Odnosząc się do aktualnej sytuacji kryzysowej na rynkach finansowych Mostostal Export nie odczuwa żadnych problemów w swojej działalności, a rozwijający się eksport szczególnie na rynku rosyjskim przy posiadanym portfelu zamówień na lata 2009 i 2010 w wysokości ponad 400 mln USD zapewnia stabilną sytuację - napisano w raporcie.
Osłabienie złotego wobec euro i dolara amerykańskiego tworzy dodatkowo bardzo dobrą perspektywę i w świetle przedstawionych faktów zarząd nie widzi zagrożenia w działalności grupy w roku bieżącym i najbliższej przyszłości - dodano.
W 2008 roku Mostostal Export miał 172 mln zł skonsolidowanych przychodów przy zysku netto przypisanym akcjonariuszom jednostki dominującej w wysokości 26,8 mln zł. W 2007 roku było to odpowiednio: 155,6 mln zł i 12,5 mln zł.
interia.pl pap |
Odnosząc się do aktualnej sytuacji kryzysowej na rynkach finansowych Mostostal Export nie odczuwa żadnych problemów w swojej działalności, a rozwijający się eksport szczególnie na rynku rosyjskim przy posiadanym portfelu zamówień na lata 2009 i 2010 w wysokości ponad 400 mln USD zapewnia stabilną sytuację - napisano w raporcie.
Osłabienie złotego wobec euro i dolara amerykańskiego tworzy dodatkowo bardzo dobrą perspektywę i w świetle przedstawionych faktów zarząd nie widzi zagrożenia w działalności grupy w roku bieżącym i najbliższej przyszłości - dodano.
W 2008 roku Mostostal Export miał 172 mln zł skonsolidowanych przychodów przy zysku netto przypisanym akcjonariuszom jednostki dominującej w wysokości 26,8 mln zł. W 2007 roku było to odpowiednio: 155,6 mln zł i 12,5 mln zł.
interia.pl pap |
Spadki cen mieszkań i utrzymujący się zastój na rynku zaczynają przynosić efekt w postaci spadku podaży nowych ofert. Szybka deprecjacja złotego sprawia, że zamienienie trwałego dobra jakim jest nieruchomość na polską walutę zaczęła mijać się z celem. W dobie kryzysu nawet taniejące nieruchomości pozostają zdecydowanie bezpieczniejszą lokatą kapitału niż akcje na giełdzie czy jednostki funduszy inwestycyjnych. Te bowiem notują kilku- czy kilkunastoprocentowe spadki wartości nawet w ciągu jednego dnia.
Brak atrakcyjnych sposobów zainwestowania kapitału sprawia, że wielu właścicieli odkłada decyzję o wystawieniu do sprzedaży swojej nieruchomości.
Wg Marcina Drogomireckiego z serwisu Oferty.net obecnie na rynek trafiają przede wszystkim mieszkania, których właściciele zmuszeni są do szybkiej sprzedaży w związku z koniecznością uzyskania środków na pokrycie innych wydatków lub zobowiązań. Może to być np. chęć wykończenia zakupionego wcześniej, nowego mieszkania lub konieczność rozliczenia się z deweloperem przy odbiorze mieszkania kupowanego na rynku pierwotnym.
RATY CORAZ NIŻSZE
Kolejny miesiąc przyniósł kontynuację, a nawet przyspieszenie tempa spadku rynkowych stóp procentowych, dzięki czemu w najbliższym czasie możemy spodziewać się dalszego zmniejszenia rat kredytowych nominowanych w złotych - twierdzi Emil Szweda z Open Finance. Tym samym zaczyna zaznaczać się przewaga tego rodzaju kredytów nad walutowymi - tak modnymi w ostatnich latach. Od 19 stycznia (daty opracowania poprzedniego raportu) do 25 lutego trzymiesięczna stopa WIBOR spadła z 5,56 do 4,60 proc. a więc o prawie 96 pkt bazowych. W tym samym czasie Rada Polityki Pieniężnej obniżyła stopy procentowe o 100 punktów (wliczając w to decyzję z 25 lutego). W rezultacie raty kredytów złotowych mogą nadal się obniżać. Gdyby aktualizacji oprocentowania dokonano dziś rata kredytu 30-letniego zmniejszyłaby się o 9,7 proc. w porównaniu do stanu ze stycznia, lub o ok. 60 PLN dla każdych pożyczonych 100 tys. PLN.
Warto zauważyć, że od swojego szczytu w październiku, stopa trzymiesięczna WIBOR, która jest podstawą obliczania oprocentowania większości kredytów złotowych spadła już o 220 pkt (2,2 pkt proc.) przyczyniając się do spadku rat kredytów złotowych o ok. 20 proc. w przypadku kredytów zaciągniętych przed jesiennym nasileniem kryzysu (lub o ok. 146 PLN dla każdych pożyczonych 100 tys. PLN), a w przypadku nowych kredytów złotowych (z wyższymi marżami) spadek rat wynosi 18,9 proc. lub 149 PLN dla każdych pożyczanych 100 tys. PLN.
FRANK NADAL STRASZY
Od naszego ostatniego wspólnego raportu trzymiesięczna stopa LIBOR dla franka szwajcarskiego spadła z 0,56 do 0,5 proc. i od kilku tygodni stabilizuje się w tych okolicach. Oprocentowanie kredytów we frankach pozostaje więc na historycznie niskim poziomie i zdaniem Emila Szwedy z Open Finance najprawdopodobniej niższe już nie będzie (w każdym razie potencjał dalszej zniżki jest mocno ograniczony). To była ta lepsza wiadomość. Druga jest znacznie gorsza, bo w tym samym czasie kurs franka wzrósł o kolejne 7,9 proc. do 3,12 PLN (sięgając nawet 3,30 PLN) przyczyniając się do wzrostu rat kredytów.
W tym przypadku nie da się wyznaczyć precyzyjnie wysokości rat kredytów już istniejących, ponieważ ostateczny wynik zależy od kursu, przy jakim kredyt był zaciągany. Na pewno można powiedzieć, że uwzględniając spadek stopy LIBOR o 6 pkt bazowych i wzrost kursu franka o 7,9 proc., raty kredytów wzrosły od 19 stycznia o 7,0 proc.
Od sierpnia 2008 r., kiedy kurs franka wynosił 2,0 PLN, trzymiesięczna stopa LIBOR dla CHF sięgała 2,8 proc., raty kredytów we frankach wzrosły o ok. 16 proc., pomimo wzrostu kursu o 56 proc. od tego czasu. Obniżki stóp procentowych w Narodowym Banku Szwajcarii zadziałały więc jak poduszka amortyzacyjna, choć obecnie jej możliwości łagodzenia skutków osłabienia złotego dla kredytobiorców się wyczerpują.
Jak pokazują dane Open Finance, nowe kredyty we frankach pozostają ofertą ekskluzywną, dostępną dla osób o bardzo wysokich dochodach.
PERSPEKTYWY
W przypadku kredytów złotowych dalszy spadek rat ma ograniczony charakter - wzrost kursów walutowych ogranicza możliwości Rady Polityki Pieniężnej w dalszym obniżaniu stóp procentowych. Proceder ten będzie kontynuowany pod warunkiem opanowania sytuacji na rynku walutowym. W dłuższej perspektywie (6-12 miesięcy) można spodziewać się dalszego spadku oprocentowania kredytów złotowych, a tym samym także spadku rat. Można się spodziewać, że w II półroczu raty kredytów złotowych (30-letnich) mogą być o kolejnych 10 proc. niższe niż obecnie (dotyczy zarówno kredytów nowych, jak i zaciągniętych przed jesienią 2008 r.).
W przypadku kredytów we frankach perspektywy nie są tak jednoznaczne. W krótkim terminie ryzyko walutowe pozostaje wysokie pomimo działań podjętych przez rząd i NBP w celu stabilizacji notowań. Wpływ czynników międzynarodowych może być zbyt silny, by uspokoić notowania złotego. Może im natomiast sprzyjać konsekwentne dążenie do wprowadzenia Polski do strefy euro, co powinno wspierać złotego w dłuższym okresie.
interia.pl/Sobota, 28 lutego (06:00)
Spadki cen mieszkań i utrzymujący się zastój na rynku zaczynają przynosić efekt w postaci spadku podaży nowych ofert. Szybka deprecjacja złotego sprawia, że zamienienie trwałego dobra jakim jest nieruchomość na polską walutę zaczęła mijać się z celem. W dobie kryzysu nawet taniejące nieruchomości pozostają zdecydowanie bezpieczniejszą lokatą kapitału niż akcje na giełdzie czy jednostki funduszy inwestycyjnych. Te bowiem notują kilku- czy kilkunastoprocentowe spadki wartości nawet w ciągu jednego dnia.
Brak atrakcyjnych sposobów zainwestowania kapitału sprawia, że wielu właścicieli odkłada decyzję o wystawieniu do sprzedaży swojej nieruchomości.
Wg Marcina Drogomireckiego z serwisu Oferty.net obecnie na rynek trafiają przede wszystkim mieszkania, których właściciele zmuszeni są do szybkiej sprzedaży w związku z koniecznością uzyskania środków na pokrycie innych wydatków lub zobowiązań. Może to być np. chęć wykończenia zakupionego wcześniej, nowego mieszkania lub konieczność rozliczenia się z deweloperem przy odbiorze mieszkania kupowanego na rynku pierwotnym.
RATY CORAZ NIŻSZE
Kolejny miesiąc przyniósł kontynuację, a nawet przyspieszenie tempa spadku rynkowych stóp procentowych, dzięki czemu w najbliższym czasie możemy spodziewać się dalszego zmniejszenia rat kredytowych nominowanych w złotych - twierdzi Emil Szweda z Open Finance. Tym samym zaczyna zaznaczać się przewaga tego rodzaju kredytów nad walutowymi - tak modnymi w ostatnich latach. Od 19 stycznia (daty opracowania poprzedniego raportu) do 25 lutego trzymiesięczna stopa WIBOR spadła z 5,56 do 4,60 proc. a więc o prawie 96 pkt bazowych. W tym samym czasie Rada Polityki Pieniężnej obniżyła stopy procentowe o 100 punktów (wliczając w to decyzję z 25 lutego). W rezultacie raty kredytów złotowych mogą nadal się obniżać. Gdyby aktualizacji oprocentowania dokonano dziś rata kredytu 30-letniego zmniejszyłaby się o 9,7 proc. w porównaniu do stanu ze stycznia, lub o ok. 60 PLN dla każdych pożyczonych 100 tys. PLN.
Warto zauważyć, że od swojego szczytu w październiku, stopa trzymiesięczna WIBOR, która jest podstawą obliczania oprocentowania większości kredytów złotowych spadła już o 220 pkt (2,2 pkt proc.) przyczyniając się do spadku rat kredytów złotowych o ok. 20 proc. w przypadku kredytów zaciągniętych przed jesiennym nasileniem kryzysu (lub o ok. 146 PLN dla każdych pożyczonych 100 tys. PLN), a w przypadku nowych kredytów złotowych (z wyższymi marżami) spadek rat wynosi 18,9 proc. lub 149 PLN dla każdych pożyczanych 100 tys. PLN.
FRANK NADAL STRASZY
Od naszego ostatniego wspólnego raportu trzymiesięczna stopa LIBOR dla franka szwajcarskiego spadła z 0,56 do 0,5 proc. i od kilku tygodni stabilizuje się w tych okolicach. Oprocentowanie kredytów we frankach pozostaje więc na historycznie niskim poziomie i zdaniem Emila Szwedy z Open Finance najprawdopodobniej niższe już nie będzie (w każdym razie potencjał dalszej zniżki jest mocno ograniczony). To była ta lepsza wiadomość. Druga jest znacznie gorsza, bo w tym samym czasie kurs franka wzrósł o kolejne 7,9 proc. do 3,12 PLN (sięgając nawet 3,30 PLN) przyczyniając się do wzrostu rat kredytów.
W tym przypadku nie da się wyznaczyć precyzyjnie wysokości rat kredytów już istniejących, ponieważ ostateczny wynik zależy od kursu, przy jakim kredyt był zaciągany. Na pewno można powiedzieć, że uwzględniając spadek stopy LIBOR o 6 pkt bazowych i wzrost kursu franka o 7,9 proc., raty kredytów wzrosły od 19 stycznia o 7,0 proc.
Od sierpnia 2008 r., kiedy kurs franka wynosił 2,0 PLN, trzymiesięczna stopa LIBOR dla CHF sięgała 2,8 proc., raty kredytów we frankach wzrosły o ok. 16 proc., pomimo wzrostu kursu o 56 proc. od tego czasu. Obniżki stóp procentowych w Narodowym Banku Szwajcarii zadziałały więc jak poduszka amortyzacyjna, choć obecnie jej możliwości łagodzenia skutków osłabienia złotego dla kredytobiorców się wyczerpują.
Jak pokazują dane Open Finance, nowe kredyty we frankach pozostają ofertą ekskluzywną, dostępną dla osób o bardzo wysokich dochodach.
PERSPEKTYWY
W przypadku kredytów złotowych dalszy spadek rat ma ograniczony charakter - wzrost kursów walutowych ogranicza możliwości Rady Polityki Pieniężnej w dalszym obniżaniu stóp procentowych. Proceder ten będzie kontynuowany pod warunkiem opanowania sytuacji na rynku walutowym. W dłuższej perspektywie (6-12 miesięcy) można spodziewać się dalszego spadku oprocentowania kredytów złotowych, a tym samym także spadku rat. Można się spodziewać, że w II półroczu raty kredytów złotowych (30-letnich) mogą być o kolejnych 10 proc. niższe niż obecnie (dotyczy zarówno kredytów nowych, jak i zaciągniętych przed jesienią 2008 r.).
W przypadku kredytów we frankach perspektywy nie są tak jednoznaczne. W krótkim terminie ryzyko walutowe pozostaje wysokie pomimo działań podjętych przez rząd i NBP w celu stabilizacji notowań. Wpływ czynników międzynarodowych może być zbyt silny, by uspokoić notowania złotego. Może im natomiast sprzyjać konsekwentne dążenie do wprowadzenia Polski do strefy euro, co powinno wspierać złotego w dłuższym okresie.
interia.pl/Sobota, 28 lutego (06:00)
Wyniki podobne do styczniowych
Chociaż nie mamy jeszcze konkretnych danych dotyczących zmian cen nieruchomości w lutym, możemy spodziewać się, że wyniki podobne będą do tych styczniowych. Z raportu na temat rynku nieruchomości Open Finance i Oferty.net wynika, że ceny mieszkań w styczniu w największych miastach Polski nieznacznie się zmieniły. Największy spadek w stosunku do grudni 2008r. zanotowano w Opolu (-2,7 proc.), a najmniejszy w Olsztynie (-0,1 proc.). W Warszawie ceny zmniejszyły się o 0,3 proc., we Wrocławiu o 0,7 proc., a w Krakowie zaledwie 0,2 proc. Cena metra kwadratowego w tych miastach wynosi odpowiednio 9 144 zł, 6 824 zł i 7 358 zł. Te niewielkie zmiany pokazują, że osoby sprzedające mieszkania na rynku wtórnym nie są jeszcze chętne do obniżania cen wyjściowych. Jednak sytuacja na rynku pozwala nabywcom na negocjacje, których efektem są nawet kilkunastoprocentowe obniżki cen. Widać to w raporcie cen transakcyjnych Open Finance, według którego średnia cena sprzedawanego mieszkania w Warszawie w styczniu wynosiła 8 182 zł, czyli o ponad 10 proc. mniej niż cena ofertowa z raportu przygotowanego z portalem Oferty.net. Podobnie sytuacja wygląda w innych miastach, gdzie różnica między cenami ofertowymi a transakcyjnymi waha się od kilku do kilkunastu procent.
Zaczęli na szczycie boomu
W lutym zostało ogłoszonych przez Główny Urząd Statystyczny kilka znaczących informacji dla rynku nieruchomości. W połowie miesiąca dowiedzieliśmy się, że w styczniu oddano do użytkowania 19 541 mieszkań, czyli o 33,5 proc. więcej niż rok wcześniej. Są to jednak mieszkania, których budowa została rozpoczęta dwa, trzy lata temu, czyli na szczycie boomu. W kolejnych miesiącach liczba ta powinna być coraz mniejsza, jednak w całym 2009 roku możemy spodziewać się, że zostanie oddanych do użytku niewiele mniej mieszkań niż w roku ubiegłym (ponad 165 tys.). Jest to oczywiście efekt inwestycji rozpoczętych w 2007 i 2008 roku.
Ważną informacją jest też to, że o ponad połowę (w stosunku do zeszłego roku) spadła liczba rozpoczętych inwestycji. Z danych GUS wynika, że w styczniu rozpoczęła się budowa tylko 2,6 tys. mieszkań. Jest to zgodne z zapowiedziami deweloperów, którzy wstrzymują większość zaplanowanych na ten rok projektów (efektem tego będzie zdecydowanie mniejsza liczba oddawanych mieszkań od 2010 roku). Zachowanie takie jest logiczne, biorąc pod uwagę, jak dużo jest w tej chwili na rynku mieszkań niesprzedanych. Szacuje się, że w samej Warszawie deweloperzy mają ponad 16 tys. mieszkań, na różnych etapach budowy, których nie udało im się sprzedać. Dopiero kiedy część tych lokali znajdzie swych nabywców, nowe projekty będą mogły zostać "odmrożone".
Wstrzymywanie inwestycji nie wystarczy
Ostatnią ważną informacją podaną przez GUS w lutym jest liczba pozwoleń na budowę mieszkań wydanych w styczniu. W stosunku do zeszłego roku spadła ona o 14,1 proc. i wyniosła 12 558 sztuk. Jest to kolejny dowód na to, że deweloperzy faktycznie ograniczają swoje projekty.
Jednak samo wstrzymywanie inwestycji nie wystarczy, aby ożywić rynek nieruchomości. Znacznie osłabiona zdolność kredytowa Polaków bezpośrednio przełożyła się na spadek zawieranych transakcji, co zmusiło deweloperów do obniżenia cen. Jeszcze kilka miesięcy temu trzeba było się bardzo starać, aby otrzymać jakikolwiek upust, teraz deweloperzy sami proponują niższe ceny i robią wszystko, aby zatrzymać przy sobie klienta. Jest to dobra informacja dla osób planujących zakup nieruchomości, ponieważ ceny zaczynają być coraz bardziej "normalne".
Aleksandra Szarek
Specjalista Rynku Nieruchomości, Home Broker
interia.pl/Piątek, 27 lutego (14:44)
Wyniki podobne do styczniowych
Chociaż nie mamy jeszcze konkretnych danych dotyczących zmian cen nieruchomości w lutym, możemy spodziewać się, że wyniki podobne będą do tych styczniowych. Z raportu na temat rynku nieruchomości Open Finance i Oferty.net wynika, że ceny mieszkań w styczniu w największych miastach Polski nieznacznie się zmieniły. Największy spadek w stosunku do grudni 2008r. zanotowano w Opolu (-2,7 proc.), a najmniejszy w Olsztynie (-0,1 proc.). W Warszawie ceny zmniejszyły się o 0,3 proc., we Wrocławiu o 0,7 proc., a w Krakowie zaledwie 0,2 proc. Cena metra kwadratowego w tych miastach wynosi odpowiednio 9 144 zł, 6 824 zł i 7 358 zł. Te niewielkie zmiany pokazują, że osoby sprzedające mieszkania na rynku wtórnym nie są jeszcze chętne do obniżania cen wyjściowych. Jednak sytuacja na rynku pozwala nabywcom na negocjacje, których efektem są nawet kilkunastoprocentowe obniżki cen. Widać to w raporcie cen transakcyjnych Open Finance, według którego średnia cena sprzedawanego mieszkania w Warszawie w styczniu wynosiła 8 182 zł, czyli o ponad 10 proc. mniej niż cena ofertowa z raportu przygotowanego z portalem Oferty.net. Podobnie sytuacja wygląda w innych miastach, gdzie różnica między cenami ofertowymi a transakcyjnymi waha się od kilku do kilkunastu procent.
Zaczęli na szczycie boomu
W lutym zostało ogłoszonych przez Główny Urząd Statystyczny kilka znaczących informacji dla rynku nieruchomości. W połowie miesiąca dowiedzieliśmy się, że w styczniu oddano do użytkowania 19 541 mieszkań, czyli o 33,5 proc. więcej niż rok wcześniej. Są to jednak mieszkania, których budowa została rozpoczęta dwa, trzy lata temu, czyli na szczycie boomu. W kolejnych miesiącach liczba ta powinna być coraz mniejsza, jednak w całym 2009 roku możemy spodziewać się, że zostanie oddanych do użytku niewiele mniej mieszkań niż w roku ubiegłym (ponad 165 tys.). Jest to oczywiście efekt inwestycji rozpoczętych w 2007 i 2008 roku.
Ważną informacją jest też to, że o ponad połowę (w stosunku do zeszłego roku) spadła liczba rozpoczętych inwestycji. Z danych GUS wynika, że w styczniu rozpoczęła się budowa tylko 2,6 tys. mieszkań. Jest to zgodne z zapowiedziami deweloperów, którzy wstrzymują większość zaplanowanych na ten rok projektów (efektem tego będzie zdecydowanie mniejsza liczba oddawanych mieszkań od 2010 roku). Zachowanie takie jest logiczne, biorąc pod uwagę, jak dużo jest w tej chwili na rynku mieszkań niesprzedanych. Szacuje się, że w samej Warszawie deweloperzy mają ponad 16 tys. mieszkań, na różnych etapach budowy, których nie udało im się sprzedać. Dopiero kiedy część tych lokali znajdzie swych nabywców, nowe projekty będą mogły zostać "odmrożone".
Wstrzymywanie inwestycji nie wystarczy
Ostatnią ważną informacją podaną przez GUS w lutym jest liczba pozwoleń na budowę mieszkań wydanych w styczniu. W stosunku do zeszłego roku spadła ona o 14,1 proc. i wyniosła 12 558 sztuk. Jest to kolejny dowód na to, że deweloperzy faktycznie ograniczają swoje projekty.
Jednak samo wstrzymywanie inwestycji nie wystarczy, aby ożywić rynek nieruchomości. Znacznie osłabiona zdolność kredytowa Polaków bezpośrednio przełożyła się na spadek zawieranych transakcji, co zmusiło deweloperów do obniżenia cen. Jeszcze kilka miesięcy temu trzeba było się bardzo starać, aby otrzymać jakikolwiek upust, teraz deweloperzy sami proponują niższe ceny i robią wszystko, aby zatrzymać przy sobie klienta. Jest to dobra informacja dla osób planujących zakup nieruchomości, ponieważ ceny zaczynają być coraz bardziej "normalne".
Aleksandra Szarek
Specjalista Rynku Nieruchomości, Home Broker
interia.pl/Piątek, 27 lutego (14:44)
Na 200-hektarowym terenie wokół mają powstać m.in. domy i obiekty handlowe. Spoiwem całości ma być pole golfowe. Wsparcie dla projektu deklarują władze Bytomia, widząc w nim szansę na rozwój miasta.
Charakterystyczna, ceglana wieża "Krystyny" to perła modernistycznej architektury przemysłowej. Pochodzi z końca lat 20. ubiegłego wieku. Kształtem przypomina olbrzymi górniczy młot (tzw. pyrlik), bo jej szczyt jest szerszy od podstawy. Blisko dwa lata temu wieżę kupił prywatny inwestor. W piątek zaprezentowano cztery koncepcje jej zagospodarowania. Wybór jednej z nich ma nastąpić do połowy roku.
"Z dużą nadzieją i radością patrzymy na ten projekt. Cieszymy się, kibicujemy i oczywiście będziemy go wspierać. To szansa nie tylko na zrewitalizowanie kolejnego terenu poprzemysłowego po kopalni "Szombierki", ale także na rozwój miasta" - podkreślił prezydent Bytomia, Piotr Koj.
Przypomniał, że wieża "Krystyna" to obiekt unikatowy w skali europejskiej, położony zaledwie 400 m od dworca kolejowego w Bytomiu i ok. kilometr od centrum miasta. Samorządowcy przychylnie patrzą na pomysł stworzenia tam centrum hotelowo-kongresowego, które - jak mówił Koj - jest w Bytomiu bardzo potrzebne.
Widoczna z wielu punktów Bytomia i okolicznych miast wieża ma 57 metrów - tyle co 15-piętrowy wieżowiec. Jedna z koncepcji jej adaptacji zakłada wybudowanie obok drugiej, nowoczesnej wieży, która pomieści m.in. pięciogwiazdkowy hotel. Inny pomysł to budowa nowoczesnego obiektu wewnątrz historycznego szybu. Różne koncepcje łączy m.in. wizja restauracji na szycie wieży, skąd można będzie podziwiać panoramę Śląska.
W zamyśle właściciela terenu, firmy Armada Development, "Krystyna" ma być znakiem rozpoznawczym nowej dzielnicy miasta, która ma powstać na 200-hektarowym, poprzemysłowym terenie na pograniczu Bytomia, Rudy Śląskiej i Świętochłowic. Do inwestora należy obecnie ok. 85 hektarów, pozostałą część zamierza kupić od samorządu i górniczych spółek.
- Zakładamy, że ok. 20 proc. terenu, w pobliżu ulicy Zabrzańskiej, będzie przeznaczone na cele komercyjne, ok. 30 proc. zajmie jedno- i wielorodzinne budownictwo mieszkaniowe, a ok. 50 proc. - tereny rekreacyjne, w tym pełnowymiarowe pole golfowe, służące przede wszystkim podniesieniu atrakcyjności całego terenu - wyjaśnił prezes firmy Marek Mutke.
Według współwłaściciela spółki, znanego śląskiego biznesmena Michał Goliego, pole golfowe z 18 dołkami zajmie ok. 60 hektarów. Czas jego budowy ocenił na 7-8 lat. Najbliższe dwa lata będą poświęcone na przygotowanie planów i dokumentacji. Punktem wyjścia będzie plan zagospodarowania przestrzennego, nad którym samorządowcy, we współpracy z inwestorem, dopiero pracują.
Prace przy adaptacji "Krystyny" mogą zacząć się wcześniej. Inwestor stara się o środki z resortu kultury na dokumentację. Jeżeli okaże się, że Stadion Śląski w Chorzowie będzie jedną z aren piłkarskich mistrzostw Europy, ewentualny hotel w "Krystynie" oraz towarzyszące mu SPA mają być gotowe jeszcze przed Euro 2012.
Trwają też rozmowy z inwestorami zainteresowanymi budową w tym miejscu obiektów handlowych i usługowych. Jak powiedział Mutke, dwie umowy w tej sprawie są już podpisane, a dwie kolejne w trakcie negocjacji. Obiekty komercyjne mają być jednym z czynników przyciągających kolejnych inwestorów na tereny wokół "Krystyny".
- Pierwszym krokiem będzie wybór koncepcji. Potem musi powstać precyzyjny program, mający oparcie w dokumentacji i planie zagospodarowania przestrzennego. Taką kompletną wizję chcemy przedstawić firmom inwestującym w branżę hotelarską, lofty czy powierzchnie biurowe. Sami jako firma nie będziemy inwestorem tego obiektu - wyjaśnił Goli.
Zastrzegł, że projekt ma charakter wieloletni, a jego koszty będą zależeć od tego, co ostatecznie tam powstanie. - Wszystko zależy od popytu, który obecnie badamy - powiedział Goli. Przyznał, że prace nad biznesplanem części mieszkaniowej są obecnie zawieszone z powodu kryzysu w branży deweloperskiej.
Właścicielami spółki Armada Development są: Michał Goli, którego spółka kupiła wieżę "Krystyna" i położone w pobliżu tereny, oraz wrocławska spółka Toya (dostawca m.in. elektronarzędzi), która m.in. tworzy osiedle i pole golfowe pod Wrocławiem. Goli, znany na Śląsku głównie jako diler samochodów, kupił "Krystynę" w 2007 roku za ok. 2,8 mln zł. W ubiegłym roku spółka dokupiła ponad 70 ha poprzemysłowych terenów za ponad 23 mln zł.
źródło informacji: PAP
interia.pl/Piątek, 27 lutego (14:57)
Na 200-hektarowym terenie wokół mają powstać m.in. domy i obiekty handlowe. Spoiwem całości ma być pole golfowe. Wsparcie dla projektu deklarują władze Bytomia, widząc w nim szansę na rozwój miasta.
Charakterystyczna, ceglana wieża "Krystyny" to perła modernistycznej architektury przemysłowej. Pochodzi z końca lat 20. ubiegłego wieku. Kształtem przypomina olbrzymi górniczy młot (tzw. pyrlik), bo jej szczyt jest szerszy od podstawy. Blisko dwa lata temu wieżę kupił prywatny inwestor. W piątek zaprezentowano cztery koncepcje jej zagospodarowania. Wybór jednej z nich ma nastąpić do połowy roku.
"Z dużą nadzieją i radością patrzymy na ten projekt. Cieszymy się, kibicujemy i oczywiście będziemy go wspierać. To szansa nie tylko na zrewitalizowanie kolejnego terenu poprzemysłowego po kopalni "Szombierki", ale także na rozwój miasta" - podkreślił prezydent Bytomia, Piotr Koj.
Przypomniał, że wieża "Krystyna" to obiekt unikatowy w skali europejskiej, położony zaledwie 400 m od dworca kolejowego w Bytomiu i ok. kilometr od centrum miasta. Samorządowcy przychylnie patrzą na pomysł stworzenia tam centrum hotelowo-kongresowego, które - jak mówił Koj - jest w Bytomiu bardzo potrzebne.
Widoczna z wielu punktów Bytomia i okolicznych miast wieża ma 57 metrów - tyle co 15-piętrowy wieżowiec. Jedna z koncepcji jej adaptacji zakłada wybudowanie obok drugiej, nowoczesnej wieży, która pomieści m.in. pięciogwiazdkowy hotel. Inny pomysł to budowa nowoczesnego obiektu wewnątrz historycznego szybu. Różne koncepcje łączy m.in. wizja restauracji na szycie wieży, skąd można będzie podziwiać panoramę Śląska.
W zamyśle właściciela terenu, firmy Armada Development, "Krystyna" ma być znakiem rozpoznawczym nowej dzielnicy miasta, która ma powstać na 200-hektarowym, poprzemysłowym terenie na pograniczu Bytomia, Rudy Śląskiej i Świętochłowic. Do inwestora należy obecnie ok. 85 hektarów, pozostałą część zamierza kupić od samorządu i górniczych spółek.
- Zakładamy, że ok. 20 proc. terenu, w pobliżu ulicy Zabrzańskiej, będzie przeznaczone na cele komercyjne, ok. 30 proc. zajmie jedno- i wielorodzinne budownictwo mieszkaniowe, a ok. 50 proc. - tereny rekreacyjne, w tym pełnowymiarowe pole golfowe, służące przede wszystkim podniesieniu atrakcyjności całego terenu - wyjaśnił prezes firmy Marek Mutke.
Według współwłaściciela spółki, znanego śląskiego biznesmena Michał Goliego, pole golfowe z 18 dołkami zajmie ok. 60 hektarów. Czas jego budowy ocenił na 7-8 lat. Najbliższe dwa lata będą poświęcone na przygotowanie planów i dokumentacji. Punktem wyjścia będzie plan zagospodarowania przestrzennego, nad którym samorządowcy, we współpracy z inwestorem, dopiero pracują.
Prace przy adaptacji "Krystyny" mogą zacząć się wcześniej. Inwestor stara się o środki z resortu kultury na dokumentację. Jeżeli okaże się, że Stadion Śląski w Chorzowie będzie jedną z aren piłkarskich mistrzostw Europy, ewentualny hotel w "Krystynie" oraz towarzyszące mu SPA mają być gotowe jeszcze przed Euro 2012.
Trwają też rozmowy z inwestorami zainteresowanymi budową w tym miejscu obiektów handlowych i usługowych. Jak powiedział Mutke, dwie umowy w tej sprawie są już podpisane, a dwie kolejne w trakcie negocjacji. Obiekty komercyjne mają być jednym z czynników przyciągających kolejnych inwestorów na tereny wokół "Krystyny".
- Pierwszym krokiem będzie wybór koncepcji. Potem musi powstać precyzyjny program, mający oparcie w dokumentacji i planie zagospodarowania przestrzennego. Taką kompletną wizję chcemy przedstawić firmom inwestującym w branżę hotelarską, lofty czy powierzchnie biurowe. Sami jako firma nie będziemy inwestorem tego obiektu - wyjaśnił Goli.
Zastrzegł, że projekt ma charakter wieloletni, a jego koszty będą zależeć od tego, co ostatecznie tam powstanie. - Wszystko zależy od popytu, który obecnie badamy - powiedział Goli. Przyznał, że prace nad biznesplanem części mieszkaniowej są obecnie zawieszone z powodu kryzysu w branży deweloperskiej.
Właścicielami spółki Armada Development są: Michał Goli, którego spółka kupiła wieżę "Krystyna" i położone w pobliżu tereny, oraz wrocławska spółka Toya (dostawca m.in. elektronarzędzi), która m.in. tworzy osiedle i pole golfowe pod Wrocławiem. Goli, znany na Śląsku głównie jako diler samochodów, kupił "Krystynę" w 2007 roku za ok. 2,8 mln zł. W ubiegłym roku spółka dokupiła ponad 70 ha poprzemysłowych terenów za ponad 23 mln zł.
źródło informacji: PAP
interia.pl/Piątek, 27 lutego (14:57)
Nazwa banku |
Marża |
Deutsche Bank PBC |
1,10% |
Nordea |
2,70% |
DNB Nord |
2,70% |
Kredyt Bank |
2,75% |
Bank Pekao |
2,80% |
Bank BPH |
2,95% |
Bank BGŻ |
3,20% |
Polbank EFG |
3,60% |
GE Money Bank |
3,70% |
Mbank |
6,20% |
MultiBank |
6,60% |
PKO Bank Polski |
6,77% |
Średnia |
3,76% |
Mediana |
3,08% |
Nazwa banku |
LTV |
Deutsche Bank PBC |
100% |
DnB Nord |
100% |
Mbank |
100% |
MultiBank |
100% |
Polbank EFG |
100% |
Bank BGŻ |
80% |
GE Money Bank |
80% |
Kredyt Bank |
80% |
Nordea |
80% |
PKO Bank Polski |
75% |
Alior Bank |
70% |
Bank BPH |
70% |
BZ WBK |
70% |
Bank Pekao |
70% |
Santander Consumer |
60% |
Nazwa banku |
EUR |
Bank Pekao |
304,7 |
Polbank EFG |
280,4 |
Bank BGŻ |
264,7 |
Santander |
164 |
Alior Bank |
155,7 |
Nordea |
143,2 |
GE Money Bank |
140 |
Kredyt Bank |
129 |
Bank BPH* |
127,7 |
mBank |
111,6 |
MultiBank |
111 |
PKO Bank Polski |
106,4 |
Średnia |
169,8 |
Nazwa banku |
Marża |
Deutsche Bank PBC |
1,10% |
Nordea |
2,70% |
DNB Nord |
2,70% |
Kredyt Bank |
2,75% |
Bank Pekao |
2,80% |
Bank BPH |
2,95% |
Bank BGŻ |
3,20% |
Polbank EFG |
3,60% |
GE Money Bank |
3,70% |
Mbank |
6,20% |
MultiBank |
6,60% |
PKO Bank Polski |
6,77% |
Średnia |
3,76% |
Mediana |
3,08% |
Nazwa banku |
LTV |
Deutsche Bank PBC |
100% |
DnB Nord |
100% |
Mbank |
100% |
MultiBank |
100% |
Polbank EFG |
100% |
Bank BGŻ |
80% |
GE Money Bank |
80% |
Kredyt Bank |
80% |
Nordea |
80% |
PKO Bank Polski |
75% |
Alior Bank |
70% |
Bank BPH |
70% |
BZ WBK |
70% |
Bank Pekao |
70% |
Santander Consumer |
60% |
Nazwa banku |
EUR |
Bank Pekao |
304,7 |
Polbank EFG |
280,4 |
Bank BGŻ |
264,7 |
Santander |
164 |
Alior Bank |
155,7 |
Nordea |
143,2 |
GE Money Bank |
140 |
Kredyt Bank |
129 |
Bank BPH* |
127,7 |
mBank |
111,6 |
MultiBank |
111 |
PKO Bank Polski |
106,4 |
Średnia |
169,8 |
Jak poinformowała w czwartek Joanna Sieradzka z biura prasowego wojewody małopolskiego, działki znajdujące się na trasie planowanej autostrady A4 przeszły na własność Skarbu Państwa na mocy decyzji lokalizacyjnej wydanej przez wojewodę małopolskiego Jerzego Millera. Decyzja została podtrzymana przez ministra infrastruktury i 10 lutego stała się ostateczna.
Pod budowę autostrady pomiędzy Szarowem i Tarnowem zajętych jest około 5 tys. działek, z czego do tej pory wykupiono blisko połowę.
Właściciele nieruchomości przeznaczonych do wykupu mają czas do 12 marca na dobrowolne wydanie nieruchomości. Ci, którzy zdążą złożyć stosowne oświadczenie w wyznaczonym terminie, mogą liczyć na podwyższenie odszkodowania o 5 proc. w stosunku do oszacowanej wartości nieruchomości.
Wysokość odszkodowania ustala wojewoda na podstawie wyceny rzeczoznawców wybranych w drodze zamówienia publicznego. Odszkodowanie wypłacane jest przez wojewodę ze środków Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Od wyceny można się odwoływać do ministra infrastruktury.
Krakowski oddział GDDKiA ogłosił już przetargi na budowę 57- kilometrowego odcinka autostrady A4 Kraków-Tarnów pomiędzy Szarowem i Tarnowem. Roboty budowlane mają się rozpocząć w drugiej połowie tego roku. Na wybudowanie autostrady wykonawcy będą mieli dwa lata od momentu podpisania umowy.
Nowy odcinek autostrady projektowany jest jako dwujezdniowa droga najwyższej klasy A. Każda z dwóch jezdni autostrady będzie miała dwa pasy ruchu o szerokości 3,75 m każdy, pas awaryjny (3 m) oraz pobocze gruntowe (1,25 m). Ponadto przewidziano rezerwę terenu dla dodatkowego trzeciego pasa ruchu po zewnętrznej stronie każdej jezdni. Na trasie autostrady powstaną cztery węzły autostradowe: Bochnia, Brzesko, Wierzchosławice, Krzyż. Zbudowanych zostanie sześć Miejsc Obsługi Podróżnych.
INTERIA.PL?PAP
Piątek, 27 lutego (06:00)
Jak poinformowała w czwartek Joanna Sieradzka z biura prasowego wojewody małopolskiego, działki znajdujące się na trasie planowanej autostrady A4 przeszły na własność Skarbu Państwa na mocy decyzji lokalizacyjnej wydanej przez wojewodę małopolskiego Jerzego Millera. Decyzja została podtrzymana przez ministra infrastruktury i 10 lutego stała się ostateczna.
Pod budowę autostrady pomiędzy Szarowem i Tarnowem zajętych jest około 5 tys. działek, z czego do tej pory wykupiono blisko połowę.
Właściciele nieruchomości przeznaczonych do wykupu mają czas do 12 marca na dobrowolne wydanie nieruchomości. Ci, którzy zdążą złożyć stosowne oświadczenie w wyznaczonym terminie, mogą liczyć na podwyższenie odszkodowania o 5 proc. w stosunku do oszacowanej wartości nieruchomości.
Wysokość odszkodowania ustala wojewoda na podstawie wyceny rzeczoznawców wybranych w drodze zamówienia publicznego. Odszkodowanie wypłacane jest przez wojewodę ze środków Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Od wyceny można się odwoływać do ministra infrastruktury.
Krakowski oddział GDDKiA ogłosił już przetargi na budowę 57- kilometrowego odcinka autostrady A4 Kraków-Tarnów pomiędzy Szarowem i Tarnowem. Roboty budowlane mają się rozpocząć w drugiej połowie tego roku. Na wybudowanie autostrady wykonawcy będą mieli dwa lata od momentu podpisania umowy.
Nowy odcinek autostrady projektowany jest jako dwujezdniowa droga najwyższej klasy A. Każda z dwóch jezdni autostrady będzie miała dwa pasy ruchu o szerokości 3,75 m każdy, pas awaryjny (3 m) oraz pobocze gruntowe (1,25 m). Ponadto przewidziano rezerwę terenu dla dodatkowego trzeciego pasa ruchu po zewnętrznej stronie każdej jezdni. Na trasie autostrady powstaną cztery węzły autostradowe: Bochnia, Brzesko, Wierzchosławice, Krzyż. Zbudowanych zostanie sześć Miejsc Obsługi Podróżnych.
INTERIA.PL?PAP
Piątek, 27 lutego (06:00)
Nowe przepisy skierowane są do właścicieli mieszkań, którzy uzyskują dochody z ich wynajmu. Wielu z nich "omija" obowiązujące przepisy i zawiera umowy najmu "na czarno". Proponowane przez Ministerstwo rozwiązania mają rozwiązać ten problem.
Projekt ustawy z dnia 17 lutego 2009 roku na nowo wprowadza pojęcie najmu okazjonalnego (obowiązywało ono już w polskim systemie prawnym, później jednak zostało z niego wyłączone). Taką umowę będzie mógł zawrzeć tylko właściciel mieszkania, który jest osobą fizyczną i nie prowadzi działalności gospodarczej w zakresie wynajmowania lokali. Umowa będzie mogła być zawarta wyłącznie na czas oznaczony, jednak nie dłuższy niż 10 lat, a właściciel w terminie 14 dni od jej podpisania zgłasza ten fakt naczelnikowi urzędu skarbowego, właściwemu ze względu na położenie nieruchomości.
Dla właścicieli najważniejsze będzie łatwiejsze usunięcie niechcianego lokatora. Obecne przepisy dość mocno chronią najemców przez eksmisją. Wynajmującym bardzo trudno jest pozbyć się lokatorów, którzy są uciążliwi albo zalegają z czynszem. W myśl nowych przepisów właściciel będzie miał prawo zażądać w formie pisemnej opróżnienia lokalu po upływie czasu, na jaki została zawarta umowa lub po jej wypowiedzeniu. W żądaniu tym powinna być podana przyczyna ustania stosunku najmu, jak i termin opróżnienia lokalu, ale nie może być on krótszy niż siedem dni od doręczenia żądania najemcy. Wynajmujący nie ma przy tym obowiązku zapewnienia lokalu socjalnego, zamiennego czy pomieszczenia tymczasowego.
Ministerstwo Infrastruktury zaproponowało również obniżenie stawki podatku zryczałtowanego. Teraz obowiązują stawki: 8,5 % - do kwoty stanowiącej równowartość 4000 euro i 20% - po przekroczeniu tej kwoty. Osoby fizyczne, które zdecydują się skorzystać z najmu okazjonalnego będą płaciły niższą, jednolitą stawkę podatku ryczałtowego - 5%.
Nowe rozwiązania wpłyną na uporządkowanie rynku najmu nieruchomości prywatnych oraz na ograniczenie szarej strefy, której skala na polskim rynku jest dość duża. Wynajmujący będą mieć większe pole manewru. Oby potrafili z tego korzystać w sposób rozsądny i pamiętali, że umowę zawierają dwie strony i każda z nich powinna być traktowana poważnie.
Małgorzata Kędzierska
Analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl
Czwartek, 26 lutego (13:23)
Nowe przepisy skierowane są do właścicieli mieszkań, którzy uzyskują dochody z ich wynajmu. Wielu z nich "omija" obowiązujące przepisy i zawiera umowy najmu "na czarno". Proponowane przez Ministerstwo rozwiązania mają rozwiązać ten problem.
Projekt ustawy z dnia 17 lutego 2009 roku na nowo wprowadza pojęcie najmu okazjonalnego (obowiązywało ono już w polskim systemie prawnym, później jednak zostało z niego wyłączone). Taką umowę będzie mógł zawrzeć tylko właściciel mieszkania, który jest osobą fizyczną i nie prowadzi działalności gospodarczej w zakresie wynajmowania lokali. Umowa będzie mogła być zawarta wyłącznie na czas oznaczony, jednak nie dłuższy niż 10 lat, a właściciel w terminie 14 dni od jej podpisania zgłasza ten fakt naczelnikowi urzędu skarbowego, właściwemu ze względu na położenie nieruchomości.
Dla właścicieli najważniejsze będzie łatwiejsze usunięcie niechcianego lokatora. Obecne przepisy dość mocno chronią najemców przez eksmisją. Wynajmującym bardzo trudno jest pozbyć się lokatorów, którzy są uciążliwi albo zalegają z czynszem. W myśl nowych przepisów właściciel będzie miał prawo zażądać w formie pisemnej opróżnienia lokalu po upływie czasu, na jaki została zawarta umowa lub po jej wypowiedzeniu. W żądaniu tym powinna być podana przyczyna ustania stosunku najmu, jak i termin opróżnienia lokalu, ale nie może być on krótszy niż siedem dni od doręczenia żądania najemcy. Wynajmujący nie ma przy tym obowiązku zapewnienia lokalu socjalnego, zamiennego czy pomieszczenia tymczasowego.
Ministerstwo Infrastruktury zaproponowało również obniżenie stawki podatku zryczałtowanego. Teraz obowiązują stawki: 8,5 % - do kwoty stanowiącej równowartość 4000 euro i 20% - po przekroczeniu tej kwoty. Osoby fizyczne, które zdecydują się skorzystać z najmu okazjonalnego będą płaciły niższą, jednolitą stawkę podatku ryczałtowego - 5%.
Nowe rozwiązania wpłyną na uporządkowanie rynku najmu nieruchomości prywatnych oraz na ograniczenie szarej strefy, której skala na polskim rynku jest dość duża. Wynajmujący będą mieć większe pole manewru. Oby potrafili z tego korzystać w sposób rozsądny i pamiętali, że umowę zawierają dwie strony i każda z nich powinna być traktowana poważnie.
Małgorzata Kędzierska
Analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl
Czwartek, 26 lutego (13:23)
W sobotę oficjalne stanowisko wobec pomysłu senatorów zajmie Krajowa Rada Notarialna.
Bezpieczeństwo transakcji
Teraz notariusz może, ale nie musi się zgodzić na przyjęcie do depozytu pieniędzy lub papierów wartościowych. - Wprowadzając ten obowiązek, chcemy zwiększyć bezpieczeństwo obrotu, zwłaszcza przy transakcjach sprzedaży nieruchomości - uzasadnia Mariusz Witczak (PO), senator sprawozdawca. - Nasza propozycja wynika z obserwacji praktyki zawierania aktów notarialnych. Nierzadko zdarza się, że prawo własności jest przenoszone w piątek, a dopiero w poniedziałek osoba, która sprzedała nieruchomość, otrzymuje pieniądze za pomocą przelewu bankowego. To powoduje niepokój i stan niepewności - mówi senator.
- Teoretycznie można sobie także wyobrazić, że po podpisaniu aktu nieuczciwy kupujący nie przelewa pieniędzy. A co, jeśli nabywca nieruchomości zaraz po podpisaniu umowy ulegnie wypadkowi i jest osobą całkowicie samotną? Na pieniądze sprzedający będzie musiał długo jeszcze poczekać - dodaje senator.
Walizka z pieniędzmi
- To także kłopot dla kupującego. Sprzedający często wymuszają, aby kontrahent przyniósł do notariusza gotówkę. Zwykle w grę wchodzą kwoty ok. 500 tys. zł, więc znam przypadki, kiedy kupujący przychodzi do notariusza z walizką pieniędzy w asyście ochroniarzy lub rozdziela kwotę między najbliższych członków rodziny i całą grupą stawiają się u notariusza - wskazuje senator Witczak.
Co będzie niezbędne do przyjęcia depozytu? Jaka będzie procedura przyjmowania depozytu? Czego obawiają się notariusze? Jaką ważną kwestię pominięto w projekcie?
Więcej: Gazeta Prawna 26.02.2009 (40) - str.11
Ewa Grączewska-Ivanova
interia.pl/Czwartek, 26 lutego (06:00)
W sobotę oficjalne stanowisko wobec pomysłu senatorów zajmie Krajowa Rada Notarialna.
Bezpieczeństwo transakcji
Teraz notariusz może, ale nie musi się zgodzić na przyjęcie do depozytu pieniędzy lub papierów wartościowych. - Wprowadzając ten obowiązek, chcemy zwiększyć bezpieczeństwo obrotu, zwłaszcza przy transakcjach sprzedaży nieruchomości - uzasadnia Mariusz Witczak (PO), senator sprawozdawca. - Nasza propozycja wynika z obserwacji praktyki zawierania aktów notarialnych. Nierzadko zdarza się, że prawo własności jest przenoszone w piątek, a dopiero w poniedziałek osoba, która sprzedała nieruchomość, otrzymuje pieniądze za pomocą przelewu bankowego. To powoduje niepokój i stan niepewności - mówi senator.
- Teoretycznie można sobie także wyobrazić, że po podpisaniu aktu nieuczciwy kupujący nie przelewa pieniędzy. A co, jeśli nabywca nieruchomości zaraz po podpisaniu umowy ulegnie wypadkowi i jest osobą całkowicie samotną? Na pieniądze sprzedający będzie musiał długo jeszcze poczekać - dodaje senator.
Walizka z pieniędzmi
- To także kłopot dla kupującego. Sprzedający często wymuszają, aby kontrahent przyniósł do notariusza gotówkę. Zwykle w grę wchodzą kwoty ok. 500 tys. zł, więc znam przypadki, kiedy kupujący przychodzi do notariusza z walizką pieniędzy w asyście ochroniarzy lub rozdziela kwotę między najbliższych członków rodziny i całą grupą stawiają się u notariusza - wskazuje senator Witczak.
Co będzie niezbędne do przyjęcia depozytu? Jaka będzie procedura przyjmowania depozytu? Czego obawiają się notariusze? Jaką ważną kwestię pominięto w projekcie?
Więcej: Gazeta Prawna 26.02.2009 (40) - str.11
Ewa Grączewska-Ivanova
interia.pl/Czwartek, 26 lutego (06:00)
W 2008 roku liczba oddanych do użytku mieszkań wyniosła 1815.
W 2007 roku liczba mieszkań sprzedanych przez Dom Development sięgnęła 1704, z czego 343 mieszkania sprzedano w trzech ostatnich miesiącach 2007 roku.
W czwartym kwartale 2008 roku klienci zrezygnowali z zakupu 13 mieszkań, kwartał wcześniej z 12 mieszkań. W całym 2008 roku liczba rezygnacji sięgnęła 49 mieszkań.
Według stanu na grudzień 2008 roku Dom Development miał 1360 mieszkań w fazie realizacji oraz 7170 mieszkań w fazie przygotowywania projektów.
Od lipca 2008 roku Dom Development nie rozpoczął żadnego nowego projektu mieszkaniowego. W pierwszym półroczu zeszłego roku spółka rozpoczęła projekty obejmujące 1186 mieszkań.
Dom Development zapowiada, że w pierwszym kwartale 2009 roku w spółce zostaną wprowadzone kolejne obniżki kosztów. W czwartym kwartale zatrudnienie w spółce spadło o 23 proc., a koszty restrukturyzacji zatrudnienia wyniosły 1,5 mln zł.
Dom Development szacuje, że dzięki już wprowadzonym redukcjom zatrudnienia spółka zaoszczędzi rocznie 5,5 mln zł.
Po raz pierwszy Dom Development musiał dokonać znaczących odpisów aktualizacyjnych (ok. 7,4 mln) z tytułu utraty wartości zapasów.
Dom Development osiągnął w 2008 roku 136,9 mln zł skonsolidowanego zysku netto, skonsolidowane przychody w tym okresie wyniosły 698,1 mln zł.
W analogicznym okresie 2007 roku skonsolidowane przychody wyniosły 878,7 mln zł, a skonsolidowany zysk netto 200,6 mln zł.
interia.pl/PAP
Czwartek, 26 lutego (09:58)
W 2008 roku liczba oddanych do użytku mieszkań wyniosła 1815.
W 2007 roku liczba mieszkań sprzedanych przez Dom Development sięgnęła 1704, z czego 343 mieszkania sprzedano w trzech ostatnich miesiącach 2007 roku.
W czwartym kwartale 2008 roku klienci zrezygnowali z zakupu 13 mieszkań, kwartał wcześniej z 12 mieszkań. W całym 2008 roku liczba rezygnacji sięgnęła 49 mieszkań.
Według stanu na grudzień 2008 roku Dom Development miał 1360 mieszkań w fazie realizacji oraz 7170 mieszkań w fazie przygotowywania projektów.
Od lipca 2008 roku Dom Development nie rozpoczął żadnego nowego projektu mieszkaniowego. W pierwszym półroczu zeszłego roku spółka rozpoczęła projekty obejmujące 1186 mieszkań.
Dom Development zapowiada, że w pierwszym kwartale 2009 roku w spółce zostaną wprowadzone kolejne obniżki kosztów. W czwartym kwartale zatrudnienie w spółce spadło o 23 proc., a koszty restrukturyzacji zatrudnienia wyniosły 1,5 mln zł.
Dom Development szacuje, że dzięki już wprowadzonym redukcjom zatrudnienia spółka zaoszczędzi rocznie 5,5 mln zł.
Po raz pierwszy Dom Development musiał dokonać znaczących odpisów aktualizacyjnych (ok. 7,4 mln) z tytułu utraty wartości zapasów.
Dom Development osiągnął w 2008 roku 136,9 mln zł skonsolidowanego zysku netto, skonsolidowane przychody w tym okresie wyniosły 698,1 mln zł.
W analogicznym okresie 2007 roku skonsolidowane przychody wyniosły 878,7 mln zł, a skonsolidowany zysk netto 200,6 mln zł.
interia.pl/PAP
Czwartek, 26 lutego (09:58)
Do niedawna ceny mieszkań szybko rosły. Niemal wszystkim wydawało się, że będzie tak bez końca. Za lokal położony w dobrej dzielnicy Warszawy, kupiony w 2003 r. za 250 tys. zł, trzy lata później trzeba było zapłacić już dwukrotnie więcej. Mimo tak dużego wzrostu kosztów posiadania własnego lokum, chętnych nie brakowało. Sprzyjała temu koniunktura gospodarcza, a co się z tym wiąże wzrost płac, spadek bezrobocia i niewielkie zagrożenie utratą pracy, duże poczucie bezpieczeństwa finansowego, sprzyjające podejmowaniu decyzji o inwestycjach np. w nieruchomości.
Kolejnym czynnikiem napędzającym popyt był niski i przez długi czas spadający koszt kredytu. Rada Polityki Pieniężnej przez kilka lat obniżała stopy oficjalne, a oferta banków stawała się coraz bardziej atrakcyjna. Stale umacniający się złoty i niższe oprocentowanie kredytów w walutach obcych, szczególnie we franku szwajcarskim, stanowiły jeszcze większy "dopalacz". Dobre perspektywy gospodarcze sprzyjały rozluźnieniu kryteriów przyznawania kredytów przez banki. Właściwie kredyt na zakup mieszkania, zabezpieczony hipoteką mógł dostać niemal każdy mogący wykazać się jakimikolwiek dochodami.
Dziś z tego "sielskiego" obrazka pozostało jedynie wspomnienie. Niemal każdy z jego elementów zmienił się diametralnie. Jedyne pozytywne strony obecnego stanu rynku to duży wybór mieszkań i spadające ceny. Kupno mieszkania często wiąże się też z możliwością skorzystania z wielu promocji fundowanych przez developerów w postaci wykończenia lokalu, wyposażenia w podstawowe sprzęty AGD, a nawet niewielkiego samochodu. Największy zaś problem to dostępność kredytu i rosnące jego koszty, coraz mocniej odczuwalne w momencie spłacania kolejnych rat. Kredyt w obcych walutach niespodziewanie i dla wielu boleśnie, ujawnił swoją gorszą stronę.
Choć hasła wspierania budownictwa mieszkaniowego znajdowały poczesne miejsce w programach niemal wszystkich rządów i partii politycznych, to z ich skutecznością bywało różnie. Obecna sytuacja skłoniła rządzących do nowelizacji Ustawy o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania, uchwalonej w 2006 r., mającej na celu rozszerzenie jej zakresu i zwiększenie kręgu osób mogących z niej skorzystać. Nowelizacja ta weszła w życie w listopadzie ubiegłego roku.
Zasadnicze zmiany, jakie dzięki niej zostały wprowadzone, to możliwość przystąpienia do umowy członków najbliższej rodziny osoby ubiegającej się o kredyt z dopłatą. Takie rozwiązanie w istotny sposób zwiększa zdolność kredytową wnioskodawcy, czyli rozszerza znacznie liczbę osób, które mogą skorzystać z preferencji. W praktyce oznacza to zwiększenie dostępności do kredytu z dopłatą (poprzez obniżenie kosztów finansowania zakupu mieszkania) rodzinom o charakterze młodego małżeństwa z dwójką dzieci, w którym jedyną osobą pracującą jest mąż, zarabiający półtora średniego wynagrodzenia w kraju. Taka rodzina jest w dość niekorzystnym położeniu, pod względem zdolności kredytowej. Szczególnie w obecnej sytuacji, gdy banki stosują zaostrzone, a może po prostu normalne, kryteria jej obliczania. Nowelizacja umożliwia przystąpienie do kredytu np. rodziców jednego lub obu małżonków. Banki przy udzielaniu kredytów komercyjnych nie miały ograniczeń w tego typu sytuacjach, ale wspomniana ustawa przed nowelizacją takiego rozwiązania nie dopuszczała w przypadku kredytów preferencyjnych.
Przykład 1. Jak wzrasta zdolność kredytowa
Korzystając z kalkulatora kredytowego, dostępnego na stronie internetowej jednego z dużych banków, sprawdziliśmy zdolność kredytową opisanej wyżej rodziny, przyjmując następujące parametry:
Liczba osób w rodzinie: 4
Średni dochód miesięcznie netto: 3860 zł
Łączny miesięczny limit zadłużenia na rachunku bieżącym i karcie kredytowej: 5000 zł
Stałe obciążenia miesięczne (raty pożyczek itp.): 500 zł
Powierzchnia wymarzonego mieszkania: 50 m2
Cena 1 m2 w Warszawie (maksymalna, przyjmowana dla potrzeb udzielania kredytu preferencyjnego): 7100 zł
Wartość mieszkania: 355 tys. zł
Oczekiwana kwota kredytu (20 proc. wkładu własnego): 284 tys. zł
Okres spłaty: 30 lat
Oprocentowanie: 6,11 proc., rata stała
Miesięczna rata kredytu: 1722,86 zł
Decyzja kredytowa: odmowna
Jeśli do kredytu przystąpi np. matka jednego z małżonków z emeryturą w wysokości 1700 zł miesięcznie netto, decyzja zmienia się na pozytywną.
Drugą istotną zmianą, również zwiększającą możliwości korzystania z preferencji, jest podwyższenie z 1,3 do 1,4 mnożnika stosowanego do ustalenia limitu ceny lub kosztu 1 m2 powierzchni użytkowej nieruchomości, której budowa może być finansowana kredytem z dopłatą. Chodzi o to, że preferencyjny kredyt może być udzielony jedynie na zakup lub budowę mieszkania czy domu o wartości nie przekraczającej 40 proc. średniego kosztu budowy podawanego przez Główny Urząd Statystyczny osobno dla każdego województwa i miasta wojewódzkiego (wcześniej było to 30 proc.). Niższy mnożnik eliminował praktycznie możliwość kupna mieszkania na kredyt z dopłatą w tych miastach, w których rynkowe ceny nieruchomości są najwyższe, np. w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie.
Przykład 2. Wyższy mnożnik, większe możliwości
Wymieniona w pierwszym przykładzie maksymalna cena metra kwadratowego, przyjmowana dla potrzeb udzielania kredytu preferencyjnego wynosi 7143 zł za m2 mieszkania, z uwzględnieniem współczynnika 1,4 w stosunku do średniego wskaźnika przeliczeniowego kosztu odtworzenia 1 m2 w danym województwie i mieście wojewódzkim. Wartość tego wskaźnika dla Warszawy wynosi więc około 5100 zł za 1 m2. Gdyby zastosować współczynnik 1,3, czyli sprzed nowelizacji ustawy, maksymalna cena metra mieszkania, które moglibyśmy kupić za preferencyjny kredyt wynosiłaby 6630 zł. Analizując dane o cenach rynkowych mieszkań w poszczególnych dzielnicach Warszawy, przy obecnym limicie dla kredytu preferencyjnego (7143 zł), możliwe jest finansowanie zakupu mieszkań tańszych, położonych na obrzeżach miasta. Przy poprzednim limicie stać by nas było jedynie na jeszcze bardziej odległe lokalizacje w miejscowościach podwarszawskich (Legionowo, Grodzisk, Wołomin).
Niezależnie od tego kryterium, powierzchnia kredytowanego mieszkania nie może przekraczać 75 m2, a w przypadku domu górna granica wynosi 140 m2. Mimo, że i tak dopłata do odsetek będzie obejmowała jedynie 50m2 w przypadku mieszkania i 70m2 dla domu.
Przykład 3. Ile zyskujemy
Przyjmując założenia identyczne, jak w przykładzie 1, miesięczna rata kredytu komercyjnego wynosi 1722,86 zł. Korzystając z programu "Rodzina na Swoim", koszty kredytowania mieszkania zmienią się następująco:
- odsetki od kredytu w wysokości 284 tys. zł, liczone według bieżącej stopy referencyjnej Banku Gospodarstwa Krajowego, wynoszącej 8,64 proc. wynoszą 2044,8 zł miesięcznie,
- dopłata, udzielana przez Bank Gospodarstwa Krajowego bankowi kredytującemu zakup mieszkania wynosi 50 proc. wyliczonych powyżej odsetek, czyli 1022,24 zł,
- miesięczne koszty obsługi zadłużenia przez kredytobiorcę wynoszą 1722,86 - 1022,24 zł = 700,62 zł
Kredyt preferencyjny można zaciągnąć nie tylko na kupno lub budowę lokum, ale też na nadbudowę, przebudowę lub rozbudowę budynku mieszkalnego lub adaptację budynku o innym przeznaczeniu, jeśli w wyniku tego powstanie lokal stanowiący odrębną nieruchomość.
Jak wskazuje nazwa programu "Rodzina na swoim", kredyt z ulgą może otrzymać tylko rodzina, nawet niepełna. O kredyt natomiast nie może ubiegać się osoba będąca właścicielem lub współwłaścicielem mieszkania lub domu, nawet jeśli jest to spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu. Jeśli osoba składająca wniosek o preferencyjny kredyt jest najemcą lokalu (np. komunalnego, spółdzielczego lokatorskiego, czy w ramach TBS) musi się zobowiązać do rozwiązania umowy najmu w ciągu sześciu miesięcy od dnia, w którym stanie się właścicielem mieszkania lub domu finansowanego kredytem z dopłatą. Ponadto kredytu nie dostanie osoba, która korzysta lub korzystała wcześniej z tego typu preferencji.
Korzyści
Dopłata równowartości połowy odsetek (przez 8 lat), gdy powierzchnia lokalu mieszkalnego nie przekracza 50 m2, a domu jednorodzinnego 70 m2 lub części odsetek odpowiadającej tym powierzchniom, gdy metraż mieszkania lub domu jest większy (ale nie może być większy niż odpowiednio 75 m2 i 140 m2).
Dopłata wyliczana jest na podstawie 3-miesięcznej stawki WIBOR (po jakiej banki pożyczają sobie pieniądze), powiększonej o 2 punkty procentowe. W pierwszym kwartale 2009 r. wynosi ona 8,64 proc. (tzw. stopa referencyjna, ustalana co kwartał przez BGK). Może się zdarzyć, że jest ona wyższa, niż rzeczywiste oprocentowanie zaciągniętego przez nas kredytu. Wówczas BGK zwraca nie połowę rzeczywiście należnych naszemu bankowi odsetek, ale nieco więcej. W ostatnich dniach stawka WIBOR wynosiła około 4,7 proc., więc gdyby obecnie BGK ustalał stopę referencyjną, wynosiłaby ona 6,7 proc.
Dla kogo
- rodzina (małżonkowie)
- osoby samotnie wychowujące przynajmniej jedno:
" małoletnie dziecko,
" dziecko bez względu na jego wiek, na które pobierany jest zasiłek pielęgnacyjny,
" dziecko do ukończenia przez nie 25 roku życia, uczące się w szkołach.
Kto może przystąpić do kredytu poprawiając zdolność kredytową
- zstępni (dzieci, wnuki ubiegającego się o kredyt),
- wstępni (rodzice, dziadkowie),
- rodzeństwo wnioskującego o kredyt,
- teściowie, ojczym, macocha docelowego kredytobiorcy.
Przeznaczenie kredytu
- kupno będącego w budowie lub istniejącego mieszkania lub domu jednorodzinnego,
- kupno spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu mieszkalnego w budynku wielorodzinnym lub domu jednorodzinnego,
- pokrycie kosztów budowy mieszkania lub domu budowanego przez spółdzielnię mieszkaniową w celu ustanowienia odrębnej własności,
- wkład budowlany do spółdzielni mieszkaniowej, wnoszony w celu uzyskania spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu, którego przedmiotem jest zasiedlany
po raz pierwszy lokal mieszkalny, - budowę domu jednorodzinnego,
- nadbudowę, przebudowę lub rozbudowę budynku mieszkalnego lub adaptację budynku lub lokalu o innym przeznaczeniu na cele mieszkalne w celu uzyskania lokalu mieszkalnego stanowiącego odrębną nieruchomość.
Parametry kredytu
- waluta: złoty,
- czas trwania dopłat: do 8 lat,
- stopa referencyjna w I kwartale 2009 r.: 8,64 proc.,
- opłaty i prowizje: do 2 proc. kwoty kredytu przed doliczeniem składki ubezpieczenia kredytu,
- maksymalny okres karencji spłaty kredytu: 6 miesięcy,
- sposób spłaty rat: metodą równych rat kapitałowych (rata malejąca) lub równych rat kapitałowo-odsetkowych (rata stała).
Gdzie można uzyskać kredyt
Wnioski o kredyt preferencyjny można składać w następujących bankach i ich oddziałach:
- PKO BP
- Pekao SA
- Bank Pocztowy
- Bank Polskiej Spółdzielczości oraz zrzeszonych w nim bankach spółdzielczych
- Mazowiecki Bank Regionalny oraz zrzeszonych w nim bankach spółdzielczych
- Gospodarczy Bank Wielkopolski i zrzeszonych w nim bankach spółdzielczych
- Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe (46 SKOK zrzeszonych w Krajowej Spółdzielczej Kasie Oszczędnościowo-Kredytowej)
- Gold Finance, Open Finance, Expander
Bank Gospodarstwa Krajowego, koordynujący program "Rodzina na Swoim" planuje pozyskanie do jego realizacji kolejnych banków.
Górne limity ceny metra kwadratowego, obowiązujące w pierwszym kwartale 2009 r. w poszczególnych województwach i miastach wojewódzkich
Sprawdź górne limity ceny metra kwadratowego w załączniku
Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność.
Roman Przasnyski, Główny Analityk Gold Finance
interia.pl/Czwartek, 26 lutego (11:41)
Do niedawna ceny mieszkań szybko rosły. Niemal wszystkim wydawało się, że będzie tak bez końca. Za lokal położony w dobrej dzielnicy Warszawy, kupiony w 2003 r. za 250 tys. zł, trzy lata później trzeba było zapłacić już dwukrotnie więcej. Mimo tak dużego wzrostu kosztów posiadania własnego lokum, chętnych nie brakowało. Sprzyjała temu koniunktura gospodarcza, a co się z tym wiąże wzrost płac, spadek bezrobocia i niewielkie zagrożenie utratą pracy, duże poczucie bezpieczeństwa finansowego, sprzyjające podejmowaniu decyzji o inwestycjach np. w nieruchomości.
Kolejnym czynnikiem napędzającym popyt był niski i przez długi czas spadający koszt kredytu. Rada Polityki Pieniężnej przez kilka lat obniżała stopy oficjalne, a oferta banków stawała się coraz bardziej atrakcyjna. Stale umacniający się złoty i niższe oprocentowanie kredytów w walutach obcych, szczególnie we franku szwajcarskim, stanowiły jeszcze większy "dopalacz". Dobre perspektywy gospodarcze sprzyjały rozluźnieniu kryteriów przyznawania kredytów przez banki. Właściwie kredyt na zakup mieszkania, zabezpieczony hipoteką mógł dostać niemal każdy mogący wykazać się jakimikolwiek dochodami.
Dziś z tego "sielskiego" obrazka pozostało jedynie wspomnienie. Niemal każdy z jego elementów zmienił się diametralnie. Jedyne pozytywne strony obecnego stanu rynku to duży wybór mieszkań i spadające ceny. Kupno mieszkania często wiąże się też z możliwością skorzystania z wielu promocji fundowanych przez developerów w postaci wykończenia lokalu, wyposażenia w podstawowe sprzęty AGD, a nawet niewielkiego samochodu. Największy zaś problem to dostępność kredytu i rosnące jego koszty, coraz mocniej odczuwalne w momencie spłacania kolejnych rat. Kredyt w obcych walutach niespodziewanie i dla wielu boleśnie, ujawnił swoją gorszą stronę.
Choć hasła wspierania budownictwa mieszkaniowego znajdowały poczesne miejsce w programach niemal wszystkich rządów i partii politycznych, to z ich skutecznością bywało różnie. Obecna sytuacja skłoniła rządzących do nowelizacji Ustawy o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania, uchwalonej w 2006 r., mającej na celu rozszerzenie jej zakresu i zwiększenie kręgu osób mogących z niej skorzystać. Nowelizacja ta weszła w życie w listopadzie ubiegłego roku.
Zasadnicze zmiany, jakie dzięki niej zostały wprowadzone, to możliwość przystąpienia do umowy członków najbliższej rodziny osoby ubiegającej się o kredyt z dopłatą. Takie rozwiązanie w istotny sposób zwiększa zdolność kredytową wnioskodawcy, czyli rozszerza znacznie liczbę osób, które mogą skorzystać z preferencji. W praktyce oznacza to zwiększenie dostępności do kredytu z dopłatą (poprzez obniżenie kosztów finansowania zakupu mieszkania) rodzinom o charakterze młodego małżeństwa z dwójką dzieci, w którym jedyną osobą pracującą jest mąż, zarabiający półtora średniego wynagrodzenia w kraju. Taka rodzina jest w dość niekorzystnym położeniu, pod względem zdolności kredytowej. Szczególnie w obecnej sytuacji, gdy banki stosują zaostrzone, a może po prostu normalne, kryteria jej obliczania. Nowelizacja umożliwia przystąpienie do kredytu np. rodziców jednego lub obu małżonków. Banki przy udzielaniu kredytów komercyjnych nie miały ograniczeń w tego typu sytuacjach, ale wspomniana ustawa przed nowelizacją takiego rozwiązania nie dopuszczała w przypadku kredytów preferencyjnych.
Przykład 1. Jak wzrasta zdolność kredytowa
Korzystając z kalkulatora kredytowego, dostępnego na stronie internetowej jednego z dużych banków, sprawdziliśmy zdolność kredytową opisanej wyżej rodziny, przyjmując następujące parametry:
Liczba osób w rodzinie: 4
Średni dochód miesięcznie netto: 3860 zł
Łączny miesięczny limit zadłużenia na rachunku bieżącym i karcie kredytowej: 5000 zł
Stałe obciążenia miesięczne (raty pożyczek itp.): 500 zł
Powierzchnia wymarzonego mieszkania: 50 m2
Cena 1 m2 w Warszawie (maksymalna, przyjmowana dla potrzeb udzielania kredytu preferencyjnego): 7100 zł
Wartość mieszkania: 355 tys. zł
Oczekiwana kwota kredytu (20 proc. wkładu własnego): 284 tys. zł
Okres spłaty: 30 lat
Oprocentowanie: 6,11 proc., rata stała
Miesięczna rata kredytu: 1722,86 zł
Decyzja kredytowa: odmowna
Jeśli do kredytu przystąpi np. matka jednego z małżonków z emeryturą w wysokości 1700 zł miesięcznie netto, decyzja zmienia się na pozytywną.
Drugą istotną zmianą, również zwiększającą możliwości korzystania z preferencji, jest podwyższenie z 1,3 do 1,4 mnożnika stosowanego do ustalenia limitu ceny lub kosztu 1 m2 powierzchni użytkowej nieruchomości, której budowa może być finansowana kredytem z dopłatą. Chodzi o to, że preferencyjny kredyt może być udzielony jedynie na zakup lub budowę mieszkania czy domu o wartości nie przekraczającej 40 proc. średniego kosztu budowy podawanego przez Główny Urząd Statystyczny osobno dla każdego województwa i miasta wojewódzkiego (wcześniej było to 30 proc.). Niższy mnożnik eliminował praktycznie możliwość kupna mieszkania na kredyt z dopłatą w tych miastach, w których rynkowe ceny nieruchomości są najwyższe, np. w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie.
Przykład 2. Wyższy mnożnik, większe możliwości
Wymieniona w pierwszym przykładzie maksymalna cena metra kwadratowego, przyjmowana dla potrzeb udzielania kredytu preferencyjnego wynosi 7143 zł za m2 mieszkania, z uwzględnieniem współczynnika 1,4 w stosunku do średniego wskaźnika przeliczeniowego kosztu odtworzenia 1 m2 w danym województwie i mieście wojewódzkim. Wartość tego wskaźnika dla Warszawy wynosi więc około 5100 zł za 1 m2. Gdyby zastosować współczynnik 1,3, czyli sprzed nowelizacji ustawy, maksymalna cena metra mieszkania, które moglibyśmy kupić za preferencyjny kredyt wynosiłaby 6630 zł. Analizując dane o cenach rynkowych mieszkań w poszczególnych dzielnicach Warszawy, przy obecnym limicie dla kredytu preferencyjnego (7143 zł), możliwe jest finansowanie zakupu mieszkań tańszych, położonych na obrzeżach miasta. Przy poprzednim limicie stać by nas było jedynie na jeszcze bardziej odległe lokalizacje w miejscowościach podwarszawskich (Legionowo, Grodzisk, Wołomin).
Niezależnie od tego kryterium, powierzchnia kredytowanego mieszkania nie może przekraczać 75 m2, a w przypadku domu górna granica wynosi 140 m2. Mimo, że i tak dopłata do odsetek będzie obejmowała jedynie 50m2 w przypadku mieszkania i 70m2 dla domu.
Przykład 3. Ile zyskujemy
Przyjmując założenia identyczne, jak w przykładzie 1, miesięczna rata kredytu komercyjnego wynosi 1722,86 zł. Korzystając z programu "Rodzina na Swoim", koszty kredytowania mieszkania zmienią się następująco:
- odsetki od kredytu w wysokości 284 tys. zł, liczone według bieżącej stopy referencyjnej Banku Gospodarstwa Krajowego, wynoszącej 8,64 proc. wynoszą 2044,8 zł miesięcznie,
- dopłata, udzielana przez Bank Gospodarstwa Krajowego bankowi kredytującemu zakup mieszkania wynosi 50 proc. wyliczonych powyżej odsetek, czyli 1022,24 zł,
- miesięczne koszty obsługi zadłużenia przez kredytobiorcę wynoszą 1722,86 - 1022,24 zł = 700,62 zł
Kredyt preferencyjny można zaciągnąć nie tylko na kupno lub budowę lokum, ale też na nadbudowę, przebudowę lub rozbudowę budynku mieszkalnego lub adaptację budynku o innym przeznaczeniu, jeśli w wyniku tego powstanie lokal stanowiący odrębną nieruchomość.
Jak wskazuje nazwa programu "Rodzina na swoim", kredyt z ulgą może otrzymać tylko rodzina, nawet niepełna. O kredyt natomiast nie może ubiegać się osoba będąca właścicielem lub współwłaścicielem mieszkania lub domu, nawet jeśli jest to spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu. Jeśli osoba składająca wniosek o preferencyjny kredyt jest najemcą lokalu (np. komunalnego, spółdzielczego lokatorskiego, czy w ramach TBS) musi się zobowiązać do rozwiązania umowy najmu w ciągu sześciu miesięcy od dnia, w którym stanie się właścicielem mieszkania lub domu finansowanego kredytem z dopłatą. Ponadto kredytu nie dostanie osoba, która korzysta lub korzystała wcześniej z tego typu preferencji.
Korzyści
Dopłata równowartości połowy odsetek (przez 8 lat), gdy powierzchnia lokalu mieszkalnego nie przekracza 50 m2, a domu jednorodzinnego 70 m2 lub części odsetek odpowiadającej tym powierzchniom, gdy metraż mieszkania lub domu jest większy (ale nie może być większy niż odpowiednio 75 m2 i 140 m2).
Dopłata wyliczana jest na podstawie 3-miesięcznej stawki WIBOR (po jakiej banki pożyczają sobie pieniądze), powiększonej o 2 punkty procentowe. W pierwszym kwartale 2009 r. wynosi ona 8,64 proc. (tzw. stopa referencyjna, ustalana co kwartał przez BGK). Może się zdarzyć, że jest ona wyższa, niż rzeczywiste oprocentowanie zaciągniętego przez nas kredytu. Wówczas BGK zwraca nie połowę rzeczywiście należnych naszemu bankowi odsetek, ale nieco więcej. W ostatnich dniach stawka WIBOR wynosiła około 4,7 proc., więc gdyby obecnie BGK ustalał stopę referencyjną, wynosiłaby ona 6,7 proc.
Dla kogo
- rodzina (małżonkowie)
- osoby samotnie wychowujące przynajmniej jedno:
" małoletnie dziecko,
" dziecko bez względu na jego wiek, na które pobierany jest zasiłek pielęgnacyjny,
" dziecko do ukończenia przez nie 25 roku życia, uczące się w szkołach.
Kto może przystąpić do kredytu poprawiając zdolność kredytową
- zstępni (dzieci, wnuki ubiegającego się o kredyt),
- wstępni (rodzice, dziadkowie),
- rodzeństwo wnioskującego o kredyt,
- teściowie, ojczym, macocha docelowego kredytobiorcy.
Przeznaczenie kredytu
- kupno będącego w budowie lub istniejącego mieszkania lub domu jednorodzinnego,
- kupno spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu mieszkalnego w budynku wielorodzinnym lub domu jednorodzinnego,
- pokrycie kosztów budowy mieszkania lub domu budowanego przez spółdzielnię mieszkaniową w celu ustanowienia odrębnej własności,
- wkład budowlany do spółdzielni mieszkaniowej, wnoszony w celu uzyskania spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu, którego przedmiotem jest zasiedlany
po raz pierwszy lokal mieszkalny, - budowę domu jednorodzinnego,
- nadbudowę, przebudowę lub rozbudowę budynku mieszkalnego lub adaptację budynku lub lokalu o innym przeznaczeniu na cele mieszkalne w celu uzyskania lokalu mieszkalnego stanowiącego odrębną nieruchomość.
Parametry kredytu
- waluta: złoty,
- czas trwania dopłat: do 8 lat,
- stopa referencyjna w I kwartale 2009 r.: 8,64 proc.,
- opłaty i prowizje: do 2 proc. kwoty kredytu przed doliczeniem składki ubezpieczenia kredytu,
- maksymalny okres karencji spłaty kredytu: 6 miesięcy,
- sposób spłaty rat: metodą równych rat kapitałowych (rata malejąca) lub równych rat kapitałowo-odsetkowych (rata stała).
Gdzie można uzyskać kredyt
Wnioski o kredyt preferencyjny można składać w następujących bankach i ich oddziałach:
- PKO BP
- Pekao SA
- Bank Pocztowy
- Bank Polskiej Spółdzielczości oraz zrzeszonych w nim bankach spółdzielczych
- Mazowiecki Bank Regionalny oraz zrzeszonych w nim bankach spółdzielczych
- Gospodarczy Bank Wielkopolski i zrzeszonych w nim bankach spółdzielczych
- Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe (46 SKOK zrzeszonych w Krajowej Spółdzielczej Kasie Oszczędnościowo-Kredytowej)
- Gold Finance, Open Finance, Expander
Bank Gospodarstwa Krajowego, koordynujący program "Rodzina na Swoim" planuje pozyskanie do jego realizacji kolejnych banków.
Górne limity ceny metra kwadratowego, obowiązujące w pierwszym kwartale 2009 r. w poszczególnych województwach i miastach wojewódzkich
Sprawdź górne limity ceny metra kwadratowego w załączniku
Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność.
Roman Przasnyski, Główny Analityk Gold Finance
interia.pl/Czwartek, 26 lutego (11:41)
Dziennik powołuje się na pośredników, według których rynek jest w stanie zupełnej stagnacji, a sprzedawać próbują tylko ci, którzy muszą.
Wyborcza podkreśla, że chętnym na zakup używanego mieszkania banki odmawiają kredytu. Z kolei ci, którzy mają pieniądze, lub zdolność kredytową, czekają, aż ceny mieszkań spadną jeszcze bardziej.
Pośrednicy potwierdzają, że kryzys zmusił wielu sprzedających do zweryfikowania oczekiwań finansowych. Jak podkreśla dziennik, liczoną w tej sytuacji na rozwój rynku najmu, który pod koniec zeszłego roku bardzo się ożywił.
money.pl/2009-02-25 00:54:05
Dziennik powołuje się na pośredników, według których rynek jest w stanie zupełnej stagnacji, a sprzedawać próbują tylko ci, którzy muszą.
Wyborcza podkreśla, że chętnym na zakup używanego mieszkania banki odmawiają kredytu. Z kolei ci, którzy mają pieniądze, lub zdolność kredytową, czekają, aż ceny mieszkań spadną jeszcze bardziej.
Pośrednicy potwierdzają, że kryzys zmusił wielu sprzedających do zweryfikowania oczekiwań finansowych. Jak podkreśla dziennik, liczoną w tej sytuacji na rozwój rynku najmu, który pod koniec zeszłego roku bardzo się ożywił.
money.pl/2009-02-25 00:54:05
Takich przypadków jest dziś więcej, bo ludzie tracą pracę lub nie są w stanie płacić rat kredytu zaciągniętego na przykład we frankach szwajcarskich. - W przypadkach gdy wiadomo, że klient nie będzie spłacał kredytu, wszczynana jest procedura egzekucyjna na podstawie bankowego tytułu egzekucyjnego i działań komorników sądowych - mówi Jerzy Bańka, dyrektor ds. legislacyjno-prawnych Związku Banków Polskich.
Wbrew powszechnie panującej opinii nabycie nieruchomości w wyniku licytacji nie wiąże się z większym ryzykiem niż kupno jej od osoby trzeciej. - Można nawet stwierdzić, że ryzyko jest mniejsze, bowiem po przybiciu i zapłacie ceny, własność jest przysądzana postanowieniem przez sąd - tłumaczy Zawisza Wyssogota-Zakrzewski z Kancelarii Prawnej Veritas w Szczecinie.
Określenie ceny wywoławczej
Wartość licytowanej nieruchomości określana jest przez biegłego rzeczoznawcę majątkowego podczas sporządzania operatu szacunkowego. Cena wywołania, czyli minimalna kwota, za jaką można nabyć nieruchomość przy pierwszej licytacji, wynosi 3/4 sumy oszacowania. Jeżeli nikt nie zgłosił wniosku o przejęcie nieruchomości w pierwszej licytacji lub jeżeli sąd odmówi przybicia, komornik na wniosek wierzyciela wyznacza drugą licytację, podczas której cena wywołania stanowi 2/3 sumy oszacowania.
Jest to najniższa cena, za którą można nabyć nieruchomość. - Suma oszacowania bywa przy tym w chwili licytacji niższa niż rynkowa wartość nieruchomości, dlatego że każda nieruchomość sprzedawana przez komornika musi zostać wcześniej oszacowana przez biegłego. Pomiędzy oszacowaniem nieruchomości i jej sprzedażą mija zwykle dłuższy czas - zauważa Piotr Płachta z kancelarii Malinowski, Płachta i Wspólnicy. Rekomendacja GP Rzadko zdarza się, że licytant nabędzie mieszkanie za tzw. cenę wywoławczą. Cena atrakcyjnej nieruchomości może zostać podbita i osiągnąć lub przewyższyć poziom rynkowej. Dlatego trzeba być czujnym i nie ulegać emocjom towarzyszącym euforii towarzyszącej wizji kupna taniego mieszkania.
Gdzie można dowiedzieć się o licytacji? Jak przystąpić do licytacji? Co oznacza postanowienie o przysądzeniu własności? Jakie ryzyko łączy się z nabywaniem nieruchomości od komornika?
Więcej: Gazeta Prawna 25.02.2009 (39) - str.2-3
Daria Stojak, Katarzyna Wójcik-Adamska
interia.pl
Takich przypadków jest dziś więcej, bo ludzie tracą pracę lub nie są w stanie płacić rat kredytu zaciągniętego na przykład we frankach szwajcarskich. - W przypadkach gdy wiadomo, że klient nie będzie spłacał kredytu, wszczynana jest procedura egzekucyjna na podstawie bankowego tytułu egzekucyjnego i działań komorników sądowych - mówi Jerzy Bańka, dyrektor ds. legislacyjno-prawnych Związku Banków Polskich.
Wbrew powszechnie panującej opinii nabycie nieruchomości w wyniku licytacji nie wiąże się z większym ryzykiem niż kupno jej od osoby trzeciej. - Można nawet stwierdzić, że ryzyko jest mniejsze, bowiem po przybiciu i zapłacie ceny, własność jest przysądzana postanowieniem przez sąd - tłumaczy Zawisza Wyssogota-Zakrzewski z Kancelarii Prawnej Veritas w Szczecinie.
Określenie ceny wywoławczej
Wartość licytowanej nieruchomości określana jest przez biegłego rzeczoznawcę majątkowego podczas sporządzania operatu szacunkowego. Cena wywołania, czyli minimalna kwota, za jaką można nabyć nieruchomość przy pierwszej licytacji, wynosi 3/4 sumy oszacowania. Jeżeli nikt nie zgłosił wniosku o przejęcie nieruchomości w pierwszej licytacji lub jeżeli sąd odmówi przybicia, komornik na wniosek wierzyciela wyznacza drugą licytację, podczas której cena wywołania stanowi 2/3 sumy oszacowania.
Jest to najniższa cena, za którą można nabyć nieruchomość. - Suma oszacowania bywa przy tym w chwili licytacji niższa niż rynkowa wartość nieruchomości, dlatego że każda nieruchomość sprzedawana przez komornika musi zostać wcześniej oszacowana przez biegłego. Pomiędzy oszacowaniem nieruchomości i jej sprzedażą mija zwykle dłuższy czas - zauważa Piotr Płachta z kancelarii Malinowski, Płachta i Wspólnicy. Rekomendacja GP Rzadko zdarza się, że licytant nabędzie mieszkanie za tzw. cenę wywoławczą. Cena atrakcyjnej nieruchomości może zostać podbita i osiągnąć lub przewyższyć poziom rynkowej. Dlatego trzeba być czujnym i nie ulegać emocjom towarzyszącym euforii towarzyszącej wizji kupna taniego mieszkania.
Gdzie można dowiedzieć się o licytacji? Jak przystąpić do licytacji? Co oznacza postanowienie o przysądzeniu własności? Jakie ryzyko łączy się z nabywaniem nieruchomości od komornika?
Więcej: Gazeta Prawna 25.02.2009 (39) - str.2-3
Daria Stojak, Katarzyna Wójcik-Adamska
interia.pl
Spółka podała, że zamówienia infrastrukturalne stanowią ponad 60 proc. jej portfela. Liczy, że ich udział będzie nadal wzrastać, gdyż, w opinii spółki, segment robót infrastrukturalnych, częściowo finansowany z funduszy unijnych jest bardziej odporny na kryzys.
źródło informacji: PAP/interia.pl Środa, 25 lutego (11:31)
Spółka podała, że zamówienia infrastrukturalne stanowią ponad 60 proc. jej portfela. Liczy, że ich udział będzie nadal wzrastać, gdyż, w opinii spółki, segment robót infrastrukturalnych, częściowo finansowany z funduszy unijnych jest bardziej odporny na kryzys.
źródło informacji: PAP/interia.pl Środa, 25 lutego (11:31)
Płace już nie rosną, ludzie zaczynają się obawiać się zwolnień i spadły ceny nieruchomości. To wszystko wpływa także na spadek cen najmu. - Ta obniżka nie jest jeszcze duża, bo wynosi maksymalnie ok. 10 proc. - mówi Tomasz Lebiedź z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.
Z taką przeceną możemy się liczyć w Poznaniu. Od cenowego szczytu w sierpniu ubiegłego roku wynajęcie dużego, czteropokojowego mieszkania w stolicy Wielkopolski staniało o ok. 10 proc. Spadły też ceny najmu mniejszych lokali, ale skala tego zjawiska jest nieco mniejsza i wynosi 7-8 proc. Dlaczego ceny zaczęły spadać? - Część osób, która do tej pory chciała sprzedać mieszkanie, w związku z problemami ze znalezieniem nabywców postanowiła przeczekać i zdecydowała się na wynajęcie - uważa Marcin Jańczuk z Metrohouse. Takie plany mają też niektórzy deweloperzy.
- Nie spotkałem się jeszcze z taką sytuacją, by deweloper oferował swoje mieszkania pod najem, ale są takie zapowiedzi. Mówi się, że JW Construction ma wynajmować mieszkania, których nie uda się sprzedać - mówi Jerzy Sobański z Agencji Akces Nieruchomości. To oczywiście też może mieć wpływ na liczbę mieszkań na wynajem i tym samym na ceny najmu.
Jesienna przecena
- Transakcje na rynku najmu mieszkań cały czas są zawierane na poziomie wyższym niż rok temu, ale od września ceny zdecydowanie już nie rosną. Najszybciej spadają ceny mieszkań dużych - twierdzi Jerzy Sobański.
Według niego może to być skutek programów oszczędnościowych, które wprowadzono już w wielu firmach. Ich menedżerowie zostali zobowiązani do zamiany wynajmowanych luksusowych lokali na mieszkania mniejsze i zdecydowanie tańsze. Trudno ocenić, jaka jest skala tego zjawiska, ale rzeczywiście popyt na nieduże lokale nadal jest spory i spadki cen najmu takich mieszkań są mniejsze.
Jakich mieszkań do wynajęcia brakuje w stolicy i innych dużych miastach? Gdzie w Polsce można najtaniej wynająć kawalerkę? W którym mieście najtrudniej znaleźć teraz najemcę? Ceny jakich mieszkań będą jeszcze spadały?
Więcej: Gazeta Prawna 24.02.2009 (38) - forsal.pl - str.A2-3
Roman Grzyb
interia.pl
Płace już nie rosną, ludzie zaczynają się obawiać się zwolnień i spadły ceny nieruchomości. To wszystko wpływa także na spadek cen najmu. - Ta obniżka nie jest jeszcze duża, bo wynosi maksymalnie ok. 10 proc. - mówi Tomasz Lebiedź z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.
Z taką przeceną możemy się liczyć w Poznaniu. Od cenowego szczytu w sierpniu ubiegłego roku wynajęcie dużego, czteropokojowego mieszkania w stolicy Wielkopolski staniało o ok. 10 proc. Spadły też ceny najmu mniejszych lokali, ale skala tego zjawiska jest nieco mniejsza i wynosi 7-8 proc. Dlaczego ceny zaczęły spadać? - Część osób, która do tej pory chciała sprzedać mieszkanie, w związku z problemami ze znalezieniem nabywców postanowiła przeczekać i zdecydowała się na wynajęcie - uważa Marcin Jańczuk z Metrohouse. Takie plany mają też niektórzy deweloperzy.
- Nie spotkałem się jeszcze z taką sytuacją, by deweloper oferował swoje mieszkania pod najem, ale są takie zapowiedzi. Mówi się, że JW Construction ma wynajmować mieszkania, których nie uda się sprzedać - mówi Jerzy Sobański z Agencji Akces Nieruchomości. To oczywiście też może mieć wpływ na liczbę mieszkań na wynajem i tym samym na ceny najmu.
Jesienna przecena
- Transakcje na rynku najmu mieszkań cały czas są zawierane na poziomie wyższym niż rok temu, ale od września ceny zdecydowanie już nie rosną. Najszybciej spadają ceny mieszkań dużych - twierdzi Jerzy Sobański.
Według niego może to być skutek programów oszczędnościowych, które wprowadzono już w wielu firmach. Ich menedżerowie zostali zobowiązani do zamiany wynajmowanych luksusowych lokali na mieszkania mniejsze i zdecydowanie tańsze. Trudno ocenić, jaka jest skala tego zjawiska, ale rzeczywiście popyt na nieduże lokale nadal jest spory i spadki cen najmu takich mieszkań są mniejsze.
Jakich mieszkań do wynajęcia brakuje w stolicy i innych dużych miastach? Gdzie w Polsce można najtaniej wynająć kawalerkę? W którym mieście najtrudniej znaleźć teraz najemcę? Ceny jakich mieszkań będą jeszcze spadały?
Więcej: Gazeta Prawna 24.02.2009 (38) - forsal.pl - str.A2-3
Roman Grzyb
interia.pl
Problemy deweloperów
Jeden z największych krakowskich deweloperów - Leopard złożył wniosek o upadłość z powodu 140 mln zł długu i trudności z ukończeniem rozpoczętych inwestycji. Ponad 140 klientom grozi utrata budowanych mieszkań i pieniędzy. Podobny los może spotkać klientów spółki Providentia Invest, która m.in. przerwała realizację budowy osiedla domów jednorodzinnych Żubr koło Niepołomic. Deweloper zamknął swoje biura i przestał płacić podwykonawcom.
- Firmy, które działają od wielu lat, mają zapasy finansowe i są przygotowane na trudne czasy. Jeżeli kryzys przedłuży się, to wiele firm deweloperskich, które weszły do branży deweloperskiej w czasach boomu mieszkaniowego, będzie miało problemy finansowe. Nie jest wykluczone, że grozi im upadłość - mówi Jacek Bielecki, ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Dochodzenie należności
W przypadku upadłości dewelopera sytuacja osób, które wpłaciły pieniądze na mieszkanie, nie jest do pozazdroszczenia. Na ich odzyskanie raczej nie mają szans. - Upadłość porównywalna jest ze śmiercią osoby fizycznej. Podobnie więc jak w przypadku śmierci, tak też i przy upadłości niewiele można zrobić - twierdzi radca prawny i adwokat Dariusz Okolski z kancelarii Okolski Kancelaria Radcowska.
Istniejący majątek dewelopera staje się częścią masy upadłości, którą zarządza syndyk. Klienci stają się wierzycielami upadłego, a ich roszczenia kwalifikowane są zgodnie z prawem upadłościowym i naprawczym do kategorii III.
W którym momencie postępowania - swoich roszczeń mogą dochodzić klienci? Co jest szansą na odzyskanie wpłaconych pieniędzy dla osób, które podpisały umowy przedwstępne w formie aktu notarialnego? W jakiej sytuacji są osoby, które wpłaciły pieniądze na mieszkania i podpisały z deweloperem umowę przedwstępną w zwykłej formie pisemnej? W jakiej formie powinno następować podpisywanie wszystkich umów z deweloperem?
Arkadiusz Jaraszek
Więcej: Gazeta Prawna 23.02.2009 (36) - str.11
Problemy deweloperów
Jeden z największych krakowskich deweloperów - Leopard złożył wniosek o upadłość z powodu 140 mln zł długu i trudności z ukończeniem rozpoczętych inwestycji. Ponad 140 klientom grozi utrata budowanych mieszkań i pieniędzy. Podobny los może spotkać klientów spółki Providentia Invest, która m.in. przerwała realizację budowy osiedla domów jednorodzinnych Żubr koło Niepołomic. Deweloper zamknął swoje biura i przestał płacić podwykonawcom.
- Firmy, które działają od wielu lat, mają zapasy finansowe i są przygotowane na trudne czasy. Jeżeli kryzys przedłuży się, to wiele firm deweloperskich, które weszły do branży deweloperskiej w czasach boomu mieszkaniowego, będzie miało problemy finansowe. Nie jest wykluczone, że grozi im upadłość - mówi Jacek Bielecki, ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Dochodzenie należności
W przypadku upadłości dewelopera sytuacja osób, które wpłaciły pieniądze na mieszkanie, nie jest do pozazdroszczenia. Na ich odzyskanie raczej nie mają szans. - Upadłość porównywalna jest ze śmiercią osoby fizycznej. Podobnie więc jak w przypadku śmierci, tak też i przy upadłości niewiele można zrobić - twierdzi radca prawny i adwokat Dariusz Okolski z kancelarii Okolski Kancelaria Radcowska.
Istniejący majątek dewelopera staje się częścią masy upadłości, którą zarządza syndyk. Klienci stają się wierzycielami upadłego, a ich roszczenia kwalifikowane są zgodnie z prawem upadłościowym i naprawczym do kategorii III.
W którym momencie postępowania - swoich roszczeń mogą dochodzić klienci? Co jest szansą na odzyskanie wpłaconych pieniędzy dla osób, które podpisały umowy przedwstępne w formie aktu notarialnego? W jakiej sytuacji są osoby, które wpłaciły pieniądze na mieszkania i podpisały z deweloperem umowę przedwstępną w zwykłej formie pisemnej? W jakiej formie powinno następować podpisywanie wszystkich umów z deweloperem?
Arkadiusz Jaraszek
Więcej: Gazeta Prawna 23.02.2009 (36) - str.11
Ministerstwo Infrastruktury przygotowało projekt nowelizacji ustawy o ochronie praw lokatorów. Zmiana przewiduje także nowe rozwiązania w podatku od przychodów z najmu nieruchomości. Zakłada m.in. zmniejszenie zryczałtowanego podatku do 5 proc., co miałoby pobudzić legalny wynajem mieszkań.
"Ten projekt jeszcze nie był z nami konsultowany. Wydaje mi się, że obecne uregulowania nie są bardzo uciążliwe dla podatników. Podatek w wysokości 8,5 proc. lub 20 proc. od przychodu przekraczającego 4 tys. euro nie jest zbyt wygórowany i jest dość prosty - w sensie rozliczenia" - powiedział w rozmowie z PAP wiceminister Grabowski.
Jak wynika z uzasadnienia do projektu MI, ma on na celu uelastycznienie rynku najmu lokali mieszkalnych, wynajmowanych od osób fizycznych i likwidację tzw. szarej strefy podatkowej w zakresie ich wynajmu.
Autorzy projektu podkreślają, że z chwilą likwidacji ulgi na wynajem w 2000 r. nie został wprowadzony żaden inny instrument stymulujący wynajem mieszkań.
Zgodnie z proponowaną zmianą do przychodów uzyskanych z najmu okazjonalnego stosowana byłaby stawka podatku ryczałtowego w wysokości 5 proc. uzyskanych przychodów. Tym samym zniesiony byłby limit w kwocie 4 tys. euro, powyżej którego obowiązuje wyższa, tj. 20 proc. stawka podatku.
Według obecnych przepisów właściciel wynajmowanego lokalu może rozliczać się podatkiem ryczałtowym lub na zasadach ogólnych. W tym pierwszym przypadku przychodem jest czynsz uzyskiwany od najemcy. Do kwoty stanowiącej równowartość 4 tys. euro stawka wynosi 8,5 proc., a powyżej tej sumy 20 proc.
W trakcie trwania roku podatkowego nie jest możliwe przejście z ryczałtu na opodatkowanie na zasadach ogólnych. Aby zmienić zasady opodatkowania, zamiar taki należy zgłosić do 20 stycznia danego roku.
Rozliczenie dochodu z najmu na zasadach ogólnych następuje według skali podatkowej. Dla ustalenia podstawy opodatkowania przychody z tytułu najmu pomniejsza się o koszty uzyskania przychodu (np. opłaty za media, ubezpieczenia lokalu, amortyzację). Proponowane przez resort infrastruktury zmiany polegałyby także na uproszczeniu zasad amortyzacji i podwyższeniu stawki amortyzacyjnej do 4,5 proc.
Nowe rozwiązania podatkowe mają dotyczyć tylko tych osób fizycznych, które będą wykonywać tzw. najem okazjonalny.
"Oznacza to, iż ze zmian podatkowych skorzystać będą mogli tylko ci podatnicy, którzy dokonają zgłoszenia zawarcia umowy najmu okazjonalnego w urzędzie skarbowym właściwym ze względu na miejsce położenia nieruchomości, w której znajduje się wynajmowany lokal" - czytamy w uzasadnieniu do projektu.
MI proponuje ponadto, by osoby, które wykonują najem okazjonalny, nie musiały usuwanemu z lokalu lokatorowi zapewniać mieszkania zastępczego.
interia.pl/PAPWtorek, 24 lutego (17:17)
Ministerstwo Infrastruktury przygotowało projekt nowelizacji ustawy o ochronie praw lokatorów. Zmiana przewiduje także nowe rozwiązania w podatku od przychodów z najmu nieruchomości. Zakłada m.in. zmniejszenie zryczałtowanego podatku do 5 proc., co miałoby pobudzić legalny wynajem mieszkań.
"Ten projekt jeszcze nie był z nami konsultowany. Wydaje mi się, że obecne uregulowania nie są bardzo uciążliwe dla podatników. Podatek w wysokości 8,5 proc. lub 20 proc. od przychodu przekraczającego 4 tys. euro nie jest zbyt wygórowany i jest dość prosty - w sensie rozliczenia" - powiedział w rozmowie z PAP wiceminister Grabowski.
Jak wynika z uzasadnienia do projektu MI, ma on na celu uelastycznienie rynku najmu lokali mieszkalnych, wynajmowanych od osób fizycznych i likwidację tzw. szarej strefy podatkowej w zakresie ich wynajmu.
Autorzy projektu podkreślają, że z chwilą likwidacji ulgi na wynajem w 2000 r. nie został wprowadzony żaden inny instrument stymulujący wynajem mieszkań.
Zgodnie z proponowaną zmianą do przychodów uzyskanych z najmu okazjonalnego stosowana byłaby stawka podatku ryczałtowego w wysokości 5 proc. uzyskanych przychodów. Tym samym zniesiony byłby limit w kwocie 4 tys. euro, powyżej którego obowiązuje wyższa, tj. 20 proc. stawka podatku.
Według obecnych przepisów właściciel wynajmowanego lokalu może rozliczać się podatkiem ryczałtowym lub na zasadach ogólnych. W tym pierwszym przypadku przychodem jest czynsz uzyskiwany od najemcy. Do kwoty stanowiącej równowartość 4 tys. euro stawka wynosi 8,5 proc., a powyżej tej sumy 20 proc.
W trakcie trwania roku podatkowego nie jest możliwe przejście z ryczałtu na opodatkowanie na zasadach ogólnych. Aby zmienić zasady opodatkowania, zamiar taki należy zgłosić do 20 stycznia danego roku.
Rozliczenie dochodu z najmu na zasadach ogólnych następuje według skali podatkowej. Dla ustalenia podstawy opodatkowania przychody z tytułu najmu pomniejsza się o koszty uzyskania przychodu (np. opłaty za media, ubezpieczenia lokalu, amortyzację). Proponowane przez resort infrastruktury zmiany polegałyby także na uproszczeniu zasad amortyzacji i podwyższeniu stawki amortyzacyjnej do 4,5 proc.
Nowe rozwiązania podatkowe mają dotyczyć tylko tych osób fizycznych, które będą wykonywać tzw. najem okazjonalny.
"Oznacza to, iż ze zmian podatkowych skorzystać będą mogli tylko ci podatnicy, którzy dokonają zgłoszenia zawarcia umowy najmu okazjonalnego w urzędzie skarbowym właściwym ze względu na miejsce położenia nieruchomości, w której znajduje się wynajmowany lokal" - czytamy w uzasadnieniu do projektu.
MI proponuje ponadto, by osoby, które wykonują najem okazjonalny, nie musiały usuwanemu z lokalu lokatorowi zapewniać mieszkania zastępczego.
interia.pl/PAPWtorek, 24 lutego (17:17)
Za tym poszły zmiany stawek WIBOR. Ten najpopularniejszy - trzymiesięczny - spadł z poziomu 6,8 proc. do okolic 4,7 procent.
To bardzo dobra wiadomość dla osób spłacających kredyty w złotówkach, bo obniżenie stóp procentowych ma - w lwiej większości przypadków - przełożenie na niższe raty. Ale cieszyć powinni się też ci, którzy kredyt dopiero zamierzają wziąć, bo niższe oprocentowanie to wyższa zdolność kredytowa. Sprawdziliśmy, jak zmieniła się ona w 10 przykładowych bankach.
Dla potrzeb symulacji założyliśmy, że o kredyt hipoteczny ubiega się młode małżeństwo Kowalskich z dzieckiem, zarabiające 6 tys. zł netto (czyli około 8,4 tys. brutto). Okazuje się, że nie wszystkie instytucje równo traktują zmiany stóp.
Najbardziej konserwatywny z przebadanych przez nas banków jest Invest-Bank, który takiej rodzinie w listopadzie mógł dać tylko 241,4 tys. zł kredytu, a trzy miesiące później zaledwie 253,6 tys. złotych. To wzrost zdolności o 5 procent.
Na przeciwnym biegunie jest Bank BGŻ, który już na początku listopada był skłonny pożyczyć Kowalskim na zakup mieszkania pół miliona zł, a po zmianach oprocentowania suma ta wzrosła aż to 600 tysięcy złotych.
Z kolei, jeśli chodzi o procentową zmianę zdolności kredytowej, najkorzystniej dla klientów zmieniło się to w Fortis Banku Polska, w którym Kowalscy dostaną aż 25 proc. większy kredyt niż w listopadzie.
Podsumowując: zmiana przez RPP stopy referencyjnej o 1,75 punktów procentowych pociągnęła za sobą obniżenie WIBOR-u 3-miesięcznego o 2,1 p.p., a to spowodowało podwyższenie zdolności kredytowej Polaków średnio o 18-19 procent.
Pełne zestawienie danych użytych w symulacji znajduje się w załączniku
Marcin Krasoń
Za tym poszły zmiany stawek WIBOR. Ten najpopularniejszy - trzymiesięczny - spadł z poziomu 6,8 proc. do okolic 4,7 procent.
To bardzo dobra wiadomość dla osób spłacających kredyty w złotówkach, bo obniżenie stóp procentowych ma - w lwiej większości przypadków - przełożenie na niższe raty. Ale cieszyć powinni się też ci, którzy kredyt dopiero zamierzają wziąć, bo niższe oprocentowanie to wyższa zdolność kredytowa. Sprawdziliśmy, jak zmieniła się ona w 10 przykładowych bankach.
Dla potrzeb symulacji założyliśmy, że o kredyt hipoteczny ubiega się młode małżeństwo Kowalskich z dzieckiem, zarabiające 6 tys. zł netto (czyli około 8,4 tys. brutto). Okazuje się, że nie wszystkie instytucje równo traktują zmiany stóp.
Najbardziej konserwatywny z przebadanych przez nas banków jest Invest-Bank, który takiej rodzinie w listopadzie mógł dać tylko 241,4 tys. zł kredytu, a trzy miesiące później zaledwie 253,6 tys. złotych. To wzrost zdolności o 5 procent.
Na przeciwnym biegunie jest Bank BGŻ, który już na początku listopada był skłonny pożyczyć Kowalskim na zakup mieszkania pół miliona zł, a po zmianach oprocentowania suma ta wzrosła aż to 600 tysięcy złotych.
Z kolei, jeśli chodzi o procentową zmianę zdolności kredytowej, najkorzystniej dla klientów zmieniło się to w Fortis Banku Polska, w którym Kowalscy dostaną aż 25 proc. większy kredyt niż w listopadzie.
Podsumowując: zmiana przez RPP stopy referencyjnej o 1,75 punktów procentowych pociągnęła za sobą obniżenie WIBOR-u 3-miesięcznego o 2,1 p.p., a to spowodowało podwyższenie zdolności kredytowej Polaków średnio o 18-19 procent.
Pełne zestawienie danych użytych w symulacji znajduje się w załączniku
Marcin Krasoń
Minister tłumaczy potrzebę podjęcia tych działań chęcią wejścia do strefy euro w 2012 roku. - Wynika to z konieczności dalszych działań - szczególnie konieczności uzyskania derogacji w połowie 2011 - żeby zdążyć ze wszystkimi technicznymi szczegółami do 2012 - powiedział Kotecki (na zdjęciu) w TVN CNBC.
Kotecki podkreślił, że negocjacje w sprawie wejścia do ERM 2 prowadzone będą zgodnie z przygotowanym przez rząd harmonogramem , tzw. mapą drogową przystąpienia do strefy euro.
Zdaniem Ludwika Koteckiego decyzja o wejściu do ERM2 zostanie podjęta w możliwie najpóźniejszym terminie, kiedy lepiej znana będzie sytuacja na światowych rynkach. - Dziś wygląda na to, że sytuacja powinna zacząć się stabilizować i lekko poprawiać pod koniec tego roku - powiedział.
Ministerstwo finansów zakłada, że Polska będzie przebywać w korytarzu walutowym przez dwa lata. - Będziemy rozmawiać o tym, czy konieczne są te dwa lata, ale wszystko wskazuje na to, że to jednak będą dwa lata. (...) To nie jest jedynie decyzja Polski. Na skrócenie tego okresu musielibyśmy uzyskać zgodę strony europejskiej, my zakładamy ze to będą 2 lata - powiedział wiceminister.
Przy ustalaniu kursu parytetowego brany będzie pod uwagę zarówno kurs równowagi, jak i kurs rynkowy. - Zasada jest taka, że kurs wejścia powinien być bliski kursowi równowagi (...) z drugiej strony były sytuacje, że kurs był bliski rynkowemu - powiedział Kotecki..
- Będziemy szukać złotego środka - z jednej strony będziemy się zastanawiać, jaki jest kurs równowagi, a z drugiej strony nie możemy abstrahować od kursu rynkowego - dodał.
Wiceminister zaznaczył, że o poziomie kursu parytetowego rynki dowiedzą się w ostatnim momencie wtedy, kiedy nie będą mogły wykorzystać tej informacji.
Eksperci: Potrzebna zgoda rządu z NBP
Analityk Banku Zachodniego WBK Piotr Bielski uważa, że bez współpracy rządu i Narodowego Banku Polskiego nie da się przyjąć w Polsce euro.
Wiceminister Kotecki podkreśla jednak, że w rozmowach na temat wejścia Polski do strefy euro uczestniczyć będzie przedstawiciel NBP. - Należy rozgraniczyć dyskusję na temat euro od właściwych negocjacji, które będziemy prowadzić razem z pełnomocnikiem NBP - powiedział. Kotecki dodał, że uzyskał potwierdzenie od wiceprezesa NBP Witolda Kozińskiego gotowości uczestniczenia w negocjacjach.
W rozmowie z IAR Bielski zaznaczył, że informacje o tym, że rząd prowadzi negocjacje na temat wejścia do ERM2 z pominięciem banku centralnego stawiają tą operację pod znakiem zapytania.
(PAP), (IAR)
money.pl/2009-02-23 12:58:08
Minister tłumaczy potrzebę podjęcia tych działań chęcią wejścia do strefy euro w 2012 roku. - Wynika to z konieczności dalszych działań - szczególnie konieczności uzyskania derogacji w połowie 2011 - żeby zdążyć ze wszystkimi technicznymi szczegółami do 2012 - powiedział Kotecki (na zdjęciu) w TVN CNBC.
Kotecki podkreślił, że negocjacje w sprawie wejścia do ERM 2 prowadzone będą zgodnie z przygotowanym przez rząd harmonogramem , tzw. mapą drogową przystąpienia do strefy euro.
Zdaniem Ludwika Koteckiego decyzja o wejściu do ERM2 zostanie podjęta w możliwie najpóźniejszym terminie, kiedy lepiej znana będzie sytuacja na światowych rynkach. - Dziś wygląda na to, że sytuacja powinna zacząć się stabilizować i lekko poprawiać pod koniec tego roku - powiedział.
Ministerstwo finansów zakłada, że Polska będzie przebywać w korytarzu walutowym przez dwa lata. - Będziemy rozmawiać o tym, czy konieczne są te dwa lata, ale wszystko wskazuje na to, że to jednak będą dwa lata. (...) To nie jest jedynie decyzja Polski. Na skrócenie tego okresu musielibyśmy uzyskać zgodę strony europejskiej, my zakładamy ze to będą 2 lata - powiedział wiceminister.
Przy ustalaniu kursu parytetowego brany będzie pod uwagę zarówno kurs równowagi, jak i kurs rynkowy. - Zasada jest taka, że kurs wejścia powinien być bliski kursowi równowagi (...) z drugiej strony były sytuacje, że kurs był bliski rynkowemu - powiedział Kotecki..
- Będziemy szukać złotego środka - z jednej strony będziemy się zastanawiać, jaki jest kurs równowagi, a z drugiej strony nie możemy abstrahować od kursu rynkowego - dodał.
Wiceminister zaznaczył, że o poziomie kursu parytetowego rynki dowiedzą się w ostatnim momencie wtedy, kiedy nie będą mogły wykorzystać tej informacji.
Eksperci: Potrzebna zgoda rządu z NBP
Analityk Banku Zachodniego WBK Piotr Bielski uważa, że bez współpracy rządu i Narodowego Banku Polskiego nie da się przyjąć w Polsce euro.
Wiceminister Kotecki podkreśla jednak, że w rozmowach na temat wejścia Polski do strefy euro uczestniczyć będzie przedstawiciel NBP. - Należy rozgraniczyć dyskusję na temat euro od właściwych negocjacji, które będziemy prowadzić razem z pełnomocnikiem NBP - powiedział. Kotecki dodał, że uzyskał potwierdzenie od wiceprezesa NBP Witolda Kozińskiego gotowości uczestniczenia w negocjacjach.
W rozmowie z IAR Bielski zaznaczył, że informacje o tym, że rząd prowadzi negocjacje na temat wejścia do ERM2 z pominięciem banku centralnego stawiają tą operację pod znakiem zapytania.
(PAP), (IAR)
money.pl/2009-02-23 12:58:08
Nasza waluta zyskiwała już od samego rana, jednak prawdziwe umocnienie przyszło po godz. 13.30. Wiceminister finansów - Ludwik Kotecki - zapowiedział, że w przeciągu dwóch tygodni Polska rozpocznie negocjacje w sprawie wejścia do ERM II. W systemie powinniśmy znaleźć się w połowie tego roku.
Co więcej byliśmy dziś świadkami skoordynowanej akcji trzech banków centralnych: Polski, Czech i Węgier. Prezes NBP w swoim oświadczeniu napisał: W ocenie Narodowego Banku Polskiego sytuacja makroekonomiczna Polski nie uzasadnia takiej skali osłabienia kursu złotego. NBP może podjąć działania w celu uniknięcia niekorzystnego oddziaływania wahań kursowych na gospodarkę
Podobne komunikaty opublikowały także pozostałe dwa banki.
Fakt ten poskutkował na rynek walutowy i złoty zaczął wyraźnie rosnąć. Za euro płacono 4,56 zł, a za franka szwajcarskiego 3,06 złotych.
źródło: money.pl
Nasza waluta zyskiwała już od samego rana, jednak prawdziwe umocnienie przyszło po godz. 13.30. Wiceminister finansów - Ludwik Kotecki - zapowiedział, że w przeciągu dwóch tygodni Polska rozpocznie negocjacje w sprawie wejścia do ERM II. W systemie powinniśmy znaleźć się w połowie tego roku.
Co więcej byliśmy dziś świadkami skoordynowanej akcji trzech banków centralnych: Polski, Czech i Węgier. Prezes NBP w swoim oświadczeniu napisał: W ocenie Narodowego Banku Polskiego sytuacja makroekonomiczna Polski nie uzasadnia takiej skali osłabienia kursu złotego. NBP może podjąć działania w celu uniknięcia niekorzystnego oddziaływania wahań kursowych na gospodarkę
Podobne komunikaty opublikowały także pozostałe dwa banki.
Fakt ten poskutkował na rynek walutowy i złoty zaczął wyraźnie rosnąć. Za euro płacono 4,56 zł, a za franka szwajcarskiego 3,06 złotych.
źródło: money.pl
średnia ocen: 4,3