Ze świata nieruchomości - strona 72

INFORMACJA O INWESTYCJACH NA DROGACH KRAJOWYCH - stan na 29.10.2009

Podpisane umowy Od 16 listopada 2007 r. do 29 października 2009 r. podpisano umowy na budowę 1158 km dróg krajowych, w tym na 579 km autostrad oraz 579 km dróg ekspresowych, obwodnic i dużych przebudów dróg.
Podpisano umowy na budowę 231 km autostrad w systemie tradycyjnym (m.in. budowa autostradowej obwodnicy Wrocławia A8, A1 Piekary Śląskie – Maciejów, A1 Maciejów - Sośnica, A2 Stryków - Konotopa,  autostradowej obwodnicy Mińska Mazowieckiego A2 i Jarosław - Radymno) oraz 348 km w systemie Partnerstwa Publiczno – Prywatnego (m.in. A1 Stryków - Pyrzowice).
Rozbudowa węzła Murckowska z budową dróg dojazdowych na autostradzie A4
Wśród podpisanych umów na budowę dróg ekspresowych znalazły się m.in. S8 od węzła Konotopa do węzła Prymasa Tysiąclecia w Warszawie, S7 Obwodnica Południowa Gdańska, S7 Skarżysko-Kamienna – Występa, S74 Kielce – Cedzyna oraz S7 Olsztynek - Nidzica, S8 przebudowa DK 72 Piotrków Trybunalski - Rawa Mazowiecka. Podpisano również umowy na budowę obwodnic m.in. Słupska, Kędzierzyna–Koźla, Stargardu Szczecińskiego, Ostrowa Wielkopolskiego, Kraśnika, Mszczonowa i Serocka.

Budowa drogi ekspresowej S8 Konotopa – ul. Powązkowska w Warszawie W tym roku podpisano 25 umów na nowe inwestycje. Wyłoniono wykonawców autostrad: A1 Pyrzowice – Piekary Śląskie, A1 Piekary Śląskie – Maciejów, A1 Maciejów - Sośnica, A2 Stryków - Konotopa, A2 autostradowa obwodnica Mińska Mazowieckiego, A4 Jarosław Radymno, a także dróg ekspresowych: S2/S79 Puławska-Lotnisko-Marynarska, S7 Obwodnica Południowa Gdańska, S7 Skarżysko-Kamienna–Występa, S74 Kielce – Cedzyna, S7 Olsztynek - Nidzica (wraz z obwodnicą Olsztynka), S8 Białystok – Jeżewo, S8 przebudowa dk 72 Piotrków Trybunalski - Rawa Mazowiecka, zachodnia obwodnica Poznania w ciągu S11 oraz obwodnic: Kraśnika, Kędzierzyna - Koźle, Mszczonowa, Serocka, Mrągowa, Żyrardowa, Kocka i Woli Skromowskiej.  Wartość tych inwestycji to 16 mld zł.



Ministerstwo Infrastruktury

Ceny nieruchomości latem poszły w górę

- Tylko w trzech na osiemnaście miast we wrześniu ceny były niższe niż w sierpniu - tak wynika z najnowszego raportu Open Finance i Home Broker.
Jak podkreślają autorzy opracowania w tym kontekście nie dziwi wzrost indeksu cen mieszkań opracowanego na bazie transakcji dokonanych przez klientów firm, które przygotowują indeks.

- Nieznaczny spadek cen zanotowano w Warszawie, Poznaniu i Zielonej Górze (poniżej 1 proc.). (..) Spadek cen mieszkań w stolicy nie zatrzymał wzrostu indeksu cen mieszkań, który zyskał 2,5 proc. - czytamy w raporcie

Autorzy opracowania podkreślają, że przez trzy ostatnie miesiące indeks cenowy wzrósł o 3,6 proc. i znalazł się niemal na tej samej wysokości, co na koniec  2008 r. Tym samym spadek cen z początku 2009 r. został niemalże wymazany.

- W skali dwunastu miesięcy wciąż jeszcze możemy mówić o spadkach cen transakcyjnych, ale w żadnym z monitorowanych przez nas miast nie przekracza on 10 procent - czytamy w raporcie.

Mediana ceny mkw we wrześniu 2009 r.:

  • Bydgoszcz 4021 zł
  • Gdańsk 5575 zł
  • Gdynia 5670 zł
  • Kraków 6533 zł
  • Lublin 4590 zł
  • Łódź 4499 zł
  • Olsztyn 4707 zł
  • Poznań 5387 zł
  • Szczecin 4747 zł
  • Warszawa 7804 zł
  • Wrocław 6084 zł

Źródło: Open Finance i Home Broker na podstawie transakcji przeprowadzonych przez klientów firmy.

 

KOMENTARZ I PROGNOZA

Emil Szweda, Bernard Waszczyk, Open Finance:

Wzrost cen transakcyjnych w trzecim kwartale zaskoczył nas ponieważ historycznie nie jest to okres sprzyjający sprzedającym. Ważniejszym czynnikiem okazała się jednak nie sezonowość, lecz cykl koniunkturalny. W nieruchomościach, podobnie jak na giełdzie, notujemy odbicie od dna wyznaczonego na początku 2009 r.

Ze względu na podniesione limity cenowe obowiązujące w programie Rodzina na Swoim, nie można wykluczyć sztywniejszej postawy sprzedających w negocjacjach cenowych, ponieważ program obejmuje swoim zasięgiem już nie tylko segment ekonomiczny rynku mieszkaniowego,  ale - szczególnie w mniejszych miastach - także podwyższony. Zmiany, które weszły w życie od 1 października pozwalają sprzedającym swobodnie utrzymać oferowane ceny sprzedaży, a nawet na ich podniesienie.

Malejąca aktywność deweloperów na polu nowych projektów także jest elementem sprzyjającym podaży, która póki co nie musi obawiać się wejścia na rynek dużej liczby tanich mieszkań.
Na korzyść kupujących może grać za to czas. Po pierwsze nie jest jasne czy obecna poprawa kondycji rynku mieszkaniowego ma trwały charakter. Ewentualny wzrost bezrobocia wynikający z innych czynników niż tylko sezonowość rynku pracy, może jeszcze zaszkodzić gospodarce i popytowi na mieszkania. Po drugie w 2010 r. na rynku powinny pojawić się nowe projekty deweloperskie realizowane już w nowych warunkach kosztowych - a więc w oparciu o niższe ceny gruntów, robocizny i materiałów, co przy ewentualnie słabym popycie może spowodować ponowny spadek średnich cen i obniżyć oczekiwania sprzedających na rynku wtórnym.



money.pl

Ceny nieruchomości latem poszły w górę

- Tylko w trzech na osiemnaście miast we wrześniu ceny były niższe niż w sierpniu - tak wynika z najnowszego raportu Open Finance i Home Broker.
Jak podkreślają autorzy opracowania w tym kontekście nie dziwi wzrost indeksu cen mieszkań opracowanego na bazie transakcji dokonanych przez klientów firm, które przygotowują indeks.

- Nieznaczny spadek cen zanotowano w Warszawie, Poznaniu i Zielonej Górze (poniżej 1 proc.). (..) Spadek cen mieszkań w stolicy nie zatrzymał wzrostu indeksu cen mieszkań, który zyskał 2,5 proc. - czytamy w raporcie

Autorzy opracowania podkreślają, że przez trzy ostatnie miesiące indeks cenowy wzrósł o 3,6 proc. i znalazł się niemal na tej samej wysokości, co na koniec  2008 r. Tym samym spadek cen z początku 2009 r. został niemalże wymazany.

- W skali dwunastu miesięcy wciąż jeszcze możemy mówić o spadkach cen transakcyjnych, ale w żadnym z monitorowanych przez nas miast nie przekracza on 10 procent - czytamy w raporcie.

Mediana ceny mkw we wrześniu 2009 r.:

  • Bydgoszcz 4021 zł
  • Gdańsk 5575 zł
  • Gdynia 5670 zł
  • Kraków 6533 zł
  • Lublin 4590 zł
  • Łódź 4499 zł
  • Olsztyn 4707 zł
  • Poznań 5387 zł
  • Szczecin 4747 zł
  • Warszawa 7804 zł
  • Wrocław 6084 zł

Źródło: Open Finance i Home Broker na podstawie transakcji przeprowadzonych przez klientów firmy.

 

KOMENTARZ I PROGNOZA

Emil Szweda, Bernard Waszczyk, Open Finance:

Wzrost cen transakcyjnych w trzecim kwartale zaskoczył nas ponieważ historycznie nie jest to okres sprzyjający sprzedającym. Ważniejszym czynnikiem okazała się jednak nie sezonowość, lecz cykl koniunkturalny. W nieruchomościach, podobnie jak na giełdzie, notujemy odbicie od dna wyznaczonego na początku 2009 r.

Ze względu na podniesione limity cenowe obowiązujące w programie Rodzina na Swoim, nie można wykluczyć sztywniejszej postawy sprzedających w negocjacjach cenowych, ponieważ program obejmuje swoim zasięgiem już nie tylko segment ekonomiczny rynku mieszkaniowego,  ale - szczególnie w mniejszych miastach - także podwyższony. Zmiany, które weszły w życie od 1 października pozwalają sprzedającym swobodnie utrzymać oferowane ceny sprzedaży, a nawet na ich podniesienie.

Malejąca aktywność deweloperów na polu nowych projektów także jest elementem sprzyjającym podaży, która póki co nie musi obawiać się wejścia na rynek dużej liczby tanich mieszkań.
Na korzyść kupujących może grać za to czas. Po pierwsze nie jest jasne czy obecna poprawa kondycji rynku mieszkaniowego ma trwały charakter. Ewentualny wzrost bezrobocia wynikający z innych czynników niż tylko sezonowość rynku pracy, może jeszcze zaszkodzić gospodarce i popytowi na mieszkania. Po drugie w 2010 r. na rynku powinny pojawić się nowe projekty deweloperskie realizowane już w nowych warunkach kosztowych - a więc w oparciu o niższe ceny gruntów, robocizny i materiałów, co przy ewentualnie słabym popycie może spowodować ponowny spadek średnich cen i obniżyć oczekiwania sprzedających na rynku wtórnym.



money.pl

Korekta zmienia się w stabilizację

We wrześniu w większości dużych miast nie zaobserwowano spadków cen. W kilku dużych miastach skala przeceny na rynku mieszkaniowym nie była większa niż 2,4 proc. w ujęciu miesięcznym. Ale- tak wynika z najnowszego raportu szybko.pl i Expandera.
Według autorów opracowania wrzesień był kolejnym miesiącem, w którym można było mówić o stabilizacji cen. W dziesięciu analizowanych miastach ceny mieszkań na rynku wtórnym wzrosły od 0,1 proc. do 2 proc. w porównaniu z sierpniem.

Spadki miały miejsce w: Warszawie -0,1 proc., Katowicach -0,6 proc., Białymstoku -1 proc., Toruniu -2,4 proc. i Lublinie -0,8 proc.

Spadki cen, które obserwowane są od od roku, spowodowały, że obecnie wszędzie, z wyjątkiem Opola, ceny są niższe w porównaniu z tym samym okresem 2008 r. Są to różnice od 1,1 proc. w przypadku Lublina do 8 proc. we Wrocławiu i 8,8 proc. w Krakowie. Co nas czeka w najbliższym czasie? - W ostatnim kwartale 2009 roku nie należy spodziewać się żadnych gwałtownych zmian. Ceny będą utrzymywały się na obecnym poziomie z wahaniami rzędu od -2 proc. do +2 proc. miesięcznie. Jest to uwarunkowane przede wszystkim brakiem sygnałów o możliwościach poprawy sytuacji gospodarczej w Polsce i na świecie i nadal zdecydowanie trudniejszym niż w 2007 i 2008 roku dostępem do kredytów hipotecznych - czytamy w raporcie.

 

 

money.pl

Korekta zmienia się w stabilizację

We wrześniu w większości dużych miast nie zaobserwowano spadków cen. W kilku dużych miastach skala przeceny na rynku mieszkaniowym nie była większa niż 2,4 proc. w ujęciu miesięcznym. Ale- tak wynika z najnowszego raportu szybko.pl i Expandera.
Według autorów opracowania wrzesień był kolejnym miesiącem, w którym można było mówić o stabilizacji cen. W dziesięciu analizowanych miastach ceny mieszkań na rynku wtórnym wzrosły od 0,1 proc. do 2 proc. w porównaniu z sierpniem.

Spadki miały miejsce w: Warszawie -0,1 proc., Katowicach -0,6 proc., Białymstoku -1 proc., Toruniu -2,4 proc. i Lublinie -0,8 proc.

Spadki cen, które obserwowane są od od roku, spowodowały, że obecnie wszędzie, z wyjątkiem Opola, ceny są niższe w porównaniu z tym samym okresem 2008 r. Są to różnice od 1,1 proc. w przypadku Lublina do 8 proc. we Wrocławiu i 8,8 proc. w Krakowie. Co nas czeka w najbliższym czasie? - W ostatnim kwartale 2009 roku nie należy spodziewać się żadnych gwałtownych zmian. Ceny będą utrzymywały się na obecnym poziomie z wahaniami rzędu od -2 proc. do +2 proc. miesięcznie. Jest to uwarunkowane przede wszystkim brakiem sygnałów o możliwościach poprawy sytuacji gospodarczej w Polsce i na świecie i nadal zdecydowanie trudniejszym niż w 2007 i 2008 roku dostępem do kredytów hipotecznych - czytamy w raporcie.

 

 

money.pl

Trendy na rynku nieruchomości

Najbardziej burzliwy okres na rynku nieruchomości mamy już za sobą – to główny wniosek, jaki można wyciągnąć z konferencji „Trendy w nieruchomościach – jutro rynku nieruchomości mieszkaniowych – prognozy na 2010 rok”, zorganizowanej pod koniec września przez firmę Emmerson przy współpracy ze Stowarzyszeniem Budowniczych Domów i Mieszkań (SBDiM).
Konferencja, która odbyła się w krakowskim hotelu Park Inn, skupiła liczną rzeszę przedstawicieli firm i organizacji działających w różnych sferach rynku nieruchomości – od agencji reklamowych, przez analityków, po deweloperów. Główną część spotkania stanowiły wystąpienia specjalistów z działów analitycznych Emmerson, a także przedstawiciela małopolskiego środowiska deweloperów – Tytusa Misiaka.
 
Z obszernych prezentacji przestawionych na konferencji wyłania się obraz, który może napełniać umiarkowanym optymizmem zarówno inwestorów, jak i klientów. Choć nie ma co liczyć na zmianę sytuacji jeszcze w tym roku, to jednak w perspektywie kilku najbliższych kwartałów sytuacja powinna zmieniać się na lepsze, zarówno w sferze dostępności kredytów hipotecznych, jak i popytu na nieruchomości.
 
Trudny rok
 
Z analiz Emmersona wynika, że w ciągu ostatniego roku realne (transakcyjne) ceny nieruchomości spadły średnio o 5 do 10 proc. we wszystkich największych miastach Polski. W tym samym czasie oferta mieszkań na rynku pierwotnym wzrosła do poziomu wcześniej nienotowanego, osiągając szczyt w pierwszej połowie br. Do rekordowych poziomów wzrosła również liczba mieszkań gotowych pozostających w ofercie deweloperów. W III kw. br. w Warszawie było takich mieszkań ponad 2500, a w Krakowie ponad 2000. W innych największych miastach było to średnio 800–1200 mieszkań. Jednakże od połowy II kw. liczba gotowych mieszkań, pozostając w ofercie, systematycznie spada.
 
Z przedstawionych analiz jasno wynika, że ceny nie spadały w sposób równomierny. W Warszawie najmniej, bo tylko o 1 proc., spadły ceny mieszkań na Żoliborzu, co powszechnie tłumaczy się sporym zainteresowaniem klientów tamtą częścią miasta przy równocześnie bardzo niskiej podaży lokali. Niewiele, bo zaledwie o 3 proc. spadła cena mieszkań w Śródmieściu. W większości dzielnic stolicy w ciągu ostatnich czterech kwartałów ceny spadły o ok. 5 do 9 proc. Jedynie w trzech dzielnicach – Białołęka, Włochy, Wesoła – spadki osiągnęły wartości dwucyfrowe, w tej ostatniej wyraźnie przekraczając poziom 20 proc.
 
W Warszawie niezmiennie tańsze pozostają mieszkania na prawym brzegu Wisły. W pięciu dzielnicach tej części miasta średnie ceny mieszkań utrzymują się poniżej poziomu 7 tys. zł za m kw. W ośmiu dzielnicach – a więc na obszarze blisko połowy miasta – ceny transakcyjne mieszkań utrzymują się w przedziale 7–8 tys. zł za m kw. Najdroższe pozostają dzielnice centralne i południowe, gdzie ceny są powyżej 8 tys. zł, w Śródmieściu dochodząc do blisko 10 tys. zł za m kw.
 
W Krakowie ceny spadały dużo bardziej równomiernie – wynika z analiz Emmersona. W niemal całym mieście średnie roczne spadki wyniosły ok. 5 proc. Jedynie w Śródmieściu było to ok. 10 proc. Średnie ceny w Śródmieściu i Krowodrzy to obecnie 7100–7200 zł za m kw. O niemal 1000 zł za metr tańsze są lokale w Podgórzu, a w Nowej Hucie – najtańszej dzielnicy miasta – średnia cena sprzedaży mieszkania wynosi obecnie 5100 zł za m kw. Warto tu jednak zaznaczyć, że w innych miastach podobnej wielkości, takich jak Poznań, Wrocław czy Łódź, nie występuje aż tak duże zróżnicowanie cen mieszkań jak w Krakowie.
 
Podczas konferencji głos zabrał również Tytus Misiak, prezes SBDiM. Jego zdaniem porównanie liczby gospodarstw domowych z krajowymi zasobami mieszkań wskazuje na statystyczny niedobór około 1,5 mln mieszkań. Najwięcej, bo ponad 100 tys. mieszkań, brakuje w Warszawie, ok. 50 tys. w Krakowie, a deficyt ponad ok. 110 tys. mieszkań przypada łącznie na Wrocław, Trójmiasto i Poznań.
 
Z dostępnych analiz wynika, że chłonność naszego rynku mieszkaniowego nieustannie wzrasta, a stan względnej równowagi będziemy mogli osiągnąć dopiero przy średniorocznej liczbie oddawanych mieszkań na poziomie 270–300 tys. mieszkań. Dla porównania: w latach 1959–1989 budowaliśmy średnio w roku 198 tys. mieszkań, a w latach 1990–2009 średnioroczny efekt to 107 tys. mieszkań oddanych. Biorąc pod uwagę brak jakiejkolwiek aktywności kolejnych rządów we wspomaganiu różnorodnych form budownictwa mieszkaniowego dostępnego dla rodzin mniej zamożnych, na branżę deweloperską przesuwać się będzie część popytu bieżącego na mieszkania tanie, przy czym nie należy oczekiwać, że ten segment rynku pierwotnego rozwiąże problemy społeczne związane z dotychczasowym i przyszłym deficytem mieszkań – powiedział Tytus Misiak.
 
Odnosząc się do aktualnej sytuacji na rynku mieszkaniowym, prezes SBDiM stwierdził: Kryzys finansowy na pierwotnym rynku mieszkaniowym narastał w roku 2008, uzewnętrzniając się pogorszeniem warunków przyznawania i ograniczeniem wolumenu kredytów hipotecznych, nadpodażą mieszkań i spadkiem cen transakcyjnych mieszkań realizowanych w oparciu o koszty z okresu boomu mieszkaniowego. Równocześnie pojawienie się na rynku wtórnym kilku tysięcy mieszkań zakupionych w poprzednich latach w celach inwestycyjnych pogłębiło zjawisko nadpodaży w tym segmencie rynku. Negatywnym skutkiem tego stanu rzeczy są niedokończone inwestycje oraz problemy niektórych firm oraz ich klientów.
 
2010 – przełom czy kontynuacja?
 
Do najciekawszych części tegorocznej konferencji „Trendy w Nieruchomościach” należały niewątpliwie prognozy na rok 2010 przedstawione przez analityków i rzeczoznawców oraz deweloperów.
 
Zdaniem Szymona Jungiewicza, szefa Działu Analiz Emmerson, najbardziej prawdopodobny scenariusz rozwoju sytuacji można by określić mianem „umiarkowanie optymistyczny”. Przewiduje on, iż nowe inwestycje wchodzące na rynek to głównie projekty w segmencie popularnym, o mniejszych metrażach mieszkań i cenie niższej niż obecna przeciętna dla danego miasta. Pociągnie to za sobą dalsze spadki średniej ceny mieszkań, jednakże w dłuższej perspektywie nie będą one tak głębokie jak obserwowane dotychczas. Pogłębi się przy tym zróżnicowanie cen mieszkań w zależności od stadium zaawansowania budowy – mieszkania zaplanowane na rok 2011 i 2012 będą wyraźnie tańsze niż lokale gotowe lub prawie gotowe. Maleć przy tym będzie wielkość oferty mieszkań deweloperskim, a najszybciej z rynku znikać będą mieszkania gotowe. Popyt będzie nieznacznie, lecz systematycznie wzrastał.
 
Nieco odmienną perspektywę przedstawił przedstawiciel deweloperów, Tytus Misak: Jeżeli chodzi o prognozy cenowe na pierwotnym rynku mieszkaniowym, myślę, że aktualnie doszliśmy w Krakowie do bariery cen najniższych dla określonych lokalizacji i standardów. Faktem jest, że oddawane na przełomie lat 2009–2010 inwestycje budowane uwzględniały ceny działek i warunki kontraktowe z lat hossy. Uwzględniając jednak spadek tych cen przy nowych projektach, nie należy zapominać, że w ich miejsce wchodzą zwiększone koszty finansowania inwestycji oraz koszty wymuszanych nagminnie na inwestorach mieszkaniowych działań w zakresie budowy miejskiej infrastruktury komunikacyjnej. Nie bez znaczenia dla przyszłych tendencji cenowych na pierwotnym rynku mieszkaniowym jest obecna tendencja do przygotowywania projektów o mniejszej przeciętnej liczbie mieszkań, a więc przy wzrastających kosztach stałych obciążających powierzchnię użytkową takich inwestycji.
 
 

 

Źródło: KRN.pl,   2009.10.05

Trendy na rynku nieruchomości

Najbardziej burzliwy okres na rynku nieruchomości mamy już za sobą – to główny wniosek, jaki można wyciągnąć z konferencji „Trendy w nieruchomościach – jutro rynku nieruchomości mieszkaniowych – prognozy na 2010 rok”, zorganizowanej pod koniec września przez firmę Emmerson przy współpracy ze Stowarzyszeniem Budowniczych Domów i Mieszkań (SBDiM).
Konferencja, która odbyła się w krakowskim hotelu Park Inn, skupiła liczną rzeszę przedstawicieli firm i organizacji działających w różnych sferach rynku nieruchomości – od agencji reklamowych, przez analityków, po deweloperów. Główną część spotkania stanowiły wystąpienia specjalistów z działów analitycznych Emmerson, a także przedstawiciela małopolskiego środowiska deweloperów – Tytusa Misiaka.
 
Z obszernych prezentacji przestawionych na konferencji wyłania się obraz, który może napełniać umiarkowanym optymizmem zarówno inwestorów, jak i klientów. Choć nie ma co liczyć na zmianę sytuacji jeszcze w tym roku, to jednak w perspektywie kilku najbliższych kwartałów sytuacja powinna zmieniać się na lepsze, zarówno w sferze dostępności kredytów hipotecznych, jak i popytu na nieruchomości.
 
Trudny rok
 
Z analiz Emmersona wynika, że w ciągu ostatniego roku realne (transakcyjne) ceny nieruchomości spadły średnio o 5 do 10 proc. we wszystkich największych miastach Polski. W tym samym czasie oferta mieszkań na rynku pierwotnym wzrosła do poziomu wcześniej nienotowanego, osiągając szczyt w pierwszej połowie br. Do rekordowych poziomów wzrosła również liczba mieszkań gotowych pozostających w ofercie deweloperów. W III kw. br. w Warszawie było takich mieszkań ponad 2500, a w Krakowie ponad 2000. W innych największych miastach było to średnio 800–1200 mieszkań. Jednakże od połowy II kw. liczba gotowych mieszkań, pozostając w ofercie, systematycznie spada.
 
Z przedstawionych analiz jasno wynika, że ceny nie spadały w sposób równomierny. W Warszawie najmniej, bo tylko o 1 proc., spadły ceny mieszkań na Żoliborzu, co powszechnie tłumaczy się sporym zainteresowaniem klientów tamtą częścią miasta przy równocześnie bardzo niskiej podaży lokali. Niewiele, bo zaledwie o 3 proc. spadła cena mieszkań w Śródmieściu. W większości dzielnic stolicy w ciągu ostatnich czterech kwartałów ceny spadły o ok. 5 do 9 proc. Jedynie w trzech dzielnicach – Białołęka, Włochy, Wesoła – spadki osiągnęły wartości dwucyfrowe, w tej ostatniej wyraźnie przekraczając poziom 20 proc.
 
W Warszawie niezmiennie tańsze pozostają mieszkania na prawym brzegu Wisły. W pięciu dzielnicach tej części miasta średnie ceny mieszkań utrzymują się poniżej poziomu 7 tys. zł za m kw. W ośmiu dzielnicach – a więc na obszarze blisko połowy miasta – ceny transakcyjne mieszkań utrzymują się w przedziale 7–8 tys. zł za m kw. Najdroższe pozostają dzielnice centralne i południowe, gdzie ceny są powyżej 8 tys. zł, w Śródmieściu dochodząc do blisko 10 tys. zł za m kw.
 
W Krakowie ceny spadały dużo bardziej równomiernie – wynika z analiz Emmersona. W niemal całym mieście średnie roczne spadki wyniosły ok. 5 proc. Jedynie w Śródmieściu było to ok. 10 proc. Średnie ceny w Śródmieściu i Krowodrzy to obecnie 7100–7200 zł za m kw. O niemal 1000 zł za metr tańsze są lokale w Podgórzu, a w Nowej Hucie – najtańszej dzielnicy miasta – średnia cena sprzedaży mieszkania wynosi obecnie 5100 zł za m kw. Warto tu jednak zaznaczyć, że w innych miastach podobnej wielkości, takich jak Poznań, Wrocław czy Łódź, nie występuje aż tak duże zróżnicowanie cen mieszkań jak w Krakowie.
 
Podczas konferencji głos zabrał również Tytus Misiak, prezes SBDiM. Jego zdaniem porównanie liczby gospodarstw domowych z krajowymi zasobami mieszkań wskazuje na statystyczny niedobór około 1,5 mln mieszkań. Najwięcej, bo ponad 100 tys. mieszkań, brakuje w Warszawie, ok. 50 tys. w Krakowie, a deficyt ponad ok. 110 tys. mieszkań przypada łącznie na Wrocław, Trójmiasto i Poznań.
 
Z dostępnych analiz wynika, że chłonność naszego rynku mieszkaniowego nieustannie wzrasta, a stan względnej równowagi będziemy mogli osiągnąć dopiero przy średniorocznej liczbie oddawanych mieszkań na poziomie 270–300 tys. mieszkań. Dla porównania: w latach 1959–1989 budowaliśmy średnio w roku 198 tys. mieszkań, a w latach 1990–2009 średnioroczny efekt to 107 tys. mieszkań oddanych. Biorąc pod uwagę brak jakiejkolwiek aktywności kolejnych rządów we wspomaganiu różnorodnych form budownictwa mieszkaniowego dostępnego dla rodzin mniej zamożnych, na branżę deweloperską przesuwać się będzie część popytu bieżącego na mieszkania tanie, przy czym nie należy oczekiwać, że ten segment rynku pierwotnego rozwiąże problemy społeczne związane z dotychczasowym i przyszłym deficytem mieszkań – powiedział Tytus Misiak.
 
Odnosząc się do aktualnej sytuacji na rynku mieszkaniowym, prezes SBDiM stwierdził: Kryzys finansowy na pierwotnym rynku mieszkaniowym narastał w roku 2008, uzewnętrzniając się pogorszeniem warunków przyznawania i ograniczeniem wolumenu kredytów hipotecznych, nadpodażą mieszkań i spadkiem cen transakcyjnych mieszkań realizowanych w oparciu o koszty z okresu boomu mieszkaniowego. Równocześnie pojawienie się na rynku wtórnym kilku tysięcy mieszkań zakupionych w poprzednich latach w celach inwestycyjnych pogłębiło zjawisko nadpodaży w tym segmencie rynku. Negatywnym skutkiem tego stanu rzeczy są niedokończone inwestycje oraz problemy niektórych firm oraz ich klientów.
 
2010 – przełom czy kontynuacja?
 
Do najciekawszych części tegorocznej konferencji „Trendy w Nieruchomościach” należały niewątpliwie prognozy na rok 2010 przedstawione przez analityków i rzeczoznawców oraz deweloperów.
 
Zdaniem Szymona Jungiewicza, szefa Działu Analiz Emmerson, najbardziej prawdopodobny scenariusz rozwoju sytuacji można by określić mianem „umiarkowanie optymistyczny”. Przewiduje on, iż nowe inwestycje wchodzące na rynek to głównie projekty w segmencie popularnym, o mniejszych metrażach mieszkań i cenie niższej niż obecna przeciętna dla danego miasta. Pociągnie to za sobą dalsze spadki średniej ceny mieszkań, jednakże w dłuższej perspektywie nie będą one tak głębokie jak obserwowane dotychczas. Pogłębi się przy tym zróżnicowanie cen mieszkań w zależności od stadium zaawansowania budowy – mieszkania zaplanowane na rok 2011 i 2012 będą wyraźnie tańsze niż lokale gotowe lub prawie gotowe. Maleć przy tym będzie wielkość oferty mieszkań deweloperskim, a najszybciej z rynku znikać będą mieszkania gotowe. Popyt będzie nieznacznie, lecz systematycznie wzrastał.
 
Nieco odmienną perspektywę przedstawił przedstawiciel deweloperów, Tytus Misak: Jeżeli chodzi o prognozy cenowe na pierwotnym rynku mieszkaniowym, myślę, że aktualnie doszliśmy w Krakowie do bariery cen najniższych dla określonych lokalizacji i standardów. Faktem jest, że oddawane na przełomie lat 2009–2010 inwestycje budowane uwzględniały ceny działek i warunki kontraktowe z lat hossy. Uwzględniając jednak spadek tych cen przy nowych projektach, nie należy zapominać, że w ich miejsce wchodzą zwiększone koszty finansowania inwestycji oraz koszty wymuszanych nagminnie na inwestorach mieszkaniowych działań w zakresie budowy miejskiej infrastruktury komunikacyjnej. Nie bez znaczenia dla przyszłych tendencji cenowych na pierwotnym rynku mieszkaniowym jest obecna tendencja do przygotowywania projektów o mniejszej przeciętnej liczbie mieszkań, a więc przy wzrastających kosztach stałych obciążających powierzchnię użytkową takich inwestycji.
 
 

 

Źródło: KRN.pl,   2009.10.05

Cokół na kilka sposobów

Cokół nie tylko zdobi budynek, ale przede wszystkim chroni jego dolną część przed uszkodzeniami mechanicznymi i szkodliwym działaniem czynników atmosferycznych. Dlatego powinien być nie tylko estetycznie, ale i prawidłowo wykonany.
Cokół to górna, wystająca ponad teren część ściany fundamentowej budynku. Ma ona przeważnie wysokość 30–50 cm. Wyższe cokoły występują z reguły w domach podpiwniczonych, w których piwnica jest częściowo zagłębiona w gruncie. Cokół zwykle różni się kolorystycznie od elewacji i jest wykończony innym materiałem niż pozostała jej część. Aby cokół zabezpieczał dolny fragment ściany domu przed zawilgoceniem i przed uszkodzeniami, do jego wykończenia należy użyć materiału trwałego, nienasiąkliwego oraz łatwego do czyszczenia. Dlatego też cokół wykańcza się takimi materiałami jak: klinkier, terakota, kamień (np. piaskowiec) lub tynk.
Cokół z płytkami
 
Płytki cokołowe muszą być przede wszystkim mrozoodporne oraz odporne na ścieranie. Podłoże przed ich położeniem należy odpowiednio przygotować. Powinno być ono mocne, równe, oczyszczone z brudu i kurzu oraz zagruntowane. Nanosi się ją pędzlem lub wałkiem malarskim. Ewentualne nierówności podłoża niweluje się Zaprawą Wyrównującą Atlas lub Zaprawą Klejową Atlas przy użyciu pacy metalowej gładkiej. Miejsca te, po związaniu zaprawy, należy ponownie zagruntować.
 
Elewacyjne płytki ceramiczne należy przyklejać zaprawą klejącą o zwiększonej elastyczności i przyczepności, taką jak Atlas Plus. Jest ona mrozo- i wodoodporna. Po rozprowadzeniu pacą zębatą zaprawy na podłożu nanosimy klej na płytkę i dokładnie ją dociskamy. Nie wolno zostawiać pustych miejsc pomiędzy płytką a podłożem. Klej musi dokładnie wypełniać całą przestrzeń. Czas korygowania położenia płytki wynosi ok. 10 minut.
 
Po upływie 2–3 dni od przyklejania płytek, w zależności od warunków pogodowych, można przystąpić do wypełnienia pustych spoin Zaprawą do Fugowania Atlas w odpowiednio dobranym kolorze, z dodatkiem emulsji elastycznej. Do fugowania można też użyć Zaprawy murarskiej z trasem do klinkieru. Zawarty w niej tras – materiał pochodzenia wulkanicznego – ogranicza możliwość wystąpienia wykwitów na cokole. Należy unikać bezpośredniego nasłonecznienia świeżej fugi.
 
Cokół kamienny
 
Do kamiennego wykańczania cokołów stosuje się najczęściej otoczaki, kamienie łupane lub płyty kamienne. Do wmurowania kamieni nadaje się tradycyjna Zaprawa Murarska Atlas, a do przyklejenia płytek, wykonanych z marmurów naturalnych i syntetycznych lub innych kamieni naturalnych, warto użyć specjalistycznej zaprawy klejącej Atlas Karo. Dzięki zawartemu w jej składzie białemu cementowi okładzina kamienna nie ulega przebarwieniu.
 
Cokół mozaikowy
 
Popularnym sposobem wykończenia cokołu jest pokrycie go dekoracyjnym tynkiem mozaikowym, np. Atlas Deko M. Wykonany na bazie żywicy akrylowej z dodatkiem naturalnego marmuru i wysokiej jakości barwionego kruszywa kwarcowego, jest on trwały, odporny na zmywanie, ścieranie i uszkodzenia. Paleta barw Atlasa Deko M obejmuje 60 barwnych kompozycji, co umożliwia ciekawy dobór tynku do całości elewacji. Należy pamiętać, żeby przed nałożeniem tynku mozaikowego wykonać podkład z masy Atlas Cerplast, którego zadaniem jest wzmocnienie i zwiększenie przyczepności podłoża. Tynk Atlas Deko M należy nakładać w sposób ciągły, wygładzając w tym samym kierunku, aby nie były widoczne miejsca połączeń poszczególnych jego partii. Powierzchnie tynkowane należy chronić przed nasłonecznieniem, działaniem wiatru i deszczu.
 
Cokół pod ochroną
 
Jeśli zewnętrzna warstwa cokołu została wykonana z kamienia, materiałów wapienno-piaskowych, porowatych, warto zabezpieczyć ją przed szkodliwym wpływem środowiska zewnętrznego. Środkiem temu służącym jest silikonowy preparat hydrofobizujący Atlas Silstop. Nie przepuszcza on wody z zewnątrz do podłoża, na które został naniesiony, pozwala natomiast parze wodnej przenikać na zewnątrz. Atlas Silstop daje efekt nienasiąkliwości cokołu, co sprawia, że woda spływa po nim razem z zanieczyszczeniami. Preparat nanosi się na zabezpieczaną powierzchnię jedno- lub dwukrotnie za pomocą pędzla lub wałka malarskiego.
 
Cofnięty czy wystający?
 
Cokół może być cofnięty lub wysunięty w stosunku do lica elewacji. Które rozwiązanie jest lepsze? Chociaż pytanie to trąci dyskusją o wyższości Świat Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy, to przychyliłbym się do opinii, że bardziej praktycznym rozwiązaniem jest cokół cofnięty. Woda deszczowa, spływając po elewacji, kapie na ziemię, nie mocząc dolnej części budynku.
 
Decydując się na cokół cofnięty, warto tuż nad nim, na wysuniętej części elewacji zamocować profil okapnikowy, właśnie po to, by zapobiec spływaniu wody deszczowej z elewacji na cokół. W przypadku ocieplenia domu styropianem lub wełną mineralną, używa się w tym celu listwy startowej, posiadającej odpowiedni profil.
 
Przy cokole wysuniętym należy natomiast zabezpieczyć jego wystającą część obróbką z blachy lub z płytek ceramicznych. Powinna ona wystawać od 3 do 5 cm poza lico cokołu i być wykonana z 10-stopniowym spadkiem na zewnątrz. Miejsce styku obróbki ze ścianą należy uszczelnić masą silikonową.
Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości" nr 18/2009,   2009.09.21

Cokół na kilka sposobów

Cokół nie tylko zdobi budynek, ale przede wszystkim chroni jego dolną część przed uszkodzeniami mechanicznymi i szkodliwym działaniem czynników atmosferycznych. Dlatego powinien być nie tylko estetycznie, ale i prawidłowo wykonany.
Cokół to górna, wystająca ponad teren część ściany fundamentowej budynku. Ma ona przeważnie wysokość 30–50 cm. Wyższe cokoły występują z reguły w domach podpiwniczonych, w których piwnica jest częściowo zagłębiona w gruncie. Cokół zwykle różni się kolorystycznie od elewacji i jest wykończony innym materiałem niż pozostała jej część. Aby cokół zabezpieczał dolny fragment ściany domu przed zawilgoceniem i przed uszkodzeniami, do jego wykończenia należy użyć materiału trwałego, nienasiąkliwego oraz łatwego do czyszczenia. Dlatego też cokół wykańcza się takimi materiałami jak: klinkier, terakota, kamień (np. piaskowiec) lub tynk.
Cokół z płytkami
 
Płytki cokołowe muszą być przede wszystkim mrozoodporne oraz odporne na ścieranie. Podłoże przed ich położeniem należy odpowiednio przygotować. Powinno być ono mocne, równe, oczyszczone z brudu i kurzu oraz zagruntowane. Nanosi się ją pędzlem lub wałkiem malarskim. Ewentualne nierówności podłoża niweluje się Zaprawą Wyrównującą Atlas lub Zaprawą Klejową Atlas przy użyciu pacy metalowej gładkiej. Miejsca te, po związaniu zaprawy, należy ponownie zagruntować.
 
Elewacyjne płytki ceramiczne należy przyklejać zaprawą klejącą o zwiększonej elastyczności i przyczepności, taką jak Atlas Plus. Jest ona mrozo- i wodoodporna. Po rozprowadzeniu pacą zębatą zaprawy na podłożu nanosimy klej na płytkę i dokładnie ją dociskamy. Nie wolno zostawiać pustych miejsc pomiędzy płytką a podłożem. Klej musi dokładnie wypełniać całą przestrzeń. Czas korygowania położenia płytki wynosi ok. 10 minut.
 
Po upływie 2–3 dni od przyklejania płytek, w zależności od warunków pogodowych, można przystąpić do wypełnienia pustych spoin Zaprawą do Fugowania Atlas w odpowiednio dobranym kolorze, z dodatkiem emulsji elastycznej. Do fugowania można też użyć Zaprawy murarskiej z trasem do klinkieru. Zawarty w niej tras – materiał pochodzenia wulkanicznego – ogranicza możliwość wystąpienia wykwitów na cokole. Należy unikać bezpośredniego nasłonecznienia świeżej fugi.
 
Cokół kamienny
 
Do kamiennego wykańczania cokołów stosuje się najczęściej otoczaki, kamienie łupane lub płyty kamienne. Do wmurowania kamieni nadaje się tradycyjna Zaprawa Murarska Atlas, a do przyklejenia płytek, wykonanych z marmurów naturalnych i syntetycznych lub innych kamieni naturalnych, warto użyć specjalistycznej zaprawy klejącej Atlas Karo. Dzięki zawartemu w jej składzie białemu cementowi okładzina kamienna nie ulega przebarwieniu.
 
Cokół mozaikowy
 
Popularnym sposobem wykończenia cokołu jest pokrycie go dekoracyjnym tynkiem mozaikowym, np. Atlas Deko M. Wykonany na bazie żywicy akrylowej z dodatkiem naturalnego marmuru i wysokiej jakości barwionego kruszywa kwarcowego, jest on trwały, odporny na zmywanie, ścieranie i uszkodzenia. Paleta barw Atlasa Deko M obejmuje 60 barwnych kompozycji, co umożliwia ciekawy dobór tynku do całości elewacji. Należy pamiętać, żeby przed nałożeniem tynku mozaikowego wykonać podkład z masy Atlas Cerplast, którego zadaniem jest wzmocnienie i zwiększenie przyczepności podłoża. Tynk Atlas Deko M należy nakładać w sposób ciągły, wygładzając w tym samym kierunku, aby nie były widoczne miejsca połączeń poszczególnych jego partii. Powierzchnie tynkowane należy chronić przed nasłonecznieniem, działaniem wiatru i deszczu.
 
Cokół pod ochroną
 
Jeśli zewnętrzna warstwa cokołu została wykonana z kamienia, materiałów wapienno-piaskowych, porowatych, warto zabezpieczyć ją przed szkodliwym wpływem środowiska zewnętrznego. Środkiem temu służącym jest silikonowy preparat hydrofobizujący Atlas Silstop. Nie przepuszcza on wody z zewnątrz do podłoża, na które został naniesiony, pozwala natomiast parze wodnej przenikać na zewnątrz. Atlas Silstop daje efekt nienasiąkliwości cokołu, co sprawia, że woda spływa po nim razem z zanieczyszczeniami. Preparat nanosi się na zabezpieczaną powierzchnię jedno- lub dwukrotnie za pomocą pędzla lub wałka malarskiego.
 
Cofnięty czy wystający?
 
Cokół może być cofnięty lub wysunięty w stosunku do lica elewacji. Które rozwiązanie jest lepsze? Chociaż pytanie to trąci dyskusją o wyższości Świat Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy, to przychyliłbym się do opinii, że bardziej praktycznym rozwiązaniem jest cokół cofnięty. Woda deszczowa, spływając po elewacji, kapie na ziemię, nie mocząc dolnej części budynku.
 
Decydując się na cokół cofnięty, warto tuż nad nim, na wysuniętej części elewacji zamocować profil okapnikowy, właśnie po to, by zapobiec spływaniu wody deszczowej z elewacji na cokół. W przypadku ocieplenia domu styropianem lub wełną mineralną, używa się w tym celu listwy startowej, posiadającej odpowiedni profil.
 
Przy cokole wysuniętym należy natomiast zabezpieczyć jego wystającą część obróbką z blachy lub z płytek ceramicznych. Powinna ona wystawać od 3 do 5 cm poza lico cokołu i być wykonana z 10-stopniowym spadkiem na zewnątrz. Miejsce styku obróbki ze ścianą należy uszczelnić masą silikonową.
Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości" nr 18/2009,   2009.09.21

Rynek nieruchomości w ocenie pośredników w obrocie nieruchomościami

Polska Federacja Rynku Nieruchomości przeprowadziła sondę wśród pośredników w obrocie nieruchomościami dotyczącą oceny aktualnej sytuacji rynkowej. Wychodzimy bowiem z założenia, że właśnie ta grupa profesjonalistów pracujących bezpośrednio z klientami – ma dobre rozeznanie w podaży nieruchomości oraz w tym – jak i na co kształtuje się popyt. Wyniki naszego sondażu przekazujemy Państwu.
Mniej transakcji, sprzedają się małe mieszkania i małe domy 
Blisko 70 proc. pytanych pośredników sygnalizuje w tym roku spadek liczby transakcji. Największy spadek liczby transakcji widzą pośrednicy stołeczni, co sugeruje, że właśnie tu nastąpiło najsilniejsze przewartościowanie nieruchomości. Niektórzy warszawscy pośrednicy  zgłaszają nawet spadek liczby transakcji rzędu 50 - 90 proc.  Taki spadek dotyczy przede wszystkim sprzedaży domów i większych mieszkań. Są nieliczni  pośrednicy, którzy  zanotowali wyraźny wzrost  liczby transakcji  – np. w niektórych miejscowościach nadmorskich (Świnoujście, co może wiązać się ze specyfika tej lokalizacji) lub w mniejszych miastach, gdzie okazał się atrakcyjny program „Rodzina na swoim”.  Warto też zauważyć, że w tym roku nastąpiło osłabienie złotego i nieruchomości stały się atrakcyjne dla obcokrajowców, zwłaszcza że nastąpił bezwzględny spadek cen w złotych.
 
Duże musi stanieć, parasol „Rodziny” nad mieszkaniówką
60 proc. pośredników biorących udział w sondzie sygnalizuje zainteresowanie przede wszystkim gruntami budowlanymi, choć dostrzegają i niewielkie zainteresowanie gruntami rolnymi. Aż 80 proc. pośredników sygnalizuje zainteresowanie klientów domami o powierzchni nie większej niż 150 m kw. i niemal połowa uważa, że w ciągu 12 miesięcy ceny takich nieruchomości wzrosną. Prawie połowa pośredników twierdzi, że mieszkania do 50 m kw. będą drożały. Taki sam procent pośredników zgłasza zainteresowanie klientów mieszkaniami do 50 m kw. Ciekawe, że ci sami pośrednicy – szczególnie w dużych miastach wskazują, iż kilkadziesiąt proc. transakcji  w ich biurach dotyczy mieszkań mieszczących się cenowo w programie „Rodzina na swoim”. Dwie trzecie pośredników twierdzi, że ten program ożywił rynek mieszkaniowy, zwiększając liczbę transakcji i hamując wzrost cen lub je stabilizując.
 
Ponad 40 proc. pośredników jest też zdania, że banki nie zmienią aktualnej dostępności kredytów mieszkaniowych.
Ciekawe są spostrzeżenia, gdy chodzi o oczekiwania wzrostów lub spadków cen. Otóż blisko 70 proc. pośredników twierdzi, że ceny mieszkań powyżej 50 m kw. oraz domów powyżej 150 m kw. muszą spaść natomiast aż połowa przypuszcza, że ceny mieszkań o powierzchni do 50 m kw. – wzrosną.
 
Np. Zdzisław Kaczmarek z agencji WGN w Ostrowiu Wielkopolskim uważa, że „na pewno będą drożeć działki, ceny mieszkań się ustabilizują, domy kilkuletnie będą wolno drożały, zaś starsze-powinny tanieć, bo na ogół wymagają remontu i modernizacji”. Mariusz Boniak z Leszna ocenia, że „dalszych spadków cen należy oczekiwać w segmencie mieszkań deweloperskich”.
 
Paweł Wiśniewski, pośrednik ze Śląska przedstawia specyfikę tej wielkiej aglomeracji, wyróżniającej się najniższymi cenami wśród wielkomiejskich skupisk. Średnie ceny na katowickim wtórnym rynku mieszkań kształtują się na poziomie 3,5-4,5 tys./m2, podobnie w Tychach i Gliwicach (można również kupić mieszkanie gdzie cena mkw. wynosi około 3000,00 zł, ale są to mieszkania w mniej ciekawych lokalizacjach i do remontu). I tu największym zainteresowaniem cieszą się lokale do 50 m kw.
 
Media kreują rzeczywistość
Małgorzata Katner jako przyczynę zastoju na rynku wskazuje nadmiernie wygórowane ceny gruntów i mniejszą dostępność kredytów mieszkaniowych. Uważa też, że prawo chroniące głównie lokatorów zniechęca do inwestowanie w lokale na wynajem.
Tadeusz Bochnia z Krakowa uważa, że rynek nieruchomości gruntowych oraz rynek wtórny domów i mieszkań mają się nieźle. - Jednak jeżeli nieruchomości były wcześniej nabyte jako inwestycja mająca przynieść wysokie zyski, to dziś rzeczywiście niezbyt łatwo znajdują swojego nabywcę, ponieważ są to ceny nie adekwatne do wartości podkreśla krakowski pośrednik.
Surową ocenę rynku daje Agata Jucht z Warszawy, zdaniem której tendencje na rynku nieruchomości kreują głównie media.- Jeżeli jeszcze kilka miesięcy temu we wszystkich mediach słyszeliśmy, że ceny spadną o 30-40 proc., to wszyscy kupujący wstrzymywali się z decyzją o zakupie. I odwrotnie – jak usłyszeli o stabilizacji, to zauważyliśmy ożywienie na rynku. Jak w pewnej komercyjnej stacji telewizyjnej pojawił się program próbujący przekonać widzów, ile to można zarobić inwestując w lokale użytkowe natychmiast wzrosła liczba chętnych na tego typu obiekty – podkreśla pośredniczka.
 
Niektórzy z pośredników zauważyli także pewne zainteresowanie nieruchomościami komercyjnymi, głównie chodzi o lokale nadające się na sklepy. Widocznie ten rodzaj przedsiębiorczości – czyli handel – wydaje się być najłatwiejszy w obecnej sytuacji dla drobnych przedsiębiorców.
 
Podsumowując: Nie ulega wątpliwości, że nad rynkiem mieszkaniowym rozpościera się parasol ochronny programu  „Rodzina na swoim”. Jednak ceny mieszkań  o powierzchni większej niż 50 m kw. oraz domów o powierzchni ponad 150 m kw. z pewnością są na zbyt wysokim poziomie w stosunku do realnego (popartego finansową zdolnością) – popytu. O kredyty zapewne nie będzie dużo łatwiej w najbliższym czasie.

 

Źródło: PFRN,   2009.10.14

Rynek nieruchomości w ocenie pośredników w obrocie nieruchomościami

Polska Federacja Rynku Nieruchomości przeprowadziła sondę wśród pośredników w obrocie nieruchomościami dotyczącą oceny aktualnej sytuacji rynkowej. Wychodzimy bowiem z założenia, że właśnie ta grupa profesjonalistów pracujących bezpośrednio z klientami – ma dobre rozeznanie w podaży nieruchomości oraz w tym – jak i na co kształtuje się popyt. Wyniki naszego sondażu przekazujemy Państwu.
Mniej transakcji, sprzedają się małe mieszkania i małe domy 
Blisko 70 proc. pytanych pośredników sygnalizuje w tym roku spadek liczby transakcji. Największy spadek liczby transakcji widzą pośrednicy stołeczni, co sugeruje, że właśnie tu nastąpiło najsilniejsze przewartościowanie nieruchomości. Niektórzy warszawscy pośrednicy  zgłaszają nawet spadek liczby transakcji rzędu 50 - 90 proc.  Taki spadek dotyczy przede wszystkim sprzedaży domów i większych mieszkań. Są nieliczni  pośrednicy, którzy  zanotowali wyraźny wzrost  liczby transakcji  – np. w niektórych miejscowościach nadmorskich (Świnoujście, co może wiązać się ze specyfika tej lokalizacji) lub w mniejszych miastach, gdzie okazał się atrakcyjny program „Rodzina na swoim”.  Warto też zauważyć, że w tym roku nastąpiło osłabienie złotego i nieruchomości stały się atrakcyjne dla obcokrajowców, zwłaszcza że nastąpił bezwzględny spadek cen w złotych.
 
Duże musi stanieć, parasol „Rodziny” nad mieszkaniówką
60 proc. pośredników biorących udział w sondzie sygnalizuje zainteresowanie przede wszystkim gruntami budowlanymi, choć dostrzegają i niewielkie zainteresowanie gruntami rolnymi. Aż 80 proc. pośredników sygnalizuje zainteresowanie klientów domami o powierzchni nie większej niż 150 m kw. i niemal połowa uważa, że w ciągu 12 miesięcy ceny takich nieruchomości wzrosną. Prawie połowa pośredników twierdzi, że mieszkania do 50 m kw. będą drożały. Taki sam procent pośredników zgłasza zainteresowanie klientów mieszkaniami do 50 m kw. Ciekawe, że ci sami pośrednicy – szczególnie w dużych miastach wskazują, iż kilkadziesiąt proc. transakcji  w ich biurach dotyczy mieszkań mieszczących się cenowo w programie „Rodzina na swoim”. Dwie trzecie pośredników twierdzi, że ten program ożywił rynek mieszkaniowy, zwiększając liczbę transakcji i hamując wzrost cen lub je stabilizując.
 
Ponad 40 proc. pośredników jest też zdania, że banki nie zmienią aktualnej dostępności kredytów mieszkaniowych.
Ciekawe są spostrzeżenia, gdy chodzi o oczekiwania wzrostów lub spadków cen. Otóż blisko 70 proc. pośredników twierdzi, że ceny mieszkań powyżej 50 m kw. oraz domów powyżej 150 m kw. muszą spaść natomiast aż połowa przypuszcza, że ceny mieszkań o powierzchni do 50 m kw. – wzrosną.
 
Np. Zdzisław Kaczmarek z agencji WGN w Ostrowiu Wielkopolskim uważa, że „na pewno będą drożeć działki, ceny mieszkań się ustabilizują, domy kilkuletnie będą wolno drożały, zaś starsze-powinny tanieć, bo na ogół wymagają remontu i modernizacji”. Mariusz Boniak z Leszna ocenia, że „dalszych spadków cen należy oczekiwać w segmencie mieszkań deweloperskich”.
 
Paweł Wiśniewski, pośrednik ze Śląska przedstawia specyfikę tej wielkiej aglomeracji, wyróżniającej się najniższymi cenami wśród wielkomiejskich skupisk. Średnie ceny na katowickim wtórnym rynku mieszkań kształtują się na poziomie 3,5-4,5 tys./m2, podobnie w Tychach i Gliwicach (można również kupić mieszkanie gdzie cena mkw. wynosi około 3000,00 zł, ale są to mieszkania w mniej ciekawych lokalizacjach i do remontu). I tu największym zainteresowaniem cieszą się lokale do 50 m kw.
 
Media kreują rzeczywistość
Małgorzata Katner jako przyczynę zastoju na rynku wskazuje nadmiernie wygórowane ceny gruntów i mniejszą dostępność kredytów mieszkaniowych. Uważa też, że prawo chroniące głównie lokatorów zniechęca do inwestowanie w lokale na wynajem.
Tadeusz Bochnia z Krakowa uważa, że rynek nieruchomości gruntowych oraz rynek wtórny domów i mieszkań mają się nieźle. - Jednak jeżeli nieruchomości były wcześniej nabyte jako inwestycja mająca przynieść wysokie zyski, to dziś rzeczywiście niezbyt łatwo znajdują swojego nabywcę, ponieważ są to ceny nie adekwatne do wartości podkreśla krakowski pośrednik.
Surową ocenę rynku daje Agata Jucht z Warszawy, zdaniem której tendencje na rynku nieruchomości kreują głównie media.- Jeżeli jeszcze kilka miesięcy temu we wszystkich mediach słyszeliśmy, że ceny spadną o 30-40 proc., to wszyscy kupujący wstrzymywali się z decyzją o zakupie. I odwrotnie – jak usłyszeli o stabilizacji, to zauważyliśmy ożywienie na rynku. Jak w pewnej komercyjnej stacji telewizyjnej pojawił się program próbujący przekonać widzów, ile to można zarobić inwestując w lokale użytkowe natychmiast wzrosła liczba chętnych na tego typu obiekty – podkreśla pośredniczka.
 
Niektórzy z pośredników zauważyli także pewne zainteresowanie nieruchomościami komercyjnymi, głównie chodzi o lokale nadające się na sklepy. Widocznie ten rodzaj przedsiębiorczości – czyli handel – wydaje się być najłatwiejszy w obecnej sytuacji dla drobnych przedsiębiorców.
 
Podsumowując: Nie ulega wątpliwości, że nad rynkiem mieszkaniowym rozpościera się parasol ochronny programu  „Rodzina na swoim”. Jednak ceny mieszkań  o powierzchni większej niż 50 m kw. oraz domów o powierzchni ponad 150 m kw. z pewnością są na zbyt wysokim poziomie w stosunku do realnego (popartego finansową zdolnością) – popytu. O kredyty zapewne nie będzie dużo łatwiej w najbliższym czasie.

 

Źródło: PFRN,   2009.10.14

Przelew wierzytelności na zabezpieczenie spłaty kredytu

Sposobów zabezpieczenia spłaty kredytu lub pożyczki jest wiele. Najczęściej instytucje finansowe wymagają poręczenia innej osoby, ustanowienia hipoteki czy zastawu rejestrowego bądź przewłaszczenia rzeczy. Bywa, że jedno z tych zabezpieczeń to za mało, by otrzymać pieniądze. Dodatkowym zabezpieczeniem może być przelew (cesja) wierzytelności, np. z polisy ubezpieczeniowej mieszkania czy autocasco.

Przedmiotem omawianego zabezpieczenia może być każda wierzytelność, jeżeli tylko może zostać zbyta na rzecz osoby trzeciej, a nie wyłącznie wierzytelność wobec zakładów ubezpieczeń. Dzięki takiemu rozwiązaniu bank (bądź inny przedsiębiorca) w pewnych sytuacjach będzie mógł sprzedać lub wyegzekwować ową wierzytelność, a uzyskaną sumę przeznaczyć na spłatę kredytu (pożyczki).


Na wszelki wypadek

Nierzadko klienci instytucji kredytowych dziwią się, że obok takich zabezpieczeń jak hipoteka na nieruchomości czy przewłaszczenie pojazdu wymaga się od pożyczkobiorcy również cesji wierzytelności na zabezpieczenie. Wyjaśnienie można zilustrować następującym przykładem.

Załóżmy, że klient banku na zabezpieczenie spłaty kredytu udzielonego na zakup mieszkania ustanawia jedynie hipotekę. Tym samym bank uzyskuje pewność, że na wypadek niewywiązania się przez kredytobiorcę z umowy i wypowiedzenia kredytu, będzie mógł zaliczyć na spłatę sumę uzyskaną z licytacji nieruchomości lokalowej względnie spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu, przeprowadzonej w ramach postępowania egzekucyjnego. Hipoteka na niewiele jednak się zda np. w sytuacji, gdy mieszkanie doszczętnie spłonie. Taki lokal drastycznie traci na wartości. W efekcie licytacja może nie przynieść oczekiwanego przez kredytodawcę rezultatu i tylko w części zaspokoić roszczenia banku.

Problem rozwiązuje ubezpieczenie nieruchomości od pożaru i innych zdarzeń losowych. Aby jednak mieć pewność, że odszkodowanie zostanie odpowiednio spożytkowane, tj. na spłatę zobowiązania wynikającego z umowy kredytu, banki wymagają cesji praw (wierzytelności) z umowy ubezpieczenia oraz powiadomienia o tym ubezpieczyciela. Ubezpieczającym jest kredytobiorca i to on wpłaca składki wybranemu towarzystwu. W przypadku jednak, gdy dojdzie do zniszczenia ubezpieczonego mienia, to kredytodawca zadecyduje o przeznaczeniu należnego od zakładu ubezpieczeń odszkodowania, ze wskazaniem oczywiście na spłatę kredytu.


Co w umowie?

Umowa przelewu praw na zabezpieczenie zawiera zastrzeżenie, że bank, na którego rzecz przenoszone są prawa kredytobiorcy względem dłużnika (np. zakładu ubezpieczeń), zaspokoi się z nich, o ile kredytobiorca sam nie wykona swojej powinności do spłaty kredytu. Skutkiem tej umowy wierzytelność (np. o wypłatę odszkodowania) przechodzi "na własność" banku, który staje się nowym wierzycielem. Nie każda jednak wierzytelność może być przeniesiona. Nie może to być np. prawo do wynagrodzenia za pracę czy prawo do alimentów. Najczęściej chodzi jednak o wspomniane już wierzytelności wobec zakładów ubezpieczeń wynikające z polis ubezpieczeniowych.

Jeśli kredytobiorca dokona spłaty całego kredytu, przeniesiona wierzytelność nie ma już czego zabezpieczać. Wówczas zgodnie z odpowiednim postanowieniem umowy przelewu wierzytelności na zabezpieczenie, powinien nastąpić jej zwrot. W tym względzie istnieją dwa praktykowane rozwiązania.

Pierwszym jest zastrzeżenie w umowie warunku rozwiązującego, zgodnie z którym, jeśli kredyt zostanie w całości spłacony, wierzytelność przejdzie z powrotem na kredytobiorcę, tj. przelew straci moc. Powrotne przejście wierzytelności, która zabezpieczała spłatę kredytu, następuje więc niejako automatycznie. Oznacza to, że nie ma potrzeby zawierania z bankiem dodatkowej umowy powrotnie przenoszącej wierzytelność.

Zamiast powyższego warunku (drugi wariant) umowa może stanowić, że z chwilą całkowitej spłaty kredytu bank obowiązany będzie do zwrotnego przelewu wierzytelności, która pierwotnie należała do kredytobiorcy. Do tego zwrotu potrzebna więc będzie dodatkowa umowa między kredytobiorcą a bankiem, mocą której wierzytelność stanowiąca w trakcie trwania umowy kredytowej przedmiot dodatkowego zabezpieczenia interesów banku trafi z powrotem do klienta.

W omawianej umowie lub dodatkowym porozumieniu powinny się także znaleźć zapisy zabraniające kredytodawcy egzekwowania czy zbycia przeniesionej na niego wierzytelności, chyba że będzie to konieczne do spłaty kredytu. Złamanie tych zakazów skutkować będzie odpowiedzialnością odszkodowawczą instytucji finansowej.


Zawiadomienie dłużnika

Dłużnik (np. zakład ubezpieczeń) nie musi wiedzieć o przelewie wierzytelności. Zawiadomienie dłużnika nie jest przesłanką ważności cesji. Jednakże w interesie pożyczkodawcy będzie jego powiadomienie o dokonanym przelewie. Dopóki bowiem dłużnik nie wie o tym, że ma nowego wierzyciela, dopóty zapłata do rąk pierwotnego wierzyciela (kredytobiorcy) zwolni go z zobowiązania, a w konsekwencji wierzytelność wygaśnie. Bank utraciłby tym samym zabezpieczenie spłaty kredytu. Dlatego też w umowie przelewu zazwyczaj znaleźć można zapis zobowiązujący kredytobiorcę do niezwłocznego zawiadomienia dłużnika o przelewie, a także do przedstawienia bankowi dowodu doręczenia stosownego pisma. Niewykonanie wspomnianego obowiązku może prowadzić nawet do wypowiedzenia umowy kredytu, względnie do wstrzymania uruchomienia środków kredytowych.


Cesja a zastaw wierzytelności

Niewątpliwie przelew wierzytelności na zabezpieczenie jest dla banku lepszą formą zabezpieczenia kredytu czy pożyczki niż wykazujący pewne podobieństwa zastaw wierzytelności. Ustanowienie zastawu na wierzytelności jedynie uprawnia zastawnika (w tym wypadku byłby nim podmiot udzielający kredytu/pożyczki) do dochodzenia swoich roszczeń z zastawionej wierzytelności w postępowaniu egzekucyjnym.

Dla porównaniu kredytodawca, na rzecz którego przeniesiona została wierzytelność na zabezpieczenie i którego kredyt nie został spłacony, nie musi występować ani do sądu, ani do komornika w celu zaspokojenia się z tej wierzytelności. Wystarczy, że sam wyegzekwuje lub sprzeda przeniesioną na niego wierzytelność, po czym określoną sumę zaliczy na spłatę zobowiązania. Nadwyżka powinna być zwrócona klientowi.

 

Obrazek

Źródło: „Gazeta Podatkowa" nr 601 z 12.10.2009,   2009.10.19

Przelew wierzytelności na zabezpieczenie spłaty kredytu

Sposobów zabezpieczenia spłaty kredytu lub pożyczki jest wiele. Najczęściej instytucje finansowe wymagają poręczenia innej osoby, ustanowienia hipoteki czy zastawu rejestrowego bądź przewłaszczenia rzeczy. Bywa, że jedno z tych zabezpieczeń to za mało, by otrzymać pieniądze. Dodatkowym zabezpieczeniem może być przelew (cesja) wierzytelności, np. z polisy ubezpieczeniowej mieszkania czy autocasco.

Przedmiotem omawianego zabezpieczenia może być każda wierzytelność, jeżeli tylko może zostać zbyta na rzecz osoby trzeciej, a nie wyłącznie wierzytelność wobec zakładów ubezpieczeń. Dzięki takiemu rozwiązaniu bank (bądź inny przedsiębiorca) w pewnych sytuacjach będzie mógł sprzedać lub wyegzekwować ową wierzytelność, a uzyskaną sumę przeznaczyć na spłatę kredytu (pożyczki).


Na wszelki wypadek

Nierzadko klienci instytucji kredytowych dziwią się, że obok takich zabezpieczeń jak hipoteka na nieruchomości czy przewłaszczenie pojazdu wymaga się od pożyczkobiorcy również cesji wierzytelności na zabezpieczenie. Wyjaśnienie można zilustrować następującym przykładem.

Załóżmy, że klient banku na zabezpieczenie spłaty kredytu udzielonego na zakup mieszkania ustanawia jedynie hipotekę. Tym samym bank uzyskuje pewność, że na wypadek niewywiązania się przez kredytobiorcę z umowy i wypowiedzenia kredytu, będzie mógł zaliczyć na spłatę sumę uzyskaną z licytacji nieruchomości lokalowej względnie spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu, przeprowadzonej w ramach postępowania egzekucyjnego. Hipoteka na niewiele jednak się zda np. w sytuacji, gdy mieszkanie doszczętnie spłonie. Taki lokal drastycznie traci na wartości. W efekcie licytacja może nie przynieść oczekiwanego przez kredytodawcę rezultatu i tylko w części zaspokoić roszczenia banku.

Problem rozwiązuje ubezpieczenie nieruchomości od pożaru i innych zdarzeń losowych. Aby jednak mieć pewność, że odszkodowanie zostanie odpowiednio spożytkowane, tj. na spłatę zobowiązania wynikającego z umowy kredytu, banki wymagają cesji praw (wierzytelności) z umowy ubezpieczenia oraz powiadomienia o tym ubezpieczyciela. Ubezpieczającym jest kredytobiorca i to on wpłaca składki wybranemu towarzystwu. W przypadku jednak, gdy dojdzie do zniszczenia ubezpieczonego mienia, to kredytodawca zadecyduje o przeznaczeniu należnego od zakładu ubezpieczeń odszkodowania, ze wskazaniem oczywiście na spłatę kredytu.


Co w umowie?

Umowa przelewu praw na zabezpieczenie zawiera zastrzeżenie, że bank, na którego rzecz przenoszone są prawa kredytobiorcy względem dłużnika (np. zakładu ubezpieczeń), zaspokoi się z nich, o ile kredytobiorca sam nie wykona swojej powinności do spłaty kredytu. Skutkiem tej umowy wierzytelność (np. o wypłatę odszkodowania) przechodzi "na własność" banku, który staje się nowym wierzycielem. Nie każda jednak wierzytelność może być przeniesiona. Nie może to być np. prawo do wynagrodzenia za pracę czy prawo do alimentów. Najczęściej chodzi jednak o wspomniane już wierzytelności wobec zakładów ubezpieczeń wynikające z polis ubezpieczeniowych.

Jeśli kredytobiorca dokona spłaty całego kredytu, przeniesiona wierzytelność nie ma już czego zabezpieczać. Wówczas zgodnie z odpowiednim postanowieniem umowy przelewu wierzytelności na zabezpieczenie, powinien nastąpić jej zwrot. W tym względzie istnieją dwa praktykowane rozwiązania.

Pierwszym jest zastrzeżenie w umowie warunku rozwiązującego, zgodnie z którym, jeśli kredyt zostanie w całości spłacony, wierzytelność przejdzie z powrotem na kredytobiorcę, tj. przelew straci moc. Powrotne przejście wierzytelności, która zabezpieczała spłatę kredytu, następuje więc niejako automatycznie. Oznacza to, że nie ma potrzeby zawierania z bankiem dodatkowej umowy powrotnie przenoszącej wierzytelność.

Zamiast powyższego warunku (drugi wariant) umowa może stanowić, że z chwilą całkowitej spłaty kredytu bank obowiązany będzie do zwrotnego przelewu wierzytelności, która pierwotnie należała do kredytobiorcy. Do tego zwrotu potrzebna więc będzie dodatkowa umowa między kredytobiorcą a bankiem, mocą której wierzytelność stanowiąca w trakcie trwania umowy kredytowej przedmiot dodatkowego zabezpieczenia interesów banku trafi z powrotem do klienta.

W omawianej umowie lub dodatkowym porozumieniu powinny się także znaleźć zapisy zabraniające kredytodawcy egzekwowania czy zbycia przeniesionej na niego wierzytelności, chyba że będzie to konieczne do spłaty kredytu. Złamanie tych zakazów skutkować będzie odpowiedzialnością odszkodowawczą instytucji finansowej.


Zawiadomienie dłużnika

Dłużnik (np. zakład ubezpieczeń) nie musi wiedzieć o przelewie wierzytelności. Zawiadomienie dłużnika nie jest przesłanką ważności cesji. Jednakże w interesie pożyczkodawcy będzie jego powiadomienie o dokonanym przelewie. Dopóki bowiem dłużnik nie wie o tym, że ma nowego wierzyciela, dopóty zapłata do rąk pierwotnego wierzyciela (kredytobiorcy) zwolni go z zobowiązania, a w konsekwencji wierzytelność wygaśnie. Bank utraciłby tym samym zabezpieczenie spłaty kredytu. Dlatego też w umowie przelewu zazwyczaj znaleźć można zapis zobowiązujący kredytobiorcę do niezwłocznego zawiadomienia dłużnika o przelewie, a także do przedstawienia bankowi dowodu doręczenia stosownego pisma. Niewykonanie wspomnianego obowiązku może prowadzić nawet do wypowiedzenia umowy kredytu, względnie do wstrzymania uruchomienia środków kredytowych.


Cesja a zastaw wierzytelności

Niewątpliwie przelew wierzytelności na zabezpieczenie jest dla banku lepszą formą zabezpieczenia kredytu czy pożyczki niż wykazujący pewne podobieństwa zastaw wierzytelności. Ustanowienie zastawu na wierzytelności jedynie uprawnia zastawnika (w tym wypadku byłby nim podmiot udzielający kredytu/pożyczki) do dochodzenia swoich roszczeń z zastawionej wierzytelności w postępowaniu egzekucyjnym.

Dla porównaniu kredytodawca, na rzecz którego przeniesiona została wierzytelność na zabezpieczenie i którego kredyt nie został spłacony, nie musi występować ani do sądu, ani do komornika w celu zaspokojenia się z tej wierzytelności. Wystarczy, że sam wyegzekwuje lub sprzeda przeniesioną na niego wierzytelność, po czym określoną sumę zaliczy na spłatę zobowiązania. Nadwyżka powinna być zwrócona klientowi.

 

Obrazek

Źródło: „Gazeta Podatkowa" nr 601 z 12.10.2009,   2009.10.19

Wady materiałów i projektu trzeba zgłosić klientowi

Wykonawca ma obowiązek poinformować zamawiającego o tym, że dostarczony mu materiał jest wadliwy lub zachodzą inne okoliczności, które mogą przeszkodzić prawidłowemu wykonaniu prac. Nie powinien też prowadzić robót na podstawie wadliwego projektu dostarczonego mu przez inwestora. Jeśli obowiązki te zlekceważy, będzie ponosił odpowiedzialność za wady.

Uprzedź klienta o wadach materiału

Jeżeli materiał dostarczony przez zamawiającego nie nadaje się do prawidłowego wykonania dzieła albo jeżeli zajdą inne okoliczności, które mogą przeszkodzić jego prawidłowemu wykonaniu, przyjmujący zamówienie powinien niezwłocznie zawiadomić o tym zamawiającego. Taki obowiązek w przypadku umowy o dzieło nakłada art. 634 Kodeksu cywilnego. Dzięki temu zarówno zamawiający, jak i przyjmujący zamówienie mogą uniknąć późniejszych sporów i strat.

Jednej z firm klienci zlecili położenie podłogi z płytek korkowych w dwóch pomieszczeniach. Wykonawca przed przystąpieniem do prac sprawdził stan płytek i poinformował klientów, że były one nieprawidłowo przechowywane, w związku z czym po ich położeniu mogą ujawnić się wady. Klienci przyjęli to do wiadomości i zlecili przystąpienie do prac z wykorzystaniem uszkodzonych płytek. Podłoga w obu pomieszczeniach okazała się wadliwa. Zamawiający twierdzili, że odpowiedzialność za to ponosi wykonawca i oddali sprawę do sądu. Wykonawca sprawę wygrał dzięki temu, że udowodnił, iż dopełnił obowiązku poinformowania zamawiających o wadach materiału, a zamawiający mimo to nie zrezygnowali z zamówienia.


Sprawdź, czy nie ma innych przeszkód

Materiał nie jest jedyną rzeczą, którą powinien sprawdzić przyjmujący zamówienie przed przystąpieniem do prac. Jeśli zaistnieją inne okoliczności, które mogą przeszkodzić prawidłowemu wykonaniu prac, przyjmujący zamówienie powinien niezwłocznie zawiadomić o tym zamawiającego. Z drugiej strony także klient zobowiązany jest do współdziałania z wykonawcą, jeśli od tego uzależnione jest prawidłowe wykonanie dzieła.

W przypadku wspomnianego wcześniej sporu o położenie podłogi klient poinformował też wykonawcę, że grubość posadzki w jednym z pomieszczeń wynosi 6 cm. Wykonawca przeprowadził więc test wilgotności podłoża dla posadzki o podanych parametrach. Później okazało się, że w rzeczywistości posadzka miała 10 cm grubości, co wpłynęło na wadliwość podłogi.

Sąd uznał, że w tej sytuacji wykonawca dochował należytej staranności, przeprowadzając test wilgotności dla danych wskazanych mu przez klienta i nie miał obowiązku dodatkowego sprawdzania, czy dostarczone mu przez klienta informacje są prawdziwe (wyrok Sądu Najwyższego z dnia 20 października 2005 r., sygn. akt II CK 134/05).


Odpowiedzialność za wady

Zlekceważenie obowiązku sprawdzenia przez wykonawcę materiału i poinformowania zamawiającego o jego nieprzydatności oraz o innych okolicznościach przeszkadzających prawidłowemu wykonaniu dzieła może być dla wykonawcy kosztowne. Będzie on bowiem odpowiadał za wady dzieła. Jeżeli dzieło ma wady, zamawiający może żądać ich usunięcia, wyznaczając w tym celu przyjmującemu zamówienie odpowiedni termin z zagrożeniem, że po bezskutecznym upływie wyznaczonego terminu nie przyjmie naprawy. Przyjmujący może odmówić naprawy, gdyby wymagała nadmiernych kosztów. Gdy wady nie dadzą się usunąć albo gdy z okoliczności wynika, że przyjmujący zamówienie nie zdoła ich usunąć w czasie odpowiednim, wówczas zamawiający może od umowy odstąpić. Ma prawo to zrobić tylko wtedy, gdy wady są istotne. Jeżeli wady nie są istotne, zamawiający może żądać obniżenia wynagrodzenia w odpowiednim stosunku (art. 637 K.c.).


Decyzję powinien podjąć zamawiający

Jeśli wykonawca stwierdzi, że na przeszkodzie prawidłowemu wykonaniu dzieła stoi nieodpowiedni materiał czy inne okoliczności, powinien powstrzymać się od wykonywania dzieła i niezwłocznie skontaktować się z zamawiającym. Zamawiający poinformowany o zaistniałych okolicznościach i związanym z nimi ryzyku powinien zdecydować, czy prace przerwać, czy kontynuować. W takiej sytuacji ryzyko związane z wadliwym wykonaniem dzieła z powodu złego materiału czy innych zgłoszonych zamawiającemu okoliczności spoczywać będzie nie na wykonawcy, lecz na zamawiającym.

Wykonawca powinien zadbać o to, aby w razie sporu dysponować dowodami, że informował zamawiającego o ryzyku oraz jaką odpowiedź od niego otrzymał. Dlatego dobrym rozwiązaniem będzie sporządzenie pisma (notatki, protokołu), w którym znajdą się przeznaczone dla zamawiającego informacje o wadach materiału czy innych okolicznościach przeszkadzających prawidłowemu wykonaniu dzieła. Jeśli na kopii takiego pisma przeznaczonej dla wykonawcy podpisze się zamawiający, trudno będzie mu się w przyszłości wyprzeć tego, że został o wskazanych problemach poinformowany przez wykonawcę.


Nie buduj na podstawie wadliwego projektu

Podobne zasady obowiązują w przypadku umowy o roboty budowlane. Jeżeli dostarczona przez inwestora dokumentacja, teren budowy, maszyny lub urządzenia nie nadają się do prawidłowego wykonania robót albo jeżeli zajdą inne okoliczności, które mogą przeszkodzić prawidłowemu wykonaniu robót, wykonawca powinien niezwłocznie zawiadomić o tym inwestora (art. 651 K.c.).

W praktyce powstają spory związane z realizacją przez wykonawcę prac w oparciu o wadliwą dokumentację projektową przekazaną przez inwestora. W efekcie powstaje wadliwy obiekt. O wadliwości dostarczonej dokumentacji wykonawca powinien poinformować inwestora (art. 651 K.c.). Czy oznacza to, że ma on obowiązek każdorazowego weryfikowania projektu i szukania w nim ewentualnych błędów? Wykonawca nie ma obowiązku szczegółowego sprawdzania dostarczonego projektu w celu wykrycia jego wad. Tak uznał Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 27 marca 2000 r., sygn. akt III CKN 629/98. Podobne stanowisko zajął Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 26 czerwca 2008 r., sygn. akt II CK 101/08. Stwierdził w nim, że obowiązek wykonawcy określony w art. 651 K.c. należy rozumieć w ten sposób, iż musi on niezwłocznie zawiadomić inwestora o niemożliwości realizacji inwestycji na podstawie otrzymanego projektu lub o tym, że realizacja robót zgodnie z dostarczonym projektem spowoduje powstanie obiektu wadliwego. W tym ostatnim wypadku chodzi jednak o takie sytuacje, w których stwierdzenie nieprawidłowości dostarczonej dokumentacji nie wymaga specjalistycznej wiedzy z zakresu projektowania.

Podstawa prawna: ustawa z dnia 23.04.1964 r. - Kodeks cywilny (Dz. U. nr 16, poz. 93 ze zm.).

Obrazek

Źródło: „Gazeta Podatkowa" nr 595 z 21-09-2009,   2009.10.05

Wady materiałów i projektu trzeba zgłosić klientowi

Wykonawca ma obowiązek poinformować zamawiającego o tym, że dostarczony mu materiał jest wadliwy lub zachodzą inne okoliczności, które mogą przeszkodzić prawidłowemu wykonaniu prac. Nie powinien też prowadzić robót na podstawie wadliwego projektu dostarczonego mu przez inwestora. Jeśli obowiązki te zlekceważy, będzie ponosił odpowiedzialność za wady.

Uprzedź klienta o wadach materiału

Jeżeli materiał dostarczony przez zamawiającego nie nadaje się do prawidłowego wykonania dzieła albo jeżeli zajdą inne okoliczności, które mogą przeszkodzić jego prawidłowemu wykonaniu, przyjmujący zamówienie powinien niezwłocznie zawiadomić o tym zamawiającego. Taki obowiązek w przypadku umowy o dzieło nakłada art. 634 Kodeksu cywilnego. Dzięki temu zarówno zamawiający, jak i przyjmujący zamówienie mogą uniknąć późniejszych sporów i strat.

Jednej z firm klienci zlecili położenie podłogi z płytek korkowych w dwóch pomieszczeniach. Wykonawca przed przystąpieniem do prac sprawdził stan płytek i poinformował klientów, że były one nieprawidłowo przechowywane, w związku z czym po ich położeniu mogą ujawnić się wady. Klienci przyjęli to do wiadomości i zlecili przystąpienie do prac z wykorzystaniem uszkodzonych płytek. Podłoga w obu pomieszczeniach okazała się wadliwa. Zamawiający twierdzili, że odpowiedzialność za to ponosi wykonawca i oddali sprawę do sądu. Wykonawca sprawę wygrał dzięki temu, że udowodnił, iż dopełnił obowiązku poinformowania zamawiających o wadach materiału, a zamawiający mimo to nie zrezygnowali z zamówienia.


Sprawdź, czy nie ma innych przeszkód

Materiał nie jest jedyną rzeczą, którą powinien sprawdzić przyjmujący zamówienie przed przystąpieniem do prac. Jeśli zaistnieją inne okoliczności, które mogą przeszkodzić prawidłowemu wykonaniu prac, przyjmujący zamówienie powinien niezwłocznie zawiadomić o tym zamawiającego. Z drugiej strony także klient zobowiązany jest do współdziałania z wykonawcą, jeśli od tego uzależnione jest prawidłowe wykonanie dzieła.

W przypadku wspomnianego wcześniej sporu o położenie podłogi klient poinformował też wykonawcę, że grubość posadzki w jednym z pomieszczeń wynosi 6 cm. Wykonawca przeprowadził więc test wilgotności podłoża dla posadzki o podanych parametrach. Później okazało się, że w rzeczywistości posadzka miała 10 cm grubości, co wpłynęło na wadliwość podłogi.

Sąd uznał, że w tej sytuacji wykonawca dochował należytej staranności, przeprowadzając test wilgotności dla danych wskazanych mu przez klienta i nie miał obowiązku dodatkowego sprawdzania, czy dostarczone mu przez klienta informacje są prawdziwe (wyrok Sądu Najwyższego z dnia 20 października 2005 r., sygn. akt II CK 134/05).


Odpowiedzialność za wady

Zlekceważenie obowiązku sprawdzenia przez wykonawcę materiału i poinformowania zamawiającego o jego nieprzydatności oraz o innych okolicznościach przeszkadzających prawidłowemu wykonaniu dzieła może być dla wykonawcy kosztowne. Będzie on bowiem odpowiadał za wady dzieła. Jeżeli dzieło ma wady, zamawiający może żądać ich usunięcia, wyznaczając w tym celu przyjmującemu zamówienie odpowiedni termin z zagrożeniem, że po bezskutecznym upływie wyznaczonego terminu nie przyjmie naprawy. Przyjmujący może odmówić naprawy, gdyby wymagała nadmiernych kosztów. Gdy wady nie dadzą się usunąć albo gdy z okoliczności wynika, że przyjmujący zamówienie nie zdoła ich usunąć w czasie odpowiednim, wówczas zamawiający może od umowy odstąpić. Ma prawo to zrobić tylko wtedy, gdy wady są istotne. Jeżeli wady nie są istotne, zamawiający może żądać obniżenia wynagrodzenia w odpowiednim stosunku (art. 637 K.c.).


Decyzję powinien podjąć zamawiający

Jeśli wykonawca stwierdzi, że na przeszkodzie prawidłowemu wykonaniu dzieła stoi nieodpowiedni materiał czy inne okoliczności, powinien powstrzymać się od wykonywania dzieła i niezwłocznie skontaktować się z zamawiającym. Zamawiający poinformowany o zaistniałych okolicznościach i związanym z nimi ryzyku powinien zdecydować, czy prace przerwać, czy kontynuować. W takiej sytuacji ryzyko związane z wadliwym wykonaniem dzieła z powodu złego materiału czy innych zgłoszonych zamawiającemu okoliczności spoczywać będzie nie na wykonawcy, lecz na zamawiającym.

Wykonawca powinien zadbać o to, aby w razie sporu dysponować dowodami, że informował zamawiającego o ryzyku oraz jaką odpowiedź od niego otrzymał. Dlatego dobrym rozwiązaniem będzie sporządzenie pisma (notatki, protokołu), w którym znajdą się przeznaczone dla zamawiającego informacje o wadach materiału czy innych okolicznościach przeszkadzających prawidłowemu wykonaniu dzieła. Jeśli na kopii takiego pisma przeznaczonej dla wykonawcy podpisze się zamawiający, trudno będzie mu się w przyszłości wyprzeć tego, że został o wskazanych problemach poinformowany przez wykonawcę.


Nie buduj na podstawie wadliwego projektu

Podobne zasady obowiązują w przypadku umowy o roboty budowlane. Jeżeli dostarczona przez inwestora dokumentacja, teren budowy, maszyny lub urządzenia nie nadają się do prawidłowego wykonania robót albo jeżeli zajdą inne okoliczności, które mogą przeszkodzić prawidłowemu wykonaniu robót, wykonawca powinien niezwłocznie zawiadomić o tym inwestora (art. 651 K.c.).

W praktyce powstają spory związane z realizacją przez wykonawcę prac w oparciu o wadliwą dokumentację projektową przekazaną przez inwestora. W efekcie powstaje wadliwy obiekt. O wadliwości dostarczonej dokumentacji wykonawca powinien poinformować inwestora (art. 651 K.c.). Czy oznacza to, że ma on obowiązek każdorazowego weryfikowania projektu i szukania w nim ewentualnych błędów? Wykonawca nie ma obowiązku szczegółowego sprawdzania dostarczonego projektu w celu wykrycia jego wad. Tak uznał Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 27 marca 2000 r., sygn. akt III CKN 629/98. Podobne stanowisko zajął Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 26 czerwca 2008 r., sygn. akt II CK 101/08. Stwierdził w nim, że obowiązek wykonawcy określony w art. 651 K.c. należy rozumieć w ten sposób, iż musi on niezwłocznie zawiadomić inwestora o niemożliwości realizacji inwestycji na podstawie otrzymanego projektu lub o tym, że realizacja robót zgodnie z dostarczonym projektem spowoduje powstanie obiektu wadliwego. W tym ostatnim wypadku chodzi jednak o takie sytuacje, w których stwierdzenie nieprawidłowości dostarczonej dokumentacji nie wymaga specjalistycznej wiedzy z zakresu projektowania.

Podstawa prawna: ustawa z dnia 23.04.1964 r. - Kodeks cywilny (Dz. U. nr 16, poz. 93 ze zm.).

Obrazek

Źródło: „Gazeta Podatkowa" nr 595 z 21-09-2009,   2009.10.05

Zakup nieruchomości od komornika

Na licytacjach komorniczych można kupić nieruchomość za cenę niższą niż jej rynkowa wartość. Nabywca ma jednak stosunkowo mało czasu na uiszczenie ceny, a brak zapłaty w terminie spowoduje utratę wpłaconego wadium. Na jakich zasadach komornicy sądowi sprzedają nieruchomości?

Za jaką kwotę nieruchomość może zostać sprzedana na licytacji?

Najniższa suma, za którą nieruchomość można nabyć na pierwszej licytacji, wynosi trzy czwarte sumy oszacowania. Taka jest wówczas cena wywołania. Jeśli pierwsza licytacja zakończy się bezskutecznie, może zostać zorganizowana druga licytacja. Podczas niej cena wywołania obniżana jest do dwóch trzecich sumy, na jaką nieruchomość została oszacowana.

Inne zasady obowiązują w przypadku uproszczonej egzekucji z nieruchomości. Komornik może sprzedać ją z wolnej ręki, niższa jest też cena wywołania w drugim terminie licytacji.


 Czy kupując nieruchomość od komornika nabywa się ją bez obciążeń? Co, jeśli z księgi wieczystej wynika, że nieruchomość obciążona jest hipotekami?

Nabywca kupuje w toku postępowania egzekucyjnego nieruchomość w zasadzie wolną od obciążeń, a więc także od hipotek. Jeśli poprzedni właściciel był zadłużony i na nieruchomości ustanowiono hipoteki, to nabywca, który kupił ją w toku postępowania egzekucyjnego, nie będzie miał problemu z ich wykreśleniem. Pozostaną w mocy jedynie służebność drogi koniecznej oraz służebność ustanowiona w związku z przekroczeniem granicy przy wznoszeniu budowli lub innego urządzenia. Pod pewnymi warunkami w mocy pozostaną też użytkowanie, służebności i prawa dożywotnika.


 Czy przed przystąpieniem do licytacji nieruchomości trzeba zapłacić wadium?

Tak, co do zasady, trzeba wpłacić rodzaj wadium, zwany rękojmią. Wynosi ona jedną dziesiątą kwoty, na jaką biegły wycenił wartość nieruchomości. Tym osobom, które nieruchomości nie wylicytują, rękojmia jest zwracana. Natomiast rękojmia uiszczona przez zwycięzcę licytacji zaliczana jest na poczet ceny. Rękojmi nie wpłaca się przy uproszczonej egzekucji z nieruchomości.


 Do kiedy nabywca musi zapłacić cenę?

Licytant, który w trakcie przetargu zaoferuje najwyższą cenę, uzyskuje tzw. przybicie. Jest to postanowienie wydawane przez sąd. Po jego uprawomocnieniu sąd wzywa licytanta, który uzyskał przybicie (nabywcę), aby w ciągu dwóch tygodni od otrzymania wezwania złożył na rachunek depozytowy sądu cenę nabycia, pomniejszoną o wpłaconą wcześniej rękojmię. Na wniosek nabywcy sąd może oznaczyć dłuższy termin uiszczenia ceny nabycia, nieprzekraczający jednak miesiąca. Inne zasady obowiązują przy uproszczonej egzekucji z nieruchomości.

Jeśli wygrywający licytację nie zapłaci ceny nabycia w terminie, to wpłacona rękojmia przepada.


 Od kiedy osoba, która wylicytowała nieruchomość, staje się jej właścicielem?

Po uprawomocnieniu się postanowienia o przysądzeniu własności. Takie postanowienie może zostać wydane po uprawomocnieniu się przybicia i wykonaniu przez nabywcę warunków licytacyjnych (czyli wpłaceniu ceny nabycia). Informację o tym, czy wydane postanowienie o przysądzeniu własności jest już prawomocne można uzyskać w sądzie, który je wydał. Prawomocne postanowienie o przysądzeniu własności jest też tytułem do ujawnienia na rzecz nabywcy prawa własności w katastrze nieruchomości oraz przez wpis w księdze wieczystej lub przez złożenie dokumentu do zbioru dokumentów.


 Czy komornik może sprzedać nieruchomość z wolnej ręki, bez organizowania licytacji?

Jest to możliwe, ale tylko w przypadku ściśle określonych nieruchomości. Chodzi tu przede wszystkim o niezabudowaną nieruchomość gruntową, która nie jest obciążona na rzecz osób trzecich.

Ponadto z wolnej ręki można też sprzedać niezabudowaną nieruchomość gruntową obciążoną na rzecz osób trzecich, oraz nieruchomość zabudowaną budynkiem mieszkalnym lub użytkowym, jeśli w chwili złożenia wniosku o wszczęcie egzekucji nie dokonano zawiadomienia o zakończeniu budowy. W przypadku tych nieruchomości jest jednak dodatkowy warunek - dłużnik nie zaskarżył oszacowania nieruchomości.

Wskazane nieruchomości komornik oferuje do sprzedaży z wolnej ręki, po cenie nie niższej niż wartość oszacowania. Wierzyciel i dłużnik powinni określić tryb wyszukania nabywcy. Jeśli tego nie zrobią, tryb ten ustala sąd.

Możliwość sprzedaży z wolnej ręki trwa tylko przez miesiąc od zakończenia opisu i oszacowania nieruchomości. Później można ją sprzedać tylko na licytacji.


 Na czym polega uproszczona egzekucja z nieruchomości?

W porównaniu ze zwykłą egzekucją z nieruchomości, uproszczona egzekucja charakteryzuje się następującymi cechami.

Po pierwsze, dotyczy tylko ściśle określonych nieruchomości: niezabudowanych nieruchomości gruntowych oraz nieruchomości zabudowanej budynkiem mieszkalnym lub użytkowym, jeśli w chwili złożenia wniosku o wszczęcie egzekucji nie dokonano zawiadomienia o zakończeniu budowy.

Po drugie, powinna ona przebiegać szybciej niż zwykła egzekucja - skróceniu uległo część terminów. Dotyczy to również terminu na zapłatę ceny! Przy uproszczonej egzekucji należy od razu po zakończeniu licytacji zapłacić jedną piątą ceny, a resztę do godziny dwunastej następnego dnia.

Po trzecie, stosuje się do niej przepisy dotyczące licytacji rzeczy ruchomych. Oznacza to, że cena wywołania w pierwszym terminie licytacji wynosi trzy czwarte sumy oszacowania, a w drugim terminie - już tylko połowę sumy oszacowania. Jest to więc niższa cena niż w przypadku zwykłej egzekucji z nieruchomości, gdzie cena wywołania w drugim terminie licytacji wynosi dwie trzecie sumy oszacowania. Przy uproszczonej egzekucji osoba chcąca licytować nie musi wpłacać rękojmi (wadium). Jeśli jednak wylicytuje nieruchomość i w terminie za nią nie zapłaci, to komornik ściągnie od niej kwotę odpowiadającą jednej dziesiątej wylicytowanej kwoty na pokrycie kosztów. Licytację prowadzi komornik.

Podstawa prawna: ustawa z dnia 17.11.1964 r. - Kodeks postępowania cywilnego (Dz. U. nr 43, poz. 296 ze zm.).

Obrazek

Źródło: „Gazeta Podatkowa" Nr 591 z dnia 2009-09-07,   2009.09.16

Zakup nieruchomości od komornika

Na licytacjach komorniczych można kupić nieruchomość za cenę niższą niż jej rynkowa wartość. Nabywca ma jednak stosunkowo mało czasu na uiszczenie ceny, a brak zapłaty w terminie spowoduje utratę wpłaconego wadium. Na jakich zasadach komornicy sądowi sprzedają nieruchomości?

Za jaką kwotę nieruchomość może zostać sprzedana na licytacji?

Najniższa suma, za którą nieruchomość można nabyć na pierwszej licytacji, wynosi trzy czwarte sumy oszacowania. Taka jest wówczas cena wywołania. Jeśli pierwsza licytacja zakończy się bezskutecznie, może zostać zorganizowana druga licytacja. Podczas niej cena wywołania obniżana jest do dwóch trzecich sumy, na jaką nieruchomość została oszacowana.

Inne zasady obowiązują w przypadku uproszczonej egzekucji z nieruchomości. Komornik może sprzedać ją z wolnej ręki, niższa jest też cena wywołania w drugim terminie licytacji.


 Czy kupując nieruchomość od komornika nabywa się ją bez obciążeń? Co, jeśli z księgi wieczystej wynika, że nieruchomość obciążona jest hipotekami?

Nabywca kupuje w toku postępowania egzekucyjnego nieruchomość w zasadzie wolną od obciążeń, a więc także od hipotek. Jeśli poprzedni właściciel był zadłużony i na nieruchomości ustanowiono hipoteki, to nabywca, który kupił ją w toku postępowania egzekucyjnego, nie będzie miał problemu z ich wykreśleniem. Pozostaną w mocy jedynie służebność drogi koniecznej oraz służebność ustanowiona w związku z przekroczeniem granicy przy wznoszeniu budowli lub innego urządzenia. Pod pewnymi warunkami w mocy pozostaną też użytkowanie, służebności i prawa dożywotnika.


 Czy przed przystąpieniem do licytacji nieruchomości trzeba zapłacić wadium?

Tak, co do zasady, trzeba wpłacić rodzaj wadium, zwany rękojmią. Wynosi ona jedną dziesiątą kwoty, na jaką biegły wycenił wartość nieruchomości. Tym osobom, które nieruchomości nie wylicytują, rękojmia jest zwracana. Natomiast rękojmia uiszczona przez zwycięzcę licytacji zaliczana jest na poczet ceny. Rękojmi nie wpłaca się przy uproszczonej egzekucji z nieruchomości.


 Do kiedy nabywca musi zapłacić cenę?

Licytant, który w trakcie przetargu zaoferuje najwyższą cenę, uzyskuje tzw. przybicie. Jest to postanowienie wydawane przez sąd. Po jego uprawomocnieniu sąd wzywa licytanta, który uzyskał przybicie (nabywcę), aby w ciągu dwóch tygodni od otrzymania wezwania złożył na rachunek depozytowy sądu cenę nabycia, pomniejszoną o wpłaconą wcześniej rękojmię. Na wniosek nabywcy sąd może oznaczyć dłuższy termin uiszczenia ceny nabycia, nieprzekraczający jednak miesiąca. Inne zasady obowiązują przy uproszczonej egzekucji z nieruchomości.

Jeśli wygrywający licytację nie zapłaci ceny nabycia w terminie, to wpłacona rękojmia przepada.


 Od kiedy osoba, która wylicytowała nieruchomość, staje się jej właścicielem?

Po uprawomocnieniu się postanowienia o przysądzeniu własności. Takie postanowienie może zostać wydane po uprawomocnieniu się przybicia i wykonaniu przez nabywcę warunków licytacyjnych (czyli wpłaceniu ceny nabycia). Informację o tym, czy wydane postanowienie o przysądzeniu własności jest już prawomocne można uzyskać w sądzie, który je wydał. Prawomocne postanowienie o przysądzeniu własności jest też tytułem do ujawnienia na rzecz nabywcy prawa własności w katastrze nieruchomości oraz przez wpis w księdze wieczystej lub przez złożenie dokumentu do zbioru dokumentów.


 Czy komornik może sprzedać nieruchomość z wolnej ręki, bez organizowania licytacji?

Jest to możliwe, ale tylko w przypadku ściśle określonych nieruchomości. Chodzi tu przede wszystkim o niezabudowaną nieruchomość gruntową, która nie jest obciążona na rzecz osób trzecich.

Ponadto z wolnej ręki można też sprzedać niezabudowaną nieruchomość gruntową obciążoną na rzecz osób trzecich, oraz nieruchomość zabudowaną budynkiem mieszkalnym lub użytkowym, jeśli w chwili złożenia wniosku o wszczęcie egzekucji nie dokonano zawiadomienia o zakończeniu budowy. W przypadku tych nieruchomości jest jednak dodatkowy warunek - dłużnik nie zaskarżył oszacowania nieruchomości.

Wskazane nieruchomości komornik oferuje do sprzedaży z wolnej ręki, po cenie nie niższej niż wartość oszacowania. Wierzyciel i dłużnik powinni określić tryb wyszukania nabywcy. Jeśli tego nie zrobią, tryb ten ustala sąd.

Możliwość sprzedaży z wolnej ręki trwa tylko przez miesiąc od zakończenia opisu i oszacowania nieruchomości. Później można ją sprzedać tylko na licytacji.


 Na czym polega uproszczona egzekucja z nieruchomości?

W porównaniu ze zwykłą egzekucją z nieruchomości, uproszczona egzekucja charakteryzuje się następującymi cechami.

Po pierwsze, dotyczy tylko ściśle określonych nieruchomości: niezabudowanych nieruchomości gruntowych oraz nieruchomości zabudowanej budynkiem mieszkalnym lub użytkowym, jeśli w chwili złożenia wniosku o wszczęcie egzekucji nie dokonano zawiadomienia o zakończeniu budowy.

Po drugie, powinna ona przebiegać szybciej niż zwykła egzekucja - skróceniu uległo część terminów. Dotyczy to również terminu na zapłatę ceny! Przy uproszczonej egzekucji należy od razu po zakończeniu licytacji zapłacić jedną piątą ceny, a resztę do godziny dwunastej następnego dnia.

Po trzecie, stosuje się do niej przepisy dotyczące licytacji rzeczy ruchomych. Oznacza to, że cena wywołania w pierwszym terminie licytacji wynosi trzy czwarte sumy oszacowania, a w drugim terminie - już tylko połowę sumy oszacowania. Jest to więc niższa cena niż w przypadku zwykłej egzekucji z nieruchomości, gdzie cena wywołania w drugim terminie licytacji wynosi dwie trzecie sumy oszacowania. Przy uproszczonej egzekucji osoba chcąca licytować nie musi wpłacać rękojmi (wadium). Jeśli jednak wylicytuje nieruchomość i w terminie za nią nie zapłaci, to komornik ściągnie od niej kwotę odpowiadającą jednej dziesiątej wylicytowanej kwoty na pokrycie kosztów. Licytację prowadzi komornik.

Podstawa prawna: ustawa z dnia 17.11.1964 r. - Kodeks postępowania cywilnego (Dz. U. nr 43, poz. 296 ze zm.).

Obrazek

Źródło: „Gazeta Podatkowa" Nr 591 z dnia 2009-09-07,   2009.09.16

Domeny dla agencji nieruchomości

Posiadanie domeny internetowej jest bardzo ważne w przypadku prowadzenia biura nieruchomości. Nie tylko pomaga klientom w odnalezieniu odpowiedniego pośrednika w obrocie nieruchomościami, ale również daje możliwość wyróżnienia się wśród licznej konkurencji.
Z jakich elementów zbudowana jest domena internetowa?
 
Domena internetowa to nic innego jak unikalny adres strony. Zbudowana jest z trzech części. Jej początek zazwyczaj stanowi skrót WWW (World Wide Web). Następnie po kropce znajduje się nazwa domeny. Nazwa jest jednym z elementów kształtujących tożsamość firmy. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest wykupienie domeny o identycznym brzmieniu co nazwa biura. Proces taki z pewnością pozytywnie wpłynie na rozpoznawalność prowadzonej działalności. Świadczyć będzie również o poważnym podejściu do budowania wizerunku firmy. Ostatnia część składowa domeny to tzw. rozszerzenie. Jest to skrót znajdujący się na końcu adresu WWW (np. .pl, .com, .eu). Coraz powszechniejszym zjawiskiem jest fakt, iż wiele osób poszukujących informacji o ofercie biur nieruchomości korzysta z Internetu. Dlatego posiadanie domeny internetowej przez firmy prowadzące działalność pośredniczącą w obrocie nieruchomościami wpływa na wzrost zaufania i popularności wśród swoich klientów.
 
Pamiętaj o odpowiednim rozszerzeniu
 
Rejestrując domenę agencji nieruchomości, warto zdecydować się na zakup pakietu domen z użyciem słów kluczowych oraz rozszerzeń związanych z profilem działalności. A więc warto zarejestrować domeny nie tylko z rozszerzeniem .pl, ale również globalne (np. .com, .info) i europejskie (.eu). Do najistotniejszych należą kombinacje z różnymi końcówkami, które dotyczą branży czy też zasięgu działań firmy (np. strona biura nieruchomości z Warszawy może posiadać kombinacje www.nieruchomosci.waw.pl, bądź www.biuro.realestate.pl). Warto również, by osoby prowadzące taką działalność zainwestowały w domeny z przed- i przyrostkami, określającymi płaszczyzny funkcjonowania (np. www.i-nieruchomosci.pl, www.nieruchomosci24.pl). Powyższy zestaw będzie odpowiedni w początkowej fazie promocji w Sieci.
 
Warto zarejestrować domenę z myślnikiem
 
Z marketingowego punktu widzenia nazwa domeny powinna być w miarę krótka, najlepiej jedno- ewentualnie dwuwyrazowa. Związane jest to z tym, że im prostsza domena, tym łatwiej użytkownicy ją zapamiętają. Prowadząc biuro nieruchomości, warto zastanowić się nad rejestracją domeny z użyciem myślnika. Popularność takich domen zaczęła wzrastać stosunkowo niedawno, więc w puli wolnych domen wciąż dostępna jest duża liczba atrakcyjnych nazw. W przypadku, kiedy nazwa domeny ma składać się z kilku słów, użycie w niej myślnika może okazać się bardzo korzystnym zabiegiem (np. zamiast www.agencjanieruchomosci.pl, warto zarejestrować domenę: www.agencja-nieruchomosci.pl). Oddzielenie słów bardzo korzystnie wpłynie na czytelność adresu internetowego. Należy zwrócić uwagę, że kontakt odbiorcy z adresem strony WWW (promowanym np. w Internecie lub na ulotkach) jest bardzo krótki. Dlatego ważne jest, aby domena była łatwa do odczytania. Potencjalnym klientom dużo łatwiej zapamiętać nazwę, która składa się ze słów klarownie oddzielonych myślnikiem.
 
Zabezpiecz się przed działaniem konkurencji
 
Obecnie większość osób otwierających działalność związaną z pośrednictwem w obrocie nieruchomościami już w fazie projektu rejestruje pakiet domen z nową nazwą. Jest to bardzo rozsądny zabieg, gdyż adres internetowy, kierujący do serwisu WWW z nazwą biura nieruchomości, to bardzo często podstawa wszelkich działań promocyjnych takich firm, nie tylko w Internecie. Warto więc zabezpieczyć się przed sytuacją, w której taki adres mógłby zostać wykorzystany, np. przez konkurencję. Dlatego już podczas przygotowań należy sprawdzić, czy wybrana nazwa działalności jest wolna. Jeśli tak, korzystny jest niezwłoczny jej zakup. Należy pamiętać, że rejestracja domen odbywa się na zasadzie „kto pierwszy, ten lepszy” i po zakończeniu projektu może się okazać, że domena jest już zajęta. Otwierając działalność w branży nieruchomości, warto pomyśleć także o zakupie nazw, które są „literówkami” domeny głównej, czyli najczęstszymi błędami w nazwie serwisu popełnianymi przez internautów podczas wpisywania go do przeglądarki internetowej. Zakup całego pakietu domen uchroni firmę przed działaniami związanymi z tzw. cybersquattingiem, czyli grabieżą domen. Posiadanie zestawu domen internetowych pozwoli przedsiębiorstwu zaoszczędzić czas i pieniądze, które straciłoby w związku z ewentualnym odkupieniem nazw. Zagwarantuje również, że pod adresem internetowym z użyciem nazwy biura nie znajdzie się serwis konkurencji lub niekorzystne dla niego treści.  
 
Zaskakująco niskie koszty
 
Zarejestrowanie kilku domen nie wiąże się z barierami finansowymi. Domeny w pierwszym roku użytkowania kosztują od kilku do kilkunastu złotych. Niektórzy usługodawcy (np. serwis nazwa.pl) oddają domeny do rocznego testowania nawet za darmo. W porównaniu do innych wydatków nawet niedużego biura nieruchomości koszty utrzymania całego pakietu domen w okresie roku są praktycznie nieodczuwalne. 
 
Promując stronę WWW, zdecyduj się na jedną domenę
 
Posiadając już pakiet domen, właściciel agencji nieruchomości powinien dokonać wyboru jednej charakterystycznej domeny i ograniczyć się do promowania jej od samego początku istnienia serwisu WWW. Jako domenę główną warto wybrać domenę z rozszerzeniem polskim, globalnym lub europejskim. Są to domeny obecnie najpopularniejsze w Polsce, a ze względu na rozszerzenie także najczęściej wpisywane przez internautów do internetowych przeglądarek. Następnym krokiem po wyborze domeny głównej jest skupienie się na jej promocji. Najskuteczniejszą i jednocześnie najprostszą formą rozpowszechnienia domeny jest umieszczenie jej na wszystkich materiałach reklamowych przedsiębiorstwa. Powinna znaleźć się zarówno na wizytówkach, papierze firmowym, jak i na szyldzie firmy, wszelkich reklamach zewnętrznych, prasowych oraz ogłoszeniach. Ponadto, dodatkowym zabiegiem, który warto zastosować, jest przekierowanie wszystkich posiadanych domen na jedną główną domenę. Promocja domeny głównej we wszystkich kanałach zwiększa jej rozpoznawalność, a co za tym idzie – także zainteresowanie biurem wśród potencjalnych klientów.
 
Wybierz sprawdzonego rejestratora
 
Kolejnym, bardzo istotnym aspektem jest wybór odpowiedniego rejestratora. Jest to usługodawca, który pośredniczy w sprzedaży domen pomiędzy użytkownikami Internetu a zarządcami poszczególnych końcówek. Taką firmą jest np. serwis nazwa.pl. Wybierając registrara, u którego dokonamy zakupu firmowych domen, warto zwrócić uwagę na jego pozycję na rynku oraz opinie dotychczasowych klientów, można poszukać ich np. na forach internetowych, blogach. Tylko najwięksi usługodawcy mogą zapewnić właściwe zabezpieczenie usług, a także odpowiedni poziom obsługi klienta. Warto zwrócić uwagę, czy rejestrator posiada akredytacje organizacji takich jak ICANN oraz czy ma zawartą umowę partnerską z EURid oraz NASK. Tylko firmy gwarantujące wysoką jakość oraz bezpieczeństwo usług, a także posiadające odpowiednie zaplecze techniczne, mogą dołączyć do grona akredytowanych rejestratorów domen.

 

 

Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości" nr 19/2009,   2009.10.26

Domeny dla agencji nieruchomości

Posiadanie domeny internetowej jest bardzo ważne w przypadku prowadzenia biura nieruchomości. Nie tylko pomaga klientom w odnalezieniu odpowiedniego pośrednika w obrocie nieruchomościami, ale również daje możliwość wyróżnienia się wśród licznej konkurencji.
Z jakich elementów zbudowana jest domena internetowa?
 
Domena internetowa to nic innego jak unikalny adres strony. Zbudowana jest z trzech części. Jej początek zazwyczaj stanowi skrót WWW (World Wide Web). Następnie po kropce znajduje się nazwa domeny. Nazwa jest jednym z elementów kształtujących tożsamość firmy. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest wykupienie domeny o identycznym brzmieniu co nazwa biura. Proces taki z pewnością pozytywnie wpłynie na rozpoznawalność prowadzonej działalności. Świadczyć będzie również o poważnym podejściu do budowania wizerunku firmy. Ostatnia część składowa domeny to tzw. rozszerzenie. Jest to skrót znajdujący się na końcu adresu WWW (np. .pl, .com, .eu). Coraz powszechniejszym zjawiskiem jest fakt, iż wiele osób poszukujących informacji o ofercie biur nieruchomości korzysta z Internetu. Dlatego posiadanie domeny internetowej przez firmy prowadzące działalność pośredniczącą w obrocie nieruchomościami wpływa na wzrost zaufania i popularności wśród swoich klientów.
 
Pamiętaj o odpowiednim rozszerzeniu
 
Rejestrując domenę agencji nieruchomości, warto zdecydować się na zakup pakietu domen z użyciem słów kluczowych oraz rozszerzeń związanych z profilem działalności. A więc warto zarejestrować domeny nie tylko z rozszerzeniem .pl, ale również globalne (np. .com, .info) i europejskie (.eu). Do najistotniejszych należą kombinacje z różnymi końcówkami, które dotyczą branży czy też zasięgu działań firmy (np. strona biura nieruchomości z Warszawy może posiadać kombinacje www.nieruchomosci.waw.pl, bądź www.biuro.realestate.pl). Warto również, by osoby prowadzące taką działalność zainwestowały w domeny z przed- i przyrostkami, określającymi płaszczyzny funkcjonowania (np. www.i-nieruchomosci.pl, www.nieruchomosci24.pl). Powyższy zestaw będzie odpowiedni w początkowej fazie promocji w Sieci.
 
Warto zarejestrować domenę z myślnikiem
 
Z marketingowego punktu widzenia nazwa domeny powinna być w miarę krótka, najlepiej jedno- ewentualnie dwuwyrazowa. Związane jest to z tym, że im prostsza domena, tym łatwiej użytkownicy ją zapamiętają. Prowadząc biuro nieruchomości, warto zastanowić się nad rejestracją domeny z użyciem myślnika. Popularność takich domen zaczęła wzrastać stosunkowo niedawno, więc w puli wolnych domen wciąż dostępna jest duża liczba atrakcyjnych nazw. W przypadku, kiedy nazwa domeny ma składać się z kilku słów, użycie w niej myślnika może okazać się bardzo korzystnym zabiegiem (np. zamiast www.agencjanieruchomosci.pl, warto zarejestrować domenę: www.agencja-nieruchomosci.pl). Oddzielenie słów bardzo korzystnie wpłynie na czytelność adresu internetowego. Należy zwrócić uwagę, że kontakt odbiorcy z adresem strony WWW (promowanym np. w Internecie lub na ulotkach) jest bardzo krótki. Dlatego ważne jest, aby domena była łatwa do odczytania. Potencjalnym klientom dużo łatwiej zapamiętać nazwę, która składa się ze słów klarownie oddzielonych myślnikiem.
 
Zabezpiecz się przed działaniem konkurencji
 
Obecnie większość osób otwierających działalność związaną z pośrednictwem w obrocie nieruchomościami już w fazie projektu rejestruje pakiet domen z nową nazwą. Jest to bardzo rozsądny zabieg, gdyż adres internetowy, kierujący do serwisu WWW z nazwą biura nieruchomości, to bardzo często podstawa wszelkich działań promocyjnych takich firm, nie tylko w Internecie. Warto więc zabezpieczyć się przed sytuacją, w której taki adres mógłby zostać wykorzystany, np. przez konkurencję. Dlatego już podczas przygotowań należy sprawdzić, czy wybrana nazwa działalności jest wolna. Jeśli tak, korzystny jest niezwłoczny jej zakup. Należy pamiętać, że rejestracja domen odbywa się na zasadzie „kto pierwszy, ten lepszy” i po zakończeniu projektu może się okazać, że domena jest już zajęta. Otwierając działalność w branży nieruchomości, warto pomyśleć także o zakupie nazw, które są „literówkami” domeny głównej, czyli najczęstszymi błędami w nazwie serwisu popełnianymi przez internautów podczas wpisywania go do przeglądarki internetowej. Zakup całego pakietu domen uchroni firmę przed działaniami związanymi z tzw. cybersquattingiem, czyli grabieżą domen. Posiadanie zestawu domen internetowych pozwoli przedsiębiorstwu zaoszczędzić czas i pieniądze, które straciłoby w związku z ewentualnym odkupieniem nazw. Zagwarantuje również, że pod adresem internetowym z użyciem nazwy biura nie znajdzie się serwis konkurencji lub niekorzystne dla niego treści.  
 
Zaskakująco niskie koszty
 
Zarejestrowanie kilku domen nie wiąże się z barierami finansowymi. Domeny w pierwszym roku użytkowania kosztują od kilku do kilkunastu złotych. Niektórzy usługodawcy (np. serwis nazwa.pl) oddają domeny do rocznego testowania nawet za darmo. W porównaniu do innych wydatków nawet niedużego biura nieruchomości koszty utrzymania całego pakietu domen w okresie roku są praktycznie nieodczuwalne. 
 
Promując stronę WWW, zdecyduj się na jedną domenę
 
Posiadając już pakiet domen, właściciel agencji nieruchomości powinien dokonać wyboru jednej charakterystycznej domeny i ograniczyć się do promowania jej od samego początku istnienia serwisu WWW. Jako domenę główną warto wybrać domenę z rozszerzeniem polskim, globalnym lub europejskim. Są to domeny obecnie najpopularniejsze w Polsce, a ze względu na rozszerzenie także najczęściej wpisywane przez internautów do internetowych przeglądarek. Następnym krokiem po wyborze domeny głównej jest skupienie się na jej promocji. Najskuteczniejszą i jednocześnie najprostszą formą rozpowszechnienia domeny jest umieszczenie jej na wszystkich materiałach reklamowych przedsiębiorstwa. Powinna znaleźć się zarówno na wizytówkach, papierze firmowym, jak i na szyldzie firmy, wszelkich reklamach zewnętrznych, prasowych oraz ogłoszeniach. Ponadto, dodatkowym zabiegiem, który warto zastosować, jest przekierowanie wszystkich posiadanych domen na jedną główną domenę. Promocja domeny głównej we wszystkich kanałach zwiększa jej rozpoznawalność, a co za tym idzie – także zainteresowanie biurem wśród potencjalnych klientów.
 
Wybierz sprawdzonego rejestratora
 
Kolejnym, bardzo istotnym aspektem jest wybór odpowiedniego rejestratora. Jest to usługodawca, który pośredniczy w sprzedaży domen pomiędzy użytkownikami Internetu a zarządcami poszczególnych końcówek. Taką firmą jest np. serwis nazwa.pl. Wybierając registrara, u którego dokonamy zakupu firmowych domen, warto zwrócić uwagę na jego pozycję na rynku oraz opinie dotychczasowych klientów, można poszukać ich np. na forach internetowych, blogach. Tylko najwięksi usługodawcy mogą zapewnić właściwe zabezpieczenie usług, a także odpowiedni poziom obsługi klienta. Warto zwrócić uwagę, czy rejestrator posiada akredytacje organizacji takich jak ICANN oraz czy ma zawartą umowę partnerską z EURid oraz NASK. Tylko firmy gwarantujące wysoką jakość oraz bezpieczeństwo usług, a także posiadające odpowiednie zaplecze techniczne, mogą dołączyć do grona akredytowanych rejestratorów domen.

 

 

Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości" nr 19/2009,   2009.10.26

Nieruchomości: Sztuka biurowa

Jest przeszklony, przypomina niekiedy dzieło sztuki i przykuwa uwagę. W dużym skrócie, właśnie tak powinien wyglądać dziś biurowiec. Na etapie projektowania elementem, który idzie w parze z użytecznością i funkcjonalnością, jest wygląd planowanego budynku.
Aby zobaczyć najbardziej okazałe biurowce trzeba zrobić wycieczkę po całym świecie. Stany Zjednoczone, Japonia, Egipt czy Norwegia, to przodujące kraje, gdzie można spotkać ciekawie zaprojektowane budynki. Mimo, że do tych najwyżej cenionych, jeszcze trochę nam w Polsce brakuje, widać zdecydowaną poprawę i coraz częściej w większych miastach powstają biurowce, które wzbudzają zainteresowanie.

Firma przy wyborze swojej siedziby kieruje się wieloma czynnikami, między innymi lokalizacją przyszłego biura i ceną wynajmowanej powierzchni. Jednak równie istotny jest wygląd budynku, w którym będą przyjmowani goście i współpracownicy.

Nic więc dziwnego, że nowopowstające biurowce coraz częściej przypominają niemal dzieła sztuki, zaprojektowane przez najlepsze biura architektoniczne. To co charakteryzuje chyba wszystkie obecnie realizowane projekty, to modernistyczna architektura, cechująca się lekką bryłą, otwartą przestrzenią, którą można dowolnie zagospodarować oraz szerokimi oknami wpuszczającymi dużo światła. Przeszklone klatki schodowe czy nawet całe elewacje w połączeniu z surowymi materiałami takim jak beton czy stal, podkreślają nowoczesny charakter stylizacji inwestycji.

Prestiżowe przeprowadzki
Przedsiębiorstwa coraz częściej zaczynają dostrzegać fakt, że biuro to swoista wizytówka, która świadczy o prestiżu i dostarcza korzyści wizerunkowych. To jak wygląda siedziba naszej firmy w dużym stopniu przekłada się na postrzeganie jej w oczach kontrahentów i potencjalnych klientów. 

Istnieje jeszcze wiele biurowców, wybudowanych w latach 80., które dziś straszą swoim wyglądem zewnętrznym i wewnętrznym. W każdym niemal mieście znajdą się przykłady, które odwzorowują styl budownictwa z czasów PRL-u. W Poznaniu reliktem poprzedniej dekady, który funkcjonuje do dziś jest budynek „Alfa”, stojący w centrum Poznania przy ul. św. Marcin. I pomimo tego, że większość z nich jest niemal w całości wynajęta, to zapotrzebowanie na biurowce najwyższej klasy będzie rosło. Wraz z rosnąca pozycją Polski na arenie międzynarodowej wiele korporacji otwiera u nas swoje oddziały i potrzebuje nowoczesnej powierzchni biurowej. Stąd tak ważne są inwestycje w lokale

komercyjne. – Mimo, że comiesięczny czynsz za wynajęcie biura jest niższy w starym niż w nowym biurowcu, to jednak udogodnienia jakie ze sobą niesie ten drugi są nieporównywalne, dlatego najemca dokładnie wie za co płaci. Liczące się na rynku firmy, nie będą mogły sobie pozwolić na przyjmowanie klientów i potencjalnych pracowników w mało reprezentatywnych budynkach, dlatego będą szukały biurowców o wysokim standardzie – przekonuje Maciej Modrowski, prezes spółki Górecka Projekt, realizujące w Poznaniu biurowiec klasy A Skalar Office Center.

Warszawa to niewątpliwie największe skupisko inwestycji komercyjnych w kraju. Jednak miasta takie jak Poznań, Wrocław czy Katowice prężnie zachęcają inwestorów do prowadzenia w nich swej działalności. Sprzyjające warunki inwestycyjne i gospodarcze to główny argument, w walce o krajowe i zagraniczne przedsiębiorstwa. Jednak bez zaplecza biurowo-handlowego walory te będą niewystarczające. Ważne jest aby wraz z rozwojem całych aglomeracji następował rozkwit nieruchomości komercyjnych. Niestety wciąż w wielu miastach odnotowuje się deficyt tego rodzaju inwestycji. Niewątpliwie na obecną sytuację wpłynęła recesja, która zatrzymała budowę wielu planowanych obiektów. Jednak część projektów mimo niesprzyjających warunków ekonomicznych, nadal jest realizowana. Przykładem może być Skalar Office Center budowany w Poznaniu, kompleks biurowy Reinhold Center w Katowicach czy Zebra Tower w Warszawie. Rezultaty te będzie można oglądać już w przyszłym roku.

Górecka Projekt

gk

Nieruchomości: Sztuka biurowa

Jest przeszklony, przypomina niekiedy dzieło sztuki i przykuwa uwagę. W dużym skrócie, właśnie tak powinien wyglądać dziś biurowiec. Na etapie projektowania elementem, który idzie w parze z użytecznością i funkcjonalnością, jest wygląd planowanego budynku.
Aby zobaczyć najbardziej okazałe biurowce trzeba zrobić wycieczkę po całym świecie. Stany Zjednoczone, Japonia, Egipt czy Norwegia, to przodujące kraje, gdzie można spotkać ciekawie zaprojektowane budynki. Mimo, że do tych najwyżej cenionych, jeszcze trochę nam w Polsce brakuje, widać zdecydowaną poprawę i coraz częściej w większych miastach powstają biurowce, które wzbudzają zainteresowanie.

Firma przy wyborze swojej siedziby kieruje się wieloma czynnikami, między innymi lokalizacją przyszłego biura i ceną wynajmowanej powierzchni. Jednak równie istotny jest wygląd budynku, w którym będą przyjmowani goście i współpracownicy.

Nic więc dziwnego, że nowopowstające biurowce coraz częściej przypominają niemal dzieła sztuki, zaprojektowane przez najlepsze biura architektoniczne. To co charakteryzuje chyba wszystkie obecnie realizowane projekty, to modernistyczna architektura, cechująca się lekką bryłą, otwartą przestrzenią, którą można dowolnie zagospodarować oraz szerokimi oknami wpuszczającymi dużo światła. Przeszklone klatki schodowe czy nawet całe elewacje w połączeniu z surowymi materiałami takim jak beton czy stal, podkreślają nowoczesny charakter stylizacji inwestycji.

Prestiżowe przeprowadzki
Przedsiębiorstwa coraz częściej zaczynają dostrzegać fakt, że biuro to swoista wizytówka, która świadczy o prestiżu i dostarcza korzyści wizerunkowych. To jak wygląda siedziba naszej firmy w dużym stopniu przekłada się na postrzeganie jej w oczach kontrahentów i potencjalnych klientów. 

Istnieje jeszcze wiele biurowców, wybudowanych w latach 80., które dziś straszą swoim wyglądem zewnętrznym i wewnętrznym. W każdym niemal mieście znajdą się przykłady, które odwzorowują styl budownictwa z czasów PRL-u. W Poznaniu reliktem poprzedniej dekady, który funkcjonuje do dziś jest budynek „Alfa”, stojący w centrum Poznania przy ul. św. Marcin. I pomimo tego, że większość z nich jest niemal w całości wynajęta, to zapotrzebowanie na biurowce najwyższej klasy będzie rosło. Wraz z rosnąca pozycją Polski na arenie międzynarodowej wiele korporacji otwiera u nas swoje oddziały i potrzebuje nowoczesnej powierzchni biurowej. Stąd tak ważne są inwestycje w lokale

komercyjne. – Mimo, że comiesięczny czynsz za wynajęcie biura jest niższy w starym niż w nowym biurowcu, to jednak udogodnienia jakie ze sobą niesie ten drugi są nieporównywalne, dlatego najemca dokładnie wie za co płaci. Liczące się na rynku firmy, nie będą mogły sobie pozwolić na przyjmowanie klientów i potencjalnych pracowników w mało reprezentatywnych budynkach, dlatego będą szukały biurowców o wysokim standardzie – przekonuje Maciej Modrowski, prezes spółki Górecka Projekt, realizujące w Poznaniu biurowiec klasy A Skalar Office Center.

Warszawa to niewątpliwie największe skupisko inwestycji komercyjnych w kraju. Jednak miasta takie jak Poznań, Wrocław czy Katowice prężnie zachęcają inwestorów do prowadzenia w nich swej działalności. Sprzyjające warunki inwestycyjne i gospodarcze to główny argument, w walce o krajowe i zagraniczne przedsiębiorstwa. Jednak bez zaplecza biurowo-handlowego walory te będą niewystarczające. Ważne jest aby wraz z rozwojem całych aglomeracji następował rozkwit nieruchomości komercyjnych. Niestety wciąż w wielu miastach odnotowuje się deficyt tego rodzaju inwestycji. Niewątpliwie na obecną sytuację wpłynęła recesja, która zatrzymała budowę wielu planowanych obiektów. Jednak część projektów mimo niesprzyjających warunków ekonomicznych, nadal jest realizowana. Przykładem może być Skalar Office Center budowany w Poznaniu, kompleks biurowy Reinhold Center w Katowicach czy Zebra Tower w Warszawie. Rezultaty te będzie można oglądać już w przyszłym roku.

Górecka Projekt

gk

Jaki program zastąpi "Rodzinę"?

Rządowy program "Rodzina na swoim", polegający na finansowym wsparciu w zakupie własnego mieszkania, od początku roku wprowadza trochę zamieszania na rynku. O programie mówi się nieustannie w różnych środowiskach. Ostatnio zrobiło się o nim jeszcze głośniej za sprawą planów rządu dotyczących objęcia dopłatami do oprocentowania kredytów singli oraz okresowego wyłączenia z programu mieszkań z rynku wtórnego. Okazuje się, że to nie jedyne zmiany w budownictwie mieszkaniowym, nad jakimi pracuje Ministerstwo Infrastruktury.

Single wykluczeni z programu

Z informacji uzyskanych przez "Gazetę Wyborczą" wynika, że rząd planuje rozszerzyć grupę beneficjentów "programu z dopłatami" o osoby samotne. Dyskusja na ten temat trwała już od jakiegoś czasu, a opinie były bardzo rozbieżne. Sprawa nie jest bowiem taka prosta. Głównym celem programu jest pomoc rodzinom w uzyskaniu własnego mieszkania. Stabilne i dobre warunki mieszkaniowe pozytywnie wpływają na rozwój rodziny, co w przypadku współczesnego problemu starzejącego się społeczeństwa jest niezwykle istotne. Z tego punktu widzenia zasadne jest więc wyłączenie grupy singli z programu. Z drugiej jednak strony powstaje pytanie: dlaczego osoby samotne mają napotykać na kolejną barierę i czuć się zmarginalizowane?

Rozszerzenie grupy kredytobiorców mogących skorzystać z dopłat do oprocentowania kredytów wiąże się oczywiście z dodatkowymi wydatkami budżetu państwa. Jednak doskonale wiemy, że środki, którymi dysponuje państwo, w zdecydowanej większości pochodzą z danin publicznych. Za program płacą wszyscy podatnicy, również single, którzy nie korzystają z innych dóbr publicznych, np. przedszkoli, szkół. Dlaczego zatem nie mieliby skorzystać z programu rządowego "Rodzina na swoim?".

Racjonalne byłoby umożliwienie singlom dostępu do programu, jednak należałoby przeznaczyć dla nich mniejszą ilość pieniędzy (np. 30 proc. środków przeznaczonych na dany rok). Dominującą grupą byłyby więc małżeństwa oraz osoby samotnie wychowujące przynajmniej jedno małoletnie dziecko, dziecko - bez względu na jego wiek, na które pobierany jest zasiłek pielęgnacyjny oraz dziecko do ukończenia przez nie 25 roku życia, uczące się w szkołach.

Rodzina do lamusa, idzie nowe?

Pozostaje jeszcze kwestia wielkości mieszkania. Dopłatami objęta jest obecnie rata odsetkowa przypadająca na maksymalnie 50 mkw. powierzchni użytkowej mieszkania, przy czym powierzchnia kredytowanego lokalu nie może przekraczać 75 mkw. Czy takie same limity będą obowiązywały singli? Ministerstwo Infrastruktury (informacja z "Gazety Wyborczej" z 28 października 2009 r.) proponuje, by w przypadku tej grupy norma wynosiła 50 mkw., ale dopłata obejmowałaby maksymalnie 30 mkw. Specjalne progi dla osób samotnych są słuszne. Ich potrzeby względem powierzchni mieszkania są bowiem mniejsze niż w przypadku rodzin. Resort szykuje zmiany w programie "Rodzina na swoim", ale jednocześnie myśli już o jego likwidacji. Oczywiście nie tak od razu. Ma to nastąpić za minimum trzy lata. Nie wiadomo jednak, czy dopłaty będą systematycznie redukowane czy też wyznaczony zostanie termin, kiedy ustawa po prostu przestanie obowiązywać. Idea programu była dobra, jednak dość szybko przekonaliśmy się o jego niedoskonałości, kiedy to oferowane przez niektóre banki kredyty z dopłatą zaczęły być droższe od zwykłych kredytów. Rząd myśli już o nowych rozwiązaniach w budownictwie mieszkaniowym.

Państwo chce pomóc wynajmującym

Ministerstwo Infrastruktury, jak podaje "Gazeta Wyborcza", pracuje nad programem dotyczącym budowy mieszkań na wynajem. Deweloperzy mieliby budować lokale, do których można by wprowadzić się po zapłacie 30 proc. ceny mieszkania w formie zaliczki (nie zadatku, który przepada), a pozostała część spłaty mogłaby zostać rozłożona na co najmniej 10 lat. Resort chce też umożliwić blisko 80 tys. lokatorom wykup mieszkań w zasobie Towarzystw Budownictwa Społecznego i spółdzielni - tych, które sięgały po preferencyjny kredyt z Krajowego Funduszu Mieszkaniowego.

Rynek wynajmu mieszkań jest u nas słabo rozwinięty, więc pomysł przeznaczenia środków na rozwój tego segmentu wydaje się być bardzo dobry. Wynajem mieszkania z późniejszym jego zakupem rozwiązałby problem mieszkaniowy części społeczeństwa. Nie wiadomo jednak, jak bardzo rozszerzony miałby być program i czy budżet państwa będzie w stanie udźwignąć zamiary rządu. Najważniejsze, żeby nowe rozwiązanie zostało dopracowane. Najgorsza rzeczą jest bowiem wprowadzanie zmian w momencie, kiedy program nawet na dobre nie zaczął funkcjonować.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak

Analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl

Jaki program zastąpi "Rodzinę"?

Rządowy program "Rodzina na swoim", polegający na finansowym wsparciu w zakupie własnego mieszkania, od początku roku wprowadza trochę zamieszania na rynku. O programie mówi się nieustannie w różnych środowiskach. Ostatnio zrobiło się o nim jeszcze głośniej za sprawą planów rządu dotyczących objęcia dopłatami do oprocentowania kredytów singli oraz okresowego wyłączenia z programu mieszkań z rynku wtórnego. Okazuje się, że to nie jedyne zmiany w budownictwie mieszkaniowym, nad jakimi pracuje Ministerstwo Infrastruktury.

Single wykluczeni z programu

Z informacji uzyskanych przez "Gazetę Wyborczą" wynika, że rząd planuje rozszerzyć grupę beneficjentów "programu z dopłatami" o osoby samotne. Dyskusja na ten temat trwała już od jakiegoś czasu, a opinie były bardzo rozbieżne. Sprawa nie jest bowiem taka prosta. Głównym celem programu jest pomoc rodzinom w uzyskaniu własnego mieszkania. Stabilne i dobre warunki mieszkaniowe pozytywnie wpływają na rozwój rodziny, co w przypadku współczesnego problemu starzejącego się społeczeństwa jest niezwykle istotne. Z tego punktu widzenia zasadne jest więc wyłączenie grupy singli z programu. Z drugiej jednak strony powstaje pytanie: dlaczego osoby samotne mają napotykać na kolejną barierę i czuć się zmarginalizowane?

Rozszerzenie grupy kredytobiorców mogących skorzystać z dopłat do oprocentowania kredytów wiąże się oczywiście z dodatkowymi wydatkami budżetu państwa. Jednak doskonale wiemy, że środki, którymi dysponuje państwo, w zdecydowanej większości pochodzą z danin publicznych. Za program płacą wszyscy podatnicy, również single, którzy nie korzystają z innych dóbr publicznych, np. przedszkoli, szkół. Dlaczego zatem nie mieliby skorzystać z programu rządowego "Rodzina na swoim?".

Racjonalne byłoby umożliwienie singlom dostępu do programu, jednak należałoby przeznaczyć dla nich mniejszą ilość pieniędzy (np. 30 proc. środków przeznaczonych na dany rok). Dominującą grupą byłyby więc małżeństwa oraz osoby samotnie wychowujące przynajmniej jedno małoletnie dziecko, dziecko - bez względu na jego wiek, na które pobierany jest zasiłek pielęgnacyjny oraz dziecko do ukończenia przez nie 25 roku życia, uczące się w szkołach.

Rodzina do lamusa, idzie nowe?

Pozostaje jeszcze kwestia wielkości mieszkania. Dopłatami objęta jest obecnie rata odsetkowa przypadająca na maksymalnie 50 mkw. powierzchni użytkowej mieszkania, przy czym powierzchnia kredytowanego lokalu nie może przekraczać 75 mkw. Czy takie same limity będą obowiązywały singli? Ministerstwo Infrastruktury (informacja z "Gazety Wyborczej" z 28 października 2009 r.) proponuje, by w przypadku tej grupy norma wynosiła 50 mkw., ale dopłata obejmowałaby maksymalnie 30 mkw. Specjalne progi dla osób samotnych są słuszne. Ich potrzeby względem powierzchni mieszkania są bowiem mniejsze niż w przypadku rodzin. Resort szykuje zmiany w programie "Rodzina na swoim", ale jednocześnie myśli już o jego likwidacji. Oczywiście nie tak od razu. Ma to nastąpić za minimum trzy lata. Nie wiadomo jednak, czy dopłaty będą systematycznie redukowane czy też wyznaczony zostanie termin, kiedy ustawa po prostu przestanie obowiązywać. Idea programu była dobra, jednak dość szybko przekonaliśmy się o jego niedoskonałości, kiedy to oferowane przez niektóre banki kredyty z dopłatą zaczęły być droższe od zwykłych kredytów. Rząd myśli już o nowych rozwiązaniach w budownictwie mieszkaniowym.

Państwo chce pomóc wynajmującym

Ministerstwo Infrastruktury, jak podaje "Gazeta Wyborcza", pracuje nad programem dotyczącym budowy mieszkań na wynajem. Deweloperzy mieliby budować lokale, do których można by wprowadzić się po zapłacie 30 proc. ceny mieszkania w formie zaliczki (nie zadatku, który przepada), a pozostała część spłaty mogłaby zostać rozłożona na co najmniej 10 lat. Resort chce też umożliwić blisko 80 tys. lokatorom wykup mieszkań w zasobie Towarzystw Budownictwa Społecznego i spółdzielni - tych, które sięgały po preferencyjny kredyt z Krajowego Funduszu Mieszkaniowego.

Rynek wynajmu mieszkań jest u nas słabo rozwinięty, więc pomysł przeznaczenia środków na rozwój tego segmentu wydaje się być bardzo dobry. Wynajem mieszkania z późniejszym jego zakupem rozwiązałby problem mieszkaniowy części społeczeństwa. Nie wiadomo jednak, jak bardzo rozszerzony miałby być program i czy budżet państwa będzie w stanie udźwignąć zamiary rządu. Najważniejsze, żeby nowe rozwiązanie zostało dopracowane. Najgorsza rzeczą jest bowiem wprowadzanie zmian w momencie, kiedy program nawet na dobre nie zaczął funkcjonować.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak

Analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl

Oszczędny dom Kowalskiego

Dom energooszczędny to już standard i to nie tylko z powodu potrzeby spełniania norm unijnych by ograniczyć emisje dwutlenku węgla, ale jest to również standard w kontekście nieustannego wzrostu cen prądu. Wymiar proekologiczny i finansowy to już nierozerwalny duet.

Po pierwsze projekt

Oszczędności przy budowie domu należy rozpocząć od energooszczędnego projektu domu. Koniecznie trzeba uwzględnić w projekcie by budynek zużywał mniej niż 70 kWh/m2/rok. Ważne jest zarówno usytuowanie budynku na działce, bryła budynku, planowany układ pomieszczeń, a także termoizolacja okienna i drzwiowa, system ogrzewania, system wentylacyjny oraz przegrody budowlane. To wszystko po to by eksploatacja budynku była tańsza przy mniejszych stratach ciepła. Ważne jest także zastosowanie energooszczędnych materiałów i technologii np. budowa w technologii prefabrykowanego szkieletu.

Otwierają się również nowe możliwości dofinansowania odnawialnych źródeł energii dla osób indywidualnych, którym naprzeciw wychodzi Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W 2008 r. po raz pierwszy w swojej historii rozpoczął on finansowanie inwestycji osób indywidualnych w sposób pośredni poprzez współpracę z samorządami, przedsiębiorstwami, związkami międzygminnymi. Do tej pory NFOŚiGW podpisał pięć umów tzw. hurtowych, na dostawę urządzeń i instalację baterii oraz kolektorów słonecznych dla 16 tys. budynków i domów mieszkalnych.

OZE jak RnS

Pod koniec 2010 r. należy spodziewać się nowego, taniego i ekologicznego produktu bankowego bezpośrednio skierowanego do rodziny Kowalskich, który będzie oferowany przez sieć banków. - Kredyt preferencyjny będzie dedykowany dopłatom do zakupu kolektorów słonecznych. Wkład NFOŚiGW przewidziany jest na poziomie ok. 30 proc.. - mówi Witold Maziarz, rzecznik prasowy NFOŚiGW - Obecnie trwają rozmowy ze Związkiem Banków Polskich nad opracowaniem stosownej umowy. Łącznie na realizacje inwestycji w odnawialne źródła energii do 2013 roku przewidziany jest budżet przekraczający 2,5 mld zł.

- Nowy instrument dofinansowania OZE zwiększy zainteresowanie projektowaniem i budową domu z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii, co będzie wpływać korzystnie zarówno na portfele i zdrowie inwestorów. Kredyt z dopłatami do OZE może się cieszyć podobnym lub równym zainteresowaniem jak kredyt preferencyjny "Rodzina na Swoim" - prognozuje Anna Macina specjalista ds. marketingu firmy architektonicznej ARCHETON Sp. z o.o.

Obecnie dostępnym instrumentem finansowania jest kredyt preferencyjny Banku Ochrony Środowiska, którego oprocentowanie wynosi ok. 2 proc.. Środki pieniężne pochodzą z Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, zatem w każdym z województw warunki uzyskania kredytu mogą nieznacznie się różnić. Przed uzyskaniem kredytu wniosek o skorzystanie z niego opiniuje WFOŚiGW. Okres kredytowania wynosi do 4 lat, a maksymalny okres realizacji inwestycji do 6 miesięcy

Inwestycja w ekologię

Przedmiotem kredytowania w ramach Odnawialnych Źródeł Energii (OZE) jest zakup i instalacja baterii oraz kolektorów słonecznych (bez kotłowni) o mocy nie większej niż 10 kW, urządzeń i systemów grzewczych z zastosowaniem pomp ciepła, o mocy nie wyższej niż 60 kW, urządzeń wykorzystujących ciepło odpadowe oraz przyłącza indywidualnych odbiorców do sieci geotermalnej. Na przykład górale mogą sfinansować wpięcie do Geotermii Podhalańskiej, spółki energetycznej pozyskującej ciepło dla odbiorców indywidualnych z wód geotermalnych.

Pompy ciepła ogrzewają dom ciepłem pobieranym z otoczenia np. z gruntu, zbiorników wodnych czy powietrza. Kolektory słoneczne zamieniają promienie słoneczne na ciepło. Również kotły na paliwa odnawialne podlegają dopłacie. Paliwem odnawialnym jest drewno opałowe i jego odpady w postaci naturalnej tj. kora, wióry, trociny, lub przetworzonej, tj. brykiety, pelety. Biomasą może być również wiklina, słoma oraz wierzba. Ciepło w domu zapewni również kominek z płaszczem wodnym, który ogrzewa wodę do mycia i do instalacji CO. Wsparcie finansowe możemy również otrzymać na ekologiczną przydomową oczyszczalnię ścieków, która jest też tańsza niż utrzymanie bezodpływowego zbiornika (szamba).

INTERIA.PL/materiały prasowe

Oszczędny dom Kowalskiego

Dom energooszczędny to już standard i to nie tylko z powodu potrzeby spełniania norm unijnych by ograniczyć emisje dwutlenku węgla, ale jest to również standard w kontekście nieustannego wzrostu cen prądu. Wymiar proekologiczny i finansowy to już nierozerwalny duet.

Po pierwsze projekt

Oszczędności przy budowie domu należy rozpocząć od energooszczędnego projektu domu. Koniecznie trzeba uwzględnić w projekcie by budynek zużywał mniej niż 70 kWh/m2/rok. Ważne jest zarówno usytuowanie budynku na działce, bryła budynku, planowany układ pomieszczeń, a także termoizolacja okienna i drzwiowa, system ogrzewania, system wentylacyjny oraz przegrody budowlane. To wszystko po to by eksploatacja budynku była tańsza przy mniejszych stratach ciepła. Ważne jest także zastosowanie energooszczędnych materiałów i technologii np. budowa w technologii prefabrykowanego szkieletu.

Otwierają się również nowe możliwości dofinansowania odnawialnych źródeł energii dla osób indywidualnych, którym naprzeciw wychodzi Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W 2008 r. po raz pierwszy w swojej historii rozpoczął on finansowanie inwestycji osób indywidualnych w sposób pośredni poprzez współpracę z samorządami, przedsiębiorstwami, związkami międzygminnymi. Do tej pory NFOŚiGW podpisał pięć umów tzw. hurtowych, na dostawę urządzeń i instalację baterii oraz kolektorów słonecznych dla 16 tys. budynków i domów mieszkalnych.

OZE jak RnS

Pod koniec 2010 r. należy spodziewać się nowego, taniego i ekologicznego produktu bankowego bezpośrednio skierowanego do rodziny Kowalskich, który będzie oferowany przez sieć banków. - Kredyt preferencyjny będzie dedykowany dopłatom do zakupu kolektorów słonecznych. Wkład NFOŚiGW przewidziany jest na poziomie ok. 30 proc.. - mówi Witold Maziarz, rzecznik prasowy NFOŚiGW - Obecnie trwają rozmowy ze Związkiem Banków Polskich nad opracowaniem stosownej umowy. Łącznie na realizacje inwestycji w odnawialne źródła energii do 2013 roku przewidziany jest budżet przekraczający 2,5 mld zł.

- Nowy instrument dofinansowania OZE zwiększy zainteresowanie projektowaniem i budową domu z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii, co będzie wpływać korzystnie zarówno na portfele i zdrowie inwestorów. Kredyt z dopłatami do OZE może się cieszyć podobnym lub równym zainteresowaniem jak kredyt preferencyjny "Rodzina na Swoim" - prognozuje Anna Macina specjalista ds. marketingu firmy architektonicznej ARCHETON Sp. z o.o.

Obecnie dostępnym instrumentem finansowania jest kredyt preferencyjny Banku Ochrony Środowiska, którego oprocentowanie wynosi ok. 2 proc.. Środki pieniężne pochodzą z Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, zatem w każdym z województw warunki uzyskania kredytu mogą nieznacznie się różnić. Przed uzyskaniem kredytu wniosek o skorzystanie z niego opiniuje WFOŚiGW. Okres kredytowania wynosi do 4 lat, a maksymalny okres realizacji inwestycji do 6 miesięcy

Inwestycja w ekologię

Przedmiotem kredytowania w ramach Odnawialnych Źródeł Energii (OZE) jest zakup i instalacja baterii oraz kolektorów słonecznych (bez kotłowni) o mocy nie większej niż 10 kW, urządzeń i systemów grzewczych z zastosowaniem pomp ciepła, o mocy nie wyższej niż 60 kW, urządzeń wykorzystujących ciepło odpadowe oraz przyłącza indywidualnych odbiorców do sieci geotermalnej. Na przykład górale mogą sfinansować wpięcie do Geotermii Podhalańskiej, spółki energetycznej pozyskującej ciepło dla odbiorców indywidualnych z wód geotermalnych.

Pompy ciepła ogrzewają dom ciepłem pobieranym z otoczenia np. z gruntu, zbiorników wodnych czy powietrza. Kolektory słoneczne zamieniają promienie słoneczne na ciepło. Również kotły na paliwa odnawialne podlegają dopłacie. Paliwem odnawialnym jest drewno opałowe i jego odpady w postaci naturalnej tj. kora, wióry, trociny, lub przetworzonej, tj. brykiety, pelety. Biomasą może być również wiklina, słoma oraz wierzba. Ciepło w domu zapewni również kominek z płaszczem wodnym, który ogrzewa wodę do mycia i do instalacji CO. Wsparcie finansowe możemy również otrzymać na ekologiczną przydomową oczyszczalnię ścieków, która jest też tańsza niż utrzymanie bezodpływowego zbiornika (szamba).

INTERIA.PL/materiały prasowe

Finansowanie inwestycji mieszkaniowych

REAS przeprowadził badanie sposobu finansowania inwestycji wielorodzinnych budowanych i sprzedawanych w sześciu głównych polskich miastach.
Zmiana polityki kredytowania inwestycji deweloperskich przez banki, która nastąpiła w Polsce w IV kwartale 2008 roku istotnie wpłynęła na sytuację firm w całym sektorze. Wobec zahamowania sprzedaży i braku zainteresowania zakupami ze strony funduszy typu private equity wsparcie kredytami bankowymi było i jest dla wielu firm nadzieją na rozwiązanie problemu braku płynności.

W dyskusjach ekspertów, w tym także bankowców, na temat sytuacji w sektorze pojawiają się bardzo zróżnicowane opinie dotyczące obecnej skali finansowania bankowego dla firm deweloperskich. Dominuje w nich przekonanie, że firmy korzystające z kredytów są w zdecydowanej mniejszości.  Aby zweryfikować te opinie, firma REAS przeprowadziła w maju 2009 r. badanie sposobu finansowania inwestycji wielorodzinnych budowanych i sprzedawanych w sześciu głównych polskich miastach: Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, Łodzi oraz Trójmieście.

Badanie obala mit o bardzo niskiej liczbie przedsięwzięć mieszkaniowych realizowanych z udziałem finansowania bankowego. Spośród wielorodzinnych inwestycji mieszkaniowych, znajdujących się w realizacji w maju 2009 r. większość (55%) jest budowana z udziałem finansowania kredytem bankowym. Odsetek ten będzie jeszcze wyższy, jeżeli weźmiemy pod uwagę liczbę mieszkań oraz wartość realizowanych inwestycji, gdyż przy pomocy kredytu bankowego finansowane są inwestycje większe oraz oferowane w wyższych cenach niż przeciętne dla rynku. Dla przykładu udział procentowy liczby mieszkań w inwestycjach współfinansowanych przez banki wynosi w skali wszystkich badanych miast 69%.

Uderzająca jest różnica w podejściu do kwestii finansowania pomiędzy Krakowem i Poznaniem. Poznań jest miastem o najwyższym odsetku inwestycji korzystających z finansowania bankowego: 73%. Sytuacja w Poznaniu jest skrajnie różna od tej w Krakowie. Można postawić hipotezę, że po dość trudnej sytuacji w okresie 2002-2004 inwestorzy poznańscy ostrożniej planują swoje przedsięwzięcia i starają się unikać rozpoczynania inwestycji bez zapewnionego finansowania bankowego. W Krakowie aż 68% (80) analizowanych inwestycji budowanych jest bez udziału kredytów.

Zdecydowanym liderem pod względem liczby udzielonych kredytów inwestycyjnych jest PKO BP, który kredytuje 33% spośród tych analizowanych inwestycji, w których w badaniu udzielono odpowiedzi o nazwę banku. Znajdujący się na drugim miejscu BZ WBK udzielił przeszło dwukrotnie mniej kredytów (14%). Na kolejnych pozycjach znalazły się BRE Bank Hipoteczny (6,3%), Pekao SA (6%), Bank Millennium (5,5%) i Raiffeisen Bank Polska (5%).

Wyniki badania potwierdzają wcześniejsze hipotezy, że jeśli restrykcyjna polityka banków w odniesieniu do deweloperów utrzyma się w najbliższych kilku kwartałach, zahamowanie nowych inwestycji będzie miało także długotrwały charakter. – mówi Kazimierz Kirejczyk, Prezes REAS

Źródło: REAS

Finansowanie inwestycji mieszkaniowych

REAS przeprowadził badanie sposobu finansowania inwestycji wielorodzinnych budowanych i sprzedawanych w sześciu głównych polskich miastach.
Zmiana polityki kredytowania inwestycji deweloperskich przez banki, która nastąpiła w Polsce w IV kwartale 2008 roku istotnie wpłynęła na sytuację firm w całym sektorze. Wobec zahamowania sprzedaży i braku zainteresowania zakupami ze strony funduszy typu private equity wsparcie kredytami bankowymi było i jest dla wielu firm nadzieją na rozwiązanie problemu braku płynności.

W dyskusjach ekspertów, w tym także bankowców, na temat sytuacji w sektorze pojawiają się bardzo zróżnicowane opinie dotyczące obecnej skali finansowania bankowego dla firm deweloperskich. Dominuje w nich przekonanie, że firmy korzystające z kredytów są w zdecydowanej mniejszości.  Aby zweryfikować te opinie, firma REAS przeprowadziła w maju 2009 r. badanie sposobu finansowania inwestycji wielorodzinnych budowanych i sprzedawanych w sześciu głównych polskich miastach: Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, Łodzi oraz Trójmieście.

Badanie obala mit o bardzo niskiej liczbie przedsięwzięć mieszkaniowych realizowanych z udziałem finansowania bankowego. Spośród wielorodzinnych inwestycji mieszkaniowych, znajdujących się w realizacji w maju 2009 r. większość (55%) jest budowana z udziałem finansowania kredytem bankowym. Odsetek ten będzie jeszcze wyższy, jeżeli weźmiemy pod uwagę liczbę mieszkań oraz wartość realizowanych inwestycji, gdyż przy pomocy kredytu bankowego finansowane są inwestycje większe oraz oferowane w wyższych cenach niż przeciętne dla rynku. Dla przykładu udział procentowy liczby mieszkań w inwestycjach współfinansowanych przez banki wynosi w skali wszystkich badanych miast 69%.

Uderzająca jest różnica w podejściu do kwestii finansowania pomiędzy Krakowem i Poznaniem. Poznań jest miastem o najwyższym odsetku inwestycji korzystających z finansowania bankowego: 73%. Sytuacja w Poznaniu jest skrajnie różna od tej w Krakowie. Można postawić hipotezę, że po dość trudnej sytuacji w okresie 2002-2004 inwestorzy poznańscy ostrożniej planują swoje przedsięwzięcia i starają się unikać rozpoczynania inwestycji bez zapewnionego finansowania bankowego. W Krakowie aż 68% (80) analizowanych inwestycji budowanych jest bez udziału kredytów.

Zdecydowanym liderem pod względem liczby udzielonych kredytów inwestycyjnych jest PKO BP, który kredytuje 33% spośród tych analizowanych inwestycji, w których w badaniu udzielono odpowiedzi o nazwę banku. Znajdujący się na drugim miejscu BZ WBK udzielił przeszło dwukrotnie mniej kredytów (14%). Na kolejnych pozycjach znalazły się BRE Bank Hipoteczny (6,3%), Pekao SA (6%), Bank Millennium (5,5%) i Raiffeisen Bank Polska (5%).

Wyniki badania potwierdzają wcześniejsze hipotezy, że jeśli restrykcyjna polityka banków w odniesieniu do deweloperów utrzyma się w najbliższych kilku kwartałach, zahamowanie nowych inwestycji będzie miało także długotrwały charakter. – mówi Kazimierz Kirejczyk, Prezes REAS

Źródło: REAS

Inwestycje budowlane w III kwartale

TAI Sp. z o.o. podsumowała inwestycje budowlane ogłoszone w Polsce, w trzecim kwartale 2009 r. Wynika z niego, iż w Polsce w czołówce województw, które ogłaszały plany inwestycyjne znalazły się województwa mazowieckie i dolnośląskie.

W okresie od lipca do września b.r. w Polsce poinformowano o 1 255 planach inwestycyjnych z szeroko pojmowanej branży budowlanej (w tym znaczeniu, do branży budowlanej, zaliczone zostały inwestycje dotyczące: obiektów budowlanych, konstrukcji, drogownictwa, termomodernizacji, robót wodno-kanalizacyjnych, geodezji, geologii, kartografii i zagospodarowania przestrzennego, robót energoelektrycznych, oraz ciepłownictwa i gazu).

Z podsumowania trzeciego kwartału 2009 roku wynika, iż w okresie tym poinformowano o planach inwestycyjnych dotyczących przede wszystkim obiektów budowlanych (55,90% informacji). Na kolejnych miejscach znalazły się plany związane z drogownictwem (19,96% informacji), robotami energoelektrycznymi (11,89% informacji), ciepłownictwem i gazem (5,51% informacji) oraz robotami wodno-kanalizacyjnymi (4,14% informacji).

W okresie od lipca do września b.r. najwięcej planów inwestycyjnych ogłoszono w województwie mazowieckim (261 informacji – 11% inwestycji) oraz dolnośląskim (178 informacji – 8% inwestycji) i wielkopolskim (175 informacji – 8% inwestycji). Natomiast najmniej inwestycji zaplanowano w województwie opolskim (93 informacje – 4% inwestycji). Szczegółowe zestawienie rodzaju inwestycji z rozbiciem na poszczególne województwa znajduje się poniżej. Należy jednak wziąć pod uwagę, iż niektóre z zaplanowanych inwestycji są na tyle rozbudowane, że ich realizacja wykracza poza jedno województwo. W szczególności dotyczy to branży drogownictwa.

Województwo inwestycji – liczba ogłoszonych inwestycji

mazowieckie 11 %
dolnośląskie 8 %
wielkopolskie 8 %
śląskie 7 %
pomorskie 7 %
kujawsko-pomorskie 7 %
podkarpackie 6 %
małopolskie 6 %
zachodniopomorskie 6 %
świętokrzyskie 5 %
lubelskie 5 %
lubuskie 5 %
warmińsko-mazurskie 5 %
podlaskie 5 %
łódzkie 5 %
opolskie 4 %

Ze zgromadzonych danych wynika, że dwa województwa (mazowieckie, dolnośląskie i wielkopolskie) nie tylko zaplanowały rozpoczęcie największej liczby inwestycji budowlanych, ale również przodują, jeżeli chodzi o inwestycje w podbranży budowlana – obiekty. Dlatego też analizie podane zostały największe miasta tychże województw.

Warszawa – to miasto, w którym, w trzecim kwartale b.r. zaplanowano rozpoczęcie największej liczby inwestycji o charakterze użyteczności publicznej (33 inwestycje). Wśród nich wymienić należy budowę stadionu żużlowego, budowę Muzeum Ochoty, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, budowę Szpitala Południowego na Ursynowie oraz remonty szpitali i przebudowy dworców kolejowych. Ponadto w Warszawie ogłoszono plany 11 inwestycji mieszkaniowych. Poniżej szczegółowe dane dotyczące rodzajów obiektów, jakie zaplanowano wybudować w Warszawie.

Rodzaj obiektu – Liczba inwestycji

użyteczności publicznej 33
apartamenty / osiedla mieszkaniowe 11
handlowo-usługowe 9
biurowce 7
przemysłowe 7

Poznań – w trzecim kwartale 2009 roku w mieście tym głównie informowano o planach inwestycyjnych budowy obiektów użyteczności publicznej – 18 inwestycji. Między innymi, poinformowano o planach budowy Zachodniego Centrum Chorób Serca i Naczyń, remontach w ponad 150 placówkach oświatowych, budowie hoteli oraz budowie kolejnych centrów medycznych LUX MED. Zaplanowano również 10 inwestycji o charakterze mieszkaniowym. Poniżej szczegółowe dane dotyczące rodzajów obiektów, jakie zaplanowano wybudować w Poznaniu.

Rodzaj obiektu – liczba inwestycji

użyteczności publicznej 18
apartamenty / osiedla mieszkaniowe 10
przemysłowe 2
handlowo – usługowe 5
biurowce 4

Wrocław – od lipca do września 2009 roku w mieście tym głównie informowano o planach inwestycyjnych budowy obiektów użyteczności publicznej (szpitale, szkoły, obiekty sportowe) – 12 inwestycji. Wśród nich wymienić należy budowę szpitala na 500 łóżek, budowę nowej kliniki onkologii i hematologii dziecięcej oraz remont Dworca Głównego. Zaplanowano również 4 inwestycje o charakterze handlowo-usługowym. Poniżej szczegółowe dane dotyczące rodzajów obiektów, jakie zaplanowano wybudować we Wrocławiu.

Rodzaj obiektu – liczba inwestycji

użyteczności publicznej 12
handlowo – usługowe 4
przemysłowe 3
biurowce 3
apartamenty / osiedla mieszkaniowe 2

W branży drogownictwo, w trzecim kwartale 2009 roku najwięcej inwestycji zaplanowano w województwie mazowieckim (64 inwestycje), a najmniej w województwie opolskim (14 inwestycji) . Z analizy informacji wynika, że najwięcej planów inwestycyjnych od lipca do września 2009 roku ogłosiła Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, która w całym kraju poinformowała o 27 zamierzeniach. Szczegółowe zestawienie liczby zaplanowanych inwestycji drogowych z rozbiciem na poszczególne województwa znajduje się w tabeli poniżej.

Województwo inwestycji – liczba ogłoszonych inwestycji

mazowieckie 64
dolnośląskie 38
podkarpackie 33
pomorskie 29
śląskie 29
świętokrzyskie 29
małopolskie 28
wielkopolskie 28
kujawsko – pomorskie 26
lubuskie 26
lubelskie 25
zachodniopomorskie 23
łódzkie 22
warmińsko-mazurskie 22
podlaskie 17
opolskie 14

Raport dotyczący inwestycji budowlanych w Polsce powstał na podstawie informacji pozyskanych ze źródeł internetowych oraz z prasy

Źródło: TAI Sp. z o.o.

Inwestycje budowlane w III kwartale

TAI Sp. z o.o. podsumowała inwestycje budowlane ogłoszone w Polsce, w trzecim kwartale 2009 r. Wynika z niego, iż w Polsce w czołówce województw, które ogłaszały plany inwestycyjne znalazły się województwa mazowieckie i dolnośląskie.

W okresie od lipca do września b.r. w Polsce poinformowano o 1 255 planach inwestycyjnych z szeroko pojmowanej branży budowlanej (w tym znaczeniu, do branży budowlanej, zaliczone zostały inwestycje dotyczące: obiektów budowlanych, konstrukcji, drogownictwa, termomodernizacji, robót wodno-kanalizacyjnych, geodezji, geologii, kartografii i zagospodarowania przestrzennego, robót energoelektrycznych, oraz ciepłownictwa i gazu).

Z podsumowania trzeciego kwartału 2009 roku wynika, iż w okresie tym poinformowano o planach inwestycyjnych dotyczących przede wszystkim obiektów budowlanych (55,90% informacji). Na kolejnych miejscach znalazły się plany związane z drogownictwem (19,96% informacji), robotami energoelektrycznymi (11,89% informacji), ciepłownictwem i gazem (5,51% informacji) oraz robotami wodno-kanalizacyjnymi (4,14% informacji).

W okresie od lipca do września b.r. najwięcej planów inwestycyjnych ogłoszono w województwie mazowieckim (261 informacji – 11% inwestycji) oraz dolnośląskim (178 informacji – 8% inwestycji) i wielkopolskim (175 informacji – 8% inwestycji). Natomiast najmniej inwestycji zaplanowano w województwie opolskim (93 informacje – 4% inwestycji). Szczegółowe zestawienie rodzaju inwestycji z rozbiciem na poszczególne województwa znajduje się poniżej. Należy jednak wziąć pod uwagę, iż niektóre z zaplanowanych inwestycji są na tyle rozbudowane, że ich realizacja wykracza poza jedno województwo. W szczególności dotyczy to branży drogownictwa.

Województwo inwestycji – liczba ogłoszonych inwestycji

mazowieckie 11 %
dolnośląskie 8 %
wielkopolskie 8 %
śląskie 7 %
pomorskie 7 %
kujawsko-pomorskie 7 %
podkarpackie 6 %
małopolskie 6 %
zachodniopomorskie 6 %
świętokrzyskie 5 %
lubelskie 5 %
lubuskie 5 %
warmińsko-mazurskie 5 %
podlaskie 5 %
łódzkie 5 %
opolskie 4 %

Ze zgromadzonych danych wynika, że dwa województwa (mazowieckie, dolnośląskie i wielkopolskie) nie tylko zaplanowały rozpoczęcie największej liczby inwestycji budowlanych, ale również przodują, jeżeli chodzi o inwestycje w podbranży budowlana – obiekty. Dlatego też analizie podane zostały największe miasta tychże województw.

Warszawa – to miasto, w którym, w trzecim kwartale b.r. zaplanowano rozpoczęcie największej liczby inwestycji o charakterze użyteczności publicznej (33 inwestycje). Wśród nich wymienić należy budowę stadionu żużlowego, budowę Muzeum Ochoty, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, budowę Szpitala Południowego na Ursynowie oraz remonty szpitali i przebudowy dworców kolejowych. Ponadto w Warszawie ogłoszono plany 11 inwestycji mieszkaniowych. Poniżej szczegółowe dane dotyczące rodzajów obiektów, jakie zaplanowano wybudować w Warszawie.

Rodzaj obiektu – Liczba inwestycji

użyteczności publicznej 33
apartamenty / osiedla mieszkaniowe 11
handlowo-usługowe 9
biurowce 7
przemysłowe 7

Poznań – w trzecim kwartale 2009 roku w mieście tym głównie informowano o planach inwestycyjnych budowy obiektów użyteczności publicznej – 18 inwestycji. Między innymi, poinformowano o planach budowy Zachodniego Centrum Chorób Serca i Naczyń, remontach w ponad 150 placówkach oświatowych, budowie hoteli oraz budowie kolejnych centrów medycznych LUX MED. Zaplanowano również 10 inwestycji o charakterze mieszkaniowym. Poniżej szczegółowe dane dotyczące rodzajów obiektów, jakie zaplanowano wybudować w Poznaniu.

Rodzaj obiektu – liczba inwestycji

użyteczności publicznej 18
apartamenty / osiedla mieszkaniowe 10
przemysłowe 2
handlowo – usługowe 5
biurowce 4

Wrocław – od lipca do września 2009 roku w mieście tym głównie informowano o planach inwestycyjnych budowy obiektów użyteczności publicznej (szpitale, szkoły, obiekty sportowe) – 12 inwestycji. Wśród nich wymienić należy budowę szpitala na 500 łóżek, budowę nowej kliniki onkologii i hematologii dziecięcej oraz remont Dworca Głównego. Zaplanowano również 4 inwestycje o charakterze handlowo-usługowym. Poniżej szczegółowe dane dotyczące rodzajów obiektów, jakie zaplanowano wybudować we Wrocławiu.

Rodzaj obiektu – liczba inwestycji

użyteczności publicznej 12
handlowo – usługowe 4
przemysłowe 3
biurowce 3
apartamenty / osiedla mieszkaniowe 2

W branży drogownictwo, w trzecim kwartale 2009 roku najwięcej inwestycji zaplanowano w województwie mazowieckim (64 inwestycje), a najmniej w województwie opolskim (14 inwestycji) . Z analizy informacji wynika, że najwięcej planów inwestycyjnych od lipca do września 2009 roku ogłosiła Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, która w całym kraju poinformowała o 27 zamierzeniach. Szczegółowe zestawienie liczby zaplanowanych inwestycji drogowych z rozbiciem na poszczególne województwa znajduje się w tabeli poniżej.

Województwo inwestycji – liczba ogłoszonych inwestycji

mazowieckie 64
dolnośląskie 38
podkarpackie 33
pomorskie 29
śląskie 29
świętokrzyskie 29
małopolskie 28
wielkopolskie 28
kujawsko – pomorskie 26
lubuskie 26
lubelskie 25
zachodniopomorskie 23
łódzkie 22
warmińsko-mazurskie 22
podlaskie 17
opolskie 14

Raport dotyczący inwestycji budowlanych w Polsce powstał na podstawie informacji pozyskanych ze źródeł internetowych oraz z prasy

Źródło: TAI Sp. z o.o.

Najwięcej mieszkań oddają deweloperzy

Z analizy komunikatów GUS-u wynika, że okres styczeń-wrzesień 2009 jest znacznie lepszy pod względem liczby oddawanych do użytkowania mieszkań – o 6,7 proc. – w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku.
W przyszłości grozi nam jednak znaczne pogłębienie deficytu mieszkaniowego. Coraz bardziej widoczna staje się ograniczona aktywność inwestorów na rynku mieszkaniowym. Według danych podawanych przez GUS, od początku bieżącego roku liczba rozpoczynanych inwestycji mieszkaniowych spadła o prawie 1/4. Największy udział w przypadku powstawania nowych zasobów na rynku mieszkaniowym mają deweloperzy. Tworzą oni praktycznie połowę z ogólnej liczby mieszkań oddanych do użytkowania.
 
Od stycznia do września 2009 r. deweloperzy rozpoczęli budowę blisko 30 tys. nowych mieszkań. Jest to o 45,1 proc. mniej niż w 2008 r. Należy przy tym zwrócić także uwagę na równoległy spadek liczby wydanych pozwoleń na budowę (w porównaniu z rokiem ubiegłym – o 38,4 proc.). Jedynym segmentem budownictwa mieszkaniowego, w którym odnotowujemy wzrosty, jest budownictwo komunalne, społeczne czynszowe i zakładowe. Dynamika wzrostu dla tej grupy mieszkań wyniosła 20,6 proc. w porównaniu do okresu styczeń-wrzesień dla 2008 i 2009 r.
 

 

Źródło: GUS ,   29.10.2009

Najwięcej mieszkań oddają deweloperzy

Z analizy komunikatów GUS-u wynika, że okres styczeń-wrzesień 2009 jest znacznie lepszy pod względem liczby oddawanych do użytkowania mieszkań – o 6,7 proc. – w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku.
W przyszłości grozi nam jednak znaczne pogłębienie deficytu mieszkaniowego. Coraz bardziej widoczna staje się ograniczona aktywność inwestorów na rynku mieszkaniowym. Według danych podawanych przez GUS, od początku bieżącego roku liczba rozpoczynanych inwestycji mieszkaniowych spadła o prawie 1/4. Największy udział w przypadku powstawania nowych zasobów na rynku mieszkaniowym mają deweloperzy. Tworzą oni praktycznie połowę z ogólnej liczby mieszkań oddanych do użytkowania.
 
Od stycznia do września 2009 r. deweloperzy rozpoczęli budowę blisko 30 tys. nowych mieszkań. Jest to o 45,1 proc. mniej niż w 2008 r. Należy przy tym zwrócić także uwagę na równoległy spadek liczby wydanych pozwoleń na budowę (w porównaniu z rokiem ubiegłym – o 38,4 proc.). Jedynym segmentem budownictwa mieszkaniowego, w którym odnotowujemy wzrosty, jest budownictwo komunalne, społeczne czynszowe i zakładowe. Dynamika wzrostu dla tej grupy mieszkań wyniosła 20,6 proc. w porównaniu do okresu styczeń-wrzesień dla 2008 i 2009 r.
 

 

Źródło: GUS ,   29.10.2009

Londyńske biurowce odbijają od dna

Czynsze w najlepszych lokalizacjach są najniższe od 10 lat. W drugim półroczu 2010 roku rozpocznie się marsz cen w górę.
Z danych zebranych przez Cushman & Wakefield wynika, że na rynku nieruchomości biurowych w Londynie trzeci kwartał tego roku okazał się najlepszy od czasu upadku banku Lehman Brothers.

W ostatnich trzech miesiącach popyt na powierzchnię biurową na głównych rynkach brytyjskiej stolicy, czyli w dzielnicach West End, City oraz Docklands, wzrósł o 64 proc. i osiągnął poziom 172 tys. 800 mkw. - Tym samym był niemal trzy razy większy niż w I kwartale (66,5 tys. mkw.), kiedy to osiągnął najniższy obserwowany dotąd wynik - podkreślająanalitycy C&W.

Na wielkość popytu w dzielnicy City (125,4 tys. mkw.) decydujący wpływ miała transakcja najmu budynku biurowego Watermark Place (EC4) zawarta z japońskim bankiem Nomura. Dzięki temu zaobserwowany wynik jest wyższy od średniej kwartalnej z ostatnich 10 lat (106 tys. mkw.).

Do innych ważnych transakcji najmu w trzecim kwartale należy zaliczyć:

  • wynajęcie przez brytyjską spółkę Aberdeen Asset Management 6600 mkw. w wielofunkcyjnym budynku Bow Bells House (EC4),
  • pozyskanie 3.400 mkw. przez fundusz inwestycyjny Bain Capital w nowoczesnym budynku biurowym Devonshire House (W1),
  • wynajęcie przez firmę energetyczną EDF Energy 3400 mkw. w budynku handlowo-biurowym Cardinal Place, przy Victoria Street (SW1).

- W ostatnich trzech miesiącach można było zaobserwować wyraźną poprawę nastrojów na rynku, co znalazło odzwierciedlenie we wzroście aktywności najemców. To zwiększenie popytu przy ograniczonej planowanej podaży po 2010 r. świadczy o tym, że rynek najlepszych powierzchni znajduje się w dolnej fazie spadkowej cyklu i najgorsze ma już za sobą - podkreśla James Young, szef biura firmy Cushman & Wakefield w londyńskim City.

Według Cushman & Wakefield czynsze w najlepszych obiektach zaczną rosnąć w drugim półroczu 2010 r. A to pobudzi działalność wynajmujących i deweloperów, jednak dla najemców będzie oznaczać trudności w pozyskaniu powierzchni w najlepszych lokalizacjach, oferujących obecnie najniższe od 10 lat stawki czynszów.

- Dodatkowo w sytuacji, kiedy rynek zaczyna zmieniać się na korzyść wynajmującego, najemcy nie mogą już liczyć na tak hojne pakiety zachęt. - komentują autorzy opracowania.

Rynek wychodzi na prostą

Wzrost popytu i stabilne czynsze to sygnał, że londyński rynek biurowy zaczyna wychodzić z recesji. I to pomimo tego, że znów odnotowano wzrost podaży powierzchni biurowej. W centrum Londynu dostępnych jest obecnie 1 mln 858 tys. mkw. Osiem procent to powierzchnie niewynajęte. - To wielkość znacznie niższa od najwyższego poziomu obserwowanego na początku lat 90. i w latach 2003-2005 (w czerwcu 2004 r. wskaźnik wolnej powierzchni wyniósł 2.527.000 mkw.) - przypominają eksperci.

Wszystkie nowe inwestycje biurowe zostały wstrzymane, a w całym Londynie w III kwartale nie rozpoczęto żadnych znaczących projektów spekulacyjnych, co prowadzi do dalszego równoważenia popytu i podaży.

(MM)

Londyńske biurowce odbijają od dna

Londyńske biurowce odbijają od dna

Czynsze w najlepszych lokalizacjach są najniższe od 10 lat. W drugim półroczu 2010 roku rozpocznie się marsz cen w górę.
Z danych zebranych przez Cushman & Wakefield wynika, że na rynku nieruchomości biurowych w Londynie trzeci kwartał tego roku okazał się najlepszy od czasu upadku banku Lehman Brothers.

W ostatnich trzech miesiącach popyt na powierzchnię biurową na głównych rynkach brytyjskiej stolicy, czyli w dzielnicach West End, City oraz Docklands, wzrósł o 64 proc. i osiągnął poziom 172 tys. 800 mkw. - Tym samym był niemal trzy razy większy niż w I kwartale (66,5 tys. mkw.), kiedy to osiągnął najniższy obserwowany dotąd wynik - podkreślająanalitycy C&W.

Na wielkość popytu w dzielnicy City (125,4 tys. mkw.) decydujący wpływ miała transakcja najmu budynku biurowego Watermark Place (EC4) zawarta z japońskim bankiem Nomura. Dzięki temu zaobserwowany wynik jest wyższy od średniej kwartalnej z ostatnich 10 lat (106 tys. mkw.).

Do innych ważnych transakcji najmu w trzecim kwartale należy zaliczyć:

  • wynajęcie przez brytyjską spółkę Aberdeen Asset Management 6600 mkw. w wielofunkcyjnym budynku Bow Bells House (EC4),
  • pozyskanie 3.400 mkw. przez fundusz inwestycyjny Bain Capital w nowoczesnym budynku biurowym Devonshire House (W1),
  • wynajęcie przez firmę energetyczną EDF Energy 3400 mkw. w budynku handlowo-biurowym Cardinal Place, przy Victoria Street (SW1).

- W ostatnich trzech miesiącach można było zaobserwować wyraźną poprawę nastrojów na rynku, co znalazło odzwierciedlenie we wzroście aktywności najemców. To zwiększenie popytu przy ograniczonej planowanej podaży po 2010 r. świadczy o tym, że rynek najlepszych powierzchni znajduje się w dolnej fazie spadkowej cyklu i najgorsze ma już za sobą - podkreśla James Young, szef biura firmy Cushman & Wakefield w londyńskim City.

Według Cushman & Wakefield czynsze w najlepszych obiektach zaczną rosnąć w drugim półroczu 2010 r. A to pobudzi działalność wynajmujących i deweloperów, jednak dla najemców będzie oznaczać trudności w pozyskaniu powierzchni w najlepszych lokalizacjach, oferujących obecnie najniższe od 10 lat stawki czynszów.

- Dodatkowo w sytuacji, kiedy rynek zaczyna zmieniać się na korzyść wynajmującego, najemcy nie mogą już liczyć na tak hojne pakiety zachęt. - komentują autorzy opracowania.

Rynek wychodzi na prostą

Wzrost popytu i stabilne czynsze to sygnał, że londyński rynek biurowy zaczyna wychodzić z recesji. I to pomimo tego, że znów odnotowano wzrost podaży powierzchni biurowej. W centrum Londynu dostępnych jest obecnie 1 mln 858 tys. mkw. Osiem procent to powierzchnie niewynajęte. - To wielkość znacznie niższa od najwyższego poziomu obserwowanego na początku lat 90. i w latach 2003-2005 (w czerwcu 2004 r. wskaźnik wolnej powierzchni wyniósł 2.527.000 mkw.) - przypominają eksperci.

Wszystkie nowe inwestycje biurowe zostały wstrzymane, a w całym Londynie w III kwartale nie rozpoczęto żadnych znaczących projektów spekulacyjnych, co prowadzi do dalszego równoważenia popytu i podaży.

(MM)

Londyńske biurowce odbijają od dna

Transakcje na rynku nieruchomości – krótkie podsumowanie

Główny Urząd Statystyczny opublikował dane dotyczące zarejestrowanych notarialnie i objętych ewidencją statystyczną transakcji kupna/sprzedaży dokonanych na rynku nieruchomości w Polsce w 2008 roku. Dotyczą one zarówno lokali o różnym przeznaczeniu, od mieszkalnych po produkcyjne, jak również gruntów, budynków i nieruchomości zabudowanych. Zestawienie transakcji pozwala zapoznać się z aktywnością w poszczególnych obszarach życia gospodarczego i różnymi zjawiskami zachodzącymi na rynku nieruchomości w Polsce.
Z monitoringu polskiego rynku nieruchomości Instytutu Rozwoju Miast wynika, że w 2008 roku dokonano 625 068 transakcji ogółem, z czego 401 841 dotyczyło transakcji rynkowych. Dominuje oczywiście województwo mazowieckie (92 009 transakcji ogółem). Dość duże natężenie obrotów zarejestrowano także w województwie małopolskim (59 803), śląskim (59 287), dolnośląskim (55 323), i wielkopolskim (49 789).

Najmniej transakcji odnotowano w województwie podlaskim (16 986).

GUS od kilku lat prowadzi statystyki rynku nieruchomości, przy czym analizy odzwierciedlają stan zarejestrowany w powiatach, które dopełniły obowiązku statystycznego i przekazały informacje. Biorąc pod uwagę rodzaje nieruchomości, w 2008 roku 138 782 transakcje dotyczyły nieruchomości gruntowych, które w zdecydowanej większości dokonane były poza granicami miasta (77%). 85 334 transakcji dotyczyło lokali, z czego 92% z nich znajdowało się w granicach miasta. Transakcji nieruchomościami zabudowanymi było 50 325 i stanowiły one w ujęciu ilościowym 21% ogółu transakcji. Udział transakcji budynkami w ogóle transakcji na krajowym rynku nieruchomości był niewielki i wyniósł 0,9% (łącznie było ich  2572). W ujęciu ilościowym i wartościowym największe znaczenie odegrały transakcje nieruchomościami gruntowymi (odpowiednio stanowiły 50% i 38% transakcji ogółem).

Jeśli chodzi o transakcje lokalami, największy udział mają lokale mieszkalne (90% w ujęciu ilościowym i 94% w ujęciu wartościowym). W przypadku lokali niemieszkalnych, do których zalicza się lokale handlowo-usługowe, biurowe, produkcyjne, garaże i inne nieuwzględnione w wymienionych rodzajach, największe znaczenie w ujęciu ilościowym miały garaże (64%), natomiast w ujęciu wartościowym lokale handlowo-usługowe (45%).

Największą aktywnością w transakcjach lokalami mieszkalnymi wykazało się województwo śląskie (13 910 transakcji). Zaraz za nim znalazło się województwo mazowieckie z 11 809 transakcjami. Dość dużą aktywnością w porównaniu z innymi województwami, aczkolwiek dużo mniejszą od dwóch dominujących województw, wykazały się: województwo lubuskie (6522 transakcji),dolnośląskie (6295 transakcji) i pomorskie (5042 transakcji). W ujęciu wartościowym dominuje województwo mazowieckie (3 897,69 mln zł), co stanowi 31% ogółu transakcji lokalami mieszkalnymi.

Liczba transakcji lokalami w skali całego kraju w latach 2006 do 2008 była zmienna – w 2006 roku było ich 74 843, w 2007 roku 72 277, a w 2008 roku 85 343. W tym okresie następował jednak wzrost wartości transakcji we wszystkich obszarach podziału administracyjnego kraju. W 2006 roku wartość transakcji wyniosła 5 781,1 mln zł, rok później 8 021,9 mln zł, a w 2008 roku 13 491,3 mln zł.

Dane Głównego Urzędu Statystycznego dotyczące transakcji kupna/sprzedaży pokazują niejednolitość rynku nieruchomości i jego lokalny charakter. Transakcje mają raczej charakter lokalny, a potencjalny nabywca musi poznać każdą nieruchomość, by ocenić jej wady i zalety na tle innych. Niektóre województwa mają dominujące znaczenie (ilościowe lub/i wartościowe) w poszczególnych rodzajach transakcji na krajowym rynku nieruchomości, inne odgrywają rolę symboliczną. Mimo zmienności w liczbie transakcji w ostatnich latach, ich wartość wzrasta. Zobaczymy, co pokażą dane za ten rok.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak
Analityk Rynku Nieruchomości
Wynajem.pl

Transakcje na rynku nieruchomości – krótkie podsumowanie

Główny Urząd Statystyczny opublikował dane dotyczące zarejestrowanych notarialnie i objętych ewidencją statystyczną transakcji kupna/sprzedaży dokonanych na rynku nieruchomości w Polsce w 2008 roku. Dotyczą one zarówno lokali o różnym przeznaczeniu, od mieszkalnych po produkcyjne, jak również gruntów, budynków i nieruchomości zabudowanych. Zestawienie transakcji pozwala zapoznać się z aktywnością w poszczególnych obszarach życia gospodarczego i różnymi zjawiskami zachodzącymi na rynku nieruchomości w Polsce.
Z monitoringu polskiego rynku nieruchomości Instytutu Rozwoju Miast wynika, że w 2008 roku dokonano 625 068 transakcji ogółem, z czego 401 841 dotyczyło transakcji rynkowych. Dominuje oczywiście województwo mazowieckie (92 009 transakcji ogółem). Dość duże natężenie obrotów zarejestrowano także w województwie małopolskim (59 803), śląskim (59 287), dolnośląskim (55 323), i wielkopolskim (49 789).

Najmniej transakcji odnotowano w województwie podlaskim (16 986).

GUS od kilku lat prowadzi statystyki rynku nieruchomości, przy czym analizy odzwierciedlają stan zarejestrowany w powiatach, które dopełniły obowiązku statystycznego i przekazały informacje. Biorąc pod uwagę rodzaje nieruchomości, w 2008 roku 138 782 transakcje dotyczyły nieruchomości gruntowych, które w zdecydowanej większości dokonane były poza granicami miasta (77%). 85 334 transakcji dotyczyło lokali, z czego 92% z nich znajdowało się w granicach miasta. Transakcji nieruchomościami zabudowanymi było 50 325 i stanowiły one w ujęciu ilościowym 21% ogółu transakcji. Udział transakcji budynkami w ogóle transakcji na krajowym rynku nieruchomości był niewielki i wyniósł 0,9% (łącznie było ich  2572). W ujęciu ilościowym i wartościowym największe znaczenie odegrały transakcje nieruchomościami gruntowymi (odpowiednio stanowiły 50% i 38% transakcji ogółem).

Jeśli chodzi o transakcje lokalami, największy udział mają lokale mieszkalne (90% w ujęciu ilościowym i 94% w ujęciu wartościowym). W przypadku lokali niemieszkalnych, do których zalicza się lokale handlowo-usługowe, biurowe, produkcyjne, garaże i inne nieuwzględnione w wymienionych rodzajach, największe znaczenie w ujęciu ilościowym miały garaże (64%), natomiast w ujęciu wartościowym lokale handlowo-usługowe (45%).

Największą aktywnością w transakcjach lokalami mieszkalnymi wykazało się województwo śląskie (13 910 transakcji). Zaraz za nim znalazło się województwo mazowieckie z 11 809 transakcjami. Dość dużą aktywnością w porównaniu z innymi województwami, aczkolwiek dużo mniejszą od dwóch dominujących województw, wykazały się: województwo lubuskie (6522 transakcji),dolnośląskie (6295 transakcji) i pomorskie (5042 transakcji). W ujęciu wartościowym dominuje województwo mazowieckie (3 897,69 mln zł), co stanowi 31% ogółu transakcji lokalami mieszkalnymi.

Liczba transakcji lokalami w skali całego kraju w latach 2006 do 2008 była zmienna – w 2006 roku było ich 74 843, w 2007 roku 72 277, a w 2008 roku 85 343. W tym okresie następował jednak wzrost wartości transakcji we wszystkich obszarach podziału administracyjnego kraju. W 2006 roku wartość transakcji wyniosła 5 781,1 mln zł, rok później 8 021,9 mln zł, a w 2008 roku 13 491,3 mln zł.

Dane Głównego Urzędu Statystycznego dotyczące transakcji kupna/sprzedaży pokazują niejednolitość rynku nieruchomości i jego lokalny charakter. Transakcje mają raczej charakter lokalny, a potencjalny nabywca musi poznać każdą nieruchomość, by ocenić jej wady i zalety na tle innych. Niektóre województwa mają dominujące znaczenie (ilościowe lub/i wartościowe) w poszczególnych rodzajach transakcji na krajowym rynku nieruchomości, inne odgrywają rolę symboliczną. Mimo zmienności w liczbie transakcji w ostatnich latach, ich wartość wzrasta. Zobaczymy, co pokażą dane za ten rok.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak
Analityk Rynku Nieruchomości
Wynajem.pl

Nieruchomości: Zachęta do działań termomodernizacyjnych

Prezes Zarządu Instytutu Gospodarki Nieruchomościami – Arkadiusz Borek skierował pismo do Prezydentów oraz Burmistrzów Miast, dotyczące zwolnienia z podatku od nieruchomości budynków mieszkalnych wielorodzinnych lub ich części znajdujących się na terenie Gmin, w których dokonano remontu elewacji.
Głównym celem podjętej inicjatywy jest rozważenie możliwości podjęcia uchwały dotyczącej czasowego zwolnienia z podatku od nieruchomości właścicieli budynków mieszkalnych wielorodzinnych, na których będzie wykonany proces termomodernizacyjny. Jest to w zamyśle projekt, który zmierzałby do dodatkowego zachęcenia i zainicjowania działań termomodernizacyjnych na budynkach wielorodzinnych znajdujących się na obszarze Gmin.

Arkadiusz Borek uważa, że wprowadzenie takiej uchwały niewątpliwie przyczyniłoby się do radykalnej zmiany wizerunku miasta, jak i również zmniejszyłoby dodatkowo zużycie energii cieplnej na budynkach  nawet do 60 %.

Dzięki podjęciu takiej uchwały zmniejszyłyby się co prawda dochody budżetu miasta, lecz znacząco pobudzony zostałby rynek firm wykonawczych, a co za tym idzie – zmniejszona zostałaby stopa bezrobocia.

W strukturze kosztów utrzymania mieszkania, nawet ok. 70 % stanowią koszty energii cieplnej. Tak więc redukcja tych kosztów powinna wpłynąć na zmniejszenie problemu eksmisji.

Jedyną ulgą na chwilę obecną jest Fundusz Termomodernizacji w postaci premii termomodernizacyjnej, lecz zdaniem Pana Arkadiusza Borek, wprowadzenie dodatkowej uchwały dotyczącej zwolnienia z podatku, zachęciłoby właścicieli budynków (m.in. wspólnoty mieszkaniowe) do podjęcia działań termomodernizacyjnych na szerszą skalę.

Ponadto dążenie do podniesienia jakości energetycznej budynków należy do jednej z dyrektyw Unii Europejskiej. Poprawa jakości energetycznej budynków jest ukierunkowana nie tylko na obniżenie zużycia energii i kosztów eksploatacji budynków, ale także na ochronę środowiska.

Ład estetyczny i energetyczny jest ważnym czynnikiem wpływającym na ocenę miasta przez jego mieszkańców. Dodatkowo zadbane i kolorowe miasto  łatwiej przyciąga inwestorów i turystów, a co najważniejsze – stanowi lepsze środowisko zamieszkania.

Instytut Gospodarki Nieruchomościami

gk

Nieruchomości: Zachęta do działań termomodernizacyjnych

Prezes Zarządu Instytutu Gospodarki Nieruchomościami – Arkadiusz Borek skierował pismo do Prezydentów oraz Burmistrzów Miast, dotyczące zwolnienia z podatku od nieruchomości budynków mieszkalnych wielorodzinnych lub ich części znajdujących się na terenie Gmin, w których dokonano remontu elewacji.
Głównym celem podjętej inicjatywy jest rozważenie możliwości podjęcia uchwały dotyczącej czasowego zwolnienia z podatku od nieruchomości właścicieli budynków mieszkalnych wielorodzinnych, na których będzie wykonany proces termomodernizacyjny. Jest to w zamyśle projekt, który zmierzałby do dodatkowego zachęcenia i zainicjowania działań termomodernizacyjnych na budynkach wielorodzinnych znajdujących się na obszarze Gmin.

Arkadiusz Borek uważa, że wprowadzenie takiej uchwały niewątpliwie przyczyniłoby się do radykalnej zmiany wizerunku miasta, jak i również zmniejszyłoby dodatkowo zużycie energii cieplnej na budynkach  nawet do 60 %.

Dzięki podjęciu takiej uchwały zmniejszyłyby się co prawda dochody budżetu miasta, lecz znacząco pobudzony zostałby rynek firm wykonawczych, a co za tym idzie – zmniejszona zostałaby stopa bezrobocia.

W strukturze kosztów utrzymania mieszkania, nawet ok. 70 % stanowią koszty energii cieplnej. Tak więc redukcja tych kosztów powinna wpłynąć na zmniejszenie problemu eksmisji.

Jedyną ulgą na chwilę obecną jest Fundusz Termomodernizacji w postaci premii termomodernizacyjnej, lecz zdaniem Pana Arkadiusza Borek, wprowadzenie dodatkowej uchwały dotyczącej zwolnienia z podatku, zachęciłoby właścicieli budynków (m.in. wspólnoty mieszkaniowe) do podjęcia działań termomodernizacyjnych na szerszą skalę.

Ponadto dążenie do podniesienia jakości energetycznej budynków należy do jednej z dyrektyw Unii Europejskiej. Poprawa jakości energetycznej budynków jest ukierunkowana nie tylko na obniżenie zużycia energii i kosztów eksploatacji budynków, ale także na ochronę środowiska.

Ład estetyczny i energetyczny jest ważnym czynnikiem wpływającym na ocenę miasta przez jego mieszkańców. Dodatkowo zadbane i kolorowe miasto  łatwiej przyciąga inwestorów i turystów, a co najważniejsze – stanowi lepsze środowisko zamieszkania.

Instytut Gospodarki Nieruchomościami

gk

Nieruchomości: Kupuj póki czas

Rynek nieruchomości podnosi się po ubiegłorocznym kryzysie. Pomogli w tym sami deweloperzy, którzy poprzez obniżenie cen i większe możliwości negocjacji pobudzili popyt na oddane do użytku lokale. Czekających na dalsze obniżki należy ostrzec: taniej już prawdopodobnie nie będzie.
Gwałtowny spadek sprzedaży nieruchomości widoczny w IV kwartale 2008 roku, był naturalną reakcją na spowolnienie gospodarcze. Bardziej restrykcyjna polityka banków i strach przed braniem wieloletnich kredytów podczas pogarszającej się sytuacji na rynku pracy doprowadziły do odwrotnej sytuacji niż ta, która miała miejsce w ostatnich latach. Deweloperzy przyzwyczajeni do sprzedawania mieszkań na pniu nawet gdy były one na poziomie przysłowiowej dziury w ziemi musieli sami wyjść do klientów i poprzez obniżki cen podnosić spadający z miesiąca na miesiąc popyt.

Taka polityka okazała się skuteczna. Najnowszy raport Głównego Urzędu Statystycznego odnotowuje kilkuprocentowy wzrost sprzedaży nowych mieszkań w 2009 roku, przy zachowaniu cen niższych nawet o 15% niż rok wcześniej. Niestety taka sytuacja nie może trwać długo.

- Deweloperzy obniżający na gwałt ceny, wstrzymali większość rozpoczętych i planowanych na ten rok inwestycji. Skutki tego odczujemy niedługo, gdy zmniejszy się liczba oddawanych do użytku lokali. Taki spadek podaży podniesie ceny do stanu sprzed kryzysu – prognozuje Katarzyna Zielińska, specjalista ds. reklamy Marma Polskie Folie – inwestora Osiedla z Gwiazdami w podwarszawskim Józefosławiu. – Nasze budynki są już gotowe do zamieszkania i nieobciążone hipoteką. Dlatego ich cena nie powinna ulec zmianie, nawet gdy spadnie podaż - precyzuje Zielińska.

Spadek na rynku nieruchomości okazał się szansą dla tych, którzy planowali kupić mieszkanie w większości za gotówkę. Nie musieli oni liczyć na pomoc banku, mogli za to skorzystać z obniżek cen. Ci, którzy chcą wziąć kredyt, aby kupić lokal po niższych cenach powinni się pośpieszyć. Obniżki nie będą trwały wiecznie.

Marma Polskie Folie

as

Nieruchomości: Kupuj póki czas

Rynek nieruchomości podnosi się po ubiegłorocznym kryzysie. Pomogli w tym sami deweloperzy, którzy poprzez obniżenie cen i większe możliwości negocjacji pobudzili popyt na oddane do użytku lokale. Czekających na dalsze obniżki należy ostrzec: taniej już prawdopodobnie nie będzie.
Gwałtowny spadek sprzedaży nieruchomości widoczny w IV kwartale 2008 roku, był naturalną reakcją na spowolnienie gospodarcze. Bardziej restrykcyjna polityka banków i strach przed braniem wieloletnich kredytów podczas pogarszającej się sytuacji na rynku pracy doprowadziły do odwrotnej sytuacji niż ta, która miała miejsce w ostatnich latach. Deweloperzy przyzwyczajeni do sprzedawania mieszkań na pniu nawet gdy były one na poziomie przysłowiowej dziury w ziemi musieli sami wyjść do klientów i poprzez obniżki cen podnosić spadający z miesiąca na miesiąc popyt.

Taka polityka okazała się skuteczna. Najnowszy raport Głównego Urzędu Statystycznego odnotowuje kilkuprocentowy wzrost sprzedaży nowych mieszkań w 2009 roku, przy zachowaniu cen niższych nawet o 15% niż rok wcześniej. Niestety taka sytuacja nie może trwać długo.

- Deweloperzy obniżający na gwałt ceny, wstrzymali większość rozpoczętych i planowanych na ten rok inwestycji. Skutki tego odczujemy niedługo, gdy zmniejszy się liczba oddawanych do użytku lokali. Taki spadek podaży podniesie ceny do stanu sprzed kryzysu – prognozuje Katarzyna Zielińska, specjalista ds. reklamy Marma Polskie Folie – inwestora Osiedla z Gwiazdami w podwarszawskim Józefosławiu. – Nasze budynki są już gotowe do zamieszkania i nieobciążone hipoteką. Dlatego ich cena nie powinna ulec zmianie, nawet gdy spadnie podaż - precyzuje Zielińska.

Spadek na rynku nieruchomości okazał się szansą dla tych, którzy planowali kupić mieszkanie w większości za gotówkę. Nie musieli oni liczyć na pomoc banku, mogli za to skorzystać z obniżek cen. Ci, którzy chcą wziąć kredyt, aby kupić lokal po niższych cenach powinni się pośpieszyć. Obniżki nie będą trwały wiecznie.

Marma Polskie Folie

as

Komentarz do zmian w "Rodzinie na swoim"

Ministerstwo Infrastruktury proponuje zmiany w rządowym programie „Rodzina na swoim”, m.in. pozwolenie na budowę mieszkań na wynajem dla deweloperów z wpłatą 30%, zlikwidowanie możliwości zakupu mieszkań z rynku wtórnego oraz wprowadzenie możliwości zakupu mieszkań w ramach programu dla singli. Jak te zmiany mogą wpłynąć na rynek kredytów hipotecznych? Eksperci ZFDF odpowiadają:
Aleksander Paszyński, Związek Firm Doradztwa Finansowego i Dom Kredytowy Notus: - Wydaje się, że obecna formuła Rodziny na Swoim najlepszy okres ma już za sobą. Ponad 19 tysięcy kredytów udzielonych w ramach tego programu od początku roku ma dwie konsekwencje. Po pierwsze z całą pewnością można stwierdzić, że najatrakcyjniejsze nieruchomości spełniające kryteria cenowe zostały już wchłonięte przez rynek. Po drugie, znacznie zmniejszyła się liczba potencjalnych nabywców mieszkań z tego programu.

Tak więc rozszerzenie grupy beneficjentów tego programu o osoby samotne wydaje się być jak najbardziej zasadne.

Podobnie dobrym kierunkiem jest ograniczenie programu do rynku pierwotnego. Jeżeli decydujemy, że w ten sposób wydajemy pieniądze publiczne powinny one chociaż w minimalnym stopniu wspierać rozwój gospodarczy kraju, a nie da się ukryć, że wsparcie sektora deweloperskiego przynieść może budżetowi wymierne korzyści.

Wątpliwości budzi proponowany pomysł, aby po wpłaceniu 30 % wartości nieruchomości potencjalny nabywca spłacał mieszkanie przez 10 lat w postaci czynszu. Przede wszystkim, jeżeli dysponujemy wkładem własnym na przewidywanym w projekcie poziomie mamy szansę na uzyskanie kredytu hipotecznego na naprawdę dobrych warunkach. Zaproponowane rozwiązanie stworzy już na samym wstępie wyraźną barierę jeżeli chodzi o warunki skorzystania z takiego programu przez naprawdę potrzebujących, a dla osób spełniających kryteria może okazać się po prostu nieatrakcyjne.

Bogusław Półtorak, Związek Firm Doradztwa Finansowego
- Analizując ofertę banków biorących udział w rządowym programie „Rodzina na swoim”, dość szybko można dojść do niezbyt optymistycznego wniosku, że często kredyt z dopłatą jest droższy niż oferta komercyjna. Potwierdza to niestety niedoskonałość tego programu. Przeznaczenie środków pomocowych na bardziej dostępne formy nabywania własnego domu, z połączeniem np. wynajmu z późniejszym zakupem wydaje się dobrym pomysłem. Szkopuł jednak w tym, czy budżet państwa podoła obciążeniom finansowania rozszerzonego projektu np. TBS-ów i czy efekt nowego programu nie będzie podobny, czyli i tak nie rozwiąże problemu mieszkaniowego w Polsce.

Rozwój budownictwa na wynajem jest koniecznością. Sęk w tym, że barierą dla wynajmu jest wadliwe prawo, które wpędza wynajem w szarą strefę. W pierwszej kolejności należałoby wreszcie ucywilizować tę sferę poprzez uelastycznienie umów wynajmu. Przerzucanie ciężaru ochrony

lokatorów na właścicieli lokali cięgle psuje ten rynek i nie zachęca kapitału prywatnego do budowania na wynajem. Być może propozycje dofinansowania budownictwa na wynajem to po prostu pretekst, aby zakończyć mało efektywny program, który zamiast pomagać kredytobiorcom służy bankom do osiągania dodatkowych zysków. Z punktu widzenia osób, które chcą kupić własne „M” najbardziej sensowne byłoby przywrócenie ulgi odsetkowej, ale o tym politycy niestety nawet nie wspominają. Finansowanie potrzeb mieszkaniowych jest najbardziej efektywne poprzez stosowanie indywidualnych instrumentów finansowych, a nie dostarczanie mieszkań przez państwo. Mrzonką jest wizja zapewnienia przez państwo czy gminę mieszkania dla każdego. Z tego powodu rolą polityki mieszkaniowej jest stworzenie jak najlepszych warunków dla samodzielnego finansowania własnych potrzeb mieszkaniowych. Jałmużna państwa finansowana zwykle z pieniędzy zabieranych w postaci podatków lub rosnącego długu publicznego nie byłaby potrzebna, gdyby istniały stabilne warunki    dla zaciągnięcia kredytów hipotecznych. Dziś sytuacja na rynku kredytów hipotecznych jest dość trudna z uwagi na rosnące ryzyko kredytowe. Banki działające w Polsce finansują się głównie z krótkoterminowych depozytów, stąd przerzucają ryzyko zmiany stóp procentowych na klientów. W rozwiniętych krajach osobom indywidualnym oferuje się raczej kredyty o stałych stopach procentowych, ale banki mogą to robić, bo finansują się na rynkach kapitałowych emitując obligacje lub listy zastawne. W Polsce niestety nie ma warunków dla powstania wtórnego rynku kredytowego, bo nie ma kto kupować papierów wartościowych. Fundusze emerytalne i inwestycyjne de facto finansują dług publiczny, a innych podmiotów zainteresowanych długoterminowym finansowaniem banków nie ma. Drogą na skróty pozwalającą zmniejszyć również koszty kredytów hipotecznych byłoby wejście do Strefy Euro. Problem w tym, że w obecnych warunkach gospodarczych jest  to kłopotliwe.

Halina Kochalska, ZFDF i Gold Finance: - Jeśli proponowane zmiany faktycznie będą miały wejść w życie, banki czeka nawał klientów. Uciekająca szansa przyspieszy decyzję wielu wahających się, skłoni też do ubiegania się o kredyt z dopłatą wiele osób odkładających to na później. A program jest kuszący, bo przez pierwszych 8 lat państwo płaci za klienta około połowę kredytowych odsetek, w efekcie rata topnieje. Jak wynika z październikowego Rankingu Kredytów Mieszkaniowych Gold Finance przy 30 letnim kredycie w wysokości 280 tys. zł na mieszkanie o wartości  350 tys. zł w PKO BP przez pierwsze 8 lat beneficjent programu „Rodzina na Swoim” zapłaci miesięcznie 1150 zł zamiast 1849 zł. W BZ WBK rata spada z 1654 zł do 1195 zł, a z kolei w Pekao obniża się z 1660 zł do 1254 zł. W Euro Banku zamiast 1940 zł, po dopłatach, comiesięczne obciążenie wynosi 1250 zł,  w Banku Pocztowym 1389 zł.

Kredyt z dopłatami w ramach Programu Rodzina na Swoim w wybranych bankach. Kwota kredytu 280 tys. zł. Wartość nieruchomości 350 tys. zł.

Jak wynika z ostatnich danych Związku Banków Polskich na temat sprzedaży kredytów hipotecznych oraz raportów Banku Gospodarstwa Krajowego, który odpowiada za program „Rodzina na Swoim”,  w I połowie roku już niemal co szósty udzielony kredyt skorzystał z dofinansowania odsetek. Od stycznia do czerwca w ramach programu banki podpisały z klientami 12,7 tys. z blisko 83,3 tys. wszystkich umów. Na kredyty z dopłatami w pierwszej połowie roku trafiło ok. 3 mld zł z 16,8 mld zł pożyczonych na nieruchomości. Na koniec sierpnia w ramach „Rodziny na Swoim” udzielono już blisko 19 tys. kredytów na łączną kwotę ponad 3,2 mld zł – informował BGK.

Związek Firm Doradztwa Finansowego

gk

Komentarz do zmian w "Rodzinie na swoim"

Ministerstwo Infrastruktury proponuje zmiany w rządowym programie „Rodzina na swoim”, m.in. pozwolenie na budowę mieszkań na wynajem dla deweloperów z wpłatą 30%, zlikwidowanie możliwości zakupu mieszkań z rynku wtórnego oraz wprowadzenie możliwości zakupu mieszkań w ramach programu dla singli. Jak te zmiany mogą wpłynąć na rynek kredytów hipotecznych? Eksperci ZFDF odpowiadają:
Aleksander Paszyński, Związek Firm Doradztwa Finansowego i Dom Kredytowy Notus: - Wydaje się, że obecna formuła Rodziny na Swoim najlepszy okres ma już za sobą. Ponad 19 tysięcy kredytów udzielonych w ramach tego programu od początku roku ma dwie konsekwencje. Po pierwsze z całą pewnością można stwierdzić, że najatrakcyjniejsze nieruchomości spełniające kryteria cenowe zostały już wchłonięte przez rynek. Po drugie, znacznie zmniejszyła się liczba potencjalnych nabywców mieszkań z tego programu.

Tak więc rozszerzenie grupy beneficjentów tego programu o osoby samotne wydaje się być jak najbardziej zasadne.

Podobnie dobrym kierunkiem jest ograniczenie programu do rynku pierwotnego. Jeżeli decydujemy, że w ten sposób wydajemy pieniądze publiczne powinny one chociaż w minimalnym stopniu wspierać rozwój gospodarczy kraju, a nie da się ukryć, że wsparcie sektora deweloperskiego przynieść może budżetowi wymierne korzyści.

Wątpliwości budzi proponowany pomysł, aby po wpłaceniu 30 % wartości nieruchomości potencjalny nabywca spłacał mieszkanie przez 10 lat w postaci czynszu. Przede wszystkim, jeżeli dysponujemy wkładem własnym na przewidywanym w projekcie poziomie mamy szansę na uzyskanie kredytu hipotecznego na naprawdę dobrych warunkach. Zaproponowane rozwiązanie stworzy już na samym wstępie wyraźną barierę jeżeli chodzi o warunki skorzystania z takiego programu przez naprawdę potrzebujących, a dla osób spełniających kryteria może okazać się po prostu nieatrakcyjne.

Bogusław Półtorak, Związek Firm Doradztwa Finansowego
- Analizując ofertę banków biorących udział w rządowym programie „Rodzina na swoim”, dość szybko można dojść do niezbyt optymistycznego wniosku, że często kredyt z dopłatą jest droższy niż oferta komercyjna. Potwierdza to niestety niedoskonałość tego programu. Przeznaczenie środków pomocowych na bardziej dostępne formy nabywania własnego domu, z połączeniem np. wynajmu z późniejszym zakupem wydaje się dobrym pomysłem. Szkopuł jednak w tym, czy budżet państwa podoła obciążeniom finansowania rozszerzonego projektu np. TBS-ów i czy efekt nowego programu nie będzie podobny, czyli i tak nie rozwiąże problemu mieszkaniowego w Polsce.

Rozwój budownictwa na wynajem jest koniecznością. Sęk w tym, że barierą dla wynajmu jest wadliwe prawo, które wpędza wynajem w szarą strefę. W pierwszej kolejności należałoby wreszcie ucywilizować tę sferę poprzez uelastycznienie umów wynajmu. Przerzucanie ciężaru ochrony

lokatorów na właścicieli lokali cięgle psuje ten rynek i nie zachęca kapitału prywatnego do budowania na wynajem. Być może propozycje dofinansowania budownictwa na wynajem to po prostu pretekst, aby zakończyć mało efektywny program, który zamiast pomagać kredytobiorcom służy bankom do osiągania dodatkowych zysków. Z punktu widzenia osób, które chcą kupić własne „M” najbardziej sensowne byłoby przywrócenie ulgi odsetkowej, ale o tym politycy niestety nawet nie wspominają. Finansowanie potrzeb mieszkaniowych jest najbardziej efektywne poprzez stosowanie indywidualnych instrumentów finansowych, a nie dostarczanie mieszkań przez państwo. Mrzonką jest wizja zapewnienia przez państwo czy gminę mieszkania dla każdego. Z tego powodu rolą polityki mieszkaniowej jest stworzenie jak najlepszych warunków dla samodzielnego finansowania własnych potrzeb mieszkaniowych. Jałmużna państwa finansowana zwykle z pieniędzy zabieranych w postaci podatków lub rosnącego długu publicznego nie byłaby potrzebna, gdyby istniały stabilne warunki    dla zaciągnięcia kredytów hipotecznych. Dziś sytuacja na rynku kredytów hipotecznych jest dość trudna z uwagi na rosnące ryzyko kredytowe. Banki działające w Polsce finansują się głównie z krótkoterminowych depozytów, stąd przerzucają ryzyko zmiany stóp procentowych na klientów. W rozwiniętych krajach osobom indywidualnym oferuje się raczej kredyty o stałych stopach procentowych, ale banki mogą to robić, bo finansują się na rynkach kapitałowych emitując obligacje lub listy zastawne. W Polsce niestety nie ma warunków dla powstania wtórnego rynku kredytowego, bo nie ma kto kupować papierów wartościowych. Fundusze emerytalne i inwestycyjne de facto finansują dług publiczny, a innych podmiotów zainteresowanych długoterminowym finansowaniem banków nie ma. Drogą na skróty pozwalającą zmniejszyć również koszty kredytów hipotecznych byłoby wejście do Strefy Euro. Problem w tym, że w obecnych warunkach gospodarczych jest  to kłopotliwe.

Halina Kochalska, ZFDF i Gold Finance: - Jeśli proponowane zmiany faktycznie będą miały wejść w życie, banki czeka nawał klientów. Uciekająca szansa przyspieszy decyzję wielu wahających się, skłoni też do ubiegania się o kredyt z dopłatą wiele osób odkładających to na później. A program jest kuszący, bo przez pierwszych 8 lat państwo płaci za klienta około połowę kredytowych odsetek, w efekcie rata topnieje. Jak wynika z październikowego Rankingu Kredytów Mieszkaniowych Gold Finance przy 30 letnim kredycie w wysokości 280 tys. zł na mieszkanie o wartości  350 tys. zł w PKO BP przez pierwsze 8 lat beneficjent programu „Rodzina na Swoim” zapłaci miesięcznie 1150 zł zamiast 1849 zł. W BZ WBK rata spada z 1654 zł do 1195 zł, a z kolei w Pekao obniża się z 1660 zł do 1254 zł. W Euro Banku zamiast 1940 zł, po dopłatach, comiesięczne obciążenie wynosi 1250 zł,  w Banku Pocztowym 1389 zł.

Kredyt z dopłatami w ramach Programu Rodzina na Swoim w wybranych bankach. Kwota kredytu 280 tys. zł. Wartość nieruchomości 350 tys. zł.

Jak wynika z ostatnich danych Związku Banków Polskich na temat sprzedaży kredytów hipotecznych oraz raportów Banku Gospodarstwa Krajowego, który odpowiada za program „Rodzina na Swoim”,  w I połowie roku już niemal co szósty udzielony kredyt skorzystał z dofinansowania odsetek. Od stycznia do czerwca w ramach programu banki podpisały z klientami 12,7 tys. z blisko 83,3 tys. wszystkich umów. Na kredyty z dopłatami w pierwszej połowie roku trafiło ok. 3 mld zł z 16,8 mld zł pożyczonych na nieruchomości. Na koniec sierpnia w ramach „Rodziny na Swoim” udzielono już blisko 19 tys. kredytów na łączną kwotę ponad 3,2 mld zł – informował BGK.

Związek Firm Doradztwa Finansowego

gk

Nowe plany dla budownictwa mieszkaniowego – zniknie „Rodzina na swoim?”

Rządowy program „Rodzina na swoim”, polegający na finansowym wsparciu w zakupie własnego mieszkania, od początku roku wprowadza trochę zamieszania na rynku. O programie mówi się nieustannie w różnych środowiskach. Ostatnio zrobiło się o nim jeszcze głośniej za sprawą planów rządu dotyczących objęcia dopłatami do oprocentowania kredytów singli oraz okresowego wyłączenia z programu mieszkań z rynku wtórnego. Okazuje się, że to nie jedyne zmiany w budownictwie mieszkaniowym, nad jakimi pracuje Ministerstwo Infrastruktury.
Z informacji uzyskanych przez „Gazetę Wyborczą” wynika, że rząd planuje rozszerzyć grupę beneficjentów „programu z dopłatami” o osoby samotne. Dyskusja na ten temat trwała już od jakiegoś czasu, a opinie były bardzo rozbieżne. Sprawa nie jest bowiem taka prosta. Głównym celem programu jest pomoc rodzinom w uzyskaniu własnego mieszkania.

Stabilne i dobre warunki mieszkaniowe pozytywnie wpływają na rozwój rodziny, co w przypadku współczesnego problemu starzejącego się społeczeństwa jest niezwykle istotne. Z tego punktu widzenia zasadne jest więc wyłączenie grupy singli z programu. Z drugiej jednak strony powstaje pytanie: dlaczego osoby samotne mają napotykać na kolejną barierę i czuć się zmarginalizowane? Rozszerzenie grupy kredytobiorców mogących skorzystać z dopłat do oprocentowania kredytów wiąże się oczywiście z dodatkowymi wydatkami budżetu państwa. Jednak doskonale wiemy, że środki, którymi dysponuje państwo, w zdecydowanej większości pochodzą z danin publicznych. Za program płacą wszyscy podatnicy, również single, którzy nie korzystają z innych dóbr publicznych, np. przedszkoli, szkół. Dlaczego zatem nie mieliby skorzystać z programu rządowego „Rodzina na swoim?”. Racjonalne byłoby umożliwienie singlom dostępu do programu, jednak należałoby przeznaczyć dla nich mniejszą ilość pieniędzy (np. 30% środków przeznaczonych na dany rok). Dominującą grupą byłyby więc małżeństwa oraz osoby samotnie wychowujące przynajmniej jedno małoletnie dziecko, dziecko - bez względu na jego wiek, na które pobierany jest zasiłek pielęgnacyjny oraz dziecko do ukończenia przez nie 25 roku życia, uczące się w szkołach.

Pozostaje jeszcze kwestia wielkości mieszkania. Dopłatami objęta jest obecnie rata odsetkowa przypadająca na maksymalnie 50 mkw. powierzchni użytkowej mieszkania, przy czym powierzchnia kredytowanego lokalu nie może przekraczać 75 mkw. Czy takie same limity będą obowiązywały singli? Ministerstwo Infrastruktury (informacja z „Gazety Wyborczej” z 28 października 2009 r.) proponuje, by w przypadku tej grupy norma wynosiła 50 mkw., ale dopłata obejmowałaby maksymalnie 30 mkw. Specjalne progi dla osób samotnych są słuszne. Ich potrzeby względem powierzchni mieszkania są bowiem mniejsze niż w przypadku rodzin.

Resort szykuje zmiany w programie „Rodzina na swoim”, ale jednocześnie myśli już o jego likwidacji. Oczywiście nie tak od razu. Ma to nastąpić za minimum trzy lata. Nie wiadomo jednak, czy dopłaty będą systematycznie redukowane czy też wyznaczony zostanie termin, kiedy ustawa po prostu przestanie obowiązywać. Idea programu była dobra, jednak dość szybko przekonaliśmy się o jego niedoskonałości, kiedy to oferowane przez niektóre banki kredyty z dopłatą zaczęły być droższe od zwykłych kredytów. Rząd myśli już o nowych rozwiązaniach w budownictwie mieszkaniowym.

Ministerstwo Infrastruktury, jak podaje „Gazeta Wyborcza”, pracuje nad programem dotyczącym budowy mieszkań na wynajem. Deweloperzy mieliby budować lokale, do których można by wprowadzić się po zapłacie 30% ceny mieszkania w formie zaliczki (nie zadatku, który przepada), a pozostała część spłaty mogłaby zostać rozłożona na co najmniej 10 lat. Resort chce też umożliwić blisko 80 tys. lokatorom wykup mieszkań w zasobie Towarzystw Budownictwa Społecznego i spółdzielni – tych, które sięgały po preferencyjny kredyt z Krajowego Funduszu Mieszkaniowego.

Rynek wynajmu mieszkań
jest u nas słabo rozwinięty, więc pomysł przeznaczenia środków na rozwój tego segmentu wydaje się być bardzo dobry. Wynajem mieszkania z późniejszym jego zakupem rozwiązałby problem mieszkaniowy części społeczeństwa. Nie wiadomo jednak, jak bardzo rozszerzony miałby być program i czy budżet państwa będzie w stanie udźwignąć zamiary rządu. Najważniejsze, żeby nowe rozwiązanie zostało dopracowane. Najgorsza rzeczą jest bowiem wprowadzanie zmian w momencie, kiedy program nawet na dobre nie zaczął funkcjonować.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak
Analityk rynku nieruchomości
Wynajem.pl

 

Nowe plany dla budownictwa mieszkaniowego – zniknie „Rodzina na swoim?”

Rządowy program „Rodzina na swoim”, polegający na finansowym wsparciu w zakupie własnego mieszkania, od początku roku wprowadza trochę zamieszania na rynku. O programie mówi się nieustannie w różnych środowiskach. Ostatnio zrobiło się o nim jeszcze głośniej za sprawą planów rządu dotyczących objęcia dopłatami do oprocentowania kredytów singli oraz okresowego wyłączenia z programu mieszkań z rynku wtórnego. Okazuje się, że to nie jedyne zmiany w budownictwie mieszkaniowym, nad jakimi pracuje Ministerstwo Infrastruktury.
Z informacji uzyskanych przez „Gazetę Wyborczą” wynika, że rząd planuje rozszerzyć grupę beneficjentów „programu z dopłatami” o osoby samotne. Dyskusja na ten temat trwała już od jakiegoś czasu, a opinie były bardzo rozbieżne. Sprawa nie jest bowiem taka prosta. Głównym celem programu jest pomoc rodzinom w uzyskaniu własnego mieszkania.

Stabilne i dobre warunki mieszkaniowe pozytywnie wpływają na rozwój rodziny, co w przypadku współczesnego problemu starzejącego się społeczeństwa jest niezwykle istotne. Z tego punktu widzenia zasadne jest więc wyłączenie grupy singli z programu. Z drugiej jednak strony powstaje pytanie: dlaczego osoby samotne mają napotykać na kolejną barierę i czuć się zmarginalizowane? Rozszerzenie grupy kredytobiorców mogących skorzystać z dopłat do oprocentowania kredytów wiąże się oczywiście z dodatkowymi wydatkami budżetu państwa. Jednak doskonale wiemy, że środki, którymi dysponuje państwo, w zdecydowanej większości pochodzą z danin publicznych. Za program płacą wszyscy podatnicy, również single, którzy nie korzystają z innych dóbr publicznych, np. przedszkoli, szkół. Dlaczego zatem nie mieliby skorzystać z programu rządowego „Rodzina na swoim?”. Racjonalne byłoby umożliwienie singlom dostępu do programu, jednak należałoby przeznaczyć dla nich mniejszą ilość pieniędzy (np. 30% środków przeznaczonych na dany rok). Dominującą grupą byłyby więc małżeństwa oraz osoby samotnie wychowujące przynajmniej jedno małoletnie dziecko, dziecko - bez względu na jego wiek, na które pobierany jest zasiłek pielęgnacyjny oraz dziecko do ukończenia przez nie 25 roku życia, uczące się w szkołach.

Pozostaje jeszcze kwestia wielkości mieszkania. Dopłatami objęta jest obecnie rata odsetkowa przypadająca na maksymalnie 50 mkw. powierzchni użytkowej mieszkania, przy czym powierzchnia kredytowanego lokalu nie może przekraczać 75 mkw. Czy takie same limity będą obowiązywały singli? Ministerstwo Infrastruktury (informacja z „Gazety Wyborczej” z 28 października 2009 r.) proponuje, by w przypadku tej grupy norma wynosiła 50 mkw., ale dopłata obejmowałaby maksymalnie 30 mkw. Specjalne progi dla osób samotnych są słuszne. Ich potrzeby względem powierzchni mieszkania są bowiem mniejsze niż w przypadku rodzin.

Resort szykuje zmiany w programie „Rodzina na swoim”, ale jednocześnie myśli już o jego likwidacji. Oczywiście nie tak od razu. Ma to nastąpić za minimum trzy lata. Nie wiadomo jednak, czy dopłaty będą systematycznie redukowane czy też wyznaczony zostanie termin, kiedy ustawa po prostu przestanie obowiązywać. Idea programu była dobra, jednak dość szybko przekonaliśmy się o jego niedoskonałości, kiedy to oferowane przez niektóre banki kredyty z dopłatą zaczęły być droższe od zwykłych kredytów. Rząd myśli już o nowych rozwiązaniach w budownictwie mieszkaniowym.

Ministerstwo Infrastruktury, jak podaje „Gazeta Wyborcza”, pracuje nad programem dotyczącym budowy mieszkań na wynajem. Deweloperzy mieliby budować lokale, do których można by wprowadzić się po zapłacie 30% ceny mieszkania w formie zaliczki (nie zadatku, który przepada), a pozostała część spłaty mogłaby zostać rozłożona na co najmniej 10 lat. Resort chce też umożliwić blisko 80 tys. lokatorom wykup mieszkań w zasobie Towarzystw Budownictwa Społecznego i spółdzielni – tych, które sięgały po preferencyjny kredyt z Krajowego Funduszu Mieszkaniowego.

Rynek wynajmu mieszkań
jest u nas słabo rozwinięty, więc pomysł przeznaczenia środków na rozwój tego segmentu wydaje się być bardzo dobry. Wynajem mieszkania z późniejszym jego zakupem rozwiązałby problem mieszkaniowy części społeczeństwa. Nie wiadomo jednak, jak bardzo rozszerzony miałby być program i czy budżet państwa będzie w stanie udźwignąć zamiary rządu. Najważniejsze, żeby nowe rozwiązanie zostało dopracowane. Najgorsza rzeczą jest bowiem wprowadzanie zmian w momencie, kiedy program nawet na dobre nie zaczął funkcjonować.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak
Analityk rynku nieruchomości
Wynajem.pl

 

Mniejszy popyt na biurowce

W III kwartale popyt na powierzchnie biurowe w największych polskich miastach był zdecydowanie mniejszy niż przed rokiem.
Jak wynika z analizy Colliers International w Warszawie popyt był aż o 45 proc. mniejszuu niż w analogicznym okresie 2008 roku. - Jednak w porównaniu z I i II kwartałem tego roku, popyt wzrósł - podkreśla Paweł Skałba z Colliers International

Największą transakcją była transakcja typu owner-occupier - czyli przejęcie powierzchni na potrzeby właściciela - zawarta przez firmę Bosch. Dotyczyła powierzchni 8900 mkw. Była to jedyna transakcja powyżej 5000 mkw. To pokazuje skalę zmian na rynku. W III kwartale 2008 roku podpisano aż 10 umów najmu tak dużych powierzchni..

- Do użytku oddano tylko trzy nowe budynki biurowe o łącznej powierzchni 50 tys. 710 mkw, co zwiększyło całkowitą podaż powierzchni biurowych w Warszawie do 3 mln 206 tys. 670 mkw. - mówi Robert Karniewski z Colliers International.

Największym ukończonym projektem jest Park Postępu (34 000 mkw) dewelopera Echo Investment.

To już czwarty ukończony w tym roku obiekt biurowy o powierzchni powyżej 30 000 mkw - w poprzednich kwartałach oddano do użytku Lipowy Office Park, Horizon Plaza i Trinity Park III.

Łącznie od początku roku w Warszawie oddano do użytku prawie 225 000 mkw nowych biur.

W porównaniu z III kwartałem 2008 roku czynsze (zarówno wywoławcze jak i efektywne) są niższe średnio o 20 proc.

- W niektórych budynkach w centrum miasta ta różnica sięga nawet 30 proc.. Stawki wywoławcze w większości budynków w Centralnym Obszarze Biznesu kształtują się na poziomie 19-25 EUR/mkw. Poza centrum stawki są dużo niższe i wynoszą średnio 12-17 EUR/mkw.- - mówi Marcin Kania z CI.

 

money.pl

Mniejszy popyt na biurowce

W III kwartale popyt na powierzchnie biurowe w największych polskich miastach był zdecydowanie mniejszy niż przed rokiem.
Jak wynika z analizy Colliers International w Warszawie popyt był aż o 45 proc. mniejszuu niż w analogicznym okresie 2008 roku. - Jednak w porównaniu z I i II kwartałem tego roku, popyt wzrósł - podkreśla Paweł Skałba z Colliers International

Największą transakcją była transakcja typu owner-occupier - czyli przejęcie powierzchni na potrzeby właściciela - zawarta przez firmę Bosch. Dotyczyła powierzchni 8900 mkw. Była to jedyna transakcja powyżej 5000 mkw. To pokazuje skalę zmian na rynku. W III kwartale 2008 roku podpisano aż 10 umów najmu tak dużych powierzchni..

- Do użytku oddano tylko trzy nowe budynki biurowe o łącznej powierzchni 50 tys. 710 mkw, co zwiększyło całkowitą podaż powierzchni biurowych w Warszawie do 3 mln 206 tys. 670 mkw. - mówi Robert Karniewski z Colliers International.

Największym ukończonym projektem jest Park Postępu (34 000 mkw) dewelopera Echo Investment.

To już czwarty ukończony w tym roku obiekt biurowy o powierzchni powyżej 30 000 mkw - w poprzednich kwartałach oddano do użytku Lipowy Office Park, Horizon Plaza i Trinity Park III.

Łącznie od początku roku w Warszawie oddano do użytku prawie 225 000 mkw nowych biur.

W porównaniu z III kwartałem 2008 roku czynsze (zarówno wywoławcze jak i efektywne) są niższe średnio o 20 proc.

- W niektórych budynkach w centrum miasta ta różnica sięga nawet 30 proc.. Stawki wywoławcze w większości budynków w Centralnym Obszarze Biznesu kształtują się na poziomie 19-25 EUR/mkw. Poza centrum stawki są dużo niższe i wynoszą średnio 12-17 EUR/mkw.- - mówi Marcin Kania z CI.

 

money.pl

Eko domy powstają coraz szybciej i taniej

Rosnącą popularnością cieszą się domy ekologiczne budowane w technologii szkieletowej. Dziś blisko 30% domów tego typu powstaje właśnie w technologiach z użyciem prefabrykatów. O wyborze tej technologii decyduje najczęściej czas realizacji – około 3 miesiące i cena. Za dom o powierzchni 100 m. kw. zapłacimy niecałe 300 tys. złotych, to nawet o połowę mniej, niż za dom, w którym ekologia odgrywa kluczową rolę budowany w tradycyjny sposób.
Oszczędne już na etapie budowy

Trend na zdrowy styl życia dosięga rynek nieruchomości mieszkaniowych. Dziś w modzie jest posiadanie eko domu, czyli przyjaznego środowisku, zdrowiu mieszkańcom, a przede wszystkim kieszeni właściciela nieruchomości. Na tego typu inwestycje, które dzięki oszczędnościom energii zwracają się każdego roku , decydują się dziś w Polsce w dużej mierze młode małżeństwa, a także rodziny z dziećmi.

Do tej pory jednak budowa domu ekologicznego wiązała się ze sporym wydatkiem, niejednokrotnie sięgającym rzędu 400 000 zł, za dom o powierzchni 100 m2. Mimo to domy takie zyskują na popularności. Hitem ostatnich miesięcy, który pomógł modzie na ekologiczne domy,  jest wykorzystanie do ich budowy  technologii szkieletu stalowego. Ta alternatywna technologia pozwala, nie tylko na budowę domu ekologicznego w niecałe 3 miesiące, ale także na oszczędności już na etapie budowy.

- Klient, który decyduje się na dom, od samego początku chce wiedzieć ile będzie go kosztowała budowa. W przypadku tradycyjnej budowy te koszty mogą ulec znacznej zmianie w trakcie realizacji prac. Inaczej jest z domami budowanymi na szkielecie, mającymi przewidywalny proces budowy. W tym przypadku nawet koszty budowy domu ekologicznego, jesteśmy w stanie z góry określić i się ich trzymać – mówi Michał Bacia z firmy Pozytywnie Zbudowany z Gliwic, która buduje domy ekologiczne w technologii spółki AmTECH.

Technologia z USA ma przyszłość w PL

Sama technologia budowy domów ekologicznych na szkielecie, z użyciem prefabrykatów cieszy się w Polsce popularnością dopiero od kilku lat. Moda przywędrowała nad Wisłę z USA, gdzie od lat normą jest budowa domów o lekkich i ekologicznych konstrukcjach, wykonanych z materiałów w 100 proc. naturalnych.  Do tej pory  w Polsce technologia ta była z powodzeniem stosowana w budownictwie komercyjnym, komunalnym a także przy budowie domów jednorodzinnych. – Przez lata przywykliśmy do budowania domów z ciężkiej cegły, jednak konstrukcje stalowe, powoli przełamują te stare nawyki. Przekonujemy się do budownictwa szybkiego,  tańszego, jednocześnie w niczym nieodbiegającego pod względem jakości – mówi Bacia.

Jak podkreśla Michał Bacia przed technologią szkieletu stalowego w Polsce rysuje się świetlana przyszłość. Przede wszystkim ze względu na możliwości jakie daje budowanie ekologicznego domu w oparciu o stal.  - Po pierwsze zarówno ściany, jak i konstrukcja wykonywane są w 100% z materiałów ekologicznych. Domy są energooszczędne. Poza tym posiadają małą masę, co powoduje szybsze nagrzewanie się pomieszczeń, a zastosowanie nowoczesnych materiałów wykończeniowych i izolacyjnych pozwala na uzyskanie doskonałego współczynnika przenikania ciepła. Dodatkowo dom taki może spełniać nawet wymagania budynku pasywnego, co oznacza przynajmniej czterokrotnie niższe zużycie energii niż w budownictwie standardowym.  – Michał Bacia.

Nie tylko ekologia, ale także oszczędność czasu

Ale nie tylko ekologia przemawia za technologią szkieletową. Jak podkreślają specjaliści jej wielką zaletą jest czas budowy.  Dziś taki dom można mieć gotowy wciągu 3 miesięcy. - Jest to komfortowe rozwiązanie zwłaszcza dla młodych małżeństw i rodzin, które finansują zakup domu z kredytu. Im szybciej powstanie ich nowy dom, tym szybciej odpadną dodatkowe opłaty za wynajmowany na czas budowy lokal – mówi.

Jak wyjaśnia Bacia krótki czas realizacji tego typu inwestycji możliwy jest dzięki prefabrykacji elementów.  - Wszystkie elementy składające się na konstrukcje domu wykonywane są w zakładzie produkcyjnym, na podstawie dokładnych projektów. Na budowie pozostaje jedynie skręcenie wszystkich elementów składająca się na konstrukcję domu – mówi. To właśnie zastosowanie stali oraz precyzyjna obróbka wszystkich elementów budynków decydują o trwałości takich konstrukcji w polskich realiach klimatycznych.

AmTECH

gk

Eko domy powstają coraz szybciej i taniej

Rosnącą popularnością cieszą się domy ekologiczne budowane w technologii szkieletowej. Dziś blisko 30% domów tego typu powstaje właśnie w technologiach z użyciem prefabrykatów. O wyborze tej technologii decyduje najczęściej czas realizacji – około 3 miesiące i cena. Za dom o powierzchni 100 m. kw. zapłacimy niecałe 300 tys. złotych, to nawet o połowę mniej, niż za dom, w którym ekologia odgrywa kluczową rolę budowany w tradycyjny sposób.
Oszczędne już na etapie budowy

Trend na zdrowy styl życia dosięga rynek nieruchomości mieszkaniowych. Dziś w modzie jest posiadanie eko domu, czyli przyjaznego środowisku, zdrowiu mieszkańcom, a przede wszystkim kieszeni właściciela nieruchomości. Na tego typu inwestycje, które dzięki oszczędnościom energii zwracają się każdego roku , decydują się dziś w Polsce w dużej mierze młode małżeństwa, a także rodziny z dziećmi.

Do tej pory jednak budowa domu ekologicznego wiązała się ze sporym wydatkiem, niejednokrotnie sięgającym rzędu 400 000 zł, za dom o powierzchni 100 m2. Mimo to domy takie zyskują na popularności. Hitem ostatnich miesięcy, który pomógł modzie na ekologiczne domy,  jest wykorzystanie do ich budowy  technologii szkieletu stalowego. Ta alternatywna technologia pozwala, nie tylko na budowę domu ekologicznego w niecałe 3 miesiące, ale także na oszczędności już na etapie budowy.

- Klient, który decyduje się na dom, od samego początku chce wiedzieć ile będzie go kosztowała budowa. W przypadku tradycyjnej budowy te koszty mogą ulec znacznej zmianie w trakcie realizacji prac. Inaczej jest z domami budowanymi na szkielecie, mającymi przewidywalny proces budowy. W tym przypadku nawet koszty budowy domu ekologicznego, jesteśmy w stanie z góry określić i się ich trzymać – mówi Michał Bacia z firmy Pozytywnie Zbudowany z Gliwic, która buduje domy ekologiczne w technologii spółki AmTECH.

Technologia z USA ma przyszłość w PL

Sama technologia budowy domów ekologicznych na szkielecie, z użyciem prefabrykatów cieszy się w Polsce popularnością dopiero od kilku lat. Moda przywędrowała nad Wisłę z USA, gdzie od lat normą jest budowa domów o lekkich i ekologicznych konstrukcjach, wykonanych z materiałów w 100 proc. naturalnych.  Do tej pory  w Polsce technologia ta była z powodzeniem stosowana w budownictwie komercyjnym, komunalnym a także przy budowie domów jednorodzinnych. – Przez lata przywykliśmy do budowania domów z ciężkiej cegły, jednak konstrukcje stalowe, powoli przełamują te stare nawyki. Przekonujemy się do budownictwa szybkiego,  tańszego, jednocześnie w niczym nieodbiegającego pod względem jakości – mówi Bacia.

Jak podkreśla Michał Bacia przed technologią szkieletu stalowego w Polsce rysuje się świetlana przyszłość. Przede wszystkim ze względu na możliwości jakie daje budowanie ekologicznego domu w oparciu o stal.  - Po pierwsze zarówno ściany, jak i konstrukcja wykonywane są w 100% z materiałów ekologicznych. Domy są energooszczędne. Poza tym posiadają małą masę, co powoduje szybsze nagrzewanie się pomieszczeń, a zastosowanie nowoczesnych materiałów wykończeniowych i izolacyjnych pozwala na uzyskanie doskonałego współczynnika przenikania ciepła. Dodatkowo dom taki może spełniać nawet wymagania budynku pasywnego, co oznacza przynajmniej czterokrotnie niższe zużycie energii niż w budownictwie standardowym.  – Michał Bacia.

Nie tylko ekologia, ale także oszczędność czasu

Ale nie tylko ekologia przemawia za technologią szkieletową. Jak podkreślają specjaliści jej wielką zaletą jest czas budowy.  Dziś taki dom można mieć gotowy wciągu 3 miesięcy. - Jest to komfortowe rozwiązanie zwłaszcza dla młodych małżeństw i rodzin, które finansują zakup domu z kredytu. Im szybciej powstanie ich nowy dom, tym szybciej odpadną dodatkowe opłaty za wynajmowany na czas budowy lokal – mówi.

Jak wyjaśnia Bacia krótki czas realizacji tego typu inwestycji możliwy jest dzięki prefabrykacji elementów.  - Wszystkie elementy składające się na konstrukcje domu wykonywane są w zakładzie produkcyjnym, na podstawie dokładnych projektów. Na budowie pozostaje jedynie skręcenie wszystkich elementów składająca się na konstrukcję domu – mówi. To właśnie zastosowanie stali oraz precyzyjna obróbka wszystkich elementów budynków decydują o trwałości takich konstrukcji w polskich realiach klimatycznych.

AmTECH

gk

Podsumowanie sytuacji na rynku powierzchni biurowych w Polsce w III kwartale 2009 r.

Colliers International, firma doradcza na rynku nieruchomości komercyjnych, podsumowała sytuację na rynku powierzchni biurowych w Polsce na koniec III kwartału br.
Rynek warszawski

„Po stronie popytu aktywność na rynku warszawskim w III kwartale wyniosła 74 720 mkw. To o 45% mniej niż w analogicznym okresie 2008 roku.” – mówi Paweł Skałba, Partner w Dziale Powierzchni Biurowych Colliers International – „Jednak w porównaniu z I i II kwartałem tego roku, popyt wzrósł. Najwyższy poziom aktywności zanotowany został w strefie Południowej Zachodniej. W cieszącej się dotychczas największym zainteresowaniem najemców strefie Południowej Górnej popyt był o połowę mniejszy niż kwartał wcześniej.”

Największą transakcją była transakcja typu owner-occupier (czyli przejęcie powierzchni na potrzeby właściciela, 8900 mkw) zawarta przez firmę Bosch. Była to jedyna transakcja powyżej 5000 mkw. Dla porównania w III kwartale 2008 roku podpisano aż 10 umów najmu powierzchni powyżej tego metrażu.

„Jeśli chodzi o podaż, to do użytku oddano tylko 3 nowe budynki biurowe o łącznej powierzchni 50 710 mkw, co zwiększyło całkowitą podaż powierzchni biurowych w Warszawie do 3 206 670 mkw.” – mówi Robert Karniewski, Partner w Dziale Powierzchni Biurowych Colliers International „Największym ukończonym projektem jest Park Postępu (34 000 mkw, strefa Południowa Górna) dewelopera Echo Investment. To już czwarty w tym roku tak duży obiekt biurowy o powierzchni powyżej 30 000 mkw – w poprzednich kwartałach oddano do użytku Lipowy Office Park, Horizon Plaza i Trinity Park III. Łącznie od początku roku w Warszawie oddano do użytku prawie 225 000 mkw nowych biur”.

Największą umowę najmu podpisała firma PORR SA, która wynajęła 4080 mkw w powstającym niedaleko lotniska kompleksie Poleczki Business Park. Była to umowa typu pre-lease.

„Jeśli mówimy o stawkach czynszu, to w porównaniu z III kw. 2008 roku czynsze (zarówno wywoławcze jak i efektywne) są niższe średnio o 20%.”
– mówi Marcin Kania,  Partner w Dziale Powierzchni Biurowych Colliers International. „W niektórych budynkach w centrum miasta ta różnica sięga nawet 30%. Stawki wywoławcze w większości budynków w Centralnym Obszarze Biznesu kształtują się na poziomie 19-25 EUR/mkw. Poza centrum stawki są dużo niższe i wynoszą średnio 12-17 EUR/mkw.”

Rynki regionalne

W miastach regionalnych utrzymuje się niski poziom popytu. Zdecydowanie wzrósł natomiast poziom pustostanów, co jest wynikiem oddania do użytku wielu nowych projektów i braku transakcji. Możemy oczekiwać utrzymania się tego stanu rzeczy przez najbliższe miesiące.

W trzecim kwartale ukończono budowę ok. 73 300 mkw nowej powierzchni biurowej. Tym samym na koniec września 2009 całkowita podaż nowoczesnej powierzchni biurowej 8 największych rynków regionalnych wyniosła około 1 285 000 mkw.

Od początku roku utrzymuje się niski poziom popytu; w minionym kwartale podpisano niewiele nowych umów najmu, a większość z nich obejmowała nieduże powierzchnie. Jedną z największych transakcji zawarła firma Capgemini, decydując się na najem 3780 mkw w nowym budynku Atrium w Katowicach.

Od początku roku znacząco rośnie poziom pustostanów. We wszystkich miastach z wyjątkiem Trójmiasta, Lublina i Szczecina przekroczył on 10%. Najwyższy wskaźnik zanotowano w Łodzi (25%), Poznaniu (12,2%) i Krakowie (12,1%). Jest to wynik oddania do użytku nowych budynków biurowych, gdzie nadal duża część powierzchni pozostaje niewynajęta.

Stawki czynszu w większości miast regionalnych kształtują się na podobnym poziomie i średnio wynoszą 13-16 EUR/mkw, co znaczy, że są około 10% niższe niż w III kwartale 2008. W przypadku wielu budynków stawki są jeszcze niższe i wynoszą około 10-12 EUR/mkw. Najniższe stawki odnotowane zostały w Łodzi, Trójmieście i Katowicach.

Colliers International

Podsumowanie sytuacji na rynku powierzchni biurowych w Polsce w III kwartale 2009 r.

Colliers International, firma doradcza na rynku nieruchomości komercyjnych, podsumowała sytuację na rynku powierzchni biurowych w Polsce na koniec III kwartału br.
Rynek warszawski

„Po stronie popytu aktywność na rynku warszawskim w III kwartale wyniosła 74 720 mkw. To o 45% mniej niż w analogicznym okresie 2008 roku.” – mówi Paweł Skałba, Partner w Dziale Powierzchni Biurowych Colliers International – „Jednak w porównaniu z I i II kwartałem tego roku, popyt wzrósł. Najwyższy poziom aktywności zanotowany został w strefie Południowej Zachodniej. W cieszącej się dotychczas największym zainteresowaniem najemców strefie Południowej Górnej popyt był o połowę mniejszy niż kwartał wcześniej.”

Największą transakcją była transakcja typu owner-occupier (czyli przejęcie powierzchni na potrzeby właściciela, 8900 mkw) zawarta przez firmę Bosch. Była to jedyna transakcja powyżej 5000 mkw. Dla porównania w III kwartale 2008 roku podpisano aż 10 umów najmu powierzchni powyżej tego metrażu.

„Jeśli chodzi o podaż, to do użytku oddano tylko 3 nowe budynki biurowe o łącznej powierzchni 50 710 mkw, co zwiększyło całkowitą podaż powierzchni biurowych w Warszawie do 3 206 670 mkw.” – mówi Robert Karniewski, Partner w Dziale Powierzchni Biurowych Colliers International „Największym ukończonym projektem jest Park Postępu (34 000 mkw, strefa Południowa Górna) dewelopera Echo Investment. To już czwarty w tym roku tak duży obiekt biurowy o powierzchni powyżej 30 000 mkw – w poprzednich kwartałach oddano do użytku Lipowy Office Park, Horizon Plaza i Trinity Park III. Łącznie od początku roku w Warszawie oddano do użytku prawie 225 000 mkw nowych biur”.

Największą umowę najmu podpisała firma PORR SA, która wynajęła 4080 mkw w powstającym niedaleko lotniska kompleksie Poleczki Business Park. Była to umowa typu pre-lease.

„Jeśli mówimy o stawkach czynszu, to w porównaniu z III kw. 2008 roku czynsze (zarówno wywoławcze jak i efektywne) są niższe średnio o 20%.”
– mówi Marcin Kania,  Partner w Dziale Powierzchni Biurowych Colliers International. „W niektórych budynkach w centrum miasta ta różnica sięga nawet 30%. Stawki wywoławcze w większości budynków w Centralnym Obszarze Biznesu kształtują się na poziomie 19-25 EUR/mkw. Poza centrum stawki są dużo niższe i wynoszą średnio 12-17 EUR/mkw.”

Rynki regionalne

W miastach regionalnych utrzymuje się niski poziom popytu. Zdecydowanie wzrósł natomiast poziom pustostanów, co jest wynikiem oddania do użytku wielu nowych projektów i braku transakcji. Możemy oczekiwać utrzymania się tego stanu rzeczy przez najbliższe miesiące.

W trzecim kwartale ukończono budowę ok. 73 300 mkw nowej powierzchni biurowej. Tym samym na koniec września 2009 całkowita podaż nowoczesnej powierzchni biurowej 8 największych rynków regionalnych wyniosła około 1 285 000 mkw.

Od początku roku utrzymuje się niski poziom popytu; w minionym kwartale podpisano niewiele nowych umów najmu, a większość z nich obejmowała nieduże powierzchnie. Jedną z największych transakcji zawarła firma Capgemini, decydując się na najem 3780 mkw w nowym budynku Atrium w Katowicach.

Od początku roku znacząco rośnie poziom pustostanów. We wszystkich miastach z wyjątkiem Trójmiasta, Lublina i Szczecina przekroczył on 10%. Najwyższy wskaźnik zanotowano w Łodzi (25%), Poznaniu (12,2%) i Krakowie (12,1%). Jest to wynik oddania do użytku nowych budynków biurowych, gdzie nadal duża część powierzchni pozostaje niewynajęta.

Stawki czynszu w większości miast regionalnych kształtują się na podobnym poziomie i średnio wynoszą 13-16 EUR/mkw, co znaczy, że są około 10% niższe niż w III kwartale 2008. W przypadku wielu budynków stawki są jeszcze niższe i wynoszą około 10-12 EUR/mkw. Najniższe stawki odnotowane zostały w Łodzi, Trójmieście i Katowicach.

Colliers International

Secus Property SA podpisała umowę o zarządzanie strategiczne i operacyjne

Secus Property SA podpisała umowę na kompleksowe zarządzanie operacyjne i strategiczne inwestycyjnym projektem nieruchomościowym w Zagłębiu Dąbrowskim.
Na mocy umowy spółka kompleksowo obsłuży realizację inwestycji na nieruchomości należącej do inwestora – osoby fizycznej, właściciela nieruchomości. Spólka odpowiadać będzie m.in. za wybór koncepcji zagospodarowania nieruchomości, nadzór i koordynację prac związanych z realizacją projektu, dziaąania administracyjne związane z obsługą projektu, doradztwo w zakresie sposobu finansowania inwestycji oraz strategię sprzedaży. 

„Podpisanie tej umowy to odpowiedź na coraz większe zapotrzebowanie na profesjonalne usługi doradztwa w zakresie realizacji inwestycyji na rynku nieruchomości. Teraz kiedy sytuacja w branży się stabilizuje, nowe warunki rynkowe sprzyjają ciekawym projektom inwestycjnym.” - mówi Artur Wnuk, Prezes Secus Property SA.

Secus Property powstał w 2006 r. i prowadzi działalność inwestycyjną w branży nieruchomości. Atutem spółki jest inwestowanie w nieruchomości o strategicznym położeniu. Projekty inwestycyjne realizowane są w oparciu o bieżącą i dogłębną analizę rynku, co pozwala opracowywać oferty, które stwarzają możliwości realizacji znacznego zysku. Dotychczas spółka realizowała projekty na Śląsku, w Trójmieście i w Krakowie.

www.secusproperty.pl

Secus Property SA podpisała umowę o zarządzanie strategiczne i operacyjne

Secus Property SA podpisała umowę na kompleksowe zarządzanie operacyjne i strategiczne inwestycyjnym projektem nieruchomościowym w Zagłębiu Dąbrowskim.
Na mocy umowy spółka kompleksowo obsłuży realizację inwestycji na nieruchomości należącej do inwestora – osoby fizycznej, właściciela nieruchomości. Spólka odpowiadać będzie m.in. za wybór koncepcji zagospodarowania nieruchomości, nadzór i koordynację prac związanych z realizacją projektu, dziaąania administracyjne związane z obsługą projektu, doradztwo w zakresie sposobu finansowania inwestycji oraz strategię sprzedaży. 

„Podpisanie tej umowy to odpowiedź na coraz większe zapotrzebowanie na profesjonalne usługi doradztwa w zakresie realizacji inwestycyji na rynku nieruchomości. Teraz kiedy sytuacja w branży się stabilizuje, nowe warunki rynkowe sprzyjają ciekawym projektom inwestycjnym.” - mówi Artur Wnuk, Prezes Secus Property SA.

Secus Property powstał w 2006 r. i prowadzi działalność inwestycyjną w branży nieruchomości. Atutem spółki jest inwestowanie w nieruchomości o strategicznym położeniu. Projekty inwestycyjne realizowane są w oparciu o bieżącą i dogłębną analizę rynku, co pozwala opracowywać oferty, które stwarzają możliwości realizacji znacznego zysku. Dotychczas spółka realizowała projekty na Śląsku, w Trójmieście i w Krakowie.

www.secusproperty.pl

Nieruchomości: Deweloper zaangażowany

Deweloperzy realizując inwestycje mieszkaniowe poza granicami Poznania, pozwalają lokatorom odnaleźć swoje miejsce na ziemi. Co ważne, coraz więcej firm nie kończy swojej działalności na oddaniu kluczy mieszkańcom, ale pomaga tworzyć więzi między sąsiadami, integruje mieszkańców, organizuje imprezy oraz oczywiście inwestuje w budowanie infrastruktury w otoczeniu.
Z dala od miejskiego gwaru, w spokojnej, kameralnej okolicy. W podpoznańskich gminach coraz częściej powstają kompleksowe osiedla, na kształt małych odrębnych miasteczek, w których nie brakuje rozbudowanej infrastruktury. Dynamiczny rozwój stref podmiejskich sprawia, że różnicuje się ich struktura funkcjonalna. Nie są one tylko „sypialniami” dużych miast, ale także toczy się w nich normalne, codzienne życie.

Obopólne korzyści
Gminy wiele zyskują na współpracy z deweloperami.

Poza tym, że automatycznie wraz ze zwiększającym się zaludnieniem, wzrasta zapotrzebowanie na lokalne szkoły, przedszkola i ośrodki handlowo-usługowe, to rozwija się w nich również życie kulturalne i rekreacyjne. Władze mogą liczyć na dodatkowe wpływy z podatków, nowe inwestycje oraz wzrost atrakcyjności regionu. Deweloperzy mają swój udział w modernizacji gmin, w poprawie standardu życia mieszkańców. Miejsca takie jak np. osiedle Leśne w Czapurach, osiedle Księżnej Dąbrówki w Gminie Dopiewo, osiedle Sosnowe w Kamionkach czy osiedle Kalinowe w Rokietnicy to często kompleksowe osiedla, z bogatą infrastrukturą. Deweloper w otoczeniu budynków mieszkalnych buduje place zabaw, tereny zielone, parki i boiska. Oświetlone drogi dojazdowe i chodniki sprawiają, że gminy nabierają nowego, współczesnego charakteru. - Warto zapewniać mieszkańcom przyjazne warunki życia, tak by chciało się w takim otoczeniu spędzać jak najwięcej czasu – mówi Agnieszka Węgrowska z Nickel Development. – Ponieważ im lepiej są wyposażone osiedla tym więcej ludzi przyciągają – dodaje. Deweloper współpracował z gminą przy okazji budowy nowego chodnika, na swój koszt wzbogaca i uzupełnia drzewostan w obrębie działki. Inwestor przygotowuje także budowę niewielkiej galerii handlowej. Podobnie w małej miejscowości Kamionki w gminie Kórnik, firma Skaland zadbała o poprawę tamtejszej infrastruktury. Deweloper przeznaczył z własnych środków ponad 60 tys. zł, by wspólnie z gminą utwardzić polną drogę dojazdową - ul. Mieczewską. Dzięki nowym inwestycjom deweloperskim modernizowane są podmiejskie miejscowości. Dotychczasowi mieszkańcy wiele zyskują, a coraz liczniej chcą się do tych miejsc sprowadzać nowi.

Deweloperzy chętnie uczestniczą także w życiu społecznym sponsorując różnego rodzaju lokalne wydarzenia czy działania charytatywne. Przykładem są niedawno zorganizowane przy współpracy z Wiejskim Stowarzyszeniem Integracyjnym Westin, na terenie lasów w Wiórku, pierwsze zawody na rowerach górskich MINI-MTB. Sponsorem wyścigu była firma Family House, inwestor osiedla Leśnego w gminie Mosina. – Oprócz zapewnienia przyszłym właścicielom naszych nieruchomości dogodnej infrastruktury, jesteśmy otwarci na wszelką współpracę z mieszkańcami gminy, w której realizujemy nasze inwestycje. Dlatego też od 3 lat dofinansowujemy Koło Emerytów i Rencistów – wyjaśnia Izabella Łukomska -Pyżalska, wiceprezes Family House. – Tak samo długo jesteśmy głównym sponsorem wiejskich dożynek. Postanowiliśmy również wspomóc organizację Wigilii dla osób najbiedniejszych z okolic Czapur, Wiórka i Daszewic – dodaje. Natomiast Firma Nickel Development uczestniczyła w Pożegnaniu Lata w Dopiewie – dużym festynie dla mieszkańców gminy.

Przez inwestycje budowlane poza miejską aglomeracją rośnie potencjał ludzki i powstają nowe pomysły na rozwój miejscowości. Firmy chętniej kupują ziemie pod swoje siedziby, bo łatwiej im znaleźć chętnych do pracy z okolic, a koszt zakupu terenu za miastem jest dużo niższy niż w Poznaniu. Korzyści są wymierne i obustronne. Zarówno samorządy gmin jak i deweloperzy zyskują na współpracy. Władze oferują dogodne warunki zakupu ziem, a mieszkańcy zyskują nowy wizerunek, nowe ośrodki edukacyjne, rekreacyjne i kulturowe, a także sieci handlowo-usługowe, tereny zielone, place zabaw i boiska.

Nickel Development

gk

Nieruchomości: Deweloper zaangażowany

Deweloperzy realizując inwestycje mieszkaniowe poza granicami Poznania, pozwalają lokatorom odnaleźć swoje miejsce na ziemi. Co ważne, coraz więcej firm nie kończy swojej działalności na oddaniu kluczy mieszkańcom, ale pomaga tworzyć więzi między sąsiadami, integruje mieszkańców, organizuje imprezy oraz oczywiście inwestuje w budowanie infrastruktury w otoczeniu.
Z dala od miejskiego gwaru, w spokojnej, kameralnej okolicy. W podpoznańskich gminach coraz częściej powstają kompleksowe osiedla, na kształt małych odrębnych miasteczek, w których nie brakuje rozbudowanej infrastruktury. Dynamiczny rozwój stref podmiejskich sprawia, że różnicuje się ich struktura funkcjonalna. Nie są one tylko „sypialniami” dużych miast, ale także toczy się w nich normalne, codzienne życie.

Obopólne korzyści
Gminy wiele zyskują na współpracy z deweloperami.

Poza tym, że automatycznie wraz ze zwiększającym się zaludnieniem, wzrasta zapotrzebowanie na lokalne szkoły, przedszkola i ośrodki handlowo-usługowe, to rozwija się w nich również życie kulturalne i rekreacyjne. Władze mogą liczyć na dodatkowe wpływy z podatków, nowe inwestycje oraz wzrost atrakcyjności regionu. Deweloperzy mają swój udział w modernizacji gmin, w poprawie standardu życia mieszkańców. Miejsca takie jak np. osiedle Leśne w Czapurach, osiedle Księżnej Dąbrówki w Gminie Dopiewo, osiedle Sosnowe w Kamionkach czy osiedle Kalinowe w Rokietnicy to często kompleksowe osiedla, z bogatą infrastrukturą. Deweloper w otoczeniu budynków mieszkalnych buduje place zabaw, tereny zielone, parki i boiska. Oświetlone drogi dojazdowe i chodniki sprawiają, że gminy nabierają nowego, współczesnego charakteru. - Warto zapewniać mieszkańcom przyjazne warunki życia, tak by chciało się w takim otoczeniu spędzać jak najwięcej czasu – mówi Agnieszka Węgrowska z Nickel Development. – Ponieważ im lepiej są wyposażone osiedla tym więcej ludzi przyciągają – dodaje. Deweloper współpracował z gminą przy okazji budowy nowego chodnika, na swój koszt wzbogaca i uzupełnia drzewostan w obrębie działki. Inwestor przygotowuje także budowę niewielkiej galerii handlowej. Podobnie w małej miejscowości Kamionki w gminie Kórnik, firma Skaland zadbała o poprawę tamtejszej infrastruktury. Deweloper przeznaczył z własnych środków ponad 60 tys. zł, by wspólnie z gminą utwardzić polną drogę dojazdową - ul. Mieczewską. Dzięki nowym inwestycjom deweloperskim modernizowane są podmiejskie miejscowości. Dotychczasowi mieszkańcy wiele zyskują, a coraz liczniej chcą się do tych miejsc sprowadzać nowi.

Deweloperzy chętnie uczestniczą także w życiu społecznym sponsorując różnego rodzaju lokalne wydarzenia czy działania charytatywne. Przykładem są niedawno zorganizowane przy współpracy z Wiejskim Stowarzyszeniem Integracyjnym Westin, na terenie lasów w Wiórku, pierwsze zawody na rowerach górskich MINI-MTB. Sponsorem wyścigu była firma Family House, inwestor osiedla Leśnego w gminie Mosina. – Oprócz zapewnienia przyszłym właścicielom naszych nieruchomości dogodnej infrastruktury, jesteśmy otwarci na wszelką współpracę z mieszkańcami gminy, w której realizujemy nasze inwestycje. Dlatego też od 3 lat dofinansowujemy Koło Emerytów i Rencistów – wyjaśnia Izabella Łukomska -Pyżalska, wiceprezes Family House. – Tak samo długo jesteśmy głównym sponsorem wiejskich dożynek. Postanowiliśmy również wspomóc organizację Wigilii dla osób najbiedniejszych z okolic Czapur, Wiórka i Daszewic – dodaje. Natomiast Firma Nickel Development uczestniczyła w Pożegnaniu Lata w Dopiewie – dużym festynie dla mieszkańców gminy.

Przez inwestycje budowlane poza miejską aglomeracją rośnie potencjał ludzki i powstają nowe pomysły na rozwój miejscowości. Firmy chętniej kupują ziemie pod swoje siedziby, bo łatwiej im znaleźć chętnych do pracy z okolic, a koszt zakupu terenu za miastem jest dużo niższy niż w Poznaniu. Korzyści są wymierne i obustronne. Zarówno samorządy gmin jak i deweloperzy zyskują na współpracy. Władze oferują dogodne warunki zakupu ziem, a mieszkańcy zyskują nowy wizerunek, nowe ośrodki edukacyjne, rekreacyjne i kulturowe, a także sieci handlowo-usługowe, tereny zielone, place zabaw i boiska.

Nickel Development

gk

Sposób na uciążliwego sąsiada

Właściwie każdy z nas ma sąsiada i zdaje sobie sprawę, że prawidłowe stosunki sąsiedzkie dają gwarancję bezpieczeństwa, a dobry sąsiad często jest lepszą ochroną przed kradzieżą niż najlepsze systemy antywłamaniowe lub monitoring.
Niekiedy stosunki sąsiedzkie przeradzają się w trwałe i prawdziwe przyjaźnie. Jednak w dużych miastach częściej mamy do czynienia z sytuacją, w której sąsiadów poznajemy dopiero w momencie gdy zaleją nam oni sufit lub gdy ich pies, pozostawiony sam w mieszkaniu szczeka niemiłosiernie, utrudniając normalne, codzienne życie. W takich sytuacjach z reguły pomiędzy sąsiadami ogłaszany jest stan wojenny, który trwa latami i przypomina waśnie międzysąsiedzkie znane z kultowej trylogii komediowej autorstwa Sylwestra Chęcińskiego opowiadającej o losach rodzin Pawlaków i Kargulów.

Czy jest jakiś sposób, aby powstrzymać sąsiada od wieczornego słuchania muzyki, akurat w chwili, gdy zmęczeni po całym dniu pracy kładziemy się spać? Co zrobić, gdy w poszukiwaniu ciszy i spokoju wyprowadziliśmy się na ciche, uśpione peryferie miasta, do jednej z podmiejskich gmin, a upragnioną idyllę zakłóca sąsiad, który odkrył nagle nowe hobby i został hodowcą gołębi lub pszczół? Jak zgodnie z prawem wymusić na sąsiadach, aby zachowywali się w cywilizowany sposób? W odpowiedzi na powyższe pytania mogą pomóc obowiązujące przepisy prawa, w szczególności zaś tzw.

postanowienia prawa sąsiedzkiego zawarte w kodeksie cywilnym, a także przepisy ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych oraz ustawy o własności lokali. Przepisy te tworzą zespół norm określających uprawnienia i obowiązki właściciela nieruchomości w stosunkach sąsiedzkich.

Podstawowym regulatorem stosunków sąsiedzkich są tzw. zasady współżycia społecznego, które odwołują się do powszechnie uznanych w społeczeństwie wartości i dopuszczalnych norm zachowań. Właściciel nieruchomości musi pamiętać, aby sposób użytkowania jego własności był zgodny z art. 140 kodeksu cywilnego, który pozwala na korzystanie z własności, w tym własności nieruchomości, w granicach określonych przez ustawy i zasady współżycia społecznego, jednakże pod warunkiem, że uprawnienia te wykonywane są zgodnie z ich społeczno-gospodarczym przeznaczeniem. Wśród innych postanowień kodeksu cywilnego, regulujących stosunki pomiędzy właścicielami sąsiadujących nieruchomości, znajdziemy ponadto przepisy określające granice dopuszczalnych oddziaływań związanych z korzystaniem z nieruchomości sąsiednich, czyli takich działań i zachowań, których skutki są odczuwalne na gruncie sąsiada (art. 144-147 kc), przepisy przewidujące możliwość ustanowienia odpowiednich służebności w stosunkach sąsiedzkich (art. 145, 146, 151 kc), przepisy wyznaczające sposoby korzystania z przygranicznych pasów gruntów (art.148-150 kc), a także przepisy normujące problemy związane z granicami sąsiednich gruntów.

Innym źródłem prawa dotyczącym relacji pomiędzy sąsiadami są różnego rodzaju regulaminy porządkowe, uchwalane przez organy spółdzielni mieszkaniowych oraz wspólnot mieszkaniowych. Wprowadzają one określone reguły zachowań oraz zobowiązują do przestrzegania ustalonego porządku. Regulaminy porządku domowego wiążą wszystkich członków danej wspólnoty mieszkaniowej, a w spółdzielniach mieszkaniowych wszystkich członków spółdzielni oraz osoby nie będące członkami, a dysponujące spółdzielczym własnościowym prawem do lokalu lub innym tytułem, na podstawie którego są uprawnione do korzystania z lokalu. Redagując postanowienia tego typu dokumentu należy pamiętać, o wyroku Sądu Najwyższego, który w sprawie o sygn. akt II CSK 600/2008 stanął na stanowisku, że uchwalony przez wspólnotę mieszkaniową regulamin porządku domowego nie może ingerować w prawa właścicieli lokali. Sankcją za naruszenie regulaminu w skrajnych przypadkach może być nawet sprzedaż mieszkania, które jest własnością uciążliwego sąsiada. Zgodnie z art. 16 ustawy o własności lokali, jeżeli właściciel lokalu zalega długotrwale z zapłatą należnych od niego opłat lub wykracza w sposób rażący lub uporczywy przeciwko obowiązującemu porządkowi domowemu, albo przez swoje niewłaściwe zachowanie czyni korzystanie z innych lokali lub nieruchomości wspólnej uciążliwym, wspólnota mieszkaniowa może w trybie procesu żądać sprzedaży lokalu w drodze licytacji. Wystąpienie do sądu z powództwem przeciwko uciążliwemu sąsiadowi będzie uzasadnione w sytuacji, gdy ten np. prowadzi w mieszkaniu agencję towarzyską lub regularnie organizuje trudne do zniesienia dla pozostałych mieszkańców libacje alkoholowe. Należy jednak pamiętać, że roszczenie o nakazanie sprzedaży lokalu przysługuje jedynie wspólnocie mieszkaniowej, nie zaś zarządcy nieruchomości wspólnej. Wystąpienie przez zarząd wspólnoty mieszkaniowej z powództwem o nakazanie sprzedaży lokalu mieszkalnego stanowi czynność przekraczającą zakres zwykłego zarządu i dla swej skuteczności wymaga podjęcia przez wspólnotę odpowiedniej uchwały (tak m.in. Sąd Apelacyjny w Poznaniu w wyroku z 8 listopada 2001 roku w sprawie I ACa 841/2001). Zgodnie z utrwalonym stanowiskiem doktryny, potwierdzonym również orzecznictwem sądów, sankcja w postaci przymusowej sprzedaży lokalu powinna być stosowana w ostateczności, gdy perswazje i łagodniejsze środki prawne nie odnoszą skutku. Prawo własności jest jednym z fundamentów ustroju Rzeczpospolitej Polskiej, a jego ograniczenie poprzez możliwość zastosowania omawianej sankcji ma na celu wyeliminowanie ze wspólnoty mieszkaniowej osób, które swoim zachowaniem zagrażają interesom wspólnoty lub uprzykrzają życie pozostałym mieszkańcom powodując, iż wspólne zamieszkiwanie w ramach jednej wspólnoty mieszkaniowej staje się wyjątkowo uciążliwe. Przymusowa sprzedaż lokalu jest więc swego rodzaju karą jaką wspólnota mieszkaniowa wymierza wobec nielojalnego członka za zachowanie, które jest sprzeczne z dobrymi obyczajami oraz zasadami współżycia społecznego.

Podobne sankcje wobec osób, które nie są właścicielami nieruchomości, a korzystają z lokalu na podstawie innego tytułu prawnego np. umowy najmu przewiduje ustawa o ochronie lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie kodeksu cywilnego. Zgodnie z art. 13 ust. 1 tej ustawy, jeżeli lokator wykracza w sposób rażący lub uporczywy przeciwko porządkowi domowemu, czyniąc uciążliwym korzystanie z innych lokali w budynku, inny lokator lub właściciel innego lokalu w tym budynku może wytoczyć powództwo o rozwiązanie przez sąd stosunku prawnego uprawniającego do używania lokalu i nakazanie jego opróżnienia. Podstawą dla wytoczenia powództwa jest naganne zachowanie lokatora, które dodatkowo musi być rażące, czyli cechować się dużym nasileniem złej woli lub być szczególnie szkodliwe ze względu na charakter naruszeń, których dopuszcza się lokator. Ponadto zachowanie to musi być uporczywe, a więc częste i powtarzające się.

Natomiast jeżeli z trudnym sąsiedztwem mamy do czynienia w bloku spółdzielczym, istnieje możliwość skorzystania z instytucji przewidzianych w przepisach ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Zgodnie z art. 11 ust. 11 pkt 1 tej ustawy, spółdzielnia mieszkaniowa może podjąć uchwałę o wygaśnięciu spółdzielczego prawa do lokalu mieszkalnego jeżeli członek – pomimo pisemnego upomnienia – nadal używa lokalu niezgodnie z jego przeznaczeniem, zaniedbuje obowiązki, dopuszczając do powstania szkód, lub niszczy urządzenia przeznaczone do wspólnego korzystania przez mieszkańców albo wykracza w sposób rażący lub uporczywy przeciwko porządkowi domowemu, czyniąc uciążliwym korzystanie z innych lokali.

Powyższa ustawa przewiduje również inne sposoby dyscyplinowania sąsiada zakłócającego porządek domowy. Stosownie do jej art. 1710 , w określonych przypadkach zarząd spółdzielni na wniosek rady nadzorczej może wystąpić przeciwko osobie, która korzysta z lokalu na podstawie spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu do sądu z powództwem o sprzedaż mieszkania w drodze licytacji. Warunkiem skorzystania przez spółdzielnię z powyższego uprawnienia jest podjęcie stosownej uchwały przez radę nadzorczą, która będzie upoważniała lub obligowała zarząd do wystąpienia z pozwem przeciwko uprawnionym do lokalu.

Jeżeli odstraszają nas zbiurokratyzowane przepisy, przewlekła procedura oraz wysokie koszty postępowania sądowego w sprawach o przymusową licytację mieszkania, bądź eksmisji z nieruchomości, warto pamiętać, że zakłócanie spokoju sąsiadom jest również wykroczeniem. Zgodnie z art. 51 § 1 Kodeksu wykroczeń, kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny. Tego typu wykroczenie jest ścigane z urzędu, a policja ma obowiązek podjąć interwencję zawsze gdy stwierdzi nadmierny hałas zakłócający spokój.

Mając na uwadze konsekwencje wynikające z obowiązujących przepisów prawa, należy pamiętać, że często najłatwiejszą drogą prowadzącą do rozwiązania konfliktu jest rozmowa z sąsiadem i polubowne załatwienie sprawy. Wzajemne oskarżenia prowadzą do zaostrzenia sporu i wówczas jedynym sposobem zapobiegającym jego dalszej eskalacji jest wizyta u prawnika, a następnie rozstrzygnięcie sporu przed sądem.

Jakub Magdziarz
aplikant radcowski, zarządca nieruchomości




as

Sposób na uciążliwego sąsiada

Właściwie każdy z nas ma sąsiada i zdaje sobie sprawę, że prawidłowe stosunki sąsiedzkie dają gwarancję bezpieczeństwa, a dobry sąsiad często jest lepszą ochroną przed kradzieżą niż najlepsze systemy antywłamaniowe lub monitoring.
Niekiedy stosunki sąsiedzkie przeradzają się w trwałe i prawdziwe przyjaźnie. Jednak w dużych miastach częściej mamy do czynienia z sytuacją, w której sąsiadów poznajemy dopiero w momencie gdy zaleją nam oni sufit lub gdy ich pies, pozostawiony sam w mieszkaniu szczeka niemiłosiernie, utrudniając normalne, codzienne życie. W takich sytuacjach z reguły pomiędzy sąsiadami ogłaszany jest stan wojenny, który trwa latami i przypomina waśnie międzysąsiedzkie znane z kultowej trylogii komediowej autorstwa Sylwestra Chęcińskiego opowiadającej o losach rodzin Pawlaków i Kargulów.

Czy jest jakiś sposób, aby powstrzymać sąsiada od wieczornego słuchania muzyki, akurat w chwili, gdy zmęczeni po całym dniu pracy kładziemy się spać? Co zrobić, gdy w poszukiwaniu ciszy i spokoju wyprowadziliśmy się na ciche, uśpione peryferie miasta, do jednej z podmiejskich gmin, a upragnioną idyllę zakłóca sąsiad, który odkrył nagle nowe hobby i został hodowcą gołębi lub pszczół? Jak zgodnie z prawem wymusić na sąsiadach, aby zachowywali się w cywilizowany sposób? W odpowiedzi na powyższe pytania mogą pomóc obowiązujące przepisy prawa, w szczególności zaś tzw.

postanowienia prawa sąsiedzkiego zawarte w kodeksie cywilnym, a także przepisy ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych oraz ustawy o własności lokali. Przepisy te tworzą zespół norm określających uprawnienia i obowiązki właściciela nieruchomości w stosunkach sąsiedzkich.

Podstawowym regulatorem stosunków sąsiedzkich są tzw. zasady współżycia społecznego, które odwołują się do powszechnie uznanych w społeczeństwie wartości i dopuszczalnych norm zachowań. Właściciel nieruchomości musi pamiętać, aby sposób użytkowania jego własności był zgodny z art. 140 kodeksu cywilnego, który pozwala na korzystanie z własności, w tym własności nieruchomości, w granicach określonych przez ustawy i zasady współżycia społecznego, jednakże pod warunkiem, że uprawnienia te wykonywane są zgodnie z ich społeczno-gospodarczym przeznaczeniem. Wśród innych postanowień kodeksu cywilnego, regulujących stosunki pomiędzy właścicielami sąsiadujących nieruchomości, znajdziemy ponadto przepisy określające granice dopuszczalnych oddziaływań związanych z korzystaniem z nieruchomości sąsiednich, czyli takich działań i zachowań, których skutki są odczuwalne na gruncie sąsiada (art. 144-147 kc), przepisy przewidujące możliwość ustanowienia odpowiednich służebności w stosunkach sąsiedzkich (art. 145, 146, 151 kc), przepisy wyznaczające sposoby korzystania z przygranicznych pasów gruntów (art.148-150 kc), a także przepisy normujące problemy związane z granicami sąsiednich gruntów.

Innym źródłem prawa dotyczącym relacji pomiędzy sąsiadami są różnego rodzaju regulaminy porządkowe, uchwalane przez organy spółdzielni mieszkaniowych oraz wspólnot mieszkaniowych. Wprowadzają one określone reguły zachowań oraz zobowiązują do przestrzegania ustalonego porządku. Regulaminy porządku domowego wiążą wszystkich członków danej wspólnoty mieszkaniowej, a w spółdzielniach mieszkaniowych wszystkich członków spółdzielni oraz osoby nie będące członkami, a dysponujące spółdzielczym własnościowym prawem do lokalu lub innym tytułem, na podstawie którego są uprawnione do korzystania z lokalu. Redagując postanowienia tego typu dokumentu należy pamiętać, o wyroku Sądu Najwyższego, który w sprawie o sygn. akt II CSK 600/2008 stanął na stanowisku, że uchwalony przez wspólnotę mieszkaniową regulamin porządku domowego nie może ingerować w prawa właścicieli lokali. Sankcją za naruszenie regulaminu w skrajnych przypadkach może być nawet sprzedaż mieszkania, które jest własnością uciążliwego sąsiada. Zgodnie z art. 16 ustawy o własności lokali, jeżeli właściciel lokalu zalega długotrwale z zapłatą należnych od niego opłat lub wykracza w sposób rażący lub uporczywy przeciwko obowiązującemu porządkowi domowemu, albo przez swoje niewłaściwe zachowanie czyni korzystanie z innych lokali lub nieruchomości wspólnej uciążliwym, wspólnota mieszkaniowa może w trybie procesu żądać sprzedaży lokalu w drodze licytacji. Wystąpienie do sądu z powództwem przeciwko uciążliwemu sąsiadowi będzie uzasadnione w sytuacji, gdy ten np. prowadzi w mieszkaniu agencję towarzyską lub regularnie organizuje trudne do zniesienia dla pozostałych mieszkańców libacje alkoholowe. Należy jednak pamiętać, że roszczenie o nakazanie sprzedaży lokalu przysługuje jedynie wspólnocie mieszkaniowej, nie zaś zarządcy nieruchomości wspólnej. Wystąpienie przez zarząd wspólnoty mieszkaniowej z powództwem o nakazanie sprzedaży lokalu mieszkalnego stanowi czynność przekraczającą zakres zwykłego zarządu i dla swej skuteczności wymaga podjęcia przez wspólnotę odpowiedniej uchwały (tak m.in. Sąd Apelacyjny w Poznaniu w wyroku z 8 listopada 2001 roku w sprawie I ACa 841/2001). Zgodnie z utrwalonym stanowiskiem doktryny, potwierdzonym również orzecznictwem sądów, sankcja w postaci przymusowej sprzedaży lokalu powinna być stosowana w ostateczności, gdy perswazje i łagodniejsze środki prawne nie odnoszą skutku. Prawo własności jest jednym z fundamentów ustroju Rzeczpospolitej Polskiej, a jego ograniczenie poprzez możliwość zastosowania omawianej sankcji ma na celu wyeliminowanie ze wspólnoty mieszkaniowej osób, które swoim zachowaniem zagrażają interesom wspólnoty lub uprzykrzają życie pozostałym mieszkańcom powodując, iż wspólne zamieszkiwanie w ramach jednej wspólnoty mieszkaniowej staje się wyjątkowo uciążliwe. Przymusowa sprzedaż lokalu jest więc swego rodzaju karą jaką wspólnota mieszkaniowa wymierza wobec nielojalnego członka za zachowanie, które jest sprzeczne z dobrymi obyczajami oraz zasadami współżycia społecznego.

Podobne sankcje wobec osób, które nie są właścicielami nieruchomości, a korzystają z lokalu na podstawie innego tytułu prawnego np. umowy najmu przewiduje ustawa o ochronie lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie kodeksu cywilnego. Zgodnie z art. 13 ust. 1 tej ustawy, jeżeli lokator wykracza w sposób rażący lub uporczywy przeciwko porządkowi domowemu, czyniąc uciążliwym korzystanie z innych lokali w budynku, inny lokator lub właściciel innego lokalu w tym budynku może wytoczyć powództwo o rozwiązanie przez sąd stosunku prawnego uprawniającego do używania lokalu i nakazanie jego opróżnienia. Podstawą dla wytoczenia powództwa jest naganne zachowanie lokatora, które dodatkowo musi być rażące, czyli cechować się dużym nasileniem złej woli lub być szczególnie szkodliwe ze względu na charakter naruszeń, których dopuszcza się lokator. Ponadto zachowanie to musi być uporczywe, a więc częste i powtarzające się.

Natomiast jeżeli z trudnym sąsiedztwem mamy do czynienia w bloku spółdzielczym, istnieje możliwość skorzystania z instytucji przewidzianych w przepisach ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Zgodnie z art. 11 ust. 11 pkt 1 tej ustawy, spółdzielnia mieszkaniowa może podjąć uchwałę o wygaśnięciu spółdzielczego prawa do lokalu mieszkalnego jeżeli członek – pomimo pisemnego upomnienia – nadal używa lokalu niezgodnie z jego przeznaczeniem, zaniedbuje obowiązki, dopuszczając do powstania szkód, lub niszczy urządzenia przeznaczone do wspólnego korzystania przez mieszkańców albo wykracza w sposób rażący lub uporczywy przeciwko porządkowi domowemu, czyniąc uciążliwym korzystanie z innych lokali.

Powyższa ustawa przewiduje również inne sposoby dyscyplinowania sąsiada zakłócającego porządek domowy. Stosownie do jej art. 1710 , w określonych przypadkach zarząd spółdzielni na wniosek rady nadzorczej może wystąpić przeciwko osobie, która korzysta z lokalu na podstawie spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu do sądu z powództwem o sprzedaż mieszkania w drodze licytacji. Warunkiem skorzystania przez spółdzielnię z powyższego uprawnienia jest podjęcie stosownej uchwały przez radę nadzorczą, która będzie upoważniała lub obligowała zarząd do wystąpienia z pozwem przeciwko uprawnionym do lokalu.

Jeżeli odstraszają nas zbiurokratyzowane przepisy, przewlekła procedura oraz wysokie koszty postępowania sądowego w sprawach o przymusową licytację mieszkania, bądź eksmisji z nieruchomości, warto pamiętać, że zakłócanie spokoju sąsiadom jest również wykroczeniem. Zgodnie z art. 51 § 1 Kodeksu wykroczeń, kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny. Tego typu wykroczenie jest ścigane z urzędu, a policja ma obowiązek podjąć interwencję zawsze gdy stwierdzi nadmierny hałas zakłócający spokój.

Mając na uwadze konsekwencje wynikające z obowiązujących przepisów prawa, należy pamiętać, że często najłatwiejszą drogą prowadzącą do rozwiązania konfliktu jest rozmowa z sąsiadem i polubowne załatwienie sprawy. Wzajemne oskarżenia prowadzą do zaostrzenia sporu i wówczas jedynym sposobem zapobiegającym jego dalszej eskalacji jest wizyta u prawnika, a następnie rozstrzygnięcie sporu przed sądem.

Jakub Magdziarz
aplikant radcowski, zarządca nieruchomości




as

Większe mieszkanie za średnią pensję

O prawie 10 proc. wzrosła powierzchnia mieszkania, które za krajową średnią może w Łodzi i Warszawie kupić singiel zarabiający średnią krajową. Jego sytuacja w tych miastach jest jednak diametralnie różna, bo w stolicy oznacza możliwość kupna lokalu o powierzchni 19,8 mkw, o 42 proc. mniejszego niż w Łodzi.
Średnia pensja w sektorze przedsiębiorstw wyniosła we wrześniu 3283,18 zł brutto, co oznacza roczny wzrost o 3,3 procent. To niewiele mniej niż inflacja (3,4), lecz zainteresowani kupnem nieruchomości mogą być zadowoleni - spadki cen mieszkań w całym kraju rekompensują skromny wzrost pensji i w zdecydowanej większości lokalizacji za średnią krajową można kupić mieszkanie większe niż miesiąc temu.

Wyjątkiem od tej zasady jest Poznań, gdzie średnia krajowa wystarczy singlowi na 28,7-metrowe mieszkanie (o 4,7 proc. mniejsze niż w sierpniu), a rodzinie zarabiającej dwukrotność tej kwoty na nieruchomość o powierzchni 57,6 mkw (o 9,1 proc. mniej niż w sierpniu).
 

Najwięcej powodów do zadowolenia mają łodzianie, gdzie mediana wrześniowych cen mieszkań (wyliczana z transakcji przeprowadzonych za pośrednictwem biur Home Broker i Open Finance) wyniosła 4499 zł, co singlowi pozwala na zakup 34, a rodzinie 69 metrów kwadratowych mieszkania. Z analizowanych przez Open Finance miast (pod uwagę wzięliśmy sześć największych) to właśnie tam średnio zarabiający Polak kupi najwięcej.

Na drugim biegunie jest tradycyjnie Warszawa. Wspomniany wzrost powierzchni mieszkania dla singla o 10 proc. robi wrażenie, lecz nadal jest to mniej niż 20 mkw. Poprawia się także sytuacja rodziny zarabiającej dwie średnie krajowe - we wrześniu było ją stać na prawie 40-metrowe lokum.

Na poprawiającą się dostępność mieszkań oprócz spadających cen nieruchomości wpływa coraz większa zdolność kredytowa stymulowana przez rosnące pensje. Obecnie mediana analizowanych przez Open Finance ofert bankowych wynosi 310 tys. zł, o 11 tys. więcej niż miesiąc temu. W przypadku singla zdolność kredytowa wzrosła o 12,5 tys. zł, prawie 9 procent.

Marcin Krasoń, Open Finance

Większe mieszkanie za średnią pensję

O prawie 10 proc. wzrosła powierzchnia mieszkania, które za krajową średnią może w Łodzi i Warszawie kupić singiel zarabiający średnią krajową. Jego sytuacja w tych miastach jest jednak diametralnie różna, bo w stolicy oznacza możliwość kupna lokalu o powierzchni 19,8 mkw, o 42 proc. mniejszego niż w Łodzi.
Średnia pensja w sektorze przedsiębiorstw wyniosła we wrześniu 3283,18 zł brutto, co oznacza roczny wzrost o 3,3 procent. To niewiele mniej niż inflacja (3,4), lecz zainteresowani kupnem nieruchomości mogą być zadowoleni - spadki cen mieszkań w całym kraju rekompensują skromny wzrost pensji i w zdecydowanej większości lokalizacji za średnią krajową można kupić mieszkanie większe niż miesiąc temu.

Wyjątkiem od tej zasady jest Poznań, gdzie średnia krajowa wystarczy singlowi na 28,7-metrowe mieszkanie (o 4,7 proc. mniejsze niż w sierpniu), a rodzinie zarabiającej dwukrotność tej kwoty na nieruchomość o powierzchni 57,6 mkw (o 9,1 proc. mniej niż w sierpniu).
 

Najwięcej powodów do zadowolenia mają łodzianie, gdzie mediana wrześniowych cen mieszkań (wyliczana z transakcji przeprowadzonych za pośrednictwem biur Home Broker i Open Finance) wyniosła 4499 zł, co singlowi pozwala na zakup 34, a rodzinie 69 metrów kwadratowych mieszkania. Z analizowanych przez Open Finance miast (pod uwagę wzięliśmy sześć największych) to właśnie tam średnio zarabiający Polak kupi najwięcej.

Na drugim biegunie jest tradycyjnie Warszawa. Wspomniany wzrost powierzchni mieszkania dla singla o 10 proc. robi wrażenie, lecz nadal jest to mniej niż 20 mkw. Poprawia się także sytuacja rodziny zarabiającej dwie średnie krajowe - we wrześniu było ją stać na prawie 40-metrowe lokum.

Na poprawiającą się dostępność mieszkań oprócz spadających cen nieruchomości wpływa coraz większa zdolność kredytowa stymulowana przez rosnące pensje. Obecnie mediana analizowanych przez Open Finance ofert bankowych wynosi 310 tys. zł, o 11 tys. więcej niż miesiąc temu. W przypadku singla zdolność kredytowa wzrosła o 12,5 tys. zł, prawie 9 procent.

Marcin Krasoń, Open Finance

Warto się spieszyć, by wykupić mieszkanie za złotówkę

Jeszcze tylko przez dwa miesiące osoby, które mają mieszkania lokatorskie mogą wykupić je od spółdzielni za symboliczną złotówkę. Jeżeli zrobią to po 1 stycznia, będą musieli zapłacić normalną cenę rynkową, pomniejszoną jedynie o koszty zużycia lokalu.
Od nowego roku przestaje obowiązywać ustawa z 15 grudnia 2000 r. o spółdzielniach mieszkaniowych, która umożliwiała wykup mieszkań lokatorskich za złotówkę, a właściwie za cenę, po jakiej nabyła lokal spółdzielnia.

Ustawa została zakwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny. W wyroku z 17 grudnia 2008 r. orzekł on, że przepisy pozwalające uzyskać części lokatorów mieszkania za cenę nieodpowiadającą ich wartości rynkowej, łamią zasadę równości wobec prawa.

W przeszłości bowiem trzeba było kupować mieszkania po cenie rynkowej. Po takiej cenie muszą je nabywać także wszyscy ci, którzy nie mają mieszkań lokatorskich. Trybunał wskazał jako ostateczną granicę obowiązywania preferencyjnych przepisów datę 31 grudnia 2009 r.

Wniosek w sprawie wykupu mieszkania trzeba złożyć jak najszybciej, szczególnie, że przepisy nie przewidują żadnego terminu, w którym spółdzielnia musi mieć czas na jego rozpatrzenie. Może to zrobić w dowolnym czasie. Jeśli nie zdąży rozpatrzeć wniosku do 31 grudnia, to lokator nie nabędzie mieszkania za złotówkę.

Przed złożeniem wniosku trzeba uzupełnić wkład budowlany i uiścić wszystkie bieżące opłaty na rzecz spółdzielni, takie jak: czynsz, opłaty za wodę, wywóz śmieci, składki na fundusz remontowy.

Po złożeniu wniosku spółdzielnia może zażądać od lokatora dodatkowych opłat, np. zwrotu kosztów remontu klatki schodowej, dachu, balkonów, docieplenia budynku czy upiększenia terenu wokół bloku.

Marcin Piotrowski z Konfederacji Budownictwa i Nieruchomości podkreśla że wielu lokatorów nie może wykupić mieszkań za złotówkę, ponieważ spółdzielnie twierdzą, że nie są właścicielami gruntu, a jedynie mają go w użytkowaniu przez 99 lat.

- Lokatorzy powinni się jednak bronić przed taką odmową, ponieważ przepisy nie zabraniają wykupu mieszkań znajdujących się na gruncie użytkowanym wieczyście. Gdyby jednak spółdzielnia nie uznała argumentów prawnych i mimo wszystko nie chciała sprzedać mieszkania za złotówkę, lokator może poskarżyć się do sądu cywilnego - dodał.

- Nie można mieć jednak żadnej pewności, że sąd wyda wyrok pozytywny dla klienta, choćby dlatego, że przecież Trybunał zakwestionował przepisy, które dawały możliwość wykupu mieszkań za złotówkę - powiedział Piotrowski.

Wykup za złotówkę także po Nowym Roku

Nie wszyscy posiadacze mieszkań lokatorskich muszą się jednak spieszyć z ich wykupem. Zgodnie z wyrokiem TK z 17 grudnia 2008 r., zmiana prawa nie dotyczy osób, którym po 1961 r. odebrano własność i przekształcono ich mieszkania w lokatorskie.

Będą oni mogli kupić mieszkania za złotówkę także po 1 stycznia 2010 r. Nie będzie miało przy tym znaczenia, czy o wykup wystąpią osobiście ci, którym własność odebrano, czy ich spadkobiercy, np. dzieci albo wnuki.

Druga grupa, która będzie nadal korzystała z przywileju wykupu mieszkań za złotówkę, to posiadacze przejętych przez spółdzielnie mieszkań zakładowych.

Jeżeli ktoś nie wykupi mieszkania lokatorskiego, to - zgodnie z prawem cywilnym - nie będzie mógł go w przyszłości sprzedać, przekazać w spadku, darować, przedstawić jako zabezpieczenie kredytu bankowego.

Piotrowski podkreśla, że stosunki własnościowe w spółdzielniach powinny jednak zostać uporządkowane, szczególnie, że powstaje coraz więcej wspólnot mieszkaniowych, w których wszystkie mieszkania muszą być własnościowe.

PAP

Warto się spieszyć, by wykupić mieszkanie za złotówkę

Jeszcze tylko przez dwa miesiące osoby, które mają mieszkania lokatorskie mogą wykupić je od spółdzielni za symboliczną złotówkę. Jeżeli zrobią to po 1 stycznia, będą musieli zapłacić normalną cenę rynkową, pomniejszoną jedynie o koszty zużycia lokalu.
Od nowego roku przestaje obowiązywać ustawa z 15 grudnia 2000 r. o spółdzielniach mieszkaniowych, która umożliwiała wykup mieszkań lokatorskich za złotówkę, a właściwie za cenę, po jakiej nabyła lokal spółdzielnia.

Ustawa została zakwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny. W wyroku z 17 grudnia 2008 r. orzekł on, że przepisy pozwalające uzyskać części lokatorów mieszkania za cenę nieodpowiadającą ich wartości rynkowej, łamią zasadę równości wobec prawa.

W przeszłości bowiem trzeba było kupować mieszkania po cenie rynkowej. Po takiej cenie muszą je nabywać także wszyscy ci, którzy nie mają mieszkań lokatorskich. Trybunał wskazał jako ostateczną granicę obowiązywania preferencyjnych przepisów datę 31 grudnia 2009 r.

Wniosek w sprawie wykupu mieszkania trzeba złożyć jak najszybciej, szczególnie, że przepisy nie przewidują żadnego terminu, w którym spółdzielnia musi mieć czas na jego rozpatrzenie. Może to zrobić w dowolnym czasie. Jeśli nie zdąży rozpatrzeć wniosku do 31 grudnia, to lokator nie nabędzie mieszkania za złotówkę.

Przed złożeniem wniosku trzeba uzupełnić wkład budowlany i uiścić wszystkie bieżące opłaty na rzecz spółdzielni, takie jak: czynsz, opłaty za wodę, wywóz śmieci, składki na fundusz remontowy.

Po złożeniu wniosku spółdzielnia może zażądać od lokatora dodatkowych opłat, np. zwrotu kosztów remontu klatki schodowej, dachu, balkonów, docieplenia budynku czy upiększenia terenu wokół bloku.

Marcin Piotrowski z Konfederacji Budownictwa i Nieruchomości podkreśla że wielu lokatorów nie może wykupić mieszkań za złotówkę, ponieważ spółdzielnie twierdzą, że nie są właścicielami gruntu, a jedynie mają go w użytkowaniu przez 99 lat.

- Lokatorzy powinni się jednak bronić przed taką odmową, ponieważ przepisy nie zabraniają wykupu mieszkań znajdujących się na gruncie użytkowanym wieczyście. Gdyby jednak spółdzielnia nie uznała argumentów prawnych i mimo wszystko nie chciała sprzedać mieszkania za złotówkę, lokator może poskarżyć się do sądu cywilnego - dodał.

- Nie można mieć jednak żadnej pewności, że sąd wyda wyrok pozytywny dla klienta, choćby dlatego, że przecież Trybunał zakwestionował przepisy, które dawały możliwość wykupu mieszkań za złotówkę - powiedział Piotrowski.

Wykup za złotówkę także po Nowym Roku

Nie wszyscy posiadacze mieszkań lokatorskich muszą się jednak spieszyć z ich wykupem. Zgodnie z wyrokiem TK z 17 grudnia 2008 r., zmiana prawa nie dotyczy osób, którym po 1961 r. odebrano własność i przekształcono ich mieszkania w lokatorskie.

Będą oni mogli kupić mieszkania za złotówkę także po 1 stycznia 2010 r. Nie będzie miało przy tym znaczenia, czy o wykup wystąpią osobiście ci, którym własność odebrano, czy ich spadkobiercy, np. dzieci albo wnuki.

Druga grupa, która będzie nadal korzystała z przywileju wykupu mieszkań za złotówkę, to posiadacze przejętych przez spółdzielnie mieszkań zakładowych.

Jeżeli ktoś nie wykupi mieszkania lokatorskiego, to - zgodnie z prawem cywilnym - nie będzie mógł go w przyszłości sprzedać, przekazać w spadku, darować, przedstawić jako zabezpieczenie kredytu bankowego.

Piotrowski podkreśla, że stosunki własnościowe w spółdzielniach powinny jednak zostać uporządkowane, szczególnie, że powstaje coraz więcej wspólnot mieszkaniowych, w których wszystkie mieszkania muszą być własnościowe.

PAP

Ziemia rolna coraz droższa

- Ponad 16,3 tys. zł za 1 hektar wyniosła średnia cena gruntów rolnych w trzecim kwartale tego roku. Ziemia była droższa o prawie 5 proc. w stosunku do poprzedniego kwartału i o 33 proc. droższa niż przed rokiem - poinformowała PAP w środę rzecznik Agencji Nieruchomości Rolnych Grażyna Kapelko.
Jak zauważyła Kapelko, mimo trudnej sytuacji w rolnictwie, ceny ziemi w Polsce nadal rosną. Od czerwca do końca września ziemia rolna z państwowych zasobów zdrożała o średnio o 747 zł. Podkreśliła, że "systematyczny wzrost cen gruntów rolnych powoduje, że ich poziom w Polsce zbliża się do cen w krajach Unii Europejskiej, a zwłaszcza Niemiec i Francji".

Najwyższe ceny uzyskano w województwach: kujawsko-pomorskim (ok. 32 tys. zł/ha), śląskim (21,5 tys. zł/ha), wielkopolskim (20,5 tys. ha), małopolskim (ok. 20 tys./ha). W tych województwach jest duże zapotrzebowanie na ziemię, zaś oferta Agencji - niewielka - wyjaśniła rzecznik.

Najtaniej można było kupić grunty w województwach: lubelskim (ok. 9,5 tys. zł), podkarpackim (9,9 tys./ha) oraz lubuskim (ok. 10 tys./ha).

Tak jak w poprzednich okresach, najwięcej kosztowały małe działki do 1 ha, średnio trzeba było za nie zapłacić ponad 19 tys. zł za 1 ha. Wysokie ceny Agencja uzyskiwała także za sprzedaż nieruchomości powyżej 100 ha (18 tys. zł za 1 ha).

Nie wiadomo, czy w tym roku Agencji uda się wykonać plan sprzedaży ziemi. Jak zaznaczyła Kapelko, Agencja zaplanowała na ten rok sprzedaż 104 tys. ha. Dotychczas rolnicy kupili tylko ponad 55 tys. ha gruntów, najwięcej w woj. olsztyńskim, pomorskim i zachodniopomorskim.

W 2008 r. Agencja nie wykonała planu sprzedaży. Do rolników trafiło tylko 78 tys. ha z planowanych 113 tys. ha. Kapelko dodała, że o tym, w jakim stopniu Agencja wykona plan, zdecyduje czwarty kwartał, bowiem najwięcej nieruchomości rolnicy kupują pod koniec roku.

O tym, że zainteresowanie zakupem ziemi przez rolników jest umiarkowane, świadczy liczba nierozstrzygniętych przetargów. W 2008 r. tylko 30 proc. organizowanych przez Agencję przetargów na sprzedaż ziemi zostało rozstrzygnięte, a w pierwszym półroczu 2009 r. - tylko 21 proc. Oznacza to, że tylko co piąta wystawiona na sprzedaż nieruchomość znalazła nabywcę. W sumie do końca września 2009 r. Agencja przeprowadziła 52 tys. przetargów, tj. o 12 tys. przetargów więcej niż w analogicznym okresie 2008 r.

Według danych na koniec I półrocza tego roku, w agencyjnym zasobie jest 2,3 mln ha gruntów, ale do sprzedaży Agencja ma jedynie 312 tys. ha gruntów. Najwięcej ziemi znajduje się w województwach: warmińsko-mazurskim, dolnośląskim i zachodniopomorskim.

INTERIA.PL/PAP

Ziemia rolna coraz droższa

- Ponad 16,3 tys. zł za 1 hektar wyniosła średnia cena gruntów rolnych w trzecim kwartale tego roku. Ziemia była droższa o prawie 5 proc. w stosunku do poprzedniego kwartału i o 33 proc. droższa niż przed rokiem - poinformowała PAP w środę rzecznik Agencji Nieruchomości Rolnych Grażyna Kapelko.
Jak zauważyła Kapelko, mimo trudnej sytuacji w rolnictwie, ceny ziemi w Polsce nadal rosną. Od czerwca do końca września ziemia rolna z państwowych zasobów zdrożała o średnio o 747 zł. Podkreśliła, że "systematyczny wzrost cen gruntów rolnych powoduje, że ich poziom w Polsce zbliża się do cen w krajach Unii Europejskiej, a zwłaszcza Niemiec i Francji".

Najwyższe ceny uzyskano w województwach: kujawsko-pomorskim (ok. 32 tys. zł/ha), śląskim (21,5 tys. zł/ha), wielkopolskim (20,5 tys. ha), małopolskim (ok. 20 tys./ha). W tych województwach jest duże zapotrzebowanie na ziemię, zaś oferta Agencji - niewielka - wyjaśniła rzecznik.

Najtaniej można było kupić grunty w województwach: lubelskim (ok. 9,5 tys. zł), podkarpackim (9,9 tys./ha) oraz lubuskim (ok. 10 tys./ha).

Tak jak w poprzednich okresach, najwięcej kosztowały małe działki do 1 ha, średnio trzeba było za nie zapłacić ponad 19 tys. zł za 1 ha. Wysokie ceny Agencja uzyskiwała także za sprzedaż nieruchomości powyżej 100 ha (18 tys. zł za 1 ha).

Nie wiadomo, czy w tym roku Agencji uda się wykonać plan sprzedaży ziemi. Jak zaznaczyła Kapelko, Agencja zaplanowała na ten rok sprzedaż 104 tys. ha. Dotychczas rolnicy kupili tylko ponad 55 tys. ha gruntów, najwięcej w woj. olsztyńskim, pomorskim i zachodniopomorskim.

W 2008 r. Agencja nie wykonała planu sprzedaży. Do rolników trafiło tylko 78 tys. ha z planowanych 113 tys. ha. Kapelko dodała, że o tym, w jakim stopniu Agencja wykona plan, zdecyduje czwarty kwartał, bowiem najwięcej nieruchomości rolnicy kupują pod koniec roku.

O tym, że zainteresowanie zakupem ziemi przez rolników jest umiarkowane, świadczy liczba nierozstrzygniętych przetargów. W 2008 r. tylko 30 proc. organizowanych przez Agencję przetargów na sprzedaż ziemi zostało rozstrzygnięte, a w pierwszym półroczu 2009 r. - tylko 21 proc. Oznacza to, że tylko co piąta wystawiona na sprzedaż nieruchomość znalazła nabywcę. W sumie do końca września 2009 r. Agencja przeprowadziła 52 tys. przetargów, tj. o 12 tys. przetargów więcej niż w analogicznym okresie 2008 r.

Według danych na koniec I półrocza tego roku, w agencyjnym zasobie jest 2,3 mln ha gruntów, ale do sprzedaży Agencja ma jedynie 312 tys. ha gruntów. Najwięcej ziemi znajduje się w województwach: warmińsko-mazurskim, dolnośląskim i zachodniopomorskim.

INTERIA.PL/PAP

DOM: Dom Development chce przeznaczyć na kupno działek ponad 100 mln zł

Dom Development planuje w 2010 roku przeznaczyć na kupno działek pod nowe inwestycje 100-150 mln zł. Sprzedaż mieszkań w III kwartale była większa niż w II kwartale, natomiast w październiku wzrost sprzedaży został zatrzymany. W przyszłym roku spółka może rozpocząć kilka nowych inwestycji - poinformował Jarosław Szanajca, prezes Dom Development.

- W 2010 roku na nowe działki w Warszawie chcemy wydać 100-150 mln zł. Ceny na rynku nieco spadły, choć zawieranych transakcji jest nadal bardzo mało - powiedział PAP Szanajca. Prezes poinformował, że sprzedaż mieszkań w III kwartale była większa niż w II kwartale, kiedy spółka sprzedała, uwzględniając rezygnacje, 156 mieszkań.

- W październiku sprzedaż jest tradycyjnie słabsza, wzrost ilości sprzedanych mieszkań został zatrzymany - stwierdził Szanajca. Dom Development rozpoczął w środę budowę osiedla Saska Kępa. Cała, składająca się z trzech etapów, inwestycja będzie liczyć 1.585 mieszkań w 11 budynkach. Średnia cena mieszkań to 7.751 zł/mkw.

Wartość pierwszego, liczącego 470 mieszkań, etapu inwestycji to 150 mln zł. Oddanie do użytku ma nastąpić w drugiej połowie 2011 roku. - Do rozpoczęcia inwestycji przekonały nas nasze wyniki sprzedaży - powiedział na inauguracji projektu Szanajca. - Ceny mieszkań na rynku nie tylko przestały spadać, ale w przypadku dobrych lokali rosną - dodał. W przyszłym roku spółka może rozpocząć kilka kolejnych inwestycji.

- Jeśli rynek będzie się zachowywał tak jak planujemy, to uruchomimy w 2010 roku jeszcze kilka projektów - powiedział prezes.

INTERIA.PL/PAP

DOM: Dom Development chce przeznaczyć na kupno działek ponad 100 mln zł

Dom Development planuje w 2010 roku przeznaczyć na kupno działek pod nowe inwestycje 100-150 mln zł. Sprzedaż mieszkań w III kwartale była większa niż w II kwartale, natomiast w październiku wzrost sprzedaży został zatrzymany. W przyszłym roku spółka może rozpocząć kilka nowych inwestycji - poinformował Jarosław Szanajca, prezes Dom Development.

- W 2010 roku na nowe działki w Warszawie chcemy wydać 100-150 mln zł. Ceny na rynku nieco spadły, choć zawieranych transakcji jest nadal bardzo mało - powiedział PAP Szanajca. Prezes poinformował, że sprzedaż mieszkań w III kwartale była większa niż w II kwartale, kiedy spółka sprzedała, uwzględniając rezygnacje, 156 mieszkań.

- W październiku sprzedaż jest tradycyjnie słabsza, wzrost ilości sprzedanych mieszkań został zatrzymany - stwierdził Szanajca. Dom Development rozpoczął w środę budowę osiedla Saska Kępa. Cała, składająca się z trzech etapów, inwestycja będzie liczyć 1.585 mieszkań w 11 budynkach. Średnia cena mieszkań to 7.751 zł/mkw.

Wartość pierwszego, liczącego 470 mieszkań, etapu inwestycji to 150 mln zł. Oddanie do użytku ma nastąpić w drugiej połowie 2011 roku. - Do rozpoczęcia inwestycji przekonały nas nasze wyniki sprzedaży - powiedział na inauguracji projektu Szanajca. - Ceny mieszkań na rynku nie tylko przestały spadać, ale w przypadku dobrych lokali rosną - dodał. W przyszłym roku spółka może rozpocząć kilka kolejnych inwestycji.

- Jeśli rynek będzie się zachowywał tak jak planujemy, to uruchomimy w 2010 roku jeszcze kilka projektów - powiedział prezes.

INTERIA.PL/PAP

Zarządcy zostaną bez licencji?

Znaczenie zarządzania nieruchomościami w gospodarce narodowej, wpływ zmian własnościowych w spółdzielniach mieszkaniowych na system zarządzania, wykonywanie zawodu zarządcy zgodnie z tzw. dyrektywą usługową Unii Europejskiej - to główne tematy Kongresu Zarządców Nieruchomości, jaki odbył się przed kilkoma dniami w Krakowie. Kongres zorganizowała Polska Federacja Zarządców Nieruchomości, Akademia Górniczo-Hutnicza i Małopolsko-Śląskie Stowarzyszenie Budowniczych i Zarządców Nieruchomości przy współudziale kilku instytucji i stowarzyszeń.

Zarządca - zawód z perspektywą

Z analizy przeprowadzonej przez prof. Leszka Kałkowskiego z Wyższej Szkoły Ekonomii i Informatyki i dr. inż. Władysława Rydzika z Instytutu Rozwoju Miast wynika, że działalność zarządców kosztuje rocznie 78 mld zł, a koszty zatrudnienia w tej branży wynoszą 9,3 mld zł. Stanowi to 4,5 proc. wartości produkcji globalnej kraju, co umieszcza ten dział usług na 4. miejscu po przemyśle produktów spożywczych (171 mld), budownictwie (147 mld) i produktach rolnictwa (70 mld). Zatrudnienie w tym dziale usług szacuje się na 240 tys. osób, a w niedalekiej przyszłości będziemy potrzebować jeszcze większego grona specjalistów.

Dr Marek Stańko z Uniwersytetu Śląskiego, mówiąc o aktualnych problemach zarządzania nieruchomościami przez spółdzielnie mieszkaniowe, stwierdził, że nowelizacja ustawy z 14 czerwca 2007 r. o zmianie ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych oraz o zmianie niektórych ustaw spowodowały konieczność odmiennego spojrzenia na dotychczasowe funkcje spółdzielni mieszkaniowych, także w stosunku do zarządzanych przez nie nieruchomości. Spółdzielnia nie zarządza już jednolitą masą majątkową, mieniem spółdzielczym, ale poszczególnymi nieruchomościami (w wyniku przekształceń własnościowych); staje się typowym zarządcą cudzych nieruchomości. W takim przypadku umowa o zarządzanie nieruchomością musi być zawarta z licencjonowanym zarządcą i to pod rygorem nieważności. Spółdzielnie będą więc zatrudniać fachowców.

Unijnie, znaczy bez barier

Kazimierz Jurek z Europejskiego Instytutu Nieruchomości, przewodniczący Komisji Prawnej PFZN, i dr Marek Majchrzak ze Szkoły Głównej Handlowej, prezydent PFZN, przewodniczący Państwowej Komisji Kwalifikacyjnej ds. licencji i uprawnień zawodowych mówili podczas kongresu o wykonywaniu zawodu zarządcy nieruchomości w świetle tzw. dyrektywy usługowej UE. Do końca 2009 r. wszystkie kraje unijne zostały zobowiązane do wdrożenia przepisów dyrektywy (z 12 grudnia 2006 r.) o usługach na rynku wewnętrznym. Jej idea zmierza generalnie do likwidacji barier i przełamania nagminnego utrudniania przez państwa członkowskie dostępu do własnego rynku usług podmiotom z innych krajów UE. Celem dyrektywy jest również zwiększenie swobody gospodarczej i wprowadzenie uproszczeń w procedurach związanych z rozpoczęciem i prowadzeniem działalności, a także likwidacja możliwie największej liczby koncesji, zezwoleń, wpisów do rejestrów prowadzenia działalności itp.

Pośrednicy, rzeczoznawcy i zarządcy obawiają się właśnie tych zmian. Dyrektywa usługowa dotyczy jednak przede wszystkim działalności o charakterze gospodarczym, a nie potwierdzania kwalifikacji zawodowych, co ma miejsce w przypadku zawodów regulowanych przepisami ustawy o gospodarce nieruchomościami.

Zarządcy będą lobbować

Dostosowywanie polskiego prawa do wymogów unijnych odbywa się, niestety, w dużym pośpiechu, co może skutkować różnymi konsekwencjami. Projekt ustawy o działalności usługowej, przygotowywany przez Ministerstwo Gospodarki, został przedstawiony w wersji roboczej dopiero po około 2,5 roku od ogłoszenia dyrektywy, na wiosnę 2009 r. i od razu wzbudził krytykę wielu środowisk gospodarczych i zawodowych. Także przedstawiciele zawodów związanych z rynkiem nieruchomości wystąpili z licznymi interpelacjami i petycjami.

Cztery federacje grupujące wszystkie zawody związane z nieruchomościami powołały oficjalny zespół lobbingowy. - Zwracaliśmy m.in. uwagę na specyficzny charakter działalności usługowej wykonywanej przez zarządców czy innych specjalistów działających na rynku nieruchomości - wyjaśniali prelegenci, relacjonując podczas kongresu przebieg tych prac. "Usługa to nie jest towar, który można przed zakupem obejrzeć. Decyzja o zawarciu umowy o usługę jest silnie związana z zaufaniem klienta do usługodawcy. Na to zaufanie potrzebne są gwarancje. Dotychczas taką gwarancję dają licencje i uprawnienia zawodowe. Są one potwierdzeniem kwalifikacji osoby, która tę usługę będzie wykonywała i którą obowiązuje ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej na okoliczność wykonywania czynności zawodowych. Zaufanie klienta opiera się na fundamencie wiedzy usługodawcy potwierdzonej dyplomami wyższych uczelni, świadectwami ukończenia studiów podyplomowych i półroczną praktyką. Stoimy na stanowisku, że jeżeli odstąpimy od licencji, czyli wymagań kwalifikacyjnych, ochrona konsumenta pozostanie tylko w sferze deklaracji. Ministerstwo Infrastruktury podziela nasz pogląd, że nie ma żadnych powodów, by licencje zawodowe miały być zlikwidowane przy okazji wprowadzenia ustawy o działalności usługowej".

Danuta Orlewska

interia.pl

Zarządcy zostaną bez licencji?

Znaczenie zarządzania nieruchomościami w gospodarce narodowej, wpływ zmian własnościowych w spółdzielniach mieszkaniowych na system zarządzania, wykonywanie zawodu zarządcy zgodnie z tzw. dyrektywą usługową Unii Europejskiej - to główne tematy Kongresu Zarządców Nieruchomości, jaki odbył się przed kilkoma dniami w Krakowie. Kongres zorganizowała Polska Federacja Zarządców Nieruchomości, Akademia Górniczo-Hutnicza i Małopolsko-Śląskie Stowarzyszenie Budowniczych i Zarządców Nieruchomości przy współudziale kilku instytucji i stowarzyszeń.

Zarządca - zawód z perspektywą

Z analizy przeprowadzonej przez prof. Leszka Kałkowskiego z Wyższej Szkoły Ekonomii i Informatyki i dr. inż. Władysława Rydzika z Instytutu Rozwoju Miast wynika, że działalność zarządców kosztuje rocznie 78 mld zł, a koszty zatrudnienia w tej branży wynoszą 9,3 mld zł. Stanowi to 4,5 proc. wartości produkcji globalnej kraju, co umieszcza ten dział usług na 4. miejscu po przemyśle produktów spożywczych (171 mld), budownictwie (147 mld) i produktach rolnictwa (70 mld). Zatrudnienie w tym dziale usług szacuje się na 240 tys. osób, a w niedalekiej przyszłości będziemy potrzebować jeszcze większego grona specjalistów.

Dr Marek Stańko z Uniwersytetu Śląskiego, mówiąc o aktualnych problemach zarządzania nieruchomościami przez spółdzielnie mieszkaniowe, stwierdził, że nowelizacja ustawy z 14 czerwca 2007 r. o zmianie ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych oraz o zmianie niektórych ustaw spowodowały konieczność odmiennego spojrzenia na dotychczasowe funkcje spółdzielni mieszkaniowych, także w stosunku do zarządzanych przez nie nieruchomości. Spółdzielnia nie zarządza już jednolitą masą majątkową, mieniem spółdzielczym, ale poszczególnymi nieruchomościami (w wyniku przekształceń własnościowych); staje się typowym zarządcą cudzych nieruchomości. W takim przypadku umowa o zarządzanie nieruchomością musi być zawarta z licencjonowanym zarządcą i to pod rygorem nieważności. Spółdzielnie będą więc zatrudniać fachowców.

Unijnie, znaczy bez barier

Kazimierz Jurek z Europejskiego Instytutu Nieruchomości, przewodniczący Komisji Prawnej PFZN, i dr Marek Majchrzak ze Szkoły Głównej Handlowej, prezydent PFZN, przewodniczący Państwowej Komisji Kwalifikacyjnej ds. licencji i uprawnień zawodowych mówili podczas kongresu o wykonywaniu zawodu zarządcy nieruchomości w świetle tzw. dyrektywy usługowej UE. Do końca 2009 r. wszystkie kraje unijne zostały zobowiązane do wdrożenia przepisów dyrektywy (z 12 grudnia 2006 r.) o usługach na rynku wewnętrznym. Jej idea zmierza generalnie do likwidacji barier i przełamania nagminnego utrudniania przez państwa członkowskie dostępu do własnego rynku usług podmiotom z innych krajów UE. Celem dyrektywy jest również zwiększenie swobody gospodarczej i wprowadzenie uproszczeń w procedurach związanych z rozpoczęciem i prowadzeniem działalności, a także likwidacja możliwie największej liczby koncesji, zezwoleń, wpisów do rejestrów prowadzenia działalności itp.

Pośrednicy, rzeczoznawcy i zarządcy obawiają się właśnie tych zmian. Dyrektywa usługowa dotyczy jednak przede wszystkim działalności o charakterze gospodarczym, a nie potwierdzania kwalifikacji zawodowych, co ma miejsce w przypadku zawodów regulowanych przepisami ustawy o gospodarce nieruchomościami.

Zarządcy będą lobbować

Dostosowywanie polskiego prawa do wymogów unijnych odbywa się, niestety, w dużym pośpiechu, co może skutkować różnymi konsekwencjami. Projekt ustawy o działalności usługowej, przygotowywany przez Ministerstwo Gospodarki, został przedstawiony w wersji roboczej dopiero po około 2,5 roku od ogłoszenia dyrektywy, na wiosnę 2009 r. i od razu wzbudził krytykę wielu środowisk gospodarczych i zawodowych. Także przedstawiciele zawodów związanych z rynkiem nieruchomości wystąpili z licznymi interpelacjami i petycjami.

Cztery federacje grupujące wszystkie zawody związane z nieruchomościami powołały oficjalny zespół lobbingowy. - Zwracaliśmy m.in. uwagę na specyficzny charakter działalności usługowej wykonywanej przez zarządców czy innych specjalistów działających na rynku nieruchomości - wyjaśniali prelegenci, relacjonując podczas kongresu przebieg tych prac. "Usługa to nie jest towar, który można przed zakupem obejrzeć. Decyzja o zawarciu umowy o usługę jest silnie związana z zaufaniem klienta do usługodawcy. Na to zaufanie potrzebne są gwarancje. Dotychczas taką gwarancję dają licencje i uprawnienia zawodowe. Są one potwierdzeniem kwalifikacji osoby, która tę usługę będzie wykonywała i którą obowiązuje ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej na okoliczność wykonywania czynności zawodowych. Zaufanie klienta opiera się na fundamencie wiedzy usługodawcy potwierdzonej dyplomami wyższych uczelni, świadectwami ukończenia studiów podyplomowych i półroczną praktyką. Stoimy na stanowisku, że jeżeli odstąpimy od licencji, czyli wymagań kwalifikacyjnych, ochrona konsumenta pozostanie tylko w sferze deklaracji. Ministerstwo Infrastruktury podziela nasz pogląd, że nie ma żadnych powodów, by licencje zawodowe miały być zlikwidowane przy okazji wprowadzenia ustawy o działalności usługowej".

Danuta Orlewska

interia.pl

Ronson planuje inwestycje

Deweloper Ronson planuje start nowych inwestycji, w tym jednej we Wrocławiu.
Projekt Goya zostanie zrealizowany w dzielnicy Grabiszynek na gruncie o powierzchni ponad 14 tys. mkw. Powstanie na nim prawie 200 mieszkań o łącznej powierzchni 13 tys. mkw. Planowany start budowy pierwszego etapu inwestycji to przełom 2009 i 2010 roku.

money.pl

Ronson planuje inwestycje

Deweloper Ronson planuje start nowych inwestycji, w tym jednej we Wrocławiu.
Projekt Goya zostanie zrealizowany w dzielnicy Grabiszynek na gruncie o powierzchni ponad 14 tys. mkw. Powstanie na nim prawie 200 mieszkań o łącznej powierzchni 13 tys. mkw. Planowany start budowy pierwszego etapu inwestycji to przełom 2009 i 2010 roku.

money.pl

Rząd chce zrezygnować z "Rodziny na swoim"

W zamian będzie zachęcać deweloperów do budowy mieszkań na wynajem, które lokatorzy będą mogli wykupić w ciągu dziesięciu lat.
Ministerstwo Infrastruktury pracuje nad nowym programem, który miałby zacząć obowiązywać za rok - pisze Gazeta Wyborcza. Zgodnie z nim, państwo poręczy kredyty na budowę mieszkań między innymi Towarzystwom Budownictwa Społecznego, spółdzielniom, a nawet firmom deweloperskim. Będzie jednak kilka wymogów, na przykład cena mieszkań nie mogłaby przekroczyć określonego pułapu.

Lokator takiego mieszkania musiałby przy podpisywaniu umowy przedwstępnej wpłacić co najmniej 30 procent ceny w formie zaliczki. Resztę najemca spłacałby przez dziesięć lat w czynszu. Mógłby też - w razie przypływu gotówki - jednorazową wpłatą stać się właścicielem mieszkania. Dopuszcza się też możliwość wydłużenia umowy spłaty najmowanego mieszkania z 10 do 15 lub 20 lat.

Według Gazety rząd liczy, że w mieszkania na wynajem zaczną inwestować prywatne firmy. Poza tym z programu będą mogli skorzystać zwłaszcza młodzi ludzie, którzy dziś nie dostaną kredytu w banku, ale stać ich na zaliczkę w wysokości 30 procent i czynsz.

(IAR)
money.pl

Rząd chce zrezygnować z "Rodziny na swoim"

W zamian będzie zachęcać deweloperów do budowy mieszkań na wynajem, które lokatorzy będą mogli wykupić w ciągu dziesięciu lat.
Ministerstwo Infrastruktury pracuje nad nowym programem, który miałby zacząć obowiązywać za rok - pisze Gazeta Wyborcza. Zgodnie z nim, państwo poręczy kredyty na budowę mieszkań między innymi Towarzystwom Budownictwa Społecznego, spółdzielniom, a nawet firmom deweloperskim. Będzie jednak kilka wymogów, na przykład cena mieszkań nie mogłaby przekroczyć określonego pułapu.

Lokator takiego mieszkania musiałby przy podpisywaniu umowy przedwstępnej wpłacić co najmniej 30 procent ceny w formie zaliczki. Resztę najemca spłacałby przez dziesięć lat w czynszu. Mógłby też - w razie przypływu gotówki - jednorazową wpłatą stać się właścicielem mieszkania. Dopuszcza się też możliwość wydłużenia umowy spłaty najmowanego mieszkania z 10 do 15 lub 20 lat.

Według Gazety rząd liczy, że w mieszkania na wynajem zaczną inwestować prywatne firmy. Poza tym z programu będą mogli skorzystać zwłaszcza młodzi ludzie, którzy dziś nie dostaną kredytu w banku, ale stać ich na zaliczkę w wysokości 30 procent i czynsz.

(IAR)
money.pl

Podsumowanie sytuacji na rynku powierzchni magazynowych w Polsce w III kwartale 2009 r.

Colliers International, firma doradcza na rynku nieruchomości komercyjnych, podsumowała sytuację na rynku powierzchni magazynowych w Polsce na koniec III kwartału br.
Główne wnioski

III kwartał nie przyniósł znaczących zmian na rynku powierzchni magazynowych. „Zgodnie z naszymi przewidywaniami przyrost podaży wyhamował na skutek wycofania się inwestorów z realizacji projektów spekulacyjnych. Na rynek trafiły zaledwie 2 projekty magazynowe” – mówi Maciej Chmielewski, Partner w Dziale Powierzchni Przemysłowych i Magazynowych w Colliers International -  „Inwestorzy nadal najchętniej angażują się w budowę obiektów typu BTS (butli-to-suit) lub projektów zabezpieczonych umowami typu pre-lease”. Oprócz tych dwóch opcji najemcy oczywiście nadal mogą wynająć powierzchnię w istniejących obiektach, której wciąż jest na rynku pod dostatkiem.”

Wolumen umów zawartych w III kwartale utrzymał się na poziomie porównywalnym do tego z II kwartału.

„Warto zwrócić uwagę, iż renegocjacja umów staje się coraz popularniejszym rozwiązaniem wśród najemców – mówi Tomasz Kasperowicz, Dyrektor Działu Powierzchni Przemysłowych i Magazynowych w Colliers International i dodaje: „Mała nowa podaż i umiarkowany popyt tylko w nieznaczny sposób odbiły się na wskaźnikach pustostanów, prowadząc do ich wzrostu w Warszawie i spadku w większości regionów. Czynsze wykazały nieznaczną tendencję spadkową.”

Colliers International

gk

Https://wgn.pl - aktualne oferty

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,3

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies