany za 855 mln zł węzeł Sośnica, a także modernizowany za 281 mln zł węzeł Murckowska łączący katowicki odcinek A4 z DK-86.

źródło:money.pl

Za autostrady płacimy najwięcej w Unii

Za średnią miesięczną pensję w Polsce można przejechać płatną autostradą niemal cztery razy mniej kilometrów niż we Francji i dwa razy mniej niż w Hiszpanii i Portugalii - wynika z wyliczeń Money.pl.

W Polsce mamy około 770 kilometrów autostrad. Z tego 236 kilometrów to płatne odcinki. Opłaty za autostrady pobierają spółki: Autostrada Wielkopolska (autostrada A2), Stalexport Autostrada Małopolska (autostrada A4) i GTC (autostrada A1).  Lubimy narzekać, że przejazd nimi jest zbyt drogi. Money.pl postanowił sprawdzić, jak nasze ceny wyglądają na tle innych krajów UE.

Nad Sekwaną nawet cztery razy dłużej

W wielu krajach Unii Europejskiej - np. w Czechach - z autostrad korzysta się na podstawie okresowych winiet. Dlatego w naszym porównaniu uwzględniliśmy tylko te kraje, w których obowiązuje podobny model, jak w Polsce. Czyli płaci się za określony odcinek przejechanej trasy.

Jeden przejechany kilometr w Polsce kosztuje około 6 eurocentów.  We Francji 7, a Hiszpanii 8 eurocentów.

Ile kosztują autostrady
Polska 0,06 euro/km
Portugalia 0,06 euro/km
Włochy 0,06 euro/km
Francja 0,07 euro/km
Hiszpania 0,08 euro/km

Źródło: ViaMichelin

Choć Polacy płacą nominalnie najmniej, to za swoją średnią miesięczną pensję nad Wisłą możemy przejechać autostradą niemal czterokrotnie mniejszy odcinek niż we Francuz oraz dwukrotnie mniejszy od mieszkańców Półwyspu Iberyjskiego.

Ile kilometrów można przejechać za średnią pensję
w wybranych krajach
Francja 39606 km
Hiszpania 22173 km
Portugalia 22123 km
Polska 10833 km

Źródło: Obliczenia na podstawie danych Eurostatu o średnich pensjach (za 2006 rok)

Co prawda, w porównaniu z podobnymi szacunkami, jakie Money.pl przeprowadził na początku 2008 roku, dziś stać nas na ponad 2000 kilometrów podróży więcej, ale proporcje niemal się nie zmieniły.

Ambicje, wielkie od zawsze

Budowa dróg i autostrad to pięta achillesowa wszystkich dotychczasowych rządów. Również obecnie rządząca koalicja PO-PSL ma kłopot z przełamaniem impasu. Pomimo tego, że ma nóż na gardle w postaci nieubłaganie zbliżającego się turnieju EURO 2012.

Czy to wymusi przyspieszenie? - Na ten rok przewidziano przekroczenie 20 mld złotych wydatków na inwestycje drogowe - zadeklarował minister infrastruktury Cezary Grabarczyk. W ubiegłym roku na drogi zostało wydane blisko 14 mld zł.

Autostrady w Polsce istniejące i planowane do 2015 roku
Oznaczenie Przebieg Planowana długość Istniejąca
A1 Gdańsk-Toruń-Łódź-Katowice-Gorzyczki 582 km 107 km
A2 Świecko-Poznań-Łódź-
Warszawa-Siedlce-Kukuryki
610 km 254 km
A4 Jędrzychowice-Wrocław-Katowice
-Kraków-Rzeszów-Korczowa
670 km 365 km
A6 Kołbaskowo-Rzęśnica 29 km 21,7 km
A8 Obwodnica Autostradowa Wrocławia 27 km 0 km
A18 Olszyna-Krzyżowa(A4) 75 km 17 km
SUMA 1993 km 764 km

źródło GDDKiA

Eksperci jednak przypominają, że pierwotne plany mówiły o ponad 30 mld zł inwestycji drogowych, w związku z realizacją rządowego programu budowy 3 tysięcy km autostrad i dróg ekspresowych na EURO 2012. Zdaniem specjalistów drogowcy nie mają już szans na wykonanie tegorocznego planu. Najprawdopodobniej uda im się wydać w tym roku ok. 15 mld zł, a do rozgrywek wybudować połowę zaplanowanych kilometrów, czyli 1,5 tysiąca.

Kluczowe inwestycje

Rząd jednak zapowiada, że do końca roku zostaną ogłoszone wszystkie przetargi na autostrady. Budowa tych inwestycji rozpocznie się najpóźniej w 2010 roku. Na pierwszy ogień idzie A2.

Oprócz tego, w województwie śląskim obecnie buduje się odcinek drogi krajowej nr 46 z Opola do Częstochowy kosztem 186,7 mln zł, północną obwodnicę Lublińca - o długości 5,6 km. Za 214 mln zł powstaje obwodnica Siewierza, o długości blisko 7 km.

Prace trwają przy dwóch inwestycjach na śląskim odcinku autostrady A4: jeden z najbardziej skomplikowanych w Polsce, budowany za 855 mln zł węzeł Sośnica, a także modernizowany za 281 mln zł węzeł Murckowska łączący katowicki odcinek A4 z DK-86.

źródło:money.pl

Najwięcej działek na sprzedaż

W okresie od stycznia do maja 2009 r. pojawiło się łącznie 11 575 ogłoszeń związanych ze sprzedażą gruntów.

Najwięcej z nich dotyczyło działek na Dolnym Śląsku, wynika z raportu przygotowanego przez Telefoniczną Agencję Informacyjną.

Najwięcej nieruchomości gruntowych na sprzedaż oferowano w regionach dolnośląskim (1 798 ogłoszeń), lubelskim (1 713) oraz mazowieckim (1 489). Z kolei najmniej ofert pojawiło się w województwie podlaskim (159). Na sprzedaż najczęściej wystawiane były działki liczące 1-3 tys. m², natomiast najrzadziej – nieruchomości do 500 m². Około 69% wszystkich ofert stanowiły działki niezabudowane.

Źródło: Polish Construction Review
dom.pl

Najwięcej działek na sprzedaż

W okresie od stycznia do maja 2009 r. pojawiło się łącznie 11 575 ogłoszeń związanych ze sprzedażą gruntów.

Najwięcej z nich dotyczyło działek na Dolnym Śląsku, wynika z raportu przygotowanego przez Telefoniczną Agencję Informacyjną.

Najwięcej nieruchomości gruntowych na sprzedaż oferowano w regionach dolnośląskim (1 798 ogłoszeń), lubelskim (1 713) oraz mazowieckim (1 489). Z kolei najmniej ofert pojawiło się w województwie podlaskim (159). Na sprzedaż najczęściej wystawiane były działki liczące 1-3 tys. m², natomiast najrzadziej – nieruchomości do 500 m². Około 69% wszystkich ofert stanowiły działki niezabudowane.

Źródło: Polish Construction Review
dom.pl

Nowe prawo budowlane

Z dniem 8 lipca 2009 r. wchodzą w życie nowe warunki techniczne dotyczące usytuowania na działce budynków oraz innych obiektów. Dzięki dość precyzyjnym zapisom nowe prawo ogranicza uznaniowość organów administracyjnych w przypadku sytuowania budynku przy granicy działki.

Nowe przepisy wydają się być bardziej liberalne i przyjazne inwestorom, lecz mogą być niekiedy krzywdzące dla sąsiadów.

Budynki jednorodzinne

Standardowe odległości od granicy działki, w jakich można postawić dom nie uległy zmianie. Budynku nadal nie można wybudować w odległości mniejszej niż:

  • 3 m od granicy działki, gdy dom jest zwrócony w stronę granicy ścianą bez otworów
  • 4 m od granicy działki, gdy dom jest zwrócony do granicy działki ścianą z otworami okiennymi i drzwiowymi

Dość istotną zmianą jest możliwość usytuowania, m.in. okapów, gzymsów, balkonów, daszków nad wejściem, galerii, tarasów, schodów w odległości nie mniejszej niż 1,5m od granicy z sąsiednią działką budowlaną.

Prawo dopuszcza sytuacje, w których budynek można umieścić bezpośrednio przy granicy działki lub w odległości nie mniejszej niż 1,5 m od granicy działki. Takie usytuowanie jest możliwe, gdy:

  • wynika to z ustaleń miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego albo decyzji o warunkach zabudow
  • działka budowlana ma szerokość mniejszą niż 16 m.

Ściana budynku od strony granicy nie może mieć otworów okiennych i drzwiowych. Muszą też być spełnione warunki dotyczące przesłaniania i ochrony przeciwpożarowej.

Przepisy dopuszczają usytuowanie budynku bezpośrednio przy granicy z sąsiednią działką, jeżeli będzie on przylegał całą powierzchnią do ściany budynku istniejącego na sąsiedniej działce lub projektowanego, dla którego istnieje ostateczna decyzja o pozwoleniu na budowę pod warunkiem, że jego część leżąca w pasie 3 m wzdłuż granicy działki będzie miała długość i wysokość nie większą niż ma budynek istniejący lub projektowany na sąsiedniej działce. Przepis ten się sprawdzi tylko wówczas, gdy przy granicy stoi już budynek sąsiada. Jeżeli działki po obu stronach są niezabudowane i żaden z sąsiadów nie uzyskał pozwolenia na budowę przy granicy wówczas budowa przy granicy nie będzie możliwa.

Część podziemna budynku, czyli piwnica, garaż podziemny mogą znajdować się nawet przy granicy z sąsiednią działką, bowiem prawo nie ustala odległości części podziemnej budynku od granicy z sąsiednią działką.

Garaże i budynki gospodarcze

Znowelizowane przepisy łagodzą warunki rozmieszczenia na działce garaży i budynków gospodarczych. Obiekty o długości mniejszej niż 5,5 m i o wysokości mniejszej niż 3 m można sytuować bezpośrednio przy granicy z sąsiednią działką lub w odległości nie mniejszej niż 1,5m.

 

Źródło: MTM Styl

dom.pl

Nowe prawo budowlane

Z dniem 8 lipca 2009 r. wchodzą w życie nowe warunki techniczne dotyczące usytuowania na działce budynków oraz innych obiektów. Dzięki dość precyzyjnym zapisom nowe prawo ogranicza uznaniowość organów administracyjnych w przypadku sytuowania budynku przy granicy działki.

Nowe przepisy wydają się być bardziej liberalne i przyjazne inwestorom, lecz mogą być niekiedy krzywdzące dla sąsiadów.

Budynki jednorodzinne

Standardowe odległości od granicy działki, w jakich można postawić dom nie uległy zmianie. Budynku nadal nie można wybudować w odległości mniejszej niż:

  • 3 m od granicy działki, gdy dom jest zwrócony w stronę granicy ścianą bez otworów
  • 4 m od granicy działki, gdy dom jest zwrócony do granicy działki ścianą z otworami okiennymi i drzwiowymi

Dość istotną zmianą jest możliwość usytuowania, m.in. okapów, gzymsów, balkonów, daszków nad wejściem, galerii, tarasów, schodów w odległości nie mniejszej niż 1,5m od granicy z sąsiednią działką budowlaną.

Prawo dopuszcza sytuacje, w których budynek można umieścić bezpośrednio przy granicy działki lub w odległości nie mniejszej niż 1,5 m od granicy działki. Takie usytuowanie jest możliwe, gdy:

  • wynika to z ustaleń miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego albo decyzji o warunkach zabudow
  • działka budowlana ma szerokość mniejszą niż 16 m.

Ściana budynku od strony granicy nie może mieć otworów okiennych i drzwiowych. Muszą też być spełnione warunki dotyczące przesłaniania i ochrony przeciwpożarowej.

Przepisy dopuszczają usytuowanie budynku bezpośrednio przy granicy z sąsiednią działką, jeżeli będzie on przylegał całą powierzchnią do ściany budynku istniejącego na sąsiedniej działce lub projektowanego, dla którego istnieje ostateczna decyzja o pozwoleniu na budowę pod warunkiem, że jego część leżąca w pasie 3 m wzdłuż granicy działki będzie miała długość i wysokość nie większą niż ma budynek istniejący lub projektowany na sąsiedniej działce. Przepis ten się sprawdzi tylko wówczas, gdy przy granicy stoi już budynek sąsiada. Jeżeli działki po obu stronach są niezabudowane i żaden z sąsiadów nie uzyskał pozwolenia na budowę przy granicy wówczas budowa przy granicy nie będzie możliwa.

Część podziemna budynku, czyli piwnica, garaż podziemny mogą znajdować się nawet przy granicy z sąsiednią działką, bowiem prawo nie ustala odległości części podziemnej budynku od granicy z sąsiednią działką.

Garaże i budynki gospodarcze

Znowelizowane przepisy łagodzą warunki rozmieszczenia na działce garaży i budynków gospodarczych. Obiekty o długości mniejszej niż 5,5 m i o wysokości mniejszej niż 3 m można sytuować bezpośrednio przy granicy z sąsiednią działką lub w odległości nie mniejszej niż 1,5m.

 

Źródło: MTM Styl

dom.pl

Od 13 lipca na funduszach tylko zarobimy?

Gdy będziemy chcieli zakupić jednostki funduszy inwestycyjnych, firmy doradztwa finansowego podsuną nam do wypełnienia dwa kwestionariusze. Jeden sprawdzi naszą wiedzę, drugi określi, na jakie ryzyko jesteśmy gotowi wystawić nasze oszczędności.

13 lipca upływa czas na dostosowanie się pośredników finansowych do rozporządzenia, które ma chronić niedoświadczonych inwestorów przed nieroztropnym inwestowaniem. Chodzi również o zapewnienie uczciwych praktyk w firmach oferujących produkty finansowe, jak jednostki funduszy inwestycyjnych.

A co konkretnie wynika z rozporządzenia?
Po pierwsze, od wakacji fundusze inwestycyjne i pośrednicy muszą nas informować - również w reklamach - o realnym koszcie i ryzyku produktów.
Muszą także stworzyć i wprowadzić w życie regulamin świadczenia usług. Powinien on zawierać m.in. zasady rozpatrywania skarg i reklamacji, sposób zapobiegania konfliktom interesów funduszu i klienta oraz podawać środki zaradcze, gdy konflikt zaistnieje.
Wdrożony ma zostać system kontroli wewnętrznych, które zapewnią, że wszystkie założenia są spełnione.

A co konkretnie wynika z rozporządzenia?
Po pierwsze, od wakacji fundusze inwestycyjne i pośrednicy muszą nas informować - również w reklamach - o realnym koszcie i ryzyku produktów.
Muszą także stworzyć i wprowadzić w życie regulamin świadczenia usług. Powinien on zawierać m.in. zasady rozpatrywania skarg i reklamacji, sposób zapobiegania konfliktom interesów funduszu i klienta oraz podawać środki zaradcze, gdy konflikt zaistnieje.
Wdrożony ma zostać system kontroli wewnętrznych, które zapewnią, że wszystkie założenia są spełnione.

Lerski przygotował ankietę do oceny profilu ryzyka klienta. Po wejściu w życie rozporządzania została one dostosowana do jego wymogów. Ankieta określa ogólny profil ryzyka inwestora, który staje się punktem wyjściowym do dalszej analizy. Druga część procesu ma na celu określenie, w co i z jakim ryzykiem może inwestować, czyli ustala pożądaną strukturę portfela inwestycyjnego. Dzięki temu będzie na przykład jasne, ile oszczędności umieścić w jednostkach funduszy związanych z akcjami, a ile z obligacjami.

Aleksandra Bachta z Open Finance podaje z kolei, że firma ta używać będzie ankiet Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami.
IZFiA - instytucja zrzeszająca część największych instytucji finansowych w Polsce - przygotowała kwestionariusze, które z założenia miały być uniwersalne dla całego rynku. Ciało to jednak nie ma prawa niczego narzucać, więc jego rozwiązanie jest tylko rekomendacją.

A jak my możemy sprawdzić pośrednika?

Jednak ankiety to nie wszystko. Jak się upewnić, że inne praktyki, do których zobowiązuje rozporządzenie, zostały wprowadzone?
Open Finance doradza, jak przykładowo się upewnić, czy dany doradca będzie chronił klienta w razie konfliktu interesów. Pośrednik ma obowiązek ujawnić sposoby zapobiegania konfliktom interesów na żądanie klienta. Zatem naszym narzędziem jest prawo do informacji o metodzie naszej ochrony. Warto o tym pamiętać.

Zmiany, o których mowa, wprowadza rozporządzenie ministra finansów z dnia 3 kwietnia 2009 r. w sprawie postępowania podmiotów prowadzących działalność w zakresie pośrednictwa w zbywaniu i odkupywaniu jednostek uczestnictwa oraz tytułów uczestnictwa.
Dotyczy ono głównie pośredników, za których uznaje się wszystkie instytucje mające w ofercie produkty inwestycyjne oprócz domów maklerskich i banków. Te są objęte odrębnymi przepisami. Zatem mowa głównie o firmach doradztwa finansowego.

Rozporządzenie wprowadza na grunt polski przepisy dyrektywy UE o nazwie MIFID - Markets in Financial Instruments Directive (Dyrektywa w sprawie rynków instrumentów finansowych). Dyrektywa ma na celu zwiększenie przejrzystości działania na rynkach inwestycyjnych oraz zapewnienie wspólnych ram prawnych dla usług inwestycyjnych oraz rynków finansowych w państwach Unii Europejskiej.

Tomasz Kamiński
Wirtualna Polska


Od 13 lipca na funduszach tylko zarobimy?

Gdy będziemy chcieli zakupić jednostki funduszy inwestycyjnych, firmy doradztwa finansowego podsuną nam do wypełnienia dwa kwestionariusze. Jeden sprawdzi naszą wiedzę, drugi określi, na jakie ryzyko jesteśmy gotowi wystawić nasze oszczędności.

13 lipca upływa czas na dostosowanie się pośredników finansowych do rozporządzenia, które ma chronić niedoświadczonych inwestorów przed nieroztropnym inwestowaniem. Chodzi również o zapewnienie uczciwych praktyk w firmach oferujących produkty finansowe, jak jednostki funduszy inwestycyjnych.

A co konkretnie wynika z rozporządzenia?
Po pierwsze, od wakacji fundusze inwestycyjne i pośrednicy muszą nas informować - również w reklamach - o realnym koszcie i ryzyku produktów.
Muszą także stworzyć i wprowadzić w życie regulamin świadczenia usług. Powinien on zawierać m.in. zasady rozpatrywania skarg i reklamacji, sposób zapobiegania konfliktom interesów funduszu i klienta oraz podawać środki zaradcze, gdy konflikt zaistnieje.
Wdrożony ma zostać system kontroli wewnętrznych, które zapewnią, że wszystkie założenia są spełnione.

A co konkretnie wynika z rozporządzenia?
Po pierwsze, od wakacji fundusze inwestycyjne i pośrednicy muszą nas informować - również w reklamach - o realnym koszcie i ryzyku produktów.
Muszą także stworzyć i wprowadzić w życie regulamin świadczenia usług. Powinien on zawierać m.in. zasady rozpatrywania skarg i reklamacji, sposób zapobiegania konfliktom interesów funduszu i klienta oraz podawać środki zaradcze, gdy konflikt zaistnieje.
Wdrożony ma zostać system kontroli wewnętrznych, które zapewnią, że wszystkie założenia są spełnione.

Lerski przygotował ankietę do oceny profilu ryzyka klienta. Po wejściu w życie rozporządzania została one dostosowana do jego wymogów. Ankieta określa ogólny profil ryzyka inwestora, który staje się punktem wyjściowym do dalszej analizy. Druga część procesu ma na celu określenie, w co i z jakim ryzykiem może inwestować, czyli ustala pożądaną strukturę portfela inwestycyjnego. Dzięki temu będzie na przykład jasne, ile oszczędności umieścić w jednostkach funduszy związanych z akcjami, a ile z obligacjami.

Aleksandra Bachta z Open Finance podaje z kolei, że firma ta używać będzie ankiet Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami.
IZFiA - instytucja zrzeszająca część największych instytucji finansowych w Polsce - przygotowała kwestionariusze, które z założenia miały być uniwersalne dla całego rynku. Ciało to jednak nie ma prawa niczego narzucać, więc jego rozwiązanie jest tylko rekomendacją.

A jak my możemy sprawdzić pośrednika?

Jednak ankiety to nie wszystko. Jak się upewnić, że inne praktyki, do których zobowiązuje rozporządzenie, zostały wprowadzone?
Open Finance doradza, jak przykładowo się upewnić, czy dany doradca będzie chronił klienta w razie konfliktu interesów. Pośrednik ma obowiązek ujawnić sposoby zapobiegania konfliktom interesów na żądanie klienta. Zatem naszym narzędziem jest prawo do informacji o metodzie naszej ochrony. Warto o tym pamiętać.

Zmiany, o których mowa, wprowadza rozporządzenie ministra finansów z dnia 3 kwietnia 2009 r. w sprawie postępowania podmiotów prowadzących działalność w zakresie pośrednictwa w zbywaniu i odkupywaniu jednostek uczestnictwa oraz tytułów uczestnictwa.
Dotyczy ono głównie pośredników, za których uznaje się wszystkie instytucje mające w ofercie produkty inwestycyjne oprócz domów maklerskich i banków. Te są objęte odrębnymi przepisami. Zatem mowa głównie o firmach doradztwa finansowego.

Rozporządzenie wprowadza na grunt polski przepisy dyrektywy UE o nazwie MIFID - Markets in Financial Instruments Directive (Dyrektywa w sprawie rynków instrumentów finansowych). Dyrektywa ma na celu zwiększenie przejrzystości działania na rynkach inwestycyjnych oraz zapewnienie wspólnych ram prawnych dla usług inwestycyjnych oraz rynków finansowych w państwach Unii Europejskiej.

Tomasz Kamiński
Wirtualna Polska


Efekt domina w biznesie

Małe i średnie przedsiębiorstwa są szczególnie narażone na ryzyko utraty płynności finansowej. Na skutek kryzysu tradycyjne źródła ryzyka niosą większe zagrożenie upadłością. Zarządzanie ryzykiem, które do tej pory było trudne, teraz stanowić będzie jeszcze większe wyzwanie.

Spowolnienie gospodarcze zapoczątkowało załamanie sektora bankowego powstałego na skutek udzielania pożyczek podmiotom niezdolnym do ich spłaty. Pozbawione dochodu banki, stojące przed groźbą utraty płynności finansowej radykalnie zaostrzyły warunki przyznawania kredytów, co wpłynęło na ograniczenie siły nabywczej zarówno firm, jak i osób prywatnych. Niesie to dwojakie konsekwencje – ograniczenie popytu i brak środków na pokrycie kosztów bieżącej działalności firm.

Zarządzanie przepływami pieniężnymi

Dla MSP, które tradycyjnie cechuje niskie wyposażenie kapitałowe, a zatem ograniczona zdolność kredytowa, pozyskanie kredytu bankowego zawsze było trudne, a jego najpowszechniej stosowaną alternatywą był i nadal jest kredyt kupiecki. Jego wykorzystanie do finansowania bieżącej działalności polega na regulowaniu zobowiązań dopiero po uzyskaniu środków od własnych dłużników, które m.in. pochodzą ze sprzedaży zakupionego wcześniej towaru. Powoduje to, iż nawet w warunkach względnego spokoju, firmy mogą mieć problemy z zarządzaniem przepływami pieniężnymi, gdyż wydłużeniu ulegają okresy po jakich regulowane są płatności.

Spowolnienie gospodarcze wpływa na zwiększenie zagrożenia płynącego z kredytu kupieckiego. Ograniczenie popytu powoduje, iż odraczanie terminu płatności staje się warunkiem koniecznym do utrzymania sprzedaży. Pojawia się presja ze strony kontrahentów, aby płatności były regulowane możliwie w jak najdłuższym terminie. Rośnie także prawdopodobieństwo występowania opóźnień. Jest to szczególnie trudna sytuacja dla małych i średnich przedsiębiorstw. Powód jest prosty – z reguły dysponują one mniejszą liczbą kontrahentów, a niewypłacalność któregoś z nich lub znaczące opóźnienie przez niego płatności może uniemożliwić firmie spłatę jej własnych wierzycieli. W ten sposób generowane są zatory płatnicze pomiędzy podmiotami biorącymi udział w obiegu towarowym. W tym przypadku upadłość któregoś z nich – na zasadzie „efektu domina” – może pociągnąć ze sobą kolejne.

W ocenie obszarów ryzyka firmy z sektora MSP konieczne jest uwzględnienie ich pozycji przetargowej względem kontrahentów. Istotna jest priorytetowość danego dostawcy dla dłużnika. Jeśli dostarcza on podzespoły, materiały kluczowe do utrzymania produkcji – prawdopodobieństwo terminowego uzyskania spłaty jest wyższe. W praktyce przedsiębiorstwa muszą mierzyć się z celowym odraczaniem płatności przez silnych odbiorców, a ich strategicznymi klientami mogą być firmy duże, które często dyktują (najczęściej skutecznie) warunki na jakich odbywa się regulowanie płatności. Standardowo mogą one trwać długo, co związane jest z rozbudowanym łańcuchem decyzyjnym. Dobrym przykładem mogą być relacje pomiędzy podmiotami z sektora FMCG. Duże sieci handlowe współpracują z dużą liczbą drobnych dostawców, którym mogą dyktować warunki, na jakich rozliczane są transakcje.

W kontekście przedstawionych czynników zarządzanie przepływami pieniężnymi jest coraz trudniejsze. Zachowanie płynności finansowej w warunkach podwyższonego ryzyka wymaga strategicznego zarządzania ryzykiem. Dla wielu firm może być to nowe wyzwanie, które jednak powinno być kluczowym aspektem kierowania przedsiębiorstwem w czasach kryzysu.

Zarządzanie ryzykiem

Jakie zatem obszary powinno obejmować zarządzanie ryzykiem, tak aby skutecznie zabezpieczyć płynność finansową? Można rozróżnić dwa podstawowe źródła zagrożeń, które mogą doprowadzić firmę do upadłości: te, które można przewidzieć i zawczasu wyeliminować oraz te, których zdiagnozowanie jest niemożliwe i wymaga podjęcia odpowiednich kroków zaradczych w razie ich wystąpienia.

Trzeba także zastanowić się, czy przedsiębiorstwa mają możliwość realizacji wszystkich tych zadań we własnym zakresie. W teorii manipulowanie ryzykiem jest możliwe np. poprzez dystrybucję go pomiędzy wielu kontrahentów. W tym wypadku, jeśli któryś z nich nie zapłaci, zostanie to zrekompensowane przez terminowe spłaty od pozostałych. Bywa, iż takie praktyki stosują firmy duże, o rozbudowanym portfelu klientów. Jednak nawet one cierpią z powodu nieterminowych spłat należności. Tym bardziej stosowanie tej metody przez małe firmy z mniejszą liczbą kontrahentów nie ma uzasadnienia. Możliwe jest także wydzielenie dedykowanego zespołu lub osoby odpowiedzialnej za monitorowanie należności, wiekowanie ich i prowadzenie działań windykacyjnych w razie wystąpienia opóźnień i opracowanie wewnętrznych procedur do systematycznej analizy historii płatności swoich kontrahentów. Czy z punktu widzenia ograniczonego budżetu takie rozwiązanie ma ekonomiczne uzasadnienie? Konieczne może być nawiązanie współpracy z instytucją zewnętrzną, wyspecjalizowaną w tego typu działalności. Przykładem takiej jednostki są towarzystwa ubezpieczeniowe, zajmujące się zarządzaniem ryzykiem związanym z kompletnym zabezpieczeniem firmy. Jak taka współpraca wygląda w praktyce – w relacji do przedstawionych wcześniej założeń?

Podstawą ograniczenia ryzyka jest budowa portfela wypłacalnych i wiarygodnych kontrahentów.  Firma ma możliwość eliminacji z puli swoich odbiorców tych, którzy mają problemy z płynnością finansową oraz tych, którzy mogą próbować dokonać wyłudzenia, tzn. nie mają intencji zapłacić za otrzymany towar. Oceny te są dokonywane na podstawie informacji gospodarczej. Bazuje ona na analizie sprawozdania finansowego, zawiera także dane pozyskane podczas wizytacji wywiadowcy w firmie. Możliwe jest prześledzenie trybu współpracy badanego podmiotu z jego kontrahentami. Sprawdzenie przepływów pieniężnych pozwala ocenić moralność płatniczą badanego podmiotu. Dla przykładu, nieuzasadniony przyrost wartości zapasów i należności może świadczyć o problemach z uzyskaniem pieniędzy za towary. Jeśli odnotowana zostanie zbyt wysoka wartość zamówionych towarów w relacji do zdolności nabywczej firmy, świadczyć to może o tym, iż próbuje ona dokonać wyłudzenia.

W przypadku nawiązania współpracy z ubezpieczycielem kredytu kupieckiego, ocena poszczególnych kontrahentów powiązana jest z przydzieleniem im przez niego tzw. limitów kredytowych. Są one sumarycznym i czytelnym ujęciem zebranych danych na temat kontrahenta. Informują także o maksymalnej wartości kredytu kupieckiego, jaką skłonne jest zabezpieczyć towarzystwo. Analiza ich wartości może stanowić punkt wyjścia w procesie planowania sprzedaży. Pozytywna decyzja kredytowa ze strony towarzystwa ubezpieczeniowego daje pewność stabilnych relacji z kontrahentem. Niska wartość limitu lub odmowa jego przyznania, może stanowić wczesne ostrzeżenie, iż współpraca z konkretnym odbiorcą jest niewskazana.

Towarzystwa ubezpieczeniowe dysponują obszernymi bazami danych zawierającymi informacje o milionach podmiotów na całym świecie. Jednak nawet najbardziej profesjonalnie przeprowadzona, sumienna i precyzyjna ocena ryzyka nie daje całkowitej gwarancji jego eliminacji. Zawsze mogą wystąpić zdarzenia, na które jedyną odpowiedzią mogą być próby minimalizacji konsekwencji ich wystąpienia. W pewnym momencie przedsiębiorstwo może stanąć przed koniecznością podjęcia windykacji swoich należności.

Analogicznie, nadal istnieje ryzyko, iż odzyskanie należności od dłużnika będzie niemożliwe. W tym wypadku zabezpieczeniem jest ubezpieczenie kredytu kupieckiego. Towarzystwo ubezpieczeniowe przejmuje na siebie ciężar związany z niewypłacalnością kontrahenta, przekazując swojemu klientowi odszkodowanie.
Bieżące warunki ekonomiczne powodują, iż egzekucja należności jest trudniejsza. W praktyce kontrahenci mogą fizycznie nie mieć możliwości uregulowania długu. Podejściem zwiększającym szanse sukcesu jest połączenie systematyczności i współpracy. Jednocześnie wymaga ono większych nakładów pracy i profesjonalizmu. Jak może ono wyglądać w praktyce?

W kontekście przedstawionych aspektów zarządzania ryzykiem, najważniejszym elementem współpracy z towarzystwem ubezpieczeniowym jest możliwość zabezpieczenia przedsiębiorstwa na każdą ewentualność. Obecnie przedsiębiorstwa same odbierają sygnały o problemach po stronie swoich kontrahentów i wykazują coraz większe zapotrzebowanie na profesjonalne wsparcie. Dotychczas było to domeną wyłącznie dużych firm, jednak coraz więcej małych i średnich podmiotów skłania się ku tego typu rozwiązaniom.

Poszukują one usług dostosowanych do ich możliwości finansowych. Elementami podlegającymi indywidualnym ustaleniom są m.in. wysokość składki ubezpieczeniowej, czas po jakim następuje wypłata odszkodowania od momentu stwierdzenia szkody, wartość pokrycia ubezpieczeniem zobowiązania i zakres polisy. Zarządzanie polisą poprzez składanie wniosków o przyznanie limitów kredytowych i rozpoczęcie działań windykacyjnych musi wymagać jak najmniejszych nakładów pracy.

Reasumując, nie ma wątpliwości, iż kryzys wiąże się ze zmianą podejścia firm do kwestii ich bezpieczeństwa. Wymaga to więcej pracy niż kiedykolwiek, a skala ryzyka może być zbyt duża do samodzielnego zarządzania, tak samo jak ewentualne konsekwencje. Dbanie o własną płynność finansową to nie tylko wyraz troski o interes firmy. W praktyce wpływa na polepszenie kondycji całego sektora korporacyjnego. Tam gdzie wiele podmiotów stosuje odpowiednie zabezpieczenia, ryzyko wystąpienia efektu domina czy zatorów płatniczych jest znacznie niższe.

Bartłomiej Szlaz
Autor jest Dyrektorem Regionu Atradius Credit Insurance N.V. Oddział w Polsce
Gazeta Małych i Średnich Przedsiębiorstw

js

inwestycje.pl

Efekt domina w biznesie

Małe i średnie przedsiębiorstwa są szczególnie narażone na ryzyko utraty płynności finansowej. Na skutek kryzysu tradycyjne źródła ryzyka niosą większe zagrożenie upadłością. Zarządzanie ryzykiem, które do tej pory było trudne, teraz stanowić będzie jeszcze większe wyzwanie.

Spowolnienie gospodarcze zapoczątkowało załamanie sektora bankowego powstałego na skutek udzielania pożyczek podmiotom niezdolnym do ich spłaty. Pozbawione dochodu banki, stojące przed groźbą utraty płynności finansowej radykalnie zaostrzyły warunki przyznawania kredytów, co wpłynęło na ograniczenie siły nabywczej zarówno firm, jak i osób prywatnych. Niesie to dwojakie konsekwencje – ograniczenie popytu i brak środków na pokrycie kosztów bieżącej działalności firm.

Zarządzanie przepływami pieniężnymi

Dla MSP, które tradycyjnie cechuje niskie wyposażenie kapitałowe, a zatem ograniczona zdolność kredytowa, pozyskanie kredytu bankowego zawsze było trudne, a jego najpowszechniej stosowaną alternatywą był i nadal jest kredyt kupiecki. Jego wykorzystanie do finansowania bieżącej działalności polega na regulowaniu zobowiązań dopiero po uzyskaniu środków od własnych dłużników, które m.in. pochodzą ze sprzedaży zakupionego wcześniej towaru. Powoduje to, iż nawet w warunkach względnego spokoju, firmy mogą mieć problemy z zarządzaniem przepływami pieniężnymi, gdyż wydłużeniu ulegają okresy po jakich regulowane są płatności.

Spowolnienie gospodarcze wpływa na zwiększenie zagrożenia płynącego z kredytu kupieckiego. Ograniczenie popytu powoduje, iż odraczanie terminu płatności staje się warunkiem koniecznym do utrzymania sprzedaży. Pojawia się presja ze strony kontrahentów, aby płatności były regulowane możliwie w jak najdłuższym terminie. Rośnie także prawdopodobieństwo występowania opóźnień. Jest to szczególnie trudna sytuacja dla małych i średnich przedsiębiorstw. Powód jest prosty – z reguły dysponują one mniejszą liczbą kontrahentów, a niewypłacalność któregoś z nich lub znaczące opóźnienie przez niego płatności może uniemożliwić firmie spłatę jej własnych wierzycieli. W ten sposób generowane są zatory płatnicze pomiędzy podmiotami biorącymi udział w obiegu towarowym. W tym przypadku upadłość któregoś z nich – na zasadzie „efektu domina” – może pociągnąć ze sobą kolejne.

W ocenie obszarów ryzyka firmy z sektora MSP konieczne jest uwzględnienie ich pozycji przetargowej względem kontrahentów. Istotna jest priorytetowość danego dostawcy dla dłużnika. Jeśli dostarcza on podzespoły, materiały kluczowe do utrzymania produkcji – prawdopodobieństwo terminowego uzyskania spłaty jest wyższe. W praktyce przedsiębiorstwa muszą mierzyć się z celowym odraczaniem płatności przez silnych odbiorców, a ich strategicznymi klientami mogą być firmy duże, które często dyktują (najczęściej skutecznie) warunki na jakich odbywa się regulowanie płatności. Standardowo mogą one trwać długo, co związane jest z rozbudowanym łańcuchem decyzyjnym. Dobrym przykładem mogą być relacje pomiędzy podmiotami z sektora FMCG. Duże sieci handlowe współpracują z dużą liczbą drobnych dostawców, którym mogą dyktować warunki, na jakich rozliczane są transakcje.

W kontekście przedstawionych czynników zarządzanie przepływami pieniężnymi jest coraz trudniejsze. Zachowanie płynności finansowej w warunkach podwyższonego ryzyka wymaga strategicznego zarządzania ryzykiem. Dla wielu firm może być to nowe wyzwanie, które jednak powinno być kluczowym aspektem kierowania przedsiębiorstwem w czasach kryzysu.

Zarządzanie ryzykiem

Jakie zatem obszary powinno obejmować zarządzanie ryzykiem, tak aby skutecznie zabezpieczyć płynność finansową? Można rozróżnić dwa podstawowe źródła zagrożeń, które mogą doprowadzić firmę do upadłości: te, które można przewidzieć i zawczasu wyeliminować oraz te, których zdiagnozowanie jest niemożliwe i wymaga podjęcia odpowiednich kroków zaradczych w razie ich wystąpienia.

Trzeba także zastanowić się, czy przedsiębiorstwa mają możliwość realizacji wszystkich tych zadań we własnym zakresie. W teorii manipulowanie ryzykiem jest możliwe np. poprzez dystrybucję go pomiędzy wielu kontrahentów. W tym wypadku, jeśli któryś z nich nie zapłaci, zostanie to zrekompensowane przez terminowe spłaty od pozostałych. Bywa, iż takie praktyki stosują firmy duże, o rozbudowanym portfelu klientów. Jednak nawet one cierpią z powodu nieterminowych spłat należności. Tym bardziej stosowanie tej metody przez małe firmy z mniejszą liczbą kontrahentów nie ma uzasadnienia. Możliwe jest także wydzielenie dedykowanego zespołu lub osoby odpowiedzialnej za monitorowanie należności, wiekowanie ich i prowadzenie działań windykacyjnych w razie wystąpienia opóźnień i opracowanie wewnętrznych procedur do systematycznej analizy historii płatności swoich kontrahentów. Czy z punktu widzenia ograniczonego budżetu takie rozwiązanie ma ekonomiczne uzasadnienie? Konieczne może być nawiązanie współpracy z instytucją zewnętrzną, wyspecjalizowaną w tego typu działalności. Przykładem takiej jednostki są towarzystwa ubezpieczeniowe, zajmujące się zarządzaniem ryzykiem związanym z kompletnym zabezpieczeniem firmy. Jak taka współpraca wygląda w praktyce – w relacji do przedstawionych wcześniej założeń?

Podstawą ograniczenia ryzyka jest budowa portfela wypłacalnych i wiarygodnych kontrahentów.  Firma ma możliwość eliminacji z puli swoich odbiorców tych, którzy mają problemy z płynnością finansową oraz tych, którzy mogą próbować dokonać wyłudzenia, tzn. nie mają intencji zapłacić za otrzymany towar. Oceny te są dokonywane na podstawie informacji gospodarczej. Bazuje ona na analizie sprawozdania finansowego, zawiera także dane pozyskane podczas wizytacji wywiadowcy w firmie. Możliwe jest prześledzenie trybu współpracy badanego podmiotu z jego kontrahentami. Sprawdzenie przepływów pieniężnych pozwala ocenić moralność płatniczą badanego podmiotu. Dla przykładu, nieuzasadniony przyrost wartości zapasów i należności może świadczyć o problemach z uzyskaniem pieniędzy za towary. Jeśli odnotowana zostanie zbyt wysoka wartość zamówionych towarów w relacji do zdolności nabywczej firmy, świadczyć to może o tym, iż próbuje ona dokonać wyłudzenia.

W przypadku nawiązania współpracy z ubezpieczycielem kredytu kupieckiego, ocena poszczególnych kontrahentów powiązana jest z przydzieleniem im przez niego tzw. limitów kredytowych. Są one sumarycznym i czytelnym ujęciem zebranych danych na temat kontrahenta. Informują także o maksymalnej wartości kredytu kupieckiego, jaką skłonne jest zabezpieczyć towarzystwo. Analiza ich wartości może stanowić punkt wyjścia w procesie planowania sprzedaży. Pozytywna decyzja kredytowa ze strony towarzystwa ubezpieczeniowego daje pewność stabilnych relacji z kontrahentem. Niska wartość limitu lub odmowa jego przyznania, może stanowić wczesne ostrzeżenie, iż współpraca z konkretnym odbiorcą jest niewskazana.

Towarzystwa ubezpieczeniowe dysponują obszernymi bazami danych zawierającymi informacje o milionach podmiotów na całym świecie. Jednak nawet najbardziej profesjonalnie przeprowadzona, sumienna i precyzyjna ocena ryzyka nie daje całkowitej gwarancji jego eliminacji. Zawsze mogą wystąpić zdarzenia, na które jedyną odpowiedzią mogą być próby minimalizacji konsekwencji ich wystąpienia. W pewnym momencie przedsiębiorstwo może stanąć przed koniecznością podjęcia windykacji swoich należności.

Analogicznie, nadal istnieje ryzyko, iż odzyskanie należności od dłużnika będzie niemożliwe. W tym wypadku zabezpieczeniem jest ubezpieczenie kredytu kupieckiego. Towarzystwo ubezpieczeniowe przejmuje na siebie ciężar związany z niewypłacalnością kontrahenta, przekazując swojemu klientowi odszkodowanie.
Bieżące warunki ekonomiczne powodują, iż egzekucja należności jest trudniejsza. W praktyce kontrahenci mogą fizycznie nie mieć możliwości uregulowania długu. Podejściem zwiększającym szanse sukcesu jest połączenie systematyczności i współpracy. Jednocześnie wymaga ono większych nakładów pracy i profesjonalizmu. Jak może ono wyglądać w praktyce?

W kontekście przedstawionych aspektów zarządzania ryzykiem, najważniejszym elementem współpracy z towarzystwem ubezpieczeniowym jest możliwość zabezpieczenia przedsiębiorstwa na każdą ewentualność. Obecnie przedsiębiorstwa same odbierają sygnały o problemach po stronie swoich kontrahentów i wykazują coraz większe zapotrzebowanie na profesjonalne wsparcie. Dotychczas było to domeną wyłącznie dużych firm, jednak coraz więcej małych i średnich podmiotów skłania się ku tego typu rozwiązaniom.

Poszukują one usług dostosowanych do ich możliwości finansowych. Elementami podlegającymi indywidualnym ustaleniom są m.in. wysokość składki ubezpieczeniowej, czas po jakim następuje wypłata odszkodowania od momentu stwierdzenia szkody, wartość pokrycia ubezpieczeniem zobowiązania i zakres polisy. Zarządzanie polisą poprzez składanie wniosków o przyznanie limitów kredytowych i rozpoczęcie działań windykacyjnych musi wymagać jak najmniejszych nakładów pracy.

Reasumując, nie ma wątpliwości, iż kryzys wiąże się ze zmianą podejścia firm do kwestii ich bezpieczeństwa. Wymaga to więcej pracy niż kiedykolwiek, a skala ryzyka może być zbyt duża do samodzielnego zarządzania, tak samo jak ewentualne konsekwencje. Dbanie o własną płynność finansową to nie tylko wyraz troski o interes firmy. W praktyce wpływa na polepszenie kondycji całego sektora korporacyjnego. Tam gdzie wiele podmiotów stosuje odpowiednie zabezpieczenia, ryzyko wystąpienia efektu domina czy zatorów płatniczych jest znacznie niższe.

Bartłomiej Szlaz
Autor jest Dyrektorem Regionu Atradius Credit Insurance N.V. Oddział w Polsce
Gazeta Małych i Średnich Przedsiębiorstw

js

inwestycje.pl

Jak inne kraje radzą sobie z kryzysem?

Wzmacnianie popytu wewnętrznego, wprowadzanie oszczędności budżetowych oraz wspieranie małych i średnich firm, m.in. poprzez ułatwienia w dostępie do kredytów to przykłady działań antykryzysowych, podejmowanych w niektórych krajach świata. Ministerstwo Gospodarki zebrało te informacje i opracowało wnioski dla Polski.

Informacja dotycząca działań antykryzysowych, podejmowanych w wybranych krajach świata, została opracowana w Sekretariacie Ministra Gospodarki na podstawie danych zebranych przez Wydziały Promocji Handlu i Inwestycji (WPHiI).

W pierwszej części Informacji eksperci MG przedstawili globalny kontekst antykryzysowych działań państw, aktywność instytucji międzynarodowych oraz wybrane wątki debaty publicznej dotyczącej kryzysu. Z kolei w drugiej części zostały zaprezentowane rozwiązania programowe i instytucjonalne, przyjęte przez poszczególne państwa w celu skoordynowania działań antykryzysowych. Trzecia część poświęcona jest natomiast prezentacji tych działań, przyporządkowanych do poszczególnych obszarów polityki gospodarczej państwa.

Z dokumentu wynika, że większość analizowanych krajów uruchomiła swoje plany antykryzysowe. Jednak ich zakres jest różny - od standardowego pakietu wspierającego system bankowy, do szczegółowych działań dostosowanych do przejawów spowolnienia gospodarczego w danym kraju.

Austria, Irlandia i Bułgaria zdecydowały o wzmacnianiu popytu wewnętrznego
przez aktywną politykę zamówień publicznych, zwłaszcza dotyczących realizacji projektów budowlanych, drogowych i energetycznych. Inne kraje, jak np. Niemcy, Belgia i Japonia wprowadziły oszczędności budżetowe lub, tak jak Argentyna, uprościły system podatkowy.

Pomoc dla firm poprzez ułatwienie im dostępu do kredytów lub przyspieszenie odpisów amortyzacyjnych wprowadziły natomiast Czechy i Belgia. Z kolei Chorwacja skróciła terminy wydawania zezwoleń na inwestycje zagraniczne.

Według autorów Informacji warto rozważyć skorzystanie w Polsce z niektórych rozwiązań podejmowanych w innych krajach, m.in. ze stworzenia prorozwojowego planu inwestycji rządowych w obszarze infrastruktury i transportu. Dobrą praktyką byłoby także zabezpieczenie gospodarki przed nadmiernym odpływem kapitału, np. przez wprowadzenie zachęt do reinwestowania zysków w Polsce.

Informacja dotycząca działań antykryzysowych podejmowanych w wybranych krajach świata

Ministerstwo Gospodarki

as

inwestycje.pl

Jak inne kraje radzą sobie z kryzysem?

Wzmacnianie popytu wewnętrznego, wprowadzanie oszczędności budżetowych oraz wspieranie małych i średnich firm, m.in. poprzez ułatwienia w dostępie do kredytów to przykłady działań antykryzysowych, podejmowanych w niektórych krajach świata. Ministerstwo Gospodarki zebrało te informacje i opracowało wnioski dla Polski.

Informacja dotycząca działań antykryzysowych, podejmowanych w wybranych krajach świata, została opracowana w Sekretariacie Ministra Gospodarki na podstawie danych zebranych przez Wydziały Promocji Handlu i Inwestycji (WPHiI).

W pierwszej części Informacji eksperci MG przedstawili globalny kontekst antykryzysowych działań państw, aktywność instytucji międzynarodowych oraz wybrane wątki debaty publicznej dotyczącej kryzysu. Z kolei w drugiej części zostały zaprezentowane rozwiązania programowe i instytucjonalne, przyjęte przez poszczególne państwa w celu skoordynowania działań antykryzysowych. Trzecia część poświęcona jest natomiast prezentacji tych działań, przyporządkowanych do poszczególnych obszarów polityki gospodarczej państwa.

Z dokumentu wynika, że większość analizowanych krajów uruchomiła swoje plany antykryzysowe. Jednak ich zakres jest różny - od standardowego pakietu wspierającego system bankowy, do szczegółowych działań dostosowanych do przejawów spowolnienia gospodarczego w danym kraju.

Austria, Irlandia i Bułgaria zdecydowały o wzmacnianiu popytu wewnętrznego
przez aktywną politykę zamówień publicznych, zwłaszcza dotyczących realizacji projektów budowlanych, drogowych i energetycznych. Inne kraje, jak np. Niemcy, Belgia i Japonia wprowadziły oszczędności budżetowe lub, tak jak Argentyna, uprościły system podatkowy.

Pomoc dla firm poprzez ułatwienie im dostępu do kredytów lub przyspieszenie odpisów amortyzacyjnych wprowadziły natomiast Czechy i Belgia. Z kolei Chorwacja skróciła terminy wydawania zezwoleń na inwestycje zagraniczne.

Według autorów Informacji warto rozważyć skorzystanie w Polsce z niektórych rozwiązań podejmowanych w innych krajach, m.in. ze stworzenia prorozwojowego planu inwestycji rządowych w obszarze infrastruktury i transportu. Dobrą praktyką byłoby także zabezpieczenie gospodarki przed nadmiernym odpływem kapitału, np. przez wprowadzenie zachęt do reinwestowania zysków w Polsce.

Informacja dotycząca działań antykryzysowych podejmowanych w wybranych krajach świata

Ministerstwo Gospodarki

as

inwestycje.pl

Islandia ucieka przed falą kryzysu do UE

Parlament Islandii rozważa złożenie wniosku o członkostwo w Unii Europejskiej. Nowa premier Johanna Sigurdardottir zrobiła z wejścia do UE czołowy priorytet swego rządu.
-Jesteśmy blisko demokratycznej konkluzji w kwestii wstąpienia do UE, konkluzji, która bez wątpienia ułatwi nasze gospodarcze odrodzenie. Nie wątpię, że byłoby lepiej, gdybyśmy w trudnym okresie w październiku ubiegłego roku już byli członkiem Unii - mówi premier.

Jeśli islandzki parlament (Althing) pozwoli koalicji prounijnego Sojuszu Socjaldemokratycznego i bardziej sceptycznej wobec Brukseli Zielonej Lewicy na negocjacje w sprawie akcesji do UE, niebawem w kraju odbędzie się referendum w tej kwestii.

Według dziennika Frettabladid rezolucja o rozpoczęciu rozmów o akcesji do UE zostanie przyjęta niewielką liczbą głosów - 30-35 w 63-osobowym parlamencie. Aby została przyjęta, potrzeba 32 głosów.

Socjaldemokraci mają 20 mandatów w parlamencie, a Zielona Lewica 14, lecz obydwa ugrupowania ogłosiły, że podczas głosowania nie będzie dyscypliny partyjnej.

Opozycja chce, aby przeprowadzić dwa referenda: jedno z pytaniem, czy wstępować do UE, a jeśli  Islandczycy będą chcieli akcesji, drugie - w kwestii terminu wejścia do Unii. Rząd z kolei chce tylko pierwszego referendum.

Szwecja, która obecnie przewodniczy Unii Europejskiej, uważa, że Islandia może zostać przyjęta do UE najwcześniej w 2012 roku.

Zwolennikami przyjęcia Islandii do UE są głównie Szwecja, Dania i Finlandia.

Do czasu kryzysu finansowego w Islandii nie toczono faktycznie debaty na temat przystąpienia do UE, głównie ze względu na odrzucenie przez Islandczyków wspólnej, unijnej polityki połowowej.

Jako państwo z najczystszą na świecie wodą, łowiące ok. 2 mln ton ryb rocznie, Islandia jest zależna gospodarczo od rybołówstwa; ryby stanowią prawie trzy czwarte jej eksportu. Po przystąpieniu do Unii musiałaby nie tylko dzielić się swoimi łowiskami, lecz także dostosowywać się do unijnych decyzji co do wielkości połowów.

Przeciwnicy integracji obawiają się także zdominowania i uzależnienia Islandii od UE, z uwagi na mały rozmiar kraju i doświadczenie historyczne wyspy, która choć odzyskała niepodległość po I wojnie światowej, dopiero po II wojnie ogłosiła się republiką i uniezależniła się od Duńczyków.

źródło: money.pl

Islandia ucieka przed falą kryzysu do UE

Parlament Islandii rozważa złożenie wniosku o członkostwo w Unii Europejskiej. Nowa premier Johanna Sigurdardottir zrobiła z wejścia do UE czołowy priorytet swego rządu.
-Jesteśmy blisko demokratycznej konkluzji w kwestii wstąpienia do UE, konkluzji, która bez wątpienia ułatwi nasze gospodarcze odrodzenie. Nie wątpię, że byłoby lepiej, gdybyśmy w trudnym okresie w październiku ubiegłego roku już byli członkiem Unii - mówi premier.

Jeśli islandzki parlament (Althing) pozwoli koalicji prounijnego Sojuszu Socjaldemokratycznego i bardziej sceptycznej wobec Brukseli Zielonej Lewicy na negocjacje w sprawie akcesji do UE, niebawem w kraju odbędzie się referendum w tej kwestii.

Według dziennika Frettabladid rezolucja o rozpoczęciu rozmów o akcesji do UE zostanie przyjęta niewielką liczbą głosów - 30-35 w 63-osobowym parlamencie. Aby została przyjęta, potrzeba 32 głosów.

Socjaldemokraci mają 20 mandatów w parlamencie, a Zielona Lewica 14, lecz obydwa ugrupowania ogłosiły, że podczas głosowania nie będzie dyscypliny partyjnej.

Opozycja chce, aby przeprowadzić dwa referenda: jedno z pytaniem, czy wstępować do UE, a jeśli  Islandczycy będą chcieli akcesji, drugie - w kwestii terminu wejścia do Unii. Rząd z kolei chce tylko pierwszego referendum.

Szwecja, która obecnie przewodniczy Unii Europejskiej, uważa, że Islandia może zostać przyjęta do UE najwcześniej w 2012 roku.

Zwolennikami przyjęcia Islandii do UE są głównie Szwecja, Dania i Finlandia.

Do czasu kryzysu finansowego w Islandii nie toczono faktycznie debaty na temat przystąpienia do UE, głównie ze względu na odrzucenie przez Islandczyków wspólnej, unijnej polityki połowowej.

Jako państwo z najczystszą na świecie wodą, łowiące ok. 2 mln ton ryb rocznie, Islandia jest zależna gospodarczo od rybołówstwa; ryby stanowią prawie trzy czwarte jej eksportu. Po przystąpieniu do Unii musiałaby nie tylko dzielić się swoimi łowiskami, lecz także dostosowywać się do unijnych decyzji co do wielkości połowów.

Przeciwnicy integracji obawiają się także zdominowania i uzależnienia Islandii od UE, z uwagi na mały rozmiar kraju i doświadczenie historyczne wyspy, która choć odzyskała niepodległość po I wojnie światowej, dopiero po II wojnie ogłosiła się republiką i uniezależniła się od Duńczyków.

źródło: money.pl

Zawieszeni 400 metrów nad ziemią

Przezroczysty balkon w Chicago
Najwyższy budynek w USA ma nową, nieco mrożącą krew w żyłach, atrakcję. Za 15 dolarów można sobie zafundować krótką wycieczkę… na zewnątrz budynku. To zdecydowanie nie jest opcja dla tych, którzy mają lęk wysokości, ponieważ balkon wystający z wieżowca jest całkowicie przeszklony, a zwiedzający mają wrażenie „unoszenia się” nad miastem.

źródło:wp.pl

Zawieszeni 400 metrów nad ziemią

Przezroczysty balkon w Chicago
Najwyższy budynek w USA ma nową, nieco mrożącą krew w żyłach, atrakcję. Za 15 dolarów można sobie zafundować krótką wycieczkę… na zewnątrz budynku. To zdecydowanie nie jest opcja dla tych, którzy mają lęk wysokości, ponieważ balkon wystający z wieżowca jest całkowicie przeszklony, a zwiedzający mają wrażenie „unoszenia się” nad miastem.

źródło:wp.pl

Miasta na wodzie

The Swimming City - András Gyõrfi (Węgry) - zwycięzca
Recepta na całkowitą wolność, uniezależnienie się od polityki i ekonomii czy po prostu ucieczka dla wszystkich niezadowolonych z życia na lądzie? Idea osadnictwa morskiego robi coraz większą karierę. The Seasteanding Institiute, czyli organizacja je wspierająca, zorganizowała nawet pierwszy międzynarodowy konkurs na najlepszy projekt pływającego osiedla.

źródło: wp.pl

Miasta na wodzie

The Swimming City - András Gyõrfi (Węgry) - zwycięzca
Recepta na całkowitą wolność, uniezależnienie się od polityki i ekonomii czy po prostu ucieczka dla wszystkich niezadowolonych z życia na lądzie? Idea osadnictwa morskiego robi coraz większą karierę. The Seasteanding Institiute, czyli organizacja je wspierająca, zorganizowała nawet pierwszy międzynarodowy konkurs na najlepszy projekt pływającego osiedla.

źródło: wp.pl

Kiedy gmina zapłaci za niechcianego lokatora?

Samo wypowiedzenie najmu, a następnie uzyskanie w sądzie wyroku nakazującego opróżnienie i wydanie zajmowanego mieszkania, to dla właściciela dopiero początek batalii o odzyskanie lokalu. Często sądy przyznają lokatorom prawo do lokali socjalnych, a tych niemal w każdej gminie w Polsce jest jak na lekarstwo.
W kolejce po lokal socjalny

Obowiązek zapewnienia lokalu socjalnego ciąży na gminie właściwej ze względu na miejsce położenia lokalu podlegającego opróżnieniu. Orzekając o uprawnieniu do otrzymania lokalu socjalnego, sąd nakazuje również wstrzymanie wykonania opróżnienia lokalu do czasu złożenia przez gminę oferty zawarcia umowy najmu lokalu socjalnego. W efekcie na wykonanie przez komornika orzeczeń eksmisyjnych czeka się zwykle kilka lat.

W międzyczasie lokatorzy już zwykle nie płacą ani złotówki właścicielowi, który nie dość, że traci czynsz, jaki mógłby osiągnąć z wynajmu mieszkania, to jeszcze ponosi straty w postaci opłat eksploatacyjnych. Stosownie do obecnie obowiązujących regulacji tego rodzaju szkody ponoszone przez właścicieli winny być rekompensowane przez gminy. Marna to pociecha dla społeczności lokalnych w całym kraju, które w formie podatków i opłat de facto składają się na te odszkodowania.

Odpowiedzialność lokatora i gminy

W pierwszej kolejności to osoby zajmujące lokal bez tytułu prawnego mają obowiązek do dnia opróżnienia lokalu co miesiąc uiszczać odszkodowanie. Powinno ono wynosić tyle, ile właściciel mógłby osiągnąć z tytułu najmu danego lokalu na wolnym rynku. Jeżeli i to nie pokryje strat ponoszonych przez właściciela, ma on prawo żądać od lokatora uzupełniającego odszkodowania.

Ustawodawca obejmuje jednak szczególną ochroną osoby uprawnione do lokalu zamiennego albo socjalnego w przypadku, gdy sąd orzekł o wstrzymaniu wykonania wyroku eksmisyjnego do czasu dostarczenia im takiego lokalu. Mianowicie mają one obowiązek płacić właścicielowi odszkodowanie jedynie w wysokości dotychczasowego czynszu albo innych opłat za używanie lokalu.

Przykład


X płacił Y tytułem czynszu najmu 900 zł. Ponieważ X stracił pracę i trwale zaprzestał regulowania czynszu, Y po kilku pisemnych wezwaniach wypowiedział najem. Pomimo wygaśnięcia stosunku najmu, X nie wyprowadził się. Y wniósł do sądu pozew o nakazanie wydania i opróżnienia lokalu. Sąd wydając wyrok eksmisyjny orzekł o uprawnieniu X-a (bezrobotnego) do otrzymania lokalu socjalnego. Z uwagi na tę okoliczność X obowiązany jest płacić Y odszkodowanie w wysokości 900 zł miesięcznie, mimo iż Y mógłby wynająć mieszkanie za 1.200 zł.

Bez ograniczeń

Różnicę między czynszem rynkowym a odszkodowaniem płaconym przez lokatora bez tytułu prawnego (czyli w powyższym przykładzie 300 zł miesięcznie) pokryje właścicielowi gmina. Wszystko oczywiście przy optymistycznym założeniu, że eksmitowany lokator będzie w dalszym ciągu płacił właścicielowi dotychczasową stawkę czynszu - po wygaśnięciu najmu już w formie comiesięcznego odszkodowania.

Jeżeli jednak niechciany lokator płaci mniej lub - co chyba zdarza się najczęściej - nic, właściciel zyskuje odpowiadające ponoszonej szkodzie (a więc w pełnej wysokości) roszczenie odszkodowawcze wobec gminy z tytułu zaniechania przez nią wykonania wyroku eksmisyjnego.
 
WAŻNE!

Jeżeli gmina nie dostarczyła lokalu socjalnego osobie uprawnionej do niego z mocy wyroku, właścicielowi przysługuje roszczenie odszkodowawcze do gminy, na podstawie art. 417 Kodeksu cywilnego (art. 18 ust. 5 ustawy o ochronie praw lokatorów…).

Należy podkreślić, iż odpowiedzialność gminy nie jest ograniczona - jak to miało miejsce jeszcze kilka lat temu - do różnicy pomiędzy czynszem rynkowym a tym, który obowiązana jest w dalszym ciągu uiszczać osoba czekająca na przyznanie lokalu socjalnego. Jest tak za sprawą wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 11 września 2006 r. (sygn. akt P 14/06), który zakwestionował zgodność z ustawą zasadniczą przepisu art. 18 ust. 4 ustawy o ochronie praw lokatorów.

Szkodę trzeba wykazać

Roszczenie właściciela lokalu przeciwko gminie jest roszczeniem odszkodowawczym. Oznacza to, że gmina zobowiązana jest do zapłaty odszkodowania tylko wtedy, gdy właściciel wykaże, że na skutek zajmowania lokalu przez osobę bez tytułu prawnego poniósł szkodę (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 7 kwietnia 2006 r., sygn. akt III CZP 21/2006). Najlepszym sposobem na to jest złożenie w pozwie skierowanym przeciwko gminie wniosku o opinię biegłego sądowego, który wskaże poziom czynszu możliwy do osiągnięcia na rynku w przypadku wynajmu danego mieszkania. Właściciel, który traci również na opłatach eksploatacyjnych, powinien także załączyć stosowne rachunki.

Jak nie socjalne, to tymczasowe

Wykonując obowiązek opróżnienia lokalu służącego zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych dłużnika na podstawie tytułu wykonawczego, z którego nie wynika prawo dłużnika do lokalu socjalnego lub zamiennego, komornik wstrzyma się z dokonaniem czynności do czasu, gdy gmina (lub sam właściciel) wskaże tymczasowe pomieszczenie lub gdy dłużnik znajdzie takie pomieszczenie. Wynika to z art. 1046 § 4 Kodeksu postępowania cywilnego.

Tymczasowe pomieszczenie powinno: nadawać się do zamieszkania, zapewniać co najmniej 5 m2 powierzchni mieszkalnej na jedną osobę oraz znajdować się w tej samej miejscowości lub pobliskiej. Od niektórych wymagań można odstąpić za zgodą osoby eksmitowanej. Szczegółowe warunki, jakim powinno odpowiadać tymczasowe pomieszczenie, określa rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 26 stycznia 2005 r. w sprawie szczegółowego trybu postępowania w sprawach o opróżnienie lokalu…

Podstawa prawna: ustawa z dnia 21.06.2001 r. o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie Kodeksu cywilnego (Dz. U. z 2005 r. nr 31, poz. 266 ze zm.).


Autor: Tomasz Konieczny
Gazeta Podatkowa Nr 574 z dnia 2009-07-09



js

Kiedy gmina zapłaci za niechcianego lokatora?

Samo wypowiedzenie najmu, a następnie uzyskanie w sądzie wyroku nakazującego opróżnienie i wydanie zajmowanego mieszkania, to dla właściciela dopiero początek batalii o odzyskanie lokalu. Często sądy przyznają lokatorom prawo do lokali socjalnych, a tych niemal w każdej gminie w Polsce jest jak na lekarstwo.
W kolejce po lokal socjalny

Obowiązek zapewnienia lokalu socjalnego ciąży na gminie właściwej ze względu na miejsce położenia lokalu podlegającego opróżnieniu. Orzekając o uprawnieniu do otrzymania lokalu socjalnego, sąd nakazuje również wstrzymanie wykonania opróżnienia lokalu do czasu złożenia przez gminę oferty zawarcia umowy najmu lokalu socjalnego. W efekcie na wykonanie przez komornika orzeczeń eksmisyjnych czeka się zwykle kilka lat.

W międzyczasie lokatorzy już zwykle nie płacą ani złotówki właścicielowi, który nie dość, że traci czynsz, jaki mógłby osiągnąć z wynajmu mieszkania, to jeszcze ponosi straty w postaci opłat eksploatacyjnych. Stosownie do obecnie obowiązujących regulacji tego rodzaju szkody ponoszone przez właścicieli winny być rekompensowane przez gminy. Marna to pociecha dla społeczności lokalnych w całym kraju, które w formie podatków i opłat de facto składają się na te odszkodowania.

Odpowiedzialność lokatora i gminy

W pierwszej kolejności to osoby zajmujące lokal bez tytułu prawnego mają obowiązek do dnia opróżnienia lokalu co miesiąc uiszczać odszkodowanie. Powinno ono wynosić tyle, ile właściciel mógłby osiągnąć z tytułu najmu danego lokalu na wolnym rynku. Jeżeli i to nie pokryje strat ponoszonych przez właściciela, ma on prawo żądać od lokatora uzupełniającego odszkodowania.

Ustawodawca obejmuje jednak szczególną ochroną osoby uprawnione do lokalu zamiennego albo socjalnego w przypadku, gdy sąd orzekł o wstrzymaniu wykonania wyroku eksmisyjnego do czasu dostarczenia im takiego lokalu. Mianowicie mają one obowiązek płacić właścicielowi odszkodowanie jedynie w wysokości dotychczasowego czynszu albo innych opłat za używanie lokalu.

Przykład


X płacił Y tytułem czynszu najmu 900 zł. Ponieważ X stracił pracę i trwale zaprzestał regulowania czynszu, Y po kilku pisemnych wezwaniach wypowiedział najem. Pomimo wygaśnięcia stosunku najmu, X nie wyprowadził się. Y wniósł do sądu pozew o nakazanie wydania i opróżnienia lokalu. Sąd wydając wyrok eksmisyjny orzekł o uprawnieniu X-a (bezrobotnego) do otrzymania lokalu socjalnego. Z uwagi na tę okoliczność X obowiązany jest płacić Y odszkodowanie w wysokości 900 zł miesięcznie, mimo iż Y mógłby wynająć mieszkanie za 1.200 zł.

Bez ograniczeń

Różnicę między czynszem rynkowym a odszkodowaniem płaconym przez lokatora bez tytułu prawnego (czyli w powyższym przykładzie 300 zł miesięcznie) pokryje właścicielowi gmina. Wszystko oczywiście przy optymistycznym założeniu, że eksmitowany lokator będzie w dalszym ciągu płacił właścicielowi dotychczasową stawkę czynszu - po wygaśnięciu najmu już w formie comiesięcznego odszkodowania.

Jeżeli jednak niechciany lokator płaci mniej lub - co chyba zdarza się najczęściej - nic, właściciel zyskuje odpowiadające ponoszonej szkodzie (a więc w pełnej wysokości) roszczenie odszkodowawcze wobec gminy z tytułu zaniechania przez nią wykonania wyroku eksmisyjnego.
 
WAŻNE!

Jeżeli gmina nie dostarczyła lokalu socjalnego osobie uprawnionej do niego z mocy wyroku, właścicielowi przysługuje roszczenie odszkodowawcze do gminy, na podstawie art. 417 Kodeksu cywilnego (art. 18 ust. 5 ustawy o ochronie praw lokatorów…).

Należy podkreślić, iż odpowiedzialność gminy nie jest ograniczona - jak to miało miejsce jeszcze kilka lat temu - do różnicy pomiędzy czynszem rynkowym a tym, który obowiązana jest w dalszym ciągu uiszczać osoba czekająca na przyznanie lokalu socjalnego. Jest tak za sprawą wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 11 września 2006 r. (sygn. akt P 14/06), który zakwestionował zgodność z ustawą zasadniczą przepisu art. 18 ust. 4 ustawy o ochronie praw lokatorów.

Szkodę trzeba wykazać

Roszczenie właściciela lokalu przeciwko gminie jest roszczeniem odszkodowawczym. Oznacza to, że gmina zobowiązana jest do zapłaty odszkodowania tylko wtedy, gdy właściciel wykaże, że na skutek zajmowania lokalu przez osobę bez tytułu prawnego poniósł szkodę (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 7 kwietnia 2006 r., sygn. akt III CZP 21/2006). Najlepszym sposobem na to jest złożenie w pozwie skierowanym przeciwko gminie wniosku o opinię biegłego sądowego, który wskaże poziom czynszu możliwy do osiągnięcia na rynku w przypadku wynajmu danego mieszkania. Właściciel, który traci również na opłatach eksploatacyjnych, powinien także załączyć stosowne rachunki.

Jak nie socjalne, to tymczasowe

Wykonując obowiązek opróżnienia lokalu służącego zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych dłużnika na podstawie tytułu wykonawczego, z którego nie wynika prawo dłużnika do lokalu socjalnego lub zamiennego, komornik wstrzyma się z dokonaniem czynności do czasu, gdy gmina (lub sam właściciel) wskaże tymczasowe pomieszczenie lub gdy dłużnik znajdzie takie pomieszczenie. Wynika to z art. 1046 § 4 Kodeksu postępowania cywilnego.

Tymczasowe pomieszczenie powinno: nadawać się do zamieszkania, zapewniać co najmniej 5 m2 powierzchni mieszkalnej na jedną osobę oraz znajdować się w tej samej miejscowości lub pobliskiej. Od niektórych wymagań można odstąpić za zgodą osoby eksmitowanej. Szczegółowe warunki, jakim powinno odpowiadać tymczasowe pomieszczenie, określa rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 26 stycznia 2005 r. w sprawie szczegółowego trybu postępowania w sprawach o opróżnienie lokalu…

Podstawa prawna: ustawa z dnia 21.06.2001 r. o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie Kodeksu cywilnego (Dz. U. z 2005 r. nr 31, poz. 266 ze zm.).


Autor: Tomasz Konieczny
Gazeta Podatkowa Nr 574 z dnia 2009-07-09



js

GM wolny od ryzyka

Amerykański koncern samochodowy General Motors (GM) został w piątek uwolniony od rygorów postępowania upadłościowego, podejmując działalność jako nowa spółka o wyraźnie zmniejszonych rozmiarach, ze znacznie zredukowanymi długami i dominacją inwestorów państwowych w kapitale akcyjnym.

Postępowanie to wszczęto 1 czerwca, gdy GM złożył wniosek o sądową ochronę przed wierzycielami. Ogłoszenie formalnego bankructwa odbyło się w ramach popieranego przez administrację prezydenta Baracka Obamy planu, by silnie zadłużony koncern wyzbył się znacznej części swoich aktywów, a rolę jego głównego akcjonariusza przejęło państwo.

W rezultacie daleko posuniętej nacjonalizacji władze USA i Kanady dysponują obecnie łącznie 72,5 proc. akcji GM w zamian za udzieloną mu pomoc publiczną w kwocie znacznie ponad 50 mld dolarów. "Będziemy ciężko pracować nad tym, by spłacić pieniądze i zaufanie" - zapewnił prezes koncernu Fritz Henderson.

Działalność GM od początku 2005 roku do chwili obecnej zamknęła się skumulowaną stratą 88 mld dolarów. Zdaniem analityków, przyczynił się do tego nie tylko ogólnoświatowy kryzys, lecz również zaniedbanie redukcji kosztów i zbyt długie forsowanie produkcji modeli o nadmiernym zużyciu paliwa.

Amerykański związek zawodowy branży samochodowej UAW otrzymał 17,5 proc. akcji nowego GM dla zabezpieczenia kosztów opieki medycznej nad emerytowanymi pracownikami koncernu. Pozostałe 10 proc. udziałów przejęli wierzyciele w zamian za umorzenie długów na łączną sumę 27 mld dolarów.

Restrukturyzacja GM przewiduje rezygnację z wielu jego marek. W Stanach Zjednoczonych działalność produkcyjna koncernu skupi się wokół Chevroleta i Cadillaca, w Europie zostanie sprzedany szwedzki Saab. Natomiast w wyodrębnionym już prawnie Oplu GM chce zachować udział mniejszościowy na poziomie 35 procent - poinformował Henderson.

Potwierdził również, że "odchudzanie" koncernu będzie kontynuowane, a liczba jego pracowników na terenie USA zmniejszy się do końca br. do 64 tys. 20 lat temu w Stanach Zjednoczonych General Motors zatrudniał łącznie 538 tys. ludzi.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

GM wolny od ryzyka

Amerykański koncern samochodowy General Motors (GM) został w piątek uwolniony od rygorów postępowania upadłościowego, podejmując działalność jako nowa spółka o wyraźnie zmniejszonych rozmiarach, ze znacznie zredukowanymi długami i dominacją inwestorów państwowych w kapitale akcyjnym.

Postępowanie to wszczęto 1 czerwca, gdy GM złożył wniosek o sądową ochronę przed wierzycielami. Ogłoszenie formalnego bankructwa odbyło się w ramach popieranego przez administrację prezydenta Baracka Obamy planu, by silnie zadłużony koncern wyzbył się znacznej części swoich aktywów, a rolę jego głównego akcjonariusza przejęło państwo.

W rezultacie daleko posuniętej nacjonalizacji władze USA i Kanady dysponują obecnie łącznie 72,5 proc. akcji GM w zamian za udzieloną mu pomoc publiczną w kwocie znacznie ponad 50 mld dolarów. "Będziemy ciężko pracować nad tym, by spłacić pieniądze i zaufanie" - zapewnił prezes koncernu Fritz Henderson.

Działalność GM od początku 2005 roku do chwili obecnej zamknęła się skumulowaną stratą 88 mld dolarów. Zdaniem analityków, przyczynił się do tego nie tylko ogólnoświatowy kryzys, lecz również zaniedbanie redukcji kosztów i zbyt długie forsowanie produkcji modeli o nadmiernym zużyciu paliwa.

Amerykański związek zawodowy branży samochodowej UAW otrzymał 17,5 proc. akcji nowego GM dla zabezpieczenia kosztów opieki medycznej nad emerytowanymi pracownikami koncernu. Pozostałe 10 proc. udziałów przejęli wierzyciele w zamian za umorzenie długów na łączną sumę 27 mld dolarów.

Restrukturyzacja GM przewiduje rezygnację z wielu jego marek. W Stanach Zjednoczonych działalność produkcyjna koncernu skupi się wokół Chevroleta i Cadillaca, w Europie zostanie sprzedany szwedzki Saab. Natomiast w wyodrębnionym już prawnie Oplu GM chce zachować udział mniejszościowy na poziomie 35 procent - poinformował Henderson.

Potwierdził również, że "odchudzanie" koncernu będzie kontynuowane, a liczba jego pracowników na terenie USA zmniejszy się do końca br. do 64 tys. 20 lat temu w Stanach Zjednoczonych General Motors zatrudniał łącznie 538 tys. ludzi.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Bogate kraje potrzebują Indii i Chin

Pod takimi tytułami indyjskie media przynoszą relacje ze Szczytu G-8 we Włoszech. W trakcie spotkania przywódców grupy najbardziej uprzemysłowionych krajów świata odbywały się konsultacje polityczne z liderami wschodzących potęg gospodarczych. Brał w nich udział premier Indii Manmohan Singh.
Indyjscy komentatorzy podkreślają, iż włoskie rozmowy pokazały, iż najbogatsze kraje świata nie mogą nie liczyć się z głosem wchodzącym potęg gospodarczych. Zdaniem indyjskich komentatorów, żadnego z najważniejszych problemów współczesnego świata nie uda się rozwiązać bez współpracy krajów rozwiniętych z krajami określanymi mianem wschodzących rynków.

Komentatorzy w Indiach zauważają, że zbudowanie nowego ładu gospodarczego świata, reforma międzynarodowych instytucji finansowych oraz walka z ociepleniem klimatu, to wszystko sprawy nie do rozwiązania bez uwzględnienia stanowiska nowych potęg gospodarczych. W New Delhi zalicza się do nich oprócz Indii, także Chiny, Brazylię, Republikę Południowej Afryki, Meksyk oraz coraz częściej Egipt. Dlatego G-8 powinna, zdaniem indyjskich komentatorów, zostać już wkrótce zastąpiona nową instytucją grupującą większą liczbę krajów.


Źródło: IAR
onet.pl

Bogate kraje potrzebują Indii i Chin

Pod takimi tytułami indyjskie media przynoszą relacje ze Szczytu G-8 we Włoszech. W trakcie spotkania przywódców grupy najbardziej uprzemysłowionych krajów świata odbywały się konsultacje polityczne z liderami wschodzących potęg gospodarczych. Brał w nich udział premier Indii Manmohan Singh.
Indyjscy komentatorzy podkreślają, iż włoskie rozmowy pokazały, iż najbogatsze kraje świata nie mogą nie liczyć się z głosem wchodzącym potęg gospodarczych. Zdaniem indyjskich komentatorów, żadnego z najważniejszych problemów współczesnego świata nie uda się rozwiązać bez współpracy krajów rozwiniętych z krajami określanymi mianem wschodzących rynków.

Komentatorzy w Indiach zauważają, że zbudowanie nowego ładu gospodarczego świata, reforma międzynarodowych instytucji finansowych oraz walka z ociepleniem klimatu, to wszystko sprawy nie do rozwiązania bez uwzględnienia stanowiska nowych potęg gospodarczych. W New Delhi zalicza się do nich oprócz Indii, także Chiny, Brazylię, Republikę Południowej Afryki, Meksyk oraz coraz częściej Egipt. Dlatego G-8 powinna, zdaniem indyjskich komentatorów, zostać już wkrótce zastąpiona nową instytucją grupującą większą liczbę krajów.


Źródło: IAR
onet.pl

Rynek nieruchomości kluczowy dla gospodarki USA

Parę tygodni temu odwiedziłam stan Zachodnia Wirginia w USA, gdzie moi przyjaciele prowadzą niewielką firmę obrotu nieruchomościami. Siedząc u nich na podwórku w pewien łagodny letni wieczór, usłyszałam jak dotkliwie krach w mieszkalnictwie odczuli ludzie z tej branż w tej ładnej niewielkiej miejscowości.
Jak dotąd moi przyjaciele uniknęli najgorszego sprytnymi manewrami finansowymi. I pogodnie utrzymują, że miasto może zapobiec większym szkodom jeśli ceny się ustabilizują lub wzrosną. - Jeśli jednak ceny będą dalej spadać, to będzie straszne - powiedział jeden z nich, po czym zaznaczył, że "tak naprawdę nie uważamy tego za prawdopodobne. Nic nie może spadać przez tak długi czas".

Czy takie założenie jest uzasadnione? To jest pytanie warte 6000 mld dolarów, nie tylko dla  Zachodniej Wirginii, lecz także dla szerszego systemu finansowego. To w końcu zwrot na rynku nieruchomości w USA dał początek kryzysowi finansowemu. I choć od tamtego czasu wydarzyło się wiele innych katastrof finansowych, stan amerykańskiego rynku nieruchomości pozostaje nadal kluczowy dla całego sektora bankowości.

Bowiem nie tylko kondycja amerykańskiego konsumenta – i tym samym gospodarki – jest nadal powiązana z mieszkalnictwem, lecz bilanse księgowe banków zachodnich są również mocno splecione z nieruchomościami. Zwłaszcza największe banki w Ameryce, w rodzaju Bank of America, JPMorgan i Citi wciąż mają zapisane w księgach duże ilości pożyczek zabezpieczonych nieruchomościami mieszkalnymi i komercyjnymi, do czego dochodzą pożyczki uprzednio przepakowane na obligacje i sprzedane dalej. To samo dotyczy wielu mniejszych banków.

I podczas gdy ceny obligacji powiązanych z hipotekami już spadły odzwierciedlając obniżki cen domów, wartość wielu pożyczek materialnych nie została w pełni obniżona ponieważ figurują one w księgach jako zastrzeżone do terminu zapadalności – a banki nie wierzą w dalszy spadek cen. W mieście odwiedzonym przeze mnie w Zachodniej Wirginii niektórzy lokalni bankierzy odmawiają nawet sprzedawania nieruchomości poddanych egzekucji komorniczej ponieważ uważają, że ceny wkrótce wzrosną. Czyli jeśli ceny zamiast tego spadną, oznaczać to może tylko jedno: dalszą udrękę dla banków. 

A więc, czy ceny nieruchomości w USA ustabilizują się? Chyba nie, jeśli wierzyć zaskakującej prezentacji z tego tygodnia w wykonaniu dużej globalnej grupy finansowej. Akurat ta ekipa analityków – która bardzo dobrze rozpoznawała oznaki nadchodzącego kryzysu finansowego w ciągu minionych czterech lat – obecnie ostrzega swych klientów, aby w obecnym cyklu spodziewali się spadku cen nieruchomości w USA o przeszło 40 procent.

Dobra wiadomość jest taka, że w niektórych regionach USA ceny spadły już tak gwałtownie – często  o ponad 30 procent – że już teraz nieruchomości są bardzo atrakcyjne przy uwzględnieniu dochodów ludności i aspektów historycznych. Jednak zła polega na tym, że domy nie są jeszcze wystarczająco tanie do zapobieżenia dalszym spadkom cen. Wręcz przeciwnie, ta ekipa analityków uważa, że gdy do modelu doda się problemy nadmiaru podaży w mieszkalnictwie oraz  wzrost bezrobocia, średnie ceny domów w USA spadną o dalsze 14 procent w ciągu następnych kilku lat – nakładając się na dotychczasowe spadki.

Za główną informacją kryją się zaskakujące różnice regionalne. Uważa się, że Colorado ma już najgorsze poza sobą. Natomiast w Nowym Jorku bolesne problemy dopiero się zaczynają. Przewidywany spadek cen wyniesie tam około 30 procent. W sumie, z prognoz tych wynika, że w 25 mln gospodarstwach domowych w Ameryce posiadany przez nie majątek zmniejszy swoją wartość. 

Jest to prognoza bardziej ponura od przedstawianych przez rząd USA i wiele dużych banków amerykańskich. Jednak liczbę 25 mln powtarzają inne grupy inwestycyjne w rodzaju Pimco. Jeśli okaże się trafna, powstaną dwa kluczowe pytania. Jednym jest stopień, do jakiego zachodni system bankowy byłby w stanie stawić czoła drugiej rundzie strat na rynku nieruchomości (zwłaszcza, że wspomniani analitycy są bardziej zaniepokojeni perspektywami nieruchomości komercyjnych niż sektorem mieszkaniowym).

Jednak drugim fascynującym pytaniem jest jaki wpływ dalsze spadki cen domów mogłyby wywrzeć na psychikę konsumentów. Ameryka nigdy dotąd nie miała do czynienia ze spadkiem wartości majątków w takiej skali, a więc nikt nie jest pewien jak mogłyby zareagować gospodarstwa domowe. Czy masowym niewywiązywaniem się z zawartych umów? Czy wyborcy aż tak się rozsierdzą, że żądać będą dalszych populistycznych akcji ratunkowych dla sektora mieszkaniowego (lub reformy finansów)? Czy konsumenci jeszcze bardziej ograniczą wydatki?

Albo może zamiast tego gospodarstwa domowe zachowają się jak moi przyjaciele w Zachodniej Wirginii – czyli wzruszą ramionami i wykażą się tym powszechnym w Ameryce poczuciem optymizmu i prężnością, zakładając po prostu, że w końcu sprawy jakoś się ułożą (lub że prezydent Obama w jakiś sposób pospieszy z ratunkiem)? 

Szczerze mówiąc, nie jestem pewna. Jest jednak jasne, że trudno będzie administracji Obamy zapobiec zagrażającym spadkom cen biorąc pod uwagę zróżnicowany charakter rynku kredytów hipotecznych i rosnące zadłużenie. To z kolei skłania mnie do poglądu, że jest za wcześnie aby sądzić, iż ‘zielone kiełki’ mogą być zapowiedzią rychłego odrodzenia w pełnym wymiarze – ani na zielonych pastwiskach Zachodniej Wirginii, ani w jakimkolwiek innym miejscu powiązanym  ze światem amerykańskich kredytów hipotecznych. 

Autorka: Gillian Tett
Financial Times

Rynek nieruchomości kluczowy dla gospodarki USA

Parę tygodni temu odwiedziłam stan Zachodnia Wirginia w USA, gdzie moi przyjaciele prowadzą niewielką firmę obrotu nieruchomościami. Siedząc u nich na podwórku w pewien łagodny letni wieczór, usłyszałam jak dotkliwie krach w mieszkalnictwie odczuli ludzie z tej branż w tej ładnej niewielkiej miejscowości.
Jak dotąd moi przyjaciele uniknęli najgorszego sprytnymi manewrami finansowymi. I pogodnie utrzymują, że miasto może zapobiec większym szkodom jeśli ceny się ustabilizują lub wzrosną. - Jeśli jednak ceny będą dalej spadać, to będzie straszne - powiedział jeden z nich, po czym zaznaczył, że "tak naprawdę nie uważamy tego za prawdopodobne. Nic nie może spadać przez tak długi czas".

Czy takie założenie jest uzasadnione? To jest pytanie warte 6000 mld dolarów, nie tylko dla  Zachodniej Wirginii, lecz także dla szerszego systemu finansowego. To w końcu zwrot na rynku nieruchomości w USA dał początek kryzysowi finansowemu. I choć od tamtego czasu wydarzyło się wiele innych katastrof finansowych, stan amerykańskiego rynku nieruchomości pozostaje nadal kluczowy dla całego sektora bankowości.

Bowiem nie tylko kondycja amerykańskiego konsumenta – i tym samym gospodarki – jest nadal powiązana z mieszkalnictwem, lecz bilanse księgowe banków zachodnich są również mocno splecione z nieruchomościami. Zwłaszcza największe banki w Ameryce, w rodzaju Bank of America, JPMorgan i Citi wciąż mają zapisane w księgach duże ilości pożyczek zabezpieczonych nieruchomościami mieszkalnymi i komercyjnymi, do czego dochodzą pożyczki uprzednio przepakowane na obligacje i sprzedane dalej. To samo dotyczy wielu mniejszych banków.

I podczas gdy ceny obligacji powiązanych z hipotekami już spadły odzwierciedlając obniżki cen domów, wartość wielu pożyczek materialnych nie została w pełni obniżona ponieważ figurują one w księgach jako zastrzeżone do terminu zapadalności – a banki nie wierzą w dalszy spadek cen. W mieście odwiedzonym przeze mnie w Zachodniej Wirginii niektórzy lokalni bankierzy odmawiają nawet sprzedawania nieruchomości poddanych egzekucji komorniczej ponieważ uważają, że ceny wkrótce wzrosną. Czyli jeśli ceny zamiast tego spadną, oznaczać to może tylko jedno: dalszą udrękę dla banków. 

A więc, czy ceny nieruchomości w USA ustabilizują się? Chyba nie, jeśli wierzyć zaskakującej prezentacji z tego tygodnia w wykonaniu dużej globalnej grupy finansowej. Akurat ta ekipa analityków – która bardzo dobrze rozpoznawała oznaki nadchodzącego kryzysu finansowego w ciągu minionych czterech lat – obecnie ostrzega swych klientów, aby w obecnym cyklu spodziewali się spadku cen nieruchomości w USA o przeszło 40 procent.

Dobra wiadomość jest taka, że w niektórych regionach USA ceny spadły już tak gwałtownie – często  o ponad 30 procent – że już teraz nieruchomości są bardzo atrakcyjne przy uwzględnieniu dochodów ludności i aspektów historycznych. Jednak zła polega na tym, że domy nie są jeszcze wystarczająco tanie do zapobieżenia dalszym spadkom cen. Wręcz przeciwnie, ta ekipa analityków uważa, że gdy do modelu doda się problemy nadmiaru podaży w mieszkalnictwie oraz  wzrost bezrobocia, średnie ceny domów w USA spadną o dalsze 14 procent w ciągu następnych kilku lat – nakładając się na dotychczasowe spadki.

Za główną informacją kryją się zaskakujące różnice regionalne. Uważa się, że Colorado ma już najgorsze poza sobą. Natomiast w Nowym Jorku bolesne problemy dopiero się zaczynają. Przewidywany spadek cen wyniesie tam około 30 procent. W sumie, z prognoz tych wynika, że w 25 mln gospodarstwach domowych w Ameryce posiadany przez nie majątek zmniejszy swoją wartość. 

Jest to prognoza bardziej ponura od przedstawianych przez rząd USA i wiele dużych banków amerykańskich. Jednak liczbę 25 mln powtarzają inne grupy inwestycyjne w rodzaju Pimco. Jeśli okaże się trafna, powstaną dwa kluczowe pytania. Jednym jest stopień, do jakiego zachodni system bankowy byłby w stanie stawić czoła drugiej rundzie strat na rynku nieruchomości (zwłaszcza, że wspomniani analitycy są bardziej zaniepokojeni perspektywami nieruchomości komercyjnych niż sektorem mieszkaniowym).

Jednak drugim fascynującym pytaniem jest jaki wpływ dalsze spadki cen domów mogłyby wywrzeć na psychikę konsumentów. Ameryka nigdy dotąd nie miała do czynienia ze spadkiem wartości majątków w takiej skali, a więc nikt nie jest pewien jak mogłyby zareagować gospodarstwa domowe. Czy masowym niewywiązywaniem się z zawartych umów? Czy wyborcy aż tak się rozsierdzą, że żądać będą dalszych populistycznych akcji ratunkowych dla sektora mieszkaniowego (lub reformy finansów)? Czy konsumenci jeszcze bardziej ograniczą wydatki?

Albo może zamiast tego gospodarstwa domowe zachowają się jak moi przyjaciele w Zachodniej Wirginii – czyli wzruszą ramionami i wykażą się tym powszechnym w Ameryce poczuciem optymizmu i prężnością, zakładając po prostu, że w końcu sprawy jakoś się ułożą (lub że prezydent Obama w jakiś sposób pospieszy z ratunkiem)? 

Szczerze mówiąc, nie jestem pewna. Jest jednak jasne, że trudno będzie administracji Obamy zapobiec zagrażającym spadkom cen biorąc pod uwagę zróżnicowany charakter rynku kredytów hipotecznych i rosnące zadłużenie. To z kolei skłania mnie do poglądu, że jest za wcześnie aby sądzić, iż ‘zielone kiełki’ mogą być zapowiedzią rychłego odrodzenia w pełnym wymiarze – ani na zielonych pastwiskach Zachodniej Wirginii, ani w jakimkolwiek innym miejscu powiązanym  ze światem amerykańskich kredytów hipotecznych. 

Autorka: Gillian Tett
Financial Times

Geithner broni rządowego planu pobudzenia gospodarki

Minister skarbu USA Timothy Geithner bronił w piątek rządowego planu pobudzenia gospodarki kosztem wydatków 787 miliardów dolarów z budżetu, który zdaniem krytyków nie skutkuje w walce z recesją.
"Pakiet stymulacyjny spełnia oczekiwania, zwiększając zasoby pieniężne podatników i dostarczając pomocy stanom, aby nie musiały zwalniać dziesiątek tysięcy nauczycieli, strażaków i innych pracowników" - powiedział Geithner na przesłuchaniach przed Komisjami Usług Finansowych i Rolnictwa Izby Reprezentantów.

"Są także istotne inwestycje w infrastrukturę, które już zaczęły przynosić efekty i będą miały maksymalny wpływ na gospodarkę w drugiej połowie tego roku. Mam wrażenie i myślę, że na ogół zgadzają się co do tego ekonomiści, iż nastąpiła istotna poprawa w powstrzymywaniu najgorszej od pokoleń światowej recesji" - dodał.

Republikanie krytykują pakiet stymulacyjny, wskazując na rosnące wciąż bezrobocie, które w czerwcu osiągnęło już 9,5 procent, a zdaniem ekonomistów do końca roku przekroczy 10 procent.

Konserwatyści twierdzą, że głównym skutkiem ogromnych wydatków rządowych będzie niebezpieczne powiększenie deficytu i długu publicznego, co może doprowadzić do wzrostu inflacji.

Na przesłuchaniach w Kongresie Geithner podkreślał, że wzrost bezrobocia jest nieunikniony w czasie recesji.

Wezwał też do zaostrzenia regulacji rynku derywatów, czyli takich instrumentów finansowych jak papiery wartościowe gwarantowane kredytami hipotecznymi (MBS), którymi spekulacja decydująco przyczyniła się do kryzysu finansowego i recesji.

Wymaga to uchwalenia przez Kongres odpowiednich ustaw. Demokratyczny przewodniczący Komisji Usług Finansowych Barney Frank obiecał administracji poparcie w tej sprawie.


Źródło: PAP
onet.pl

Geithner broni rządowego planu pobudzenia gospodarki

Minister skarbu USA Timothy Geithner bronił w piątek rządowego planu pobudzenia gospodarki kosztem wydatków 787 miliardów dolarów z budżetu, który zdaniem krytyków nie skutkuje w walce z recesją.
"Pakiet stymulacyjny spełnia oczekiwania, zwiększając zasoby pieniężne podatników i dostarczając pomocy stanom, aby nie musiały zwalniać dziesiątek tysięcy nauczycieli, strażaków i innych pracowników" - powiedział Geithner na przesłuchaniach przed Komisjami Usług Finansowych i Rolnictwa Izby Reprezentantów.

"Są także istotne inwestycje w infrastrukturę, które już zaczęły przynosić efekty i będą miały maksymalny wpływ na gospodarkę w drugiej połowie tego roku. Mam wrażenie i myślę, że na ogół zgadzają się co do tego ekonomiści, iż nastąpiła istotna poprawa w powstrzymywaniu najgorszej od pokoleń światowej recesji" - dodał.

Republikanie krytykują pakiet stymulacyjny, wskazując na rosnące wciąż bezrobocie, które w czerwcu osiągnęło już 9,5 procent, a zdaniem ekonomistów do końca roku przekroczy 10 procent.

Konserwatyści twierdzą, że głównym skutkiem ogromnych wydatków rządowych będzie niebezpieczne powiększenie deficytu i długu publicznego, co może doprowadzić do wzrostu inflacji.

Na przesłuchaniach w Kongresie Geithner podkreślał, że wzrost bezrobocia jest nieunikniony w czasie recesji.

Wezwał też do zaostrzenia regulacji rynku derywatów, czyli takich instrumentów finansowych jak papiery wartościowe gwarantowane kredytami hipotecznymi (MBS), którymi spekulacja decydująco przyczyniła się do kryzysu finansowego i recesji.

Wymaga to uchwalenia przez Kongres odpowiednich ustaw. Demokratyczny przewodniczący Komisji Usług Finansowych Barney Frank obiecał administracji poparcie w tej sprawie.


Źródło: PAP
onet.pl

Gaz za stocznie

Rząd zachęcił inwestorów do stoczni w Szczecinie i Gdyni tym, że za gaz z Kataru zapłacił znacznie więcej niż inni? Twardych dowodów nie ma, ale wskazują na to poszlaki - pisze "Gazeta Wyborcza".
Gazeta przypomina, że sprzedaż majątku stoczni odbywała się pod presją czasu i UE. Rząd chciał za wszelką cenę znaleźć inwestorów dla upadłych stoczni, otrąbić sukces i uspokoić wściekłych stoczniowców.

W maju nadeszły pierwsze informacje, że inwestorem będzie zarejestrowana na holenderskich Antylach spółka United International Trust, zaraz potem -że prawdziwym inwestorem będzie kapitał z Kataru.

Minister skarbu Aleksander Grad, mimo że wcześniej to zapowiadał, do dziś nie ujawnił, kto jest właściwie inwestorem i co z nim wynegocjował. Twierdzi, że inwestor pochodzi z Kataru. Wiadomo też, że zapłacił za obie stocznie 380 mln zł, a stoczniowcy otrzymali odprawy -w sumie prawie 600 mln zł.

Liczyła się tylko cena, a nie -jak zwykle przy prywatyzacjach - także zobowiązanie do zainwestowania kapitału, zatrudnienia określonej liczby ludzi, pakiety socjalne.

30 czerwca podczas krótkiej wizyty w Katarze minister Grad i szefowie państwowej firmy gazowej PGNiG podpisali z Qatargasem 20-letni kontrakt na dostawę do Polski skroplonego gazu- 1 mln ton rocznie. Z informacji, które PGNiG musiało ujawnić jako spółka giełdowa, wynika, że cena za tonę wyniesie 550 dol. i będzie się zmieniać zależnie od ceny ropy.

Według portalu internetowego Platts poświęconego światowemu rynkowi towarów i energii Qatargas podpisał 19 czerwca umowę z konsorcjum ośmiu japońskich firm energetycznych na dostawy 6 mln ton skroplonego gazu rocznie do roku 2021. Cena też jest powiązana z cenami ropy naftowej. Przy obecnym ich poziomie wynosi około 450 dol. za tonę.

Zatem PGNiG będzie płacić co roku o 100 mln dol. więcej niż Japończycy! A ostateczny rachunek zapłacą konsumenci gazu - konkluduje "Gazeta Wyborcza".


źródło:onet.pl

Gaz za stocznie

Rząd zachęcił inwestorów do stoczni w Szczecinie i Gdyni tym, że za gaz z Kataru zapłacił znacznie więcej niż inni? Twardych dowodów nie ma, ale wskazują na to poszlaki - pisze "Gazeta Wyborcza".
Gazeta przypomina, że sprzedaż majątku stoczni odbywała się pod presją czasu i UE. Rząd chciał za wszelką cenę znaleźć inwestorów dla upadłych stoczni, otrąbić sukces i uspokoić wściekłych stoczniowców.

W maju nadeszły pierwsze informacje, że inwestorem będzie zarejestrowana na holenderskich Antylach spółka United International Trust, zaraz potem -że prawdziwym inwestorem będzie kapitał z Kataru.

Minister skarbu Aleksander Grad, mimo że wcześniej to zapowiadał, do dziś nie ujawnił, kto jest właściwie inwestorem i co z nim wynegocjował. Twierdzi, że inwestor pochodzi z Kataru. Wiadomo też, że zapłacił za obie stocznie 380 mln zł, a stoczniowcy otrzymali odprawy -w sumie prawie 600 mln zł.

Liczyła się tylko cena, a nie -jak zwykle przy prywatyzacjach - także zobowiązanie do zainwestowania kapitału, zatrudnienia określonej liczby ludzi, pakiety socjalne.

30 czerwca podczas krótkiej wizyty w Katarze minister Grad i szefowie państwowej firmy gazowej PGNiG podpisali z Qatargasem 20-letni kontrakt na dostawę do Polski skroplonego gazu- 1 mln ton rocznie. Z informacji, które PGNiG musiało ujawnić jako spółka giełdowa, wynika, że cena za tonę wyniesie 550 dol. i będzie się zmieniać zależnie od ceny ropy.

Według portalu internetowego Platts poświęconego światowemu rynkowi towarów i energii Qatargas podpisał 19 czerwca umowę z konsorcjum ośmiu japońskich firm energetycznych na dostawy 6 mln ton skroplonego gazu rocznie do roku 2021. Cena też jest powiązana z cenami ropy naftowej. Przy obecnym ich poziomie wynosi około 450 dol. za tonę.

Zatem PGNiG będzie płacić co roku o 100 mln dol. więcej niż Japończycy! A ostateczny rachunek zapłacą konsumenci gazu - konkluduje "Gazeta Wyborcza".


źródło:onet.pl

Zwrot wywłaszczonej nieruchomości

Były właściciel lub jego spadkobierca mogą żądać zwrotu wywłaszczonej nieruchomości lub jej części, jeżeli stała się zbędna, na cel określony w decyzji o wywłaszczeniu.
Rzeczpospolita podkreśla, że tak jest gdy:

- pomimo upływu siedmiu lat nie rozpoczęto prac związanych z realizacją celu w niej określonego,

- pomimo upływu dziesięciu lat cel ten nie został zrealizowany.Nieruchomość nie może być użyta na cel inny niż określony w decyzji o wywłaszczeniu, chyba że poprzedni właściciel lub jego spadkobierca – mimo zawiadomienia o zamiarze użycia jej na inny cel – nie złożą wniosku o zwrot.

Jeśli cel wywłaszczenia został zrealizowany na części nieruchomości, zwrotowi podlega co do zasady pozostała część - dodaje dziennik.

Źródło: Rzeczpospolita

Zwrot wywłaszczonej nieruchomości

Były właściciel lub jego spadkobierca mogą żądać zwrotu wywłaszczonej nieruchomości lub jej części, jeżeli stała się zbędna, na cel określony w decyzji o wywłaszczeniu.
Rzeczpospolita podkreśla, że tak jest gdy:

- pomimo upływu siedmiu lat nie rozpoczęto prac związanych z realizacją celu w niej określonego,

- pomimo upływu dziesięciu lat cel ten nie został zrealizowany.Nieruchomość nie może być użyta na cel inny niż określony w decyzji o wywłaszczeniu, chyba że poprzedni właściciel lub jego spadkobierca – mimo zawiadomienia o zamiarze użycia jej na inny cel – nie złożą wniosku o zwrot.

Jeśli cel wywłaszczenia został zrealizowany na części nieruchomości, zwrotowi podlega co do zasady pozostała część - dodaje dziennik.

Źródło: Rzeczpospolita

Triumfalny powrót książeczek mieszkaniowych

Książeczki mieszkaniowe, reanimowany przez PKO BP relikt PRL, zaczynają robić furorę - ocenia "Dziennik". Po blisko 20 latach przerwy bank postanowił wykorzystać markę i zaproponował książeczki w unowocześnionej formie. W ciągu pół roku wykupiło je 160 tys. osób.

Nowe książeczki różnią się od tych z czasów PRL. Oferują oszczędzającym oprocentowanie zbliżone do lokat bankowych (od 4 do 5,3 proc. w skali roku) i są zwolnione z 19-proc. podatku Belki.

Do tego dochodzą dodatkowe profity przy przyszłym zaciąganiu kredytu hipotecznego w PKO BP: niższe prowizje i opłaty. Jak duże, zależy od tego, ile wpłacono na książeczkę. Oszczędzać trzeba minimum 12 miesięcy - pisze "Dziennik".

źródło:onet.pl

Triumfalny powrót książeczek mieszkaniowych

Książeczki mieszkaniowe, reanimowany przez PKO BP relikt PRL, zaczynają robić furorę - ocenia "Dziennik". Po blisko 20 latach przerwy bank postanowił wykorzystać markę i zaproponował książeczki w unowocześnionej formie. W ciągu pół roku wykupiło je 160 tys. osób.

Nowe książeczki różnią się od tych z czasów PRL. Oferują oszczędzającym oprocentowanie zbliżone do lokat bankowych (od 4 do 5,3 proc. w skali roku) i są zwolnione z 19-proc. podatku Belki.

Do tego dochodzą dodatkowe profity przy przyszłym zaciąganiu kredytu hipotecznego w PKO BP: niższe prowizje i opłaty. Jak duże, zależy od tego, ile wpłacono na książeczkę. Oszczędzać trzeba minimum 12 miesięcy - pisze "Dziennik".

źródło:onet.pl

Wyniki programu "Rodzina na swoim" po pierwszym półroczu 2009 r.

Z początkiem lipca br. Bank Gospodarstwa Krajowego opublikował informacje dotyczące wyników akcji kredytowej w ramach rządowego programu "Rodzina na swoim", realizowanego na podstawie ustawy z dnia 8 września 2006 r. o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania. W porównaniu z miesiącem majem, w czerwcu liczba udzielonych kredytów mieszkaniowych objętych dopłatami do oprocentowania wzrosła o około 9%, zamykając się liczbą 3.107, zaś ich łączna kwota była wyższa o 8% i osiągnęła 555.124 zł.
Wg stanu na koniec czerwca br. łącznie w ramach programu udzielone zostały 23.072 kredyty mieszkaniowe o łącznej wartości ponad 3,4 mld zł, przy czym jedynie w I półroczu 2009r. liczba i kwota udzielonych kredytów wyniosła odpowiednio 12.444 oraz 2.128 mln zł.

Zgodnie z ustawą preferencyjny kredyt mieszkaniowy przez pierwszych 8 lat spłaty jest objęty pomocą państwa, w formie dopłat pokrywających część odsetek. O kredyt mieszkaniowy objęty dopłatami do oprocentowania można ubiegać się w bankach uczestniczących w programie na podstawie umowy zawartej z Bankiem Gospodarstwa Krajowego. Po przystąpieniu do programu trzech nowych banków w marcu br. kredyty oferowane są obecnie przez 11 instytucji finansowych:
- Bank PKO BP SA,
- Bank Pekao SA,
- Gospodarczy Bank Wielkopolski SA,
- Bank Polskiej Spółdzielczości SA,
- Mazowiecki Bank Regionalny S.A.,
- Bank Pocztowy SA.,
- Alior Bank S.A.,
- Dombank Hipoteczny Oddział Getin Bank S.A.
- Pekao Bank Hipoteczny S.A.
- Bank BPH
- Noble Bank.
 
Rosnąca liczba podmiotów udzielających preferencyjnych kredytów mieszkaniowych zapewnia obecnie szeroką ofertę kredytów udzielanych w ramach programu, stwarzając podstawy dla realnej konkurencji pomiędzy bankami oraz zwiększając szansę wyboru kredytu optymalnego z punktu widzenia potrzeb kredytobiorcy.
Ministerstwo Infrastruktury wyjaśnia przy tej okazji, że wymiar kwoty pomocy w formie dopłat do oprocentowania jest zdefiniowany w ustawie i nie zależy od rzeczywistego poziomu oprocentowania kredytu. Wysokość dopłat do oprocentowania wynosi 50% tzw. stopy referencyjnej, przez którą rozumie się stopę WIBOR 3M powiększoną o 2 punkty procentowe. Oprocentowanie kredytu mieszkaniowego (w tym tzw. marża), jak również inne parametry produktu bankowego wpływające na jego atrakcyjność mogą być jednak w ofercie poszczególnych banków bardzo zróżnicowane. Z punktu widzenia kredytobiorcy wysokość oprocentowania kredytów oferowanych w ramach programu przez poszczególne banki niewątpliwie stanowić więc powinna ważne kryterium wyboru dostępnych na rynku ofert - w zależności od poziomu oprocentowania kredytu mieszkaniowego udzielonego przez dany bank udział dopłat w należnym oprocentowaniu może się bowiem różnić, wynosząc np. 40%, 45%, 50% czy 55% należnych odsetek. Konsekwencją dla klienta będzie oczywiście różna wysokość comiesięcznej raty.

Ministerstwo Infranstuktury

jn

Wyniki programu "Rodzina na swoim" po pierwszym półroczu 2009 r.

Z początkiem lipca br. Bank Gospodarstwa Krajowego opublikował informacje dotyczące wyników akcji kredytowej w ramach rządowego programu "Rodzina na swoim", realizowanego na podstawie ustawy z dnia 8 września 2006 r. o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania. W porównaniu z miesiącem majem, w czerwcu liczba udzielonych kredytów mieszkaniowych objętych dopłatami do oprocentowania wzrosła o około 9%, zamykając się liczbą 3.107, zaś ich łączna kwota była wyższa o 8% i osiągnęła 555.124 zł.
Wg stanu na koniec czerwca br. łącznie w ramach programu udzielone zostały 23.072 kredyty mieszkaniowe o łącznej wartości ponad 3,4 mld zł, przy czym jedynie w I półroczu 2009r. liczba i kwota udzielonych kredytów wyniosła odpowiednio 12.444 oraz 2.128 mln zł.

Zgodnie z ustawą preferencyjny kredyt mieszkaniowy przez pierwszych 8 lat spłaty jest objęty pomocą państwa, w formie dopłat pokrywających część odsetek. O kredyt mieszkaniowy objęty dopłatami do oprocentowania można ubiegać się w bankach uczestniczących w programie na podstawie umowy zawartej z Bankiem Gospodarstwa Krajowego. Po przystąpieniu do programu trzech nowych banków w marcu br. kredyty oferowane są obecnie przez 11 instytucji finansowych:
- Bank PKO BP SA,
- Bank Pekao SA,
- Gospodarczy Bank Wielkopolski SA,
- Bank Polskiej Spółdzielczości SA,
- Mazowiecki Bank Regionalny S.A.,
- Bank Pocztowy SA.,
- Alior Bank S.A.,
- Dombank Hipoteczny Oddział Getin Bank S.A.
- Pekao Bank Hipoteczny S.A.
- Bank BPH
- Noble Bank.
 
Rosnąca liczba podmiotów udzielających preferencyjnych kredytów mieszkaniowych zapewnia obecnie szeroką ofertę kredytów udzielanych w ramach programu, stwarzając podstawy dla realnej konkurencji pomiędzy bankami oraz zwiększając szansę wyboru kredytu optymalnego z punktu widzenia potrzeb kredytobiorcy.
Ministerstwo Infrastruktury wyjaśnia przy tej okazji, że wymiar kwoty pomocy w formie dopłat do oprocentowania jest zdefiniowany w ustawie i nie zależy od rzeczywistego poziomu oprocentowania kredytu. Wysokość dopłat do oprocentowania wynosi 50% tzw. stopy referencyjnej, przez którą rozumie się stopę WIBOR 3M powiększoną o 2 punkty procentowe. Oprocentowanie kredytu mieszkaniowego (w tym tzw. marża), jak również inne parametry produktu bankowego wpływające na jego atrakcyjność mogą być jednak w ofercie poszczególnych banków bardzo zróżnicowane. Z punktu widzenia kredytobiorcy wysokość oprocentowania kredytów oferowanych w ramach programu przez poszczególne banki niewątpliwie stanowić więc powinna ważne kryterium wyboru dostępnych na rynku ofert - w zależności od poziomu oprocentowania kredytu mieszkaniowego udzielonego przez dany bank udział dopłat w należnym oprocentowaniu może się bowiem różnić, wynosząc np. 40%, 45%, 50% czy 55% należnych odsetek. Konsekwencją dla klienta będzie oczywiście różna wysokość comiesięcznej raty.

Ministerstwo Infranstuktury

jn

A co ze starszymi ludźmi?

Pierwsze własne mieszkanie lub dom jest marzeniem wielu ludzi. Zwłaszcza tych młodych, wkraczających w prawdziwe dorosłe życie. Stworzenie własnego gniazdka okazuje się jednak w znacznej części przypadków dość trudne. Ale nie tylko młode osoby mają problem z zaspokojeniem potrzeb mieszkaniowych. Kiedy powiększa się rodzina, często trzeba pomyśleć o zmianie mieszkanie na większe. Niełatwo mają też osoby starsze – zdarzają się przypadki, kiedy jedna osoba mieszka w 100-metrowym lokalu w kamienicy i od wielu miesięcy, a nawet lat, próbuje zamienić je na mniejsze lokum. Z kolei wysokie opłaty mieszkaniowe zabierają wielu osobom znaczną część i tak niskiej emerytury. Dziś mamy program „Rodzina na swoim”, który jest skierowany głównie do ludzi młodych. A co ze starszymi osobami? Czy o nich się pamięta?
Każde z nich ma określone potrzeby względem mieszkania, ale także ograniczone możliwości finansowe.

Młode gospodarstwa domowe nie posiadają zbyt wielu środków finansowych. Dopiero rozpoczynają karierę zawodową i zdobywają doświadczenie, które będzie procentowało w późniejszym okresie. Jednocześnie wraz z wejściem w samodzielne życie ich potrzeby są duże. To, w jaki sposób rozpoczną ten etap nie pozostanie bez wpływu na ich ogólną jakość życia i rozwój, a więc i na późniejsze okresy wspólnego życia. Tak więc wszelka pomoc w postaci wsparcia rodziny, finansowania zakupu mieszkania/domu ze strony instytucji finansowych czy pomocy państwa jest mile widziana. W tym miejscu warto podkreślić rozwój w zakresie udzielania długoterminowych kredytów (zwracam tu uwagę na przeobrażenie systemu bankowego w ciągu ostatnich dwudziestu lat) oraz na dopłaty do części oprocentowania kredytu w pierwszych ośmiu latach jego spłaty.

Bardziej dojrzałe już gospodarstwa często borykają się z brakiem miejsca. Poszukują więc większego mieszkania lub decydują się na budowę choćby niewielkiego domku. Jeśli są właścicielami choćby niewielkiego mieszkania, to mogą je sprzedać i uzyskane w ten sposób środki przeznaczyć na zakup nowego lokum (ewentualnie wziąć kredyt na pozostałą część) albo przeznaczyć je na wynajem i  z czynszu pokryć choćby część raty kredytowej.

W przypadku bardzo dojrzałych gospodarstw domowych zdarza się czasem, że po opuszczeniu przez dzieci rodzinnego domu, nagle robi się w nim za dużo miejsca. Dodatkowym argumentem do zmiany mieszkania na mniejsze są mniejsze koszty jego utrzymania. Taką decyzję podejmują też osoby samotne, którym w zupełności wystarcza kawalerka. Ten problem z reguły dotyczy osób starszych. Jeśli wymagają one opieki, a bliskie osoby nie mogą im jej dostarczyć, to w wielu przypadkach rozwiązaniem pozostaje zamieszkanie w domach opieki. Wielu takie miejsca kojarzą się jednak negatywnie. U zachodnich sąsiadów funkcjonują tzw. osiedla seniorów. Można je porównać do  małych miasteczek, bo właściwie wszystko znajduje się w jednym miejscu. Zapewniona jest nie tylko wysoka jakość opieki, ale także kontakt z rówieśnikami. Życie w takiej wspólnocie może dać osobom w podeszłym wieku wiele radości. Chociaż pojawiają się także negatywne opinie o takich inwestycjach (używane są nawet tak mocne słowa jak „getto”, czy  „więzienie”). Wszystko zależy jednak od sposobu funkcjonowania placówki i zarządzania tego typu miejscami.

W Polsce dopiero zaczyna się zwracać uwagę na potrzeby ludzi starszych. Jeszcze co prawda nie powstało żadne „osiedle seniorów”, ale już myśli się o takich inwestycjach. Rozmawia się także o popularnym, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, produkcie dla osób starszych – odwróconej hipotece. Polega ona na wypłacie comiesięcznej renty w zamian za zrzeczenie się po śmierci praw do mieszkania czy domu. Taka propozycja pozwala na powiększenie domowego budżetu i może być dobra dla osób, które nie mają zamiaru ustanowić spadkobierców swej nieruchomości. Takie rozwiązania funkcjonują na przykład w USA czy Europie Zachodniej. U nas dopiero zaczyna się dostrzegać potrzeby ludzi starszych. Wprowadzenie takich inicjatyw będzie wymagało przede wszystkim uwzględnienia mentalności Polaków. Nowości nie są zbyt dobrze przyjmowane przez osoby starsze. Konieczne więc będzie zwrócenie szczególnej uwagi na pełną i rzetelną informację o produkcie i wyczerpujące wyjaśnienie wszelkich wątpliwości.
Małgorzata Kędzierska
Analityk rynku nieruchomości
Wynajem.pl

A co ze starszymi ludźmi?

Pierwsze własne mieszkanie lub dom jest marzeniem wielu ludzi. Zwłaszcza tych młodych, wkraczających w prawdziwe dorosłe życie. Stworzenie własnego gniazdka okazuje się jednak w znacznej części przypadków dość trudne. Ale nie tylko młode osoby mają problem z zaspokojeniem potrzeb mieszkaniowych. Kiedy powiększa się rodzina, często trzeba pomyśleć o zmianie mieszkanie na większe. Niełatwo mają też osoby starsze – zdarzają się przypadki, kiedy jedna osoba mieszka w 100-metrowym lokalu w kamienicy i od wielu miesięcy, a nawet lat, próbuje zamienić je na mniejsze lokum. Z kolei wysokie opłaty mieszkaniowe zabierają wielu osobom znaczną część i tak niskiej emerytury. Dziś mamy program „Rodzina na swoim”, który jest skierowany głównie do ludzi młodych. A co ze starszymi osobami? Czy o nich się pamięta?
Każde z nich ma określone potrzeby względem mieszkania, ale także ograniczone możliwości finansowe.

Młode gospodarstwa domowe nie posiadają zbyt wielu środków finansowych. Dopiero rozpoczynają karierę zawodową i zdobywają doświadczenie, które będzie procentowało w późniejszym okresie. Jednocześnie wraz z wejściem w samodzielne życie ich potrzeby są duże. To, w jaki sposób rozpoczną ten etap nie pozostanie bez wpływu na ich ogólną jakość życia i rozwój, a więc i na późniejsze okresy wspólnego życia. Tak więc wszelka pomoc w postaci wsparcia rodziny, finansowania zakupu mieszkania/domu ze strony instytucji finansowych czy pomocy państwa jest mile widziana. W tym miejscu warto podkreślić rozwój w zakresie udzielania długoterminowych kredytów (zwracam tu uwagę na przeobrażenie systemu bankowego w ciągu ostatnich dwudziestu lat) oraz na dopłaty do części oprocentowania kredytu w pierwszych ośmiu latach jego spłaty.

Bardziej dojrzałe już gospodarstwa często borykają się z brakiem miejsca. Poszukują więc większego mieszkania lub decydują się na budowę choćby niewielkiego domku. Jeśli są właścicielami choćby niewielkiego mieszkania, to mogą je sprzedać i uzyskane w ten sposób środki przeznaczyć na zakup nowego lokum (ewentualnie wziąć kredyt na pozostałą część) albo przeznaczyć je na wynajem i  z czynszu pokryć choćby część raty kredytowej.

W przypadku bardzo dojrzałych gospodarstw domowych zdarza się czasem, że po opuszczeniu przez dzieci rodzinnego domu, nagle robi się w nim za dużo miejsca. Dodatkowym argumentem do zmiany mieszkania na mniejsze są mniejsze koszty jego utrzymania. Taką decyzję podejmują też osoby samotne, którym w zupełności wystarcza kawalerka. Ten problem z reguły dotyczy osób starszych. Jeśli wymagają one opieki, a bliskie osoby nie mogą im jej dostarczyć, to w wielu przypadkach rozwiązaniem pozostaje zamieszkanie w domach opieki. Wielu takie miejsca kojarzą się jednak negatywnie. U zachodnich sąsiadów funkcjonują tzw. osiedla seniorów. Można je porównać do  małych miasteczek, bo właściwie wszystko znajduje się w jednym miejscu. Zapewniona jest nie tylko wysoka jakość opieki, ale także kontakt z rówieśnikami. Życie w takiej wspólnocie może dać osobom w podeszłym wieku wiele radości. Chociaż pojawiają się także negatywne opinie o takich inwestycjach (używane są nawet tak mocne słowa jak „getto”, czy  „więzienie”). Wszystko zależy jednak od sposobu funkcjonowania placówki i zarządzania tego typu miejscami.

W Polsce dopiero zaczyna się zwracać uwagę na potrzeby ludzi starszych. Jeszcze co prawda nie powstało żadne „osiedle seniorów”, ale już myśli się o takich inwestycjach. Rozmawia się także o popularnym, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, produkcie dla osób starszych – odwróconej hipotece. Polega ona na wypłacie comiesięcznej renty w zamian za zrzeczenie się po śmierci praw do mieszkania czy domu. Taka propozycja pozwala na powiększenie domowego budżetu i może być dobra dla osób, które nie mają zamiaru ustanowić spadkobierców swej nieruchomości. Takie rozwiązania funkcjonują na przykład w USA czy Europie Zachodniej. U nas dopiero zaczyna się dostrzegać potrzeby ludzi starszych. Wprowadzenie takich inicjatyw będzie wymagało przede wszystkim uwzględnienia mentalności Polaków. Nowości nie są zbyt dobrze przyjmowane przez osoby starsze. Konieczne więc będzie zwrócenie szczególnej uwagi na pełną i rzetelną informację o produkcie i wyczerpujące wyjaśnienie wszelkich wątpliwości.
Małgorzata Kędzierska
Analityk rynku nieruchomości
Wynajem.pl

USA porozumiały się z Rosją ws. lokalizacji tarczy

"Nasz Dziennik": w zasadzie jest już przesądzone, że w Czechach i w Polsce nie powstanie amerykański system rakiet przechwytujących.

Trwają jeszcze narady na szczeblu politycznym i eksperckim, jednak Stany Zjednoczone biorą pod uwagę dwie główne lokalizacje: w bezpośrednim sąsiedztwie Iranu lub w południowej części Europy. Już latem, nie zaś jak wcześniej zapowiadano do końca roku, Amerykanie zakończą przegląd dokumentów dotyczących projektu.

Jeszcze w tym miesiącu ma dojść do spotkania ekspertów amerykańskiego i rosyjskiego wywiadu, którzy omówią kwestię zagrożenia ze strony Iranu oraz porównają zgromadzone przez siebie dane. Polscy analitycy obawiają się, aby Rosja nie odczytała decyzji Amerykanów jako zielonego światła dla stworzenia w tej części Europy strefy buforowej między Wschodem a Zachodem - podkreśla "Nasz Dziennik" .

źródło:onet.pl

USA porozumiały się z Rosją ws. lokalizacji tarczy

"Nasz Dziennik": w zasadzie jest już przesądzone, że w Czechach i w Polsce nie powstanie amerykański system rakiet przechwytujących.

Trwają jeszcze narady na szczeblu politycznym i eksperckim, jednak Stany Zjednoczone biorą pod uwagę dwie główne lokalizacje: w bezpośrednim sąsiedztwie Iranu lub w południowej części Europy. Już latem, nie zaś jak wcześniej zapowiadano do końca roku, Amerykanie zakończą przegląd dokumentów dotyczących projektu.

Jeszcze w tym miesiącu ma dojść do spotkania ekspertów amerykańskiego i rosyjskiego wywiadu, którzy omówią kwestię zagrożenia ze strony Iranu oraz porównają zgromadzone przez siebie dane. Polscy analitycy obawiają się, aby Rosja nie odczytała decyzji Amerykanów jako zielonego światła dla stworzenia w tej części Europy strefy buforowej między Wschodem a Zachodem - podkreśla "Nasz Dziennik" .

źródło:onet.pl

Branżę budowlaną ratuje państwowa kasa

Kolejny miesiąc firmy budowlane zatrudniające powyżej dziewięciu osób nie wykorzystują w pełni mocy produkcyjnych - wynika z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego. To efekt kryzysu, bo przedsiębiorstwa wstrzymały dużą część projektów inwestycyjnych.

Fatalny obraz w przemyśle budowlano-montażowym obrazuje ujemna dynamika wzrostu tego wskaźnika. W maju - to ostatni miesiąc objęty statystyką - po raz pierwszy od 2008 roku produkcja materiałów budowlanych i maszyn zmalała w stosunku do poprzedniego miesiąca o 1,8 proc.

Mimo tych fatalnych danych miesięczna wartość robót budowlano-montażowych w kraju to nadal około 4 mld zł. Lwią ich część zleca i finansuje Skarb Państwa bezpośrednio lub poprzez spółki, w których ma udziały. Jak policzyła GP, wartość zrealizowanych inwestycji w najważniejszych sektorach gospodarki wyniosła do połowy roku ok. 12 mld zł. W opinii rozmówców GP tak gigantyczny zastrzyk finansowy pozwala firmom przetrwać kryzys.

Ale co to za życie. Liczby robią nawet wrażenie, ale w rzeczywistości to jedynie kroplówka umożliwiająca budowlańcom jako tako przeżyć, gdy tymczasem wydatki na inwestycje infrastrukturalne miały być o kilka miliardów większe - mówi Adrian Furgalski, analityk zajmujący się problematyką infrastrukturalną.

Tomasz Kaczor, analityk banku BGK, wpływ zamówień publicznych na kondycję branży budowlanej ocenia bardzo pozytywnie. - To dla jej infrastrukturalnej części ożywczy strumień. Dla porównania, branża deweloperska, która w zasadzie nie korzysta z pieniędzy budżetowych, przechodzi obecnie znacznie gorsze doświadczenia. Niewykluczone, że w II połowie 2009 r. dojdzie tam do tworzenia się zatorów płatniczych. Na razie udaje się tego uniknąć - mówi Tomasz Kaczor.

Maciej Szczepaniuk

źródło: interia.pl

Branżę budowlaną ratuje państwowa kasa

Kolejny miesiąc firmy budowlane zatrudniające powyżej dziewięciu osób nie wykorzystują w pełni mocy produkcyjnych - wynika z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego. To efekt kryzysu, bo przedsiębiorstwa wstrzymały dużą część projektów inwestycyjnych.

Fatalny obraz w przemyśle budowlano-montażowym obrazuje ujemna dynamika wzrostu tego wskaźnika. W maju - to ostatni miesiąc objęty statystyką - po raz pierwszy od 2008 roku produkcja materiałów budowlanych i maszyn zmalała w stosunku do poprzedniego miesiąca o 1,8 proc.

Mimo tych fatalnych danych miesięczna wartość robót budowlano-montażowych w kraju to nadal około 4 mld zł. Lwią ich część zleca i finansuje Skarb Państwa bezpośrednio lub poprzez spółki, w których ma udziały. Jak policzyła GP, wartość zrealizowanych inwestycji w najważniejszych sektorach gospodarki wyniosła do połowy roku ok. 12 mld zł. W opinii rozmówców GP tak gigantyczny zastrzyk finansowy pozwala firmom przetrwać kryzys.

Ale co to za życie. Liczby robią nawet wrażenie, ale w rzeczywistości to jedynie kroplówka umożliwiająca budowlańcom jako tako przeżyć, gdy tymczasem wydatki na inwestycje infrastrukturalne miały być o kilka miliardów większe - mówi Adrian Furgalski, analityk zajmujący się problematyką infrastrukturalną.

Tomasz Kaczor, analityk banku BGK, wpływ zamówień publicznych na kondycję branży budowlanej ocenia bardzo pozytywnie. - To dla jej infrastrukturalnej części ożywczy strumień. Dla porównania, branża deweloperska, która w zasadzie nie korzysta z pieniędzy budżetowych, przechodzi obecnie znacznie gorsze doświadczenia. Niewykluczone, że w II połowie 2009 r. dojdzie tam do tworzenia się zatorów płatniczych. Na razie udaje się tego uniknąć - mówi Tomasz Kaczor.

Maciej Szczepaniuk

źródło: interia.pl

Konsorcjum z Mostostalem Zabrze zmodernizuje Stadion Śląski

Konsorcjum ma zrealizować zadaszenie widowni oraz niezbędną infrastrukturę techniczną stadionu. Konsorcjum z Mostostalem Zabrze złożyło najtańszą ofertę, a cena była jedynym kryterium oceny ofert. Kolejne oferty - złożone przez Budimex-Dromex i Polimex-Mostostal - były droższe odpowiednio o ok. 9 i 13 mln zł.

Konsorcjum ma zrealizować zadaszenie widowni oraz niezbędną infrastrukturę techniczną stadionu. Konsorcjum z Mostostalem Zabrze złożyło najtańszą ofertę, a cena była jedynym kryterium oceny ofert. Kolejne oferty - złożone przez Budimex-Dromex i Polimex-Mostostal - były droższe odpowiednio o ok. 9 i 13 mln zł.

Konsorcjum z Mostostalem Zabrze zmodernizuje Stadion Śląski

Konsorcjum ma zrealizować zadaszenie widowni oraz niezbędną infrastrukturę techniczną stadionu. Konsorcjum z Mostostalem Zabrze złożyło najtańszą ofertę, a cena była jedynym kryterium oceny ofert. Kolejne oferty - złożone przez Budimex-Dromex i Polimex-Mostostal - były droższe odpowiednio o ok. 9 i 13 mln zł.

Konsorcjum ma zrealizować zadaszenie widowni oraz niezbędną infrastrukturę techniczną stadionu. Konsorcjum z Mostostalem Zabrze złożyło najtańszą ofertę, a cena była jedynym kryterium oceny ofert. Kolejne oferty - złożone przez Budimex-Dromex i Polimex-Mostostal - były droższe odpowiednio o ok. 9 i 13 mln zł.

Warszawa: Nowe zasady najmu

Stołeczni radni uchwalili nowe zasady najmu lokali komunalnych. Na ich wynajem na preferencyjnych zasadach będą mogły liczyć m.in. osoby mieszkające w budynkach zwróconych byłym właścicielom, emeryci i rodziny wielodzietne.

Zmieni się sposób wyliczenia maksymalnego dochodu uprawniającego do starania się o najem lokalu komunalnego. Obowiązujące dotychczas kryterium dochodowe wynosiło 100 proc. minimalnego wynagrodzenia dla gospodarstw wieloosobowych (1276 zł brutto) i 150 proc. tej kwoty dla gospodarstw jednoosobowych (1914 zł brutto).

W myśl nowej uchwały wskaźnik ten będzie wyliczany w stosunku do najniższej emerytury. Dla wieloosobowego gospodarstwa rodzinnego wyniesie on 160 proc. tej kwoty (ok. 1380 zł brutto), a dla gospodarstw jednoosobowych - 220 proc. (ok. 1850 zł brutto).

Wartość minimum dochodowego zwiększona została o 30 proc. m.in. dla osób z budynków zwróconych dawnym właścicielom; dla osób, których wyłącznym źródłem dochodu w gospodarstwie domowym jest emerytura; niepełnosprawnych, wymagających stałej opieki i prowadzących jednoosobowe gospodarstwo domowe; rodzin wielodzietnych, a także osób objętych programem wychodzenia z bezdomności.

O 60 proc. wyższe minimum dochodowe przysługiwać będzie osobom z budynków odzyskanych przez byłych właścicieli, jeśli jedynym źródłem ich dochodu jest emerytura albo świadczenie z tytułu całkowitej niezdolności do pracy i samodzielnej egzystencji. Takim samym kryterium dochodowym objęte będą lokale przyznawane pracownikom szkół oraz osobom, które będą chciały uregulować status mieszkania po śmierci lub opuszczeniu go przez najemcę.

Jak powiedziała z-ca dyrektora Biura Polityki Lokalowej stołecznego Ratusza Katarzyna Łęgiewicz, uchwała pomoże rozwiązać problemy większej liczbie osób mieszkających w budynkach zwracanych właścicielom, a odebranych na mocy dekretu Bieruta z 1945 r. Niektórzy właściciele takich lokali znacznie podnoszą czynsz, przez co niezamożni lokatorzy popadają w długi. Skutkiem tego najczęściej jest wypowiedzenie umowy najmu za zaległości czynszowe oraz sądowy wyrok eksmisji.

Zamieszkujący w takich budynkach będą mieli pierwszeństwo w uzyskaniu lokalu komunalnego, jeśli czynsz ustalony przez właściciela będzie rażąco wysoki w porównaniu z ich dochodami. W sytuacji trzyletniego wypowiedzenia umowy najmu (przysługującego właścicielowi, jeśli on lub członek jego najbliższej rodziny chce w odzyskanym lokalu zamieszkać) oraz wypowiedzenia z powodu zaległości czynszowych, zwolnieni będą też z kryterium metrażowego, które ustalone zostało na 6 m kw. na osobę.

Osoby, którym wypowiedziano umowę najmu z powodu zadłużenia czynszowego, będą miały możliwość ponownego jej zawarcia po spłacie zadłużenia bądź po podpisaniu i będącego w trakcie realizacji porozumienia dotyczącego jego spłaty. Możliwe to będzie jednak tylko raz przez cały okres korzystania z lokalu komunalnego.

W trakcie czwartkowych obrad radnych na sali licznie zjawili się lokatorzy mieszkań komunalnych, protestujący przeciwko nowym zasadom najmu. Przynieśli ze sobą m.in. balony, do których przyczepione były kartki z nazwiskami radnych, którzy w październiku ub.r. głosowali za podwyżką czynszu w lokalach komunalnych. Napełnione helem balony mieszkańcy wypuścili, w efekcie wciąż wiszą one pod sufitem sali, w której trwa sesja.

W czwartek radni zdecydowali także, że miasto będzie miało możliwość najmu lokali mieszkalnych od innych właścicieli w celu ich dalszego podnajęcia. Podnajemcy będą zobowiązani do opłacania czynszu w wysokości takiej, jak najemcy mieszkań komunalnych. Procedura ta ma być stosowana jedynie w sytuacjach doraźnych i wobec osób oczekujących na lokal socjalny albo na lokale zamienne na czas remontu ich dotychczasowych mieszkań. Umowa taka będzie podpisywana na trzy lata.

Stolica ma około 96 tys. lokali mieszkalnych, w tym ok. 3 tys. lokali socjalnych, przyznawanych osobom o najniższych dochodach (w przyjętej w czwartek uchwale minimum dochodowe dla tych lokali ustalone zostało na 911,29 zł brutto na osobę dla gospodarstw wieloosobowych i 1146 zł dla gospodarstw jednoosobowych).

Według przyjętego przez Radę Warszawy w październiku ub.r. wieloletniego programu gospodarowania mieszkaniowym zasobem miasta, do 2012 r. zmniejszy się on o 12 proc., ale liczba lokali socjalnych zwiększy się blisko dwukrotnie.

Uchwała dotycząca ogólnych zasad najmu lokali komunalnych wchodzi w życie 14 dni od daty ogłoszenia w Dzienniku Urzędowym woj. mazowieckiego, a uchwała o podnajmie lokali od innych właścicieli - w ciągu 60 dni.

W październiku 2008 r. Rada Warszawy zdecydowała także, że podstawowa stawka czynszu w mieszkaniach komunalnych w stolicy będzie od stycznia br. wynosić 6 zł za metr kwadratowy, a nie, jak uprzednio - ok. 2 zł. Wysokość czynszu może zostać obniżona m.in. ze względu na niski standard lokalu - brak kanalizacji, czy bieżącej wody. Najemca może też starać się o dodatek mieszkaniowy. Jednocześnie radni wprowadzili wówczas ulgi dla najemców o niskich dochodach sięgające nawet 60 proc.

Najwięcej mieszkań komunalnych znajduje się w centralnych dzielnicach miasta - w Śródmieściu, na Woli, Mokotowie, Pradze Północ i Pradze Południe. Większość budynków, w których się mieszczą, wybudowana została przed II wojną światową. Większość z nich wymaga poprawy stanu sanitarnego i kapitalnego remontu. Według danych za 2007 r., z opłatami czynszowymi dłużej niż 3 miesiące zalegało blisko 24 tys. najemców mieszkań komunalnych, czyli ok. 1/4 wszystkich. Na koniec 2007 r. łączne zadłużenie wszystkich mieszkań komunalnych w stolicy sięgało prawie 158 mln zł.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Warszawa: Nowe zasady najmu

Stołeczni radni uchwalili nowe zasady najmu lokali komunalnych. Na ich wynajem na preferencyjnych zasadach będą mogły liczyć m.in. osoby mieszkające w budynkach zwróconych byłym właścicielom, emeryci i rodziny wielodzietne.

Zmieni się sposób wyliczenia maksymalnego dochodu uprawniającego do starania się o najem lokalu komunalnego. Obowiązujące dotychczas kryterium dochodowe wynosiło 100 proc. minimalnego wynagrodzenia dla gospodarstw wieloosobowych (1276 zł brutto) i 150 proc. tej kwoty dla gospodarstw jednoosobowych (1914 zł brutto).

W myśl nowej uchwały wskaźnik ten będzie wyliczany w stosunku do najniższej emerytury. Dla wieloosobowego gospodarstwa rodzinnego wyniesie on 160 proc. tej kwoty (ok. 1380 zł brutto), a dla gospodarstw jednoosobowych - 220 proc. (ok. 1850 zł brutto).

Wartość minimum dochodowego zwiększona została o 30 proc. m.in. dla osób z budynków zwróconych dawnym właścicielom; dla osób, których wyłącznym źródłem dochodu w gospodarstwie domowym jest emerytura; niepełnosprawnych, wymagających stałej opieki i prowadzących jednoosobowe gospodarstwo domowe; rodzin wielodzietnych, a także osób objętych programem wychodzenia z bezdomności.

O 60 proc. wyższe minimum dochodowe przysługiwać będzie osobom z budynków odzyskanych przez byłych właścicieli, jeśli jedynym źródłem ich dochodu jest emerytura albo świadczenie z tytułu całkowitej niezdolności do pracy i samodzielnej egzystencji. Takim samym kryterium dochodowym objęte będą lokale przyznawane pracownikom szkół oraz osobom, które będą chciały uregulować status mieszkania po śmierci lub opuszczeniu go przez najemcę.

Jak powiedziała z-ca dyrektora Biura Polityki Lokalowej stołecznego Ratusza Katarzyna Łęgiewicz, uchwała pomoże rozwiązać problemy większej liczbie osób mieszkających w budynkach zwracanych właścicielom, a odebranych na mocy dekretu Bieruta z 1945 r. Niektórzy właściciele takich lokali znacznie podnoszą czynsz, przez co niezamożni lokatorzy popadają w długi. Skutkiem tego najczęściej jest wypowiedzenie umowy najmu za zaległości czynszowe oraz sądowy wyrok eksmisji.

Zamieszkujący w takich budynkach będą mieli pierwszeństwo w uzyskaniu lokalu komunalnego, jeśli czynsz ustalony przez właściciela będzie rażąco wysoki w porównaniu z ich dochodami. W sytuacji trzyletniego wypowiedzenia umowy najmu (przysługującego właścicielowi, jeśli on lub członek jego najbliższej rodziny chce w odzyskanym lokalu zamieszkać) oraz wypowiedzenia z powodu zaległości czynszowych, zwolnieni będą też z kryterium metrażowego, które ustalone zostało na 6 m kw. na osobę.

Osoby, którym wypowiedziano umowę najmu z powodu zadłużenia czynszowego, będą miały możliwość ponownego jej zawarcia po spłacie zadłużenia bądź po podpisaniu i będącego w trakcie realizacji porozumienia dotyczącego jego spłaty. Możliwe to będzie jednak tylko raz przez cały okres korzystania z lokalu komunalnego.

W trakcie czwartkowych obrad radnych na sali licznie zjawili się lokatorzy mieszkań komunalnych, protestujący przeciwko nowym zasadom najmu. Przynieśli ze sobą m.in. balony, do których przyczepione były kartki z nazwiskami radnych, którzy w październiku ub.r. głosowali za podwyżką czynszu w lokalach komunalnych. Napełnione helem balony mieszkańcy wypuścili, w efekcie wciąż wiszą one pod sufitem sali, w której trwa sesja.

W czwartek radni zdecydowali także, że miasto będzie miało możliwość najmu lokali mieszkalnych od innych właścicieli w celu ich dalszego podnajęcia. Podnajemcy będą zobowiązani do opłacania czynszu w wysokości takiej, jak najemcy mieszkań komunalnych. Procedura ta ma być stosowana jedynie w sytuacjach doraźnych i wobec osób oczekujących na lokal socjalny albo na lokale zamienne na czas remontu ich dotychczasowych mieszkań. Umowa taka będzie podpisywana na trzy lata.

Stolica ma około 96 tys. lokali mieszkalnych, w tym ok. 3 tys. lokali socjalnych, przyznawanych osobom o najniższych dochodach (w przyjętej w czwartek uchwale minimum dochodowe dla tych lokali ustalone zostało na 911,29 zł brutto na osobę dla gospodarstw wieloosobowych i 1146 zł dla gospodarstw jednoosobowych).

Według przyjętego przez Radę Warszawy w październiku ub.r. wieloletniego programu gospodarowania mieszkaniowym zasobem miasta, do 2012 r. zmniejszy się on o 12 proc., ale liczba lokali socjalnych zwiększy się blisko dwukrotnie.

Uchwała dotycząca ogólnych zasad najmu lokali komunalnych wchodzi w życie 14 dni od daty ogłoszenia w Dzienniku Urzędowym woj. mazowieckiego, a uchwała o podnajmie lokali od innych właścicieli - w ciągu 60 dni.

W październiku 2008 r. Rada Warszawy zdecydowała także, że podstawowa stawka czynszu w mieszkaniach komunalnych w stolicy będzie od stycznia br. wynosić 6 zł za metr kwadratowy, a nie, jak uprzednio - ok. 2 zł. Wysokość czynszu może zostać obniżona m.in. ze względu na niski standard lokalu - brak kanalizacji, czy bieżącej wody. Najemca może też starać się o dodatek mieszkaniowy. Jednocześnie radni wprowadzili wówczas ulgi dla najemców o niskich dochodach sięgające nawet 60 proc.

Najwięcej mieszkań komunalnych znajduje się w centralnych dzielnicach miasta - w Śródmieściu, na Woli, Mokotowie, Pradze Północ i Pradze Południe. Większość budynków, w których się mieszczą, wybudowana została przed II wojną światową. Większość z nich wymaga poprawy stanu sanitarnego i kapitalnego remontu. Według danych za 2007 r., z opłatami czynszowymi dłużej niż 3 miesiące zalegało blisko 24 tys. najemców mieszkań komunalnych, czyli ok. 1/4 wszystkich. Na koniec 2007 r. łączne zadłużenie wszystkich mieszkań komunalnych w stolicy sięgało prawie 158 mln zł.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Duży problem ubezpieczycieli

Jeśli zła sytuacja gospodarcza potrwa jeszcze dwa, trzy lata, ubezpieczyciele kredytu kupieckiego będą mieli duże problemy. Obecny kryzys uderzył szybciej i mocniej niż poprzednie i towarzystwa nie zdążyły się do niego przygotować.

Należy mieć nadzieję, że obecny kryzys szybko się skończy, bo jeśli potrwa jeszcze dwa, trzy lata, ubezpieczyciele kredytu kupieckiego mogą mieć problemy - mówi Arkadiusz Taraszkiewicz, menedżer nadzorujący ocenę ryzyka w Atradius.

Dwuletnie recesje

Na szczęście historyczne dane pozwalają na pewien optymizm.

- Pokazują one, że kryzysy kredytowe raczej nie trwają dłużej niż dwa lata, więc fala powinna wkrótce zacząć opadać - mówi Yves Złotowski, główny ekonomista Coface.

Dodaje, że końca recesji jego firma spodziewa się pod koniec lata tego roku. Jednak jeszcze na cały 2009 rok. Coface prognozuje aż 2,5-proc. spadek światowej gospodarki. W porównaniu z 2007 rokiem będzie to oznaczało spadek o 6,6 pkt, czyli rekordowo duży. Dopiero 2010 rok ma przynieść 1,7-proc. wzrost.

Ale jeszcze istotniejszym wskaźnikiem jest indeks zaległości płatniczych, wyrażający stosunek wartości opóźnionych należności zgłoszonych do Coface do wartości całego ubezpieczonego obrotu. W ostatnich latach oscylował on między 90 a 100 pkt, żeby w 2008 roku poszybować do poziomu 170 pkt nienotowanego w ostatnich niemal 40 latach. A statystyki ze stycznia tego roku były jeszcze gorsze: 192 pkt.

Krótki czas na przygotowanie

To największy problem ubezpieczycieli kredytu. Na przykład Coface w normalnych warunkach w skali globalnej wypłaca około 60 mln euro roszczeń miesięcznie, a teraz jest to około 200 mln euro. Takie wysokie wypłaty to problem, bo nie zdołali się przygotować do kryzysu tak jak w poprzednich latach. Zwykle, widząc oznaki kryzysu, ubezpieczyciele mogą zaostrzać procedury oceny ryzyka, zmniejszać swoje limity odpowiedzialności, podwyższać ceny, wprowadzać większe udziały własne dla najbardziej zagrożonych branż czy firm.

- Tym razem ta faza ostrzegawcza była wyjątkowo krótka, a pogorszenie sytuacji gospodarczej wyjątkowo dynamiczne i mało było czasu na przygotowanie się do kryzysu - mówi Arkadiusz Taraszkiewicz.

Ocenia, że w latach 2005-2007 oraz w I połowie 2008 r. mieliśmy dobry czas dla gospodarek i ubezpieczycieli kredytu kupieckiego w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, a już w II połowie 2008 r. kryzys dotknął również tę część kontynentu.

- Zwykle okres, w którym pojawiają się sygnały zbliżającego się spowolnienia, wynosi więcej niż trzy, sześć miesięcy - mówi Arkadiusz Taraszkiewicz.

Dodaje, że jeszcze większym problemem jest to, że to najgłębszy kryzys od wielu lat.

Trudno o umowę

W tym trudnym czasie ubezpieczyciele kredytu kupieckiego nie chcą odnawiać umów na dotychczasowych warunkach dla niektórych grup klientów i zawierać nowych umów z przedstawicielami branż, które najmocniej odczuwają skutki spowolnienia oraz spadku popytu na ich towary.

- Gdy ryzyko rośnie, wraz z nim zmieniają się warunki ubezpieczeń. Taki jest model biznesowy ubezpieczeń - mówi Maciej Drowanowski, dyrektor zarządzający Coface Poland.

Dodaje, że oferta staje się mniej dostępna dla firm o słabszej kondycji finansowej.

- Najwięcej zaś problemów płatniczych i upadłości obserwujemy w branżach stalowej, budowlanej, transporcie, meblarskiej czy AGD - mówi Maciej Drowanowski.

Pocieszające dla poszukujących takich polis jest to, że póki co polskie oddziały światowych ubezpieczycieli kredytu mają mniejsze problemy niż placówki w innych krajach. Wspomniany indeks zaległości płatniczych dla Polski wyniósł w styczniu 45 pkt. Co prawda, w porównaniu z poprzednimi miesiącami to o kilka punktów więcej, ale przeciętna dla krajów naszego regionu wynosi 120 pkt. Zawyżają ją np. Węgrzy (243 pkt) czy Czesi (184 pkt). Oznacza to, że rodzimi ubezpieczyciele mogą być nieco mniej restrykcyjni niż koledzy z innych rynków.

Marcin Jaworski

Gazeta Prawna

interia.pl

Duży problem ubezpieczycieli

Jeśli zła sytuacja gospodarcza potrwa jeszcze dwa, trzy lata, ubezpieczyciele kredytu kupieckiego będą mieli duże problemy. Obecny kryzys uderzył szybciej i mocniej niż poprzednie i towarzystwa nie zdążyły się do niego przygotować.

Należy mieć nadzieję, że obecny kryzys szybko się skończy, bo jeśli potrwa jeszcze dwa, trzy lata, ubezpieczyciele kredytu kupieckiego mogą mieć problemy - mówi Arkadiusz Taraszkiewicz, menedżer nadzorujący ocenę ryzyka w Atradius.

Dwuletnie recesje

Na szczęście historyczne dane pozwalają na pewien optymizm.

- Pokazują one, że kryzysy kredytowe raczej nie trwają dłużej niż dwa lata, więc fala powinna wkrótce zacząć opadać - mówi Yves Złotowski, główny ekonomista Coface.

Dodaje, że końca recesji jego firma spodziewa się pod koniec lata tego roku. Jednak jeszcze na cały 2009 rok. Coface prognozuje aż 2,5-proc. spadek światowej gospodarki. W porównaniu z 2007 rokiem będzie to oznaczało spadek o 6,6 pkt, czyli rekordowo duży. Dopiero 2010 rok ma przynieść 1,7-proc. wzrost.

Ale jeszcze istotniejszym wskaźnikiem jest indeks zaległości płatniczych, wyrażający stosunek wartości opóźnionych należności zgłoszonych do Coface do wartości całego ubezpieczonego obrotu. W ostatnich latach oscylował on między 90 a 100 pkt, żeby w 2008 roku poszybować do poziomu 170 pkt nienotowanego w ostatnich niemal 40 latach. A statystyki ze stycznia tego roku były jeszcze gorsze: 192 pkt.

Krótki czas na przygotowanie

To największy problem ubezpieczycieli kredytu. Na przykład Coface w normalnych warunkach w skali globalnej wypłaca około 60 mln euro roszczeń miesięcznie, a teraz jest to około 200 mln euro. Takie wysokie wypłaty to problem, bo nie zdołali się przygotować do kryzysu tak jak w poprzednich latach. Zwykle, widząc oznaki kryzysu, ubezpieczyciele mogą zaostrzać procedury oceny ryzyka, zmniejszać swoje limity odpowiedzialności, podwyższać ceny, wprowadzać większe udziały własne dla najbardziej zagrożonych branż czy firm.

- Tym razem ta faza ostrzegawcza była wyjątkowo krótka, a pogorszenie sytuacji gospodarczej wyjątkowo dynamiczne i mało było czasu na przygotowanie się do kryzysu - mówi Arkadiusz Taraszkiewicz.

Ocenia, że w latach 2005-2007 oraz w I połowie 2008 r. mieliśmy dobry czas dla gospodarek i ubezpieczycieli kredytu kupieckiego w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, a już w II połowie 2008 r. kryzys dotknął również tę część kontynentu.

- Zwykle okres, w którym pojawiają się sygnały zbliżającego się spowolnienia, wynosi więcej niż trzy, sześć miesięcy - mówi Arkadiusz Taraszkiewicz.

Dodaje, że jeszcze większym problemem jest to, że to najgłębszy kryzys od wielu lat.

Trudno o umowę

W tym trudnym czasie ubezpieczyciele kredytu kupieckiego nie chcą odnawiać umów na dotychczasowych warunkach dla niektórych grup klientów i zawierać nowych umów z przedstawicielami branż, które najmocniej odczuwają skutki spowolnienia oraz spadku popytu na ich towary.

- Gdy ryzyko rośnie, wraz z nim zmieniają się warunki ubezpieczeń. Taki jest model biznesowy ubezpieczeń - mówi Maciej Drowanowski, dyrektor zarządzający Coface Poland.

Dodaje, że oferta staje się mniej dostępna dla firm o słabszej kondycji finansowej.

- Najwięcej zaś problemów płatniczych i upadłości obserwujemy w branżach stalowej, budowlanej, transporcie, meblarskiej czy AGD - mówi Maciej Drowanowski.

Pocieszające dla poszukujących takich polis jest to, że póki co polskie oddziały światowych ubezpieczycieli kredytu mają mniejsze problemy niż placówki w innych krajach. Wspomniany indeks zaległości płatniczych dla Polski wyniósł w styczniu 45 pkt. Co prawda, w porównaniu z poprzednimi miesiącami to o kilka punktów więcej, ale przeciętna dla krajów naszego regionu wynosi 120 pkt. Zawyżają ją np. Węgrzy (243 pkt) czy Czesi (184 pkt). Oznacza to, że rodzimi ubezpieczyciele mogą być nieco mniej restrykcyjni niż koledzy z innych rynków.

Marcin Jaworski

Gazeta Prawna

interia.pl

Ministerstwo Skarbu zasili Lotos

Należące do Skarbu Państwa akcje Petrobalticu, Lotosu Czechowice oraz Lotosu Jasło zasilą kapitał Grupy Lotos - wynika z komunikatu resortu.

Minister skarbu Aleksander Grad podpisał w czwartek umowę o zbyciu akcji w spółkach: Przedsiębiorstwo Poszukiwań i Eksploatacji Złóż Ropy i Gazu "Petrobaltic" w Gdańsku, Lotos Czechowice oraz Lotos Jasło na rzecz Grupy Lotos poprzez wniesienie ich na podwyższenie kapitału zakładowego tej grupy.

Jak poinformował resort, wzmocnienie spółki przez Skarb Państwa ma służyć wsparciu realizacji programu rozwojowego Grupy, przede wszystkim w obszarze poszukiwań oraz wydobycia gazu i ropy.

Grupa Lotos realizuje m.in. program rozwoju rafinerii w Gdańsku - "10+". Ma on umożliwić po 2010 roku przerób ropy na poziomie ponad 10 milionów ton rocznie oraz zapewnić grupie ok. 10-procentowy udział w rynku detalicznym paliw. Większościowym udziałowcem Lotosu (51,91 proc. akcji) jest należąca do Skarbu Państwa Nafta Polska.

Skarb Państwa zdecydował się nabyć 16.173.362 akcji wyemitowanych przez Lotos o wartości nominalnej 1 zł każda. Jak poinformowała spółka, cena emisyjna wyniesie 22,07 zł. W zamian Skarb Państwa przekaże Lotosowi 2.801.400 akcji Petrobalticu, 375 tys. akcji Lotosu Czechowice oraz 300 tys. akcji Lotosu Jasło.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Ministerstwo Skarbu zasili Lotos

Należące do Skarbu Państwa akcje Petrobalticu, Lotosu Czechowice oraz Lotosu Jasło zasilą kapitał Grupy Lotos - wynika z komunikatu resortu.

Minister skarbu Aleksander Grad podpisał w czwartek umowę o zbyciu akcji w spółkach: Przedsiębiorstwo Poszukiwań i Eksploatacji Złóż Ropy i Gazu "Petrobaltic" w Gdańsku, Lotos Czechowice oraz Lotos Jasło na rzecz Grupy Lotos poprzez wniesienie ich na podwyższenie kapitału zakładowego tej grupy.

Jak poinformował resort, wzmocnienie spółki przez Skarb Państwa ma służyć wsparciu realizacji programu rozwojowego Grupy, przede wszystkim w obszarze poszukiwań oraz wydobycia gazu i ropy.

Grupa Lotos realizuje m.in. program rozwoju rafinerii w Gdańsku - "10+". Ma on umożliwić po 2010 roku przerób ropy na poziomie ponad 10 milionów ton rocznie oraz zapewnić grupie ok. 10-procentowy udział w rynku detalicznym paliw. Większościowym udziałowcem Lotosu (51,91 proc. akcji) jest należąca do Skarbu Państwa Nafta Polska.

Skarb Państwa zdecydował się nabyć 16.173.362 akcji wyemitowanych przez Lotos o wartości nominalnej 1 zł każda. Jak poinformowała spółka, cena emisyjna wyniesie 22,07 zł. W zamian Skarb Państwa przekaże Lotosowi 2.801.400 akcji Petrobalticu, 375 tys. akcji Lotosu Czechowice oraz 300 tys. akcji Lotosu Jasło.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Wzrosty na Wall Street

W czwartek wszystkie indeksy wzrosły po opublikowaniu informacji o spadku w ub. tygodniu liczby wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Inwestorzy zaczęli kupować akcje banków i korporacji przemysłowych przezwyciężając w ten sposób tendencję spadkową z początku tygodnia. Wzrosły ceny wielu towarów, w tym ropy a kursy dolara i jena spadły.

W rezultacie indeks Dow Jones zyskał 4,76 pkt. (0,10 proc.) do 8 183,17 pkt.

Standard & Poor's 500 podniósł się o 3,12 pkt. (0,35 proc.) do 882,68 pkt.

Nasdaq poszedł do góry o 5,38 pkt. (0,31 proc.) i zakończył dzień na poziomie 1 752,55 pkt.

Natomiast indeks małych firm Russell 2000 spadł o 0,41 pkt. (0,1 proc.) do 479,27 pkt.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Wzrosty na Wall Street

W czwartek wszystkie indeksy wzrosły po opublikowaniu informacji o spadku w ub. tygodniu liczby wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Inwestorzy zaczęli kupować akcje banków i korporacji przemysłowych przezwyciężając w ten sposób tendencję spadkową z początku tygodnia. Wzrosły ceny wielu towarów, w tym ropy a kursy dolara i jena spadły.

W rezultacie indeks Dow Jones zyskał 4,76 pkt. (0,10 proc.) do 8 183,17 pkt.

Standard & Poor's 500 podniósł się o 3,12 pkt. (0,35 proc.) do 882,68 pkt.

Nasdaq poszedł do góry o 5,38 pkt. (0,31 proc.) i zakończył dzień na poziomie 1 752,55 pkt.

Natomiast indeks małych firm Russell 2000 spadł o 0,41 pkt. (0,1 proc.) do 479,27 pkt.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Łatwiej będzie dostać fundusze z UE

Ministerstwo Rozwoju Regionalnego ma już gotowy projekt rozporządzenia, które ułatwi wykorzystanie przez firmy funduszy z programów operacyjnych. Jak pisze "Puls Biznesu", przedsiębiorcy mogą liczyć na trzy istotne zmiany w dotychczasowych przepisach.

Pierwsza to podniesienie kwoty, jaką na poczet projektu przedsiębiorca może zabezpieczyć wekslem in blanco do 10 milionów złotych wartości dofinansowania projektu. Dotychczas kwota ta wynosiła 4 miliony złotych. Wszystkie wydatki powyżej tej kwoty dotąd pokrywano z gwarancji bankowych lub poprzez zabezpieczenie hipoteczne.

Druga zmiana dotyczy progu, od którego będzie wymagane tzw. twarde zabezpieczenie, a więc na przykład gwarancje bankowe. Dotąd wymagano, aby firma ubiegająca się o grant przedstawiała twarde zabezpieczenie na całą kwotę uzyskaną z funduszy unijnych. Teraz ma się to zmienić i wystarczy, że gwarancje bankowe zabezpieczą jedynie kwotę zaliczki, a nie całej subwencji.

Będzie też trzecie ułatwienie. Minister Bieńkowska chce, aby firmy miały możliwość uzyskania refundacji na koszty poniesione w związku z zapewnieniem gwarancji bankowych dla projektu.

Więcej o projekcie rozporządzenia pisze "Puls Biznesu".

 

źródło:onet.pl

Łatwiej będzie dostać fundusze z UE

Ministerstwo Rozwoju Regionalnego ma już gotowy projekt rozporządzenia, które ułatwi wykorzystanie przez firmy funduszy z programów operacyjnych. Jak pisze "Puls Biznesu", przedsiębiorcy mogą liczyć na trzy istotne zmiany w dotychczasowych przepisach.

Pierwsza to podniesienie kwoty, jaką na poczet projektu przedsiębiorca może zabezpieczyć wekslem in blanco do 10 milionów złotych wartości dofinansowania projektu. Dotychczas kwota ta wynosiła 4 miliony złotych. Wszystkie wydatki powyżej tej kwoty dotąd pokrywano z gwarancji bankowych lub poprzez zabezpieczenie hipoteczne.

Druga zmiana dotyczy progu, od którego będzie wymagane tzw. twarde zabezpieczenie, a więc na przykład gwarancje bankowe. Dotąd wymagano, aby firma ubiegająca się o grant przedstawiała twarde zabezpieczenie na całą kwotę uzyskaną z funduszy unijnych. Teraz ma się to zmienić i wystarczy, że gwarancje bankowe zabezpieczą jedynie kwotę zaliczki, a nie całej subwencji.

Będzie też trzecie ułatwienie. Minister Bieńkowska chce, aby firmy miały możliwość uzyskania refundacji na koszty poniesione w związku z zapewnieniem gwarancji bankowych dla projektu.

Więcej o projekcie rozporządzenia pisze "Puls Biznesu".

 

źródło:onet.pl

Dziś spotkanie prezydenta i premiera ws. podatków

Premier Donald Tusk spotka się dzisiaj przed południem z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Politycy będą rozmawiać o przyszłorocznych podatkach - poinformował szef gabinetu premiera Sławomir Nowak.

Spotkanie odbędzie się w Pałacu Prezydenckim.

Wcześniej premier Donald Tusk zapowiedział, że będzie ustalał z prezydentem i opozycją kształt przyszłorocznych podatków. Rzecznik rządu Paweł Graś informował natomiast, że kancelaria premiera zaproponowała kilka terminów.

Minister finansów Jacek Rostowski powiedział wcześniej, że rząd koalicji Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego jest ostatnim rządem, który chciałby podwyższać podatki .

- Podwyższenie podatków jest ostatecznością. Jeżeli do tego przystąpimy, to dlatego, że nie będzie innej możliwości, aby zapewnić bezpieczeństwo finansów publicznych. Zawsze lepiej jest oszczędzać na wydatkach, zawsze lepiej jest unikać wzrostu podatków, jeśli tylko można - dodał Rostowski.

źródło: money.pl

Dziś spotkanie prezydenta i premiera ws. podatków

Premier Donald Tusk spotka się dzisiaj przed południem z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Politycy będą rozmawiać o przyszłorocznych podatkach - poinformował szef gabinetu premiera Sławomir Nowak.

Spotkanie odbędzie się w Pałacu Prezydenckim.

Wcześniej premier Donald Tusk zapowiedział, że będzie ustalał z prezydentem i opozycją kształt przyszłorocznych podatków. Rzecznik rządu Paweł Graś informował natomiast, że kancelaria premiera zaproponowała kilka terminów.

Minister finansów Jacek Rostowski powiedział wcześniej, że rząd koalicji Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego jest ostatnim rządem, który chciałby podwyższać podatki .

- Podwyższenie podatków jest ostatecznością. Jeżeli do tego przystąpimy, to dlatego, że nie będzie innej możliwości, aby zapewnić bezpieczeństwo finansów publicznych. Zawsze lepiej jest oszczędzać na wydatkach, zawsze lepiej jest unikać wzrostu podatków, jeśli tylko można - dodał Rostowski.

źródło: money.pl

Książeczka mieszkaniowa - reaktywacja. Pomysł na oszczędzanie?

Z danych PKO BP wynika, że zaoferowany w tym roku reaktywowany produkt książeczek mieszkaniowych cieszy się ogromną popularnością. Wskaźniki pokazują, że z oferty banku skorzystało już ponad 160 tys. osób, które łącznie zgromadziły kapitał w wysokości 3 mld złotych. Takim danym nie dowierza Paweł Majtkowski z Finamo, którego poprosiliśmy o komentarz.
Choć pomysł na gromadzenie oszczędności na tzw. książeczkach mieszkaniowych pojawił się przeszło pół wieku temu, to w tym roku bank PKO BP postanowił reaktywować ten produkt. Wydawać by się mogło, że to prawdziwy hit na rynku produktów oszczędnościowych, bo zyskał już sobie 160 tys. klientów. Być może powodem tak dużej popularności produktu jest fakt, że banki w czasach kryzysu prowadzą bardzo ostrożną politykę kredytową. Dla wielu klientów taka książeczka mieszkaniowa może być mobilizująca do oszczędzania, a pieniądze na niej zgromadzone - wkładem własnym na zakup mieszkania. Prawo do ubiegania się o udzielenie kredytu mieszkaniowego na preferencyjnych warunkach posiadacz książeczki zachowuje przez 6 miesięcy, licząc od dnia likwidacji rachunku książeczki.

Obecnie trudno jest znaleźć bank, który zechce sfinansować 100 proc. zakupu nieruchomości, dlatego większość osób planujących zakup mieszkania wcześniej gromadzi wkład własny. Większość banków wymaga, aby klient był zdolny do pokrycia co najmniej 20 proc. wartości nieruchomości i dopiero wtedy w ogóle jego wniosek kredytowy będzie rozpatrywany. Być może książeczka mieszkaniowa przychodzi tutaj z pomocą, bo jesteśmy zmuszeni oszczędzać, ale czy to najlepszy sposób na pomnażanie swojego kapitału?
Zdaniem Pawła Majtkowskiego, głównego analityka Finamo, książeczka oszczędnościowa to pomysł poprzedniej epoki i produkt przeznaczony dla bardzo konserwatywnych klientów, głównie osób starszych. Majtkowski uważa, że obecnie na rynku jest tyle ofert narzędzi oszczędnościowych, że warunki oferowane na książeczce PKO BP są raczej niekorzystne. Przede wszystkim przegrywają oprocentowaniem kapitału. PKO BP oferuje obecnie 4-5 proc., gdy na rynku można znaleźć lokaty, które oferują niemal dwa razy więcej. W tej chwili najlepsze lokaty dają nam 7 proc. w skali roku, a dodatkowo, podobnie jak na książeczkach mieszkaniowych, da się uniknąć "podatku Belki". Dzieje się tak za sprawą codziennej kapitalizacji odsetek.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat lokat, porównać oferty i dowiedzieć się, jak uniknąć podatku odsetkowego, polecamy materiał: Trwa wojna depozytowa banków. Jak wybrać właściwą lokatę?
Oferta PKO BP przewiduje trzy okresy oszczędnościowe, roczny, dwuletni i trzyletni. Minimalna wpłata na rachunek to jedynie 200 złotych. Warto zaznaczyć, że nie musimy zobowiązywać się do systematycznych wpłat. Natomiast wysokość zgromadzonej sumy będzie już miała znaczenie przy planach zaciągnięcia kredytu mieszkaniowego w banku.

Klient, który skorzysta z oferty i zgromadzi na swoim rachunku co najmniej 10 tys. złotych, zapłaci m.in. o połowę mniejszą prowizję. Natomiast gdy uda mu się zgromadzić kwotę powyżej 50 tys. zł, to bank będzie gotowy zrezygnować nawet z 75 proc. wysokości prowizji - wyjaśnia Marcin Siudalski z PKO Bank Polski.

Korzyści płynące z posiadania rachunku w PKO BP to:
- mniejsza prowizja za udzielenie kredytu,
- mniejsza prowizja za wcześniejszą spłatę kredytu,
- tańsza wycena nieruchomości przed wypłaceniem kredytu,
- mniejsze opłaty za przeprowadzone kontrole na terenie budowy, przed wypłaceniem kolejnych transz kredytu.
Wspomniałem już o konkurencyjności lokat względem książeczki mieszkaniowej, skupmy się więc na przedstawieniu różnic oprocentowania. W tej chwili oprocentowanie na książeczce wynosi od 4-5 proc. i jest to zmienne oprocentowanie w skali roku. Na im dłuższy czas zobowiążemy się do oszczędzania, tym oprocentowanie będzie wyższe. Wspomnijmy tutaj, że oprocentowanie zwykłej lokaty w PKO BP waha się teraz na poziomie 4,8 proc. Trzeba się zastanowić, czy oszczędności gromadzone na lokacie, ale oprocentowane "podatkiem Belki" nie będą mniejsze niż te z książeczki, a zwolnione z tego obciążenia?

Prawdopodobnie tak, ale sytuacja będzie wyglądać w ten sposób jedynie patrząc na lokaty tego banku. Jeśli klient poszuka korzystniejszej oferty, np. konta oszczędnościowego zaopatrzonego w dzienną kapitalizację odsetek, to jego zysk będzie dużo wyższy niż z książeczki mieszkaniowej.

Jak potwierdza Paweł Majtkowski, wtedy nawet korzyści płynące z bonusów, jakie bank zaoferuje nam przy zaciąganiu kredytu na zakup nieruchomości, nie będą w stanie zrekompensować nam straty z tytułu niższego oprocentowania kapitału na książeczce mieszkaniowej.
Rozsądny klient powinien wybrać oszczędzanie na bankowej lokacie - kwituje Majtkowski.

Kamil Jakubczak, Wirtualna Polska

Książeczka mieszkaniowa - reaktywacja. Pomysł na oszczędzanie?

Z danych PKO BP wynika, że zaoferowany w tym roku reaktywowany produkt książeczek mieszkaniowych cieszy się ogromną popularnością. Wskaźniki pokazują, że z oferty banku skorzystało już ponad 160 tys. osób, które łącznie zgromadziły kapitał w wysokości 3 mld złotych. Takim danym nie dowierza Paweł Majtkowski z Finamo, którego poprosiliśmy o komentarz.
Choć pomysł na gromadzenie oszczędności na tzw. książeczkach mieszkaniowych pojawił się przeszło pół wieku temu, to w tym roku bank PKO BP postanowił reaktywować ten produkt. Wydawać by się mogło, że to prawdziwy hit na rynku produktów oszczędnościowych, bo zyskał już sobie 160 tys. klientów. Być może powodem tak dużej popularności produktu jest fakt, że banki w czasach kryzysu prowadzą bardzo ostrożną politykę kredytową. Dla wielu klientów taka książeczka mieszkaniowa może być mobilizująca do oszczędzania, a pieniądze na niej zgromadzone - wkładem własnym na zakup mieszkania. Prawo do ubiegania się o udzielenie kredytu mieszkaniowego na preferencyjnych warunkach posiadacz książeczki zachowuje przez 6 miesięcy, licząc od dnia likwidacji rachunku książeczki.

Obecnie trudno jest znaleźć bank, który zechce sfinansować 100 proc. zakupu nieruchomości, dlatego większość osób planujących zakup mieszkania wcześniej gromadzi wkład własny. Większość banków wymaga, aby klient był zdolny do pokrycia co najmniej 20 proc. wartości nieruchomości i dopiero wtedy w ogóle jego wniosek kredytowy będzie rozpatrywany. Być może książeczka mieszkaniowa przychodzi tutaj z pomocą, bo jesteśmy zmuszeni oszczędzać, ale czy to najlepszy sposób na pomnażanie swojego kapitału?
Zdaniem Pawła Majtkowskiego, głównego analityka Finamo, książeczka oszczędnościowa to pomysł poprzedniej epoki i produkt przeznaczony dla bardzo konserwatywnych klientów, głównie osób starszych. Majtkowski uważa, że obecnie na rynku jest tyle ofert narzędzi oszczędnościowych, że warunki oferowane na książeczce PKO BP są raczej niekorzystne. Przede wszystkim przegrywają oprocentowaniem kapitału. PKO BP oferuje obecnie 4-5 proc., gdy na rynku można znaleźć lokaty, które oferują niemal dwa razy więcej. W tej chwili najlepsze lokaty dają nam 7 proc. w skali roku, a dodatkowo, podobnie jak na książeczkach mieszkaniowych, da się uniknąć "podatku Belki". Dzieje się tak za sprawą codziennej kapitalizacji odsetek.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat lokat, porównać oferty i dowiedzieć się, jak uniknąć podatku odsetkowego, polecamy materiał: Trwa wojna depozytowa banków. Jak wybrać właściwą lokatę?
Oferta PKO BP przewiduje trzy okresy oszczędnościowe, roczny, dwuletni i trzyletni. Minimalna wpłata na rachunek to jedynie 200 złotych. Warto zaznaczyć, że nie musimy zobowiązywać się do systematycznych wpłat. Natomiast wysokość zgromadzonej sumy będzie już miała znaczenie przy planach zaciągnięcia kredytu mieszkaniowego w banku.

Klient, który skorzysta z oferty i zgromadzi na swoim rachunku co najmniej 10 tys. złotych, zapłaci m.in. o połowę mniejszą prowizję. Natomiast gdy uda mu się zgromadzić kwotę powyżej 50 tys. zł, to bank będzie gotowy zrezygnować nawet z 75 proc. wysokości prowizji - wyjaśnia Marcin Siudalski z PKO Bank Polski.

Korzyści płynące z posiadania rachunku w PKO BP to:
- mniejsza prowizja za udzielenie kredytu,
- mniejsza prowizja za wcześniejszą spłatę kredytu,
- tańsza wycena nieruchomości przed wypłaceniem kredytu,
- mniejsze opłaty za przeprowadzone kontrole na terenie budowy, przed wypłaceniem kolejnych transz kredytu.
Wspomniałem już o konkurencyjności lokat względem książeczki mieszkaniowej, skupmy się więc na przedstawieniu różnic oprocentowania. W tej chwili oprocentowanie na książeczce wynosi od 4-5 proc. i jest to zmienne oprocentowanie w skali roku. Na im dłuższy czas zobowiążemy się do oszczędzania, tym oprocentowanie będzie wyższe. Wspomnijmy tutaj, że oprocentowanie zwykłej lokaty w PKO BP waha się teraz na poziomie 4,8 proc. Trzeba się zastanowić, czy oszczędności gromadzone na lokacie, ale oprocentowane "podatkiem Belki" nie będą mniejsze niż te z książeczki, a zwolnione z tego obciążenia?

Prawdopodobnie tak, ale sytuacja będzie wyglądać w ten sposób jedynie patrząc na lokaty tego banku. Jeśli klient poszuka korzystniejszej oferty, np. konta oszczędnościowego zaopatrzonego w dzienną kapitalizację odsetek, to jego zysk będzie dużo wyższy niż z książeczki mieszkaniowej.

Jak potwierdza Paweł Majtkowski, wtedy nawet korzyści płynące z bonusów, jakie bank zaoferuje nam przy zaciąganiu kredytu na zakup nieruchomości, nie będą w stanie zrekompensować nam straty z tytułu niższego oprocentowania kapitału na książeczce mieszkaniowej.
Rozsądny klient powinien wybrać oszczędzanie na bankowej lokacie - kwituje Majtkowski.

Kamil Jakubczak, Wirtualna Polska

Powierzchnie biurowe coraz częściej wynajmowane poza Centrum

Obecnie obserwujemy przejściowe osłabienia popytu na powierzchnie biurowe, wynikające z niepewności gospodarczej. Pomimo tego, długoterminowe perspektywy popytu na rynku nieruchomości komercyjnych przedstawiają się optymistycznie.

W dobie trudności gospodarczych, przekładających się na szukanie przez firmy oszczędności, jednym z głównych kryteriów najemców stała się efektywność i funkcjonalność miejsca prowadzenia biznesu. Co więcej Centrum (COB - Centralny Obszar Biznesu) przestaje być lokalizacją dominującą. Obiektem zainteresowania są coraz częściej lokalizacje położone dalej od centrum, oferujące dobrą infrastrukturę, dodatkowe udogodnienia i niższe czynsze  (w Warszawie na poziomie 14-17 euro za m.kw.). Natomiast stawki czynszów w najlepszych lokalizacjach w Centrum stolicy wynoszą nawet ok. 23-25 euro za m.kw.

Rynek nieruchomości biurowych w Warszawie rozwija się dynamicznie od początku lat dziewięćdziesiątych w wyniku transformacji gospodarczych, jak i reform ekonomicznych. Duże koncerny zagraniczne z sektora finansowego, firmy konsultingowe oraz instytucje międzynarodowe otwierały wówczas swoje biura. Wysoki popyt zagranicznych, jak i krajowych firm na najem nowoczesnej powierzchni biurowych wpłynął na znaczny wzrost podaży. Nowoczesne obiekty biurowe pojawiały się nie tylko w centrum miasta, ale i poza nim. Warto dodać, że obecnie największa ilość powierzchni biurowej powstaje poza centrum.

Wysokie koszty wynajmu przyczyną przenoszenia firm

Coraz więcej firm woli wynajmować powierzchnie na obrzeżach. Zwłaszcza te, które mają ustaloną pozycję na rynku i stałych klientów, a chcą ograniczyć koszty własne. Plusy to przede wszystkim dobry dojazd, bezpłatne parkingi i też znacznie niższe koszty najmu. Nie widać natomiast wyraźnego zainteresowania ekspansją poza stolicę ze względu na ograniczony popyt na powierzchnię biurową na rynkach regionalnych.

Coraz częściej zauważamy tendencję, że firmy przenoszą część lub całość działalności poza obszary centralne, gdzie czynsze są niższe. W roku 2008, który był rekordowym jeśli chodzi o rynek biurowy, 84% wynajętej powierzchni w Warszawie znajdowało się poza Centrum Warszawy - podsumowuje Paweł Lothammer z Jones Lang LaSalle.

Ponadto firmy zmieniają lokalizację, aby zwiększyć powierzchnię biura, przejść na korzystniejsze warunki czynszu lub podwyższyć standard. Popyt dotyczy przede wszystkim biur w klasie A i B. Małe jest natomiast zainteresowania niższym standardem.

Szczególnie parki biznesowe cieszą się dużym zainteresowaniem wśród najemców nowoczesnych powierzchni biurowych. Na rynek trafiają konkurencyjne dla śródmiejskich lokalizacji projekty komercyjne na bliskiej Woli i bliskim Mokotowie czy w okolicach portu lotniczego, takie jak Poleczki Business Park – twierdzi Andrzej Brochocki, wspólnik zarządzający Kancelarii Brochocki Nieruchomości.

Dla projektów biurowych szczególnie istotna jest bliskość dużych ciągów komunikacyjnych, umożliwiająca pracownikom dogodny dojazd do pracy - dodaje Paweł Lothammer z Jones Lang LaSalle.

Najlepsza lokalizacja

Powierzchnie biurowe na Mokotowie i w dolnym rejonie ulicy Puławskiej stanowią 27% wszystkich dostępnych w Warszawie – mówi Mateusz Polkowski, starszy analityk w Jones Lang LaSalle. Aktualnie ta część Warszawy jest jednym z najintensywniej rozwijających się obszarów biurowych stolicy. Trasa NS z węzłem komunikacyjnym "Marynarska" i "Lotnisko" oraz planowana południowa obwodnica Warszawy S2 znacznie poprawi komunikację w tym rejonie, co dodatkowo wpłynie na zainteresowanie najemców i deweloperów tą częścią Warszawy - dodaje Mateusz Polkowski z Jones Lang LaSalle.

Dlatego też realizacja największego parku biznesu w Polsce, Poleczki Business Park, odbywa się na warszawskim Mokotowie i to właśnie lokalizacja kompleksu jest jedną z największych zalet projektu. Dzięki modernizacji ulicy Poleczki oraz otwarciu wiaduktu na ul. Wirażowej, dojazd do lotniska nie zajmie więcej niż 5 minut. Ponadto w nadchodzących miesiącach w okolicy będą realizowane dalsze przedsięwzięcia budowlane z zakresu infrastruktury drogowej - powstaną dwie drogi ekspresowe S-2 i S-79.

Jest to z pewnością bardzo dobra alternatywa dla najemców szukających dużych powierzchni biurowych z dodatkowymi, czasem bardzo istotnymi funkcjonalnościami – podsumowuje Andrzej Brochocki z Kancelarii Brochocki Nieruchomości.

Potencjał parków biznesu poza centrum miasta

Lokalizacjami poza centrum miasta interesują się przede wszystkim duże międzynarodowe firmy z wielu branż jak IT, farmaceutyczne, motoryzacyjne,
w tym koncerny które przenoszą do naszego kraju część swojej działalności (BPO), także te, które w wyniku procesów globalizacyjnych łączą się i poszukują dużych przestrzeni do wynajęcia.

Oddziaływanie centrów biznesu na życie miasta jest istotne, a więc ważne jest gdzie są one zlokalizowane - czy tylko w obszarach centralnych czy może też na obrzeżach miast – mówi Leszek Drogosz, wicedyrektor Biura Infrastruktury Urzędu Miasta Warszawa. Patrząc na plan Warszawy, analizując gęstość zaludnienia, ale też obserwując jak ludzie przemieszczają się po terenie naszego miasta można wskazać kilka miejsc odpowiednich na tego typu centra poza tradycyjnym city. Najprościej mówiąc to północ, południe i zachód Warszawy  pozwalają przechwycić i zatrzymać część ruchu kołowego, zmierzającego do centrum. Oczywiście bardzo istotne jest też, aby biznes lokalizować w obszarze dobrze obsłużonym przez infrastrukturę, a przede wszystkim transportową. Okolice lotniska Okęcie to ciągle nie w pełni wykorzystany potencjał terenów pod zabudowę biznesową czy hotelową. Jego atrakcyjność wraz z rozbudową arterii komunikacyjnych, a także połączenia kolejowego będzie wzrastać. Poleczki Business Park jest przykładem przyciągania firm i instytucji w ten obszar. Należy mieć nadzieję, że będzie to miejsce pracy dla wielu osób zamieszkałych w pobliżu lub dojeżdżających z kierunku południowego co pozytywnie wpłynęłoby na natężenie ruchu w tym rejonie Warszawy - dodaje Drogosz.

Poleczki Business Park

as

źródło: inwestycje.pl

Powierzchnie biurowe coraz częściej wynajmowane poza Centrum

Obecnie obserwujemy przejściowe osłabienia popytu na powierzchnie biurowe, wynikające z niepewności gospodarczej. Pomimo tego, długoterminowe perspektywy popytu na rynku nieruchomości komercyjnych przedstawiają się optymistycznie.

W dobie trudności gospodarczych, przekładających się na szukanie przez firmy oszczędności, jednym z głównych kryteriów najemców stała się efektywność i funkcjonalność miejsca prowadzenia biznesu. Co więcej Centrum (COB - Centralny Obszar Biznesu) przestaje być lokalizacją dominującą. Obiektem zainteresowania są coraz częściej lokalizacje położone dalej od centrum, oferujące dobrą infrastrukturę, dodatkowe udogodnienia i niższe czynsze  (w Warszawie na poziomie 14-17 euro za m.kw.). Natomiast stawki czynszów w najlepszych lokalizacjach w Centrum stolicy wynoszą nawet ok. 23-25 euro za m.kw.

Rynek nieruchomości biurowych w Warszawie rozwija się dynamicznie od początku lat dziewięćdziesiątych w wyniku transformacji gospodarczych, jak i reform ekonomicznych. Duże koncerny zagraniczne z sektora finansowego, firmy konsultingowe oraz instytucje międzynarodowe otwierały wówczas swoje biura. Wysoki popyt zagranicznych, jak i krajowych firm na najem nowoczesnej powierzchni biurowych wpłynął na znaczny wzrost podaży. Nowoczesne obiekty biurowe pojawiały się nie tylko w centrum miasta, ale i poza nim. Warto dodać, że obecnie największa ilość powierzchni biurowej powstaje poza centrum.

Wysokie koszty wynajmu przyczyną przenoszenia firm

Coraz więcej firm woli wynajmować powierzchnie na obrzeżach. Zwłaszcza te, które mają ustaloną pozycję na rynku i stałych klientów, a chcą ograniczyć koszty własne. Plusy to przede wszystkim dobry dojazd, bezpłatne parkingi i też znacznie niższe koszty najmu. Nie widać natomiast wyraźnego zainteresowania ekspansją poza stolicę ze względu na ograniczony popyt na powierzchnię biurową na rynkach regionalnych.

Coraz częściej zauważamy tendencję, że firmy przenoszą część lub całość działalności poza obszary centralne, gdzie czynsze są niższe. W roku 2008, który był rekordowym jeśli chodzi o rynek biurowy, 84% wynajętej powierzchni w Warszawie znajdowało się poza Centrum Warszawy - podsumowuje Paweł Lothammer z Jones Lang LaSalle.

Ponadto firmy zmieniają lokalizację, aby zwiększyć powierzchnię biura, przejść na korzystniejsze warunki czynszu lub podwyższyć standard. Popyt dotyczy przede wszystkim biur w klasie A i B. Małe jest natomiast zainteresowania niższym standardem.

Szczególnie parki biznesowe cieszą się dużym zainteresowaniem wśród najemców nowoczesnych powierzchni biurowych. Na rynek trafiają konkurencyjne dla śródmiejskich lokalizacji projekty komercyjne na bliskiej Woli i bliskim Mokotowie czy w okolicach portu lotniczego, takie jak Poleczki Business Park – twierdzi Andrzej Brochocki, wspólnik zarządzający Kancelarii Brochocki Nieruchomości.

Dla projektów biurowych szczególnie istotna jest bliskość dużych ciągów komunikacyjnych, umożliwiająca pracownikom dogodny dojazd do pracy - dodaje Paweł Lothammer z Jones Lang LaSalle.

Najlepsza lokalizacja

Powierzchnie biurowe na Mokotowie i w dolnym rejonie ulicy Puławskiej stanowią 27% wszystkich dostępnych w Warszawie – mówi Mateusz Polkowski, starszy analityk w Jones Lang LaSalle. Aktualnie ta część Warszawy jest jednym z najintensywniej rozwijających się obszarów biurowych stolicy. Trasa NS z węzłem komunikacyjnym "Marynarska" i "Lotnisko" oraz planowana południowa obwodnica Warszawy S2 znacznie poprawi komunikację w tym rejonie, co dodatkowo wpłynie na zainteresowanie najemców i deweloperów tą częścią Warszawy - dodaje Mateusz Polkowski z Jones Lang LaSalle.

Dlatego też realizacja największego parku biznesu w Polsce, Poleczki Business Park, odbywa się na warszawskim Mokotowie i to właśnie lokalizacja kompleksu jest jedną z największych zalet projektu. Dzięki modernizacji ulicy Poleczki oraz otwarciu wiaduktu na ul. Wirażowej, dojazd do lotniska nie zajmie więcej niż 5 minut. Ponadto w nadchodzących miesiącach w okolicy będą realizowane dalsze przedsięwzięcia budowlane z zakresu infrastruktury drogowej - powstaną dwie drogi ekspresowe S-2 i S-79.

Jest to z pewnością bardzo dobra alternatywa dla najemców szukających dużych powierzchni biurowych z dodatkowymi, czasem bardzo istotnymi funkcjonalnościami – podsumowuje Andrzej Brochocki z Kancelarii Brochocki Nieruchomości.

Potencjał parków biznesu poza centrum miasta

Lokalizacjami poza centrum miasta interesują się przede wszystkim duże międzynarodowe firmy z wielu branż jak IT, farmaceutyczne, motoryzacyjne,
w tym koncerny które przenoszą do naszego kraju część swojej działalności (BPO), także te, które w wyniku procesów globalizacyjnych łączą się i poszukują dużych przestrzeni do wynajęcia.

Oddziaływanie centrów biznesu na życie miasta jest istotne, a więc ważne jest gdzie są one zlokalizowane - czy tylko w obszarach centralnych czy może też na obrzeżach miast – mówi Leszek Drogosz, wicedyrektor Biura Infrastruktury Urzędu Miasta Warszawa. Patrząc na plan Warszawy, analizując gęstość zaludnienia, ale też obserwując jak ludzie przemieszczają się po terenie naszego miasta można wskazać kilka miejsc odpowiednich na tego typu centra poza tradycyjnym city. Najprościej mówiąc to północ, południe i zachód Warszawy  pozwalają przechwycić i zatrzymać część ruchu kołowego, zmierzającego do centrum. Oczywiście bardzo istotne jest też, aby biznes lokalizować w obszarze dobrze obsłużonym przez infrastrukturę, a przede wszystkim transportową. Okolice lotniska Okęcie to ciągle nie w pełni wykorzystany potencjał terenów pod zabudowę biznesową czy hotelową. Jego atrakcyjność wraz z rozbudową arterii komunikacyjnych, a także połączenia kolejowego będzie wzrastać. Poleczki Business Park jest przykładem przyciągania firm i instytucji w ten obszar. Należy mieć nadzieję, że będzie to miejsce pracy dla wielu osób zamieszkałych w pobliżu lub dojeżdżających z kierunku południowego co pozytywnie wpłynęłoby na natężenie ruchu w tym rejonie Warszawy - dodaje Drogosz.

Poleczki Business Park

as

źródło: inwestycje.pl

Gwałtowny wzrost inwestycji w londyńskie nieruchomości komercyjne ze strony nabywców zagranicznych

Jak podaje najnowszy raport firmy Cushman & Wakefield wielkość inwestycji w nieruchomości komercyjne w Londynie wzrosła po raz pierwszy od 2 kw. 2007. Zgodnie z danymi w drugim kwartale 2009 r. na rynkach w głównych londyńskich dzielnicach West End oraz City&Docklands zainwestowano 1.433 miliardów funtów brytyjskich, co stanowi wzrost o ponad 110% w porównaniu do wyniku z pierwszego kwartału (679 milionów funtów).
Oczekuje się, że rynek inwestycji w nieruchomości w Londynie Centralnym będzie jednym z pierwszych w Europie, który wejdzie na drogę ożywienia. Wzrost aktywności w tym sektorze dowodzi, że zagraniczni inwestorzy dostrzegają wartość fundamentalną nieruchomości przy korzystnych stopach zwrotu. Wydany właśnie miesięczny raport dotyczący wysokości stóp kapitalizacji firmy Cushman & Wakefield’s pokazuje także, że koszt pieniądza wywiera presję na stopy kapitalizacji dla najlepszych nieruchomości w londyńskiej dzielnicy City.

Największy wzrost aktywności odnotowano na rynku w dzielnicy West End, gdzie zainwestowano 733 miliony funtów brytyjskich, co stanowi wzrost o 250% w stosunku do wyniku z pierwszego kwartału (207 milionów funtów brytyjskich). Jest to wielkość nadal niższa od łącznej sumy inwestycji z drugiego kwartału 2008 r., wynoszącej 928 milionów funtów brytyjskich. Średnia wartość transakcji jednostkowej to 23,6 miliona funtów, co oznacza wzrost z poziomu 14,7 miliona funtów z pierwszego kwartału.  Dominującą grupę na rynku stanowili zagraniczni nabywcy prywatni, na których przypadło 38% inwestycji. Kolejną grupę z 22% udziałem stanowiły fundusze zagraniczne. Najbardziej znaczące transakcje to nabycie za 115 milionów funtów budynku biurowego przy 2-4 Triton Square, N1 w Londynie, przez bank Abbey, który dotąd był jego najemcą,  oraz nabycie budynku Belvedere House przy 27 Knightsbridge, który po emocjonującej licytacji  wśród zagranicznych inwestorów został w końcu sprzedany za 59,5 miliona funtów zagranicznemu nabywcy prywatnemu.

Clive Bull, szef działu Inwestycji w Londynie Centralnym oraz partner w firmie Cushman & Wakefield Grupy Londyńskiej powiedział: “Najbardziej charakterystyczna cecha obecnego rynku to dominacja inwestorów zagranicznych. Ponad 60% transakcji przeprowadzonych w dzielnicy West End zostało dokonanych przez zagraniczne fundusze oraz prywatne organizacje. Zwiększone zainteresowanie wiązało się z przekonaniem, że rynek londyński przedstawia stosunkowo dobrą wartość, dzięki słabnącemu funtowi oraz braku konkurencji ze strony krajowych nabywców kredytowych.  Wielu inwestorów nurtuje jednak pytanie, czy zjawisko to jest zapowiedzią ożywienia czy też należy traktować je jako fałszywy alarm. Pozytywne sygnały dochodzące z rynku przemawiają raczej za tym pierwszym: kolejne projekty w dzielnicy West End znajdujące się obecnie poza ofertą, czekające na ostateczne sfinalizowanie opiewają na sumę 275 milionów funtów brytyjskich; podpisano już również  umowy sprzedaży nieruchomości na łączną sumę 167 milionów funtów.”

Największa jednostkową transakcją przeprowadzoną w Londynie Centralnym było nabycie przez fundusz Oman Investment Authority 80% udziałów w budynku biurowym przy Bishop’s Square w dzielnicy City, należącym do  spółki  Hammerson, za sumę 440 milionów funtów (przy stopie kapitalizacji – 7,3).  Dzięki tej transakcji całkowita wartość inwestycji w dzielnicy City w drugim kwartale wyniosła 700 milionów funtów, przy czym kolejne 616 milionów funtów to wartość transakcji, które  mają zostać wkrótce sfinalizowane.  Wynik osiągnięty w drugim kwartale oznacza wzrost o 48% w porównaniu do wyniku z pierwszego kwartału, kiedy to inwestycje opiewały na sumę 472 milionów funtów.

Prawdopodobnie najbardziej znaczącą transakcją przeprowadzoną w dzielnicy City, jest sprzedaż nieruchomości Friary Court, usytuowanej przy 65 Crutched Friars, EC3 za około 42 milionów funtów.  Przez cały poprzedni rok budynek ten przy stopie kapitalizacji na poziomie 7,5%  nie mógł znaleźć nabywcy. W momencie zawierania transakcji stopa kapitalizacji wynosiła 6,8%, co dowodzi, że w dzielnicy City jako pierwsze zaczną się stabilizować stopy kapitalizacji dotyczące najlepszych nieruchomości.

Bill Tyser, szef działu Inwestycji oraz partner w firmie Cushman & Wakefield Grupy Londyńskiej powiedział: “Rynek nadal rozwija się dwubiegunowo. Główna działalność skupia się wokół najlepszych nieruchomości (charakteryzujących się naturalną niechęcią do ryzyka). Aktywność inwestycyjna jest pobudzana przez fundusze denominowane w euro między innymi niemieckie, francuskie oraz włoskie.  Na pozostałym obszarze, obejmującym rynek wtórny, aktywność hamowana jest brakiem odpowiedniego finansowania oraz bardziej ryzykownymi aktywami. Choć nie można mówić o całkowitym braku aktywności, jest ona wyraźnie mniejsza. W drugim kwartale poziom zainteresowania oraz aktywności ze strony inwestorów z Europy wzrósł, co jest wynikiem stosunkowo słabego funta oraz ogólnego przekonania, że stopy kapitalizacji w Londynie, w połączeniu z najniższymi jak dotąd odnotowanymi stopami procentowymi, znajdują się na korzystnym poziomie.”

Cushman & Wakefield

as

Https://wgn.pl - aktualne oferty

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,3

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies