Ze świata nieruchomości - strona 54

Na mieszkanie w dużym mieście chcemy wydać 362 tys. zł

Przeciętnie 362 tys. zł zamierzają przeznaczyć na zakup mieszkania osoby poszukujące aktualnie lokali w największych miastach Polski

To nieco więcej niż pod koniec 2009 roku. Poszukiwany dziś metraż jest o dwa metry większy niż przed miesiącem. Coraz więcej klientów obawia się, że ceny mogą pójść w górę.

W styczniu osoby poszukujące mieszkań w Krakowie, Poznaniu, Warszawie i Wrocławiu chciały przeciętnie kupić lokal o powierzchni średnio 52,6 mkw. To o 4,3 proc. więcej niż w grudniu 2009 r. W największym stopniu zwiększył się przeciętny poszukiwany metraż w Warszawie - o 3,4 mkw. Wzrost nastąpił też w Poznaniu. Minimalny spadek miał z kolei miejsce we Wrocławiu. W Krakowie sytuacja praktycznie nie zmieniła się.

Dodatkowe pieniądze na dodatkowe metry

Wzrost przeciętnego poszukiwanego metrażu jest zbieżny ze wzrostem kwoty, jaką kupujący chcą przeznaczyć na mieszkanie. Średnio było to w styczniu 362 tys. zł wobec 348 tys. zł w grudniu. Jednocześnie nie zmieniły się istotnie preferencje dotyczące wyboru droższych i tańszych dzielnic w poszczególnych miastach. Nie zaobserwowana także zmian w zakresie standardu budynku preferowanego przez klientów na przełomie 2009 i 2010 roku. Dlatego można zaryzykować tezę, że „dodatkowe" środki, jakimi dysponują mieszkańcy największych miast, wolą oni przeznaczyć na większy metraż.

Przeciętny budżet wystarczy na 3 pokoje

Jakie mieszkanie można kupić w ramach przeciętnego budżetu w poszczególnych miastach? W Warszawie 428 tys. zł może wystarczyć obecnie na zakup od dewelopera 3-pokojowego mieszkania w budowie o powierzchni 60 mkw., zlokalizowanego na Woli. Inna możliwość to zakup 3-pokojowego mieszkania z 1997 roku o powierzchni 54 mkw. na Ochocie.

We Wrocławiu za 315 tys. zł można kupić natomiast od dewelopera gotowe 2-pokojowe mieszkanie o powierzchni 54 mkw. dzielnicy Krzyki Alternatywą może być zakup 3-pokojowego mieszkania w odnowionej kamienicy z 1930 roku. Lokal ma powierzchnię 74 mkw. i jest zlokalizowany w dzielnicy Psie Pole.

W Krakowie 312 tys. zł wystarczy z kolei na zakup 3-pokojowego mieszkania od dewelopera w dzielnicy Ruczaj. Budynek ma podwyższony standard, ma być gotowy w tym roku. Inna opcja to zakup kawalerki na Kazimierzu o powierzchni 46 mkw. Mieszkanie na III p. kamienicy, wymaga kompletnego remontu.

Budżet mniejszy niż zdolność kredytowa w złotych

Przeciętny budżet kupujących jest minimalnie niższy niż dolność kredytowa małżeństwa zarabiającego w sumie 5 tys. zł netto i wychowującego jedno dziecko, które chce zaciągnąć kredyt w złotych. Zdolność ta wynosi dziś przeciętnie 378 tys. zł. Budżet kupujących przewyższa natomiast zdolność tej samej rodziny dla kredytu w euro, która wynosi dziś 315 tys. zł.

Klienci raczej nie wierzą w dalszy spadek cen

Wzrost budżetu przeznaczonego na zakup mieszkania w największych miastach można wiązać z poprawą ogólnej koniunktury gospodarczej czy liberalizacją polityki banków odnośnie kredytów hipotecznych.

Wzrost ten może być jednocześnie sygnałem, że osoby zainteresowane zakupem nie spodziewają się już dużego spadku cen, a nawet dopuszczają ich wzrost.

 


Katarzyna Siwek, Bartosz Turek - analitycy Home Broker
Na mieszkanie w dużym mieście chcemy wydać 362 tys. zł

Polska BEZdomna

Sytuacja mieszkalnictwa w Polsce w chwili obecnej nie napawa optymizmem. Wielu osób nie stać na wynajem mieszkania lub z coraz większym trudem opłacają czynsz, który w porównaniu do zarobków, jest zdecydowanie za wysoki. Duży niedobór mieszkań charakteryzuje Polskę już od wielu lat – liczba odrębnych gospodarstw domowych jest znacznie wyższa niż liczba mieszkań.

Działania w sferze mieszkaniowej w wielu gminach podejmowane są niestety w sposób chaotyczny, nieskoordynowany bez wizji, bez dalekosiężnych koncepcji. Dlatego też każda kreatywna gmina powinna posiadać co najmniej na 10 lat Strategię Mieszkalnictwa (politykę mieszkaniową), która to uwzględnia również modele finansowania budownictwa mieszkaniowego. Taka Strategia jest jednocześnie analizą SWOT pozwalającą podejmować konkretne decyzje dotyczące mieszkalnictwa z uwzględnieniem słabych i mocnych stron. Natomiast pamiętajmy również, że uchwalanie pięcioletnich szczegółowych Wieloletnich Program Gospodarowania Zasobem Mieszkaniowym Gminy należy do obowiązków Rady Gminy, który niestety bywa niekiedy lekceważony. Z systematycznych kontroli przeprowadzanych przez NIK wynika także, iż niektórzy wójtowie skontrolowanych gmin nie dysponują wystarczającą wiedzą dotyczącą nieruchomości gminnych, a często zdarza się, że dane dotyczące liczby i powierzchni nieruchomości, którymi gospodarują są nieaktualne lub wręcz błędne. Nie należy się dziwić, że ich wiedza na temat gminnych zasobów mieszkaniowych i gruntowych jest nikła lub niewystarczająca bowiem bez starannie i merytorycznie a także obiektywnie opracowanych dokumentów analitycznych, strategicznych i planistycznych (systematyzujących oraz aktualizujących wszystkie dane dotyczące substancji nieruchomościowej  gminy, którą zarządzają) ciężko w sposób prawidłowy organizować gospodarkę tymi zasobami. Gmina bez wizji i koncepcji gospodarowania własnymi nieruchomościami jest ślepa, niezdolna do podjęcia perspektywistycznych działań.

Do ustawowych zadań gminy należy zapewnienie także lokali socjalnych i zamiennych, jak i również zaspokajanie potrzeb mieszkaniowych gospodarstw domowych o niskich dochodach. Jednakże zła i zbyt daleko upolityczniona polityka czynszowa w wielu gminach spowodowała, że przez szereg lat następowało techniczne zużycie i dekapitalizacja budynków. W chwili obecnej w celu pozbycia się „problemu” dochodzi do przerzucenia odpowiedzialności utrzymania budynku na nowych właścicieli, którzy wykupując mieszkanie z dużą bonifikatą kupują tak naprawdę przysłowiowego kota w worku, bowiem dopiero po czasie okazuje się, że jest on w złym stanie technicznym i tak naprawdę utrzymanie takiego budynku wiąże się z kolejnymi, często niemałymi wydatkami, na które nowi właściciele nie są przygotowani i o których (przy wykupie mieszkania) nie mieli najmniejszego pojęcia. Należy w tym miejscu nadmienić, że spośród wszystkich właścicieli mieszkań to właśnie gminy posiadają lokale najstarsze, o niskim standardzie, są to nierzadko lokale zaliczane do tzw. mieszkań substandardowych, czyli zlokalizowane w budynkach o złym stanie technicznym, często przeludnione oraz niewyposażone nawet w podstawowe rodzaje instalacji. Aby zredukować do minimum procesy  degradacyjne swoich zasobów mieszkaniowych Gminy powinny systematycznie urealniać stawki wynajmu w zasobie komunalnym w celu dojścia do 3 – procentowej stawki odtworzeniowej. Nierealizowanie tego rozwiązania prowadzi do szybkiej dekapitalizacji zasobów gminnych oraz uniemożliwia prawidłową eksploatację budynków.  Jednak należy podkreślić, że dochodzenie do stawki odtworzeniowej wiąże się dodatkowo z koniecznością zwiększenia i zabezpieczenia w budżecie gminy środków związanych z przyznawaniem dodatków mieszkaniowych dla najuboższych mieszkańców gminy.

Zgodnie z Ustawą o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie kodeksu cywilnego zapewnienie mieszkań ludziom biednym, eksmitowanym ze swoich dotychczasowych mieszkań należy do obowiązków gmin, jednak ogólnopolskim problemem jest brak lokali socjalnych dla osób, którym przysługują one z mocy wyroku sądowego. Takie sytuacje powodują, iż gminy narażone są na wzrastające odszkodowania z tego tytułu, gdyż nie wywiązują się ze swojego ustawowego obowiązku.

Konieczne staje się zatem uruchomienie w większości gmin REALNEGO, możliwego do wykonania Gminnego Programu Budownictwa Mieszkań Komunalnych, uwzględniającego zapewnienie wszystkim potrzebującym dachu nad głową. Oczywiście utworzenie takich programów jest całkowicie realne i możliwe i wcale nie musi wiązać się z wydaniem nawet złotówki z budżetu gminy!

Osobiście uważam, że gminy nie powinny zajmować się budownictwem socjalnym lecz powinny zająć się budownictwem mieszkań komunalnych, natomiast stare zasoby komunalne powinny przekształcać na lokale socjalne.  Jest to  jedna z możliwości wyjścia z kryzysowej sytuacji, w jakiej znajduje się polskie mieszkalnictwo. Wymaga ona jednak dalekosiężnych planów oraz wskazania działań priorytetowych służących do osiągnięcia konkretnych celów. Jednym z dokumentów ułatwiających ich realizację  jest niewątpliwie Strategia Mieszkalnictwa opracowywana z uwzględnieniem indywidualnych potrzeb każdej gminy oraz opracowanie i realizacja realnego Gminnego Programu Budownictwa Mieszkań Komunalnych bez konieczności ponoszenia dużych nakładów z budżetu gminy na ten cel.

 

Arkadiusz Borek

Prezydent Federacji Gospodarki Nieruchomościami;

Prezes Zarządu Instytutu Gospodarki Nieruchomościami

 
Wiecej informacji na stronie Instytutu Gospodarki Nieruchomościami www.ign.org.pl

Polska BEZdomna

Sytuacja mieszkalnictwa w Polsce w chwili obecnej nie napawa optymizmem. Wielu osób nie stać na wynajem mieszkania lub z coraz większym trudem opłacają czynsz, który w porównaniu do zarobków, jest zdecydowanie za wysoki. Duży niedobór mieszkań charakteryzuje Polskę już od wielu lat – liczba odrębnych gospodarstw domowych jest znacznie wyższa niż liczba mieszkań.

Działania w sferze mieszkaniowej w wielu gminach podejmowane są niestety w sposób chaotyczny, nieskoordynowany bez wizji, bez dalekosiężnych koncepcji. Dlatego też każda kreatywna gmina powinna posiadać co najmniej na 10 lat Strategię Mieszkalnictwa (politykę mieszkaniową), która to uwzględnia również modele finansowania budownictwa mieszkaniowego. Taka Strategia jest jednocześnie analizą SWOT pozwalającą podejmować konkretne decyzje dotyczące mieszkalnictwa z uwzględnieniem słabych i mocnych stron. Natomiast pamiętajmy również, że uchwalanie pięcioletnich szczegółowych Wieloletnich Program Gospodarowania Zasobem Mieszkaniowym Gminy należy do obowiązków Rady Gminy, który niestety bywa niekiedy lekceważony. Z systematycznych kontroli przeprowadzanych przez NIK wynika także, iż niektórzy wójtowie skontrolowanych gmin nie dysponują wystarczającą wiedzą dotyczącą nieruchomości gminnych, a często zdarza się, że dane dotyczące liczby i powierzchni nieruchomości, którymi gospodarują są nieaktualne lub wręcz błędne. Nie należy się dziwić, że ich wiedza na temat gminnych zasobów mieszkaniowych i gruntowych jest nikła lub niewystarczająca bowiem bez starannie i merytorycznie a także obiektywnie opracowanych dokumentów analitycznych, strategicznych i planistycznych (systematyzujących oraz aktualizujących wszystkie dane dotyczące substancji nieruchomościowej  gminy, którą zarządzają) ciężko w sposób prawidłowy organizować gospodarkę tymi zasobami. Gmina bez wizji i koncepcji gospodarowania własnymi nieruchomościami jest ślepa, niezdolna do podjęcia perspektywistycznych działań.

Do ustawowych zadań gminy należy zapewnienie także lokali socjalnych i zamiennych, jak i również zaspokajanie potrzeb mieszkaniowych gospodarstw domowych o niskich dochodach. Jednakże zła i zbyt daleko upolityczniona polityka czynszowa w wielu gminach spowodowała, że przez szereg lat następowało techniczne zużycie i dekapitalizacja budynków. W chwili obecnej w celu pozbycia się „problemu” dochodzi do przerzucenia odpowiedzialności utrzymania budynku na nowych właścicieli, którzy wykupując mieszkanie z dużą bonifikatą kupują tak naprawdę przysłowiowego kota w worku, bowiem dopiero po czasie okazuje się, że jest on w złym stanie technicznym i tak naprawdę utrzymanie takiego budynku wiąże się z kolejnymi, często niemałymi wydatkami, na które nowi właściciele nie są przygotowani i o których (przy wykupie mieszkania) nie mieli najmniejszego pojęcia. Należy w tym miejscu nadmienić, że spośród wszystkich właścicieli mieszkań to właśnie gminy posiadają lokale najstarsze, o niskim standardzie, są to nierzadko lokale zaliczane do tzw. mieszkań substandardowych, czyli zlokalizowane w budynkach o złym stanie technicznym, często przeludnione oraz niewyposażone nawet w podstawowe rodzaje instalacji. Aby zredukować do minimum procesy  degradacyjne swoich zasobów mieszkaniowych Gminy powinny systematycznie urealniać stawki wynajmu w zasobie komunalnym w celu dojścia do 3 – procentowej stawki odtworzeniowej. Nierealizowanie tego rozwiązania prowadzi do szybkiej dekapitalizacji zasobów gminnych oraz uniemożliwia prawidłową eksploatację budynków.  Jednak należy podkreślić, że dochodzenie do stawki odtworzeniowej wiąże się dodatkowo z koniecznością zwiększenia i zabezpieczenia w budżecie gminy środków związanych z przyznawaniem dodatków mieszkaniowych dla najuboższych mieszkańców gminy.

Zgodnie z Ustawą o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie kodeksu cywilnego zapewnienie mieszkań ludziom biednym, eksmitowanym ze swoich dotychczasowych mieszkań należy do obowiązków gmin, jednak ogólnopolskim problemem jest brak lokali socjalnych dla osób, którym przysługują one z mocy wyroku sądowego. Takie sytuacje powodują, iż gminy narażone są na wzrastające odszkodowania z tego tytułu, gdyż nie wywiązują się ze swojego ustawowego obowiązku.

Konieczne staje się zatem uruchomienie w większości gmin REALNEGO, możliwego do wykonania Gminnego Programu Budownictwa Mieszkań Komunalnych, uwzględniającego zapewnienie wszystkim potrzebującym dachu nad głową. Oczywiście utworzenie takich programów jest całkowicie realne i możliwe i wcale nie musi wiązać się z wydaniem nawet złotówki z budżetu gminy!

Osobiście uważam, że gminy nie powinny zajmować się budownictwem socjalnym lecz powinny zająć się budownictwem mieszkań komunalnych, natomiast stare zasoby komunalne powinny przekształcać na lokale socjalne.  Jest to  jedna z możliwości wyjścia z kryzysowej sytuacji, w jakiej znajduje się polskie mieszkalnictwo. Wymaga ona jednak dalekosiężnych planów oraz wskazania działań priorytetowych służących do osiągnięcia konkretnych celów. Jednym z dokumentów ułatwiających ich realizację  jest niewątpliwie Strategia Mieszkalnictwa opracowywana z uwzględnieniem indywidualnych potrzeb każdej gminy oraz opracowanie i realizacja realnego Gminnego Programu Budownictwa Mieszkań Komunalnych bez konieczności ponoszenia dużych nakładów z budżetu gminy na ten cel.

 

Arkadiusz Borek

Prezydent Federacji Gospodarki Nieruchomościami;

Prezes Zarządu Instytutu Gospodarki Nieruchomościami

 
Wiecej informacji na stronie Instytutu Gospodarki Nieruchomościami www.ign.org.pl

Inwestowanie w nieruchomości w 2010 roku

Podczas hossy w latach 2005 – 2007 bardzo popularne było kupowanie mieszkań w celach inwestycyjnych. Bonus w postaci wzrostu wartości nabywanej nieruchomości był poza bieżącym zyskiem na wynajmie wystarczającym motorem napędowym, który jak się ostrożnie szacuje stanowił nawet i 25% całego popytu w tamtych latach.
Po tym okresie część inwestorów zrealizowała zyski i sprzedała owe lokale (powiększając podaż i tym bardziej przyczyniając się do stagnacji sprzedaży nieruchomości) część natomiast nie mogąc znaleźć nabywców za satysfakcjonująca właściciela cenę (bądź „przeciągnęła strunę” spodziewając się wzrostu wartości niemal w nieskończoność) wciąż wynajmuje powodując (szczęśliwie dla najemców) zahamowanie wzrostu stawek wynajmu, a wręcz w niektórych miastach (Warszawa, Kraków, Wrocław) ich spadek o średnio 10%.

A jak wygląda sytuacja w perspektywie niedawno rozpoczętego roku? Po gwałtownych ruchach tektonicznych rynku nieruchomości w 2008 i ich reperkusjach w 2009 r. rynek inwestowania w mieszkania na wynajem w głównych miastach polskich wygląda średnio atrakcyjnie. Prześledźmy parę przykładów. Na początek przyjmijmy inwestycję w mieszkanie 2 pokojowe w Krakowie które nabędziemy za 6500zł/m2 (typowa lokalizacja z przeciętna komunikacją) o powierzchni 45m2 (czyli za 292500 zł + remont/adaptacja 5% wartości lokalu). Takie mieszkanie jesteśmy w stanie wynająć dziś za 1200 zł (zakładając że koszty bieżące użytkowania jak i czynsz należny zarządcy/spółdzielni będzie ponosił najemca). Właściciele nieruchomości zawsze podpisują umowy wynajmu na stałą stawkę przez wszystkie 12 miesięcy.

Przyjęte stawki wynajmu są rzeczywistymi, transakcyjnymi wartościami. Odbiegają nieco w dół od deklarowanych na wielu portalach z ogłoszeniami mieszkań na wynajem, które często są wartościami życzeniowymi właścicieli mieszkań.

Pamiętajmy również o 8,5 % podatku od wynajmu okazjonalnego, który został znowelizowany w styczniu br. W efekcie po odliczeniu podatku jak i corocznej amortyzacji (zużyte sprzęty, malowanie etc.) założonej na poziomie ok. 500zł rocznie, osiągamy rentowność rzędu 4,16 %. A więc prawie tyle co przeciętna lokata bankowa (4,3% netto - stan luty 2010 z uwzględnieniem podatku 19% i inflacji), ale mniej niż inwestycja w 10-letnie obligacje skarbowe (4,9% netto).

Nieco lepiej wygląda sytuacja inwestycji w lokale jednopokojowe. Popularna kawalerka przy zdecydowanie niższej cenie jest wciąż najbardziej chodliwym lokum w zakresie znalezienia chętnych najemców, zwłaszcza w miastach uniwersyteckich (z Krakowem na czele). W tym przypadku rentowność wynosi ponad 5,5 % co jest wynikiem w miarę przyzwoitym i ponad konkurencyjne możliwości lokowania kapitału. Jednak im bardziej chcemy zainwestować w  większe mieszkanie opłacalność całego przedsięwzięcia spada do poziomu nieznacznie powyżej 4% (vide tabela i wykres poniżej). Wprawdzie pewną pociechą może być prawo posiadania nieruchomości jednak na ew. jej wyraźny wzrost wartości (rzędu 10-20%) nie mamy co liczyć w najbliższym roku.

Próbując zmieniać parametry naszej większej nieruchomości (droższa lokalizacja, droższe wykończenie i wyposażenie) wynik ten nie ulegnie znaczącej zmianie bowiem wszystkie czynniki zmieniają się w miarę proporcjonalnie.

cena

Powierzchnia w m2

zł/m2

dochód (po opodatkowaniu)

zł/m2

rentowność

170 625 zł

25

6500

787,83

31,51

5,54%

307 125 zł

45

6500

1064,32

23,65

4,16%

443 625 zł

65

6500

1525,15

23,46

4,13%


Tabela 1. :Źródło: opracowanie własne – Północ Nieruchomości S.A.


Wykres 1. :Źródło: opracowanie własne – Północ Nieruchomości S.A.

Zupełnym nonsensem wydaje się kredytowanie (w jakimkolwiek stopniu) zakupu lokalu w celach wynajmu. Rata kredytu w zależności od stopnia użycia cudzego pieniądza pochłonie dużą lub praktycznie całą (przy uzyskaniu kredytu przy poziomie LTV 100%) stawkę czynszu otrzymanego od naszego lokatora.

Szanse

Pewną szansą może być ograniczenie powstających nowych inwestycji. Dodatkowo część inwestorów (nazwijmy ich „z boomu 2006-2007”) może chcieć jednak „wyjść” z inwestycji w mieszkanie z racji jakiś innych alternatyw lub po prostu będąc rozczarowanymi wciąż spadającą rentownością. Nie mam tu na myśli pojedynczych, indywidualnych decyzji, bowiem one nie są w stanie zmienić całości rynku wynajmu, ale o silnym trendzie reorientacji inwestycyjnej (kolejny owczy pęd na giełdzie? surowce? złoto?). Pytanie tylko czy np. giełda jest w stanie wygenerować po zeszłorocznej zwyżce cen akcji kolejny długoterminowy trend w tym roku? Na pewno szansą nie będzie wzrost cen mieszkań. Docierające do opinii publicznej jaskółki o wzroście jakiejś średniej związane są z pojawieniem się zazwyczaj jednej drogiej inwestycji, której cennik wpływa na ogólną średnią danego miasta (co dowodzi po raz kolejny o bezcelowości posługiwania się średnią arytmetyczną na rzecz mediany). Gdyby mieszkania wyraźnie zaczęły drożeć, ich dostępność znów by spadła (spadł by odsetek ludzi z zdolnością kredytową przy założeniu stałej dostępności kredytowej), a wtedy więcej chętnych myślących o własnym „m 2” musiałoby wciąż pozostać przy najmie. Na to jednak przed 2011 r. się nie zanosi. Szansą wydaje się zauważalny trend powrotów naszych rodaków z emigracji. Wprawdzie część z nich może wrócić z zarobionymi pieniędzmi i po prostu kupić mieszkanie, ale kryzys na zachodzie był o wiele brutalniejszy niż w Polsce czego efektem jest duży odsetek osób wracających z zarobkowych wojaży. Te osoby tez będą musiały gdzieś mieszkać.

Zagrożenia

Jeśli wybierzemy nawet najbardziej opłacalny wariant inwestycyjny musimy jeszcze pamiętać, iż nasz miesięczny przychód z czynszu, nie jest niczym stałym i na 100% pewnym niczym odsetki w banku. Przypomnijmy dla przykładu: niepewność finansowa najemcy, trudności z jego ew. eksmisją z lokalu (trwająca wiele miesięcy procedura przed końcem której nie ma możliwości efektywnego pozbycia się lokatora nie chcącego nam płacić), okres pomiędzy jednym najemcą, a pozyskaniem drugiego, który wcale nie musi pojawić się z dnia na dzień. To tylko niektóre z zagrożeń wynikającej po prostu z specyfiki relacji wynajmujący – najemca. Permanentny brak 100% pewności co do wzorowego wywiązywania się ze swoich obowiązków najemcy nie pozwala nam zapomnieć o innych alternatywach inwestowania zwłaszcza jeśli jak widzimy wskaźnik rentowności jest podobny.

Dodatkowym hamulcem skutecznie powstrzymującym wzrost rentowności inwestowania w mieszkania na wynajem jest spadek stawki wynajmu z racji ogromnego wzrostu podaży powierzchni mieszkalnej Krakowa i innych porównywalnych miast Polski. Mamy zatem do czynienia z klasycznym przykładem rynku nasycającego się. Podobna sytuacja jeśli chodzi o rentowność wygląda w innych podobnych rangą miastach Polski (Wrocław, Warszawa, Gdańsk, Poznań). Kolejnym negatywnym sygnałem jest niż demograficzny. Odsetek wybierającej się na studia młodzieży traci z roku na rok na dynamice wzrostu, a równocześnie z drugiej strony - samej młodzieży jest coraz mniej, a więc i potencjalnych najemców naszych mieszkań (zwłaszcza kawalerek). W latach 2010 – 2015 na studia udadzą się osoby urodzone w latach 1992- 1996, a w tych latach liczba urodzeń wciąż wyraźnie spadała. (Pewne odbicie liczby urodzeń możemy notować wg danych GUS dopiero w 2003 roku).

Podsumowanie

Każdy rynek naturalnie dąży do poziomu równowagi. Tak więc i rynek mieszkań na wynajem nie jest tu wyjątkiem. Nie trudno było zauważyć w latach 2006 – 2007 dużą opłacalność wynajmu mieszkań, czego efektem był wspomniany na początku wzmożony popyt. W 2010 r. rentowność tego typu inwestycji będzie oscylować praktycznie na takim samym poziomie co obligacje i lokaty bankowe. Ewentualna zmiana relacji opłacalności może zmienić się jedynie w efekcie ruchu poziomu lokat i obligacji w dół, bowiem w 2010 roku rentowność wynajmu mieszkań będzie praktycznie stała. Mimo tych nie za ciekawych widoków, chętni w ten tym lokowania środków finansowych mogą rozglądać się za inwestycją w mieszkania wakacyjne na wynajem, ale to już zupełnie inne zagadnienie.

Witold Zamorski
Północ Nieruchomości S.A.

an

inwestycje.pl

Inwestowanie w nieruchomości w 2010 roku

Podczas hossy w latach 2005 – 2007 bardzo popularne było kupowanie mieszkań w celach inwestycyjnych. Bonus w postaci wzrostu wartości nabywanej nieruchomości był poza bieżącym zyskiem na wynajmie wystarczającym motorem napędowym, który jak się ostrożnie szacuje stanowił nawet i 25% całego popytu w tamtych latach.
Po tym okresie część inwestorów zrealizowała zyski i sprzedała owe lokale (powiększając podaż i tym bardziej przyczyniając się do stagnacji sprzedaży nieruchomości) część natomiast nie mogąc znaleźć nabywców za satysfakcjonująca właściciela cenę (bądź „przeciągnęła strunę” spodziewając się wzrostu wartości niemal w nieskończoność) wciąż wynajmuje powodując (szczęśliwie dla najemców) zahamowanie wzrostu stawek wynajmu, a wręcz w niektórych miastach (Warszawa, Kraków, Wrocław) ich spadek o średnio 10%.

A jak wygląda sytuacja w perspektywie niedawno rozpoczętego roku? Po gwałtownych ruchach tektonicznych rynku nieruchomości w 2008 i ich reperkusjach w 2009 r. rynek inwestowania w mieszkania na wynajem w głównych miastach polskich wygląda średnio atrakcyjnie. Prześledźmy parę przykładów. Na początek przyjmijmy inwestycję w mieszkanie 2 pokojowe w Krakowie które nabędziemy za 6500zł/m2 (typowa lokalizacja z przeciętna komunikacją) o powierzchni 45m2 (czyli za 292500 zł + remont/adaptacja 5% wartości lokalu). Takie mieszkanie jesteśmy w stanie wynająć dziś za 1200 zł (zakładając że koszty bieżące użytkowania jak i czynsz należny zarządcy/spółdzielni będzie ponosił najemca). Właściciele nieruchomości zawsze podpisują umowy wynajmu na stałą stawkę przez wszystkie 12 miesięcy.

Przyjęte stawki wynajmu są rzeczywistymi, transakcyjnymi wartościami. Odbiegają nieco w dół od deklarowanych na wielu portalach z ogłoszeniami mieszkań na wynajem, które często są wartościami życzeniowymi właścicieli mieszkań.

Pamiętajmy również o 8,5 % podatku od wynajmu okazjonalnego, który został znowelizowany w styczniu br. W efekcie po odliczeniu podatku jak i corocznej amortyzacji (zużyte sprzęty, malowanie etc.) założonej na poziomie ok. 500zł rocznie, osiągamy rentowność rzędu 4,16 %. A więc prawie tyle co przeciętna lokata bankowa (4,3% netto - stan luty 2010 z uwzględnieniem podatku 19% i inflacji), ale mniej niż inwestycja w 10-letnie obligacje skarbowe (4,9% netto).

Nieco lepiej wygląda sytuacja inwestycji w lokale jednopokojowe. Popularna kawalerka przy zdecydowanie niższej cenie jest wciąż najbardziej chodliwym lokum w zakresie znalezienia chętnych najemców, zwłaszcza w miastach uniwersyteckich (z Krakowem na czele). W tym przypadku rentowność wynosi ponad 5,5 % co jest wynikiem w miarę przyzwoitym i ponad konkurencyjne możliwości lokowania kapitału. Jednak im bardziej chcemy zainwestować w  większe mieszkanie opłacalność całego przedsięwzięcia spada do poziomu nieznacznie powyżej 4% (vide tabela i wykres poniżej). Wprawdzie pewną pociechą może być prawo posiadania nieruchomości jednak na ew. jej wyraźny wzrost wartości (rzędu 10-20%) nie mamy co liczyć w najbliższym roku.

Próbując zmieniać parametry naszej większej nieruchomości (droższa lokalizacja, droższe wykończenie i wyposażenie) wynik ten nie ulegnie znaczącej zmianie bowiem wszystkie czynniki zmieniają się w miarę proporcjonalnie.

cena

Powierzchnia w m2

zł/m2

dochód (po opodatkowaniu)

zł/m2

rentowność

170 625 zł

25

6500

787,83

31,51

5,54%

307 125 zł

45

6500

1064,32

23,65

4,16%

443 625 zł

65

6500

1525,15

23,46

4,13%


Tabela 1. :Źródło: opracowanie własne – Północ Nieruchomości S.A.


Wykres 1. :Źródło: opracowanie własne – Północ Nieruchomości S.A.

Zupełnym nonsensem wydaje się kredytowanie (w jakimkolwiek stopniu) zakupu lokalu w celach wynajmu. Rata kredytu w zależności od stopnia użycia cudzego pieniądza pochłonie dużą lub praktycznie całą (przy uzyskaniu kredytu przy poziomie LTV 100%) stawkę czynszu otrzymanego od naszego lokatora.

Szanse

Pewną szansą może być ograniczenie powstających nowych inwestycji. Dodatkowo część inwestorów (nazwijmy ich „z boomu 2006-2007”) może chcieć jednak „wyjść” z inwestycji w mieszkanie z racji jakiś innych alternatyw lub po prostu będąc rozczarowanymi wciąż spadającą rentownością. Nie mam tu na myśli pojedynczych, indywidualnych decyzji, bowiem one nie są w stanie zmienić całości rynku wynajmu, ale o silnym trendzie reorientacji inwestycyjnej (kolejny owczy pęd na giełdzie? surowce? złoto?). Pytanie tylko czy np. giełda jest w stanie wygenerować po zeszłorocznej zwyżce cen akcji kolejny długoterminowy trend w tym roku? Na pewno szansą nie będzie wzrost cen mieszkań. Docierające do opinii publicznej jaskółki o wzroście jakiejś średniej związane są z pojawieniem się zazwyczaj jednej drogiej inwestycji, której cennik wpływa na ogólną średnią danego miasta (co dowodzi po raz kolejny o bezcelowości posługiwania się średnią arytmetyczną na rzecz mediany). Gdyby mieszkania wyraźnie zaczęły drożeć, ich dostępność znów by spadła (spadł by odsetek ludzi z zdolnością kredytową przy założeniu stałej dostępności kredytowej), a wtedy więcej chętnych myślących o własnym „m 2” musiałoby wciąż pozostać przy najmie. Na to jednak przed 2011 r. się nie zanosi. Szansą wydaje się zauważalny trend powrotów naszych rodaków z emigracji. Wprawdzie część z nich może wrócić z zarobionymi pieniędzmi i po prostu kupić mieszkanie, ale kryzys na zachodzie był o wiele brutalniejszy niż w Polsce czego efektem jest duży odsetek osób wracających z zarobkowych wojaży. Te osoby tez będą musiały gdzieś mieszkać.

Zagrożenia

Jeśli wybierzemy nawet najbardziej opłacalny wariant inwestycyjny musimy jeszcze pamiętać, iż nasz miesięczny przychód z czynszu, nie jest niczym stałym i na 100% pewnym niczym odsetki w banku. Przypomnijmy dla przykładu: niepewność finansowa najemcy, trudności z jego ew. eksmisją z lokalu (trwająca wiele miesięcy procedura przed końcem której nie ma możliwości efektywnego pozbycia się lokatora nie chcącego nam płacić), okres pomiędzy jednym najemcą, a pozyskaniem drugiego, który wcale nie musi pojawić się z dnia na dzień. To tylko niektóre z zagrożeń wynikającej po prostu z specyfiki relacji wynajmujący – najemca. Permanentny brak 100% pewności co do wzorowego wywiązywania się ze swoich obowiązków najemcy nie pozwala nam zapomnieć o innych alternatywach inwestowania zwłaszcza jeśli jak widzimy wskaźnik rentowności jest podobny.

Dodatkowym hamulcem skutecznie powstrzymującym wzrost rentowności inwestowania w mieszkania na wynajem jest spadek stawki wynajmu z racji ogromnego wzrostu podaży powierzchni mieszkalnej Krakowa i innych porównywalnych miast Polski. Mamy zatem do czynienia z klasycznym przykładem rynku nasycającego się. Podobna sytuacja jeśli chodzi o rentowność wygląda w innych podobnych rangą miastach Polski (Wrocław, Warszawa, Gdańsk, Poznań). Kolejnym negatywnym sygnałem jest niż demograficzny. Odsetek wybierającej się na studia młodzieży traci z roku na rok na dynamice wzrostu, a równocześnie z drugiej strony - samej młodzieży jest coraz mniej, a więc i potencjalnych najemców naszych mieszkań (zwłaszcza kawalerek). W latach 2010 – 2015 na studia udadzą się osoby urodzone w latach 1992- 1996, a w tych latach liczba urodzeń wciąż wyraźnie spadała. (Pewne odbicie liczby urodzeń możemy notować wg danych GUS dopiero w 2003 roku).

Podsumowanie

Każdy rynek naturalnie dąży do poziomu równowagi. Tak więc i rynek mieszkań na wynajem nie jest tu wyjątkiem. Nie trudno było zauważyć w latach 2006 – 2007 dużą opłacalność wynajmu mieszkań, czego efektem był wspomniany na początku wzmożony popyt. W 2010 r. rentowność tego typu inwestycji będzie oscylować praktycznie na takim samym poziomie co obligacje i lokaty bankowe. Ewentualna zmiana relacji opłacalności może zmienić się jedynie w efekcie ruchu poziomu lokat i obligacji w dół, bowiem w 2010 roku rentowność wynajmu mieszkań będzie praktycznie stała. Mimo tych nie za ciekawych widoków, chętni w ten tym lokowania środków finansowych mogą rozglądać się za inwestycją w mieszkania wakacyjne na wynajem, ale to już zupełnie inne zagadnienie.

Witold Zamorski
Północ Nieruchomości S.A.

an

inwestycje.pl

Największy pośrednik na rynku nieruchomości robi kolejny krok naprzód

Home Broker, największy pośrednik na rynku nieruchomości, podwoi liczbę placówek i znacząco zwiększy liczbę doradców. To odpowiedź na gwałtowny wzrost zainteresowania usługą pośrednika ze strony klientów. Zwiększenie skali działania nastąpi w krótkim czasie, dzięki przejęciu sieci doradców finansowych Finamo.
Home Broker już teraz jest największą firmą pośrednictwa na rynku nieruchomości. Właśnie otwiera kolejną, 21. placówkę. W oddziałach firmy pracuje obecnie 300 doradców specjalizujących się w rynku nieruchomości i 115 doradców finansowych.

Przejęcie sieci sprzedaży Finamo spowoduje podwojenie zarówno liczby oddziałów, jak liczby doradców finansowych. – Zapotrzebowanie na naszą usługę gwałtownie wzrosło w ostatnim roku. Z tygodnia na tydzień przybywa nam klientów. Dlatego postanowiliśmy skokowo powiększyć sieć sprzedaży, aby nie tracić czasu i wykorzystać obecną sytuację do dalszego zwiększenia udziału w rynku – mówi Damian Milibrand, prezes Home Broker. W wyniku tej transakcji Home Broker umocni swoją pozycję największego gracza na rynku obrotu nieruchomościami. - Z 40 placówkami i ponad 600 doradcami obsługującymi klienta zyskamy jeszcze większą przewagę nad konkurencją – dodaje Damian Milibrand.

Jednym z powodów zakupu sieci sprzedaży Finamo jest też lokalizacja placówek, jakie otworzył ten pośrednik. – W wyniku transakcji nabycia Finamo uzyskamy dodatkowe  oddziały umiejscowione w najbardziej atrakcyjnych lokalizacjach. Chcemy, aby właśnie w takich miejscach byli obsługiwani nasi klienci – informuje Damian Milibrand. – Wybór prestiżowych lokalizacji to jednocześnie element ciągłego podnoszenia wartości marki Home Broker – dodaje. Miasta, w których Home Broker szczególnie zyska dzięki przejęciu prestiżowo zlokalizowany placówek, to Toruń, Gdynia czy Bydgoszcz.

W placówkach Home Broker klienci obsługiwani są w unikalny sposób. Każdy z nich otrzymuje dwóch opiekunów – specjalistę do spraw rynku nieruchomości oraz doradcę finansowego. Ich wiedza przenika się i uzupełnia. Na usługę składa się m.in. analiza potrzeb i przygotowanie oferty nieruchomości, analiza sytuacji finansowej, wybór finansowania, rachunek ekonomiczny całej inwestycji oraz obsługa prawna transakcji. W jednym miejscu klient może kupić mieszkanie idealnie dopasowane do swoich potrzeb, uzyskać najkorzystniejszy kredyt na sfinansowanie transakcji, a także ubezpieczyć lokal. Home Broker jest niezależną instytucją, nie należy do żadnego podmiotu będącego dostawcą produktów finansowych.

Home Broker nie poprzestaje na przejęciu sieci sprzedaży Finamo. – Będziemy się nadal rozwijać. Nasza strategia na najbliższe lata przewiduje dalszy wzrost organiczny. Nie wykluczamy jednocześnie kolejnych przejęć. Jesteśmy dziś bogatsi o wiedzę w zakresie przeprowadzania takich transakcji – zapowiada prezes Home Broker.

Transakcja miała formę gotówkową z opcją na udział we wzroście wartości połączonego przedsięwzięcia dla akcjonariuszy Finamo.

Home Broker S.A.

kg

inwestycje.pl

Największy pośrednik na rynku nieruchomości robi kolejny krok naprzód

Home Broker, największy pośrednik na rynku nieruchomości, podwoi liczbę placówek i znacząco zwiększy liczbę doradców. To odpowiedź na gwałtowny wzrost zainteresowania usługą pośrednika ze strony klientów. Zwiększenie skali działania nastąpi w krótkim czasie, dzięki przejęciu sieci doradców finansowych Finamo.
Home Broker już teraz jest największą firmą pośrednictwa na rynku nieruchomości. Właśnie otwiera kolejną, 21. placówkę. W oddziałach firmy pracuje obecnie 300 doradców specjalizujących się w rynku nieruchomości i 115 doradców finansowych.

Przejęcie sieci sprzedaży Finamo spowoduje podwojenie zarówno liczby oddziałów, jak liczby doradców finansowych. – Zapotrzebowanie na naszą usługę gwałtownie wzrosło w ostatnim roku. Z tygodnia na tydzień przybywa nam klientów. Dlatego postanowiliśmy skokowo powiększyć sieć sprzedaży, aby nie tracić czasu i wykorzystać obecną sytuację do dalszego zwiększenia udziału w rynku – mówi Damian Milibrand, prezes Home Broker. W wyniku tej transakcji Home Broker umocni swoją pozycję największego gracza na rynku obrotu nieruchomościami. - Z 40 placówkami i ponad 600 doradcami obsługującymi klienta zyskamy jeszcze większą przewagę nad konkurencją – dodaje Damian Milibrand.

Jednym z powodów zakupu sieci sprzedaży Finamo jest też lokalizacja placówek, jakie otworzył ten pośrednik. – W wyniku transakcji nabycia Finamo uzyskamy dodatkowe  oddziały umiejscowione w najbardziej atrakcyjnych lokalizacjach. Chcemy, aby właśnie w takich miejscach byli obsługiwani nasi klienci – informuje Damian Milibrand. – Wybór prestiżowych lokalizacji to jednocześnie element ciągłego podnoszenia wartości marki Home Broker – dodaje. Miasta, w których Home Broker szczególnie zyska dzięki przejęciu prestiżowo zlokalizowany placówek, to Toruń, Gdynia czy Bydgoszcz.

W placówkach Home Broker klienci obsługiwani są w unikalny sposób. Każdy z nich otrzymuje dwóch opiekunów – specjalistę do spraw rynku nieruchomości oraz doradcę finansowego. Ich wiedza przenika się i uzupełnia. Na usługę składa się m.in. analiza potrzeb i przygotowanie oferty nieruchomości, analiza sytuacji finansowej, wybór finansowania, rachunek ekonomiczny całej inwestycji oraz obsługa prawna transakcji. W jednym miejscu klient może kupić mieszkanie idealnie dopasowane do swoich potrzeb, uzyskać najkorzystniejszy kredyt na sfinansowanie transakcji, a także ubezpieczyć lokal. Home Broker jest niezależną instytucją, nie należy do żadnego podmiotu będącego dostawcą produktów finansowych.

Home Broker nie poprzestaje na przejęciu sieci sprzedaży Finamo. – Będziemy się nadal rozwijać. Nasza strategia na najbliższe lata przewiduje dalszy wzrost organiczny. Nie wykluczamy jednocześnie kolejnych przejęć. Jesteśmy dziś bogatsi o wiedzę w zakresie przeprowadzania takich transakcji – zapowiada prezes Home Broker.

Transakcja miała formę gotówkową z opcją na udział we wzroście wartości połączonego przedsięwzięcia dla akcjonariuszy Finamo.

Home Broker S.A.

kg

inwestycje.pl

Łódź – po co tyle biurowców?

Miniony rok był dla Łodzi bardzo owocny w nowe inwestycje biurowe. Zakończono budowę blisko 40 tysięcy mkw. nowoczesnej powierzchni biurowej, a kolejne 50 tysięcy mkw. jest w trakcie realizacji. Czy dla miasta, w którym jeszcze w 2008 roku biur klasy B+ i A było niewiele więcej niż 80 tysięcy mkw. to dobra prognoza na przyszłość? Czy miastu potrzebne jest tyle biurowców? Czy pozytywnie wpłyną one na rozwój Łodzi, czy będą straszyły pustostanami?
Raporty dotyczące rynku nieruchomości wskazują, że Łódź plasuje się na końcu stawki z dość niską dostępną, nowoczesną przestrzenią biurową w kraju. Ponad 100 tysięcy mkw. w Łodzi przy blisko 3 milionach w Warszawie – nie robi wrażenia dużej dostępności. Dziś ilość pustostanów w Warszawie jest ponad dwa razy większa niż cała istniejąca, nowoczesna powierzchnia biurowa w Łodzi. Również Kraków i Wrocław dysponują o wiele większymi zasobami powierzchni. Ilość pustostanów w Łodzi robi wrażenie w ujęciu procentowym (ponad 20%) ale już w liczbach bezwzględnych nie (około 20 tysięcy mkw.). Wraz z rozpoczęciem roku pojawiły się jednak nowe perspektywy. Odblokowanie decyzyjności firm i wzrost ich zainteresowania powierzchniami biurowymi jest już zauważalny. Co zrobić, by zapełnić przestrzeń biurową w Łodzi?

Po pierwsze inwestorzy


Wzrost nowoczesnej powierzchni biurowej o blisko 50% w ciągu roku to ilość, którą lokalne firmy nie są w stanie zagospodarować. Przede wszystkim należy zachęcić inwestorów do lokowania w Łodzi swoich siedzib czy oddziałów. Wystarczy kilka firm
z sektora BPO (Business Process Outsourcing), których średnie zapotrzebowanie kształtuje się na poziomie kilku tysięcy metrów kwadratowych, by nowoczesna powierzchnia biurowa stała się towarem deficytowym. Wiele firm przed 2009 rokiem nie ulokowało swojej siedziby w Łodzi tylko i aż dlatego, że nie było tu wystarczającej powierzchni biurowej na odpowiednim poziomie. Dlatego chwilowy nadmiar inwestycji biurowych jest dziś atutem miasta. Łódź, zrobiła duży krok naprzód, w stosunku do lat ubiegłych, oferując obok doskonałego ośrodka akademickiego (blisko 140.000 studentów) przyzwoite zaplecze nowoczesnej przestrzeni biurowej przy relatywnie niskich stawkach czynszowych. Skutkuje to konsekwentnym budowaniem, chociaż bardzo spóźnionym, coraz silniejszej marki miasta, jako ośrodka BPO.

Po drugie lokalni przedsiębiorcy

Kryzys spowodował, że deweloperzy zrewidowali swoje oczekiwania biznesowe obniżając stawki czynszu do najniższego z możliwych poziomów. Dlatego też szanse na poprawienie standardu swojego biura wykorzystują również firmy lokalne, które wcześniej nie mogły sobie na to pozwolić. Niskie stawki czynszu spowodowały, że rozważają przeniesienie swoich biur do wysokiej jakości kompleksów biurowych. Jest to trend już zauważalny. Nowa przestrzeń biurowa to także doskonała okazja do wzmocnienia wizerunku dla firm lokalnych zarówno wśród klientów jak i pracowników.

Po trzecie dobry partner


Nowoczesne biurowce niewątpliwe wzbogacają architekturę i estetykę miasta wpływając korzystnie na konkurencyjność Łodzi na tle innych miast. Jednak pierwszym krokiem w budowaniu pozytywnego wizerunku miasta wśród inwestorów powinna być przyjazna polityka władz miasta i promocja jego atutów. Dziś miasta stają się naturalnymi partnerami w pozyskiwaniu inwestorów.

W dużej mierze to od pracujących w nich urzędników zależy jak są postrzegane i jakie szanse mają w pozyskiwaniu firm. Łódzki wydział obsługi inwestora wyrobił sobie w Polsce dobrą markę pozyskując kliku znaczących inwestorów, jak chociażby Dell, Fujitsu, czy Atos Origin. Paradoksalnie, dziś w czasie globalnego kryzysu dużo mogą zyskać miasta będące na wcześniejszym etapie rozwoju, takie jak Łódź. Aglomeracje te gwarantują dostępność dobrze wykształconej, niedrogiej kadry pracowniczej, co jest atutem dla wielu przedsiębiorstw zmuszonych do szukania oszczędności.


Krzysztof Witkowski, Prezes Zarządu Virako

kg

inwestycje.pl

Łódź – po co tyle biurowców?

Miniony rok był dla Łodzi bardzo owocny w nowe inwestycje biurowe. Zakończono budowę blisko 40 tysięcy mkw. nowoczesnej powierzchni biurowej, a kolejne 50 tysięcy mkw. jest w trakcie realizacji. Czy dla miasta, w którym jeszcze w 2008 roku biur klasy B+ i A było niewiele więcej niż 80 tysięcy mkw. to dobra prognoza na przyszłość? Czy miastu potrzebne jest tyle biurowców? Czy pozytywnie wpłyną one na rozwój Łodzi, czy będą straszyły pustostanami?
Raporty dotyczące rynku nieruchomości wskazują, że Łódź plasuje się na końcu stawki z dość niską dostępną, nowoczesną przestrzenią biurową w kraju. Ponad 100 tysięcy mkw. w Łodzi przy blisko 3 milionach w Warszawie – nie robi wrażenia dużej dostępności. Dziś ilość pustostanów w Warszawie jest ponad dwa razy większa niż cała istniejąca, nowoczesna powierzchnia biurowa w Łodzi. Również Kraków i Wrocław dysponują o wiele większymi zasobami powierzchni. Ilość pustostanów w Łodzi robi wrażenie w ujęciu procentowym (ponad 20%) ale już w liczbach bezwzględnych nie (około 20 tysięcy mkw.). Wraz z rozpoczęciem roku pojawiły się jednak nowe perspektywy. Odblokowanie decyzyjności firm i wzrost ich zainteresowania powierzchniami biurowymi jest już zauważalny. Co zrobić, by zapełnić przestrzeń biurową w Łodzi?

Po pierwsze inwestorzy


Wzrost nowoczesnej powierzchni biurowej o blisko 50% w ciągu roku to ilość, którą lokalne firmy nie są w stanie zagospodarować. Przede wszystkim należy zachęcić inwestorów do lokowania w Łodzi swoich siedzib czy oddziałów. Wystarczy kilka firm
z sektora BPO (Business Process Outsourcing), których średnie zapotrzebowanie kształtuje się na poziomie kilku tysięcy metrów kwadratowych, by nowoczesna powierzchnia biurowa stała się towarem deficytowym. Wiele firm przed 2009 rokiem nie ulokowało swojej siedziby w Łodzi tylko i aż dlatego, że nie było tu wystarczającej powierzchni biurowej na odpowiednim poziomie. Dlatego chwilowy nadmiar inwestycji biurowych jest dziś atutem miasta. Łódź, zrobiła duży krok naprzód, w stosunku do lat ubiegłych, oferując obok doskonałego ośrodka akademickiego (blisko 140.000 studentów) przyzwoite zaplecze nowoczesnej przestrzeni biurowej przy relatywnie niskich stawkach czynszowych. Skutkuje to konsekwentnym budowaniem, chociaż bardzo spóźnionym, coraz silniejszej marki miasta, jako ośrodka BPO.

Po drugie lokalni przedsiębiorcy

Kryzys spowodował, że deweloperzy zrewidowali swoje oczekiwania biznesowe obniżając stawki czynszu do najniższego z możliwych poziomów. Dlatego też szanse na poprawienie standardu swojego biura wykorzystują również firmy lokalne, które wcześniej nie mogły sobie na to pozwolić. Niskie stawki czynszu spowodowały, że rozważają przeniesienie swoich biur do wysokiej jakości kompleksów biurowych. Jest to trend już zauważalny. Nowa przestrzeń biurowa to także doskonała okazja do wzmocnienia wizerunku dla firm lokalnych zarówno wśród klientów jak i pracowników.

Po trzecie dobry partner


Nowoczesne biurowce niewątpliwe wzbogacają architekturę i estetykę miasta wpływając korzystnie na konkurencyjność Łodzi na tle innych miast. Jednak pierwszym krokiem w budowaniu pozytywnego wizerunku miasta wśród inwestorów powinna być przyjazna polityka władz miasta i promocja jego atutów. Dziś miasta stają się naturalnymi partnerami w pozyskiwaniu inwestorów.

W dużej mierze to od pracujących w nich urzędników zależy jak są postrzegane i jakie szanse mają w pozyskiwaniu firm. Łódzki wydział obsługi inwestora wyrobił sobie w Polsce dobrą markę pozyskując kliku znaczących inwestorów, jak chociażby Dell, Fujitsu, czy Atos Origin. Paradoksalnie, dziś w czasie globalnego kryzysu dużo mogą zyskać miasta będące na wcześniejszym etapie rozwoju, takie jak Łódź. Aglomeracje te gwarantują dostępność dobrze wykształconej, niedrogiej kadry pracowniczej, co jest atutem dla wielu przedsiębiorstw zmuszonych do szukania oszczędności.


Krzysztof Witkowski, Prezes Zarządu Virako

kg

inwestycje.pl

Mieszkania blisko metropolii

Sytuacja na rynku nieruchomości w Polsce powoli zaczyna się stabilizować – tak twierdzą niektórzy analitycy. Ceny mieszkań nie są już tak wysokie, jak w okresie boomu. Banki wracają do udzielania kredytów hipotecznych – nawet na 100% wartości nieruchomości. To dobra informacja dla osób poszukujących własnego „m”, zwłaszcza w okolicach dużych miast.
W ostatnich latach osoby zainteresowane kupnem nowego mieszkania miały niełatwe zadanie. W okresie boomu wybór nieruchomości był bardzo duży, niestety ich ceny były wysokie i rosły praktycznie z dnia na dzień. Zaletą tego okresu były natomiast relatywnie tanie kredyty. Później mieszkania zaczęły stopniowo tanieć, za to możliwość pozyskania środków na ich zakup została mocno ograniczona wymogiem wkładu własnego oraz rosnącymi kosztami kredytów. Wielu deweloperów wstrzymało więc rozwój istniejących inwestycji i nowe projekty. Choć rynek był zdecydowanie rynkiem kupujących, często musieli oni poprzestać na oglądaniu nowych mieszkań.



Trudno liczyć na znaczne obniżki cen, ale biura sprzedaży są skłonne do negocjacji i zachęcają potencjalnych klientów promocjami cenowymi.

Mamy obecnie dwa projekty z segmentu popularnego zlokalizowane poza Warszawą – mówi Marta Drogosz, Włodarzewska SA. – Budowa najnowszego z nich „Przy Wspólnej” w Sulejówku rusza wiosną tego roku. Wkrótce do użytku oddane zostaną natomiast mieszkania z pierwszego etapu „Osiedla Sportowa” w Brwinowie. To inwestycje dostępne cenowo i notujemy duże zainteresowanie zakupem mieszkań w tych realizacjach. – dodaje.



Nowe mieszkania w miejscowościach pod Warszawą można kupić o wiele taniej niż w obrębie miasta. Kupujący mogą więc za tę samą kwotę nabyć większą powierzchnię. Dodatkowo, miejscowości te są coraz lepiej skomunikowane z centrum stolicy. Wraz ze wzrostem liczby mieszkańców systematycznie rozwijana jest też miejscowa infrastruktura – przedszkola, szkoły, centra handlowe, lokale usługowe itp., a okolica jest dużo spokojniejsza. Osoby poszukujące własnego mieszkania coraz przychylniejszym okiem patrzą więc na nieruchomości w pobliżu dużych metropolii.

Włodarzewska SA

an

  inwestycje.pl

Mieszkania blisko metropolii

Sytuacja na rynku nieruchomości w Polsce powoli zaczyna się stabilizować – tak twierdzą niektórzy analitycy. Ceny mieszkań nie są już tak wysokie, jak w okresie boomu. Banki wracają do udzielania kredytów hipotecznych – nawet na 100% wartości nieruchomości. To dobra informacja dla osób poszukujących własnego „m”, zwłaszcza w okolicach dużych miast.
W ostatnich latach osoby zainteresowane kupnem nowego mieszkania miały niełatwe zadanie. W okresie boomu wybór nieruchomości był bardzo duży, niestety ich ceny były wysokie i rosły praktycznie z dnia na dzień. Zaletą tego okresu były natomiast relatywnie tanie kredyty. Później mieszkania zaczęły stopniowo tanieć, za to możliwość pozyskania środków na ich zakup została mocno ograniczona wymogiem wkładu własnego oraz rosnącymi kosztami kredytów. Wielu deweloperów wstrzymało więc rozwój istniejących inwestycji i nowe projekty. Choć rynek był zdecydowanie rynkiem kupujących, często musieli oni poprzestać na oglądaniu nowych mieszkań.



Trudno liczyć na znaczne obniżki cen, ale biura sprzedaży są skłonne do negocjacji i zachęcają potencjalnych klientów promocjami cenowymi.

Mamy obecnie dwa projekty z segmentu popularnego zlokalizowane poza Warszawą – mówi Marta Drogosz, Włodarzewska SA. – Budowa najnowszego z nich „Przy Wspólnej” w Sulejówku rusza wiosną tego roku. Wkrótce do użytku oddane zostaną natomiast mieszkania z pierwszego etapu „Osiedla Sportowa” w Brwinowie. To inwestycje dostępne cenowo i notujemy duże zainteresowanie zakupem mieszkań w tych realizacjach. – dodaje.



Nowe mieszkania w miejscowościach pod Warszawą można kupić o wiele taniej niż w obrębie miasta. Kupujący mogą więc za tę samą kwotę nabyć większą powierzchnię. Dodatkowo, miejscowości te są coraz lepiej skomunikowane z centrum stolicy. Wraz ze wzrostem liczby mieszkańców systematycznie rozwijana jest też miejscowa infrastruktura – przedszkola, szkoły, centra handlowe, lokale usługowe itp., a okolica jest dużo spokojniejsza. Osoby poszukujące własnego mieszkania coraz przychylniejszym okiem patrzą więc na nieruchomości w pobliżu dużych metropolii.

Włodarzewska SA

an

  inwestycje.pl

Podzielona branża deweloperów

Brytyjczycy czekają na wyższe ceny nieruchomości Kolejne dane z brytyjskiego rynku nieruchomości potwierdzają wyjątkowość obecnej sytuacji. W styczniu na sprzedaż było wystawionych najmniej domów od 30 miesięcy, czyli od okresu kiedy kończył się trwający przez wcześniejsze 10 lat wzrost cen. Aktualnie niska podaż domów również sprzyja poprawie cen. Pojawiają się jednak obawy, że ruch cen w górę uaktywni sprzedających i ostatecznie wywrze negatywny wpływ na wartości domów w II połowie tego roku. Przewrotnie zaszkodzić im może też dalsze rozluźnianie rygorów kredytowych przez banki. Obecnie trudności z dostępem do finansowania zniechęcają czy wręcz uniemożliwiają sprzedaż dotychczasowej nieruchomości i kupno nowej.
11. kolejny miesiąc w Stanach Zjednoczonych liczba zajęć domów w efekcie niespłacenia kredytów hipotecznych przekraczała w 300 tys. Dokładnie było to w styczniu 315,7 tys., czyli 15% więcej niż rok  wcześniej i 10% mniej niż w grudniu 2009 r. Duża liczba takich zdarzeń wywiera presję na ceny domów i w efekcie oddala perspektywę uzdrowienia sytuacji na rynku nieruchomości. Co gorsza, eksperci liczą się z tym, że w kolejnych miesiącach zajęć domów może być jeszcze więcej. Będzie się do tego przyczyniać polityka banków przejmujących nieruchomości od opóźniających się z obsługą kredytów hipotecznych. Sprzyja temu wysoki odsetek domów, których wartość jest niższa od zaciągniętego na jego kupno zobowiązania.

Przez ostatnie dni nie mieliśmy zbyt wielu istotnych publikacji gospodarczych. Tym większe znaczenie będą miały dane o sprzedaży detalicznej w USA w styczniu. Równocześnie inwestorzy są bardzo wyczuleni na wszelkie doniesienia związane z kondycją konsumentów i ich skłonnością do wydawania pieniędzy, od których zależą skala i tempo ożywienia gospodarczego.

ZWRÓĆ  UWAGĘ:

Wyjątkowo niska aktywność sprzedających na brytyjskim rynku nieruchomości każe z rezerwą patrzeć na zwyżkę cen domów, jaka następuje w ostatnim czasie.

Wciąż duża liczba zajmowanych przez banki domów  w USA wywiera presję na ich ceny na rynku wtórnym.

W styczniu inflacja CPI w Szwajcarii przyspieszyła do 1% wobec oczekiwanych 0,6%
Rynek dnia-Akcje deweloperów.

Około 6% traci w tym miesiącu WIG-Deweloperzy. To plasuje go w środku stawki. Najsłabiej wypadają akcje banków, które poszły w dół o około 8%. Natomiast w zestawieniu stóp zwrotu od końca 2009 r. papiery deweloperów w dalszym ciągu wypadają najgorzej. Notują stratę około 14%.

Na słabą postawę tej branży wpływ ma w największym stopniu najbardziej znacząca w indeksie spółka, czyli GTC. W jej przypadku tegoroczne straty zbliżają się do 20%. Zupełnie inaczej natomiast prezentują się papiery z segmentu mieszkaniowego. Dom Development traci niewiele więcej niż cały rynek, a J.W. Construction wyraźnie mniej. Takie rozwarstwienie przekonuje o znaczącym wpływie zewnętrznych czynników na postawę walorów deweloperów. Kursy największych spółek wykazują znaczącą korelację z notowaniami ich odpowiedników ze świata.


Katarzyna Siwek
Home Broker

js
.

Podzielona branża deweloperów

Brytyjczycy czekają na wyższe ceny nieruchomości Kolejne dane z brytyjskiego rynku nieruchomości potwierdzają wyjątkowość obecnej sytuacji. W styczniu na sprzedaż było wystawionych najmniej domów od 30 miesięcy, czyli od okresu kiedy kończył się trwający przez wcześniejsze 10 lat wzrost cen. Aktualnie niska podaż domów również sprzyja poprawie cen. Pojawiają się jednak obawy, że ruch cen w górę uaktywni sprzedających i ostatecznie wywrze negatywny wpływ na wartości domów w II połowie tego roku. Przewrotnie zaszkodzić im może też dalsze rozluźnianie rygorów kredytowych przez banki. Obecnie trudności z dostępem do finansowania zniechęcają czy wręcz uniemożliwiają sprzedaż dotychczasowej nieruchomości i kupno nowej.
11. kolejny miesiąc w Stanach Zjednoczonych liczba zajęć domów w efekcie niespłacenia kredytów hipotecznych przekraczała w 300 tys. Dokładnie było to w styczniu 315,7 tys., czyli 15% więcej niż rok  wcześniej i 10% mniej niż w grudniu 2009 r. Duża liczba takich zdarzeń wywiera presję na ceny domów i w efekcie oddala perspektywę uzdrowienia sytuacji na rynku nieruchomości. Co gorsza, eksperci liczą się z tym, że w kolejnych miesiącach zajęć domów może być jeszcze więcej. Będzie się do tego przyczyniać polityka banków przejmujących nieruchomości od opóźniających się z obsługą kredytów hipotecznych. Sprzyja temu wysoki odsetek domów, których wartość jest niższa od zaciągniętego na jego kupno zobowiązania.

Przez ostatnie dni nie mieliśmy zbyt wielu istotnych publikacji gospodarczych. Tym większe znaczenie będą miały dane o sprzedaży detalicznej w USA w styczniu. Równocześnie inwestorzy są bardzo wyczuleni na wszelkie doniesienia związane z kondycją konsumentów i ich skłonnością do wydawania pieniędzy, od których zależą skala i tempo ożywienia gospodarczego.

ZWRÓĆ  UWAGĘ:

Wyjątkowo niska aktywność sprzedających na brytyjskim rynku nieruchomości każe z rezerwą patrzeć na zwyżkę cen domów, jaka następuje w ostatnim czasie.

Wciąż duża liczba zajmowanych przez banki domów  w USA wywiera presję na ich ceny na rynku wtórnym.

W styczniu inflacja CPI w Szwajcarii przyspieszyła do 1% wobec oczekiwanych 0,6%
Rynek dnia-Akcje deweloperów.

Około 6% traci w tym miesiącu WIG-Deweloperzy. To plasuje go w środku stawki. Najsłabiej wypadają akcje banków, które poszły w dół o około 8%. Natomiast w zestawieniu stóp zwrotu od końca 2009 r. papiery deweloperów w dalszym ciągu wypadają najgorzej. Notują stratę około 14%.

Na słabą postawę tej branży wpływ ma w największym stopniu najbardziej znacząca w indeksie spółka, czyli GTC. W jej przypadku tegoroczne straty zbliżają się do 20%. Zupełnie inaczej natomiast prezentują się papiery z segmentu mieszkaniowego. Dom Development traci niewiele więcej niż cały rynek, a J.W. Construction wyraźnie mniej. Takie rozwarstwienie przekonuje o znaczącym wpływie zewnętrznych czynników na postawę walorów deweloperów. Kursy największych spółek wykazują znaczącą korelację z notowaniami ich odpowiedników ze świata.


Katarzyna Siwek
Home Broker

js
.

Wrocławska Renoma nagrodzona

Wrocławska Renoma nagrodzona
Wrocławski dom handlowy Renoma został uznany za najbardziej udaną modernizacje istniejących obiektów w konkursie CEE Retail Real Estate Awards.
Nagrody przyznawane przez Europaproperty.com, to ważne wyróżnienie w branży nieruchomości handlowych w Europie Środkowo-Wschodniej.

Otwarcie odnowionej Renomy - czyli popularnego Pedetu - miało miejsce w kwietniu 2009 roku. Właścicielem i zarządcą gruntownie zmodernizowanego domu towarowego jest firma Centrum Development & Investments.

Jury konkursu, składające się ze specjalistów w dziedzinie nieruchomości, doceniło wysoką jakość rewitalizacji Renomy oraz pieczołowitość z jaką właściciel obiektu zadbał o odtworzenie historycznych elementów fasady.

- Bardzo cieszy mnie nagroda przyznana Renomie, gdyż jest to budynek o wyjątkowej urodzie i świetnej architekturze. Po rewitalizacji ponownie stał się ozdobą Wrocławia - powiedział Tomasz P. Chenczke, prezes zarządu Centrum Development & Investments. - Dla Centrum Development & Investments, był to projekt szczególny - dodał.

 

Źródło: money.pl

Wrocławska Renoma nagrodzona

Wrocławska Renoma nagrodzona
Wrocławski dom handlowy Renoma został uznany za najbardziej udaną modernizacje istniejących obiektów w konkursie CEE Retail Real Estate Awards.
Nagrody przyznawane przez Europaproperty.com, to ważne wyróżnienie w branży nieruchomości handlowych w Europie Środkowo-Wschodniej.

Otwarcie odnowionej Renomy - czyli popularnego Pedetu - miało miejsce w kwietniu 2009 roku. Właścicielem i zarządcą gruntownie zmodernizowanego domu towarowego jest firma Centrum Development & Investments.

Jury konkursu, składające się ze specjalistów w dziedzinie nieruchomości, doceniło wysoką jakość rewitalizacji Renomy oraz pieczołowitość z jaką właściciel obiektu zadbał o odtworzenie historycznych elementów fasady.

- Bardzo cieszy mnie nagroda przyznana Renomie, gdyż jest to budynek o wyjątkowej urodzie i świetnej architekturze. Po rewitalizacji ponownie stał się ozdobą Wrocławia - powiedział Tomasz P. Chenczke, prezes zarządu Centrum Development & Investments. - Dla Centrum Development & Investments, był to projekt szczególny - dodał.

 

Źródło: money.pl

Wykup gruntu tańszy niż użytkowanie wieczyste

Roczny koszt z tytułu wykupu gruntu może być znacznie niższy niż opłata za użytkowanie wieczyste. W ciągu 20 lat różnica może wynieść nawet ponad 100 tys. zł. Przekształcić grunt na preferencyjnych warunkach można jednak tylko do połowy 2011 roku.

Podwyżki opłat z tytułu użytkowania wieczystego rzędu 50 - 150 proc. są obecnie normą. Doskwierają one tym bardziej, że najczęściej dokonywane są co 3-4 lata. W przypadku rzadszych aktualizacji możemy się natomiast spodziewać horrendalnych podwyżek opłat sięgających nawet tysiąca procent. Podwyżki takie są wynikiem wzrostu wartości gruntu, przekazanego w użytkowanie wieczyste. Tym bardziej warto rozważyć przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności.

Wysokie podwyżki stymulują przekształcenia

Użytkownicy wieczyści na poznańskich Podolanach otrzymali w zeszłym roku podwyżki rzędu nawet 600 proc., przez co urząd zalała lawina wniosków o przekształcenie. - Takie podwyżki były w Poznaniu sytuacją niemalże masową rok temu, stąd lawinowo wzrosła liczba wniosków o wykup terenów, które były w użytkowaniu wieczystym. Okres oczekiwania na wydanie decyzji w tej sprawie to w tej chwili nawet dwa lata.

Przekształć aby nie płacić

Zarówno w przypadku gruntów zabudowanych, jak i przeznaczonych na cele mieszkaniowe (w tym np. garaże), możliwe jest przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności. Wtedy, jako właściciele (osoby fizyczne), nie będziemy już ponosić opłat z tytułu użytkowania wieczystego.

Aby dokonać takiego przekształcenia trzeba złożyć wniosek w odpowiednim urzędzie oraz wnieść opłatę za przekształcenie. Wniosek muszą złożyć wszystkie osoby posiadające prawo do danego gruntu. Sprawa jest więc prosta, gdy jesteśmy jedynym użytkownikiem wieczystym gruntu - np. w przypadku domku jednorodzinnego.

Sytuacja jest jednak bardziej skomplikowana w przypadku budynków wielorodzinnych. Niezbędne jest bowiem, aby wszyscy właściciele lokali wystąpili o przekształcenie prawa użytkowania wieczystego gruntu w prawo własności. Może też wystarczyć zgoda większości użytkowników (określona udziałem), jeżeli jednocześnie uzyskają oni orzeczenie sądu o zasadności takiego przekształcenia. W tym wypadku trzeba się jednak liczyć ze znacznym wydłużeniem całego procesu.

2625 zł w pierwszym roku za przekształcenie

Za przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności, zwane potocznie wykupem gruntu, trzeba zapłacić. Opłata jest różnicą pomiędzy aktualną wartością gruntu, a ceną, za prawo użytkowania wieczystego. Im więc większa jest wartość tego prawa, tym mniej zapłacimy za przekształcenie go we własność.

Wartość użytkowania wieczystego gruntu określana jest na podstawie gotowego wzoru (Rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie wyceny nieruchomości i sporządzania operatu szacunkowego). Im krócej jesteśmy użytkownikiem wieczystym gruntu, tym większą wartość ma nasze prawo. Przykładowo, jeśli grunt jest wart 300 tys. zł, to w pierwszym roku użytkowania, za wykup tego prawa zapłacimy ok. 30 tys. zł. Możliwe jest rozłożenie tej kwoty na raty maksymalnie na 20 lat, co dawałoby pierwszą ratę na poziomie ok. 2625 zł wraz z odsetkami.

Tymczasem roczna opłata z tytułu użytkowania wieczystego gruntu z naszego przykładu wyniesie 3000 zł (przy założeniu, że na działce stoi budynek mieszkalny).

Na tym nie koniec. Rata związana ze spłatą zakupu prawa użytkowania z roku na rok będzie maleć (przy założeniu utrzymania na dotychczasowym poziomie stóp procentowych), a opłata z tytułu użytkowania wieczystego będzie rosła, np. o 50 proc. raz na cztery lata. Zrównanie tych opłat w pierwszym roku nastąpiłoby w przypadku wzrostu stopy redyskonta weksli z obecnego poziomu 3,75 proc. do 5 proc.

Łączny koszt opłat z tytułu przekształcenia (przy założeniu stałości stopy redyskontowej) wyniesie w ciągu 20 lat niespełna 42 tys. zł, tymczasem łączny koszt opłat z tytułu użytkowania może wynieść w skrajnym przypadku (podwyżka opłaty co cztery lata o 50 proc.) nawet ponad 158 tys. zł.

Sporne bonifikaty

Od przedstawionej powyżej podstawowej opłaty za przekształcenie możliwa jest bonifikata, maksymalnie 90 proc.. Ustawodawca przewidział trzy sytuacje, w których możemy wnioskować o bonifikaty:

1. 90 proc. bonifikaty, gdy wynagrodzenie na jednego członka gospodarstwa domowego nie przekracza przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej,

2. 50 proc. bonifikaty, gdy osoba fizyczna uzyskała prawo użytkowania wieczystego przed 5 grudnia 1990 roku,

3. 50proc. bonifikaty, gdy sprawa dotyczy nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków
W przypadku zastosowania 90-proc. bonifikaty możliwe jest więc przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności za jedynie od 1proc. do 12,5 proc. ceny gruntu, w zależności od tego, jak długo jesteśmy użytkownikiem wieczystym. W pierwszych latach użytkowania całkowity koszt przekształcenia byłby więc bliski wartości jednej rocznej opłaty za użytkowanie wieczyste gruntu.

Dodatkowymi kosztami przekształcenia są opłata skarbowa za wydanie decyzji (10zł) oraz koszt wyceny nieruchomości (kilkaset złotych). Nie jest jednak potrzebne wykonywanie nowej wyceny nieruchomości, jeśli przeprowadzona została aktualizacja opłaty z tytułu użytkowania wieczystego, w przeciągu dwóch lat od daty złożenia wniosku o przekształcenie.

Przedstawione powyżej bonifikaty zostały podważone w styczniu 2010 roku przez Trybunał Konstytucyjny. Trybunał uznał bowiem, że ustawowe narzucenie bonifikat jest ingerencją w prawo własności. Wyrok zacznie obowiązywać po upływie 18 miesięcy. Na wykupy z korzystnymi bonifikatami mamy więc czas do czerwca 2011 roku. Warto także zauważyć, że ustawa zezwalająca na przekształcenie traci swą moc z końcem 2012 roku.

 

 

Źródło: money.pl

Wykup gruntu tańszy niż użytkowanie wieczyste

Roczny koszt z tytułu wykupu gruntu może być znacznie niższy niż opłata za użytkowanie wieczyste. W ciągu 20 lat różnica może wynieść nawet ponad 100 tys. zł. Przekształcić grunt na preferencyjnych warunkach można jednak tylko do połowy 2011 roku.

Podwyżki opłat z tytułu użytkowania wieczystego rzędu 50 - 150 proc. są obecnie normą. Doskwierają one tym bardziej, że najczęściej dokonywane są co 3-4 lata. W przypadku rzadszych aktualizacji możemy się natomiast spodziewać horrendalnych podwyżek opłat sięgających nawet tysiąca procent. Podwyżki takie są wynikiem wzrostu wartości gruntu, przekazanego w użytkowanie wieczyste. Tym bardziej warto rozważyć przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności.

Wysokie podwyżki stymulują przekształcenia

Użytkownicy wieczyści na poznańskich Podolanach otrzymali w zeszłym roku podwyżki rzędu nawet 600 proc., przez co urząd zalała lawina wniosków o przekształcenie. - Takie podwyżki były w Poznaniu sytuacją niemalże masową rok temu, stąd lawinowo wzrosła liczba wniosków o wykup terenów, które były w użytkowaniu wieczystym. Okres oczekiwania na wydanie decyzji w tej sprawie to w tej chwili nawet dwa lata.

Przekształć aby nie płacić

Zarówno w przypadku gruntów zabudowanych, jak i przeznaczonych na cele mieszkaniowe (w tym np. garaże), możliwe jest przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności. Wtedy, jako właściciele (osoby fizyczne), nie będziemy już ponosić opłat z tytułu użytkowania wieczystego.

Aby dokonać takiego przekształcenia trzeba złożyć wniosek w odpowiednim urzędzie oraz wnieść opłatę za przekształcenie. Wniosek muszą złożyć wszystkie osoby posiadające prawo do danego gruntu. Sprawa jest więc prosta, gdy jesteśmy jedynym użytkownikiem wieczystym gruntu - np. w przypadku domku jednorodzinnego.

Sytuacja jest jednak bardziej skomplikowana w przypadku budynków wielorodzinnych. Niezbędne jest bowiem, aby wszyscy właściciele lokali wystąpili o przekształcenie prawa użytkowania wieczystego gruntu w prawo własności. Może też wystarczyć zgoda większości użytkowników (określona udziałem), jeżeli jednocześnie uzyskają oni orzeczenie sądu o zasadności takiego przekształcenia. W tym wypadku trzeba się jednak liczyć ze znacznym wydłużeniem całego procesu.

2625 zł w pierwszym roku za przekształcenie

Za przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności, zwane potocznie wykupem gruntu, trzeba zapłacić. Opłata jest różnicą pomiędzy aktualną wartością gruntu, a ceną, za prawo użytkowania wieczystego. Im więc większa jest wartość tego prawa, tym mniej zapłacimy za przekształcenie go we własność.

Wartość użytkowania wieczystego gruntu określana jest na podstawie gotowego wzoru (Rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie wyceny nieruchomości i sporządzania operatu szacunkowego). Im krócej jesteśmy użytkownikiem wieczystym gruntu, tym większą wartość ma nasze prawo. Przykładowo, jeśli grunt jest wart 300 tys. zł, to w pierwszym roku użytkowania, za wykup tego prawa zapłacimy ok. 30 tys. zł. Możliwe jest rozłożenie tej kwoty na raty maksymalnie na 20 lat, co dawałoby pierwszą ratę na poziomie ok. 2625 zł wraz z odsetkami.

Tymczasem roczna opłata z tytułu użytkowania wieczystego gruntu z naszego przykładu wyniesie 3000 zł (przy założeniu, że na działce stoi budynek mieszkalny).

Na tym nie koniec. Rata związana ze spłatą zakupu prawa użytkowania z roku na rok będzie maleć (przy założeniu utrzymania na dotychczasowym poziomie stóp procentowych), a opłata z tytułu użytkowania wieczystego będzie rosła, np. o 50 proc. raz na cztery lata. Zrównanie tych opłat w pierwszym roku nastąpiłoby w przypadku wzrostu stopy redyskonta weksli z obecnego poziomu 3,75 proc. do 5 proc.

Łączny koszt opłat z tytułu przekształcenia (przy założeniu stałości stopy redyskontowej) wyniesie w ciągu 20 lat niespełna 42 tys. zł, tymczasem łączny koszt opłat z tytułu użytkowania może wynieść w skrajnym przypadku (podwyżka opłaty co cztery lata o 50 proc.) nawet ponad 158 tys. zł.

Sporne bonifikaty

Od przedstawionej powyżej podstawowej opłaty za przekształcenie możliwa jest bonifikata, maksymalnie 90 proc.. Ustawodawca przewidział trzy sytuacje, w których możemy wnioskować o bonifikaty:

1. 90 proc. bonifikaty, gdy wynagrodzenie na jednego członka gospodarstwa domowego nie przekracza przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej,

2. 50 proc. bonifikaty, gdy osoba fizyczna uzyskała prawo użytkowania wieczystego przed 5 grudnia 1990 roku,

3. 50proc. bonifikaty, gdy sprawa dotyczy nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków
W przypadku zastosowania 90-proc. bonifikaty możliwe jest więc przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności za jedynie od 1proc. do 12,5 proc. ceny gruntu, w zależności od tego, jak długo jesteśmy użytkownikiem wieczystym. W pierwszych latach użytkowania całkowity koszt przekształcenia byłby więc bliski wartości jednej rocznej opłaty za użytkowanie wieczyste gruntu.

Dodatkowymi kosztami przekształcenia są opłata skarbowa za wydanie decyzji (10zł) oraz koszt wyceny nieruchomości (kilkaset złotych). Nie jest jednak potrzebne wykonywanie nowej wyceny nieruchomości, jeśli przeprowadzona została aktualizacja opłaty z tytułu użytkowania wieczystego, w przeciągu dwóch lat od daty złożenia wniosku o przekształcenie.

Przedstawione powyżej bonifikaty zostały podważone w styczniu 2010 roku przez Trybunał Konstytucyjny. Trybunał uznał bowiem, że ustawowe narzucenie bonifikat jest ingerencją w prawo własności. Wyrok zacznie obowiązywać po upływie 18 miesięcy. Na wykupy z korzystnymi bonifikatami mamy więc czas do czerwca 2011 roku. Warto także zauważyć, że ustawa zezwalająca na przekształcenie traci swą moc z końcem 2012 roku.

 

 

Źródło: money.pl

Odwrócony kredyt hipoteczny - szansa dla starszych na M3?

W I półroczu 2010 r. będzie gotowy projekt ustawy o odwróconym kredycie hipotecznym. Dzięki niemu osoby starsze otrzymają pieniądze, bez konieczności płacenia rat, pod zastaw np. mieszkania. Bank odzyska należności po śmierci kredytobiorcy - ze sprzedaży lokalu.
Wiceminister finansów Dariusz Daniluk poinformował w odpowiedzi na interpelację poselską, że nad założeniami do projektu MF pracuje razem z resortem sprawiedliwości.

Jak wyjaśnia Ministerstwo Finansów, odwrócony kredyt hipoteczny jest innowacyjną usługą finansową adresowaną do osób starszych posiadających np. prawo własności nieruchomości, czy użytkowania wieczystego. Odwrotny charakter tego typu kredytów polega na tym, że osoba starsza otrzymuje od instytucji kredytującej wypłaty z tytułu zawartej umowy kredytu, najczęściej jednorazowo lub w formie świadczeń okresowych, których nie musi spłacać.

Jednocześnie kredytobiorca zachowuje posiadane prawo do nieruchomości aż do chwili swojej śmierci. Na nieruchomości ustanowiona zostaje hipoteka na rzecz instytucji kredytującej. Po śmierci kredytobiorcy instytucja kredytująca zaspokaja swoje roszczenie z kwoty uzyskanej ze sprzedaży nieruchomości.

Wiceminister Daniluk wyjaśnił, że wstępne propozycje rozwiązań zostały już opracowane przez zespół ekspertów reprezentujących podmioty rynku finansowego, organy nadzorcze, inne zainteresowane resorty oraz Parlamentarny Zespół ds. Osób Starszych. - W oparciu o wnioski z tych prac Ministerstwo Finansów we współpracy z Ministerstwem Sprawiedliwości przygotowuje aktualnie projekt założeń ustawy o odwróconym kredycie hipotecznym. W I półroczu 2010 r. planowane jest przedstawienie projektu Radzie Ministrów - deklaruje resort finansów.

Ministerstwo ujawnia, że jednym z podstawowych założeń projektu ma być ograniczenie możliwości udzielania odwróconych kredytów hipotecznych wyłącznie do banków oraz innych instytucji ustawowo upoważnionych do udzielania kredytów, które podlegają nadzorowi finansowemu i posiadają odpowiednie wyposażenie kapitałowe.

Zdaniem resortu w polskim prawie nie ma obecnie przepisów regulujących odwrócony kredyt hipoteczny. Banki nie mogą oferować takiej usługi, ponieważ brakuje mechanizmów zapewniających skuteczne i szybkie zaspokojenie ich roszczeń po śmierci kredytobiorcy.

Na polskim rynku pojawił się natomiast instrument podobny do odwróconego kredytu hipotecznego mający na celu wypłatę dożywotniej renty z nieruchomości. Oferowane rozwiązanie jest bowiem opartą na przepisach kodeksu cywilnego transakcją sprzedaży nieruchomości z prawem dożywocia. Powyższe umowy oferowane są przez firmy spoza sektora finansowego, które nie podlegają szczególnym regulacjom ani nadzorowi ze strony Komisji Nadzoru Finansowego- wskazuje MF.


Źródło: money.pl

Odwrócony kredyt hipoteczny - szansa dla starszych na M3?

W I półroczu 2010 r. będzie gotowy projekt ustawy o odwróconym kredycie hipotecznym. Dzięki niemu osoby starsze otrzymają pieniądze, bez konieczności płacenia rat, pod zastaw np. mieszkania. Bank odzyska należności po śmierci kredytobiorcy - ze sprzedaży lokalu.
Wiceminister finansów Dariusz Daniluk poinformował w odpowiedzi na interpelację poselską, że nad założeniami do projektu MF pracuje razem z resortem sprawiedliwości.

Jak wyjaśnia Ministerstwo Finansów, odwrócony kredyt hipoteczny jest innowacyjną usługą finansową adresowaną do osób starszych posiadających np. prawo własności nieruchomości, czy użytkowania wieczystego. Odwrotny charakter tego typu kredytów polega na tym, że osoba starsza otrzymuje od instytucji kredytującej wypłaty z tytułu zawartej umowy kredytu, najczęściej jednorazowo lub w formie świadczeń okresowych, których nie musi spłacać.

Jednocześnie kredytobiorca zachowuje posiadane prawo do nieruchomości aż do chwili swojej śmierci. Na nieruchomości ustanowiona zostaje hipoteka na rzecz instytucji kredytującej. Po śmierci kredytobiorcy instytucja kredytująca zaspokaja swoje roszczenie z kwoty uzyskanej ze sprzedaży nieruchomości.

Wiceminister Daniluk wyjaśnił, że wstępne propozycje rozwiązań zostały już opracowane przez zespół ekspertów reprezentujących podmioty rynku finansowego, organy nadzorcze, inne zainteresowane resorty oraz Parlamentarny Zespół ds. Osób Starszych. - W oparciu o wnioski z tych prac Ministerstwo Finansów we współpracy z Ministerstwem Sprawiedliwości przygotowuje aktualnie projekt założeń ustawy o odwróconym kredycie hipotecznym. W I półroczu 2010 r. planowane jest przedstawienie projektu Radzie Ministrów - deklaruje resort finansów.

Ministerstwo ujawnia, że jednym z podstawowych założeń projektu ma być ograniczenie możliwości udzielania odwróconych kredytów hipotecznych wyłącznie do banków oraz innych instytucji ustawowo upoważnionych do udzielania kredytów, które podlegają nadzorowi finansowemu i posiadają odpowiednie wyposażenie kapitałowe.

Zdaniem resortu w polskim prawie nie ma obecnie przepisów regulujących odwrócony kredyt hipoteczny. Banki nie mogą oferować takiej usługi, ponieważ brakuje mechanizmów zapewniających skuteczne i szybkie zaspokojenie ich roszczeń po śmierci kredytobiorcy.

Na polskim rynku pojawił się natomiast instrument podobny do odwróconego kredytu hipotecznego mający na celu wypłatę dożywotniej renty z nieruchomości. Oferowane rozwiązanie jest bowiem opartą na przepisach kodeksu cywilnego transakcją sprzedaży nieruchomości z prawem dożywocia. Powyższe umowy oferowane są przez firmy spoza sektora finansowego, które nie podlegają szczególnym regulacjom ani nadzorowi ze strony Komisji Nadzoru Finansowego- wskazuje MF.


Źródło: money.pl

Banki pożyczają więcej niż warte jest mieszkanie

Już cztery banki pożyczą więcej niż warte jest mieszkanie: Allianz, mBank, MultiBank, a także Euro Bank
Kredyty hipoteczne o wartości przekraczającej cenę nieruchomości zaczynają wracać do gry. Po Allianzie, na finansowanie w całości mieszkania i kosztów okołokredytowych zdecydowały się również mBank i MultiBank (oba należą do BRE Banku).

Ponad wartość nieruchomości, czyli na koszty związane z kredytem, a nawet na remont czy wykończenie mieszkania od dewelopera, jest już gotowy dodatkowo pożyczyć Euro Bank - tak wynika z informacji firmy doradztwa finansowego Gold Finance.

Banki uwierzyły w stabilizację cen mieszkań

Jeśli trend finansowania ponad 100 proc. wartości nieruchomości rozpowszechni się, z pewnością wpłynie to na ożywienie na rynku nieruchomości. - Była to jedna
z istotnych przyczyn dobrej koniunktury na rynku nieruchomości w poprzednich latach
- mówi Anna Stankiewicz, kierownik zespołu kredytów hipotecznych w Euro Banku i zwraca uwagę, że do powrotu do pożyczania więcej niż warte jest mieszkanie banki ośmieliła stabilizacja cen na rynku nieruchomości. -

- Obniżki LTV czyli relacji wartości kredytu do ceny nieruchomości, które banki gremialnie przeprowadziły pod koniec 2008 r. wynikały przede wszystkim z obawy o spadek cen mieszkań czy gruntów w związku z kryzysem finansowym - tłumaczy przedstawicielka Euro Banku.

Tymczasem, jak wynika z danych współpracującej z Gold Finance firmy monitorującej rynek nieruchomości redNet Consulting, średnia cena zakupu mkw. mieszkania w 7 największych aglomeracjach Polski przez cały zeszły rok oscylowała wokół 7 tys. zł. Na zbliżonym poziomie rozpoczął się również ten rok.

Kto chce ponad 100 proc. kredytu ?

Kredyty na ponad 100 proc. czyli na mieszkanie oraz prowizję i ubezpieczenia związane z kredytem, szczególnym zainteresowaniem cieszą się wśród ludzi na dorobku, bez pieniędzy na wkład własny. Z takich ofert chętnie korzystają młode małżeństwa i single rozpoczynające życie zawodowe, którzy wolą od razu wydawać pieniądze na własne M niż finansować wynajem. - Mniejszą grupę klientów na tego typu kredyt stanowią osoby, które wolą zachować posiadane oszczędności. Inwestują je licząc na zysk wyższy niż koszty obsługi kredytu lub traktują te pieniądze jako zabezpieczenie w trudnych sytuacjach życiowych - mówi Anna Stankiewicz.

Nadwyżka kwoty kredytu ponad wartość kupowanej nieruchomości w Allianzie, mBanku i MultiBanku może być przeznaczona wyłącznie na prowizje związane z jego udzieleniem, ubezpieczenia, a także opłaty sądowe i notarialne. W Euro Banku klient może również dostać kredyt na remont. - Jako 100 proc. wartości nieruchomości traktujemy wówczas wycenę mieszkania po remoncie - tłumaczy Anna Stankiewicz.

W Allianzie i Euro Banku kredyty na ponad 100 proc. są dostępne wyłącznie w złotych,
w mBanku i MultiBanku również w walutach obcych.

Ubezpieczenie brakującego wkładu kosztuje

Klienci decydujący się na kredyty na ponad 100 proc. wartości nieruchomości muszą jednak pamiętać, że zazwyczaj wiąże się to z wyższymi kosztami. Przede wszystkim dłużej będą płacić za ubezpieczenie niskiego wkładu. Zazwyczaj banki pobierają 2,5 -3,5 proc. na 3 lata od brakującego wkładu. Jeśli bank za bezpieczny poziom uznaje kredytowanie 80 proc. wartości nieruchomości, przy kredycie na 110 proc. pobiorą ubezpieczenie od 30 proc. przyznanego kredytu. Po kilku latach znów upomną się o opłatę, będzie ona już niższa stosownie do spłaconego kapitału.

Nadwyżka kwoty kredytu ponad wartość kupowanej nieruchomości w Allianzie, mBanku i MultiBanku może być przeznaczona wyłącznie na prowizje związane z jego udzieleniem, ubezpieczenia, a także opłaty sądowe i notarialne. W Euro Banku klient może również dostać kredyt na remont. - Jako 100 proc. wartości nieruchomości traktujemy wówczas wycenę mieszkania po remoncie - tłumaczy Anna Stankiewicz.

W Allianzie i Euro Banku kredyty na ponad 100 proc. są dostępne wyłącznie w złotych,
w mBanku i MultiBanku również w walutach obcych.



Źródło: money.pl

Banki pożyczają więcej niż warte jest mieszkanie

Już cztery banki pożyczą więcej niż warte jest mieszkanie: Allianz, mBank, MultiBank, a także Euro Bank
Kredyty hipoteczne o wartości przekraczającej cenę nieruchomości zaczynają wracać do gry. Po Allianzie, na finansowanie w całości mieszkania i kosztów okołokredytowych zdecydowały się również mBank i MultiBank (oba należą do BRE Banku).

Ponad wartość nieruchomości, czyli na koszty związane z kredytem, a nawet na remont czy wykończenie mieszkania od dewelopera, jest już gotowy dodatkowo pożyczyć Euro Bank - tak wynika z informacji firmy doradztwa finansowego Gold Finance.

Banki uwierzyły w stabilizację cen mieszkań

Jeśli trend finansowania ponad 100 proc. wartości nieruchomości rozpowszechni się, z pewnością wpłynie to na ożywienie na rynku nieruchomości. - Była to jedna
z istotnych przyczyn dobrej koniunktury na rynku nieruchomości w poprzednich latach
- mówi Anna Stankiewicz, kierownik zespołu kredytów hipotecznych w Euro Banku i zwraca uwagę, że do powrotu do pożyczania więcej niż warte jest mieszkanie banki ośmieliła stabilizacja cen na rynku nieruchomości. -

- Obniżki LTV czyli relacji wartości kredytu do ceny nieruchomości, które banki gremialnie przeprowadziły pod koniec 2008 r. wynikały przede wszystkim z obawy o spadek cen mieszkań czy gruntów w związku z kryzysem finansowym - tłumaczy przedstawicielka Euro Banku.

Tymczasem, jak wynika z danych współpracującej z Gold Finance firmy monitorującej rynek nieruchomości redNet Consulting, średnia cena zakupu mkw. mieszkania w 7 największych aglomeracjach Polski przez cały zeszły rok oscylowała wokół 7 tys. zł. Na zbliżonym poziomie rozpoczął się również ten rok.

Kto chce ponad 100 proc. kredytu ?

Kredyty na ponad 100 proc. czyli na mieszkanie oraz prowizję i ubezpieczenia związane z kredytem, szczególnym zainteresowaniem cieszą się wśród ludzi na dorobku, bez pieniędzy na wkład własny. Z takich ofert chętnie korzystają młode małżeństwa i single rozpoczynające życie zawodowe, którzy wolą od razu wydawać pieniądze na własne M niż finansować wynajem. - Mniejszą grupę klientów na tego typu kredyt stanowią osoby, które wolą zachować posiadane oszczędności. Inwestują je licząc na zysk wyższy niż koszty obsługi kredytu lub traktują te pieniądze jako zabezpieczenie w trudnych sytuacjach życiowych - mówi Anna Stankiewicz.

Nadwyżka kwoty kredytu ponad wartość kupowanej nieruchomości w Allianzie, mBanku i MultiBanku może być przeznaczona wyłącznie na prowizje związane z jego udzieleniem, ubezpieczenia, a także opłaty sądowe i notarialne. W Euro Banku klient może również dostać kredyt na remont. - Jako 100 proc. wartości nieruchomości traktujemy wówczas wycenę mieszkania po remoncie - tłumaczy Anna Stankiewicz.

W Allianzie i Euro Banku kredyty na ponad 100 proc. są dostępne wyłącznie w złotych,
w mBanku i MultiBanku również w walutach obcych.

Ubezpieczenie brakującego wkładu kosztuje

Klienci decydujący się na kredyty na ponad 100 proc. wartości nieruchomości muszą jednak pamiętać, że zazwyczaj wiąże się to z wyższymi kosztami. Przede wszystkim dłużej będą płacić za ubezpieczenie niskiego wkładu. Zazwyczaj banki pobierają 2,5 -3,5 proc. na 3 lata od brakującego wkładu. Jeśli bank za bezpieczny poziom uznaje kredytowanie 80 proc. wartości nieruchomości, przy kredycie na 110 proc. pobiorą ubezpieczenie od 30 proc. przyznanego kredytu. Po kilku latach znów upomną się o opłatę, będzie ona już niższa stosownie do spłaconego kapitału.

Nadwyżka kwoty kredytu ponad wartość kupowanej nieruchomości w Allianzie, mBanku i MultiBanku może być przeznaczona wyłącznie na prowizje związane z jego udzieleniem, ubezpieczenia, a także opłaty sądowe i notarialne. W Euro Banku klient może również dostać kredyt na remont. - Jako 100 proc. wartości nieruchomości traktujemy wówczas wycenę mieszkania po remoncie - tłumaczy Anna Stankiewicz.

W Allianzie i Euro Banku kredyty na ponad 100 proc. są dostępne wyłącznie w złotych,
w mBanku i MultiBanku również w walutach obcych.



Źródło: money.pl

UNI: Unibep za 70,5 mln zł netto zbuduje osiedle "Zielony Żoliborz"

Unibep zbuduje osiedle "Zielony Żoliborz Etap B" za 70,5 mln zł, ale niewykluczone, że zamawiający zleci spółce jeszcze dodatkowe roboty. Spółka w piątek podała, że zlecający podpisał umowę kredytową na sfinansowanie tego przedsięwzięcia.

- Unibep informuje, że w dniu 11 lutego 2010 r. otrzymał od spółki Zielony Żoliborz Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie zawiadomienie o ziszczeniu się warunku zawieszającego i wejściu w życie umowy na realizację w systemie generalnego osiedla mieszkaniowego "Zielony Żoliborz Etap B" położonego w Warszawie przy ul. Rydygiera. Warunkiem zawieszającym było podpisania przez Zamawiającego umowy kredytowej w sprawie finansowania budowy przedmiotowej inwestycji co nastąpiło w dniu 10 lutego 2010 roku - napisano w komunikacie.

W komunikacie napisano, że powierzchnia całkowita nadziemna osiedla to 36.387,2 m2 oraz powierzchni użytkowej mieszkań 20.059,6 m2 w którym znajdować się będzie się 303 mieszkania.

- Wynagrodzenie wykonawcy wynosi: 70.533.140 zł netto. Wynagrodzenie ma charakter ryczałtowy. Zamawiający przewiduje możliwość zlecenia robót dodatkowych - dodano w komunikacie.

Umowa ma zostać zrealizowana do 31 października 2011 roku.

 

Źródło: interia.pl

UNI: Unibep za 70,5 mln zł netto zbuduje osiedle "Zielony Żoliborz"

Unibep zbuduje osiedle "Zielony Żoliborz Etap B" za 70,5 mln zł, ale niewykluczone, że zamawiający zleci spółce jeszcze dodatkowe roboty. Spółka w piątek podała, że zlecający podpisał umowę kredytową na sfinansowanie tego przedsięwzięcia.

- Unibep informuje, że w dniu 11 lutego 2010 r. otrzymał od spółki Zielony Żoliborz Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie zawiadomienie o ziszczeniu się warunku zawieszającego i wejściu w życie umowy na realizację w systemie generalnego osiedla mieszkaniowego "Zielony Żoliborz Etap B" położonego w Warszawie przy ul. Rydygiera. Warunkiem zawieszającym było podpisania przez Zamawiającego umowy kredytowej w sprawie finansowania budowy przedmiotowej inwestycji co nastąpiło w dniu 10 lutego 2010 roku - napisano w komunikacie.

W komunikacie napisano, że powierzchnia całkowita nadziemna osiedla to 36.387,2 m2 oraz powierzchni użytkowej mieszkań 20.059,6 m2 w którym znajdować się będzie się 303 mieszkania.

- Wynagrodzenie wykonawcy wynosi: 70.533.140 zł netto. Wynagrodzenie ma charakter ryczałtowy. Zamawiający przewiduje możliwość zlecenia robót dodatkowych - dodano w komunikacie.

Umowa ma zostać zrealizowana do 31 października 2011 roku.

 

Źródło: interia.pl

W ciągu trzech lat produkcja i zużycie stali wrócą do poziomu z 2007 r. -

W ciągu najbliższych trzech lat krajowe zużycie i produkcja stali, zmniejszone w ub.r. o ok. 30 proc., powinno wrócić do rekordowego poziomu z 2007 r. Huty będą odrabiać spadek powoli, ale systematycznie - prognozuje Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa w Katowicach.

W ubiegłym roku hutnictwo należało do branż najbardziej dotkniętych przez kryzys gospodarczy. Spadek konsumpcji stali spowodował zmniejszenie jej krajowej produkcji do nienotowanego wcześniej poziomu 7,1 mln ton (27 proc. mniej niż w 2008 r.). Zużycie stali - według wstępnych szacunków - spadło o ok. 30 proc. i wyniosło w ubiegłym roku ok. 8,1 mln ton. Ok. 58 proc. zużywanej w Polsce stali pochodzi z importu.

- Trudno liczyć na to, by hutnictwo mogło odrobić taki spadek skokowo. Wszystko jednak wskazuje na to, że najbliższe trzy lata będą czasem systematycznego wzrostu. Szacujemy, że w 2012 r. krajowa konsumpcja stali powinna wrócić do poziomu 12 mln ton, a roczna produkcja do 10,5-11 mln ton - powiedział w poniedziałek PAP

Prawie połowa krajowego zużycia stali przypada na budownictwo i powiązany z nim przemysł konstrukcji stalowych. Prognozy dla tych sektorów na najbliższe lata wskazują, że powinny one potrzebować więcej stali, m.in. do realizacji wielkich inwestycji infrastrukturalnych przed Euro 2012.

Apogeum rynkowego kryzysu przypadło na koniec 2008 roku i pierwsze miesiące 2009. Wówczas polska produkcja hutnicza była nawet o ponad połowę mniejsza od tej w poprzednich miesiącach. Stopniowy wzrost produkcji następuje od maja 2009.

Według prezesa Izby, wszystko wskazuje na to, że również w tym roku tendencja wzrostowa zostanie utrzymana. Świadczą o tym zamierzenia największych producentów, a także m.in. rozpoczęcie remontu i zapowiedź uruchomienia drugiego wielkiego pieca w należącej do koncernu ArcelorMittal hucie w Dąbrowie Górniczej. Jego remont, za ok. 30 mln zł, ruszył w grudniu 2009 r. i potrwa do wiosny.

Sytuacja koncernu ArcelorMittal, skupiającego ok. 70 proc. potencjału wytwórczego polskiego hutnictwa, najbardziej waży na kondycji polskiego sektora stalowego, jednak - jak podkreślił prezes - ubiegły rok nie dla wszystkich firm z tej branży był jednakowo spadkowy. W niektórych gatunkach stali, m.in. zbrojeniowej i budowlanej, zanotowano nawet wzrost produkcji. Wzrósł również rynek kształtowników zimnogiętych. Izbę cieszy też poziom, jaki osiągnęła produkcja blach powlekanych.

- Dobre wyniki produkcyjne zanotowały huty wytwarzające stal w procesie elektrycznym. Po raz pierwszy w strukturze produkcji (54 proc.) dominują huty elektryczne - podkreślił Talarek.

Ubiegłoroczne wyniki finansowe sektora nie są jeszcze znane, Izba szacuje jednak, że mimo spadku popytu i produkcji hutnictwo jako całość utrzyma rentowność. To m.in. efekt wprowadzonych oszczędności, także redukcji zatrudnienia. W ubiegłym roku zmniejszyło się ono ok. 10 proc., czyli ok. 3 tys. osób. Z hut odeszło (na emerytury i w drodze zwolnień) ok. 7 tys. pracowników, a ok. 4 tys. osób przyjęto. Sektor zatrudnia dziś niespełna 26,3 tys. osób.

- Warto podkreślić, że mimo trudnego roku i wdrożenia programów oszczędnościowych huty nie zaniechały priorytetowych inwestycji. W Krakowie uruchomiono po modernizacji walcownię zimną, w Zawierciu i Ostrowcu Świętokrzyskim ruszyły walcownie gorące, Huta Pokój i Stalprodukt zwiększyły zdolności produkcyjne kształtowników - wyliczał prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej.

Zdaniem Talarka, w ubiegłym roku producenci znacząco poprawili również swoją ofertę dotyczącą przetwórstwa stali. Coraz większa część wyrobów może być przystosowana do potrzeb klientów już u producenta, gdzie odbywa się wycinanie, zgniatanie, spawanie czy malowanie antykorozyjne elementów zgodnie z zamówieniem. Powinno to skrócić czas inwestycji, gdzie wykorzystywana jest stal.

Środowisko hutnicze podkreśla, że dla sytuacji branży w 2010 r., oprócz cen surowców, ważne będzie także kształtowanie się kosztu mediów, głównie prądu i gazu. W ocenie prezesa, po ubiegłorocznej kampanii Izby na rzecz obniżenia cen i poprawy warunków zakupu prądu przez energochłonnych odbiorców, dostawcy energii stali się bardziej elastyczni. Problemem są natomiast rozmowy na temat nowych umów o dostawach gazu, w których dostawca chce m.in. zabezpieczenia finansowego w wysokości trzymiesięcznej wartości zużywanego gazu oraz kar za zużycie odbiegające od prognozowanego zamówienia. Hutnicy tłumaczą, że wielkość zużycia zależy od sytuacji rynkowej.

W ubiegłym roku światowa produkcja stali wyniosła 1 mld 199 mln ton i była o ponad 8 proc. mniejsza niż rok wcześniej. W Chinach, które są największym producentem, nastąpił wzrost o prawie 14 proc. W UE spadek zbliżył się do 30 proc., w USA przekroczył 36 proc., w Rosji 12,5 proc., na Ukrainie ponad 20 proc.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

W ciągu trzech lat produkcja i zużycie stali wrócą do poziomu z 2007 r. -

W ciągu najbliższych trzech lat krajowe zużycie i produkcja stali, zmniejszone w ub.r. o ok. 30 proc., powinno wrócić do rekordowego poziomu z 2007 r. Huty będą odrabiać spadek powoli, ale systematycznie - prognozuje Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa w Katowicach.

W ubiegłym roku hutnictwo należało do branż najbardziej dotkniętych przez kryzys gospodarczy. Spadek konsumpcji stali spowodował zmniejszenie jej krajowej produkcji do nienotowanego wcześniej poziomu 7,1 mln ton (27 proc. mniej niż w 2008 r.). Zużycie stali - według wstępnych szacunków - spadło o ok. 30 proc. i wyniosło w ubiegłym roku ok. 8,1 mln ton. Ok. 58 proc. zużywanej w Polsce stali pochodzi z importu.

- Trudno liczyć na to, by hutnictwo mogło odrobić taki spadek skokowo. Wszystko jednak wskazuje na to, że najbliższe trzy lata będą czasem systematycznego wzrostu. Szacujemy, że w 2012 r. krajowa konsumpcja stali powinna wrócić do poziomu 12 mln ton, a roczna produkcja do 10,5-11 mln ton - powiedział w poniedziałek PAP

Prawie połowa krajowego zużycia stali przypada na budownictwo i powiązany z nim przemysł konstrukcji stalowych. Prognozy dla tych sektorów na najbliższe lata wskazują, że powinny one potrzebować więcej stali, m.in. do realizacji wielkich inwestycji infrastrukturalnych przed Euro 2012.

Apogeum rynkowego kryzysu przypadło na koniec 2008 roku i pierwsze miesiące 2009. Wówczas polska produkcja hutnicza była nawet o ponad połowę mniejsza od tej w poprzednich miesiącach. Stopniowy wzrost produkcji następuje od maja 2009.

Według prezesa Izby, wszystko wskazuje na to, że również w tym roku tendencja wzrostowa zostanie utrzymana. Świadczą o tym zamierzenia największych producentów, a także m.in. rozpoczęcie remontu i zapowiedź uruchomienia drugiego wielkiego pieca w należącej do koncernu ArcelorMittal hucie w Dąbrowie Górniczej. Jego remont, za ok. 30 mln zł, ruszył w grudniu 2009 r. i potrwa do wiosny.

Sytuacja koncernu ArcelorMittal, skupiającego ok. 70 proc. potencjału wytwórczego polskiego hutnictwa, najbardziej waży na kondycji polskiego sektora stalowego, jednak - jak podkreślił prezes - ubiegły rok nie dla wszystkich firm z tej branży był jednakowo spadkowy. W niektórych gatunkach stali, m.in. zbrojeniowej i budowlanej, zanotowano nawet wzrost produkcji. Wzrósł również rynek kształtowników zimnogiętych. Izbę cieszy też poziom, jaki osiągnęła produkcja blach powlekanych.

- Dobre wyniki produkcyjne zanotowały huty wytwarzające stal w procesie elektrycznym. Po raz pierwszy w strukturze produkcji (54 proc.) dominują huty elektryczne - podkreślił Talarek.

Ubiegłoroczne wyniki finansowe sektora nie są jeszcze znane, Izba szacuje jednak, że mimo spadku popytu i produkcji hutnictwo jako całość utrzyma rentowność. To m.in. efekt wprowadzonych oszczędności, także redukcji zatrudnienia. W ubiegłym roku zmniejszyło się ono ok. 10 proc., czyli ok. 3 tys. osób. Z hut odeszło (na emerytury i w drodze zwolnień) ok. 7 tys. pracowników, a ok. 4 tys. osób przyjęto. Sektor zatrudnia dziś niespełna 26,3 tys. osób.

- Warto podkreślić, że mimo trudnego roku i wdrożenia programów oszczędnościowych huty nie zaniechały priorytetowych inwestycji. W Krakowie uruchomiono po modernizacji walcownię zimną, w Zawierciu i Ostrowcu Świętokrzyskim ruszyły walcownie gorące, Huta Pokój i Stalprodukt zwiększyły zdolności produkcyjne kształtowników - wyliczał prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej.

Zdaniem Talarka, w ubiegłym roku producenci znacząco poprawili również swoją ofertę dotyczącą przetwórstwa stali. Coraz większa część wyrobów może być przystosowana do potrzeb klientów już u producenta, gdzie odbywa się wycinanie, zgniatanie, spawanie czy malowanie antykorozyjne elementów zgodnie z zamówieniem. Powinno to skrócić czas inwestycji, gdzie wykorzystywana jest stal.

Środowisko hutnicze podkreśla, że dla sytuacji branży w 2010 r., oprócz cen surowców, ważne będzie także kształtowanie się kosztu mediów, głównie prądu i gazu. W ocenie prezesa, po ubiegłorocznej kampanii Izby na rzecz obniżenia cen i poprawy warunków zakupu prądu przez energochłonnych odbiorców, dostawcy energii stali się bardziej elastyczni. Problemem są natomiast rozmowy na temat nowych umów o dostawach gazu, w których dostawca chce m.in. zabezpieczenia finansowego w wysokości trzymiesięcznej wartości zużywanego gazu oraz kar za zużycie odbiegające od prognozowanego zamówienia. Hutnicy tłumaczą, że wielkość zużycia zależy od sytuacji rynkowej.

W ubiegłym roku światowa produkcja stali wyniosła 1 mld 199 mln ton i była o ponad 8 proc. mniejsza niż rok wcześniej. W Chinach, które są największym producentem, nastąpił wzrost o prawie 14 proc. W UE spadek zbliżył się do 30 proc., w USA przekroczył 36 proc., w Rosji 12,5 proc., na Ukrainie ponad 20 proc.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Wyłączenie gruntu z produkcji rolnej

Ile czasu zajmuje procedura wyłączenia gruntu z produkcji rolnej, czy można wyłączyć fragment działki, jakie są stawki za odrolnienie działki?

Zezwolenie na wyłączenie gruntu z produkcji rolnej wydawane jest w trybie Kodeksu postępowania administracyjnego: jeden miesiąc od momentu otrzymania wniosku, a w sprawach szczególnie skomplikowanych – termin oczekiwania wynosi dwa miesiące.

Plan zagospodarowania działki (jeden z załączników do wniosku) powinien określać grunt podlegający wyłączeniu z produkcji rolnej. Przy określaniu terenu przeznaczonego do wyłączenia należy uwzględnić fakt, iż w rozumieniu ustawy z dnia 3 lutego 1995r. o ochronie gruntów rolnych i leśnych (tekst jednolity: Dz. U. z 2004r. Nr 121, poz.1266 z późn. zm.) gruntami rolnymi są min. grunty określone w ewidencji gruntów jako użytki rolne tj. min. grunty orne, którymi są grunty poddane stałej uprawie mechanicznej mającej na celu produkcję ziemiopłodów rolniczych lub ogrodniczych.

Do terenów mieszkalnych zalicza się grunty niewykorzystywane do produkcji rolniczej zajęte pod budynki mieszkalne, urządzenia funkcjonalne związane z budynkami mieszkalnymi tj. podwórza, dojazdy, przejścia przydomowe, place gier i zabaw itp. a także ogródki przydomowe*.

W związku z powyższym grunt określony w planie zagospodarowania podlegający wyłączeniu z produkcji rolnej powinien być obszarem zwartym o granicach w miarę regularnych zawierający w sobie grunty zajęte pod w/w tereny.

W przypadku stwierdzenie wyłączenia gruntu bez wymaganej ustawą zgody zostanie wszczęte postępowanie administracyjne na podstawie art. 28 ust. 1 i 2 ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych mające na celu naliczenia karnych podwyższonych opłat.
Osoba, która uzyskała zezwolenie na wyłączenie gruntów z produkcji rolnej, zobowiązana jest uiścić należność (opłata jednorazowa) i opłaty roczne. Wysokość opłaty jednorazowej, która uzależniona jest od klasy gruntów, oraz wysokość i terminy wnoszenia opłat rocznych określa art. 12 ustawy z dnia 3 lutego 1995 r. o ochronie gruntów rolnych i leśnych (Dz.U. z 2004 r. Nr 121, poz. 1266).

*Zgodnie z wyrokiem Wojewódzkiego Sądu administracyjnego we Wrocławiu sygn. Akt. 3 II SA/Wr1996/03 z dnia 14 grudnia 2004r. (powołując się na załącznik nr 6 Rozporządzenia Ministra Rozwoju Regionalnego i Budownictwa z dnia 29.03.2001r. w sprawie ewidencji gruntów i budynków (Dz. U. Nr 38 poz. 454).

(Wyłączenie gruntu z produkcji rolnej)

(Wyłączenie gruntu z produkcji rolnej)

Źródło: UM st. Warszawy

Wyłączenie gruntu z produkcji rolnej

Ile czasu zajmuje procedura wyłączenia gruntu z produkcji rolnej, czy można wyłączyć fragment działki, jakie są stawki za odrolnienie działki?

Zezwolenie na wyłączenie gruntu z produkcji rolnej wydawane jest w trybie Kodeksu postępowania administracyjnego: jeden miesiąc od momentu otrzymania wniosku, a w sprawach szczególnie skomplikowanych – termin oczekiwania wynosi dwa miesiące.

Plan zagospodarowania działki (jeden z załączników do wniosku) powinien określać grunt podlegający wyłączeniu z produkcji rolnej. Przy określaniu terenu przeznaczonego do wyłączenia należy uwzględnić fakt, iż w rozumieniu ustawy z dnia 3 lutego 1995r. o ochronie gruntów rolnych i leśnych (tekst jednolity: Dz. U. z 2004r. Nr 121, poz.1266 z późn. zm.) gruntami rolnymi są min. grunty określone w ewidencji gruntów jako użytki rolne tj. min. grunty orne, którymi są grunty poddane stałej uprawie mechanicznej mającej na celu produkcję ziemiopłodów rolniczych lub ogrodniczych.

Do terenów mieszkalnych zalicza się grunty niewykorzystywane do produkcji rolniczej zajęte pod budynki mieszkalne, urządzenia funkcjonalne związane z budynkami mieszkalnymi tj. podwórza, dojazdy, przejścia przydomowe, place gier i zabaw itp. a także ogródki przydomowe*.

W związku z powyższym grunt określony w planie zagospodarowania podlegający wyłączeniu z produkcji rolnej powinien być obszarem zwartym o granicach w miarę regularnych zawierający w sobie grunty zajęte pod w/w tereny.

W przypadku stwierdzenie wyłączenia gruntu bez wymaganej ustawą zgody zostanie wszczęte postępowanie administracyjne na podstawie art. 28 ust. 1 i 2 ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych mające na celu naliczenia karnych podwyższonych opłat.
Osoba, która uzyskała zezwolenie na wyłączenie gruntów z produkcji rolnej, zobowiązana jest uiścić należność (opłata jednorazowa) i opłaty roczne. Wysokość opłaty jednorazowej, która uzależniona jest od klasy gruntów, oraz wysokość i terminy wnoszenia opłat rocznych określa art. 12 ustawy z dnia 3 lutego 1995 r. o ochronie gruntów rolnych i leśnych (Dz.U. z 2004 r. Nr 121, poz. 1266).

*Zgodnie z wyrokiem Wojewódzkiego Sądu administracyjnego we Wrocławiu sygn. Akt. 3 II SA/Wr1996/03 z dnia 14 grudnia 2004r. (powołując się na załącznik nr 6 Rozporządzenia Ministra Rozwoju Regionalnego i Budownictwa z dnia 29.03.2001r. w sprawie ewidencji gruntów i budynków (Dz. U. Nr 38 poz. 454).

(Wyłączenie gruntu z produkcji rolnej)

(Wyłączenie gruntu z produkcji rolnej)

Źródło: UM st. Warszawy

Dom w starym stylu

Dom w starym stylu
Ściany z cegieł, zaciszna weranda i okiennice, a w środku kominek i piękne stare meble – to wszystko sprawia, że dom nabiera wyjątkowego, ponadczasowego charakteru.

stary_styl1

Panująca od kilku lat moda na nowoczesny, surowy styl w urządzaniu wnętrz, spowodowała, że wielu ludzi zatęskniło za klimatem starego babcinego domu. Takiego, w którym panuje ciepła, przyjazna atmosfera, gdzie niekoniecznie króluje sterylny ład, za to znajdują w nim swoje miejsce rodzinne pamiątki i zdjęcia, a herbatę z konfiturą pije się ze starej przedwojennej porcelany. W takim domu zamiast najnowszych mebli systemowych, można podziwiać stary kredens po cioci albo rozsiąść się wygodnie w ulubionym fotelu dziadka, sprawdzając na starym zegarze, czy aby czas nie upływa zbyt szybko. Jednak samo wnętrze to nie wszystko. Zapowiedzią tych wszystkich wspaniałości jest zwykle to, co widzimy na zewnątrz. Architektura i cały wygląd budynku podpowiadają, co znajduje się w środku i wspólnie tworzą niepowtarzalną atmosferę „domu z duszą”.

Potrzebny wyjątkowy klimat

- Tak naprawdę nigdy nie lubiliśmy mieszkania w bloku – mówi Barbara Wojciechowska z Wrocławia. – Mimo że nie należało do najmniejszych i żyło się nam tam dość wygodnie, brakowało tu tego „czegoś”, co tworzy niepowtarzalny klimat i potrzebę pozostania tam na zawsze. Dlatego też pewnej zimy, kiedy zatęskniliśmy za ciepłem ognia w kominku, podjęliśmy wspólną, rodzinną decyzję o tym, że zamienimy mieszkanie na dom. Co do tego, jak będzie urządzony, nikt raczej nie miał wątpliwości. Od lat bowiem, nasz wielki podziw i szacunek wzbudzały stare przedmioty i meble, które otrzymywaliśmy w prezencie od starszych członków naszej rodziny. Kilka miesięcy później kupiliśmy dom w stanie surowym i zabraliśmy się za jego wykańczanie. Jego ostateczny wygląd: elewacja z klinkieru, która wygląda jak stary mur, mimo, że jest zupełnie nowa, zaciszny ganek i piękne okiennice, daje nam dużo radości i satysfakcji.

stary_styl2

Modna cegła

Dzisiejszy rynek materiałów wykończeniowych oferuje wiele możliwości jeśli chodzi o wybór elewacji. Może to być zarówno najbardziej popularny tynk, jak również elewacja z ceramiki budowlanej. Na to drugie rozwiązanie zwykle decydują się osoby bardziej wymagające, stawiające na trwałość i oryginalny wygląd budynku. Do dyspozycji inwestorów są tu cegły klinkierowe i licowe w wielu odcieniach brązu, czerwieni czy żółci. Dzięki temu dom może zyskać dowolnie wybrany przez nas niepowtarzalny charakter i styl.

- Elewacja wykonana z tych materiałów utrzymuje swój piękny wygląd przez wiele lat, bez konieczności malowania ani wykonywania żadnych zabiegów konserwacyjnych, których zwykle wymaga elewacja tynkowa – mówi Norbert Myszczyszyn, właściciel firmy budowlanej z Wrocławia. – Do tego brudzi się nieporównywalnie wolniej niż ściany pokryte np. tynkiem strukturalnym. Nie ma też problemu związanego ze starzeniem się tynku, jego wietrzeniem i odpadaniem. Co prawda po wielu latach cegła pokrywa się patyną, jednak jej usunięcie nie jest uciążliwe, ani kosztowne. Warto wziąć to pod uwagę, gdyż budując dom, robimy to z myślą o wieloletnim użytkowaniu.

stary_styl3

Nie można też pominąć dużej wytrzymałości mechanicznej, odporności na ogień, mróz, korozję biologiczną, chemiczną oraz glony, grzyby i mchy wywołujące alergie. Zastosowanie klinkieru czy cegieł licowych sprzyja także stworzeniu dobrego klimatu w domu. Zimą nie jest zbyt chłodno, a latem za gorąco. Ten typ elewacji stanowi bowiem doskonałą termoizolację. Ma więc niewątpliwie duży wpływ na samopoczucie domowników.

Okna jak z bajki

Jednak elewacja to nie wszystko. Warto też zastanowić się nad właściwym doborem okien, aby wygląd naszego domu naprawdę cieszył oczy domowników. Na rynku dostępne są obecnie różnorodne wzory i kolory. Można też wybierać pomiędzy oknami plastikowymi, a drewnianymi.

- Mimo że produkowane obecnie okna drewniane są naprawdę piękne i trwałe, większość naszych klientów decyduje się na plastikowe – mówi Tomasz Napiórkowski, właściciel salonu okien i drzwi z Wrocławia. – Są one po prostu dużo tańsze. Poza tym nie muszą być już tylko białe. Ostatnio najczęściej zamawiane są okna w różnych kolorach i fakturach drewna np. orzecha, dębu czy buku. Mogą być też wewnątrz białe, a na zewnątrz mieć wygląd drewnianych. Ta wersja cieszy się w ostatnim czasie największą popularnością.

Zamiast rolet

Wiele osób decydujących się na stworzenie własnego „domu z duszą” rezygnuje z zabezpieczenia swojego domu tradycyjnymi roletami antywłamaniowymi. Decydują się za to na okiennice, które jakiś czas temu wyszły z mody, a teraz znów stają się popularne.

W ostatnich dziesięcioleciach prawie o nich zapomniano. W latach 90. triumfowały żaluzje i rolety. Wróciły jednak do łask na fali zainteresowania tradycyjną architekturą domów jednorodzinnych. Poza tym, okiennice tworzą dodatkową barierę przed ucieczką ciepła z mieszkania, chronią okna przed podmuchami zimnego i porywistego wiatru. Z tego też względu bardziej przydają się nocą i w zimie. Okiennice zabezpieczają również dom przed wejściem nieproszonych gości, gdy domownicy śpią lub gdy ich nie ma. Stanowią także barierę akustyczną. Mimo że wszystkie te zadania doskonale spełniają zewnętrzne rolety okienne, to niewątpliwie brakuje im uroku okiennic. Tam gdzie styl domu nawiązuje do tradycji, okiennice zdają swój estetyczny egzamin dużo lepiej. Coraz częściej można je też spotkać w ofercie producentów stolarki okiennej ze wszystkich dostępnych na rynku materiałów: drewna, PCV i aluminium.

Niezwykła całość

Na ogólny wygląd domu duży wpływ ma jego dach. Osoby o mniejszych możliwościach finansowych mogą zdecydować się na pokrycie go niedrogą blachodachówką lub dachówką cementową. Jednak nie będzie to tak piękne i funkcjonalne, jak zadaszenie wykonane z dachówki ceramicznej.

stary_styl5

- Dach ceramiczny przeżywa ostatnio swój renesans – mówi Lidia Misiuna, kierownik Działu Marketingu firmy Röben ze Środy Śląskiej – Z pewnością nie bez znaczenia jest jego niesamowity urok, zwłaszcza, że dachówki można wybierać spośród ogromnej ilości kształtów, kolorów i odcieni. Poza tym, dach pokryty dachówką gwarantuje naprawdę zdrowe i naturalne budownictwo, będące dobrodziejstwem dla mieszkańców domu.

Projektując swój wymarzony dom, warto więc tak skomponować wszystkie elementy jego wystroju, aby nie tylko tworzyły doskonale dobraną całość i niezwykłą atmosferę, ale również były jak najbardziej funkcjonalne. Z pewnością jest to możliwe przy urządzaniu domu, w którym na wiele lat ma zapanować niezwykle ciepły i przyjazny klimat.

Źródło: Röben

Dom w starym stylu

Dom w starym stylu
Ściany z cegieł, zaciszna weranda i okiennice, a w środku kominek i piękne stare meble – to wszystko sprawia, że dom nabiera wyjątkowego, ponadczasowego charakteru.

stary_styl1

Panująca od kilku lat moda na nowoczesny, surowy styl w urządzaniu wnętrz, spowodowała, że wielu ludzi zatęskniło za klimatem starego babcinego domu. Takiego, w którym panuje ciepła, przyjazna atmosfera, gdzie niekoniecznie króluje sterylny ład, za to znajdują w nim swoje miejsce rodzinne pamiątki i zdjęcia, a herbatę z konfiturą pije się ze starej przedwojennej porcelany. W takim domu zamiast najnowszych mebli systemowych, można podziwiać stary kredens po cioci albo rozsiąść się wygodnie w ulubionym fotelu dziadka, sprawdzając na starym zegarze, czy aby czas nie upływa zbyt szybko. Jednak samo wnętrze to nie wszystko. Zapowiedzią tych wszystkich wspaniałości jest zwykle to, co widzimy na zewnątrz. Architektura i cały wygląd budynku podpowiadają, co znajduje się w środku i wspólnie tworzą niepowtarzalną atmosferę „domu z duszą”.

Potrzebny wyjątkowy klimat

- Tak naprawdę nigdy nie lubiliśmy mieszkania w bloku – mówi Barbara Wojciechowska z Wrocławia. – Mimo że nie należało do najmniejszych i żyło się nam tam dość wygodnie, brakowało tu tego „czegoś”, co tworzy niepowtarzalny klimat i potrzebę pozostania tam na zawsze. Dlatego też pewnej zimy, kiedy zatęskniliśmy za ciepłem ognia w kominku, podjęliśmy wspólną, rodzinną decyzję o tym, że zamienimy mieszkanie na dom. Co do tego, jak będzie urządzony, nikt raczej nie miał wątpliwości. Od lat bowiem, nasz wielki podziw i szacunek wzbudzały stare przedmioty i meble, które otrzymywaliśmy w prezencie od starszych członków naszej rodziny. Kilka miesięcy później kupiliśmy dom w stanie surowym i zabraliśmy się za jego wykańczanie. Jego ostateczny wygląd: elewacja z klinkieru, która wygląda jak stary mur, mimo, że jest zupełnie nowa, zaciszny ganek i piękne okiennice, daje nam dużo radości i satysfakcji.

stary_styl2

Modna cegła

Dzisiejszy rynek materiałów wykończeniowych oferuje wiele możliwości jeśli chodzi o wybór elewacji. Może to być zarówno najbardziej popularny tynk, jak również elewacja z ceramiki budowlanej. Na to drugie rozwiązanie zwykle decydują się osoby bardziej wymagające, stawiające na trwałość i oryginalny wygląd budynku. Do dyspozycji inwestorów są tu cegły klinkierowe i licowe w wielu odcieniach brązu, czerwieni czy żółci. Dzięki temu dom może zyskać dowolnie wybrany przez nas niepowtarzalny charakter i styl.

- Elewacja wykonana z tych materiałów utrzymuje swój piękny wygląd przez wiele lat, bez konieczności malowania ani wykonywania żadnych zabiegów konserwacyjnych, których zwykle wymaga elewacja tynkowa – mówi Norbert Myszczyszyn, właściciel firmy budowlanej z Wrocławia. – Do tego brudzi się nieporównywalnie wolniej niż ściany pokryte np. tynkiem strukturalnym. Nie ma też problemu związanego ze starzeniem się tynku, jego wietrzeniem i odpadaniem. Co prawda po wielu latach cegła pokrywa się patyną, jednak jej usunięcie nie jest uciążliwe, ani kosztowne. Warto wziąć to pod uwagę, gdyż budując dom, robimy to z myślą o wieloletnim użytkowaniu.

stary_styl3

Nie można też pominąć dużej wytrzymałości mechanicznej, odporności na ogień, mróz, korozję biologiczną, chemiczną oraz glony, grzyby i mchy wywołujące alergie. Zastosowanie klinkieru czy cegieł licowych sprzyja także stworzeniu dobrego klimatu w domu. Zimą nie jest zbyt chłodno, a latem za gorąco. Ten typ elewacji stanowi bowiem doskonałą termoizolację. Ma więc niewątpliwie duży wpływ na samopoczucie domowników.

Okna jak z bajki

Jednak elewacja to nie wszystko. Warto też zastanowić się nad właściwym doborem okien, aby wygląd naszego domu naprawdę cieszył oczy domowników. Na rynku dostępne są obecnie różnorodne wzory i kolory. Można też wybierać pomiędzy oknami plastikowymi, a drewnianymi.

- Mimo że produkowane obecnie okna drewniane są naprawdę piękne i trwałe, większość naszych klientów decyduje się na plastikowe – mówi Tomasz Napiórkowski, właściciel salonu okien i drzwi z Wrocławia. – Są one po prostu dużo tańsze. Poza tym nie muszą być już tylko białe. Ostatnio najczęściej zamawiane są okna w różnych kolorach i fakturach drewna np. orzecha, dębu czy buku. Mogą być też wewnątrz białe, a na zewnątrz mieć wygląd drewnianych. Ta wersja cieszy się w ostatnim czasie największą popularnością.

Zamiast rolet

Wiele osób decydujących się na stworzenie własnego „domu z duszą” rezygnuje z zabezpieczenia swojego domu tradycyjnymi roletami antywłamaniowymi. Decydują się za to na okiennice, które jakiś czas temu wyszły z mody, a teraz znów stają się popularne.

W ostatnich dziesięcioleciach prawie o nich zapomniano. W latach 90. triumfowały żaluzje i rolety. Wróciły jednak do łask na fali zainteresowania tradycyjną architekturą domów jednorodzinnych. Poza tym, okiennice tworzą dodatkową barierę przed ucieczką ciepła z mieszkania, chronią okna przed podmuchami zimnego i porywistego wiatru. Z tego też względu bardziej przydają się nocą i w zimie. Okiennice zabezpieczają również dom przed wejściem nieproszonych gości, gdy domownicy śpią lub gdy ich nie ma. Stanowią także barierę akustyczną. Mimo że wszystkie te zadania doskonale spełniają zewnętrzne rolety okienne, to niewątpliwie brakuje im uroku okiennic. Tam gdzie styl domu nawiązuje do tradycji, okiennice zdają swój estetyczny egzamin dużo lepiej. Coraz częściej można je też spotkać w ofercie producentów stolarki okiennej ze wszystkich dostępnych na rynku materiałów: drewna, PCV i aluminium.

Niezwykła całość

Na ogólny wygląd domu duży wpływ ma jego dach. Osoby o mniejszych możliwościach finansowych mogą zdecydować się na pokrycie go niedrogą blachodachówką lub dachówką cementową. Jednak nie będzie to tak piękne i funkcjonalne, jak zadaszenie wykonane z dachówki ceramicznej.

stary_styl5

- Dach ceramiczny przeżywa ostatnio swój renesans – mówi Lidia Misiuna, kierownik Działu Marketingu firmy Röben ze Środy Śląskiej – Z pewnością nie bez znaczenia jest jego niesamowity urok, zwłaszcza, że dachówki można wybierać spośród ogromnej ilości kształtów, kolorów i odcieni. Poza tym, dach pokryty dachówką gwarantuje naprawdę zdrowe i naturalne budownictwo, będące dobrodziejstwem dla mieszkańców domu.

Projektując swój wymarzony dom, warto więc tak skomponować wszystkie elementy jego wystroju, aby nie tylko tworzyły doskonale dobraną całość i niezwykłą atmosferę, ale również były jak najbardziej funkcjonalne. Z pewnością jest to możliwe przy urządzaniu domu, w którym na wiele lat ma zapanować niezwykle ciepły i przyjazny klimat.

Źródło: Röben

Wójt wyda pozwolenie na budowę domu

Inwestor będzie mógł wystąpić o pozwolenie na budowę do wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. Jeżeli zechce uzyskać premię kompensacyjną na remont, to nie musi zaciągać kredytu w banku.

Wczoraj sejmowa Komisja Infrastruktury zajmowała się dwoma bardzo ważnymi projektami ustaw z zakresu budownictwa. Pierwszy z nich dotyczy rozpoczynania inwestycji budowlanych. Przewiduje on, że inwestor, który będzie chciał rozpocząć inwestycję, będzie mógł wystąpić o pozwolenie na budowę do wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. Nie będzie on musiał jeździć zatem do starostwa, oddalonego często o kilkadziesiąt kilometrów, jak jest obecnie.

– Dopuszczenie do przekazywania wykonywania zadań z zakresu administracji architektoniczno-budowlanej na szczebel gmin, wywrze pozytywne skutki społeczne przejawiające się w maksymalnym przybliżeniu urzędu do obywatela – mówi Edward Trojanowski, sekretarz Związku Gmin Wiejskich i współautor nowelizacji.

Wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast, którzy będą chcieli wydawać pozwolenia na budowę, będą musieli w tym celu zawrzeć specjalne porozumienie ze starostą.

Drugi z projektów, którym wczoraj zajmowała się Komisja Infrastruktury, dotyczy termomodernizacji i remontów budynków. Nowelizacja ustawy znosi obowiązek zaciągnięcia kredytu jako warunku koniecznego do skorzystania z premii kompensacyjnej. W praktyce oznacza to, że osoba, która będzie chciała dokonać remontu budynku wielorodzinnego lub jednorodzinnego z przynajmniej jednym lokalem kwaterunkowym, będzie mogła go sfinansować z dowolnych środków finansowych. Także z własnych oszczędności. Nie będzie więc konieczne sfinansowanie takiego przedsięwzięcia z kredytu zaciągniętego w banku.

Do tej pory to właśnie obowiązek zaciągnięcia kredytu na remont był największą barierą w uzyskiwaniu premii kompensacyjnych. Banki nie chciały finansować tych przedsięwzięć. W konsekwencji, jak wynika z analiz przeprowadzonych przez Ministerstwo Infrastruktury, do połowy 2009 r. nie została przyznana ani jedna premia.

  • 212 tys. pozwoleń na budowę wydano w 2009 r.
Arkadiusz Jaraszek Gazeta Prawna

Wójt wyda pozwolenie na budowę domu

Inwestor będzie mógł wystąpić o pozwolenie na budowę do wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. Jeżeli zechce uzyskać premię kompensacyjną na remont, to nie musi zaciągać kredytu w banku.

Wczoraj sejmowa Komisja Infrastruktury zajmowała się dwoma bardzo ważnymi projektami ustaw z zakresu budownictwa. Pierwszy z nich dotyczy rozpoczynania inwestycji budowlanych. Przewiduje on, że inwestor, który będzie chciał rozpocząć inwestycję, będzie mógł wystąpić o pozwolenie na budowę do wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. Nie będzie on musiał jeździć zatem do starostwa, oddalonego często o kilkadziesiąt kilometrów, jak jest obecnie.

– Dopuszczenie do przekazywania wykonywania zadań z zakresu administracji architektoniczno-budowlanej na szczebel gmin, wywrze pozytywne skutki społeczne przejawiające się w maksymalnym przybliżeniu urzędu do obywatela – mówi Edward Trojanowski, sekretarz Związku Gmin Wiejskich i współautor nowelizacji.

Wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast, którzy będą chcieli wydawać pozwolenia na budowę, będą musieli w tym celu zawrzeć specjalne porozumienie ze starostą.

Drugi z projektów, którym wczoraj zajmowała się Komisja Infrastruktury, dotyczy termomodernizacji i remontów budynków. Nowelizacja ustawy znosi obowiązek zaciągnięcia kredytu jako warunku koniecznego do skorzystania z premii kompensacyjnej. W praktyce oznacza to, że osoba, która będzie chciała dokonać remontu budynku wielorodzinnego lub jednorodzinnego z przynajmniej jednym lokalem kwaterunkowym, będzie mogła go sfinansować z dowolnych środków finansowych. Także z własnych oszczędności. Nie będzie więc konieczne sfinansowanie takiego przedsięwzięcia z kredytu zaciągniętego w banku.

Do tej pory to właśnie obowiązek zaciągnięcia kredytu na remont był największą barierą w uzyskiwaniu premii kompensacyjnych. Banki nie chciały finansować tych przedsięwzięć. W konsekwencji, jak wynika z analiz przeprowadzonych przez Ministerstwo Infrastruktury, do połowy 2009 r. nie została przyznana ani jedna premia.

  • 212 tys. pozwoleń na budowę wydano w 2009 r.
Arkadiusz Jaraszek Gazeta Prawna

Nowe osiedle obok parku Skowroniego we Wrocławiu

„Gazeta Wrocławska” informuje, że pomiędzy ulicą Ślężną, Brossa a Działkową, tuż obok parku Skowroniego, powstanie 115 mieszkań w trzech sześciokondygnacyjnych budynkach.
Robotnicy wejdą na plac budowy na przełomie marca i kwietnia. Inwestycja ma zostać zakończona rok później. Ceny na osiedlu Centauris zaczynają się od 6,4 tys. zł za m kw., a kończą na prawie 10 tys. Do wyboru są lokale od 28 do 156 m kw.


Źródło: „Gazeta Wrocławska”

Nowe osiedle obok parku Skowroniego we Wrocławiu

„Gazeta Wrocławska” informuje, że pomiędzy ulicą Ślężną, Brossa a Działkową, tuż obok parku Skowroniego, powstanie 115 mieszkań w trzech sześciokondygnacyjnych budynkach.
Robotnicy wejdą na plac budowy na przełomie marca i kwietnia. Inwestycja ma zostać zakończona rok później. Ceny na osiedlu Centauris zaczynają się od 6,4 tys. zł za m kw., a kończą na prawie 10 tys. Do wyboru są lokale od 28 do 156 m kw.


Źródło: „Gazeta Wrocławska”

W kwietniu przebudowa Długiej w Krakowie

Z informacji „Dziennika Polskiego” wynika, że 6 kwietnia rozpocznie się przebudowa ul. Długiej. Będzie ona trwała trzy miesiące.
Pięć firm i konsorcjów starało się o uzyskanie kontraktu na przebudowę ulicy Długiej. Jak czytamy dalej, wybrano ofertę złożoną przez konsorcjum firm: Mota-Engil Polska SA (lider) oraz Mota-Engil Engenharia e Construcao, KZN Bieżanów, które chcą za swoje usługi ok. 20,7 mln zł – o 13 milionów mniej niż wynosił kosztorys.
 
W pierwszym etapie główne prace będą prowadzone na lewej części jezdni ul. Długiej (patrząc od strony Plant) i węźle Basztowa - Długa. Węzeł, razem z kawałkiem ul. Basztowej (w stronę Dworca Głównego), ma być gotowy do połowy czerwca, a całość – do 6 lipca.
 
 

 

Źródło: „Dziennik Polski”

W kwietniu przebudowa Długiej w Krakowie

Z informacji „Dziennika Polskiego” wynika, że 6 kwietnia rozpocznie się przebudowa ul. Długiej. Będzie ona trwała trzy miesiące.
Pięć firm i konsorcjów starało się o uzyskanie kontraktu na przebudowę ulicy Długiej. Jak czytamy dalej, wybrano ofertę złożoną przez konsorcjum firm: Mota-Engil Polska SA (lider) oraz Mota-Engil Engenharia e Construcao, KZN Bieżanów, które chcą za swoje usługi ok. 20,7 mln zł – o 13 milionów mniej niż wynosił kosztorys.
 
W pierwszym etapie główne prace będą prowadzone na lewej części jezdni ul. Długiej (patrząc od strony Plant) i węźle Basztowa - Długa. Węzeł, razem z kawałkiem ul. Basztowej (w stronę Dworca Głównego), ma być gotowy do połowy czerwca, a całość – do 6 lipca.
 
 

 

Źródło: „Dziennik Polski”

Realna szansa na powiększenie Parku Dębnickiego

Spółka deweloperska Echo Investment, właściciel terenu przylegającego do Parku Dębnickiego zaoferowała pomoc w zagospodarowaniu terenów miejskich i utworzeniu na nich ogólnodostępnego parku o powierzchni 1,5 ha.
Echo Investment jest właścicielem działki przy ul. Czarodziejskiej w Krakowie. Obecnie ten teren to zdewastowana działka zabudowana starymi, nieużywanymi budynkami magazynowymi i przemysłowymi. Spółka, w ramach zagospodarowania terenu, planuje wybudować zespół kameralnych willi miejskich. Projekt zakłada realizację siedmiu 1- i 2-piętrowych budynków, w których łącznie powstanie 45 apartamentów.
 
Opracowywany plan miejscowy „Bulwary Wisły”, którym objęta jest ww. działka, w obecnej wersji nie pozwala firmie Echo Investment na realizację inwestycji w proponowanym kształcie. Założenia planu dopuszczają zabudowę jedynie części działki, pozostałą część przeznaczając pod tereny zielone.
 
Do realizacji planu „Bulwary Wisły” w proponowanej wersji konieczne byłoby odkupienie terenu od właściciela (Echo Investment) – pod warunkiem uzyskania jego zgody – a także poniesienie nakładów na projektowanie, urządzenie i późniejsze utrzymanie terenów zielonych. Miasto nie dysponuje środkami na takie przedsięwzięcie, nie ma też możliwości prawnych pozwalających na wywłaszczenie terenu, w związku z czym plan nie będzie mógł być wykonany.
 
Przedstawiciele Echo Investment złożyli na ręce wiceprezydenta miasta Krakowa Kazimierza Bujakowskiego propozycję uwzględnienia zmiany przeznaczenia wzmiankowanego terenu przy ul. Czarodziejskiej. Spółka, w ramach realizacji swojej inwestycji, zajęłaby się również uporządkowaniem i urządzeniem sąsiadujących z działką terenów miejskich. Takie rozwiązanie pozwoli na istotne, blisko 1,5-hektarowe powiększenie istniejącego Parku Dębnickiego.
 
Według Piotra Laszkiewicza, dyrektora działu projektów mieszkaniowych Echo Investment, przyjęcie propozycji spółki to najlepsza z możliwych opcji – korzystna dla miasta, inwestora i przede wszystkim mieszkańców Dębnik i całego Krakowa. Obecny plan zagospodarowania „Bulwary Wisły” utrwali tylko istniejący stan rzeczy na naszej działce – szpecące i niszczejące baraki pozostaną tam na kolejne lata. Alternatywa, jaką jest zamiana działek, jest mało realna i również bardzo dla miasta kosztowna. Nasza propozycja pozwala na szybkie zagospodarowanie niszczejącego terenu w sposób, który uatrakcyjni i podniesie jego wartość urbanistyczną i architektoniczną. Dodatkowe nakłady na powiększenie parku to wkład, jaki zobowiązaliśmy się wnieść w rozwój dzielnicy. Przyjęcie naszej oferty rozwiązuje trzy istotne problemy: Echo będzie mogło realizować swoje zamierzenie inwestycyjne, mieszkańcy – w miejscu starych niszczejących baraków – zyskają nową, przyjazną jakość architektoniczną i estetyczną, miasto – a więc wszyscy mieszkańcy Krakowa – bez ponoszenia żadnych dodatkowych kosztów otrzyma 1,5 hektara parku, który utworzy integralną całość z istniejącym Parkiem Dębnickim i z pewnością stanie się jednym z najpiękniejszych terenów rekreacyjnych w Krakowie – powiedział Piotr Laszkiewicz.
 
 

 

Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości"

Realna szansa na powiększenie Parku Dębnickiego

Spółka deweloperska Echo Investment, właściciel terenu przylegającego do Parku Dębnickiego zaoferowała pomoc w zagospodarowaniu terenów miejskich i utworzeniu na nich ogólnodostępnego parku o powierzchni 1,5 ha.
Echo Investment jest właścicielem działki przy ul. Czarodziejskiej w Krakowie. Obecnie ten teren to zdewastowana działka zabudowana starymi, nieużywanymi budynkami magazynowymi i przemysłowymi. Spółka, w ramach zagospodarowania terenu, planuje wybudować zespół kameralnych willi miejskich. Projekt zakłada realizację siedmiu 1- i 2-piętrowych budynków, w których łącznie powstanie 45 apartamentów.
 
Opracowywany plan miejscowy „Bulwary Wisły”, którym objęta jest ww. działka, w obecnej wersji nie pozwala firmie Echo Investment na realizację inwestycji w proponowanym kształcie. Założenia planu dopuszczają zabudowę jedynie części działki, pozostałą część przeznaczając pod tereny zielone.
 
Do realizacji planu „Bulwary Wisły” w proponowanej wersji konieczne byłoby odkupienie terenu od właściciela (Echo Investment) – pod warunkiem uzyskania jego zgody – a także poniesienie nakładów na projektowanie, urządzenie i późniejsze utrzymanie terenów zielonych. Miasto nie dysponuje środkami na takie przedsięwzięcie, nie ma też możliwości prawnych pozwalających na wywłaszczenie terenu, w związku z czym plan nie będzie mógł być wykonany.
 
Przedstawiciele Echo Investment złożyli na ręce wiceprezydenta miasta Krakowa Kazimierza Bujakowskiego propozycję uwzględnienia zmiany przeznaczenia wzmiankowanego terenu przy ul. Czarodziejskiej. Spółka, w ramach realizacji swojej inwestycji, zajęłaby się również uporządkowaniem i urządzeniem sąsiadujących z działką terenów miejskich. Takie rozwiązanie pozwoli na istotne, blisko 1,5-hektarowe powiększenie istniejącego Parku Dębnickiego.
 
Według Piotra Laszkiewicza, dyrektora działu projektów mieszkaniowych Echo Investment, przyjęcie propozycji spółki to najlepsza z możliwych opcji – korzystna dla miasta, inwestora i przede wszystkim mieszkańców Dębnik i całego Krakowa. Obecny plan zagospodarowania „Bulwary Wisły” utrwali tylko istniejący stan rzeczy na naszej działce – szpecące i niszczejące baraki pozostaną tam na kolejne lata. Alternatywa, jaką jest zamiana działek, jest mało realna i również bardzo dla miasta kosztowna. Nasza propozycja pozwala na szybkie zagospodarowanie niszczejącego terenu w sposób, który uatrakcyjni i podniesie jego wartość urbanistyczną i architektoniczną. Dodatkowe nakłady na powiększenie parku to wkład, jaki zobowiązaliśmy się wnieść w rozwój dzielnicy. Przyjęcie naszej oferty rozwiązuje trzy istotne problemy: Echo będzie mogło realizować swoje zamierzenie inwestycyjne, mieszkańcy – w miejscu starych niszczejących baraków – zyskają nową, przyjazną jakość architektoniczną i estetyczną, miasto – a więc wszyscy mieszkańcy Krakowa – bez ponoszenia żadnych dodatkowych kosztów otrzyma 1,5 hektara parku, który utworzy integralną całość z istniejącym Parkiem Dębnickim i z pewnością stanie się jednym z najpiękniejszych terenów rekreacyjnych w Krakowie – powiedział Piotr Laszkiewicz.
 
 

 

Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości"

SM: Decyzje mogą być nieważne

Władze spółdzielni mieszkaniowych, które w tym roku po raz kolejny zwołają zebrania przedstawicieli członków, muszą się liczyć z tym, że podjęte przez nie decyzje będą nieważne – informuje „Dziennik Gazeta Prawna".
To konsekwencja ponaddwuletnich opóźnień w dostosowaniu statutów spółdzielni do obowiązującego prawa – czytamy. Poślizgi te są spowodowane tym, że zarządy części spółdzielni celowo lub też tkwiąc w błędnym przekonaniu, stoją na stanowisku, że spółdzielnie mogą w dalszym ciągu podejmować decyzje przez przedstawicieli. Wszelkie wątpliwości w tym zakresie rozwiewa jednak wydana w ostatnich dniach opinia Departamentu Strategii Budownictwa i Mieszkalnictwa Ministerstwa Infrastruktury.
 
Chociaż przepisy prawa spółdzielczego stanowią, że walne zgromadzenie może zostać zastąpione przez zebranie przedstawicieli, to od 31 lipca 2007 r. obowiązuje w tym zakresie przepis szczególny – art. 83 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Stanowi on, że w spółdzielniach mieszkaniowych może funkcjonować: walne zgromadzenie lub walne zgromadzenie w częściach (jeśli liczba członków przekracza 500 osób). Każdy spółdzielca ma więc teraz prawo do osobistego bezpośredniego brania udziału w obradach walnego zgromadzenia, uchwalania zmian statutu, głosowania nad projektami uchwał, zgłaszania projektów uchwał i poprawek do tych projektów itp. – dodaje dziennik. Zaniechanie i niedostosowanie statutu do obowiązującego prawa, a tym samym funkcjonowanie zebrania przedstawicieli członków, tj. organu nieprzewidzianego w przepisach prawa i niewładnego podejmować żadnych uchwał, powoduje, że podjęte przez niego wszelkie uchwały są na podstawie art. 58 kodeksu cywilnego jako sprzeczne z prawem bezwzględnie nieważne.
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

SM: Decyzje mogą być nieważne

Władze spółdzielni mieszkaniowych, które w tym roku po raz kolejny zwołają zebrania przedstawicieli członków, muszą się liczyć z tym, że podjęte przez nie decyzje będą nieważne – informuje „Dziennik Gazeta Prawna".
To konsekwencja ponaddwuletnich opóźnień w dostosowaniu statutów spółdzielni do obowiązującego prawa – czytamy. Poślizgi te są spowodowane tym, że zarządy części spółdzielni celowo lub też tkwiąc w błędnym przekonaniu, stoją na stanowisku, że spółdzielnie mogą w dalszym ciągu podejmować decyzje przez przedstawicieli. Wszelkie wątpliwości w tym zakresie rozwiewa jednak wydana w ostatnich dniach opinia Departamentu Strategii Budownictwa i Mieszkalnictwa Ministerstwa Infrastruktury.
 
Chociaż przepisy prawa spółdzielczego stanowią, że walne zgromadzenie może zostać zastąpione przez zebranie przedstawicieli, to od 31 lipca 2007 r. obowiązuje w tym zakresie przepis szczególny – art. 83 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Stanowi on, że w spółdzielniach mieszkaniowych może funkcjonować: walne zgromadzenie lub walne zgromadzenie w częściach (jeśli liczba członków przekracza 500 osób). Każdy spółdzielca ma więc teraz prawo do osobistego bezpośredniego brania udziału w obradach walnego zgromadzenia, uchwalania zmian statutu, głosowania nad projektami uchwał, zgłaszania projektów uchwał i poprawek do tych projektów itp. – dodaje dziennik. Zaniechanie i niedostosowanie statutu do obowiązującego prawa, a tym samym funkcjonowanie zebrania przedstawicieli członków, tj. organu nieprzewidzianego w przepisach prawa i niewładnego podejmować żadnych uchwał, powoduje, że podjęte przez niego wszelkie uchwały są na podstawie art. 58 kodeksu cywilnego jako sprzeczne z prawem bezwzględnie nieważne.
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Koniec z obowiązkiem meldunkowym w 2014 r.

Nie ma zgody na zastąpienie zameldowania obowiązkiem rejestracji – donosi „Dziennik Gazeta Prawna". Przesunięcie zniesienia obowiązku meldunkowego do 2014 r. wywołało krytykę posłów.
Jak czytamy dalej, termin 1 stycznia wynika z poprawek wniesionych przez Komisję Administracji i Spraw Wewnętrznych do rządowego projektu ustawy o ewidencji ludności. Wczoraj w Sejmie odbyło się jego drugie czytanie. Posłowie z komisji po rozpatrzeniu pierwotnej wersji projektu zrezygnowali z pomysłu wprowadzenia rejestracji miejsca zamieszkania. Oznacza to, że nadal będzie trzeba zgłaszać zameldowanie oraz wymeldowanie z miejsca stałego pobytu. Projekt określa je jako zamieszkanie w określonej miejscowości pod oznaczonym adresem z zamiarem stałego przebywania.
 
Obowiązek meldunkowy będzie obejmował również pobyt czasowy, czyli przebywanie bez zamiaru zmiany miejsca pobytu stałego w innej miejscowości lub w tej samej miejscowości, lecz pod innym adresem przez okres ponad trzech miesięcy. Obywatele będą musieli dokonać zameldowania i wymeldowania w ciągu 30 dni od przybycia do danego miejsca lub jego opuszczenia – podaje gazeta. Wymeldowanie będzie możliwe też przez meldunek w nowym miejscu pobytu.
 

 
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Koniec z obowiązkiem meldunkowym w 2014 r.

Nie ma zgody na zastąpienie zameldowania obowiązkiem rejestracji – donosi „Dziennik Gazeta Prawna". Przesunięcie zniesienia obowiązku meldunkowego do 2014 r. wywołało krytykę posłów.
Jak czytamy dalej, termin 1 stycznia wynika z poprawek wniesionych przez Komisję Administracji i Spraw Wewnętrznych do rządowego projektu ustawy o ewidencji ludności. Wczoraj w Sejmie odbyło się jego drugie czytanie. Posłowie z komisji po rozpatrzeniu pierwotnej wersji projektu zrezygnowali z pomysłu wprowadzenia rejestracji miejsca zamieszkania. Oznacza to, że nadal będzie trzeba zgłaszać zameldowanie oraz wymeldowanie z miejsca stałego pobytu. Projekt określa je jako zamieszkanie w określonej miejscowości pod oznaczonym adresem z zamiarem stałego przebywania.
 
Obowiązek meldunkowy będzie obejmował również pobyt czasowy, czyli przebywanie bez zamiaru zmiany miejsca pobytu stałego w innej miejscowości lub w tej samej miejscowości, lecz pod innym adresem przez okres ponad trzech miesięcy. Obywatele będą musieli dokonać zameldowania i wymeldowania w ciągu 30 dni od przybycia do danego miejsca lub jego opuszczenia – podaje gazeta. Wymeldowanie będzie możliwe też przez meldunek w nowym miejscu pobytu.
 

 
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Ceny mieszkań znowu w górę

W Warszawie, Wrocławiu i Trójmieście ceny mieszkań podbijają najdroższe apartamenty. Deweloperzy coraz mniej chętnie dają rabaty – podaje Rzeczpospolita.
Z najnowszych danych firmy badawczej Reas wynika, że pod koniec ubiegłego roku w biurach sprzedaży deweloperów pojawiły się lokale o średnich cenach znacząco wyższych od ofert, które trafiły na rynek w III kwartale 2009 r. Do podwyżek doszło na razie w trzech ośrodkach – zaznacza dziennik.

mieszkania

Największe zmiany nastąpiły w Warszawie, gdzie w ostatnich miesiącach deweloperzy zaczęli wprowadzać lokale za średnio 7,8 tys. zł za mkw. To skok o 7 proc. w porównaniu z III kwartałem 2009 r. We Wrocławiu nowe oferty podrożały o 6 proc., a w Trójmieście – o 3 proc.

W pozostałych badanych przez Reas aglomeracjach, czyli w Łodzi, Poznaniu i Krakowie, na razie do sprzedaży trafiają coraz tańsze mieszkania – czytamy dalej w Rzeczpospolitej. Do największych zmian doszło w Łodzi, gdzie analitycy odnotowali spadek rzędu 35 proc. – przy czym to de facto różnica między II i IV kwartałem, gdyż w III nie było żadnych nowych ofert.

 


Źródło: Rzeczpospolita

Ceny mieszkań znowu w górę

W Warszawie, Wrocławiu i Trójmieście ceny mieszkań podbijają najdroższe apartamenty. Deweloperzy coraz mniej chętnie dają rabaty – podaje Rzeczpospolita.
Z najnowszych danych firmy badawczej Reas wynika, że pod koniec ubiegłego roku w biurach sprzedaży deweloperów pojawiły się lokale o średnich cenach znacząco wyższych od ofert, które trafiły na rynek w III kwartale 2009 r. Do podwyżek doszło na razie w trzech ośrodkach – zaznacza dziennik.

mieszkania

Największe zmiany nastąpiły w Warszawie, gdzie w ostatnich miesiącach deweloperzy zaczęli wprowadzać lokale za średnio 7,8 tys. zł za mkw. To skok o 7 proc. w porównaniu z III kwartałem 2009 r. We Wrocławiu nowe oferty podrożały o 6 proc., a w Trójmieście – o 3 proc.

W pozostałych badanych przez Reas aglomeracjach, czyli w Łodzi, Poznaniu i Krakowie, na razie do sprzedaży trafiają coraz tańsze mieszkania – czytamy dalej w Rzeczpospolitej. Do największych zmian doszło w Łodzi, gdzie analitycy odnotowali spadek rzędu 35 proc. – przy czym to de facto różnica między II i IV kwartałem, gdyż w III nie było żadnych nowych ofert.

 


Źródło: Rzeczpospolita

Komu wynająć? Najlepiej gminie

Gmina Białystok, by zaspokoić potrzeby rodzin oczekujących w długiej kolejce na lokal z zasobów gminnych, wynajęła na wolnym rynku ok. dwudziestu mieszkań. Urzędnicy negocjują ceny z właścicielami i dopłacają różnicę między nimi, a cenami w zasobach komunalnych.

Trwający od kilku miesięcy program "Chcesz wynająć mieszkanie? Zrób to gminie Białystok" powoli zaczyna przynosić rezultaty - powiedział PAP dyrektor Zarządu Mienia Komunalnego Andrzej Ostrowski. W jego ocenie, aby rozładować długą kolejkę oczekujących, potrzeba ok. 30-40 wynajętych mieszkań.

Jak wyjaśnił, nie chodzi o to, że taka jest kolejka oczekujących (jest kilka razy dłuższa), ale taka liczba mieszkań zapewniłaby ruch w zasobach komunalnych. Podał przykład rodzin, które są dobrym najemcą, nie stwarzającym trudności dla sąsiadów i gminy, które muszą jednak mieszkać w mieszkaniach o niskim standardzie, na poziomie lokali socjalnych, bo nie ma ich gdzie przenieść.

Dyrektor Ostrowski tłumaczy, że przekwaterowanie takiej rodziny do mieszkania z wynajmu na wolnym rynku nie tylko poprawia standard jej życia. Do zwolnionego lokalu trafi wówczas lokator od lat oczekujący na eksmisję z mieszkania, które - także zwolnione - trafi do osób z długiej kolejki oczekujących.

Podaje też przykład budynków w złym stanie technicznym, wymagających szybkiego remontu, wręcz zagrażających zdrowiu czy życiu lokatorów. Przekwaterowanie do wynajętych mieszkań rodzin, daje możliwość generalnego remontu.

Ostrowski przyznał, że głównym problemem z wynajmem na wolnym rynku jest nieufność, obawy wynajmującego wobec lokatorów wskazanych przez Zarząd Mienia Komunalnego. "My swoim urzędem gwarantujemy pewnego, wiarygodnego płatnika, bo my nim jesteśmy. Jednocześnie dobieramy do tych mieszkań osoby, które nie zakłócają spokoju. Staramy się, żeby to były osoby sprawdzone, co do których nie było żadnych zastrzeżeń" - dodał.

Dodał, że różnice w cenie, między czynszem komunalnym a wynegocjowanymi cenami, to kwoty rzędu 200-250 zł, które dopłaca gmina. Ostrowski dodał, że zgłaszają się też właściciele mieszkań, którzy wolą mieć niższą stawkę, ale pewnego płatnika na dłuższy czas (umowy z gminą są podpisywane na czas nieokreślony lub co najmniej 5 lat).

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Komu wynająć? Najlepiej gminie

Gmina Białystok, by zaspokoić potrzeby rodzin oczekujących w długiej kolejce na lokal z zasobów gminnych, wynajęła na wolnym rynku ok. dwudziestu mieszkań. Urzędnicy negocjują ceny z właścicielami i dopłacają różnicę między nimi, a cenami w zasobach komunalnych.

Trwający od kilku miesięcy program "Chcesz wynająć mieszkanie? Zrób to gminie Białystok" powoli zaczyna przynosić rezultaty - powiedział PAP dyrektor Zarządu Mienia Komunalnego Andrzej Ostrowski. W jego ocenie, aby rozładować długą kolejkę oczekujących, potrzeba ok. 30-40 wynajętych mieszkań.

Jak wyjaśnił, nie chodzi o to, że taka jest kolejka oczekujących (jest kilka razy dłuższa), ale taka liczba mieszkań zapewniłaby ruch w zasobach komunalnych. Podał przykład rodzin, które są dobrym najemcą, nie stwarzającym trudności dla sąsiadów i gminy, które muszą jednak mieszkać w mieszkaniach o niskim standardzie, na poziomie lokali socjalnych, bo nie ma ich gdzie przenieść.

Dyrektor Ostrowski tłumaczy, że przekwaterowanie takiej rodziny do mieszkania z wynajmu na wolnym rynku nie tylko poprawia standard jej życia. Do zwolnionego lokalu trafi wówczas lokator od lat oczekujący na eksmisję z mieszkania, które - także zwolnione - trafi do osób z długiej kolejki oczekujących.

Podaje też przykład budynków w złym stanie technicznym, wymagających szybkiego remontu, wręcz zagrażających zdrowiu czy życiu lokatorów. Przekwaterowanie do wynajętych mieszkań rodzin, daje możliwość generalnego remontu.

Ostrowski przyznał, że głównym problemem z wynajmem na wolnym rynku jest nieufność, obawy wynajmującego wobec lokatorów wskazanych przez Zarząd Mienia Komunalnego. "My swoim urzędem gwarantujemy pewnego, wiarygodnego płatnika, bo my nim jesteśmy. Jednocześnie dobieramy do tych mieszkań osoby, które nie zakłócają spokoju. Staramy się, żeby to były osoby sprawdzone, co do których nie było żadnych zastrzeżeń" - dodał.

Dodał, że różnice w cenie, między czynszem komunalnym a wynegocjowanymi cenami, to kwoty rzędu 200-250 zł, które dopłaca gmina. Ostrowski dodał, że zgłaszają się też właściciele mieszkań, którzy wolą mieć niższą stawkę, ale pewnego płatnika na dłuższy czas (umowy z gminą są podpisywane na czas nieokreślony lub co najmniej 5 lat).

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Gwarancje zapłaty dla firm budowlanych

Wykonawcy i podwykonawcy będą mogli wystąpić do inwestora o udzielenie im gwarancji zapłaty za roboty budowlane – informuje „Dziennik Gazeta Prawna".
godnie z ostatnią nowelizacją kodeksu cywilnego, wykonawcy i podwykonawcy robót budowlanych będą mogli żądać od inwestora gwarancji zapłaty za roboty budowlane. Ze swoim żądaniem będą oni mogli wystąpić na każdym etapie prac, a nie tylko przy podpisywaniu umowy – zaznacza „Dziennik Gazeta Prawna". Gwarancja zapłaty za roboty budowlane będzie udzielana do wysokości ewentualnego roszczenia z tytułu wynagrodzenia wynikającego z umowy oraz robót dodatkowych lub koniecznych do wykonania umowy, zaakceptowanych na piśmie przez inwestora.
 
Na udzielenie gwarancji inwestor będzie miał 45 dni od wystąpienia z takim żądaniem przez wykonawcę lub podwykonawcę. Będzie ona udzielana w formie gwarancji bankowej lub ubezpieczeniowej, a także akredytywy bankowej lub poręczenia banku udzielonego na zlecenie inwestora. Koszty wynikające z tytułu zabezpieczenia wierzytelności w równych częściach będzie ponosił inwestor oraz wykonawca lub podwykonawca – czytamy.
 

 

 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Gwarancje zapłaty dla firm budowlanych

Wykonawcy i podwykonawcy będą mogli wystąpić do inwestora o udzielenie im gwarancji zapłaty za roboty budowlane – informuje „Dziennik Gazeta Prawna".
godnie z ostatnią nowelizacją kodeksu cywilnego, wykonawcy i podwykonawcy robót budowlanych będą mogli żądać od inwestora gwarancji zapłaty za roboty budowlane. Ze swoim żądaniem będą oni mogli wystąpić na każdym etapie prac, a nie tylko przy podpisywaniu umowy – zaznacza „Dziennik Gazeta Prawna". Gwarancja zapłaty za roboty budowlane będzie udzielana do wysokości ewentualnego roszczenia z tytułu wynagrodzenia wynikającego z umowy oraz robót dodatkowych lub koniecznych do wykonania umowy, zaakceptowanych na piśmie przez inwestora.
 
Na udzielenie gwarancji inwestor będzie miał 45 dni od wystąpienia z takim żądaniem przez wykonawcę lub podwykonawcę. Będzie ona udzielana w formie gwarancji bankowej lub ubezpieczeniowej, a także akredytywy bankowej lub poręczenia banku udzielonego na zlecenie inwestora. Koszty wynikające z tytułu zabezpieczenia wierzytelności w równych częściach będzie ponosił inwestor oraz wykonawca lub podwykonawca – czytamy.
 

 

 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Nowa definicja obiektu budowlanego

Zmiana definicji obiektu budowlanego, która miała ją tylko doprecyzować, może mieć kosztowne skutki dla przedsiębiorców – podaje „Dziennik Gazeta Prawna".
ak czytamy dalej, nowelizacja prawa budowlanego, która właśnie czeka na podpis prezydenta, zmienia definicję obiektu budowlanego. Zmiana ta jest na pozór kosmetyczna – do sformułowania, że obiektem budowlanym jest budynek wraz z instalacjami i urządzeniami technicznymi, dodano: służącymi do eksploatacji tego budynku. Nowa definicja obiektu budowlanego wpłynie na rozliczenie podatkowe.
 
Przedsiębiorcy nadal będą musieli płacić podatek od nieruchomości od posiadanych budynków. Podatek płaci się od powierzchni nieruchomości i maksymalna stawka może wynieść 20,51 zł od 1 mk w. – przypomina dziennik. Jednak dodatkowo trzeba będzie zapłacić podatek od budowli znajdujących się w opodatkowanych już budynkach. Budowlą będą na przykład maszyny, instalacje techniczne. Podatek od tych budowli trzeba będzie zapłacić według stawki 2-proc., liczonej od wartości obiektu. Dla firm posiadających duże zasoby nieruchomości, np. fabryk, taka zmiana prawa może być bardzo kosztowna – zauważa gazeta.
 
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Nowa definicja obiektu budowlanego

Zmiana definicji obiektu budowlanego, która miała ją tylko doprecyzować, może mieć kosztowne skutki dla przedsiębiorców – podaje „Dziennik Gazeta Prawna".
ak czytamy dalej, nowelizacja prawa budowlanego, która właśnie czeka na podpis prezydenta, zmienia definicję obiektu budowlanego. Zmiana ta jest na pozór kosmetyczna – do sformułowania, że obiektem budowlanym jest budynek wraz z instalacjami i urządzeniami technicznymi, dodano: służącymi do eksploatacji tego budynku. Nowa definicja obiektu budowlanego wpłynie na rozliczenie podatkowe.
 
Przedsiębiorcy nadal będą musieli płacić podatek od nieruchomości od posiadanych budynków. Podatek płaci się od powierzchni nieruchomości i maksymalna stawka może wynieść 20,51 zł od 1 mk w. – przypomina dziennik. Jednak dodatkowo trzeba będzie zapłacić podatek od budowli znajdujących się w opodatkowanych już budynkach. Budowlą będą na przykład maszyny, instalacje techniczne. Podatek od tych budowli trzeba będzie zapłacić według stawki 2-proc., liczonej od wartości obiektu. Dla firm posiadających duże zasoby nieruchomości, np. fabryk, taka zmiana prawa może być bardzo kosztowna – zauważa gazeta.
 
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Mniejsze zainteresowanie zakupami nieruchomości w Wielkiej Brytanii

Mniejsze zainteresowanie zakupami nieruchomości w Wielkiej Brytanii
Chłodny styczeń na brytyjskim rynku nieruchomości Z danych agencji ratingowej Fitch wynika, że w styczniu wzrosła w USA liczba kredytów o dużej wartości (tzw. prime jumbo), w przypadku których występuje opóźnienie ze spłatą. Odsetek takich kredytów, które mają przynajmniej 60-dniowe opóźnienie w obsłudze, wzrósł w styczniu do 9,6% z 9,2% w grudniu. W następnych miesiącach oczekiwany jest wzrost powyżej 10%.
To kolejny w ostatnim czasie sygnał, po kulejących wciąż wydatkach budowlanych czy słabej sprzedaży domów na rynku wtórnym, potwierdzający trudności z wychodzeniem z amerykańskiego rynku nieruchomości z recesji.

Podobne wnioski dotyczą Wielkiej Brytanii. Styczniowe badanie agentów nieruchomościowych wykazało 20-proc przewagę tych, którzy wskazują na spadek liczby zapytań od nowych nabywców nad tymi, którzy odnotowali ich wzrost. W grudniu bilans zamknął się przewagą 18 pkt proc. Jednocześnie z plus 15 pkt proc. do minus 5 pkt proc. spadło saldo pośredników sygnalizujących wzrost zainteresowania sprzedażą domów.

O wyzwaniach, przed jakimi w dalszym ciągu stoi sektor bankowy na świecie przypomniał Jamie Caruana, prezes Banku Rozliczeń Międzynarodowych, który w liście do szefów banków centralnych napisał, że wymogi kapitałowe dla banków są wciąż niewystarczające, by zapewnić im stabilność finansową. Caruana jest przekonany, że zmiany powinny pójść w takim kierunku, by w czasach prosperity instytucje gromadziły „bufor” kapitału z którego mogłyby korzystać, gdy warunki gospodarcze się pogorszą. Wszelkie rozwiązania zmuszające banki do utrzymywania większych kapitałów ograniczałyby ich zdolność do udzielania kredytów.

ZWRÓĆ  UWAGĘ:

Rynki nieruchomości w USA i Wielkiej Brytanii z trudem wychodzą z recesji, co negatywnie rzutuje na perspektyw odradzania się koniunktury gospodarczej w tych krajach.

Styczeń był w Wielkiej Brytanii najsłabszym miesiącem od 15 lat pod względem rocznego wzrostu sprzedaży detalicznej (podniosła się jedynie o 1,2%).

Wyniki finansowe za IV kwartał 2009 r. największych spółek na naszym rynku mogą mieć niewielki wpływ na koniunkturę giełdową.

Rynek dnia-Akcje banków


Reakcja inwestorów na wyniki za IV kwartał BRE Banku, które okazały się na poziomie zysku netto gorsze od spodziewanych, wskazuje, że rozpoczynający się stopniowo sezon publikacji sprawozdań finansowych przez nasze spółki nie będzie miał większego wpływu na koniunkturę giełdową. Kurs BRE tak jak innych banków odrabiał wczoraj ubiegłotygodniowe straty.

Z punktu widzenia dalszej kondycji akcji banków dużo ważniejsze będą globalne przepływy kapitału i oceny inwestorów perspektyw branży finansowej w związku z pomysłami regulatorów na jej funkcjonowanie w przyszłości.

Analiza techniczna indeksu WIG-Banki nie pozwala spodziewać się w najbliższym czasie nic dobrego. Doszło do opuszczenia wielotygodniowej konsolidacji. Miała wysokość ok. 500 pkt. To każe liczyć się ze spadkiem indeksu przynajmniej do 5,2 tys. pkt.



Katarzyna Siwek
Home Broker

inwestycje.pl

Mniejsze zainteresowanie zakupami nieruchomości w Wielkiej Brytanii

Mniejsze zainteresowanie zakupami nieruchomości w Wielkiej Brytanii
Chłodny styczeń na brytyjskim rynku nieruchomości Z danych agencji ratingowej Fitch wynika, że w styczniu wzrosła w USA liczba kredytów o dużej wartości (tzw. prime jumbo), w przypadku których występuje opóźnienie ze spłatą. Odsetek takich kredytów, które mają przynajmniej 60-dniowe opóźnienie w obsłudze, wzrósł w styczniu do 9,6% z 9,2% w grudniu. W następnych miesiącach oczekiwany jest wzrost powyżej 10%.
To kolejny w ostatnim czasie sygnał, po kulejących wciąż wydatkach budowlanych czy słabej sprzedaży domów na rynku wtórnym, potwierdzający trudności z wychodzeniem z amerykańskiego rynku nieruchomości z recesji.

Podobne wnioski dotyczą Wielkiej Brytanii. Styczniowe badanie agentów nieruchomościowych wykazało 20-proc przewagę tych, którzy wskazują na spadek liczby zapytań od nowych nabywców nad tymi, którzy odnotowali ich wzrost. W grudniu bilans zamknął się przewagą 18 pkt proc. Jednocześnie z plus 15 pkt proc. do minus 5 pkt proc. spadło saldo pośredników sygnalizujących wzrost zainteresowania sprzedażą domów.

O wyzwaniach, przed jakimi w dalszym ciągu stoi sektor bankowy na świecie przypomniał Jamie Caruana, prezes Banku Rozliczeń Międzynarodowych, który w liście do szefów banków centralnych napisał, że wymogi kapitałowe dla banków są wciąż niewystarczające, by zapewnić im stabilność finansową. Caruana jest przekonany, że zmiany powinny pójść w takim kierunku, by w czasach prosperity instytucje gromadziły „bufor” kapitału z którego mogłyby korzystać, gdy warunki gospodarcze się pogorszą. Wszelkie rozwiązania zmuszające banki do utrzymywania większych kapitałów ograniczałyby ich zdolność do udzielania kredytów.

ZWRÓĆ  UWAGĘ:

Rynki nieruchomości w USA i Wielkiej Brytanii z trudem wychodzą z recesji, co negatywnie rzutuje na perspektyw odradzania się koniunktury gospodarczej w tych krajach.

Styczeń był w Wielkiej Brytanii najsłabszym miesiącem od 15 lat pod względem rocznego wzrostu sprzedaży detalicznej (podniosła się jedynie o 1,2%).

Wyniki finansowe za IV kwartał 2009 r. największych spółek na naszym rynku mogą mieć niewielki wpływ na koniunkturę giełdową.

Rynek dnia-Akcje banków


Reakcja inwestorów na wyniki za IV kwartał BRE Banku, które okazały się na poziomie zysku netto gorsze od spodziewanych, wskazuje, że rozpoczynający się stopniowo sezon publikacji sprawozdań finansowych przez nasze spółki nie będzie miał większego wpływu na koniunkturę giełdową. Kurs BRE tak jak innych banków odrabiał wczoraj ubiegłotygodniowe straty.

Z punktu widzenia dalszej kondycji akcji banków dużo ważniejsze będą globalne przepływy kapitału i oceny inwestorów perspektyw branży finansowej w związku z pomysłami regulatorów na jej funkcjonowanie w przyszłości.

Analiza techniczna indeksu WIG-Banki nie pozwala spodziewać się w najbliższym czasie nic dobrego. Doszło do opuszczenia wielotygodniowej konsolidacji. Miała wysokość ok. 500 pkt. To każe liczyć się ze spadkiem indeksu przynajmniej do 5,2 tys. pkt.



Katarzyna Siwek
Home Broker

inwestycje.pl

Nieruchomości: Zagraniczne rynki kuszą

Zakup nieruchomości za granicą nadal postrzegany jest jako nieosiągalny luksus, podczas gdy w wielu krajach świata nieruchomości są dużo tańsze niż w Polsce. Jak wygląda sytuacja na rynku nieruchomości zagranicznych? Hiszpania, Egipt czy Dubaj? Które kierunki najczęściej zachęcają inwestorów z Polski? W które można śmiało inwestować, a których się wystrzegać?
„Miejsca na ziemi nie przybywa, dlatego ceny nieruchomości tylko czasem tanieją, ale tak naprawdę stale powoli rosną” mawiają z optymizmem ludzie z branży deweloperskiej. Nieruchomości zagraniczne są ciągle jeszcze nowym tematem, ale w ostatnim czasie stają się coraz ciekawszą alternatywą dla inwestorów z Polski. Co więcej, zdarza się, że klienci często mają za mało pieniędzy, aby zakupić nieruchomość w Polsce i  wtedy decydują się na zakup nieruchomości za granicą. -W Polsce zakup nieruchomości za granicą jest nadal postrzegany jako luksus, podczas gdy w wielu krajach nieruchomości są dużo tańsze niż w Polsce. Chociażby w Egipcie można już zakupić nieruchomość od ok. £15.000, a w Hiszpanii lub we Włoszech ceny są porównywalne do polskich – mówi Joanna Kaczyńska z  Nieruchomości za Granicą.

Jak pokazują ostatnie wydarzenia na rynku, kryzys nie ominął również i tego segmentu inwestycyjnego. - Obserwujemy, że klient z mniej zasobnym portfelem, który czasem kredytował zakup wymarzonej nieruchomości teraz powstrzymuje się od zakupu, ale nadal widzimy, że pomimo tzw. kryzysu mamy transakcje za 250 tys. EUR, 370 tys. EUR i więcej – mówi Grzegorz Gurbala z firmy Greg-Nieruchomości.




Generalnie spadek tempa wzrostu cen nieruchomości odnotowano na wszystkich rynkach europejskich. Jeśli chodzi o nieruchomości na Cyprze czy w Grecji, sytuacja wygląda analogicznie. –W I kwartale 2009 roku deweloper, z którym współpracujemy zanotował spadek liczby sprzedaży nieruchomości w Bułgarii, Grecji i na Cyprze, natomiast, II i III kwartał były lepsze od I. Niewątpliwie trudniej w roku 2009 było klienta pozyskać oraz zachęcić go do zakupu nieruchomości. Z pewnością wymagało to trochę więcej wysiłku – przyznaje Justyna Muraszko z Royal Properties.

Na rynku wciąż jednak można spotkać wiele okazji cenowych i atrakcyjnych kierunków inwestycyjnych. - Najtańszy jest Egipt, gdzie ceny zaczynają się od £ 15.000. We Włoszech, w Kalabrii można zakupić nieruchomość już od EUR 50.000. W Hiszpanii ceny za mniejsze nieruchomości są podobne. Można znaleźć również i takie oferty, gdzie szeregowce w Hiszpanii na Costa Blanca kosztują tylko EUR 85.000 i to w bliskiej odległości od plaży – przyznaje Kaczyńska.

Średnie ceny nieruchomości za mkw w poszczególnych krajach

Hiszpania

1500-2500 EUR/m2

Portugalia

1500-2000 EUR/m2

Francja

2800-3200 EUR/m2

Włochy

2000-3000 EUR/m2

Chorwacja

1600-2200 EUR/m2

Grecja

1500-2200 EUR/m2

Cypr

2000-2400 EUR/m2

Bułgaria

900-1800 EUR/m2

Źródło:  Greg-Nieruchomości

Hiszpania wiedzie prym
Właśnie w Hiszpanii Polacy kupują najwięcej nieruchomości. Kraj ten przyciąga zarówno niskimi cenami, jak też rozwiniętym systemem zarządzania nieruchomościami.  - Kryzys na rynku hiszpańskim jest najbardziej odczuwalny i ceny nieruchomości przejętych przez bank sięgają dziś nawet 40-60% cen z przełomu 2007/2008 roku, stąd ta - nadal spora - ilość transakcji – dodaje Gurbala.

- Ceny powinny w niedługim czasie zacząć rosnąć, ale nie osiągną już prawdopodobnie tych ze szczytu tj. 2006/2007 roku, ale dziś możemy spotkać naprawdę sporo okazji, apartament 1000-1200m2 na wybrzeżu Costa Blanca można nabyć już naprawdę tanio – przyznaje Grzegorz Gurbala.

- W obecnej chwili mamy ponad tysiąc nieruchomości w naszej bazie danych, wiele z nich zostało przejęte przez banki. Czasem też właściciele są zdesperowani i chcą sprzedać nieruchomość jak najszybciej. W takiej sytuacji można znaleźć niesamowite okazje i ceny o 40-60% niższe niż 2-3 lata temu – mówi Kaczyńska.

Zmierzch Dubaju?

Dubaj był ciekawą ofertą dla inwestorów wówczas, gdy gospodarka w Zjednoczonych Emiratach Arabskich kwitła. Miasto kusiło perspektywą dużych zysków, ściągając przedsiębiorców i inwestorów z całego świata.  W chwili obecnej odczuwalny jest poważny kryzys na tym rynku. -Kiedyś, a dokładnie w latach 2003-2004, inwestorzy kupowali w Dubaju jednego dnia nieruchomości, czasami całe piętra, a nazajutrz odsprzedawali je trzykrotnie drożej – mówi Joanna Kaczyńska. Te czasy minęły i obserwując tamtejszy rynek widać na nim bardzo wyraźnie skutki zawirowań gospodarczych. - Dubaj, to mit, który niestety już runął po ogłoszeniu przez szejków arabskich niemożności spłacenia w terminie ogromnego kredytu. Niestety ceny w Dubaju spadają drastycznie i myślę, że nieprędko będzie tam lepiej na rynku nieruchomości – mówi Justyna Muraszko. Podobnego zdania jest również Grzegorz Gurbala, który przyznaje, że  maleje popyt na nieruchomości w Dubaju. Ceny na tym rynku zaczęły drastycznie spadać, sięgając około -30% do cen z początku 2008 roku.

Nie wszystko jednak stracone. -Oczywiście, tam gdzie jest kryzys, również można znaleźć „okazje”, tańsze nieruchomości znajdziemy też w Dubaju. Gdy inwestor liczy na wzrost wartości w przyszłości, powinien zdecydować się na kupno teraz, gdy ceny są tak niskie.. Oczywiście nie należy liczyć na wzbogacenie się na tej nieruchomości w ciągu 2 tygodni lub nawet kilku miesięcy – przyznaje Joanna Kaczyńska.

Modne kierunki
Atrakcyjnych kierunków nie brakuje. Ostatnio szczególnie modne stały się kurorty w Chorwacji, Bułgarii czy w Egipcie. -Chorwacja, której rynek nieruchomości pomimo światowego kryzysu utrzymuje nadal minimalnie wzrostowy trend, a perspektywa wejścia do Unii Europejskiej i coraz bardziej liberalne prawo także w nabywaniu nieruchomości przez obcokrajowców powinno owocować większym popytem, a tym samym dalszym wzrostem cen – przyznaje Gurbala.

W Egipcie można zakupić nieruchomość na własność kilkakrotnie lub kilkunastokrotnie taniej niż w krajach Unii Europejskiej. -Egipt jest znakomitą opcją dla inwestorów o mniejszym budżecie. Tutaj również są nieruchomości z gwarancją wynajmu. Przykładowo, posiadamy w ofercie nieruchomości w 5* Hotelu z dożywotnią gwarancją zysku 7% rocznie. Jest to również doskonała opcja dla tych, którzy chcą również korzystać z tej nieruchomości. Właściciel może mieszkać w niej darmowo 4 tygodnie w roku, ciągle otrzymując zysk z wynajmu 7% (wartości nieruchomości) rocznie – mówi Kaczyńska.

Ciekawą opcją jest Bułgaria. W dalszym ciągu jest ona stosunkowo tania. 1 mkw mieszkania położonego na Słonecznym Brzegu kosztuje średnio od 1200 do 2500 EUR. -Ceny nie spadły, są na takim samym poziomie jak w zeszłym roku, natomiast w najlepszych lokalizacjach - jak Słoneczny Brzeg czy Warna – utrzymują trend wzrostowy – mówi Justyna Muraszko.

Amerykańskie domy na sprzedaż
Silne zawirowania gospodarcze wpłynęły na gwałtowne zmiany cen, popytu i podaży na amerykańskim rynku nieruchomości. To dobre czasy dla zagranicznych inwestorów, którzy na tym rynku zdecydują się ulokować swój kapitał. Zniżki, na jakie możemy liczyć w stosunku do pierwotnych cen nieruchomości sięgają nawet 60 proc.

 W przypadku amerykańskich nieruchomości najważniejsza jest lokalizacja.  -Jest to wynikiem tego, że przykładowo na Florydzie można znaleźć dom w dobrej lokalizacji za np. USD 300.000 i bardzo podobny dom, w gorszej lokalizacji za połowę tej ceny. Inwestorów często zachęcają tak niskie kwoty jednak później dom w gorszej lokalizacji trudniej jest wynająć lub odsprzedać, dlatego zawsze należy dowiedzieć się, czy lokalizacja jest popularna – radzi Joanna Kaczyńska.

Młode rynki wchodzą do gry
Inwestowanie w krajach o dużym potencjale wzrostowym, jak np. Albania, Rumunia może przynieść duży zysk, ale jednocześnie  związane jest z większym ryzykiem. Niejednokrotnie są to kraje rozwijające się, dlatego czasami na owoce inwestycji trzeba czekać wiele lat. Niewielu inwestorów się na to decyduje. -Z doświadczenia wiemy, że większość inwestorów woli inwestycje, które dają zysk od razu, np. poprzez gwarancję wynajmu lub mają ogromny potencjał inwestycyjny, np. pokoje hotelowe. W Polsce jest  jednak małe zainteresowanie takimi krajami – mówi Joanna Kaczyńska.

W stronę egzotyki
Przed inwestorami na rynku nieruchomości zagranicznych świat stoi otworem. Modne stają się odległe azjatyckie zakątki, dynamicznie rozwijające się kraje Ameryki Południowej czy nieodkryte dotąd wyspy archipelagu Karaibów.

Ostatnio popularnym kierunkiem inwestycyjnym stała się Brazylia, jako najsilniejszy gospodarczo kraj Ameryki Południowej. Szczególnie atrakcyjne są mieszkania hotelowe w dużych kompleksach wakacyjnych. Poszukiwane są szczególnie luksusowe apartamenty na wybrzeżu. Koszty zarządzania i utrzymania takich nieruchomości są dużo niższe od europejskich. Innym egzotycznym kierunkiem jest Margarita - jedna z wysp archipelagu Karaibów, odkryta całkiem niedawno przez inwestorów. Obszar ten uznaje się za szczególnie perspektywiczny. Motorem napędzającym wzrost wartości nieruchomości na tej wenezuelskiej wyspie ma być wzrastający ruch turystyczny. Do bogatych walorów krajobrazowych dochodzą stosunkowo niskie ceny nieruchomości. Domy i mieszkania można nabywać na własność właściwie bez żadnych ograniczeń.

Różowa wizja przyszłości?
Coraz więcej klientów dowiaduje się od swoich znajomych o często tańszych od krajowych nieruchomościach zagranicznych. Jak zauważa Joanna Kaczyńska, w Wielkiej Brytanii posiadanie nieruchomości za granicą to swego rodzaju  „styl życia”, tzw. lifestyle. Prognozuje się, że w ciągu najbliższych 5 lat ok. 2 mln osób ma tam zamiar zakupić nowe nieruchomości za granicą. -Sądzę, że w Polsce posiadanie zagranicznych nieruchomości  również stanie się pewnego rodzaju stylem życia i nie tylko inwestorzy będą posiadali wiedzę na ten temat, ale zwykli ludzie, którzy w ten sposób zechcą spełniać swoje marzenia – przyznaje Kaczyńska. W dalszym ciągu jest to segment odkrywany dopiero przez inwestorów z Polski. -Stosunkowo niewielu Polaków nabywa nieruchomości za granicą. Jest to dla nas temat dość obcy i wzbudzający nieufność, ale myślę, że tak jak Skandynawowie, my również przekonamy się do tego typu inwestycji i liczba zakupionych nieruchomości za granicą będzie stale rosła – podsumowuje Justyna Maruszko.

Jak zauważa Gurbala rynek nieruchomości zagranicznych w perspektywie najbliższych kilku lat czeka rozwój i powolny wzrost cen. -Świadczą o tym sygnały o kończącym się kryzysie i stałe bogacące się społeczeństwo krajów europejskich, w tym także Polaków. Stare powiedzenie ludzi z branży mówi o tym, że w dłuższej perspektywie czasowej nieruchomości to zawsze dobra inwestycja, bo miejsca na ziemi nie przybywa, dlatego ceny nieruchomości tylko czasem tanieją, ale tak naprawdę stale powoli rosną – podsumowuje Grzegorz Gurbala.

Anna Niemczycka
Inwestycje.pl

Nieruchomości: Zagraniczne rynki kuszą

Zakup nieruchomości za granicą nadal postrzegany jest jako nieosiągalny luksus, podczas gdy w wielu krajach świata nieruchomości są dużo tańsze niż w Polsce. Jak wygląda sytuacja na rynku nieruchomości zagranicznych? Hiszpania, Egipt czy Dubaj? Które kierunki najczęściej zachęcają inwestorów z Polski? W które można śmiało inwestować, a których się wystrzegać?
„Miejsca na ziemi nie przybywa, dlatego ceny nieruchomości tylko czasem tanieją, ale tak naprawdę stale powoli rosną” mawiają z optymizmem ludzie z branży deweloperskiej. Nieruchomości zagraniczne są ciągle jeszcze nowym tematem, ale w ostatnim czasie stają się coraz ciekawszą alternatywą dla inwestorów z Polski. Co więcej, zdarza się, że klienci często mają za mało pieniędzy, aby zakupić nieruchomość w Polsce i  wtedy decydują się na zakup nieruchomości za granicą. -W Polsce zakup nieruchomości za granicą jest nadal postrzegany jako luksus, podczas gdy w wielu krajach nieruchomości są dużo tańsze niż w Polsce. Chociażby w Egipcie można już zakupić nieruchomość od ok. £15.000, a w Hiszpanii lub we Włoszech ceny są porównywalne do polskich – mówi Joanna Kaczyńska z  Nieruchomości za Granicą.

Jak pokazują ostatnie wydarzenia na rynku, kryzys nie ominął również i tego segmentu inwestycyjnego. - Obserwujemy, że klient z mniej zasobnym portfelem, który czasem kredytował zakup wymarzonej nieruchomości teraz powstrzymuje się od zakupu, ale nadal widzimy, że pomimo tzw. kryzysu mamy transakcje za 250 tys. EUR, 370 tys. EUR i więcej – mówi Grzegorz Gurbala z firmy Greg-Nieruchomości.




Generalnie spadek tempa wzrostu cen nieruchomości odnotowano na wszystkich rynkach europejskich. Jeśli chodzi o nieruchomości na Cyprze czy w Grecji, sytuacja wygląda analogicznie. –W I kwartale 2009 roku deweloper, z którym współpracujemy zanotował spadek liczby sprzedaży nieruchomości w Bułgarii, Grecji i na Cyprze, natomiast, II i III kwartał były lepsze od I. Niewątpliwie trudniej w roku 2009 było klienta pozyskać oraz zachęcić go do zakupu nieruchomości. Z pewnością wymagało to trochę więcej wysiłku – przyznaje Justyna Muraszko z Royal Properties.

Na rynku wciąż jednak można spotkać wiele okazji cenowych i atrakcyjnych kierunków inwestycyjnych. - Najtańszy jest Egipt, gdzie ceny zaczynają się od £ 15.000. We Włoszech, w Kalabrii można zakupić nieruchomość już od EUR 50.000. W Hiszpanii ceny za mniejsze nieruchomości są podobne. Można znaleźć również i takie oferty, gdzie szeregowce w Hiszpanii na Costa Blanca kosztują tylko EUR 85.000 i to w bliskiej odległości od plaży – przyznaje Kaczyńska.

Średnie ceny nieruchomości za mkw w poszczególnych krajach

Hiszpania

1500-2500 EUR/m2

Portugalia

1500-2000 EUR/m2

Francja

2800-3200 EUR/m2

Włochy

2000-3000 EUR/m2

Chorwacja

1600-2200 EUR/m2

Grecja

1500-2200 EUR/m2

Cypr

2000-2400 EUR/m2

Bułgaria

900-1800 EUR/m2

Źródło:  Greg-Nieruchomości

Hiszpania wiedzie prym
Właśnie w Hiszpanii Polacy kupują najwięcej nieruchomości. Kraj ten przyciąga zarówno niskimi cenami, jak też rozwiniętym systemem zarządzania nieruchomościami.  - Kryzys na rynku hiszpańskim jest najbardziej odczuwalny i ceny nieruchomości przejętych przez bank sięgają dziś nawet 40-60% cen z przełomu 2007/2008 roku, stąd ta - nadal spora - ilość transakcji – dodaje Gurbala.

- Ceny powinny w niedługim czasie zacząć rosnąć, ale nie osiągną już prawdopodobnie tych ze szczytu tj. 2006/2007 roku, ale dziś możemy spotkać naprawdę sporo okazji, apartament 1000-1200m2 na wybrzeżu Costa Blanca można nabyć już naprawdę tanio – przyznaje Grzegorz Gurbala.

- W obecnej chwili mamy ponad tysiąc nieruchomości w naszej bazie danych, wiele z nich zostało przejęte przez banki. Czasem też właściciele są zdesperowani i chcą sprzedać nieruchomość jak najszybciej. W takiej sytuacji można znaleźć niesamowite okazje i ceny o 40-60% niższe niż 2-3 lata temu – mówi Kaczyńska.

Zmierzch Dubaju?

Dubaj był ciekawą ofertą dla inwestorów wówczas, gdy gospodarka w Zjednoczonych Emiratach Arabskich kwitła. Miasto kusiło perspektywą dużych zysków, ściągając przedsiębiorców i inwestorów z całego świata.  W chwili obecnej odczuwalny jest poważny kryzys na tym rynku. -Kiedyś, a dokładnie w latach 2003-2004, inwestorzy kupowali w Dubaju jednego dnia nieruchomości, czasami całe piętra, a nazajutrz odsprzedawali je trzykrotnie drożej – mówi Joanna Kaczyńska. Te czasy minęły i obserwując tamtejszy rynek widać na nim bardzo wyraźnie skutki zawirowań gospodarczych. - Dubaj, to mit, który niestety już runął po ogłoszeniu przez szejków arabskich niemożności spłacenia w terminie ogromnego kredytu. Niestety ceny w Dubaju spadają drastycznie i myślę, że nieprędko będzie tam lepiej na rynku nieruchomości – mówi Justyna Muraszko. Podobnego zdania jest również Grzegorz Gurbala, który przyznaje, że  maleje popyt na nieruchomości w Dubaju. Ceny na tym rynku zaczęły drastycznie spadać, sięgając około -30% do cen z początku 2008 roku.

Nie wszystko jednak stracone. -Oczywiście, tam gdzie jest kryzys, również można znaleźć „okazje”, tańsze nieruchomości znajdziemy też w Dubaju. Gdy inwestor liczy na wzrost wartości w przyszłości, powinien zdecydować się na kupno teraz, gdy ceny są tak niskie.. Oczywiście nie należy liczyć na wzbogacenie się na tej nieruchomości w ciągu 2 tygodni lub nawet kilku miesięcy – przyznaje Joanna Kaczyńska.

Modne kierunki
Atrakcyjnych kierunków nie brakuje. Ostatnio szczególnie modne stały się kurorty w Chorwacji, Bułgarii czy w Egipcie. -Chorwacja, której rynek nieruchomości pomimo światowego kryzysu utrzymuje nadal minimalnie wzrostowy trend, a perspektywa wejścia do Unii Europejskiej i coraz bardziej liberalne prawo także w nabywaniu nieruchomości przez obcokrajowców powinno owocować większym popytem, a tym samym dalszym wzrostem cen – przyznaje Gurbala.

W Egipcie można zakupić nieruchomość na własność kilkakrotnie lub kilkunastokrotnie taniej niż w krajach Unii Europejskiej. -Egipt jest znakomitą opcją dla inwestorów o mniejszym budżecie. Tutaj również są nieruchomości z gwarancją wynajmu. Przykładowo, posiadamy w ofercie nieruchomości w 5* Hotelu z dożywotnią gwarancją zysku 7% rocznie. Jest to również doskonała opcja dla tych, którzy chcą również korzystać z tej nieruchomości. Właściciel może mieszkać w niej darmowo 4 tygodnie w roku, ciągle otrzymując zysk z wynajmu 7% (wartości nieruchomości) rocznie – mówi Kaczyńska.

Ciekawą opcją jest Bułgaria. W dalszym ciągu jest ona stosunkowo tania. 1 mkw mieszkania położonego na Słonecznym Brzegu kosztuje średnio od 1200 do 2500 EUR. -Ceny nie spadły, są na takim samym poziomie jak w zeszłym roku, natomiast w najlepszych lokalizacjach - jak Słoneczny Brzeg czy Warna – utrzymują trend wzrostowy – mówi Justyna Muraszko.

Amerykańskie domy na sprzedaż
Silne zawirowania gospodarcze wpłynęły na gwałtowne zmiany cen, popytu i podaży na amerykańskim rynku nieruchomości. To dobre czasy dla zagranicznych inwestorów, którzy na tym rynku zdecydują się ulokować swój kapitał. Zniżki, na jakie możemy liczyć w stosunku do pierwotnych cen nieruchomości sięgają nawet 60 proc.

 W przypadku amerykańskich nieruchomości najważniejsza jest lokalizacja.  -Jest to wynikiem tego, że przykładowo na Florydzie można znaleźć dom w dobrej lokalizacji za np. USD 300.000 i bardzo podobny dom, w gorszej lokalizacji za połowę tej ceny. Inwestorów często zachęcają tak niskie kwoty jednak później dom w gorszej lokalizacji trudniej jest wynająć lub odsprzedać, dlatego zawsze należy dowiedzieć się, czy lokalizacja jest popularna – radzi Joanna Kaczyńska.

Młode rynki wchodzą do gry
Inwestowanie w krajach o dużym potencjale wzrostowym, jak np. Albania, Rumunia może przynieść duży zysk, ale jednocześnie  związane jest z większym ryzykiem. Niejednokrotnie są to kraje rozwijające się, dlatego czasami na owoce inwestycji trzeba czekać wiele lat. Niewielu inwestorów się na to decyduje. -Z doświadczenia wiemy, że większość inwestorów woli inwestycje, które dają zysk od razu, np. poprzez gwarancję wynajmu lub mają ogromny potencjał inwestycyjny, np. pokoje hotelowe. W Polsce jest  jednak małe zainteresowanie takimi krajami – mówi Joanna Kaczyńska.

W stronę egzotyki
Przed inwestorami na rynku nieruchomości zagranicznych świat stoi otworem. Modne stają się odległe azjatyckie zakątki, dynamicznie rozwijające się kraje Ameryki Południowej czy nieodkryte dotąd wyspy archipelagu Karaibów.

Ostatnio popularnym kierunkiem inwestycyjnym stała się Brazylia, jako najsilniejszy gospodarczo kraj Ameryki Południowej. Szczególnie atrakcyjne są mieszkania hotelowe w dużych kompleksach wakacyjnych. Poszukiwane są szczególnie luksusowe apartamenty na wybrzeżu. Koszty zarządzania i utrzymania takich nieruchomości są dużo niższe od europejskich. Innym egzotycznym kierunkiem jest Margarita - jedna z wysp archipelagu Karaibów, odkryta całkiem niedawno przez inwestorów. Obszar ten uznaje się za szczególnie perspektywiczny. Motorem napędzającym wzrost wartości nieruchomości na tej wenezuelskiej wyspie ma być wzrastający ruch turystyczny. Do bogatych walorów krajobrazowych dochodzą stosunkowo niskie ceny nieruchomości. Domy i mieszkania można nabywać na własność właściwie bez żadnych ograniczeń.

Różowa wizja przyszłości?
Coraz więcej klientów dowiaduje się od swoich znajomych o często tańszych od krajowych nieruchomościach zagranicznych. Jak zauważa Joanna Kaczyńska, w Wielkiej Brytanii posiadanie nieruchomości za granicą to swego rodzaju  „styl życia”, tzw. lifestyle. Prognozuje się, że w ciągu najbliższych 5 lat ok. 2 mln osób ma tam zamiar zakupić nowe nieruchomości za granicą. -Sądzę, że w Polsce posiadanie zagranicznych nieruchomości  również stanie się pewnego rodzaju stylem życia i nie tylko inwestorzy będą posiadali wiedzę na ten temat, ale zwykli ludzie, którzy w ten sposób zechcą spełniać swoje marzenia – przyznaje Kaczyńska. W dalszym ciągu jest to segment odkrywany dopiero przez inwestorów z Polski. -Stosunkowo niewielu Polaków nabywa nieruchomości za granicą. Jest to dla nas temat dość obcy i wzbudzający nieufność, ale myślę, że tak jak Skandynawowie, my również przekonamy się do tego typu inwestycji i liczba zakupionych nieruchomości za granicą będzie stale rosła – podsumowuje Justyna Maruszko.

Jak zauważa Gurbala rynek nieruchomości zagranicznych w perspektywie najbliższych kilku lat czeka rozwój i powolny wzrost cen. -Świadczą o tym sygnały o kończącym się kryzysie i stałe bogacące się społeczeństwo krajów europejskich, w tym także Polaków. Stare powiedzenie ludzi z branży mówi o tym, że w dłuższej perspektywie czasowej nieruchomości to zawsze dobra inwestycja, bo miejsca na ziemi nie przybywa, dlatego ceny nieruchomości tylko czasem tanieją, ale tak naprawdę stale powoli rosną – podsumowuje Grzegorz Gurbala.

Anna Niemczycka
Inwestycje.pl

Wykup gruntu znacznie tańszy niż użytkowanie wieczyste

Roczny koszt z tytułu wykupu gruntu może być znacznie niższy niż opłata za użytkowanie wieczyste. W ciągu 20 lat różnica może wynieść nawet ponad 100 tys. zł – wskazuje analiza Home Broker. Przekształcić grunt na preferencyjnych warunkach można jednak tylko do połowy 2011 roku.
Zgodnie z ustaleniami Home Broker, podwyżki opłat z tytułu użytkowania wieczystego rzędu 50 – 150% są obecnie normą. Doskwierają one tym bardziej, że najczęściej dokonywane są co 3–4 lata. W przypadku rzadszych aktualizacji możemy się natomiast spodziewać horrendalnych podwyżek opłat sięgających nawet tysiąca procent. Podwyżki takie są wynikiem wzrostu wartości gruntu, przekazanego w użytkowanie wieczyste. Tym bardziej warto rozważyć przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności.

Wysokie podwyżki stymulują przekształcenia

Jak pokazują informacje Home Broker, użytkownicy wieczyści na poznańskich Podolanach otrzymali w zeszłym roku podwyżki rzędu nawet 600%, przez co urząd zalała lawina wniosków o przekształcenie. - Takie podwyżki były w Poznaniu sytuacją niemalże masową rok temu, stąd lawinowo wzrosła liczba wniosków o wykup terenów, które były w użytkowaniu wieczystym. Okres oczekiwania na wydanie decyzji w tej sprawie to w tej chwili nawet dwa lata. - podaje Michał Sakowski doradca Home Broker.

W Warszawie natomiast nie ma reguły w kwestii długości procesu przekształcenia. - Jeden z klientów przekształcił działkę w dwa miesiące – mówi Michał Abramczyk, doradca Home Broker – Jednak w przypadku innej klientki na Mokotowie proces ten trwa już ponad rok – dodaje.

Przekształć, aby nie płacić

Zarówno w przypadku gruntów zabudowanych, jak i przeznaczonych na cele mieszkaniowe (w tym np. garaże), możliwe jest przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności. Wtedy, jako właściciele (osoby fizyczne), nie będziemy już ponosić opłat z tytułu użytkowania wieczystego. Aby dokonać takiego przekształcenia trzeba złożyć wniosek w odpowiednim urzędzie oraz wnieść opłatę za przekształcenie. Wniosek muszą złożyć wszystkie osoby posiadające prawo do danego gruntu. Sprawa jest więc prosta, gdy jesteśmy jedynym użytkownikiem wieczystym gruntu – np. w przypadku domku jednorodzinnego. Sytuacja jest jednak bardziej skomplikowana w przypadku budynków wielorodzinnych. Niezbędne jest bowiem, aby wszyscy właściciele lokali wystąpili o przekształcenie prawa użytkowania wieczystego gruntu w prawo własności. Może też wystarczyć zgoda większości użytkowników (określona udziałem), jeżeli jednocześnie uzyskają oni orzeczenie sądu o zasadności takiego przekształcenia. W tym wypadku trzeba się jednak liczyć ze znacznym wydłużeniem całego procesu.

2625 zł w pierwszym roku za przekształcenie

Za przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności, zwane potocznie wykupem gruntu, trzeba zapłacić. Opłata jest różnicą pomiędzy aktualną wartością gruntu, a ceną, za prawo użytkowania wieczystego. Im więc większa jest wartość tego prawa, tym mniej zapłacimy za przekształcenie go we własność.

Wartość użytkowania wieczystego gruntu określana jest na podstawie gotowego wzoru (Rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie wyceny nieruchomości i sporządzania operatu szacunkowego). Im krócej jesteśmy użytkownikiem wieczystym gruntu, tym większą wartość ma nasze prawo. Przykładowo, jeśli grunt jest wart 300 tys. zł, to w pierwszym roku użytkowania, za wykup tego prawa zapłacimy ok. 30 tys. zł. Możliwe jest rozłożenie tej kwoty na raty maksymalnie na 20 lat, co dawałoby pierwszą ratę na poziomie ok. 2625 zł wraz z odsetkami. Tymczasem roczna opłata z tytułu użytkowania wieczystego gruntu z naszego przykładu wyniesie 3000 zł (przy założeniu, że na działce stoi budynek mieszkalny).

Na tym nie koniec. Rata związana ze spłatą zakupu prawa użytkowania z roku na rok będzie maleć (przy założeniu utrzymania na dotychczasowym poziomie stóp procentowych), a opłata z tytułu użytkowania wieczystego będzie rosła, np. o 50% raz na cztery lata. Zrównanie tych opłat w pierwszym roku nastąpiłoby w przypadku wzrostu stopy redyskonta weksli z obecnego poziomu 3,75% do 5%.

Łączny koszt opłat z tytułu przekształcenia (przy założeniu stałości stopy redyskontowej) wyniesie w ciągu 20 lat niespełna 42 tys. zł, tymczasem łączny koszt opłat z tytułu użytkowania może wynieść w skrajnym przypadku (podwyżka opłaty co cztery lata o 50%) nawet ponad 158 tys. zł.
 

Sporne bonifikaty

Od przedstawionej powyżej podstawowej opłaty za przekształcenie możliwa jest bonifikata, maksymalnie 90%. Ustawodawca przewidział trzy sytuacje, w których możemy wnioskować o bonifikaty:

1.    90% bonifikaty, gdy wynagrodzenie na jednego członka gospodarstwa domowego nie przekracza przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej,
2.    50% bonifikaty, gdy osoba fizyczna uzyskała prawo użytkowania wieczystego przed 5 grudnia 1990 roku,
3.    50% bonifikaty, gdy sprawa dotyczy nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków

W przypadku zastosowania 90-proc. bonifikaty możliwe jest więc przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności za jedynie od 1% do 12,5% ceny gruntu, w zależności od tego, jak długo jesteśmy użytkownikiem wieczystym. W pierwszych latach użytkowania całkowity koszt przekształcenia byłby więc bliski wartości jednej rocznej opłaty za użytkowanie wieczyste gruntu.

Dodatkowymi kosztami przekształcenia są opłata skarbowa za wydanie decyzji (10zł) oraz koszt wyceny nieruchomości (kilkaset złotych). Nie jest jednak potrzebne wykonywanie nowej wyceny nieruchomości, jeśli przeprowadzona została aktualizacja opłaty z tytułu użytkowania wieczystego, w przeciągu dwóch lat od daty złożenia wniosku o przekształcenie.

Przedstawione powyżej bonifikaty zostały podważone w styczniu 2010 roku przez Trybunał Konstytucyjny. Trybunał uznał bowiem, że ustawowe narzucenie bonifikat jest ingerencją w prawo własności. Wyrok zacznie obowiązywać po upływie 18 miesięcy. Na wykupy z korzystnymi bonifikatami mamy więc czas do czerwca 2011 roku. Warto także zauważyć, że ustawa zezwalająca na przekształcenie traci swą moc z końcem 2012 roku.

Bartosz Turek, analityk Home Broker

jn
inwestycje.pl

Wykup gruntu znacznie tańszy niż użytkowanie wieczyste

Roczny koszt z tytułu wykupu gruntu może być znacznie niższy niż opłata za użytkowanie wieczyste. W ciągu 20 lat różnica może wynieść nawet ponad 100 tys. zł – wskazuje analiza Home Broker. Przekształcić grunt na preferencyjnych warunkach można jednak tylko do połowy 2011 roku.
Zgodnie z ustaleniami Home Broker, podwyżki opłat z tytułu użytkowania wieczystego rzędu 50 – 150% są obecnie normą. Doskwierają one tym bardziej, że najczęściej dokonywane są co 3–4 lata. W przypadku rzadszych aktualizacji możemy się natomiast spodziewać horrendalnych podwyżek opłat sięgających nawet tysiąca procent. Podwyżki takie są wynikiem wzrostu wartości gruntu, przekazanego w użytkowanie wieczyste. Tym bardziej warto rozważyć przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności.

Wysokie podwyżki stymulują przekształcenia

Jak pokazują informacje Home Broker, użytkownicy wieczyści na poznańskich Podolanach otrzymali w zeszłym roku podwyżki rzędu nawet 600%, przez co urząd zalała lawina wniosków o przekształcenie. - Takie podwyżki były w Poznaniu sytuacją niemalże masową rok temu, stąd lawinowo wzrosła liczba wniosków o wykup terenów, które były w użytkowaniu wieczystym. Okres oczekiwania na wydanie decyzji w tej sprawie to w tej chwili nawet dwa lata. - podaje Michał Sakowski doradca Home Broker.

W Warszawie natomiast nie ma reguły w kwestii długości procesu przekształcenia. - Jeden z klientów przekształcił działkę w dwa miesiące – mówi Michał Abramczyk, doradca Home Broker – Jednak w przypadku innej klientki na Mokotowie proces ten trwa już ponad rok – dodaje.

Przekształć, aby nie płacić

Zarówno w przypadku gruntów zabudowanych, jak i przeznaczonych na cele mieszkaniowe (w tym np. garaże), możliwe jest przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności. Wtedy, jako właściciele (osoby fizyczne), nie będziemy już ponosić opłat z tytułu użytkowania wieczystego. Aby dokonać takiego przekształcenia trzeba złożyć wniosek w odpowiednim urzędzie oraz wnieść opłatę za przekształcenie. Wniosek muszą złożyć wszystkie osoby posiadające prawo do danego gruntu. Sprawa jest więc prosta, gdy jesteśmy jedynym użytkownikiem wieczystym gruntu – np. w przypadku domku jednorodzinnego. Sytuacja jest jednak bardziej skomplikowana w przypadku budynków wielorodzinnych. Niezbędne jest bowiem, aby wszyscy właściciele lokali wystąpili o przekształcenie prawa użytkowania wieczystego gruntu w prawo własności. Może też wystarczyć zgoda większości użytkowników (określona udziałem), jeżeli jednocześnie uzyskają oni orzeczenie sądu o zasadności takiego przekształcenia. W tym wypadku trzeba się jednak liczyć ze znacznym wydłużeniem całego procesu.

2625 zł w pierwszym roku za przekształcenie

Za przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności, zwane potocznie wykupem gruntu, trzeba zapłacić. Opłata jest różnicą pomiędzy aktualną wartością gruntu, a ceną, za prawo użytkowania wieczystego. Im więc większa jest wartość tego prawa, tym mniej zapłacimy za przekształcenie go we własność.

Wartość użytkowania wieczystego gruntu określana jest na podstawie gotowego wzoru (Rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie wyceny nieruchomości i sporządzania operatu szacunkowego). Im krócej jesteśmy użytkownikiem wieczystym gruntu, tym większą wartość ma nasze prawo. Przykładowo, jeśli grunt jest wart 300 tys. zł, to w pierwszym roku użytkowania, za wykup tego prawa zapłacimy ok. 30 tys. zł. Możliwe jest rozłożenie tej kwoty na raty maksymalnie na 20 lat, co dawałoby pierwszą ratę na poziomie ok. 2625 zł wraz z odsetkami. Tymczasem roczna opłata z tytułu użytkowania wieczystego gruntu z naszego przykładu wyniesie 3000 zł (przy założeniu, że na działce stoi budynek mieszkalny).

Na tym nie koniec. Rata związana ze spłatą zakupu prawa użytkowania z roku na rok będzie maleć (przy założeniu utrzymania na dotychczasowym poziomie stóp procentowych), a opłata z tytułu użytkowania wieczystego będzie rosła, np. o 50% raz na cztery lata. Zrównanie tych opłat w pierwszym roku nastąpiłoby w przypadku wzrostu stopy redyskonta weksli z obecnego poziomu 3,75% do 5%.

Łączny koszt opłat z tytułu przekształcenia (przy założeniu stałości stopy redyskontowej) wyniesie w ciągu 20 lat niespełna 42 tys. zł, tymczasem łączny koszt opłat z tytułu użytkowania może wynieść w skrajnym przypadku (podwyżka opłaty co cztery lata o 50%) nawet ponad 158 tys. zł.
 

Sporne bonifikaty

Od przedstawionej powyżej podstawowej opłaty za przekształcenie możliwa jest bonifikata, maksymalnie 90%. Ustawodawca przewidział trzy sytuacje, w których możemy wnioskować o bonifikaty:

1.    90% bonifikaty, gdy wynagrodzenie na jednego członka gospodarstwa domowego nie przekracza przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej,
2.    50% bonifikaty, gdy osoba fizyczna uzyskała prawo użytkowania wieczystego przed 5 grudnia 1990 roku,
3.    50% bonifikaty, gdy sprawa dotyczy nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków

W przypadku zastosowania 90-proc. bonifikaty możliwe jest więc przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności za jedynie od 1% do 12,5% ceny gruntu, w zależności od tego, jak długo jesteśmy użytkownikiem wieczystym. W pierwszych latach użytkowania całkowity koszt przekształcenia byłby więc bliski wartości jednej rocznej opłaty za użytkowanie wieczyste gruntu.

Dodatkowymi kosztami przekształcenia są opłata skarbowa za wydanie decyzji (10zł) oraz koszt wyceny nieruchomości (kilkaset złotych). Nie jest jednak potrzebne wykonywanie nowej wyceny nieruchomości, jeśli przeprowadzona została aktualizacja opłaty z tytułu użytkowania wieczystego, w przeciągu dwóch lat od daty złożenia wniosku o przekształcenie.

Przedstawione powyżej bonifikaty zostały podważone w styczniu 2010 roku przez Trybunał Konstytucyjny. Trybunał uznał bowiem, że ustawowe narzucenie bonifikat jest ingerencją w prawo własności. Wyrok zacznie obowiązywać po upływie 18 miesięcy. Na wykupy z korzystnymi bonifikatami mamy więc czas do czerwca 2011 roku. Warto także zauważyć, że ustawa zezwalająca na przekształcenie traci swą moc z końcem 2012 roku.

Bartosz Turek, analityk Home Broker

jn
inwestycje.pl

Litewskie przedsiębiorstwa budujące drogi na polskim rynku

Litewskie przedsiębiorstwa budujące drogi wkraczają na polski rynek. Dziennik ''Kauno diena'' informuje, że Polska na projekty infrastrukturalne przeznacza rocznie środki dorównujące całemu budżetowi Litwy.
Litewska grupa "Tiłtra group" pod koniec ubiegłego roku nabyła polskie przedsiębiorstwo budowy dróg i obecnie zarządza pięcioma polskimi spółkami. Jedna z nich wygrała przetarg na rekonstrukcję obwodnicy Białegostoku, będzie również rekonstruować główna ulicę w tym mieście. Litwini nie ukrywają, że wygrane przetargi w Polsce kompensują im malejące zyski na Litwie. Gazeta cytuje prezesa zarządu "Tiłtra group" Nerijusa Eidukeviciusa, który mówi, że chociaż polski rynek jest wymagający, to jednak stwarza dużo większe możliwości niż litewski.

Prezes podkreśla, że w odróżnieniu od Litwy w Polsce wykonawcy nie mają problemu z rozliczeniami w terminie. Poza tym - dodaje - Polska jest świetnym przykładem jak szybko i sprawnie można wykorzystać środki unijne.

IAR

kg

inwestycje.pl

Litewskie przedsiębiorstwa budujące drogi na polskim rynku

Litewskie przedsiębiorstwa budujące drogi wkraczają na polski rynek. Dziennik ''Kauno diena'' informuje, że Polska na projekty infrastrukturalne przeznacza rocznie środki dorównujące całemu budżetowi Litwy.
Litewska grupa "Tiłtra group" pod koniec ubiegłego roku nabyła polskie przedsiębiorstwo budowy dróg i obecnie zarządza pięcioma polskimi spółkami. Jedna z nich wygrała przetarg na rekonstrukcję obwodnicy Białegostoku, będzie również rekonstruować główna ulicę w tym mieście. Litwini nie ukrywają, że wygrane przetargi w Polsce kompensują im malejące zyski na Litwie. Gazeta cytuje prezesa zarządu "Tiłtra group" Nerijusa Eidukeviciusa, który mówi, że chociaż polski rynek jest wymagający, to jednak stwarza dużo większe możliwości niż litewski.

Prezes podkreśla, że w odróżnieniu od Litwy w Polsce wykonawcy nie mają problemu z rozliczeniami w terminie. Poza tym - dodaje - Polska jest świetnym przykładem jak szybko i sprawnie można wykorzystać środki unijne.

IAR

kg

inwestycje.pl

Powstanie bezpłatna baza danych o gruntach

Powstanie bezpłatna baza danych o gruntach
Dane o ewidencji gruntów, uzbrojeniu terenu, sieciach transportowych, obszarach chronionych, rozmieszczeniu ludności, zasobach energetycznych mają być bezpłatnie udostępnione w internecie - wynika z projektu ustawy, nad którym debatował w środę Sejm.

Rządowy projekt ustawy o infrastrukturze informacji przestrzennej wprowadza do polskiego prawa unijną dyrektywę z 2007 roku zobowiązującą państwa członkowskie do stworzenia baz danych, które będą bezpłatnie i powszechnie dostępne dla obywateli, przedsiębiorców, inwestorów i organów administracyjnych.

Projekt ustawy nowelizuje sześć obowiązujących ustaw: prawo geodezyjne i kartograficzne, prawo geologiczne i górnicze, ustawę o statystyce publicznej, prawo ochrony środowiska oraz ustawy o ochronie przyrody i recyklingu pojazdów wycofanych z eksploatacji.

Infrastruktura, której dotyczy projekt ustawy, obejmie wszystkie szczeble administracji publicznej. Projekt zakłada możliwość łączenia zbiorów danych przestrzennych gromadzonych przez różne podmioty. Za tworzenie, utrzymywanie i rozwijanie infrastruktury informacji przestrzennej będzie odpowiedzialny minister spraw wewnętrznych i administracji.

- To kolejny krok do budowania społeczeństwa informacyjnego w Polsce - ocenił podczas debaty poseł sprawozdawca komisji administracji i spraw wewnętrznych Józef Piotr Klim z PO. Wyjaśnił, że szacowane koszty wprowadzenia ustawy to 650 mln zł przez 10 lat, z czego 310 mln zł będzie pochodziło z programów pomocowych UE. Dodał, że samorządy będą miały czas do 2013 roku na przystosowanie się do wymogów ustawy i przejścia z tradycyjnych map na cyfrowe.

Klim mówił, że stworzenie - kiedy ustawa wejdzie w życie - infrastruktury informacji przestrzennej przyniesie liczne korzyści: różne ograny administracji publicznej nie będą zbierały tych samych danych, co przyniesie oszczędności, dostęp do informacji będzie bardziej przejrzysty i łatwiejszy, przez co zwiększy się konkurencyjność gospodarki. Poseł tłumaczył, że uchwalenie ustawy przyczyni się też do rozwoju branży informatycznej i teleinformatycznej.

Poseł Piotr Polak z PiS powiedział, że jego klub nie sprzeciwia się implementacji do polskiego prawa unijnej dyrektywy, ale zauważył, że 22 przepisy projektu wychodzą poza jej wymagania. - Skąd ta nadgorliwość? - pytał. Dodał, że projekt w obecnym kształcie może być niezgodny z konstytucją co do części określającej obowiązki samorządów i rządu. Złożył na ręce prowadzącej obrady wicemarszałek Ewy Kierzkowskiej poprawki do projektu. Zauważył też, że dyrektywa unijna daje państwom członkowskim czas na jej wdrożenie do maja 2009 roku i pytał z czego wynika opóźnienie.

Główny Geodeta Kraju Jolanta Orlińska powiedziała, że większość państw europejskich jest na podobnym etapie wdrażania przepisów dyrektywy co Polska. Dodała, że opóźnienie z jednej strony wynika z tego, że sprawy, które reguluje ustawa są skomplikowane, a z drugiej strony rząd poszukiwał finansowania poza budżetem.

Kluby Platformy Obywatelskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego i Lewicy nie miały uwag do projektu. Sejm skierował projekt do dalszych prac w komisji.

 

Źródło: money.pl

Powstanie bezpłatna baza danych o gruntach

Powstanie bezpłatna baza danych o gruntach
Dane o ewidencji gruntów, uzbrojeniu terenu, sieciach transportowych, obszarach chronionych, rozmieszczeniu ludności, zasobach energetycznych mają być bezpłatnie udostępnione w internecie - wynika z projektu ustawy, nad którym debatował w środę Sejm.

Rządowy projekt ustawy o infrastrukturze informacji przestrzennej wprowadza do polskiego prawa unijną dyrektywę z 2007 roku zobowiązującą państwa członkowskie do stworzenia baz danych, które będą bezpłatnie i powszechnie dostępne dla obywateli, przedsiębiorców, inwestorów i organów administracyjnych.

Projekt ustawy nowelizuje sześć obowiązujących ustaw: prawo geodezyjne i kartograficzne, prawo geologiczne i górnicze, ustawę o statystyce publicznej, prawo ochrony środowiska oraz ustawy o ochronie przyrody i recyklingu pojazdów wycofanych z eksploatacji.

Infrastruktura, której dotyczy projekt ustawy, obejmie wszystkie szczeble administracji publicznej. Projekt zakłada możliwość łączenia zbiorów danych przestrzennych gromadzonych przez różne podmioty. Za tworzenie, utrzymywanie i rozwijanie infrastruktury informacji przestrzennej będzie odpowiedzialny minister spraw wewnętrznych i administracji.

- To kolejny krok do budowania społeczeństwa informacyjnego w Polsce - ocenił podczas debaty poseł sprawozdawca komisji administracji i spraw wewnętrznych Józef Piotr Klim z PO. Wyjaśnił, że szacowane koszty wprowadzenia ustawy to 650 mln zł przez 10 lat, z czego 310 mln zł będzie pochodziło z programów pomocowych UE. Dodał, że samorządy będą miały czas do 2013 roku na przystosowanie się do wymogów ustawy i przejścia z tradycyjnych map na cyfrowe.

Klim mówił, że stworzenie - kiedy ustawa wejdzie w życie - infrastruktury informacji przestrzennej przyniesie liczne korzyści: różne ograny administracji publicznej nie będą zbierały tych samych danych, co przyniesie oszczędności, dostęp do informacji będzie bardziej przejrzysty i łatwiejszy, przez co zwiększy się konkurencyjność gospodarki. Poseł tłumaczył, że uchwalenie ustawy przyczyni się też do rozwoju branży informatycznej i teleinformatycznej.

Poseł Piotr Polak z PiS powiedział, że jego klub nie sprzeciwia się implementacji do polskiego prawa unijnej dyrektywy, ale zauważył, że 22 przepisy projektu wychodzą poza jej wymagania. - Skąd ta nadgorliwość? - pytał. Dodał, że projekt w obecnym kształcie może być niezgodny z konstytucją co do części określającej obowiązki samorządów i rządu. Złożył na ręce prowadzącej obrady wicemarszałek Ewy Kierzkowskiej poprawki do projektu. Zauważył też, że dyrektywa unijna daje państwom członkowskim czas na jej wdrożenie do maja 2009 roku i pytał z czego wynika opóźnienie.

Główny Geodeta Kraju Jolanta Orlińska powiedziała, że większość państw europejskich jest na podobnym etapie wdrażania przepisów dyrektywy co Polska. Dodała, że opóźnienie z jednej strony wynika z tego, że sprawy, które reguluje ustawa są skomplikowane, a z drugiej strony rząd poszukiwał finansowania poza budżetem.

Kluby Platformy Obywatelskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego i Lewicy nie miały uwag do projektu. Sejm skierował projekt do dalszych prac w komisji.

 

Źródło: money.pl

Jak budownictwo usprawniać

Z Piotrem Styczniem, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Infrastruktury, rozmawia Bożenna Chlabicz.

 Czy Polska może i powinna mieć narodowy program mieszkaniowy - czy jest on nam potrzebny i dlaczego? Jakie są możliwości w tym zakresie w kontekście aktualnej sytuacji gospodarczej, a jak powinien wyglądać docelowy model, niezależny od obecnych zawirowań na rynkach finansowych? Wreszcie - czy widzi Pan szansę zbudowania takiego planu, który będzie realizowany "ponad podziałami", niezależnie od bieżącej koniunktury politycznej?

- Wydaje się, że w aktualnej sytuacji w gospodarce, ale także i w budownictwie mieszkaniowym, duży, jednolity, narodowy program budownictwa mieszkaniowego nie jest wskazany. Angażowałby on bowiem ograniczone, zgodnie z możliwościami budżetu, środki publiczne, których skutkiem byłaby wyłącznie podaż standardowych co do jakości i parametrów nowych, bądź modernizowanych, lokali mieszkalnych. W takiej sytuacji trudno jest już na starcie wyobrazić sobie sukces finalnego produktu. W gospodarce rynkowej efektywność każdego programu o charakterze gospodarczym zależy od stopnia zróżnicowania oferty kierowanej na rynek w możliwie szybki sposób, ale także od jej elastyczności, tzn. umiejętności takiego dostosowywania się do potrzeb rynku, aby w przyszłości oferta mieszkaniowa mogła ulec zmianom bez nadmiernych, dodatkowych kosztów.

Ze względu na te istotne uwarunkowania, lepsze byłyby programy segmentowe, działające na różne rynki mieszkaniowe, związane z różną sytuacją dochodową i oczekiwaniami poszczególnych grup społecznych. Docelowy model takiego segmentowego oddziaływania na polski rynek mieszkaniowy powinien polegać na monitorowaniu sytuacji i ustalaniu nisz społecznych, dla których wymagane jest zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych w pierwszej kolejności, a następnie konstruowaniu programów mieszkaniowych cechujących się sterowalnością - postrzeganą zarówno pod względem gospodarczym, jak też społecznym - powodującą sprawne tworzenie nowych zasobów. Przykładem funkcjonującego i rozwijającego się już teraz takiego programu może być program budownictwa socjalnego, który stymuluje możliwości tworzenia zasobu socjalnego i komunalnego przez gminy. Chociaż jego efektywność zależy, oczywiście, od wielkości dostępnych środków publicznych, jesteśmy przekonani, że oczekiwania samorządów gminnych, a przede wszystkim osób, którym lokale socjalne przysługują, będą dzięki niemu w realnie krótkim okresie - sądzę, że w ciągu 6 do 10 lat - zrealizowane.

Aktualna sytuacja gospodarcza, dająca z perspektywy ostatnich trzech lat wszystkim zainteresowanym pewną naukę, w jaki sposób nie można tworzyć powszechnego popytu na lokale mieszkalne powoduje, że obecnie szuka się takich związków kapitału publicznego, kapitału prywatnego i osobistej aktywności obywateli, aby razem stanowiły one gwarancję prawidłowego funkcjonowania modelu zaspokajania potrzeb mieszkaniowych. Modelu opartego na wzajemnej dobrej relacji popytu i podaży w różnych segmentach rynku mieszkaniowego, a nie - tak jak bywało w przeszłości - albo nadmiernego popytu, albo nadmiernie rozbudzonej podaży.

- Przypomnijmy, jaki jest obecnie poziom zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych w Polsce, a jakie są oczekiwania? Co powinno się już zrobić w tym zakresie i co jest rzeczywiście możliwe?

- Liczba około 350 lokali mieszkalnych na 1000 mieszkańców wydaje się wystarczająco obiektywnym wskaźnikiem pokazującym, że zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych w Polsce jest jeszcze odległe od oczekiwanego społecznie poziomu. Z drugiej strony mamy do czynienia z innymi wskaźnikami, opierającymi się na badaniach Głównego Urzędu Statystycznego, pokazującymi, jakie jest zapotrzebowanie na lokale mieszkalne w świetle rezydowania w jednym mieszkaniu kilku gospodarstw domowych. Patrząc na te dane w sposób uproszczony i przyjmując, że część z tych gospodarstw nie ma zamiaru zaspokajać swoich potrzeb mieszkaniowych poza dotychczasowym miejscem przebywania, można przyjąć, że odczuwany w Polsce brak mieszkań w wymiarze, który powinien być zaspokojony możliwie szybko, wynosi około 700-800 tysięcy lokali.

Natomiast tzw. docelowy brak, czyli zapotrzebowanie, które powinno objąć również wymianę tej części zasobów mieszkaniowych, która z różnych względów nie nadaje się, bądź już wkrótce nie będzie nadawać się do zasiedlenia, szacowany jest na liczbę od 1,5 do 1,8 miliona lokali mieszkalnych. Mamy również opracowania pokazujące, że należałoby możliwie szybko zaspokoić potrzeby około 250 tysięcy młodych małżeństw, które nie są objęte dedykowanym głównie dla nich programem "Rodzina na Swoim". Problemem w tym wypadku jest zauważalna grupa rodzin, która w trwały sposób będzie uzależniona od lokalnej polityki mieszkaniowej samorządu gminy. Co się powinno zrobić w tym zakresie? Przede wszystkim należy wyraźnie określić możliwości, jakie daje powiązanie aktywności osobistej polskich obywateli ze środkami publicznymi i zasobami finansowymi będącymi w obrocie na rynku mieszkaniowym, pochodzącymi ze źródeł prywatnych - chociażby banków lub niektórych inwestorów mieszkaniowych. Ważnym jest również określenie, jak duża grupa społeczna jest w stanie opłacać pełne koszty utrzymania zasobów mieszkaniowych. Całkiem realna jest taka sytuacja, a obserwacje rynku to potwierdzają, że dla pewnej liczby gospodarstw domowych relacje popytu i podaży lokali mieszkalnych nie muszą być tak silnie uzależnione od ogólnej sytuacji gospodarczej, czy też podlegać zawirowaniom obserwowanym w danym momencie na rynku mieszkaniowym. Liczba oddanych do użytku około 166 tysięcy lokali mieszkalnych w roku 2008 oraz około 160 tysięcy oczekiwanych w roku 2009, pozwala, pomimo spadku liczby rozpoczynanych inwestycji, inaczej patrzeć na polski rynek mieszkaniowy niż było to jeszcze na przełomie wieków.

- Na czym ma i może polegać elastyczność zasobów mieszkaniowych?

- Przede wszystkim należy sobie wyjaśnić, czym jest pojęcie elastyczności na użytek terminologii związanej z gospodarką zasobami mieszkaniowymi oraz tworzeniem nowych zasobów. Wyraźnie należy bowiem powiedzieć, że elastyczność możemy określać pod kątem szeregu kategorii: źródeł finansowania budowy zasobów mieszkaniowych, źródeł finansowych w zakresie utrzymania zasobów mieszkaniowych, ale również elastyczności wynikającej z możliwości alokacji kapitału zaangażowanego przez osoby prywatne w budowę lokali mieszkalnych. Oczywiście, ta ostatnia cecha elastyczności nie musi dotyczyć wyłącznie osób prywatnych - równie dobrze mogą to być inne podmioty, na przykład gminy. Elastyczność to także możliwie szybka wymiana użytkowników lokali, wymuszona realnymi kosztami utrzymania zasobów mieszkaniowych i odpowiednią polityką opłat. Taka elastyczność wyraża się przenoszeniem pewnych grup ludności z zasobów o niskim standardzie do zasobów o standardzie wysokim i jednocześnie dostosowywaniem tych pierwszych do potrzeb mieszkaniowych osób, które dopiero zaczynają funkcjonować na rynku mieszkaniowym. Elastyczność to także technologia i organizacja rynku mieszkaniowego. Przykładem może być powodowanie, tam gdzie jest to możliwe, zamiany użytkowania lokalu mieszkalnego o niewystarczającej powierzchni na użytkowanie lokalu większego, poprzez połączenie kilku mniejszych w jeden. Taka operacja powoduje, że traktujemy zasoby mieszkaniowe jako elastyczne w zakresie zaspokajania potrzeb konkretnych grup ludności, nawet przy rezygnacji z tworzenia nowego zasobu. Elastyczność, co przede wszystkim chciałbym podkreślić, to wymienność cech szczególnych, czyli wartości mieszkań, cech technologicznych, a w skrajnych przypadkach, także położenia.

 

- Jaki jest zakres i możliwość udziału rządu w kształtowaniu i rozwoju rynku finansowania nieruchomości w Polsce? W jakim stopniu rząd jest zainteresowany tym obszarem? Jak działa branża deweloperska i budowlana? Które grupy społeczne stać obecnie na zakup mieszkań? Na jakie wsparcie mogą liczyć osoby o niskich dochodach?

- Prawdą jest, że w ostatnim okresie nie następuje istotne zwiększenie środków publicznych kierowanych w stronę obszaru mieszkaniowego. Niemniej obywatele nadal mogą liczyć na zwrot niektórych wydatków poniesionych na budowę domów czy też na remonty lokali mieszkalnych, których kwota w skali roku pochłania z budżetu państwa około jednego miliarda złotych. Mamy dodatki mieszkaniowe, dzięki którym stan techniczny nieruchomości z lokalami zajętymi przez osoby niemogące sobie poradzić z ciężarem regularnego opłacania czynszu, nie ulega degradacji. Kwota tych dodatków w roku 2008 wyniosła przeszło 800 milionów złotych. Innym rodzajem udziału państwa w kształtowaniu rynku nieruchomości w Polsce jest realizacja programu "Rodzina na Swoim", gdzie stosunkowo niewielką kwotą - w tej chwili jest to wielkość około 250 milionów złotych - wylewarowano wartość inwestycji mieszkaniowych na kwotę przekraczającą 7 miliardów złotych. Natomiast ze szczególnym zainteresowaniem obserwowane jest przez nas zjawisko wykluczania niektórych grup społecznych z grona potencjalnych nabywców nieruchomości, chociaż teoretycznie mogłyby one wejść w ich posiadanie poprzez transakcje dokonywane na rynku pierwotnym, bądź wtórnym. Należy się temu przyglądać z dużym zainteresowaniem i troską, gdyż moim zdaniem osoby o średnich dochodach powinny mieć możliwość korzystania z najmu lokali mieszkalnych, z horyzontem czasowym dojścia do prawa własności w przypadku zmiany ich sytuacji dochodowej na znacznie bardziej korzystną.

- Jak Pan Minister ocenia perspektywy rozwoju dotychczas stosowanych instrumentów wspierania budownictwa mieszkaniowego? Jak będzie wyglądać dalszy los takich programów jak "Rodzina na Swoim", Towarzystwa Budownictwa Społecznego czy inne formy budownictwa społecznego?

- Mówiąc o perspektywach rozwoju instrumentów wspierania budownictwa mieszkaniowego, odnoszę się przede wszystkim do programu "Rodzina na Swoim", programu budownictwa społecznego realizowanego głównie przez TBS-y, ale także do budownictwa komunalnego i socjalnego.

Perspektywy programu "Rodzina na Swoim" to - głównie na podstawie sygnałów otrzymywanych z rynku - antycypowanie takich zjawisk, które deprecjonowałyby parametry programu i uniemożliwiałyby prawidłową, stabilną realizację jego założeń, polegających między innymi na możliwości udzielenia około trzech tysięcy kredytów w ciągu jednego miesiąca przez okres 8 lat, gdyż takie wielkości były zakładane, kiedy wspomniane założenia powstawały. Można się, oczywiście, zastanowić nad jego modyfikowaniem, nad rozszerzeniem programu w stronę jednoosobowych gospodarstw domowych, zmniejszeniem poziomu cen, które są kreowane przez ten pogram, bądź pewnego rodzaju ograniczeniem dostępu programu do rynku wtórnego tak, aby miał on w przeważającym zakresie charakter proinwestycyjny, aby oddziaływał pozytywnie na gospodarkę i rozwój budownictwa mieszkaniowego. Zwłaszcza ten ostatni pomysł, w czasie istnienia na rynku trudności ze zbytem wybudowanych a niesprzedanych lokali, wydaje się być społecznie usprawiedliwionym. Gdyby jednak w przyszłości nastąpiła poprawa warunków budżetowych, moim zdaniem należałoby wrócić do zrównoważenia idei zaspokajania potrzeb mieszkaniowych z ideą proinwestycyjną, równowagą zawartą zresztą w obecnym kształcie ustawy. Towarzystwa Budownictwa Społecznego stają się programem modelowym. Dopiero co, bo 3 grudnia br., przyjęto podstawowe kierunki jego istotnego zreformowania, a w ciągu roku 2010 powinniśmy uporać się z powstaniem regulacji, która spowodowałaby zaistnienie pewnego nowego segmentu budownictwa społecznego. Byłby on znacząco różny od tego, który znamy dotychczas, zaś powstające w jego efekcie zasoby mieszkaniowe byłyby dostępne dla znacznie bardziej zróżnicowanych grup obywateli. W zamierzeniu chcemy nim objąć szeroki przekrój społeczeństwa: od osób, które płaciłyby czynsz najmu po kosztach utrzymania zasobu i zwrocie nakładów poniesionych na jego powstanie bez jakiegokolwiek przewyższania takich opłat, aż po najemców dobrze sytuowanych, którzy mogliby przez budownictwo społeczne dojść do prawa własności, finansując na przykład na początku część kosztów budowy i zmniejszając w ten sposób obciążenia spłacane następnie przez kilka do kilkunastu lat. Inne formy budownictwa społecznego, o czym już wspominałem, dotyczą przede wszystkim pewnych nisz rynkowych, głównie związanych z budownictwem socjalnym. To ostatnie nie wymaga w tej chwili istotnego przeorientowania, raczej należy oczekiwać, że przez najbliższe dwa lata będziemy obserwować efekty modyfikacji wdrożonych na wiosnę 2009 roku.

- Czy są przygotowywane, a jeżeli tak, to jakie, nowe instrumenty wsparcia budownictwa mieszkaniowego? Czy w rachubę wchodzi wyłącznie dofinansowywanie wybranych działań, czy też rozważane są inne formy wsparcia i ożywienia budownictwa mieszkaniowego? Jaka ma być ich przewidywana skuteczność i jakie są perspektywy czasowe ich wprowadzenia?

- Trudno mówić o nowych instrumentach wsparcia finansowego w czasie konsolidowania budżetu państwa, raczej trzeba usprawniać, modernizować i zwiększać efektywność tego budownictwa, z którym mamy do czynienia już w tej chwili. Chociaż można, oczywiście, mówić o wsparciu, na przykład poprzez pryzmat odpowiedniego planowania przestrzennego, wspierania standardów nowelizowanymi przepisami prawa budowlanego, możemy mówić także o istotnym dochodzeniu do odpowiedniego poziomu liczby oddawanych mieszkań poprzez zachęty dla inwestorów. Mówiąc o tych ostatnich, może należałoby wrócić do pomysłu, który zakładał, że dochody inwestorów budownictwa społecznego, pozyskiwane z innych źródeł niż gospodarka zasobami mieszkaniowymi, mogłyby być zwolnione z podatku CIT, jeśliby zostały wydane na powstawanie nowych zasobów. Takie wsparcie i ożywienie budownictwa mieszkaniowego byłoby skuteczne, gdyby udało się przekonać do tego pomysłu także gminy i przechylić ich wolę inwestowania właśnie w stronę budownictwa mieszkaniowego. Niemniej w chwili obecnej trudno jest określić szanse realizacji tego pomysłu. Na razie myślimy o nim w kategoriach tworzenia przepisów prawa i pewnego oczekiwania na takie polepszenie sytuacji gospodarczej w Polsce, która pozwoliłaby wyzwolić gminom nadwyżki dochodów. Aktualnie w Sejmie trwa dyskusja dotycząca programu narodowego czy też strategii państwa w zakresie budownictwa mieszkaniowego. Będzie ona zapewne trwała jeszcze jakiś czas i być może odpowiedziami na zadany w jej trakcie szereg pytań dotyczących polityki państwa w obszarze budownictwa mieszkaniowego będą tezy zawarte w moich wypowiedziach o segmentowym i elastycznym traktowaniu tego obszaru przez szeroko rozumiane władze publiczne. Z całą pewnością natomiast przebieg tej debaty powinien być z uwagą obserwowany przez środowiska gospodarcze, jak i społeczeństwo.

- Dziękuję za rozmowę.

 

Źródło: interia.pl


Jak budownictwo usprawniać

Z Piotrem Styczniem, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Infrastruktury, rozmawia Bożenna Chlabicz.

 Czy Polska może i powinna mieć narodowy program mieszkaniowy - czy jest on nam potrzebny i dlaczego? Jakie są możliwości w tym zakresie w kontekście aktualnej sytuacji gospodarczej, a jak powinien wyglądać docelowy model, niezależny od obecnych zawirowań na rynkach finansowych? Wreszcie - czy widzi Pan szansę zbudowania takiego planu, który będzie realizowany "ponad podziałami", niezależnie od bieżącej koniunktury politycznej?

- Wydaje się, że w aktualnej sytuacji w gospodarce, ale także i w budownictwie mieszkaniowym, duży, jednolity, narodowy program budownictwa mieszkaniowego nie jest wskazany. Angażowałby on bowiem ograniczone, zgodnie z możliwościami budżetu, środki publiczne, których skutkiem byłaby wyłącznie podaż standardowych co do jakości i parametrów nowych, bądź modernizowanych, lokali mieszkalnych. W takiej sytuacji trudno jest już na starcie wyobrazić sobie sukces finalnego produktu. W gospodarce rynkowej efektywność każdego programu o charakterze gospodarczym zależy od stopnia zróżnicowania oferty kierowanej na rynek w możliwie szybki sposób, ale także od jej elastyczności, tzn. umiejętności takiego dostosowywania się do potrzeb rynku, aby w przyszłości oferta mieszkaniowa mogła ulec zmianom bez nadmiernych, dodatkowych kosztów.

Ze względu na te istotne uwarunkowania, lepsze byłyby programy segmentowe, działające na różne rynki mieszkaniowe, związane z różną sytuacją dochodową i oczekiwaniami poszczególnych grup społecznych. Docelowy model takiego segmentowego oddziaływania na polski rynek mieszkaniowy powinien polegać na monitorowaniu sytuacji i ustalaniu nisz społecznych, dla których wymagane jest zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych w pierwszej kolejności, a następnie konstruowaniu programów mieszkaniowych cechujących się sterowalnością - postrzeganą zarówno pod względem gospodarczym, jak też społecznym - powodującą sprawne tworzenie nowych zasobów. Przykładem funkcjonującego i rozwijającego się już teraz takiego programu może być program budownictwa socjalnego, który stymuluje możliwości tworzenia zasobu socjalnego i komunalnego przez gminy. Chociaż jego efektywność zależy, oczywiście, od wielkości dostępnych środków publicznych, jesteśmy przekonani, że oczekiwania samorządów gminnych, a przede wszystkim osób, którym lokale socjalne przysługują, będą dzięki niemu w realnie krótkim okresie - sądzę, że w ciągu 6 do 10 lat - zrealizowane.

Aktualna sytuacja gospodarcza, dająca z perspektywy ostatnich trzech lat wszystkim zainteresowanym pewną naukę, w jaki sposób nie można tworzyć powszechnego popytu na lokale mieszkalne powoduje, że obecnie szuka się takich związków kapitału publicznego, kapitału prywatnego i osobistej aktywności obywateli, aby razem stanowiły one gwarancję prawidłowego funkcjonowania modelu zaspokajania potrzeb mieszkaniowych. Modelu opartego na wzajemnej dobrej relacji popytu i podaży w różnych segmentach rynku mieszkaniowego, a nie - tak jak bywało w przeszłości - albo nadmiernego popytu, albo nadmiernie rozbudzonej podaży.

- Przypomnijmy, jaki jest obecnie poziom zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych w Polsce, a jakie są oczekiwania? Co powinno się już zrobić w tym zakresie i co jest rzeczywiście możliwe?

- Liczba około 350 lokali mieszkalnych na 1000 mieszkańców wydaje się wystarczająco obiektywnym wskaźnikiem pokazującym, że zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych w Polsce jest jeszcze odległe od oczekiwanego społecznie poziomu. Z drugiej strony mamy do czynienia z innymi wskaźnikami, opierającymi się na badaniach Głównego Urzędu Statystycznego, pokazującymi, jakie jest zapotrzebowanie na lokale mieszkalne w świetle rezydowania w jednym mieszkaniu kilku gospodarstw domowych. Patrząc na te dane w sposób uproszczony i przyjmując, że część z tych gospodarstw nie ma zamiaru zaspokajać swoich potrzeb mieszkaniowych poza dotychczasowym miejscem przebywania, można przyjąć, że odczuwany w Polsce brak mieszkań w wymiarze, który powinien być zaspokojony możliwie szybko, wynosi około 700-800 tysięcy lokali.

Natomiast tzw. docelowy brak, czyli zapotrzebowanie, które powinno objąć również wymianę tej części zasobów mieszkaniowych, która z różnych względów nie nadaje się, bądź już wkrótce nie będzie nadawać się do zasiedlenia, szacowany jest na liczbę od 1,5 do 1,8 miliona lokali mieszkalnych. Mamy również opracowania pokazujące, że należałoby możliwie szybko zaspokoić potrzeby około 250 tysięcy młodych małżeństw, które nie są objęte dedykowanym głównie dla nich programem "Rodzina na Swoim". Problemem w tym wypadku jest zauważalna grupa rodzin, która w trwały sposób będzie uzależniona od lokalnej polityki mieszkaniowej samorządu gminy. Co się powinno zrobić w tym zakresie? Przede wszystkim należy wyraźnie określić możliwości, jakie daje powiązanie aktywności osobistej polskich obywateli ze środkami publicznymi i zasobami finansowymi będącymi w obrocie na rynku mieszkaniowym, pochodzącymi ze źródeł prywatnych - chociażby banków lub niektórych inwestorów mieszkaniowych. Ważnym jest również określenie, jak duża grupa społeczna jest w stanie opłacać pełne koszty utrzymania zasobów mieszkaniowych. Całkiem realna jest taka sytuacja, a obserwacje rynku to potwierdzają, że dla pewnej liczby gospodarstw domowych relacje popytu i podaży lokali mieszkalnych nie muszą być tak silnie uzależnione od ogólnej sytuacji gospodarczej, czy też podlegać zawirowaniom obserwowanym w danym momencie na rynku mieszkaniowym. Liczba oddanych do użytku około 166 tysięcy lokali mieszkalnych w roku 2008 oraz około 160 tysięcy oczekiwanych w roku 2009, pozwala, pomimo spadku liczby rozpoczynanych inwestycji, inaczej patrzeć na polski rynek mieszkaniowy niż było to jeszcze na przełomie wieków.

- Na czym ma i może polegać elastyczność zasobów mieszkaniowych?

- Przede wszystkim należy sobie wyjaśnić, czym jest pojęcie elastyczności na użytek terminologii związanej z gospodarką zasobami mieszkaniowymi oraz tworzeniem nowych zasobów. Wyraźnie należy bowiem powiedzieć, że elastyczność możemy określać pod kątem szeregu kategorii: źródeł finansowania budowy zasobów mieszkaniowych, źródeł finansowych w zakresie utrzymania zasobów mieszkaniowych, ale również elastyczności wynikającej z możliwości alokacji kapitału zaangażowanego przez osoby prywatne w budowę lokali mieszkalnych. Oczywiście, ta ostatnia cecha elastyczności nie musi dotyczyć wyłącznie osób prywatnych - równie dobrze mogą to być inne podmioty, na przykład gminy. Elastyczność to także możliwie szybka wymiana użytkowników lokali, wymuszona realnymi kosztami utrzymania zasobów mieszkaniowych i odpowiednią polityką opłat. Taka elastyczność wyraża się przenoszeniem pewnych grup ludności z zasobów o niskim standardzie do zasobów o standardzie wysokim i jednocześnie dostosowywaniem tych pierwszych do potrzeb mieszkaniowych osób, które dopiero zaczynają funkcjonować na rynku mieszkaniowym. Elastyczność to także technologia i organizacja rynku mieszkaniowego. Przykładem może być powodowanie, tam gdzie jest to możliwe, zamiany użytkowania lokalu mieszkalnego o niewystarczającej powierzchni na użytkowanie lokalu większego, poprzez połączenie kilku mniejszych w jeden. Taka operacja powoduje, że traktujemy zasoby mieszkaniowe jako elastyczne w zakresie zaspokajania potrzeb konkretnych grup ludności, nawet przy rezygnacji z tworzenia nowego zasobu. Elastyczność, co przede wszystkim chciałbym podkreślić, to wymienność cech szczególnych, czyli wartości mieszkań, cech technologicznych, a w skrajnych przypadkach, także położenia.

 

- Jaki jest zakres i możliwość udziału rządu w kształtowaniu i rozwoju rynku finansowania nieruchomości w Polsce? W jakim stopniu rząd jest zainteresowany tym obszarem? Jak działa branża deweloperska i budowlana? Które grupy społeczne stać obecnie na zakup mieszkań? Na jakie wsparcie mogą liczyć osoby o niskich dochodach?

- Prawdą jest, że w ostatnim okresie nie następuje istotne zwiększenie środków publicznych kierowanych w stronę obszaru mieszkaniowego. Niemniej obywatele nadal mogą liczyć na zwrot niektórych wydatków poniesionych na budowę domów czy też na remonty lokali mieszkalnych, których kwota w skali roku pochłania z budżetu państwa około jednego miliarda złotych. Mamy dodatki mieszkaniowe, dzięki którym stan techniczny nieruchomości z lokalami zajętymi przez osoby niemogące sobie poradzić z ciężarem regularnego opłacania czynszu, nie ulega degradacji. Kwota tych dodatków w roku 2008 wyniosła przeszło 800 milionów złotych. Innym rodzajem udziału państwa w kształtowaniu rynku nieruchomości w Polsce jest realizacja programu "Rodzina na Swoim", gdzie stosunkowo niewielką kwotą - w tej chwili jest to wielkość około 250 milionów złotych - wylewarowano wartość inwestycji mieszkaniowych na kwotę przekraczającą 7 miliardów złotych. Natomiast ze szczególnym zainteresowaniem obserwowane jest przez nas zjawisko wykluczania niektórych grup społecznych z grona potencjalnych nabywców nieruchomości, chociaż teoretycznie mogłyby one wejść w ich posiadanie poprzez transakcje dokonywane na rynku pierwotnym, bądź wtórnym. Należy się temu przyglądać z dużym zainteresowaniem i troską, gdyż moim zdaniem osoby o średnich dochodach powinny mieć możliwość korzystania z najmu lokali mieszkalnych, z horyzontem czasowym dojścia do prawa własności w przypadku zmiany ich sytuacji dochodowej na znacznie bardziej korzystną.

- Jak Pan Minister ocenia perspektywy rozwoju dotychczas stosowanych instrumentów wspierania budownictwa mieszkaniowego? Jak będzie wyglądać dalszy los takich programów jak "Rodzina na Swoim", Towarzystwa Budownictwa Społecznego czy inne formy budownictwa społecznego?

- Mówiąc o perspektywach rozwoju instrumentów wspierania budownictwa mieszkaniowego, odnoszę się przede wszystkim do programu "Rodzina na Swoim", programu budownictwa społecznego realizowanego głównie przez TBS-y, ale także do budownictwa komunalnego i socjalnego.

Perspektywy programu "Rodzina na Swoim" to - głównie na podstawie sygnałów otrzymywanych z rynku - antycypowanie takich zjawisk, które deprecjonowałyby parametry programu i uniemożliwiałyby prawidłową, stabilną realizację jego założeń, polegających między innymi na możliwości udzielenia około trzech tysięcy kredytów w ciągu jednego miesiąca przez okres 8 lat, gdyż takie wielkości były zakładane, kiedy wspomniane założenia powstawały. Można się, oczywiście, zastanowić nad jego modyfikowaniem, nad rozszerzeniem programu w stronę jednoosobowych gospodarstw domowych, zmniejszeniem poziomu cen, które są kreowane przez ten pogram, bądź pewnego rodzaju ograniczeniem dostępu programu do rynku wtórnego tak, aby miał on w przeważającym zakresie charakter proinwestycyjny, aby oddziaływał pozytywnie na gospodarkę i rozwój budownictwa mieszkaniowego. Zwłaszcza ten ostatni pomysł, w czasie istnienia na rynku trudności ze zbytem wybudowanych a niesprzedanych lokali, wydaje się być społecznie usprawiedliwionym. Gdyby jednak w przyszłości nastąpiła poprawa warunków budżetowych, moim zdaniem należałoby wrócić do zrównoważenia idei zaspokajania potrzeb mieszkaniowych z ideą proinwestycyjną, równowagą zawartą zresztą w obecnym kształcie ustawy. Towarzystwa Budownictwa Społecznego stają się programem modelowym. Dopiero co, bo 3 grudnia br., przyjęto podstawowe kierunki jego istotnego zreformowania, a w ciągu roku 2010 powinniśmy uporać się z powstaniem regulacji, która spowodowałaby zaistnienie pewnego nowego segmentu budownictwa społecznego. Byłby on znacząco różny od tego, który znamy dotychczas, zaś powstające w jego efekcie zasoby mieszkaniowe byłyby dostępne dla znacznie bardziej zróżnicowanych grup obywateli. W zamierzeniu chcemy nim objąć szeroki przekrój społeczeństwa: od osób, które płaciłyby czynsz najmu po kosztach utrzymania zasobu i zwrocie nakładów poniesionych na jego powstanie bez jakiegokolwiek przewyższania takich opłat, aż po najemców dobrze sytuowanych, którzy mogliby przez budownictwo społeczne dojść do prawa własności, finansując na przykład na początku część kosztów budowy i zmniejszając w ten sposób obciążenia spłacane następnie przez kilka do kilkunastu lat. Inne formy budownictwa społecznego, o czym już wspominałem, dotyczą przede wszystkim pewnych nisz rynkowych, głównie związanych z budownictwem socjalnym. To ostatnie nie wymaga w tej chwili istotnego przeorientowania, raczej należy oczekiwać, że przez najbliższe dwa lata będziemy obserwować efekty modyfikacji wdrożonych na wiosnę 2009 roku.

- Czy są przygotowywane, a jeżeli tak, to jakie, nowe instrumenty wsparcia budownictwa mieszkaniowego? Czy w rachubę wchodzi wyłącznie dofinansowywanie wybranych działań, czy też rozważane są inne formy wsparcia i ożywienia budownictwa mieszkaniowego? Jaka ma być ich przewidywana skuteczność i jakie są perspektywy czasowe ich wprowadzenia?

- Trudno mówić o nowych instrumentach wsparcia finansowego w czasie konsolidowania budżetu państwa, raczej trzeba usprawniać, modernizować i zwiększać efektywność tego budownictwa, z którym mamy do czynienia już w tej chwili. Chociaż można, oczywiście, mówić o wsparciu, na przykład poprzez pryzmat odpowiedniego planowania przestrzennego, wspierania standardów nowelizowanymi przepisami prawa budowlanego, możemy mówić także o istotnym dochodzeniu do odpowiedniego poziomu liczby oddawanych mieszkań poprzez zachęty dla inwestorów. Mówiąc o tych ostatnich, może należałoby wrócić do pomysłu, który zakładał, że dochody inwestorów budownictwa społecznego, pozyskiwane z innych źródeł niż gospodarka zasobami mieszkaniowymi, mogłyby być zwolnione z podatku CIT, jeśliby zostały wydane na powstawanie nowych zasobów. Takie wsparcie i ożywienie budownictwa mieszkaniowego byłoby skuteczne, gdyby udało się przekonać do tego pomysłu także gminy i przechylić ich wolę inwestowania właśnie w stronę budownictwa mieszkaniowego. Niemniej w chwili obecnej trudno jest określić szanse realizacji tego pomysłu. Na razie myślimy o nim w kategoriach tworzenia przepisów prawa i pewnego oczekiwania na takie polepszenie sytuacji gospodarczej w Polsce, która pozwoliłaby wyzwolić gminom nadwyżki dochodów. Aktualnie w Sejmie trwa dyskusja dotycząca programu narodowego czy też strategii państwa w zakresie budownictwa mieszkaniowego. Będzie ona zapewne trwała jeszcze jakiś czas i być może odpowiedziami na zadany w jej trakcie szereg pytań dotyczących polityki państwa w obszarze budownictwa mieszkaniowego będą tezy zawarte w moich wypowiedziach o segmentowym i elastycznym traktowaniu tego obszaru przez szeroko rozumiane władze publiczne. Z całą pewnością natomiast przebieg tej debaty powinien być z uwagą obserwowany przez środowiska gospodarcze, jak i społeczeństwo.

- Dziękuję za rozmowę.

 

Źródło: interia.pl


Nieruchomości na czerwonym dywanie.

Nieruchomości na czerwonym dywanie.
W dniach 16-19 marca 2010 po raz kolejny odbędzie się w Cannes (Francja) największe i najbardziej prestiżowe na świecie wydarzenie sektora rynku nieruchomości na świecie- Międzynarodowe targi inwestycyjne MIPIM.
W targach wezmą udział agencje nieruchomości, banki, firmy deweloperskie, oraz przedstawiciele miast i regionów. Już ok. 2 300 inwestorów z całego świata, co według statystyk jest to o 12 % większa liczba niż w 2009 r., potwierdziło uczestnictwo w 21 edycji targów MIPIM. Raport pokazuje poprawę samopoczucia na rynku nieruchomości, oraz mniej zaostrzoną politykę kredytową banków, która otwiera drzwi do nowych możliwości inwestycyjnych. Tegoroczna edycja targów udowodni, że wśród inwestorów, deweloperów i klientów powraca pewność siebie. Wszyscy oczekują dyskusji na temat możliwości inwestycyjnych w sektorze rynku nieruchomości i finansów, oraz trendów w 2010r. Podczas targów odbędzie się cykl pięciu konferencji „Recovery positions”, zorganizowanych we współpracy z IPD. Kryzys spowodował, że inwestorzy powracają do podstaw tworzenia biznesu, oraz wnikliwie przyglądają się aktywom i środkom inwestycyjnym. Program konferencji obejmuje tematykę różnych rodzajów aktywów i ich nabywania, pożyczek bankowych w formie zabezpieczenia, firm zajmujących się obrotem nieruchomościami. 2 lutego została ogłoszona lista 15 finalistów, których wybrała komisja MIPIM Award Jury, składająca się ze znanych osobistości i profesjonalistów sektora rynku nieruchomości. „ Jesteśmy pod wrażeniem 80 projektów z 28 krajów m.in. Singapuru, Południowej Korei i Stanów Zjednoczonych. Wybór był bardzo trudny, ponieważ wszystkie projekty wykonane zostały bardzo profesjonalnie. Sztuka architektury oraz akceptacja przyszłego użytkownika, były najważniejsze w procesie selekcji w tym roku.” Powiedział Przewodniczący Komisji, Bärbel Schomberg. Nagrody przyznawane są w następujących kategoriach: Centrum Biznesu, Biurowce Odnowione, Nieruchomości Rezydencjonalne, Hotele&Ośrodki Turystyczne, oraz Budownictwo Ekologiczne. Ogłoszenie wyników nastąpi 18 marca o godz. 19 w Grand Auditorium of the Palais des Festivals de Cannes.


Justyna Kulawik
WGN Nieruchomości

Nieruchomości na czerwonym dywanie.

Nieruchomości na czerwonym dywanie.
W dniach 16-19 marca 2010 po raz kolejny odbędzie się w Cannes (Francja) największe i najbardziej prestiżowe na świecie wydarzenie sektora rynku nieruchomości na świecie- Międzynarodowe targi inwestycyjne MIPIM.
W targach wezmą udział agencje nieruchomości, banki, firmy deweloperskie, oraz przedstawiciele miast i regionów. Już ok. 2 300 inwestorów z całego świata, co według statystyk jest to o 12 % większa liczba niż w 2009 r., potwierdziło uczestnictwo w 21 edycji targów MIPIM. Raport pokazuje poprawę samopoczucia na rynku nieruchomości, oraz mniej zaostrzoną politykę kredytową banków, która otwiera drzwi do nowych możliwości inwestycyjnych. Tegoroczna edycja targów udowodni, że wśród inwestorów, deweloperów i klientów powraca pewność siebie. Wszyscy oczekują dyskusji na temat możliwości inwestycyjnych w sektorze rynku nieruchomości i finansów, oraz trendów w 2010r. Podczas targów odbędzie się cykl pięciu konferencji „Recovery positions”, zorganizowanych we współpracy z IPD. Kryzys spowodował, że inwestorzy powracają do podstaw tworzenia biznesu, oraz wnikliwie przyglądają się aktywom i środkom inwestycyjnym. Program konferencji obejmuje tematykę różnych rodzajów aktywów i ich nabywania, pożyczek bankowych w formie zabezpieczenia, firm zajmujących się obrotem nieruchomościami. 2 lutego została ogłoszona lista 15 finalistów, których wybrała komisja MIPIM Award Jury, składająca się ze znanych osobistości i profesjonalistów sektora rynku nieruchomości. „ Jesteśmy pod wrażeniem 80 projektów z 28 krajów m.in. Singapuru, Południowej Korei i Stanów Zjednoczonych. Wybór był bardzo trudny, ponieważ wszystkie projekty wykonane zostały bardzo profesjonalnie. Sztuka architektury oraz akceptacja przyszłego użytkownika, były najważniejsze w procesie selekcji w tym roku.” Powiedział Przewodniczący Komisji, Bärbel Schomberg. Nagrody przyznawane są w następujących kategoriach: Centrum Biznesu, Biurowce Odnowione, Nieruchomości Rezydencjonalne, Hotele&Ośrodki Turystyczne, oraz Budownictwo Ekologiczne. Ogłoszenie wyników nastąpi 18 marca o godz. 19 w Grand Auditorium of the Palais des Festivals de Cannes.


Justyna Kulawik
WGN Nieruchomości

Gwarancje zapłaty dla firm budowlanych

Wykonawcy i podwykonawcy będą mogli wystąpić do inwestora o udzielenie im gwarancji zapłaty za roboty budowlane – informuje „Dziennik Gazeta Prawna".
Zgodnie z ostatnią nowelizacją kodeksu cywilnego, wykonawcy i podwykonawcy robót budowlanych będą mogli żądać od inwestora gwarancji zapłaty za roboty budowlane. Ze swoim żądaniem będą oni mogli wystąpić na każdym etapie prac, a nie tylko przy podpisywaniu umowy – zaznacza „Dziennik Gazeta Prawna". Gwarancja zapłaty za roboty budowlane będzie udzielana do wysokości ewentualnego roszczenia z tytułu wynagrodzenia wynikającego z umowy oraz robót dodatkowych lub koniecznych do wykonania umowy, zaakceptowanych na piśmie przez inwestora.
 
Na udzielenie gwarancji inwestor będzie miał 45 dni od wystąpienia z takim żądaniem przez wykonawcę lub podwykonawcę. Będzie ona udzielana w formie gwarancji bankowej lub ubezpieczeniowej, a także akredytywy bankowej lub poręczenia banku udzielonego na zlecenie inwestora. Koszty wynikające z tytułu zabezpieczenia wierzytelności w równych częściach będzie ponosił inwestor oraz wykonawca lub podwykonawca – czytamy.
 
  Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna

 

Gwarancje zapłaty dla firm budowlanych

Wykonawcy i podwykonawcy będą mogli wystąpić do inwestora o udzielenie im gwarancji zapłaty za roboty budowlane – informuje „Dziennik Gazeta Prawna".
Zgodnie z ostatnią nowelizacją kodeksu cywilnego, wykonawcy i podwykonawcy robót budowlanych będą mogli żądać od inwestora gwarancji zapłaty za roboty budowlane. Ze swoim żądaniem będą oni mogli wystąpić na każdym etapie prac, a nie tylko przy podpisywaniu umowy – zaznacza „Dziennik Gazeta Prawna". Gwarancja zapłaty za roboty budowlane będzie udzielana do wysokości ewentualnego roszczenia z tytułu wynagrodzenia wynikającego z umowy oraz robót dodatkowych lub koniecznych do wykonania umowy, zaakceptowanych na piśmie przez inwestora.
 
Na udzielenie gwarancji inwestor będzie miał 45 dni od wystąpienia z takim żądaniem przez wykonawcę lub podwykonawcę. Będzie ona udzielana w formie gwarancji bankowej lub ubezpieczeniowej, a także akredytywy bankowej lub poręczenia banku udzielonego na zlecenie inwestora. Koszty wynikające z tytułu zabezpieczenia wierzytelności w równych częściach będzie ponosił inwestor oraz wykonawca lub podwykonawca – czytamy.
 
  Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna

 

Powrót transakcji pre-let i wzrost czynszów o 40% w londyńskiej dzielnicy West End

Według przewidywań firmy doradczej w dziedzinie nieruchomości Cushman & Wakefield czynsze w najlepszych lokalizacjach londyńskiej dzielnicy West End wzrosną do 2012 r. o 40%, co stanowi powrót do poziomu ponad 1.076 GBP za mkw. rocznie. Ponadto wskutek braku podaży wzrośnie udział transakcji typu pre-let, tj. zawierania umów najmu przed ukończeniem inwestycji.
Pomimo najgorszego popytu od 1991 r., w ostatnim kwartale 2009 r. na West Endzie odnotowano jego wzrost do poziomu 68.740 mkw., tj. najwyższego poziomu od II kw. 2008 r. 

„Najemcy zaczynają ponownie wykazywać zainteresowanie, obawiając się, że w 2010 r. wynajmujący będą mniej skłonni do ustępstw w negocjacjach”
– powiedział Guy Taylor, Szef Biura Cushman & Wakefield na West Endzie. 

Aktywny popyt wzrósł również w ujęciu kwartalnym, a w ciągu roku odnotowano na West Endzie jego wzrost o 40%.

Popyt będą generować różnego rodzaju najemcy dążący do zabezpieczenia powierzchni w tej dzielnicy, głównie najemcy z sektora TMT (technologie, media i telekomunikacja), finansów, handlu i usług (zob. tabela 1). Wśród podmiotów zgłaszających aktywny popyt znalazły się: Bain & Co (3.700-5.500 mkw.), Invensys (1.500 mkw.) i Mirabaud (2.300 mkw.).

Presja na czynsze będzie początkowo wynikać z braku podaży nowej powierzchni na West Endzie. Obecnie w budowie znajduje się nieco ponad 92.900 mkw. powierzchni, która zostanie oddana do użytku w 2010 r. W 2011 r. zostanie ukończona budowa tylko dwóch budynków o powierzchni przekraczającej 1.800 mkw. (7-5 Baker Street, W1 oraz UK & European Investments Ltd, 1 Kingsway, WC2), a w 2012 r. – tylko jednego (Crown Estate’s, The Quadrant, Regent Street, W1).

Guy Taylor dodał: „Wskutek niedoboru nowej powierzchni w 2011 r. ożywi się aktywność na rynku transakcji typu pre-let, ponieważ zwiększy się nierównowaga pomiędzy podażą a popytem. Wielu najemców będzie zmuszonych zawierać takie transakcje”.

Przełoży się to na wzrost aktywności na rynku najmu w 2010 r., który w ciągu roku przyspieszy w reakcji na poprawę sytuacji gospodarczej.

W ostatnim kwartale 2009 r. najwyższe czynsze utrzymały się na stabilnym poziomie 806,5 GBP za mkw. rocznie, ale czynsze efektywne wzrosły o 5%. Był to pierwszy wzrost od końca 2007 r. W związku z oferowaniem zachęt wzrost czynszów wywoławczych jest tylko kwestią czasu.
 

Cushman & Wakefield

js


inwestycje.pl

Powrót transakcji pre-let i wzrost czynszów o 40% w londyńskiej dzielnicy West End

Według przewidywań firmy doradczej w dziedzinie nieruchomości Cushman & Wakefield czynsze w najlepszych lokalizacjach londyńskiej dzielnicy West End wzrosną do 2012 r. o 40%, co stanowi powrót do poziomu ponad 1.076 GBP za mkw. rocznie. Ponadto wskutek braku podaży wzrośnie udział transakcji typu pre-let, tj. zawierania umów najmu przed ukończeniem inwestycji.
Pomimo najgorszego popytu od 1991 r., w ostatnim kwartale 2009 r. na West Endzie odnotowano jego wzrost do poziomu 68.740 mkw., tj. najwyższego poziomu od II kw. 2008 r. 

„Najemcy zaczynają ponownie wykazywać zainteresowanie, obawiając się, że w 2010 r. wynajmujący będą mniej skłonni do ustępstw w negocjacjach”
– powiedział Guy Taylor, Szef Biura Cushman & Wakefield na West Endzie. 

Aktywny popyt wzrósł również w ujęciu kwartalnym, a w ciągu roku odnotowano na West Endzie jego wzrost o 40%.

Popyt będą generować różnego rodzaju najemcy dążący do zabezpieczenia powierzchni w tej dzielnicy, głównie najemcy z sektora TMT (technologie, media i telekomunikacja), finansów, handlu i usług (zob. tabela 1). Wśród podmiotów zgłaszających aktywny popyt znalazły się: Bain & Co (3.700-5.500 mkw.), Invensys (1.500 mkw.) i Mirabaud (2.300 mkw.).

Presja na czynsze będzie początkowo wynikać z braku podaży nowej powierzchni na West Endzie. Obecnie w budowie znajduje się nieco ponad 92.900 mkw. powierzchni, która zostanie oddana do użytku w 2010 r. W 2011 r. zostanie ukończona budowa tylko dwóch budynków o powierzchni przekraczającej 1.800 mkw. (7-5 Baker Street, W1 oraz UK & European Investments Ltd, 1 Kingsway, WC2), a w 2012 r. – tylko jednego (Crown Estate’s, The Quadrant, Regent Street, W1).

Guy Taylor dodał: „Wskutek niedoboru nowej powierzchni w 2011 r. ożywi się aktywność na rynku transakcji typu pre-let, ponieważ zwiększy się nierównowaga pomiędzy podażą a popytem. Wielu najemców będzie zmuszonych zawierać takie transakcje”.

Przełoży się to na wzrost aktywności na rynku najmu w 2010 r., który w ciągu roku przyspieszy w reakcji na poprawę sytuacji gospodarczej.

W ostatnim kwartale 2009 r. najwyższe czynsze utrzymały się na stabilnym poziomie 806,5 GBP za mkw. rocznie, ale czynsze efektywne wzrosły o 5%. Był to pierwszy wzrost od końca 2007 r. W związku z oferowaniem zachęt wzrost czynszów wywoławczych jest tylko kwestią czasu.
 

Cushman & Wakefield

js


inwestycje.pl

Inwestycje w nieruchomości hotelowe

Organizowanie przez Polskę Euro 2012 sprowokowało dyskusję czy wystarczy miejsc hotelowych dla gości tej imprezy. Z prognoz Instytutu Hotelarstwa wynika, że w 2010 roku inwestycje hotelowe spadną do 800 mln zł, co oznacza wydatki o 400 mln zł mniejsze niż w ubiegłym roku. Jest to spowodowane przede wszystkim znaczącym wzrostem kosztów kredytu oraz trudnościami w jego uzyskaniu.
Rynek hotelarski w Polsce

Dziś budowa mkw. hotelu to wydatek rzędu 2,53 tys. zł. W zeszłym roku trzeba było zapłacić nawet 5 tys. zł za mkw. W Polsce, na 10 tysięcy mieszkańców przypada nieco ponad 40 miejsc noclegowych, co stanowi jeden z najgorszych wyników w Europie, a z usług hoteli korzysta co piąty Polak.

Według danych Instytutu Hotelarstwa w ciągu ostatnich 20 lat w Polsce przybyło ponad 1,2 tys. hoteli (prawie 100 000 miejsc noclegowych). Najwięcej w naszym kraju jest hoteli trzygwiazdkowych, najmniej pięciogwiazdkowych. W ubiegłym roku najwięcej wybudowano hoteli trzy- i czterogwiazdkowych (odpowiednio 137 i 42).
Najdynamiczniej w kraju rozwijają się: Wrocław, Trójmiasto, Kraków oraz Katowice.
 
 
Źródło: Instytut Hotelarstwa

W Polsce obecnie działają takie międzynarodowych sieci, jak: Accor, Best Western, Hilton, Hyatt, Marriott, InterContinental, SAS Radison oraz Starwood.
Największą ilością miejsc noclegowych dysponuje Orbis S.A.

10 największych sieci hotelowych w Polsce – 1 stycznia 2010 r.

Miejsce

Nazwa lub właściciel

Liczba pokoi

Liczba hoteli

1.

Orbis S.A.

11 882

63

2.

Ogólnopolska Spółdzielnia Turystyczna GROMADA

1943

19

3.

Starwood Hotels&Resorts Worldwide

1518

6

4.

Hotele Gołębiewski

1434

3

5.

Qubus Hotel Management

1339

13

6.

The Rezidor Hotel Group

1324

6

7.

Vienna International Hotelamanagement

1282

5

8.

Grupa Hotelowa Wojskowej Agencji Mieszkaniowej

1148

16

9.

InterContinental Hotel Group

1147

4

10.

PUHiT Warszawa

1096

7



Budowa hotelu krok po kroku
Jeśli zdecydujemy się na inwestycję w nieruchomość hotelową, będziemy musieli spełnić szereg wymogów. Najpierw należy złożyć wniosek o zaszeregowanie hotelu do odpowiedniej kategorii i wpis do ewidencji hotelarskiej. Dalej  pozostaje kwestia wyboru szyldu: willa, pensjonat, zajazd lub hotel. Nazwa willa, motel czy zajazd jest mniej zobowiązująca. Nazwa „hotel” powoduje konieczność spełnienia szeregu standardów. O profilu działalności decyduje głównie lokalizacja. W centrum miasta najlepiej jest wybudować hotel, na obrzeżach – zajazd połączony z gastronomią.
Analitycy szacują, że budowa jednego pokoju hotelowego o średnim standardzie w centrum polskiego miasta to koszt ponad 100 tys. zł.

Źródło: Cushman & Wakefield

Wady inwestycji hotelowych
Branża hotelarska należy do ryzykownych inwestycji. Do wad inwestycji w nieruchomości hotelowe należy zaliczyć wysokie nakłady na majątek trwały, ograniczoną przewidywalność wpływów, niską rentowność prowadzonej działalności, sezonowość przychodów (na największe zyski można liczyć w sezonie letnim), wysokie koszty bieżące niezbędne dla funkcjonowania hotelu. Jedną z najważniejszych przeszkód dla inwestorów często okazuje się trudność w uzyskaniu kredytów.

Hotele typu condo
Jeśli nie stać nas na budowę hotelu, możemy skorzystać z nowej możliwości inwestowania. Hotele typu condo to forma inwestycji, która dopiero raczkuje na polskim rynku. Daje ona możliwość zakupu pokoju przez firmę lub osobę prywatną i łączy w sobie możliwość posiadania „domu wakacyjnego” oraz możliwość zysku. Jest to nabycie nie tyle samej nieruchomości, co całego modelu inwestycyjnego. Właściciel pokoju lub apartamentu może z niego korzystać we własnym zakresie bądź umieszczać je w zorganizowanym programie wynajmu.

Koncepcja hotelu typu condo powstała w Stanach Zjednoczonych już ponad dwie dekady temu, jednak największy rozwój tej formy inwestowania można zauważyć dopiero w drugiej połowie lat 90. XX w. Powstają one w najatrakcyjniejszej lokalizacji, tj. w miejscach, gdzie najłatwiej o gości hotelowych i tym samym obłożenie, a także w których przyszli właściciele sami będą chcieli spędzać wakacje.
Inwestowanie w hotele condo jest najpopularniejsze w USA, Meksyku, Wyspach Karaibskich i Kanadzie. W Europie jest to stosunkowo nowa koncepcja najlepiej rozwijająca się w kurortach nadmorskich i górskich, jak Hiszpania, Bułgaria czy Francja.

Niewątpliwą zaletą inwestowania w pokoje hotelowe jest fakt, że nie trzeba myśleć o takich sprawach jak konserwacja czy utrzymanie – tym zajmuje się firma zarządzająca.

Rok 2009 - podsumowanie
Według danych Cushman & Wakefield poziom inwestycji w nieruchomości hotelowe w rejonie Europy, Bliskiego Wschodu oraz Afryki (EMEA) w 2009 r. spadł o 50%.
Najbardziej aktywnym rynkiem w rejonie EMEA był rynek w Wielkiej Brytanii; wartość inwestycji wyniosła tam 935 milionów euro, na kolejnych miejscach znalazły się Francja i Niemcy, których wartość inwestycji osiągnęła poziom odpowiednio 520 milionów oraz 300 milionów euro.

Największą transakcją przeprowadzoną w Europie w 2009 r. był zakup hotelu Radisson Blu Hotel w Hamburgu (560 pokoi hotelowych) przez fundusz Invesco Real Estate od spółki Azure Group za 155 milionów euro.

Rok 2009 charakteryzował się spadkiem liczby zagranicznych nabywców na rzecz inwestorów krajowych. Udział inwestorów z USA zmniejszył się o 68% (790 milionów euro) do poziom 252 milionów euro (93-proc. spadek od 2007 r.), a udział inwestorów z Bliskiego Wschodu w roku 2009 wyniósł 14%.

Rok 2010 - prognozy
Prognozuje się, że EURO 2012 przyczyni się do promocji kraju, większej obecności w mediach światowych, a tym samym do wzrostu liczby turystów jeszcze przez 2 do 4 lat po mistrzostwach.

W Polsce jest najwięcej hoteli trzygwiazdkowych (na  1745 hoteli aż 750 to hotele trzygwiazdkowe) i takich ma powstać najmniej. Wg prognoz w tym roku najwięcej powstanie tych luksusowych i ekonomicznych.

Z prognoz Instytutu Hotelarstwa wynika, że w 2010 roku inwestycje hotelowe spadną do 800 mln zł, co oznacza wydatki o 400 mln zł mniejsze niż w tym roku. Jest to spowodowane przede wszystkim znaczącym wzrostem kosztów kredytu oraz trudnościami w jego uzyskaniu.

Katarzyna Jaworska

inwestycje.pl

Inwestycje w nieruchomości hotelowe

Organizowanie przez Polskę Euro 2012 sprowokowało dyskusję czy wystarczy miejsc hotelowych dla gości tej imprezy. Z prognoz Instytutu Hotelarstwa wynika, że w 2010 roku inwestycje hotelowe spadną do 800 mln zł, co oznacza wydatki o 400 mln zł mniejsze niż w ubiegłym roku. Jest to spowodowane przede wszystkim znaczącym wzrostem kosztów kredytu oraz trudnościami w jego uzyskaniu.
Rynek hotelarski w Polsce

Dziś budowa mkw. hotelu to wydatek rzędu 2,53 tys. zł. W zeszłym roku trzeba było zapłacić nawet 5 tys. zł za mkw. W Polsce, na 10 tysięcy mieszkańców przypada nieco ponad 40 miejsc noclegowych, co stanowi jeden z najgorszych wyników w Europie, a z usług hoteli korzysta co piąty Polak.

Według danych Instytutu Hotelarstwa w ciągu ostatnich 20 lat w Polsce przybyło ponad 1,2 tys. hoteli (prawie 100 000 miejsc noclegowych). Najwięcej w naszym kraju jest hoteli trzygwiazdkowych, najmniej pięciogwiazdkowych. W ubiegłym roku najwięcej wybudowano hoteli trzy- i czterogwiazdkowych (odpowiednio 137 i 42).
Najdynamiczniej w kraju rozwijają się: Wrocław, Trójmiasto, Kraków oraz Katowice.
 
 
Źródło: Instytut Hotelarstwa

W Polsce obecnie działają takie międzynarodowych sieci, jak: Accor, Best Western, Hilton, Hyatt, Marriott, InterContinental, SAS Radison oraz Starwood.
Największą ilością miejsc noclegowych dysponuje Orbis S.A.

10 największych sieci hotelowych w Polsce – 1 stycznia 2010 r.

Miejsce

Nazwa lub właściciel

Liczba pokoi

Liczba hoteli

1.

Orbis S.A.

11 882

63

2.

Ogólnopolska Spółdzielnia Turystyczna GROMADA

1943

19

3.

Starwood Hotels&Resorts Worldwide

1518

6

4.

Hotele Gołębiewski

1434

3

5.

Qubus Hotel Management

1339

13

6.

The Rezidor Hotel Group

1324

6

7.

Vienna International Hotelamanagement

1282

5

8.

Grupa Hotelowa Wojskowej Agencji Mieszkaniowej

1148

16

9.

InterContinental Hotel Group

1147

4

10.

PUHiT Warszawa

1096

7



Budowa hotelu krok po kroku
Jeśli zdecydujemy się na inwestycję w nieruchomość hotelową, będziemy musieli spełnić szereg wymogów. Najpierw należy złożyć wniosek o zaszeregowanie hotelu do odpowiedniej kategorii i wpis do ewidencji hotelarskiej. Dalej  pozostaje kwestia wyboru szyldu: willa, pensjonat, zajazd lub hotel. Nazwa willa, motel czy zajazd jest mniej zobowiązująca. Nazwa „hotel” powoduje konieczność spełnienia szeregu standardów. O profilu działalności decyduje głównie lokalizacja. W centrum miasta najlepiej jest wybudować hotel, na obrzeżach – zajazd połączony z gastronomią.
Analitycy szacują, że budowa jednego pokoju hotelowego o średnim standardzie w centrum polskiego miasta to koszt ponad 100 tys. zł.

Źródło: Cushman & Wakefield

Wady inwestycji hotelowych
Branża hotelarska należy do ryzykownych inwestycji. Do wad inwestycji w nieruchomości hotelowe należy zaliczyć wysokie nakłady na majątek trwały, ograniczoną przewidywalność wpływów, niską rentowność prowadzonej działalności, sezonowość przychodów (na największe zyski można liczyć w sezonie letnim), wysokie koszty bieżące niezbędne dla funkcjonowania hotelu. Jedną z najważniejszych przeszkód dla inwestorów często okazuje się trudność w uzyskaniu kredytów.

Hotele typu condo
Jeśli nie stać nas na budowę hotelu, możemy skorzystać z nowej możliwości inwestowania. Hotele typu condo to forma inwestycji, która dopiero raczkuje na polskim rynku. Daje ona możliwość zakupu pokoju przez firmę lub osobę prywatną i łączy w sobie możliwość posiadania „domu wakacyjnego” oraz możliwość zysku. Jest to nabycie nie tyle samej nieruchomości, co całego modelu inwestycyjnego. Właściciel pokoju lub apartamentu może z niego korzystać we własnym zakresie bądź umieszczać je w zorganizowanym programie wynajmu.

Koncepcja hotelu typu condo powstała w Stanach Zjednoczonych już ponad dwie dekady temu, jednak największy rozwój tej formy inwestowania można zauważyć dopiero w drugiej połowie lat 90. XX w. Powstają one w najatrakcyjniejszej lokalizacji, tj. w miejscach, gdzie najłatwiej o gości hotelowych i tym samym obłożenie, a także w których przyszli właściciele sami będą chcieli spędzać wakacje.
Inwestowanie w hotele condo jest najpopularniejsze w USA, Meksyku, Wyspach Karaibskich i Kanadzie. W Europie jest to stosunkowo nowa koncepcja najlepiej rozwijająca się w kurortach nadmorskich i górskich, jak Hiszpania, Bułgaria czy Francja.

Niewątpliwą zaletą inwestowania w pokoje hotelowe jest fakt, że nie trzeba myśleć o takich sprawach jak konserwacja czy utrzymanie – tym zajmuje się firma zarządzająca.

Rok 2009 - podsumowanie
Według danych Cushman & Wakefield poziom inwestycji w nieruchomości hotelowe w rejonie Europy, Bliskiego Wschodu oraz Afryki (EMEA) w 2009 r. spadł o 50%.
Najbardziej aktywnym rynkiem w rejonie EMEA był rynek w Wielkiej Brytanii; wartość inwestycji wyniosła tam 935 milionów euro, na kolejnych miejscach znalazły się Francja i Niemcy, których wartość inwestycji osiągnęła poziom odpowiednio 520 milionów oraz 300 milionów euro.

Największą transakcją przeprowadzoną w Europie w 2009 r. był zakup hotelu Radisson Blu Hotel w Hamburgu (560 pokoi hotelowych) przez fundusz Invesco Real Estate od spółki Azure Group za 155 milionów euro.

Rok 2009 charakteryzował się spadkiem liczby zagranicznych nabywców na rzecz inwestorów krajowych. Udział inwestorów z USA zmniejszył się o 68% (790 milionów euro) do poziom 252 milionów euro (93-proc. spadek od 2007 r.), a udział inwestorów z Bliskiego Wschodu w roku 2009 wyniósł 14%.

Rok 2010 - prognozy
Prognozuje się, że EURO 2012 przyczyni się do promocji kraju, większej obecności w mediach światowych, a tym samym do wzrostu liczby turystów jeszcze przez 2 do 4 lat po mistrzostwach.

W Polsce jest najwięcej hoteli trzygwiazdkowych (na  1745 hoteli aż 750 to hotele trzygwiazdkowe) i takich ma powstać najmniej. Wg prognoz w tym roku najwięcej powstanie tych luksusowych i ekonomicznych.

Z prognoz Instytutu Hotelarstwa wynika, że w 2010 roku inwestycje hotelowe spadną do 800 mln zł, co oznacza wydatki o 400 mln zł mniejsze niż w tym roku. Jest to spowodowane przede wszystkim znaczącym wzrostem kosztów kredytu oraz trudnościami w jego uzyskaniu.

Katarzyna Jaworska

inwestycje.pl

Rolnicy indywidualni będą mogli łatwiej kupić ziemię z zasobów ANR

Rolnicy indywidualni będą mogli łatwiej kupić ziemię z zasobów Agencji Nieruchomości Rolnych. Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa. Agencja nie będzie mogła zawierać nowych umów na dzierżawę ziemi.
Po wygaśnięciu dotychczasowych umów ziemia będzie przeznaczana do sprzedaży. Wśród kupujących preferowani będą miejscowi rolnicy indywidualni, którzy chcą powiększyć swoje gospodarstwa rodzinne. W przetargach będą mogli wziąć udział również byli pracownicy PGR-ów, którzy chcieliby tworzyć takie gospodarstwa. Proponowane przepisy dają też możliwość rozłożenia zapłaty za ziemię na raty na okres do 15 lat. W ubiegłym roku ANR sprzedała rolnikom ponad 100 tysięcy hektarów gruntów.


inwestycje.pl

Https://wgn.pl - aktualne oferty

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,3

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies