Ze świata nieruchomości - strona 55

Rolnicy indywidualni będą mogli łatwiej kupić ziemię z zasobów ANR

Rolnicy indywidualni będą mogli łatwiej kupić ziemię z zasobów Agencji Nieruchomości Rolnych. Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa. Agencja nie będzie mogła zawierać nowych umów na dzierżawę ziemi.
Po wygaśnięciu dotychczasowych umów ziemia będzie przeznaczana do sprzedaży. Wśród kupujących preferowani będą miejscowi rolnicy indywidualni, którzy chcą powiększyć swoje gospodarstwa rodzinne. W przetargach będą mogli wziąć udział również byli pracownicy PGR-ów, którzy chcieliby tworzyć takie gospodarstwa. Proponowane przepisy dają też możliwość rozłożenia zapłaty za ziemię na raty na okres do 15 lat. W ubiegłym roku ANR sprzedała rolnikom ponad 100 tysięcy hektarów gruntów.


inwestycje.pl

Wiemy, ile kosztują mieszkania w małych miastach

Mieszkania, w powiecie żagańskim w województwie lubskim, ze średnią ceną 2000 złotych za metr są ponad pięciokrotnie tańsze od tych z powiatu tatrzańskiego (10290 zł/mkw.) - tak wynika z raportu szybko.pl i Expandra.

Analitycy serwisu szybko.pl sprawdzili jak kształtują się ceny ofertowe mieszkań na rynku wtórnym poza dużymi miastami. Przeanalizowali ponad 120 tys. ofert z całego kraju, opublikowanych w ciągu ostatnich trzech miesięcy..

Okazało się, że średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Polsce liczona na podstawie próby 100 powiatów wynosi 4020 złotych. - Rozpiętość cenowa jest jednak bardzo duża - podkreślają autorzy opracowania.

Z analizy wynika, że najtańsze są lokale w powiecie żagańskim. Drugi w rankingu najniższych cen, powiat żarski, leży również na terenie województwa lubuskiego. Średnia cena mieszkania tam zlokalizowanego to 2200 złotych za metr. W 19 na 100 polskich powiatów średnie ceny utrzymują się na poziomie poniżej 3000 złotych za metr.

Trzeba jednak pamiętać, że średnie ceny w powiatach uwzględniają zarówno lokale w miastach jak i te znajdujące się na wsi. To musi wpływać na obniżenie średniej wartości dla całego powiatu.

Ceny ofertowe w miastach zaczynają się od poziomu 2,5 tys. zł za mkw. - Miasta z najniższymi średnimi cenami mieszkań to: Bytom 2470 złotych za metr, Grudziądz 2560 zł i Rybnik 2722 zł - wyliczają autorzy opracowania.

Najwyższe średnie ceny osiągają mieszkania w kurortach: Sopocie i Zakopanem. Według analityków za metr kwadratowy sprzedający życzą sobie średnio ponad 10 tys. zł. -To efekt ogromnej popularności tych miejsc i jednocześnie niewielkiej liczby dostępnych mieszkań - podkreślają autorzy raportu.

W czołówce najdroższych polskich powiatów znajdują się - poza dużymi miastami - dwa powiaty podwarszawskie: powiat piaseczyński oraz pruszkowski, z cenami 6232 i 5936 złotych za metr.


Źródło: money.pl

Wiemy, ile kosztują mieszkania w małych miastach

Mieszkania, w powiecie żagańskim w województwie lubskim, ze średnią ceną 2000 złotych za metr są ponad pięciokrotnie tańsze od tych z powiatu tatrzańskiego (10290 zł/mkw.) - tak wynika z raportu szybko.pl i Expandra.

Analitycy serwisu szybko.pl sprawdzili jak kształtują się ceny ofertowe mieszkań na rynku wtórnym poza dużymi miastami. Przeanalizowali ponad 120 tys. ofert z całego kraju, opublikowanych w ciągu ostatnich trzech miesięcy..

Okazało się, że średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Polsce liczona na podstawie próby 100 powiatów wynosi 4020 złotych. - Rozpiętość cenowa jest jednak bardzo duża - podkreślają autorzy opracowania.

Z analizy wynika, że najtańsze są lokale w powiecie żagańskim. Drugi w rankingu najniższych cen, powiat żarski, leży również na terenie województwa lubuskiego. Średnia cena mieszkania tam zlokalizowanego to 2200 złotych za metr. W 19 na 100 polskich powiatów średnie ceny utrzymują się na poziomie poniżej 3000 złotych za metr.

Trzeba jednak pamiętać, że średnie ceny w powiatach uwzględniają zarówno lokale w miastach jak i te znajdujące się na wsi. To musi wpływać na obniżenie średniej wartości dla całego powiatu.

Ceny ofertowe w miastach zaczynają się od poziomu 2,5 tys. zł za mkw. - Miasta z najniższymi średnimi cenami mieszkań to: Bytom 2470 złotych za metr, Grudziądz 2560 zł i Rybnik 2722 zł - wyliczają autorzy opracowania.

Najwyższe średnie ceny osiągają mieszkania w kurortach: Sopocie i Zakopanem. Według analityków za metr kwadratowy sprzedający życzą sobie średnio ponad 10 tys. zł. -To efekt ogromnej popularności tych miejsc i jednocześnie niewielkiej liczby dostępnych mieszkań - podkreślają autorzy raportu.

W czołówce najdroższych polskich powiatów znajdują się - poza dużymi miastami - dwa powiaty podwarszawskie: powiat piaseczyński oraz pruszkowski, z cenami 6232 i 5936 złotych za metr.


Źródło: money.pl

W styczniu spadła rentowność najmu

- Średnia rentowność najmu mieszkań spadła w styczniu do 4,45 proc. z 4,63 proc. miesiąc wcześniej - tak wynika z analizy Open Finance. To efekt coraz niższych cen ofertowych najmu.

- W porównaniu do sytuacji sprzed miesiąca, tylko w Warszawie rentowność z inwestycji w mieszkanie pod wynajem nieznacznie (o 0,06 proc.) wzrosła, co jest efektem spadku cen transakcyjnych w stolicy przy niezmienionych stawkach najmu. Jednocześnie w większości miast wzrosła liczba ogłoszeń, co może wskazywać, że właściciele mieszkań wciąż mogą mieć kłopoty ze znalezieniem najemców - czytamy w raporcie.

W ocenie Open Finance, jest to czynnik sezonowy, miesiące zimowe nie są najlepsze dla właścicieli niewynajętych mieszkań. Mimo pogarszającej się rentowności inwestycji, zakup mieszkania pod wynajem wciąż daje lepszy zwrot od inwestycji w lokaty bankowe, których przeciętne oprocentowanie ponownie obniżyło się w styczniu.

Firma podkreśla przy tym, że przewaga inwestycji w mieszkanie pod wynajem wynika przede wszystkim z niższej stopy podatku ryczałtowego (8,5 proc. wobec 19,0 proc. podatku od zysków kapitałowych).

Nadal - ze względu na wyższą w grudniu inflację i utrzymanie wysokich marż - bezkonkurencyjna w klasie inwestycji bezpiecznych pozostaje inwestycja w 10-letnie obligacje skarbowe.

 

interia.pl

W styczniu spadła rentowność najmu

- Średnia rentowność najmu mieszkań spadła w styczniu do 4,45 proc. z 4,63 proc. miesiąc wcześniej - tak wynika z analizy Open Finance. To efekt coraz niższych cen ofertowych najmu.

- W porównaniu do sytuacji sprzed miesiąca, tylko w Warszawie rentowność z inwestycji w mieszkanie pod wynajem nieznacznie (o 0,06 proc.) wzrosła, co jest efektem spadku cen transakcyjnych w stolicy przy niezmienionych stawkach najmu. Jednocześnie w większości miast wzrosła liczba ogłoszeń, co może wskazywać, że właściciele mieszkań wciąż mogą mieć kłopoty ze znalezieniem najemców - czytamy w raporcie.

W ocenie Open Finance, jest to czynnik sezonowy, miesiące zimowe nie są najlepsze dla właścicieli niewynajętych mieszkań. Mimo pogarszającej się rentowności inwestycji, zakup mieszkania pod wynajem wciąż daje lepszy zwrot od inwestycji w lokaty bankowe, których przeciętne oprocentowanie ponownie obniżyło się w styczniu.

Firma podkreśla przy tym, że przewaga inwestycji w mieszkanie pod wynajem wynika przede wszystkim z niższej stopy podatku ryczałtowego (8,5 proc. wobec 19,0 proc. podatku od zysków kapitałowych).

Nadal - ze względu na wyższą w grudniu inflację i utrzymanie wysokich marż - bezkonkurencyjna w klasie inwestycji bezpiecznych pozostaje inwestycja w 10-letnie obligacje skarbowe.

 

interia.pl

Mieszkania pod wynajem coraz mniej atrakcyjne

Średnia rentowność najmu mieszkań spadła w styczniu do 4,45 proc. z 4,63 proc. miesiąc wcześniej. To efekt wciąż coraz niższych cen ofertowych najmu.

W porównaniu do sytuacji sprzed miesiąca tylko w Warszawie rentowność z inwestycji w mieszkanie pod wynajem nieznacznie (o sześć setnych procenta) wzrosła, co jest efektem spadku cen transakcyjnych w stolicy przy niezmienionych stawkach najmu. Jednocześnie w większości miast wzrosła liczba ogłoszeń, co może wskazywać, że właściciele mieszkań wciąż mogą mieć kłopoty ze znalezieniem najemców. Jest to czynnik sezonowy, miesiące zimowe nie są najlepsze dla właścicieli niewynajętych mieszkań.

Mimo pogarszającej się rentowności inwestycji, zakup mieszkania pod wynajem wciąż daje lepszy zwrot od inwestycji w lokaty bankowe, których przeciętne oprocentowanie ponownie obniżyło się w styczniu. Przy czym przewaga inwestycji w mieszkanie pod wynajem wynika przede wszystkim z niższej stopy podatku ryczałtowego (8,5 proc. wobec 19 proc. podatku od zysków kapitałowych).


Open Finance

Nadal - ze względu na wyższą w grudniu inflację i utrzymanie wysokich marż - bezkonkurencyjna w klasie inwestycji bezpiecznych pozostaje inwestycja w 10-letnie obligacje skarbowe. Co więcej, za miesiąc - o ile sprawdzi się prognoza inflacji Ministerstwa Finansów, które zakłada utrzymanie dynamiki tempa wzrostu cen konsumenckich - statystyka także będzie przemawiała za nabyciem obligacji skarbowych. Dopiero kolejne miesiące mogą zmienić sytuację, w miarę jak spadać będzie inflacja, a na rynku mieszkaniowym wzrośnie liczba transakcji.

Należy przy tym pamiętać, że powyższe obliczenia mają wyłącznie charakter poglądowy i opierają się na średnich. W rzeczywistości zaś na rentowność najmu mieszkania wpływ mają takie czynniki jak cena zakupu (wraz z dodatkowymi opłatami), wynegocjowana wysokość czynszu, okresy przestoju, koszty remontów, wysokość opłat dla administracji czy wreszcie zmiana wartości samego mieszkania.


Open Finance

Emil Szweda, Open Finance

interia.pl

Mieszkania pod wynajem coraz mniej atrakcyjne

Średnia rentowność najmu mieszkań spadła w styczniu do 4,45 proc. z 4,63 proc. miesiąc wcześniej. To efekt wciąż coraz niższych cen ofertowych najmu.

W porównaniu do sytuacji sprzed miesiąca tylko w Warszawie rentowność z inwestycji w mieszkanie pod wynajem nieznacznie (o sześć setnych procenta) wzrosła, co jest efektem spadku cen transakcyjnych w stolicy przy niezmienionych stawkach najmu. Jednocześnie w większości miast wzrosła liczba ogłoszeń, co może wskazywać, że właściciele mieszkań wciąż mogą mieć kłopoty ze znalezieniem najemców. Jest to czynnik sezonowy, miesiące zimowe nie są najlepsze dla właścicieli niewynajętych mieszkań.

Mimo pogarszającej się rentowności inwestycji, zakup mieszkania pod wynajem wciąż daje lepszy zwrot od inwestycji w lokaty bankowe, których przeciętne oprocentowanie ponownie obniżyło się w styczniu. Przy czym przewaga inwestycji w mieszkanie pod wynajem wynika przede wszystkim z niższej stopy podatku ryczałtowego (8,5 proc. wobec 19 proc. podatku od zysków kapitałowych).


Open Finance

Nadal - ze względu na wyższą w grudniu inflację i utrzymanie wysokich marż - bezkonkurencyjna w klasie inwestycji bezpiecznych pozostaje inwestycja w 10-letnie obligacje skarbowe. Co więcej, za miesiąc - o ile sprawdzi się prognoza inflacji Ministerstwa Finansów, które zakłada utrzymanie dynamiki tempa wzrostu cen konsumenckich - statystyka także będzie przemawiała za nabyciem obligacji skarbowych. Dopiero kolejne miesiące mogą zmienić sytuację, w miarę jak spadać będzie inflacja, a na rynku mieszkaniowym wzrośnie liczba transakcji.

Należy przy tym pamiętać, że powyższe obliczenia mają wyłącznie charakter poglądowy i opierają się na średnich. W rzeczywistości zaś na rentowność najmu mieszkania wpływ mają takie czynniki jak cena zakupu (wraz z dodatkowymi opłatami), wynegocjowana wysokość czynszu, okresy przestoju, koszty remontów, wysokość opłat dla administracji czy wreszcie zmiana wartości samego mieszkania.


Open Finance

Emil Szweda, Open Finance

interia.pl

Drugi dom na Mazurach

W ofercie Condobroker Estates & Consulting pojawiła się nowa inwestycja, Willa Bulwar. Mieści się ona na Mazurach, w Ostródzie. Położna jest przy ulicy 3-go Maja, nad brzegiem Jeziora Drwęckiego.

W jej ramach powstaje jeden trzykondygnacyjny budynek z podziemną halą garażową z 23 miejscami parkingowymi. Znajdzie się w nim 27 apartamentów o metrażu od 42,6 do 87,9 mkw. Zostały one tak zaprojektowane, by przyszli właściciele mogli optymalnie wykorzystać i urządzić ich wnętrza. Większość z nich posiada balkony, a także widok na Jezioro Drwęckie. Mieszkania są sprzedawane w stanie deweloperskim. Właściciele apartamentów będą mieli dostęp do komórek lokatorskich. Termin oddania inwestycji do użytku to przełom III i IV kwartału 2010. Ceny wahają się od 4700 do 5900 zł brutto za metr kwadratowy.

- Apartamenty Willa Bulwar są skierowane do osób, które poszukują drugiego domu lub wakacyjnej rezydencji na Mazurach, a także do tych, którzy chcieliby zamieszkać tu na stałe - mówi Tomasz Malicki z Condobroker E&C. Atutem inwestycji jest lokalizacja w cichej, spokojnej okolicy, tuż przy promenadzie prowadzącej wzdłuż brzegu Jeziora Drwęckiego. Blisko stąd do niedawno zrewitalizowanej plaży miejskiej ze strzeżonym kąpieliskiem, rozległymi drewnianymi pomostami i wypożyczalnią sprzętu wodnego, wyciągu nart wodnych, przystani Żeglugi Ostródzko-Elbląskiej oraz licznych restauracji i pubów.

Bliskość jeziora, terenów zielonych oraz lasów i specyfika mazurskiego klimatu stwarza wiele możliwości aktywnego spędzania czasu bez względu na porę roku i oddawania się pasjom, takim jak: żeglowanie, wędkowanie, kajakarstwo, jeździectwo, narciarstwo zjazdowe i biegowe i wielu innym.

 

INTERIA.PL/materiały prasowe

Drugi dom na Mazurach

W ofercie Condobroker Estates & Consulting pojawiła się nowa inwestycja, Willa Bulwar. Mieści się ona na Mazurach, w Ostródzie. Położna jest przy ulicy 3-go Maja, nad brzegiem Jeziora Drwęckiego.

W jej ramach powstaje jeden trzykondygnacyjny budynek z podziemną halą garażową z 23 miejscami parkingowymi. Znajdzie się w nim 27 apartamentów o metrażu od 42,6 do 87,9 mkw. Zostały one tak zaprojektowane, by przyszli właściciele mogli optymalnie wykorzystać i urządzić ich wnętrza. Większość z nich posiada balkony, a także widok na Jezioro Drwęckie. Mieszkania są sprzedawane w stanie deweloperskim. Właściciele apartamentów będą mieli dostęp do komórek lokatorskich. Termin oddania inwestycji do użytku to przełom III i IV kwartału 2010. Ceny wahają się od 4700 do 5900 zł brutto za metr kwadratowy.

- Apartamenty Willa Bulwar są skierowane do osób, które poszukują drugiego domu lub wakacyjnej rezydencji na Mazurach, a także do tych, którzy chcieliby zamieszkać tu na stałe - mówi Tomasz Malicki z Condobroker E&C. Atutem inwestycji jest lokalizacja w cichej, spokojnej okolicy, tuż przy promenadzie prowadzącej wzdłuż brzegu Jeziora Drwęckiego. Blisko stąd do niedawno zrewitalizowanej plaży miejskiej ze strzeżonym kąpieliskiem, rozległymi drewnianymi pomostami i wypożyczalnią sprzętu wodnego, wyciągu nart wodnych, przystani Żeglugi Ostródzko-Elbląskiej oraz licznych restauracji i pubów.

Bliskość jeziora, terenów zielonych oraz lasów i specyfika mazurskiego klimatu stwarza wiele możliwości aktywnego spędzania czasu bez względu na porę roku i oddawania się pasjom, takim jak: żeglowanie, wędkowanie, kajakarstwo, jeździectwo, narciarstwo zjazdowe i biegowe i wielu innym.

 

INTERIA.PL/materiały prasowe

Rząd przyjął projekt noweli dotyczący nieruchomości rolnych

Usprawnienie obrotu ziemią rolniczą oraz ułatwienia w zakupie ziemi przez rolników indywidualnych - to najważniejsze założenia projektu nowelizacji ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa, przyjętego przez rząd.

Zgodnie z projektem Agencja Nieruchomości Rolnych nie będzie mogła zawierać nowych umów dzierżawy, najmu i oddania nieruchomości w administrowanie.

"Dotychczasowe umowy zachowają ważność i z pewnymi wyjątkami nie będą mogły być przedłużane oraz˙przekształcane w umowy na czas nieoznaczony. Agencja Nieruchomości Rolnych będzie pisemnie zawiadamiać dzierżawców, w terminie 6 miesięcy od dnia wejścia w życie nowych przepisów, o˙możliwości dokonania zmian w umowach dzierżawy. Chodzi o możliwość wyłączenia z˙dzierżawy 30˙proc. użytków rolnych" - czytamy w komunikacie Centrum Informacyjnego Rządu.

CIR poinformowało, że osoby, które wyrażą zgodę na tę propozycję, będą mogły kupić pozostałe dzierżawione grunty na preferencyjnych zasadach. "Z˙kolei wyłączone grunty będą dzielone na mniejsze nieruchomości i przygotowywane do sprzedaży. Wśród kupujących preferowani będą miejscowi rolnicy indywidualni, którzy chcą powiększyć swoje gospodarstwa rodzinne lub je utworzyć" - dodano.

Projekt zmienia również zasady dotyczące organizacji przetargów ograniczonych. To - zdaniem CIR - powinno pomóc Agencji Nieruchomości Rolnych w tworzeniu i powiększaniu gospodarstw rodzinnych. Agencja będzie mogła organizować takie przetargi dla osób posiadających kwalifikacje rolnicze i˙zamierzających tworzyć gospodarstwa rodzinne.

W przetargach ograniczonych będą mogli wziąć udział również byli pracownicy PGR-ów, którzy chcieliby tworzyć takie gospodarstwa. "Wprowadzono również możliwość rozłożenia spłaty należności z tytułu sprzedaży nieruchomości na okres do 15 lat, pod warunkiem wpłaty co najmniej 10˙proc. ceny przed zawarciem umowy sprzedaży. Umożliwi to wielu rolnikom nabycie gruntów (rolnych) z zasobu (Skarbu Państwa)" - napisano.

 

INTERIA.PL/PAP

Rząd przyjął projekt noweli dotyczący nieruchomości rolnych

Usprawnienie obrotu ziemią rolniczą oraz ułatwienia w zakupie ziemi przez rolników indywidualnych - to najważniejsze założenia projektu nowelizacji ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa, przyjętego przez rząd.

Zgodnie z projektem Agencja Nieruchomości Rolnych nie będzie mogła zawierać nowych umów dzierżawy, najmu i oddania nieruchomości w administrowanie.

"Dotychczasowe umowy zachowają ważność i z pewnymi wyjątkami nie będą mogły być przedłużane oraz˙przekształcane w umowy na czas nieoznaczony. Agencja Nieruchomości Rolnych będzie pisemnie zawiadamiać dzierżawców, w terminie 6 miesięcy od dnia wejścia w życie nowych przepisów, o˙możliwości dokonania zmian w umowach dzierżawy. Chodzi o możliwość wyłączenia z˙dzierżawy 30˙proc. użytków rolnych" - czytamy w komunikacie Centrum Informacyjnego Rządu.

CIR poinformowało, że osoby, które wyrażą zgodę na tę propozycję, będą mogły kupić pozostałe dzierżawione grunty na preferencyjnych zasadach. "Z˙kolei wyłączone grunty będą dzielone na mniejsze nieruchomości i przygotowywane do sprzedaży. Wśród kupujących preferowani będą miejscowi rolnicy indywidualni, którzy chcą powiększyć swoje gospodarstwa rodzinne lub je utworzyć" - dodano.

Projekt zmienia również zasady dotyczące organizacji przetargów ograniczonych. To - zdaniem CIR - powinno pomóc Agencji Nieruchomości Rolnych w tworzeniu i powiększaniu gospodarstw rodzinnych. Agencja będzie mogła organizować takie przetargi dla osób posiadających kwalifikacje rolnicze i˙zamierzających tworzyć gospodarstwa rodzinne.

W przetargach ograniczonych będą mogli wziąć udział również byli pracownicy PGR-ów, którzy chcieliby tworzyć takie gospodarstwa. "Wprowadzono również możliwość rozłożenia spłaty należności z tytułu sprzedaży nieruchomości na okres do 15 lat, pod warunkiem wpłaty co najmniej 10˙proc. ceny przed zawarciem umowy sprzedaży. Umożliwi to wielu rolnikom nabycie gruntów (rolnych) z zasobu (Skarbu Państwa)" - napisano.

 

INTERIA.PL/PAP

Ranking miast najlepszych do inwestowania w nieruchomości

Portal KRN.pl przeprowadził sondę na temat opłacalności zakupu nieruchomości pod kątem inwestycyjnym w wybranych polskich miastach.

Zdecydowana większość respondentów uważa, że najbardziej atrakcyjnymi inwestycyjnie miastami są Kraków i Warszawa. Aż ponad 30 proc. osób, które wzięły udział w sondzie, wskazało na stolicę Małopolski. Warszawę, która znajduje się w zestawieniu na drugim miejscu, wybrało zaś 21,8 proc. respondentów. Podobne badanie zostało przeprowadzone na początku 2009 r. Analiza i porównanie odpowiedzi do sondy ze stycznia 2010 r. oraz wyników analogicznego badania sprzed roku pokazują, że postrzeganie miast wśród inwestorów pozostało praktycznie niezmienione. Podobnie jak obecnie, rok temu Kraków również znajdował się na pierwszym miejscu zestawienia. Jednak jedynym miastem, które przez ostatni rok utrzymało swój wynik właściwie na tym samym poziomie jest Wrocław. W styczniu 2009 r. na Wrocław jako najlepsze misasto do inwestowania wskazało niecałe 12,3 proc. respondentów, obecnie udział procentowy dla tego miasta wzrósł do 12,4 proc.

 
 

Z analizy wynika, że przez ostatni rok większość miast poprawiła swój wynik. Na początku 2009 r. aż 16 proc. ankietowanych odpowiedziało, że nieopłacalne jest inwestowanie w dużych aglomeracjach miejskich. Takie postrzeganie było skutkiem trudnej sytuacji na rynku nieruchomości w dużych miastach, wynikającej z wysokich cen m kw. oraz problemów z otrzymaniem kredytu na droższe mieszkania. Część inwestorów obawiała się również dalszych obniżek cen mieszkań na rynku, a przez to straty zainwestowanych pieniędzy. Podsumowanie 2009 r. pozwala twierdzić, że mamy do czynienia ze stabilizacją cenową na rynku. Wielu specjalistów jest zgodnych, że rok 2010 będzie przełomowy na rynku.

 

 

Źródło: KRN.pl,   2010.02.09

Ranking miast najlepszych do inwestowania w nieruchomości

Portal KRN.pl przeprowadził sondę na temat opłacalności zakupu nieruchomości pod kątem inwestycyjnym w wybranych polskich miastach.

Zdecydowana większość respondentów uważa, że najbardziej atrakcyjnymi inwestycyjnie miastami są Kraków i Warszawa. Aż ponad 30 proc. osób, które wzięły udział w sondzie, wskazało na stolicę Małopolski. Warszawę, która znajduje się w zestawieniu na drugim miejscu, wybrało zaś 21,8 proc. respondentów. Podobne badanie zostało przeprowadzone na początku 2009 r. Analiza i porównanie odpowiedzi do sondy ze stycznia 2010 r. oraz wyników analogicznego badania sprzed roku pokazują, że postrzeganie miast wśród inwestorów pozostało praktycznie niezmienione. Podobnie jak obecnie, rok temu Kraków również znajdował się na pierwszym miejscu zestawienia. Jednak jedynym miastem, które przez ostatni rok utrzymało swój wynik właściwie na tym samym poziomie jest Wrocław. W styczniu 2009 r. na Wrocław jako najlepsze misasto do inwestowania wskazało niecałe 12,3 proc. respondentów, obecnie udział procentowy dla tego miasta wzrósł do 12,4 proc.

 
 

Z analizy wynika, że przez ostatni rok większość miast poprawiła swój wynik. Na początku 2009 r. aż 16 proc. ankietowanych odpowiedziało, że nieopłacalne jest inwestowanie w dużych aglomeracjach miejskich. Takie postrzeganie było skutkiem trudnej sytuacji na rynku nieruchomości w dużych miastach, wynikającej z wysokich cen m kw. oraz problemów z otrzymaniem kredytu na droższe mieszkania. Część inwestorów obawiała się również dalszych obniżek cen mieszkań na rynku, a przez to straty zainwestowanych pieniędzy. Podsumowanie 2009 r. pozwala twierdzić, że mamy do czynienia ze stabilizacją cenową na rynku. Wielu specjalistów jest zgodnych, że rok 2010 będzie przełomowy na rynku.

 

 

Źródło: KRN.pl,   2010.02.09

Użytkownik wieczysty może nie zgodzić się na podwyżkę opłaty

Tegoroczne podwyżki opłat z tytułu użytkowania wieczystego na terenie Warszawy wynosiły średnio 50 – 150%. Najczęściej aktualizacja opłaty dokonywana jest co 3 – 4 lata. Ustawa o Gospodarce Nieruchomościami daje nam jednak oręż do walki z wyższymi opłatami.
Jak pokazują badania Home Broker, większość przeprowadzonych ostatnio w Warszawie podwyżek opłat za użytkowanie wieczyste zawiera się w przedziale 50 – 150%. Oznacza to, że od 2006 roku o tyle mniej więcej wzrosła wartość gruntów. Uzyskane przez Home Broker informacje mówią, że aktualizacji dokonuje się najczęściej co 3 - 4 lata. Zdarzają się jednak podwyżki o znacznie większej skali. Nawet ponad dziesięciokrotne wzrosty są charakterystyczne dla dzielnic centralnych stolicy. Teoretycznie wynikać one powinny ze wzrostu wartości działki. Gdy jednak po kilkunastu latach nieprzeprowadzania aktualizacji dostajemy podwyżkę z 200 zł na 3000 zł rocznie można uznać, że przekroczone zostały granice przyzwoitości.

Podwyżki nie tylko w Warszawie

Tak horrendalne podwyżki nie są jedynie domeną Warszawy. W Łodzi, na ulicy Zelwerowicza - jak podaje Magdalena Zwolińska, doradca Home Broker - opłatę z tytułu użytkowania wieczystego dla 100 metrowego domu podniesiono z kwoty 600 zł na 1 800 zł rocznie.

W Gdańsku z bardzo wysokimi wzrostami opłat mamy do czynienia głównie na obrzeżach miasta - Dotyczy to głównie działek przeznaczonych pod zabudowę jednorodzinną – mówi Michał Kudła, doradca Home Broker w Gdańsku - W jednym przypadku nastąpił wzrost opłat z tytułu użytkowania wieczystego za działkę o powierzchni 1300 mkw. z 900 zł do 3700 zł rocznie – dodaje.

Niektórzy użytkownicy wieczyści na poznańskich Podolanach otrzymali w zeszłym roku podwyżki rzędu 600%. - Takie podwyżki były w Poznaniu sytuacją niemalże masową rok temu, stąd lawinowo wzrosła liczba wniosków o wykup terenów, które były w użytkowaniu wieczystym -  podaje Michał Sakowski, doradca Home Broker

Mechanizm opłat za użytkowanie wieczyste

Użytkownicy wieczyści wnoszą raz na rok opłatę na rzecz właściciela gruntu, a więc Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego (gminy, powiatu lub województwa). Wysokość tej opłaty uzależniona jest od:

1.     wartości gruntu,
2.     udziału użytkownika wieczystego w prawie do gruntu,
3.     stawki procentowej opłaty,
4.     zastosowania bonifikaty.

Za określenie wartości gruntu (prawa własności) odpowiada rzeczoznawca majątkowy. Jest to niezależny ekspert wyłaniany w drodze przetargu. W przypadku lokali wysokość  opłaty zależy od powierzchni mieszkania. Im większy lokal, tym opłata jest większa. Warto tu zwrócić uwagę na fakt, że  np. właściciele domków stojących na gruntach będących w użytkowaniu wieczystym wnoszą opłatę raz w roku, podczas gdy osoby posiadające spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu wnoszą opisywaną opłatę w czynszu - rozłożoną równomiernie przez cały rok.

Stawka procentowa opłaty określa, jaką część wartości gruntu należy co roku wnieść na rachunek właściciela. Stawka wynika z celu, na jaki została oddana nieruchomość. Najczęściej jest to cel mieszkaniowy (1%), handlowo-usługowy (3%) czy też usługi turystyczne (2%). Nie można także zapomnieć, że użytkownik wieczysty może wystąpić o 50% obniżkę opłaty z tytułu użytkowania wieczystego, gdy wynagrodzenie na jednego członka gospodarstwa domowego nie przekracza 50% przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej.

Walka z podwyżkami

Co więc należy zrobić, gdy uznamy, że zastosowana wobec nas podwyżka opłaty jest nieadekwatna do zmian wartości gruntu oddanego nam w użytkowanie wieczyste? W każdym wypadku możliwe jest zakwestionowanie zaproponowanej np. przez gminę podwyżki. Otrzymane od gminy pismo jest bowiem tylko propozycją nowej opłaty. Użytkownik wieczysty w odpowiedzi na pismo powinien więc, w przeciągu 30 dni od doręczenia wypowiedzenia, złożyć dwa egzemplarze wniosków do Samorządowego Kolegium Odwoławczego o ustalenie, że wzrost opłaty jest nieuzasadniony.

Warto zauważyć, że:

1.     Wniosek musi zawierać uzasadnienie wskazujące błędy i niedociągnięcia wyceny sporządzonej przez rzeczoznawcę majątkowego. Z dokumentem tym można się zapoznać w Urzędzie Gminy,
2.     W Warszawie SKO nie pobiera opłaty za złożenie wniosku,
3.     Złożenie wniosku do SKO powoduje, że użytkownik wnosi opłatę w dotychczasowej wysokości,
4.     Oczekiwanie na rozprawę w Warszawie trwać może nawet ponad rok,
5.     W przypadku rozstrzygnięcia sprawy przed SKO na niekorzyść użytkownika wieczystego, musi on wnieść zaległa opłatę
6.     Gmina musi udowodnić, że  wzrost opłaty jest uzasadniony,
7.     Kolegium powinno dążyć do polubownego załatwienia sprawy w drodze ugody. W praktyce często na rozprawie dochodzi o swoistego „krakowskiego targu”. Nowa opłata ustalana jest więc jako średnia z propozycji właściciela i użytkownika wieczystego.

Od orzeczenia SKO można się odwołać w terminie 14 dni. Powoduje to, że sprawa trafia do sądu. W tym momencie pojawiają się już koszty sądowe, a na rozpatrzenie sprawy należy czekać przynajmniej kolejny rok.

Bartosz Turek, analityk Home Broker

jn
inwestycje.pl

Użytkownik wieczysty może nie zgodzić się na podwyżkę opłaty

Tegoroczne podwyżki opłat z tytułu użytkowania wieczystego na terenie Warszawy wynosiły średnio 50 – 150%. Najczęściej aktualizacja opłaty dokonywana jest co 3 – 4 lata. Ustawa o Gospodarce Nieruchomościami daje nam jednak oręż do walki z wyższymi opłatami.
Jak pokazują badania Home Broker, większość przeprowadzonych ostatnio w Warszawie podwyżek opłat za użytkowanie wieczyste zawiera się w przedziale 50 – 150%. Oznacza to, że od 2006 roku o tyle mniej więcej wzrosła wartość gruntów. Uzyskane przez Home Broker informacje mówią, że aktualizacji dokonuje się najczęściej co 3 - 4 lata. Zdarzają się jednak podwyżki o znacznie większej skali. Nawet ponad dziesięciokrotne wzrosty są charakterystyczne dla dzielnic centralnych stolicy. Teoretycznie wynikać one powinny ze wzrostu wartości działki. Gdy jednak po kilkunastu latach nieprzeprowadzania aktualizacji dostajemy podwyżkę z 200 zł na 3000 zł rocznie można uznać, że przekroczone zostały granice przyzwoitości.

Podwyżki nie tylko w Warszawie

Tak horrendalne podwyżki nie są jedynie domeną Warszawy. W Łodzi, na ulicy Zelwerowicza - jak podaje Magdalena Zwolińska, doradca Home Broker - opłatę z tytułu użytkowania wieczystego dla 100 metrowego domu podniesiono z kwoty 600 zł na 1 800 zł rocznie.

W Gdańsku z bardzo wysokimi wzrostami opłat mamy do czynienia głównie na obrzeżach miasta - Dotyczy to głównie działek przeznaczonych pod zabudowę jednorodzinną – mówi Michał Kudła, doradca Home Broker w Gdańsku - W jednym przypadku nastąpił wzrost opłat z tytułu użytkowania wieczystego za działkę o powierzchni 1300 mkw. z 900 zł do 3700 zł rocznie – dodaje.

Niektórzy użytkownicy wieczyści na poznańskich Podolanach otrzymali w zeszłym roku podwyżki rzędu 600%. - Takie podwyżki były w Poznaniu sytuacją niemalże masową rok temu, stąd lawinowo wzrosła liczba wniosków o wykup terenów, które były w użytkowaniu wieczystym -  podaje Michał Sakowski, doradca Home Broker

Mechanizm opłat za użytkowanie wieczyste

Użytkownicy wieczyści wnoszą raz na rok opłatę na rzecz właściciela gruntu, a więc Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego (gminy, powiatu lub województwa). Wysokość tej opłaty uzależniona jest od:

1.     wartości gruntu,
2.     udziału użytkownika wieczystego w prawie do gruntu,
3.     stawki procentowej opłaty,
4.     zastosowania bonifikaty.

Za określenie wartości gruntu (prawa własności) odpowiada rzeczoznawca majątkowy. Jest to niezależny ekspert wyłaniany w drodze przetargu. W przypadku lokali wysokość  opłaty zależy od powierzchni mieszkania. Im większy lokal, tym opłata jest większa. Warto tu zwrócić uwagę na fakt, że  np. właściciele domków stojących na gruntach będących w użytkowaniu wieczystym wnoszą opłatę raz w roku, podczas gdy osoby posiadające spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu wnoszą opisywaną opłatę w czynszu - rozłożoną równomiernie przez cały rok.

Stawka procentowa opłaty określa, jaką część wartości gruntu należy co roku wnieść na rachunek właściciela. Stawka wynika z celu, na jaki została oddana nieruchomość. Najczęściej jest to cel mieszkaniowy (1%), handlowo-usługowy (3%) czy też usługi turystyczne (2%). Nie można także zapomnieć, że użytkownik wieczysty może wystąpić o 50% obniżkę opłaty z tytułu użytkowania wieczystego, gdy wynagrodzenie na jednego członka gospodarstwa domowego nie przekracza 50% przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej.

Walka z podwyżkami

Co więc należy zrobić, gdy uznamy, że zastosowana wobec nas podwyżka opłaty jest nieadekwatna do zmian wartości gruntu oddanego nam w użytkowanie wieczyste? W każdym wypadku możliwe jest zakwestionowanie zaproponowanej np. przez gminę podwyżki. Otrzymane od gminy pismo jest bowiem tylko propozycją nowej opłaty. Użytkownik wieczysty w odpowiedzi na pismo powinien więc, w przeciągu 30 dni od doręczenia wypowiedzenia, złożyć dwa egzemplarze wniosków do Samorządowego Kolegium Odwoławczego o ustalenie, że wzrost opłaty jest nieuzasadniony.

Warto zauważyć, że:

1.     Wniosek musi zawierać uzasadnienie wskazujące błędy i niedociągnięcia wyceny sporządzonej przez rzeczoznawcę majątkowego. Z dokumentem tym można się zapoznać w Urzędzie Gminy,
2.     W Warszawie SKO nie pobiera opłaty za złożenie wniosku,
3.     Złożenie wniosku do SKO powoduje, że użytkownik wnosi opłatę w dotychczasowej wysokości,
4.     Oczekiwanie na rozprawę w Warszawie trwać może nawet ponad rok,
5.     W przypadku rozstrzygnięcia sprawy przed SKO na niekorzyść użytkownika wieczystego, musi on wnieść zaległa opłatę
6.     Gmina musi udowodnić, że  wzrost opłaty jest uzasadniony,
7.     Kolegium powinno dążyć do polubownego załatwienia sprawy w drodze ugody. W praktyce często na rozprawie dochodzi o swoistego „krakowskiego targu”. Nowa opłata ustalana jest więc jako średnia z propozycji właściciela i użytkownika wieczystego.

Od orzeczenia SKO można się odwołać w terminie 14 dni. Powoduje to, że sprawa trafia do sądu. W tym momencie pojawiają się już koszty sądowe, a na rozpatrzenie sprawy należy czekać przynajmniej kolejny rok.

Bartosz Turek, analityk Home Broker

jn
inwestycje.pl

Fundusze nieruchomości liderem zainteresowania inwestorów

Po tym, jak w ostatnich dniach fundusze akcji firm powiązanych z rynkiem nieruchomości, pozyskały na świecie 179 mln USD, stały się liderem pod względem zainteresowania inwestorów w tym roku. Wyprzedziły pod tym względem fundusze lokujące w walory spółek paliwowych. Podmioty skupiające się na inwestycjach w papiery instytucji finansowych, po tym jak przed końcem stycznia zanotowały najgorszy wynik od IV kw. 2008 r., odzyskały przeszło 400 mln USD środków.
Zainteresowanie inwestorów funduszami akcji spółek finansowych i powiązanych z rynkiem nieruchomości kontrastowało głównie ze znaczącymi odpływami z podmiotów zaangażowanych na rynkach wschodzących akcji. Natomiast fundusze akcji z rynków dojrzałych pozyskiwały świeży kapitał.

Z takich danych trudno wyciągać jednoznaczne wnioski. Bez wątpienia inwestorzy nie stracili ostatecznie wiary w możliwość powrotu w niedługim czasie tendencji zwyżkowej na rynkach akcji, jaka utrzymywała się przez większość 2009 r.

Trudno też mówić o utracie wiary w kondycję gospodarek rynków wschodzących, skoro środki nadal płynęły do funduszy obligacji z emerging markets.  W grupie funduszy obligacji państw dojrzałych też notowaliśmy na przełomie stycznia i lutego napływy, więc wpływ obaw przed niewypłacalnością Grecji, czy innych mniejszych państw strefy euro nie był tu widoczny.

Wyciąganie ostatecznych wniosków z tygodniowych danych może jednak być ryzykowne. Prawdziwym testem ocen globalnych inwestorów może stać się ich zachowanie w tym tygodniu i reakcja na znaczące pogorszenie koniunktury na rynkach. Im trudniej będzie im odrabiać straty, tym gorsze będą perspektywy.

ZWRÓĆ  UWAGĘ:

Pogorszenie nastrojów na wschodzących rynkach akcji było głównie pochodną wycofywania środków przez globalnych inwestorów z funduszy lokujących w tej części świata.

Polska giełda mocno straciła w minionym tygodniu mimo, że fundusze dedykowane rynkom wschodzącym Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki (EMEA) wciąż pozyskiwały świeży kapitał. Skala odbicia po ostatnich zniżkach będzie na rynkach akcji testem ich siły.

Rynek dnia-Złoty


Na fali globalnego osłabienia nastrojów na rynkach finansowych i ucieczki inwestorów ze wschodzących rynków akcji ucierpiał w ostatnich dniach również złoty. Jednak w jego przypadku trudno wciąż jeszcze mówić o ostatecznym odwróceniu się średnioterminowej tendencji. Można ją nadal określać jako trend boczny. Najlepiej jest on widoczny na rynku CHF/PLN, gdzie od miesięcy kurs oscyluje między poziomami z grubsza wyznaczonymi przez 2,69 zł i 2,85 zł. Na razie trudno oczekiwać, by doszło do zmiany w tym względzie. Kluczowe może tu być nastawienie inwestorów do obligacji z rynków wschodzących. Jeśli utracą zaufanie, podobnie jak ostatnio akcje, waluty znajdą się w znacznie poważniejszych opałach.

Dla przyszłych kredytobiorców walutowych byłaby to dobra wiadomość. Wyższy kurs walutowy w momencie zaciągania kredytu jest korzystny. Poza tym, jego spadek w okresie spłaty może być rekompensatą wciąż stosunkowo wysokich marż kredytowych.



Katarzyna Siwek
Home Broker

inwestycje.pl

Fundusze nieruchomości liderem zainteresowania inwestorów

Po tym, jak w ostatnich dniach fundusze akcji firm powiązanych z rynkiem nieruchomości, pozyskały na świecie 179 mln USD, stały się liderem pod względem zainteresowania inwestorów w tym roku. Wyprzedziły pod tym względem fundusze lokujące w walory spółek paliwowych. Podmioty skupiające się na inwestycjach w papiery instytucji finansowych, po tym jak przed końcem stycznia zanotowały najgorszy wynik od IV kw. 2008 r., odzyskały przeszło 400 mln USD środków.
Zainteresowanie inwestorów funduszami akcji spółek finansowych i powiązanych z rynkiem nieruchomości kontrastowało głównie ze znaczącymi odpływami z podmiotów zaangażowanych na rynkach wschodzących akcji. Natomiast fundusze akcji z rynków dojrzałych pozyskiwały świeży kapitał.

Z takich danych trudno wyciągać jednoznaczne wnioski. Bez wątpienia inwestorzy nie stracili ostatecznie wiary w możliwość powrotu w niedługim czasie tendencji zwyżkowej na rynkach akcji, jaka utrzymywała się przez większość 2009 r.

Trudno też mówić o utracie wiary w kondycję gospodarek rynków wschodzących, skoro środki nadal płynęły do funduszy obligacji z emerging markets.  W grupie funduszy obligacji państw dojrzałych też notowaliśmy na przełomie stycznia i lutego napływy, więc wpływ obaw przed niewypłacalnością Grecji, czy innych mniejszych państw strefy euro nie był tu widoczny.

Wyciąganie ostatecznych wniosków z tygodniowych danych może jednak być ryzykowne. Prawdziwym testem ocen globalnych inwestorów może stać się ich zachowanie w tym tygodniu i reakcja na znaczące pogorszenie koniunktury na rynkach. Im trudniej będzie im odrabiać straty, tym gorsze będą perspektywy.

ZWRÓĆ  UWAGĘ:

Pogorszenie nastrojów na wschodzących rynkach akcji było głównie pochodną wycofywania środków przez globalnych inwestorów z funduszy lokujących w tej części świata.

Polska giełda mocno straciła w minionym tygodniu mimo, że fundusze dedykowane rynkom wschodzącym Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki (EMEA) wciąż pozyskiwały świeży kapitał. Skala odbicia po ostatnich zniżkach będzie na rynkach akcji testem ich siły.

Rynek dnia-Złoty


Na fali globalnego osłabienia nastrojów na rynkach finansowych i ucieczki inwestorów ze wschodzących rynków akcji ucierpiał w ostatnich dniach również złoty. Jednak w jego przypadku trudno wciąż jeszcze mówić o ostatecznym odwróceniu się średnioterminowej tendencji. Można ją nadal określać jako trend boczny. Najlepiej jest on widoczny na rynku CHF/PLN, gdzie od miesięcy kurs oscyluje między poziomami z grubsza wyznaczonymi przez 2,69 zł i 2,85 zł. Na razie trudno oczekiwać, by doszło do zmiany w tym względzie. Kluczowe może tu być nastawienie inwestorów do obligacji z rynków wschodzących. Jeśli utracą zaufanie, podobnie jak ostatnio akcje, waluty znajdą się w znacznie poważniejszych opałach.

Dla przyszłych kredytobiorców walutowych byłaby to dobra wiadomość. Wyższy kurs walutowy w momencie zaciągania kredytu jest korzystny. Poza tym, jego spadek w okresie spłaty może być rekompensatą wciąż stosunkowo wysokich marż kredytowych.



Katarzyna Siwek
Home Broker

inwestycje.pl

Wracają kredyty na mieszkania w budowie

Cztery banki – Raiffeisen, Alior, Polbank i Multibank – liberalizują podejście do kredytowania zakupu mieszkań na rynku pierwotnym – wskazują dane Home Broker. To dobra wiadomość w kontekście wyczerpującej się podaży gotowych mieszkań w ofercie deweloperów.
W mBank i Multibanku od początku lutego obowiązują nowe zasady kredytowania zakupu mieszkań na etapie budowy. W przypadku, gdy inwestycja deweloperska jest finansowana z kredytu lub ze środków zdeponowanych na rachunku dewelopera, możliwe jest udzielnie kredytu kupującemu już wtedy, gdy prace budowlane są zrealizowane w połowie.  Do tej pory w każdym przypadku obowiązywała zasada, że bank nie sfinansuje zakupu mieszkania na etapie wcześniejszym niż stan surowy zamknięty.  Oba banki wymagają ponadto, aby inwestycja została ukończona w ciągu 36 miesięcy.

Będzie mniej  gotowych mieszkań

Większe otwarcie banków na kredytowanie zakupu mieszkań w budowie to istotna zmiana biorąc pod uwagę wyczerpywanie się zasobów gotowych mieszkań na rynku pierwotnym. Pod koniec ub. r. miał miejsce istotny spadek liczby mieszkań oddanych do użytku, a jednocześnie nastąpił odczuwalny wzrost w zakresie rozpoczętych inwestycji mieszkaniowych. W ocenie Home Broker, coraz więcej osób poszukujących nowych mieszkań będzie zmuszona dokonać zakupu na etapie budowy. Dotyczy to szczególnie lokali 1 – 2-pokojowych.

Deweloper na „białej liście” = bank udzieli kredytu na „dziurę w ziemi”

Kolejny bank, który w tym miesiącu zliberalizował podjecie do rynku pierwotnego to Polbank.  Zmiana polega na tym, że bank zaczął stosować takie same kryteria kredytowania wobec kupujących mieszkania od dewelopera oraz od jego spółek -  córek. Ma to znaczenie ze względu na to, że deweloper  może tworzyć oddzielne spółki na poszczególne projekty inwestycyjne. Teraz, nawet jeżeli deweloper ma osobowość prawną, a spółka-córka jej nie ma, bank potraktuje ją tak, jakby miała. A to oznacza, że w takim przypadku do udzielenia kredytu Polbank będzie wymagał ukończenia przez dewelopera minimum 30% inwestycji, a nie minimum 50% czy 80%. W grudniu bank wprowadził ponadto „białą listę” deweloperów, w przypadku których może udzielić kredytu nawet na „dziurę w ziemi”.

Umowa przedwstępna bez aktu notarialnego


Raiffeisen Bank poważnie rozważa z kolei czy nie znieść wymogu,  aby w przypadku zakupu mieszkania od dewelopera kredytobiorca musiał przedstawić umowę przedwstępną w postaci aktu notarialnego. Byłoby to pewne ułatwienie, gdyż nie zawsze deweloper umożliwia zawarcie umowy przedwstępnej w formie notarialnej (lub trwa to dłużej niż w przypadku umowy cywilno-prawnej), chociaż jest to wariant zdecydowanie bezpieczniejszy dla kupującego . w Raiffeisen Banku obowiązują jeszcze dwa inne ograniczenia. Po pierwsze, deweloper lub spółdzielnia musi mieć już na swoim koncie realizację co najmniej jednej inwestycji mieszkaniowej lub doprowadzenie do końca innego etapu w tej inwestycji. Po drugie,  inwestycja powinna być doprowadzona przynajmniej do stanu zerowego (zakończone roboty ziemne, wylane fundamenty i ściany piwnic). Warunek ten oznacza, że bank nie udzieli kredytu na zakup „dziury w ziemi”.

Duża liberalizacja w Alior Banku

Zmiany w podejściu do kredytowania zakupu mieszkań na etapie budowy zaszły też ostatnio w Alior Banku, który jeszcze pół roku temu zastrzegał, że nie sfinansuje zakupu „dziury w ziemi”, dziś deklaruje, że jest gotów to zrobić.

Nie każdy bank ma formalne ograniczenia


Banki, które nie mają formalnych ograniczeń dotyczących finansowania zakupu mieszkań na etapie budowy, to: PKO BP, Pekao SA, ING, BGŻ, BOŚ, Deutsche Bank, Bank Pocztowy czy Lukas Bank. Nie oznacz to jednak, że w każdym przypadku udzielą kredytu. Decyzja uzależniona jest bowiem od oceny kondycji finansowej dewelopera, przebiegu inwestycji czy dotychczasowej działalności dewelopera.

Formalne ograniczenia mają natomiast, obok Raiffesien Banku, Polbanku, mBanku i Multibanku, także  Millennium, DnBNord, BZ WBK, Nordea czy Getin Noble Bank. Ograniczenia te polegają m.in. na:  kredytowaniu zakupu mieszkań budowanych tylko przez z góry określonych deweloperów (wewnętrzna lista), wymaganiach dotyczących minimalnego poziomu zaawansowania prac, wymaganiach dotyczących formy prawnej dewelopera czy sposobu finansowania inwestycji przez dewelopera.
 
Ograniczenia w kredytowaniu zakupu nieruchomości na rynku pierwotnym

BZW BK

• wewnętrzna lista deweloperów

• jeśli deweloper jest na liście bank wymaga zrealizowania inwestycji minimum w 30%

• jeśli dewelopera nie ma liście, bank wymaga zrealizowania inwestycji minimum w 50%

• w przypadku deweloperów spoza listy wymagany akt notarialny

DnB Nord
   
• wewnętrzna lista gmin

• wewnętrzna lista deweloperów

• minimum stan zerowy dla budynków mieszkalnych

Millennium

   

• certyfikaty dla deweloperów

• finansowanie  inwestycji deweloperskiej przez rachunek Escrow i stan zaawansowania budowy minimum 20%

• minimum stan surowy zamknięty

• możliwe udzielenie kredytu w przypadku dewelopera bez certyfikatu, ale z dodatkowymi ograniczeniami

Getin Noble Bank
   
• zaawansowanie budowy na poziomie minimum 45% (stan surowy otwarty z dachem)

• dodatkowe ograniczenia dla nowych deweloperów

Nordea
   
• deweloper musi być spółka akcyjną lub z o.o.

• deweloper ukończył co najmniej 3 inwestycje

• inwestycja co najmniej na etapie surowym zamkniętym

• bardziej liberalne podejście do deweloperów notowanych na GPW lub będących klientami korporacyjnymi banku Nordea (inwestycja ukończona przynajmniej w 60%)

Polbank
   
• stan zaawansowania inwestycji minimum 30% (deweloper ma osobowość prawną), minimum 50% (deweloper nie ma osobowości prawnej, ale umowa przedwstępna ma formę aktu notarialnego) lub minimum 80% (deweloper nie ma osobowości prawnej, umowa przedwstępna w formie umowy cywilno-prawnej)

• planowany czas zakończenia inwestycji - maksymalnie 24 miesiące

mBank/Multibank
   
• dla inwestycji finansowanych z kredytu lub środków zdeponowanych na rachunku dewelopera prace budowlane zrealizowane przynajmniej w 50%

• w pozostałych przypadkach stan surowy zamknięty

• planowany czas zakończenia inwestycji - maksymalnie 36 miesięcy

Raiffeisen Bank
   
• deweloper zrealizował co najmniej jedną inwestycję mieszkaniową lub doprowadził do końca inny etap danej inwestycji

• inwestycja co najmniej na etapie stanu zerowego (zakończone roboty ziemne, wylane fundamenty, ściany piwnic)

• umowa przedwstępna w formie aktu notarialnego

Katarzyna Siwek
Home Broker
inwestycje.pl

Wracają kredyty na mieszkania w budowie

Cztery banki – Raiffeisen, Alior, Polbank i Multibank – liberalizują podejście do kredytowania zakupu mieszkań na rynku pierwotnym – wskazują dane Home Broker. To dobra wiadomość w kontekście wyczerpującej się podaży gotowych mieszkań w ofercie deweloperów.
W mBank i Multibanku od początku lutego obowiązują nowe zasady kredytowania zakupu mieszkań na etapie budowy. W przypadku, gdy inwestycja deweloperska jest finansowana z kredytu lub ze środków zdeponowanych na rachunku dewelopera, możliwe jest udzielnie kredytu kupującemu już wtedy, gdy prace budowlane są zrealizowane w połowie.  Do tej pory w każdym przypadku obowiązywała zasada, że bank nie sfinansuje zakupu mieszkania na etapie wcześniejszym niż stan surowy zamknięty.  Oba banki wymagają ponadto, aby inwestycja została ukończona w ciągu 36 miesięcy.

Będzie mniej  gotowych mieszkań

Większe otwarcie banków na kredytowanie zakupu mieszkań w budowie to istotna zmiana biorąc pod uwagę wyczerpywanie się zasobów gotowych mieszkań na rynku pierwotnym. Pod koniec ub. r. miał miejsce istotny spadek liczby mieszkań oddanych do użytku, a jednocześnie nastąpił odczuwalny wzrost w zakresie rozpoczętych inwestycji mieszkaniowych. W ocenie Home Broker, coraz więcej osób poszukujących nowych mieszkań będzie zmuszona dokonać zakupu na etapie budowy. Dotyczy to szczególnie lokali 1 – 2-pokojowych.

Deweloper na „białej liście” = bank udzieli kredytu na „dziurę w ziemi”

Kolejny bank, który w tym miesiącu zliberalizował podjecie do rynku pierwotnego to Polbank.  Zmiana polega na tym, że bank zaczął stosować takie same kryteria kredytowania wobec kupujących mieszkania od dewelopera oraz od jego spółek -  córek. Ma to znaczenie ze względu na to, że deweloper  może tworzyć oddzielne spółki na poszczególne projekty inwestycyjne. Teraz, nawet jeżeli deweloper ma osobowość prawną, a spółka-córka jej nie ma, bank potraktuje ją tak, jakby miała. A to oznacza, że w takim przypadku do udzielenia kredytu Polbank będzie wymagał ukończenia przez dewelopera minimum 30% inwestycji, a nie minimum 50% czy 80%. W grudniu bank wprowadził ponadto „białą listę” deweloperów, w przypadku których może udzielić kredytu nawet na „dziurę w ziemi”.

Umowa przedwstępna bez aktu notarialnego


Raiffeisen Bank poważnie rozważa z kolei czy nie znieść wymogu,  aby w przypadku zakupu mieszkania od dewelopera kredytobiorca musiał przedstawić umowę przedwstępną w postaci aktu notarialnego. Byłoby to pewne ułatwienie, gdyż nie zawsze deweloper umożliwia zawarcie umowy przedwstępnej w formie notarialnej (lub trwa to dłużej niż w przypadku umowy cywilno-prawnej), chociaż jest to wariant zdecydowanie bezpieczniejszy dla kupującego . w Raiffeisen Banku obowiązują jeszcze dwa inne ograniczenia. Po pierwsze, deweloper lub spółdzielnia musi mieć już na swoim koncie realizację co najmniej jednej inwestycji mieszkaniowej lub doprowadzenie do końca innego etapu w tej inwestycji. Po drugie,  inwestycja powinna być doprowadzona przynajmniej do stanu zerowego (zakończone roboty ziemne, wylane fundamenty i ściany piwnic). Warunek ten oznacza, że bank nie udzieli kredytu na zakup „dziury w ziemi”.

Duża liberalizacja w Alior Banku

Zmiany w podejściu do kredytowania zakupu mieszkań na etapie budowy zaszły też ostatnio w Alior Banku, który jeszcze pół roku temu zastrzegał, że nie sfinansuje zakupu „dziury w ziemi”, dziś deklaruje, że jest gotów to zrobić.

Nie każdy bank ma formalne ograniczenia


Banki, które nie mają formalnych ograniczeń dotyczących finansowania zakupu mieszkań na etapie budowy, to: PKO BP, Pekao SA, ING, BGŻ, BOŚ, Deutsche Bank, Bank Pocztowy czy Lukas Bank. Nie oznacz to jednak, że w każdym przypadku udzielą kredytu. Decyzja uzależniona jest bowiem od oceny kondycji finansowej dewelopera, przebiegu inwestycji czy dotychczasowej działalności dewelopera.

Formalne ograniczenia mają natomiast, obok Raiffesien Banku, Polbanku, mBanku i Multibanku, także  Millennium, DnBNord, BZ WBK, Nordea czy Getin Noble Bank. Ograniczenia te polegają m.in. na:  kredytowaniu zakupu mieszkań budowanych tylko przez z góry określonych deweloperów (wewnętrzna lista), wymaganiach dotyczących minimalnego poziomu zaawansowania prac, wymaganiach dotyczących formy prawnej dewelopera czy sposobu finansowania inwestycji przez dewelopera.
 
Ograniczenia w kredytowaniu zakupu nieruchomości na rynku pierwotnym

BZW BK

• wewnętrzna lista deweloperów

• jeśli deweloper jest na liście bank wymaga zrealizowania inwestycji minimum w 30%

• jeśli dewelopera nie ma liście, bank wymaga zrealizowania inwestycji minimum w 50%

• w przypadku deweloperów spoza listy wymagany akt notarialny

DnB Nord
   
• wewnętrzna lista gmin

• wewnętrzna lista deweloperów

• minimum stan zerowy dla budynków mieszkalnych

Millennium

   

• certyfikaty dla deweloperów

• finansowanie  inwestycji deweloperskiej przez rachunek Escrow i stan zaawansowania budowy minimum 20%

• minimum stan surowy zamknięty

• możliwe udzielenie kredytu w przypadku dewelopera bez certyfikatu, ale z dodatkowymi ograniczeniami

Getin Noble Bank
   
• zaawansowanie budowy na poziomie minimum 45% (stan surowy otwarty z dachem)

• dodatkowe ograniczenia dla nowych deweloperów

Nordea
   
• deweloper musi być spółka akcyjną lub z o.o.

• deweloper ukończył co najmniej 3 inwestycje

• inwestycja co najmniej na etapie surowym zamkniętym

• bardziej liberalne podejście do deweloperów notowanych na GPW lub będących klientami korporacyjnymi banku Nordea (inwestycja ukończona przynajmniej w 60%)

Polbank
   
• stan zaawansowania inwestycji minimum 30% (deweloper ma osobowość prawną), minimum 50% (deweloper nie ma osobowości prawnej, ale umowa przedwstępna ma formę aktu notarialnego) lub minimum 80% (deweloper nie ma osobowości prawnej, umowa przedwstępna w formie umowy cywilno-prawnej)

• planowany czas zakończenia inwestycji - maksymalnie 24 miesiące

mBank/Multibank
   
• dla inwestycji finansowanych z kredytu lub środków zdeponowanych na rachunku dewelopera prace budowlane zrealizowane przynajmniej w 50%

• w pozostałych przypadkach stan surowy zamknięty

• planowany czas zakończenia inwestycji - maksymalnie 36 miesięcy

Raiffeisen Bank
   
• deweloper zrealizował co najmniej jedną inwestycję mieszkaniową lub doprowadził do końca inny etap danej inwestycji

• inwestycja co najmniej na etapie stanu zerowego (zakończone roboty ziemne, wylane fundamenty, ściany piwnic)

• umowa przedwstępna w formie aktu notarialnego

Katarzyna Siwek
Home Broker
inwestycje.pl

Błeszyński: Nasza drogie mieszkania

Co czeka nas w nadchodzącym 2010 roku? Myślę, że pierwszy kwartał wiele tu wyjaśni - pisze na swoim blogu Tomasz Błeszyński, ekspert rynku nieruchomości.

Błeszyński podkreśla, że ważne będą konkrety związane z nowelizacją projektu Rodzina na swoim. Z założeń wiemy, że program ten ma być dostępny tylko na zakup na rynku pierwotnym. Dużo mówi się również o nowych zasadach finansowania singli.

= Gdyby te prognozy się sprawdziły rynek nieruchomości zacząłby normalnie funkcjonować. Jeśli projekty nie wejdą szybko w życie czeka nas ciężki rok, trudnych transakcji, dalszych spadków cen, dużej podaży i zamorzonego popytu. Obecne ceny mieszkań są jeszcze zbyt wysokie na przeciętną kieszeń kupującego. O kredyty hipoteczne nadal trudno a i pensje nie rosną w spodziewanym tempie - czytamy na bblog.pl.

 

Źródło: money.pl

Błeszyński: Nasza drogie mieszkania

Co czeka nas w nadchodzącym 2010 roku? Myślę, że pierwszy kwartał wiele tu wyjaśni - pisze na swoim blogu Tomasz Błeszyński, ekspert rynku nieruchomości.

Błeszyński podkreśla, że ważne będą konkrety związane z nowelizacją projektu Rodzina na swoim. Z założeń wiemy, że program ten ma być dostępny tylko na zakup na rynku pierwotnym. Dużo mówi się również o nowych zasadach finansowania singli.

= Gdyby te prognozy się sprawdziły rynek nieruchomości zacząłby normalnie funkcjonować. Jeśli projekty nie wejdą szybko w życie czeka nas ciężki rok, trudnych transakcji, dalszych spadków cen, dużej podaży i zamorzonego popytu. Obecne ceny mieszkań są jeszcze zbyt wysokie na przeciętną kieszeń kupującego. O kredyty hipoteczne nadal trudno a i pensje nie rosną w spodziewanym tempie - czytamy na bblog.pl.

 

Źródło: money.pl

Najem okazjonalny to kolejny bubel prawny?

Niedawno wprowadzone zmiany w ustawie o ochronie praw lokatorów polegają na dodaniu rozdziału Najem okazjonalny lokalu, który będzie miał zastosowanie do lokali mieszkalnych, których właścicielami są osoby fizyczne nieprowadzące działalności gospodarczej w zakresie wynajmowania lokali.

Najem takiego mieszkania będzie możliwy po zawarciu umowy o najem okazjonalny na czas oznaczony nie dłużej niż 10 lat. Ustawodawca wprowadza obowiązek dołączenia do umowy dodatkowych załączników takich jak:

  • oświadczenie najemcy, w formie aktu notarialnego, o poddaniu się egzekucji i zobowiązaniu się do opróżnienia i wydania lokalu używanego na podstawie umowy o najem okazjonalny lokalu,
  • wskazanie przez najemcę lokalu, do którego ma być przeprowadzona eksmisja,
  • oświadczenie właściciela lokalu lub osoby posiadającej tytułu prany do lokalu o wyrażeniu zgody na zamieszkanie najemcy i osób z nim zamieszkujących w lokalu wskazanym w oświadczeniu. Na żądanie wynajmującego należy załączyć oświadczenie z podpisem notarialnie poświadczonym.

Oczywiście jak zawsze nie sprecyzowano, kto poniesie dodatkowe koszty tej biurokratycznej papierologii. Szacunkowy koszt takich oświadczeń złożonych w kancelarii notarialnej myślę, że będzie oscylował w granicach 200 złotych.

Pewne jest również to, że informacje o zawarciu umowy o najem okazjonalny właściciel mieszkania zobowiązany jest zgłosić naczelnikowi urzędu skarbowego właściwemu ze względu na miejsce zamieszkania właściciela, pod rygorem wyłączenia przepisów specjalnych dla najmu okazjonalnego oraz uregulowania stosownego podatku od dodatkowego przychodu.

Teoretycznie wprowadzone zmiany mają na celu przyśpieszyć ewentualne eksmisje uciążliwych najemców z mieszkań i co chyba najważniejsze spowodować by do budżetu trafiały podatki z wynajmowanych mieszań.

Obecnie i tak trudnym rynkiem rządzi szara strefa, szacuje, że ok. 80 procent transakcji wynajmu mieszkań nie jest opodatkowanych, stan ten się nie zmieni po wprowadzeniu tych przepisów.

Nadmierna regulacja i fiskalizm nigdy nie był dobrym argumentem, osoby wynajmujące mieszkania nie robią tego z przyjemności tylko z potrzeby dorobienia sobie paru złotych do i tak już niskich pensji. Zdarzają się też osoby traktujące rynek najmu, jako inwestycje i stałe źródło dochodów wynajmując kilka mieszkań, ale jest ich w sumie może z 10 procent.

Rynek najmu przeżywa teraz ciężkie chwile, podaż mieszkań jest duża popyt bardzo umiarkowany, po kilka miesięcy trzeba czekać na klienta i obniżać ceny. Nie wyobrażam sobie w takiej sytuacji właściciela, który postawi tak rygorystyczne warunki i obciąży dodatkowymi kosztami przed zawarciem umowy np. studenta czy młode małżeństwo na dorobku.

Czas pokaże czy ta nowelizacja będzie pozytywnie odebrana przez rynek i zainteresowanych a może zamieni się w kolejny bubel legislacyjny.



Najem okazjonalny to kolejny bubel prawny?

Najem okazjonalny to kolejny bubel prawny?

Niedawno wprowadzone zmiany w ustawie o ochronie praw lokatorów polegają na dodaniu rozdziału Najem okazjonalny lokalu, który będzie miał zastosowanie do lokali mieszkalnych, których właścicielami są osoby fizyczne nieprowadzące działalności gospodarczej w zakresie wynajmowania lokali.

Najem takiego mieszkania będzie możliwy po zawarciu umowy o najem okazjonalny na czas oznaczony nie dłużej niż 10 lat. Ustawodawca wprowadza obowiązek dołączenia do umowy dodatkowych załączników takich jak:

  • oświadczenie najemcy, w formie aktu notarialnego, o poddaniu się egzekucji i zobowiązaniu się do opróżnienia i wydania lokalu używanego na podstawie umowy o najem okazjonalny lokalu,
  • wskazanie przez najemcę lokalu, do którego ma być przeprowadzona eksmisja,
  • oświadczenie właściciela lokalu lub osoby posiadającej tytułu prany do lokalu o wyrażeniu zgody na zamieszkanie najemcy i osób z nim zamieszkujących w lokalu wskazanym w oświadczeniu. Na żądanie wynajmującego należy załączyć oświadczenie z podpisem notarialnie poświadczonym.

Oczywiście jak zawsze nie sprecyzowano, kto poniesie dodatkowe koszty tej biurokratycznej papierologii. Szacunkowy koszt takich oświadczeń złożonych w kancelarii notarialnej myślę, że będzie oscylował w granicach 200 złotych.

Pewne jest również to, że informacje o zawarciu umowy o najem okazjonalny właściciel mieszkania zobowiązany jest zgłosić naczelnikowi urzędu skarbowego właściwemu ze względu na miejsce zamieszkania właściciela, pod rygorem wyłączenia przepisów specjalnych dla najmu okazjonalnego oraz uregulowania stosownego podatku od dodatkowego przychodu.

Teoretycznie wprowadzone zmiany mają na celu przyśpieszyć ewentualne eksmisje uciążliwych najemców z mieszkań i co chyba najważniejsze spowodować by do budżetu trafiały podatki z wynajmowanych mieszań.

Obecnie i tak trudnym rynkiem rządzi szara strefa, szacuje, że ok. 80 procent transakcji wynajmu mieszkań nie jest opodatkowanych, stan ten się nie zmieni po wprowadzeniu tych przepisów.

Nadmierna regulacja i fiskalizm nigdy nie był dobrym argumentem, osoby wynajmujące mieszkania nie robią tego z przyjemności tylko z potrzeby dorobienia sobie paru złotych do i tak już niskich pensji. Zdarzają się też osoby traktujące rynek najmu, jako inwestycje i stałe źródło dochodów wynajmując kilka mieszkań, ale jest ich w sumie może z 10 procent.

Rynek najmu przeżywa teraz ciężkie chwile, podaż mieszkań jest duża popyt bardzo umiarkowany, po kilka miesięcy trzeba czekać na klienta i obniżać ceny. Nie wyobrażam sobie w takiej sytuacji właściciela, który postawi tak rygorystyczne warunki i obciąży dodatkowymi kosztami przed zawarciem umowy np. studenta czy młode małżeństwo na dorobku.

Czas pokaże czy ta nowelizacja będzie pozytywnie odebrana przez rynek i zainteresowanych a może zamieni się w kolejny bubel legislacyjny.



Najem okazjonalny to kolejny bubel prawny?

GNT: Chcą sprzedać 994 mieszkania

Gant planuje w 2010 roku sprzedać 994 nowe mieszkania, liczba rezygnacji ma być niewielka. W styczniu spółka sprzedała 60 mieszkań, a klienci zrezygnowali z zakupu ośmiu lokali - poinformowało kierownictwo spółki na poniedziałkowej konferencji prasowej.

Plan sprzedaży zakłada, że w pierwszym kwartale nabywców znajdzie 176 mieszkań, w kolejnych kwartałach ma to być 230, 262 i 326 mieszkań.

- W 2010 roku przewidujemy małą liczbę zwrotów wcześniej kupionych lokali - powiedział Karol Antkowiak, wiceprezes Ganta.

W ofercie Ganta w 2010 r. będzie 2482 lokale. Spółka zakłada sprzedaż wszystkich 218 gotowych obecnie mieszkań.

- Chcemy też sprzedać 70 proc. z 706 mieszkań, które znajdują się w budowie i będą oddane do użytku w tym roku - powiedział Antkowiak.

Gant ma obecnie w budowie 4 inwestycje we Wrocławiu, Gdańsku, Krakowie i Poznaniu.

Plany spółki zakładają również sprzedaż 20-25 proc. z 1558 mieszkań, które zostaną wprowadzone do oferty w 2010 roku. Lokale te będą znajdować się w ośmiu inwestycjach, największe z nich to projekt przy ulicy Sokołowskiej w Warszawie oraz nowe projekty we Wrocławiu, Krakowie i Polanicy Zdroju.

W styczniu Gant sprzedał netto 52 mieszkania, przy ośmiu rezygnacjach.

W 2009 roku Gant sprzedał brutto 692 mieszkania, uwzględniając rezygnacje było to 531 lokali.

* * *

- Gant prowadzi negocjacje na temat zakupu działki w czeskiej Pradze. W ciągu kilku dni Gant podejmie decyzję o ewentualnej zmianie przeznaczenia działki w Krakowie - poinformowało kierownictwo spółki na konferencji.

- Prowadzimy negocjacje na temat zakupu działki w Pradze. Chcemy na niej zbudować budynek o powierzchni 10 000 m kw. Jest to inwestycja, która jeśli doczeka się realizacji to będzie to w roku 2011 - powiedział Andrzej Szornak, członek zarządu Ganta. Do tej pory Gant działał wyłącznie na rynku krajowym.

W ciągu kilku dni zapadnie decyzja o ewentualnej zmianie przeznaczenia krakowskiej działki Ganta z inwestycji biurowej na handlową.

- Prowadzimy rozmowy na temat budowy obiektu handlowego w tej lokalizacji. Wprawdzie zysk byłby niższym, ale pewny i od razu - powiedziała Bogna Sikorska, członek rady nadzorczej Ganta.

Gant cały czas czeka na uzyskanie pozwolenia na budowę pierwszego etapu inwestycji przy ulicy Sokołowskiej w Warszawie.

Planowane inwestycje Gant zamierza finansować ze środków z prowadzonej emisji akcji, obligacji oraz kredytów bankowych.

- Chcemy wyemitować obligacje zabezpieczone o wartości 50 mln zł, oraz obligacje niezabezpieczone o wartości około 100 mln zł - powiedział Szornak.

INTERIA.PL/PAP

GNT: Chcą sprzedać 994 mieszkania

Gant planuje w 2010 roku sprzedać 994 nowe mieszkania, liczba rezygnacji ma być niewielka. W styczniu spółka sprzedała 60 mieszkań, a klienci zrezygnowali z zakupu ośmiu lokali - poinformowało kierownictwo spółki na poniedziałkowej konferencji prasowej.

Plan sprzedaży zakłada, że w pierwszym kwartale nabywców znajdzie 176 mieszkań, w kolejnych kwartałach ma to być 230, 262 i 326 mieszkań.

- W 2010 roku przewidujemy małą liczbę zwrotów wcześniej kupionych lokali - powiedział Karol Antkowiak, wiceprezes Ganta.

W ofercie Ganta w 2010 r. będzie 2482 lokale. Spółka zakłada sprzedaż wszystkich 218 gotowych obecnie mieszkań.

- Chcemy też sprzedać 70 proc. z 706 mieszkań, które znajdują się w budowie i będą oddane do użytku w tym roku - powiedział Antkowiak.

Gant ma obecnie w budowie 4 inwestycje we Wrocławiu, Gdańsku, Krakowie i Poznaniu.

Plany spółki zakładają również sprzedaż 20-25 proc. z 1558 mieszkań, które zostaną wprowadzone do oferty w 2010 roku. Lokale te będą znajdować się w ośmiu inwestycjach, największe z nich to projekt przy ulicy Sokołowskiej w Warszawie oraz nowe projekty we Wrocławiu, Krakowie i Polanicy Zdroju.

W styczniu Gant sprzedał netto 52 mieszkania, przy ośmiu rezygnacjach.

W 2009 roku Gant sprzedał brutto 692 mieszkania, uwzględniając rezygnacje było to 531 lokali.

* * *

- Gant prowadzi negocjacje na temat zakupu działki w czeskiej Pradze. W ciągu kilku dni Gant podejmie decyzję o ewentualnej zmianie przeznaczenia działki w Krakowie - poinformowało kierownictwo spółki na konferencji.

- Prowadzimy negocjacje na temat zakupu działki w Pradze. Chcemy na niej zbudować budynek o powierzchni 10 000 m kw. Jest to inwestycja, która jeśli doczeka się realizacji to będzie to w roku 2011 - powiedział Andrzej Szornak, członek zarządu Ganta. Do tej pory Gant działał wyłącznie na rynku krajowym.

W ciągu kilku dni zapadnie decyzja o ewentualnej zmianie przeznaczenia krakowskiej działki Ganta z inwestycji biurowej na handlową.

- Prowadzimy rozmowy na temat budowy obiektu handlowego w tej lokalizacji. Wprawdzie zysk byłby niższym, ale pewny i od razu - powiedziała Bogna Sikorska, członek rady nadzorczej Ganta.

Gant cały czas czeka na uzyskanie pozwolenia na budowę pierwszego etapu inwestycji przy ulicy Sokołowskiej w Warszawie.

Planowane inwestycje Gant zamierza finansować ze środków z prowadzonej emisji akcji, obligacji oraz kredytów bankowych.

- Chcemy wyemitować obligacje zabezpieczone o wartości 50 mln zł, oraz obligacje niezabezpieczone o wartości około 100 mln zł - powiedział Szornak.

INTERIA.PL/PAP

W ciągu trzech lat produkcja i zużycie stali wrócą do poziomu z 2007 r. -

W ciągu najbliższych trzech lat krajowe zużycie i produkcja stali, zmniejszone w ub.r. o ok. 30 proc., powinno wrócić do rekordowego poziomu z 2007 r. Huty będą odrabiać spadek powoli, ale systematycznie - prognozuje Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa w Katowicach.

W ubiegłym roku hutnictwo należało do branż najbardziej dotkniętych przez kryzys gospodarczy. Spadek konsumpcji stali spowodował zmniejszenie jej krajowej produkcji do nienotowanego wcześniej poziomu 7,1 mln ton (27 proc. mniej niż w 2008 r.). Zużycie stali - według wstępnych szacunków - spadło o ok. 30 proc. i wyniosło w ubiegłym roku ok. 8,1 mln ton. Ok. 58 proc. zużywanej w Polsce stali pochodzi z importu.

- Trudno liczyć na to, by hutnictwo mogło odrobić taki spadek skokowo. Wszystko jednak wskazuje na to, że najbliższe trzy lata będą czasem systematycznego wzrostu. Szacujemy, że w 2012 r. krajowa konsumpcja stali powinna wrócić do poziomu 12 mln ton, a roczna produkcja do 10,5-11 mln ton - powiedział w poniedziałek PAP prezes Izby Romuald Talarek.

Prawie połowa krajowego zużycia stali przypada na budownictwo i powiązany z nim przemysł konstrukcji stalowych. Prognozy dla tych sektorów na najbliższe lata wskazują, że powinny one potrzebować więcej stali, m.in. do realizacji wielkich inwestycji infrastrukturalnych przed Euro 2012.

Apogeum rynkowego kryzysu przypadło na koniec 2008 roku i pierwsze miesiące 2009. Wówczas polska produkcja hutnicza była nawet o ponad połowę mniejsza od tej w poprzednich miesiącach. Stopniowy wzrost produkcji następuje od maja 2009.

Według prezesa Izby, wszystko wskazuje na to, że również w tym roku tendencja wzrostowa zostanie utrzymana. Świadczą o tym zamierzenia największych producentów, a także m.in. rozpoczęcie remontu i zapowiedź uruchomienia drugiego wielkiego pieca w należącej do koncernu ArcelorMittal hucie w Dąbrowie Górniczej. Jego remont, za ok. 30 mln zł, ruszył w grudniu 2009 r. i potrwa do wiosny.

Sytuacja koncernu ArcelorMittal, skupiającego ok. 70 proc. potencjału wytwórczego polskiego hutnictwa, najbardziej waży na kondycji polskiego sektora stalowego, jednak - jak podkreślił prezes - ubiegły rok nie dla wszystkich firm z tej branży był jednakowo spadkowy. W niektórych gatunkach stali, m.in. zbrojeniowej i budowlanej, zanotowano nawet wzrost produkcji. Wzrósł również rynek kształtowników zimnogiętych. Izbę cieszy też poziom, jaki osiągnęła produkcja blach powlekanych.

- Dobre wyniki produkcyjne zanotowały huty wytwarzające stal w procesie elektrycznym. Po raz pierwszy w strukturze produkcji (54 proc.) dominują huty elektryczne - podkreślił Talarek.

Ubiegłoroczne wyniki finansowe sektora nie są jeszcze znane, Izba szacuje jednak, że mimo spadku popytu i produkcji hutnictwo jako całość utrzyma rentowność. To m.in. efekt wprowadzonych oszczędności, także redukcji zatrudnienia. W ubiegłym roku zmniejszyło się ono ok. 10 proc., czyli ok. 3 tys. osób. Z hut odeszło (na emerytury i w drodze zwolnień) ok. 7 tys. pracowników, a ok. 4 tys. osób przyjęto. Sektor zatrudnia dziś niespełna 26,3 tys. osób.

- Warto podkreślić, że mimo trudnego roku i wdrożenia programów oszczędnościowych huty nie zaniechały priorytetowych inwestycji. W Krakowie uruchomiono po modernizacji walcownię zimną, w Zawierciu i Ostrowcu Świętokrzyskim ruszyły walcownie gorące, Huta Pokój i Stalprodukt zwiększyły zdolności produkcyjne kształtowników - wyliczał prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej.

Zdaniem Talarka, w ubiegłym roku producenci znacząco poprawili również swoją ofertę dotyczącą przetwórstwa stali. Coraz większa część wyrobów może być przystosowana do potrzeb klientów już u producenta, gdzie odbywa się wycinanie, zgniatanie, spawanie czy malowanie antykorozyjne elementów zgodnie z zamówieniem. Powinno to skrócić czas inwestycji, gdzie wykorzystywana jest stal.

Środowisko hutnicze podkreśla, że dla sytuacji branży w 2010 r., oprócz cen surowców, ważne będzie także kształtowanie się kosztu mediów, głównie prądu i gazu. W ocenie prezesa, po ubiegłorocznej kampanii Izby na rzecz obniżenia cen i poprawy warunków zakupu prądu przez energochłonnych odbiorców, dostawcy energii stali się bardziej elastyczni. Problemem są natomiast rozmowy na temat nowych umów o dostawach gazu, w których dostawca chce m.in. zabezpieczenia finansowego w wysokości trzymiesięcznej wartości zużywanego gazu oraz kar za zużycie odbiegające od prognozowanego zamówienia. Hutnicy tłumaczą, że wielkość zużycia zależy od sytuacji rynkowej.

W ubiegłym roku światowa produkcja stali wyniosła 1 mld 199 mln ton i była o ponad 8 proc. mniejsza niż rok wcześniej. W Chinach, które są największym producentem, nastąpił wzrost o prawie 14 proc. W UE spadek zbliżył się do 30 proc., w USA przekroczył 36 proc., w Rosji 12,5 proc., na Ukrainie ponad 20 proc.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

W ciągu trzech lat produkcja i zużycie stali wrócą do poziomu z 2007 r. -

W ciągu najbliższych trzech lat krajowe zużycie i produkcja stali, zmniejszone w ub.r. o ok. 30 proc., powinno wrócić do rekordowego poziomu z 2007 r. Huty będą odrabiać spadek powoli, ale systematycznie - prognozuje Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa w Katowicach.

W ubiegłym roku hutnictwo należało do branż najbardziej dotkniętych przez kryzys gospodarczy. Spadek konsumpcji stali spowodował zmniejszenie jej krajowej produkcji do nienotowanego wcześniej poziomu 7,1 mln ton (27 proc. mniej niż w 2008 r.). Zużycie stali - według wstępnych szacunków - spadło o ok. 30 proc. i wyniosło w ubiegłym roku ok. 8,1 mln ton. Ok. 58 proc. zużywanej w Polsce stali pochodzi z importu.

- Trudno liczyć na to, by hutnictwo mogło odrobić taki spadek skokowo. Wszystko jednak wskazuje na to, że najbliższe trzy lata będą czasem systematycznego wzrostu. Szacujemy, że w 2012 r. krajowa konsumpcja stali powinna wrócić do poziomu 12 mln ton, a roczna produkcja do 10,5-11 mln ton - powiedział w poniedziałek PAP prezes Izby Romuald Talarek.

Prawie połowa krajowego zużycia stali przypada na budownictwo i powiązany z nim przemysł konstrukcji stalowych. Prognozy dla tych sektorów na najbliższe lata wskazują, że powinny one potrzebować więcej stali, m.in. do realizacji wielkich inwestycji infrastrukturalnych przed Euro 2012.

Apogeum rynkowego kryzysu przypadło na koniec 2008 roku i pierwsze miesiące 2009. Wówczas polska produkcja hutnicza była nawet o ponad połowę mniejsza od tej w poprzednich miesiącach. Stopniowy wzrost produkcji następuje od maja 2009.

Według prezesa Izby, wszystko wskazuje na to, że również w tym roku tendencja wzrostowa zostanie utrzymana. Świadczą o tym zamierzenia największych producentów, a także m.in. rozpoczęcie remontu i zapowiedź uruchomienia drugiego wielkiego pieca w należącej do koncernu ArcelorMittal hucie w Dąbrowie Górniczej. Jego remont, za ok. 30 mln zł, ruszył w grudniu 2009 r. i potrwa do wiosny.

Sytuacja koncernu ArcelorMittal, skupiającego ok. 70 proc. potencjału wytwórczego polskiego hutnictwa, najbardziej waży na kondycji polskiego sektora stalowego, jednak - jak podkreślił prezes - ubiegły rok nie dla wszystkich firm z tej branży był jednakowo spadkowy. W niektórych gatunkach stali, m.in. zbrojeniowej i budowlanej, zanotowano nawet wzrost produkcji. Wzrósł również rynek kształtowników zimnogiętych. Izbę cieszy też poziom, jaki osiągnęła produkcja blach powlekanych.

- Dobre wyniki produkcyjne zanotowały huty wytwarzające stal w procesie elektrycznym. Po raz pierwszy w strukturze produkcji (54 proc.) dominują huty elektryczne - podkreślił Talarek.

Ubiegłoroczne wyniki finansowe sektora nie są jeszcze znane, Izba szacuje jednak, że mimo spadku popytu i produkcji hutnictwo jako całość utrzyma rentowność. To m.in. efekt wprowadzonych oszczędności, także redukcji zatrudnienia. W ubiegłym roku zmniejszyło się ono ok. 10 proc., czyli ok. 3 tys. osób. Z hut odeszło (na emerytury i w drodze zwolnień) ok. 7 tys. pracowników, a ok. 4 tys. osób przyjęto. Sektor zatrudnia dziś niespełna 26,3 tys. osób.

- Warto podkreślić, że mimo trudnego roku i wdrożenia programów oszczędnościowych huty nie zaniechały priorytetowych inwestycji. W Krakowie uruchomiono po modernizacji walcownię zimną, w Zawierciu i Ostrowcu Świętokrzyskim ruszyły walcownie gorące, Huta Pokój i Stalprodukt zwiększyły zdolności produkcyjne kształtowników - wyliczał prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej.

Zdaniem Talarka, w ubiegłym roku producenci znacząco poprawili również swoją ofertę dotyczącą przetwórstwa stali. Coraz większa część wyrobów może być przystosowana do potrzeb klientów już u producenta, gdzie odbywa się wycinanie, zgniatanie, spawanie czy malowanie antykorozyjne elementów zgodnie z zamówieniem. Powinno to skrócić czas inwestycji, gdzie wykorzystywana jest stal.

Środowisko hutnicze podkreśla, że dla sytuacji branży w 2010 r., oprócz cen surowców, ważne będzie także kształtowanie się kosztu mediów, głównie prądu i gazu. W ocenie prezesa, po ubiegłorocznej kampanii Izby na rzecz obniżenia cen i poprawy warunków zakupu prądu przez energochłonnych odbiorców, dostawcy energii stali się bardziej elastyczni. Problemem są natomiast rozmowy na temat nowych umów o dostawach gazu, w których dostawca chce m.in. zabezpieczenia finansowego w wysokości trzymiesięcznej wartości zużywanego gazu oraz kar za zużycie odbiegające od prognozowanego zamówienia. Hutnicy tłumaczą, że wielkość zużycia zależy od sytuacji rynkowej.

W ubiegłym roku światowa produkcja stali wyniosła 1 mld 199 mln ton i była o ponad 8 proc. mniejsza niż rok wcześniej. W Chinach, które są największym producentem, nastąpił wzrost o prawie 14 proc. W UE spadek zbliżył się do 30 proc., w USA przekroczył 36 proc., w Rosji 12,5 proc., na Ukrainie ponad 20 proc.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

PKP: Sześć firm chce remontować dworzec centralny w Warszawie

- Sześć firm złożyło oferty w przetargu na wykonanie remontu dworca centralnego w Warszawie - poinformował w poniedziałek rzecznik PKP SA Michał Wrzosek. Spółka chce wyłonić wykonawcę do marca. Dworzec ma być wyremontowany przed EURO 2012.

Termin składania ofert minął w poniedziałek. Jak poinformował Wrzosek, zgodnie z regułami przetargu ograniczonego, PKP sprawdzi wnioski firm pod kątem formalnym, a w przyszłym tygodniu wystąpi do nich o złożenie oferty na wykonanie prac na dworcu.

Rzecznik poinformował, że po złożeniu ofert przez firmy w drugiej połowie lutego, PKP SA poda nazwy firm oraz wartość ofert.

Dworzec centralny zostanie przed EURO 2012 tylko wyremontowany, bez zasadniczej przebudowy. Szacowana wartość prac to ok. 22 mln zł. Budynek, podziemia i perony mają być gruntownie wyczyszczone. Na dworcu pojawi się nowy system informacji dla pasażerów, nowe biletomaty, punkty informacyjne, zostaną uporządkowane galerie handlowe. Inwestycja będzie finansowana ze środków własnych PKP SA.

Prace mają się zakończyć na przełomie lat 2011 i 2012.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

PKP: Sześć firm chce remontować dworzec centralny w Warszawie

- Sześć firm złożyło oferty w przetargu na wykonanie remontu dworca centralnego w Warszawie - poinformował w poniedziałek rzecznik PKP SA Michał Wrzosek. Spółka chce wyłonić wykonawcę do marca. Dworzec ma być wyremontowany przed EURO 2012.

Termin składania ofert minął w poniedziałek. Jak poinformował Wrzosek, zgodnie z regułami przetargu ograniczonego, PKP sprawdzi wnioski firm pod kątem formalnym, a w przyszłym tygodniu wystąpi do nich o złożenie oferty na wykonanie prac na dworcu.

Rzecznik poinformował, że po złożeniu ofert przez firmy w drugiej połowie lutego, PKP SA poda nazwy firm oraz wartość ofert.

Dworzec centralny zostanie przed EURO 2012 tylko wyremontowany, bez zasadniczej przebudowy. Szacowana wartość prac to ok. 22 mln zł. Budynek, podziemia i perony mają być gruntownie wyczyszczone. Na dworcu pojawi się nowy system informacji dla pasażerów, nowe biletomaty, punkty informacyjne, zostaną uporządkowane galerie handlowe. Inwestycja będzie finansowana ze środków własnych PKP SA.

Prace mają się zakończyć na przełomie lat 2011 i 2012.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Analiza wtórnego rynku nieruchomości

Początek roku przyniósł kolejne pozytywne zamiany na rynku kredytów hipotecznych. Po pierwsze cztery banki - BZ WBK, Getin Noble Bank, Kredyt Bank i Raiffeisen Bank - zdecydowały się ponownie wprowadzić do swojej oferty kredyty walutowe. Poza tym Multibank powrócił do udzielania kredytów na 110 proc.wartości nieruchomości. Zacznijmy jednak od rzeczy najważniejszych, czyli poziomu oprocentowania.

Rynek kredytów hipotecznych

W przypadku kredytów w złotych kontynuowany jest, obserwowany już w końcu ubiegłego roku, trend spadku marż. W przypadku kredytu na kwotę 300 tys. zł (25 proc.wkładu własnego) przeciętna (mediana) marża wynosiła w styczniu 2,5 proc. Spadła więc o 0,1 pkt. proc. w porównaniu z grudniem i o 0,45 pkt. proc. od września, kiedy marże były najwyższe.

Najniższe oprocentowanie wśród kredytów w złotych oferuje Bank Zachodni WBK, w którym wynosi ono 5,55 proc.(marża 1,35 proc.). Nie każdy może jednak skorzystać z tej oferty. Promocyjne warunki są przyznawane tylko w przypadku spełnienia przez kredytobiorcę określonych wymagań. Po pierwsze kredytobiorca musi otworzyć w BZ WBK Konto 24 Prestiż lub Konto VIP. Prowadzenie pierwszego kosztuje 15 zł, a drugiego aż 50 zł miesięcznie. Poza tym na konto musi co miesiąc wpływać przynajmniej 2 000 zł. Jeśli klient nie będzie spełniał warunków promocji przez 2 miesiące, to bank może podwyższyć oprocentowanie o 1,65 pkt. proc.

W pierwszej trójce znalazły się również Bank Polskiej Spółdzielczości (6,03 proc.) oraz Bank Handlowy (6,12 proc.). Różnica w porównaniu do lidera jest jednak znacząca. Oprocentowanie wyższe o 0,5 pkt. proc. w przypadku kredytu na 300 tys. zł na 30 lat powoduje bowiem wzrost odsetek o 35 tys. zł. To jednak nic w porównaniu z tym jaka będzie różnica jeśli kredyt zostanie zaciągnięty w Banku BPH, w których oprocentowanie wynosi aż 9,02 proc.


Expander.pl

Znacznie niższe oprocentowanie niż w przypadku kredytów w złotych można uzyskać zaciągając kredyt w euro lub we frankach szwajcarskich. Co prawda ich marże są wyższe. Istotnie niższe są jednak stopy procentowe. Podczas, gdy 3-miesięczny WIBOR wynosi obecnie ok. 4,2 proc., to stosowany w kredytach w euro EURIBOR - 0,66 proc., a LIBOR CHF tylko 0,25 proc. W rezultacie, mimo że najniższa marża kredytu w euro wynosi 1,9 proc., to oprocentowanie tego kredytu jest znacząco niższe niż najlepszego kredytu w złotych.

Najtańszy kredyt hipoteczny w euro już od ponad 6 miesięcy udziela DnB Nord. Obecnie jego oprocentowanie dla kredytu na kwotę 300 tys. zł i przy wkładzie własnym na poziomie 25 proc.wynosi 2,89 proc. Pewną niespodzianką jest natomiast druga najlepsza oferta. Raiffeisen Bank zdecydował się obniżyć marżę kredytów w europejskiej walucie z 3,4 proc.do 2,6 proc. W rezultacie oprocentowanie wynosi obecnie jedynie 3,3 proc. Trzecia najlepsza oferta kredytu w euro z oprocentowanie 3,37 proc. należy do Nordea Bank Polska.


Expander.pl

Mimo bardzo niskich stóp procentowych w Szwajcarii oprocentowanie kredytów we frankach jest wyższe niż w euro. Wynika to oczywiście z wyższych niż w przypadku euro marż kredytowych. Obecnie kredytów we frankach udziela niewiele banków. Wśród nich najlepszą ofertę można znaleźć w Banku Nordea, gdzie oprocentowanie wynosi 3,15 proc. Poza tym taniego kredytu w szwajcarskiej walucie należy szukać w Banku BPH i Polbanku.


Expander.pl

Istotnym elementem oferty jest nie tylko koszt kredytu, ale także sposób obliczania zdolności kredytowej. Może się bowiem okazać, że bank, który ma najlepszą ofertę nie będzie chciał udzielić wnioskowanej kwoty kredytu. W takiej sytuacji w pierwszej kolejności należy znaleźć banki, które zgodzą się przyznać odpowiednio wysoką kwotę kredytu, a dopiero później wśród nich porównywać koszty kredytu. Pomóc w tym może zestawienie pokazujące maksymalna kwotę kredytu jaką banki są gotowe wypłacić 4-osobowej rodzinie. Najwyższą kwotę kredytu można uzyskać zaciągając kredyt w złotych. W przypadku rodziny o dochodzie 3,5 tys. zł netto największy kredyt udzielą: BPS (aż 400 tys. zł), Polbank i Bank Pekao. Kolejność istotnie się jednak zmienia w przypadku wyższego dochodu - wynoszącego 8 tys. zł. Wtedy najwyższy kredyt jest gotów przyznać BOŚ, dopiero na drugim miejscu jest BPS, a na trzecim Bank Millenium.


Expander.pl

W przypadku kredytu w euro i we frankach maksymalna kwota kredytu jest o 1/3 niższa niż w złotych. Przy dochodzie na poziomie 3,5 tys. zł netto najwyższa kwota kredytu wynosi 279 tys. zł (oferta Polbanku), czyli jest o ponad 100 tys. zł niższa niż w złotych. Podobnie jest w przypadku wyższego dochodu - 8 tys. zł netto. Warto jednak zaznaczyć, że wyższy dochód może powodować bardzo istotny wzrost zdolności kredytowej. Dla przykładu w BOŚ rodzina z niższym dochodem może liczyć zaledwie na 190 tys. zł kredytu w euro. Tymczasem przy zarobkach wynoszących 8 tys. zł maksymalna wynosi aż 742 tys. zł, czyli jest prawie 4-krotnie wyższa. Jest to możliwe ponieważ przy stosunkowo niskim dochodzie znaczna jego cześć jest przeznacza na żywność i podstawowe wydatki. Im jest on jednak wyższy, tym większa jego część może być przeznaczona na spłatę raty.

W styczniu w większości banków nie uległa zmianie sytuacja w zakresie wymaganego przez banki wkładu własnego. Jedynym wyjątkiem jest Multibank, który powrócił do udzielania kredytów nawet do 110 proc.wartości nieruchomości. Z zestawienia przygotowanego przez firmę Expander - Niezależny Doradca Finansowy wynika, że kredyt w złotych na 100 proc. i więcej wartości nieruchomości można było uzyskać w 15 bankach. Tylko nieliczne banki udzielają natomiast kredytów walutowych na 100 proc.wartości nieruchomości.

Autor: Jarosław Sadowski

analityk firmy Expander - Niezależny Doradca Finansowy

interia.pl

Analiza wtórnego rynku nieruchomości

Początek roku przyniósł kolejne pozytywne zamiany na rynku kredytów hipotecznych. Po pierwsze cztery banki - BZ WBK, Getin Noble Bank, Kredyt Bank i Raiffeisen Bank - zdecydowały się ponownie wprowadzić do swojej oferty kredyty walutowe. Poza tym Multibank powrócił do udzielania kredytów na 110 proc.wartości nieruchomości. Zacznijmy jednak od rzeczy najważniejszych, czyli poziomu oprocentowania.

Rynek kredytów hipotecznych

W przypadku kredytów w złotych kontynuowany jest, obserwowany już w końcu ubiegłego roku, trend spadku marż. W przypadku kredytu na kwotę 300 tys. zł (25 proc.wkładu własnego) przeciętna (mediana) marża wynosiła w styczniu 2,5 proc. Spadła więc o 0,1 pkt. proc. w porównaniu z grudniem i o 0,45 pkt. proc. od września, kiedy marże były najwyższe.

Najniższe oprocentowanie wśród kredytów w złotych oferuje Bank Zachodni WBK, w którym wynosi ono 5,55 proc.(marża 1,35 proc.). Nie każdy może jednak skorzystać z tej oferty. Promocyjne warunki są przyznawane tylko w przypadku spełnienia przez kredytobiorcę określonych wymagań. Po pierwsze kredytobiorca musi otworzyć w BZ WBK Konto 24 Prestiż lub Konto VIP. Prowadzenie pierwszego kosztuje 15 zł, a drugiego aż 50 zł miesięcznie. Poza tym na konto musi co miesiąc wpływać przynajmniej 2 000 zł. Jeśli klient nie będzie spełniał warunków promocji przez 2 miesiące, to bank może podwyższyć oprocentowanie o 1,65 pkt. proc.

W pierwszej trójce znalazły się również Bank Polskiej Spółdzielczości (6,03 proc.) oraz Bank Handlowy (6,12 proc.). Różnica w porównaniu do lidera jest jednak znacząca. Oprocentowanie wyższe o 0,5 pkt. proc. w przypadku kredytu na 300 tys. zł na 30 lat powoduje bowiem wzrost odsetek o 35 tys. zł. To jednak nic w porównaniu z tym jaka będzie różnica jeśli kredyt zostanie zaciągnięty w Banku BPH, w których oprocentowanie wynosi aż 9,02 proc.


Expander.pl

Znacznie niższe oprocentowanie niż w przypadku kredytów w złotych można uzyskać zaciągając kredyt w euro lub we frankach szwajcarskich. Co prawda ich marże są wyższe. Istotnie niższe są jednak stopy procentowe. Podczas, gdy 3-miesięczny WIBOR wynosi obecnie ok. 4,2 proc., to stosowany w kredytach w euro EURIBOR - 0,66 proc., a LIBOR CHF tylko 0,25 proc. W rezultacie, mimo że najniższa marża kredytu w euro wynosi 1,9 proc., to oprocentowanie tego kredytu jest znacząco niższe niż najlepszego kredytu w złotych.

Najtańszy kredyt hipoteczny w euro już od ponad 6 miesięcy udziela DnB Nord. Obecnie jego oprocentowanie dla kredytu na kwotę 300 tys. zł i przy wkładzie własnym na poziomie 25 proc.wynosi 2,89 proc. Pewną niespodzianką jest natomiast druga najlepsza oferta. Raiffeisen Bank zdecydował się obniżyć marżę kredytów w europejskiej walucie z 3,4 proc.do 2,6 proc. W rezultacie oprocentowanie wynosi obecnie jedynie 3,3 proc. Trzecia najlepsza oferta kredytu w euro z oprocentowanie 3,37 proc. należy do Nordea Bank Polska.


Expander.pl

Mimo bardzo niskich stóp procentowych w Szwajcarii oprocentowanie kredytów we frankach jest wyższe niż w euro. Wynika to oczywiście z wyższych niż w przypadku euro marż kredytowych. Obecnie kredytów we frankach udziela niewiele banków. Wśród nich najlepszą ofertę można znaleźć w Banku Nordea, gdzie oprocentowanie wynosi 3,15 proc. Poza tym taniego kredytu w szwajcarskiej walucie należy szukać w Banku BPH i Polbanku.


Expander.pl

Istotnym elementem oferty jest nie tylko koszt kredytu, ale także sposób obliczania zdolności kredytowej. Może się bowiem okazać, że bank, który ma najlepszą ofertę nie będzie chciał udzielić wnioskowanej kwoty kredytu. W takiej sytuacji w pierwszej kolejności należy znaleźć banki, które zgodzą się przyznać odpowiednio wysoką kwotę kredytu, a dopiero później wśród nich porównywać koszty kredytu. Pomóc w tym może zestawienie pokazujące maksymalna kwotę kredytu jaką banki są gotowe wypłacić 4-osobowej rodzinie. Najwyższą kwotę kredytu można uzyskać zaciągając kredyt w złotych. W przypadku rodziny o dochodzie 3,5 tys. zł netto największy kredyt udzielą: BPS (aż 400 tys. zł), Polbank i Bank Pekao. Kolejność istotnie się jednak zmienia w przypadku wyższego dochodu - wynoszącego 8 tys. zł. Wtedy najwyższy kredyt jest gotów przyznać BOŚ, dopiero na drugim miejscu jest BPS, a na trzecim Bank Millenium.


Expander.pl

W przypadku kredytu w euro i we frankach maksymalna kwota kredytu jest o 1/3 niższa niż w złotych. Przy dochodzie na poziomie 3,5 tys. zł netto najwyższa kwota kredytu wynosi 279 tys. zł (oferta Polbanku), czyli jest o ponad 100 tys. zł niższa niż w złotych. Podobnie jest w przypadku wyższego dochodu - 8 tys. zł netto. Warto jednak zaznaczyć, że wyższy dochód może powodować bardzo istotny wzrost zdolności kredytowej. Dla przykładu w BOŚ rodzina z niższym dochodem może liczyć zaledwie na 190 tys. zł kredytu w euro. Tymczasem przy zarobkach wynoszących 8 tys. zł maksymalna wynosi aż 742 tys. zł, czyli jest prawie 4-krotnie wyższa. Jest to możliwe ponieważ przy stosunkowo niskim dochodzie znaczna jego cześć jest przeznacza na żywność i podstawowe wydatki. Im jest on jednak wyższy, tym większa jego część może być przeznaczona na spłatę raty.

W styczniu w większości banków nie uległa zmianie sytuacja w zakresie wymaganego przez banki wkładu własnego. Jedynym wyjątkiem jest Multibank, który powrócił do udzielania kredytów nawet do 110 proc.wartości nieruchomości. Z zestawienia przygotowanego przez firmę Expander - Niezależny Doradca Finansowy wynika, że kredyt w złotych na 100 proc. i więcej wartości nieruchomości można było uzyskać w 15 bankach. Tylko nieliczne banki udzielają natomiast kredytów walutowych na 100 proc.wartości nieruchomości.

Autor: Jarosław Sadowski

analityk firmy Expander - Niezależny Doradca Finansowy

interia.pl

W trosce o bezpieczeństwo obrotu

Na żądanie osoby kupującej lub sprzedającej nieruchomość notariusz będzie miał obowiązek przyjąć na przechowanie pieniądze stanowiące równowartość ceny – donosi „Dziennik Gazeta Prawna".
enacki projekt nowelizacji ustawy Prawo o notariacie przewiduje, że jeśli dokonywana przed notariuszem czynność obejmuje przeniesienie prawa za zapłatą ceny, wynagrodzenia lub innych należności, na żądanie jednej ze stron kwota powinna zostać złożona na prowadzonym przez rejenta rachunku powierniczym. Jak czytamy dalej, od takiej czynności nie będzie pobierana żadna opłata. Rejent nie będzie miał obowiązku sporządzenia przez notariusza protokołu z tej czynności. Protokół będzie sporządzany tylko na żądanie jednej ze stron.
 
Obecnie notariusz ma prawo, a nie obowiązek przyjąć na przechowanie, w związku z dokonywaną w jego kancelarii czynnością, papiery wartościowe albo pieniądze w walucie polskiej lub obcej. Możliwość złożenia depozytu jest zatem uzależniona od woli notariusza – podkreśla gazeta. Co więcej, depozyt notarialny nie jest obecnie powszechnie wykorzystywany także dlatego, że za sporządzenie aktu notarialnego dokumentującego przyjęcie na przechowanie pieniędzy pobierana jest taksa notarialna.
 

 
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

W trosce o bezpieczeństwo obrotu

Na żądanie osoby kupującej lub sprzedającej nieruchomość notariusz będzie miał obowiązek przyjąć na przechowanie pieniądze stanowiące równowartość ceny – donosi „Dziennik Gazeta Prawna".
enacki projekt nowelizacji ustawy Prawo o notariacie przewiduje, że jeśli dokonywana przed notariuszem czynność obejmuje przeniesienie prawa za zapłatą ceny, wynagrodzenia lub innych należności, na żądanie jednej ze stron kwota powinna zostać złożona na prowadzonym przez rejenta rachunku powierniczym. Jak czytamy dalej, od takiej czynności nie będzie pobierana żadna opłata. Rejent nie będzie miał obowiązku sporządzenia przez notariusza protokołu z tej czynności. Protokół będzie sporządzany tylko na żądanie jednej ze stron.
 
Obecnie notariusz ma prawo, a nie obowiązek przyjąć na przechowanie, w związku z dokonywaną w jego kancelarii czynnością, papiery wartościowe albo pieniądze w walucie polskiej lub obcej. Możliwość złożenia depozytu jest zatem uzależniona od woli notariusza – podkreśla gazeta. Co więcej, depozyt notarialny nie jest obecnie powszechnie wykorzystywany także dlatego, że za sporządzenie aktu notarialnego dokumentującego przyjęcie na przechowanie pieniędzy pobierana jest taksa notarialna.
 

 
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Nagroda dla Cezarego Grabarczyka

Honorowy tytuł „Tego, który zmienia polski przemysł” został przyznany ministrowi infrastruktury Cezaremu Grabarczykowi za zdecydowane kroki, jakie podjął w celu pokonania impasu w polskiej infrastrukturze.
Minister odebrał nagrodę podczas uroczystej gali zamykającej Forum „Zmieniamy Polski Przemysł", która odbyła się 25 stycznia w Warszawie. Traktuję tę nagrodę jako zachętę do dalszej pracy. Na sali są dziś obecni moi współpracownicy, którzy pomogli uwierzyć Polakom, że dobre drogi: autostrady, drogi ekspresowe, obwodnice w Polsce będą zbudowane. Nie zwolniliśmy tempa inwestowania także w czasie kryzysu; w ubiegłym roku zainwestowaliśmy w polską gospodarkę ponad 3 mld zł ze środków europejskich. W tym roku powiększymy tę wartość – podkreślał Cezary Grabarczyk, dziękując za wyróżnienie.
 
Przyznanie honorowego tytułu „Tego, który zmienia polski przemysł” za rok 2009 to kontynuacja wieloletniego projektu, którego celem jest promowanie inicjatyw na rzecz rozwoju polskiej gospodarki.
 
Źródło: Ministerstwo Infrastruktury

Nagroda dla Cezarego Grabarczyka

Honorowy tytuł „Tego, który zmienia polski przemysł” został przyznany ministrowi infrastruktury Cezaremu Grabarczykowi za zdecydowane kroki, jakie podjął w celu pokonania impasu w polskiej infrastrukturze.
Minister odebrał nagrodę podczas uroczystej gali zamykającej Forum „Zmieniamy Polski Przemysł", która odbyła się 25 stycznia w Warszawie. Traktuję tę nagrodę jako zachętę do dalszej pracy. Na sali są dziś obecni moi współpracownicy, którzy pomogli uwierzyć Polakom, że dobre drogi: autostrady, drogi ekspresowe, obwodnice w Polsce będą zbudowane. Nie zwolniliśmy tempa inwestowania także w czasie kryzysu; w ubiegłym roku zainwestowaliśmy w polską gospodarkę ponad 3 mld zł ze środków europejskich. W tym roku powiększymy tę wartość – podkreślał Cezary Grabarczyk, dziękując za wyróżnienie.
 
Przyznanie honorowego tytułu „Tego, który zmienia polski przemysł” za rok 2009 to kontynuacja wieloletniego projektu, którego celem jest promowanie inicjatyw na rzecz rozwoju polskiej gospodarki.
 
Źródło: Ministerstwo Infrastruktury

Litewskie przedsiębiorstwa budujące drogi na polskim rynku

Litewskie przedsiębiorstwa budujące drogi wkraczają na polski rynek. Dziennik ''Kauno diena'' informuje, że Polska na projekty infrastrukturalne przeznacza rocznie środki dorównujące całemu budżetowi Litwy.
Litewska grupa "Tiłtra group" pod koniec ubiegłego roku nabyła polskie przedsiębiorstwo budowy dróg i obecnie zarządza pięcioma polskimi spółkami. Jedna z nich wygrała przetarg na rekonstrukcję obwodnicy Białegostoku, będzie również rekonstruować główna ulicę w tym mieście. Litwini nie ukrywają, że wygrane przetargi w Polsce kompensują im malejące zyski na Litwie. Gazeta cytuje prezesa zarządu "Tiłtra group" Nerijusa Eidukeviciusa, który mówi, że chociaż polski rynek jest wymagający, to jednak stwarza dużo większe możliwości niż litewski.

Prezes podkreśla, że w odróżnieniu od Litwy w Polsce wykonawcy nie mają problemu z rozliczeniami w terminie. Poza tym - dodaje - Polska jest świetnym przykładem jak szybko i sprawnie można wykorzystać środki unijne.

IAR

kg
inwestycje.pl

Litewskie przedsiębiorstwa budujące drogi na polskim rynku

Litewskie przedsiębiorstwa budujące drogi wkraczają na polski rynek. Dziennik ''Kauno diena'' informuje, że Polska na projekty infrastrukturalne przeznacza rocznie środki dorównujące całemu budżetowi Litwy.
Litewska grupa "Tiłtra group" pod koniec ubiegłego roku nabyła polskie przedsiębiorstwo budowy dróg i obecnie zarządza pięcioma polskimi spółkami. Jedna z nich wygrała przetarg na rekonstrukcję obwodnicy Białegostoku, będzie również rekonstruować główna ulicę w tym mieście. Litwini nie ukrywają, że wygrane przetargi w Polsce kompensują im malejące zyski na Litwie. Gazeta cytuje prezesa zarządu "Tiłtra group" Nerijusa Eidukeviciusa, który mówi, że chociaż polski rynek jest wymagający, to jednak stwarza dużo większe możliwości niż litewski.

Prezes podkreśla, że w odróżnieniu od Litwy w Polsce wykonawcy nie mają problemu z rozliczeniami w terminie. Poza tym - dodaje - Polska jest świetnym przykładem jak szybko i sprawnie można wykorzystać środki unijne.

IAR

kg
inwestycje.pl

Mniej transakcji na rynku mieszkaniowym

W styczniu liczba transakcji na rynku mieszkań w 16 miastach Polski spadła o ok. 10 proc. w porównaniu do grudnia – wynika z transakcji dokonanych przez klientów Open Finance i Home Broker.
Nie jest to sytuacja nadzwyczajna, bowiem styczeń i luty należą do najsłabszych miesięcy dla osób zajmujących się sprzedażą mieszkań. W tym roku dodatkowo ubijaniu interesów nie sprzyjała wyjątkowo nieprzyjemna aura. Mimo tego sezonowego wahnięcia liczba transakcji, które wzięliśmy pod uwagę przy obliczaniu indeksu cen jest dwuipółkrotnie wyższa niż w styczniu 2009 roku, kiedy na sezonowość rynku nałożyło się także apogeum kryzysu kredytowego w Polsce.

Pod względem cen styczeń nie przyniósł istotnych zmian. Indeks cen mieszkań skonstruowany na bazie transakcji klientów OF i Home Broker wzrósł o 0,1 proc., przy czym ceny w pięciu miastach spadły, a w 10 wzrosły (w Szczecinie nie zmieniły się). Tylko w dwóch miastach w porównaniu do grudnia wzrosła liczba transakcji. W porównaniu do swojego najwyższego punktu z lutego 2008 roku, indeks cen znalazł się w styczniu niżej o 11,5 proc. Od dołka w czerwcu ub. r. wzrósł o 1,5 proc.
 

W porównaniu do stycznia 2009 roku mediana cen mieszkań wzrosła w czterech miastach, a w dwunastu spadła. Spośród pięciu miast, w których notujemy najwięcej transakcji, najmocniej – o 6,1 proc. – spadły w skali roku ceny mieszkań w Warszawie. W Krakowie wzrosły w tym czasie o 2 proc.
 

Komentarz i prognoza


Styczeń był – zgodnie z oczekiwaniami – spokojnym miesiącem na rynku mieszkaniowym i tego samego spodziewamy się także po lutym. Od marca możliwe jest ożywienie handlu, zwłaszcza że banki wyraźnie przechodzą do ofensywy poprawiając ofertę kredytów hipotecznych. W szczególności kredyty walutowe stały się dostępne także dla osób o przeciętnych dochodach, co jeszcze pół roku temu było niemożliwe.

Wiosną do sprzedaży powinny trafić nowe projekty deweloperskie. Sądzimy, że ceny sprzedawanych projektów we wczesnej fazie ich realizacji będą istotnie odbiegać w dół od cen mieszkań gotowych lub bliskich ukończenia. Nie da się wykluczyć, że taka sytuacja wpłynie na spadek średnich cen, mimo że mieszkania już istniejące nie zmienią wartości w tym czasie.

Emil Szweda, Bernard Waszczyk – Open Finance

jn
inwestycje.pl

Mniej transakcji na rynku mieszkaniowym

W styczniu liczba transakcji na rynku mieszkań w 16 miastach Polski spadła o ok. 10 proc. w porównaniu do grudnia – wynika z transakcji dokonanych przez klientów Open Finance i Home Broker.
Nie jest to sytuacja nadzwyczajna, bowiem styczeń i luty należą do najsłabszych miesięcy dla osób zajmujących się sprzedażą mieszkań. W tym roku dodatkowo ubijaniu interesów nie sprzyjała wyjątkowo nieprzyjemna aura. Mimo tego sezonowego wahnięcia liczba transakcji, które wzięliśmy pod uwagę przy obliczaniu indeksu cen jest dwuipółkrotnie wyższa niż w styczniu 2009 roku, kiedy na sezonowość rynku nałożyło się także apogeum kryzysu kredytowego w Polsce.

Pod względem cen styczeń nie przyniósł istotnych zmian. Indeks cen mieszkań skonstruowany na bazie transakcji klientów OF i Home Broker wzrósł o 0,1 proc., przy czym ceny w pięciu miastach spadły, a w 10 wzrosły (w Szczecinie nie zmieniły się). Tylko w dwóch miastach w porównaniu do grudnia wzrosła liczba transakcji. W porównaniu do swojego najwyższego punktu z lutego 2008 roku, indeks cen znalazł się w styczniu niżej o 11,5 proc. Od dołka w czerwcu ub. r. wzrósł o 1,5 proc.
 

W porównaniu do stycznia 2009 roku mediana cen mieszkań wzrosła w czterech miastach, a w dwunastu spadła. Spośród pięciu miast, w których notujemy najwięcej transakcji, najmocniej – o 6,1 proc. – spadły w skali roku ceny mieszkań w Warszawie. W Krakowie wzrosły w tym czasie o 2 proc.
 

Komentarz i prognoza


Styczeń był – zgodnie z oczekiwaniami – spokojnym miesiącem na rynku mieszkaniowym i tego samego spodziewamy się także po lutym. Od marca możliwe jest ożywienie handlu, zwłaszcza że banki wyraźnie przechodzą do ofensywy poprawiając ofertę kredytów hipotecznych. W szczególności kredyty walutowe stały się dostępne także dla osób o przeciętnych dochodach, co jeszcze pół roku temu było niemożliwe.

Wiosną do sprzedaży powinny trafić nowe projekty deweloperskie. Sądzimy, że ceny sprzedawanych projektów we wczesnej fazie ich realizacji będą istotnie odbiegać w dół od cen mieszkań gotowych lub bliskich ukończenia. Nie da się wykluczyć, że taka sytuacja wpłynie na spadek średnich cen, mimo że mieszkania już istniejące nie zmienią wartości w tym czasie.

Emil Szweda, Bernard Waszczyk – Open Finance

jn
inwestycje.pl

Rodzina na swoim wciąż cieszy się wzięciem

Blisko 2,3 tys. osób skorzystało w styczniu tego roku z preferencyjnych kredytów mieszkaniowych w ramach programu Rodzina na swoim. Łączna wartość tych kredytów przekroczyła 421,3 mln zł - poinformował Bank Gospodarstwa Krajowego.
BGK podał też, że w całym 2009 roku udzielonych zostało prawie 31 tysięcy preferencyjnych kredytów na kwotę 5,417 mld zł. Bank prognozuje, że w tym roku będzie ich około 40 proc. więcej.

Kredyt w ramach programu Rodzina na swoim jest dostępny w 17 bankach komercyjnych.

Celem rządowego programu Rodzina na swoim jest pomoc rodzinom i osobom samotnie wychowującym dzieci w uzyskaniu własnego mieszkania. Pomoc państwa polega na spłacie przez 8 lat, ze środków budżetowych, części raty kredytu zaciągniętego w złotówkach na zakup mieszkania.

Takich kredytów z dopłatami udzielają banki, które podpisały odpowiednią umowę z BGK. Są to m.in.: PKO BP, PEKAO S.A., Bank Pocztowy, Alior Bank S.A., Bank Zachodni WBK, Lukas Bank S.A.

Kredyt może być zaciągnięty przez osobę samotnie wychowującą dziecko lub małżonków nabywających mieszkanie. Gdyby jednak nie mieli oni zdolności kredytowej, to do kredytu mogą przystąpić np. członkowie ich rodziny.

Maksymalna powierzchnia mieszkania dofinansowanego z budżetu w ramach programu nie może przekraczać 75 m kwadratowych. Gdy jest to dom, to jego powierzchnia użytkowa nie może być większa niż 140 m kwadratowych. Cena metra takiego mieszkania lub domu nie może być wyższa od ceny ustalanej co kwartał przez rząd dla poszczególnych miast i województw.

 

Źródło: money.pl

Rodzina na swoim wciąż cieszy się wzięciem

Blisko 2,3 tys. osób skorzystało w styczniu tego roku z preferencyjnych kredytów mieszkaniowych w ramach programu Rodzina na swoim. Łączna wartość tych kredytów przekroczyła 421,3 mln zł - poinformował Bank Gospodarstwa Krajowego.
BGK podał też, że w całym 2009 roku udzielonych zostało prawie 31 tysięcy preferencyjnych kredytów na kwotę 5,417 mld zł. Bank prognozuje, że w tym roku będzie ich około 40 proc. więcej.

Kredyt w ramach programu Rodzina na swoim jest dostępny w 17 bankach komercyjnych.

Celem rządowego programu Rodzina na swoim jest pomoc rodzinom i osobom samotnie wychowującym dzieci w uzyskaniu własnego mieszkania. Pomoc państwa polega na spłacie przez 8 lat, ze środków budżetowych, części raty kredytu zaciągniętego w złotówkach na zakup mieszkania.

Takich kredytów z dopłatami udzielają banki, które podpisały odpowiednią umowę z BGK. Są to m.in.: PKO BP, PEKAO S.A., Bank Pocztowy, Alior Bank S.A., Bank Zachodni WBK, Lukas Bank S.A.

Kredyt może być zaciągnięty przez osobę samotnie wychowującą dziecko lub małżonków nabywających mieszkanie. Gdyby jednak nie mieli oni zdolności kredytowej, to do kredytu mogą przystąpić np. członkowie ich rodziny.

Maksymalna powierzchnia mieszkania dofinansowanego z budżetu w ramach programu nie może przekraczać 75 m kwadratowych. Gdy jest to dom, to jego powierzchnia użytkowa nie może być większa niż 140 m kwadratowych. Cena metra takiego mieszkania lub domu nie może być wyższa od ceny ustalanej co kwartał przez rząd dla poszczególnych miast i województw.

 

Źródło: money.pl

Styczeń miesiącem stagnacji

W styczniu liczba transakcji na rynku mieszkań w 16 miastach Polski spadła o ok. 10 proc. w porównaniu do grudnia - tak wynika z transakcji dokonanych przez klientów Open Finance i Home Broker.
Jak wynika z obserwacji analityków, nie jest to sytuacja nadzwyczajna. Od wielu lat styczeń i luty należą do najsłabszych miesięcy dla osób zajmujących się sprzedażą mieszkań. - W tym roku dodatkowo ubijaniu interesów nie sprzyjała wyjątkowo nieprzyjemna aura - podkreślają autorzy najnowszego raportu OF i HB.

Pod względem cen styczeń nie przyniósł istotnych zmian. Indeks cen mieszkań wzrósł o 0,1 proc., przy czym ceny w pięciu miastach spadły - najmocniej we Wrocławiu o 1,5 proc. do 6129 zł/mkw., a w 10 wzrosły - najmocniej w Lublinie o 5,4 proc. do 4876 zł/mkw.. Tylko w Szczecinie nie zmieniły się.

Tylko w dwóch miastach w porównaniu do grudnia wzrosła liczba transakcji. W porównaniu do swojego najwyższego punktu z lutego 2008 roku, indeks cen znalazł się w styczniu niżej o 11,5 proc. Od dołka w czerwcu ub. r. wzrósł o 1,5 proc.

W porównaniu do stycznia 2009 roku mediana cen mieszkań wzrosła w czterech miastach, a w dwunastu spadła. Spośród pięciu miast, w których notujemy najwięcej transakcji, najmocniej - o 6,1 proc. - spadły w skali roku ceny mieszkań w Warszawie. W Krakowie wzrosły w tym czasie o 2 proc.

KOMENTARZ I PROGNOZA

Emil Szweda, Bernard Waszczyk, Open Finance:

Styczeń był - zgodnie z oczekiwaniami - spokojnym miesiącem na rynku mieszkaniowym i tego samego spodziewamy się także po lutym. Od marca możliwe jest ożywienie handlu, zwłaszcza że banki wyraźnie przechodzą do ofensywy poprawiając ofertę kredytów hipotecznych. W szczególności kredyty walutowe stały się dostępne także dla osób o przeciętnych dochodach, co jeszcze pół roku temu było niemożliwe.

Wiosną do sprzedaży powinny trafić nowe projekty deweloperskie. Sądzimy, że ceny sprzedawanych projektów we wczesnej fazie ich realizacji będą istotnie odbiegać w dół od cen mieszkań gotowych lub bliskich ukończenia. Nie da się wykluczyć, że taka sytuacja wpłynie na spadek średnich cen, mimo że mieszkania już istniejące nie zmienią wartości w tym czasie.





(MM)
Styczeń miesiącem stagnacji

Styczeń miesiącem stagnacji

W styczniu liczba transakcji na rynku mieszkań w 16 miastach Polski spadła o ok. 10 proc. w porównaniu do grudnia - tak wynika z transakcji dokonanych przez klientów Open Finance i Home Broker.
Jak wynika z obserwacji analityków, nie jest to sytuacja nadzwyczajna. Od wielu lat styczeń i luty należą do najsłabszych miesięcy dla osób zajmujących się sprzedażą mieszkań. - W tym roku dodatkowo ubijaniu interesów nie sprzyjała wyjątkowo nieprzyjemna aura - podkreślają autorzy najnowszego raportu OF i HB.

Pod względem cen styczeń nie przyniósł istotnych zmian. Indeks cen mieszkań wzrósł o 0,1 proc., przy czym ceny w pięciu miastach spadły - najmocniej we Wrocławiu o 1,5 proc. do 6129 zł/mkw., a w 10 wzrosły - najmocniej w Lublinie o 5,4 proc. do 4876 zł/mkw.. Tylko w Szczecinie nie zmieniły się.

Tylko w dwóch miastach w porównaniu do grudnia wzrosła liczba transakcji. W porównaniu do swojego najwyższego punktu z lutego 2008 roku, indeks cen znalazł się w styczniu niżej o 11,5 proc. Od dołka w czerwcu ub. r. wzrósł o 1,5 proc.

W porównaniu do stycznia 2009 roku mediana cen mieszkań wzrosła w czterech miastach, a w dwunastu spadła. Spośród pięciu miast, w których notujemy najwięcej transakcji, najmocniej - o 6,1 proc. - spadły w skali roku ceny mieszkań w Warszawie. W Krakowie wzrosły w tym czasie o 2 proc.

KOMENTARZ I PROGNOZA

Emil Szweda, Bernard Waszczyk, Open Finance:

Styczeń był - zgodnie z oczekiwaniami - spokojnym miesiącem na rynku mieszkaniowym i tego samego spodziewamy się także po lutym. Od marca możliwe jest ożywienie handlu, zwłaszcza że banki wyraźnie przechodzą do ofensywy poprawiając ofertę kredytów hipotecznych. W szczególności kredyty walutowe stały się dostępne także dla osób o przeciętnych dochodach, co jeszcze pół roku temu było niemożliwe.

Wiosną do sprzedaży powinny trafić nowe projekty deweloperskie. Sądzimy, że ceny sprzedawanych projektów we wczesnej fazie ich realizacji będą istotnie odbiegać w dół od cen mieszkań gotowych lub bliskich ukończenia. Nie da się wykluczyć, że taka sytuacja wpłynie na spadek średnich cen, mimo że mieszkania już istniejące nie zmienią wartości w tym czasie.





(MM)
Styczeń miesiącem stagnacji

Błeszyński: Nasza drogie mieszkania

Co czeka nas w nadchodzącym 2010 roku? Myślę, że pierwszy kwartał wiele tu wyjaśni - pisze na swoim blogu Tomasz Błeszyński, ekspert rynku nieruchomości.

Błeszyński podkreśla, że ważne będą konkrety związane z nowelizacją projektu Rodzina na swoim. Z założeń wiemy, że program ten ma być dostępny tylko na zakup na rynku pierwotnym. Dużo mówi się również o nowych zasadach finansowania singli.

= Gdyby te prognozy się sprawdziły rynek nieruchomości zacząłby normalnie funkcjonować. Jeśli projekty nie wejdą szybko w życie czeka nas ciężki rok, trudnych transakcji, dalszych spadków cen, dużej podaży i zamorzonego popytu. Obecne ceny mieszkań są jeszcze zbyt wysokie na przeciętną kieszeń kupującego. O kredyty hipoteczne nadal trudno a i pensje nie rosną w spodziewanym tempie - czytamy na bblog.pl.

 

Źródło: money.pl

Błeszyński: Nasza drogie mieszkania

Co czeka nas w nadchodzącym 2010 roku? Myślę, że pierwszy kwartał wiele tu wyjaśni - pisze na swoim blogu Tomasz Błeszyński, ekspert rynku nieruchomości.

Błeszyński podkreśla, że ważne będą konkrety związane z nowelizacją projektu Rodzina na swoim. Z założeń wiemy, że program ten ma być dostępny tylko na zakup na rynku pierwotnym. Dużo mówi się również o nowych zasadach finansowania singli.

= Gdyby te prognozy się sprawdziły rynek nieruchomości zacząłby normalnie funkcjonować. Jeśli projekty nie wejdą szybko w życie czeka nas ciężki rok, trudnych transakcji, dalszych spadków cen, dużej podaży i zamorzonego popytu. Obecne ceny mieszkań są jeszcze zbyt wysokie na przeciętną kieszeń kupującego. O kredyty hipoteczne nadal trudno a i pensje nie rosną w spodziewanym tempie - czytamy na bblog.pl.

 

Źródło: money.pl

PKO: Banki: Będzie niewielki wzrost

- PKO BP spodziewa się, że w 2010 roku będzie sprzedawał miesięcznie kredyty hipoteczne za ponad 1 mld zł. Bank chce w 2010 roku utrzymać dynamikę wzrostu portfela kredytowego z 2009 roku, liczy że będzie on rósł w tempie dwucyfrowym - poinformował PAP Tadeusz Swat, dyrektor Departamentu Klienta Rynku Mieszkaniowego PKO BP.

"Obecnie sprzedajemy miesięcznie około 1 mld zł kredytów hipotecznych, w IV kwartale sprzedaż też była na takim poziomie. Liczymy, że w 2010 roku sprzedaż kredytów będzie przekraczała miesięcznie 1 mld zł" - powiedział w środę PAP Swat.

"Styczeń jest dobry, niewiele różni się od poprzednich miesięcy, sprzedaż˙ wyniesie w˙granicach 1 mld zł. Jakość kredytów hipotecznych jest dobra, udział kredytów zagrożonych pozostaje na niskim, stabilnym poziomie" - dodał.

Wartość sprzedaży kredytów hipotecznych w III kwartale 2009 r. wyniosła około 3,2 mld zł. Wartość portfela kredytów hipotecznych na koniec września 2009 r. wynosiła ponad 45,5 mld zł i była o 10,4 mld zł, czyli o blisko 30 proc. wyższa niż na koniec analogicznego okresu roku poprzedniego.

"Chcemy w 2010 roku utrzymać dynamikę wzrostu portfela kredytowego z 2009 roku, liczymy, że portfel będzie rósł w tempie dwucyfrowym" - powiedział Swat.

OFERTA W EURO NIE BĘDZIE NISZOWA

Dla klientów indywidualnych PKO BP oferuje kredyty hipoteczne o maksymalnym LTV na poziomie 100 proc. dla kredytów˙ w PLN, 90 proc. w EUR oraz 75 proc. w pozostałych walutach.

"Nie wykluczamy, że w najbliższym czasie˙zmodyfikujemy ofertę kredytów w euro, podwyższając wskaźnik LTV do 100 proc." - powiedział Swat. "Mamy sporo wniosków w euro, sprzedaż w tej walucie będzie się rozwijała. Nie będzie to produkt niszowy, spodziewamy się, że będzie miał do kilkunastu procent udziału w bieżącej sprzedaży" - dodał.

Sprzedaż kredytów hipotecznych w III kwartale w ramach˙programu "Rodzina na Swoim" wyniosła 1,1 mld zł.

W 2010 r. DO 950 MLN ZŁ KREDYTÓW REMONTOWYCH

Dyrektor poinformował, że coraz większym zainteresowaniem cieszą się kredyty remontowe dla spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych. "Rynek tych kredytów będzie się rozwijał. Ze względu na rozległą sieć placówek jesteśmy naturalnym partnerem na spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych.˙W 2009 roku udzieliliśmy ok. 790 mln zł tych kredytów. W tym roku sprzedaż tych kredytów wyniesie 850 mln zł - 950 mln zł" - powiedział Swat.

W 2010 ROKU RYNEK NIEZNACZNIE WZROŚNIE

Zdaniem dyrektora w 2010 roku sprzedaż kredytów hipotecznych na rynku będzie nieznaczne większa od sprzedaży ubiegłorocznej. "Deweloperzy w drugiej połowie zeszłego roku przestali obniżać ceny mieszkań, ale banki w dalszym ciągu dość konserwatywnie badają opłacalność projektów inwestycyjnych. Mimo to spodziewam się, że tegoroczna sprzedaż kredytów na rynku będzie tylko nieznacznie większa niż w 2009 roku" - powiedział Swat.

Poinformował, że PKO BP do tej pory często kredytował zakup nowych działek przez deweloperów, a teraz przede wszystkim bank skupia się kredytowaniu realizacji samych inwestycji.

"Zauważamy duże zainteresowanie deweloperów kredytami inwestorskimi. Deweloperzy mają banki ziemi i planują nowe inwestycje. Nowe wnioski kredytowe, są coraz lepiej przygotowane. Projekty deweloperskie dostosowane są do zmieniającego się zapotrzebowania rynku, przede wszystkim w zakresie wielkości oferowanych lokali" - powiedział Swat.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

PKO: Banki: Będzie niewielki wzrost

- PKO BP spodziewa się, że w 2010 roku będzie sprzedawał miesięcznie kredyty hipoteczne za ponad 1 mld zł. Bank chce w 2010 roku utrzymać dynamikę wzrostu portfela kredytowego z 2009 roku, liczy że będzie on rósł w tempie dwucyfrowym - poinformował PAP Tadeusz Swat, dyrektor Departamentu Klienta Rynku Mieszkaniowego PKO BP.

"Obecnie sprzedajemy miesięcznie około 1 mld zł kredytów hipotecznych, w IV kwartale sprzedaż też była na takim poziomie. Liczymy, że w 2010 roku sprzedaż kredytów będzie przekraczała miesięcznie 1 mld zł" - powiedział w środę PAP Swat.

"Styczeń jest dobry, niewiele różni się od poprzednich miesięcy, sprzedaż˙ wyniesie w˙granicach 1 mld zł. Jakość kredytów hipotecznych jest dobra, udział kredytów zagrożonych pozostaje na niskim, stabilnym poziomie" - dodał.

Wartość sprzedaży kredytów hipotecznych w III kwartale 2009 r. wyniosła około 3,2 mld zł. Wartość portfela kredytów hipotecznych na koniec września 2009 r. wynosiła ponad 45,5 mld zł i była o 10,4 mld zł, czyli o blisko 30 proc. wyższa niż na koniec analogicznego okresu roku poprzedniego.

"Chcemy w 2010 roku utrzymać dynamikę wzrostu portfela kredytowego z 2009 roku, liczymy, że portfel będzie rósł w tempie dwucyfrowym" - powiedział Swat.

OFERTA W EURO NIE BĘDZIE NISZOWA

Dla klientów indywidualnych PKO BP oferuje kredyty hipoteczne o maksymalnym LTV na poziomie 100 proc. dla kredytów˙ w PLN, 90 proc. w EUR oraz 75 proc. w pozostałych walutach.

"Nie wykluczamy, że w najbliższym czasie˙zmodyfikujemy ofertę kredytów w euro, podwyższając wskaźnik LTV do 100 proc." - powiedział Swat. "Mamy sporo wniosków w euro, sprzedaż w tej walucie będzie się rozwijała. Nie będzie to produkt niszowy, spodziewamy się, że będzie miał do kilkunastu procent udziału w bieżącej sprzedaży" - dodał.

Sprzedaż kredytów hipotecznych w III kwartale w ramach˙programu "Rodzina na Swoim" wyniosła 1,1 mld zł.

W 2010 r. DO 950 MLN ZŁ KREDYTÓW REMONTOWYCH

Dyrektor poinformował, że coraz większym zainteresowaniem cieszą się kredyty remontowe dla spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych. "Rynek tych kredytów będzie się rozwijał. Ze względu na rozległą sieć placówek jesteśmy naturalnym partnerem na spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych.˙W 2009 roku udzieliliśmy ok. 790 mln zł tych kredytów. W tym roku sprzedaż tych kredytów wyniesie 850 mln zł - 950 mln zł" - powiedział Swat.

W 2010 ROKU RYNEK NIEZNACZNIE WZROŚNIE

Zdaniem dyrektora w 2010 roku sprzedaż kredytów hipotecznych na rynku będzie nieznaczne większa od sprzedaży ubiegłorocznej. "Deweloperzy w drugiej połowie zeszłego roku przestali obniżać ceny mieszkań, ale banki w dalszym ciągu dość konserwatywnie badają opłacalność projektów inwestycyjnych. Mimo to spodziewam się, że tegoroczna sprzedaż kredytów na rynku będzie tylko nieznacznie większa niż w 2009 roku" - powiedział Swat.

Poinformował, że PKO BP do tej pory często kredytował zakup nowych działek przez deweloperów, a teraz przede wszystkim bank skupia się kredytowaniu realizacji samych inwestycji.

"Zauważamy duże zainteresowanie deweloperów kredytami inwestorskimi. Deweloperzy mają banki ziemi i planują nowe inwestycje. Nowe wnioski kredytowe, są coraz lepiej przygotowane. Projekty deweloperskie dostosowane są do zmieniającego się zapotrzebowania rynku, przede wszystkim w zakresie wielkości oferowanych lokali" - powiedział Swat.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Będzie bitwa o tanią ziemię!

Projekt noweli ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami skarbu państwa, który ma przyspieszyć sprzedaż państwowej ziemi, ma być rozpatrzony przez rząd w najbliższy wtorek - poinformował PAP wiceminister rolnictwa Kazimierz Plocke.

Prace nad projektem trwają od dwóch lat. Przepisy były wielokrotnie zmieniane. Najbardziej kontrowersyjne rozwiązania dotyczą praw dzierżawców. Do zaproponowanych przez resort rolnictwa rozwiązań miało zastrzeżenia m.in. Rządowe Centrum Legislacji (RCL). Projekt kilkakrotnie był omawiany przez Komitet Stały Rady Ministrów, dwa tygodnie temu dokument został ostatecznie zaakceptowany i skierowany pod obrady rządu. Dyskusja nad nim - jak zapowiadał minister rolnictwa Marek Sawicki - miała się odbyć w tym tygodniu.

Wiceminister rolnictwa Kazimierz Plocke, który pilotuje projekt, wyjaśnił, że RCL z ministerstwem skarbu wniosło do dokumentu drobne korekty. "Chodzi o to, by przygotować dobry projekt, w którym nie byłoby niejasności" - tłumaczył Plocke.

Projekt określa zasady sprzedaży państwowej ziemi przez Agencję Nieruchomości Rolnych. Będą ją mogli kupić dotychczasowi dzierżawcy na zasadach tzw. pierwokupu (bez przetargu) oraz rolnicy, którzy chcą powiększyć swoje gospodarstwo bądź założyć nowe. Nieruchomości rolne mają być sprzedawane głównie w przetargach przeznaczonych dla miejscowych rolników.

Nowe zasady wprowadzają możliwość zakupu gruntów na raty rozłożone na 15 lat. Przy zakupie nabywca będzie musiał zapłacić 10 proc. ceny, a spłata kredytu musi być zabezpieczona np. hipoteką, wekslem, gwarancją bankową czy poręczeniem. Na zakup ziemi rolnik może starać się o uzyskanie kredytu preferencyjnego, którego oprocentowanie wynosi 2 proc. w skali roku.

Ostatnia wersja projektu z 1 lutego br. zakłada, że dotychczas zawarte umowy dzierżawy mogą być przedłużane tylko w wyjątkowych przypadkach, ale nie dłużej niż do końca grudnia 2013 r.

"Dzierżawcy w ciągu 6 miesięcy od dnia wejścia w życie nowelizacji otrzymają nowe propozycje umów. Będą mogli kupić do 500 ha dzierżawionej ziemi, ale pod warunkiem przekazania do skarbu państwa 30 proc. użytkowanej ziemi" - poinformował Plocke.

Ziemia ta ma być sprzedana rolnikom indywidualnym..

Dzierżawca w trakcie obowiązywania umowy będzie miał pierwszeństwo w zakupie gruntów. Jeżeli jednak nie zgodzi się na takie zasady, to Agencja przeznaczy po zakończeniu umowy dzierżawy taką nieruchomość do sprzedaży na rzecz rolników.

Projekt nowelizacji ustawy o gospodarowaniu państwową ziemią jest "ustawą o kluczowym znaczeniu dla polskiego rolnictwa" - ocenił Plocke. Dodał, że pozwoli ona na zmianę struktury rolnej, będzie więcej dużych gospodarstw. (Obecnie średnie gospodarstwo w Polsce ma ok. 10 hektarów). Według niego, nowe przepisy spowodują, że do Agencji wróci od dzierżawców 80-100 tys. hektarów.

Jak podała ANR, Agencja ma podpisane ponad 102 tys. umów dzierżawy (na koniec 2009 r.). Najwięcej dotyczy nieruchomości do 10 ha - ok. 88,6 tys. Umów na dzierżawę gruntów od 100-300 ha jest ok. 1600, od 300-500 ha - 740, od 500-1000 - 370 zaś dzierżaw powyżej 1000 hektarów jest 159.

Na koniec 2009 r. Agencja dysponowała ok. 2,2 mln ha gruntów na terenie całego kraju, z tego do sprzedaży jest obecnie ok. 330 tys. ha. Większość państwowej ziemi - ok. 1,7 mln ha jest dzierżawiona. Tereny są położone głównie w północno-zachodniej części kraju. Przeważnie jest to ziemia po były państwowych gospodarstwach rolnych.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Będzie bitwa o tanią ziemię!

Projekt noweli ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami skarbu państwa, który ma przyspieszyć sprzedaż państwowej ziemi, ma być rozpatrzony przez rząd w najbliższy wtorek - poinformował PAP wiceminister rolnictwa Kazimierz Plocke.

Prace nad projektem trwają od dwóch lat. Przepisy były wielokrotnie zmieniane. Najbardziej kontrowersyjne rozwiązania dotyczą praw dzierżawców. Do zaproponowanych przez resort rolnictwa rozwiązań miało zastrzeżenia m.in. Rządowe Centrum Legislacji (RCL). Projekt kilkakrotnie był omawiany przez Komitet Stały Rady Ministrów, dwa tygodnie temu dokument został ostatecznie zaakceptowany i skierowany pod obrady rządu. Dyskusja nad nim - jak zapowiadał minister rolnictwa Marek Sawicki - miała się odbyć w tym tygodniu.

Wiceminister rolnictwa Kazimierz Plocke, który pilotuje projekt, wyjaśnił, że RCL z ministerstwem skarbu wniosło do dokumentu drobne korekty. "Chodzi o to, by przygotować dobry projekt, w którym nie byłoby niejasności" - tłumaczył Plocke.

Projekt określa zasady sprzedaży państwowej ziemi przez Agencję Nieruchomości Rolnych. Będą ją mogli kupić dotychczasowi dzierżawcy na zasadach tzw. pierwokupu (bez przetargu) oraz rolnicy, którzy chcą powiększyć swoje gospodarstwo bądź założyć nowe. Nieruchomości rolne mają być sprzedawane głównie w przetargach przeznaczonych dla miejscowych rolników.

Nowe zasady wprowadzają możliwość zakupu gruntów na raty rozłożone na 15 lat. Przy zakupie nabywca będzie musiał zapłacić 10 proc. ceny, a spłata kredytu musi być zabezpieczona np. hipoteką, wekslem, gwarancją bankową czy poręczeniem. Na zakup ziemi rolnik może starać się o uzyskanie kredytu preferencyjnego, którego oprocentowanie wynosi 2 proc. w skali roku.

Ostatnia wersja projektu z 1 lutego br. zakłada, że dotychczas zawarte umowy dzierżawy mogą być przedłużane tylko w wyjątkowych przypadkach, ale nie dłużej niż do końca grudnia 2013 r.

"Dzierżawcy w ciągu 6 miesięcy od dnia wejścia w życie nowelizacji otrzymają nowe propozycje umów. Będą mogli kupić do 500 ha dzierżawionej ziemi, ale pod warunkiem przekazania do skarbu państwa 30 proc. użytkowanej ziemi" - poinformował Plocke.

Ziemia ta ma być sprzedana rolnikom indywidualnym..

Dzierżawca w trakcie obowiązywania umowy będzie miał pierwszeństwo w zakupie gruntów. Jeżeli jednak nie zgodzi się na takie zasady, to Agencja przeznaczy po zakończeniu umowy dzierżawy taką nieruchomość do sprzedaży na rzecz rolników.

Projekt nowelizacji ustawy o gospodarowaniu państwową ziemią jest "ustawą o kluczowym znaczeniu dla polskiego rolnictwa" - ocenił Plocke. Dodał, że pozwoli ona na zmianę struktury rolnej, będzie więcej dużych gospodarstw. (Obecnie średnie gospodarstwo w Polsce ma ok. 10 hektarów). Według niego, nowe przepisy spowodują, że do Agencji wróci od dzierżawców 80-100 tys. hektarów.

Jak podała ANR, Agencja ma podpisane ponad 102 tys. umów dzierżawy (na koniec 2009 r.). Najwięcej dotyczy nieruchomości do 10 ha - ok. 88,6 tys. Umów na dzierżawę gruntów od 100-300 ha jest ok. 1600, od 300-500 ha - 740, od 500-1000 - 370 zaś dzierżaw powyżej 1000 hektarów jest 159.

Na koniec 2009 r. Agencja dysponowała ok. 2,2 mln ha gruntów na terenie całego kraju, z tego do sprzedaży jest obecnie ok. 330 tys. ha. Większość państwowej ziemi - ok. 1,7 mln ha jest dzierżawiona. Tereny są położone głównie w północno-zachodniej części kraju. Przeważnie jest to ziemia po były państwowych gospodarstwach rolnych.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Najbardziej pożądane, najbardziej nielubiane mieszkania

Ponad 60 proc. osób planujących zakup mieszkań w Krakowie poszukuje lokali małych lub średnich, których powierzchnia nie przekracza 60 metrów kwadratowych. Czterech na pięciu kupujących rozgląda się za mieszkaniem 2- lub 3-pokojowym .

W udostępnionym PAP badaniu ankietowym wykonanym pod koniec zeszłego roku przez Instytut Analiz Monitor Rynku Nieruchomości (MRN) wśród klientów targów mieszkaniowych w Krakowie wzięło udział 205 respondentów.

Najczęściej poszukiwane w Krakowie są mieszkania średnie - pomiędzy 40 a 60 metrów kw. Zainteresowanych nimi jest blisko 50 proc. respondentów. Ponad 15 proc. szuka mieszkań małych, których powierzchnia nie przekracza 40 metrów kw.

Zdaniem analityków z MRN, takie preferencje wynikają z realnych zarobków i tzw. zdolności kredytowej nabywców, zwłaszcza ludzi młodych, którzy są najważniejszą grupą klientów. Mniejsze zainteresowanie dużymi mieszkaniami wynika też z tego, że potencjalni nabywcy wolą za podobną kwotę wybrać dom jednorodzinny pod Krakowem.

Niezależnie od powierzchni, nabywcy podejmują swoje decyzje w oparciu o ilość pokoi w mieszkaniu, co jest dla wielu decydującym kryterium wyboru. Najczęściej poszukiwane są mieszkania 3-pokojowe (43 proc.) oraz 2-pokojowe (39 proc.).

W Krakowie najbardziej pożądane lokalizacje obejmują zachodnio-północną część miasta, blisko centrum i z rozwiniętą komunikacją publiczną, np. Bronowice, Łobzów, Prądnik Biały, Krowodrza Górka, Prądnik Czerwony. Najbardziej nielubiana jest Nowa Huta i jej okolice. Sporo emocji, zarówno pozytywnych jak i negatywnych, budzą tzw. nowe sypialnie Krakowa - m.in. Ruczaj, Kurdwanów czy Bieżanów.

Dla potencjalnych nabywców mieszkań w budynkach wielorodzinnych najbardziej niepożądaną cechą jest ekspozycja na ruchliwą ulicę. Nielubiane są też nowe budynki na osiedlach z wielkiej płyty lub w oficynie np. plomby. Dość dużo przeciwników mają także lofty, czyli mieszkania w budynkach poprzemysłowych.

Kupujący mieszkania w budynkach wielorodzinnych nie życzą sobie, by mieściła się w nich taka działalność jak: hostel (70 proc. wskazań), pub (61 proc.) oraz pizzeria (36 proc.).

Z kolei trzema najbardziej pożądanymi przez potencjalnych nabywców obiektami w sąsiedztwie kupowanej nieruchomości są: przystanek komunikacji miejskiej (77 proc. wskazań), tereny zielone (74 proc.) oraz sklep spożywczy (61 proc.).

Zdecydowanie najbardziej pożądanym bonusem, wliczonym w cenę mieszkania - wskazywanym przez 51 proc. respondentów - jest garaż w tym samym budynku. W praktyce zainteresowaniem nie cieszą się takie gratisy, jak np. sprzęt AGD do kuchni czy usługi projektanta wnętrz.

 

Źródło: interia.pl

Najbardziej pożądane, najbardziej nielubiane mieszkania

Ponad 60 proc. osób planujących zakup mieszkań w Krakowie poszukuje lokali małych lub średnich, których powierzchnia nie przekracza 60 metrów kwadratowych. Czterech na pięciu kupujących rozgląda się za mieszkaniem 2- lub 3-pokojowym .

W udostępnionym PAP badaniu ankietowym wykonanym pod koniec zeszłego roku przez Instytut Analiz Monitor Rynku Nieruchomości (MRN) wśród klientów targów mieszkaniowych w Krakowie wzięło udział 205 respondentów.

Najczęściej poszukiwane w Krakowie są mieszkania średnie - pomiędzy 40 a 60 metrów kw. Zainteresowanych nimi jest blisko 50 proc. respondentów. Ponad 15 proc. szuka mieszkań małych, których powierzchnia nie przekracza 40 metrów kw.

Zdaniem analityków z MRN, takie preferencje wynikają z realnych zarobków i tzw. zdolności kredytowej nabywców, zwłaszcza ludzi młodych, którzy są najważniejszą grupą klientów. Mniejsze zainteresowanie dużymi mieszkaniami wynika też z tego, że potencjalni nabywcy wolą za podobną kwotę wybrać dom jednorodzinny pod Krakowem.

Niezależnie od powierzchni, nabywcy podejmują swoje decyzje w oparciu o ilość pokoi w mieszkaniu, co jest dla wielu decydującym kryterium wyboru. Najczęściej poszukiwane są mieszkania 3-pokojowe (43 proc.) oraz 2-pokojowe (39 proc.).

W Krakowie najbardziej pożądane lokalizacje obejmują zachodnio-północną część miasta, blisko centrum i z rozwiniętą komunikacją publiczną, np. Bronowice, Łobzów, Prądnik Biały, Krowodrza Górka, Prądnik Czerwony. Najbardziej nielubiana jest Nowa Huta i jej okolice. Sporo emocji, zarówno pozytywnych jak i negatywnych, budzą tzw. nowe sypialnie Krakowa - m.in. Ruczaj, Kurdwanów czy Bieżanów.

Dla potencjalnych nabywców mieszkań w budynkach wielorodzinnych najbardziej niepożądaną cechą jest ekspozycja na ruchliwą ulicę. Nielubiane są też nowe budynki na osiedlach z wielkiej płyty lub w oficynie np. plomby. Dość dużo przeciwników mają także lofty, czyli mieszkania w budynkach poprzemysłowych.

Kupujący mieszkania w budynkach wielorodzinnych nie życzą sobie, by mieściła się w nich taka działalność jak: hostel (70 proc. wskazań), pub (61 proc.) oraz pizzeria (36 proc.).

Z kolei trzema najbardziej pożądanymi przez potencjalnych nabywców obiektami w sąsiedztwie kupowanej nieruchomości są: przystanek komunikacji miejskiej (77 proc. wskazań), tereny zielone (74 proc.) oraz sklep spożywczy (61 proc.).

Zdecydowanie najbardziej pożądanym bonusem, wliczonym w cenę mieszkania - wskazywanym przez 51 proc. respondentów - jest garaż w tym samym budynku. W praktyce zainteresowaniem nie cieszą się takie gratisy, jak np. sprzęt AGD do kuchni czy usługi projektanta wnętrz.

 

Źródło: interia.pl

Domy z prądem i pod prąd

Nowe budynki, wznoszone według obowiązujących polskich norm, należą do najbardziej energochłonnych w Unii Europejskiej.

Gdyby Polska przyjęła energooszczędne standardy w budownictwie, mogłaby wyemitować rocznie o blisko milion ton CO2 mniej, a w perspektywie roku 2020 zaoszczędzić ponad 13 miliardów złotych - przekonuje WWF Polska w swoim ostatnim raporcie.

- Inwestorzy i deweloperzy muszą zacząć budować racjonalniej. Aby tak się stało, muszą ich do tego zmobilizować bardziej restrykcyjne normy budowlane - mówi Wojciech Stępniewski, kierownik projektu "Klimat i energia" WWF Polska.

Średnie całkowite zużycie energii finalnej w Polsce wynosi dziś rocznie ponad 850 TWh. Jedną czwartą tej energii można by zaoszczędzić. Większość tego potencjału (67 proc., czyli 142,5 TWh/rok) stanowi właśnie efektywne wykorzystanie ciepła w budynkach. Tymczasem w Polsce równolegle z wprowadzeniem systemu świadectw energetycznych, rząd obniżył znacznie wymagania w zakresie ochrony cieplnej budynków. Program termomodernizacji kuleje, bo nie ma środków na obiecane ustawowo wsparcie finansowe.

- Nigdy wcześniej nie było lepszego okresu na to, aby właściciele komercyjnych nieruchomości zaangażowali się aktywnie w kwestię ich sprawności energetycznej. Energia stanowi największy koszt operacyjny w ramach budynku, jej ceny rosną, a kontrola temperatury i oświetlenie są dwoma najważniejszymi kryteriami, które wymieniają najemcy podejmujący decyzję o rezygnacji z najmu - Pawel Markitone, dyrektor zarządzający Trane Polska sp. z o.o.

Deweloperzy budują zgodnie z obowiązującymi standardami izolacyjności. Dostępne na rynku rozwiązania projektowe, technologie i materiały pozwalają jednak budować bardziej energooszczędnie. Ale nie ma ani restrykcji, ani zachęty. Tymczasem koszty wzniesienia energooszczędnego budynku są niewiele wyższe niż budynku tradycyjnego.

Europa energooszczędna

Parlament Europejski i Rada Europy zawarły w listopadzie 2009 r. porozumienie dotyczące zakresu zmian w Dyrektywie w sprawie charakterystyki energetycznej budynków (Te Energy Performance of Buildings Directive - EPBD). Zgodnie z nimi, już od 2020 roku na terenie UE powinny być wznoszone wyłącznie budynki o bardzo niskim zapotrzebowaniu na energię, w tym oczywiście ciepło, zasilane, choćby częściowo, z odnawialnych źródeł energii.

Andris Piebalgs, komisarz UE ds. rozwoju (wcześniej polityki energetycznej), podkreśla, że takie porozumienie to także klucz do realizacji celów Pakietu klimatyczno-energetycznego, a przede wszystkim do redukcji emisji gazów cieplarnianych i uzyskania oszczędności energii.

Do 30 czerwca 2010 r. powinny zostać określone minimalne wymogi dla instalacji w budynkach (kotłów, wytwornic ciepła lub chłodu, oświetlenia) oraz systemów kontroli i monitoringu zużycia energii. Potem wszystkie państwa powinny przyjąć zobowiązania o wprowadzaniu ich w życie do końca 2011 r.

Wiadomo, że postulowane jest obniżenie podatku VAT na produkty i usługi związane z podnoszeniem efektywności energetycznej budynków. Planuje się atrakcyjne pożyczki z dopłatą, kredyty o niskim oprocentowaniu, granty i oczywiście dotacje bezpośrednie. Dotąd ze wsparcia na energię odnawialną i podnoszenie efektywności energetycznej budynków częściowo korzystały te kraje, które niedawno przystąpiły do UE. Teraz ze środków unijnych mają korzystać wszystkie państwa członkowskie.

Ogromnego znaczenia nabierze świadectwo charakterystyki energetycznej budynku. Ma być potrzebne nie tylko podczas podejmowania czynności cywilnoprawnych (sprzedaż, wynajem), ale również przy remoncie, a być może również na żądanie. Wydanie takiego świadectwa zawsze będzie musiało być poprzedzone rzetelnym audytem systemów ogrzewania, wentylacji, klimatyzacji itd.

Ma powstać projekt europejskiej etykiety "budynku najbardziej efektywnego energetycznie". Taka etykieta będzie zamieszczana na budynkach spełniających nowe standardy.

Dzięki swym poczynaniom UE przewiduje obniżenie zużycia energii pierwotnej o 20 proc. już do 2020 r. Obecnie budynki na terenie Unii są odpowiedzialne za zużycie 40 proc. energii i produkcję 36 proc. CO emitowanego przez państwa członkowskie. Szacuje się, że statystyczne europejskie gospodarstwo domowe będzie mogło zaoszczędzić rocznie na ogrzewaniu około 1200 złotych.


Polska w tyle

U nas od lat bardzo dużo się mówi na temat energooszczędnego budownictwa. Wybudowano kilka obiektów dla celów pilotażowych. I dobrze, w końcu od czegoś trzeba wreszcie zacząć...

Pomysł wzniesienia domu niskoenergetycznego w Euro-Centrum Parku w Katowicach był następstwem podpatrywania osiągnięć krajów zachodnich w tej dziedzinie. Jeżeli oni poważnie się tym zajęli, mają ewidentne efekty, to dlaczego my tego nie próbujemy upowszechnić w Polsce - zastanawiano się podczas misji gospodarczych czy wyjazdów studyjnych.

- Do naszej koncepcji najlepiej pasował projekt austriacki z Centrum Technologii i Innowacji w Weiz - mówi Roman Trzaskalik, prezes, Euro-Centrum Park Naukowo-Technologiczny. - Zdecydowaliśmy się na jego zakup, następnie modyfikację projektu do naszych potrzeb, założeń przyszłych prac badawczych i potem komercjalizacji. Osobom zainteresowanym jego funkcjonowaniem i walorami pokazujemy i wyjaśniamy nie tylko korzyści ekologiczne, ale przede wszystkim ekonomiczne, czyli znaczne zmniejszenie zużycia energii. Po dwóch, trzech latach, poprzez stałe monitorowanie, będziemy mogli jeszcze więcej powiedzieć o tych efektach energetycznych.

Obiekt zużywa jedynie 1/3 energii potrzebnej do jego funkcjonowania w stosunku do podobnych wybudowanych metodami tradycyjnymi. Część pozyskiwanej energii pochodzi ze źródeł odnawialnych. Niskie zużycie osiągnięto kilkoma zabiegami projektowymi oraz zainstalowaniem specjalnych urządzeń. Bryła budynku jest tak zorientowana w stosunku do stron świata, aby dom sam mógł odbierać jak najwięcej energii naturalnej. Obiekt ma prostą, ascetyczną formę. Proporcje ścian i powierzchni pomieszczeń są tak dobrane, by same ściany mogły przekazywać swoje ciepło. Ponadto na południowej ścianie zastosowano żaluzje, które są sterowane automatycznie w zależności od natężenia promieniowania słonecznego czy wiatru.

Wewnątrz, dzięki układowi atrialnemu i przeszkleniu dachu, wszystkie ciągi komunikacyjne są naturalnie oświetlone i nie ma potrzeby ich doświetlać. Pomieszczenia użytkowe na obwodzie budynku też są zaopatrywane w światło naturalne. Wszystkie okna są trójszybowe, o współczynniku przenikania ciepła na poziomie U=0,5 (w tradycyjnych to jest 1,1). Strop dachowy ma izolację o grubości 30 cm styropianu, a ściany 20 cm. Izolacja podłogi to 15-centymetrowa warstwa poliestru. Wszystko grubiej niż nakazują normy budowlane.

- Budynek nie posiada tradycyjnego systemu ogrzewania i chłodzenia. Odbywa się to w inny sposób: poprzez stropy, wewnątrz których zainstalowany jest system rur z tworzywa sztucznego, płynie czynnik grzewczy lub chłodzący. W tym systemie, zwanym BKT, jest to woda. System działa na dwie strony, przez sufit i przez podłogę - pokazuje Stanisław Grygierczyk, koordynator ds. naukowych i środowiskowych w Euro-Centrum PNT. - Żeby uzyskać komfort termiczny w tym budynku, czyli temperaturę na poziomie 20-22 st. C, woda płynąca w tych rurach ma temperaturę 30-32 st. C. W tradycyjnych grzejnikach trzeba ją ogrzać do 60-80 st. C.

Latem w tych samych rurach płynie chłodna woda, aby ochładzać pomieszczenia. Strop ma grubość 30 cm, jest żelbetowy, a taka konstrukcja powoduje, że ciepło lub chłód są kumulowane i oddawane stopniowo.

A energia do podgrzania, powiedzmy - startowa?

- Wykorzystane jest odnawialne źródło energii, jakim jest ciepło geotermalne. Pompa ciepła pobiera ciepło z gruntu. Woda, którą czerpiemy, ma już temperaturę ok. 12 st. C, a potem w pompie jest podnoszona do 60-65 st. C. To wystarcza, aby ogrzać płyn w systemie BKT do wymaganych 20-22 st. C - wyjaśnia Grygierczyk. - W lecie, przy dużych upałach, konieczne jest użycie agregatu wody lodowej, czyli urządzenia, które schładza powietrze zasysane z zewnątrz.

No i w końcu nowoczesny system BMS zarządzający całym budynkiem. Dba zarówno o bezpieczeństwo domu, jak i steruje urządzeniami, wykorzystując sygnały z kilkudziesięciu czujników. Wszystkie regulacje odbywają się w pełni automatycznie, jednak każdy użytkownik pomieszczenia ma możliwość indywidualnych ustawień. BMS sprawia, że w czasie weekendu budynek "śpi", a w poniedziałek nad ranem "budzi się".

Pasywne wizje

Euro-Centrum Park Naukowo-Techno-logiczny swoją siedzibę będzie miał niebawem w całkowicie pasywnym biurowcu. Zgodnie z wymogami, budynek będzie zużywał na ogrzewanie do 15 kWh/mkw. rocznie. Początek prac budowlanych lada dzień.

- Główne założenia są podobne, a więc pompa ciepła, stropy grzewczo-chłodzące, ale dodatkowo będą zainstalowane kolektory słoneczne i panele fotowoltaiczne, które będą produkować pewną ilość energii na potrzeby obiektu. Jest też idea, aby do produkcji energii elektrycznej zastosować małą siłownię wiatrową - zdradza Grygierczyk.

Na powierzchni 6,5 tys. mkw. obiektu znajdą się pomieszczenia laboratoryjne, badawcze i wdrożeniowe oraz biurowo-administracyjne. Udostępniany będzie również sprzęt - urządzenia pomiarowe i atestujące, oprogramowanie specjalistyczne i sprzęt komputerowy.

Po drugiej stronie Katowic znajduje się Górnośląski Park Przemysłowy, który już w końcu 2008 roku dysponował projektem ogromnego budynku pasywnego. Do inwestycji nie doszło.

- Obecnie zamierzamy w tym samym miejscu wybudować zamiast jednego dużego budynku cztery mniejsze - mówi Mirosław Czarnik, prezes GPP. - Pierwszy budynek będzie miał około 11 tys. mkw. powierzchni całkowitej. Będzie 7-kondygnacyjny, a każde piętro będzie odrębnym laboratorium, będzie miało inny system HVAC, a więc będzie inaczej ogrzewane, chłodzone i wentylowane. Zastosowane technologie będą porównywane między sobą, a ogólnie dostępne wnioski będą służyły zarówno naukowcom, jak i praktykom.

Projekt przewiduje zainstalowanie i badanie najnowocześniejszych rozwiązań technologicznych w dziedzinie energooszczędności. Prezes Czarnik zapowiada, że jednym z badanych rozwiązań będzie instalacja trigeneracyjna, umożliwiająca produkowanie prądu, ciepła i chłodu z gazu. Przy zastosowaniu tej metody sprawność energetyczna instalacji wynosi blisko 90 proc. Na ostatnim piętrze budynku będzie instalacja wykorzystująca energię słoneczną do produkcji chłodu z użyciem ogniw fotowoltaicznych i kolektorów słonecznych.

- Czy to będzie budynek w pełni pasywny? Na pewno będzie to budynek wysoce energooszczędny, w którym zbadamy i oszacujemy granice opłacalności zastosowania systemów oszczędzających energię. Najpierw trzeba zbudować i dokładnie zbadać efekty energetyczne - wyjaśnia Czarnik.

Przedstawiciele Pierwszego Polskiego Klastra Budownictwa Pasywnego i Energooszczędnego i GPP liczą na wsparcie tej inwestycji ze środków unijnych.

- Zbudowanie takiego budynku-laboratorium to koszt od 45 do 60 mln zł, w zależności od zastosowanych technologii - szacuje Czarnik. - Ruszamy z budową w połowie 2010 roku i chcielibyśmy ją skończyć po 18 miesiącach. Następne trzy budynki powinny powstać w ciągu kolejnych pięciu lat.

W Nowym Targu powstaje pierwszy w Polsce energooszczędny kościół. Na pomysł budowy pasywnej świątyni wpadł proboszcz miejscowej parafii. Do budowy wykorzystane zostaną nowoczesne technologie i materiały, m.in. specjalny srebrnoszary styropian, wentylacja mechaniczna z systemem odzyskiwania ciepła, kolektory słoneczne na dachu i pompa ciepła, która służyć będzie jako źródło ciepła dla ogrzewania podłogowego. Wierni będą mogli korzystać z tych "naturalnych darów" już w tym roku.

Firma Schüco International Polska sp. z o.o., specjalizująca się w produkcji systemów do konstrukcji innowacyjnych powłok budynków, zamierza uświetnić 15-lecie działalności w Polsce otwarciem kompleksu najbardziej energooszczędnych i ultranowoczesnych budynków w Europie.

Budowa wielkiego centrum biurowo-logistycznego Schüco przy trasie Warszawa-Katowice w miejscowości Siestrzeń dobiega końca. Idea, według której budowano obiekty, traktuje budynek jak żywe organizmy, reagujące na warunki klimatyczne panujące wewnątrz i na zewnątrz. Dzięki podwójnej fasadzie, wzbogaconej o aktywne elementy, jest w stanie generować energię i jednocześnie ograniczać straty cieplne. Energia słoneczna pobierana przez znajdujące się w konstrukcji budynku ogniwa słoneczne będzie konwertowana na energię elektryczną, a dzięki kolektorom słonecznym użytkownicy obiektu będą mieli ciepłą wodę. Powłoka budynku oraz okna będą miały najniższe współczynniki przenikania ciepła.

- Chcielibyśmy, aby te rozwiązania stanowiły inspirację zarówno dla architektów, jak i świadomych inwestorów, którym na sercu leży nie tylko interes reprezentowanej firmy, ale i dobro naszej planety - mówi Michał Dudziak, dyrektor generalny Schüco International Polska sp. z o.o.

Energetyczne metamorfozy

Firma Trane Polska specjalizuje się w modernizacji budynków biurowych wzniesionych metodami dalekimi od energooszczędnych. Specjaliści z Trane twierdzą, że systemy klimatyzacji i wentylacji HVAC (z ang. heating, ventilation and air conditioning - ogrzewanie, wentylacja i klimatyzacja) są odpowiedzialne nawet za 50 procent energii zużytej przez budynek. To sprawia, że właśnie te systemy są głównym polem do redukcji kosztów utrzymania.

Przykładem ilustrującym jest przeobrażenie gmachu Warszawskiego Centrum Finansowego (UNI Tower). Działa tam obecnie system HVAC wykorzystujący rozwiązania Freecooling, który pozwolił na osiągnięcie znacznych oszczędności.

- Przeprowadzane audyty energetyczne pokazały, że budynek zamiast 2600 kW energii elektrycznej pobierał po modernizacji jedynie 1300 kW, co przez dziesięć lat użytkowania nowych urządzeń zaowocowało oszczędnością rzędu 6 880 000 kWh! Taka ilość wystarcza do zaopatrzenia w energię elektryczną mieszkańców małego miasta przez rok - twierdzi Pawel Markitone. Podobne efekty Trane uzyskało po modernizacji w warszawskim hotelu Marriott.

Budownictwo w najbliższej przyszłości będzie się musiało przestawić na inwestycje prowadzone według nowych zasad. Na szczęście na świecie, a nawet w Polsce, dostępne są projekty, technologie, galanteria budowlana i materiały ekologiczne o wyższych wskaźnikach przenikania ciepła. Są na rynku urządzenia tworzące i kontrolujące komfort termiczny wewnątrz budynków. Jest sprzęt specjalistyczny. Szybko można przeszkolić pracowników.

To dlaczego nie budujemy energooszczędnie? Bo nie ma rygoru! A nasze normy budowlane odbiegają od tendencji unijnych. Brakuje przepisów wynikających z dyrektywy EPBD. Brakuje też świadomości w dziedzinie efektywnego wykorzystania energii elektrycznej. Gdyby deweloperzy przeliczyli, jaki można osiągnąć zysk w eksploatacji budynku po skróceniu sezonu grzewczego z 220-250 dni w tradycyjnym budownictwie do 180 dni w niskoenergetycznym czy nawet do 120 dni w pasywnym, na pewno już dawno budowaliby domy energooszczędne.

- Pomogłoby pobudzenie świadomości inwestorów poprzez stworzenie systemu bonusów finansowych w postaci np. odpisów podatkowych nie tylko dla producentów, ale również dla budujących i użytkujących obiekty ,,przyjazne środowisku’’ - uważa Dariusz Milczarski, koordynator regionu Mazowsze w firmie Awbud Design & Build. - Trzeba też wiedzieć, że budowanie energooszczędne wiąże się z wykorzystaniem nowych technologii i odpowiednich materiałów, a to z kolei podnosi koszty takiej inwestycji.

Eksperci z izb budowlanych twierdzą, że branża jest na etapie przyspieszonego przygotowywania się do nowej epoki. Chodzi o zdobywanie wiedzy, wymianę przestarzałego sprzętu i poszukiwanie optymalnych rozwiązań projektowych i materiałowych. W firmie Awbud Design & Build szkolenia pracowników pod tym kątem są szczególnie preferowane. - A gdy nadejdzie ten czas, front robót sam się stworzy - kwituje Milczarski.

Ekolodzy domagają się, by Polska jak najszybciej wprowadziła nowoczesne prawo w tym zakresie, zawierające wymagania porównywalne do standardów unijnych, by w pełni wykorzystać potencjał, jakim dysponujemy. Konieczne jest także wprowadzenie klas energetycznych budynków i modyfikacja systemu świadectw energetycznych. To gra nie tylko o ogromne pieniądze, ale przede wszystkim o nasze bezpieczeństwo energetyczne.

Autor: Tadeusz Gańczarczyk

Nowy Przemysł

onet.pl

Domy z prądem i pod prąd

Nowe budynki, wznoszone według obowiązujących polskich norm, należą do najbardziej energochłonnych w Unii Europejskiej.

Gdyby Polska przyjęła energooszczędne standardy w budownictwie, mogłaby wyemitować rocznie o blisko milion ton CO2 mniej, a w perspektywie roku 2020 zaoszczędzić ponad 13 miliardów złotych - przekonuje WWF Polska w swoim ostatnim raporcie.

- Inwestorzy i deweloperzy muszą zacząć budować racjonalniej. Aby tak się stało, muszą ich do tego zmobilizować bardziej restrykcyjne normy budowlane - mówi Wojciech Stępniewski, kierownik projektu "Klimat i energia" WWF Polska.

Średnie całkowite zużycie energii finalnej w Polsce wynosi dziś rocznie ponad 850 TWh. Jedną czwartą tej energii można by zaoszczędzić. Większość tego potencjału (67 proc., czyli 142,5 TWh/rok) stanowi właśnie efektywne wykorzystanie ciepła w budynkach. Tymczasem w Polsce równolegle z wprowadzeniem systemu świadectw energetycznych, rząd obniżył znacznie wymagania w zakresie ochrony cieplnej budynków. Program termomodernizacji kuleje, bo nie ma środków na obiecane ustawowo wsparcie finansowe.

- Nigdy wcześniej nie było lepszego okresu na to, aby właściciele komercyjnych nieruchomości zaangażowali się aktywnie w kwestię ich sprawności energetycznej. Energia stanowi największy koszt operacyjny w ramach budynku, jej ceny rosną, a kontrola temperatury i oświetlenie są dwoma najważniejszymi kryteriami, które wymieniają najemcy podejmujący decyzję o rezygnacji z najmu - Pawel Markitone, dyrektor zarządzający Trane Polska sp. z o.o.

Deweloperzy budują zgodnie z obowiązującymi standardami izolacyjności. Dostępne na rynku rozwiązania projektowe, technologie i materiały pozwalają jednak budować bardziej energooszczędnie. Ale nie ma ani restrykcji, ani zachęty. Tymczasem koszty wzniesienia energooszczędnego budynku są niewiele wyższe niż budynku tradycyjnego.

Europa energooszczędna

Parlament Europejski i Rada Europy zawarły w listopadzie 2009 r. porozumienie dotyczące zakresu zmian w Dyrektywie w sprawie charakterystyki energetycznej budynków (Te Energy Performance of Buildings Directive - EPBD). Zgodnie z nimi, już od 2020 roku na terenie UE powinny być wznoszone wyłącznie budynki o bardzo niskim zapotrzebowaniu na energię, w tym oczywiście ciepło, zasilane, choćby częściowo, z odnawialnych źródeł energii.

Andris Piebalgs, komisarz UE ds. rozwoju (wcześniej polityki energetycznej), podkreśla, że takie porozumienie to także klucz do realizacji celów Pakietu klimatyczno-energetycznego, a przede wszystkim do redukcji emisji gazów cieplarnianych i uzyskania oszczędności energii.

Do 30 czerwca 2010 r. powinny zostać określone minimalne wymogi dla instalacji w budynkach (kotłów, wytwornic ciepła lub chłodu, oświetlenia) oraz systemów kontroli i monitoringu zużycia energii. Potem wszystkie państwa powinny przyjąć zobowiązania o wprowadzaniu ich w życie do końca 2011 r.

Wiadomo, że postulowane jest obniżenie podatku VAT na produkty i usługi związane z podnoszeniem efektywności energetycznej budynków. Planuje się atrakcyjne pożyczki z dopłatą, kredyty o niskim oprocentowaniu, granty i oczywiście dotacje bezpośrednie. Dotąd ze wsparcia na energię odnawialną i podnoszenie efektywności energetycznej budynków częściowo korzystały te kraje, które niedawno przystąpiły do UE. Teraz ze środków unijnych mają korzystać wszystkie państwa członkowskie.

Ogromnego znaczenia nabierze świadectwo charakterystyki energetycznej budynku. Ma być potrzebne nie tylko podczas podejmowania czynności cywilnoprawnych (sprzedaż, wynajem), ale również przy remoncie, a być może również na żądanie. Wydanie takiego świadectwa zawsze będzie musiało być poprzedzone rzetelnym audytem systemów ogrzewania, wentylacji, klimatyzacji itd.

Ma powstać projekt europejskiej etykiety "budynku najbardziej efektywnego energetycznie". Taka etykieta będzie zamieszczana na budynkach spełniających nowe standardy.

Dzięki swym poczynaniom UE przewiduje obniżenie zużycia energii pierwotnej o 20 proc. już do 2020 r. Obecnie budynki na terenie Unii są odpowiedzialne za zużycie 40 proc. energii i produkcję 36 proc. CO emitowanego przez państwa członkowskie. Szacuje się, że statystyczne europejskie gospodarstwo domowe będzie mogło zaoszczędzić rocznie na ogrzewaniu około 1200 złotych.


Polska w tyle

U nas od lat bardzo dużo się mówi na temat energooszczędnego budownictwa. Wybudowano kilka obiektów dla celów pilotażowych. I dobrze, w końcu od czegoś trzeba wreszcie zacząć...

Pomysł wzniesienia domu niskoenergetycznego w Euro-Centrum Parku w Katowicach był następstwem podpatrywania osiągnięć krajów zachodnich w tej dziedzinie. Jeżeli oni poważnie się tym zajęli, mają ewidentne efekty, to dlaczego my tego nie próbujemy upowszechnić w Polsce - zastanawiano się podczas misji gospodarczych czy wyjazdów studyjnych.

- Do naszej koncepcji najlepiej pasował projekt austriacki z Centrum Technologii i Innowacji w Weiz - mówi Roman Trzaskalik, prezes, Euro-Centrum Park Naukowo-Technologiczny. - Zdecydowaliśmy się na jego zakup, następnie modyfikację projektu do naszych potrzeb, założeń przyszłych prac badawczych i potem komercjalizacji. Osobom zainteresowanym jego funkcjonowaniem i walorami pokazujemy i wyjaśniamy nie tylko korzyści ekologiczne, ale przede wszystkim ekonomiczne, czyli znaczne zmniejszenie zużycia energii. Po dwóch, trzech latach, poprzez stałe monitorowanie, będziemy mogli jeszcze więcej powiedzieć o tych efektach energetycznych.

Obiekt zużywa jedynie 1/3 energii potrzebnej do jego funkcjonowania w stosunku do podobnych wybudowanych metodami tradycyjnymi. Część pozyskiwanej energii pochodzi ze źródeł odnawialnych. Niskie zużycie osiągnięto kilkoma zabiegami projektowymi oraz zainstalowaniem specjalnych urządzeń. Bryła budynku jest tak zorientowana w stosunku do stron świata, aby dom sam mógł odbierać jak najwięcej energii naturalnej. Obiekt ma prostą, ascetyczną formę. Proporcje ścian i powierzchni pomieszczeń są tak dobrane, by same ściany mogły przekazywać swoje ciepło. Ponadto na południowej ścianie zastosowano żaluzje, które są sterowane automatycznie w zależności od natężenia promieniowania słonecznego czy wiatru.

Wewnątrz, dzięki układowi atrialnemu i przeszkleniu dachu, wszystkie ciągi komunikacyjne są naturalnie oświetlone i nie ma potrzeby ich doświetlać. Pomieszczenia użytkowe na obwodzie budynku też są zaopatrywane w światło naturalne. Wszystkie okna są trójszybowe, o współczynniku przenikania ciepła na poziomie U=0,5 (w tradycyjnych to jest 1,1). Strop dachowy ma izolację o grubości 30 cm styropianu, a ściany 20 cm. Izolacja podłogi to 15-centymetrowa warstwa poliestru. Wszystko grubiej niż nakazują normy budowlane.

- Budynek nie posiada tradycyjnego systemu ogrzewania i chłodzenia. Odbywa się to w inny sposób: poprzez stropy, wewnątrz których zainstalowany jest system rur z tworzywa sztucznego, płynie czynnik grzewczy lub chłodzący. W tym systemie, zwanym BKT, jest to woda. System działa na dwie strony, przez sufit i przez podłogę - pokazuje Stanisław Grygierczyk, koordynator ds. naukowych i środowiskowych w Euro-Centrum PNT. - Żeby uzyskać komfort termiczny w tym budynku, czyli temperaturę na poziomie 20-22 st. C, woda płynąca w tych rurach ma temperaturę 30-32 st. C. W tradycyjnych grzejnikach trzeba ją ogrzać do 60-80 st. C.

Latem w tych samych rurach płynie chłodna woda, aby ochładzać pomieszczenia. Strop ma grubość 30 cm, jest żelbetowy, a taka konstrukcja powoduje, że ciepło lub chłód są kumulowane i oddawane stopniowo.

A energia do podgrzania, powiedzmy - startowa?

- Wykorzystane jest odnawialne źródło energii, jakim jest ciepło geotermalne. Pompa ciepła pobiera ciepło z gruntu. Woda, którą czerpiemy, ma już temperaturę ok. 12 st. C, a potem w pompie jest podnoszona do 60-65 st. C. To wystarcza, aby ogrzać płyn w systemie BKT do wymaganych 20-22 st. C - wyjaśnia Grygierczyk. - W lecie, przy dużych upałach, konieczne jest użycie agregatu wody lodowej, czyli urządzenia, które schładza powietrze zasysane z zewnątrz.

No i w końcu nowoczesny system BMS zarządzający całym budynkiem. Dba zarówno o bezpieczeństwo domu, jak i steruje urządzeniami, wykorzystując sygnały z kilkudziesięciu czujników. Wszystkie regulacje odbywają się w pełni automatycznie, jednak każdy użytkownik pomieszczenia ma możliwość indywidualnych ustawień. BMS sprawia, że w czasie weekendu budynek "śpi", a w poniedziałek nad ranem "budzi się".

Pasywne wizje

Euro-Centrum Park Naukowo-Techno-logiczny swoją siedzibę będzie miał niebawem w całkowicie pasywnym biurowcu. Zgodnie z wymogami, budynek będzie zużywał na ogrzewanie do 15 kWh/mkw. rocznie. Początek prac budowlanych lada dzień.

- Główne założenia są podobne, a więc pompa ciepła, stropy grzewczo-chłodzące, ale dodatkowo będą zainstalowane kolektory słoneczne i panele fotowoltaiczne, które będą produkować pewną ilość energii na potrzeby obiektu. Jest też idea, aby do produkcji energii elektrycznej zastosować małą siłownię wiatrową - zdradza Grygierczyk.

Na powierzchni 6,5 tys. mkw. obiektu znajdą się pomieszczenia laboratoryjne, badawcze i wdrożeniowe oraz biurowo-administracyjne. Udostępniany będzie również sprzęt - urządzenia pomiarowe i atestujące, oprogramowanie specjalistyczne i sprzęt komputerowy.

Po drugiej stronie Katowic znajduje się Górnośląski Park Przemysłowy, który już w końcu 2008 roku dysponował projektem ogromnego budynku pasywnego. Do inwestycji nie doszło.

- Obecnie zamierzamy w tym samym miejscu wybudować zamiast jednego dużego budynku cztery mniejsze - mówi Mirosław Czarnik, prezes GPP. - Pierwszy budynek będzie miał około 11 tys. mkw. powierzchni całkowitej. Będzie 7-kondygnacyjny, a każde piętro będzie odrębnym laboratorium, będzie miało inny system HVAC, a więc będzie inaczej ogrzewane, chłodzone i wentylowane. Zastosowane technologie będą porównywane między sobą, a ogólnie dostępne wnioski będą służyły zarówno naukowcom, jak i praktykom.

Projekt przewiduje zainstalowanie i badanie najnowocześniejszych rozwiązań technologicznych w dziedzinie energooszczędności. Prezes Czarnik zapowiada, że jednym z badanych rozwiązań będzie instalacja trigeneracyjna, umożliwiająca produkowanie prądu, ciepła i chłodu z gazu. Przy zastosowaniu tej metody sprawność energetyczna instalacji wynosi blisko 90 proc. Na ostatnim piętrze budynku będzie instalacja wykorzystująca energię słoneczną do produkcji chłodu z użyciem ogniw fotowoltaicznych i kolektorów słonecznych.

- Czy to będzie budynek w pełni pasywny? Na pewno będzie to budynek wysoce energooszczędny, w którym zbadamy i oszacujemy granice opłacalności zastosowania systemów oszczędzających energię. Najpierw trzeba zbudować i dokładnie zbadać efekty energetyczne - wyjaśnia Czarnik.

Przedstawiciele Pierwszego Polskiego Klastra Budownictwa Pasywnego i Energooszczędnego i GPP liczą na wsparcie tej inwestycji ze środków unijnych.

- Zbudowanie takiego budynku-laboratorium to koszt od 45 do 60 mln zł, w zależności od zastosowanych technologii - szacuje Czarnik. - Ruszamy z budową w połowie 2010 roku i chcielibyśmy ją skończyć po 18 miesiącach. Następne trzy budynki powinny powstać w ciągu kolejnych pięciu lat.

W Nowym Targu powstaje pierwszy w Polsce energooszczędny kościół. Na pomysł budowy pasywnej świątyni wpadł proboszcz miejscowej parafii. Do budowy wykorzystane zostaną nowoczesne technologie i materiały, m.in. specjalny srebrnoszary styropian, wentylacja mechaniczna z systemem odzyskiwania ciepła, kolektory słoneczne na dachu i pompa ciepła, która służyć będzie jako źródło ciepła dla ogrzewania podłogowego. Wierni będą mogli korzystać z tych "naturalnych darów" już w tym roku.

Firma Schüco International Polska sp. z o.o., specjalizująca się w produkcji systemów do konstrukcji innowacyjnych powłok budynków, zamierza uświetnić 15-lecie działalności w Polsce otwarciem kompleksu najbardziej energooszczędnych i ultranowoczesnych budynków w Europie.

Budowa wielkiego centrum biurowo-logistycznego Schüco przy trasie Warszawa-Katowice w miejscowości Siestrzeń dobiega końca. Idea, według której budowano obiekty, traktuje budynek jak żywe organizmy, reagujące na warunki klimatyczne panujące wewnątrz i na zewnątrz. Dzięki podwójnej fasadzie, wzbogaconej o aktywne elementy, jest w stanie generować energię i jednocześnie ograniczać straty cieplne. Energia słoneczna pobierana przez znajdujące się w konstrukcji budynku ogniwa słoneczne będzie konwertowana na energię elektryczną, a dzięki kolektorom słonecznym użytkownicy obiektu będą mieli ciepłą wodę. Powłoka budynku oraz okna będą miały najniższe współczynniki przenikania ciepła.

- Chcielibyśmy, aby te rozwiązania stanowiły inspirację zarówno dla architektów, jak i świadomych inwestorów, którym na sercu leży nie tylko interes reprezentowanej firmy, ale i dobro naszej planety - mówi Michał Dudziak, dyrektor generalny Schüco International Polska sp. z o.o.

Energetyczne metamorfozy

Firma Trane Polska specjalizuje się w modernizacji budynków biurowych wzniesionych metodami dalekimi od energooszczędnych. Specjaliści z Trane twierdzą, że systemy klimatyzacji i wentylacji HVAC (z ang. heating, ventilation and air conditioning - ogrzewanie, wentylacja i klimatyzacja) są odpowiedzialne nawet za 50 procent energii zużytej przez budynek. To sprawia, że właśnie te systemy są głównym polem do redukcji kosztów utrzymania.

Przykładem ilustrującym jest przeobrażenie gmachu Warszawskiego Centrum Finansowego (UNI Tower). Działa tam obecnie system HVAC wykorzystujący rozwiązania Freecooling, który pozwolił na osiągnięcie znacznych oszczędności.

- Przeprowadzane audyty energetyczne pokazały, że budynek zamiast 2600 kW energii elektrycznej pobierał po modernizacji jedynie 1300 kW, co przez dziesięć lat użytkowania nowych urządzeń zaowocowało oszczędnością rzędu 6 880 000 kWh! Taka ilość wystarcza do zaopatrzenia w energię elektryczną mieszkańców małego miasta przez rok - twierdzi Pawel Markitone. Podobne efekty Trane uzyskało po modernizacji w warszawskim hotelu Marriott.

Budownictwo w najbliższej przyszłości będzie się musiało przestawić na inwestycje prowadzone według nowych zasad. Na szczęście na świecie, a nawet w Polsce, dostępne są projekty, technologie, galanteria budowlana i materiały ekologiczne o wyższych wskaźnikach przenikania ciepła. Są na rynku urządzenia tworzące i kontrolujące komfort termiczny wewnątrz budynków. Jest sprzęt specjalistyczny. Szybko można przeszkolić pracowników.

To dlaczego nie budujemy energooszczędnie? Bo nie ma rygoru! A nasze normy budowlane odbiegają od tendencji unijnych. Brakuje przepisów wynikających z dyrektywy EPBD. Brakuje też świadomości w dziedzinie efektywnego wykorzystania energii elektrycznej. Gdyby deweloperzy przeliczyli, jaki można osiągnąć zysk w eksploatacji budynku po skróceniu sezonu grzewczego z 220-250 dni w tradycyjnym budownictwie do 180 dni w niskoenergetycznym czy nawet do 120 dni w pasywnym, na pewno już dawno budowaliby domy energooszczędne.

- Pomogłoby pobudzenie świadomości inwestorów poprzez stworzenie systemu bonusów finansowych w postaci np. odpisów podatkowych nie tylko dla producentów, ale również dla budujących i użytkujących obiekty ,,przyjazne środowisku’’ - uważa Dariusz Milczarski, koordynator regionu Mazowsze w firmie Awbud Design & Build. - Trzeba też wiedzieć, że budowanie energooszczędne wiąże się z wykorzystaniem nowych technologii i odpowiednich materiałów, a to z kolei podnosi koszty takiej inwestycji.

Eksperci z izb budowlanych twierdzą, że branża jest na etapie przyspieszonego przygotowywania się do nowej epoki. Chodzi o zdobywanie wiedzy, wymianę przestarzałego sprzętu i poszukiwanie optymalnych rozwiązań projektowych i materiałowych. W firmie Awbud Design & Build szkolenia pracowników pod tym kątem są szczególnie preferowane. - A gdy nadejdzie ten czas, front robót sam się stworzy - kwituje Milczarski.

Ekolodzy domagają się, by Polska jak najszybciej wprowadziła nowoczesne prawo w tym zakresie, zawierające wymagania porównywalne do standardów unijnych, by w pełni wykorzystać potencjał, jakim dysponujemy. Konieczne jest także wprowadzenie klas energetycznych budynków i modyfikacja systemu świadectw energetycznych. To gra nie tylko o ogromne pieniądze, ale przede wszystkim o nasze bezpieczeństwo energetyczne.

Autor: Tadeusz Gańczarczyk

Nowy Przemysł

onet.pl

Opustoszałe miasteczko wojskowe sprzedane za 3 mln dol.

Miasteczko wojskowe Skrunda 1, które po wycofaniu się z Łotwy Armii Czerwonej stało puste, sprzedano w piątek na aukcji za równowartość 3 milionów dolarów.

Osiedle składające się z 70 budynków, w tym 10 bloków mieszkalnych, hotelu, klubu, magazynów i garaży, rozmieszczonych na 45 hektarach ziemi, kupiła rosyjska firma - poinformowała agencja prywatyzacyjna.

"To pozytywne, że budynki, które od dawna stały puste i w których nie prowadzono żadnej działalności gospodarczej, zostały sprzedane" - uważa agencja. Nie wiadomo, co nabywca, firma Aleksiejewskoje-Serwis, zamierza zrobić ze swoją nową inwestycją.

Skrunda 1, znajdująca się około 150 km na zachód od Rygi, została wybudowana dla rosyjskiego wojska w pobliżu dawnej bazy radarowej należącej do systemu antyrakietowego.

Rosyjscy żołnierze wycofali się z Łotwy w 1994 roku, trzy lata po odłączeniu się jej od Związku Radzieckiego. Jednak Moskwa zwarła z łotewskimi władzami porozumienie, na mocy którego baza radarowa Skrunda działała do sierpnia 1998 roku.

Źródło: PAP

Opustoszałe miasteczko wojskowe sprzedane za 3 mln dol.

Miasteczko wojskowe Skrunda 1, które po wycofaniu się z Łotwy Armii Czerwonej stało puste, sprzedano w piątek na aukcji za równowartość 3 milionów dolarów.

Osiedle składające się z 70 budynków, w tym 10 bloków mieszkalnych, hotelu, klubu, magazynów i garaży, rozmieszczonych na 45 hektarach ziemi, kupiła rosyjska firma - poinformowała agencja prywatyzacyjna.

"To pozytywne, że budynki, które od dawna stały puste i w których nie prowadzono żadnej działalności gospodarczej, zostały sprzedane" - uważa agencja. Nie wiadomo, co nabywca, firma Aleksiejewskoje-Serwis, zamierza zrobić ze swoją nową inwestycją.

Skrunda 1, znajdująca się około 150 km na zachód od Rygi, została wybudowana dla rosyjskiego wojska w pobliżu dawnej bazy radarowej należącej do systemu antyrakietowego.

Rosyjscy żołnierze wycofali się z Łotwy w 1994 roku, trzy lata po odłączeniu się jej od Związku Radzieckiego. Jednak Moskwa zwarła z łotewskimi władzami porozumienie, na mocy którego baza radarowa Skrunda działała do sierpnia 1998 roku.

Źródło: PAP

Zwrot wydatków na materiały budowlane

Dnia 30 listopada 2009 roku Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie wydał indywidualną interpretację podatkową dotyczącą zwrotu osobom fizycznym niektórych wydatków związanych z budownictwem mieszkaniowym. W interpretacji zawarto odpowiedź na pytanie czy podatnik z uwagi na podjęcie decyzji o przeznaczeniu mieszkania na wynajem i w konsekwencji podpisanie umowy dzierżawy, jest zobowiązany do wycofania wniosku o zwrot VAT za materiały budowlane związane z wcześniejszymi pracami remontowymi w tym mieszkaniu?

Interpretacja dotyczyła następującego stanu faktycznego: w lutym 2008 r. wnioskodawca dokonał odbioru mieszkania zakupionego od dewelopera. W maju 2009 r. wnioskodawca wraz z małżonką złożył wniosek o zwrot VAT za materiały budowlane związane z pracami remontowymi w tymże mieszkaniu, zgodnie z ustawą z dnia 29 sierpnia 2005 r. o zwrocie osobom fizycznym niektórych wydatków związanych z budownictwem mieszkaniowym.

Następnie, w lipcu 2009 r. (po około półtora roku od dokonania odbioru lokalu) wnioskodawca podjął decyzję o przeznaczeniu tego mieszkania na wynajem. Wnioskodawca złożył także w Urzędzie Skarbowym oświadczenie na rok 2009 dla osiągających przychody z tytułu umowy najmu oraz umów o podobnym charakterze – wybrał ryczałt od przychodów ewidencjonowany jako formę opodatkowania.

Zdaniem Dyrektora Izby Skarbowej w Warszawie, znaczenie w przedstawionym stanie faktycznym ma to, iż przedmiotowa nieruchomość została zakupiona w celu zaspokajania potrzeb mieszkaniowych.

W związku z tym, w interpretacji wskazano, że w momencie wykańczania, tj. w okresie od lutego 2008 r. do lipca 2009 r. wnioskodawca nie świadczył usług najmu, a zatem nie był podatnikiem podatku od towarów i usług. Wobec powyższego wnioskodawca może ubiegać się o zwrot różnicy VAT od niektórych materiałów budowlanych i nie jest zobowiązany do wycofania uprzednio złożonego w tym zakresie wniosku (VZM -1).

 

Powyższy wpis Kancelarii Prawnej M.Szulikowski i Partnerzy ma charakter wyłącznie informacyjny.

 onet.pl

Zwrot wydatków na materiały budowlane

Dnia 30 listopada 2009 roku Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie wydał indywidualną interpretację podatkową dotyczącą zwrotu osobom fizycznym niektórych wydatków związanych z budownictwem mieszkaniowym. W interpretacji zawarto odpowiedź na pytanie czy podatnik z uwagi na podjęcie decyzji o przeznaczeniu mieszkania na wynajem i w konsekwencji podpisanie umowy dzierżawy, jest zobowiązany do wycofania wniosku o zwrot VAT za materiały budowlane związane z wcześniejszymi pracami remontowymi w tym mieszkaniu?

Interpretacja dotyczyła następującego stanu faktycznego: w lutym 2008 r. wnioskodawca dokonał odbioru mieszkania zakupionego od dewelopera. W maju 2009 r. wnioskodawca wraz z małżonką złożył wniosek o zwrot VAT za materiały budowlane związane z pracami remontowymi w tymże mieszkaniu, zgodnie z ustawą z dnia 29 sierpnia 2005 r. o zwrocie osobom fizycznym niektórych wydatków związanych z budownictwem mieszkaniowym.

Następnie, w lipcu 2009 r. (po około półtora roku od dokonania odbioru lokalu) wnioskodawca podjął decyzję o przeznaczeniu tego mieszkania na wynajem. Wnioskodawca złożył także w Urzędzie Skarbowym oświadczenie na rok 2009 dla osiągających przychody z tytułu umowy najmu oraz umów o podobnym charakterze – wybrał ryczałt od przychodów ewidencjonowany jako formę opodatkowania.

Zdaniem Dyrektora Izby Skarbowej w Warszawie, znaczenie w przedstawionym stanie faktycznym ma to, iż przedmiotowa nieruchomość została zakupiona w celu zaspokajania potrzeb mieszkaniowych.

W związku z tym, w interpretacji wskazano, że w momencie wykańczania, tj. w okresie od lutego 2008 r. do lipca 2009 r. wnioskodawca nie świadczył usług najmu, a zatem nie był podatnikiem podatku od towarów i usług. Wobec powyższego wnioskodawca może ubiegać się o zwrot różnicy VAT od niektórych materiałów budowlanych i nie jest zobowiązany do wycofania uprzednio złożonego w tym zakresie wniosku (VZM -1).

 

Powyższy wpis Kancelarii Prawnej M.Szulikowski i Partnerzy ma charakter wyłącznie informacyjny.

 onet.pl

Osoby, które straciły domy, cały czas muszą je spłacać

Sytuacja, gdy twój dom zostaje przejęty przez wierzyciela jest okropna, ale przynajmniej finansowy ból głowy związany z jego sprzedażą masz już za sobą, nieprawdaż? Nic bardziej mylnego. Przynajmniej w Stanach Zjednoczonych.

Byli właściciele domów w dalszym ciągu znajdują się w trudnej sytuacji, jeśli istnieje różnica pomiędzy wysokością ich długu hipotecznego a kwotą, jaką bank uzyska za ich dom na aukcji. „Orzeczenie sądu o stracie banku” to tykająca bomba zegarowa, która może wybuchnąć całe lata po tym, jak dłużnikowi bank zabierze dom.

Dotyczy to również osób, w przypadku których bank zaakceptował sprzedaż domu poniżej jego wartości.

Przykładem może być Vanessa Corey, zajmująca się pośrednictwem w handlu nieruchomościami, która niedawno sprzedała swój dom w miejscowości Fredericksburg w stanie Virginia. Ona i jej mąż zbudowali ten dom w 2004 roku, ale niepowodzenia osobiste (rozwód) oraz zawodowe (kryzys rynku nieruchomości) spowodowały, że nie była w stanie go utrzymać. Wynegocjowała sprzedaż poniżej wartości i była przekonana, że sprawa została zakończona.

„Byłam przekonana, że różnica w cenie została „darowana” w negocjacjach, ale w listopadzie otrzymałam pismo od prawnika, który informował mnie, że miałam dług w wysokości 65 tysięcy dolarów. Musiałam ogłosić upadłość. Nie byłam w stanie tego spłacić” – twierdzi kobieta.

Wielu właścicieli domów jedzie na tym samym wózku. Nie tylko ci, którzy zaciągnęli kredyty przewyższające ich możliwości finansowe, czy ci, którzy zasięgnęli tzw. pożyczki dla kłamców (liar loans), które nie wymagały potwierdzana wysokości deklarowanych przychodów.

Z powodu spadających cen nieruchomości, dłużnicy, którzy zawsze spłacali swoje zobowiązania na czas, ale którzy znaleźli się w nieprzewidywalnych tarapatach, takich jak strata pracy czy przeniesienie, nie są w stanie sprzedać domu za kwotę równą zaciągniętym zobowiązaniom, w wyniku czego muszą godzić się na sprzedaż poniżej wysokości zadłużenia (short sale) lub przejęcie przez bank i wpadają w pułapkę orzeczeń sądowych o stratach banku.

Sytuacja, w której po przejęciu domu przez bank powstają znaczące różnice w cenie po sprzedaży domu poniżej wysokości długu, jest dość częsta – twierdzi Don Lampe, prawnik z Karoliny Północnej zajmujący się nieruchomościami.

Instytucje udzielające kredytów odmawiają komentarza, choć bank BB&T, w którym Corey zaciągnęła swój kredyt, przyznaje, że ściąga kwoty przyznane na mocy orzeczenia o stracie banku.

Są one następstwem przejęcia – mówi rzecznik banku, który nie chciał jednak komentować przypadku Corey.

Czy banki mogą dochodzić niedoborów po spłacie kredytu od każdego?

To, czy bank zdecyduje się na egzekwowanie straty, zależy od wielu czynników, m.in. od tego, w którym stanie dłużnik mieszka oraz tego, czy ma inne zobowiązania. Ale jeśli kredytobiorcy zignorują możliwość powstania strat ze strony banku, może się to dla nich źle skończyć.

„Kiedy bank uzyska sądowe orzeczenie o stratach, może dochodzić swoich praw. Może uzyskać dostęp do informacji o twoich finansach, może zająć twoje dochody, a jeśli nie będziesz w stanie spłacić należności, możesz nawet trafić do więzienia” – ostrzega Richard Zaretsky z West Palm Beach na Florydzie, prawnik zajmujący się nieruchomościami.

Według U.S. Foreclosure Network, organizacji skupiającej firmy prawnicze zajmujące się hipotekami, w przypadku przejęć bankowych kredytodawca może dochodzić wierzytelności w ponad 30 stanach, w tym na Florydzie, w Nowym Jorku oraz Teksasie.

W niektórych stanach, takich jak Kalifornia, przepisy nie zezwalają na orzeczenia o stratach banku, ale nawet tam w przypadku refinansowania kredytu bank może dochodzić pokrycia niedoboru.

Tykająca bomba zegarowa

To, co może przerażać, to fakt, że takie roszczenia nie muszą być natychmiast potwierdzane na drodze sądowej. Pożyczkodawcy mogą czekać, aż dłużnicy odzyskają dobrą formę finansową i dopiero wtedy ujawnią swoje żądania. Na Florydzie na przykład, bank może czekać do pięciu lat, zanim skieruje pozew do odpowiedniego sądu. Kiedy już sąd podejmie korzystną dla niego decyzję, pożyczkodawca ma 20 lat na odebranie swojego długu, oczywiście z odsetkami.

Nie musi to być również duża kwota, by bank lub indykator zdecydował się ścigać swojego dłużnika. Richard Varno oraz jego żona zdecydowali się sprzedać po niższej cenie ich dom w Nashwille w 2004 roku, kiedy mężczyzna stracił pracę. Dopiero cztery lata później przekonał się, że sprawa wciąż nie jest zakończona. Wtedy bank upomniał się bowiem o dodatkowe 25 tysięcy dolarów.

Sprawa jest skomplikowana, ponieważ zależy od prawa konkretnych stanów, ale zwykle kredyt hipoteczny składa się z dwóch części – zastawu, którym jest zwykle dom, oraz obietnicy spłaty pożyczki.

W ten sposób pożyczkodawcy mogą umożliwić sprzedaż po niższej cenie, nie zwalniając jednak kredytobiorcy z obowiązku spłaty zgodnie z podpisanym wcześniej wekslem.

Zaretsky miał jednego klienta, który tak się cieszył, że udaje mu się zorganizować sprzedaż domu, że podpisywał każdy papierek, jaki podsuwał mu jego agent nieruchomości. Podpisał nawet oświadczenie, w którym wyraźnie napisano, że mężczyzna nadal będzie miał dług ze względu na niższą wartość nieruchomości.

„Nie miał pojęcia, co robi” – podsumował Zaretsky.

 

Źródło: CNN

Osoby, które straciły domy, cały czas muszą je spłacać

Sytuacja, gdy twój dom zostaje przejęty przez wierzyciela jest okropna, ale przynajmniej finansowy ból głowy związany z jego sprzedażą masz już za sobą, nieprawdaż? Nic bardziej mylnego. Przynajmniej w Stanach Zjednoczonych.

Byli właściciele domów w dalszym ciągu znajdują się w trudnej sytuacji, jeśli istnieje różnica pomiędzy wysokością ich długu hipotecznego a kwotą, jaką bank uzyska za ich dom na aukcji. „Orzeczenie sądu o stracie banku” to tykająca bomba zegarowa, która może wybuchnąć całe lata po tym, jak dłużnikowi bank zabierze dom.

Dotyczy to również osób, w przypadku których bank zaakceptował sprzedaż domu poniżej jego wartości.

Przykładem może być Vanessa Corey, zajmująca się pośrednictwem w handlu nieruchomościami, która niedawno sprzedała swój dom w miejscowości Fredericksburg w stanie Virginia. Ona i jej mąż zbudowali ten dom w 2004 roku, ale niepowodzenia osobiste (rozwód) oraz zawodowe (kryzys rynku nieruchomości) spowodowały, że nie była w stanie go utrzymać. Wynegocjowała sprzedaż poniżej wartości i była przekonana, że sprawa została zakończona.

„Byłam przekonana, że różnica w cenie została „darowana” w negocjacjach, ale w listopadzie otrzymałam pismo od prawnika, który informował mnie, że miałam dług w wysokości 65 tysięcy dolarów. Musiałam ogłosić upadłość. Nie byłam w stanie tego spłacić” – twierdzi kobieta.

Wielu właścicieli domów jedzie na tym samym wózku. Nie tylko ci, którzy zaciągnęli kredyty przewyższające ich możliwości finansowe, czy ci, którzy zasięgnęli tzw. pożyczki dla kłamców (liar loans), które nie wymagały potwierdzana wysokości deklarowanych przychodów.

Z powodu spadających cen nieruchomości, dłużnicy, którzy zawsze spłacali swoje zobowiązania na czas, ale którzy znaleźli się w nieprzewidywalnych tarapatach, takich jak strata pracy czy przeniesienie, nie są w stanie sprzedać domu za kwotę równą zaciągniętym zobowiązaniom, w wyniku czego muszą godzić się na sprzedaż poniżej wysokości zadłużenia (short sale) lub przejęcie przez bank i wpadają w pułapkę orzeczeń sądowych o stratach banku.

Sytuacja, w której po przejęciu domu przez bank powstają znaczące różnice w cenie po sprzedaży domu poniżej wysokości długu, jest dość częsta – twierdzi Don Lampe, prawnik z Karoliny Północnej zajmujący się nieruchomościami.

Instytucje udzielające kredytów odmawiają komentarza, choć bank BB&T, w którym Corey zaciągnęła swój kredyt, przyznaje, że ściąga kwoty przyznane na mocy orzeczenia o stracie banku.

Są one następstwem przejęcia – mówi rzecznik banku, który nie chciał jednak komentować przypadku Corey.

Czy banki mogą dochodzić niedoborów po spłacie kredytu od każdego?

To, czy bank zdecyduje się na egzekwowanie straty, zależy od wielu czynników, m.in. od tego, w którym stanie dłużnik mieszka oraz tego, czy ma inne zobowiązania. Ale jeśli kredytobiorcy zignorują możliwość powstania strat ze strony banku, może się to dla nich źle skończyć.

„Kiedy bank uzyska sądowe orzeczenie o stratach, może dochodzić swoich praw. Może uzyskać dostęp do informacji o twoich finansach, może zająć twoje dochody, a jeśli nie będziesz w stanie spłacić należności, możesz nawet trafić do więzienia” – ostrzega Richard Zaretsky z West Palm Beach na Florydzie, prawnik zajmujący się nieruchomościami.

Według U.S. Foreclosure Network, organizacji skupiającej firmy prawnicze zajmujące się hipotekami, w przypadku przejęć bankowych kredytodawca może dochodzić wierzytelności w ponad 30 stanach, w tym na Florydzie, w Nowym Jorku oraz Teksasie.

W niektórych stanach, takich jak Kalifornia, przepisy nie zezwalają na orzeczenia o stratach banku, ale nawet tam w przypadku refinansowania kredytu bank może dochodzić pokrycia niedoboru.

Tykająca bomba zegarowa

To, co może przerażać, to fakt, że takie roszczenia nie muszą być natychmiast potwierdzane na drodze sądowej. Pożyczkodawcy mogą czekać, aż dłużnicy odzyskają dobrą formę finansową i dopiero wtedy ujawnią swoje żądania. Na Florydzie na przykład, bank może czekać do pięciu lat, zanim skieruje pozew do odpowiedniego sądu. Kiedy już sąd podejmie korzystną dla niego decyzję, pożyczkodawca ma 20 lat na odebranie swojego długu, oczywiście z odsetkami.

Nie musi to być również duża kwota, by bank lub indykator zdecydował się ścigać swojego dłużnika. Richard Varno oraz jego żona zdecydowali się sprzedać po niższej cenie ich dom w Nashwille w 2004 roku, kiedy mężczyzna stracił pracę. Dopiero cztery lata później przekonał się, że sprawa wciąż nie jest zakończona. Wtedy bank upomniał się bowiem o dodatkowe 25 tysięcy dolarów.

Sprawa jest skomplikowana, ponieważ zależy od prawa konkretnych stanów, ale zwykle kredyt hipoteczny składa się z dwóch części – zastawu, którym jest zwykle dom, oraz obietnicy spłaty pożyczki.

W ten sposób pożyczkodawcy mogą umożliwić sprzedaż po niższej cenie, nie zwalniając jednak kredytobiorcy z obowiązku spłaty zgodnie z podpisanym wcześniej wekslem.

Zaretsky miał jednego klienta, który tak się cieszył, że udaje mu się zorganizować sprzedaż domu, że podpisywał każdy papierek, jaki podsuwał mu jego agent nieruchomości. Podpisał nawet oświadczenie, w którym wyraźnie napisano, że mężczyzna nadal będzie miał dług ze względu na niższą wartość nieruchomości.

„Nie miał pojęcia, co robi” – podsumował Zaretsky.

 

Źródło: CNN

Kurczy się podaż mieszkań

Wyniki monitoringu inwestycji deweloperskich prowadzonego przez Dział Badań i Analiz firmy Emmerson wskazują na mniejszą niż w poprzednim roku przewagę podaży nad popytem.

Na siedmiu najbardziej dynamicznych rynkach mieszkaniowych w Polsce (Warszawa, Kraków, Gdańsk, Wrocław, Poznań, Łódź, Katowice) na początku 2010 roku w ofercie deweloperów znajdowało się łącznie blisko 28,5 tys.mieszkań, z czego co trzecie było mieszkaniem gotowym. Oferta warszawskiego rynku pierwotnego zdecydowanie przewyższa pozostałe rynki, stanowiąc ponad 35% podanej sumy oferowanych lokali dla wszystkich wymienionych miast.


  

Spośród dzielnic Warszawy największą liczbę inwestycji będących w aktywnej sprzedaży na początku 2010 r. odnotowano w dzielnicy Mokotów. Jednak pod względem liczby oferowanych mieszkań na pierwszym miejscu znalazł się Wilanów, który stanowił 15% całej oferty warszawskiego rynku pierwotnego. Duży udział tej dzielnicy w całości oferty wpływa na utrzymywanie się wysokiego poziomu ceny średniej liczonej dla całej Warszawy. Najuboższa oferta deweloperów miała miejsce w dzielnicach: Rembertów, Wesoła, Praga Północ, Włochy, Żoliborz i Ursynów. Liczba mieszkań oferowanych przez deweloperów łącznie w tych sześciu dzielnicach stanowi zaledwie 5% całej stołecznej oferty.

Udział mieszkań gotowych prezentuje się zróżnicowanie w zależności od konkretnej dzielnicy. Pomijając dzielnice, w których liczba oferowanych mieszkań nie przekracza 200 to relatywnie największy wybór ukończonych lokali mają poszukujący mieszkań na rynku pierwotnym w dzielnicy Targówek, w której stanowią one ponad połowę oferowanej na terenie dzielnicy oferty. Z kolei w dzielnicach Ochota, Ursus oraz Wawer zdecydowanie dominują mieszkania w budowie, stanowiące w każdej z nich ok. 85% oferty. W większości dzielnic udział mieszkań gotowych zbliżony jest do średniej odnotowanej dla całego miasta i wynoszącej ok. 30%.


  


Jak wynika z najnowszych danych zebranych przez nasz zespół w ramach cyklicznego monitoringu inwestycji deweloperskich na pozostałych rynkach lokalnych największą ofertą dysponuje krakowski pierwotny rynek mieszkaniowy z ofertą sprzedaży ponad 5,3 tys. lokali.  Na tym rynku na początku 2010 roku odnotowano także największy udział mieszkań gotowych, przekraczający 40% całości oferty.Niewiele niższy udział analogicznej wartości odnotowano także na rynku łódzkim.Z kolei najniższy udział gotowych mieszkań odnotowano w Gdańsku i Katowicach.Na rynkach pierwotnych wspomnianych miast średnio co piąta oferta na rynku pierwotnym dotyczy mieszkania ukończonego.


  


Średnie ceny na początku 2010 r. na najbardziej dynamicznie rozwijających się rynkach nieruchomości osiągały wysokość od 5,2 tys. zł/mkw. w Katowicach do blisko 9,5 tys. zł/mkw. w Warszawie. Analitycy Działu Badań i Emmerson porównali obecne poziomy cen z wartościami otrzymanymi z analogicznej bazy danych sporządzonej przed rokiem – w wyniku tego porównania stwierdzono spadki średnich cen, które na przestrzeni roku wyniosły od 2% w Warszawie do blisko 9,5% w Krakowie. Jedynie w przypadku Wrocławia średnia cena utrzymała poziom sprzed roku, co akurat było efektem nie tyle stabilizacji cen na tym rynku, co wzrostu średniej ceny odnotowanego w IV kw. 2009 r. 


  


Wykresy pochodzą z „Baza deweloperskich inwestycji wielorodzinnych” Działu Badań i Analiz firmy Emmerson


Dział Badań i Analiz firmy Emmerson S.A.

onet.pl

Kurczy się podaż mieszkań

Wyniki monitoringu inwestycji deweloperskich prowadzonego przez Dział Badań i Analiz firmy Emmerson wskazują na mniejszą niż w poprzednim roku przewagę podaży nad popytem.

Na siedmiu najbardziej dynamicznych rynkach mieszkaniowych w Polsce (Warszawa, Kraków, Gdańsk, Wrocław, Poznań, Łódź, Katowice) na początku 2010 roku w ofercie deweloperów znajdowało się łącznie blisko 28,5 tys.mieszkań, z czego co trzecie było mieszkaniem gotowym. Oferta warszawskiego rynku pierwotnego zdecydowanie przewyższa pozostałe rynki, stanowiąc ponad 35% podanej sumy oferowanych lokali dla wszystkich wymienionych miast.


  

Spośród dzielnic Warszawy największą liczbę inwestycji będących w aktywnej sprzedaży na początku 2010 r. odnotowano w dzielnicy Mokotów. Jednak pod względem liczby oferowanych mieszkań na pierwszym miejscu znalazł się Wilanów, który stanowił 15% całej oferty warszawskiego rynku pierwotnego. Duży udział tej dzielnicy w całości oferty wpływa na utrzymywanie się wysokiego poziomu ceny średniej liczonej dla całej Warszawy. Najuboższa oferta deweloperów miała miejsce w dzielnicach: Rembertów, Wesoła, Praga Północ, Włochy, Żoliborz i Ursynów. Liczba mieszkań oferowanych przez deweloperów łącznie w tych sześciu dzielnicach stanowi zaledwie 5% całej stołecznej oferty.

Udział mieszkań gotowych prezentuje się zróżnicowanie w zależności od konkretnej dzielnicy. Pomijając dzielnice, w których liczba oferowanych mieszkań nie przekracza 200 to relatywnie największy wybór ukończonych lokali mają poszukujący mieszkań na rynku pierwotnym w dzielnicy Targówek, w której stanowią one ponad połowę oferowanej na terenie dzielnicy oferty. Z kolei w dzielnicach Ochota, Ursus oraz Wawer zdecydowanie dominują mieszkania w budowie, stanowiące w każdej z nich ok. 85% oferty. W większości dzielnic udział mieszkań gotowych zbliżony jest do średniej odnotowanej dla całego miasta i wynoszącej ok. 30%.


  


Jak wynika z najnowszych danych zebranych przez nasz zespół w ramach cyklicznego monitoringu inwestycji deweloperskich na pozostałych rynkach lokalnych największą ofertą dysponuje krakowski pierwotny rynek mieszkaniowy z ofertą sprzedaży ponad 5,3 tys. lokali.  Na tym rynku na początku 2010 roku odnotowano także największy udział mieszkań gotowych, przekraczający 40% całości oferty.Niewiele niższy udział analogicznej wartości odnotowano także na rynku łódzkim.Z kolei najniższy udział gotowych mieszkań odnotowano w Gdańsku i Katowicach.Na rynkach pierwotnych wspomnianych miast średnio co piąta oferta na rynku pierwotnym dotyczy mieszkania ukończonego.


  


Średnie ceny na początku 2010 r. na najbardziej dynamicznie rozwijających się rynkach nieruchomości osiągały wysokość od 5,2 tys. zł/mkw. w Katowicach do blisko 9,5 tys. zł/mkw. w Warszawie. Analitycy Działu Badań i Emmerson porównali obecne poziomy cen z wartościami otrzymanymi z analogicznej bazy danych sporządzonej przed rokiem – w wyniku tego porównania stwierdzono spadki średnich cen, które na przestrzeni roku wyniosły od 2% w Warszawie do blisko 9,5% w Krakowie. Jedynie w przypadku Wrocławia średnia cena utrzymała poziom sprzed roku, co akurat było efektem nie tyle stabilizacji cen na tym rynku, co wzrostu średniej ceny odnotowanego w IV kw. 2009 r. 


  


Wykresy pochodzą z „Baza deweloperskich inwestycji wielorodzinnych” Działu Badań i Analiz firmy Emmerson


Dział Badań i Analiz firmy Emmerson S.A.

onet.pl

Strategia Mieszkalnictwa Gminy Skoczów

Już wkrótce Gmina Skoczów posiadać będzie własną Strategię Mieszkalnictwa, o której wykonanie zwróciła się do ekspertów Instytutu Gospodarki Nieruchomościami.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że Strategia Mieszkalnictwa, zwana również Polityką Mieszkaniową, to dokument, który oprócz uwzględnienia bieżących potrzeb mieszkaniowych lokalnej społeczności umożliwia także prowadzenie systematycznych analiz i dokonywanie ocen stanu istniejącego, rozpoznawania zadań, które trzeba przedsięwziąć dla poprawy mieszkalnictwa oraz określanie dostępnych środków i możliwości.

Tworząc i wdrażając w życie takie dokumenty planistyczne jakimi są Strategie Mieszkaniowe, należy uwzględniać każdorazowo  różne przepisy, nie omijając przy tym tych, które z pozoru nie mają z mieszkalnictwem bezpośredniego związku, dlatego też utworzenie tego typu dokumentów przysparza wiele trudności i jest niezmiernie czasochłonne. Wszelkie decyzje dotyczące określenia kierunków rozwoju mieszkalnictwa jak i podejmowanych w tej mierze działań muszą opierać się nie tylko bowiem na dobrym rozeznaniu lokalnej sytuacji mieszkaniowej i rynku mieszkaniowego, ale również powinny uwzględniać szeroko rozumiany aspekt społeczno – ekonomiczny” – mówi Arkadiusz Borek, Prezes Zarządu Instytutu Gospodarki Nieruchomościami.

Źródło: Instytut Gospodarki Nieruchomościami

Strategia Mieszkalnictwa Gminy Skoczów

Już wkrótce Gmina Skoczów posiadać będzie własną Strategię Mieszkalnictwa, o której wykonanie zwróciła się do ekspertów Instytutu Gospodarki Nieruchomościami.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że Strategia Mieszkalnictwa, zwana również Polityką Mieszkaniową, to dokument, który oprócz uwzględnienia bieżących potrzeb mieszkaniowych lokalnej społeczności umożliwia także prowadzenie systematycznych analiz i dokonywanie ocen stanu istniejącego, rozpoznawania zadań, które trzeba przedsięwziąć dla poprawy mieszkalnictwa oraz określanie dostępnych środków i możliwości.

Tworząc i wdrażając w życie takie dokumenty planistyczne jakimi są Strategie Mieszkaniowe, należy uwzględniać każdorazowo  różne przepisy, nie omijając przy tym tych, które z pozoru nie mają z mieszkalnictwem bezpośredniego związku, dlatego też utworzenie tego typu dokumentów przysparza wiele trudności i jest niezmiernie czasochłonne. Wszelkie decyzje dotyczące określenia kierunków rozwoju mieszkalnictwa jak i podejmowanych w tej mierze działań muszą opierać się nie tylko bowiem na dobrym rozeznaniu lokalnej sytuacji mieszkaniowej i rynku mieszkaniowego, ale również powinny uwzględniać szeroko rozumiany aspekt społeczno – ekonomiczny” – mówi Arkadiusz Borek, Prezes Zarządu Instytutu Gospodarki Nieruchomościami.

Źródło: Instytut Gospodarki Nieruchomościami

Użytkownik wieczysty może nie zgodzić się na podwyżkę opłaty

Tegoroczne podwyżki opłat z tytułu użytkowania wieczystego na terenie Warszawy wynosiły średnio 50 – 150%. Najczęściej aktualizacja opłaty dokonywana jest co 3 – 4 lata. Ustawa o Gospodarce Nieruchomościami daje nam jednak oręż do walki z wyższymi opłatami.
Jak pokazują badania Home Broker, większość przeprowadzonych ostatnio w Warszawie podwyżek opłat za użytkowanie wieczyste zawiera się w przedziale 50 – 150%. Oznacza to, że od 2006 roku o tyle mniej więcej wzrosła wartość gruntów. Uzyskane przez Home Broker informacje mówią, że aktualizacji dokonuje się najczęściej co 3 - 4 lata. Zdarzają się jednak podwyżki o znacznie większej skali. Nawet ponad dziesięciokrotne wzrosty są charakterystyczne dla dzielnic centralnych stolicy. Teoretycznie wynikać one powinny ze wzrostu wartości działki. Gdy jednak po kilkunastu latach nieprzeprowadzania aktualizacji dostajemy podwyżkę z 200 zł na 3000 zł rocznie można uznać, że przekroczone zostały granice przyzwoitości.

Podwyżki nie tylko w Warszawie

Tak horrendalne podwyżki nie są jedynie domeną Warszawy. W Łodzi, na ulicy Zelwerowicza - jak podaje Magdalena Zwolińska, doradca Home Broker - opłatę z tytułu użytkowania wieczystego dla 100 metrowego domu podniesiono z kwoty 600 zł na 1 800 zł rocznie.

W Gdańsku z bardzo wysokimi wzrostami opłat mamy do czynienia głównie na obrzeżach miasta - Dotyczy to głównie działek przeznaczonych pod zabudowę jednorodzinną – mówi Michał Kudła, doradca Home Broker w Gdańsku - W jednym przypadku nastąpił wzrost opłat z tytułu użytkowania wieczystego za działkę o powierzchni 1300 mkw. z 900 zł do 3700 zł rocznie – dodaje.

Niektórzy użytkownicy wieczyści na poznańskich Podolanach otrzymali w zeszłym roku podwyżki rzędu 600%. - Takie podwyżki były w Poznaniu sytuacją niemalże masową rok temu, stąd lawinowo wzrosła liczba wniosków o wykup terenów, które były w użytkowaniu wieczystym -  podaje Michał Sakowski, doradca Home Broker

Mechanizm opłat za użytkowanie wieczyste

Użytkownicy wieczyści wnoszą raz na rok opłatę na rzecz właściciela gruntu, a więc Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego (gminy, powiatu lub województwa). Wysokość tej opłaty uzależniona jest od:

1.     wartości gruntu,
2.     udziału użytkownika wieczystego w prawie do gruntu,
3.     stawki procentowej opłaty,
4.     zastosowania bonifikaty.

Za określenie wartości gruntu (prawa własności) odpowiada rzeczoznawca majątkowy. Jest to niezależny ekspert wyłaniany w drodze przetargu. W przypadku lokali wysokość  opłaty zależy od powierzchni mieszkania. Im większy lokal, tym opłata jest większa. Warto tu zwrócić uwagę na fakt, że  np. właściciele domków stojących na gruntach będących w użytkowaniu wieczystym wnoszą opłatę raz w roku, podczas gdy osoby posiadające spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu wnoszą opisywaną opłatę w czynszu - rozłożoną równomiernie przez cały rok.

Stawka procentowa opłaty określa, jaką część wartości gruntu należy co roku wnieść na rachunek właściciela. Stawka wynika z celu, na jaki została oddana nieruchomość. Najczęściej jest to cel mieszkaniowy (1%), handlowo-usługowy (3%) czy też usługi turystyczne (2%). Nie można także zapomnieć, że użytkownik wieczysty może wystąpić o 50% obniżkę opłaty z tytułu użytkowania wieczystego, gdy wynagrodzenie na jednego członka gospodarstwa domowego nie przekracza 50% przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej.

Walka z podwyżkami

Co więc należy zrobić, gdy uznamy, że zastosowana wobec nas podwyżka opłaty jest nieadekwatna do zmian wartości gruntu oddanego nam w użytkowanie wieczyste? W każdym wypadku możliwe jest zakwestionowanie zaproponowanej np. przez gminę podwyżki. Otrzymane od gminy pismo jest bowiem tylko propozycją nowej opłaty. Użytkownik wieczysty w odpowiedzi na pismo powinien więc, w przeciągu 30 dni od doręczenia wypowiedzenia, złożyć dwa egzemplarze wniosków do Samorządowego Kolegium Odwoławczego o ustalenie, że wzrost opłaty jest nieuzasadniony.

Warto zauważyć, że:

1.     Wniosek musi zawierać uzasadnienie wskazujące błędy i niedociągnięcia wyceny sporządzonej przez rzeczoznawcę majątkowego. Z dokumentem tym można się zapoznać w Urzędzie Gminy,
2.     W Warszawie SKO nie pobiera opłaty za złożenie wniosku,
3.     Złożenie wniosku do SKO powoduje, że użytkownik wnosi opłatę w dotychczasowej wysokości,
4.     Oczekiwanie na rozprawę w Warszawie trwać może nawet ponad rok,
5.     W przypadku rozstrzygnięcia sprawy przed SKO na niekorzyść użytkownika wieczystego, musi on wnieść zaległa opłatę
6.     Gmina musi udowodnić, że  wzrost opłaty jest uzasadniony,
7.     Kolegium powinno dążyć do polubownego załatwienia sprawy w drodze ugody. W praktyce często na rozprawie dochodzi o swoistego „krakowskiego targu”. Nowa opłata ustalana jest więc jako średnia z propozycji właściciela i użytkownika wieczystego.

Od orzeczenia SKO można się odwołać w terminie 14 dni. Powoduje to, że sprawa trafia do sądu. W tym momencie pojawiają się już koszty sądowe, a na rozpatrzenie sprawy należy czekać przynajmniej kolejny rok.

Bartosz Turek, analityk Home Broker

jn

inwestycje.pl

Użytkownik wieczysty może nie zgodzić się na podwyżkę opłaty

Tegoroczne podwyżki opłat z tytułu użytkowania wieczystego na terenie Warszawy wynosiły średnio 50 – 150%. Najczęściej aktualizacja opłaty dokonywana jest co 3 – 4 lata. Ustawa o Gospodarce Nieruchomościami daje nam jednak oręż do walki z wyższymi opłatami.
Jak pokazują badania Home Broker, większość przeprowadzonych ostatnio w Warszawie podwyżek opłat za użytkowanie wieczyste zawiera się w przedziale 50 – 150%. Oznacza to, że od 2006 roku o tyle mniej więcej wzrosła wartość gruntów. Uzyskane przez Home Broker informacje mówią, że aktualizacji dokonuje się najczęściej co 3 - 4 lata. Zdarzają się jednak podwyżki o znacznie większej skali. Nawet ponad dziesięciokrotne wzrosty są charakterystyczne dla dzielnic centralnych stolicy. Teoretycznie wynikać one powinny ze wzrostu wartości działki. Gdy jednak po kilkunastu latach nieprzeprowadzania aktualizacji dostajemy podwyżkę z 200 zł na 3000 zł rocznie można uznać, że przekroczone zostały granice przyzwoitości.

Podwyżki nie tylko w Warszawie

Tak horrendalne podwyżki nie są jedynie domeną Warszawy. W Łodzi, na ulicy Zelwerowicza - jak podaje Magdalena Zwolińska, doradca Home Broker - opłatę z tytułu użytkowania wieczystego dla 100 metrowego domu podniesiono z kwoty 600 zł na 1 800 zł rocznie.

W Gdańsku z bardzo wysokimi wzrostami opłat mamy do czynienia głównie na obrzeżach miasta - Dotyczy to głównie działek przeznaczonych pod zabudowę jednorodzinną – mówi Michał Kudła, doradca Home Broker w Gdańsku - W jednym przypadku nastąpił wzrost opłat z tytułu użytkowania wieczystego za działkę o powierzchni 1300 mkw. z 900 zł do 3700 zł rocznie – dodaje.

Niektórzy użytkownicy wieczyści na poznańskich Podolanach otrzymali w zeszłym roku podwyżki rzędu 600%. - Takie podwyżki były w Poznaniu sytuacją niemalże masową rok temu, stąd lawinowo wzrosła liczba wniosków o wykup terenów, które były w użytkowaniu wieczystym -  podaje Michał Sakowski, doradca Home Broker

Mechanizm opłat za użytkowanie wieczyste

Użytkownicy wieczyści wnoszą raz na rok opłatę na rzecz właściciela gruntu, a więc Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego (gminy, powiatu lub województwa). Wysokość tej opłaty uzależniona jest od:

1.     wartości gruntu,
2.     udziału użytkownika wieczystego w prawie do gruntu,
3.     stawki procentowej opłaty,
4.     zastosowania bonifikaty.

Za określenie wartości gruntu (prawa własności) odpowiada rzeczoznawca majątkowy. Jest to niezależny ekspert wyłaniany w drodze przetargu. W przypadku lokali wysokość  opłaty zależy od powierzchni mieszkania. Im większy lokal, tym opłata jest większa. Warto tu zwrócić uwagę na fakt, że  np. właściciele domków stojących na gruntach będących w użytkowaniu wieczystym wnoszą opłatę raz w roku, podczas gdy osoby posiadające spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu wnoszą opisywaną opłatę w czynszu - rozłożoną równomiernie przez cały rok.

Stawka procentowa opłaty określa, jaką część wartości gruntu należy co roku wnieść na rachunek właściciela. Stawka wynika z celu, na jaki została oddana nieruchomość. Najczęściej jest to cel mieszkaniowy (1%), handlowo-usługowy (3%) czy też usługi turystyczne (2%). Nie można także zapomnieć, że użytkownik wieczysty może wystąpić o 50% obniżkę opłaty z tytułu użytkowania wieczystego, gdy wynagrodzenie na jednego członka gospodarstwa domowego nie przekracza 50% przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej.

Walka z podwyżkami

Co więc należy zrobić, gdy uznamy, że zastosowana wobec nas podwyżka opłaty jest nieadekwatna do zmian wartości gruntu oddanego nam w użytkowanie wieczyste? W każdym wypadku możliwe jest zakwestionowanie zaproponowanej np. przez gminę podwyżki. Otrzymane od gminy pismo jest bowiem tylko propozycją nowej opłaty. Użytkownik wieczysty w odpowiedzi na pismo powinien więc, w przeciągu 30 dni od doręczenia wypowiedzenia, złożyć dwa egzemplarze wniosków do Samorządowego Kolegium Odwoławczego o ustalenie, że wzrost opłaty jest nieuzasadniony.

Warto zauważyć, że:

1.     Wniosek musi zawierać uzasadnienie wskazujące błędy i niedociągnięcia wyceny sporządzonej przez rzeczoznawcę majątkowego. Z dokumentem tym można się zapoznać w Urzędzie Gminy,
2.     W Warszawie SKO nie pobiera opłaty za złożenie wniosku,
3.     Złożenie wniosku do SKO powoduje, że użytkownik wnosi opłatę w dotychczasowej wysokości,
4.     Oczekiwanie na rozprawę w Warszawie trwać może nawet ponad rok,
5.     W przypadku rozstrzygnięcia sprawy przed SKO na niekorzyść użytkownika wieczystego, musi on wnieść zaległa opłatę
6.     Gmina musi udowodnić, że  wzrost opłaty jest uzasadniony,
7.     Kolegium powinno dążyć do polubownego załatwienia sprawy w drodze ugody. W praktyce często na rozprawie dochodzi o swoistego „krakowskiego targu”. Nowa opłata ustalana jest więc jako średnia z propozycji właściciela i użytkownika wieczystego.

Od orzeczenia SKO można się odwołać w terminie 14 dni. Powoduje to, że sprawa trafia do sądu. W tym momencie pojawiają się już koszty sądowe, a na rozpatrzenie sprawy należy czekać przynajmniej kolejny rok.

Bartosz Turek, analityk Home Broker

jn

inwestycje.pl

MSP: Rekompensaty za mienie zabużańskie

W lutym rekompensaty za nieruchomości pozostawione poza obecnymi granicami Polski może otrzymać 565 osób. Ministerstwo Skarbu Państwo przekazało ich dane do Banku Gospodarstwa Krajowego, który zajmuje się wypłatami rekompensat zabużańskich.
Do otrzymania rekompensaty uprawnieni są właściciele nieruchomości, którzy w dniu 1 września 1939 roku byli obywatelami polskimi i zamieszkiwali na terenach wschodnich Polski, a następnie opuścili to terytorium i posiadają obywatelstwo polskie, a także ich spadkobiercy posiadający obywatelstwo polskie. Uprawnienia do potwierdzania praw do nieruchomości pozostawionych poza Polską mają wojewodowie. Dotychczas z Funduszu Rekompensacyjnego wypłacono ponad 24 tysiące rekompensat wartych ponad miliard złotych.

IAR

js

inwestycje.pl

MSP: Rekompensaty za mienie zabużańskie

W lutym rekompensaty za nieruchomości pozostawione poza obecnymi granicami Polski może otrzymać 565 osób. Ministerstwo Skarbu Państwo przekazało ich dane do Banku Gospodarstwa Krajowego, który zajmuje się wypłatami rekompensat zabużańskich.
Do otrzymania rekompensaty uprawnieni są właściciele nieruchomości, którzy w dniu 1 września 1939 roku byli obywatelami polskimi i zamieszkiwali na terenach wschodnich Polski, a następnie opuścili to terytorium i posiadają obywatelstwo polskie, a także ich spadkobiercy posiadający obywatelstwo polskie. Uprawnienia do potwierdzania praw do nieruchomości pozostawionych poza Polską mają wojewodowie. Dotychczas z Funduszu Rekompensacyjnego wypłacono ponad 24 tysiące rekompensat wartych ponad miliard złotych.

IAR

js

inwestycje.pl

Analiza wtórnego rynku nieruchomości - styczeń 2010 r.

Rynek kredytów hipotecznych Początek roku przyniósł kolejne pozytywne zamiany na rynku kredytów hipotecznych. Po pierwsze cztery banki – BZ WBK, Getin Noble Bank, Kredyt Bank i Raiffeisen Bank – zdecydowały się ponownie wprowadzić do swojej oferty kredyty walutowe. Poza tym Multibank powrócił do udzielania kredytów na 110% wartości nieruchomości. Zacznijmy jednak od rzeczy najważniejszych, czyli poziomu oprocentowania.
W przypadku kredyt w złotych kontynuowany jest, obserwowany już w końcu ubiegłego roku, trend spadku marż. W przypadku kredytu na kwotę 300 tys. zł (25% wkładu własnego) przeciętna (mediana) marża wynosiła w styczniu 2,5%. Spadła więc o 0,1 pkt. proc. w porównaniu z grudniem i o 0,45 pkt. proc. od września, kiedy marże były najwyższe. 

Najniższe oprocentowanie wśród kredytów w złotych ofertuje Bank Zachodni WBK, w którym wynosi ono 5,55% (marża 1,35%). Nie każdy może jednak skorzystać z tej oferty. Promocyjne warunki są przyznawane tylko w przypadku spełnienia przez kredytobiorcę określonych wymagań. Po pierwsze kredytobiorca musi otworzyć w BZ WBK Konto 24 Prestiż lub Konto VIP. Prowadzenie pierwszego kosztuje 15 zł, a drugiego aż 50 zł miesięcznie. Poza tym na konto musi co miesiąc wpływać przynajmniej 2 000 zł. Jeśli klient nie będzie spełniał warunków promocji przez 2 miesiące, to bank może podwyższyć oprocentowanie o 1,65 pkt. proc.

W pierwszej trójce znalazły się również Bank Polskiej Spółdzielczości (6,03%) oraz  Bank Handlowy (6,12%). Różnica w porównaniu do lidera jest jednak znacząca. Oprocentowanie wyższe o 0,5 pkt. proc. w przypadku kredytu na 300 tys. zł na 30 lat powoduje bowiem wzrost odsetek o 35 tys. zł. To jednak nic w porównaniu z tym jaka będzie różnica jeśli kredyt zostanie zaciągnięty w Banku BPH, w których oprocentowanie wynosi aż 9,02%.
 
Znacznie niższe oprocentowanie niż w przypadku kredytów w złotych można uzyskać zaciągając kredyt w euro lub we frankach szwajcarskich. Co prawda ich marże są wyższe. Istotnie niższe są jednak stopy procentowe. Podczas, gdy 3-miesięczny WIBOR wynosi obecnie ok. 4,2%, to stosowany w kredytach w euro EURIBOR – 0,66%, a LIBOR  CHF tylko 0,25%. W rezultacie, mimo że najniższa marża kredytu w euro wynosi 1,9%, to oprocentowanie tego kredytu jest znacząco niższe niż najlepszego kredytu w złotych. 

Najtańszy kredyt hipoteczny w euro już od ponad 6 miesięcy udziela DnB Nord. Obecnie jego oprocentowanie dla kredytu na kwotę 300 tys. zł i przy wkładzie własnym na poziomie 25% wynosi 2,89%. Pewną niespodzianką jest natomiast druga najlepsza oferta. Raiffeisen Bank zdecydował się on obniżyć marżę kredytów w europejskiej walucie z 3,4% do 2,6%. W rezultacie oprocentowanie wynosi obecnie jedynie 3,3%. Trzecia najlepsza oferta kredytu w euro z oprocentowanie 3,37% należy do Nordea Bank Polska.
 

Mimo bardzo niskich stóp procentowych w Szwajcarii oprocentowanie kredytów we frankach jest wyższe niż w euro. Wynika to oczywiście z wyższych niż w przypadku euro marż kredytowych. Obecnie kredytów we frankach udziela niewiele banków. Wśród nich najlepszą ofertę można znaleźć w Banku Nordea, gdzie oprocentowanie wynosi 3,15%. Poza tym taniego kredytu w szwajcarskiej walucie należy szukać w Banku BPH i Polbanku.
 

Istotnym elementem oferty jest nie tylko koszt kredytu, ale także sposób obliczania zdolności kredytowej. Może się bowiem okazać, że bank, który ma najlepszą ofertę nie będzie chciał udzielić wnioskowanej kwoty kredytu. W takiej sytuacji w pierwszej kolejności należy znaleźć banki, które zgodzą się przyznać odpowiednio wysoką kwotę kredytu, a dopiero później wśród nich porównywać koszty kredytu. Pomóc w tym może zestawienie pokazujące maksymalna  kwotę kredytu jaką banki są gotowe wypłacić 4-osobowej rodzinie. Najwyższą kwotę kredytu można uzyskać zaciągając kredyt w złotych. W przypadku rodziny o dochodzie 3,5 tys. zł netto największy kredyt udzielą: BPS (aż 400 tys. zł), Polbank i Bank Pekao. Kolejność istotnie się jednak zmienia w przypadku wyższego dochodu – wynoszącego 8 tys. zł. Wtedy najwyższy kredyt jest gotów przyznać BOŚ, dopiero na drugim miejscu jest BPS, a na trzecim Bank Millenium.
 
W przypadku kredytu w euro i we frankach maksymalna kwota kredytu jest o 1/3 niższa niż w złotych. Przy  dochodzie na poziomie 3,5 tys. zł netto najwyższa kwota kredytu wynosi 279 tys. zł (oferta Polbanku), czyli jest o ponad 100 tys. zł niższa niż w złotych. Podobnie jest w przypadku wyższego dochodu – 8 tys. zł netto. Warto jednak zaznaczyć, że wyższy dochód może powodować bardzo istotny wzrost zdolności kredytowej. Dla przykładu w BOŚ rodzina z niższym dochodem może liczyć zaledwie na 190 tys. zł kredytu w euro. Tymczasem przy zarobkach wynoszących 8 tys. zł maksymalna wynosi aż 742 tys. zł, czyli jest prawie 4-krotnie wyższa. Jest to możliwe ponieważ przy stosunkowo niskim dochodzie znaczna jego cześć jest przeznacza na żywność i podstawowe  wydatki. Im jest on jednak wyższy, tym większa jego część może być przeznaczona na spłatę raty.
 

W styczniu w większości banków nie uległa zmianie sytuacja w zakresie wymaganego przez banki wkładu własnego. Jedynym wyjątkiem jest Multibank, który powrócił do udzielania kredytów nawet do 110% wartości nieruchomości. Z zestawienia przygotowanego przez firmę Expander – Niezależny Doradca Finansowy wynika, że kredyt w złotych na 100% i więcej wartości nieruchomość można było uzyskać w 15 bankach. Tylko nieliczne banki udzielają natomiast kredytów walutowych na 100% wartości nieruchomości.

Maksymalny wskaźnik LTV (stosunek kwoty do wartości nieruchomości)
w poszczególnych bankach (%)


...pełny raport w załączniku

Autor:
Jarosław Sadowski
analityk firmy Expander – Niezależny Doradca Finansowy

jn

Analiza wtórnego rynku nieruchomości - styczeń 2010 r.

Rynek kredytów hipotecznych Początek roku przyniósł kolejne pozytywne zamiany na rynku kredytów hipotecznych. Po pierwsze cztery banki – BZ WBK, Getin Noble Bank, Kredyt Bank i Raiffeisen Bank – zdecydowały się ponownie wprowadzić do swojej oferty kredyty walutowe. Poza tym Multibank powrócił do udzielania kredytów na 110% wartości nieruchomości. Zacznijmy jednak od rzeczy najważniejszych, czyli poziomu oprocentowania.
W przypadku kredyt w złotych kontynuowany jest, obserwowany już w końcu ubiegłego roku, trend spadku marż. W przypadku kredytu na kwotę 300 tys. zł (25% wkładu własnego) przeciętna (mediana) marża wynosiła w styczniu 2,5%. Spadła więc o 0,1 pkt. proc. w porównaniu z grudniem i o 0,45 pkt. proc. od września, kiedy marże były najwyższe. 

Najniższe oprocentowanie wśród kredytów w złotych ofertuje Bank Zachodni WBK, w którym wynosi ono 5,55% (marża 1,35%). Nie każdy może jednak skorzystać z tej oferty. Promocyjne warunki są przyznawane tylko w przypadku spełnienia przez kredytobiorcę określonych wymagań. Po pierwsze kredytobiorca musi otworzyć w BZ WBK Konto 24 Prestiż lub Konto VIP. Prowadzenie pierwszego kosztuje 15 zł, a drugiego aż 50 zł miesięcznie. Poza tym na konto musi co miesiąc wpływać przynajmniej 2 000 zł. Jeśli klient nie będzie spełniał warunków promocji przez 2 miesiące, to bank może podwyższyć oprocentowanie o 1,65 pkt. proc.

W pierwszej trójce znalazły się również Bank Polskiej Spółdzielczości (6,03%) oraz  Bank Handlowy (6,12%). Różnica w porównaniu do lidera jest jednak znacząca. Oprocentowanie wyższe o 0,5 pkt. proc. w przypadku kredytu na 300 tys. zł na 30 lat powoduje bowiem wzrost odsetek o 35 tys. zł. To jednak nic w porównaniu z tym jaka będzie różnica jeśli kredyt zostanie zaciągnięty w Banku BPH, w których oprocentowanie wynosi aż 9,02%.
 
Znacznie niższe oprocentowanie niż w przypadku kredytów w złotych można uzyskać zaciągając kredyt w euro lub we frankach szwajcarskich. Co prawda ich marże są wyższe. Istotnie niższe są jednak stopy procentowe. Podczas, gdy 3-miesięczny WIBOR wynosi obecnie ok. 4,2%, to stosowany w kredytach w euro EURIBOR – 0,66%, a LIBOR  CHF tylko 0,25%. W rezultacie, mimo że najniższa marża kredytu w euro wynosi 1,9%, to oprocentowanie tego kredytu jest znacząco niższe niż najlepszego kredytu w złotych. 

Najtańszy kredyt hipoteczny w euro już od ponad 6 miesięcy udziela DnB Nord. Obecnie jego oprocentowanie dla kredytu na kwotę 300 tys. zł i przy wkładzie własnym na poziomie 25% wynosi 2,89%. Pewną niespodzianką jest natomiast druga najlepsza oferta. Raiffeisen Bank zdecydował się on obniżyć marżę kredytów w europejskiej walucie z 3,4% do 2,6%. W rezultacie oprocentowanie wynosi obecnie jedynie 3,3%. Trzecia najlepsza oferta kredytu w euro z oprocentowanie 3,37% należy do Nordea Bank Polska.
 

Mimo bardzo niskich stóp procentowych w Szwajcarii oprocentowanie kredytów we frankach jest wyższe niż w euro. Wynika to oczywiście z wyższych niż w przypadku euro marż kredytowych. Obecnie kredytów we frankach udziela niewiele banków. Wśród nich najlepszą ofertę można znaleźć w Banku Nordea, gdzie oprocentowanie wynosi 3,15%. Poza tym taniego kredytu w szwajcarskiej walucie należy szukać w Banku BPH i Polbanku.
 

Istotnym elementem oferty jest nie tylko koszt kredytu, ale także sposób obliczania zdolności kredytowej. Może się bowiem okazać, że bank, który ma najlepszą ofertę nie będzie chciał udzielić wnioskowanej kwoty kredytu. W takiej sytuacji w pierwszej kolejności należy znaleźć banki, które zgodzą się przyznać odpowiednio wysoką kwotę kredytu, a dopiero później wśród nich porównywać koszty kredytu. Pomóc w tym może zestawienie pokazujące maksymalna  kwotę kredytu jaką banki są gotowe wypłacić 4-osobowej rodzinie. Najwyższą kwotę kredytu można uzyskać zaciągając kredyt w złotych. W przypadku rodziny o dochodzie 3,5 tys. zł netto największy kredyt udzielą: BPS (aż 400 tys. zł), Polbank i Bank Pekao. Kolejność istotnie się jednak zmienia w przypadku wyższego dochodu – wynoszącego 8 tys. zł. Wtedy najwyższy kredyt jest gotów przyznać BOŚ, dopiero na drugim miejscu jest BPS, a na trzecim Bank Millenium.
 
W przypadku kredytu w euro i we frankach maksymalna kwota kredytu jest o 1/3 niższa niż w złotych. Przy  dochodzie na poziomie 3,5 tys. zł netto najwyższa kwota kredytu wynosi 279 tys. zł (oferta Polbanku), czyli jest o ponad 100 tys. zł niższa niż w złotych. Podobnie jest w przypadku wyższego dochodu – 8 tys. zł netto. Warto jednak zaznaczyć, że wyższy dochód może powodować bardzo istotny wzrost zdolności kredytowej. Dla przykładu w BOŚ rodzina z niższym dochodem może liczyć zaledwie na 190 tys. zł kredytu w euro. Tymczasem przy zarobkach wynoszących 8 tys. zł maksymalna wynosi aż 742 tys. zł, czyli jest prawie 4-krotnie wyższa. Jest to możliwe ponieważ przy stosunkowo niskim dochodzie znaczna jego cześć jest przeznacza na żywność i podstawowe  wydatki. Im jest on jednak wyższy, tym większa jego część może być przeznaczona na spłatę raty.
 

W styczniu w większości banków nie uległa zmianie sytuacja w zakresie wymaganego przez banki wkładu własnego. Jedynym wyjątkiem jest Multibank, który powrócił do udzielania kredytów nawet do 110% wartości nieruchomości. Z zestawienia przygotowanego przez firmę Expander – Niezależny Doradca Finansowy wynika, że kredyt w złotych na 100% i więcej wartości nieruchomość można było uzyskać w 15 bankach. Tylko nieliczne banki udzielają natomiast kredytów walutowych na 100% wartości nieruchomości.

Maksymalny wskaźnik LTV (stosunek kwoty do wartości nieruchomości)
w poszczególnych bankach (%)


...pełny raport w załączniku

Autor:
Jarosław Sadowski
analityk firmy Expander – Niezależny Doradca Finansowy

jn

Mniej transakcji na rynku mieszkaniowym

W styczniu liczba transakcji na rynku mieszkań w 16 miastach Polski spadła o ok. 10 proc. w porównaniu do grudnia – wynika z transakcji dokonanych przez klientów Open Finance i Home Broker.
Nie jest to sytuacja nadzwyczajna, bowiem styczeń i luty należą do najsłabszych miesięcy dla osób zajmujących się sprzedażą mieszkań. W tym roku dodatkowo ubijaniu interesów nie sprzyjała wyjątkowo nieprzyjemna aura. Mimo tego sezonowego wahnięcia liczba transakcji, które wzięliśmy pod uwagę przy obliczaniu indeksu cen jest dwuipółkrotnie wyższa niż w styczniu 2009 roku, kiedy na sezonowość rynku nałożyło się także apogeum kryzysu kredytowego w Polsce.

Pod względem cen styczeń nie przyniósł istotnych zmian. Indeks cen mieszkań skonstruowany na bazie transakcji klientów OF i Home Broker wzrósł o 0,1 proc., przy czym ceny w pięciu miastach spadły, a w 10 wzrosły (w Szczecinie nie zmieniły się). Tylko w dwóch miastach w porównaniu do grudnia wzrosła liczba transakcji. W porównaniu do swojego najwyższego punktu z lutego 2008 roku, indeks cen znalazł się w styczniu niżej o 11,5 proc. Od dołka w czerwcu ub. r. wzrósł o 1,5 proc.
 

W porównaniu do stycznia 2009 roku mediana cen mieszkań wzrosła w czterech miastach, a w dwunastu spadła. Spośród pięciu miast, w których notujemy najwięcej transakcji, najmocniej – o 6,1 proc. – spadły w skali roku ceny mieszkań w Warszawie. W Krakowie wzrosły w tym czasie o 2 proc.
 

Komentarz i prognoza


Styczeń był – zgodnie z oczekiwaniami – spokojnym miesiącem na rynku mieszkaniowym i tego samego spodziewamy się także po lutym. Od marca możliwe jest ożywienie handlu, zwłaszcza że banki wyraźnie przechodzą do ofensywy poprawiając ofertę kredytów hipotecznych. W szczególności kredyty walutowe stały się dostępne także dla osób o przeciętnych dochodach, co jeszcze pół roku temu było niemożliwe.

Wiosną do sprzedaży powinny trafić nowe projekty deweloperskie. Sądzimy, że ceny sprzedawanych projektów we wczesnej fazie ich realizacji będą istotnie odbiegać w dół od cen mieszkań gotowych lub bliskich ukończenia. Nie da się wykluczyć, że taka sytuacja wpłynie na spadek średnich cen, mimo że mieszkania już istniejące nie zmienią wartości w tym czasie.

Emil Szweda, Bernard Waszczyk – Open Finance

jn

Https://wgn.pl - aktualne oferty

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,3

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies